Dom inspiracji zawiera w sobie wszystko, co można zrozumieć pod postacią "sztuki użytkowej". Jeśli szukasz pięknych ręcznie zdobionych elementów zastawy stołowej, wyposażenia wnętrz, biżuterii, czy rzeźby - trafiłeś w idealne miejsce. Możesz wybierać spośród już przygotowanych przedmiotów, bądź złożyć zamówienie specjalne, choć to będzie nieco droższe. Lokal na zapleczu posiada przejście do mugolskiej części Londynu i identycznie wyglądającego sklepu. Tam jednak wszystkie przedmioty sprzedawane są niemagiczynym, a same również nie zachowują się w żaden specjalny sposób.
______________________
ti dedico il silenzio
tanto non comprendi le parole
Autor
Wiadomość
Christopher Walsh
Wiek : 35
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183
C. szczególne : Blizna u dołu brzucha oraz niewielka blizna na ręce, blizny na piersi po jadzie akromantuli, ciemnogranatowe blizny na lewym ramieniu; obrączka z czarno-zielonej muszli; runa agliz na lewym nadgarstku
Chris pokiwał głową na jego uwagi, ale nie wdawał się w rozmowy na ten temat, wiedząc, że nie po to się tutaj zjawił, a poza tym nie był ekspertem w dziedzinie zaklęć, wręcz przeciwnie. Dlatego też nie mógł, czy raczej nie powinien się w tym wymądrzać i zdecydowanie pozostawało mu skoncentrować się w pełni na tym, co mieli zrobić. Bo to również nie było proste zadanie i wymagało wiele czasu, teraz zaś mogli przedyskutować pomysły i zacząć dopiero pracę, która pewnie pociągnie się kilkanaście ładnych godzin. Nawet z wykorzystaniem magii nic nie było takie proste, jak się wydawało, a wielu czarodziejów o tym zapominało, zakładając, że mogą zrobić dosłownie wszystko. Było to bardzo niebezpieczne spojrzenie na całą sprawę, ale zielarz nie zamierzał tego komentować. - Cóż, mugolskie wyobrażenia nie różnią się aż tak bardzo od naszych, choć oczywiście, gdzieś się rozmijają. Poza tym, jeśli mówisz o irlandzkich wróżkach, wierzyliśmy też w to, że porywały dzieci i dziewice, sprowadzały kalectwo, atakowały zwierzęta albo dręczyły pijaków. Brzmi trochę, jak wściekli wikingowie albo banshee? – dodał, uśmiechając się lekko, zastanawiając się, czy powinien pozostać wierny tym rodzimym wyobrażeniom, dochodząc do wniosku, że odpowiadały temu, co opowiadali ludzie o widziadłach, jakie na nich spłynęły. Skoro tak, to nie musiał uciekać od wyobrażeń wąwozów, grzybów i wysokiej trawy, w której mogły kryć się duchy minionych czasów. Takiego właśnie potrzebował tła i gdy przywołał do siebie płótno, dokładnie to zaczął na nim ostrożnie szkicować, wiedząc, że będzie to dzieło mroczne, ale właśnie tego się w nim dopatrywał. - Dopóki nie zacznę robić innych rzeczy, wszystko wydaje się w porządku, ale nie wiem, co wydarzy się następnym razem – zauważył jedynie, a później uniósł lekko brwi i zapytał go, co myślał o książkach. Dodał, że właśnie szukał inspiracji do ilustracji dla kolejnego tomu, o którym rozmawiał z Austerem, jednocześnie starając się zignorować lekki rumieniec, który pojawił się na jego policzkach na podziękowania Larkina. Nie było to nic wielkiego, ale jednak nadal zdarzało mu się zareagować zawstydzeniem, kiedy znajdował się w takiej, a nie innej sytuacji.
______________________
After all these years you still don't know The things that make you
Nie mógł nie uśmiechnąć się lekko, przyznając ostatecznie starszemu mężczyźnie rację. To, w co wierzyli Irlandczycy były zbliżone do innych określeń, jakie odnalazł. Wszystko to jednak sprawiało, że trudno było wybrać jedną formę wróżki. Larkin nabierał przekonania, że te zmieniały się w zależności od swojego humoru i nastawienia czarodzieja, którego spotkały na swej drodze. Jednocześnie nie był pewien, czy te które pomagały ludziom, nie szkodziły im mimowolnie. Zupełnie jak w legendzie, gdzie wróżki pomogły stworzyć posiłek, który sprawił, że dwoje walczących zaprzestało dalszego pojedynku, ale jednocześnie od zawsze powtarzane jest, aby nie spożywać niczego, co pochodzi od wróżek. Nie należy wchodzić w ich piękne kręgi, a już na pewno nie powinno się podążać za nimi, gdy obiecują coś wskazać, w czymś pomóc. Zupełnie, jakby wróżki były po prostu psotnymi istotami, które nie można było jednoznacznie określić jako dobre albo złe. - Może mógłbym spróbować zrobić jej podobiznę podzieloną na pół… Aby z jednej strony przypominała te miłe, gotowe pomóc czarodziejom, a z drugiej odpowiadała wyobrażeniom chociażby banshee - zastanawiał się na głos, patrząc na kawałek drewna, który samorzeźbiące dłuta powoli pozbawiały nadmiaru materiału, nadajac bardzo surowy kształt przyszłej rzeźbie. W końcu powstrzymał dłuta przed pracą, chwytając w dłonie ołówek, aby nanieść na drewno szkic, próbując wyobrazić sobie wróżkę zgodnie z licznymi podaniami. - Książki… Zacząłem czytać pierwszy tom i nie powiedziałbym, że są złe, ale jeszcze mnie nie porwały. Jednak dopiero zacząłem, więc wszystko może się zmienić. Zdecydowanie za to ilustracje działają na korzyść tej historii - wyraził swoją opinię, spoglądając na starszego mężczyznę. Nie wiedział, czy Chris lubił książki, które ilustrował, czy w ogóle miał okazję je czytać, czy po prostu było to dodatkowe zajęcie, gdzie skupiał się jedynie na pokazaniu pewnego obrazu czytelnikom.
______________________
ti dedico il silenzio
tanto non comprendi le parole
Christopher Walsh
Wiek : 35
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183
C. szczególne : Blizna u dołu brzucha oraz niewielka blizna na ręce, blizny na piersi po jadzie akromantuli, ciemnogranatowe blizny na lewym ramieniu; obrączka z czarno-zielonej muszli; runa agliz na lewym nadgarstku
- To ciekawy pomysł i z pewnością pokaże dwoistość natury wróżek, o których się mówi. Słyszałeś, że niektóre z nich dla zabawy nakłaniają ludzi do robienia czegoś, czego nie chcą? – zapytał, chociaż brzmiało to bardziej jak stwierdzenie i przez krótką chwilę dyskutował z Larkinem na temat tego, jak najlepiej byłoby uchwycić coś podobnego, wyrażając swoją opinię, że szkoda byłoby rzeźbę dzielić tak po prostu na pół. W końcu mogła przepływać, zmieniać się w zależności od tego, z jakiej strony się na nią patrzyło. Sam zamierzał zrobić coś podobnego w przypadku obrazu, który powoli kreślił, próbując nadać wszystkiemu piękno natury, jednocześnie jednak kryjąc w niej groźbę, jaka istniała również w postaci, jaką naszkicował w centralnym miejscu swojego przyszłego dzieła. Odnosił bowiem wrażenie, że wróżki były czymś, co kusiło, co zachęcało, co mówiło, żeby spróbować coś zrobić, pójść gdzieś, a jednocześnie kryło w sobie element zła, przerażenia, czegoś, za czym nie można było choćby spojrzeć. I to właśnie próbował oddać w swoich zamiarach, wierząc w to, że ludzie, którzy będą patrzeć na jego obraz, zrozumieją, co miał na myśli. Nie było to jednak aż tak łatwe, jak podejrzewał. - Nie są to na pewno wybitne dzieła, ale nie są złe, chociaż odnoszę czasem wrażenie, że sam pisarz nie do końca wie, dokąd w nich zmierza. Ale całkiem przyjemnie się go słucha i maluje dość barwnie to, co potem oddaję w rysunku – stwierdził, marszcząc lekko brwi i dodając do obrazu nieco więcej krzewów, jakby chciał pokazać, że otoczenie wróżek, nawet pomimo pięknej pogody i ogólnej jasności, potrafiło być całkowicie ciemne. Przez chwilę rozważał również, czy nie powinien dodać tutaj również innych postaci, ale doszedł do wniosku, że te zaburzyłyby jedynie jego kompozycję, w której chciał wprowadzić jedną, konkretną postać, która dominowałaby nad wszystkim, przyciągałaby spojrzenie i dałoby się od niej w ogóle uciec. To była jego zdaniem istota tego stworzenia, tego dzieła, pokazanie, że wróżki mogły na swój sposób pochłonąć człowieka, chociaż brzmiało to naprawdę nieprawdopodobnie i zapewne nie było wcale tak powszechną myślą. Ale taka wizja ujawniała się w legendach, jakie znał.
______________________
After all these years you still don't know The things that make you
Z uwagą wysłuchał podpowiedzi Chrisa, aby przysiąść z większą uwagą do nanoszenia na przyszłą figurkę szkicu. Zaczął od poprowadzenia linii, która miała oddzielać wizerunek miłej i uczynnej od tej groźniejszej. Prowadził linię zgodnie z naturalnymi liniami drewna, chcąc jak najwięcej grać samym drewnem, mając mniej do barwienia farbami. Nie przepadał za podobnymi zabiegami, ale jeśli nie chciał używać farb, musiałby zastosować ogień, opalanie drewna, albo barwiące lakiery i sam nie był pewien, która z tych opcji była lepsza. Zajął się więc prowadzeniem kolejnych fagemntów szkicu po drewnie, jednocześnie rozmawiajac dalej z Chrisem, czerpiąc z tego spotkania znów więcej, niż mógłby się kiedykowliek spodziewać. Również rozmowa o Austerze była ciekawa. Larkin nie pytał, jak mężczyzna został jego ilustratorem, ponieważ nie to było ważne. Cieszył się, że ta kariera Walsha rozkręcała się i nie ukrywał już swojego talentu. Ciekaw był, czy pomaganie w podobny sposób, jak robili teraz, pomogło mężczyźnie podjąć decyzję wcześniej w sprawie ilustrowania pod swoim nazwiskiem, czy może odwrotnie. Zaraz też dopytał o to, spoglądając na moment w stronę Christophera. - Ja powoli zaczynam mówić wprost o tym miejscu… Zwykle, kiedy sprzedaję, korzystam z innego wyglądu, bo nie chciałbym, aby wszyscy spoglądali na moje dzieła przez pryzmat mojego nazwiska. Jednak wydaje mi się to nieuchronne. Nawet rozmawiając z Austerem miałem wrażenie, że patrzy na mnie jak na członka rodu Swansea, a nie samodzielnego artystę - dodał, na moment przerywając swoją pracę, aby po chwili dokończyć nanoszenie szkicu. Sięgnął po dłuta i tym razem samodzielnie, korzystając z rylca, zaczął wydobywać z drewienka właściwe kształty.
______________________
ti dedico il silenzio
tanto non comprendi le parole
Christopher Walsh
Wiek : 35
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183
C. szczególne : Blizna u dołu brzucha oraz niewielka blizna na ręce, blizny na piersi po jadzie akromantuli, ciemnogranatowe blizny na lewym ramieniu; obrączka z czarno-zielonej muszli; runa agliz na lewym nadgarstku
- Trudno powiedzieć. Po prostu pewnego dnia wszystko stało się oczywiste, ale to zapewne chodziło o łańcuch, który przestał mnie tak naprawdę krępować - powiedział całkiem szczerze, nie mówiąc jednocześnie, co dokładnie się za tym kryło. Zatrzymał się jednak na chwilę w swojej pracy, spoglądając na otoczenie wróżki, które stało się jakby mroczniejsze, niż to, co pierwotnie planował, a później westchnął i pokiwał do siebie głową. To prawda, że mógł w ten sposób wydobyć z obrazu to, co chciał, uczynić ją zwiewną i delikatną, ale ukrytą pośród niebezpieczeństw. Dlatego też poprawił nieco własny szkic, zmienił kolorystykę, jaką się posługiwał i doszedł do wniosku, że znalazł dokładnie to, czego potrzebował. Teraz wróżka zdawała się wybijać na tle tego, co znajdowało się za nią, ale wprawny obserwator dostrzegłby, że chociaż stanowiła główny punkt obrazu, nie była tutaj wszystkim. W tej opowieści kryło się bowiem coś jeszcze i nie dało się od tego w żaden sposób uciec, co niezmiernie mu się podobało i zdecydowanie go w tej chwili cieszyło. - Trudno mi powiedzieć, czy tak cię postrzegają, bo nie mam pojęcia, jak to jest mieć znane nazwisko. Ale nawet jeśli, to od niektórych spraw nigdy nie uciekniesz. Zresztą, czy to naprawdę takie złe, że będą wiedzieć, z kim dokładnie mają do czynienia? Wstydzisz się tego? - zapytał spokojnie, jednocześnie dając Larkinowi przestrzeń do tego, żeby na spokojnie zastanowił się nad tym stwierdzeniem. Bo być może istniało coś, co mu nie odpowiadało, ale nie umiał, albo nie chciał, przyznać tego na głos. Chris był tutaj również, żeby go wysłuchać, a to słuchanie pozwalało mu skoncentrować się na pracy, powodując, że stawała się coraz bardziej efektywna, a on przykładał się do kreowania świata pełnego mrocznej aury, jaka ujawniała się w ciemnych kolorach otoczenia, w ciemnych drzewach i cieniach, przebijanych przez słoneczne promienie. Dawało to poczucie czegoś przyjemnego, ale również, czego nie dało się ukryć, niebezpiecznego
______________________
After all these years you still don't know The things that make you
Pokiwał głową na znak, że rozumiał, co mężczyzna miał na myśli. W jakimś stopniu każdego artystę krępowały łańcuchy, które musiał zrzucić, aby móc rozwinąć skrzydła. Mogły nim być powiązania rodzinne, brak wiary w samego siebie, czy jeszcze inne mniejsze i większe trudności, o czym Larkin był całkowicie przekonany. Skoro jednak Walsh zdołał je zrzucić, nie było już powodu, aby o tym łańcuchu mówić, aby w jakiś sposób do tego wracać. Larkin nie sądził również, aby to było coś, o czym mężczyzna chciałby z nim rozmawiać. Skupiał się na nanoszeniu szkicu na drewno, słuchając jednocześnie Chrisa i nie wiedział, jak miał na to odpowiedzieć. Biorąc rylec do ręki, analizował własne podejście do rodziny, do tego, jak się czuł z wieloma aspektami bycia członkiem rodu Swansea. Powoli nadawał kształt głowie wróżki, zostawiając jej czapkę, która była tak często wspominana w przekazach, jednocześnie szukając właściwych słów, aby odpowiedzieć mężczyźnie. - Nie wstydzę się, ale nie byłoby dla mnie problemem zmienić nazwisko - powiedział po chwiil, mając wrażenie, że to najlepiej oddawało to, co czuł. - Jeszcze w szkole spotykałem się ze zdaniem, że ponieważ jestem jednym ze Swansea, to nie mam problemów ze sztuką. Jakby rzeźbienie wysysało się z mlekiem matki, a nie zawdzięczało treningom i ciągłej pracy… Rodowa galeria jest pokaźna, a dzieła są drogie. Nie mogę powiedzieć, aby wszystko, co ja tworzę, było tanie, ale jestem zdania, że każdy, bez względu na wielkość sakiewki, może otaczać się pięknem i ta myśl jest przewodnia w tej pracowni… Ale kiedy Swansea mówi, że sztuka nie musi być droga, patrzą na niego jak na hipokrytę. Kiedy z kolei zwykły Jonathan mówi coś takiego, inaczej spoglądają na dzieła… - dodał i mówiąc swoje drugie imię, pozwolił sobie na moment zmienić wygląd na ten, którego zwykle używał w pracy. Zaraz jednak wrócił do swojego naturalnego wyglądu oraz to wydobywania z drewna kolejnych zakrzywień, tworzących głowę wróżki. Co jakąś chwilę potrzebował sięgnąć po nóż, aby odciąć większe niepotrzebne kawałki drewna, aby nadać właściwy kształt włosom i znów brał do ręki rylec, dodając szczegóły, pozwalając, by część włosów wydawała się miękka, eteryczna, innym kosmykom dodając ostrego wyglądu, jakby były przycinane tępym nożem. Tworzenie grymasów twarzy pozostawiał sobie na koniec, póki co prowadząc ostrze noża zgodnie ze szkicem.
______________________
ti dedico il silenzio
tanto non comprendi le parole
Christopher Walsh
Wiek : 35
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183
C. szczególne : Blizna u dołu brzucha oraz niewielka blizna na ręce, blizny na piersi po jadzie akromantuli, ciemnogranatowe blizny na lewym ramieniu; obrączka z czarno-zielonej muszli; runa agliz na lewym nadgarstku
- Myślę, że wiele z tego tak naprawdę znajduje się tylko i wyłącznie w twoich wyobrażeniach. Nie obraź się, ale tak naprawdę osoby, które nie należą do wielkich rodów, nie zwracają na nie zbyt wielkiej uwagi i nie uważają na to, co mówią w waszym towarzystwie. Być może mimo wszystko przenosisz na innych ludzi swoje niepewności i obawy, a może spotkałeś się z jakąś garstką niezadowolonych jednostek i teraz odnosisz wrażenie, że inni właśnie tacy są. Jeśli będziesz używał twarzy kogoś, kim mimo wszystko nie jesteś, nigdy nie dojdziesz do porozumienia z samym sobą - stwierdził spokojnie, po tym, jak na chwilę odsunął się od tego, co tworzył, osuszając zaklęciami farby, by móc nanieść kolejną warstwę tworzonego dzieła. Spodziewał się, że będzie musiał zabrać je do domu i jeszcze mu się przyjrzeć, bo już teraz dostrzegał niewielkie miejsca, które mu nie odpowiadały, w których widział braki, które nie były do końca tym, co uważał za właściwe. Miał świadomość, że obraz wymagał dopracowania, że nie mógł tak po prostu uznać go po tym czasie, jaki spędził w pracowni, za gotowy, aczkolwiek widział, jak daleko w nim zabrnął, w pokazaniu dokładnie tego, co chciał pokazać. Zamierzał jednak dodać w nim nieco więcej światła, to jednak wymagało dokończenia portretowania wróżki, co nagle okazało się dla niego trudne i dość pracochłonne. Skoncentrował się na tym w pełni, pozwalając po prostu na to, żeby jego wcześniejsze słowa wibrowały w powietrzu, starając się na nich przesadnie nie skupiać. Nie zamierzał ich też ukrywać, bo uważał, że Larkin powinien to od kogoś usłyszeć. Chris cofnął się o parę kroków od obrazu, który przygotowywał i przyjrzał mu się uważnie, mając poczucie, że czegoś w nim brakowało, chociaż nie był w stanie powiedzieć, czego dokładnie. To zaś powodowało, że coraz wyraźniej widział, iż będzie musiał zrobić przerwę, bo korciło go, by tu dodać kwiaty, tam coś jeszcze, jednak miał pewność, że to zwyczajnie zaburzy to, co chciał przedstawić, że stanie się coś odwrotnego od tego, co zamierzał. Dlatego też pokręcił ostatecznie głową, odkładając pędzle, dochodząc do wniosku, że to jest właściwy moment na to, by ogłosić przerwę. Na jak długo, miało się zaś dopiero okazać.
______________________
After all these years you still don't know The things that make you
Słuchał słów Chrisa i nie mógł powiedzieć, że na pewno nie miał racji. Mogło być wiele racji w tym, że przez to co słyszał od niektórych osób, podobnie spoglądał teraz na wszystkich i podświadomie spodziewał się takiej samej krytyki. Czy był w stanie zmienić swoje podejście? Nie był pewien. Nie zamierzał jednak rezygnować z wizerunku do pracy, który traktował już jak strój służbowy. Ubierał się, zmieniał wygląd i zaczynał pracę, będąc dostępnym dla wszystkich. W większości jako Jonathan pojawiał się po mugolskiej stronie, z czasem zachowując swój naturalny wygląd w magicznej części sklepu. Coraz śmielej zapraszał do siebie innych, jak ostatnio Austera, który był jego potwierdzeniem teorii, że jednak większość spoglądała przez nazwisko. Choć mógł się mylić. Tamtego dnia mogło chodzić po prostu o dziedzinę sztuki, którą się parał, ale też trudno było o to dopytywać. - Nie wykluczam, że zakładam, że wszyscy patrzą na to, co robię tak, jak wiele osób z wcześniejszych lat… Ale raczej zostanę przy korzystaniu z innego wyglądu. Stał się dla mnie nie tylko ucieczką, ale czymś na kształt stroju służbowego - powiedział w końcu, gdy uporządkował wszystko w głowie, gdy odpowiednie wspomnienia odłożył na bok. W tym czasie spod jego palców wyszła połowa wróżki. Brakowało wciąż szczegółów twarzy, stroju, ale detale zawsze pozostawiał sobie na koniec. Rzeźbił nogi oraz podłoże, na których miała stać figurka, planując zaznaczenie na podstawce grzybów i kwiatów. W końcu, gdy dostrzegł, że Christopher postanowił przerwać swoje prace, sam zrobił to samo. Miał gotowy kształt figurki, ogół wróżki, której dwie osobowości miały przeplatać się ze sobą, zamiast być równo przedzielone na pół. Pozostawało dodać szczegóły, począwszy od mimiki twarzy po detale stroju. Do tego potrzebował jednak wypoczętych dłoni, więc i dla niego konieczna była przerwa. Miał więc czas nie tylko dopracować szczegóły pracy, nim odda ją jako podpowiedź, jak mogą wyglądać te istoty, ale również przemyśleć parę prywatnych spraw.
Pomoc Ministerstwu w odrestaurowaniu dzieł sztuki brzmiała jak zadanie dla wybranych, dla nielicznych. Jednak Larkin był pewien, że po prostu prosili wszystkich artystów, więc nie krępował się, kontaktując z Chrisem, aby zaproponować wspólną pracę. Zaprosił też do swojej pracowni, zakładając, że będą mieć wystarczająco wiele miejsca oraz narzędzi, aby odpowiednio wykonać powierzone przez Ministerstwo prace. Kiedy więc zjawili się na miejscu pracownicy z dziełami sztuki, które mieli odświeżyć, Larkin wywiesił na drzwiach napis, że w tym dniu Casa d’ispirazione jest zamknięta i spokojnie czekał, aż urzędnicy upewnią się, że mogą pozostawić dzieła sztuki w tym miejscu. Pozwolił na rzucenie odpowiednich zaklęć, które z pewnością miały zabezpieczyć dzieła przed skradzeniem, choć jednocześnie zastanawiał się, czy naprawdę to wszystko było potrzebne. Jednak wolał przecierpieć chwilę, gdy raniono jego artystyczną dumę, niż mierzyć się z brakiem odpowiedniego sprzętu, gdyby miał naprawiać wszystko w siedzibie Ministerstwa. Podejrzewał również, że nie mieli do tego odpowiedniego pomieszczenia, skoro wszystko, co cenne, wymagało teraz renowacji wskutek złego przechowywania. - Myślisz, że zdążymy przed wyjazdem na wakacje? - zapytał Chrisa, kiedy w końcu mogli zabierać się do pracy i sam podszedł do rzeźby, jaką miał się zająć. Zdjął przykrywającą ją narzutę i aż się skrzywił, dostrzegając odbarwienia na kamieniu, ubytki, wyraźne ślady długiego przebywania w wilgotnym pomieszczeniu. Nie miał przed sobą łatwego zadania, ale nie zamierzał się wycofywać. - Ciekawe, gdzie będą chcieli postawić muzeum, o którym krążą plotki i czy rzeczywiście taki mają zamiar - powiedział, sięgając do szafki, po odpowiednie eliksiry czyszczące, nie chcąc sięgać, póki co, po zaklęcia. Na początek powinna wystarczyć szmatka i eliksir.
C. szczególne : Blizna u dołu brzucha oraz niewielka blizna na ręce, blizny na piersi po jadzie akromantuli, ciemnogranatowe blizny na lewym ramieniu; obrączka z czarno-zielonej muszli; runa agliz na lewym nadgarstku
Chris nie miał pojęcia, czy poradzi sobie z naprawieniem dzieł sztuki. Nigdy nie robił niczego podobnego, więc miało to być niemałe wyzwanie, choć jednocześnie nie sądził, by było całkowicie niewykonalne. Zdecydował, że może pomóc z jednym z obrazów, wiedząc, jak należało ostrożnie usuwać ramę, jak należało czyścić płótno, jak należało naprawiać ubytki. Robił podobne rzeczy, kiedy sam tworzył, aczkolwiek na dłuższą metę nie było to aż tak łatwe. Wymagało skupienia, znajomości transmutacji i stosowania odpowiednich środków, które nie zniszczyłyby zaklęć już wplecionych w dzieła sztuki. Chodziło również o farby i wszystko inne, na co zwyczajnie należało zwracać uwagę i zielarz miał świadomość, że to nie będzie praca na jedno popołudnie, by nie mówić, że będzie to zadanie na kilka kolejnych dni. - Mam nadzieję, że tak. Przenoszenie się nieustannie między miejscem wyjazdu a Londynem, będzie skomplikowane - powiedział, kiedy zostali sami i zaczął oglądać obraz, starając się ocenić straty, dostrzegając wyraźny brud i kurz, jakie osiadły na płótnie. Nie było nadmiernie spękane, ale rama wyraźnie nie została zabezpieczona przed szkodnikami i teraz wyglądała, jakby dostały się do niej korniki. Błąd, który mógł naprawdę wiele ich kosztować i Chris aż cicho westchnął, starając się przypomnieć sobie, jakie były naturalne sposoby na pozbycie się tych stworzeń. Choć, jednocześnie odnosił wrażenie, że rama będzie musiała zostać całkowicie zmieniona, jeśli chcieli coś z tego mieć. - Powiedziałbym, że w Dolinie. Tam mimo wszystko mamy społeczność jedynie czarodziejską i ma związek z naszą historią. Pokątna nie wydaje mi się dobrym miejscem, tak samo, jak okolice Ministerstwa - dodał w zamyśleniu, ostatecznie unosząc ostrożnie obraz i przesunął palcami po drewnianej ramie, krzywiąc się przy okazji. - Będziesz w stanie ją odtworzyć? Ta zaczyna rozpadać się pod palcami, drzewo jest uszkodzone i najpewniej zostało zaatakowane przez szkodniki.
______________________
After all these years you still don't know The things that make you
Zdecydowanie nie była to praca na jedno popołudnie, dlatego Larkin zakładał, że zarówno rzeźba, jak i obraz z którym pracował Chris, zostaną w jego pracowni aż do zakończenia. Miał wystarczająco wiele miejsca, żeby nie przeszkadzały mu w codziennych obowiązkach w pracowni. - Zastanawia mnie, w jakich warunkach trzymali te dzieła sztuki… Przecież, jak masz coś cennego, to nawet jeśli nie masz jak tego wystawić, to trzymasz to w odpowiednich warunkach – powiedział, nie kryjąc krytyki w swoim tonie. Nie podobało mu się, jak zniszczona była rzeźba i choć był pewien, że poradzi sobie nawet z wypełnieniem ubytków, czuł gniew. Właśnie z powodu takiego niszczenia rzeźb jeszcze w Hogwarcie zajmował się ich renowacją. Teraz za to mógł na tym zarabiać, co mimo wszystko było przydatne, odkąd zamieszkał sam i zaczął prowadzić własną pracownię. Zaraz też spojrzał na drewnianą ramę, przerywając czyszczenie kamienia za pomocą odpowiednich eliksirów. Wytarł ręce o fartuch, jaki założył do pracy i sięgnął po przedmiot, aby przyjrzeć mu się uważnie. Próbował rozpoznać drewno, aby ocenić, czy miał je w magazynie, czy potrzebował specjalnie zamawiać, ale wyglądało na to, że potrzebne narzędzia oraz materiały miał pod ręką. Pokiwał więc lekko głową i odłożył ramę na stolik roboczy, traktując to jako priorytet. Zaraz jednak wzniósł zaklęciem barierę wokół drewna, pamiętając o potencjalnych szkodnikach, których nie chciał w swojej pracowni. Potrzebował więc zabezpieczyć uszkodzoną ramę jak najlepiej potrafił. - Nie ma problemu. Jak skończę czyścić rzeźbę to poszukam właściwego drewna – zapewnił uśmiechając się kącikiem ust, po czym wrócił do przerwanego zajęcia. Eliksir, którego używał, oczyszczał kamień z mchów i pierwszego brudu, pozwalając na późniejsze prace z kamieniem. – Nigdy nie rozważałem pracy dla Ministerstwa, a teraz zastanawiam się, czy nie potrzebowaliby jednak konserwatora w gmachu. Pomyśl, jeśli te dzieła sztuki są w takim stanie, jak wygląda reszta? Wiem, że dbają o wizerunek, ale wyraźnie jedynie głównych korytarzy – dodał, raz jeszcze nasączając szmatkę eliksirem, wracając do czyszczenia rzeźby.
______________________
ti dedico il silenzio
tanto non comprendi le parole
Christopher Walsh
Wiek : 35
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183
C. szczególne : Blizna u dołu brzucha oraz niewielka blizna na ręce, blizny na piersi po jadzie akromantuli, ciemnogranatowe blizny na lewym ramieniu; obrączka z czarno-zielonej muszli; runa agliz na lewym nadgarstku
- Być może nie wszyscy historycy mieli tam dostatecznie wiele głosu, żeby przypomnieć im o odpowiednich warunkach przechowywania. Jestem pewien, że ktoś zapomniał odnowić kilka zaklęć ochronnych i tak się to skończyło, bo później było już zwyczajnie za późno na naprawianie strat – wyjaśnił swój punkt widzenia, nadal przyglądając się obrazowi, którego pozbawiał właśnie ramy, robiąc to jak najostrożniej. Takie rozdzielanie całości, nawet za pomocą zaklęć, nie należało do najłatwiejszych i Chris starannie manewrował w okolicach płótna, nie zamierzając go oderwać. To byłaby co najmniej tragedia i wiedział, że zwyczajne reparo w ogóle by tutaj nie zadziałało. Wiele osób sądziło, że to pomagało, że wystarczyło pomachać kilka razy różdżką i dzieła sztuki były takie, jak dawniej, ale to wcale tak nie działało. Tak jak dom, do którego wszedł korniczak nigdy nie był taki sam, jak wcześniej, tak i obrazy, czy rzeźby, nie były tak idealne po tym, jak uległy uszkodzeniu. To zaś oznaczało, że musiał się im poświęcić, nie uciekając od tego, jakie zadanie zostało przed nim postawione. Przez chwilę wpatrywał się jedynie w Larkina, kiedy ten oglądał ramę, a następnie pokiwał głową na jego stanowisko, by westchnąwszy, odwrócić się ponownie do płótna, które przed nim stało. Domyślał się, że drewno, na którym zostało obciągnięte, również nie jest w najlepszym stanie, toteż odwrócił je ostrożnie, by kolejnymi zaklęciami spokojnie zacząć oddzielać je od stelaża, jaki zaczął niemalże kruszyć się pod wpływem jego delikatnego dotyku. Nic zatem dziwnego, że na chwilę przerwał, pokręcił głową i poprosił Larkina o czysty kawałek materiału, który następnie odpowiednio transmutował i rozłożył go na blacie, by później ostrożnie położyć na nim zdjęte płótno. Obraz wybrzuszył się, później wyprostował i dopiero wtedy zdał sobie sprawę z tego, że po łące, którą częściowo przedstawiał, biegało wściekle kilka stworzeń. Uspokojenie ich było kolejnym wyzwaniem, zanim zabierze się za czyszczenie, więc pochylił się, by spokojnie nad tym popracować, jednocześnie zerkając kątem oka na Larkina, kiedy ten ponownie się odezwał, co nieco go rozbawiło. - Założę się, że byliby skłonni kogoś zatrudnić, dopóki nie dowiedzieliby się, ile coś podobnego kosztuje – skwitował, chociaż przyznał, że podobne działanie byłoby pewnie wskazane i może chęć otworzenia muzeum była podyktowana próbą pozbycia się tego wszystkiego, co jedynie zalegało w Ministerstwie i w niczym nie pomagało.
______________________
After all these years you still don't know The things that make you
- Biorąc pod uwagę, w jak wielu sprawach Ministerstwo działa za późno, to twoja teoria brzmi prawdopodobnie - stwierdził Swansea, kiedy szykował eliksir do czyszczenia rzeźby i próbował wstępnie ocenić, jak wiele miało być z nią pracy. Był pewien, że nie wszystkie ubytki były widoczne pod nalotem i mchem, a to oznaczało, że musiał uważać przy czyszczeniu. Po chwili przerwy, jaką miał na sprawdzenie ramy i odłożenie jej na bok, wrócił do oczyszczania kamienia. Brud rozpuszczał się pod eliksirem, ale mech jeszcze pozostawał na miejscu. Konieczne było usunięcie go mechanicznie, co wolał zostawić na koniec, pozwalając, aby eliksir częściowo wysuszył porosty. Kiedy przesunął się z czyszczeniem na twarz, niemal podskoczył, gdy okazało się, że rzeźba wpatruje się w niego, choć jeszcze chwilę wcześniej miała przymknięte oczy. Bywały chwile, gdy miał wrażenie, że był nieco jak mugol i nie potrafił przywyknąć do tego, że rzeźby mogły się ruszać, a nawet mówić. Mimo tego, że sam mógł takie tworzyć. - Właściwie i tak będą musieli kogoś zatrudnić, jeśli chcą otworzyć muzeum. Może dodatkowa praca po godzinach? Choć nie wiem, czy znalazłbym na to jeszcze czas, ty pewnie tak samo - odpowiedział, kręcąc głową do własnego pomysłu, ostrożnie czyszcząc rzeźbę. Z drugiej strony, jeśli działanie Ministerstwa miałoby na celu jedynie pozbycie się zalegających w magazynach dzieł sztuki. Nie sprawdzał, ile czasu zajmowało mu oczyszczanie rzeźby z brudu, ale kiedy cała głowa była pozbawiona osadu, odłożył na moment ścierkę, aby sięgnąć po nożyk, którym miał delikatnie podważać mech przy zdejmowaniu go. Rzeźba za to obserwowała każdy jego ruch, sprawiając, że czuł się nieco nieswojo. - Powiedz, że twój obraz też na ciebie patrzy… Zdecydowanie tworzenie różni się od odtwarzania… - odezwał się po chwili, rozważając rzucenie zaklęć, które uśpiłyby rzeźbę, sprawiło, że przestałaby wodzić za nim kamiennym spojrzeniem.
______________________
ti dedico il silenzio
tanto non comprendi le parole
Christopher Walsh
Wiek : 35
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183
C. szczególne : Blizna u dołu brzucha oraz niewielka blizna na ręce, blizny na piersi po jadzie akromantuli, ciemnogranatowe blizny na lewym ramieniu; obrączka z czarno-zielonej muszli; runa agliz na lewym nadgarstku
Christopher uśmiechnął się gorzko na to stwierdzenie, bo było w nim niesamowicie wiele prawdy, ale nie skomentował tego w żaden inny sposób, poświęcając się w pełni uspokojeniu stworzeń na obrazie, co wcale proste nie było. Tym bardziej że wiedział doskonale, iż trzeba było dokleić niewielkie kawałki płótna po tym jak już je częściowo oczyści. Wydawało mu się również, że znajdowały się tam miejsca, gdzie farba zaczęła pękać, ujawniając problemy, które do tej pory pozostawały niedostrzegalne. To zaś oznaczało, że musiał skoncentrować się na naprawdę drobnych szczegółach, aczkolwiek należało zacząć od odpowiedniego oczyszczenia, do czego potrzebował eliksiru i sporo cierpliwości, bo płótna nie dało się w nim po prostu skąpać. Trzeba było pracować krok po kroku, bardzo wytrwale, przesuwając się z miejsca w miejsce, krok po kroku, pilnując, żeby zaklęte w obrazie stworzenia nie uciekły, a jednocześnie poddały się czyszczeniu, co było samo w sobie szalone. - Nie miałbym już czasu na sen – powiedział z lekkim uśmiechem. – Teraz pewnie będę miał więcej wolnego, z uwagi na wakacje, ale to też nie do końca tak. Mnóstwo dzieciaków będzie potrzebowało opiekuna, a ja będę musiał spędzić czas na przygotowywaniu ilustracji do książek, nie mam raczej czasu na bycie kustoszem – dodał, wracając do swojej pracy, która szła mu bardzo powoli i stosunkowo mozolnie, bo nawet czarodziej mógł zniszczyć płótno, więc postępował z nim uważnie, widząc, jak powoli zaczyna się pienić, a piana ta przybierała wszystkie kolory starego brudu, który musiał zalegać na obrazi od dłuższego czasu. - Może niekoniecznie mi się przygląda, ale jest żywy, bardzo żywy. To wcale nie takie trudne, by z nim pracować – przyznał, przeczesując włosy palcami, a później uśmiechnął się lekko. – Pewnie nie będę ulubionym czarodziejem w jego pobliżu – dodał, chociaż uważał, że robił coś ważnego i istotnego, coś, co mogło pomóc i to było najważniejsze.
______________________
After all these years you still don't know The things that make you
- Mówiłem ci, że kupiłem dwie książki Austera dlatego, że widziałem w nich twoje ilustracje? – zapytał, nagle przypominając sobie o tamtym spotkaniu. – Jedną już skończyłem i nawet była dobra, ale chciałem powiedzieć, że cieszę się, że widać twoje prace na większej liczbie powieści. Co prawda rozumiem brak czasu, ale i tak raz jeszcze gratulacje – powiedział, na moment spoglądając na Chrisa z lekkim uśmiechem, nim wrócił do zajmowania się rzeźbą. Oczyszczona głowa pełna była pęknięć i nie wiadomo było, co kryło się pod mchem, który zamierzał dopiero usuwać. Nie wyglądało to na pracę na ledwie kilka dni, prędzej na kilka tygodni, ale tyle czasu Larkin nie miał, jeśli chciał zdążyć z renowacją do wjazdu na wakacje. Dlatego w pełni skupiał się na swoim działaniu, choć nie zamierzał przerywać rozmowy, która skutecznie odrywała jego myśli od podążającym za nim kamiennym spojrzeniem. - Trudne może nie, ale jak oczyścić oczy, kiedy te ciągle uciekają – powiedział bardziej do rzeźby niż Chrisa, czując cień irytacji, gdy figura nie chciała się słuchać i wciąż ruszała się, utrudniając mu prace. Odsunął się więc na moment, dopytując Chrisa czy chciał się czegoś napić, samemu sięgając po puchar z wodą. Coraz częściej dostrzegał, że potrzebował kupić skrzata, aby pomagał mu w sklepie i w trakcie prac. Teraz również przydałaby się dodatkowa para rąk, ale skoro jej nie miał, wrócił do oczyszczania głowy rzeźby z mchu, ostrożnie manewrując nożykiem przy kamiennej twarzy. Kawałek po kawałku zdrapywał porosty, pozbywając się również ich maleńkich korzeni, jakimi przyczepiły się do kamienia, nie chcąc powtarzać tego zabiegu za kilka miesięcy. Widział dzięki temu, jak pojawia się głębokie pęknięcie prowadzące od jednego oka aż do ust rzeźby, niczym blizna po jakiejś walce. Z pęknięcia o wiele trudniej było usunąć brud, więc tutaj Larkin zdecydował się na użycie zaklęć, wywiewając piach i pył ze szczeliny.
______________________
ti dedico il silenzio
tanto non comprendi le parole
Christopher Walsh
Wiek : 35
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183
C. szczególne : Blizna u dołu brzucha oraz niewielka blizna na ręce, blizny na piersi po jadzie akromantuli, ciemnogranatowe blizny na lewym ramieniu; obrączka z czarno-zielonej muszli; runa agliz na lewym nadgarstku
- Podobają ci się? Powieści – zapytał, uśmiechając się lekko na jego słowa, mając wrażenie, że Auster nieco zakręcił się w swoim procesie twórczym, ale ostatecznie to nie on był pisarzem. On jedynie dodawał życia temu, co Benjamin pisał i tak miało pozostać, bo nie był wcale takim dobrym twórcą, jakby chciał być. – Będę teraz przygotowywał ilustracje do nowej książki Waltera Shercliffe’a, więc to będzie zdecydowanie coś nowego – dodał, bo nie uważał, żeby to była jakaś tajemnica, tym bardziej że z Wallym się znali i doskonale wiedzieli, że z pewnych rzeczy nie należy robić tajemnicy. Poza tym ilustrowanie książek było zdecydowanie łatwiejsze, niż walka z płótnem, z którego zdjął pianę za pomocą zaklęć, pozbywając się brudu i dostrzegając miejsca, które zdecydowanie wymagały jego większej uwagi. Potrzebował dociąć kawałki materiału, by uzupełnić braki, widział również, jak bardzo skraj obrazu został wystrzępiony i zdawał sobie sprawę z tego, że na to również musiał coś poradzić. Sięgnął do przyniesionych przez siebie rzeczy, by wyciągnąć odpowiednio spreparowaną bawełnę, a następnie przystąpił do mierzenia, jak niewielkie kawałki musiał dociąć, starając się, by miały odpowiednie rozmiary. Zaklęcia pomagały mu w równym przygotowaniu wszystkich kawałków, które następnie odłożył na bok po tym, jak starannie ponumerował, podniósłszy płótno jednym z zaklęć służących do lewitacji. Upewnił się, że wszystko zostało odpowiednio opisane, a później odwrócił obraz, tracąc z oczu przyjemny widok, nad którym obecnie pracował, by zaraz cicho westchnąć. Z pomocą transmutacji musiał teraz wpleść bawełnę w to, co już przed sobą miał, a potem wykorzystać trwały przylepiec i inne ciekawostki, do połączenia na stałe dwóch elementów, z jakich miał stworzyć spójną, nieograniczoną całość. - Myślę, że woda może nam wystarczyć – powiedział, nie dopraszając się o zioła, czy herbatę, bo to nie miało teraz aż takiego znaczenia. Byli mimo wszystko pochłonięci pracą, a on wiedział, że przypadkiem mógłby wypić rozpuszczalnik albo zrobić coś równie mądrego, bo kiedy brał się za malowanie, wielokrotnie odkładał pędzle do kubów pełnych mięty albo pokrzywy, zamiast do przeznaczonej do tego celu wody.
______________________
After all these years you still don't know The things that make you
- Nie mogę powiedzieć, żeby mnie porwały, ale po dniu pracy, gdy nie widzę się z Victorią, są całkiem przyjemną rozrywką… - odpowiedział, na moment odsuwając się od rzeźby, żeby spojrzeć na Chrisa i nieznacznie wzruszyć ramionami. Nie wiedział, jak inaczej miał powiedzieć o książkach Austera, które kupił z uwagi na ilustracje, chcąc jakoś w ten sposób wesprzeć działanie Chrisa jako ilustratora. Kiedy starszy mężczyzna poprosił o wodę, nalał również dla niego do pucharu, który podał mu po chwili. Oba puchary, z jakich pili, nie stanowiły części żadnego kompletu, były za to od podstaw wykonane przez Larkina. Zdecydowanie wolał tworzyć od podstaw, niż odtwarzać cudze prace, a do renowacji jeszcze nie wiedział, jak się odnosił. Wpatrując się w rzeźbę, gdy ta próbowała spojrzeć na swoje czoło, czuł irytację, ze tak wolno szła mu praca, a jednocześnie wiedział, że tak naprawdę nie był nawet w jednej trzeciej. Oczyszczanie pęknięć z brudu, aby nie powodowały kolejnych uszkodzeń, było trudne. W końcu odstawił wodę i ponownie podszedł do rzeźby. Sięgnął po drodze po pędzel, w który stuknął lekko różdżką, a następnie w pęknięcie na czole figury, a narzędzie od razu zabrało się za wymiatanie brudu powolnymi, miarowymi ruchami. Larkin w tym czasie sięgnął ponownie po szmatkę, którą znów nasączył eliksirem i ruszył do oczyszczania prawego profilu rzeźby, nie chcąc być obsypany kurzem przez pędzel. Wiedział, że po wszystkim będzie musiał poszukać, czy wciąż miał na stanie eliksir zabezpieczający kamień przed obrastaniem porostami, czy będzie konieczne zakupienie go wpierw u Dearów. W najgorszym przypadku mógł rzucić kilka zaklęć zabezpieczających przed czynnikami z zewnątrz, ale to mogłoby utrudnić przyszłe renowacje temu, kto się ich podejmie. - Shercliffe… Walter… O czym on pisze? - zapytał, wracając do urwanego wcześniej tematu, zastanawiając się, czy będzie to coś, po co sam chętnie sięgnie, czy tym razem będzie musiał odpuścić zakup.
______________________
ti dedico il silenzio
tanto non comprendi le parole
Christopher Walsh
Wiek : 35
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183
C. szczególne : Blizna u dołu brzucha oraz niewielka blizna na ręce, blizny na piersi po jadzie akromantuli, ciemnogranatowe blizny na lewym ramieniu; obrączka z czarno-zielonej muszli; runa agliz na lewym nadgarstku
- Nie wciągnąłeś się - zauważył spokojnie Chris, chociaż w kącikach jego ust pojawił się rozbawiony uśmieszek, sugerujący, że rozumiał takie podejście Larkina. Albo, że ciekaw był kolejnej części jego wypowiedzi. Lubił Benjamina, jego twórczość nie była zła, ale nie do końca wpisywała się w ten typ powieści kryminalnej, czy może sensacyjnej, za jaką sam zielarz przepadał i właśnie przez to znajdowali się w miejscu, w którym się znajdowali. Mówiąc inaczej, mógł ilustrować powieści Austera, ale nie umiał ich do końca poczuć, odnosił wrażenie, że czegoś mu w nich brakowało, chociaż jednocześnie nie był w stanie powiedzieć, czym to dokładnie było. Teraz jednak nie było sensu się na tym koncentrować, więc napiwszy się wody, wrócił do pracy, pilnując wplatających się w płótno łat. Był to proces bardzo powolny i niesamowicie staranny, nad którym musiał się pochylić, pozwalając na to, by cienkie nici same się łączyły, by zaklęcia spajały to, co nie stanowiło do tej pory jedności. Później trzeba było wykorzystać kilka kolejnych sztuczek transmutacyjnych, które wszystko by naprawiały, a biorąc pod uwagę obecny stan obrazu, warto było również przykleić na stałe do płótna papier, najlepiej, jak sądził, pokryty woskiem pszczelim, który skutecznie zablokowałby możliwość powstawania kolejnych problemów, z jakimi nie byliby w stanie się uporać. Krok po kroku zmierzał do osiągnięcia celu, pilnując, żeby przypadkiem wklejane kawałki płótna nie przebiły na jego właściwą stronę, bo byłaby to niewątpliwa tragedia, a co więcej, niemała katastrofa, nad jaką musiałby jakimś cudem zapanować. - Hm? - mruknął, unosząc na chwilę spojrzenie od swoich działań, przez co jedna łata nie była idealna i westchnął, wiedząc, że musi ją naprawić. - O zwierzętach. Magicznych stworzeniach z różnych zakątków świata, a i o samych zakątkach też. Może by ci się spodobało - stwierdził, odwracając zaklęciem płótno, by uważnie mu się przyjrzeć, szukając kolejnych luk, o ile takie oczywiście pominął.
______________________
After all these years you still don't know The things that make you
- Nie i nie jestem w stanie powiedzieć dlaczego, bo historia sama w sobie jest w porządku… Może styl pisarski? Nie wiem - odpowiedział, uśmiechając się nieznacznie kącikiem ust, kiedy przeciągał dłonią po włosach, odruchowo skracając ich długość, aby nie przeszkadzała przy pracy. To na niej miał się skupić, zamiast na książkach, które urozmaicały mu chwile przed snem, sprawiając, że łatwiej mu się zasypiało. Czyszcząc profil rzeźby był w stanie ostrożnie zaczynać czyścić również jej oczy, korzystając z chwilowego posłuszeństwa figury. Nie był pewien, na ile takie dzieła rozumiały co się działo, ale wyglądało to tak, jakby kamienna postać w końcu zrozumiała, że pomagał jej wrócić do świetności. Oczyszczał kawałek po kawałku, dostrzegając, w ilu miejscach konieczne było użycie nożyka, aby zdrapać resztki mchu. Niestety część z nich była przy oku oraz płatkach nosa, co groziło uszkodzeniem rzeźby, więc należało być naprawdę ostrożnym. Dlatego też Larkin na moment odsunął się od kamienia, spoglądając na Chrisa, kiedy mówił o nowej powieści, jaką miał ilustrować. - O magicznych stworzeniach i zakątkach świata? Nie jest to coś, co zwykle czytam… Ale brzmi jak zbiór inspiracji do moich prac - powiedział powoli, z wyraźnym namysłem. Skinął w końcu głową i kontynuował swoją pracę, sięgając ostatecznie po nożyk. Ostrożnie zdrapywał wysuszone porosty, starając się jak najdokładniej wyjąć ich niewielkie korzonki z kamienia, odkrywając nowe pęknięcia, w które dostawał się kurz i pył z prac. Z tego powodu skierował pędzel na kolejne miejsca, dostrzegając, jak dobrze oczyścił pęknięcie na czole rzeźby. To pozwalało na podjęcie próby uzupełnienia braku, pozostawiając jednocześnie pytanie, w jaki sposób miał tego dokonać. Ostatecznie zdecydował się na użycie gliny, którą mógł idealnie dopasować do szczeliny, a następnie transmutować ją w kamień, scalając z resztą rzeźby. Zaraz też zabrał się za testowanie swojej teorii, wiedząc doskonale, że nie miał wielu możliwości prób, ale też był pewien, że ten sposób będzie najlepszy dla jakości renowacji. O wiele bezpieczniejszy, niż próba uzupełnienia szczeliny samymi zaklęciami.
______________________
ti dedico il silenzio
tanto non comprendi le parole
Christopher Walsh
Wiek : 35
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183
C. szczególne : Blizna u dołu brzucha oraz niewielka blizna na ręce, blizny na piersi po jadzie akromantuli, ciemnogranatowe blizny na lewym ramieniu; obrączka z czarno-zielonej muszli; runa agliz na lewym nadgarstku
Na tę uwagę Christopher jedynie pokiwał głową, bo doskonale wiedział, o czym w tej chwili mówił drugi mężczyzna, ale nie uważał, żeby było sens to komentować. Przynajmniej nie w tej chwili, bo oczywiście nie wykluczał możliwości, że kiedyś, pewnego dnia, siądą i spokojnie podyskutują o książkach. Teraz trzeba było zająć się czymś zupełnie innym i właśnie na tym zielarz się w pełni skupił, oglądając uważnie płótno, już po chwili dostrzegając miejsca, nad jakimi musiał popracować i nie mógł tego odkładać w czasie. Westchnął, bo zdawał sobie sprawę z tego, jak wiele jeszcze czekało ich pracy, jak wiele zadań przed nimi postawiono, ale nie zamierzał się tak po prostu wycofywać. To byłoby z jego strony największą możliwą głupotą. Dlatego też, gdy upewnił się, że kawałki materiału znalazły się na właściwym miejscu i wszystko się scaliło, gdy napił się ponownie, a płótno wyschło, przystąpił do mozolnego usuwania brudu, który zgromadził się na zgrubieniach farby. Chodziło również o zaklęcie klejące, które z biegiem lat uległo zniszczeniu i całkiem nieefektownie rozlało się po całym płótnie, tworząc smugi, jakie w końcu był w stanie dojrzeć. Śledził je uważnie, poprawiał, czyścił, nie zdając sobie sprawy z tego, jak biegł czas. Prawdę mówiąc, Larkin pewnie również nie zwracał na to uwagi, gdy spokojnie sięgali po wodę, w którymś momencie wspominając o czymś do jedzenia, a później wracając do rozmowy, jaką prowadzili w międzyczasie. - Myślę, że mogą ci się spodobać. To naprawdę ciekawe wspomnienia i uwagi, więc podejrzewam, że wiele osób może zwyczajnie zaciekawić się miejscami, o jakich wspomina - stwierdził prosto, kiwając do siebie głową, by w końcu odsunąć się od płótna i mocno przeciągnąć, jednocześnie jednak kręcąc głową. - Nie mogę skończyć tego dzisiaj, musi odpocząć, a ja muszę przygotować odpowiedni papier do naklejenia... Możemy zobaczyć się jutro o tej samej porze? - zapytał, czując, jak dopada go zmęczenie w chwilę po tym, jak przestał w pełni koncentrować się na zadaniu.
z.t x2
______________________
After all these years you still don't know The things that make you
dzieła2 jakość74 i 88 zapłata94 +20 (za projekt) +50(za kuferek) = 164g
W pewnym sensie spodziewał się, że Ministerstwo będzie szukać pomocy przy otwarciu nowego muzeum, jak i przed wakacjami, ale oczekiwał czegoś bardziej artystycznego. Kiedy okazało się, że mają zaprojektować sale, pomóc w organizacji wszystkiego tak, aby muzeum prezentowało się należycie, zachęcając swoim wnętrzem do odwiedzania, był częściowo zawiedziony. Przynajmniej do chwili, gdy zorientował się, że tak naprawdę było to danie kolejnej szansy artystom na pokazanie się z różnych stron. Mogli wykorzystać swój zmysł, swoje oko do odpowiedniego łączenia dzieł, ukłądania ich tak, aby wszystko opowiadało historię czarodziejskiej społeczności nie tylko dziełami, ale również ich rozmieszczeniem. Mogli wejść na wyższy poziom artyzmu i tak spoglądając na postawione przed nimi zadanie, Larkin musiał przyznać, że nie było ono łatwe. Tego dnia wciąż jeszcze wyglądał jak Jonathan, gdyż zdążył zapomnieć o powrocie do swojego wyglądu, gdy zamykał w pośpiechu mugolską część sklepu, czarodziejską otwierając jedynie przed Chrisem. - Cześć, dziś zostaniemy w głównej części, mam tutaj większy stół, tylko odstawię wszytko - powiedział, wpuszczając starszego mężczyznę do pracowni, po czym machnięciem różdżki zasłonił okna, a kolejnym zaczął przestawiać swoje dzieła na bok, ostatecznie zostawiając na środku sali duży dębowy stół całkowicie pusty. Był odpowiednio wysoki, żeby mogli przy nim wygodnie pracować. - Myślę, że na następny raz będę mieć już skrzata do pomocy, trochę to ułatwi prace - dodał, przywołując zaklęciem odpowiednie materiały, które łagodnie wylądowały na brzegu stołu. - Mam też wodę, ale zostawiłem ją na ladzie, żeby przypadkiem nie zalać niczego - dodał jeszcze, rozkładając przed sobą papier i wskazując na butelki z wodą oraz dzban mrożonej herbaty i puchary. - Projektowałeś coś kiedyś? Dla mnie to całkowicie pierwszy raz… Jeśli nie liczyć planów na Casę
______________________
ti dedico il silenzio
tanto non comprendi le parole
Christopher Walsh
Wiek : 35
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183
C. szczególne : Blizna u dołu brzucha oraz niewielka blizna na ręce, blizny na piersi po jadzie akromantuli, ciemnogranatowe blizny na lewym ramieniu; obrączka z czarno-zielonej muszli; runa agliz na lewym nadgarstku
Ścieżki kariery (artysta): wrzesień - listopad 2024 Projekty:2, ich jakość: 58, 76 Zapłata:49 + 40 = 89
Christopher nie był do końca przyzwyczajony do tego, że Larkin występował w różnych postaciach. To było dość fascynujące, wiązało się z transmutacją, jaką lubił się zajmować, aczkolwiek z całą pewnością nie na takim poziomie i nie w taki sposób, jak młodszy mężczyzna. Niemniej jednak czasami zbijało go to z tropu i potrzebował chwili, by oswoić się z myślą, że nadal rozmawia z tym samym człowiekiem, a nie kimś zupełnie obcym, kto jedynie przypomina go z usposobienia. Dlatego też przyglądał mu się tak uważnie, kiedy Larkin wszystkim rozporządzał, ustawiał i zmieniał, najwyraźniej jednocześnie czując się naprawdę dobrze w skórze, jaką obecnie nosił. Nie powinno być to dziwne, skoro sam ją wybrał, a jednocześnie Chris nie wiedział, jakby sam się czuł, gdyby spotkało go coś podobnego. - Nie przeszkadza ci to? - zapytał prosto, kiwając głową w jego stronę. - Mam na myśli, jak się czujesz, kiedy nie do końca jesteś sobą - stwierdził, kiedy już spokojnie przyjął do wiadomości wszystkie uwagi artysty, dodając gdzieś w międzyczasie, że z pewnością pomoc skrzata by mu się przydała, ostrzegając jednak, że większość z nich miała naprawdę staroświeckie podejście do swojej pracy i obowiązków, a to nie zawsze było łatwe dla czarodziei. Przynajmniej dla niego nie było i musiał przyznać, że niektóre dyskusje ze skrzatkami, jakie mieszkały w Nieśmiałkowie, przyprawiały go o ból głowy. - Nie, tak naprawdę to nigdy. Nie liczę oczywiście wykańczania domu, ale to zupełnie inna sprawa, więc nie jestem do końca pewien, jak sobie z tym poradzę. Widzę, że masz wszystkie potrzebne nam plany, ale tak prawdę mówiąc, nie wiem, od czego zacząć. Widziałem zdjęcia głównej sali i nie jestem do końca przekonany, czy będę w stanie przenieść jej świetność gdzieś dalej - wyjaśnił, mając pewność, że nie miał doświadczenia w tym temacie, że nie był na tyle obeznany z tematem, żeby zaproponować coś naprawdę odpowiedniego. I nie do końca wiedział, czy w ogóle sprosta temu zadaniu, ale skoro zdecydował się spróbować, nie było już odwrotu.
______________________
After all these years you still don't know The things that make you
Larkin nigdy nie zastanawiał się, jak postrzegają go inni. Nie po tym, gdy ojciec karał go, gdy malował autoportrety, a te zawsze wyglądały inaczej. Nie po tym, gdy widział, że klienci z magicznego świata nie mieli pojęcia, że rozmawiają z nim, gdy był w skórze “Jonathana”. A jednak pytanie Chrisa zaskoczyło go i zmusiło do chwilowego zatrzymania się i zastanowienia nad tym, nim uśmiechnął się lekko do starszego mężczyzny. - Chyba właściwe pytanie to czy naprawdę tak wyglądając nie jestem sobą - powiedział prosto, spoglądając uważnie na Chrisa. - Tak właściwie zawsze myślałem, że są to maski i starałem się utrzymać swój typowy wygląd po tym, jak ojciec... Nie był zadowolony z moich autoportretów, że tak powiem. Traktowałem zmiany właśnie w taki sposób, aż nie otwarłem Casy. Teraz jest to bardziej... jak strój roboczy. Coś innego, niż noszę na co dzień, ale jednocześnie coś zwyczajnego - odpowiedział, wyraźnie zastanawiając się nad słowami, które dobierał. Czuł się dziwnie, gdy mówił na głos to, co myślał od pewnego czasu na temat swoich zdolności. Jedno było jednak pewne - przestały być dla niego trudne pod każdym względem. Stały się czymś naturalnym i całkowicie swobodnym, sposobem na wyrażanie siebie. - To jest nas dwóch - przyznał, gdy tylko Chris wyraził swoje zdanie na temat zdolności projektowania muzeum. To jednak nie zgasiło zapału Larkina, który z każdą chwilą czuł mieszaninę ekscytacji i determinacji związaną z nowym zadaniem.- Musimy na pewno zapewnić zwiedzającym miejsca, gdzie będą mogli usiąść, przystanąć, ale muszą wpisywać się w piękno głównej sali... Nie będąc jej kopią... - mówił, obracając ołówek w palcach, nim zaczął powoli przenosić plan części lewego skrzydła na osobną kartkę, zamierzając przejść do pierwszych prób zaplanowania wystroju. Miał jednak wrażenie, że ma w głowie absolutną pustkę. - Przyznam, że nie wiem jak zacząć - powiedział w końcu, na moment odrywając wzrok od planów.
______________________
ti dedico il silenzio
tanto non comprendi le parole
Christopher Walsh
Wiek : 35
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183
C. szczególne : Blizna u dołu brzucha oraz niewielka blizna na ręce, blizny na piersi po jadzie akromantuli, ciemnogranatowe blizny na lewym ramieniu; obrączka z czarno-zielonej muszli; runa agliz na lewym nadgarstku
Christopher nie miał pojęcia, jak Larkin mógł podchodzić do całej tej sprawy z metamorfomagią, nie wiedział, jak mógł to traktować, więc zwyczajnie chciał się dowiedzieć, chciał to od niego usłyszeć, chciał to lepiej zrozumieć, mając świadomość, że nie wszystko w życiu było takie proste, jak mogło się wydawać. Z tego też powodu jedynie pokiwał głową, kiedy Larkin wszystko mu wyjaśniał, przyjmując to do wiadomości, właściwie odnotowując to w pamięci i dochodząc do wniosku, że skoro tak było, to nie było powodów do tego, by dalej jakoś ten temat ciągnąć. Tym bardziej że zwyczajnie nie wiedział, jakby sam się czuł na miejscu drugiego mężczyzny, czy to faktycznie byłoby dla niego tak naturalne. Tak, jak nie wiedział, czy umiałby odnaleźć w sobie drugą, zwierzęcą naturę, chociaż przecież o tym myślał. - Tak, ale warto byłoby również, żeby odwiedzający mogli usiąść tak, by byli w stanie nadal podziwiać niektóre dzieła sztuki. Wiesz, gdyby okazało się, że ktoś chce je kontemplować, patrzyć na nie tak długo, aż... stanie się z nimi jednością. Musimy zachować przestrzeń, żeby dało się tam chodzić, nawet jeśli ludzi będzie naprawdę wielu, a to oznacza, że należy skoncentrować się raczej na... ozdobach okien, podłogi i właśnie miejscach dla gości - powiedział, czując się nieco, jakby miał zaprojektować wnętrze domu, ale to wcale nie było takie proste. Bo ten dom również miał swoje wymagania i Christopher to widział, przyglądając się planom, przyglądając się fotografiom, jakie posiadali, próbując odnaleźć się w tym stylu, którego nie był w stanie zbyt poprawnie wyczuć i to właśnie było w tym wszystkim chyba najbardziej męczące. - Prawdę powiedziawszy, ja też nie. Wnętrza są ozdobne same w sobie, chociaż jednocześnie wydają się nieco puste - zauważył, podając Larkinowi oglądane fotografie, jakby spodziewał się, że ten dostrzeże w nich coś, czego sam nie widział, zupełnie, jakby przeżywał obecnie jakieś niespodziewane zaćmienie.
______________________
After all these years you still don't know The things that make you
Słuchał Chrisa z uwagą, zastanawiając się nad jego słowami, a jednocześnie nad tym, jak sam podchodził do muzeum. Czuł niechęć do rodzinnej galerii, być może przez fakt, że nigdy nie próbował wystawić tam swoich dzieł, gdy zaczął tworzyć na własną rękę. Jednak galeria znacznie różniła się od muzeum, a przynajmniej tak było w jego odczuciu, choć nie potrafiłby wskazać, na czym te różnice miały polegać. - Czy ciebie kiedyś jakiś obraz, czy inne dzieło sztuki pochłonęło na tyle, że chciałeś się w tym zatracić? - zapytał, spoglądając na moment na starszego mężczyznę, nim wrócił do przerysowywania planów skrzydeł, aby później na nie spróbować nanieść ozdoby i miejsca odpoczynku, które planowali. - Jeśli chcielibyśmy dać im miejsca do siedzenia, jakieś wygodne sofy, musiałyby stać na środku korytarzy... Żeby inni mogli swobodnie przechodzić... W rogach dać rośliny, albo zaplanować dla nich... Chodzi mi o to, żeby mogły swobodnie zwisać nad odwiedzającymi, zachowując wrażenie zapomnianej historii, którą teraz będą mogli odwiedzać... Ale nie wiem, czy jest to możliwe, bez ryzyka uszkodzenia dzieł - zaproponował, zaraz też dodając, że nie chciał sztucznego sufitu z niebem, jak w Hogwarcie, a liczył na dużą ilość światła, blokowaną nieznacznie przez rośliny. - Czyli musimy iść w detale... Na które niewielu zwróci uwagę, a które mogą nam dać to, czego potrzebujemy... - mruknął, sięgając po zdjęcia, którym przyglądał się i miał wrażenie, że są zwyczajnie mdłe. - Zdecydowanie poprawiłbym nieznacznie poręcze... I w takim samym stylu ozdobiłbym ramy okienne... Można w miejscach, które nie mają stanowić tła dla dzieł sztuki dać delikatne złote ornamenty, ale jeśli chodzi o podłogę, to nie jestem pewien, czy ma być zdobiona, czy jednak nie postawić na marmur. Elegancja, ale dość stonowana, aby nie było pstrokato? To jest trudniejsze od urządzania mieszkania - zaproponował, choć sam nie był w pełni pewien tego, co mieli zrobić. Próbował jednak na osobnej kartce nakreślić o jakiś ozdobach mówił, jak wyobrażał sobie wygląd ram okiennych oraz poręczy, całym swoim zamysłem kierując się w stronę, jaką można byłoby określić rzymską bogatą willą, która odnaleziono w środku głuszy.
______________________
ti dedico il silenzio
tanto non comprendi le parole
Christopher Walsh
Wiek : 35
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183
C. szczególne : Blizna u dołu brzucha oraz niewielka blizna na ręce, blizny na piersi po jadzie akromantuli, ciemnogranatowe blizny na lewym ramieniu; obrączka z czarno-zielonej muszli; runa agliz na lewym nadgarstku
Zielarz zaśmiał się cicho, a później skinął głową, przyznając, że owszem, bywały takie chwile, kiedy siedział w muzeum i wpatrywał się w dane dzieło, pozwalając na to, żeby życie go mijało. Uważał zresztą, że było to cenniejsze niż wąskie korytarze i osłony, by zwiedzający nie mogli zbliżyć się zbyt mocno do dzieł sztuki, czy pozostałości przeszłości. Z tego powodu chciał uzyskać tutaj coś podobnego, ale było to naprawdę skomplikowane i chociaż mogli wiele rzeczy stworzyć i przenieść za pomocą magii, ogólny zamysł musiał być jednak stały. To zaś nastręczało więcej problemów, niż się spodziewał, więc w spokoju wysłuchał Larkina. - Można ozdobić ramy, to prawda, ale wiele osób może uznać, że to za mało. W budynkach tego typu często montuje się ciężkie kotary i story, więc być może coś podobnego byłoby tutaj potrzebne. Musimy również pamiętać, że nadmierna ekspozycja może psuć wystawiane dzieła sztuki, słońce nawet przy dobrej osłonie, może je wypalić i spowodować, że wyblakną, chociaż nie jest to oczywiście aż takie pewne. Nie można tego wszystkiego zbyt nasycić, bo w efekcie będzie mdłe – stwierdził, spoglądając raz jeszcze na zdjęcia, a następnie na czysty plan, jaki leżał przed jego nosem, zastanawiając się, jak właściwie miał do tego wszystkiego podejść. Nie podobało mu się to, co robił i zdawał sobie sprawę z tego, że nie wszystko było zawsze tym, po co chciał sięgać, ale teraz, w tej chwili, miał również świadomość, że nigdy więcej nie będzie chciał brać się do podobnego planowania. Westchnął cicho, stukając ołówkiem w plan, jaki miał przed sobą, a następnie spojrzał ponownie na Larkina. - Miałem zasugerować, że podłoga mogłaby być miejscami również drewniana, ale to kłóci się z główną koncepcją, a rośliny będą trudne do utrzymania, trzeba by wybrać gatunki naprawdę odporne na wszystko, co możliwe. Być może należałoby zamiast tego pomyśleć o kasetonach? – stwierdził, szkicując podświadomie takie właśnie ozdoby sufitu, jakie zawierały w sobie rzeźbioną roślinność, w jego zamyśle zdolną do tego, żeby się poruszała, co samo w sobie dawałoby już wiele możliwości.
______________________
After all these years you still don't know The things that make you