C. szczególne : Blizna u dołu brzucha oraz niewielka blizna na ręce, blizny na piersi po jadzie akromantuli, ciemnogranatowe blizny na lewym ramieniu; obrączka z czarno-zielonej muszli; runa agliz na lewym nadgarstku
Venetia od wieków stoi handlem morskim. Nic zatem dziwnego, że port, który wzniesiono w mieście, jest prawdziwie okazały i płynnie łączy się z jednym z największych kanałów w mieście. Można znaleźć tutaj najstarszą restaurację w mieście, która od wieków działa na jednej ze starych barek kołyszących się spokojnie na przybrzeżnych wodach. Okolica przepełniona jest strzelistymi masztami, niezliczoną liczbą wioseł i cichym trzaskiem drewna oraz skrzypieniem olinowania. Na nabrzeżu zawsze można spotkać marynarzy znoszących na ląd kolejne skrzynie i inne ładunki, walczących z mewami i innym ptactwem próbującym znaleźć w tym miejscu coś dla siebie. Port tętni życiem również nocą, gdy słychać tutaj najróżniejsze pieśni, muzykę i opowieści z dalekich zakątków świata.
Tu możesz spotkać ducha kota Murano.
______________________
After all these years you still don't know The things that make you
Port wita was krzykiem mew i śpiewem delfinów perłowych, które prowadzą statek do brzegu, manewrując pomiędzy innymi łodziami i gondolami, które unoszą się na wodzie w rytm fal wpływających swobodnie do wielkiego kanału Venetii. W oddali możecie dostrzec potężny plac, nad którym góruje wspaniały Pałac Dożów, a nad waszymi głowami śmigają pospiesznie mewy i acquafolletti. Niektórzy z was dostrzegają również grupę grachio alato przemykających pomiędzy skaczącymi dookoła statku delfinami perłowymi, by później spostrzec stado kanaloplumów, które wzbijają się w powietrze ponad delegacją Venetian oczekujących na przybicie statku do brzegu. Gdy cumy zostają rzucone, żagle złożone, a wy schodzicie na ląd, spod pięknie zdobionego, kwiecistego baldachimu, wychodzi starsza, niezwykle elegancka kobieta, która składa wam dworski ukłon. Podobnie zachowują się towarzyszący jej ludzie, na ustach których goszczą ciepłe uśmiechy. Kobieta przesuwa po was uważnym wejrzeniem, a później wita was głośno, życzliwie, przy tej okazji gestykulując, nie mając nawet świadomości, jak bardzo zniekształca wypowiadane słowa. - Venetia czeka na was, bambini! Jestem Della Abbeneta, Doża Venetii, i zapewniam was, miei cari, że to miejsce, które nigdy nie śpi i ma tak wiele tajemnic, że z pewnością nie zdążycie odkryć ich wszystkich w ciągu tych kilku tygodni. Och, bambini, przybywacie w doskonałym momencie! Lada dzień rozpocznie się nasz Karnawał, a wy będziecie mogli świętować go razem z nami – powiedziała, śmiejąc się cicho. Głos miała miękki, niezwykle ciepły, a jej oczy zdawały się lśnić niczym gwiazdy. Było w niej coś intrygującego, rodzinnego, zupełnie, jakby była babcią, do której każdy z was pragnął się przytulić, jednocześnie jednak kryła się w niej wyraźnie władczość, której nie dało się pominąć. Doża odebrała podany jej kieliszek ze słodkim, musującym winem, który wzniosła w górę, by wznieść toast na wasza cześć, ciesząc się z waszego przybycia, a następnie skinęła na was i towarzyszących jej ludzi, byście ruszyli w stronę widocznego z portu Koloseum, które, jak zapowiedziała tajemniczo, zostało całe przeznaczone na wasze kwatery. - Niech was tylko ręka Anafesto broni przed pływaniem na Opuszczoną Wyspę, bambini! – powiedziała Della Abbeneta, machnąwszy ręką w stronę, gdzie na lagunie majaczyła faktycznie druga wyspa. – Kręcą się tam wciąż duchy Morbus Mortus i nie chcielibyście się z nimi spotkać. Ani z veneratami amphibia, na nie musicie uważać, miei cari, to prawdziwe afflizione – dodała, wspominając o prawdziwym utrapieniu, które przyniosło Venetii cierpienie i zarazę, która zniszczyła prawie wszystko i prawie wszystkich. Zaraz też doża machnęła ręką w stronę cypla wyspy, gdzie znajdowały się tereny zielone, wspominając, że właśnie tam kryło się ich wybawienie pod postacią purpurowej odmiany bzu. - I niech was ręka Anafesto broni przed drażnieniem trytonów i delfinów! Musiałabym wtedy obciąć wam wszystkim uszy, bambino, a te na pewno przydadzą się wam, żebyście posłuchali o naszej historii i alchemii – stwierdziła, wzdychając ciężko, kończąc pić wino, którym raczyła się w czasie tego przyjemnego spaceru w upale, jaki zdawał się jej nie imać. Zaraz też Della Abbeneta poprawiła włosy, wspominając, że w Venetii kręciły się również ogniste jaszczury i niezliczona liczba kotów, które mogły mieć dla was najróżniejsze prezenty i tajemnice, nim skręciwszy w wąską uliczkę, zatrzymała się przed Koloseum, kładąc dłoń na biodrze. – No, miei cari, jesteśmy na miejscu. Zaraz się wami zajmą, a później ruszajcie na przygodę! Pamiętajcie, że życie jest piękne i korzystajcie z niego!
______________________
Yuri Sikorsky
Wiek : 34
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 178
C. szczególne : Liczne tatuaże, lewa noga pokryta bliznami po walce z mantykorą
Na miejsce gdzie zacząłem wypytywać miejscowych wybrałem port morski. W końcu gdzie lepiej znaleźć jakieś informacje o wodnych stworzeniach niż nad wodą właśnie? Co prawda Venetia cała była poprzecinana kanałami ale to właśnie tutaj port łączył się z największym kanałem co sprawiało, że miejsce to tętniło życiem nie tylko w dzień ale również w nocy. Znaczyło to dla mnie tyle, że znalezienie informacji właśnie tutaj powinno być najłatwiejsze. Chodziłem więc i wypytywałem ludzi czy znają jakiegoś badacza trytonów lub osobę, która zna ich język. Od niechcenia rozglądałem się również za jakimś widmowym kotek chociaż szansa na zobaczenie go w tak zatłoczonym miejscu była minimalna. Największym priorytetem było uzyskanie informacji gdzie mogę zdobyć pomoc w rozszyfrowaniu napisu.
Yuri Sikorsky
Wiek : 34
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 178
C. szczególne : Liczne tatuaże, lewa noga pokryta bliznami po walce z mantykorą
W porcie udało mi się znaleźć płaskorzeźbę. To, że przedstawiała ona trytonów rozmawiających z gondolierami przyniosło mi do głowy pewien pomysł. Zamiast wypytywać przypadkowych ludzi poszedłem prosto nad kanał gdzie stacjonowali gondolierzy gotowi zabrać podróżnych we wskazane przez nich miejsca. Poszukałem pierwszego wolnego gondoliera i podszedłem do niego, by zasięgnąć języka bezpośrednio u źródła. -Buongiorno - zagadnąłem do niego z miłym uśmiechem na twarzy. -Chciałem zapytać o płaskorzeźbę przedstawiającą trytony rozmawiające z gondolierami. Niestety nie jestem w stanie rozszyfrować znajdujących się na niej symboli. Czy wie pan może co ona przedstawia?
Yuri Sikorsky
Wiek : 34
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 178
C. szczególne : Liczne tatuaże, lewa noga pokryta bliznami po walce z mantykorą
Rozmowa z gondolierem niestety nie przyniosła mi informacji, które zamierzałem uzyskać. Jeśli mam być szczery to nie przyniosła ona w ogóle jakichkolwiek użytecznych informacji. Wspomnienie o pijaku rozpytującym u trytony mogło znaczyć zarówno wszystko jak i nic, natomiast jeśli dodamy do tego, że gondolier nie był w stanie nawet wskazać części miasta gdzie się to wydarzyło... No cóż. Musiałem jednak szukać dalej. Grzecznie podziękowałem mojemu rozmówcy za udzielone mi informacje i ruszyłem dalej w poszukiwaniu odpowiedzi na pytania, których zamiast coraz mniej było coraz więcej. Nie wiedziałem gdzie się udać kiedy jedni z turystów przechodzących obok stwierdzili, że skoro już port mają za sobą to teraz idą zwiedzić świątynię trytonów. Momentalnie ruszyłem za nimi. z/t
Nicholas Seaver
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 185cm
C. szczególne : Zawsze ubrany na czarno w strój zakrywający wszystko prócz dłoni i głowy. Prawie nigdy się nie uśmiecha, za to wiele emocji można wyczytać z jego spojrzenia.
Tym razem po założeniu magicznej maski Nicholas czuł się naprawdę wspaniale. Czuł, że oddycha pełną piersią, i że wiatr ma dla niego jakieś szczególne względy. Przez całą drogę do portu dla rozrywki wzbijał wokół siebie dla rozrywki przydrożny pył, sprawiając, że wirował wesoło niczym miniaturowe trąbki powietrzne. Udało mu się zachwycić tym parę dzieciaczków, które z radosnymi okrzykami wskakiwały w środek wiru, momentalnie go rozpraszając. Zabawa była przednia, więc Nicholas zdecydował się wykorzystać powietrzne umiejętności, żeby przyciągnąć uwagę paru rybaków z portu. Umiał rozmawiać z ludźmi morza, jako że sam był jednym z nich, a ponieważ mówił w ich rodzinnym języku, zaskarbił sobie swego rodzaju przychylność. Potem od słowa do słowa udało mu się pokazać kilka imponujących powietrznych sztuczek, aż wreszcie Seaverowi udało się wypożyczyć od niego małą łódeczkę z żagielkiem. Żagiel miał to do siebie, że byłby całkowicie nieprzydatny, gdyby nie moc wiatru, którą tak niespodziewanie Nicholas zyskał. A jaki miał plan? Bardzo prosty. Nicholas zamierzał wypłynąć nieco dalej od wybrzeża i zanurkować w poszukiwaniu skrzeloziela. Może i nie był zielarzem, ale tę konkretną roślinkę znał i bardzo pragnął wejść w posiadanie sadzonki przynajmniej jednej z nich.
C. szczególne : Wiecznie obecny, promienny uśmiech (SeaverSmile™). Często chodzi z łyżwami przewieszonymi przez ramię. Bransoletka z charmsami. Tatuaż na lewym przedramieniu - fiolka zamknięta zwojem, z którego wypływa syrenka, otoczona falami. Blizna w kształcie kluczy nad sercem.
Gdy nie wiedziała co robić – jeździła. Zazwyczaj, gdy miała mętlik w głowie, wiązało się to z wieloma emocjami, sprzecznymi myślami i tym, ile rzeczy na raz wygrywało jej serce, a to z kolei znaczyło, że stawała się dużo piękniejszą, pełniejszą w wyrazie łyżwiarką. Sezon zimowy niedługo się zaczynał, a wraz z nim miała mieć i nowy program, był to chyba idealny moment na jego tworzenie. Gdy artysta cierpiał, tworzył najpiękniejsze z dzieł i choć przy ostatnich spotkaniach z Nicholasem udało im się… Nie być na drodze wojennej, to nie tak, że ból znikał. Bawiła się też dobrze na tym wyjeździe, przeżywała niesamowite przygody i szalała tak, jak tylko Seaver potrafił, ale to też nie sprawiało, że pod koniec dnia mogła przestać o tym rozmyślać. Te uczucia po prostu były, kłębiły się płycej lub głębiej w podświadomości. Więc wzięła swoje buty do jazdy figurowej na wodzie i ruszyła do portu, w miejsce, gdzie akurat nie cumowało dużo statków i zaczęła swoją jazdę. Skoki dzisiaj wychodziły jej wspaniale i choć mogłoby się to wydawać trudne po spotkaniu z duchem na cmentarzu, chociaż miała po tym mało sił, a wszystkie znaki, że miała Morbusa starała się zakrywać rękawkami, koronkami i innymi trikami, których używała także do chowania wolno leczących się ran po upadkach, maska robiła swoje. Dzięki masce mogła latać, a to sprawiało, że nie musiała wkładać siły w swoją jazdę i skupić się całkowicie na samym aspekcie wymyślania układu. Plus wiedziała, że nikogo nie zarazi. Gdy obudziła się w nocy z bólami i zobaczyła swoją skórę… Cóż, konkluzja była jedna, ale westalki powiedziały, że to tylko przekleństwo ducha i niedługo jej przejdzie. Po prostu będzie boleć jak skurwiel i będzie osłabiona, ujęły to oczywiście grzeczniej, ale Remy tak to irytowało, że inaczej opisać tego nie mogła. Jak dobrze, że ta maska była dziś po jej stronie. A po jej prawej Nicholas? Właśnie wyszła z potrójnego axla w sekwencję kroków, gdy omal nie podeszła pod kurs łódki. Tak odskoczyła nagle na bok, że nie wpadła do wody chyba tylko dlatego, że mogła się unosić nad ziemią. - O rany! Przepraszam! Nie chciałam! – powiedziała bardzo szybko, unosząc ręce w geście obronnym, pilnując, by rękawy jej się nie podwinęły, bo to co było pod spodem NIE wyglądało dobrze. – Chyba byłam trochę w swoim świecie – zachichotała głupkowato, uśmiechając się promiennie. Pyszczek sam jej się śmiał, gdy widziała Nico w dobrym humorze, a dziś chyba taki naprawdę mu sprzyjał, wyglądał pogodnie i po prostu nie potrafiła się powstrzymać. – A ty do jakiego płyniesz? – zapytała wesoło, zawadiacko wręcz. I zaraz ugryzła się w policzki. To już nie był jej Nico, chyba nie powinna tak mówić? – To znaczy… Nie musisz mówić jak nie chcesz – zapewniła od razu, by nie wywoływać żadnej presji.
Ostatnio zmieniony przez Harmony Seaver dnia Sob 12 Sie 2023 - 14:55, w całości zmieniany 1 raz
Nicholas Seaver
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 185cm
C. szczególne : Zawsze ubrany na czarno w strój zakrywający wszystko prócz dłoni i głowy. Prawie nigdy się nie uśmiecha, za to wiele emocji można wyczytać z jego spojrzenia.
Nicholas dopiero zaczął żeglugę, a już podróż została urozmaicona! Zwolnił i zapatrzył się w dziewuszkę, która śmigała po wodzie tak samo jak to maleństwo na zamarzniętym jeziorze. Nicholas poczuł ciepło w serduszku i gotów byłby się uśmiechnąć, gdyby nie było na to jeszcze za wcześnie. Zaczął wyhamowywać łódkę, ale Harmony szczęśliwie odskoczyła na bok i... Zawisła w powietrzu - Powietrze dzisiaj sprzyja wszystkim Seaverom? - zapytał, brzmiąc niemal pogodnie. Przechylił głowę w sposób, który Remcia widziała u niego już setki, tysiące razy. - Ja też mogę się dzisiaj pochwalić szczególnymi mocami. Rozłożył ręce na boki, a powietrze zaczęło burzyć wodę tak mocno i tak punktowo zarazem, że niesiona wiatrem wodna fala niemal utworzyła nad ich dwójką kopułę, a potem rozprysnęła się we wszystkie strony, na kilka chwil w wodnym aerozolu załamując tęczę. Oczy Nicholasa błyszczały i Rems z pewnością nigdy nie widziała go tak pogodnego, jak teraz. Nigdy od czasu powrotu, rzecz jasna, bo wciąż nie umywał się nawet do dawnego siebie. - I to wszystko bez różdżki... - powiedział z rozmarzeniem, które nagle zamieniło się w niepokój. Złapał się panicznie za kieszeń, upewniając się, że sekwojowy patyk wciąż tam jest i dopiero wtedy odetchnął z ulgą. Kiedyś się od niego uwolni. Kiedyś będzie swobodny, wolny i niezależny. Ale póki to nie nastąpi... Potrząsnął głową, rozwiewając mroczne myśli, a potem spojrzał na Harmony z wyraźnym błyskiem w oku. Ten błysk również należał do dawnego Nico. - Wychodzę dalej na morze. Chcę zdobyć trochę skrzeloziela, jest diabelnie użyteczne kiedy się mieszka na statku. Chcesz dołączyć? - zapytał i spojrzał na nią z ukosa. - Możemy się też ścigać. Chyba że wymiękasz, Psidwaku. Zapamiętał to określenie z wizji i nie mógł się już od niego opędzić. Rems rzeczywiście była jak taki rozbrykany mały psidwak, który równie mocno przeżywa emocje, gdy się cieszy, jak i wtedy, gdy ogarnia go smutek. I mimo wcześniejszych myśli Nicholas naprawdę wolał ją w tym uśmiechniętym wydaniu.
Ostatnio zmieniony przez Nicholas Seaver dnia Sob 12 Sie 2023 - 21:40, w całości zmieniany 1 raz
Harmony Seaver
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 156 cm
C. szczególne : Wiecznie obecny, promienny uśmiech (SeaverSmile™). Często chodzi z łyżwami przewieszonymi przez ramię. Bransoletka z charmsami. Tatuaż na lewym przedramieniu - fiolka zamknięta zwojem, z którego wypływa syrenka, otoczona falami. Blizna w kształcie kluczy nad sercem.
Trochę nie wierzyła w to, co właśnie słyszała – pogodny Nicholas. Ile minęło, kiedy ostatni raz go takim widziała? Jedyną poprawną odpowiedzią było „zbyt długo”, nic więc dziwnego, że po pierwszym zaskoczeniu i jej oczy rozbłysły, a buzię rozświetlił ten jej uśmiech. Nie była pewna, czy mogła sobie pozwolić na przyjacielskość, ale gdy lekkość rozmowy wyszła od niego, puściły jej wszystkie hamulce. Po prostu chciała być obok. - Też masz dobry wiatr w żaglach? – i może rzuciła żartem niskich lotów, szczerząc się przy tym jak głupia, ale sama do wysokich nie należała, więc poprzeczka była zawieszona akurat w sam raz! – O ja cię! – i pisnęła tylko zachwycona, gdy Nico odprawił swoją magię. Utrzymała się na nogach chyba tylko dzięki możliwości unoszenia się w powietrzu, kiedy woda dookoła niej zawrzała i strzeliła, zakrywając ich w przepięknej kopule! Aż pisnęła z zachwytu! Obróciła się w powietrzu, oglądając to dzieło z taką radością, że nawet nie żałowała, że nie miała jak teraz zrobić zdjęcia, zupełnie zamknięta w tej chwili. Zaraz odwróciła błyszczące, zielone spojrzenie na Nico, jakby chciała go zapytać czy on też to wszystko widział i po prostu przypatrywała się mu w całkowitym zachwycie, tak, jak za dawnych czasów. I tak jak za dawnych czasów znów nazwał ją psidwakiem, lekko, zabawnie, zupełnie jakby wszystko pamiętał. Choć wiedziała, że to kwestia wspomnienia, że nie powinna sobie robić nadziei i że nie było to jej miejsce, żeby w ogóle o tym decydować, ucieszyła się tak bardzo, że aż zaśmiała się na głos. - Tak dla twojej wiadomości… – zerknęła na niego z ukosa z łobuzerskim uśmiechem, który, gdyby mógł to pamiętać, był wierną kopią jego własnego z czasów Hogwarckich. – Nigdy nie wycofuję się przed wyzwaniem! Więc roześmiana ustawiła się na start, czekając na sygnał.
C. szczególne : Zawsze ubrany na czarno w strój zakrywający wszystko prócz dłoni i głowy. Prawie nigdy się nie uśmiecha, za to wiele emocji można wyczytać z jego spojrzenia.
Ależ ona się cudownie śmiała! Nicholas poczuł coś na kształt braterskiej dumy, choć przecież nie byli nawet rodzeństwem, a jedynie kuzynostwem. Którego stopnia? Nicholas troszeczkę wewnętrznie przygasł, zdając sobie sprawę, że nawet o takich rzeczach nie ma pojęcia. Będzie musiał spytać Harmony. Bo chyba... Chyba było między nimi na tyle dobrze, że mógł to zrobić? - Potrzebujemy obiektywnego sygnału do startu - ocenił Nicholasa, patrząc krytycznie na wodę przed nimi, a potem się uśmiechnął. - Kiedy kwiaty zetkną się z wodą, startujemy. Gotowa? Podniósł różdżkę i podniósł ją wysoko w górę. -Orchideus! - zawołał, wyczarowując bukiet kwiatów, który zaczął spadać w dół. Trwało to zaledwie kilka sekund, a właściwie to aż kilka długich, rozciągających się w czasie sekund, a gdy płatki zetknęły się z taflą, Nicholas uruchomił magię i wypełnił żagiel powietrzem. Nie mógł buchnąć wietrznym prądem z całej siły, żagiel był na to zbyt delikatny. Łódkę należało rozpędzić stopniowo. I to właśnie dało Remci czas, by nabrała nad nim solidnej przewagi. Nicholas jednak wcale się tym nie martwił. Cieszył się pędem, wiatrem we włosach, cieszył się tym jak łódka śmigała po falach, cieszył się brakiem samotności, cieszył się po prostu tą cudowną chwilą. I śmiał się. Może nie na głos, może nie pełną piersią, ale jego twarz ozdobił szczery, pogodny uśmiech, którego nie było na niej od kilku lat. Może i stracił pamięć. Ale wyglądało na to, że nie zatracił całkiem samego siebie.
Harmony Seaver
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 156 cm
C. szczególne : Wiecznie obecny, promienny uśmiech (SeaverSmile™). Często chodzi z łyżwami przewieszonymi przez ramię. Bransoletka z charmsami. Tatuaż na lewym przedramieniu - fiolka zamknięta zwojem, z którego wypływa syrenka, otoczona falami. Blizna w kształcie kluczy nad sercem.
Z jednej strony nie chciała robić sobie nadziei, naprawdę nie chciała nic na nim wymuszać, do niczego go skłaniać czy sprawiać, że poczułby się zapędzony w kozi róg. Z drugiej jednak strony po prostu rozpływała się, widząc tę beztroskę i choć obiecała sobie nie wyciągać pochopnych wniosków, chyba dzisiaj naprawdę… Się do niej ocieplił? Nawet jeżeli to miało być tylko chwilowe, na ten moment zamierzała się tym cieszyć i pozwolić mu czerpać z tego tyle, ile on sam chciał, a jeżeli przy tym wszystkim i ona mogła mieć radość, nie mogła być chyba bardziej wdzięczna. - Zawsze! – odparła, faktycznie gotowa już ruszać, a jej mięśnie drżały w napięciu. Była Seaverem, była sportowcem, a takie zabawy napędzały ją niezmiernie. Uważnie przyglądała się kwiatom w tej chwili, która zdawała ciągnąć się niemożliwie. Zerknęła jeszcze na Nico i jej serce naprawdę zaśmiało się, gdy widziała go po prostu zadowolonego, może nawet w swoim żywiole? Jak dobrze było wiedzieć, że chociaż to się nie zmieniło – kochał wodę. I może miłość była słowem silnym, ale jak mogłaby inaczej opisać ten blask, który bił od niego na moment, przed ich wyścigiem? Jakby na myśl, o żegludze? Mógł jej mówić, że z dawnego Nicholasa nie zostało nic, prócz ciała. Ale to był jej niezaprzeczalny, cudowny dowód na to, że on tam był. I zamierzała o niego walczyć. A teraz nawet z nim! Zaśmiała się w głos, gdy kwiaty opadły na wodę i ruszyła przed siebie. Uwielbiała ten pęd, wiatr we włosach, adrenalinę. Kochała wszystko, co wiązało się z wyzwaniem! I wszystko, co było połączone z łyżwiarstwem! Teraz bardziej korzystała z powietrza, ze swojego lotu, niż faktycznych butów do jazdy, ale i tak jej ruchy były jak w łyżwiarstwie. Tylko że dużo szybsze. Jak dobrze, że na początku złapała duży dystans od łódki Nicholasa, bo przy dłuższej trasie by chyba nie wyrobiła. Cholerny Morbus! Niby to tylko kilkudniowa imitacja duchowa, ale i tak osłabiał ją potwornie, nic więc dziwnego, że gdy się zatrzymała, schyliła się, opierając dłonie o kolana i, cały czas śmiejąc się głośno, bo tej radości nic nie mogło powstrzymać, musiała sobie trochę pokaszleć. Szybko splunęła krwią, tak żeby Nico nie widział i gdy tylko dopłynął, wyprostowała się jakby nigdy nic. To był piękny dzień! Nie miała zamiaru go psuć jakąś durną chorobą! - Jak mówiłam, zawsze gotowa! – zawiwatowała, już cała będąc uśmiechem. Śmiały się jej usta, oczy, cała buźka. Ten uśmiech wszedł nawet na ramiona, gdy i one uniosły się wysoko wraz z kącikami jej ust. Wszystkie emocje przeżywała tak silnie, co ekspresyjnie. – To co teraz, kapitanie?! Jakie rozkazy? – uniosła na niego brwi, podskakując lekko z ekscytacją, zawsze skakała jak piłeczka, gdy coś ją entuzjazmowało, gotowa do dalszego działania.
Ostatnio zmieniony przez Harmony Seaver dnia Sob 12 Sie 2023 - 12:24, w całości zmieniany 1 raz
Nicholas Seaver
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 185cm
C. szczególne : Zawsze ubrany na czarno w strój zakrywający wszystko prócz dłoni i głowy. Prawie nigdy się nie uśmiecha, za to wiele emocji można wyczytać z jego spojrzenia.
Nurkowanie: 77 Nie widział objawów jej choroby, nie dlatego, że nie mógłby dostrzec, tylko dlatego, że kompletnie się tego nie spodziewał. Cała ta chwila była dla niego piękna i uskrzydlająca, nawet nie wiedział, że da się chorować w takim momencie. Kiedy dopłynął, ona już się śmiała, podskakując tak wesoło i tak po psidwakowemu, że nie sposób było nie czuć rozczulenia. - Gratulacje! Rozniosłaś mnie na cztery wiatry, chylę czoło przed królową morskich fal! I faktycznie z teatralnym gestem, udając wytwornego dworzanina pokłonił się przed Harmony. Miał wrażenie, jakby byli tamtymi dzieciakami ze wspomnień, jak gdyby czas się cofnął i przywrócił dawny blask ich relacji. - A teraz zabieram się do roboty. Gdzieś pod nami powinny być całe połacie skrzeloziela. Szukam takiego gotowego do użycia. Jeśli chcesz nurkować ze mną, możesz poszukać sadzonek, dobrze byloby mieć świeży zapas kiedy wrócimy do Wielkiej Brytanii. O ile... O ile został po moich rodzicach jakiś dom? Aż zadrżał, kiedy to powiedział. Tak. Chciałby wrócić. Chciałby poznać to wszystko, co utracił, ale może nie tak całkiem od razu. Tym, co go jednak najbardziej przejęło, było określenie "my". On z nią. Z nimi. Ileż było tych wszystkich "ich"? Otrząsnął się, poważniejąc. - Rzucam na siebie zaklęcie bąblogłowy. Daj znać, czy tobie w ttm pomoc, czy masz swoje nurkowe sposoby. Sam zdjął buty i kiedy oboje byli gotowi, już miał wyskoczyć w górę, kiedy rzucił przez ramię: - Tu też się ścigamy, psidwaku. Tym razem nie dostaniesz taryfy ulgowej! I rzeczywiście. Jego prawdziwym żywiołem była woda. Urodził się na wodzie i się w niej wychował. Matka nie raz się śmiała, że kiedyś wyrosną mu skrzela. I poniekąd miała rację! Tym bardziej, że dawniej czesto raczył się skrzelozielem. Nicholas nałożył na siebie zaklęcie, a potem nie czekając wystrzelił w górę, unoszony powietrzem i z przyśpieszeniem godnym rakiety zanurkował w głębinie. Naprawdę był w swoim żywiole.
Harmony Seaver
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 156 cm
C. szczególne : Wiecznie obecny, promienny uśmiech (SeaverSmile™). Często chodzi z łyżwami przewieszonymi przez ramię. Bransoletka z charmsami. Tatuaż na lewym przedramieniu - fiolka zamknięta zwojem, z którego wypływa syrenka, otoczona falami. Blizna w kształcie kluczy nad sercem.
Prychnęła wesoło i dygnęła na swój nowy tytuł w podziękowaniu, szczerząc się przy tym cały czas. Nie sądziła, choć miała wszystkie nadzieje i jeszcze trochę zapożyczonych, naprawdę nie sądziła, że wrócą do takich wygłupów, że jeszcze będą mieli okazję się ze sobą bawić. Przez te chwile beztroski zdawało jej się, jakby czas w ogóle nie uciekał, może nawet jakby wszystko, co działo się przez ostatnie dwa lata nie istniało? Chciała, żeby tak było i chociaż wiedziała, że przeszłości zmienić nie mogła, postanowiła cieszyć się tym ulotnym tu i teraz. Szczególnie, że jej serce zupełnie się rozpłynęło. Nico właśnie powiedział „my”. Pamiętała, nie mogłaby zapomnieć, jak bardzo bolało, gdy mówił, że „nie ma żadnych nas”. Teraz chciał, świadomie czy też nie, ale na pewno na głos, do tego wrócić. Nawet jeżeli nie w stopniu, w jakim mogłaby sobie wymarzyć, to dużo więcej niż mogłaby prosić. Więc, zamiast rzucać się na to jedno słowo przywiązania, potencjalnie rujnując małą nic porozumienia, po prostu uśmiechnęła się słodko. - Pokażę ci wszystko jak wrócimy – obiecała. – Rezydencja cię pamięta – nie miała pewności, czy cokolwiek kojarzył z bycia Seaverem. Ale nawet całkowity brak pamięci nigdy nie zmieni tego, że byli krwią z krwi. Dorzuciła się z butami do jazdy do łódki, bo, cóż, nie miała ich nigdzie indziej położyć, a do brzegu nie zamierzała się wracać. - Trytoni amulet – powiedziała, pokazując mu naszyjnik, który wyjęła z kieszeni. – Od kiedy wrzuciło mnie tu magicznie do kanału, nie ruszam się bez niego. Umiała pływać bez niego, morze było w jej nazwisku i kochała zwiedzanie krain głębokiej toni i poznawanie ich gatunków tak samo, jak podróże lądem. Ale skoro już lądowała w wodzie, to wolała mieć pewność, że niezależnie od sytuacji mogła w niej swobodnie się poruszać. - No to dawaj! – okrzyknęła tylko, nim skoczyli do wody. W tej kwestii też nic się nie zmieniło, Nico był stworzeniem wodnym, matka natura naprawdę pomyliła się, robiąc z niego czarodzieja, bo gdy poruszał się pod falami, bliżej mu było do trytona. Toń nie była dla niego żadną przeszkodą, pływał tak swobodnie i… Tak szybko, jakby się w niej urodził. Prosto rzecz ujmując – nie miała szans. Dziękowała też w duszy za ten amulet, bo gdyby miała na tyle oddech wstrzymać przy Morbusie, w życiu by tego nie zrobiła. Zanim dopłynęła do Nico upewniła się też, że krew jej jeszcze nie popłynęła z rany ani chociaż spod ubrań – bo ran miała wiele od tej imitacji choroby. Kiedy tylko upewniła się, że póki co była raczej bezpieczna i bez widocznych ubytków w skórze, już całkowicie skupiła się na cieszeniu. Nico był absolutnie w swoim żywiole i w wodzie wydawało się, jakby problemy znad powierzchni wcale go nie dotykały. Prawie jakby wciąż był dzieckiem. Nie chciała jednak patrzeć się zbyt długo, bo serce chyba zupełnie zmieniłoby jej się w jedność z morzem. Zamiast tego dopłynęła do niego, tym razem to ona niemo się skłoniła i wzięła się za szukanie na tyle młodego skrzeloziela, by łatwiej się przyjęło po wsadzeniu.
C. szczególne : Zawsze ubrany na czarno w strój zakrywający wszystko prócz dłoni i głowy. Prawie nigdy się nie uśmiecha, za to wiele emocji można wyczytać z jego spojrzenia.
Nicholas płynął prędko niczym żaglica zachwycając się tym, jak woda opływała jego ciało. Oczywiście bąblogłowa to nie to samo co zjedzenie skrzeloziela, ale Nicholas i tak miał naprawdę dobrze wyćwiczone poruszanie się pod wodą. Dotarł do dna bardzo szybko, ale też należało się umówić, że nie było tutaj jakiś szalonych głębokości. Chwilę zaczekał na Harmony, a kiedy się skłoniła, zrobił przed nią energiczne salto, a potem zaczął szukać tego, po co tu przybyli. Skrzeloziele rosło w Morzu Śródziemnym i Nicholas mógł się założyć, że pozyskiwał w swoim życiu już wiele z nich. Z zielarstwem i eliksirami było mu nie po drodze, ale ten jeden wyjątek stanowił dla Nicholasa prawdziwą pasję i obiekt pożądania. Uwielbiał pływać, kochał czuć tę wolność i nieskrępowanie, które dawała mu woda, był jednak ograniczony w czerpaniu z tych dobrodziejstw tak jak każdy człowiek. Nie miał co prawda aż takiej obsesji na punkcie trytonów jak jego siostra ( czego rzecz jasna obecnie nie mógł pamiętać), ale czuł całym sobą silne powiązanie z podwodnym ludem. Znalezienie skrzeloziela nie zabrało wcale dużo czasu. O wiele więcej trwało odszukanie takiego egzemplarza, który nadawałby się do jego celów. Wszystkie były albo za małe, albo już przejrzałe, tak jakby ktoś całkiem niedawno zebrał te najlepsze, zdatne do spożycia w celach magicznych. W końcu udało mu się dostrzec coś, co ukrywało się między starszymi roślinami. Chyba nie udałoby mu się, gdyby nie wyostrzajacy wzrok cukierek. Ale wreszcie go znalazł! Dorodny, piekny okaz, idealny do spożycia. Nicholas chciał go zatrzymać na jakąś szczególną okazję. Wyglądało na to, że niczego wiecej dzisiaj nie znajdzie, więc odwrócił się i poszukał wzrokiem Harmony.
Harmony Seaver
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 156 cm
C. szczególne : Wiecznie obecny, promienny uśmiech (SeaverSmile™). Często chodzi z łyżwami przewieszonymi przez ramię. Bransoletka z charmsami. Tatuaż na lewym przedramieniu - fiolka zamknięta zwojem, z którego wypływa syrenka, otoczona falami. Blizna w kształcie kluczy nad sercem.
Gdyby mogli wymienić się myślami co do wody, podzielałaby je. Uwielbiała przebywać pod falami, badać i odkrywać, kochała morskie istoty, a zwiedzanie raf było jedną z jej ulubionych rodzajów podróży. Mogłaby siedzieć w tropikalnych wodach i oglądać niezwykłe konstrukcje natury godzinami, tak zresztą było za każdym razem, gdy mogła sobie na to pozwolić i kończyło się przymusowym wyciąganiem jej z wody. Włoska toń nie wyglądała tak jak ta na równikowych wyspach i przy ich brzegach, ale też była wspaniała. Przejrzysta woda, małe rybki – owszem, jak zawsze nurkując miała ten głupi ścisk w gardle, że zaraz spotka rekina, mimo że na dobrą sprawę umiała się przy nich zachować i wcale nie były tak straszne, ale i tak bawiła się wspaniale. A do wszystkiego dokładał się fakt, że bawiła się z Nicholasem. No, on się teraz bawił bardziej samym faktem, że był w toni zupełnie wolny, ale patrzenie się na niego w takim stanie też było po prostu radością. Sama też skupiła się na szukaniu właściwych roślin, choć jej zależało na bardzo młodych i drobnych okazach. Dopłynęła na samo dno i rozgarniając roślinność patrzyła za najmłodszymi pędami. Udało jej się wypatrzeć dwa w idealnym stanie i niezbyt głęboko zakorzenione. Gdy je złapała, pokazała w górę, na powierzchnię. Mogłaby dłużej siedzieć w wodzie, ale powoli kończyły jej się ograniczone i tak chorobą siły, a rany zaczynały boleć coraz mocniej.
C. szczególne : Zawsze ubrany na czarno w strój zakrywający wszystko prócz dłoni i głowy. Prawie nigdy się nie uśmiecha, za to wiele emocji można wyczytać z jego spojrzenia.
Wyglądało na to, że dziewczyna poradziła sobie ze zbieraniem dwa razy lepiej niż on. I bardzo dobrze, im więcej skrzeloziela, tym lepiej! Naprawdę nie mógł się doczekać aż sprawdzi, czy sadzonki się przyjmą. Kiedy pokazała, że wypływa, skinął głową i podpłynął do niej. Miał wyjatkowo wyostrzony wzrok po tym marchewkowym cukierku i w końcu zaczął dostrzegać, że chyba coś jest nie do końca w porządku. Wyciągnął w jej stronę rękę, na migi pytając, czy nie pomóc jej wypłynąć. Martwił się o nią. Ale może mu się wydawało? Tak czy inaczej, gdy znaleźli się już na powierzchni, każde samodzielnie lub Rems z jego wsparciem, zdjął z siebie zaklęcie i przyjrzał jej się uważnie. - Wszystko w porządku, Psidwaku? - spytał zaniepokojony. - Wydawało mi się, że jakby... Osłabłaś. Może dasz sobie spokój ze śmiganiem po wodzie i wpakujesz się ze mną do łódki? No i oczywiście zadbał też o zbiory. Wpakował skrzeloziele do wiadra, s którym było miejsce również na sadzonki Rems. A kiedy wszystko było gotowe, czekał tylko na odpowiedź Harmony, żeby ruszyć do portu.
Ostatnio zmieniony przez Nicholas Seaver dnia Sob 12 Sie 2023 - 21:39, w całości zmieniany 1 raz
Harmony Seaver
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 156 cm
C. szczególne : Wiecznie obecny, promienny uśmiech (SeaverSmile™). Często chodzi z łyżwami przewieszonymi przez ramię. Bransoletka z charmsami. Tatuaż na lewym przedramieniu - fiolka zamknięta zwojem, z którego wypływa syrenka, otoczona falami. Blizna w kształcie kluczy nad sercem.
Miała problem z wypłynięciem, chciała kaszleć, ale wiedziała, że nie mogła tego zrobić pod wodą. Krew zbierała jej się w ustach i, cóż, nie tylko w ustach. Ciało ją coraz bardziej bolało i wiedziała, że czeka ją kolejne doświadczenie skórce prosto z Morbusa… Jeszcze tylko dwa i pół dnia musiała to znosić, musiała dać radę. Ale pomoc przyjęła, bo było jej już zbyt trudno, nawet nie tylko przez zmęczenie – chociaż z nim też walczyła, a przez ból. Skórę miała ochotę sobie zdjąć, ale jako że ta robiła to za nią sama to w sumie mogła już sobie zalegnąć spokojnie. Oparła się o Nico i dała się wyciągnąć. - Dziękuję, Nico – powiedziała z drobnym uśmiechem, decydując się przełknąć krew, bo wyplucie jej byłoby co najmniej niepokojące. – To nic takiego, przejdzie – machnęła na to ręką i widziała, że krew powoli zaczęła przesiąkać przez materiał, więc schowała ręką za plecami. – Bardzo chętnie się wyjdę z tobą na wodę – odparła słodko i oparła się o brzeg łódki. To był naprawdę wspaniały dzień.
Zasady uczestnictwa w Karnawale znajdziecie TUTAJ.
Noc, która was wita, jest zadziwiająco wręcz piękna. Po niebie przetaczają się nieliczne, niby utkane z mgły, chmury, nie przesłaniając jednak widoku gwiazd i księżyca, rozświetlających całą okolicę. Dookoła panuje gwar i nieznośny wręcz harmider, wszędzie błyskają lampy i lampiony, unosząc się w powietrzu, statki różnych rozmiarów i kształtów kołyszą się na wodzie, a wiodące do nich trapy przyozdobione są w fantazyjne sposoby. Każdy z zakamarków zdaje się tutaj opowiadać inną historię. Wystarczy przejść z jednego końca portu na drugi, by znaleźć się w zupełnie innej opowieści, w innym kraju, w innym zakątku świata. Wygląda na to, że na tę noc do Venetii zawitali kupcy z całego globu, przywożąc ze sobą wszystkie wspaniałości, jakimi mogą handlować. Kto wie, być może na targu, który tak majestatycznie wznosi się na wodach zatoki, można znaleźć również nieco mniej legalne produkty? Biorąc pod uwagę kuszące zapachy, które roznoszą się pomiędzy statkami, na pewno znajdzie się tutaj przyprawy z drugiego końca świata, a jeśli tylko ładnie się uśmiechnąć, można przekonać się, że pod pokładami czeka na gości o wiele więcej skarbów.
Morskie Opowieści
W porcie zacumowano Magiczny Bucentaur, który od wieków służył władcom Venetii w czasie największych uroczystości. Galera zachwyca swoimi zdobieniami, niemalże żywymi ornamentami, które przemieszczają się nieustannie po jej kadłubie, pisząc własne opowieści, przywołując wspomnienia, które kryją się pośród murów Venetii. Wiosła Bucentauru są złożone, ale jeśli ktoś byłby wytrwały, z całą pewnością mógł policzyć, że było ich aż sto siedemdziesiąt. Nie jest to z pewnością największy statek, który zawinął tej nocy do portu, jednak niewątpliwie robił niesamowite wrażenie. To właśnie na nim stała Chiara Partecipazio, rosła, niezwykle szczupła kobieta, o ciemnej karnacji i bystrym spojrzeniu starych oczu. Niektórzy uważali, że pani Partecipazio miała więcej niż sto lat, inni twierdzili, że tak naprawdę była młodsza, niż mówiła. Nie ulegało jednak wątpliwości, że robiła wrażenie kobiety wiekowej, aczkolwiek zadziwiająco sprawnej, choć w dużej mierze żylastej. Głos miała jednak pewny i magicznie wzmocniony, dał się doskonale słyszeć w całym porcie, kiedy tylko zaczęła przemawiać. Bez najmniejszego problemu opowiedziała o rozwoju handlu, o zmianach, jakie zaszły w Venetii po tym, jak ponownie otwarła się na mugolski świat i jego wpływy. Wraz z nadejściem krucjat, cała ta okolica stała się ośrodkiem, do którego ściągali kolejni władcy, kolejni zwolennicy wojny, kolejni szaleńcy, którzy byli skłonni płacić niemało za co ciekawsze przedmioty. Ostatecznie właśnie to spowodowało, że do Venetii zaczęli ściągać czarodzieje zaciekawieni tym, co mogło dotrzeć tutaj z dalekich krajów. To właśnie tutaj rozpoczęła się wymiana handlowa, która trwała po dzień dzisiejszy. Chiara Partecipazio płynnie opowiadała o budowie statków, o delfinach perłowych, które pomagały żeglarzom, o tym, jak rozwój niewielkich elementów miejskiej infrastruktury wpłynął ostatecznie na to, że Venetia odzyskała swoją dawną chwałę. Ostatecznie to właśnie stąd pochodzą najsłynniejsze złotnicze i szklane wyroby, to centrum magicznych, niespotykanych win, to tutaj w stoczniach buduje się najwspanialsze okręty, zaczynając od małych łupinek i gondoli. Dzień, który świętowano tej nocy, jakkolwiek by to nie brzmiało, był jednym z najważniejszych wydarzeń w Venetii. Przypominał o jej świetności, jednocześnie zmuszając do tego, by wciąż następował rozwój, by wciąż coś się działo, by wciąż szukano nowych rynków zbytu i nowych sposobów na przyciągnięcie do siebie turystów.
Niespodzianka:
Każdy, kto w swoim poście uwzględni, że wysłuchał historii opowiedzianej przez Chiarę Partecipazio i nie wysłuchał wykładu na którymś z poprzednich dni - proszę o podkreślenie tego w tekście może zgłosić się po 1 pkt z Historii Magii. Upominek, który żeglarze na rozkaz kobiety rozdali zebranym w porcie słuchaczom - Bucentaur w butelce, który jest niezużywalnym świstoklikiem prowadzącym wprost do portu Venetii - przysługuje każdemu uczestnikowi Dnia Fali.
Słodkie poczęstunki:
W porcie na każdego czeka wiele ciekawostek, wiele przyjemności, o których na pewno by nie pomyślał. Są tutaj również kosze pełne słodyczy, rozstawione byle jak, byle gdzie, bez nadmiernego zastanawiania się, po co one właściwie są. Żeglarze zapewniają, że każdy może częstować się tym, co znajduje się w koszach, więc możecie sięgać po jedzenie bez skrępowania.
Każdy, kto się na to zdecyduje, może zgarnąć trzy czekoladowe żaby i dokonać rzutu na karty, jakie w nich znajdzie. Kto wie, może dzięki tej wyprawie w nieznane trafi się wam coś, czego w ogóle się nie spodziewaliście? To wspaniała okazja na małą lekcję historii. Jeszcze jedną, w końcu wiedzy nigdy za dużo!
Wodne Targowisko
W porcie zacumowanych jest wiele statków, o najróżniejszych kształtach i rozmiarach, pod banderami, których niektórzy mogą nawet nie rozpoznać. Niektóre maszty zdają się mienić magicznym blaskiem, podobnie jak część żagli, które tej nocy opowiadają własne historie. Szkunery, barkentyny, nawet wielkie fregaty, przeplatają się tutaj z brygami, keczami, czy nawet slupami i kutrami. Część z nich połączona jest trapami, tak zabezpieczonymi, by nie można było z nich spaść. Choć statki nieustannie kołyszą się z boku na bok w takt fal wpadających do portu, przewieszone pomiędzy nimi przejścia pozostają nieruchome i suche, umożliwiając czarodziejom bieganie z miejsca w miejsce. Panuje tutaj niesamowity harmider, słychać nawoływania w najróżniejszych językach świata, śmiech miesza się z przekleństwami, gdzieniegdzie da się również usłyszeć brzęk galeonów przechodzących z rąk do rąk. Pokłady statków pełne są najróżniejszych towarów, które normalnie można znaleźć jedynie w ich ojczystych krainach. W ten szczególny dzień można je jednak znaleźć w porcie Venetii, zachłysnąć się ich pięknem, przerazić się ich ceną, aż w końcu zakupić je, by cieszyć nimi oko. Pamiętając również ten wielobarwny, gwarny tłum, który snuł swoje opowieści do białego rana.
Bucentaur:
Perłowy Sekstant (+2 do astronomii) - wykonany ze złota i pereł, zdaje się mienić delikatnym blaskiem. W nocy rozjaśnia się na tyle, że każdy czarodziej jest w stanie odczytać z niego właściwe położenie gwiazd i określić dalszy kierunek żeglugi. Sekstant jest w stanie zapamiętać wszystkie odczyty z danej podróży, ułatwiając tym samym nawigowanie. Wielokierunkowy Nóż (+2 do magicznego gotowania) - wykonany z najwyższej jakości drewna i stali, posiada wiele ostrzy, które chowają się i wysuwają w miarę potrzeby. Jest w stanie kroić jednocześnie wiele różnych składników, dodatkowo dostosowując się do przepisu, nad którym akurat pracuje czarodziej. Gondowolowe Astrolabium - małe magiczne astrolabium w kształcie gondoli. Pozwala na odczytanie nie tylko pozycji ciał niebieskich, ale także ukazuje związki między gwiazdami a miejscem, w którym używający się znajduje. Wielokształtna Brytfanna - wykonana z doskonałej porcelany brytfanna, która początkowo wydaje ci się niesamowicie mała, mieści się bowiem w dłoni dorosłego czarodzieja. Bez problemu przybiera jednak taki kształt, jakiego potrzeba, by pomieścić w niej przygotowywane danie. Samonapełniający Kubek - wykonany z doskonałego, grubego szkła, które nigdy się nie stłucze i spokojnie może pomieścić w sobie tak gorącą, jak i lodowatą ciecz. Napełnia się sam wybranym przez czarodzieja napojem. Kołatka w kształcie muszli - wykonana z pozłacanego metalu, pokryta perłową warstwą, umila czas czekającemu gościowi nieustanie nucąc pieśń poruszającego się morza.
Tylko tego wyjątkowe dnia tak limitowane, nietuzinkowe wina można spróbować za jedyne 20g od kieliszka! Z kolei każdą z butelek specjalnego, eventowego wina można kupić za 100g!
Każda butelka zawiera pięć kieliszków wina! Przy zakupie wina o specjalnych właściwościach należy w kuferku odliczyć jego zużycie! Tak jak Nazwa wina 5/5.
Winna barka:
La Gondoliere - Swój sinozielony kolor zawdzięcza dodatkowi liści bluszczu trytońskiego. Samo wino zostało wykonane z corvin tectus, konretnego szczepu zwanego galleggiante, którego owoce unoszą się na powierzchni wody. Wyjątkowo słodkie wino, ze względu na czas zbierania owoców - zbiera się je, dopiero gdy są nie tylko dojrzałe, ale już przejrzałe i przypalone słońcem. Dzięki swojej słodyczy i konsystencji zwane winem likierowym. Po jego wypiciu osoba przez ten i następny wątek jest w stanie chodzić po tafli wody. Luce stellare - Półsłodkie, bardzo dekadenckie czerwone wino. Wykonane z corvin tectus szczepu viola al buio, charakteryzującego się tym, że dorasta w najgłębszych wodach bez dostępu do światła. Dzień zbierania owoców do tego konkretnego wina przypada w gwieździste noce. Winogrona są zrywane, a następnie wystawiane na całą noc pod blask gwiazd, w którym dojrzewają w bardzo szybkim tempie, wystarczy jedna noc, by dojrzały do pełni swojego słodkiego, choć wcale nie ciężkiego smaku, lekkiego jak północna bryza. Po zebraniu dojrzewające kilka miesięcy w beczkach na osadzie. Dzięki dodatkowi szczepu touriga national w bukiecie intensywne aromaty żółtych, mięsistych owoców, nuty mineralne i cytrusów z delikatnymi akcentami wanilii. Po wypiciu osoba na ten i następny wątek zyskuje pełną, nocną wizję, jest w stanie widzieć wszystko dokładnie w ciemności tak, jakby był dzień, a nawet i na dalsze odległości! Za dnia jednak doznaje nadwrażliwości na światło. Bussola interna - Czerwone, wytrawne wino wykonane z corvin tectus szczepu aperteque, rosnącego na otwartych wodach w specjalnych, dryfujących donicach, dojrzewające wyjątkowo powoli jedynie, gdy znajduje się na trasie przepływu ciepłych prądów. W przypadku tego wina jednak, by uzyskać szlachetny smak, grona wspierane magią dojrzewały jedynie w zimnych pływach, przez cały rok, nim zostały zebrane. Po zebraniu zostały połączone z odmianą gron sangiovese, dojrzewających wolniej i bardziej regularnie dzięki glebom, które nie są zbyt żyzne i które dają wina charakteryzujące się wysoką intensywnością. Selekcja odbywa się poprzez degustację winogron, podobnie jak sto lat temu. Wino produkowane jest tylko w wybranych rocznikach, kiedy klimat tworzy małe i luźne grona z doskonale dojrzałymi owocami. Podczas tej samej degustacji ustalana jest data zbioru, który odbywa się wyłącznie ręcznie. Fermentacja zachodzi w betonowych zbiornikach umieszczonych pod wodą. Następnie wino dojrzewa w dębowych beczkach od 2,5 do 3 lat, aby przed zabutelkowaniem wróciło do betonowych zbiorników. Rozlewanie odbywa się dwa razy w roku, dzięki czemu jest bardziej klarowne i błyszczące. Ostatnim etapem powstawania tego wybitnego wina jest leżakowanie w butelce od 6 do 12 miesięcy. Dzięki bogactwu szlachetnych składników barwa jest intensywna i błyszcząca. Aromat wina jest zaskakująco delikatny, a zarazem złożony. Wyczuwalne są nuty dojrzałych jagód i czerwonych owoców, fiołków i lawendy oraz przypraw i lukrecji. W smaku eleganckie, o aksamitnych taninach i strukturze. Jest idealnie zbalansowane i trwałe. Po jego wypiciu osoba przez ten i kolejny wątek ma idealną orientację w terenie, jak sama nazwa wina wskazuje - idealny kompas. Nie jest się ona w stanie zgubić i znajdzie drogę wyjścia z każdej sytuacji i miejsca, nawet jeżeli nie jest w stanie jej dojrzeć.
Wodne Targowisko:
Za każdym razem, kiedy zamierzasz wybrać się na Wodne Targowisko, rzuć kością k100, by przekonać się, na jaki statek trafiłeś i co możesz na nim zakupić. Jeśli wyrzucisz wartość, która obligowałaby cię do trafienia na ten sam statek, dokonaj przerzutu. Każdy ma możliwość odwiedzenia wszystkich statków kupieckich na Wodnym Targowisku. Uwaga, jeśli przyszedłeś tutaj z drugą osobą, to możecie wzajemnie korzystać ze swoich rzutów.
Statki
Baggala (1 - 16):
Przepiękny arabski statek trójżaglowy. Ma smukły, niski dziób i bardzo bogato zdobioną wysoką rufową nadbudówkę, a gdyby ktoś zechciał przyjrzeć się umieszczonym tam ornamentom, odkryłby, że te nieustannie się poruszają. Trudno zatem dostrzec, jaką dokładnie opowiadają historię, zupełnie, jakby za każdym razem chciały przedstawić coś innego. Towary Kieszonkowy Kamień Burzowy - Niepozorny przedmiot, którego zadaniem jest wzbudzenie chaosu. Rzucając go na ziemie i rzucając w niego zaklęciem zawierającym element elektryczny, uwalnia burzowe chmury, a po chwili rozpoczyna się pokaz piorunów. Użyć go można dwa razy, potem staje się zwykłą błyskotką, którą można wpiąć w wisiorek lub bransoletkę (80g) Wężowa laska - Wykonana ze złota, zdobiona innymi metalami laska, kojarzy się tutaj z czarnoksiężnikami oraz zaklinaczami węży. Można swobodnie umieścić w niej różdżkę, chowając wewnątrz głowy kobry zdobiącej przedmiot. Dzierżąc ją, nie zaatakuje Cię żaden wąż, gdyż syczy ostrzegawczo i sprawia, że gady nie zwracają na Ciebie uwagi (110g) Bransoletka z turmalinami (+1 wróżbiarstwo) - Prosta błyskotka, ciesząca się popularnością wśród tutejszych jasnowidzów oraz fanów wróżbiarstwa. Kamienie nawleczone na rozciągliwą linkę mają podobno specjalne właściwości, wspomagające wyraźność wizji. (85g)
Knora (17 - 33):
Islandzki statek handlowy, zbudowany z cienkich desek dębowych, łączonych żelaznymi nitami. Dumny, płytki jednomasztowiec o kwadratowym żaglu, przy którego prawej burcie można również dostrzec wiosło odpowiedzialne za sterowanie. Towary Mufka z lisa polarnego - Ciepła mufka dedykowana paniom, jaka ochroni dłonie przed nieprzyjemną, zimową pogodą. Posiada wewnątrz kieszonkę na różdżkę i najpotrzebniejsze drobiazgi, pełnić zatem może rolę torebeczki. Obłożona niezbyt silnymi zaklęciami, pozwala pomieścić więcej niż sugerować może jej rozmiar. (40g) Bransoleta Gungnir - Wykonana z cyny ozdoba, przypominająca owijającą się wokół ręki włócznię. Stworzona została na podstawie opisanej w mitologii krasnoludów broni ich boga, Odinna, jaka zawsze trafia w cel. Tak i ten przedmiot sprawia, iż noszący nigdy się nie zgubi na swojej drodze - tak długo, jak chociaż raz w miejscu docelowym już był. Zatem może Walhalli nie odnajdzie, ale drogę do domu nawet po wielu kielichach miodu bez problemu. (60g) Mjolner (+2 OPCM) - Przywieszka w kształcie młota, która wedle wierzeń krasnoludzkich broni przed złem oraz zapewnia siłę i zdrowie. Odlewany jest z brązu lub srebra. Nigdy złota jako, że ten metal uznawany jest za zbyt słaby i miękki, by wykonywać z niego amulety ochronne. (120g)
Dhoni (34 - 50):
Tradycyjny statek żaglowy, stworzony do wykonywania licznych zadań na Malediwach. Wykonany jest z drewna palmy kokosowej, pomalowany w żywe kolory, które niewątpliwie przyciągają spojrzenia większości spacerujących po porcie czarodziejów. Towary Muszla Bodu Niyami Kalefanu - Ponoć działa jeszcze lepiej od eliksiru spokoju! Roztacza wokół siebie przyjemnie kojącą aurę, a dla wzmocnienia efektu należy w nią zatrąbić. Jest to średnich rozmiarów skręcona muszla, która raczej rzadko nadaje się na biżuterię i częściej używana jest jako talizman lub brelok. (70g) Dhathurukurun - Niewielkie naczynie ceramiczne z pokrywką, zdobione i lakierowane według tradycyjnego malediwskiego rzemiosła. Sprzedawane zawsze w dwóch sztukach, które utrzymują ze sobą magiczną więź niezależną od odległości tak długo, aż któreś z nich nie zostanie stłuczone. Jakikolwiek włożony do naczynia przedmiot po nakryciu go przykrywką znika i pojawia się w drugim, bliźniaczym, który daje o tym znać, drgając i emanując delikatnym światłem tak długo, aż przedmiot zostanie z niego wyciągnięty. Tradycyjnie tego przedmiotu używano do wysyłania wiadomości między odległymi wyspami. Nie występuje w rozmiarach większych niż standardowa waza. Próba transportu żywych organizmów zawsze kończy się tragicznie. (150g) Bęben Bodu Beru (+2 DA) - Taniec przy akompaniamencie tych tradycyjnych malediwskich bębnów rozpoczyna się od powolnych ruchów, przechodząc następnie w część rytmiczną, by skończyć się tanecznym szałem, niekiedy nawet stanem podobnym do transu. Kiedy wokół rozlegają się dźwięki bodu beru, nie sposób nie poderwać się do tańca. Ponadto jego dźwięki podobno doskonale wpływają na przejrzystość wizji jasnowidzów, choć nie jest to potwierdzone działanie. (100g)
Trajineras (51 - 67):
Płaskodenny, ozdobiony kolorowymi malowidłami, sporych rozmiarów prom transportowy. Widać go niewątpliwie z daleka, rzuca się ostatecznie w oczy wyobrażeniami różnych istot, które mogą przywodzić na myśl sam taniec śmierci, czy coś podobnego. Towary Breloczek z oka Lunaballi - Otoczone szkłem oko, o brązowej tęczówce. Pozostaje zwykle zamknięte, jednak gdy ktoś zbyt długo się na nas patrzy, powieka się unosi i odwzajemnia spojrzenie podglądającego. Popularna jako dodatek do kluczy czy torebki. (45g) Ozdobna butelka z meksykańskim ginem - Idealna na prezent, pływają w niej owoce jałowca, przypominające oczy skorpionów. Bardzo silny alkohol, o mocnym i cierpkim smaku. Nie ma po nim kaca, jednak spożywany w dużych ilościach sprawia, że żółknie nam skóra! (20g) Błogosławiony różaniec (+2 Starożytne Runy) - Na pierwszy rzut oka przypomina ten znany na całym świecie, jednak po dokładniejszym przyjrzeniu się, dostrzec można wyryty na kamykach alfabet runiczny, układający się w modlitwę o ochronę i szczęście. Wykonany jest z czerwonych i pomarańczowych, występujących tu opali, pozbawionych dokładniejszego szlifu. (190g)
Byrding (68 - 84):
Mały norweski statek handlowy o zabudowanym dziobie i rufie. Ładownia, która znajduje się pośrodku, jest otwarta, więc można przekonać się, jakie skarby przypłynęły tutaj wprost znad Bałtyku. Towary Bransoletka z runą - Powszechne w Skandynawii dodatki do stroju czarodzieja. Do rzemiennego paska przymocowany jest niewielki kamyczek z wyrytą na nim runą futharku starszego. Nosząc ją, nie trzeba się martwić o zmoknięcie w padającym śniegu - ma przyjemnie wysuszające działanie, chociaż mocnym śnieżycom może nie podołać. (60g) Prezent Andvariego - Miedziany pierścionek ze sporą żelką zamiast kamienia szlachetnego. Żelka można bez żadnych obaw spożyć - po upływie paru godzin pierścionek wytwarza go od nowa, tym razem w innej wersji smakowej. (30g) Amulet z jemioły (+2 zaklęcia i OPCM) - Metalowy naszyjnik, dookoła którego opleciona jest wiecznie zielona jemioła - "najmniej groźna roślina na ziemi". Został on jednak zaklęty i pobłogosławiony przez duchy, chroniąc noszącą go osobę przed nieszczęściem. (120g)
Parowiec (85 - 100):
Wielki statek napędzany tłokową maszyną parową, którego kominy zdają się dominować nad otaczającymi go żaglowcami. Pomalowany w jaskrawe, radosne barwy, które przypominają szaleńcze pochody na ulicach Nowego Orleanu. Niektórzy odnoszą nawet wrażenie, że na pokładzie parowca nieustannie gra muzyka. Towary Laleczki voodoo - Szmaciana lalka, najczęściej służąca do uprzykrzania komuś życia. Przedmiot reprezentuje ducha konkretnej osoby, należy więc go wypełnić fragmentami jej ubrań, włosami lub naskórkiem. Wbicie szpilki w lalkę nie może spowodować trwałych obrażeń, jedynym efektem jest doskwierający, lecz nieczyniący realnej szkody ból. Niewielu wie, że laleczka może również pomagać zdobyć czyjąś sympatię - jeśli pokropi się ją perfumami lub obsypie płatkami róż - a nawet szczęście, jeżeli doczepi się do niej goździki, czosnek lub pieniądze. (100g) Karty tarota - Standardowa talia siedemdziesięciu ośmiu kart Wielkiej i Małej Arkany, ręcznie malowana przez nowo orleańskich artystów. (55g) Wzrok Ann (+2 astronomia) - Brelok, naszyjnik, bransoletka z zaczarowanym w środku kosmosem i planetami. Pamiątka ta stworzona jest na cześć jednej z najbardziej utalentowanych jasnowidzów Nowego Orelanu. (75g)
Trirema Mulsum
Przy brzegu kanału na wodzie unosi się statek, który swą budową przypomina starożytne ryciny. Daleko mu do współczesnych kształtów, pełno na nim zdobień i innych tego typu rzeczy, znajdą się tutaj również miejsca na wiosła i maszt, a gdyby uważniej się wszystkiemu przyjrzeć, można by również spostrzec taran zamontowany na dziobie tego antycznego cuda. Kiedy już wejdzie się na pokład tego niezwykłego statku, można dostrzec na nim również inne pozostałości jego bojowej przeszłości, odkrywając ze zdziwieniem, że w istocie był to okręt pamiętający świetność cesarstwa rzymskiego. Teraz jednak służył za restaurację i jak wkrótce mieli przekonać się wszyscy goście, był tak naprawdę najstarszą jadłodajnią w całej Venetii. To tutaj zjawiali się bogacze, by coś uczcić, to tutaj przybiegali turyści złaknieni odpowiedzi na to, jak smakowały starożytne rzymskie przysmaki, to tutaj kultywowano tradycje, o których już wielu mieszkańców okolic zdążyło zapomnieć. To również tutaj odbywały się warsztaty kulinarne, na które z prawdziwą przyjemnością zapraszał niezwykle obszerny kucharz, zapewniając, że takich cudów, jak tutaj, nie znajdziecie nigdzie. Każdy, kto zdecydował się mu pomóc, otrzymywał wszystkie potrzebne do działania narzędzia, a także całkiem poręczny fartuch, żeby przypadkiem się nie pobrudzić. Ostatecznie bowiem dookoła było całkiem sporo jedzenia, sosów, warzyw i mięs do krojenia, skorupiaków oraz innych owoców morza, tych mniej i bardziej magicznych. Dookoła zaś unosił się cudowny zapach, który dość prędko został rozdarty na części pierwsze, gdy kucharz zaczął zachęcać i poganiać chętnych do działania.
Mechanika:
Każdy, kto zechce wziął udział w warsztatach kulinarnych w Trirema Mulsum, musi rzucić czterema kośćmi k6, które będą odpowiadały za kolejne etapy przygotowania jednej z wykwintnych rzymskich potraw. W pierwszej kolejności dowiecie się, czym przyjdzie się wam zająć, później, jak radzicie sobie z dobraniem składników, jak radzicie sobie z przygotowaniem samej potrawy, aż w końcu, jaka wychodzi w smaku.
Na początku każdy z was musi dowiedzieć się, jakimi przysmakami będzie zajmował się w czasie tych warsztatów. Ponieważ czas jest ograniczony, każdy może wybrać tylko jedną potrawę, nad którą będzie pochylał się tej nocy, starając się odtworzyć dawny, antyczny smak, który dla wielu osób jest czymś właściwie mitycznym:
Potrawa:
1 Lukańskie kiełbaski - pikantne, ostre, wędzone kiełbaski przygotowywane z mielonego boczku, orzeszków piniowych, czarnego pieprzu, posiekanego anyżu, suszonego cząbru, mielonego kminku, natki pietruszki oraz sosu rybnego. Wszystkie składniki miesza się, a następnie umieszcza w gotowych osłonkach na kiełbaski. Tak przyrządzony przysmak wędzi się nad ogniskiem. 2 Gotowane jajka w sosie z orzeszków piniowych - przygotowywana z orzeszków piniowych moczonych przez cztery godziny w occie, które następnie miesza się z miodem, pieprzem, lubczykiem i sosem rybnym. Tak przygotowanym sosem polewa się ugotowane wcześniej jajka, które powinny mieć nieco płynną konsystencję. 3 Garum i przyprawione muszle - czyli małże, przegrzebki i inne owoce morza, które podaje się ze specjalnym sosem rybnym, przygotowywanym z małych ryb, takich jak sardele, makrele, sardynki, czy szproty, posolonych i pomieszanych z ziołami, do których zalicza się koper, fenkuł, kolendrę, seler, cząber, szałwię, miętę, lubczyk, majeranek oraz rutę. Sos ten następnie fermentuje przez siedem dni na słońcu. Muszle gotuje się zaś w wodzie z tym sosem, wymieszanym z winem, porem, kminkiem i cząbrem. 4 Pear Patina - słodkie ciasto gruszkowe podawane w formie drugiego dania, przygotowywane z gruszek, białego wina, w którym się je gotuje, miodu, pieprzu i kminku, jajek, mleka i oliwy z oliwek. Ugotowane, obrane owoce pozbawione gniazd nasiennych należy rozgnieść i wymieszać z pozostałymi składnikami, przelać do formy i piec przez dwadzieścia minut. 5 Libum - czyli rzymski sernik, który ofiarowano również duchom opiekuńczym domów. Przygotowuje się go z mąki pszennej, sera ricotta, ubitego jajka, miodu oraz liści laurowych. Mąkę, jajko i ser należy wymieszać, ugnieść i ułożyć na liściach laurowych, na których ciasto ma się piec przez czterdzieści minut. Później należy zanurzyć je w rozgrzanym miodzie i pozostawić je do ostygnięcia. 6 Pangiallo - nazywany również żółtym chlebem, który jest jednym z ciast świątecznych. Przygotowuje się go z drożdży, mąki, cukru pudru, wody, oliwy z oliwek, soli morskiej, rodzynek, fig, migdałów, kandyzowanej skórki, cynamonu, kolendry, czarnego pieprzu, gałki muszkatołowej i kardamonu. Ciasto zagniecione z tych składników należy posmarować mieszanką szafranu, ciepłej wody, żółtek, mąki i cukru, a następnie piec przez trzydzieści minut.
Trudno powiedzieć, czy opis dania cokolwiek wam mówi, czy jest jedynie jakimś zlepkiem słów, z których nic nie wynika, ale skoro słowo się rzekło, to kobyłka u płota i nie można nic z tym zrobić. Teraz trzeba pędzić do spiżarni, żeby zabrać stamtąd odpowiednie składniki, wypisane przy przepisie, który wybraliście:
Składniki:
Rzut kością k6 określa, jak dobrze idzie wam zbieranie składników, wynik 1 oznacza całkowitą beznadzieję i niemalże porażkę, kiedy biegacie bez celu i macie problem, żeby sobie z tym poradzić, a wynik 6 oznacza, że wpadacie do spiżarni, zabieracie, czego potrzebujecie i już was tutaj nie ma. Wyniki pośrednie rozpatrujecie indywidualnie, pamiętając, że im wyższy wynik, tym lepiej wam idzie.
Składniki zostały znalezione, czasem z poświęceniem godności, czasem całkiem prosto, kiedy człowiek wiedział, czego dokładnie potrzebuje, ale to był dopiero początek tej całej mozolnej drogi, na jaką się zdecydowaliście. W końcu ze składników trzeba przygotować danie, o którym czytaliście w przepisie, a to znaczy, że trzeba urobić się po łokcie, żeby coś osiągnąć:
Przygotowanie potrawy:
1 Fruniesz, fruniesz, tylko nie wiadomo, czy w dobrą stronę. Wygląda na to, że wrzucasz wszystkie składniki do miski, nie bardzo zwracając uwagę na kolejność ich dodawania, a to w niektórych wypadkach może zwiastować tylko katastrofę. W innych zwycięstwo. Dorzuć kość literową, gdzie spółgłoska oznacza sukces, a samogłoska sromotną porażkę. 2 Znalezione nie kradzione, czyli robisz dokładnie to, co kucharz! Akurat ma dokładnie to samo danie na tapecie, a ty po prostu bezczelnie zrzynasz jego ruchy, uśmiechając się przy tej okazji z zadowoleniem. Cóż, wygląda na to, że osiągasz sukces, aż sięgasz po coś do picia i znajdujesz samonapełniający kubek. 3 Składnik do składnika, a zbierze się miarka. Byle tylko ta miarka się nie przebrała, bo skończy się na prawdziwej tragedii, a tej staramy się za wszelką cenę uniknąć! Dorzuć kość k100, im niższy wynik, tym lepiej. Im wyższy, tym więcej dobierasz składników, a wykonywana przez ciebie potrawa zaczyna wylewać się z garnka, miski, brytfanny albo tego, co akurat używasz. 4 Właśnie masz przekładać przygotowane składniki do właściwej formy, kiedy ze zdziwieniem odkrywasz, że trzymasz wielokształtną brytfannę, która najwyraźniej jest odpowiedzią na wszystkie twoje pytania dotyczące potraw. Te przyszłe również, nie ma to, jak mieć szczęście. 5 Jesteś po prostu geniuszem. Urodziłeś się do tego, żeby zostać kucharzem, co do tego nie ma najmniejszej nawet wątpliwości. Każdy twój ruch jest taki, jak być powinien, każdy jest idealny. Nie musisz rzucać kości na smak, jest perfekcyjny, na całe sześć! 6 Trudno powiedzieć, po co nurkujesz w drewnianej beczułce, ale wygląda na to, że jakiejkolwiek szukasz tam pomocy - może liczysz na wino? - od razu ci jakoś tak lepiej, bo trafiasz na sos, którego potrzebowałeś, słodki, słony, ostry, cokolwiek to ma być, wzbogaca potrawę, a ty masz dodatkowy punkt do jej smaku!
Kiedy potrawy są już przygotowane i zdają się nie tylko parować, ale i obłędnie pachnąć, przychodzi pora na degustację. Teoretycznie nie ma się czym stresować, w praktyce to trochę straszne, kiedy kucharz sięga do każdego z dań, żeby je ocenić. Potem sam możesz spróbować tych specjałów i przekonać się, że:
Smak potrawy:
Im wyższy wynik kości k6, tym lepszy smak potrawy. Wynik 1 oznacza, że jest niezjadliwa, że ma w sobie coś, czego nie da się opisać, może za dużo ziół, a może w ogóle ich nie ma. Wynik 6 oznacza, że twoja potrawa jest po prostu poezją. Wyniki pośrednie należy rozpatrywać indywidualnie.
Za wzięcie udziału w warsztatach kulinarnych, każdemu przysługuje 1 punkt z magicznego gotowania, po który należy zgłosić się w odpowiednim temacie. Ponadto należy odnotować tam wszystkie zdobyte w czasie tego etapu przedmioty.
Gwiezdna Nawigacja
Po nabrzeżu przechadza się kilku czarodziejów w żeglarskich strojach. Widać ich z daleka, kiedy prowadzą ożywione rozmowy, zachęcając odwiedzających tej nocy port do tego, by wraz z nimi pożeglowali po lagunie. Na statkach rodziny Partecipazio. Jest to niezwykła zachęta, bo wiadomo, że w całej Venetii nie ma lepszych szkutników. Niektórzy twierdzą nawet, że to właśnie członkowie tego starego, czarodziejskie rodu, tworzą najwspanialsze statki na świecie, a bogacze z wielu krajów składają na ich ręce specjalne zamówienia. Dookoła oferowanych jachtów żaglowych pływają delfiny perłowe, nawołując się i chlapiąc dookoła wodą, jakby upatrywały w tym przedniej zabawy. Jeden z żeglarzy zaczepia również ciebie, zapewniając, że nauka wiązania węzłów marynarskich, czy sztuka posługiwania się magicznym sekstantem nie są wcale tak trudne, jak może się wydawać. Śpiewny akcent, łobuzerskie spojrzenie i gęsta broda czarodzieja w połączeniu z tym zdobnym strojem marynarza, są najwyraźniej najlepszą zachętą do tego, żebyś wziął udział w tym szaleństwie, bo ledwie chwilę później trafiasz na żaglówkę, a delfiny pokrzykując z wody, zachęcają cię do działania.
Mechanika:
Każdy z uczestników Gwiezdnej Nawigacji rzuca jedną kością tarota, która określa, jaki delfin perłowy towarzyszy mu w tej niezwykłej podróży, jedną kością k6 na czytanie gwiazd oraz jedną kością k100 na to, jak radzi sobie z żeglowaniem, gdzie im wyższy wynik, tym lepiej.
Kiedy znajdujesz się na żaglówce razem z jednym z marynarzy, podpływają do was delfiny, które doskonale wiedzą, co je teraz czeka. Są chętne do pracy, skłonne do tego, by wypłynąć na lagunę, by zwiedzać ją nocą, prowadząc kolejne statki, jakie widać na horyzoncie. Marynarz uczy cię kilku prostych komend, które wydaje się delfinom poprzez gwizdy, a kiedy ma pewność, że sobie z tym poradzisz, kiwa głową i zachęca cię, żebyś wybrał delfina, z którym tej nocy będziesz pływał:
Delfin Perłowy:
0 - Głupiec Ktokolwiek postanowił zwracać się w ten sposób do tego delfina, niestety miał rację. Nie jest on zbyt błyskotliwy, może jest wciąż jeszcze młody, ale robi wszystko, żeby zwieść cię a manowce. Albo się tym dobrze bawi, albo nie wie, co robi, tak czy inaczej tracisz 20 punktów żeglugi. 1 - Mag Delfin, który towarzyszy ci tej nocy, jest niesamowicie skryty, nie jest zbyt radosny, nie jest entuzjastycznie nastawiony do swojego zadania. Po prostu ci towarzyszy, chętnie i sumiennie wykonując swoją pracę, ale w żaden sposób nie próbuje nawiązać z tobą jakiejś głębszej relacji. 2 - Kapłanka Majestat, duma, jakieś piękno, jakiego nie umiesz opisać i ciepłe przewodnictwo, jakie otrzymujesz, przywodzi ci na myśl Westalki. Delfin, który cię prowadzi, spogląda na ciebie raz na jakiś czas, pokrzykuje po swojemu i zdecydowanie pomaga ci nawigować, choć robi to raczej z troski, niż czegoś innego, a ty zyskujesz 15 punktów żeglugi. 3 - Cesarzowa Delfin, który płynie razem z tobą, zdaje się nie reagować na twoje pogwizdywanie, właściwie nie reaguje na nic i jest niesamowicie kapryśny. Kręci się, wybiera drogę, jaka mu odpowiada, nie chce podjąć się wspólnego działania i sprawia wrażenie, że gdyby mógł, powiedziałby ci, co o tobie myśli, więc tracisz 10 punktów żeglugi. 4 - Cesarz Nigdy nie sądziłeś, że magiczne stworzenia mogą być tak charakterne, że mogą aż tak jasno wyrażać swoje stanowisko w niektórych kwestiach. Najwyraźniej jednak ten delfin doskonale wie, co ma robić i nawet jeśli nie zawsze cię słucha, dobrze na tym wychodzisz i zyskujesz 15 punktów żeglugi. 5 - Kapłan Wszystko idzie tak, jak iść powinno, bez rewelacji, bez wzlotów i upadków, bez kręcenia się w kółko, czy czegoś podobnego. Można wręcz powiedzieć, że wszystko idzie dokładnie, jak w zegarku, jakby było odmierzone i nie mogło wydarzyć się nic ponad to, co zostało zaplanowane. 6 - Kochankowie Jaki to jest kapryśny i niezdecydowany delfin! Raz cię słucha, raz cię nie słucha, szarpie się, krzyczy, zawraca, a później znowu prowadzi cię dokładnie tam, gdzie powinieneś dotrzeć. Zupełnie, jakby nie mógł skoncentrować się na wykonywaniu jednej tylko rzeczy. Dorzuć k6, gdzie wynik parzysty oznacza, że się nie dogadujecie i tracisz 10 punktów żeglugi, a wynik nieparzysty oznacza, że znajdujecie wspólny język i zyskujesz 10 punktów żeglugi. 7 - Rydwan Oto delfin, który nie tylko wie, co robi, ale jest po prostu urodzony z powołaniem do tego, by prowadzić żeglarzy po tych wodach. Mknie przed siebie, reaguje na twoje polecenia i koryguje je, jeśli zachodzi taka konieczność. Jest idealnym przewodnikiem i dzięki temu zyskujesz 30 punktów żeglugi. 8 - Moc Czasami zbyt wiele siły nie jest zbyt dobre i właśnie się o tym przekonujesz, kiedy twoja podróż z delfinem zaczyna się, jak jakieś skoki. Ty nie jesteś na to gotów, a magiczne stworzenie najwyraźniej nie umie usiedzieć w miejscu, więc szarpiecie się na wodzie, jak szaleni. Przez to tracisz 15 punktów żeglugi. 9 - Pustelnik Oto delfin samotnik, który nie sprawia wrażenia, jakby chciał ci w czymś pomagać. Wykonuje twoje polecenia, wsłuchuje się w nie, ale nie wykazuje żadnej własnej inicjatywy, najwyraźniej faktycznie mając dość swojej pracy. Czy dzisiaj, czy w ogóle, trudno orzec, ale nie sprawia wrażenia nazbyt zachwyconego tym, co się dzieje. 10 - Koło Fortuny Los chyba sprzyja ci tej nocy, bo na twoje wołanie odpowiadają aż dwa delfiny. To, co początkowo wydaje ci się błogosławieństwem, okazuje się jednak zgubne, bo każdy z nich stara się prowadzić cię inną drogą! Dorzuć k100, gdzie wynik mniejszy lub równy 50 oznacza, że zaczynasz słuchać jednego z nich, a drugi podąża za pierwszym, a wynik równy bądź większy od 51 oznacza, że nic ci z tego nie wychodzi i tracisz 15 punktów żeglugi. 11 - Sprawiedliwość Delfin, jaki ci towarzyszy, nigdzie się nie spieszy. Płynie przed siebie miarowo, słucha dokładnie twoich poleceń i choćby miał wykonywać je po kilka razy, nie zrobi niczego, czego od niego nie wymagasz. Płyniesz więc dokładnie tak, jak sam sobie to odmierzysz. 12 - Wisielec Kto właściwie wie, czego chce ten delfin? Bo wygląda na to, że ty nie do końca i chociaż próbujesz do niego gwizdać, wszystko okazuje się niesamowicie skomplikowane. Nie wiesz, jak z nim współpracować, ale bardzo się starasz, dokładnie tak, jak magiczne stworzenie i w końcu wypracowujecie wspólny rytm. 13 - Śmierć Jesteś śmiertelnie zmęczony tym całym gwizdaniem, pływaniem i nie wiadomo czym jeszcze, ale wygląda na to, że jednak masz pojęcie o magicznej żegludze. Albo udaje ci się nawiązać dobrą więź z delfinem, który chętnie ci pomaga, dzięki czemu zyskujesz 15 punktów żeglugi. 14 - Umiarkowanie Na dwoje babka wróżyła, sam nie wiesz, czy udaje ci się poprawnie gwizdać polecenia, czy chodzi o coś innego, ale okazuje się, ty i płynący z tobą delfin radzicie sobie całkiem nieźle. Jednostajnie, ale nieźle. 15 - Diabeł To diabeł wcielony! Delfin, z którym płyniesz, robi wszystko na odwrót. Ty chcesz, żebyście płynęli w prawo, więc on prowadzi cię w lewo, bakburty, sterburty, to nie ma dla niego znaczenia, bawi się tobą doskonale, przez co tracisz 20 punktów żeglugi. 16 - Wieża Wszystko jest jakieś takie stateczne, jakieś takie bez wyrazu, idzie ci jak po grudzie, jakbyś nie miał za grosz talentu do tego, co właśnie próbujesz zrobić. I najpewniej dokładnie tak właśnie jest, bo autentycznie nie masz pomysłu, jak powinieneś wpłynąć na delfina. 17 - Gwiazda Gwiazda, to prawdziwa gwiazda, jesteś tego pewien, bo płynący z tobą delfin jest co najmniej jakimś celebrytą. A przynajmniej tak się zachowuje, chociaż jednocześnie wie, co powinien robić. Dzięki temu zyskujesz 5 punktów żeglugi. 18 - Księżyc Gwiazdy, noc, księżyc, ciemność, to wszystko zdaje się ze sobą współgrać, a ty masz pewność, że wiesz, dokąd powinieneś płynąć. Mkniesz przed siebie, a towarzyszący ci delfin nie tylko spełnia twoje polecenia, ale również ci pomaga, przez co zyskujesz 15 punktów żeglugi. 19 - Słońce Masz wrażenie, że delfin, który ci towarzyszy, jest stworzeniem dziennym, zdecydowanie mu się tutaj nie podoba i z chęcią robiłby pewnie coś innego, niż próbował zrozumieć, co tam gwiżdżesz. Nic dziwnego, że idzie ci trudno i tracisz 15 punktów żeglugi. 20 - Sąd Ostateczny Mozolisz się, bo to gwizdanie zdecydowanie nie jest dla ciebie. Idzie ci właściwie jak po grudzie, ale z czasem nabierasz wprawy, po prostu zaczynając przed siebie mknąć. Krok za krokiem zyskujesz rytm, którego potrzebujesz i nagle wszystko staje się o wiele piękniejsze. 21 - Świat Świat stoi przed tobą otworem, możesz dotrzeć wszędzie, gdzie tylko zapragniesz, a towarzyszący ci delfin najwyraźniej jest skłonny płynąć wraz z tobą na nieznane wody. Zgraliście się właściwie idealnie i dzięki temu zyskujesz 30 punktów żeglugi.
Czy ty wiesz, jaka dziś przypada noc? Oto niebo usłane jest rojem perseidów, które mkną przed siebie, żeby dotrzeć do odległych skrajów wszechświata, przemykając jedynie ponad twoją głową. Lśnią ponad laguną, w całkowitej ciemności, kiedy tylko zostawiasz za sobą port morski i panujący w nim zgiełk. Niebo lśni, w twoich oczach niemalże płonie, blaskiem, jakiego do tej pory nie znałeś. Pośród tego wszystkiego błyszczą również planety, które zdają się do ciebie radośnie mrugać.
Czytanie Gwiazd:
1 Jesteś tak zapatrzony w rój perseidów, że nie zwracasz zbyt wielkiej uwagi na wskazania przyrządów nawigacyjnych. Niebo lśni blaskiem, jakiego nie znasz, wciągając cię w sposób, którego nie jesteś w stanie opisać. Przez to twoje żeglowanie schodzi na dalszy plan, a ty tracisz 15 punktów żeglugi. 2 Niebo jest tej nocy fascynujące, więc poświęcasz mu wiele czasu, starając się zrozumieć wszystkie jego tajemnice, starając się dostrzec to, czego wcześniej nie widziałeś. To spowalnia twoją żeglugę, powodując, że tracisz 5 punktów żeglugi. 3 Jesteś oszołomiony tym, co widzisz, ale również zachwycony tym, jak piękny potrafi być świat. Przez chwilę się nad tym zastanawiasz, by później z uśmiechem skoncentrować się na wskazaniach narzędzi nawigacyjnych. 4 Nigdy nie widziałeś czegoś tak pięknego. Dzięki temu, co tutaj dostrzegasz, jesteś w stanie lepiej odczytywać wskazania przyrządów nawigacyjnych, a co za tym idzie, żeglujesz wspaniale, dokładnie tam, gdzie powinieneś i zyskujesz 10 punktów żeglugi. 5 Nie jesteś pewien, czy niebo jest w stanie do ciebie naprawdę przemawiać, ale odnosisz wrażenie, że po prostu wiesz, gdzie co jest, gdzie dokładnie znajduje się która gwiazda i która planeta, a perseidy jedynie wyraźniej określają twój cel, dzięki czemu zyskujesz 20 punktów żeglugi. 6 Rój perseidów, nocne niebo, szum morza i ty. To wszystko, co tutaj dostrzegasz, zupełnie, jakbyś unosił się w powietrzu, jakbyś zniknął z tego świata i ruszył w inne miejsce. Jesteś ty i gwiazdy, które po prostu odczytujesz, zupełnie, jakbyś wiedział, co chcą ci powiedzieć. Zyskujesz 30 punktów żeglugi.
Modyfikatory:
1. Jeśli posiadasz specjalizację kuferkową z działalności artystycznej: śpiew, nie możesz płynąć z delfinem, który nie słucha twoich poleceń, a zatem takim, z którym tracisz punkty żeglugi, dokonaj przerzutu kości tarota; 2. Jeśli posiadasz specjalizację kuferkową z ONMS: języki magicznych stworzeń albo behawiorystka i tresura, nie możesz płynąć z delfinem, który nie słucha twoich poleceń, a zatem takim, z którym tracisz punkty żeglugi, dokonaj przerzutu kości tarota; 3. Jeśli posiadasz specjalizację kuferkową z astronomii i wróżbiarstwa: astrologia, nie możesz uzyskać wyniku gorszego niż 3 na kości k6 odpowiedzialnej za czytanie gwiazd; 4. Za każde 10 punktów z DA w kuferku możesz przeskoczyć o kość tarota, wybierając niższy albo wyższy wynik, to znaczy, że możesz wybrać korzystniejszą dla siebie kość, maksymalnie możesz wykorzystać do tego 40 punktów z DA, a zatem przeskoczyć o 4 karty tarota w górę albo w dół; 5. Za każde 10 punktów z astronomii można dodać 1 do wyniku kości k6.
Za wzięcie udziału w Gwiezdnej Nawigacji, każdemu przysługuje 1 punkt z astronomii, po który należy zgłosić się w odpowiednim temacie. Ponadto należy odnotować tam wszystkie zdobyte w czasie tego etapu przedmioty.
Zadanie Specjalne Chiary Partecipazio
Zdanie, które będą mogli wykonać jedynie nieliczni z czarodziejów. Jego treść poznacie dopiero po napisaniu postu na karnawale, wcześniej zostanie przed wami ukryte.
Kod Festiwalu
Poniżej zamieszczony zostaje kod, który obowiązuje w czasie uczestnictwa w karnawale. Przy wskazaniu atrakcji dodatkowo należy wykorzystać kody, które zostały do nich wcześniej przypisane. Prosimy o umieszczenie tych informacji na górze każdego postu, żeby łatwiej było zorientować się w działaniach postaci.
Kod:
<zg>Atrakcja:</zg> Wpisz rozgrywaną atrakcję i wykorzystaj właściwy dla niej kod <zgss>Zdobyte i zakupione przedmioty:</zgss> wpisz wszystkie
C. szczególne : Wiecznie obecny, promienny uśmiech (SeaverSmile™). Często chodzi z łyżwami przewieszonymi przez ramię. Bransoletka z charmsami. Tatuaż na lewym przedramieniu - fiolka zamknięta zwojem, z którego wypływa syrenka, otoczona falami. Blizna w kształcie kluczy nad sercem.
Atrakcja: Targ! Moi drodzy wylosowałam 89 - parowiec! Zdobyte i zakupione przedmioty: -
Karnawał w porcie. Karnawał w porcie! Czy mogło być coś lepszego?! Jednego dnia złota scena, za kilka kolejnych złote żagle! Życie i taniec, taniec i śpiew, a śpiew to i szanty wśród fal! Ile razy wychodziła w rejs z rodziną? Nie zliczyłaby tego! Kochała wszystko co związane z przygodami i podróżami, a cały ten dzień był im poświęcony. I w dodatku mogła na niego iść z kimś równie mocno zakręconym na punkcie wolności i odkrywania. - Max, znasz to powiedzenie, że cały świat stoi przed tobą otworem? – zapytała, już wyraźnie wchodząc na wyższe tony, nie ważne, że zawsze operowała na wysokich, co świadczyło tylko o tym, jak bardzo się ekscytowała. Spojrzała na niego, a zaraz na widok portu rozpościerającego się przed nimi i rozłożyła szeroko ręce, prezentując te wszystkie statki, światła, cały Karnawał! Zamierzała hulać tu do białego rana, szaleć i nie przestawać! – Bo ja się tak teraz właśnie czuję! – wyćwierkała z podskokiem i natychmiast złapała chłopaka za rękę, ciągnąć go do atrakcji, może i miała krótkie nóżki, ale i energii za troje, a uśmiechu już w ogóle ponad miarę, więc nie musiała się przejmować, że zostanie w tyle. – Mam nadzieję, że nie jesteś zmęczony, bo nie zamierzam odpoczywać, dopóki wszystkiego nie przejdę! – wyszczerzyła się z dumą tuż przed wejściem na mostek, unosząc przy tym wysoko nosek. – Dawaj, chodź! Lecimy na pierwszy! – zaśmiała się, znów wypruwając przed siebie bez ostrzeżenia i ciągnąc chłopaka. I tym razem zatrzymało ją to, że się o coś potknęła. Albo raczej o kogoś? Wparowała w coś bardzo niskiego z pełnego rozpędu i utrzymała się na nogach tylko dlatego, że trzymała się chłopaka. - Ojej! Tak bardzo przepraszam! – pisnęła, natychmiast dopadając do małej dziewczynki, której zdecydowanie nie zamierzała taranować i… - CARLY?! – wykrzyknęła, aż podskakując. Wpatrywała się w nią chwilę, upewniając się, że tak, to była Puchonka. Malutka Puchoneczka. Jeszcze mniejsza od niej. Zerknęła na Maxa z uśmieszkiem, który nie świadczył o niczym dobrym, by zaraz skrzyżować ręce na piersi i przyjrzeć się dziewczynie krzywym wzrokiem niezadowolonego rodzica. – A co ty tu robisz młoda panno?
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Atrakcja: Targ, ja mam dla was Dhoni (następny post) Zdobyte i zakupione przedmioty: -
Skłamałby mówiąc, że sam nie kochał żeglugi. Co prawda ostatnia jego wyprawa morska prawie skończyła się dla niego śmiercią, ale nie było co teraz tego wspominać. Miał doborowe towarzystwo i pewność, że będzie się świetnie bawił, więc postanowił z tego skorzystać w pełni. -Pytasz o to, którym otworem? - Zażartował, choć spodziewał się, że nie taki był sens jej pytania. -Widzę, pchełko. Tylko mi nie wyskocz za burtę, bo w ratowaniu jeszcze nikt mi orderu nie przyznał. - Uwielbiał patrzeć na ten jej optymizm. Dobrze wiedział co robi, proponując Harmony wspólny wypad do portu i nie żałował tej decyzji ani trochę. Chciał jej tu towarzyszyć i może posłuchać o jakiś przygodach, które miała z rodzinką. -Nie martw się, wyspałem się za wsze czasy i wziąłem prowiant na dobry tydzień. - Zapewnił, klepiąc lekko torbę, jakby Remy przypadkiem zastanawiała się, gdzie on skitrał tyle jedzenia. Od wyjścia z odwyku zawsze nosił przy sobie przekąski, a teraz oczywiście spakował ich odpowiednio więcej, bo nie był samolubną świnią. Poleciał za nią bez słowa, byle nie zgubić gdzieś tej chodzącej chichuauy i wcale nie żałował, bo ta już prawie zmasakrowała jakieś dziecko. -Weź uważaj. Jeszcze nas posądzą o coś. - Zaśmiał się, a dopiero później dotarło do niego, kim jest ten mały karzełek, pałętający się pod nogami. -Scarlett? Nie poznałem Cię. Chyba urosłaś! - Postanowił nieco jej dokuczyć, bo nie byłby sobą. Kątem oka dostrzegł minę Remci i już wiedział, co się święci. Co więcej, nie miał zamiaru sobie tego odmawiać. -Ile razy mówiliśmy Ci z mamą, żeby patrzeć, jak przechodzisz przez most?! Nie ma opcji, teraz będę Cię pilnował. - Wyczarował szelki i smycz, które przypiął dziewczynce, a jeśli ta się wyrywała, cóż, była zbyt mała, żeby mieć coś do gadania.
Atrakcja: Wpisz rozgrywaną atrakcję i wykorzystaj właściwy dla niej kod Zdobyte i zakupione przedmioty: 1 kieliszek winka
Gondoliere - Swój sinozielony kolor zawdzięcza dodatkowi liści bluszczu trytońskiego. Samo wino zostało wykonane z corvin tectus, konretnego szczepu zwanego galleggiante, którego owoce unoszą się na powierzchni wody. Wyjątkowo słodkie wino, ze względu na czas zbierania owoców - zbiera się je, dopiero gdy są nie tylko dojrzałe, ale już przejrzałe i przypalone słońcem. Dzięki swojej słodyczy i konsystencji zwane winem likierowym. Po jego wypiciu osoba przez ten i następny wątek jest w stanie chodzić po tafli wody.
Wpadła na karnawał jak co dzień zobaczyć, jakie dziś mają ciekawe atrakcje do zaproponowania, co prawda raczej wolała oglądać niż uczestniczyć, patrząc na to, że niektóre z nich wyglądały na jakąś lekcje gotowania, na co lekko się skrzywiła. W zamian za to podeszła do jednej z budki, w której można kupić sobie winko i zdecydowała się, aby kupić jedno słodkie. Po napiciu się małego łyku wiedziała, że był to dobry wybór i z zadowoleniem skinęła głową na zgodę. Usiadła sobie wygodnie na jedyny z siedzisk i sobie popijała winko spoglądając na resztę uczestników, zastanawiała się, czy jest w ogóle sens brać udział w jakiejś atrakcji, czy nie lepiej wypić winko i się stąd zmyć. Ach te ciężkie dylematy. W sumie patrząc na to co się działo między nią a Nicholasem to może jeden kieliszek wina to może być za mało...
Prawdę powiedziawszy, nie była zbyt przekonana co do tego, czy powinna tutaj przychodzić. Kiedy usłyszała, że obchody kolejnego dnia karnawału odbywają się w porcie morskim, poczuła naprawdę nieprzyjemny ucisk na żołądku. Nie chciała się jednak poddawać, ani zatrzymywać, bo ciekawa była, czego mogła się jeszcze dowiedzieć, jakie historie mogła jeszcze poznać. Dlatego też wybrała się tam o zmierzchu, trzymając się jednak jak najdalej od linii brzegowej, nie mając najmniejszego nawet pojęcia, co mogłoby ją spotkać, gdyby tylko wpadła do wody. Odetchnęła głęboko, nie mając ochoty tego roztrząsać, a później spojrzała w stronę jednego z bardziej okazałych statków, gdy zaczęła przemawiać na nim starsza kobieta. Victoria z prawdziwą przyjemnością wysłuchała opowieści o statkach i handlu, bo było to coś, co ją fascynowało, a później z zadowoleniem przyjęła świstoklik, który pozwalał jej powracać w to miejsce w nieskończoną liczbę razy. To było coś, co napawało ją mimo wszystko optymizmem, bo liczyła na to, że w okresie innym niż wakacyjny Venetia będzie nieco spokojniejsza. A co za tym idzie, będzie mogła wtedy bez lęku zajrzeć w więcej miejsc. Teraz na przykład bała się podejść do statków, bo kłębiły się tutaj tłumy ludzi i nie była pewna, czy nie skończyłaby na jakiejś niemądrej kąpieli. Dlatego też po prostu sięgnęła do jednego kosza ze słodyczami, wyławiając trzy czekoladowe żaby, by sprawdzić, jakie kryły się tam karty, starając się na czymś skupić, kiedy zmierzała powoli, aczkolwiek nieubłaganie, w stronę koloseum. Wysłuchanie opowieści o transporcie morskim w pełni jej wystarczyło i sprawiało jej niesamowitą przyjemność, poszerzając jej horyzonty, pozwalając jej myśleć o dalszym rozwoju i zmianach w rodzinnej firmie, która nigdy miała się nie zatrzymywać.
z.t
______________________
they can see the flame that's in her eyes
Nobody knows that she's a lonely girl
Cassandra Walker
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 1.71 m
C. szczególne : włosy przeważnie układają się w fale, farbowane na lato na blond, kolczyki w uszach i pomalowane usta, pierścionki na palcach
Nie chciała nigdzie wychodzić. Resztę wakacji zamierzała przesiedzieć w pokoju i rozpaczać nad swoją głupotą, a także upośledzeniem. Bała się, że spotka Yuriego, a wtedy nie będzie wiedziała co mu powiedzieć, albo – co gorsza – obraził się na nią. Wiedziała, że nie powinna się tak zachować, ale też nie wiedziała, jak inaczej miała się zachować. Powiedział, że się w niej zakochał. Ona nie wiedziała co to miłość, to prawda zdążyła go polubić, ale... Nie miała pojęcia, czy była gotowa na związek, który został tak upubliczniony! I co na to jej ojciec, brat? Nie mogłaby im powiedzieć albo jeszcze wystraszyliby Yuriego, co prawda nie znała go, aż tak dobrze, ale nie chciałaby, żeby mężczyzna przez nią ucierpiał. Miała chaos w głowie i rozpierdol w emocjach. Anabell wspominała, że idzie się przejść na karnawał. Kolejny dzień, kolejna noc zabawy, a także świętowania. Jednakże Cassandra nie bawiła się za dobrze. Chciała zniknąć w tłumie. Nie szykowała się jakoś specjalnie. Miała tylko nadzieje, że odnajdzie Goldbird, przy niej czuła się trochę lepiej. Siedzenie w pokoju i rozpaczanie nie było najlepszym pomysłem. Jakimś cudem Walker szybko wypatrzyła ślizgonke, siedziała sobie, coś popijając, kiedy dopiero podeszła bliżej zorientowała się, że to winko. Pewnie mieli tu dobre. - O hej... Dobre? - Wskazała na alkohol, który sączyła Bells, sama zaś przysiadła się obok. Nie zamierzała jednak pić. W tej sytuacji to byłby zły pomysł. Nie wiedziała, jak zapytać o to, co się stało, po tym, jak uciekła z zielnej łąki, więc przez chwile milczała. - Bo... czy... Jak zareagował Yuri, kiedy uciekłam z Anną? Był zły? - Wydusiła z siebie, czując, jak się czerwieni. Naprawdę chciała, to wiedzieć z drugiej strony obawiała się odpowiedzi.
Spojrzała w górę na sylwetkę dziewczyny i dopiero teraz uświadomiła sobie, że to Cass! Zrobiła jej pospiesznie miejsce obok siebie, aby dziewczyna się do niej przysiadła, uciekła tak szybko wczorajszego dnia, że nie miała okazji z nią porozmawiać. - Słodkie, dobre na ukojenie nerwów - przewróciła oczami kiedy w pierwszej kolejności pomyślała o Nicholasie, upiła większy łyk winka, ta relacja należała do tych jednych z dziwnych i sama nie wiedziała co o tym myśleć. - Nie, był raczej... spokojny, nie to co ja. To ja się zezłościłam myśląc, że wybrał zły moment na wyznawanie Ci miłości - westchnęła cicho zrezygnowana, nie do końca tak to miało wyglądać, no ale nie mogła już na to nic poradzić, co się stało, to się nie odstanie. Choć zrobiła to, co czuła, że w danej chwili powinno być zrobione, także niczego nie żałowała. Anabell była dziś nieco... rozkojarzona i w sumie zadziwiająco była mniej gadatliwa niż zazwyczaj, a normalnie buzia jej się nie zamykała, a to by znaczyło, że coś się stało. Tym razem po prostu odpowiedziała na zadane pytanie i usta zmoczyła w winie patrząc gdzieś w bok.
C. szczególne : Blizny na całym ciele, które wychynęły po usunięciu wszystkich mugolskich tatuaży, runa agliz na lewym ramieniu, krwawa obrączka na palcu serdecznym prawej dłoni, blizna w kształcie błazeńskiej czapki na prawej piersi, trzy blizny przez całe plecy, blizna w kształcie kluczy tuż nad sercem, runa jera na brzuchu
Prawdę mówiąc, Max nic nie rozumiał z tego, co się wydarzyło. Zapisał sobie zestawienie, jakie ostatecznie dobrał, bo było ono fascynujące i uznał, że musi je koniecznie z kimś omówić, ale później zrobiło się trudniej. Wcześniej spacerował po Venetii bez większego celu, szukając gondolierów, a teraz próbował pojąć kolejną zagadkę. Jakieś unoszenie się nad wodą, czy powietrzem, ale przede wszystkim przejście na drugi brzeg. Nic zatem dziwnego, że zjawił się w porcie morskim, z którego widać było opuszczoną wyspę, zastanawiając się, czy jeden z pomostów mógł być odpowiedzią na jego pytania. Może kiedyś łączył obie wyspy? Wybrał ten najdłuższy, idąc przed siebie dość niespiesznie, mając poczucie, że w jego rozumowaniu był jednak jakiś błąd. Z drugiej strony, o jaką inną stronę, drugą stronę, mogło chodzić? Przejść na drugi brzeg? Suchy ląd? Jak w historii tego szalonego gondoliera, ducha, czy czym on właściwie był. To do siebie nie pasowało, a przynajmniej tak zaczynało mu się wydawać, bo jeśli chodziło o Domenico, to Max wątpił, żeby ten szukał czegoś na drugiej wyspie. Chyba?
C. szczególne : krwawa obrączka na serdecznym prawym palcu, tatuaż chińskiego smoka na lewej ręce, runa jera na karku, blizny na łydce i na plecach, łagodny uśmiech
Atrakcja: Morskie opowieści Zdobyte i zakupione przedmioty: Bucentaur w butelce,
Musiał przyznać, że karnawał w Venetii miał swój urok, któremu trudno było się oprzeć. Kiedy usłyszał, że czwarty dzień był obchodzony właściwie nocą przy świetle gwiazd, a także w porcie, nie zastanawiał się długo. Tego dnia to on pociągnął za sobą Maxa, starając się nie myśleć o tym, jak to mogło zostać odebrane, jak chciał, żeby było to odebrane. Chciał spędzić tę noc z Brewerem, chciał móc bawić się z nim, śmiać, po prostu być w każdym znaczeniu, zaczynając od takich drobnostek. Nie uciekał więc przed niczym, przed flirtem, jakiego się uczył, droczeniem, które wchodziło na poziomy, jakich z nikim innym nie tolerował, ani tym bardziej dotyku. Teraz także trzymał Maxa za rękę, starając się być blisko niego, aby tłum świętujących osób nie mógł ich rozdzielić. Rozglądał się wokół, chłonąc to, jak pięknie wyglądały statki cumujące w porcie, nie mówiąc o gwiazdach. Nie wiedział, w którym momencie zatrzymał się na chwilę, spoglądając w nie tak po prostu, pamiętając różne opowieści ojca o smokach zamieszkujących niebo, o potężnych czarodziejach, którzy ich magię zaczęli wykorzystywać, stając się jeszcze potężniejsi. Po chwili spojrzał na Maxa, przypominając sobie ich rozmowę o oglądaniu wspólnie z drugą osobą gwiazd, jak można było to zrozumieć, a co było wówczas związane z niezbyt roztropną dziewczyną. - Jednej rzeczy nie próbowałeś mi wyjaśnić rok temu, gdy chciałem zaprosić Zoe na oglądanie gwiazd… Skąd mieć pewność, że obie strony tak samo spoglądają na dane spotkanie - powiedział, jak gdyby nigdy nic, wpatrując się jeszcze przez chwilę intensywnie w Maxa, nim uśmiechnął się nieco szerzej i pociągnął go na jeden ze statków, gdzie zaczynali snuć morskie opowieści. Nie potrafił skupić się na nich w pełni, rozglądając się wokół, czując zapachy dobiegające z innych okrętów. Chciał zejść do kuchni, sprawdzić, co tam robili, nie mówiąc o tym, że miał wrażenie, że z jednego statku, który wyglądał jak ten na licznych rycinach, który być może był jakąś pamiątką po rzymskich dziejach Venetii, unosiło się najwięcej zapachów. Niemal nie zareagował, kiedy otrzymał miniaturę Bucentauru w butelce, po chwili słysząc czym był podarek. - Wygląda na to, że zawsze będzie można tu wrócić… To coś podobnego w formie zawieszki do fiolki, którą zamierzasz zawiesić mi na szyi, ale prowadzące do domu? - zapytał Maxa, uśmiechając się odrobinę szerzej, spoglądając na niego tak, jakby sam w tej chwili rzucał mu wyzwanie. Takie, jakie chciał, aby zostało podjęte, jakie chciał, żeby częściowo było ich codziennością, choć może już nią było? Sam nie wiedział, ale miał za to pewność, na który ze statków chciał iść. - Sprawdzimy, czy potrafię gotować coś więcej niż smaki wprost z Azji? - zapytał, wskazując na właściwy statek, gotów w razie konieczności poczekać, bądź wybrać się wpierw w inne miejsce.