Lowell bacznie doglądał kolejnych starań uczniów i studentów, by mieć pewność, że wszystko zostało dopięte na ostatni guzik. Lawirowanie między dwiema grupkami było nieco problematyczne, niemniej jednak z czasem się w tym wszystkim odnalazł, spoglądając bardziej przychylnie w kierunku tego, że wcale nie szło mu to wszystko aż tak źle. Jedni wykonywali notatki, inni zajmowali się tworzeniem odpowiednich zaleceń lekarskich, bawiąc się w uzdrowicieli (oczywiście tylko pierwszoklasiści), on natomiast miał zadbać o bezpieczeństwo. Snuł się zatem po sali może nie niczym cień - w wolnej chwili, oczywiście - który przesuwa się po ścianie dość dyskretnie, a prędzej niczym osoba, którą można z łatwością zawołać i poprosić o pewne porady. W międzyczasie też dawał kolejne szanse dla innych uczestników, którym jednak ten etap nie poszedł jak najlepiej, jak również zajmował się tymi, co przystąpili do tego małego sprawdzianu umiejętności nieco później. Nie wątpił w to, że Rylan potrzebuje nieco więcej praktyki, w sumie jak każdy z tutaj obecnych - z czasem umiejętności radzenia sobie ze stresem, gdy człowiek znajdzie się poza czynnikami wymagającymi tej umiejętności, zanikają, stając się jedynie subtelnym, znaczącym tyle co nic wspomnieniem. Chcąc prowadzić luźniejsze zajęcia, gdzie umiejętności znajdowały się zależnie z poziomem chęci, nieco trudniej było wystawiać oceny bądź cokolwiek innego. Dodatkowo, jakby nie było, dochodził jeszcze czynnik wcześniejszego zwolnienia, podczas którego może i odpoczął, ale nadal pewne problemy nieco się utrzymywały. - Na spokojne, bez pośpiechu. Może i czas cię dogania, ale to jest tylko praktyka. - uśmiechnął się nieco, zauważając błędy, które wpływały koniec końców na działanie uroku. Po czasie udało mu się jednak doprowadzić zaklęcie do używalnego poziomu, w związku z czym nic dziwnego, że podniesienie kącików ust do góry się powiększyło, a próba została zakończona sukcesem. Lowell przeszedł tym samym do sprawdzenia biednego brata Ziutka, zauważając pewne niedociągnięcia, niemniej jednak wynikające przede wszystkim z konieczności praktyki. - Pod koniec poszło ci dobrze, masz dryg. - pochwalił go, by przejść do diagnozy pacjenta. - Nadal są widoczne lekkie pęknięcia, o tutaj. - wskazał poprzez Surexposition, chcąc zwrócić uwagę na istotę problemu. - Jak chcesz, to możesz jeszcze poćwiczyć na tym manekinie. Co ty na to? - dał mu tym samym wybór, nie chcąc napierać na jakiekolwiek niepotrzebne próby, jeżeli ten nie czuł się na siłach.
Mechanika:
Rylan, w celu sprawdzenia, jak sobie z tym wszystkim radzisz, rzuć kostką k6 - o ile chcesz, oczywiście.
Parzysta - jak się okazuje, wcześniejsze próby nie poszły na marne, ponieważ Episkey działa tym razem jak najbardziej prawidłowo, powodując, że powstałe wcześniej złamanie uległo zasklepieniu. Oczywistym jest, że na samym uroku nie da się w pełni zregenerować tkanki, niemniej jednak sukces został osiągnięty. Możesz przejść do sprawozdania.
Nieparzysta - trochę się męczysz, wykonując początkowo dwie nieudane próby, ale potem, zgodnie z Twoją wolą, kość zostaje naprawiona. Nie musisz się już o nic martwić - zadanie zostało wykonane, a doświadczenie odpowiednio zdobyte. Tym samym możesz teraz przejść do sprawozdania.
Po tym - jak żeby inaczej - ponownie stawiał kroki, pozwalając na to, by ich stukot przechodził nieco dalej, a samemu stał się z powrotem dostępny dla kolejnych śmiałków chcących poćwiczyć własne umiejętności. W sumie nie narzekał - może i było nieco patrzenia dookoła na wszystkich, aczkolwiek wykonywał swoje zadanie w pełni.
Zaklęcie oczyszczające: Quartario Zaklęcie leczące: Vulnus alere Nauka zaklęcia?nieudana
Veronica była nawet zadowolona z efektów swojej pracy. Jak na takie antytalencie, jakim była z dziedziny magii leczniczej, nie było aż tak źle. Wysłuchała dalszej części wykładu ze stoickim spokojem, jednak nie znalazła w sobie odwagi, by odpowiedzieć na pytanie. Przyczyna była prosta – nie znała takiego zaklęcia. Poczuła, jak panika chwyta ją za gardło, gdy podchodziła z powrotem do swojego fantomu. Ale zanim całkiem się spłoszyła, przypomniała sobie jak dzielnie pomogła swojemu kuzynowi w tej najstraszniejszej chwili. Skoro wydobyła z jego ciała kawałki szkła, to może poradzi sobie też z trucizną? Myślała przez dłuższą chwilę jak do tego podejść aż w końcu na coś wpadła. Mając nadzieję, że chociaż uda jej się usunąć toksyczną ciesz, wyszeptała odpowiednią inkantację i kierując różdżkę na to, co w jej przekonaniu nie było sztuczną krwią. Ale niestety, ręką jej drgnęła i zamiast tego na wierzch wypłynęła syntetyczna posoka. Zdusiła w sobie cichy jęk, jej plan spalił na konewce, toteż z rezygnacją zaczęła leczyć po prostu ranę najprostszym vulnus alere. Który leczył d r o b n e rany, toteż oczywiście nie uzyskało to też odpowiedniego efektu.
- Tak pani profesor - odrzekła z automatu patrząc na jej ręce, a potem na swoje. Wysłuchała całej wypowiedzi w milczeniu kiwając głową na zgodę, wyglądało na to, że jeszcze trochę czeka jej pracy do tego aby opanować tę umiejętność, chociażby użytkowego stanu, dołowało ją to. Gdy nauczyciel skończył mówić, Allison wróciła na swoje miejsce i na początek wzięła głęboki wdech z nadzieją, że to jej pomoże w nauce zaklęcia astral forcipe, choć miała wrażenie, że dziś to nie jej dzień na to zaklęcie i co by nie zrobiła to jej nie wyjdzie, czuła to w kościach! Zaczęła od odpowiedniej inkantacji oraz machnięcia różdżka, jednak chcąc nie chcąc, to nic jej nie pomogło, a przedmiot jak był, tak został w ciele manekina. - Okej, to nie mój dzień, ewidentnie - wymamrotała ze zmarszczeniem brwi.
2 etap
Zaklęcie oczyszczające: Fringere kostki 1 i 3, pech Zaklęcie leczące: EPISKEY kostki 4 i 6 sukces Nauka zaklęcia? pech koniec końców
Ze zrezygnowaniem podeszła do drugiego etapu, choć nie była nawet w połowie z siebie zadowolona jak poszło jej na tych zajęciach, była na siebie zła, że wszystko spieprzyła, bo tak bardzo jej zależało aby szło jej dobrze, a wyszło jak zawsze. Chcąc nie chcąc był dziś pechowy dzień, bo oczyszczenie miejsca u manekina nie bardzo, jej wyszło, ale za to wyszło leczenie rany?! Jak bardzo można mieć pecha na jednych zajęciach? W przypadku Ali spory.
Kate Milburn
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 19
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 173
C. szczególne : karminowe usta, nosi pierścień uznania, jej spódnice bywają krótkie i jest to eufemizm, kolczyk w pępku
Zaklęcie oczyszczające: imago morbus - nauka Zaklęcie leczące: vulnus alere Nauka zaklęcia?6, 6 - udana
Odetchnęła, gdy nauczycielka pochwaliła jej udane podejście - nawet przez chwilę zdążyła zapomnieć o dwóch sromotnych porażkach przed tym jednym uskrzydlającym sukcesem. Przyglądała się, jak reszta zajmowała się swoimi fantomami, trochę mniej pokiereszowanymi niż ten jej (zanotowała na przyszłość w pamięci, by następnym razem nieco rozważniej wybrać obiekt do pracy na zajęciach...). Jedno lepiej, drudzy gorzej radzili sobie z wyciąganiem ciał obcych z organizmu. Później mieli ranę oczyścić i zaleczyć, a Kate zapragnęła spróbować rzucić zaklęcie, o którym do tej pory wyłącznie słyszała i czytała. Podłapała wypowiedziane przez Norę słowa o sprawdzeniu występowania zakażeń oraz obecności trucizn i w głowie zaświtała jej formuła "imago morbus". Samo zaklęcie astral forcipe mogło służyć za zaklęcie oczyszczające rany, lecz warto byłoby najpierw sprawdzić, czy tkanki faktycznie uległy zakażeniu, a jeśli tak - które, by można było je usunąć. Podeszła do pierwszego podejścia z nieszczególnie dobrym efektem. W sumie to zerowym, bo nic się nie stało. Dopiero druga próba poskutkowała pokazaniem się niewielkiego, podejrzanego obszaru w ranie, z której skutecznie usunęła ciało obce. Nieźle! Teraz mogła dokładnie oczyścić dziurę, by następnie przy pomocy zaklęcia vulnus alere zasklepić ją bez ryzyka bujającej w głębszych tkankach infekcji.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Zaklęcie oczyszczające: Extracto Zaklęcie leczące: Vulnus alere Nauka zaklęcia? -
Pierwsza część lekcji poszła mu naprawdę dobrze i uzyskał nawet skinięcie głową od Nory, na co wyszczerzył się jeszcze mocniej. Raczej nie bywał z siebie dumny i ten przypadek nie był wyjątkiem, ale przynajmniej nie uważał się za totalną porażkę i był zadowolony z wyników swoich czarów. Kolejna część była dla niego trochę bardziej problematyczna. O ile wiedział, jak normalnie podejść do tematu leczenia i oczyszczania ran, tak w kwestii kreatywności już nie czuł się tak dobrze, gdy przychodziło do uzdrawiania. Spojrzał na Lockiego, który coś kombinował z liśćmi i zdał sobie sprawę, że przecież rośliny wiele potrafią. Wyjął więc ze swojej torby nagietka, którego nosił bo był jednym z ważniejszych składników eliksirów, po czym przy pomocy Extracto wytłoczył z niego olej. Dobrze wiedział, że ten mam właściwości odkażające i regenerujące tkanki. Zamoczył waciki w tym, co wypłynęło z jego kwiatka i powoli zaczął oczyszczać rany fantoma. Pozostała jeszcze kwestia scalenia skóry pacjenta w jedno i tu już nie kombinował. Postawił na sprawdzone zaklęcie z grupy Vulnus i zabandażował biedaka tak profesjonalnie, jak uczył go Feli.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Zaklęcie oczyszczające: Tergeo Zaklęcie leczące: Vulnus alere Nauka zaklęcia? -
Te zajęcia do bólu uświadamiały ją o tym, że powinna możliwie najszybciej podciągnąć swoje umiejętności z zakresu magii leczniczej, bo nie dość, że nie umiała usunąć ciał obcych z ran, to nieszczególnie szło jej także z mniej skomplikowanymi rzeczami, jak oczyszczenie i uleczenie rany. A były to przecież rzeczy, które komuś takiemu jak ona mogły przydać się niemalże codziennie. Próbowała trochę podejrzeć, jak inni sobie radzą, ale finalnie oczyściła ranę za pomocą Tergeo, które raczej nie było zaklęciem przeznaczonym do tego, ale z dwojga złego wydało jej się sensowną opcją. Paradoksalnie uleczenie rany z pomocą Vulnus Alere było mniej skomplikowane niż doprowadzenie jej do odpowiedniego stanu czystości. Mimo wszystko nie była przekonana jak nauczycielka podejdzie do tak wykonanego zadania.
Mina Hawthorne
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : rozsiane po ciele tatuaże, kolczyk w nosie, na środkowym palcu prawej ręki zawsze nosi pierścień Atlantów, który przykrywa krwawy znak, praktycznie zawsze towarzyszy jej blady pyton królewski imieniem Faust
Zaklęcie oczyszczające: Tergeo Zaklęcie leczące: Vulnus alere Nauka zaklęcia? nie
Ulżyło jej nieco, gdy tylko przekonała się, że kolejny etap lekcji nie należy do specjalnie skomplikowanych. Odetchnęła głęboko i uniosła raz jeszcze różdżkę, aby rzucić odpowiednie zaklęcie na miejsce, gdzie znajdowała się rana. Wpierw musiała ją jakoś oczyścić, ale nie bardzo wiedziała jakie zaklęcie byłoby w tym przypadku przydatne. Zwykle w końcu chyba używało się eliksirów do tego celu. Niemniej rzuciła Tergeo, bo było to pierwsze co przyszło jej do głowy. Rana nie wydawała się jej szczególnie głęboka i dlatego zdecydowała się na to, aby użyć jednego z prostszych zaklęć leczących. Może i było to mało ambitne z jej strony, bo postawiła na zaklęcia, które doskonale znała, ale kogo to obchodziło? Dla niej najważniejsze było to, że wywiązała się z zadania i zrobiła to poprawnie. Nie widziała sensu w zastępowaniu prostych rozwiązań bardziej skomplikowanymi skoro efekt był taki sam. Jedynie bardziej by się namęczyła, a nie osiągnęłaby nic więcej.
Danielle Carlton
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 18
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 163
C. szczególne : cydrąż wyglądający z rękawa szaty, ciemne jak noc oczy, zapach jabłek
Zaklęcie oczyszczające: Tergeo Zaklęcie leczące: vulnus alere Nauka zaklęcia? -
Odetchnęła z ulgą, gdy mogła w końcu odejść na chwilę od swojego fantomu, z którego z sukcesem wyłuskała zatopiony w tkankach element. Przed nią stało teraz nowe zadanie - oczyszczenie i zasklepienie rany powstałej przez wbicie ciała obcego, obecnie leżącego obok na stoliku. To już powinno jej pójść z górki. Samo zaklęcie astral forcipe zachowywało się jak oczyszczanie rany, lecz zasłyszała, jak jedna z Gryfonek używała na swoim manekinie formuły tergeo. Zamyśliła się chwilę nad tym pomysłem, po czym spróbowała rzucić zaklęcie na swój fantom, licząc na chociażby pozbycie się śladów krwi, która na nowo rozpoczęła proces sączenia z drobnych naczynek. Czy te lalki musiały być aż tak realistyczne? Gdy uznała, że wiele więcej nie będzie w stanie zrobić, zamknęła ranę przy użyciu vulnus alere i obejrzała efekt swojej pracy. Uzdrowicielką na pewno nie będzie...
Przechodziła pomiędzy stanowiskami, obserwując postępy w wykorzystaniu zaklęć spoza gatunku tych leczniczych w wypadku konieczności opanowania sytuacji związanej z ranami. Niektóre z pomysłów wydawały się bardziej sensowne, inne trochę z kosmosu, jednak kiwała głową, doceniając zarówno pomysł jak i wykonanie. - Bardzo dobrze wykonane zaklęcie, panno Milburn - pochwaliła gryfonkę, która postawiła na naukę spoza rozdziału dla uczniów pierwszej klasy studenckiej. Po kolei podeszła do każdego, by ocenić efekty ich pracy. Uśmiechnęła się do Solberga, bo był uczniem, potrafiącym połączyć swoją pasję do eliksirów z niemal każdym przedmiotem i o to właśnie chodziło. Obserwowała poczynania Allison, której dziś nie był to najlepszy z dni, przy czym czasami tak się właśnie działo. Po to byli na zajęciach, by ćwiczyć, by uczyć się odpowiedniego podejścia. By wiedzieć, gdzie leżą ich słabości. Pochwaliła zapał młodej Honeycott, która stała się chyba prowodyrką, bo zaraz po niej zarówno ślizgonka jak i kruykonka wykorzystały podobną kombinację. Cóż, odrobinę niższa ocena za brak kreatywności, ale wciąż wysoka nota, za skrupulatne podejście do tematu. Na koniec zajęć przypomniała uczniom o konieczności odrobienia zadania domowego, będącego uzupełnieniem lekcji i zwolniła uczniów na przerwę.
Lekcja Magii Leczniczej - układ krwionośny Prowadzi @Nicholas Seaver
Zgodnie z zapowiedzią, która towarzyszyła zadawaniu pracy domowej, na uczniów i studentów czekał dzisiaj test. Nora Blanc siedziała przy swoim stole i ciepłym uśmiechem obdarzała każdego, kto kładł przed nią swój esej. Póki nie wybiła godzina rozpoczęcia lekcji, pozwalała na rozmowy, ostatnie przygotowania i tym podobne sprawy, ale równo z dzwonkiem wstała i punktualnie rozpoczęła zajęcia. - Moi drodzy, tak jak uprzedzałam, dzisiaj zaczniemy od testu. Rozsiądźcie się tak, by każdy siedział sam i schowajcie wszystko, prócz piór do pisania. Kończymy wszelkie rozmowy, a za wszelkie próby komunikacji będę odbierać prace. Zapowiedź Nory może i była groźna, ale jej spojrzenie świadczyło o tym, że nie spodziewa się nikogo dzisiaj ukarać. Machnięciem różdżki rozesłała czyste arkusze przed każdego z uczniów, a następnie odsłoniła tablicę, na której wypisane były pytania na dzisiejszy test. - Na pisanie macie pół godziny. Życzę powodzenia! - oznajmiła z uśmiechem nauczycielka, a następnie zajęła miejsce przy biurku, by móc swobodnie obserwować całą salę. Pytania nie były podchwytliwe ani zaskakujące, ale obejmowały szeroki zakres materiału, przez co mogły sprawiać trudność. Znalazło się wśród nich pytanie o funkcje krwi, o budowę serca, o mały i duży obieg, a także o rozmaite szczegóły anatomiczne o rozgałęzienia tętnic i dopływy żył. Wszystko to miało dość mugolski wydźwięk, ale przecież wszyscy ludzie niezależnie od talentu magicznego zbudowani byli w ten sam sposób, choć toczące ich choroby i sposoby leczenia mogły się całkowicie różnić.
Mechanika: Praca domowa Jeśli postać wykonała zadanie domowe, uwzględnij to w poście. Nie ma znaczenia, czy już wysłałeś na pocztę Nory pracę domową czy nie, ani czy w ogóle zamierzasz ją mechanicznie wykonać - chodzi wyłącznie o narrację. Za mechaniczne wykonanie pracy domowej do końca trwania pierwszego etapu będę podnosić ocenę za test o jeden stopień, ale nie trzeba jej tu linkować, sama sprawdzę pocztę Nory przed wstawieniem drugiego etapu. Test: Rzuć kością k6 aby określić na jaka ocenę postać napisała test. Za każde 10 punktów z uzdrawiania można przerzucić kość - liczy się ostatni wynik, chyba że postać posiada specjalizację z uzdrawiania lub uzdrawianie jest jej najwyżej punktowaną statystyką, wtedy może wybrać lepszy wynik. UWAGA - jeśli wylosujesz widziadła, uwzględnij ich wpływ na pisany test. Jeśli uniemożliwią one postaci pisanie, również to opisz, a fabularnie założymy, że ofiarom halucynacji Nora pozwoliła powtórzyć test w innym terminie. Ściąganie - jeśli postać chce ściągać, rzuć kością k100. Osoby, którym widziadła uniemożliwiły pisanie, nie mogą podjąć próby ściągania.
Wyniki rzutu na ściąganie:
1-25 - Nora cię przyłapuje. Z testu otrzymujesz Troll, a dodatkowo twój dom traci 10 punktów. 26-50 - usiłujesz ściągać, ale masz wrażenie, że Nora ciągle na ciebie patrzy. Ostatecznie odpuszczasz, bo ryzyko przyłapania jest zbyt duże. 51-75 - udało ci się zapuścić żurawia do cudzej kartki. Oznacz osobę od której ściągasz, efekty poznasz w następnym poście Nory. 76-100 - masz dogodną pozycję do ściągania, możesz otworzyć notatki i przepisać wszystko co chcesz. Wpisz sobie dowolną ocenę, ale pamiętaj, że jeśli mocno przesadzisz, może się to na tobie odbić w nieoczekiwany sposób.
Kod:
<zgss>Widziadła: </zgss>nie / tak + scenariusz [skopiuj opis scenariusza do kodu] <zgss>Praca domowa: </zgss>nie/tak <zgss>Punkty uzdrawiania:</zgss> <zgss>Punkty zaklęć:</zgss> <zgss>Wynik rzutu k6:</zgss> <zgss>Ściąganie:</zgss> nie / tak + udane/nieudane (wpisz wynik rzutu kością k100)
Anna Brandon
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 18
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 156
C. szczególne : Odznaka prefekta naczelnego na piersi i bransoleta Urqharta na ręce
Widziadła: nie Praca domowa: tak Punkty uzdrawiania: 17 Punkty zaklęć: 3 Wynik rzutu k6:2 przerzucone na 4 Ściąganie: nie
Aneczka do testu przygotowywała się calkiem skrupulatnie, głównie w związku z pisaniem eseju zadanego przez nauczycielkę jakiś tydzień temu. Był w tym jednak pewien szkopuł. Przygotowania w towarzystwie Tima od celtyckiej nocy nie były równie skuteczne, co przed nią, choć niewątpliwie stały się dużo przyjemniejsze. Niestety miłość bywała przekleństwem siódmoklasistów, którzy powinni się właśnie przygotowywać do najbardziej wymagających egzaminów w życiu. A przynajmniej tak mówiono. - Mam nadzieję, że nie zapomniałeś swojego eseju - zagadnęła Tima, kiedy doszli do klasy magii leczniczej. Miała błyszczące oczęta i zarumienione policzki. Położyła pracę domową na stole nauczycielki, witając się z nią grzecznie, a potem zajęła jedno z miejsc w pierwszym rzędzie, ale pod samą ścianą i pociągnęła gryfona ze sobą. Mieli jeszcze dużo czasu, w końcu przyszli jako jedni z pierwszych, mogli więc swobodnie gawędzić jeszcze przez jakiś czas. Kiedy wybił zegar zwiastujący początek zajęć, Ania z żalem rozsiadła się z Timem do osobnych ławek, a potem skupiła się na teście. Na większość pytań znała odpowiedź, ale niektóre jakoś uleciały jej z głowy. No ale trudno! Ściągać przecież nie zamierzała.
Widziadła: nie Praca domowa: tak Punkty uzdrawiania:2 Punkty zaklęć:25 Wynik rzutu k6:5 Ściąganie: nie
Tim i tak miał kłopoty ze skupianiem uwagi na rzeczach, które go nie interesowały bezpośrednio, a teraz, po tym jak jego marzenie się spełniło, było jeszcze gorzej. Ale starał się, jak umiał, a Ania, na szczęście zachowała jakiś rozsądek, więc praca domowa i przygotowanie do lekcji jednak się udały. Tylko trwało to dłużej, niż powinno. - Eseju? - Gryfon nie zrozumiał pytania, bo jego umysł zajmował się czymś zupełnie innym niż lekcja, ale szybko wrócił na ziemie, widząc spojrzenie ukochanej. - A tak, oczywiście, że mam. Chyba. - Pospiesznie przejrzał torbę, aż natrafił na właściwy arkusz pergaminu, który położył na należącym do panny Brandon. - Dzień dobry, pani profesor. - Przywitał się z nauczycielką, z jeszcze bardziej promiennym uśmiechem niż zwykle. Bardzo lubił panią Blanc, dlatego zaczął chodzić na jej zajęcia, no między innymi dlatego, bo innym powodem było to, że Aneczka uwielbiała uzdrawianie, co było doskonałą okazją, żeby spędzić z nią czas. Ale akurat w tym momencie, test był czymś, co podwójnie go unieszczęśliwiało, bo musiał usiąść z daleka od swojej ulubionej puchonki. Na szczęście, coś tam jednak zapamiętał, bo odpowiedział na większość pytań, i to prawdopodobnie prawidłowo. Ale tego dowie się kiedy jego praca dostanie ocenę.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Widziadła: NIE Praca domowa: tak Punkty uzdrawiania: 68pkt. Punkty zaklęć: 80pkt. Wynik rzutu k6:2 Ściąganie: nie
Oczywiście, że zapomniał o teście, zapowiedzianym przez Blanc. Zdecydowanie miał ważniejsze rzeczy na głowie niż jakieś tam przypominanie wiedzy i choć wysłał pracę domową, to nie była ona specjalnie najlepszej jakości. Tak samo zresztą, jak wiedza ślizgona na temat układu krwionośnego. Spojrzał głupio na pergamin, który dostał. Miał wrażenie, że literki skaczą mu przed oczami i żadne słowo nie ma sensu. Zdecydowanie był przemęczony, choć nie myślał o przyjmowaniu eliksirów wzmacniających. Skrobał piórem po papierze, co mu wpadło do łba, ale nie było tego wcale dużo. Ostatecznie uznał, że nie ma co udawać, że coś wie i po prostu oddał w połowie wypełniony test.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Widziadła: nie Praca domowa: tak Punkty uzdrawiania: 1 Punkty zaklęć: 3 Wynik rzutu k6:4 Ściąganie: nie
Młoda pani Blackwood cieszyła się na lekcję magii leczniczej. Uwielbiała tematy związane ze zdrowiem i ludzkim ciałem, a biorąc pod uwagę to jak przydatne bywało to zagadnienie, naprawdę chciała się w tym temacie rozwinąć. Ogólnie miała wrażenie, że wszystkie te podróże z panem Blackwoodem odciągnęły ją od własnego rozwoju. Miała spore zaległości, a przecież nie chciała tylko leżeć i pachnieć, mimo iż ze swoją urodą zdecydowanie miała po temu sposobność. Kiedy weszła do sali, odłożyła esej na biurko nauczycielki, a potem usiadła w pobliżu @Maximilian Felix Solberg. - Powodzenia, Max! - uśmiechnęła się do niego promiennie, z całą swoją półwilą słodyczą, a potem zajęła się testem, który nie należał do jakiś wybitnie trudnych. Owszem, trzeba było włożyć trochę pracy w przygotowania, ale jako puchonka pracy wcale się nie obawiała. Kiedy test dobiegł końca, całkiem zadowolona oddała papier, a następnie spojrzała na ślizgona, z którym po dwóch latach przerwy nieoczekiwanie wylądowała znów w tej samej klasie. Jak za starych dobrych czasów! Nie żeby czasy obecne były jakkolwiek gorsze. - Może popracujemy dzisiaj razem? - zaproponowała, wyciągając notatnik ze szkolnej torby. Miała szczerą nadzieję na odnowienie tej znajomości, chociaż przez tyle czasu nie utrzymywali kontaktu.
Ricky McGill
Wiek : 21
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 188
C. szczególne : irlandzki akcent | zapach błękitnych gryfów
Widziadła: G - nie Praca domowa: nie Punkty uzdrawiania: 4 Punkty zaklęć: 29 Wynik rzutu k6:5 Ściąganie: nie
Koniec roku szkolnego dotychczas oznaczał dla Ryszarda wrzucenie na jeszcze większy luz niż zwykle, bo kiedy tylko czuł na sobie oddech nadchodzących wakacji, nie był w stanie skupić się nawet na udawaniu, że edukacja jakkolwiek go interesuje; tym razem było jednak inaczej. Ostatni semestr ostatniego roku to naprawdę ostatni dzwonek, żeby się ogarnąć, a jakby tego było mało, Marlena ciągle przypominała mu, że zostanie prefektem to nie tylko przywileje w postaci dostępu do zajebistej łazienki, ale i obowiązki. Na przykład uczęszczanie w zajęciach. - Mogę się jeszcze wypisać z tego cyrku?? To było śmieszne przez pierwsze pięć minut - skomentował, stukając się palcem w przypiętą do góry nogami odznakę, kiedy truchtali z Marleną na lekcję uzdrawiania - A potem nagle do wszystkich dotarło, że nie jestem aż takim pojebem, jak wszyscy myśleli! Ty mnie ciągniesz na wszystkie lekcje, Jacek wczoraj spytał, czy wybrałem już temat pracy dyplomowej, a Cillian co chwilę wysyła na wizie jakieś propozycje staży w Ministerstwie i nie mówi już o szukaniu roboty, tylko robieniu k a r i e r y, przysięgam, czekam jeszcze na list z gratulacjami od Lady Farquad i propozycje aranżowanych małżeństw, skoro jestem takim poważnym młodym człowiekiem - relacjonował żywo, trochę się z całej tej sytuacji śmiejąc, a trochę żaląc, bo mimo wszystko nie był przyzwyczajony do tego, że ludzie traktowali go jak człowieka z potencjałem na cokolwiek więcej niż minimum. No i wciąż uważał, że cała ta prefektura to albo żart Wang albo była na niezłej bombie, kiedy podejmowała tę decyzję. Westchnął ciężko, udręczony swoim losem, a kiedy dotarli do klasy, to ledwo zdążyli się przywitać zanim Blanc wstała i rozpoczęła lekcję. Riki rzucił Marlence bardzo zaskoczone spojrzenie, bo nic o żadnej pracy domowej wcześniej nie słyszał, ani tym bardziej - kartkówce. No ale co, nic, wyjął pergamin, wyjął pióro, podrapał się nim w głowę, usiłując sobie przypomnieć wszystko co pamiętał o układzie krwionośnym i chyba było tego całkiem sporo, bo odpowiedział na prawie wszystkie pytania i to bez żadnego ściągania. - No, takie sprawdziany to ja mogę pisać, Nora to jednak złota kobieta jest, nawet testy przyjemne robi - skomentował rozanielony do siostry gdy już oddali kartki - Swoją drogą, ciekawe co z Williamsem. Słyszałem, że wyjechał na Syberię i że choruje na sylis... - rzucił jeszcze w ramach ploteczek, żeby nieco urozmaicić nadchodzącą lekcję.
Mówi się, że grzyby rosną jak szalone po deszczu. Problem polega na tym, że na pewno nic nie padało, a ty dookoła siebie dostrzegasz kręgi z niewielkich, kolorowych grzybów, które zdają się wyskakiwać gdzie się nie obejrzysz. Może powinieneś wejść w jeden z kręgów?
Praca domowa: tak Punkty uzdrawiania: 3 Punkty zaklęć: 20 Wynik rzutu k6:4 Ściąganie: nie
Veronica weszła do klasy, o ile w ogóle można było nazwać to chodzeniem. Szczerze powiedziawszy wyglądała, jakby urwała się z pewnej pustynnej planety, na którym dreptanie po piasku jest niczym całkiem gustowne pląsy. Ona jednak nie chciała unikać czerwiów, a magicznych grzybów, które wyrastały z kamiennej posadzki. W każdym razie j a k o ś dotarła na miejsce, szybko odłożyła esej na ławę nauczycielki i po bąknięciu dosyć nieśmiałego „dzieńdobry”, usiadła w jednej z ławek. Gdy przyszedł czas na test grzyby dalej nie ustępowały, widziała je wszędzie – nad swoim nazwiskiem, na ławce, w oknie, gdy patrzyła w zamyśleniu w dal w poszukiwaniu odpowiedzi na te kilka pytań, na które odpowiedzieć było trudno. W każdym razie oddała swój pergamin, gdy minął wyznaczony czas, trochę się dąsając, że maniaki sprawiły, że nie podołała zadaniu idealnie. Całe szczęście, że wysłała profesor Blanc dosyć obszerne zadanie domowe, choć wcale nie była pewna, że nie popełniła przy okazji żadnych głupot. No cóż, pozostaje jej czekać na wynik testu i to, co dalej!
Terry Anderson
Rok Nauki : VI
Wiek : 16
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 173 cm
C. szczególne : mocny szkocki akcent, piegi na całym ciele, kilka pryszczy na twarzy, niedawno przeszedł mutacje
Widziadła: nie Praca domowa: nie Punkty uzdrawiania: 3 Punkty zaklęć: 5 Wynik rzutu k6:3 Ściąganie: nie
Wpadł do klasy tak naprawdę w ostatniej chwili. Ostatnio coraz częściej miał problem z samo-organizacją i co rusz czegoś zapominał albo mylił dni tygodnia, a nawet kiedy wszystko zdawało się iść po jego myśli, to zawsze mógł liczyć na własną niezdarność – nie był w stanie zliczyć, ile razy w ciągu ostatnich kilu dni potknął się i spadł ze schodów, porządnie się przy tym obijając. Winą obarczał zbliżające się niczym widmo SUMy, które napawały paniką wszystkich piątoklasistów. Atmosfera niepokoju i podenerwowania udzieliła się nawet jemu, choć chłopak co do zasady nie przywiązywał większej wagi do ocen i szkolnych osiągnięć. Mimo wszystko nie uśmiechało mu się jednak powtarzanie roku. Z lekkim obłędem w oczach, zdyszany i czerwony na twarzy wbiegł do klasy, zajmując pierwsze lepsze wolne miejsce. Ledwo usiadł, nie zdążył nawet uspokoić oddechu, a z jego piersi wydobył się mimowolny jęk. Oczywiście, że zapomniał i o zadaniu domowym i o zapowiedzianym teście. Miał ochotę paść twarzą na blat i nigdy się nie podnieść. Westchnął ciężko i sięgnął po pergamin. Prawdę mówiąc rozumiał mniej więcej połowę pytań, a odpowiedź znał na jeszcze mniej. Spróbował uciułać choć kilka punktów, wygrzebując z pamięci strzępki informacji i uzupełniając je o mniej lub bardziej sensowne domysły. Po kilkunastu minutach oddał kartkę, nie spodziewał się jednak wysokiej oceny.
Widziadła: nie Praca domowa: tak Punkty uzdrawiania:5 Punkty zaklęć: 12 Wynik rzutu k6:3 Ściąganie: nie
Adela wbiegła do klasy niemal w ostatniej chwili, jak to miała w zwyczaju i od razu zderzyła się ze ścianą - absolutnie zapomniała o jakimkolwiek teście. Wprawdzie odrobiła zadanie domowe, więc miała jakieś tam pojęcie na temat, który został im zadany, ale nie uczyła się jakoś szczególnie. Chociaż w gruncie rzeczy, to nie było nic nowego - bardzo często zdarzało jej się zapomnieć o sprawdzianach, nie mówiąc o tym, że nauka z własnej woli też nie szła jej specjalnie sprawnie. Mimo wszystko skupiła się z całych sił i udało jej się coś wykrzesać - bez szału, ale jak na jej stan wiedzy z uzdrawiania to nie było najgorzej.
Marla O'Donnell
Wiek : 21
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 168 cm
C. szczególne : szeroki uśmiech, koścista sylwetka, bardzo ekspresyjny sposób bycia, irlandzki akcent, często wplata kolorowe apaszki we włosy
Widziadła: nie Praca domowa: nie Punkty uzdrawiania: 17 Punkty zaklęć: 35 Wynik rzutu k6:2 przerzucone na 6 Ściąganie: nie
Odznaka na piersi brata zarówno ją bawiła, jak i napawała dumą i nałożyła dodatkowy obowiązek, aby pilnować go, żeby godnie sprawował swoją funkcję. - Nie, dopiero w czerwcu - obwieściła bezlitośnie, przyzwyczajona do ryśkowych lamentów i wewnętrznego sprzeciwu wobec dodatkowych zadań. Lekcja uzdrawiania nie była jednak dodatkiem, a priorytetem, zwłaszcza zważając na jego nieprzyjemną przypadłość. Parsknęła na jego wywód, bo faktycznie cała rodzina była w skowronkach przez prefekturę Ricky’ego. - Powiem ci, że nawet Fiadh ześwirowała i ostatnio zapytała co tam u R i c h a r d a, ale szybko się zreflektowała, że niby o dziecko sąsiada pyta. Także słuchaj, może będą z tego plusy w postaci tego, że przestaną ci suszyć głowę o pierdoły, bo wyjdą z założenia, że jesteś już poważnym człowiekiem i automatycznie przestałeś balować - zauważyła, jak zawsze szukając pozytywnej strony tej całej sytuacji. - No i możesz po nocy szwendać się po zamku pod pretekstem patrolu - wyszczerzyła się, dorzucając argument najbardziej istotny i przekonujący, że wcale nie jest tak źle. W klasie podzieliła zdziwienie brata, bo również praca domowa jej umknęła, ale nie miała zbyt wiele czasu na narzekanie, gdyż Nora obwieściła pisanie testu. Nie śmiała nawet szepnąć do Ryśka powodzenia, bo nauczycielka sprawiała wrażenie bardzo wyczulonej na ewentualne próby komunikowania się podczas tego najwyraźniej super istotnego sprawdzianu. Który poszedł jej śpiewająco! Opłacało się oglądać wszystkie sezony Merlin’s Anatomy. Z zadowoleniem oddała pergamin, gdy czas na pisanie dobiegł końca. Wróciła do ławki Ryszarda, który ku jej uciesze wyglądał na ukontentowanego. - Sylis? - otworzyła szeroko oczy. - Pewnie złapał od Perpy, a ona biedna od wielkiego inkwizytora - podzieliła się cicho zabawną uwagą, mając jednak szczerą nadzieję, że z Huxem wszystko w porządku!
Test przebiegł w miarę sprawnie, z czego Nora była bardzo zadowolona. Za to mniej zachwycona była z powodu braków na stosie prac domowych. Przejrzała je pobieżnie, sprawdzając któż to tak zaniedbał obowiązki ucznia i z niejakim rozczarowaniem spojrzała na @Marla O'Donnell - Wszystko rozumiem, ale żeby prefekt naczelna? - Nora chyba miała PMS, bo zwykle nie była aż tak restrykcyjna i surowa. - A pozostali? Ricky? Terry? Spodziewam się, że to przypadkowe potknięcie i że nadrobicie ten brak do końca tygodnia. @Ricky McGill i @Terry Anderson również chwilowo wylądowali na celowniku nauczycielki. Na szczęście napięta atmosfera szybko się rozluźniła, bo Blanc przeszła do dalszego etapu lekcji. W drugiej części sali leżały już manekiny przygotowane do ćwiczeń praktycznych. Kobieta opisała szczegółowo, czym się będą zajmować. Przy pierwszym stanowisku Manekin siedział, trzymając się za nos, z którego obficie krwawił. Lily i Terry mieli przećwiczyć na nim zaklęcie tamujące krwotoki. Następna grupa miała do dyspozycji leżące manekiny i stetoskopy. Adela, Tim, Ricky i Vera mieli przećwiczyć przywracanie akcji serca. Bez pośpiechu, nie inscenizowali akcji ratunkowej. To była bardzo podstawowa nauka zaklęcia, a na skomplikowane sytuacje miał jeszcze przyjść czas. Ostatnią grupą były osoby mające trenować zaklęcie Flumine Sanguinis. Ania, Marla i Max mieli do dyspozycji manekiny w różnym stanie, u których mieli sprawdzić obecność krwotoków wewnętrznych i zatorów. Nauczycielka uprzedziła, że jeśli poczują się pewnie, mogą przećwiczyć czar również na sobie nawzajem, ale nie było to koniecznością. Ponad to cały czas chodziła po klasie, służyła radą i podpowiadała tam, gdzie zaistniała taka potrzeba.
Osoby, które napisały, że nie oddały pracy domowej, mogą w poście zaznaczyć, że dosłały ją w późniejszym terminie (podkreślcie to zdanie!). Jeśli nie, Nora będzie wlepiać szlabany
Wyniki testu:
Fabularnie wyniki testu otrzymujecie na następnej lekcji, bo Nora musi mieć czas na sprawdzenie Wyniki to jednocześnie lista obecności.
W etapie pierwszym nie można już brać udziału. Nadal można dołączyć do lekcji i wziąć udział w etapie drugim, ale będzie się to wiązało z ujemnymi punktami dla domu za nieobecność na teście.
Etap drugi - część praktyczna
Drugi etap polega na nauce zaklęć. Zostajecie podzieleni na grupy zgodnie ze stanem kuferka. Aby się nauczyć zaklęcia, musicie uzyskać dwa sukcesy, czyli wyrzucić dwie samogłoski na kostkach literowych. W jednym poście można rzucić maksymalnie dwiema kostkami literowymi. Do zaliczenia etapu niezależnie od nauki zaklęcia wystarczy jeden post w tym etapie. ~ mechanika inspirowana lekcjami @Lockie I. Swansea bo uważam, że to doskonałe rozwiązanie
Podział zaklęć:
FLUMINE SANGUINIS: - Anna Brandon - Marla O'Donnell
AN DUCA TUAS: - Thomas Seaver - Ricky McGill - Veronica H. Seaver - Adela Honeycott
HAEMORRHAGIA ITURUS: - Lily Blackwood - Terry Anderson
Koks kuferkowy: - Maximilian Felix Solberg - ponieważ umiesz wszystkie te zaklęcia, fabularnie możesz ćwiczyć którekolwiek z nich chcesz, żeby zaliczyć ten etap. Jeśli komuś pomożesz w ćwiczeniach (oznacz tę osobę), dostaje ona automatycznie jeden sukces bez konieczności rzucania kostką, a Ciebie Nora nagradza 10 punktami dla domu.
Kod:
<zgss>Zaklęcie:</zgss> (wpisz którego zaklęcia się uczysz) <zgss>Kostki literowe:</zgss> (podlinkuj) <zgss>Czy nauczyłeś się zaklęcia:</zgss> nie/tak
Czas na odpis do 7 maja (do końca dnia), ale jeśli wszystkie osoby obecne na pierwszym etapie napiszą swoje posty szybciej, to szybciej zamknę i rozliczę. Proszę o adnotację ZT na końcu posta jeśli dana postać nie będzie podejmować dalszych prób nauki zaklęcia.
Anna Brandon
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 18
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 156
C. szczególne : Odznaka prefekta naczelnego na piersi i bransoleta Urqharta na ręce
Zaklęcie: Flumine Sanguinis Kostki literowe:E, I Czy nauczyłeś się zaklęcia: tak
Aneczka zamrugała ze zdziwienia, kiedy usłyszała komentarz nauczycielki na temat prac domowych, ale nie powiedziała ani słowa. Ostatecznie ona wiedziała czym jest obowiązek i dbała o te własne zgodnie ze swoim statusem. A jak wiadomo, Brandonowie mieli status bardzo wysoki. Tym, co bardziej ją zaskoczyło, było pominięcie Ricka w kwestii prefektury. Czy to możliwe, że nauczyciele nie wiedzieli którzy uczniowie piastują tak poważne stanowiska? - Powodzenia Tim! - uśmiechnęła się do niego promiennie, kiedy rozchodzili się do swoich stanowisk. Niestety nie pracowali przy tym samym, ale przecież w razie potrzeby byli niedaleko siebie. - Jestem pewna, że pójdzie nam doskonale! I rzeczywiście, wyglądało na to, że panienka Brandon radziła sobie z zaklęciami uzdrowicielskimi doskonale. Pierwsze podejście miała udane, ale dla pewności potwierdziła to spojrzeniem przez okulary dopplerowskie. Wszystko się zgadzało. - Zatorowość płucna - powiedziała do nauczycielki, kiedy ta przechodziła obok. Jej diagnoza została potwierdzona, dlatego puchonka mogła przejść swobodnie do następnego manekina, u którego z kolei rozpoznała krwotok wewnętrzny, również prawidłowo.
Zaklęcie: HAEMORRHAGIA ITURUS Kostki literowe:B, A Czy nauczyłeś się zaklęcia: nie
Lily westchnęła ciężko, świadoma, że ta łatwiejsza część zajęć się skończyła. Nie miała ochoty babrać się we krwi. Nie żeby miała z nią problemy, po prostu przyroda wołała ją i zachęcała do zanurzenia się w rozkwitających kwiatach i soczystej zieleni. No ale trzeba to trzeba. Podeszła do stanowiska z krwawiącym manekinem, po czym spojrzała na @Terry Anderson swoim olśniewająco pięknym uśmiechem. Nie chciała z nim flirtować, oczywiście że nie. Był zdecydowanie za młody. Ale uwielbiała to jak stuprocentowi ludzie tracili głowę przez jej półwili urok. Kiedyś była inna, kiedyś się pilnowała, ale teraz? Teraz w jej duszyczce prym wiodła figlarna, zaczepna, dzika połowa jej dziedzictwa. - Hej, słoneczko! Mogę poćwiczyć pierwsza, prawda? - spytała i absolutnie pewna jego zgody rzuciła zaklęcie na pacjenta. Krew zamiast przestać lecieć trysnęła prosto na jej puchońskiego towarzysza, zachlapując mu koszulkę. - Och, przepraszam! Tergeo! Już wszystko dobrze? Mam nadzieję, że się nie gniewasz. Spojrzała na niego tymi pięknymi, czarująco dużymi, błękitnymi oczami i posłała mu odrobinę swojej wilej magii, ot tak na dobry humor. W końcu taka moc miała nie tylko uwodzicielskie działanie. Mogła zwyczajnie wprawić w lepszy nastrój i wywołać miłe ciepło w serduszku oczarowanego człowieka. - Ale już chyba wiem, co zrobiłam źle. Spróbuję jeszcze raz. Haemorrhagia Iturus! Widzisz?! Działa! Cudownie, prawda?!
Zaklęcie: An duca tuas Kostki literowe:D, C Czy nauczyłeś się zaklęcia: nope
Veronicę zdziwił wynik testu. No dobra, zawsze należy zakładać najlepszy rezultat, ale jednak pisząc go, widziała niestworzone rzeczy. Nie zamierzała jednak narzekać ani tym bardziej się kłócić. Powyżej oczekiwań było… akceptowalne. Ale następnym razem chce już wybitny. O to jednak musiała postarać się już sama. Kolejnym etapem było ćwiczenie zaklęć, a to zawsze wychodziło jej średnio. Przynajmniej, jeśli chodzi o zaklęcia lecznice, ale miała naprawdę wiele determinacji, żeby chociaż spróbować. W końcu kto wie, kiedy coś takiego może się przydać? Nie wiadomo, co czeka ją w życiu, a czasy są niespokojne. Czar, który miała na celu przećwiczyć, jedynie jej to udowodnił. Wiedziała, że teoretycznie ma działać jak resuscytacja. Owszem, znała jakieś podstawy tejże czynności – wiedziała w takt jakiej piosenki należy masować serce, ale umówmy się. Ludzie są zawodni, a magia nie. Pierwsza próba rzecz jasna nie wyszła, bo jak coś jest w życiu cenne to zazwyczaj nie przychodzi łatwo. Veronica jednak nie zwykła poddawać się jak jakiś mięczak i nie zamierzała przestawać. Jeśli naprawdę chciała być kimś, dziennikarką, muzykiem, podróżnikiem czy Merlin wie jeszcze kim, nie mogła być frajerem. Już szykowała się do kolejnej próby, rozglądając się po sali w poszukiwaniu jakichkolwiek wskazówek. Zupełnie, jakby to miało jej pomóc...
Zaklęcie: AN DUCA TUAS Kostki literowe:A, B Czy nauczyłeś się zaklęcia: nie
Plan nauczenia się uzdrawiania szedł mu opornie, ale szedł. Wynik testu go pozytywnie zaskoczył, przygotował się, ale nie był pewny czy wystarczająco, ale jak widać, było. - Tobie na pewno pójdzie doskonale, jesteś w tym świetna. Ja mam sporo do nadrobienia - Odpowiedział Ani z równie promiennym uśmiechem i uwielbieniem w oczach, które nie znikało z nich od dłuższego czasu, kiedy patrzył na pannę Brandon. Ku swojemu zadowoleniu trafił do zespołu z Verką, zawsze lepiej pracować z bliską rodziną, jeśli nie dało się z wybranką serca. Nie poszło jej za dobrze, ale Tim miał wrażenie, że zauważył, na czym polega problem, ale postanowił to najpierw zweryfikować. Kiedy sam rzucił zaklęcie poszło mu lepiej niż Verce, ale nadal niewystarczająco. - Chyba robimy coś nie tak z tym ruchem różdżki na końcu, ale nie jestem pewny. - pomyślał, że może razem wpadną na to szybciej. Bardzo chciał się nauczyć tego zaklęcia, bo było jednym z najpotrzebniejszych.
Zaklęcie: an duca tuas Kostki literowe:A, I Czy nauczyłeś się zaklęcia: tak
Marlena miała rację, istniały pewne profity idące w parze z tą niewdzięczną funkcją, dlatego skończył dosyć szybko swoje biadolenie. Niestety lekcja rozpoczęła się małym przypałem, bo zebrali opierdol za brak pracy domowej. Zachował się więc po prefekcku: - Z całego serca przepraszamy, pani profesor, to było skandaliczne niedopatrzenie z naszej strony - zapewnił nauczycielkę z uroczystą skruchą i przez chwilę naprawdę wyglądał jakby zamierzał tę pracę dosłać, niestety zapomniał o niej ponownie gdy tylko zajął się pisaniem testu. Zarechotał głośno na wzmiankę Marli o wielkim inkwizytorze skażonym sylisem i przytaknął tej teorii, oczywiście; po napisanej śpiewająco kartkówce z wielkim bólem pożegnał wybitnie zdolną siostrę zamaszystym machaniem, jakby mieli rozstać się na wieki, i udał się do ekipy uczącej zaklęć z kategorii mniej zaawansowanych. Mieli przywracać krążenie, czy coś; Ryszard machnął różdżką tak jak mu się wydawało, że powinien i o dziwo udało mu się opanować rzucanie czaru za pierwszym razem. Szczerze zaskoczony (rzeczywiście warto było oglądać z Marleną te dwadzieścia sezonów Merlin's Anatomy) i natychmiast znudzony bezczynnością, rozejrzał się po klasie żeby zobaczyć jak idzie reszcie - ćwiczącym obok Seaverom chyba średnio, uznał więc że spróbuje pomóc albo przynajmniej zagadać. Czy chciał przy okazji zaimponować Verce? BYĆ MOŻE. - Spróbujcie machnąć tak na koniec jakbyście dźgali kogoś w oko - podpowiedział więc uprzejmie, prezentując ten ruch którym rzeczywiście prawie skaleczył Tima. Ale tylko prawie. A potem próbował nauczyć swojego oddychającego już elegancko manekina stania na głowie, co okazało się być większym wyzwaniem niż przywracanie mu krążenia.
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Zaklęcie: An duca tuas Kostki literowe: n/d Czy nauczyłeś się zaklęcia: Daję Timowi jeden sukces
Zaklęcia, które były przedmiotem tej lekcji, były naprawdę przydatne. Skąd Max to wiedział? Bo Feli go ich nauczył i znał je bardzo dobrze. Nie mówiąc już o tym, że wysnuł wnioski z błędów Julki i HAEMORRHAGIA ITURUS KOBIETO, rzucał praktycznie przez sen, słysząc w głowie karcący i wkurwiony głos Huxleya, za każdym jebanym razem. Uznał, że nie będzie się jednak specjalnie wysilał i zaczął po prostu rzucać sobie dla praktyki An duca tuas. Trochę już go znudziło to, że jego manekin tak łatwo odżywał, więc rozglądał się po sali i poniekąd ucieszył się widząc, jak @Veronica H. Seaver i @Thomas Seaver próbują rozkminić szczegóły tej inkantacji. -Nie chyba, tylko na pewno. Jesteście za delikatni. - Wjebał się w ich rozmowę, skupiając się bardziej na gryfonie, bo to on był bliżej rozwiązania zagadki poprawnego ruchu nadgarstkiem. -Musisz szarpnąć tym porządnie. Patrz. - Chwycił własną różdżkę i zademonstrował, jak powinno to wyglądać, akcentując ostatni gest tak, by chłopak na pewno załapał, o co dokładnie chodzi.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Zaklęcie: An duca tuas Kostki literowe:G, G Czy nauczyłeś się zaklęcia: nie
Tim miał szczęście, że Vera nie zwracała na niego uwagi. No cóż, przynajmniej do czasu, gdy nie zabrał głosu, ale i to umknęło jej świadomości, podobnie jak spojrzenie, którym obdarował Anię. Gdyby tylko wiedziała, że coś jest na rzeczy, złamałaby swoje święte prawo do prywatności innych i zaczęła węszyć wokół puchońskiej pani prefekt. Albo lepiej - przeszła do konfrontacji. W końcu brat to brat i jeśli cokolwiek miałoby mu się stać… no cóż, Seaver potrafi być niebezpieczna jeśli tylko chce i czuje odpowiednią motywację. Kiwnęła więc głową, słuchając słów Tima, ale szło jej bardzo opornie. A to, że nagle pojawił się przy nich Ryszard z dobrą radą wcale jej nie pomogło. Spojrzała na niego, nieudolnie kryjąc uśmiech, który mimowolnie wpełzł na jej twarz. I już jej nie opuścił, niezależnie od miernych efektów jej nauki. - Dzięki, Ricky - odparła, zanim się odwrócił, patrząc na niego z sympatią. Ale była przy bracie, toteż musiała zachowywać pozory i próbować nie tracić rezonu. Wkrótce potem przylazł Solberg, który był dzisiaj niespodziewanie miły. Veronica dalej była do niego trochę zrażona po ostatnim spotkaniu koła, ale powstrzymała się od komentarzy i min, może i była rozpieszczonym bananowym dzieckiem, ale nie rozkapryszoną dziewczynką. Zerknęła pobieżnie na Ryszarda, który z manekinka starał się chyba zrobić cyrkuśnika i wykonała jeszcze jedną próbę. Nie udało się, trudno. Wzruszyła ramionami, może następnym razem będzie miała lepszy dzień.