Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Ulica Główna

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Strona 15 z 21 Previous  1 ... 9 ... 14, 15, 16 ... 21  Next
AutorWiadomość


Gość
avatar

Ulica Główna - Page 15 QzgSDG8








Ulica Główna - Page 15 Empty


PisanieUlica Główna - Page 15 Empty Ulica Główna  Ulica Główna - Page 15 EmptyPon Cze 21 2010, 19:06;

First topic message reminder :


Ulica Głowna

Szeroka ulica biegnąca przez całą długość czarodziejskiej wioski, oświetlana po zmroku przez stojące na poboczach latarnie. Z okazji różnych świąt często ustawiane są tu stragany jarmarczne, ozdoby lub rzeźby, często odbywają się tu również konkursy lub loterie.


Powrót do góry Go down

AutorWiadomość


Gunnar Ragnarsson
Gunnar Ragnarsson

Student Slytherin
Wiek : 25
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 188 cm
C. szczególne : blizna z pazurów wzdłuż kręgosłupa do połowy pleców; na ramionach tatuaże run nordyckich wpisanych w islandzką, mistyczną symbolikę i zarys skalnych grani
Galeony : 2445
  Liczba postów : 928
https://www.czarodzieje.org/t17572-gunnar-e-ragnarsson#492803
https://www.czarodzieje.org/t17578-huugin#493014
https://www.czarodzieje.org/t17571-gunnar#492793
https://www.czarodzieje.org/t18614-gunnar-ragnarsson-dziennik#53
Ulica Główna - Page 15 QzgSDG8




Gracz




Ulica Główna - Page 15 Empty


PisanieUlica Główna - Page 15 Empty Re: Ulica Główna  Ulica Główna - Page 15 EmptyPią Lis 01 2019, 23:17;

Tak szybko, jak zadziałały nasiona dynii na jego umysł, spętując go dziwnym brakiem pojmowania tego, co się działo wokół, tak samo dynamicznie eliksir przestał działać. Ragnarsson wstrząsnął głową, jakby właśnie zdjęto z niego jakiś urok, bo poniekąd tak własnie było. Dokładnie w momencie, w którym Cassius zdradzał swoją tożsamość, Gunnar stracił do niego ten poziom ciepłej, słodkiej sympatii, podmieniając go na typowe docinki.
Dina tęskniąca do ciebie?
Nie bardzo rozumiał to poczucie humoru. Zerknął na Harlow, bladą jak ściana, gdyby nie to, że połowę jej twarzy osłaniała maska, ukrywająca to porcelanowe zszokowanie. Przyłożył dłoń do skroni, czując, ze od tej dziwnej magii, jaka go objęła boli go trochę głowa i chyba ma jakieś dźwiękowe omamy, bo wydawało mu się, że ta dwójka, która tak pieczołowicie i nienawistnie wypowiadała się zawsze o sobie nawzajem, teraz pasywno-agresywnie z sobą flirtuje.
Nie mam pojęcia co się stało z moją Dynią — przyznał Harlow racje, bo naprawdę jej  nie poznawał. Złapał ją za ramię i wstrząsnął nią, stawiając ją na odległość jednego cala przed Cassiusem, kiedy sam przypatrywał się dokładnie jej reakcji, szczególnie oczom, które odzwierciedlały wszystko to, czego zręczny w gadaniu głupot, ale nie mądrości język Diny nie potrafił wymówić. Zaraz potem przeniósł spojrzenie na Cassiusa, próbując odczytać coś za maską tego obleśnego uśmiechu, jakim ich uraczył.
Swansea... — zawiesił ton, bo jako, że na Ragnarssona jego hipnotyczno-magnetyczny uśmiech nie działal, dla niego sprawiał on wrażenie uśmiechu psychopaty.
Prawda lub wyzwanie. Gramy. Swansea. Ty pierwszy. Prawda.
Inaczej nic z tych dwóch popaprańców nie wyciągnie.
Czy myśl o przeleceniu Diny cię odrzuca?
Nie było na to dobrej odpowiedzi. Za "nie" Cassius powinien dostać w pysk za obrażanie Harlow. Za "tak", to samo, tym razem za dobieranie się jej do majtek! Oj, gdyby wiedział.... jak wiele nie wiedział.
Powrót do góry Go down


Melusine O. Pennifold
Melusine O. Pennifold

Student Ravenclaw
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 169
C. szczególne : turban na głowie z magicznymi wzorami, piegi na twarzy, płynne ruchy, zwiewne ubrania;
Galeony : 758
  Liczba postów : 653
https://www.czarodzieje.org/t15444-meluisne-pennifold
https://www.czarodzieje.org/t15473-meluzyna#415677
https://www.czarodzieje.org/t15446-meluisne-pennifold#414814
Ulica Główna - Page 15 QzgSDG8




Gracz




Ulica Główna - Page 15 Empty


PisanieUlica Główna - Page 15 Empty Re: Ulica Główna  Ulica Główna - Page 15 EmptySob Lis 02 2019, 00:03;

Pojawiam się z moim partnerem na dzisiejszej imprezie. Może nie jesteś moim prawdziwym partnerem, ani nawet nie potencjalnym, ale Twoje towarzystwo cenię sobie jak żadne inne. Nie jestem pewna co do końca sprawiło, że zaczęliśmy za sobą przypadać, bo chyba większość osób oceniłaby nasze sprzeczne zachowania, że jesteśmy skazani na bycie wrogami, bądź oceniającymi się na niskim poziomie kumplami. Ja jednak uważam, że uzupełniamy się naszymi całkowicie odmiennymi charakterami oraz naszymi dziwnymi stylówkami. Dlatego dzisiaj też postanawiamy pojawić jako para w kostiumach.
- Nie możemy nigdzie chodzić bez siebie, inaczej nasze kostiumy nie będą miały sensu... No, przynajmniej Twój...
Wyglądasz przezabawnie, uśmiecham się szeroko na to jak wyglądasz i chichoczę sobie od czasu do czasu. Ja jestem Merlinem, a ty moją brodą. Wiecie o co chodzi, ja jak klasyczny czarodziej mam na sobie coś w tym stylu, no może coś odrobinę lepszego. A Theo stojący obok mnie przebrany jest za brodę, której ja sama na sobie nie mam. Wspinamy się na wyżyny kreatywności. Kiedy idziemy sobie po ulicy dostrzegam jedną z kolorowych czaszek, kompletnie znikąd zwisającą w ciemniejszym zaułku. Podbiegam do niej, by schować ją prędko i wracam szybciutko do Theo.
- Chodź na te dynie.
Ciągnę mojego kompana do prac ręcznych, chociaż przecież tak bardzo nie lubi brudzić swoich pięknych rączek. Ja zaś z ochotą zabieram się za wycinanie dyni, wyciągając różdżkę i starając się ostrożnie zrobić idealny, złowieszczy uśmiech. Kiedy to robię czuję przypływ jakiejś dziwnej energii, może to ta noc duchów, a może po prostu Twoje towarzystwo sprawia, że mam ochotę mówić Ci wszystkie moje sekrety.
- Ostatnio poznałam kogoś kto był dla mnie niesamowicie nieuprzejmy. Strasznie dużo czasu spędzam na myśleniu o nim, pewnie właśnie dlatego że nie wydawał się mną być tak oczarowany jak powinien - mówię ni stąd ni zowąd, po czym marszczę brwi na tą okropną dynię, przez którą mówię takie rzeczy. Prycham jak kot i macham głową, próbując odsunąć od siebie tą chęć zwierzania się.
- Nie słuchaj mnie - mówię prędko, chcąc zając się bardzo swoją dynią, która najwyraźniej idzie mi tak świetnie, że jakieś dzieciaki wokół podziwiają moją pracę. A kiedy kończę rzucają w nią zaklęcia, które sprawiają, że jest jeszcze piękniejsza niż była. Uśmiecham się zadowolona z siebie i patrzę na Ciebie z dumą. Niestety kiedy ją podpalam, ta wybucha nagle, ja piszczę przestraszona, a na nas spada miliony cukierków. Podnoszę lodowe kulki, które leżą obok mnie i biorę sobie niefrasobliwie jedną z nich, po czym unoszę się kilkanaście centymetrów nad ziemią.
- Chodźmy dalej, wymyśl co fajnego możemy robić i podaj mi lizaka - mówię pokazując na kilka lizaków w kształcie serca. Wcześniej nieudolnie próbuję po to sięgnąć, ale nie jest to takie proste, bo średnio potrafię poruszać się w powietrzu. Łapię też Cię za ramię, cobyś mnie prowadził w dobre miejsce. Kiedy się trochę oddalamy widzę @Dina Harlow, to jej macham wolną ręką lewitując sobie za moją prowadzącą mnie brodą. Poznaję ją głównie po towarzystwie, ale nie mówię nic Theo, żebyśmy podeszli do pięknej wili. Nie jestem pewna czy mam iść na ponowne starcie z bardzo irytującym Islandczykiem. Trochę żałuję też, że nie wybraliśmy jakichś bardziej seksi strojów jak nieporównywalnie atrakcyjniejsza dziś ode mnie Dina.
- Kojarzysz Dinę? Nie jest Ci gorąco? - zadaję dwa niepowiązane pytania do swojego przyjaciela, puszczając Twoje ramię, żeby otworzyć swojego lizaka.

Dynie: 4 5 6
Czaszki: E, ale plus 20 z zielarstwa na 10 %
Powrót do góry Go down


Dina Harlow
Dina Harlow

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 164
Dodatkowo : Pół wila, prefekt
Galeony : 916
  Liczba postów : 857
https://www.czarodzieje.org/t17491-claudine-harlow#491028
https://www.czarodzieje.org/t17497-pumpkin#491256
https://www.czarodzieje.org/t17493-dina-harlow#491062
https://www.czarodzieje.org/t18297-dina-harlow-dziennik
Ulica Główna - Page 15 QzgSDG8




Gracz




Ulica Główna - Page 15 Empty


PisanieUlica Główna - Page 15 Empty Re: Ulica Główna  Ulica Główna - Page 15 EmptySob Lis 02 2019, 00:17;

Zmarszczyła brwi na chwilę przynajmniej starając się zignorować Cassiusa, co łatwe nie było, bo tego człowieka od wielu lat nie umiała ignorować w żadnym stopniu.
- Dobrze się czujesz..? - mruknęła robiąc krok w stronę Gunnara, kiedy ten w zamian za to złapał ją za barki i potrząsnął jak workiem ziemniaków, na co oczywiście nie omieszkała zareagować niezadowolonym stęknięciem- Tak mi sie odpłacasz za troskę, łajzo?! - jęknęła łapiąc równowagę.
Przewróciła oczami na słowa Swansea.
- Jakbyś Ty kiedykolwiek był na Islandii i wiedział. - zakpiła ze złośliwym uśmiechem na twarzy. No tak, bo ona to była. Co prawda w wieku w któym nie wiedziała jeszcze po co się pije alkohol (ani w jaką część ciała alkohol idzie) ale nie podejrzewała księcia Swansea coby sobie dyskomfort w życiu taki sprawiał, że będzie dupę odmrażać na północy. Choć jego poza lodowego księcia by się tam pewnie doskonale wkomponowywała.
- Tęsknie. - uśmiechnęła się obrzydliwie kiwając głową i mrużąc oczy- Jak za wrzodami. Masz wielkie ego jeśli myślisz, że... - zerknęła przelotnie na swoje paznokcie, po czym rzuciła mu urokliwe spojrzenie spod rzęs, taki tam, lekki czar rusałki- ...to wystarczy. - po czym uśmiechnęła się z satysfakcją. To była póki co jedyna skuteczna broń jaką miała w swoim arsenale, a skoro dureń zdjął maskę to czemu by sobie nie odbić.
Z zadowoleniem splotła chude ramiona na piersi jakby była bardzo ucieszona grą wymyśloną naprędce przez Ragnarssona. Kiedy usłyszała pytanie prychnęła oburzona.
-Czy ja wyglądam na jakieś ruchadło? - zmrużyła oczy, by po chwili wystawić nagle palec wskazujący - Nie odpowiadaj! - nie chciała znać jego opinii na temat swojej rozwiązłości. Z reguły przecież Dina Harlow była seksualną amebą, co było żenujące patrząc przez pryzmat jej genetycznego powinowactwa.
Poprawiła płaszcz na ramionach i zadarła buńczucznie nosa. Tak chcecie się bawić, to proszę.
- Mnie odrzuca myśl o was obu, a jednak tu stoję. - posumowała jakby była jakimś szalonym dyplomatą. Przewracając oczami tak bardzo, że aż przekręciła głową, dostrzegła w oddali błękitną czapeczkę na prześlicznej buzi, przytwierdzonej do ramion z których jedna machała w jej stronę. Zaraz się ożywiła na widok @Melusine O. Pennifold i również wyciągnęła szponiaste łąpsko by jej odmachać. Spojrzała zdezorientowana na Gunnara, a potem na tajemniczą brodę w towarzystwie Mel i coś się jej nie zgadzało w matematyce.
- Gunnar. Prawda. Gdzie Twoja para? - przekrzywiła głowę.
Powrót do góry Go down


Theodore Courtenay
Theodore Courtenay

Student Ravenclaw
Rok Nauki : II
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 185
Galeony : 92
  Liczba postów : 77
https://www.czarodzieje.org/t17751-theodore-courtenay
https://www.czarodzieje.org/t17771-sowa-theo#500237
https://www.czarodzieje.org/t17750-theodore-courtenay
Ulica Główna - Page 15 QzgSDG8




Gracz




Ulica Główna - Page 15 Empty


PisanieUlica Główna - Page 15 Empty Re: Ulica Główna  Ulica Główna - Page 15 EmptySob Lis 02 2019, 02:01;

Jeśli istnieje na tym świecie jedna rzecz, która czyni Theodora mniej nieszczęśliwym niż zwykle, to zdecydowanie jest to impreza. Ta z okazji Nocy Duchów należała do jego ulubionych, z tego prostego względu, że mógł choć na kilka godzin dzięki kostiumowi stać się kimś innym. Wizja ta sprawiła, że czuł się niemal podekscytowany i tym bardziej ochoczo przystał na zaproszenie Meluzyny. Nie miał też nic przeciwko dopasowanym strojom. No, a przynajmniej do czasu, kiedy po długich i ożywionych debatach („Ja będę Merlinem, a ty moją laską” „A może na odwrót” „Nie, czekaj. Merlin miał różdżkę” „Po pierwsze – kujon. Po drugie, nikt oprócz ciebie tego nie wie”), stanęło na tym, że Krukonka przebierze się za jednego z najpotężniejszych czarodziejów znanych ludzkości, a Theodore za, cóż, jego bujne owłosienie.
Gdy dotarli na miejsce, uniósł sceptycznie gęstą brew na niewybredny komentarz Meluzyny na temat ich kostiumów, co jednak nie wyszło tak, jak zamierzał, bo twarzy też nie było mu widać. Dawał ciągnąć się Krukonce, gdzie tylko fantazja ją poniesie, samemu pociągając od czasu do czasu hojne łyki Ognistej ze schowanej za pazuchą przebrania piersiówki. Niespecjalnie interesowały go robótki ręczne, ale ktoś wcisnął mu w ręce dynię, więc bezmyślnie sam zaczął w niej rzeźbić. Musiał przyznać, że, jak na takiego brzydzącego się jakąkolwiek pracą nowicjusza, szło mu całkiem nieźle. Nieco zbiła go z pantałyku, mówiąc mu, żeby jej nie słuchał, bo właściwie nie robił tego i do teraz. Albo słuchał, ale nie do końca uważnie, bo wybierając miąższ z dyni jego palce natrafiły na znajome w dotyku galeony. Zebrał kilka w dłoń i już, już chciał pokazać je Meluzynie, gdy nagle te zamieniły się w... pestki? Podniósł wzrok na dziewczynę i odczuł coś bardzo dziwnego. Zawsze bardzo lubił Meluzynę i godzinami mógłby zajmować głowę jej radosnym towarzystwem i nieustanną paplaniną, ale teraz mógłby przysiąc, że duszę by za nią oddał.
- Kto to był? Powiedz słowo, a załatwię go jednym zaklęciem! - obiecał żarliwie, kładąc włochatą dłoń na jeszcze bardziej włochatej piersi.
Całkiem dumny z wyglądu swojej dyni chciał dokonać w niej ostatnich poprawek, kiedy niespodziewanie zaczęło wyrastać z niej kilka zielonych pnączy. Nie wypił jeszcze tyle, żeby widzieć rzeczy, których nie było, więc na wszelki wypadek dotknął delikatnie roślinki, która okazała się być całkiem prawdziwa. Skonfundowanemu Theodorowi z pomocą nadszedł lokalny zielarz-hobbysta z bujnym wąsem, który zaczął bajdurzyć coś o wspaniałych właściwościach zieleniny wynurzającej się z jego dyni. Nie chcąc być niegrzecznym i przerywać monolog jegomościa tylko dlatego, że go nudził, skierował pod kostiumem różdżkę w stronę swojego dzieła i - zainspirowany poczynaniami Meluzyny - podpalił je. Dynia wybuchła, rozsypując wokół nich jeszcze więcej cukierków. Theo schylił się po jednego, ale dostrzegł wśród nich barwną czaszkę, którą szybko pochwycił zwinnymi palcami.
Meluzyna chciała lizaka, a Theo jakiś kolorowy, tematyczny drink, więc taktycznie skierował ich kroki w stronę hojnie zastawionych stołów.
- Nie kojarzę - stwierdził, choć nawet nie podniósł wzroku, zbyt zajęty taksowaniem oferowanych trunków. Dziewczyny interesowały go raczej rzadko. - Może to i dobrze, ja taki nieuczesany.
Znalazł w końcu coś, co wyglądało przekonująco. Podał jedną szklankę Meluzynie, a drugą, trochę mocniejszą, wziął sobie.
- Chcesz się trochę pobać? - zagaił enigmatycznie, kiedy niespodziewanie przypomniał sobie o nowo otwartym domu strachów.

.:


Ostatnio zmieniony przez Theodore Courtenay dnia Pon Gru 02 2019, 03:41, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry Go down


Melusine O. Pennifold
Melusine O. Pennifold

Student Ravenclaw
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 169
C. szczególne : turban na głowie z magicznymi wzorami, piegi na twarzy, płynne ruchy, zwiewne ubrania;
Galeony : 758
  Liczba postów : 653
https://www.czarodzieje.org/t15444-meluisne-pennifold
https://www.czarodzieje.org/t15473-meluzyna#415677
https://www.czarodzieje.org/t15446-meluisne-pennifold#414814
Ulica Główna - Page 15 QzgSDG8




Gracz




Ulica Główna - Page 15 Empty


PisanieUlica Główna - Page 15 Empty Re: Ulica Główna  Ulica Główna - Page 15 EmptySob Lis 02 2019, 03:42;

Jeśli jest jakaś osoba z którą mogłabym wiecznie chodzić na przyjęcia, to z pewnością był Theodore. Może na co dzień bywał odrobinę bardziej sceptyczny, czy zmęczony byle jakim zadaniem, ale raczej nie były sytuacji, w której odmawiał imprezy. I alkoholu. Więc zdecydowanie wybrałam najlepszego z najlepszych, na wspólne kostiumy. I wśród mnóstwa absurdalnych pomysłów, które mieliśmy, ten na który faktycznie poszliśmy był jednym z tych głupszych.
Osobiście sądzę, że nasze kostiumy były niezwykle pomysłowe. Ale już na początku zauważyłam spory problem, czyli właśnie to, że nie widzę Twojego wyrazu twarzy. Wyglądasz może świetnie, a ja doskonale wpasowuję się w konwencję, ale trochę mi brakuje Twojego grymasu na twarzy. Pewnie dlatego kiedy prowadzę Cię do dyń i paplam do Ciebie jak to mam w zwyczaju, nawet nie widzę, że prawie w ogóle mnie nie słuchasz. Tak bym Cię chociaż szturchnęła, rzuciła jakimś zaklęciem, krzyknęła do ucha. Ale jako ruszające się gorliwie włosy, wyglądałeś na całkiem zaangażowanego słuchacza. I dalej tak myślę, kiedy nagle przysięgasz mi wspólną zemstę. Marszczę brwi nad tymi dyniami, coś tu śmierdziało, mówiąc piękną metaforą.
- Ty jednym zaklęciem? Theo, przestań. Jeszcze byś sobie zrobił krzywdę. Możesz spróbować rzucania książkami, albo pustymi butelkami - udzielam dobrej rady, bo przecież był tylko brodą bardzo sławnego i potężnego czarodzieja, a nie faktycznie nim. A jego przeciwnik wyglądał zdecydowanie groźniej, martwiłabym się o swojego chudego przyjaciela. Bo tak naprawdę musiał liczyć na to rzucanie z dystansu, walkę wręcz też byś przegrał.
Jakiś zielarz podchodzi do dyni Theodora, a ja z chęcią wsłuchuję się w jego słowa, bo przecież to jest właśnie moja dziedzina. Zakładam, że jestem znacznie bardziej zainteresowana niż ty, ale, ponownie, trudno mi stwierdzić po wyrazie twarzy.
Idziemy w końcu od tych dyń, nie wiem po co na nie poszliśmy na pierwszym miejscu, powiem szczerze. Przy stołach ty oczywiście już wyszukujesz kolejnego alkoholu, a ja zaś wykorzystuję właśnie ten moment na machanie do Diny.
- Nawet nie spojrzałeś, spójrz, na pewno ją kojarzysz, czasem z nią chodzę na zajęcia i takie tam - nagabuję mojego przyjaciela, zezując na moją przyjaciółkę, nie na jej towarzyszy oczywiście. - Jak ty pijesz przez ten strój? - interesuję się równocześnie, kiedy rozdajesz nam drinki. Biorę łyka alkoholu i jeszcze raz próbuję podejrzeć grupkę Diny, kiedy ty zadajesz mi pytanie, które źle rozumiem przez to tłumienie dźwięku w brodzim kostiumie. Aż kaszlę trochę, patrzę zdziwiona całkiem, myśląc, że mi dokuczasz moim zezowaniem.
- Co? Pobrać? Z kim? Chyba z tobą. Co? Czy podobać powiedziałeś? - mówię szybko i nieskładnie, bo w sumie nie jestem pewna co chciałeś mi przekazać zza włosów. - Co ty gadasz - dodaję jeszcze na swoją obronę, jakże dzielnie i elokwentnie, ponownie biorąc łyczek alkoholu, którym mnie uraczyłeś, by jakoś zakryć swoje zmieszanie. Rozglądam się też pilnie za jakimś płotem przy którym możemy sobie nieszkodliwie stanąć.
Powrót do góry Go down


Cassius Swansea
Cassius Swansea

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 185cm
C. szczególne : Niewielkie blizny łobuza weterana, dość często ma ślady farby na dłoniach. Na lewej dłoni nosi prostą i cienką złotą obrączkę.
Dodatkowo : Hipnoza
Galeony : 2149
  Liczba postów : 1027
https://www.czarodzieje.org/t16705-cassius-swansea
https://www.czarodzieje.org/t16709-hyperion
https://www.czarodzieje.org/t16706-cassius-swansea
https://www.czarodzieje.org/t18287-cassius-swansea-dziennik
Ulica Główna - Page 15 QzgSDG8




Gracz




Ulica Główna - Page 15 Empty


PisanieUlica Główna - Page 15 Empty Re: Ulica Główna  Ulica Główna - Page 15 EmptySob Lis 02 2019, 11:07;

Nie był na Islandii, ale co z tego? Tam nie było nic ciekawego do oglądania. Wszystkie baby opatulono w grube futra, a faceci to nieumyte dzikusy, co też tylko potwierdzało rzucenie okiem na takiego ogłupiałego Ragnarssona, który z kolei ewidentnie był teraz w innym wymiarze. Wzruszył więc ramionami, obracając maskę w palcach i przypominając sobie, że dzięki temu zabiegowi może teraz już jeść i pić. Sięgnął więc do kieszeni i wcisnął Dinie w ręce trochę słodyczy, bo akurat poczarowała go kiedy po nie sięgał. Tym razem nie zrobił głupiej miny. Jeżeli coś go w życiu nauczyło jej czarowanie to z pewnością coraz silniejszej odporności na ślinienie się i robienie głupich min. Vanja też miała w tym udział, bo przy niezdarnych czarach Diny, ledwie pacnięciach, ona była prawdziwą… armatą.
- Wiesz co? Weź sobie też i zamknij się w końcu. To będzie z korzyścią dla nas wszystkich. - Zaproponował Gunnarowi, wręczając mu lodową mysz z nabożną wręcz czcią, jakby przypieczętował właśnie jakiś pokrętny kontrakt. Niemniej słysząc jego pytanie nie zamierzał odpowiadać nawet przez moment. Bo czy to tak na dobrą sprawę w jakimkolwiek momencie była w ogóle jego sprawa? Jeśli chodziło o Dinę, Cassius wolałby zachować dla siebie wszystkie brudne myśli jakie na jej temat snuł, bo i przecież w to co mówił to i Ragnarsson by nie uwierzył zważywszy na ich bogatą przeszłość w nienawidzeniu się. Gdyby tylko wiking wiedział… Tak samo gdyby tylko Harlow wiedziała, że im bardziej spróbuje go odwieść od odpowiedzi, tym chętniej jej udzieli. A może wiedziała tylko była ciekawa?
- Na które mam odpowiedzieć? Zdecydujcie się. - Przewrócił oczami, rozpakowując w palcach strzelającego cukierka. - Nie wyglądasz na ruchadło, chociaż z miłą chęcią sprawdziłbym czy jak już przestajesz parskać i gryźć to potrafisz ładnie się kochać. - Odpowiedział, nie obawiając się ciosu ze strony Gunnara, bo po prostu nawet nie pomyślał o tym, że Ślizgon może być w jakimkolwiek stopniu aż tak niedomyślny, żeby nie wiedzieć, iż pomiędzy nimi taka wojna od wczoraj nie trwa. Wobec tego wcisnął sobie słodycze do gęby i spoglądając na Dinę dowalił swoją część ignorując te wszelkie machania, rozmowy o parach i inne głupoty. W tej chwili interesowało go tylko jedno.
- Harlow, wyzwanie. Po tej imprezie sprawdzisz czy drugi raz będzie lepszy. - Palnął, bo przekonany był, że takiego wyzwania to nie podejmie, zwłaszcza wywołana do tablicy przy kumplu i innych pałętających się gdzieś tam obok.
Powrót do góry Go down


Angel Price
Angel Price

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 25
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 1.83
C. szczególne : czarujący uśmiech, drobny kolczyk w lewym uchu, gładziutka twarz niczym pupa archanioła no dobrze z lekkim kilkudniowym zarościkiem, czerwone usta o smaku truskawkowym
Galeony : 562
  Liczba postów : 171
https://www.czarodzieje.org/t16195-angel-price
https://www.czarodzieje.org/t16505-golab-pocztowy
https://www.czarodzieje.org/t16193-angel-price
Ulica Główna - Page 15 QzgSDG8




Gracz




Ulica Główna - Page 15 Empty


PisanieUlica Główna - Page 15 Empty Re: Ulica Główna  Ulica Główna - Page 15 EmptySob Lis 02 2019, 13:43;

Nie lubił się bać. Nie lubił horrorów, obrzydliwych, przerażających przebrań i złowieszczych dyń. Nic w tym przyjemnego nie było, ale to nie tak, że Angel nie lubił Halloween. Kiedy był mały, a jego rodziców nie było stać na ładny strój, on sam przygotowywał sobie kostium, najpierw były to korony z papierów, królewskie szaty z zasłon, które znalazł na strychu. Potem zauważył, że potrafi czarować. Umiał nieco zmodyfikować strój, ale raz przesadził i rodzice myśleli, że ukradł ze sklepu z przebraniami pani Higginson.
Nie chciał przegapić cukierków, czy też pysznej, darmowej uczty, przygotowanej przez szkolne skrzaty. Wybrał się ze swoją znajomą @Lucia S. Ritcher, która była dla niego jak najlepszy przyjaciel z dzieciństwa. Podobno nie istnieje przyjaźń damsko-męska, jednak tu ona się sprawdzała (jak na razie), Angel nigdy, ale to przenigdy nie postrzegał Luci jako dziewczyny. Może to i dobrze, przecież każdy wie jaki on jest. Najlepszy związek? To związek na jedną noc.
Nie miał ochoty na teleportacje świstoklikiem, ale był to najszybszy transport, który pozwalał na dostanie się do wioski. Czarne obrusy, truskawkowe gałki oczne i lodowe myszy, creepy przebrania. Przełknął silne, czując narastający strach, przechodząc obok kogoś wyglądającego jak wilkołak. Chuj wie, czy to nieprawdziwy? Wyglądał bardzo realnie. W tę noc każdy wybryk natury na pewno czuł się bezpiecznie, ale nie Price.
Miał na sobie złoty diadem z papieru, bo na prawdziwy nie było go stać, ale za to ciuchy ulepszył już całkowicie legalnie i miał na sobie strój księcia z Pięknej i Bestii. Tak dobrze słyszeliście. Doskonale pasujące ubranie, w końcu bestia był straszny — na noc duchów to doskonałe przebranie!
- O cukierki! - Wystawił swój worek, łapiąc lecące wprost na nich słodycze. Zaczarowane nietoperze, rozdawały je za darmo. Mógł tak stać i oczekiwać tych niespodzianek. Wiedział jednak, że Luci na pewno nie pozwoli mu na spokojne jedzenie i czekanie na cukierki z nieba. Zdecydowanie nie podobały mu się te straszne dynie i zbieranie czaszek? Jednak stoisko z pięknymi, nienaruszonymi przez psychopatów dyniami robiło wrażenie.
- Takie całe są idealne. - Kiedy to powiedział, wpadł na genialny pomysł. Drążenie pomarańczowych warzyw. Właściwie botanicznie należały do owoców, ciężko było mu teraz to określić, ale nie było to w tej chwili ważne. Po prostu te dynie mogły mu zapewnić spokojną rozrywkę bez żadnych zbędnych niespodzianek — tak sądził. Jego chytry plan polegał na tym, żeby Lucia nie chciała robić jakiś creepy zakładów z jego udziałem, czy też straszyć biedne dzieci. Angel miał zamiar spędzić tę noc spokojnie.
- To, jak drążymy dynie? - Nim krukonka zdążyła odpowiedzieć Price już usadowił się przed swoją dynią i zaczął ją ręcznie drążyć. Ani trochę nie myślał o magii, ręczne przygotowanie dyni na pewno zajmie mu dużo więcej czasu, a przecież o to chodziło.

Drążenie Dyni: 6 (rozegram w następnym poście, bo przecież o to chodzi)
Powrót do góry Go down


Aconite 'Haze' Larch
Aconite 'Haze' Larch

Uczeń Gryffindor
Rok Nauki : VII
Wiek : 22
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 165
C. szczególne : Bardzo oszczędna mimika, tatuaże, dość płynne ruchy - zarażona gracją od tańca
Galeony : 702
  Liczba postów : 380
https://www.czarodzieje.org/t17733-aconite-haze-larch#498956
https://www.czarodzieje.org/t17763-mala-poppy-larch#500082
https://www.czarodzieje.org/t17734-aconite-haze-larch
https://www.czarodzieje.org/t18397-aconite-haze-larch-dziennik
Ulica Główna - Page 15 QzgSDG8




Gracz




Ulica Główna - Page 15 Empty


PisanieUlica Główna - Page 15 Empty Re: Ulica Główna  Ulica Główna - Page 15 EmptySob Lis 02 2019, 13:56;

Długo zastanawiała się czy w ogóle przebierać się na noc duchów, jednak ostatecznie nie mogła odmówić sobie przyjemności wcielenia się w jakąś podziwianą przez siebie postać. Początkowo myślała, że może powinna przebrać się za detektywa, jednak niezwykle drażniła ją myśl, że wszyscy jej znani byli mężczyznami, a ona nie zamierzała bawić się w genderswapy. Potrzebowała kobiety, wzoru do naśladowania, jakieś potężnej czarownicy albo nie, jeszcze lepiej, powinna oddać hołd mugolce, która nie miała przecież magii, która pomogłaby jej osiągnąć sukces. Kogoś, kto musiał wywalczyć swoją pozycję uporem, odwagą i talentem. Zmieniała pomysły kilkukrotnie, jednak wciąż powracała do jednego - Frida Kahlo. Z ubraniem nie miała problemu, choć jej sukienki zdecydowanie odsłaniały zbyt wiele jak na styl, w którym ubierała się malarka. Trudno, trochę więcej seksapilu jej nie zaszkodzi. Przecież to nie tak, że jej duch przyłapie ją na seksualizacji jej wizerunku. Poprosiła Aspa o pomoc w kompozycji kwiatowej we włosach, sama rzucając zaklęcie na swoje brwi, aby przez cały wieczór połączyły się w jedną. Zaklęciem trwałego przylepca przymocowała do ramiączka sukienki małą, pluszową małpkę, dorwała się do największych kolczyków ze swojej kolekcji i zwieńczyła swój makijaż czerwoną szminką.
Rozejrzała się po obecnych, a jej chłodny wzrok wydawał się dziś tym bardziej nieprzyjemny, że złączone brwi dodawały jej surowości. Czuła lekki niepokój widząc tak wiele zamaskowanych twarzy, nie mogą przypisać sylwetki do konkretnej osoby. Przez myśl przeleciało jej, że na pewno czują się teraz względnie bezkarni, a w samej Haze wywoływało to odrzucające ją skojarzenie z maskami śmierciożerców. Zacisnęła dłoń na udzie, chcąc poczuć czy jej różdżka dalej się tam znajduje i zmrużyła zawzięcie oczy, aby przyjrzeć się tym twarzom, które tak jak jej - pozostały odsłonięte. Poczuła przyjemne ciepło ulgi, gdy jej wzrok padł na charakterystyczny odcień rudego. Nie musiała nawet upewniać się patrząc na jej twarz. Wystarczyły włosy i sylwetka, które tak dobrze pamiętała od kilkuletnich obserwacji dziewczyny. Podeszła cicho do Celest i złapała ją u nasady jednego z ogonów, aby delikatnie przesunąć dłonią po całej jego długości, lekko wsuwając palce w futerko.
- Cześć - przywitała się, a kącik jej ust drgnął minimalnie, co w obecności tak wielu ludzi w okół, było w jej wykonaniu niemal jednoznaczne z przyjaznym uśmiechnięciem się. - Czekasz na kogoś? - zapytała, chcąc wiedzieć czy może się do niej przyłączyć. Znając Caelestine czekała na swojego brata, którego jednak Haze nigdzie obok nie wypatrzyła, więc śmiało założyła, że w tym czasie pewnie zabawia się z towarzystwem w swoim wieku, zostawiając biedną Cesię narażoną na natarczywość podejrzanych typów, przed którymi Coni poczuła się w obowiązku ją obronić. Gryfonka nawet na chwilę nie pomyślała, że ona sama może być uznana za podejrzaną, zwłaszcza po sposobie w jaki przywitała się z Puchonką.
- Planuję wyżyć się na pewnej dyni, dołączysz się? - spytała wskazując głową na stół z przygotowaną atrakcją.
Powrót do góry Go down


Caelestine Swansea
Caelestine Swansea

Uczeń Hufflepuff
Rok Nauki : I
Wiek : 21
Wzrost : 163cm
C. szczególne : piegi
Dodatkowo : jasnowidzenie
Galeony : 1418
  Liczba postów : 781
https://www.czarodzieje.org/t17494-caelestine-swansea#491230
https://www.czarodzieje.org/t17580-michael-angelo#493038
https://www.czarodzieje.org/t17526-caelestine-swansea#491698
https://www.czarodzieje.org/t18629-caelestine-swansea-dziennik#5
Ulica Główna - Page 15 QzgSDG8




Gracz




Ulica Główna - Page 15 Empty


PisanieUlica Główna - Page 15 Empty Re: Ulica Główna  Ulica Główna - Page 15 EmptySob Lis 02 2019, 14:45;

W istocie, Caelestine czekała na Cassiusa, jednak to nie tak, że się z nim umówiła. Jak zawsze, po prostu założyła, że tu jest i że się znajdą. Nie dostrzegając go jednak nigdzie, przysiadła na murku z boku głównej uliczki, wyciągając szkicownik. Długo trwała z dłonią zawieszoną nad kartką, nie odnajdując w sobie żadnych pokładów weny, żeby coś narysować. Minęło może pół godziny, ale czuła się, jakby to była cała wieczność. Dłonie skostniały jej tak mocno, że nie czuła ołówka między palcami. Ten wysnuł jej się spomiędzy nich i dopiero wtedy uznała, że nie ma to najmniejszego sensu. Schowała go do woreczka z wsiąkiewki, na który narzucono zaklęcie, przez które mogła do niego zmieścić również szkicownik, mimo, że sam nie zajmował wiele skryty pod wstęgą, oplatającą ją w pasie, na wzór uproszczonego japońskiego obi, oplatającego kimono. Cztery lisie ogony zafalowały za nią kiedy wstała, ruszając w tłum. Najpierw musiała się w niego wcisnąć, żeby później uwolnić się i stanąć na dworcu w Hogsmeade, czekając na pociąg powrotny do Hogwartu. Nie spodziewała się niczyjego towarzystwa, a już w szczególności nie tak spoufalającego się, które pociągnie ją za ogon. Automatycznie oblała się wściekłym rumieńcem, czując, że zimne powietrze tylko pogarszało sprawę, wywołując na jej policzkach wypieki na podrażnionej, bladej skórze źle reagującej na tak lodowe temperatury. A to przecież jeszcze nawet nie była zima…
Odwracajac się, skrzyżowała spojrzenie z koleżanką ze szkoły, niewiele starszą od niej. Haze sprawiała dla niej zawsze wrażenie otwartej (na pewno bardziej od niej) i przyjaznej. Mimo tego, nie czuła się komfortowo, pozwalając jej wsuwać palce w ogon, który czuła jak część swojego ciała, skoro wyczarowany był za sprawą magii. Odsunęła się intuicyjnie, co i tak wskazywało na duże zrozumienie i wyrozumiałość, bo gdyby Gryfonka była mężczyzną, Caelestine dawno powiedziałaby jej już pewnie, że tak się nie robi i opuściła ją, paląc się ze wstydu.
Już nie — odpowiedziała dziewczynie, co można było dwojako zrozumieć. Chociaż Swansea miała na myśli fakt, że przestała czekać na brata, zabrzmiało to tak, jakby czekała na Haze i w związku z tym, że ją spotkała, już nie czeka dłużej.
Nie jestem…
… przekonana. Ale zerkając na bok na rozłożone niedaleko od ulicy pole z dyniami, koszykami i stolikami, dostosowanymi do danej atrakcji, dostrzegając pomiędzy nimi sylwetkę brata, zmieniła zdanie.
Dobrze, chodźmy.
Przyłożyłą zmarznięte dłonie do ust, ogrzewając je oddechem, bo nie była pewna czy mogła używać magii poza szkołą, więc mimo iż było jej zimno, niewiele więcej mogła w tym kierunku zrobić. Kątem oka zerkała na dziewczynę, o bardzo charakterystycznym stroju. Musiała przyznać, że piękna aparycja dziewczęcie niknęła w tej kreacji. Monobrew odbierała jej dziewczęcą, pełna kobiecego wdzięku urodę. Teraz miała w sobie coś z mężczyzny, dlatego Ces nawiązała subtelnie do tego tematu, bo widok ten wyraźnie urażał jej estetyce.
Skąd dobór stroju?

@Cassius Swansea @Aconite 'Haze' Larch
Powrót do góry Go down


Matthew C. Gallagher
Matthew C. Gallagher

Student Slytherin
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 178
C. szczególne : zawadiacki uśmiech, podczas którego jego prawa brew zawsze unosi się nieco wyżej niż lewa; dołeczki w policzkach
Galeony : 1345
  Liczba postów : 1054
https://www.czarodzieje.org/t17284-matthew-c-gallagher
https://www.czarodzieje.org/t17286-matthew-c-gallagher#484354
https://www.czarodzieje.org/t17285-matthew-c-gallagher#484235
https://www.czarodzieje.org/t18302-matthew-c-gallagher-dziennik
Ulica Główna - Page 15 QzgSDG8




Gracz




Ulica Główna - Page 15 Empty


PisanieUlica Główna - Page 15 Empty Re: Ulica Główna  Ulica Główna - Page 15 EmptySob Lis 02 2019, 20:33;

Umówił się ze Skylerem, że razem spędzą Halloween i że spotkają się na miejscu już w samym sercu Hogsmeade. Całe szczęście, bo przekopał chyba z pięć kufrów przebrań uszytych przez jego matkę na różne okazje, a i tak nie potrafił wybrać czegoś, w czym wyglądałby choć trochę strasznie. Ostatecznie zdecydował się na kostium diabła, ale nadal nie było to coś, co by sobie wymarzył. Czuł się w nim trochę nieswojo, no i wstyd było mu przyznać, ale… nie chciał chyba wyjść na idiotę przed Schuesterem. Przez moment zastanawiał się więc nawet czy nie olać tego przebrania, ale stwierdził, że być może nie będzie miał już okazji go nigdzie założyć, a poza tym… warto było nieraz przypomnieć sobie i innym o tradycjach. Wreszcie teleportował się na główną ulicę, gdzie nie było już odwrotu. Trudno, najwyżej naprawdę będzie wyglądał jak debil, a w razie konieczności postara się obrócić to wszystko w żart.
- Siema. – Witał się z kolejno mijanymi Ślizgonami, czyli z Diną, Gunnarem i Cassiusem, ale nie wdawał się nawet z nimi w rozmowę, ze zniecierpliwieniem poszukując znajomej sylwetki Puchona. Niełatwo było go znaleźć w tym tłumie, a i chyba kilka razy omyłkowo go ominął. Dopiero po dłuższej chwili zdał sobie sprawę z tego, że jego kumpel pojawił się na halloweenowej imprezie w jego ciuchach. Podszedł bliżej, lustrując go uważnie wzrokiem, nie wiedząc co właściwie powinien powiedzieć. Wyglądał fajnie, ale to chyba świadczyło wyłącznie o JEGO dobrym guście.
- Poważnie? Skąd to masz? – Mruknął wreszcie, próbując odgadnąć kto mu do cholery pomógł w kradzieży jego ubrań, ale ostatecznie uśmiechnął się szeroko, bo ta sytuacja właściwie bardziej go bawiła, niż rozeźliła. Przysunął się, obejmując chłopaka swoim ramieniem, a zębami delikatnie złapał płatek jego ucha.
- Dobrze wyglądasz. – Wyszeptał cicho, ponownie stając przed nim, z kącikami ust nadal uniesionymi ku górze, ukazując całemu światu swoje niezwykle urocze dołeczki w policzkach. – Nie pocałujesz mnie na przywitanie? – Dodał zaraz zadziornie, szturchając go przy tym w bok. A co, musiał się trochę ze swoim chłopakiem podroczyć zanim naprawdę zaczną się bawić w noc duchów. Dynie im przecież nie uciekną, a i do szukania czaszek jakoś nie miał szczęścia, bo do tej pory żadna nie wpadła mu jeszcze w oko.

Dynie: 2, 6, 4 (zostaną rozegrane później)
Czaszki: C (II próba nieudana)


Ostatnio zmieniony przez Matthew C. Gallagher dnia Nie Lis 10 2019, 11:49, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down


Gunnar Ragnarsson
Gunnar Ragnarsson

Student Slytherin
Wiek : 25
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 188 cm
C. szczególne : blizna z pazurów wzdłuż kręgosłupa do połowy pleców; na ramionach tatuaże run nordyckich wpisanych w islandzką, mistyczną symbolikę i zarys skalnych grani
Galeony : 2445
  Liczba postów : 928
https://www.czarodzieje.org/t17572-gunnar-e-ragnarsson#492803
https://www.czarodzieje.org/t17578-huugin#493014
https://www.czarodzieje.org/t17571-gunnar#492793
https://www.czarodzieje.org/t18614-gunnar-ragnarsson-dziennik#53
Ulica Główna - Page 15 QzgSDG8




Gracz




Ulica Główna - Page 15 Empty


PisanieUlica Główna - Page 15 Empty Re: Ulica Główna  Ulica Główna - Page 15 EmptySob Lis 02 2019, 21:54;

Jeszcze tego Gunnarowi brakowało, żeby w nim znaleźli sobie argument do kłótni. Aż mu ręce opadły na boki, kiedy wniósł wzrok ku niebu, zadowolony, że już nie odczuwa, dziwnej, niewyjaśnionej, zbyt wylewnej sympatii do Cassiusa. Wolał ją okazywać w inny, surowszy, chłodniejszy sposób. Jak teraz, absolutnie niezainteresowany ich wzajemnym przekomarzaniem się. Wyrządzał im tym przysługę, bo w innym razie musiałby to skomentować. A wtedy pewnie obraziłby jedno i drugie i jeszcze oberwałby z dwóch stron za swoją wulgarność. Dbając o swoje zdrowie psychiczne (tu spojrzenie na Dinę) jak i fizyczne (tu spojrzenie na Cassa) zachował dyplomatyczne milczenie, unosząc obie ręce w górę, kiedy tych dwoje wykłócało się o to, co uświadczy, a czego nie uświadczy się w Islandii.
Dwójki debili — podsumował w kwestii rzeczy niespotykanych w jego rodzimym kraju, odpowiadając własnym myślom. I jak Dina chciała, nic nie powiedział o jej rozwiązłości, bo musiałby jej wypomnieć pierwszy raz, a nie chciał tego tematu jakoś wyciągać przy Cassiusie i chyba nawet w ogóle. Potem pewnie wspomniałby o jej próbie uwiedzenie Svena, kiedy miała jeszcze jedenaście lat i nie wiedziała, że ojców kolegów się nie podrywa. Następnie pewnie wspomniałby o wszystkich innych jej ofiarach, jakie łapała w swe sidła, kiedy jeszcze badała naturę swojej wilowatości. Skończyłby pewnie na nieszczęsnym Cassiusie, który…
Co, kurwa?
Złapał go za szmaty, przyciągając gwałtownie do siebie.
Jaki drugi raz?
Bo jeśli dobrze liczył, dwa następowało po jeden, a bardzo nie chciał, żeby Cassius testował jakieś pierwsze razy na Dinie i teraz ją tym przy nim szantażował. Zmrużył wściekle powieki, co wcale nie złagodziła Dina swoim komentarzem.
O chuj ci z tą parą chodzi?
Zaciskając palce na szatach Cassiusa, na chwilę tylko stracił skupienie, patrząc za Diną, machającą komuś w oddali. @Melusine O. Pennifold. Więc o to jej chodziło… tylko skąd jej się to wzięło?
Jaki drugi raz, kurwa?!
Wrócił do głównego nurtu rozmowy, jeszcze bardziej gniewny, jeszcze bliżej ciągnąc Cassiusa do siebie, choć pytanie, dla odmiany zadawał Dinie.
Powrót do góry Go down


Dina Harlow
Dina Harlow

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 164
Dodatkowo : Pół wila, prefekt
Galeony : 916
  Liczba postów : 857
https://www.czarodzieje.org/t17491-claudine-harlow#491028
https://www.czarodzieje.org/t17497-pumpkin#491256
https://www.czarodzieje.org/t17493-dina-harlow#491062
https://www.czarodzieje.org/t18297-dina-harlow-dziennik
Ulica Główna - Page 15 QzgSDG8




Gracz




Ulica Główna - Page 15 Empty


PisanieUlica Główna - Page 15 Empty Re: Ulica Główna  Ulica Główna - Page 15 EmptySob Lis 02 2019, 22:21;

Już miała na końcu języka złośliwe splunięcie, że debili to na wyspie jest od groma, wystarczy spojrzeć jaki duży i dorodny okaz wyrósł z Gunnara, kiedy Cassius wepchnął jej w ręce cukierki. No cóż, żadna tajemnica, że Dina lubi cukierki. W obecnej sytuacji najchętniej pewnie ukucnęłaby za stolikiem jak gargulec ignorując świat i zaczęła się nimi objadać - co pewnie zrobiłaby jeszcze z dziesięć lat temu nie zastanawiając się zbyt długo - ale nie wypadało. Cmoknęła z niezadowoleniem na ten dar, choć minę miała jak łaskawa cesarzowa przyjmująca rzepę od biednego wieśniaka z prowincji. Wsadziła cukierki w kieszenie.
- Nie myśl, że ktokolwiek uwierzy, że lubisz ładne kochanie. - ucięła sucho grobowym tonem i przeniosła wzrok z powrotem na Ragnarssona. Chciała dodać coś jeszcze odnośnie tego, że taki przystojny Strażak Sam nie powinien na takie imprezy przychodzić w pojedynkę jak taki nieudacznik pokroju Cassiusa Swansea, ale tym samym strzeliłaby sobie w stopę, bo sama też przyszła bez pary. Nie zdążyła, bo ten kwiat inteligencji rodowej poraził wszystkich przebłyskiem swojej złośliwości, nieczułości i braku taktu w skali, która przekroczyła jej pojęcie.
Spojrzała na niego nagle z miną, jakby uderzył ją w twarz, jakby pytała się go spojrzeniem, dlaczego jej to kurwa robi, to przecież cios poniżej pasa. Gwałtowność Gunnara była wprost przeciwna do nagłego zdystansowania się Harlow, która wyglądała na autentycznie dotkniętą i zranioną. Przekręciła głową czując nagle dziwny skurcz w karku i podniosła wyżej podbródek - gest tak oczywisty i obu kolegom znany, Dina jak rybka rozdymka w sytuacji wielkiego stresu zawsze zadzierała nosa chcąc wydawać się większą, dumniejszą i bardziej groźną.
Pierwszy raz z Cassiusem Swansea nie należał do wymarzonych - to niestety fakt. Faktem też było, że w związku z tym nie trzeba było się mocno wysilać, by drugi raz był lepszy. Obecna chwila jednak wcale nie sprawiła, że mogłaby się w ogóle nad czymś konkretnym pozastanawiać, a już na pewno nie nad tym, czy zechce sie podjąć wyzwania Cassa.
Dotknęła ramienia Gunnara odwracając wzrok od nich obu, w jakimś dziwnym odruchu bezpieczeństwa. Może teoria Ragnarssona, że będąc rusałką miała jednak jakiś wrodzony dryg do obcowania ze zwierzętami, podchodząc przecież do dzikiego hipogryfa, ba, nawet wierzgającego konia czy warczącego psa, najlepiej odwrócić wzrok i spokojnie spróbować nawiązać kontakt.
Potrzebowała tylko tyle, poczuć, że jest ciepły i prawdziwy. Cofnęła rękę i szybko uciekła z głównej ulicy.

zt
Powrót do góry Go down


Cassius Swansea
Cassius Swansea

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 185cm
C. szczególne : Niewielkie blizny łobuza weterana, dość często ma ślady farby na dłoniach. Na lewej dłoni nosi prostą i cienką złotą obrączkę.
Dodatkowo : Hipnoza
Galeony : 2149
  Liczba postów : 1027
https://www.czarodzieje.org/t16705-cassius-swansea
https://www.czarodzieje.org/t16709-hyperion
https://www.czarodzieje.org/t16706-cassius-swansea
https://www.czarodzieje.org/t18287-cassius-swansea-dziennik
Ulica Główna - Page 15 QzgSDG8




Gracz




Ulica Główna - Page 15 Empty


PisanieUlica Główna - Page 15 Empty Re: Ulica Główna  Ulica Główna - Page 15 EmptySob Lis 02 2019, 22:42;

I nie podjęła. Wygrał.
Tylko czemu wygrana smakowała mu tak… obco?
Dziwne.
Spodziewał się wielu rzeczy. Od dostania od niej w twarz po obrażone fuknięcie. Od dziwnego wymigiwania się od odpowiedzi po rąbnięcie w niego tą willową magią, którą mogłaby go w tym momencie zmieść, skoro patrzył na nią tak otwarcie. Przed chwilą jakoś nie miała z tym problemu. A mimo tego stało się dokładnie to, czego spodziewać się nie mógł.
Najgorzej, że naprawdę nie rozumiał dlaczego.
Czy byłby to pierwszy raz, kiedy ranili się w ten sposób? Nie, z pewnością nie. Niejeden raz już drwił z wrodzonej rozwiązłości „rusałek” (srałek) czy z kobiecej głupoty (która oczywiście jego kochanych sióstr i kuzynek nie obejmowała), z blondynek też (patrz wcześniejsze), z niskich, niemądrych Harlow. Zawsze zabawa była naprawdę przednia. Tym razem chyba miała być tylna, bo coś do dupy to wyszło. Z jakiegoś powodu Dina się obraziła. Mógłby to zrozumieć. Obraziłaby się też nie po raz pierwszy i nie ostatni. Uniósłszy się dumą wycelowałaby nosem w sufit i albo wydrapała mu oczy albo ignorowałaby go przez jakiś czas (czy ona w ogóle była do tego zdolna?). Tymczasem jej reakcja tak wyprowadziła go z równowagi, że aż zrobiło mu się zimno.
Czy on naprawdę ją zranił?
Niemożliwe.
Chwycił się machinalnie palców Gunnara, które ten zaciskał na jego ubraniu. Nie patrzył na niego, a śledził wzrokiem oddalające się plecy Diny. Na jego twarzy pojawiło się coś bardzo, BARDZO dziwnego, jeśli podepnie się to pod kontekst sytuacyjny.
Wina?
Troska?
Nie, niemożliwe.
Nie czuł nawet złości do Ragnarssona, że ten odbiera mu w tym momencie zdolność ruchu. Chociaż przez moment chciał pacnąć go w łeb za to, że miętosi mu ubranie, Swansea jedynie zacisnął mocniej palce na ptasiej masce trzymanej w lewej dłoni. I zamknąwszy na moment oczy po prostu rozpłynął się w powietrzu. Teleportował się o zaledwie dwa metry, wyswobadzając się z uścisku Gunnara. Szybkim zaklęciem przylepił mu buty do podłoża, co by ten go w tym momencie nie ścigał, ogarnięty jakąś przedziwną potrzebą bronienia Dinowej czci. Nie potrzebowali tego teraz, bo on, Cassius, najwyraźniej sam zamierzał zadbać o to, aby jej ją przywrócić.

| zt
Powrót do góry Go down


Skyler Schuester
Skyler Schuester

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 24
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 179 i PÓŁ!
C. szczególne : Ciepłe spojrzenie, zapach cynamonu i Błękitnych Gryfów/mugolskich fajek; łatwy do wywołania uśmiech; czasem da się wypatrzeć malinkę czy dwie (jedna to tatuaż przy obojczyku); ciepły, niski głos i raczej spokojne tempo mówienia, tatuaże (dziennik); pierścionek zaręczynowy
Galeony : 1442
  Liczba postów : 2527
https://www.czarodzieje.org/t17504-skyler-schuester#491351
https://www.czarodzieje.org/t17509-blue-sky#491410
https://www.czarodzieje.org/t17506-skyler-schuester#491388
https://www.czarodzieje.org/t18314-skyler-schuester-dziennik#521
Ulica Główna - Page 15 QzgSDG8




Gracz




Ulica Główna - Page 15 Empty


PisanieUlica Główna - Page 15 Empty Re: Ulica Główna  Ulica Główna - Page 15 EmptyNie Lis 03 2019, 08:53;

Zawsze uważał się za względnie stabilnego emocjonalnie. Niezależnie od sytuacji potrafił się w końcu uspokoić, odciąć, aby nie pogrążyć się w rozpaczy. Zupełnie jakby był naturalnie odporny na depresję (no chyba, że nie może jej dostać, bo ma ją cały czas?), nigdy też nie unosił się na tyle złością, by zrobić komuś krzywdę - nawet gdy to ktoś pierwszy uderzył jego. Tak zawsze  było, ale przez ostatnie dwa miesiące osłabł, opuścił gardę, znów robiąc się ciepłą kluchą. Osłabiło go przemęczenie, dosypianie po kątach, zamiast pełnego snu we własnym łóżku, stres o oceny, pracę, obowiązki i uczucia wszystkich dookoła. Wszystkie własne emocje, które wcześniej potrafił bez problemu wyciszyć, teraz krzyczały pełną piersią wprost do jego ucha. "Związek" z Gallagherem dawał mu względne poczucie stabilności i panowania nad sytuacją. Mógł słuchać się instynktu, zagłuszać sumienie przyjemnością i nie przejmować się niczyimi uczuciami - bo w końcu umówili się, że nie będzie dla nich miejsca. Bał się odebrać sobie tę stabilność. Bał się, że tracąc Matta, nie będzie w stanie opanować się przy Finnie, na którego nie chciał przecież rzucać się jak wilk na pierwszą lepszą zwierzynę. Wiedział jednak, że musi to zakończyć. Puchon nie dał mu tego do zrozumienia, ale on sam czuł, że gdy mówili o cierpliwości, to wytrwanie we względnej wstrzemięźliwości było jednym z głównych punktów programu. Poza tym, to naprawdę dobrze bawił się podczas spotkań ze Ślizgonem (podczas tych pozałóżkowych też), więc nie chciał żeby ich kontakt znów ograniczał się tylko do wspólnych spotkań z Dunbarem. Czuł się po prostu źle. Nie chciał psuć tego dnia, a jednocześnie chciał znaleźć pierwszą dogodną do tego chwilę, żeby mieć to już z głowy. Aby dodać odwagi swojej tchórzliwej, puchońskiej dupie, sięgnął po absynt - na niewiele więcej mógł sobie pozwolić ze swoimi obecnymi funduszami. Przez chwilę czuł się podle, że znów zawodzi jako prefekt, jednak po jakimś czasie magiczne właściwości trunku zaczęły działać, a on poczuł się o wiele lepiej, nie wiedząc czym właściwie się przejmuje.
Przez jakiś czas nie mógł znaleźć Matta, bo rozglądając się po obecnych, podświadomie szukał Garda. W końcu to Ślizgon znalazł jego, a on sam zakasłał dusząc śmiech na widok jego kostiumu. Odruchowo  poprawił swoje, na potrzeby własnego przebrania dużo ciemniejsze, włosy. Zjawiskowo olał jego pytanie, nie chcąc przecież wkopać swojego źródła i gdy poczuł, że ten go obejmuje i podgryza jego ucho, sięgnął dłonią do jego pośladków w poszukiwaniu diablego ogona.
- Czegoś Ci brakuje, nie mam za co złapać - skomentował, wykręcając głowę od jego twarzy. Po pierwsze podświadomie chciał się nieco zdystansować, stopniowo odcinając się od jego cielesności (chociaż absynt podpowiadał co innego), a po drugie nie chcąc aby chłopak wyczuł alkohol w jego oddechu.
- Zgadnij kim jestem, dam Ci podpowiedź - rzucił, chociaż domyślał się, że Matt zdążył już rozpoznać własne ubrania. Zwilżył językiem usta, po czym przekręcił się nieco, aby szepnąć mu wprost do ucha: - "Jak dasz mi ocenę z ONMSu, to zrobię Ci loda"
Będąc wywołanym do tablicy przez pytanie Ślizgona, kompletnie zgłupiał nie wiedząc co zrobić. Odruchowo sięgnął ustami do jego ust, jednak zatrzymał się w ostatniej chwili, uśmiechnął się niemal przepraszająco, po czym łapiąc go za tył głowy, przechylił ją, aby złożyć krótki pocałunek na jego czole.
Co to, kurwa, miało być, Schuester? Błogosławieństwo?, zakpił pulsujący w jego żyłach alkohol, jednak udało mu się uciszyć go głośnym odchrząknięciem, po czym ciągnąć Matta za żabot jego kostiumu zaprowadził go do stolika z dyniami, aby zająć ręce czymś innym od ciała Ślizgona. Zabrał się za naprawdę dorodną, chcąc mieć duże pole do manewru podczas wycinania wzoru, jednak podczas ostatniego cięcia zahaczył nożem o własny palec, jak w spowolnionym tempie widząc rozcinaną skórę, najpierw czując ciepło krwi, a dopiero później piekący ból, który i tak musiał być znieczulony działaniem absyntu. Spojrzał na zakrwawiony miąższ swojej dyni i ani myślał włożyć tam rękę, póki rana jest wciąż otwarta. Spojrzał na Matta z nadzieją, że zna jakieś zaklęcie tamujące krwawienie, przy okazji sprawdzając jak on sam sobie radzi.

Kostki (dynia): 2, 4, 5


Ostatnio zmieniony przez Skyler Schuester dnia Nie Lis 03 2019, 12:17, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down


Aconite 'Haze' Larch
Aconite 'Haze' Larch

Uczeń Gryffindor
Rok Nauki : VII
Wiek : 22
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 165
C. szczególne : Bardzo oszczędna mimika, tatuaże, dość płynne ruchy - zarażona gracją od tańca
Galeony : 702
  Liczba postów : 380
https://www.czarodzieje.org/t17733-aconite-haze-larch#498956
https://www.czarodzieje.org/t17763-mala-poppy-larch#500082
https://www.czarodzieje.org/t17734-aconite-haze-larch
https://www.czarodzieje.org/t18397-aconite-haze-larch-dziennik
Ulica Główna - Page 15 QzgSDG8




Gracz




Ulica Główna - Page 15 Empty


PisanieUlica Główna - Page 15 Empty Re: Ulica Główna  Ulica Główna - Page 15 EmptyNie Lis 03 2019, 12:08;

KOSTKI (dynia): 4, 1, 5

Zmrużyła oczy z zadowoleniem, przyglądając się jej rumieńcom. przypisując fakt ich obecności wyłącznie swojemu zachowaniu i bliskości. Uwielbiała taką reakcję, tak jak uwielbiała drażnić się z Caelestine. Czuła się przy tym względnie bezpieczna, bo Cassius nie raczył nigdy interweniować, zapewne nie dostrzegając zagrożenia w towarzystwie dziewcząt. Zresztą nie zawahałaby się przed pojedynkiem z bratem rudowłosej, jednak to nie jego zaklęcia stanowiły dla niej zagrożenie. Zastanawiała się czasem czy dziewczyna stanęłaby w jej obronie, gdyby jej brat chciałby jej coś zrobić. "Cass, zostaw ją, to moja koleżanka, to były tylko żarty", dość nieudolnie wyobrażała sobie tę scenę, a mimo to poczuła przyjemny dreszcz ekscytacji. Może by tak specjalnie go sprowokować?
Uniosła brodę nieco do góry, zadowolona z odpowiedzi młodej Swansea. Oczywiście nie pomyślała, że czekała akurat na nią, ale też nie zrozumiała tego jako rezygnację z oczekiwania na brata. Dla niej było to bardziej jako akceptacja jej jako towarzystwa podczas imprezy. Sama mocno selekcjonowała osoby, z którymi chce w ogóle rozmawiać, rzadko dopuszczając do tego kręgu kogoś spoza Gruffindoru.
Słysząc zgodę dziewczyny odruchowo wyciągnęła dłoń, aby bardzo delikatnie, niemal niewyczuwalnie, położyć ją na plecach Puchonki w geście zachęcenia jej do pójścia w wybranym kierunku. Trwało to zaledwie sekundę, bo mimo wszystko Haze nie czuła się przy niej aż tak pewnie.
Zmarszczyła nieco brew, słysząc jej pytanie, po czym podwinęła sukienkę, aby wyciągnąć różdżkę i wycelować nią w dłonie zmarzniętej dziewczyny. Rzuciła Fovere, zyskując nieco czasu do namysłu. Frida była dla niej symbolem feminizmu, walki, akceptacji siebie. Symbolem, który wielu próbowało negować, podkreślając chociażby to, że malarka nie była feministką świadomą. Ale czy ważne było to, czy sama nazwałaby się feministką, jeżeli wielokrotnie w swoim życiu ukazała swoimi czynami walkę, wolność i indywidualność. W całej sztuce wyraźnie przecież widać obraz kobiety zupełnie odbiegający od przyjętych do tej pory norm patriarchatu. Ukazywała nagość, która nie miała być odbierana seksualnie, ukazywała defekty, które nagle stawały się piękne. Tak jak piękne wydawały się teraz te złączone brwi. Dla niej Kahlo była prekursorką tak ważnych ruchów jak np. działania emancypacyjne czy bodypositivity. Całemu jej życiu towarzyszył ból, któremu nigdy się nie poddała. Nie zawsze rozumiała zawarty w obrazach symbolizm, jednak widząc jej autoportrety zawsze czuła nieustannie bijącą z jej wzroku siłę, wolę i cierpienie. Chowając różdżkę i widząc nierozumiejący jej wyboru wzrok Caelestine, nie wiedziała jak powinna jej odpowiedzieć, aby oddać w pełni swoje uczucia.
- Frida mówiła, że maluje siebie ponieważ najczęściej przebywa w odosobnieniu i zna dobrze malowany obiekt - zaczęła, walcząc z chęcią ucięcia odpowiedzi na "bo lubię małpy". Przejechała dłonią po jednej z dyń, jednak ostatecznie wybrała taką, która posiadała wyraźny defekt w postaci ciemnej szramy idącej przez całą jej długość. Wybrała mały nożyk i spojrzała na Puchonkę. - Chciałabym umieć tak spojrzeć na samą siebie - wytłumaczyła, po czym skupiła się na pracy nad dynią. Wyciągając zaklęciem miąższ ze swojej ofiary, aby przerzucić go do przygotowanych do tego pojemników, poczuła nagłą ochotę, aby dodać dużo bardziej osobiste przemyślenie. - Nie zrozumiesz jej sztuki, bo jesteś na to zbyt idealna.
Zabrzmiało to w jej ustach jak coś pomiędzy komplementem a obelgą, szybko jednak pożałowała tych słów, jakby wyrwały się z jej myśli bez pozwolenia. Było to jednak prawdą. Nie sądziła, żeby perfekcyjnie piękna Swansea, żyjąca pod kloszem rodziny i statusu majątkowego, mogła pojąć co czuła Kahlo. Bez skaz, bólu, biedy, samotności, wiary. Taką Caelestine widziała swoimi oczami.
Przez chwilę pracowała w ciszy, a gdy jej dynia w końcu była pusta, znów przeniosła wzrok na dziewczynę, badając ciekawskim wzrokiem jej poruszające się ogony.
- A kim Ty właściwie jesteś? - zapytała, unosząc nieco brew ku górze.
Powrót do góry Go down


Lucia S. Ritcher
Lucia S. Ritcher

Absolwent Gryffindoru
Rok Nauki : II
Wiek : 24
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 175 cm
C. szczególne : piegi
Galeony : 28
  Liczba postów : 268
https://www.czarodzieje.org/t17072-lucia-s-ritcher
https://www.czarodzieje.org/t17074-little-devil#476651
https://www.czarodzieje.org/t17073-lucia-s-ritcher
Ulica Główna - Page 15 QzgSDG8




Gracz




Ulica Główna - Page 15 Empty


PisanieUlica Główna - Page 15 Empty Re: Ulica Główna  Ulica Główna - Page 15 EmptyNie Lis 03 2019, 14:42;

Dynia: 4

Uwielbiała ten szczególny okres, chociaż samej jesieni już nie za bardzo. Oczywiście z wiadomych przyczyn pogodowych, o których nie warto teraz wspominać. Nie widziała innej możliwości, jak uczestniczyć w tym święcie, które już za dzieciaka sprawiało człowiekowi tyle radości. Tak, była zwolenniczką, a może nawet i delikatną fanatyczką strachu. Jeżeli jako mała dziewczynka, nieznośnie wszystkich straszyła i sama lubiła się bać... To, co wyrosło z niej teraz? Czy specjalnie namówiła kumpla, żeby z nią poszedł, bo wiedziała, że sam nie przepadał za tego typu rozrywkami? Najwidoczniej nie wszyscy lubili ten dreszczyk emocji, uczucie, kiedy serce zamiera na krótki moment, aby po chwili zacząć bić jak oszalałe... Jawnie chciała wykorzystać awersję chłopaka do tej całej intencji strachu czy straszenia. Nie będzie uganiać się za dziećmi, chciała czegoś więcej.
Nie mogła powstrzymać pogardliwego uśmieszku na widok stroju Anegla. Obydwoje wiedzieli, że księciem z bajki to on nie był, chociaż na bezduszną bestię się idealnie nadawał. Czy to dlatego jeszcze nie odgryzła mu głowy? Zapewne. Wyznawali podobne zasady, a podobno to łączy w zbrodniach. Postrzegać jako dziewczynę? Poczułaby się urażona, gdyby miał w sobie, choć za grosz tego, czego szukała w swoich potencjalnych ofiarach. Niestety, nie nadawał się... To nigdy by nie wyszło, nawet na krótki moment.
Czy jej strój czymś się wyróżniał? Nie była wróżką, chimerą, wilkołakiem, czy księżniczką. Przebrała się za wojskowego, kogoś, kim gardziła całe swoje życie. Uważała, że to najlepsze przebranie, na jakie kiedykolwiek wpadła. I chociaż mundur mógł być prawdziwy, bo kto wie, czy nie ukradła go z ojcowskiej kolekcji... Przerobiła go tak, aby wyglądał, jak idealnie szyty dla niej. Włosy miała mokre i przeczesane do tyłu. Nie było to straszne, ale przemyślane i miało znaczenie tylko dla niej.
Rozejrzała się wręcz oczarowana tym, jak wymyślnie zostało to przygotowane. Z szczerokim uśmiechem na ustach obserwowała każdego, kto ich mijał, ciekawa, cóż takiego wymyślili. Pokręciła głową, widząc, z jakim entuzjazmem chłopak łapał rzucanego w niego cukierki.-A nie chciałeś przyjść...-Powiedziała, sama łapiąc kilka, ale po to, aby od razu je zjeść. Oczywiście, że nie pozwoli, aby nudno spędzili ten czas. Chciała się bać! W końcu o to w tym chodziło... Chciała poczuć, jak żółć podchodzi jej do gardła... Jak kolana uginają się pod ciężarem jej ciała. Miał odmienne zdanie, a kiedy powędrował w kierunku dyń, doskonale się o tym przekonała. Usiadła obok i spojrzała na niego sceptycznie.-Nie myśl sobie, że odciągniesz moją uwagę od tego, po co naprawdę tutaj przyszliśmy.-I sama chwyciła gołymi dłońmi swoją dynię. Prawda była taka, że robótki manualne pozwalały odciągnąć jej myśli, które jak obuchem uderzały, kiedy tego najmniej się spodziewała. Nie chciała ich, nie potrzebowała, a szczególnie dlatego, że poruszały coś, o czym istnienia nie chciała wiedzieć.
Powrót do góry Go down


Gunnar Ragnarsson
Gunnar Ragnarsson

Student Slytherin
Wiek : 25
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 188 cm
C. szczególne : blizna z pazurów wzdłuż kręgosłupa do połowy pleców; na ramionach tatuaże run nordyckich wpisanych w islandzką, mistyczną symbolikę i zarys skalnych grani
Galeony : 2445
  Liczba postów : 928
https://www.czarodzieje.org/t17572-gunnar-e-ragnarsson#492803
https://www.czarodzieje.org/t17578-huugin#493014
https://www.czarodzieje.org/t17571-gunnar#492793
https://www.czarodzieje.org/t18614-gunnar-ragnarsson-dziennik#53
Ulica Główna - Page 15 QzgSDG8




Gracz




Ulica Główna - Page 15 Empty


PisanieUlica Główna - Page 15 Empty Re: Ulica Główna  Ulica Główna - Page 15 EmptyNie Lis 03 2019, 18:57;

Ani się obejrzał, Dina zaraz wybiegła, a on akurat przytwierdzony do podłoża wcale nie mógł pobiec za nią. Spojrzal za nimi przez ramię, wyciągając z torby różdżkę, ale zanim ją znalazł, nadział się wcześniej na czaszkę zamkniętą w torbie, która chapnęła go w rękę, uniemożliwiając szybką reakcję. Przeklął siarczyście pod nosem, bo łapiąc w końcu swój drzewiec między palce, zarówno Cassius, jak i Dina zniknęli mu z oczu, a on stał tak, przytwierdzony do ziemi zaklęciem, którego nie mógł tak po prostu zdjąć, jako, że nie on je rzucił. Spróbował zastosować Finite, ale było za słabe w tym przypadku. Może zadziałałoby, gdyby zaklęcie nie było rzucone na niego samego. Przymknał wściekle powieki, splatając z posępnym wyrazem twarzy ręce na piersi. Stał w lekkim rozkroku, tak jak go Cassius tu zostawił i nie miał nic lepszego do roboty niż wsłuchiwać się w rozmowy przypadkowych przechodniów. W końcu rozchylił powieki, wzrokiem odnajdując @Melusine O. Pennifold i jej towarzysza (@Theodore Courtenay). Zmrużył powieki, doglądając szklaneczek, miał nadzieję, alkoholu w ich dłoniach, z westchnieniem stwierdzając, ze sam by się teraz czegoś napił. Wtedy zaklęcie puściło, ale zamiast ruszyć w kierunku Krukonów, prychnął pod nosem, kroki stawiając w zupełnie przeciwną stronę. Dość miał rewelacji na dziś dzień. Skierował się w stronę Domu Strachu, gdzie być może mógłby wyładować swoje napięcie.


    | zt
Powrót do góry Go down


Matthew C. Gallagher
Matthew C. Gallagher

Student Slytherin
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 178
C. szczególne : zawadiacki uśmiech, podczas którego jego prawa brew zawsze unosi się nieco wyżej niż lewa; dołeczki w policzkach
Galeony : 1345
  Liczba postów : 1054
https://www.czarodzieje.org/t17284-matthew-c-gallagher
https://www.czarodzieje.org/t17286-matthew-c-gallagher#484354
https://www.czarodzieje.org/t17285-matthew-c-gallagher#484235
https://www.czarodzieje.org/t18302-matthew-c-gallagher-dziennik
Ulica Główna - Page 15 QzgSDG8




Gracz




Ulica Główna - Page 15 Empty


PisanieUlica Główna - Page 15 Empty Re: Ulica Główna  Ulica Główna - Page 15 EmptyNie Lis 03 2019, 21:20;

Matt ostatnimi czasy uśmiechał się jeszcze szerzej, a po szkolnych korytarzach chodził rozpromieniony. Mało co potrafiło mu zepsuć nastrój, bo w gruncie rzeczy dawno nie czuł się tak szczęśliwy. Co prawda w ogóle rzadko łapał jakieś doły, ale nie ukrywał również, że brakowało mu u boku partnera, jakichś nieco bardziej intymnych relacji. Teraz jego potrzebę bliskości zaspokajał Skyler, z którym uwielbiał spędzać czas, nie tylko w łóżku, ale i poza nim. Chyba zaczął zdawać sobie sprawę z tego, że Schuester stał się dla niego kimś więcej niż tylko kumplem. Przywiązał się do niego, traktując ten związek na poważnie, mimo że przecież wiedział, że to tylko nic nieznaczący układ. Wiedział, ale starał się jednocześnie jak najdalej odsunąć od siebie tę myśl, że któregoś dnia to wszystko zniknie, a on wybudzi się z pięknego snu, pozostając na lodzie. Gdzieś w głębi duszy zresztą wierzył, że może jednak i puchońskiemu koledze jest dobrze w jego towarzystwie, a tym samym zrezygnuje on z wcześniejszych zamiarów. Nie był świadomy tego, że Sky już dawno podjął decyzję, a teraz zastanawia się tylko, kiedy przekazać ją swemu udawanemu chłopakowi. Jak wiele by dał, by słowo „udawany” zniknęło z ich słowników…
- Cooo?! – Przez moment nie załapał o co Schusterowi chodzi. Dopiero, kiedy połączył jego rękę na swoich pośladkach z zasłyszaną wypowiedzią pojął, że mowa o diabelskim ogonie. – Cholera jasna, musiałem zgubić go gdzieś po drodze. – Westchnął ciężko, krzywiąc się przy tym, bo z pewnością zakładał na siebie kompletny kostium. Ogon musiał się gdzieś odczepić, ale z drugiej strony… czy to było ważne? Starał się nad tym nie ubolewać, zamiast tego ciesząc się, że może spędzić Halloween wraz ze swoim partnerem. No, cieszył się trochę mniej, kiedy chłopak na usta wyszeptał mu swój niewybredny żart.
- Kurwa, Skyler. Shhh… – Mimo że nikt nie mógł tych słów usłyszeć i tak wolał go na wszelki wypadek uciszyć. Nie oszukujmy się, to że jemu przyznał się do swojego głupiego wybryku nie oznaczało jeszcze, że chce by plotka zaczęła krążyć po całej szkole. Marny byłby jego los, gdyby ktoś inny dowiedział się, że proponował asystentowi z opieki nad magicznymi stworzeniami zrobienie loda za ocenę. Inni uczniowie raczej nie daliby mu żyć, wytykając go palcami na szkolnych korytarzach.
Kiedy Skyler zbliżył się do jego ust, odruchowo przymknął oczy, ale zdziwił się, kiedy nie poczuł jego warg, a zamiast tego, kiedy otworzył powieki, zastał go przepraszający uśmiech i marny pocałunek w czoło. Poważnie? Nie wiedział sam, czy Puchon się z nim droczy, czy może coś było nie tak. O ile wcześniej nie wyczuł od niego woni alkoholu, tak teraz zapach ziół i procentów zdawał się dość wyraźny. Może to na skutek tego, że zaszumiało mu w głowie? Z drugiej strony Sky zawsze był wylewny, a po mocnym trunku chyba tym bardziej powinien lgnąć do jego ciała?
- Piłeś coś? – Zapytał niechętnie – wcale nie dlatego, że miał coś przeciwko wyskokowym napojom (sam chętnie by się napił) – a raczej z tego względu, że odnosił wrażenie, że Schuester zachowuje się jakoś dziwnie. Póki co zdołał jednak zapomnieć o jego zachowaniu, bo zaraz po tym chłopak pociągnął go za żabot do stolika z dyniami, żeby oddać hołd tradycji. Nie chcąc być gorszym od puchońskiego kompana, sam także wybrał sporawy okaz i zaczął wycinać wzór. Niewiele zdążył jednak zrobić, kiedy poczuł na sobie spojrzenie Skylera, a zaraz po tym dostrzegł jego krwawiącego palca. Od razu wyciągnął swoją różdżkę i zastosował niewerbalnie proste zaklęcie Episkey.
- Pocałować, żeby mniej bolało? – Mruknął do niego z szerokim uśmiechem, a w oczekiwaniu na odpowiedź złapał za nóż i kontynuował swoje dzieło. Zamiast na dyni chyba jednak za bardzo skupiał się na swoim koledze, bo zaraz i on boleśnie się zaciął, a z jego ust wydobył się głośny syk. Powstrzymał się od przekleństw i ponowił zaklęcie, ale nijak nie radził sobie z dynią, której skóra, miąższ i pestki nagle pokryły się szkarłatem. Podejrzał, że podobnie było i z tą, którą wcześniej wybrał sobie Schuester. No cóż, najwyżej będą się wyróżniać na tle innych – i jakby nie patrzeć stanowiły teraz dobry duet, zupełnie jak oni.
Jakby mało było niespodzianek… nagle zauważył, że stał się (nie)szczęśliwym posiadaczem długiej, siwej brody. Na chwilę zapomniał więc o drążeniu kolejnych otworów, odwracając się do Skylera, który teraz wyglądał niczym dziadek mróz.
- Myślałem, że będę całował Ciebie, a nie jakiegoś starca, ale w sumie… co mi tam. – Westchnął ciężko, wywracając przy tym oczami, a zaraz po tym złapał delikatnie za brodę Schuestera i przysunął się do niego bliżej, by lekko zahaczyć zębami jego dolną wargę i zachęcić go do pocałunku, którego przecież ostatecznie nie dostał na przywitanie.


Powrót do góry Go down


Caelestine Swansea
Caelestine Swansea

Uczeń Hufflepuff
Rok Nauki : I
Wiek : 21
Wzrost : 163cm
C. szczególne : piegi
Dodatkowo : jasnowidzenie
Galeony : 1418
  Liczba postów : 781
https://www.czarodzieje.org/t17494-caelestine-swansea#491230
https://www.czarodzieje.org/t17580-michael-angelo#493038
https://www.czarodzieje.org/t17526-caelestine-swansea#491698
https://www.czarodzieje.org/t18629-caelestine-swansea-dziennik#5
Ulica Główna - Page 15 QzgSDG8




Gracz




Ulica Główna - Page 15 Empty


PisanieUlica Główna - Page 15 Empty Re: Ulica Główna  Ulica Główna - Page 15 EmptyPon Lis 04 2019, 00:45;

Haze mogło się wydawać, że nie miała w sobie wiele śmiałości, ale Caelestine widziała w niej potencjał na chwytanie tego, co chciała i sięganie po to. Mogła jej zazdrościć tego zdecydowania, którego sama Larch w sobie nie dostrzegała. Uśmiechnęła się lekko, może ledwie dostrzegalnie, może bardzo łagodnie, a jednak zupełnie szczerze, kiedy ciepło oblało jej dłonie. Nie musiała prosić o ten drobny, a jednak tak wiele znaczący dla niej gest. Przyjemne gorąco obejmujące jej skorę zawdzięczała magicznym dłoniom panienki Larch, dlatego to ona zasługiwała na wszelką wdzięczność, w której Caelestine, podskórnie wyczuwając jej potrzeby, nie wzdrygnęła się na dotyk jej dłoni na plecach. Więcej nawet. Nie pozwoliła w żaden inny sposób dać jej odnieść wrażenie, że ten niewielki ruch dłoni wywołał w niej nie więcej niż zwykle skrępowanie.
Mimo wszystko, nie poświęciła jej od razu takiej uwagi, jaką powinna, bo dalej, gdzieś za jej plecami rozgrywała się scena, która na moment skupiła jej uwagę. Caelestine, instynktownie zatrzymała się przy przypadkowej dyni, nie patrząc na to jak wygląda i czy jest obarczona jakimś defektem (na szczęście nie była). Wzrok bowiem obejmował sylwetkę jej brata, którego ciągał ten straszny Gunnar z jego roku. Wiedziała, że coś z nim jest nie w porządku i że ma zły wpływ na Cassiusa. Chwilę potem i Dina (co bez wątpliwości poznała po jej pięknych, złotych włosach) i jej starszy brat, przebiegli obok niej. Cassius nawet kiedy szedł, to poruszał się tak szybko na długich nogach, że wyglądało to jak duży pęd. Nie zdążyla powiedzieć “cześć”. Spytać co się stało. Z brakiem wielkiego wyboru, przysiadła obok Haze, zastanawiając się jednak co się stało, przez co usłyszała głównie drugą część jej wypowiedzi. Tą, w której mówiła jej, że Caelestine nie zrozumie jej sztuki. Cóż… Swansea chciała wierzyć, że rozumie większość artystów. Że czyta z obrazów, jak emocje czytała z ludzi. Dlatego z niemą nutą zainteresowania, mieszaną z odrobiną zdziwienia nad surowością takiego osądu, skrzyżowała wzrok z Aconine.
Nie jestem idealna — sprostowała w pierwszej kolejności, bo chciała, żeby Aco wiedziała, jak bardzo daleka od ideału się czuła. Jednak powiedzenie tego jednym zdaniem chyba nie stwarzało tego zdania bardziej realnym. Caelestine zgarnęła w dłoń nożyk, z precyzją wbijając go w dynię, zaprzeczając jakoby faktowi, że nie była idealna. Bowiem z nadzwyczajną łatwością przyszło jej wyciąć otwory, a następnie wykroić miaższ z wnętrza warzywa. W środku, zdawało jej sie nawet, że nakryła galeony, choć chwilę później zidentyfikowała je jako zwykłe pestki. Pestki, które jednak pociągnęły za sobą pewną magiczną właściwość. Uniosła spojrzenie do Haze, która wydała jej się w tej chwili bliższa jej niż jeszcze moment temu. Godna zaufania. Pełna zrozumienia. Roztaczająca wokół siebie aurę bezpieczeństwa i ciekawości osobą rudowłosej. Przygryzła wargę, trochę zaskoczona tym nagłym spostrzeżeniem, bo wcześniej nigdy nie widziała w niej tak… ściśle powiązanej z nią osoby.
Ale pewnie masz rację. Pewnie nie rozumiem jej sztuki.
Zaufała jej, bo magia pestek dyń podpowiadała jej, że jej przyjaciel nie mógł jej okłamać. Nie spuszczając spojrzenia z oczu “przyjaciółki”, jak zaskakująco nazwała ją w głowie, spytała:
Co masz na myśli, mówiąc: idealna?
Bo jeśli nie jej najszczersza sympatia udzieli jej na to odpowiedź, to kto?
Chwilę później, to ona poczuła się w obowiązku rozwiania wątpliwości co do pytań, jakie gnębiły śliczną głowę Haze.
Kitsune. Lisi demon.
Przejechała suchą dłonią, nieobarczoną lepkim miąższem po lisim ogonie, w przepływie nagłego zaufania i pewności zostania wysłuchaną dodając:
Dobre duchy lisa opętujące czlowieka pozostawiają po sobie trwały ślad swojej magii. Na przykład… zdolność widzenia drugim okiem.

Wydrążanie dyni: 1
Powrót do góry Go down


Skyler Schuester
Skyler Schuester

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 24
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 179 i PÓŁ!
C. szczególne : Ciepłe spojrzenie, zapach cynamonu i Błękitnych Gryfów/mugolskich fajek; łatwy do wywołania uśmiech; czasem da się wypatrzeć malinkę czy dwie (jedna to tatuaż przy obojczyku); ciepły, niski głos i raczej spokojne tempo mówienia, tatuaże (dziennik); pierścionek zaręczynowy
Galeony : 1442
  Liczba postów : 2527
https://www.czarodzieje.org/t17504-skyler-schuester#491351
https://www.czarodzieje.org/t17509-blue-sky#491410
https://www.czarodzieje.org/t17506-skyler-schuester#491388
https://www.czarodzieje.org/t18314-skyler-schuester-dziennik#521
Ulica Główna - Page 15 QzgSDG8




Gracz




Ulica Główna - Page 15 Empty


PisanieUlica Główna - Page 15 Empty Re: Ulica Główna  Ulica Główna - Page 15 EmptyPon Lis 04 2019, 22:20;

Jego nerwowa reakcja sprawiła mu dziwną przyjemność. Dobrze było czuć, że wie się o kimś coś, czego nie chciał przyznać przed innymi. On sam właściwie nie oceniał tej propozycji, ale wiedząc co po czasie myśli o tym Matt, powodowało, że czuł jakby miał go tą informacją w garści. Zdecydowanie i bez wahania stanąłby w jego obronie, gdyby ktoś tylko próbował się z niego śmiać, jednak nie był pewien czy przez fakt kumpelskiej lojalności czy ze świadomości, że talent Gallaghera powinien pójść w świat. Ślizgon po prostu lubi się tym talentem dzielić z innymi, z czego Skyler chętnie korzystał.
- Trochę - odpowiedział mu, łapiąc go za żabot, nie czując szans, że uwierzyłby jeżeli teraz by zaprzeczył - Nudziłem się czekając na Ciebie - skłamał jednak, unosząc na niego wzrok z lekkim uśmiechem, po czym rozejrzał się dookoła, dostrzegając @Caelestine Swansea. Poczuł nieprzyjemne ukłucie żalu do samego siebie, że nie potrafił jej zrozumieć, jednocześnie starając się nie mieć do niej pretensji, że nie wpuszcza go ot tak do swojego świata. Ciekawe czy widziała już wysłane dziś ciasto? Odwrócił wzrok, na siłę opuszczając zmarszczone brwi. Z Jerremym cały czas się mijał, przed Gabrielle nie potrafił się otworzyć, Caelestine go od siebie odsuwa, a Matta sam niedługo będzie musiał odsunąć. A Finn? Stoją w zupełnie innym miejscu, a on musi go siłą pociągnąć do siebie, aby patrzył na ich relacje z tak dalekiego punktu jak on. Chociaż fakt, że zignorował radę z wczorajszego listu Garda, wcale nie pomagała uwierzyć Skylerowi, że jest to możliwe. Ale póki istniała nadzieja, nie może przestać patrzeć w jego stronę.
Zdecydowanie ciężko dziś było pozbierać mu myśli, skupić się na czymkolwiek, chociaż stopniowo nasilało się to jeszcze od wczoraj. Jak przez mgłę skojarzył, że Matt faktycznie zdążył już wyleczyć mu ranę, więc zgodnie z jego zaleceniem wyciągnął dłoń, ale zamiast nadstawić ją do pocałunku, to złapał go za kark, przejeżdżając zakrwawionym kciukiem po jego szyi.
- “Pocałować, żeby mniej bolało?” – powtórzył po nim w odpowiedzi, jak na klona Gallaghera przystało, rozluźniając się w końcu. Nie był pewien czy uspokoił się przez alkohol i niespodziewane uderzenie piekącego bólu czy z rozbawienia całą tą sytuacją. Jakie prawdopodobieństwo, że obaj zatną się przy czymś tak banalnym jak wycięcie otworu w dyni?
Dotarło do niego, że Matt ma coś na twarzy, co w dodatku stopniowo się wydłuża i nie jest to nic, do czego widoku przyzwyczaił się w tym miejscu. Przez zamroczenie, dopiero gdy Matt złapał za jego brodę, zdał sobie sprawę, że miał ją już od dłuższego czasu. Gdy poczuł zęby na swojej wardze, starał się nie myśleć jak obrazoburczo musi wyglądać scena, w której stary ślizgon całuje równie starego diabła i odruchowo objął Matta w pasie, przytrzymując go, aby żaden z nich nie stracił równowagi. Ledwo musnął jego wargi i pierwszy raz podczas pocałunku z Gallagherem zamknął oczy, aby nie docierało do niego, że całuje się ze staruszkiem. Przyćmiona świadomość podesłała mu bez jego woli obraz blond włosów, a on sam cofnął się gwałtownie.
- Wolę młodszych - rzucił w usprawiedliwieniu, czując jak serce mu przyspiesza. - Przyniosę Ci coś do picia - dodał szybko, czując nagłą potrzebę na nową dawkę czegoś mocniejszego. Doszedł do barku i zaczesał nerwowo ciemne włosy, które i tak wróciły w pierwotne miejsce. W oczekiwaniu na Miętowego Memrotka, którego wybrał dla Matta, łyknął zdrowo rumu, dzięki czemu wrócił do swojego staruszka  zdecydowanie spokojniejszym. Po drodze złapał jeszcze czekoladową żabę, którą bezceremonialnie wpakował prosto w usta Gallaghera - Tylko nie gryź - mruknął do niego, wsuwając mu kartę czarodziejów za spodnie, jakby płacił w klubie striptizerowi. Postawił jego drinka na stoliku, po czym zabrał się za wykrajanie swojej dyni. Stracił wszelki zapał do tej roboty, więc wydziobał błyskawicznie jakiś prosty wzór, cofając się nieznacznie w tył, widząc jak z jego dyni wyrastają bujne, zielone pnącza. Uniósł brwi, spoglądając na powstałe w ten sposób miniaturowe drzewko, a chwilę później pojawił się koło niego jakiś obcy facet i zaczął swój miniwykład z zielarstwa. Przez dłuższy czas próbował skupić się na jego słowach, chociaż trudno mu było zachować wyraźność obrazu. Zdał sobie sprawę, że w czasie jego pitolenia, ich brody zdążyły odpaść, a oni wrócili do swoich pierwotnych kostiumowych postaci. W pewnym momencie zaczął powoli dawać gościowi do zrozumienia, że tyle informacji mu wystarczy, a gdy nadal nie chciał się zamknąć - chwycił Matta za żabot i przyciągnął gwałtownie do siebie, wpijając się w jego usta pierwszy raz od rozpoczęcia tego spotkania. Gdy tylko ujrzał czmychającego od nich znawcę, to zamknął oczy, całkowicie poddając się wizji blond włosów, w które odruchowo wplótł palce wolnej ręki, po chwili przesuwając dłoń na kark chłopaka, aby przytrzymać go blisko siebie. Nic się nie zgadzało - zapach, kształt ust, tekstura skóry, a jednak alkohol podpowiadał to wszystko, a nawet więcej, sprawiając, że Skyler całkowicie zatracił się w tym fałszywym pocałunku. Przez tę jedną chwilę nic innego nie miało znaczenia. Wszystko zostało jednak zburzone, gdy odsunął się nieznacznie i unosząc powieki zobaczył brąz oczu Matta, zamiast upragnionego czystego błękitu. Rzeczywistość uderzyła w niego ze zdwojoną siłą, uświadamiając, że jest nie fair wobec Finna, Matta i nawet samego siebie. Dodatkowo zamiast reprezentować Hufflepuff jako prefekt, zdecydował się na zbyt wylewne okazywanie uczuć przy zachowaniu mocno wątpliwej trzeźwości. Odsunął się od Ślizgona na wyciągnięcie ręki i uniósł zmarszczone brwi.
- Musimy przestać - zaczął stanowczo, walcząc z własnym głosem i wirującym obrazem. - Nie tylko teraz, ale… ogólnie - dodał po chwili, czując jak niejednoznacznie zabrzmiała jego pierwotna wypowiedź.

tutaj rozegrana kostka pod punkt z poprzedniego posta
Powrót do góry Go down


Aconite 'Haze' Larch
Aconite 'Haze' Larch

Uczeń Gryffindor
Rok Nauki : VII
Wiek : 22
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 165
C. szczególne : Bardzo oszczędna mimika, tatuaże, dość płynne ruchy - zarażona gracją od tańca
Galeony : 702
  Liczba postów : 380
https://www.czarodzieje.org/t17733-aconite-haze-larch#498956
https://www.czarodzieje.org/t17763-mala-poppy-larch#500082
https://www.czarodzieje.org/t17734-aconite-haze-larch
https://www.czarodzieje.org/t18397-aconite-haze-larch-dziennik
Ulica Główna - Page 15 QzgSDG8




Gracz




Ulica Główna - Page 15 Empty


PisanieUlica Główna - Page 15 Empty Re: Ulica Główna  Ulica Główna - Page 15 EmptyWto Lis 05 2019, 10:52;

KOSTKI (dynia-ozdabianie): 1

Wykonywała swoje czynności może nawet zbyt mechanicznie, nie czerpiąc odpowiedniej przyjemności z tworzenia, a jedynie rzucając zaklęcia krótkimi szarpnięciami różdżki. Wiedziała jaki efekt chce osiągnąć, przyszedł do niej instynktownie, a ona nie zamierzała go podważać, po prostu go realizowała. Dużo większą przyjemność sprawiała jej obserwacja - również otoczenia - jednak przede wszystkim Caelestine. Mogłoby się wydawać, że jej surowy wzrok ocieplał się nieco, gdy padał na zaróżowione od zimna policzki czy pojedyncze rude włoski uciekające od swojej grupy. Czujnym spojrzeniem obrzuciła rozbiegające się towarzyswto, nie potrafiąc przypisać sylwetek do postaci, jednak przez zainteresowanie Puchonki domyślała się, że zapewne jest tam ktoś z jej rodziny. Dziewczyną na pewno nie była Chloe - ją Haze poznałaby bez problemu. Przeniosła wzrok na całującą się gdzieś niedaleko gejowską parę i zmrużyła pogardliwie oczy. Mężczyźni są jak zwierzęta. Zero wrażliwości, subtelności, kontroli nad sobą. Obrzydliwe. Niech chociaż schowają się pod stół. Jak dobrze, że jej Asp był normalny. Kochany, wrażliwy, taktowny. On by się tak nie zachowywał.
- Powinni mu zabrać odznakę - rzuciła ostro, poprawiając kosmyk, który uwolnił się spod luźnego koka. Słysząc jej zaprzeczenie spojrzała na nią ze zrozumieniem. Taka już była ironia losu, że osoby, które stały najdalej od ideału, były najpewniejsze swojej perfekcji i odwrotnie. Coni nie potrafiła ustalić, w której grupie znajdowała się ona sama.Wycinała wzór na swojej dyni w skupieniu, sprawnie i błyskawicznie, jakby robiła to codziennie przed śniadaniem. Jedynie na chwilę jej koncentracja została zachwiana, gdy kątem oka dostrzegła zmianę na twarzy Celest, a przenosząc na nią wzrok, zwróciła uwagę na przegryzaną wargę. Mimowolnie, ledwo wyczuwalnie nawet dla niej, powtórzyła ten gest, uciekając spojrzeniem od zielono-szarych oczu.
- Jesteś jak krystalicznie czyste źródło w prywatnym ogrodzie - powiedziała, jakby to miało cokolwiek wyjaśnić.  - Nie zrozumiesz rwącej rzeki, zmąconego mułu, pijawek, ostrych kamieni koło brzegu - kontynuowała powoli, delikatnie wycinając różdżką skórę dyni. - Piękna, zdolna, otoczona ochroną. Czego Ci w życiu brakuje, Celest? - zapytała, szczerze przekonana o kompletności jej życia, spełnianiu każdej zachcianki, podsadzaniu jej do każdego celu. Spojrzała krytycznie na stworzony przez siebie wzór. Brakowało jej czegoś. Po chwili zastanowienia wyczarowała ruchome gwiazdy, starając się ułożyć je w konkretną konstelację, dzięki czemu nad jej lasem górowała teraz gwieździsta noc.
- Kitsune - powtórzyła po niej bezgłośnie, jedynie poruszając wargami, chcąc zapamiętać smak tego słowa. Oparła dłoń z różdżką o biodro i przejechała wzrokiem po sylwetce Puchonki, aby końcowo przyjrzeć się jak jej dłoń przesuwa się po rudym ogonie. Mruknęła cicho w zamyśleniu po jej słowach, po czym sięgnęła dłonią do jej głowy, delikatnie kładąc kciuk na jej czole. - Mam nadzieję, że gdy już je otworzysz, to będę pierwszą osobą, którą zobaczysz - powiedziała spokojnie z wyraźną pewnością siebie w głosie, po czym cofnęła się, odwracając przodem do swojej dyni. Chciałaby znać przyszłość, jeżeli była zła. Żeby móc coś zmienić.
Powrót do góry Go down


Theodore Courtenay
Theodore Courtenay

Student Ravenclaw
Rok Nauki : II
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 185
Galeony : 92
  Liczba postów : 77
https://www.czarodzieje.org/t17751-theodore-courtenay
https://www.czarodzieje.org/t17771-sowa-theo#500237
https://www.czarodzieje.org/t17750-theodore-courtenay
Ulica Główna - Page 15 QzgSDG8




Gracz




Ulica Główna - Page 15 Empty


PisanieUlica Główna - Page 15 Empty Re: Ulica Główna  Ulica Główna - Page 15 EmptySob Lis 09 2019, 15:00;

- Słuchaj, tak naprawdę to ja umiem więcej ofensywnych zaklęć, ale po prostu się nimi nie afiszuję – odparł na te paskudne pomówienia Meluzyny, chociaż wcale nie mijały się z prawdą.  - To mój fortel; Na co dzień daję z siebie 50%, żeby wszyscy sądzili, że na więcej mnie nie stać, a jak przychodzi co do czego, to biorę ich z zaskoczenia 100%.
Oczywiście tylko się zgrywał, bo tak naprawdę czarnoksiężnik z niego żaden. Z zaklęć umiał tyle, ile nauczył się na zajęciach - nie mniej, nie więcej. Ale ubawiła go ta wizja ciskania butelkami i książkami; na podłodze jego pokoju walał się stos tego typu amunicji, która często obracała się przeciwko niemu, zwłaszcza kiedy wracał do domu późną nocą w stanie, w którym trudno było mu trafić do łóżka nawet bez żadnych przeszkód walających się pod nogami.
- Słomki! – zawołał średnio entuzjastycznie, ignorując paplanie krukonki. Znalazł takie tematyczne, więc jedną, tą w duchy, wrzucił do drinka sobie, a drugą, dyniową, Meluzynie. Teraz mógł rozpocząć zalewanie się w trupa bez oblewania przy tym połowy włochatego kostiumu, jak spragniony psidwak.
Obdarzył ją kolejnym, mającym zniknąć pod kurtyną siwych włosów sceptycznym spojrzeniem, kiedy tak miotała się, usiłując odpowiedzieć na jego dość proste pytanie. Podejrzane. Zerknął w stronę, w którą tak namiętnie powracała wzrokiem, zastanawiając się, dla kogo tym razem szybciej zabiło meluzynowe serce – dla panny Harlow o twarzy słodszej niż Malinowy Znikacz, czy może dla tego Islandczyka, którego rozpoznał w towarzyszu Diny, a który swoim widokiem umilał Theodorowi nudne, szkolne mecze Quidditcha. Cóż, któregokolwiek by nie wybrała, miała jego błogosławieństwo.
- No przecież – odparł pełen udawanego przekonania w głosie. Nie miał zamiaru ciągnąć ją za język; jeśli będzie chciała, powie mu sama. – Gdzie znajdziesz geny lepsze od moich, a ja partię bardziej odpowiednią niż ty?  – zironizował, kontynuując ich trwający długie lata hermetyczny żart. Choć Meluzyna i Teodor za dzieciaka zawarli święte przymierze, mówiące, że - kiedy przyjdzie czas, a oni nie znajdą nikogo innego, za kogo mogliby wyjść - wyjdą za siebie. Plan ten miał jednak sporo wad. Raz, że żadne z nich nigdy nie czuło do drugiego żadnego pociągu, co miało swój plus w tym, że czyniło tę relację wyjątkowo czystą. Dwa, że lubił ją na tyle, że w życiu nie życzyłby jej wychowywania swojego potomka, który, znając jego szczęście, z całej puli genów odziedziczyłby wszystko co najgorsze, łącznie z brakiem stabilności emocjonalnej i skłonnością do popadania w nałogi. A wreszcie trzy, że dziadek w życiu nie wyraziłby zgody na złączenie losów swojego przykładnego rodu z tą „sodomą i gomorą, którą Pennifoldowie nazywali rodziną”. Ale zabawa zawsze była przednia.
Dziadek Theodora miał również wiele do powiedzenia na temat stania pod płotami (Merlinie broń, żeby kiedyś zobaczył wnuka pod jednym!!!), więc, postanawiając nie marnować czasu na wyjaśnienia, chwycił Meluzynę za rękę i pociągnął ją za sobą w mrok bocznych alejek Hogsmeade.

|2x zt.
Powrót do góry Go down


Matthew C. Gallagher
Matthew C. Gallagher

Student Slytherin
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 178
C. szczególne : zawadiacki uśmiech, podczas którego jego prawa brew zawsze unosi się nieco wyżej niż lewa; dołeczki w policzkach
Galeony : 1345
  Liczba postów : 1054
https://www.czarodzieje.org/t17284-matthew-c-gallagher
https://www.czarodzieje.org/t17286-matthew-c-gallagher#484354
https://www.czarodzieje.org/t17285-matthew-c-gallagher#484235
https://www.czarodzieje.org/t18302-matthew-c-gallagher-dziennik
Ulica Główna - Page 15 QzgSDG8




Gracz




Ulica Główna - Page 15 Empty


PisanieUlica Główna - Page 15 Empty Re: Ulica Główna  Ulica Główna - Page 15 EmptySob Lis 09 2019, 15:51;

Właściwie nie miał wątpliwości, że Skyler nie zdradzi jego małej tajemnicy nikomu, ani też co do tego, że stanąłby w jego obronie, gdyby jednak jakimś cudem plotka rozeszła się po szkole. Mimo wszystko wolał dmuchać na zimne – nie chciał, żeby ktoś przypadkiem usłyszał o złożonej przez niego Vin-Eurico propozycji, bo nie oszukujmy się, wówczas musiałby wysłuchiwać na korytarzach różnych śmieszków czy co gorsza, jakichś głosów moralizatorskich. Perspektywa czegoś takiego zdawała mu się zaś koszmarem. Inną sprawą było to, że chyba za bardzo ufał Schuesterowi, prawdopodobnie ze słabości do jego osoby. Za bardzo się do niego przywiązał i mimo że zdawał sobie z tego sprawę, nie potrafił postępować inaczej. I po prawdzie wcale nie miał ochoty swoim talentem dzielić się z innymi, wystarczyłby ten Puchon, który mógłby go całować do końca ich wspólnych dni.
- Tylko nie przesadzaj, co? – Mruknął już nieco spokojniejszy, bo i zachowanie jego towarzysza wydawało się normalniejsze. – Nadal nie opanowałem teleportacji łącznej, a obawiam się, że sam mógłbym Cię nie donieść do mieszkania. – Dodał jeszcze, znów sprzedając mu kuksańca w bok. Wokoło zbierały się coraz większe tłumy wiedzione tutaj możliwością poszukiwania ozdobnych czaszek i drążenia tradycyjnych dyń, ale on będąc razem ze Skylerem, w ogóle nie zwracał uwagi na nikogo innego. Czuł się tak, jak gdyby byli tutaj zupełnie sami, cała reszta nie miała dla niego żadnego znaczenia.
Stęskniony za jego bliskością nie był w stanie skoncentrować się na niczym innym, więc nic dziwnego, że i sam zaciął się przy wykonywaniu swojego dzieła. Było to jednak wyjątkowo zabawne, bo obaj nie popisali się umiejętnościami. O tyle dobrze, że dzięki Dunbarowi Matthew znał chociaż kilka prostych, leczniczych zaklęć, a tym samym udało mu się opanować tę niefortunną sytuację. Szkoda tylko, że nie miał zielonego pojęcia z jakiego powodu jego partner jest taki zamyślony. Kiedy tylko Schuester złapał go za kark, przesuwając kciukiem po jego szyi, czekał na pocałunek, ale znów nie wydarzyło się zupełnie nic. Może to przez te brody? Wreszcie sam wziął sprawy w swoje ręce, ale wtedy Puchon cofnął się od niego gwałtownie, pozostawiając go na lodzie. Poważnie?
Wzruszył jedynie obojętnie ramionami, kiedy Sky zaczął się jakoś dziwnie tłumaczyć i oddalił się, by przynieść im jakieś napoje. Nie potrzebował żadnego Miętowego Memortka czy innego fikuśnego drinka. Potrzebował JEGO. Nie zdążył jednak nic powiedzieć, bo gdy zobaczył wreszcie swojego kumpla na horyzoncie, ten wpakował mu do ust czekoladową żabę, a za spodnie wsunął mu kartę czarodziejów jak gdyby płacił jakiemuś striptizerowi. Kurwa. Nic z tego nie rozumiał. Wszystko, co wyczyniał tego wieczoru Schuster wydawało mu się jakieś kompletnie absurdalne. Tym razem więc nie posłuchał go, szybko przełykając poruszającą się w jego ustach czekoladkę, a zaraz po tym złapał za nóż, próbując wydrążyć swojej dyni drugie oko. Taa… żeby to było takie proste. Dynia zaczęła się z niego śmiać i trząść przy tym niemiłosiernie, przez co na ten moment zdecydował się zrezygnować. Pasmo nieszczęsnych wydarzeń. Odłożył więc ostrze na stół, próbując zrozumieć, o co do cholery chodzi Skylerowi. Nie chciał chyba dopuścić do siebie myśli, że to właśnie w Halloween ich związek przestanie istnieć, a on będzie musiał zapomnieć o tych wszystkich chwilach, w których czuł się doceniony i komuś potrzebny. Nie chciał jeszcze bardziej, kiedy poczuł jak chłopak chwyta go za żabot i przyciąga do siebie. W końcu. Czekał na to cały wieczór, na te jego palce wplecione w jego bujną czuprynę i dłoń spoczywającą na jego karku. Zatracił się całkiem w tym pocałunku i nie przeszkadzało mu nawet to, że usta chłopaka smakują rumem. Po prostu zamknął oczy, oddając się tej błogiej przyjemności, a otworzył je dopiero wtedy, kiedy Puchon znów przedwcześnie odsunął się od jego ciała. Jego głos docierał do niego jakby z opóźnieniem, a Gallagher wolał nie wierzyć w to, co właśnie się wydarzyło.
- Przecież wiesz, że nie musimy… – Niemal wyszeptał po zdecydowanie za długiej chwili milczenia. Nie mógł strawić informacji, którą przed chwilą usłyszał, a już na pewno nie chciał się pogodzić z decyzją Skylera. Znów przysunął się więc bliżej niego, a swoimi ustami musnął jego wargi, zachęcając do kolejnego pocałunku. Próbował go przekonać, że skoro coś jest dobre, to nie warto tego porzucać, a jednak z tyłu głowy zapaliła mu się czerwona, ostrzegawcza lampka. Nigdy nie powinien godzić się na tę intrygę. Nigdy nie powinien go całować. Nigdy nie powinien wylądować z nim w łóżku. A przede wszystkim nigdy nie powinien myśleć, że wszystko co piękne będzie trwało wiecznie. Nigdy…
Powrót do góry Go down


Skyler Schuester
Skyler Schuester

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 24
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 179 i PÓŁ!
C. szczególne : Ciepłe spojrzenie, zapach cynamonu i Błękitnych Gryfów/mugolskich fajek; łatwy do wywołania uśmiech; czasem da się wypatrzeć malinkę czy dwie (jedna to tatuaż przy obojczyku); ciepły, niski głos i raczej spokojne tempo mówienia, tatuaże (dziennik); pierścionek zaręczynowy
Galeony : 1442
  Liczba postów : 2527
https://www.czarodzieje.org/t17504-skyler-schuester#491351
https://www.czarodzieje.org/t17509-blue-sky#491410
https://www.czarodzieje.org/t17506-skyler-schuester#491388
https://www.czarodzieje.org/t18314-skyler-schuester-dziennik#521
Ulica Główna - Page 15 QzgSDG8




Gracz




Ulica Główna - Page 15 Empty


PisanieUlica Główna - Page 15 Empty Re: Ulica Główna  Ulica Główna - Page 15 EmptySob Lis 09 2019, 22:48;

Ugryzł się w język, żeby nie odpowiedzieć mu, że akurat na mieszkanie, to powinien wiedzieć jak go zaciągnąć. Musiał w końcu zacząć myśleć co mówi, zacząć używać tego narządu, który był w górnej, a nie dolnej części ciała. Przecież już zdecydował, że zrobi to dzisiaj, a że w końcu będzie trzeba to będzie zrobić, wiedział już od samego początku. Ale to nie było takie łatwe. Powiedzcie komuś, że jak odda wam swojego cukierka i będzie cierpliwy, to później MOŻE dostanie takiego, który mu będzie dożo bardziej smakował, ale w sumie to może też nie dostać nic. Myślicie, że zrobi to bez żadnych obaw? Musiałby być Gryfonem.
Wywrócił oczami, widząc jak błyskawicznie Matt pozbył się swojej żaby. Zero szacunku do czekolady. Najwidoczniej instynktu Gallaghera co do połykania nie dało się powstrzymać. On sam potrafił docenić jej słodycz nawet podczas zaabsorbowania pocałunkiem. Rum i czekolada. Jedno z jego ulubionych połączeń, ale chyba właśnie na tym polegał problem. Jedno z kilku - nigdy nie było na pierwszym miejscu.
Wstrzymał oddech, wyczekując odpowiedzi, jednak nie był w stanie wytrzymać jego wzroku, więc by zająć się czymkolwiek, podpalił swoją dynię. Poczuł nieprzyjemne ściśnięcie w żołądku, słysząc jego słowa i zaciągnął się powoli powietrzem, gdy ich wargi znów na moment się złączyły. Matt miał jeden solidny argument. Był zawsze chętny. Zawsze taki pełen zaangażowania. Skyler nigdy nie musiał go o nic prosić, a gdy rzucał mu polecenia czy rozkazy, wiedział, że Matt równie mocno chce je wprowadzić w życie. Dzisiaj ich chęci były inne, więc i on mu się sprzeciwiał. Otwierał już usta, aby zaprzeczyć, ale w tym samym czasie jego dynia wyleciała w powietrze, wybuchając nad nimi z hukiem. Odruchowo zgarnął Matta do siebie, zasłaniając jego głowę ręką, po chwili dopiero orientując się, że to co go teraz obija, to zwyczajna mieszanka słodyczy. Rozluźnił się i spojrzał z nutą ulgi w oczy Diabła. Przez krótką chwilę, dyktowaną wystrzałem adrenaliny po tym niewinnym psikusie, zapomniał o ich rozmowie. Pod naporem spojrzenia brązowych tęczówek pomyślał, że może faktycznie powinien obrać łatwiejszą drogę i zostać z Mattem, skoro najwidoczniej jemu podoba się ten układ. Może z czasem mogliby się w sobie zakochać? Przypomniał sobie słowa Finna: "A co, jeśli on Cię polubił bardziej?" Czy to możliwe? Czy właśnie to oznaczają wyszeptane słowa "Przecież wiesz, że nie musimy…"? Ale kiedy to się stało? Czy to przez to, że był jego pierwszym? Czemu nic nie zauważył? Jak zwykle był zbyt egoistyczny. Myślał o sobie, zapominając o Ślizgonie. Myślał o Finnie, zapominając o tym, który przecież był przy nim prawie codziennie przez ostatni miesiąc. Zostanie przy nim byłoby najgorszym co mógłby zrobić. Matt powinien znaleźć sobie kogoś, dla kogo nie będzie tylko substytutem; kogoś kto całując się z nim nie myśli o drugiej osobie. W końcu niczego mu nie brakuje. Po prostu... nie jest nim.
- Stać Cię na więcej, Matt - mruknął, poprawiając mu włosy w przypływie nagłej czułości, jednak już po chwili próbował się od niego nieco odsunąć. Zdecydowanie nie był dobry w staniu po tej stronie. "Jedno chcesz, drugie robisz" Ha, jak boleśnie prawdziwe wydaje mu się teraz to stwierdzenie.
- Zasługujesz na coś lepszego niż udawany związek i kumpelski seks - szepnął stanowczo, chcąc przypomnieć mu jaką mieli umowę. Przecież w Hogwarcie było pełno facetów, z którymi mógłby stworzyć dużo sensowniejszą relację. Skyler nawet mógłby podać mu listę. Zorientował się, że to wszystko może brzmieć, jakby wycofywał się z ich relacji, bo sam zaczyna coś czuć. Nie chciał dawać mu złudnego wrażenia szansy, a jedynie nakreślić, że to on sam jest problemem, a nie Matt. Gdyby Finn nie dał mu żadnej nadziei - prawdopodobnie próbowałby kontynuować to jak najdłużej - w końcu to był bardzo przyjemny układ. Ale przecież usłyszał, że ma być cierpliwy. Ciężko nazwać byciem cierpliwym sypianiem z kimś innym, nawet jeżeli faktycznie nie było w tym żadnych uczuć.
- Matt, ja... po prostu chcę kogoś innego - wydusił z siebie w końcu, chcąc definitywnie dać mu do zrozumienia, że decyzja już została podjęta i nie ma od niej odwrotu. Zwilżył usta i podniósł na niego wzrok. Może powinien skłamać? Dlaczego akurat teraz czuł, że powinien być szczery, jakby był mu to winien.
Powrót do góry Go down


Matthew C. Gallagher
Matthew C. Gallagher

Student Slytherin
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 178
C. szczególne : zawadiacki uśmiech, podczas którego jego prawa brew zawsze unosi się nieco wyżej niż lewa; dołeczki w policzkach
Galeony : 1345
  Liczba postów : 1054
https://www.czarodzieje.org/t17284-matthew-c-gallagher
https://www.czarodzieje.org/t17286-matthew-c-gallagher#484354
https://www.czarodzieje.org/t17285-matthew-c-gallagher#484235
https://www.czarodzieje.org/t18302-matthew-c-gallagher-dziennik
Ulica Główna - Page 15 QzgSDG8




Gracz




Ulica Główna - Page 15 Empty


PisanieUlica Główna - Page 15 Empty Re: Ulica Główna  Ulica Główna - Page 15 EmptyNie Lis 10 2019, 02:58;

Człowiek miał to do siebie, że często stawał się ofiarą własnych przyzwyczajeń. Wspólne żarty, imprezy, pocałunki na szkolnych korytarzach i zamykanie się w pokoju połączone z czujnym nasłuchiwaniem czy aby na pewno jego ojciec nie wrócił do domu. Czuł się jak zakochany szczeniak, którym właściwie nadal był. Jego dawne związki przecież nijak nie zbliżały się nawet do tego, co przeżywał będąc ze Skylerem. Zabawne, skoro niegdyś jak wychodzili razem z Dunbarem na piwo, nawet nie pomyślałby o tym, że mogliby kiedyś być razem. Kiedy Schuester zaproponował mu tę całą intrygę nadal podchodził do sytuacji bez większych emocji, myśląc że rzeczywiście skończy się na kumpelskim seksie. A jednak… polubił go jeszcze bardziej, choć wyglądało na to, że rozwój uczuć nie był w tym przypadku wzajemny. Nie chciał go stracić, bo przy nim naprawdę czuł się szczęśliwy. Nie chodziło przy tym wyłącznie o fizyczną bliskość, która rzecz jasna też była niezwykle istotna, ale i o fakt, że dobrze mu się z nim rozmawiało i zawsze miło spędzali razem czas. Cóż, w pewnym sensie podobał mu się przecież już wcześniej, ale nigdy nie dopuszczał do siebie myśli, że połączy ich coś więcej niż zwykłe koleżeństwo. Obaj przyjaźnili się wszak z Jeremy’m, a każdy chyba wiedział, że „nie sra się do własnego gniazda”. Kurwa, może gdyby wcześniej spróbował go poderwać, to wszystko ułożyłoby się zupełnie inaczej?  
Natłok myśli go dobijał, szczególnie gdy widział w jaki sposób Puchon reaguje na jego próby nieurywania tego kontaktu czy liczne, w ogóle nieskuteczne zaczepki. Właściwie po jego dziwnym zachowaniu domyślał się już od początku tego spotkania, dokąd ono dąży. Po prostu nie chciał w to wierzyć, i właściwie nadal nic się w tej kwestii nie zmieniło. Żeby nie zwariować, musiał czymś zająć ręce, więc w oczekiwaniu na jakikolwiek ruch, gest, cokolwiek ze strony swojego „jeszcze chłopaka” zabrał się za podpalanie swojej dyni. Chwilę później poczuł jednak jak Skyler przygarnął go do siebie, zasłaniając jego głowę. Przeszło mu wówczas nawet przez myśl, że może jednak ten wieczór nie musi się tak kończyć, ale zaraz zdał sobie sprawę z tego, że chłopak chciał go jedynie uchronić przed wybuchem swojego dzieła. Westchnął więc ciężko, a kiedy zobaczył jak jego własna dynia go przedrzeźnia, odczuł jeszcze większy spadek nastroju. Miał ochotę rzucić nią o ścianę, ale wtedy odezwał się Schuester, który poprawił mu włosy, po czym znów się od niego odsunął. Kusił go swoim dotykiem, a potem odrzucał. Przeklęty, toksyczny typ. Ale przecież wiedział na co się pisze, godząc się na zaproponowany przez niego układ. Myślał czy powinien w ogóle o nim wspominać, skoro dla niego już dawno przestał on istnieć. Zresztą czy jego puchoński kumpel na pewno się do niego stosował? Aby sprawić, że ich związek pozostanie dla innych wiarygodny, nie musieli się przecież tak często spotykać. Nie musieli zamykać się w czterech ścianach, oddając się w pełni tym wszystkim umizgom, skoro nikt inny ich nie widział. A jednak to robili…
- Widzę, że klasyczną przemowę już sobie przygotowałeś. – Odburknął, kiedy Skyler stwierdził, że zasługuje na więcej. Typowe. Taki tekst ładnie brzmiał, kiedy chciało się kogoś od siebie odsunąć. Bił się z myślami, z jednej strony pragnąc znów przywrzeć do jego ciała, powiedzieć mu, że mu zależy i żeby nie odchodził, ale nie mógł. Jego ślizgońska duma została zraniona i nie pozwalała mu na tego rodzaju zabiegi. Chociaż… w jeszcze większym stopniu nie pozwalał mu na nie fakt, że doskonale wiedział, że nie ugra na tym niczego, bo jego towarzysz już dawno podjął decyzję. Zdał sobie sprawę z tego, że jego usta nie były wystarczająco przekonujące i że nigdy nie wygra z tym tajemniczym kimś, dla kogo Schuester gotów był przenosić góry. Kurwa mać.
- Teraz mi to mówisz? – Rzucił znów oschłym tonem, nie mogąc sobie nawet przypomnieć w jaki sposób, podczas spotkania przy ławeczce, Skyler motywował założenie ich małej komitywy. Coś pierdolił o tym, że inni muszą uwierzyć, ale dlaczego? Na pewno nie wspominał konkretnie o nikim, nigdy też nie ustalili dokładnych warunków ich umowy. Pogubili się gdzieś po drodze, miał tego świadomość. Wiedział też, że przecież się zgodził, a skoro tak, to nie powinien mieć do swojego „już byłego” żadnych pretensji. Problem tkwił w tym, że jednak je miał. Zdał sobie bowiem sprawę z tego, że ilekroć Schuester go całował, dotykał czy słuchał jego pojękiwań, wyobrażał sobie innego chłopaka. Szczęściarza, który najwyraźniej zasłużył na niego bardziej. Kiedy o tym myślał, czuł się jak wykorzystana szmata, której Puchon nagle przestał potrzebować.
- Wiesz co, Skyler…. Pierdol się. – Prychnął tylko pod nosem, z dużą siłą odpychając chłopaka w tył. Miał gdzieś czy ten upadnie na ziemię czy jakoś zdoła złapać równowagę. - I odłóż moje ciuchy tam, gdzie były. - Dodał po chwili z nieskrywaną nutą złośliwości. Zawładnęła nad nim wściekłość, żal i rozczarowanie. Z jednej strony marzył o tym, żeby go pocałować, a z drugiej nie chciał nawet na niego patrzeć. Wiedział, że to pierwsze nie jest możliwe, dlatego po swym ciosie od razu odwrócił się na pięcie i poszedł w swoją stronę, po drodze kopiąc tylko wcześniej wykrojone fragmenty dyni. W tym momencie nienawidził jego, nienawidził siebie i nienawidził świata. Musiał się czegoś napić, ale nie tutaj, żeby przypadkiem znów nie natrafić na Schuestera.

zt.


Ostatnio zmieniony przez Matthew C. Gallagher dnia Nie Lis 10 2019, 11:42, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down


Skyler Schuester
Skyler Schuester

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 24
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 179 i PÓŁ!
C. szczególne : Ciepłe spojrzenie, zapach cynamonu i Błękitnych Gryfów/mugolskich fajek; łatwy do wywołania uśmiech; czasem da się wypatrzeć malinkę czy dwie (jedna to tatuaż przy obojczyku); ciepły, niski głos i raczej spokojne tempo mówienia, tatuaże (dziennik); pierścionek zaręczynowy
Galeony : 1442
  Liczba postów : 2527
https://www.czarodzieje.org/t17504-skyler-schuester#491351
https://www.czarodzieje.org/t17509-blue-sky#491410
https://www.czarodzieje.org/t17506-skyler-schuester#491388
https://www.czarodzieje.org/t18314-skyler-schuester-dziennik#521
Ulica Główna - Page 15 QzgSDG8




Gracz




Ulica Główna - Page 15 Empty


PisanieUlica Główna - Page 15 Empty Re: Ulica Główna  Ulica Główna - Page 15 EmptyNie Lis 10 2019, 10:11;

W pierwszej chwili czuł się oszukany. Tam na ławeczce, zapytał się go wprost - zapytał czy jest w stanie złamać mu serce, a on z taką pewnością powiedział, że nie. Ustalili przecież warunki, a on nawet ucieszył się z tego układu - friends with benefits. Po chwili jednak zaczął myśleć, że musiał jakoś wprowadzić go w błąd. Wysłać sprzeczne sygnały, ale nie wiedział kiedy to zrobił. Przecież nawet nie był dla niego za miły. Często z niego żartował, wpadał jak do siebie i brał to, na co miał w danej chwili ochotę. A on mu wszystko dawał, bez żadnych oporów. Przecież nie zachowywał się jakby to był prawdziwy związek. Nawet jeżeli ten miesiąc podobał się Gallagherowi, to nie spędził go z prawdziwym Skylerem. Przez myśl przemknęło mu to, że może to właśnie jest prawdziwy on. Może w sytuacji, gdy nie musiał się niczym przejmować, wyszła jego prawdziwa natura? Naprawdę był taki wyrachowany? Poczuł, że coraz ciężej mu się oddycha, a ten żałosny grymas na dyni Matta dodatkowo wydawał się mówić "ty pieprzony oszuście".
Skrzywił się słysząc słowa chłopaka. To naprawdę była typowa przemowa? On sam nigdy czegoś takiego nie usłyszał, a przecież trochę tych rozstań miał. Może wina faktycznie zawsze leży po jego stronie? Może musi zepsuć wszystko, czego się tylko dotknie. Przejechał dłonią po twarzy, chcąc chociaż na chwilę przysłonić rozmazany obraz, nie widzieć oczu Matta, ani tej cholernej dyni, która wszystko tylko pogarszała. Co jest ze mną nie tak. Czemu zawsze wszystko....
- Matt... - zaczął cicho, ale w tej samej chwili usłyszał kolejne słowa i poczuł jak Ślizgon odpycha go od siebie. Mógłby się zaprzeć, zaprotestować, a jednak przyjął to popchnięcie z pewną ulgą. Poddał się, a alkohol tylko mu w tym pomógł, lądując tyłkiem na lekko wilgotnej trawie, nieco zbyt mocno ryjąc palcami w ziemi. Liczył na więcej. Liczył, że go uderzy i to oczyści chociaż odrobinę całą tą sytuację. Zdecydowanie wolał, żeby był na niego zły, niż żeby reagował smutkiem. Może uraził tylko jego dumę, a nie uczucia? Oddałby wszystko by być teraz po drugiej stronie. Być odrzucanym, a nie odrzucającym. To było coś dla niego znanego, coś do czego zdążył się już przyzwyczaić. Nie bolało tak bardzo, bo można było przenieść winę na kogoś innego, wystarczyło schować dumę do kieszeni. Od jego sytuacji nie było ucieczki. Zacisnął dłoń na trawie, wyrywając małą kępkę, próbując się powstrzymać, aby nie pójść za Mattem. To by w niczym nie pomogło, a wręcz przeciwnie. Nie mógł dawać mu już żadnych sprzecznych sygnałów. Czuł się przy nim zbyt pewnie i to go zgubiło. Czy gdyby powiedział to inaczej, to lepiej by się to skończyło? Czy w ogóle był dobry sposób, żeby to powiedzieć? Popełnił błąd kłamiąc Gabrielle. Od tego wszystko się zaczęło. A jednak to było dla niego takie naturalne. Takie normalne. Czemu ciągle musi kłamać? Chyba naprawdę przez ten cały czas, to on był dupkiem.
Wstał chwiejnie z ziemi, jak w amoku brudną od ziemi ręką poprawiając sobie włosy. Muszę się napić. Odkrycie, że naprawdę to on jest jedyną odpowiedzialną osobą za wszystkie jego nieudane relacje, odbierała mu możliwość oddychania. Ranił ludzi i dziwił się, że się od niego odwracają. Nawet nie wiedział czym zniechęcił do siebie Caelestine. Finna też już zdążył okłamać i zranić, a jednak wciąż pcha się w jego życie na siłę. Niemal odruchowo sięgnął po nietkniętego drinka, którego przyniósł Mattowi, wypijając go duszkiem, po czym odstawiając szklankę teleportował się, ignorując poradę, żeby nie robić tego po alkoholu.

/zt
Powrót do góry Go down


Sponsored content

Ulica Główna - Page 15 QzgSDG8








Ulica Główna - Page 15 Empty


PisanieUlica Główna - Page 15 Empty Re: Ulica Główna  Ulica Główna - Page 15 Empty;

Powrót do góry Go down
 

Ulica Główna

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 15 z 21Strona 15 z 21 Previous  1 ... 9 ... 14, 15, 16 ... 21  Next

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Ulica Główna - Page 15 JHTDsR7 :: 
hogsmeade
-