Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Ulica Główna

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Strona 16 z 21 Previous  1 ... 9 ... 15, 16, 17 ... 21  Next
AutorWiadomość


Gość
avatar

Ulica Główna - Page 16 QzgSDG8








Ulica Główna - Page 16 Empty


PisanieUlica Główna - Page 16 Empty Ulica Główna  Ulica Główna - Page 16 EmptyPon 21 Cze 2010, 7:06 pm;

First topic message reminder :


Ulica Głowna

Szeroka ulica biegnąca przez całą długość czarodziejskiej wioski, oświetlana po zmroku przez stojące na poboczach latarnie. Z okazji różnych świąt często ustawiane są tu stragany jarmarczne, ozdoby lub rzeźby, często odbywają się tu również konkursy lub loterie.


Powrót do góry Go down

AutorWiadomość


Lucia S. Ritcher
Lucia S. Ritcher

Absolwent Gryffindoru
Rok Nauki : II
Wiek : 24
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 175 cm
C. szczególne : piegi
Galeony : 28
  Liczba postów : 268
https://www.czarodzieje.org/t17072-lucia-s-ritcher
https://www.czarodzieje.org/t17074-little-devil#476651
https://www.czarodzieje.org/t17073-lucia-s-ritcher
Ulica Główna - Page 16 QzgSDG8




Gracz




Ulica Główna - Page 16 Empty


PisanieUlica Główna - Page 16 Empty Re: Ulica Główna  Ulica Główna - Page 16 EmptyNie 03 Lis 2019, 2:42 pm;

Dynia: 4

Uwielbiała ten szczególny okres, chociaż samej jesieni już nie za bardzo. Oczywiście z wiadomych przyczyn pogodowych, o których nie warto teraz wspominać. Nie widziała innej możliwości, jak uczestniczyć w tym święcie, które już za dzieciaka sprawiało człowiekowi tyle radości. Tak, była zwolenniczką, a może nawet i delikatną fanatyczką strachu. Jeżeli jako mała dziewczynka, nieznośnie wszystkich straszyła i sama lubiła się bać... To, co wyrosło z niej teraz? Czy specjalnie namówiła kumpla, żeby z nią poszedł, bo wiedziała, że sam nie przepadał za tego typu rozrywkami? Najwidoczniej nie wszyscy lubili ten dreszczyk emocji, uczucie, kiedy serce zamiera na krótki moment, aby po chwili zacząć bić jak oszalałe... Jawnie chciała wykorzystać awersję chłopaka do tej całej intencji strachu czy straszenia. Nie będzie uganiać się za dziećmi, chciała czegoś więcej.
Nie mogła powstrzymać pogardliwego uśmieszku na widok stroju Anegla. Obydwoje wiedzieli, że księciem z bajki to on nie był, chociaż na bezduszną bestię się idealnie nadawał. Czy to dlatego jeszcze nie odgryzła mu głowy? Zapewne. Wyznawali podobne zasady, a podobno to łączy w zbrodniach. Postrzegać jako dziewczynę? Poczułaby się urażona, gdyby miał w sobie, choć za grosz tego, czego szukała w swoich potencjalnych ofiarach. Niestety, nie nadawał się... To nigdy by nie wyszło, nawet na krótki moment.
Czy jej strój czymś się wyróżniał? Nie była wróżką, chimerą, wilkołakiem, czy księżniczką. Przebrała się za wojskowego, kogoś, kim gardziła całe swoje życie. Uważała, że to najlepsze przebranie, na jakie kiedykolwiek wpadła. I chociaż mundur mógł być prawdziwy, bo kto wie, czy nie ukradła go z ojcowskiej kolekcji... Przerobiła go tak, aby wyglądał, jak idealnie szyty dla niej. Włosy miała mokre i przeczesane do tyłu. Nie było to straszne, ale przemyślane i miało znaczenie tylko dla niej.
Rozejrzała się wręcz oczarowana tym, jak wymyślnie zostało to przygotowane. Z szczerokim uśmiechem na ustach obserwowała każdego, kto ich mijał, ciekawa, cóż takiego wymyślili. Pokręciła głową, widząc, z jakim entuzjazmem chłopak łapał rzucanego w niego cukierki.-A nie chciałeś przyjść...-Powiedziała, sama łapiąc kilka, ale po to, aby od razu je zjeść. Oczywiście, że nie pozwoli, aby nudno spędzili ten czas. Chciała się bać! W końcu o to w tym chodziło... Chciała poczuć, jak żółć podchodzi jej do gardła... Jak kolana uginają się pod ciężarem jej ciała. Miał odmienne zdanie, a kiedy powędrował w kierunku dyń, doskonale się o tym przekonała. Usiadła obok i spojrzała na niego sceptycznie.-Nie myśl sobie, że odciągniesz moją uwagę od tego, po co naprawdę tutaj przyszliśmy.-I sama chwyciła gołymi dłońmi swoją dynię. Prawda była taka, że robótki manualne pozwalały odciągnąć jej myśli, które jak obuchem uderzały, kiedy tego najmniej się spodziewała. Nie chciała ich, nie potrzebowała, a szczególnie dlatego, że poruszały coś, o czym istnienia nie chciała wiedzieć.
Powrót do góry Go down


Gunnar Ragnarsson
Gunnar Ragnarsson

Student Slytherin
Wiek : 26
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 188 cm
C. szczególne : blizna z pazurów wzdłuż kręgosłupa do połowy pleców; na ramionach tatuaże run nordyckich wpisanych w islandzką, mistyczną symbolikę i zarys skalnych grani
Galeony : 2445
  Liczba postów : 928
https://www.czarodzieje.org/t17572-gunnar-e-ragnarsson#492803
https://www.czarodzieje.org/t17578-huugin#493014
https://www.czarodzieje.org/t17571-gunnar#492793
https://www.czarodzieje.org/t18614-gunnar-ragnarsson-dziennik#53
Ulica Główna - Page 16 QzgSDG8




Gracz




Ulica Główna - Page 16 Empty


PisanieUlica Główna - Page 16 Empty Re: Ulica Główna  Ulica Główna - Page 16 EmptyNie 03 Lis 2019, 6:57 pm;

Ani się obejrzał, Dina zaraz wybiegła, a on akurat przytwierdzony do podłoża wcale nie mógł pobiec za nią. Spojrzal za nimi przez ramię, wyciągając z torby różdżkę, ale zanim ją znalazł, nadział się wcześniej na czaszkę zamkniętą w torbie, która chapnęła go w rękę, uniemożliwiając szybką reakcję. Przeklął siarczyście pod nosem, bo łapiąc w końcu swój drzewiec między palce, zarówno Cassius, jak i Dina zniknęli mu z oczu, a on stał tak, przytwierdzony do ziemi zaklęciem, którego nie mógł tak po prostu zdjąć, jako, że nie on je rzucił. Spróbował zastosować Finite, ale było za słabe w tym przypadku. Może zadziałałoby, gdyby zaklęcie nie było rzucone na niego samego. Przymknał wściekle powieki, splatając z posępnym wyrazem twarzy ręce na piersi. Stał w lekkim rozkroku, tak jak go Cassius tu zostawił i nie miał nic lepszego do roboty niż wsłuchiwać się w rozmowy przypadkowych przechodniów. W końcu rozchylił powieki, wzrokiem odnajdując @Melusine O. Pennifold i jej towarzysza (@Theodore Courtenay). Zmrużył powieki, doglądając szklaneczek, miał nadzieję, alkoholu w ich dłoniach, z westchnieniem stwierdzając, ze sam by się teraz czegoś napił. Wtedy zaklęcie puściło, ale zamiast ruszyć w kierunku Krukonów, prychnął pod nosem, kroki stawiając w zupełnie przeciwną stronę. Dość miał rewelacji na dziś dzień. Skierował się w stronę Domu Strachu, gdzie być może mógłby wyładować swoje napięcie.


    | zt
Powrót do góry Go down


Matthew C. Gallagher
Matthew C. Gallagher

Student Slytherin
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 178
C. szczególne : zawadiacki uśmiech, podczas którego jego prawa brew zawsze unosi się nieco wyżej niż lewa; dołeczki w policzkach
Galeony : 1345
  Liczba postów : 1054
https://www.czarodzieje.org/t17284-matthew-c-gallagher
https://www.czarodzieje.org/t17286-matthew-c-gallagher#484354
https://www.czarodzieje.org/t17285-matthew-c-gallagher#484235
https://www.czarodzieje.org/t18302-matthew-c-gallagher-dziennik
Ulica Główna - Page 16 QzgSDG8




Gracz




Ulica Główna - Page 16 Empty


PisanieUlica Główna - Page 16 Empty Re: Ulica Główna  Ulica Główna - Page 16 EmptyNie 03 Lis 2019, 9:20 pm;

Matt ostatnimi czasy uśmiechał się jeszcze szerzej, a po szkolnych korytarzach chodził rozpromieniony. Mało co potrafiło mu zepsuć nastrój, bo w gruncie rzeczy dawno nie czuł się tak szczęśliwy. Co prawda w ogóle rzadko łapał jakieś doły, ale nie ukrywał również, że brakowało mu u boku partnera, jakichś nieco bardziej intymnych relacji. Teraz jego potrzebę bliskości zaspokajał Skyler, z którym uwielbiał spędzać czas, nie tylko w łóżku, ale i poza nim. Chyba zaczął zdawać sobie sprawę z tego, że Schuester stał się dla niego kimś więcej niż tylko kumplem. Przywiązał się do niego, traktując ten związek na poważnie, mimo że przecież wiedział, że to tylko nic nieznaczący układ. Wiedział, ale starał się jednocześnie jak najdalej odsunąć od siebie tę myśl, że któregoś dnia to wszystko zniknie, a on wybudzi się z pięknego snu, pozostając na lodzie. Gdzieś w głębi duszy zresztą wierzył, że może jednak i puchońskiemu koledze jest dobrze w jego towarzystwie, a tym samym zrezygnuje on z wcześniejszych zamiarów. Nie był świadomy tego, że Sky już dawno podjął decyzję, a teraz zastanawia się tylko, kiedy przekazać ją swemu udawanemu chłopakowi. Jak wiele by dał, by słowo „udawany” zniknęło z ich słowników…
- Cooo?! – Przez moment nie załapał o co Schusterowi chodzi. Dopiero, kiedy połączył jego rękę na swoich pośladkach z zasłyszaną wypowiedzią pojął, że mowa o diabelskim ogonie. – Cholera jasna, musiałem zgubić go gdzieś po drodze. – Westchnął ciężko, krzywiąc się przy tym, bo z pewnością zakładał na siebie kompletny kostium. Ogon musiał się gdzieś odczepić, ale z drugiej strony… czy to było ważne? Starał się nad tym nie ubolewać, zamiast tego ciesząc się, że może spędzić Halloween wraz ze swoim partnerem. No, cieszył się trochę mniej, kiedy chłopak na usta wyszeptał mu swój niewybredny żart.
- Kurwa, Skyler. Shhh… – Mimo że nikt nie mógł tych słów usłyszeć i tak wolał go na wszelki wypadek uciszyć. Nie oszukujmy się, to że jemu przyznał się do swojego głupiego wybryku nie oznaczało jeszcze, że chce by plotka zaczęła krążyć po całej szkole. Marny byłby jego los, gdyby ktoś inny dowiedział się, że proponował asystentowi z opieki nad magicznymi stworzeniami zrobienie loda za ocenę. Inni uczniowie raczej nie daliby mu żyć, wytykając go palcami na szkolnych korytarzach.
Kiedy Skyler zbliżył się do jego ust, odruchowo przymknął oczy, ale zdziwił się, kiedy nie poczuł jego warg, a zamiast tego, kiedy otworzył powieki, zastał go przepraszający uśmiech i marny pocałunek w czoło. Poważnie? Nie wiedział sam, czy Puchon się z nim droczy, czy może coś było nie tak. O ile wcześniej nie wyczuł od niego woni alkoholu, tak teraz zapach ziół i procentów zdawał się dość wyraźny. Może to na skutek tego, że zaszumiało mu w głowie? Z drugiej strony Sky zawsze był wylewny, a po mocnym trunku chyba tym bardziej powinien lgnąć do jego ciała?
- Piłeś coś? – Zapytał niechętnie – wcale nie dlatego, że miał coś przeciwko wyskokowym napojom (sam chętnie by się napił) – a raczej z tego względu, że odnosił wrażenie, że Schuester zachowuje się jakoś dziwnie. Póki co zdołał jednak zapomnieć o jego zachowaniu, bo zaraz po tym chłopak pociągnął go za żabot do stolika z dyniami, żeby oddać hołd tradycji. Nie chcąc być gorszym od puchońskiego kompana, sam także wybrał sporawy okaz i zaczął wycinać wzór. Niewiele zdążył jednak zrobić, kiedy poczuł na sobie spojrzenie Skylera, a zaraz po tym dostrzegł jego krwawiącego palca. Od razu wyciągnął swoją różdżkę i zastosował niewerbalnie proste zaklęcie Episkey.
- Pocałować, żeby mniej bolało? – Mruknął do niego z szerokim uśmiechem, a w oczekiwaniu na odpowiedź złapał za nóż i kontynuował swoje dzieło. Zamiast na dyni chyba jednak za bardzo skupiał się na swoim koledze, bo zaraz i on boleśnie się zaciął, a z jego ust wydobył się głośny syk. Powstrzymał się od przekleństw i ponowił zaklęcie, ale nijak nie radził sobie z dynią, której skóra, miąższ i pestki nagle pokryły się szkarłatem. Podejrzał, że podobnie było i z tą, którą wcześniej wybrał sobie Schuester. No cóż, najwyżej będą się wyróżniać na tle innych – i jakby nie patrzeć stanowiły teraz dobry duet, zupełnie jak oni.
Jakby mało było niespodzianek… nagle zauważył, że stał się (nie)szczęśliwym posiadaczem długiej, siwej brody. Na chwilę zapomniał więc o drążeniu kolejnych otworów, odwracając się do Skylera, który teraz wyglądał niczym dziadek mróz.
- Myślałem, że będę całował Ciebie, a nie jakiegoś starca, ale w sumie… co mi tam. – Westchnął ciężko, wywracając przy tym oczami, a zaraz po tym złapał delikatnie za brodę Schuestera i przysunął się do niego bliżej, by lekko zahaczyć zębami jego dolną wargę i zachęcić go do pocałunku, którego przecież ostatecznie nie dostał na przywitanie.


Powrót do góry Go down


Caelestine Swansea
Caelestine Swansea

Uczeń Hufflepuff
Rok Nauki : I
Wiek : 21
Wzrost : 163cm
C. szczególne : piegi
Dodatkowo : jasnowidzenie
Galeony : 1418
  Liczba postów : 781
https://www.czarodzieje.org/t17494-caelestine-swansea#491230
https://www.czarodzieje.org/t17580-michael-angelo#493038
https://www.czarodzieje.org/t17526-caelestine-swansea#491698
https://www.czarodzieje.org/t18629-caelestine-swansea-dziennik#5
Ulica Główna - Page 16 QzgSDG8




Gracz




Ulica Główna - Page 16 Empty


PisanieUlica Główna - Page 16 Empty Re: Ulica Główna  Ulica Główna - Page 16 EmptyPon 04 Lis 2019, 12:45 am;

Haze mogło się wydawać, że nie miała w sobie wiele śmiałości, ale Caelestine widziała w niej potencjał na chwytanie tego, co chciała i sięganie po to. Mogła jej zazdrościć tego zdecydowania, którego sama Larch w sobie nie dostrzegała. Uśmiechnęła się lekko, może ledwie dostrzegalnie, może bardzo łagodnie, a jednak zupełnie szczerze, kiedy ciepło oblało jej dłonie. Nie musiała prosić o ten drobny, a jednak tak wiele znaczący dla niej gest. Przyjemne gorąco obejmujące jej skorę zawdzięczała magicznym dłoniom panienki Larch, dlatego to ona zasługiwała na wszelką wdzięczność, w której Caelestine, podskórnie wyczuwając jej potrzeby, nie wzdrygnęła się na dotyk jej dłoni na plecach. Więcej nawet. Nie pozwoliła w żaden inny sposób dać jej odnieść wrażenie, że ten niewielki ruch dłoni wywołał w niej nie więcej niż zwykle skrępowanie.
Mimo wszystko, nie poświęciła jej od razu takiej uwagi, jaką powinna, bo dalej, gdzieś za jej plecami rozgrywała się scena, która na moment skupiła jej uwagę. Caelestine, instynktownie zatrzymała się przy przypadkowej dyni, nie patrząc na to jak wygląda i czy jest obarczona jakimś defektem (na szczęście nie była). Wzrok bowiem obejmował sylwetkę jej brata, którego ciągał ten straszny Gunnar z jego roku. Wiedziała, że coś z nim jest nie w porządku i że ma zły wpływ na Cassiusa. Chwilę potem i Dina (co bez wątpliwości poznała po jej pięknych, złotych włosach) i jej starszy brat, przebiegli obok niej. Cassius nawet kiedy szedł, to poruszał się tak szybko na długich nogach, że wyglądało to jak duży pęd. Nie zdążyla powiedzieć “cześć”. Spytać co się stało. Z brakiem wielkiego wyboru, przysiadła obok Haze, zastanawiając się jednak co się stało, przez co usłyszała głównie drugą część jej wypowiedzi. Tą, w której mówiła jej, że Caelestine nie zrozumie jej sztuki. Cóż… Swansea chciała wierzyć, że rozumie większość artystów. Że czyta z obrazów, jak emocje czytała z ludzi. Dlatego z niemą nutą zainteresowania, mieszaną z odrobiną zdziwienia nad surowością takiego osądu, skrzyżowała wzrok z Aconine.
Nie jestem idealna — sprostowała w pierwszej kolejności, bo chciała, żeby Aco wiedziała, jak bardzo daleka od ideału się czuła. Jednak powiedzenie tego jednym zdaniem chyba nie stwarzało tego zdania bardziej realnym. Caelestine zgarnęła w dłoń nożyk, z precyzją wbijając go w dynię, zaprzeczając jakoby faktowi, że nie była idealna. Bowiem z nadzwyczajną łatwością przyszło jej wyciąć otwory, a następnie wykroić miaższ z wnętrza warzywa. W środku, zdawało jej sie nawet, że nakryła galeony, choć chwilę później zidentyfikowała je jako zwykłe pestki. Pestki, które jednak pociągnęły za sobą pewną magiczną właściwość. Uniosła spojrzenie do Haze, która wydała jej się w tej chwili bliższa jej niż jeszcze moment temu. Godna zaufania. Pełna zrozumienia. Roztaczająca wokół siebie aurę bezpieczeństwa i ciekawości osobą rudowłosej. Przygryzła wargę, trochę zaskoczona tym nagłym spostrzeżeniem, bo wcześniej nigdy nie widziała w niej tak… ściśle powiązanej z nią osoby.
Ale pewnie masz rację. Pewnie nie rozumiem jej sztuki.
Zaufała jej, bo magia pestek dyń podpowiadała jej, że jej przyjaciel nie mógł jej okłamać. Nie spuszczając spojrzenia z oczu “przyjaciółki”, jak zaskakująco nazwała ją w głowie, spytała:
Co masz na myśli, mówiąc: idealna?
Bo jeśli nie jej najszczersza sympatia udzieli jej na to odpowiedź, to kto?
Chwilę później, to ona poczuła się w obowiązku rozwiania wątpliwości co do pytań, jakie gnębiły śliczną głowę Haze.
Kitsune. Lisi demon.
Przejechała suchą dłonią, nieobarczoną lepkim miąższem po lisim ogonie, w przepływie nagłego zaufania i pewności zostania wysłuchaną dodając:
Dobre duchy lisa opętujące czlowieka pozostawiają po sobie trwały ślad swojej magii. Na przykład… zdolność widzenia drugim okiem.

Wydrążanie dyni: 1
Powrót do góry Go down


Skyler Schuester
Skyler Schuester

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 24
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 179 i PÓŁ!
C. szczególne : Ciepłe spojrzenie, zapach cynamonu i Błękitnych Gryfów/mugolskich fajek; łatwy do wywołania uśmiech; czasem da się wypatrzeć malinkę czy dwie (jedna to tatuaż przy obojczyku); ciepły, niski głos i raczej spokojne tempo mówienia, tatuaże (dziennik); pierścionek zaręczynowy
Galeony : 1442
  Liczba postów : 2527
https://www.czarodzieje.org/t17504-skyler-schuester#491351
https://www.czarodzieje.org/t17509-blue-sky#491410
https://www.czarodzieje.org/t17506-skyler-schuester#491388
https://www.czarodzieje.org/t18314-skyler-schuester-dziennik#521
Ulica Główna - Page 16 QzgSDG8




Gracz




Ulica Główna - Page 16 Empty


PisanieUlica Główna - Page 16 Empty Re: Ulica Główna  Ulica Główna - Page 16 EmptyPon 04 Lis 2019, 10:20 pm;

Jego nerwowa reakcja sprawiła mu dziwną przyjemność. Dobrze było czuć, że wie się o kimś coś, czego nie chciał przyznać przed innymi. On sam właściwie nie oceniał tej propozycji, ale wiedząc co po czasie myśli o tym Matt, powodowało, że czuł jakby miał go tą informacją w garści. Zdecydowanie i bez wahania stanąłby w jego obronie, gdyby ktoś tylko próbował się z niego śmiać, jednak nie był pewien czy przez fakt kumpelskiej lojalności czy ze świadomości, że talent Gallaghera powinien pójść w świat. Ślizgon po prostu lubi się tym talentem dzielić z innymi, z czego Skyler chętnie korzystał.
- Trochę - odpowiedział mu, łapiąc go za żabot, nie czując szans, że uwierzyłby jeżeli teraz by zaprzeczył - Nudziłem się czekając na Ciebie - skłamał jednak, unosząc na niego wzrok z lekkim uśmiechem, po czym rozejrzał się dookoła, dostrzegając @Caelestine Swansea. Poczuł nieprzyjemne ukłucie żalu do samego siebie, że nie potrafił jej zrozumieć, jednocześnie starając się nie mieć do niej pretensji, że nie wpuszcza go ot tak do swojego świata. Ciekawe czy widziała już wysłane dziś ciasto? Odwrócił wzrok, na siłę opuszczając zmarszczone brwi. Z Jerremym cały czas się mijał, przed Gabrielle nie potrafił się otworzyć, Caelestine go od siebie odsuwa, a Matta sam niedługo będzie musiał odsunąć. A Finn? Stoją w zupełnie innym miejscu, a on musi go siłą pociągnąć do siebie, aby patrzył na ich relacje z tak dalekiego punktu jak on. Chociaż fakt, że zignorował radę z wczorajszego listu Garda, wcale nie pomagała uwierzyć Skylerowi, że jest to możliwe. Ale póki istniała nadzieja, nie może przestać patrzeć w jego stronę.
Zdecydowanie ciężko dziś było pozbierać mu myśli, skupić się na czymkolwiek, chociaż stopniowo nasilało się to jeszcze od wczoraj. Jak przez mgłę skojarzył, że Matt faktycznie zdążył już wyleczyć mu ranę, więc zgodnie z jego zaleceniem wyciągnął dłoń, ale zamiast nadstawić ją do pocałunku, to złapał go za kark, przejeżdżając zakrwawionym kciukiem po jego szyi.
- “Pocałować, żeby mniej bolało?” – powtórzył po nim w odpowiedzi, jak na klona Gallaghera przystało, rozluźniając się w końcu. Nie był pewien czy uspokoił się przez alkohol i niespodziewane uderzenie piekącego bólu czy z rozbawienia całą tą sytuacją. Jakie prawdopodobieństwo, że obaj zatną się przy czymś tak banalnym jak wycięcie otworu w dyni?
Dotarło do niego, że Matt ma coś na twarzy, co w dodatku stopniowo się wydłuża i nie jest to nic, do czego widoku przyzwyczaił się w tym miejscu. Przez zamroczenie, dopiero gdy Matt złapał za jego brodę, zdał sobie sprawę, że miał ją już od dłuższego czasu. Gdy poczuł zęby na swojej wardze, starał się nie myśleć jak obrazoburczo musi wyglądać scena, w której stary ślizgon całuje równie starego diabła i odruchowo objął Matta w pasie, przytrzymując go, aby żaden z nich nie stracił równowagi. Ledwo musnął jego wargi i pierwszy raz podczas pocałunku z Gallagherem zamknął oczy, aby nie docierało do niego, że całuje się ze staruszkiem. Przyćmiona świadomość podesłała mu bez jego woli obraz blond włosów, a on sam cofnął się gwałtownie.
- Wolę młodszych - rzucił w usprawiedliwieniu, czując jak serce mu przyspiesza. - Przyniosę Ci coś do picia - dodał szybko, czując nagłą potrzebę na nową dawkę czegoś mocniejszego. Doszedł do barku i zaczesał nerwowo ciemne włosy, które i tak wróciły w pierwotne miejsce. W oczekiwaniu na Miętowego Memrotka, którego wybrał dla Matta, łyknął zdrowo rumu, dzięki czemu wrócił do swojego staruszka  zdecydowanie spokojniejszym. Po drodze złapał jeszcze czekoladową żabę, którą bezceremonialnie wpakował prosto w usta Gallaghera - Tylko nie gryź - mruknął do niego, wsuwając mu kartę czarodziejów za spodnie, jakby płacił w klubie striptizerowi. Postawił jego drinka na stoliku, po czym zabrał się za wykrajanie swojej dyni. Stracił wszelki zapał do tej roboty, więc wydziobał błyskawicznie jakiś prosty wzór, cofając się nieznacznie w tył, widząc jak z jego dyni wyrastają bujne, zielone pnącza. Uniósł brwi, spoglądając na powstałe w ten sposób miniaturowe drzewko, a chwilę później pojawił się koło niego jakiś obcy facet i zaczął swój miniwykład z zielarstwa. Przez dłuższy czas próbował skupić się na jego słowach, chociaż trudno mu było zachować wyraźność obrazu. Zdał sobie sprawę, że w czasie jego pitolenia, ich brody zdążyły odpaść, a oni wrócili do swoich pierwotnych kostiumowych postaci. W pewnym momencie zaczął powoli dawać gościowi do zrozumienia, że tyle informacji mu wystarczy, a gdy nadal nie chciał się zamknąć - chwycił Matta za żabot i przyciągnął gwałtownie do siebie, wpijając się w jego usta pierwszy raz od rozpoczęcia tego spotkania. Gdy tylko ujrzał czmychającego od nich znawcę, to zamknął oczy, całkowicie poddając się wizji blond włosów, w które odruchowo wplótł palce wolnej ręki, po chwili przesuwając dłoń na kark chłopaka, aby przytrzymać go blisko siebie. Nic się nie zgadzało - zapach, kształt ust, tekstura skóry, a jednak alkohol podpowiadał to wszystko, a nawet więcej, sprawiając, że Skyler całkowicie zatracił się w tym fałszywym pocałunku. Przez tę jedną chwilę nic innego nie miało znaczenia. Wszystko zostało jednak zburzone, gdy odsunął się nieznacznie i unosząc powieki zobaczył brąz oczu Matta, zamiast upragnionego czystego błękitu. Rzeczywistość uderzyła w niego ze zdwojoną siłą, uświadamiając, że jest nie fair wobec Finna, Matta i nawet samego siebie. Dodatkowo zamiast reprezentować Hufflepuff jako prefekt, zdecydował się na zbyt wylewne okazywanie uczuć przy zachowaniu mocno wątpliwej trzeźwości. Odsunął się od Ślizgona na wyciągnięcie ręki i uniósł zmarszczone brwi.
- Musimy przestać - zaczął stanowczo, walcząc z własnym głosem i wirującym obrazem. - Nie tylko teraz, ale… ogólnie - dodał po chwili, czując jak niejednoznacznie zabrzmiała jego pierwotna wypowiedź.

tutaj rozegrana kostka pod punkt z poprzedniego posta
Powrót do góry Go down


Aconite 'Haze' Larch
Aconite 'Haze' Larch

Uczeń Gryffindor
Rok Nauki : VII
Wiek : 22
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 165
C. szczególne : Bardzo oszczędna mimika, tatuaże, dość płynne ruchy - zarażona gracją od tańca
Galeony : 702
  Liczba postów : 380
https://www.czarodzieje.org/t17733-aconite-haze-larch#498956
https://www.czarodzieje.org/t17763-mala-poppy-larch#500082
https://www.czarodzieje.org/t17734-aconite-haze-larch
https://www.czarodzieje.org/t18397-aconite-haze-larch-dziennik
Ulica Główna - Page 16 QzgSDG8




Gracz




Ulica Główna - Page 16 Empty


PisanieUlica Główna - Page 16 Empty Re: Ulica Główna  Ulica Główna - Page 16 EmptyWto 05 Lis 2019, 10:52 am;

KOSTKI (dynia-ozdabianie): 1

Wykonywała swoje czynności może nawet zbyt mechanicznie, nie czerpiąc odpowiedniej przyjemności z tworzenia, a jedynie rzucając zaklęcia krótkimi szarpnięciami różdżki. Wiedziała jaki efekt chce osiągnąć, przyszedł do niej instynktownie, a ona nie zamierzała go podważać, po prostu go realizowała. Dużo większą przyjemność sprawiała jej obserwacja - również otoczenia - jednak przede wszystkim Caelestine. Mogłoby się wydawać, że jej surowy wzrok ocieplał się nieco, gdy padał na zaróżowione od zimna policzki czy pojedyncze rude włoski uciekające od swojej grupy. Czujnym spojrzeniem obrzuciła rozbiegające się towarzyswto, nie potrafiąc przypisać sylwetek do postaci, jednak przez zainteresowanie Puchonki domyślała się, że zapewne jest tam ktoś z jej rodziny. Dziewczyną na pewno nie była Chloe - ją Haze poznałaby bez problemu. Przeniosła wzrok na całującą się gdzieś niedaleko gejowską parę i zmrużyła pogardliwie oczy. Mężczyźni są jak zwierzęta. Zero wrażliwości, subtelności, kontroli nad sobą. Obrzydliwe. Niech chociaż schowają się pod stół. Jak dobrze, że jej Asp był normalny. Kochany, wrażliwy, taktowny. On by się tak nie zachowywał.
- Powinni mu zabrać odznakę - rzuciła ostro, poprawiając kosmyk, który uwolnił się spod luźnego koka. Słysząc jej zaprzeczenie spojrzała na nią ze zrozumieniem. Taka już była ironia losu, że osoby, które stały najdalej od ideału, były najpewniejsze swojej perfekcji i odwrotnie. Coni nie potrafiła ustalić, w której grupie znajdowała się ona sama.Wycinała wzór na swojej dyni w skupieniu, sprawnie i błyskawicznie, jakby robiła to codziennie przed śniadaniem. Jedynie na chwilę jej koncentracja została zachwiana, gdy kątem oka dostrzegła zmianę na twarzy Celest, a przenosząc na nią wzrok, zwróciła uwagę na przegryzaną wargę. Mimowolnie, ledwo wyczuwalnie nawet dla niej, powtórzyła ten gest, uciekając spojrzeniem od zielono-szarych oczu.
- Jesteś jak krystalicznie czyste źródło w prywatnym ogrodzie - powiedziała, jakby to miało cokolwiek wyjaśnić.  - Nie zrozumiesz rwącej rzeki, zmąconego mułu, pijawek, ostrych kamieni koło brzegu - kontynuowała powoli, delikatnie wycinając różdżką skórę dyni. - Piękna, zdolna, otoczona ochroną. Czego Ci w życiu brakuje, Celest? - zapytała, szczerze przekonana o kompletności jej życia, spełnianiu każdej zachcianki, podsadzaniu jej do każdego celu. Spojrzała krytycznie na stworzony przez siebie wzór. Brakowało jej czegoś. Po chwili zastanowienia wyczarowała ruchome gwiazdy, starając się ułożyć je w konkretną konstelację, dzięki czemu nad jej lasem górowała teraz gwieździsta noc.
- Kitsune - powtórzyła po niej bezgłośnie, jedynie poruszając wargami, chcąc zapamiętać smak tego słowa. Oparła dłoń z różdżką o biodro i przejechała wzrokiem po sylwetce Puchonki, aby końcowo przyjrzeć się jak jej dłoń przesuwa się po rudym ogonie. Mruknęła cicho w zamyśleniu po jej słowach, po czym sięgnęła dłonią do jej głowy, delikatnie kładąc kciuk na jej czole. - Mam nadzieję, że gdy już je otworzysz, to będę pierwszą osobą, którą zobaczysz - powiedziała spokojnie z wyraźną pewnością siebie w głosie, po czym cofnęła się, odwracając przodem do swojej dyni. Chciałaby znać przyszłość, jeżeli była zła. Żeby móc coś zmienić.
Powrót do góry Go down


Theodore Courtenay
Theodore Courtenay

Student Ravenclaw
Rok Nauki : II
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 185
Galeony : 92
  Liczba postów : 77
https://www.czarodzieje.org/t17751-theodore-courtenay
https://www.czarodzieje.org/t17771-sowa-theo#500237
https://www.czarodzieje.org/t17750-theodore-courtenay
Ulica Główna - Page 16 QzgSDG8




Gracz




Ulica Główna - Page 16 Empty


PisanieUlica Główna - Page 16 Empty Re: Ulica Główna  Ulica Główna - Page 16 EmptySob 09 Lis 2019, 3:00 pm;

- Słuchaj, tak naprawdę to ja umiem więcej ofensywnych zaklęć, ale po prostu się nimi nie afiszuję – odparł na te paskudne pomówienia Meluzyny, chociaż wcale nie mijały się z prawdą.  - To mój fortel; Na co dzień daję z siebie 50%, żeby wszyscy sądzili, że na więcej mnie nie stać, a jak przychodzi co do czego, to biorę ich z zaskoczenia 100%.
Oczywiście tylko się zgrywał, bo tak naprawdę czarnoksiężnik z niego żaden. Z zaklęć umiał tyle, ile nauczył się na zajęciach - nie mniej, nie więcej. Ale ubawiła go ta wizja ciskania butelkami i książkami; na podłodze jego pokoju walał się stos tego typu amunicji, która często obracała się przeciwko niemu, zwłaszcza kiedy wracał do domu późną nocą w stanie, w którym trudno było mu trafić do łóżka nawet bez żadnych przeszkód walających się pod nogami.
- Słomki! – zawołał średnio entuzjastycznie, ignorując paplanie krukonki. Znalazł takie tematyczne, więc jedną, tą w duchy, wrzucił do drinka sobie, a drugą, dyniową, Meluzynie. Teraz mógł rozpocząć zalewanie się w trupa bez oblewania przy tym połowy włochatego kostiumu, jak spragniony psidwak.
Obdarzył ją kolejnym, mającym zniknąć pod kurtyną siwych włosów sceptycznym spojrzeniem, kiedy tak miotała się, usiłując odpowiedzieć na jego dość proste pytanie. Podejrzane. Zerknął w stronę, w którą tak namiętnie powracała wzrokiem, zastanawiając się, dla kogo tym razem szybciej zabiło meluzynowe serce – dla panny Harlow o twarzy słodszej niż Malinowy Znikacz, czy może dla tego Islandczyka, którego rozpoznał w towarzyszu Diny, a który swoim widokiem umilał Theodorowi nudne, szkolne mecze Quidditcha. Cóż, któregokolwiek by nie wybrała, miała jego błogosławieństwo.
- No przecież – odparł pełen udawanego przekonania w głosie. Nie miał zamiaru ciągnąć ją za język; jeśli będzie chciała, powie mu sama. – Gdzie znajdziesz geny lepsze od moich, a ja partię bardziej odpowiednią niż ty?  – zironizował, kontynuując ich trwający długie lata hermetyczny żart. Choć Meluzyna i Teodor za dzieciaka zawarli święte przymierze, mówiące, że - kiedy przyjdzie czas, a oni nie znajdą nikogo innego, za kogo mogliby wyjść - wyjdą za siebie. Plan ten miał jednak sporo wad. Raz, że żadne z nich nigdy nie czuło do drugiego żadnego pociągu, co miało swój plus w tym, że czyniło tę relację wyjątkowo czystą. Dwa, że lubił ją na tyle, że w życiu nie życzyłby jej wychowywania swojego potomka, który, znając jego szczęście, z całej puli genów odziedziczyłby wszystko co najgorsze, łącznie z brakiem stabilności emocjonalnej i skłonnością do popadania w nałogi. A wreszcie trzy, że dziadek w życiu nie wyraziłby zgody na złączenie losów swojego przykładnego rodu z tą „sodomą i gomorą, którą Pennifoldowie nazywali rodziną”. Ale zabawa zawsze była przednia.
Dziadek Theodora miał również wiele do powiedzenia na temat stania pod płotami (Merlinie broń, żeby kiedyś zobaczył wnuka pod jednym!!!), więc, postanawiając nie marnować czasu na wyjaśnienia, chwycił Meluzynę za rękę i pociągnął ją za sobą w mrok bocznych alejek Hogsmeade.

|2x zt.
Powrót do góry Go down


Matthew C. Gallagher
Matthew C. Gallagher

Student Slytherin
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 178
C. szczególne : zawadiacki uśmiech, podczas którego jego prawa brew zawsze unosi się nieco wyżej niż lewa; dołeczki w policzkach
Galeony : 1345
  Liczba postów : 1054
https://www.czarodzieje.org/t17284-matthew-c-gallagher
https://www.czarodzieje.org/t17286-matthew-c-gallagher#484354
https://www.czarodzieje.org/t17285-matthew-c-gallagher#484235
https://www.czarodzieje.org/t18302-matthew-c-gallagher-dziennik
Ulica Główna - Page 16 QzgSDG8




Gracz




Ulica Główna - Page 16 Empty


PisanieUlica Główna - Page 16 Empty Re: Ulica Główna  Ulica Główna - Page 16 EmptySob 09 Lis 2019, 3:51 pm;

Właściwie nie miał wątpliwości, że Skyler nie zdradzi jego małej tajemnicy nikomu, ani też co do tego, że stanąłby w jego obronie, gdyby jednak jakimś cudem plotka rozeszła się po szkole. Mimo wszystko wolał dmuchać na zimne – nie chciał, żeby ktoś przypadkiem usłyszał o złożonej przez niego Vin-Eurico propozycji, bo nie oszukujmy się, wówczas musiałby wysłuchiwać na korytarzach różnych śmieszków czy co gorsza, jakichś głosów moralizatorskich. Perspektywa czegoś takiego zdawała mu się zaś koszmarem. Inną sprawą było to, że chyba za bardzo ufał Schuesterowi, prawdopodobnie ze słabości do jego osoby. Za bardzo się do niego przywiązał i mimo że zdawał sobie z tego sprawę, nie potrafił postępować inaczej. I po prawdzie wcale nie miał ochoty swoim talentem dzielić się z innymi, wystarczyłby ten Puchon, który mógłby go całować do końca ich wspólnych dni.
- Tylko nie przesadzaj, co? – Mruknął już nieco spokojniejszy, bo i zachowanie jego towarzysza wydawało się normalniejsze. – Nadal nie opanowałem teleportacji łącznej, a obawiam się, że sam mógłbym Cię nie donieść do mieszkania. – Dodał jeszcze, znów sprzedając mu kuksańca w bok. Wokoło zbierały się coraz większe tłumy wiedzione tutaj możliwością poszukiwania ozdobnych czaszek i drążenia tradycyjnych dyń, ale on będąc razem ze Skylerem, w ogóle nie zwracał uwagi na nikogo innego. Czuł się tak, jak gdyby byli tutaj zupełnie sami, cała reszta nie miała dla niego żadnego znaczenia.
Stęskniony za jego bliskością nie był w stanie skoncentrować się na niczym innym, więc nic dziwnego, że i sam zaciął się przy wykonywaniu swojego dzieła. Było to jednak wyjątkowo zabawne, bo obaj nie popisali się umiejętnościami. O tyle dobrze, że dzięki Dunbarowi Matthew znał chociaż kilka prostych, leczniczych zaklęć, a tym samym udało mu się opanować tę niefortunną sytuację. Szkoda tylko, że nie miał zielonego pojęcia z jakiego powodu jego partner jest taki zamyślony. Kiedy tylko Schuester złapał go za kark, przesuwając kciukiem po jego szyi, czekał na pocałunek, ale znów nie wydarzyło się zupełnie nic. Może to przez te brody? Wreszcie sam wziął sprawy w swoje ręce, ale wtedy Puchon cofnął się od niego gwałtownie, pozostawiając go na lodzie. Poważnie?
Wzruszył jedynie obojętnie ramionami, kiedy Sky zaczął się jakoś dziwnie tłumaczyć i oddalił się, by przynieść im jakieś napoje. Nie potrzebował żadnego Miętowego Memortka czy innego fikuśnego drinka. Potrzebował JEGO. Nie zdążył jednak nic powiedzieć, bo gdy zobaczył wreszcie swojego kumpla na horyzoncie, ten wpakował mu do ust czekoladową żabę, a za spodnie wsunął mu kartę czarodziejów jak gdyby płacił jakiemuś striptizerowi. Kurwa. Nic z tego nie rozumiał. Wszystko, co wyczyniał tego wieczoru Schuster wydawało mu się jakieś kompletnie absurdalne. Tym razem więc nie posłuchał go, szybko przełykając poruszającą się w jego ustach czekoladkę, a zaraz po tym złapał za nóż, próbując wydrążyć swojej dyni drugie oko. Taa… żeby to było takie proste. Dynia zaczęła się z niego śmiać i trząść przy tym niemiłosiernie, przez co na ten moment zdecydował się zrezygnować. Pasmo nieszczęsnych wydarzeń. Odłożył więc ostrze na stół, próbując zrozumieć, o co do cholery chodzi Skylerowi. Nie chciał chyba dopuścić do siebie myśli, że to właśnie w Halloween ich związek przestanie istnieć, a on będzie musiał zapomnieć o tych wszystkich chwilach, w których czuł się doceniony i komuś potrzebny. Nie chciał jeszcze bardziej, kiedy poczuł jak chłopak chwyta go za żabot i przyciąga do siebie. W końcu. Czekał na to cały wieczór, na te jego palce wplecione w jego bujną czuprynę i dłoń spoczywającą na jego karku. Zatracił się całkiem w tym pocałunku i nie przeszkadzało mu nawet to, że usta chłopaka smakują rumem. Po prostu zamknął oczy, oddając się tej błogiej przyjemności, a otworzył je dopiero wtedy, kiedy Puchon znów przedwcześnie odsunął się od jego ciała. Jego głos docierał do niego jakby z opóźnieniem, a Gallagher wolał nie wierzyć w to, co właśnie się wydarzyło.
- Przecież wiesz, że nie musimy… – Niemal wyszeptał po zdecydowanie za długiej chwili milczenia. Nie mógł strawić informacji, którą przed chwilą usłyszał, a już na pewno nie chciał się pogodzić z decyzją Skylera. Znów przysunął się więc bliżej niego, a swoimi ustami musnął jego wargi, zachęcając do kolejnego pocałunku. Próbował go przekonać, że skoro coś jest dobre, to nie warto tego porzucać, a jednak z tyłu głowy zapaliła mu się czerwona, ostrzegawcza lampka. Nigdy nie powinien godzić się na tę intrygę. Nigdy nie powinien go całować. Nigdy nie powinien wylądować z nim w łóżku. A przede wszystkim nigdy nie powinien myśleć, że wszystko co piękne będzie trwało wiecznie. Nigdy…
Powrót do góry Go down


Skyler Schuester
Skyler Schuester

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 24
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 179 i PÓŁ!
C. szczególne : Ciepłe spojrzenie, zapach cynamonu i Błękitnych Gryfów/mugolskich fajek; łatwy do wywołania uśmiech; czasem da się wypatrzeć malinkę czy dwie (jedna to tatuaż przy obojczyku); ciepły, niski głos i raczej spokojne tempo mówienia, tatuaże (dziennik); pierścionek zaręczynowy
Galeony : 1442
  Liczba postów : 2527
https://www.czarodzieje.org/t17504-skyler-schuester#491351
https://www.czarodzieje.org/t17509-blue-sky#491410
https://www.czarodzieje.org/t17506-skyler-schuester#491388
https://www.czarodzieje.org/t18314-skyler-schuester-dziennik#521
Ulica Główna - Page 16 QzgSDG8




Gracz




Ulica Główna - Page 16 Empty


PisanieUlica Główna - Page 16 Empty Re: Ulica Główna  Ulica Główna - Page 16 EmptySob 09 Lis 2019, 10:48 pm;

Ugryzł się w język, żeby nie odpowiedzieć mu, że akurat na mieszkanie, to powinien wiedzieć jak go zaciągnąć. Musiał w końcu zacząć myśleć co mówi, zacząć używać tego narządu, który był w górnej, a nie dolnej części ciała. Przecież już zdecydował, że zrobi to dzisiaj, a że w końcu będzie trzeba to będzie zrobić, wiedział już od samego początku. Ale to nie było takie łatwe. Powiedzcie komuś, że jak odda wam swojego cukierka i będzie cierpliwy, to później MOŻE dostanie takiego, który mu będzie dożo bardziej smakował, ale w sumie to może też nie dostać nic. Myślicie, że zrobi to bez żadnych obaw? Musiałby być Gryfonem.
Wywrócił oczami, widząc jak błyskawicznie Matt pozbył się swojej żaby. Zero szacunku do czekolady. Najwidoczniej instynktu Gallaghera co do połykania nie dało się powstrzymać. On sam potrafił docenić jej słodycz nawet podczas zaabsorbowania pocałunkiem. Rum i czekolada. Jedno z jego ulubionych połączeń, ale chyba właśnie na tym polegał problem. Jedno z kilku - nigdy nie było na pierwszym miejscu.
Wstrzymał oddech, wyczekując odpowiedzi, jednak nie był w stanie wytrzymać jego wzroku, więc by zająć się czymkolwiek, podpalił swoją dynię. Poczuł nieprzyjemne ściśnięcie w żołądku, słysząc jego słowa i zaciągnął się powoli powietrzem, gdy ich wargi znów na moment się złączyły. Matt miał jeden solidny argument. Był zawsze chętny. Zawsze taki pełen zaangażowania. Skyler nigdy nie musiał go o nic prosić, a gdy rzucał mu polecenia czy rozkazy, wiedział, że Matt równie mocno chce je wprowadzić w życie. Dzisiaj ich chęci były inne, więc i on mu się sprzeciwiał. Otwierał już usta, aby zaprzeczyć, ale w tym samym czasie jego dynia wyleciała w powietrze, wybuchając nad nimi z hukiem. Odruchowo zgarnął Matta do siebie, zasłaniając jego głowę ręką, po chwili dopiero orientując się, że to co go teraz obija, to zwyczajna mieszanka słodyczy. Rozluźnił się i spojrzał z nutą ulgi w oczy Diabła. Przez krótką chwilę, dyktowaną wystrzałem adrenaliny po tym niewinnym psikusie, zapomniał o ich rozmowie. Pod naporem spojrzenia brązowych tęczówek pomyślał, że może faktycznie powinien obrać łatwiejszą drogę i zostać z Mattem, skoro najwidoczniej jemu podoba się ten układ. Może z czasem mogliby się w sobie zakochać? Przypomniał sobie słowa Finna: "A co, jeśli on Cię polubił bardziej?" Czy to możliwe? Czy właśnie to oznaczają wyszeptane słowa "Przecież wiesz, że nie musimy…"? Ale kiedy to się stało? Czy to przez to, że był jego pierwszym? Czemu nic nie zauważył? Jak zwykle był zbyt egoistyczny. Myślał o sobie, zapominając o Ślizgonie. Myślał o Finnie, zapominając o tym, który przecież był przy nim prawie codziennie przez ostatni miesiąc. Zostanie przy nim byłoby najgorszym co mógłby zrobić. Matt powinien znaleźć sobie kogoś, dla kogo nie będzie tylko substytutem; kogoś kto całując się z nim nie myśli o drugiej osobie. W końcu niczego mu nie brakuje. Po prostu... nie jest nim.
- Stać Cię na więcej, Matt - mruknął, poprawiając mu włosy w przypływie nagłej czułości, jednak już po chwili próbował się od niego nieco odsunąć. Zdecydowanie nie był dobry w staniu po tej stronie. "Jedno chcesz, drugie robisz" Ha, jak boleśnie prawdziwe wydaje mu się teraz to stwierdzenie.
- Zasługujesz na coś lepszego niż udawany związek i kumpelski seks - szepnął stanowczo, chcąc przypomnieć mu jaką mieli umowę. Przecież w Hogwarcie było pełno facetów, z którymi mógłby stworzyć dużo sensowniejszą relację. Skyler nawet mógłby podać mu listę. Zorientował się, że to wszystko może brzmieć, jakby wycofywał się z ich relacji, bo sam zaczyna coś czuć. Nie chciał dawać mu złudnego wrażenia szansy, a jedynie nakreślić, że to on sam jest problemem, a nie Matt. Gdyby Finn nie dał mu żadnej nadziei - prawdopodobnie próbowałby kontynuować to jak najdłużej - w końcu to był bardzo przyjemny układ. Ale przecież usłyszał, że ma być cierpliwy. Ciężko nazwać byciem cierpliwym sypianiem z kimś innym, nawet jeżeli faktycznie nie było w tym żadnych uczuć.
- Matt, ja... po prostu chcę kogoś innego - wydusił z siebie w końcu, chcąc definitywnie dać mu do zrozumienia, że decyzja już została podjęta i nie ma od niej odwrotu. Zwilżył usta i podniósł na niego wzrok. Może powinien skłamać? Dlaczego akurat teraz czuł, że powinien być szczery, jakby był mu to winien.
Powrót do góry Go down


Matthew C. Gallagher
Matthew C. Gallagher

Student Slytherin
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 178
C. szczególne : zawadiacki uśmiech, podczas którego jego prawa brew zawsze unosi się nieco wyżej niż lewa; dołeczki w policzkach
Galeony : 1345
  Liczba postów : 1054
https://www.czarodzieje.org/t17284-matthew-c-gallagher
https://www.czarodzieje.org/t17286-matthew-c-gallagher#484354
https://www.czarodzieje.org/t17285-matthew-c-gallagher#484235
https://www.czarodzieje.org/t18302-matthew-c-gallagher-dziennik
Ulica Główna - Page 16 QzgSDG8




Gracz




Ulica Główna - Page 16 Empty


PisanieUlica Główna - Page 16 Empty Re: Ulica Główna  Ulica Główna - Page 16 EmptyNie 10 Lis 2019, 2:58 am;

Człowiek miał to do siebie, że często stawał się ofiarą własnych przyzwyczajeń. Wspólne żarty, imprezy, pocałunki na szkolnych korytarzach i zamykanie się w pokoju połączone z czujnym nasłuchiwaniem czy aby na pewno jego ojciec nie wrócił do domu. Czuł się jak zakochany szczeniak, którym właściwie nadal był. Jego dawne związki przecież nijak nie zbliżały się nawet do tego, co przeżywał będąc ze Skylerem. Zabawne, skoro niegdyś jak wychodzili razem z Dunbarem na piwo, nawet nie pomyślałby o tym, że mogliby kiedyś być razem. Kiedy Schuester zaproponował mu tę całą intrygę nadal podchodził do sytuacji bez większych emocji, myśląc że rzeczywiście skończy się na kumpelskim seksie. A jednak… polubił go jeszcze bardziej, choć wyglądało na to, że rozwój uczuć nie był w tym przypadku wzajemny. Nie chciał go stracić, bo przy nim naprawdę czuł się szczęśliwy. Nie chodziło przy tym wyłącznie o fizyczną bliskość, która rzecz jasna też była niezwykle istotna, ale i o fakt, że dobrze mu się z nim rozmawiało i zawsze miło spędzali razem czas. Cóż, w pewnym sensie podobał mu się przecież już wcześniej, ale nigdy nie dopuszczał do siebie myśli, że połączy ich coś więcej niż zwykłe koleżeństwo. Obaj przyjaźnili się wszak z Jeremy’m, a każdy chyba wiedział, że „nie sra się do własnego gniazda”. Kurwa, może gdyby wcześniej spróbował go poderwać, to wszystko ułożyłoby się zupełnie inaczej?  
Natłok myśli go dobijał, szczególnie gdy widział w jaki sposób Puchon reaguje na jego próby nieurywania tego kontaktu czy liczne, w ogóle nieskuteczne zaczepki. Właściwie po jego dziwnym zachowaniu domyślał się już od początku tego spotkania, dokąd ono dąży. Po prostu nie chciał w to wierzyć, i właściwie nadal nic się w tej kwestii nie zmieniło. Żeby nie zwariować, musiał czymś zająć ręce, więc w oczekiwaniu na jakikolwiek ruch, gest, cokolwiek ze strony swojego „jeszcze chłopaka” zabrał się za podpalanie swojej dyni. Chwilę później poczuł jednak jak Skyler przygarnął go do siebie, zasłaniając jego głowę. Przeszło mu wówczas nawet przez myśl, że może jednak ten wieczór nie musi się tak kończyć, ale zaraz zdał sobie sprawę z tego, że chłopak chciał go jedynie uchronić przed wybuchem swojego dzieła. Westchnął więc ciężko, a kiedy zobaczył jak jego własna dynia go przedrzeźnia, odczuł jeszcze większy spadek nastroju. Miał ochotę rzucić nią o ścianę, ale wtedy odezwał się Schuester, który poprawił mu włosy, po czym znów się od niego odsunął. Kusił go swoim dotykiem, a potem odrzucał. Przeklęty, toksyczny typ. Ale przecież wiedział na co się pisze, godząc się na zaproponowany przez niego układ. Myślał czy powinien w ogóle o nim wspominać, skoro dla niego już dawno przestał on istnieć. Zresztą czy jego puchoński kumpel na pewno się do niego stosował? Aby sprawić, że ich związek pozostanie dla innych wiarygodny, nie musieli się przecież tak często spotykać. Nie musieli zamykać się w czterech ścianach, oddając się w pełni tym wszystkim umizgom, skoro nikt inny ich nie widział. A jednak to robili…
- Widzę, że klasyczną przemowę już sobie przygotowałeś. – Odburknął, kiedy Skyler stwierdził, że zasługuje na więcej. Typowe. Taki tekst ładnie brzmiał, kiedy chciało się kogoś od siebie odsunąć. Bił się z myślami, z jednej strony pragnąc znów przywrzeć do jego ciała, powiedzieć mu, że mu zależy i żeby nie odchodził, ale nie mógł. Jego ślizgońska duma została zraniona i nie pozwalała mu na tego rodzaju zabiegi. Chociaż… w jeszcze większym stopniu nie pozwalał mu na nie fakt, że doskonale wiedział, że nie ugra na tym niczego, bo jego towarzysz już dawno podjął decyzję. Zdał sobie sprawę z tego, że jego usta nie były wystarczająco przekonujące i że nigdy nie wygra z tym tajemniczym kimś, dla kogo Schuester gotów był przenosić góry. Kurwa mać.
- Teraz mi to mówisz? – Rzucił znów oschłym tonem, nie mogąc sobie nawet przypomnieć w jaki sposób, podczas spotkania przy ławeczce, Skyler motywował założenie ich małej komitywy. Coś pierdolił o tym, że inni muszą uwierzyć, ale dlaczego? Na pewno nie wspominał konkretnie o nikim, nigdy też nie ustalili dokładnych warunków ich umowy. Pogubili się gdzieś po drodze, miał tego świadomość. Wiedział też, że przecież się zgodził, a skoro tak, to nie powinien mieć do swojego „już byłego” żadnych pretensji. Problem tkwił w tym, że jednak je miał. Zdał sobie bowiem sprawę z tego, że ilekroć Schuester go całował, dotykał czy słuchał jego pojękiwań, wyobrażał sobie innego chłopaka. Szczęściarza, który najwyraźniej zasłużył na niego bardziej. Kiedy o tym myślał, czuł się jak wykorzystana szmata, której Puchon nagle przestał potrzebować.
- Wiesz co, Skyler…. Pierdol się. – Prychnął tylko pod nosem, z dużą siłą odpychając chłopaka w tył. Miał gdzieś czy ten upadnie na ziemię czy jakoś zdoła złapać równowagę. - I odłóż moje ciuchy tam, gdzie były. - Dodał po chwili z nieskrywaną nutą złośliwości. Zawładnęła nad nim wściekłość, żal i rozczarowanie. Z jednej strony marzył o tym, żeby go pocałować, a z drugiej nie chciał nawet na niego patrzeć. Wiedział, że to pierwsze nie jest możliwe, dlatego po swym ciosie od razu odwrócił się na pięcie i poszedł w swoją stronę, po drodze kopiąc tylko wcześniej wykrojone fragmenty dyni. W tym momencie nienawidził jego, nienawidził siebie i nienawidził świata. Musiał się czegoś napić, ale nie tutaj, żeby przypadkiem znów nie natrafić na Schuestera.

zt.


Ostatnio zmieniony przez Matthew C. Gallagher dnia Nie 10 Lis 2019, 11:42 am, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down


Skyler Schuester
Skyler Schuester

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 24
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 179 i PÓŁ!
C. szczególne : Ciepłe spojrzenie, zapach cynamonu i Błękitnych Gryfów/mugolskich fajek; łatwy do wywołania uśmiech; czasem da się wypatrzeć malinkę czy dwie (jedna to tatuaż przy obojczyku); ciepły, niski głos i raczej spokojne tempo mówienia, tatuaże (dziennik); pierścionek zaręczynowy
Galeony : 1442
  Liczba postów : 2527
https://www.czarodzieje.org/t17504-skyler-schuester#491351
https://www.czarodzieje.org/t17509-blue-sky#491410
https://www.czarodzieje.org/t17506-skyler-schuester#491388
https://www.czarodzieje.org/t18314-skyler-schuester-dziennik#521
Ulica Główna - Page 16 QzgSDG8




Gracz




Ulica Główna - Page 16 Empty


PisanieUlica Główna - Page 16 Empty Re: Ulica Główna  Ulica Główna - Page 16 EmptyNie 10 Lis 2019, 10:11 am;

W pierwszej chwili czuł się oszukany. Tam na ławeczce, zapytał się go wprost - zapytał czy jest w stanie złamać mu serce, a on z taką pewnością powiedział, że nie. Ustalili przecież warunki, a on nawet ucieszył się z tego układu - friends with benefits. Po chwili jednak zaczął myśleć, że musiał jakoś wprowadzić go w błąd. Wysłać sprzeczne sygnały, ale nie wiedział kiedy to zrobił. Przecież nawet nie był dla niego za miły. Często z niego żartował, wpadał jak do siebie i brał to, na co miał w danej chwili ochotę. A on mu wszystko dawał, bez żadnych oporów. Przecież nie zachowywał się jakby to był prawdziwy związek. Nawet jeżeli ten miesiąc podobał się Gallagherowi, to nie spędził go z prawdziwym Skylerem. Przez myśl przemknęło mu to, że może to właśnie jest prawdziwy on. Może w sytuacji, gdy nie musiał się niczym przejmować, wyszła jego prawdziwa natura? Naprawdę był taki wyrachowany? Poczuł, że coraz ciężej mu się oddycha, a ten żałosny grymas na dyni Matta dodatkowo wydawał się mówić "ty pieprzony oszuście".
Skrzywił się słysząc słowa chłopaka. To naprawdę była typowa przemowa? On sam nigdy czegoś takiego nie usłyszał, a przecież trochę tych rozstań miał. Może wina faktycznie zawsze leży po jego stronie? Może musi zepsuć wszystko, czego się tylko dotknie. Przejechał dłonią po twarzy, chcąc chociaż na chwilę przysłonić rozmazany obraz, nie widzieć oczu Matta, ani tej cholernej dyni, która wszystko tylko pogarszała. Co jest ze mną nie tak. Czemu zawsze wszystko....
- Matt... - zaczął cicho, ale w tej samej chwili usłyszał kolejne słowa i poczuł jak Ślizgon odpycha go od siebie. Mógłby się zaprzeć, zaprotestować, a jednak przyjął to popchnięcie z pewną ulgą. Poddał się, a alkohol tylko mu w tym pomógł, lądując tyłkiem na lekko wilgotnej trawie, nieco zbyt mocno ryjąc palcami w ziemi. Liczył na więcej. Liczył, że go uderzy i to oczyści chociaż odrobinę całą tą sytuację. Zdecydowanie wolał, żeby był na niego zły, niż żeby reagował smutkiem. Może uraził tylko jego dumę, a nie uczucia? Oddałby wszystko by być teraz po drugiej stronie. Być odrzucanym, a nie odrzucającym. To było coś dla niego znanego, coś do czego zdążył się już przyzwyczaić. Nie bolało tak bardzo, bo można było przenieść winę na kogoś innego, wystarczyło schować dumę do kieszeni. Od jego sytuacji nie było ucieczki. Zacisnął dłoń na trawie, wyrywając małą kępkę, próbując się powstrzymać, aby nie pójść za Mattem. To by w niczym nie pomogło, a wręcz przeciwnie. Nie mógł dawać mu już żadnych sprzecznych sygnałów. Czuł się przy nim zbyt pewnie i to go zgubiło. Czy gdyby powiedział to inaczej, to lepiej by się to skończyło? Czy w ogóle był dobry sposób, żeby to powiedzieć? Popełnił błąd kłamiąc Gabrielle. Od tego wszystko się zaczęło. A jednak to było dla niego takie naturalne. Takie normalne. Czemu ciągle musi kłamać? Chyba naprawdę przez ten cały czas, to on był dupkiem.
Wstał chwiejnie z ziemi, jak w amoku brudną od ziemi ręką poprawiając sobie włosy. Muszę się napić. Odkrycie, że naprawdę to on jest jedyną odpowiedzialną osobą za wszystkie jego nieudane relacje, odbierała mu możliwość oddychania. Ranił ludzi i dziwił się, że się od niego odwracają. Nawet nie wiedział czym zniechęcił do siebie Caelestine. Finna też już zdążył okłamać i zranić, a jednak wciąż pcha się w jego życie na siłę. Niemal odruchowo sięgnął po nietkniętego drinka, którego przyniósł Mattowi, wypijając go duszkiem, po czym odstawiając szklankę teleportował się, ignorując poradę, żeby nie robić tego po alkoholu.

/zt
Powrót do góry Go down


Morgan A. Davies
Morgan A. Davies

Student Gryffindor
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 162
C. szczególne : skórzany plecak, nieodłączne bransoletki
Dodatkowo : Animagia (wiewiórka pospolita)
Galeony : 1847
  Liczba postów : 3465
https://www.czarodzieje.org/t17419-morgan-a-davies#488348
https://www.czarodzieje.org/t17421-listy-do-moe#488357
https://www.czarodzieje.org/t17420-morgan-a-davies#488355
https://www.czarodzieje.org/t18298-morgan-a-davies-dziennik#5208
Ulica Główna - Page 16 QzgSDG8




Gracz




Ulica Główna - Page 16 Empty


PisanieUlica Główna - Page 16 Empty Re: Ulica Główna  Ulica Główna - Page 16 EmptyWto 12 Lis 2019, 1:00 am;

Czaszki: próba druga, udana

Keptn Morgan

Halloweenowa noc przyciągnęła do Hogsmeade również Moe, zresztą w towarzystwie innego Gryfona, którego nie widziała już jakiś czas poza masowymi wydarzeniami i pospiesznym mijaniem się na szkolnych korytarzach. Wraz z rudowłosym sprawili sobie pasujące kostiumy i podążyli do wioski - być trochę się nimi pochwalić, ale przede wszystkim nacieszyć oczy ozdobami i na nowo poznać rozrywki związane z Nocą Duchów. Tym razem, jak zwykle, nie zabrakło czaszek i dyń.
- Idę o beczkę rumu, że moja dynia będzie chociaż trochę mniej paskudna od Twojej. - zwróciła się do McGregora tonem głosu, który w sam raz pasowałby do starego, doświadczonego życiem i szkorbutem korsarza, po czym zaśmiała się i zerknęła ku niebu, w dużej mierze przesłonionemu latającymi warzywkami (choć tak naprawdę dynie to owoce).
Zanim jednak sięgnęła po którąś z pomarańczowych ofiar święta duchów, w oczy rzuciła jej się czaszka leżąca na parapecie któregoś z pobliskich lokali. Davies wyjęła zza pasa drewniany, zdobiony kordelas, po czym rzuciła się w bój z ozdobą, co sprowadziło się do tego, nabrała na oręż czaszkę i przeniosła ją do torby, która dziś wyjątkowo zastępowała plecak.
- Wytnę kształt pająka. - zapowiedziała, wskazując wreszcie na dynię, w głowie mając z góry jakąś wymówkę, aby usprawiedliwić swój brak wprawy do artystyczno-rzemieślniczych rzeczy z dziedziny dyniokaleczenia. Jakby nie wyszedł jej prosty uśmiech to już mogłoby być trochę wstydliwe. Ale jak nie wyjdzie Ci pająk - zawsze możesz powiedzieć, że trochę się porwałeś na głęboką wodę. Zawsze to lepiej polec na czymś bardziej wymagającym.

Kości: 2, 3, 6, rozegram w następnych postach

Czaszki: J, pierwsza złapana

@Procrastination McGregor
Powrót do góry Go down


Procrastination McGregor
Procrastination McGregor

Student Gryffindor
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 50%
C. szczególne : rude włosy, sporo piegów, szeroki uśmiech
Dodatkowo : -
Galeony : 145
  Liczba postów : 232
https://www.czarodzieje.org/t16531-procrastination-mcgregor
https://www.czarodzieje.org/t16541-pro#455740
https://www.czarodzieje.org/t16532-procrastination-mcgregor#455210
Ulica Główna - Page 16 QzgSDG8




Gracz




Ulica Główna - Page 16 Empty


PisanieUlica Główna - Page 16 Empty Re: Ulica Główna  Ulica Główna - Page 16 EmptyWto 12 Lis 2019, 8:05 pm;

Czaszki: próba pierwsza, nieudana

Keptn Rudy

Wracanie do żywych coraz bardziej mu się podobało. Zawsze uwielbiał uczestnictwo w Halloween, dlatego od razu przystał na propozycję przyjaciółki, która zaoferowała mu, żeby poszli tam razem. W kupie zawsze raźniej! Szczególnie, że sprawili sobie pasujące do siebie kostiumy. Co jak co, ale musiał przyznać, że wyglądali w nich świetnie. Rudzielec nigdy nie był raczej wielkim fanem piratów, ale założywszy ten strój poczuł do nich niespodziewany napływ sympatii. Wizja życia, które prowadzili była nagle znacznie ciekawsza. W głowie przeprowadził co najmniej kilka wizji, w których był sławnym piratem, postrachem mórz. Dziecinne? Cóż, każdy czasem bywa dzieckiem!
Niezwykle radośnie, niemal w podskokach, ruszył z Moe w stronę Hogsmeade, które w tym roku okazało się jeszcze lepsze niż rok temu, co już wtedy zdawało się być niemożliwe. Chłopak aż przystanął z wrażenia, przyglądając się temu wszystkiemu z rozdziawioną buzią. Takie sytuacje umacniały go coraz bardziej w fakcie, jak bardzo kochał świat magiczny, który nawet teraz potrafił sprawić, że czuł się niczym pierwszoroczniak. Z tego zamyślenia i zachwytu wbiła go jednak gryfonka, której ton głosu mimowolnie sprawił, że parsknął śmiechem.
-Cóż, zobaczymy jeszcze! Nie od dzisiaj pływam po tych morzach i nabrałem nieco doświadczenia w kwestii obróbki dyń! - odparł podobnym jej tonem głosu, co skwitował głośnym śmiechem. O tak, zdecydowanie dobrze zrobił zgadzając się na jej propozycję. Mogło być nawet jeszcze lepiej, gdyż podczas wędrówki dostrzegł czaszkę, która niestety nie padła jego łupem. Co gorsza na odchodne rzuciła mu wyjątkowo słaby suchar, po którym zniknęła, z racji czego powrócił do Moe z lekkim niesmakiem. Szczególnie, że jej łowy okazały się bardzo skuteczne. Natomiast co do dyni... wiesz co, ja chyba spróbuję zrobić papugę! Idealnie się wpasuje w nastrój naszych strojów![/b] - odparł wesoło, a następnie rozejrzał się za potrzebnymi składnikami.
-Wiesz co, proponuję zakład! Kto zrobi gorszą dynię stawia drugiemu kolejkę kremowego piwa w Trzech Miotłach! - dodał jeszcze, szturchając ją lekko w bok, nie mogąc powstrzymać szerokiego uśmiechu.


Kości: 4, 4, 4, rozegram w następnych postach
Czaszka: C, pierwsza niezłapana

@Morgan A. Davies
Powrót do góry Go down


Leonel Fleming
Leonel Fleming

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 31
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 179 cm
C. szczególne : blizna po lewej stronie żeber
Dodatkowo : oklumencja
Galeony : 1037
  Liczba postów : 622
https://www.czarodzieje.org/t17243-leonel-fleming
https://www.czarodzieje.org/t17250-leonel-fleming#482708
https://www.czarodzieje.org/t17245-leonel-fleming
Ulica Główna - Page 16 QzgSDG8




Gracz




Ulica Główna - Page 16 Empty


PisanieUlica Główna - Page 16 Empty Re: Ulica Główna  Ulica Główna - Page 16 EmptyCzw 14 Lis 2019, 12:12 pm;

Czaszki: I (próba druga - udana)

Przed odwiedzinami w Dolinie Godryka zdecydował się również na małą wycieczkę do Hogsmeade. Na terenie imprezy nie pojawił się może w pełnym przebraniu, ale za to z idealnie wręcz wymalowaną twarzą (klik). Niestety nie znał tutaj praktycznie nikogo, toteż nie wdawał się w żadne rozmowy, a zamiast tego zajął się drążeniem swojej dyni. Opróżnił ją bez większych problemów za pomocą zaklęć, a chociaż nie miał nigdy talentu do takich rzeczy, to o dziwo, wszystko szło mu niezwykle sprawnie. Przynajmniej do momentu, w którym trafił na coś twardego podczas usuwania miąższu. Postanowił włożyć palce do środka i nagle wymacał we wnętrzu warzywa całą garść galeonów. Kopał dalej w nadziei, że znajdzie jeszcze więcej skarbów, a wokoło porozrzucał kilka kolorowych pestek. Chwila… jak to kolorowych? Cóż, okazało się, że jego dynia była podlewana eliksirem Gregory’ego, a Leonel mimowolnie zapałał sympatią do znajdującej się nieopodal dziewczyny, której imienia nawet nie znał (@Morgan A. Davies).
- Pająk to świetny pomysł! Jestem pewien, że wszystko dobrze Ci pójdzie. – Odezwał się niespodziewanie, co dla niego było dość nietypowe. Był małomówny, a z nieznajomymi w ogóle rzadko nawiązywał kontakt. Gdyby nie efekt mikstury najpewniej nawet nie zwróciłby na nią uwagi, a teraz poza drążeniem swojej dyni, przyglądał się również jej pracy, kibicując jej zawzięcie.
Wreszcie oczyścił swój okaz i przeszedł do ozdabiania. Od razu wymyślił sobie dość przerażający wyraz twarzy, toteż złapał za nóż i wycinał kolejne kreski i otwory. Ponownie udało mu się uzyskać dokładnie ten efekt, który sobie wyobraził. Co więcej, po kilku sekundach z jego dyni wyrosły bujne, zielone pnącza i teraz wyglądała ona jak miniaturowe drzewko. Jej oryginalność przyciągnęła jakiegoś zapalonego zielarza, który obdarował go szczegółowym wykładem na temat diabelskich sideł. Leonel musiał przyznać, że z zielarstwa nigdy orłem nie był, ale ta rozmowa była niezwykle ciekawa i nawet zainteresował się tą niebezpieczną rośliną.
Dopiero w ostatniej fazie zaczęły się schody. Wydawać by się mogło, że zapalenie dyni to najłatwiejsza z czynności, a jednak miał z nią niemałe kłopoty. Próbował, ale wkrótce zamiast ognia dojrzał, że z „ust” jego dyniowego przyjaciela zaczyna wyciekać intensywnie pomarańczowy sok dyniowy. Niewiele myśląc podstawił kubek i spróbował napoju. Stwierdził jednak, że jak dla niego jest on zdecydowanie zbyt słodki. Spojrzał natomiast jeszcze raz na swoją dynię – wyglądało na to, że skończył swoje dzieło.
- Powodzenia! – Rzucił jeszcze raz z uśmiechem do panny Davies, po czym oddalił się od stanowiska. Musiał przecież odwiedzić jeszcze Dolinę Godryka. Zanim jednak opuścił główną ulicę w Hogsmeade, w oczy rzuciła mu się ozdobna czaszka, która przez krótką chwilę uciekała przed nim, ale wreszcie dała się schwytać. Ukrył ją w kieszeni, po czym za pomocą teleportacji przeniósł się na drugą z Nocy Duchów.

zt.

Dynie: 1, 4, 6
Powrót do góry Go down


Caelestine Swansea
Caelestine Swansea

Uczeń Hufflepuff
Rok Nauki : I
Wiek : 21
Wzrost : 163cm
C. szczególne : piegi
Dodatkowo : jasnowidzenie
Galeony : 1418
  Liczba postów : 781
https://www.czarodzieje.org/t17494-caelestine-swansea#491230
https://www.czarodzieje.org/t17580-michael-angelo#493038
https://www.czarodzieje.org/t17526-caelestine-swansea#491698
https://www.czarodzieje.org/t18629-caelestine-swansea-dziennik#5
Ulica Główna - Page 16 QzgSDG8




Gracz




Ulica Główna - Page 16 Empty


PisanieUlica Główna - Page 16 Empty Re: Ulica Główna  Ulica Główna - Page 16 EmptyCzw 14 Lis 2019, 6:41 pm;

Podążyła spojrzeniem za wzrokiem Haze. Zawiesiła go na parze chłopaków nieopodal. W jednym z nich rozpoznając Skylera, poczuła ciepło oblewające jej policzki, do których przyłożyła dłonie, imitując walkę z zimnem. Jakby w próbie odgonienia chłodu ze swojej twarzy. Tak naprawdę poczuła dziwne ukłucie w okolicach serca. Zazdrości, a może przykrości, że Schuester, który nie miał czasu dla niej, miał czas na remonty i czas na spotykanie się z chłopakami. Automatycznie uciekła wzrokiem na bok, mimo wszystko obstając po jego stronie.
— Za okazywanie uczuć poza szkołą?
Spytała, ale w tym pytaniu brzmiała również opinia i obrona puchona. W końcu nie robił nic złego. Mimo, że jej, czy Haze mogło się to wydać niezręczne czy niekomfortowe w oglądaniu, nie robili niczego bezwstydnego i niczego czego mieliby się wstydzić. Stąd koncentracja Caelestine z jaką objęła ona twarz Aconite, skupiając spojrzenie na jej oczach, a chwilę potem ustach.
— Możliwe, że chciałabyś być na ich miejscu? O kim myślałaś, Haze?
To było jeszcze zanim rozpoczęła pracę nad swoją dynią. Następnie przez chwilę milczała, wycinając ją i zdobiąc. Magiczne warzywo chichotało przy każdym dotknięciu nożyka, dlatego Caelestine udało się wydrążyć tylko jeden oczodół. Na chwilę zaprzestała pracy, niezadowolona ze swoich efektów. Przyjrzała się krytycznie swojemu dziełu, ponieważ przyzdabianie było najważniejszym procesem w tworzeniu, a z jakiegoś powodu była tak rozproszona, że nie poszło jej najlepiej. Prawie tak samo źle jak złapanie kontaktu z markotną dynią.
— Ładnie ozdobionej dyni… — mruknęła dość mechanicznie w odpowiedzi na pytanie Gryfonki, zanim skrzyżowała z nią spojrzenie. Piękne oczy, na kształt migdałów patrzyły na nią. Ufne, bezpieczne, pełne zrozumienia, a mimo to odpowiedziała, że brakuje jej właśnie tego: — Zrozumienia. Akceptacji. Znajomości mnie, a nie znanego i powtarzanego obrazu mnie, a nawet nie mnie, a odbicia mojego rodzeństwa i kuzynowstwa.
Naprawdę Caelestine choć lubiła piękno i opiewala piękno w swoim życiu, muśnięciami pędzla w ramy zamykała obrazy dalekie od perfekcji. Samotne, płaczące drzewa. Osamotnienie. Ucieczkę przed zagrożeniem. Lęki. Śmierci bliskich. Cierpienie. Walące sie gzymsy pełnych po brzegi budynków. Życie. Takim, jakim było. brutalnym, nieprzewidywalnym, nieidealnym. Rozumiala znacznie więcej usterek tego świata niż Haze była sobie w stanie wyobrazić.
— Miłości — dodała, wyciągając swoją dynię w kierunku Gryfonki. Z łagodnością i ufnością, ze tylko jej wspaniała ręka może naprawić partactwo jakie wykonała. Brzydką i tak bardzo smutną dynię, wśród wielu tak pięknych, oślepiających ją swoim blaskiem. Unoszących się w powietrzu wokół nich.
— Napraw… — poprosiła, głęboko w oczach Aconite szukając ratunku dla jej tworu oraz wsparcia. Emocje te wywołane były działaniem magii, przez którą Caelestine dostrzegała w dziewczynie swoją najlepszą przyjaciółkę, jakim dotychczas, przymusowym, bo z urodzenia, przyjacielem był dla niej tylko Cassius.
— Mam nadzieję, że nie zobaczę ciebie — szepnęła, ledwie dosłyszalnie – to znaczyłoby, że najpewniej przytrafi ci się coś złego, pełnego tęsknoty, duchowego cierpienia lub fizycznego bólu.

Ozdabianie dyni: 6
Powrót do góry Go down


Aconite 'Haze' Larch
Aconite 'Haze' Larch

Uczeń Gryffindor
Rok Nauki : VII
Wiek : 22
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 165
C. szczególne : Bardzo oszczędna mimika, tatuaże, dość płynne ruchy - zarażona gracją od tańca
Galeony : 702
  Liczba postów : 380
https://www.czarodzieje.org/t17733-aconite-haze-larch#498956
https://www.czarodzieje.org/t17763-mala-poppy-larch#500082
https://www.czarodzieje.org/t17734-aconite-haze-larch
https://www.czarodzieje.org/t18397-aconite-haze-larch-dziennik
Ulica Główna - Page 16 QzgSDG8




Gracz




Ulica Główna - Page 16 Empty


PisanieUlica Główna - Page 16 Empty Re: Ulica Główna  Ulica Główna - Page 16 EmptySob 16 Lis 2019, 4:40 pm;

Uniosła głowę wyżej, chcąc dodać sobie pewności, mimo faktu, że dziewczyna postanowiła bronić pogardzanego przez nią Puchona.
- To nie uczucia - odpowiedziała stanowczo, przesuwając chłodny wzrok po sylwetkach złączonych ze sobą mężczyzn - Okazywane uczucia to spojrzenia, splecione palce, poprawiane włosy, pomocna dłoń - kontynuowała, a jej wzrok złagodniał chwilowo, przenosząc się na rudowłosą, tylko po to, aby jej nos zmarszczył się delikatnie z obrzydzenia przy kolejnych słowach: - To tylko hormony.
Prędzej dokona samozapłonu z oburzenia, niż przyzna, że mogłaby w dwóch dobierających się do siebie facetach dostrzec jakiekolwiek uczucie poza pożądaniem. Dla niej to kobieta wprowadzała do związku delikatność, subtelność i potrzebę czułości, gdy jej zabraknie - wychodzi z mężczyzn wszystko co najgorsze. Przemknęło jej przez myśl, że zupełnie inaczej by to wyglądało, gdyby to ona miała okazję przyjść na tę imprezę ze swoją drugą połówką. Ledwo ta myśl zaczęła wyraźniej kształtować się w jej umyśle, podsyłając obraz dłoni czule sięgającej do rudych kosmyków, gdy nagle komentarz Puchonki brutalnie ściągnął ją na ziemię. Spojrzała na nią podejrzliwie, czując się okradziona z prywatnej myśli.
- Znasz legilimencję? - spytała, mrużąc oczy, nie myśląc logicznie wyrwana w tak emocjonalny sposób ze strefy komfortu. - Nieee, wtedy byś wiedziała o kim myślę - mruknęła, nagle przytomniejąc i chcąc wyraźnie wycofać się ze swojego pytania. Wyprostowała się, spinając mięśnie. Może powinnam jej powiedzieć, zaczęła się zastanawiać, gdy trwały tak chwilę w ciszy, jednak odsunęła od siebie tę myśl, przyglądając się czujnie jej pracy z nożem. Obróciła różdżkę, układając ją wygodniej w dłoni, zastanawiając się czy da radę rzucić jakieś proste zaklęcie leczące i to wystarczająco sprawnie, aby dziewczyna nawet nie zdążyła poczuć bólu, w przypadku skaleczenia.
Złapała jej wzrok, słuchając w skupieniu każdego słowa, które z taką łagodnością wychodziło z jej ust, starając się zrozumieć jej punkt widzenia. Jak zwykle mówiła w taki sposób, który innym kojarzył się z zagadkami, a sama Haze nie wiedziała jeszcze czy właśnie przez to nie zwróciła na Caelestine uwagi w pierwszej kolejności. Lubiła tajemnice, ale tylko te, które były do rozwiązania. Chciała wykazać się cierpliwością, żeby nauczyć się klucza potrzebnego do interpretacji charakteru tego rudego demona. Tak dobierała słowa, że kompresowała je do tych najważniejszych, zapewne w swoim mniemaniu mówiąc wprost, a jednak czasami równie dobrze mogłaby nie mówić nic i równie wiele zrozumiałby jej rozmówca. Uśmiechnęła się ledwo widocznie, słysząc jej ostatnią odpowiedź, po czym wyciągnęła do niej dłonie, aby z drżącym sercem przyjąć od niej jej dynię.
- Nie wszystko musi być piękne, żeby mieć wartość, Celest - odpowiedziała jej, trzymając pewnie dziko trzęsące się warzywo, po czym objęła je całą ręką, przyciskając do wcięcia w talii, aby chociaż trochę je uspokoić. Złapała leżący na stole marker, służący do wyrysowania wzoru, po czym otworzyła go przy pomocy ust, trzymając w zębach nakrętkę. Niezbyt równo dorysowała dyni przepaskę na nieistniejące oko, odstawiając ją po tym na stół, gdzie odłożyła też zamknięty już marker. Spojrzała na swój leśny wzór, nad którym wciąż unosiły się gwiazdy i podsunęła swoje dyniowe dziecko w stronę Caelestine, zamieniając w ten sposób miejscami ich dzieła.
- Poradziłabym sobie - mruknęła w odpowiedzi, choć nie rozumiała skąd ten pesymizm w Puchonce. Czy przepowiednie mogą dotyczyć tylko negatywnych rzeczy? Rozpaliła zaklęciem światło w pirackiej dyni, a już chwilę później odruchowo wycelowała w nią różdżkę rzucając arresto momentum, gdy ta znienacka wystrzeliła w górę, przyspieszając i tak już szybko bijące serce. Ze zmrużonymi oczami przyglądała się jak dynia wybucha nad ich głowami w zwolnionym tempie, po czym sięgnęła dłonią zawieszając ją nad rudą taflą włosów, aby uchronić Caelestine od uderzeń spadających karmelków. - Chyba zepsułam - szepnęła, patrząc jej w oczy z cieniem strachu, że zawiodła jej zaufanie.

KOSTKI - zapalanie: 5
Powrót do góry Go down


Caelestine Swansea
Caelestine Swansea

Uczeń Hufflepuff
Rok Nauki : I
Wiek : 21
Wzrost : 163cm
C. szczególne : piegi
Dodatkowo : jasnowidzenie
Galeony : 1418
  Liczba postów : 781
https://www.czarodzieje.org/t17494-caelestine-swansea#491230
https://www.czarodzieje.org/t17580-michael-angelo#493038
https://www.czarodzieje.org/t17526-caelestine-swansea#491698
https://www.czarodzieje.org/t18629-caelestine-swansea-dziennik#5
Ulica Główna - Page 16 QzgSDG8




Gracz




Ulica Główna - Page 16 Empty


PisanieUlica Główna - Page 16 Empty Re: Ulica Główna  Ulica Główna - Page 16 EmptyNie 17 Lis 2019, 2:54 pm;

Czaszki: próba IV → D (40%)  → porażka
Płyn czaszki: kamienie szlachetne, D (bursztyn)
efekt płynu:

Zamrugała oczami w odpowiedzi na pytanie Haze. Gryfonka była kolejną osobą, która pytała ją o znajomość legilimencji. Gdyby Caelestine była bardziej ufna względem innych, mogłaby nawet uwierzyć to, że na jakimś etapie życia, czytając z gestów, tonów i treści słów innych osób, przypadkowo, w swojej chęci odczytania drugiej osoby, zaczęła ingerować w ich myśli. Czy nie wymagało to jednak specjalnego, werbalnego lub nie zaklęcia? Zmarszczyła nos bardzo delikatnie, po troszę zastanawiając się nad tymi zarzutami. Jej samej naturalnym wydawała się dokładna analiza zachowań swoich rozmówców. Ale była milcząca, w większości i przejawiała naturę obserwatora.
Haze miała rację, Caelestine nie potrafiła się domyślić o kim myślała, ale patrząc na Skylera i Matthew, doszła do bardzo złych wniosków, podobnych do tych, jakie wcześniej wysunęła na temat Skya.
Podoba Ci się Matthew lub Skyler?
Pamiętając, o tym, co Skyler pisał jej w liście, nie zdradzała Aconite, że puchon gustował wyłącznie w samych mężczyznach, choć poczuła dziwną odpowiedzialność za to, że Haze mogłaby się na tym zainteresowaniu sparzyć. Zaczęła wątek od:
Emmm…. — ale nie skończyła, bo nie wiedziała jak go ugryźć, żeby nie zdradzić ani sugestią ani tym bardziej bezpośrednim komunikatem, sekretu Skylera (który nie ukrywał się z nim dość dobrze). Ostatecznie przemilczała tą kwestię, skupiając się na kolejnych słowach gryfonki. Przez ich treść wydawało jej się, że może… Haze uważa ją za płytką? Utkwiła na niej spojrzenie zielonych oczu, mrugając leniwie kaskadą jasnych rzęs. Oparła dłonie na kolanach, kiedy Gryfonka przejęła od niej jej dynię, oddając jej własną. Opuszkami palców przeciągnęła wzdłuż ładnych, estetycznych wyżłobień.
Oczywiście, że nie piękno ocenia wartość rzeczy – mruknęła pod nosem, ale czy nie lepiej było patrzeć na idealne, precyzyjne cięcia i czy nie powinno się doceniać tak samo wyglądu, jak i wnętrza? Piękno też było atutem. Jak charakter. Ces piękno lubiła cenić sobie w życiu. Nie przepadała za dadaizmem. Znacznie bardziej lubiła tradycjonalnych artystów. Rzeźby we Włoszech i architektórę w Stambule. Choć jej własna technika malarska była nieprecyzyjna, wydawała się znośnie eteryczna i niejasna, posiadająca defekty, które potrafiła zaakceptować. Jednak opiewanie wad zdawało się dla niej niezrozumiałe. Świat i bez tego był zbyt pełen przykrej rzeczywistości.
—  Ale czy nie czujesz się lepiej, kiedy otacza cię jasność, czystość i pachnące polne kwiaty, zamiast ciemności, brudu i smrodu?
Próbowała tym pytaniem coś udowodnić. Że nie było źle lubić różne rzeczy za różne aspekty. Dynię Haze lubiła za finezyjność, kunszt i ekspresję. Wzięła ją z nabożnością, jaką powinno się ją traktować, z drgającą ręką próbując zapalić jej wnętrze i kiedy podniosła różdżkę, zawtórowała wybuchowi dyni-pirata. Mnożność cukierków opadła na nich wodospadem, a gdzieś spomiędzy tego ataku cukierków, Caelestine błysnęła kątem oka turkusowa czaszka. Zaatakowana przez salwę słodyczy, w obronie plujnęła Swansea w twarz gargulkowym płynem i zanim Caeleste zdążyła zareagować, uniosła się w powietrze, ponad ziemią, czując jednoczesny przepływ spokoju i stanu skupienia z powiewem wiatru, unoszącym wszystkie jej cztery ogony w powietrzu.
Haze – mruknęła nie bezradnie, a łagodnie, ale jakaś iskra w jej spojrzeniu wskazywała na to, że Caelestine chce z powrotem na ziemię.

Zapalanie dynii: 5
Powrót do góry Go down


Morgan A. Davies
Morgan A. Davies

Student Gryffindor
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 162
C. szczególne : skórzany plecak, nieodłączne bransoletki
Dodatkowo : Animagia (wiewiórka pospolita)
Galeony : 1847
  Liczba postów : 3465
https://www.czarodzieje.org/t17419-morgan-a-davies#488348
https://www.czarodzieje.org/t17421-listy-do-moe#488357
https://www.czarodzieje.org/t17420-morgan-a-davies#488355
https://www.czarodzieje.org/t18298-morgan-a-davies-dziennik#5208
Ulica Główna - Page 16 QzgSDG8




Gracz




Ulica Główna - Page 16 Empty


PisanieUlica Główna - Page 16 Empty Re: Ulica Główna  Ulica Główna - Page 16 EmptyPon 18 Lis 2019, 11:09 am;

W skupieniu żuła liść, kiedy, za pomocą noża, wydziobywała kolejne warstwy dyni, walcząc o to, aby ta choć odrobinę przypominała pożądany kształt. W pewnym momencie, jakżeby inaczej, zacięła sobie opuszkę palca, z której skapnęło kilka kropel krwi. Nie wiedzieć czemu, sprawiło to, że w kontakcie z pojedynczymi kroplami, cała dynia stała się niepokojąco czerwona. Przeklęty wampir.
- Zobacz, uchlała się, aż sina. - zauważyła, przykładając krwawiący palec na moment do ust. Nie było to nic groźnego, zatem już po kilku sekundach wzięła się z powrotem do pracy. Zostało jej całkiem sporo wysiłku, jeżeli chciała dokopać się do dna. Ale oprócz tego - szło całkiem nieźle. Z czerwoną dynią miała spore szanse na to, że w jej tworze będzie coś specjalnego. O ile Pro nie wyskoczy z jakimiś urokami i jego dynia nie zacznie śpiewać i tańczyć.
- Sądziłam, że na morzu to tylko szanty, abordaże i szkorbut. A tu proszę, dyniowy artysta. - podczas wypowiadania tych słów, pilnie obserwowała, jak praca szła McGregorowi, na chwilę odrywając się od tego, co sama działała. Chyba niepotrzebnie traciła skupienie. Jako sportowiec i osoba, która często mieszała się w zakłady, powinna wiedzieć, by skupić się wyłącznie na sobie na czas pojedynku.
- Mam inny pomysł. Stawiam moją piłkę dla skrzydlatych koni za Twoje rękawice do quidditcha. To jak? - tym razem już wzięła się do pracy, zamieniając również przy tym w słuch. Ciekawiło ją, czy Gryfona zainteresuje taka zabawa.


Ostatnio zmieniony przez Morgan A. Davies dnia Pon 25 Lis 2019, 8:55 am, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down


Aconite 'Haze' Larch
Aconite 'Haze' Larch

Uczeń Gryffindor
Rok Nauki : VII
Wiek : 22
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 165
C. szczególne : Bardzo oszczędna mimika, tatuaże, dość płynne ruchy - zarażona gracją od tańca
Galeony : 702
  Liczba postów : 380
https://www.czarodzieje.org/t17733-aconite-haze-larch#498956
https://www.czarodzieje.org/t17763-mala-poppy-larch#500082
https://www.czarodzieje.org/t17734-aconite-haze-larch
https://www.czarodzieje.org/t18397-aconite-haze-larch-dziennik
Ulica Główna - Page 16 QzgSDG8




Gracz




Ulica Główna - Page 16 Empty


PisanieUlica Główna - Page 16 Empty Re: Ulica Główna  Ulica Główna - Page 16 EmptyCzw 21 Lis 2019, 12:32 pm;

Uniosła brwi brew, w swoim mniemaniu wyglądając zapewne na głęboko zaszokowaną, jednak powieki, wraz z ciemną kurtyną rzęs, pozostały na swoim miejscu, nie odsłaniając ani milimetra tęczówki więcej. Dało to efekt, którego Haze zdecydowanie nie chciała osiągać patrząc na Caelestine, bowiem teraz jej twarz kojarzyła się raczej z politowaniem nad błędną tezą, niż szczerym zdziwieniem jak Puchonka w ogóle wpadła na coś takiego. Po chwili jednak brew wróciła na swoje miejsce, a jej wzrok złagodniał, gdy zrozumiała, że dziewczyna musiała założyć, że jej pogarda związana jest z zazdrością. Słodka, naiwna Caelestine. Przecież gdyby była zazdrosna, to któryś z nich na pewno oberwałby już zaklęciem.
- Moje zachowanie może sugerować coś innego - zaczęła, chcąc dać dziewczynie odpowiedź, która jednoznacznie nakreśli jej stosunek do płci przeciwnej - Ale mężczyźni mnie nie interesują - dokończyła, jedną ręką poprawiając pluszową małpkę na swoim ramieniu. Jej orientacja zdecydowanie nie była sekretem, jednak nie da się ukryć, że jej zachowanie wprowadza w tym temacie wiele wątpliwości. Mężczyzn często sama dotyka, narusza ich przestrzeń prywatną, wyraźnie prowokując nie tylko spojrzeniem, ale i gestem dłoni, mimiką, łagodnymi ruchami bioder, ale jednak robiła to wszystko, żeby się z nimi drażnić - z czystej złośliwości charakteru - lub po prostu dlatego, że któregoś lubiła i nie wiedziała jak się zachować, aby nie być pogardliwą. Zdecydowanie wolała przebywać wśród kobiet, chociaż ciężej było jej wtedy utrzymać pewność siebie.
Cofnęła dłoń znad jej głowy, odsuwając się nieco dla komfortu psychicznego ich obu, chociaż z tyłu głowy miała myśl, aby przesunąć się znacznie bliżej.
- Obecność ciemności, brudu i smrodu sprawia, że doceniamy  jasność, czystość i pachnące polne kwiaty - odpowiedziała banałem, żeby westchnąć i zamyślić się na chwilę. - Równowaga między tymi dwiema stronami czyni nas ludźmi. Czy to nie jest nie fair, że doceniamy tylko połowę naszej natury? - spytała, przenosząc spojrzenie na łagodne oczy rudowłosej i pomyślała, że zachowała się jak hipokrytka. Upomina ją, chcąc pokazać wartość brzydoty, a jednocześnie patrzy tylko na wycinek jej osoby - na same zalety, na delikatność, na urok dociekliwości błyszczący w jej spojrzeniu, na niebanalne pytania, nie dostrzegając... - Pozwól mi się do siebie zbliżyć, Celest - powiedziała, jakby zapominając, że dziewczyna nie słyszy jej myśli i połączenie między tymi dwiema wypowiedziami nie jest wcale oczywiste. - Wtedy dostrzegę Cię całą, a nie tylko powtarzany obraz czy odbicie Twojej rodziny. Dostaniesz pełne zrozumienie, akceptację i... - urwała, uświadamiając sobie, że brnie za daleko, więc przeniosła wzrok na swoją dynię - jedyną, która im pozostała. Chciałaby mieć przy sobie aparat, żeby zrobić sobie wspólne zdjęcie z Puchonką i ich dyniami, mieć jakąś pamiątkę z ich dzisiejszego spotkania i ślad, że cała ta rozmowa odbyła się naprawdę. Przesunęła wzrok po obecnych, rozpoznając parę kamratów @Morgan A. Davies i @Procrastination McGregor, do których uniosła dłoń w geście powitania, chcąc do nich podejść i zapytać się czy nie mają ze sobą aparatu. Jednej z dyń już nie było, nie chciała tracić czasu i czekać aż i drugiej coś się stanie, jednak zanim się obejrzała, to i ostatni owoc ich wspólnie spędzonego czasu brutalnie wyleciał w powietrze, co wywołało w jej sercu nieprzyjemny zawód. Tym razem, przez rozproszenie lubianymi Gryfonami nie zdążyła zainterweniować ani w sprawie spadających słodyczy, ani nawet tajemniczego płynu, który niespodziewanie trafił w twarz Caelestine. Szybko połączyła fakty, że Puchonka raczej nie opanowała nagle umiejętności lewitacji, którą chciała jej teraz zaprezentować, więc odruchowo złapała ją za dłoń, bojąc się, że mogłaby zupełnie odlecieć w stronę ciemnego już nieba. Czuła się jakby trzymała teraz jakiś lisi balonik, więc pociągnęła ją do siebie, obejmując ją bokiem w pasie, aby zrównać ją do swojego poziomu upewniając się, że przynajmniej odrobinę jej stopy stykają się z ziemią.
- Podoba mi się pewna Swansea - przyznała się cicho, wykorzystując, że Celest nie widziała teraz jej zaczerwienionych od wstydu i ekscytacji policzków. - Może jak przestanie bujać głową w chmurach, to kiedyś to zauważy
Powrót do góry Go down


Caelestine Swansea
Caelestine Swansea

Uczeń Hufflepuff
Rok Nauki : I
Wiek : 21
Wzrost : 163cm
C. szczególne : piegi
Dodatkowo : jasnowidzenie
Galeony : 1418
  Liczba postów : 781
https://www.czarodzieje.org/t17494-caelestine-swansea#491230
https://www.czarodzieje.org/t17580-michael-angelo#493038
https://www.czarodzieje.org/t17526-caelestine-swansea#491698
https://www.czarodzieje.org/t18629-caelestine-swansea-dziennik#5
Ulica Główna - Page 16 QzgSDG8




Gracz




Ulica Główna - Page 16 Empty


PisanieUlica Główna - Page 16 Empty Re: Ulica Główna  Ulica Główna - Page 16 EmptyPon 25 Lis 2019, 4:22 pm;

Ostatnio wiele osób zwierzało się Caelestine ze swoich preferencji seksualnych. Chociaż w przypadku Skylera jego wypowiedź przyjęła bardzo naturalnie, wyznanie Aconite spotkało się z większą reakcją panny Swansea. Biorąc pod uwagę, że Haze była dziewczyną, Ces odczuła lekką zmianę w chwili, w której dowiedziała się jakie upodobania kryje w sobie Gryfonka. Nie była zaskoczona, ale zwyczajnie, wygodniej było jej oficjalnie nie znać jej zainteresowań kobietami. Mogła udawać, że wcale ich nie podejrzewa i zachowywać się jak wobec dziewcząt zawsze się zachowywała. Odrobinę swobodniej. Choć może nie każdy zauważał te subtelne różnice. Tym razem, nie będąc pewna jak zareagować na te słowa, spuściła wzrok na cukierki pod ich stopami, przyjmując je w milczeniem. Nie wydawała się wykazywać po sobie innych zmian, ale prawdą było, że powstrzymanie się od zachowania dystansu teraz mogło wydać się znacznie utrudnione.
Nie chcąc sprawiać dziewczynie przykrości żadnym słowem, skoncentrowała się na rozmowie o naturze otaczającego ich świata.
— Masz rację – przyznała, bo chociaż nie potrafiła tego przedstawić tak samo jasno, jak Haze, właśnie o tym jej mówiła od kilku minut – dlatego tak bardzo lubię sobie cenić jasność i pachnące kwiaty.
Które były w tym momencie synonimem wszystkiego, co przyjemne dla oka. Jak Aconite. Opiewała piękno i delikatność Caelestine, a chociaż Swansea nie miała w zwyczaju otwarcie komplementować innych, w kontekście innym niż ich walorów, jako potencjalnych modeli dla jej sztuki, w tym momencie musiała przyznać, że Aco nie doceniała swoich atutów. Wręcz… świadomie (?) je tuszowała. Przykładowo: doborem dzisiejszego stroju:
— Aconite? — chociaż była wnikliwa i dociekliwie zauważała wiele szczegółów, jeśli chodziło o jej osobę, bywała nadzwyczaj niedomyślna i naiwna w rozumieniu zainteresowania innych osób. Słowa gryfonki wydawały się jednak tak jednoznaczne, że przestała rozumieć jej zamiary. Zwróciła się do niej twarzą, szukając odpowiedzi w jej tęczówkach oczu.
— Dlaczego ja? — nie pytała jeszcze o to, dlaczego Haze może się wydać ją zainteresowana, a o chęć zbliżenia się do niej. Nie znały się… tak dobrze. Nie rozmawiały… tak wiele. Nie dała jej powodów… tak? — nie jestem osobą, za którą mnie uważasz, że jestem — bywała znacznie częściej krytyczna i cyniczna, niż to pokazywała przed innymi. Nie była piękna. Miała brzydkie wnętrze, wiele obaw, wiele samokrytyki wobec siebie samej. Wydawała się uosobieniem wszystkiego tego, czego nie powinno się szukać w obiekcie swoich zainteresowań. Tym bardziej, zamilkła, kiedy Haze zdradziła, że jest zainteresowana pewną Swansea.
Ją?
Skonfundowana, miała tylko jedną odpowiednią odpowiedź…
— Aconite Larch. To błąd.
Po czym rozluźniając nieco ich bliski kontakt, chwyciła ją za ramię, unosząc się dalej w powietrzu.
— Chciałabym wrócić do zamku...

ztx2
Powrót do góry Go down


Procrastination McGregor
Procrastination McGregor

Student Gryffindor
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 50%
C. szczególne : rude włosy, sporo piegów, szeroki uśmiech
Dodatkowo : -
Galeony : 145
  Liczba postów : 232
https://www.czarodzieje.org/t16531-procrastination-mcgregor
https://www.czarodzieje.org/t16541-pro#455740
https://www.czarodzieje.org/t16532-procrastination-mcgregor#455210
Ulica Główna - Page 16 QzgSDG8




Gracz




Ulica Główna - Page 16 Empty


PisanieUlica Główna - Page 16 Empty Re: Ulica Główna  Ulica Główna - Page 16 EmptyPon 25 Lis 2019, 6:14 pm;

Widząc, że dziewczyna się zacięła parsknął niekontrolowanym śmiechem, przewracając oczyma.
- No naprawdę. Weź Ty na siebie uważaj, nie chce mi się zanosić do Hogwartu Twojego poszatkowanego ciała. - odparł, lustrując wzrokiem jej dynię. Musiał jednak przyznać, że kolor, jaki nabrała jej dynia był dość ciekawy. Sam póki co nieszczególnie wiedział, co chce zrobić i zaczął się nieco stresować, tym bardziej, że dopiero co zaoferował jej zakład. Nie myśląc wiele więcej poprawił nóż w ręce i wrócił do drążenia własnej dyni, lekko się przy tym zamyślając. Podczas tej żmudnej, ale zadziwiająco przyjemnej pracy jego myśli zeszły na temat, którego w sumie dawno już nie poruszał. Co prawda ostatnimi czasy nie dręczył go już ten tajemniczy sen, ale jego obraz był wciąż na tyle świeży, iż nie mógł wyrzucić go z głowy.
- Wiesz co, Moe. Nigdy Ci tego nie mówiłem, ale od małego miewam strasznie dziwny sen. Jestem w nim jeszcze małym dzieckiem, siedzę w łóżeczku. Obok mnie siedzi jakaś dziewczynka i zawsze mnie pilnuje. I, wiem, że to głupi zabrzmi, ale czuję, że ją kocham i mi na niej zależy i jakimś sposobem wiem, że to moja starsza siostra. Tyle tylko, że... to nie ma sensu. Sama wiesz, że moją siostrą jest Irony, a to nie ją tam widzę. Nie wiem, chyba musiałem kiedyś usłyszeć historię, która została mi w głowie i do teraz nie daje spokoju. Strasznie głupie, nie? - dokończył, nieco na siłę dodając tutaj wesoły ton, który skwitował śmiechem. Ukradkiem jednak przetarł oczy, które zwilgotniały mu jak zawsze, gdy wracał do tej historii.
Na szczęście mógł się od tego sprawnie oderwać, prezentując przyjaciółce skończoną dynię, która przeszła jego najśmielsze oczekiwania. Szczególnie, że nigdy nie był wybitnym dyniowym rzeźbiarzem. Nim jednak zdążył powiedzieć cokolwiek o swoim dziele ze środka warzywa wyrosły nagle bujnie zielone pnącza, które tylko pogłębiły zdumienie rudzielca. Na tyle, że gdy podszedł do nich zapalony zielarz, udzielając mu niespodziewanego mini-wykładu nie zareagował już większym szokiem.
Gdy w końcu zostali sami spojrzał w stronę piratki z wybałuszonymi oczyma, próbując zrozumieć, co tak właściwie się tutaj stało. W międzyczasie dostrzegł @Aconite 'Haze' Larch, której z uśmiechem odmachał, ale widząc, że jest już kimś zajęta wrócił spojrzeniem do Moe. Wtedy też zauważył, że małpa wyryta w jego dziele zdecydowanie naśladuje jego ruchy. Upewniwszy się jeszcze kilkoma zmianami gestykulacji twarzy parsknął śmiechem.
- Hm, wygląda na to, że chyba wygrałem nasz konkurs, prawda? - rzucił, obdarzając ją nie do końca poważnym spojrzeniem pełnym triumfu. - Nic się nie bój! Nie ograbię Cię z tej piłki. W zamian za to chcę dostać dożywotnią opcję pożyczania jej, jeśli będę potrzebował czegoś takiego. No i musisz mi stawić to piwo! - dodał jeszcze, szturchając ją wesoło w ramię.
Powrót do góry Go down


Morgan A. Davies
Morgan A. Davies

Student Gryffindor
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 162
C. szczególne : skórzany plecak, nieodłączne bransoletki
Dodatkowo : Animagia (wiewiórka pospolita)
Galeony : 1847
  Liczba postów : 3465
https://www.czarodzieje.org/t17419-morgan-a-davies#488348
https://www.czarodzieje.org/t17421-listy-do-moe#488357
https://www.czarodzieje.org/t17420-morgan-a-davies#488355
https://www.czarodzieje.org/t18298-morgan-a-davies-dziennik#5208
Ulica Główna - Page 16 QzgSDG8




Gracz




Ulica Główna - Page 16 Empty


PisanieUlica Główna - Page 16 Empty Re: Ulica Główna  Ulica Główna - Page 16 EmptySob 30 Lis 2019, 1:21 pm;

Kiedy już zatamowała krwawienie (a raczej jucha sama przestała się lać, bo Davies nie miała zamiaru ratować tego zaklęciami), zaczęła słuchać piraciego przebierańca z dużym zaangażowaniem, z czasem coraz bardziej unosząc brwi. Nie do końca znała jeszcze jego sytuację rodzinną, jednak ten sen brzmiał bardzo poważnie i wydawało jej się, że mógł nieść ze sobą jakiś symbol.
- Może straciłeś w zamierzchłym dzieciństwie ważną osobę, o której nikt Ci nie powiedział. Albo masz siostrę metamorfomaga i ona dobrze to ukrywa. Albo, no nie wiem, jesteś podrzucony. Takie sny nie biorą się znikąd, Pro. Chcesz wizytówkę naszej nauczycielki wróżbiarstwa? - nie miała zamiaru pytać, skąd u niego wzięły się takie wywody i dlaczego akurat teraz i akurat z nią postanowił się tym podzielić. Nie miała zamiaru go oceniać - był przyjacielem. Jaki rudy by nie był i jaki by nie był podrzucony, miała z nim silną i pełną empatii więź.
Zagadała się. Z 'pająka' zrobiła się jakaś przedziwna karykatura, która, co więcej, okazała się mieć w tym wszystkim oczy i usta. Gryfonka jedynie westchnęła ciężko, kiedy z oczy dyni gęsto zaczął wypływać sok, jakby w rozpaczy nad tym, co Moe wyprawiała. Aż dziewczyna sama załamała ręce. Aż tak przegrać z kretesem? Kaman. O podpalaniu też trudno było powiedzieć coś pozytywnego. Zamiast ognia pojawiła się fala soku dyniowego z gęby jej dziwacznego tworu. Trochę, jakby już dogorywała i pluła krwią. Albo, jakby rzygała obecnością Davies i jej barbarzyńskimi wybrykami.
- Wspólnie opijemy śmierć mojej dyni. - uśmiechnęła się smutno, zdając sobie sprawę, że już tylko tyle jej zostało, jeżeli chodziło o cały ich zakład. A miało być pięknie i miała mieć rękawice. Bo akurat co do sprzętu do gry to nie miałaby wielkich skrupułów, aby je odebrać komukolwiek. Zwłaszcza, gdy chodziłoby o warunki zakładu. Może najwyżej kiedyś najwyżej odkupiłaby mu nowe w ramach prezentu.
- Piłka jest Twoja, kiedy chcesz. Chodź na to piwo. - ponagliła go, ni to zasmucona przegraną, ni poruszona tym, jak bardzo pokrzywdziła owoco-warzywko. A potem oddalili się z miejsca zbrodni.

[z/t x2]
Powrót do góry Go down


Antoinette Apsley
Antoinette Apsley

Student Slytherin
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 50%
Galeony : 86
  Liczba postów : 234
https://www.czarodzieje.org/t10745-antoinette-apsley
https://www.czarodzieje.org/t15258-poczta-antosi
https://www.czarodzieje.org/t15250-antoinette-apsley
Ulica Główna - Page 16 QzgSDG8




Gracz




Ulica Główna - Page 16 Empty


PisanieUlica Główna - Page 16 Empty Re: Ulica Główna  Ulica Główna - Page 16 EmptySob 21 Mar 2020, 3:05 pm;

Pewnego uroczego dnia Antoinette wzięła pudełko z węglami pod pachę wraz ze swoim szkicownikiem, który dzierżyła między palcami lewej ręki. Ale to nie wszystko, jeśli chodzi o jej ekwipunek - w torbie, która zazwyczaj służyła jej książkom, zmieściła jeszcze farby akwarelowe w tubkach. I słoiczek, kilka pędzli i butelkę z wodą. Do czego jej to wszystko, łatwo się domyślić. A sama Antoinette nie była pewna, w jakiej technice chce uwiecznić w szkicowniku to, co jej akurat wpadnie w oko. O ile w ogóle zauważy coś, cokolwiek ciekawego, co będzie warte uwiecznienia przez nią na kartkach szkicownika. Szkicownika, którego stronice miały akurat dość wysoką gramaturę, dlatego też nadawały się i do węgli, i do farb wodnych. Nawet takich, jak akwarele, których technika bazuje głównie na wodzie. Tak więc, była odpowiednio przygotowana.
Wstąpiła na tereny przynależące do Hogsmeade. Ostatnio malowała w Hogwarcie (swoją koleżankę, a wszystko to odbyło się w... łazience jęczącej Marty. Tak, moi drodzy), więc teraz uznała, że woli wyjść w plener, ale nie przynależący do szkoły. Potrzebowała miłej odmiany, zwłaszcza że ostatnio nie odpuszczała Hogwartu i terenów przynależących do zamku. Tak, wyprawa do  wioski to genialny pomysł.
Chodziła w te i wewte, nie wiedząc, na co bardziej ma ochotę: ludzi? Budynki? Tutejszą florę? Przechadzała się akurat główną ulicą i jej wzrok padł akurat na jakiś budynek. Nawet się nie pofatygowała, by się dowiedzieć, co ten w sobie mieści. Usiadła po drugiej stronie ulicy na jakimś głazie (był wygodniejszy, niż się Antosi zdawało!), i zadumała się wpatrując się w wyłapaną wzrokiem nieruchomość, zastanawiając się, jakiej techniki użyć... finalnie uznała, że najpierw nakreśli całokształt węglem. Potem ołówkiem wyleje na inną kartkę to samo, bacznie przyglądając się również węglowemu szkicowi. A potem nałoży farbę akwarelową. Plan świetny, że aż doskonały.
Otworzyła pudełeczko z węglami, otworzyła akwarele i szkicownik, nalała do słoiczka nieco wody i włożyła do niego pędzle, a następnie rozłożyła mały kartonik i szmatkę, do testowania kolorów i mieszania ich ze sobą i miała nadzieję, że ten mały kawałek wystarczy jej do końca tworzenia...
I stało się, Antoinette zaczęła kreślić pierwszy plan za pomocą węgla... popełniła pierwszy ruch, niebawem dojdzie również do innych elementów.
Powrót do góry Go down


Bianca Zakrzewski
Bianca Zakrzewski

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 26
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 174cm
C. szczególne : veela vibe || zniszczone terpentyną dłonie umazane farbami
Dodatkowo : ćwierć wila
Galeony : 1327
  Liczba postów : 713
https://www.czarodzieje.org/t14411-bianca-zakrzewski?nid=3#381696
https://www.czarodzieje.org/t14416-bianca#381732
https://www.czarodzieje.org/t14414-bianca-zakrzewski
https://www.czarodzieje.org/t18447-bianca-zakrzewski-dziennik
Ulica Główna - Page 16 QzgSDG8




Gracz




Ulica Główna - Page 16 Empty


PisanieUlica Główna - Page 16 Empty Re: Ulica Główna  Ulica Główna - Page 16 EmptyPon 23 Mar 2020, 3:42 pm;

Nie wiedziała dlaczego, ale koniecznie chciała wstąpić do Hogsmeade. Od kilku dni chodziło za nią piwo kremowe, a nie było to żadną tajemnicą, że najlepsze było w Trzech Miotłach. Cóż, prawdopodobnie sobie to wymyśliła, ze względu na ogromny sentyment do magicznej wioski i znajdującego się nieopodal Hogwartu. Jak okropnie mocno Bianca za nim tęskniła! Nigdy wcześniej nie sądziła, że aż tak będzie tęsknić za szkołą, zupełnie nie rozumiała co Hogwart miał w sobie, czego nie miały inne szkoły, w których murach gościła panna Zakrzewski. Podejrzewała, że chodziło o jej przyjaciół, z którymi to spędziła mnóstwo wspaniałych chwil i wracała teraz doń wspomnieniami. Merlinie, Bianca miała wrażenie, że czas uciekał jej niczym woda przez palce i bynajmniej jej się to nie podobało. Jeszcze niedawno po raz pierwszy przekroczyła bramę Hogwartu, a już minął ponad rok odkąd była w nim po raz ostatni. Potrząsnęła głową, nie chcąc o tym myśleć, szła właśnie na ulubione kremowe piwo, nie zamierzała więc psuć sobie humoru, czymś na co nie miała absolutnie żadnego wpływu.
Teleportowała się do Hogsmeade tuż po skończeniu pracy w galerii, a przez ramię jak zawsze przewieszoną miała ogromną torbę ze szkicami, z którymi nie mogła się rozstać. Bianca miała wrażenie, że to podchodziło już pod lęk separacyjny, ale niespecjalnie coś mogła z tym zrobić. Zbeształa się jednak w myśli, bo przecież dopiero co skończyła swoją pracę. Próbowała sobie przypomnieć ile zamówień miała mieć gotowych na przyszły tydzień i żałowała, że nie prowadziła żadnego terminarza, tylko całkiem roztrzepana spisywała wszystko na randomowych karteczkach, które aktualnie znalazła. Oh tak, jeśli ktoś po słowie „artystka”, widział totalnie zakręconą osobowość, to Zakrzewski zupełnie tę wizję spełniała. Była wiecznie zabiegana, wiecznie spóźniona i wiecznie z głową w chmurach, ale cóż – taki był jej urok.
Szła główną ulicą, błądząc wzrokiem po okolicy, kiedy dostrzegła dziewczynę siedzącą na głazie. Co było nie tak z ławkami? Poczuła aż dreszcz chłodu, przechodzącego po jej rdzeniu kręgowym. Dopiero gdy podeszła bliżej, ujrzała, że rudowłosa rysowała. Do jej głowy natychmiast wpadł obraz gajowego Hogwartu, którego zastała niemalże w identycznej pozycji. Może powinna zostać łowcą talentów, skoro miała takie szczęście do spotykania artystów? Miała wrażenie, że ową dziewczynę już kiedyś widziała, nie mogła sobie wprawdzie przypomnieć skąd, więc oddaliła od siebie tę myśl. Bianca mogła pochwalić się licznymi osiągnięciami w dziedzinie sztuki, którą się zajmowała, więc jeśli ktokolwiek siedział w artystycznym świecie nieco bardziej niż przeciętny czarodziej, powinien kojarzyć jej nazwisko. Była dla siebie niezwykle krytyczna, jednakże jej prace należały do bardzo dobrych, jeśli nawet nie wybitnych.
Przystanęła przy rysującej dziewczynie, która wyglądała bardzo młodo. Przyjrzała się jej rysunkowi, a jej wargi rozciągnął delikatny uśmiech.
- Ciekawa technika. – powiedziała. Sama za węglami nieszczególnie przepadała, los chciał, że Zakrzewski ukochała sobie farby, perfekcyjnie panując nad pędzlami.
Powrót do góry Go down


Antoinette Apsley
Antoinette Apsley

Student Slytherin
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 50%
Galeony : 86
  Liczba postów : 234
https://www.czarodzieje.org/t10745-antoinette-apsley
https://www.czarodzieje.org/t15258-poczta-antosi
https://www.czarodzieje.org/t15250-antoinette-apsley
Ulica Główna - Page 16 QzgSDG8




Gracz




Ulica Główna - Page 16 Empty


PisanieUlica Główna - Page 16 Empty Re: Ulica Główna  Ulica Główna - Page 16 EmptyPon 23 Mar 2020, 6:02 pm;

Antoinette zatracała się w manewrowaniu kawałkiem węgla coraz to bardziej i bardziej, ba - można spokojnie uznać, iż była w swego rodzaju transie, a cały świat przestał istnieć, czas też jakby się zatrzymał. Była ona, a raczej oczy i zwinne palce, kawałek wybranego narzędzia kreślarskiego i jedna z wielu stronic szkicownika, który był dla niej, z przyczyn oczywistych, niezwykle ważny. Trzymała tam wiele swoich prac (nie wliczamy tu oczywiście prac wykonanych na blejtramie oraz tekturze), po to by ciągle kształcić, rozwijać swój prywatny warsztat. Jest wobec siebie krytyczna, co sprawia, że zaiste tak jest, rozwija się - a każda następna praca jest lepsza od poprzedniej. Nawet, jeśli w śladowych ilościach. Jedno jest pewne, postęp jest. Widzi się go zwłaszcza, gdy mamy przed sobą cały szkicownik Antosi (jeszcze nie do końca wykorzystany, aczkolwiek prac i tak jest sporo i na ich podstawie można spokojnie stwierdzić, iż Apsley jest żywym, namacalnym dowodem na to, że trening czyni mistrza).
A ona tworzyła.
Kreska za kreską. Ów budynek z każdym pociągnięciem po papierze kawałka węgla, stawał się coraz to bardziej namacalny. Ale jeszcze nie koniec, o nie! I kiedy tak tworzyła, poczuła że ktoś nad nią stoi. I zanim Antoinette zdążyła się odwrócić bądź cokolwiek powiedzieć, usłyszała słowa  wydobywające się z kobiecych ust.
Ciekawa technika.
Ah, ona (mamy tu na myśli Antosię) wie doskonale, że technika jest ciekawa! Ale jeszcze ciekawszą była dla niej akwarela. Jednak... wszystkie techniki sztuk plastycznych są ciekawe. Ale tutaj mamy na myśli tylko rysunek i malarstwo.
Spojrzała na kobietę. I uznała, że, do jasnej ciasnej, skądś ją zna! Ale za Chiny nie potrafiła określić, skąd. No ale nieważne. Teraz ta młodsza powinna się zastanowić, czy odpowiedzieć jej, a może zbyć milczeniem? Finalnie postawiła na coś, co będzie połączeniem tych dwóch rozwiązań.
- Cóż za odkrycie... - mruknęła i postawiwszy jeszcze jedną kreskę, ukończyła rysunek. Teraz spojrzała na tę kobietę ponownie, bacznie analizując jej zewnętrzną aparycję. Brzydka nie była, to pewnik, ale skądś tę twarz znała...
Może to się wyjaśni potem? Antoinette postanowiła dać jej szansę i tym samym nie być przesadnie opryskliwą. Chciała z nią porozmawiać. Może o tej "ciekawe technice"?
Powrót do góry Go down


Finn Gard
Finn Gard

Student Hufflepuff
Rok Nauki : II
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 177
C. szczególne : Podkrążone oczy, nerwowość i spięcie widoczne w każdym ruchu i grymasie, trochę nieprzytomny wzrok.
Galeony : 689
  Liczba postów : 1829
https://www.czarodzieje.org/t16780-finan-gard-konczy-sie-tworzyc#466593
https://www.czarodzieje.org/t16790-listy-do-finnu#466907
https://www.czarodzieje.org/t16783-finan-gard#466737
https://www.czarodzieje.org/t18293-finan-gard-dziennik
Ulica Główna - Page 16 QzgSDG8




Gracz




Ulica Główna - Page 16 Empty


PisanieUlica Główna - Page 16 Empty Re: Ulica Główna  Ulica Główna - Page 16 EmptyPią 03 Lip 2020, 7:36 pm;

Po przebudzeniu o godzinie czternastej piętnaście zrozumiał, że przespał osiemnaście godzin… przez opaskę nasenną trzymaną na nadgarstku. Założył ją poprzedniego wieczora, aby zapewnić sobie twardy sen jednak coś musiało się zepsuć skoro nie potrafił się obudzić. Opierdzielił skrzata równo, a gdyby nie zaspanie to wkurzyłby się potężnie na Spytka za to, że nie zauważył, że jego pan śpi za długo (!!). Nie obchodziły go wyjaśnienia, że chciał pozwolić panu odpocząć po długich i ciężkich tygodniach nauki. Coś było w cholerę nie tak, bowiem nie potrafił się dobudzić. Wściekły na swojego sługę nie pozwolił mu opuszczać domu do następnego dnia, a sam wyszedł aby dostać się do jakiegoś kominka z siecią Fiuu i deportować się do Londynu, do przychodni (Munga dalej omijał). Potrzebował pomocy ze zdjęciem opaski z nadgarstka. Siłą się nie udawało, zaklęcia rzucał słabe ale skoro nawet Sprytek miał problem z jej zdjęciem to znak, że trzeba iść do kogoś konkretniejszego. Dopiero w połowie drogi zrozumiał, że mógł iść do domu Skylera i poprosić go o pomoc jednak miał umysł tak ospały, że nie potrafił się skoncentrować i tam zwrócić. Szedł powoli, z trudem utrzymywał otwarte powieki i całą siłą woli walczył z powracającym snem. Nie odważył się deportować samodzielnie. Człapał między ludźmi, czasami przystawał oprzeć się o ścianę, złapać oddech i po chwili ruszyć dalej. Nie miał sił się wściekać, zaciskał zęby i zmuszał nogi do posłuszeństwa. Ba, on nawet nie miał na stopach butów, szedł boso, a ubrany był w pognieciony dres z logo jakiejś czarodziejskiej kapeli. Nie zwracano na niego uwagi, wszak można było spotkać tu człowieka o fioletowej skórze czy gadającym kapeluszu, a więc zaspany czarodziej bardziej przypominał skacowanego imprezowicza. W pewnym momencie chyba się potknął i na kogoś wpadł. - Przepraszam. - wydusił i odsunął się, oparł plecami o lodowatą ścianę budynku, aby chłodem się orzeźwić i zrobić przejście poturbowanemu. Skinął ręką, aby szedł dalej a sam podjął się kolejnej walki utrzymania powiek otwartych. Pieprzona opaska, że też musiała się popsuć akurat teraz! Służyła mu długo i porządnie, a dziś się z jakiegoś powodu zepsuła. Czyżby za często jej używał? Albo może nie powinien jej zakładać chwilę po tym, gdy łyknął eliksir słodkiego snu… Tylko czemu nie może jej zdjąć z nadgarstka?
Powrót do góry Go down


Sponsored content

Ulica Główna - Page 16 QzgSDG8








Ulica Główna - Page 16 Empty


PisanieUlica Główna - Page 16 Empty Re: Ulica Główna  Ulica Główna - Page 16 Empty;

Powrót do góry Go down
 

Ulica Główna

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 16 z 21Strona 16 z 21 Previous  1 ... 9 ... 15, 16, 17 ... 21  Next

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Ulica Główna - Page 16 JHTDsR7 :: 
hogsmeade
-