Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Drzewo obrońców

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Strona 4 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6  Next
AutorWiadomość


Mefistofeles E. A. Nox
Mefistofeles E. A. Nox

Absolwent Slytherinu
Wiek : 27
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 185
C. szczególne : Tatuaże; kolczyki; wilkołacze blizny; bardzo umięśniony; skórzana obroża ze złotym kółkiem; od 14.02.2022 pierścionek zaręczynowy!
Dodatkowo : Wilkołak, Legilimencja
Galeony : 4495
  Liczba postów : 4500
https://www.czarodzieje.org/t15136-mefistofeles-e-a-nox#403342
https://www.czarodzieje.org/t15139-kind#403356
https://www.czarodzieje.org/t15134-mefistofeles-e-a-nox
https://www.czarodzieje.org/t18387-mefistofeles-e-a-nox-dziennik
Drzewo obrońców - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Drzewo obrońców - Page 4 Empty


PisanieDrzewo obrońców - Page 4 Empty Drzewo obrońców  Drzewo obrońców - Page 4 EmptyPon Lip 04 2022, 23:05;

First topic message reminder :


Drzewo obrońców

Drzewo obrońców znajduje się na skraju Ellan Vannin i w jego pobliżu można spotkać mnóstwo duchów, które właśnie tutaj składają hołd zmarłym - wielu z nich, którzy nie zostali zaszczyceni rycerskimi tytułami, zostało pochowanych właśnie w okolicy tego drzewa. Czysta magia tęsknoty sprawiła, że panuje tutaj spokojna, przyjemna atmosfera.
Drzewo obrońców zwykle nie przejawia magicznych właściwości, poza niesamowicie wygodnymi gałęziami i stuprocentowym zabezpieczeniem, że nikt z niego nigdy nie spadnie i nie zrobi sobie tutaj krzywdy... Aktywuje się jednak, kiedy tylko wyczuje w pobliżu czarną magię - albo jej wyznawców. Przypomina wtedy wierzbę bijącą, bowiem gałęzie stają się elastyczne i chwytają swoją ofiarę, by zawiesić ją pod niebem, często też głową do dołu. Przechadzające się tutaj duchy zwykle radzą, że wystarczy powiedzieć na głos swoje czarnomagiczne grzechy, by drzewo odpuściło... ale prawda jest taka, że osoba o czystym sercu może poręczyć za takiego nieszczęśnika i wyprosić jego uwolnienie.

Uwaga! Drzewo obrońców aktywuje się przy każdym, kto posiada minimum 1 punkt w Czarnej Magii, ale stopniuje swoją złość w zależności od tego jak bardzo ktoś jest z tą dziedziną powiązany.


Rytuał krwi:
Powrót do góry Go down

AutorWiadomość


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 5407
  Liczba postów : 13180
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
Drzewo obrońców - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Drzewo obrońców - Page 4 Empty


PisanieDrzewo obrońców - Page 4 Empty Re: Drzewo obrońców  Drzewo obrońców - Page 4 EmptyPią Sie 05 2022, 22:21;

Punkty wytrzymałości: 11 - 2 (punkty z ONMS) = 9
Literka: H - świnks + 20
Wróżenie: 82 + 10(kuferek) = 92
Efekt: Wyglądam jak młody Joshua i ręce mi śmierdzą przez 40dni. Do tego jak dobrze widzę, po evencie będę łączyć się telepatycznie z Brewerem +1pkt z MG i tytuł kasztaniarza king

Tak, nie podobało mu się to, że wyglądał jak Walsh. Miał przez to dodatkową cegiełkę do i tak już wielkiego pierdolnika w głowie, ale nie zareagował na tę zaczepkę. Po prostu prychnął, pozwalając sobie na chwilę skupić się na makabrycznym tańcu.
-Si. - Odpowiedział twardo, choć nie do końca było to szczere z tym, co odczuwał. Po prostu musiał chronić samego siebie, by nie wepchnąć się przez własną głupotę na kolejną minę, która popchnie go dalej i dalej w krainę bólu.
Nie spodziewał się, że Paco pociągnie temat zadając pytania, które na nowo mogły zaognić sytuację. Max chciał zignorować te zdania, nie dawać do zrozumienia, że jakkolwiek dotarły do jego podświadomości, ale też uczucia, które w nim buzowały nie dawały mu odetchnąć. -¿Más? ¿Qué quieres decir? - Wywalił szczerze zdziwiony. Nie uważał, że powinien i może oczekiwać czegokolwiek więcej. Wciąż miał niemały mętlik, a słowa jakie między nimi padły przed jego wyjazdem do Hiszpanii nadal odbijały się echem w nastoletniej głowie.
Już wcześniej słyszał te słowa z jego ust, ale dopiero teraz postanowił zareagować na nie jakkolwiek inaczej niż żartem. Spojrzał na Paco Walshowymi oczami, które jeszcze sekundę temu były srogo nieobecne i zamrugał kilka razy nim w końcu zdobył się na wypowiedzenie prostego pytania. -Entonces, ¿por qué sigues aquí? - Sam nie wiedział, czy chce słyszeć odpowiedź, czy patrzeć w te czekoladowe tęczówki, czy może skupić się na czymkolwiek innym i zmienić temat na lżejszy. Mleko się już jednak rozlało i musiał dzielnie znieść to napięcie, próbując uspokoić szaleńczo bijące ze stresu serce, które czekało na odpowiedź.
Uśmiechnął się lekko na sugestię, że powinni trwać w tym tańcu. Jakby nie było udało im się dojść do jakiegoś porozumienia, a przynajmniej uciszyć szalejącą burzę, która zdawała się ciągnąć za nimi, gdziekolwiek by nie poszli. -Mam dosyć tańców. Zobaczmy, o co chodzi. - Zgodził się, gdy z ulgą zauważył, że nie ma już tej ogromnej chęci pląsania jak pojeb w tym makabrycznym kręgu.
Walające się wszędzie truchła nie były nie tylko miłym widokiem, ale i przyjemnym doznaniem zapachowym. Max zatkał nos, jakby to miało cokolwiek dać i słuchał sugestii Moralesa, który wydawał się mieć rację. -Cudnie. Jeszcze mi pierdolonego wróżo brakowoało. - Przewrócił oczami, ale podszedł do pierwszego mniejszego zwierza, jakie widział i z dziwną satysfakcją spostrzegł, że ma przed sobą martwego świnksa. -To sa tę niepasującą skarpetkę, stary. - Próbował żartem osłodzić sobie ten pierdolony procedens, ale średnio to pomagało. Nastolatek miał wrażenie, że to truchło jebało osiem razy bardziej niż każde inne w tym pierdolonym kręgu. Zacisnął jednak zęby i zabrał się za rytuał, a w jego głowie zaczęły migać jakieś kolorowe obrazki, których ni chuja nie potrafił zrozumieć. Cóż, w końcu nie bez powodu żył maksymą "jebać wróżo" od tylu lat.

______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees
Powrót do góry Go down


Boyd Callahan
Boyd Callahan

Student Gryffindor
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 192
C. szczególne :
Dodatkowo : bardzo kocha Fillina
Galeony : 857
  Liczba postów : 1730
https://www.czarodzieje.org/t17850-boyd-callahan
https://www.czarodzieje.org/t17855p26-sowa-boyda#top
https://www.czarodzieje.org/t17851-boyd-callahan
https://www.czarodzieje.org/t18313-boyd-callahan-dziennik
Drzewo obrońców - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Drzewo obrońców - Page 4 Empty


PisanieDrzewo obrońców - Page 4 Empty Re: Drzewo obrońców  Drzewo obrońców - Page 4 EmptyPią Sie 05 2022, 23:51;

Punkty wytrzymałości: 11
Literka: I - wielkórka
Wróżenie: 20+1-40=-19
Efekt: z I etapu super moc i pewność siebie, +1 do wytrzymałości / z II etapu - faun mnie wydupia do innego zwierzęcia

Chociaż chciałby, to nie potrafił znaleźć odpowiedzi na pełne trwogi pytania Jess, która zdawała się dostrzegać znacznie większą niż on tragedię w tej polanie usianej martwymi stworzeniami - dla niego ten widok był zwyczajnie odpychający i nieprzyjemny, ale aż tak druzgoczący. Mógł tylko próbować jakoś ją pokrzepić, łapiąc jej dłoń, kiedy tylko poczuł jej palce zbłąkane gdzieś przy swoich i nawet jeśli nie był w stanie przekazać w ten sposób zapasu bezmyślnej, gryfońskiej brawury doskonale przydatnej w takich sytuacjach, to miał nadzieję, że przekaże chociaż odrobinę wsparcia.
- Przynajmniej to nie ludzie - rzucił wątpliwe pocieszenie, ale naprawdę przyszło mu do głowy, że równie dobrze to oni mogliby tutaj teraz leżeć i stanowić materiał do wróżenia dla tych wszystkich harpii i faunów; ścisnął mocniej dłoń Smith i pociągnął ją lekko w stronę najbliższego zwierzęcia, upewniwszy się najpierw, że nie przypomina ono swoim kształtem ani człowieka ani żadnego członka jej menażerii, chcąc chociaż m i n i m a l n i e ułatwić jej to nieprzyjemne zadanie. Tak jak się spodziewał, wiedziała o tym kontrowersyjnym sposobie przepowiadania przyszłości całkiem sporo - a przypominanie sobie istotnych faktów i dzielenie z nim wiedzą zdawało się skutecznie odciągać myśli dziewczyny od martwej wiewiórki. On zaś słuchał - jak zwykle, kiedy Dżesika rozpoczynała monolog - z uwagą i nawet wzrokiem myślą skalanym, co nie zdarzało się często, a do tego  niespecjalnie przejęty faktem, że słowo haruspicja słyszy po raz pierwszy i że nie ma pojęcia, kim do chuja byli Hetyci. Kiwnął zachęcająco głową na znak, że zarejestrował te informacje i żeby kontynuowała, bo czekał aż przejdzie do jakichś konkretów, a sam w międzyczasie próbował rozpracować najlepszy sposób na zbadanie szczegółów wnętrzności wiewiórki.
- Wątroba i gwiazdozbiory, yyy, jasne - powtórzył po niej machinalnie, żeby lepiej te istotne wiadomości zapamiętać i... oczywiście się pospieszył, bo zanim Jess zdążyła przejść do jeszcze bardziej praktycznych porad, on już zdążył rozwalić cały żołądek stworzonka i tym samym zaprzepaścić szanse na wyczytanie z nich przyszłości. Nie żeby sądził, że gdyby tego nie zrobił, to miałby jakiekolwiek szanse.
- No kurwa... to nie mogłaś zacząć od tego, że trzeba poczekać - jęknął, mimowolnie przerzucając na nią pretensje do samego siebie za to zbyt pochopne działanie, ale zamiast gniewnie, to spojrzał na Dżesikę trochę... bezradnie. Czuł się jak dziecko we mgle, w dodatku takiej krwawej i obrzydliwej - i mnóstwo by oddał, żeby teraz zamiast tutaj, siedzieć sobie na luzie w domku pod kocem, grać sobie z nią w jakieś gargulki i pić herbatkę a nie grzebać w trupach; no, ale było już za późno, żeby się wycofać. I zdecydowanie nie wypadało mówić na głos, że żałuje że tu przyszli i zafundowali sobie tą wątpliwej jakości rozrywkę. Odchrząknął, starając się przybrać rzeczowy ton.
- Czyli co... mamy się na to po prostu gapić, nic nie robić? - upewnił się, bo musiał sobie przetłumaczyć interpretację prodigiów z angielskiego na angielski, i nawet posłusznie wbił wzrok w swojego rozbebeszonego wielkióra. Nie dostrzegł jednak n i c poza oblepiającą flaki treścią jego żołądka, a z procesu wypatrywania znaków dosyć szybko wyrwał go łoskot upadającej na tyłek Smith.
Wyciągnął rękę, żeby pomóc jej się podnieść do względnego pionu, żeby nie daj Merlinie nie dostała wilka od siedzenia na zimnej, zakrwawionej trawie.
- Pojebane, avalońskie gówno - uściślił, doceniając jej wkład w tą błyskotliwą myśl i to, że się z nim zgadzała - Eh, Jessica, co my robimy... Kolorowe mroczki? Ee, miałaś jakąś wizję? Nie no, ja nic nie widzę. Chyba się do tego, kurwa, nie nadaję - skonstatował, wzruszając ramionami i był gotów na to, by zwyczajnie się poddać, bo nie miał zamiaru dłużej gapić się w wiewiórcze flaki.
Wtedy - znienacka - poczuł, jak za chabety łapie go jakiś bojowy faun i ciągnie przez pół polany jak bramkarz wypierdalający kogoś z klubu (bardzo przykre, upokarzające uczucie). Na nic się zdały Bodzia protesty - faun w mig zawlókł go pod zwłoki innego stworzenia i kazał zabrać się za wszystko od nowa, porządnie, bo inaczej pożałuje.
Podniósł się z trawy, na którą został bezceremonialnie wyjebany i jego wzrok padł na... T R O L L A. Zajebiście. Super. Lepiej być nie mogło. Troll był wielkości jego domu rodzinnego.
- Jaja se kurwa robisz??? - rzucił do fauna, który miał w głęboko kopytach jego komentarze i dawno już zniknął pośród tej masakry - oraz wcale sobie nie żartował. Rozejrzał się więc za Dżesiką, z nadzieją że poszła za nimi i nie zostawi go samego w tej niedoli.
Nie żeby miał sobie nie poradzić sam, wiadomo. Ale... razem raźniej.
Powrót do góry Go down


Jessica Smith
Jessica Smith

Student Ravenclaw
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 176cm
C. szczególne : Biały znak Zorzy łączący wewnętrzne kąciki oczu | Złote okulary (tłumaczki) | Krwawa 'obrączka' na lewej dłoni | Rude włosy | Brisingamen, Ijda Sufiaan i druidzki amulet na szyi | Delikatny zapach frezji
Galeony : 245
  Liczba postów : 1683
https://www.czarodzieje.org/t18405-jessica-anneliese-smith#525187
https://www.czarodzieje.org/t18434-jess-smith
https://www.czarodzieje.org/t18433-jessica-smith#525176
https://www.czarodzieje.org/t19201-jessica-smith-dziennik
Drzewo obrońców - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Drzewo obrońców - Page 4 Empty


PisanieDrzewo obrońców - Page 4 Empty Re: Drzewo obrońców  Drzewo obrońców - Page 4 EmptySob Sie 06 2022, 01:11;

Punkty wytrzymałości: 9 - 2 (za 20+pkt ONMS) = 7
Literka: I
Wróżenie: 17 + 7 = 24
Efekt: I: Amortencja / II: Zostaję ćpunką przez avalońskie ziele Drzewo obrońców - Page 4 3831175897

Rzeczywiście, wraz z uściskiem dłoni chłopaka nie odnalazła ni krzty brawury - widocznie jednak jego palce doskonale przewodziły pokrzepienie, bo Jess niejako zakotwiczyła się w rzeczywistości, a i łzy zniknęły jej spod powiek, klarując spojrzenie.
Jeszcze nie... — dopowiedziała, na uwagę Boyda odnośnie ludzi - pozerkując przy tym znacząco na ołtarz na środku polany, który zostawili już za sobą. Szybko jednak ucięła napływające jej do głowy możliwości i potencjalne scenariusze, a i Gryfon nie zwlekał, nie pozwalając jej jeszcze bardziej rozgrzebywać (heh) masowego mordu i stojącego za tym motywu.
Oboje podjęli - marne i raczej bezowocne - próby haruspicji (co brzmiało zdecydowanie lepiej niż wyciąganie flaków i interpretacja węzełków na jelicie grubym), gdzie Jess - z równie marnym skutkiem - próbowała wejść w rolę mózgu tej operacji. Była jednak w tym wszystkim tylko jak samoczytająca się książka - a nie rzeczywisty nauczyciel.
Zacząć to w ogóle powinniśmy od tego, że z reguły wróżyło się z wnętrzności owcy albo kozy, a nie przerośniętych gryzoni... — mruknęła, rzucając jednak Boydowi przepraszające spojrzenie - w tym samym momencie, gdy ten zerknął na nią z bezradnością. Nie mogła zrobić nic innego, jak się do chłopaka po prostu uśmiechnąć - kiedy nagle dopadł ją absurd sytuacji, gdzie oboje po łokcie siedzieli we wnętrznościach dużych wiewiór. O mało się gorzko nie roześmiała. Jednocześnie w jej głowie zrodziło się momentalnie jedno przekonanie - jeśli tylko wrócą z tego, pożal się Morgano, rytuału w jednym kawałku - już nigdy nie miała zamiaru jakkolwiek przyłożyć ręki do krzywdy zwierząt. Nagle na myśl o Fairwynach i ich polowaniach na rdzenie, zrobiło jej się jeszcze bardziej niedobrze.
Może i odpowiedziałaby na pytanie o plan działania - ale była zbyt zajęta powstrzymywaniem swojego obiadu od opuszczenia jej żołądka. A kolorowe plamy absolutnie jej w tym nie pomagały.
Dzięki — wykrztusiła ledwo, skwapliwie korzystając z pomocy towarzysza, żeby podnieść się do pionu. — Żadnej wizji... to nawet obrazy nie są. Nie wiem, może moje trzecie oko też potrzebuje okularów — próbowała jakoś ich kiepskie położenie podbudować równie kiepskim żartem - kiedy dosłownie znikąd zjawił się rosły faun, który bezceremonialnie porwał Callahana za fraki. Serce momentalnie skoczyło Smith do gardła.
Do prdele, ja tylko żartowałam o tych ludziach w ofierze! — zaklęła, na chwiejnych nogach podążając niemal krok w krok za kopytnym, gotowa w razie czego wyciągnąć różdżkę i zwyczajnie rozgonić towarzystwo - bo czara goryczy niebezpiecznie się zapełniała. W najgorszym wypadku oboje pójdą pod nóż...
Ale jak się okazało, nie chodziło o nich - tylko o trolla.
Wyminęła dość koślawo kolejne truchła i sterczących nad nimi innych pomyleńców - w czas dołączając do Boyda, by w niemym szoku przyjrzeć się OGROMNEMU cielsku.
N-Nie sądziłam, że bembeny rosną do takich rozmiarów... — Musiała zmrużyć oczy - jakby to rzeczywiście mogło pomóc jej w opanowaniu różnobarwnych rozbłysków. Z powątpiewaniem łypnęła na wyraźnie skonfundowanego - jak ona sama - chłopaka. Chwyciła go za rękaw bluzy, delikatnie ciągnąc do siebie. — Jeśli nie chcesz, to... nie musisz. Bembeny nie są roślinożerne jak wielkórki — zaczęła delikatnie, obawiając się jaką bombę biologiczną może mieć w sobie truchło trolla.
Powrót do góry Go down


Julia Brooks
Julia Brooks

Absolwent Ravenclawu
Wiek : 22
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 170
C. szczególne : grzywka, tatuaże, pedantyzm, wisiorek z osą, pierścień działania na palcu,pachnie lawendą
Dodatkowo : (ex)Kapitanka Krukonów
Galeony : 1554
  Liczba postów : 4966
https://www.czarodzieje.org/t19470-julia-brooks
https://www.czarodzieje.org/t19475-julia-brooks
https://www.czarodzieje.org/t19471-julia-brooks#576533
https://www.czarodzieje.org/t19697-julia-brooks-dziennik#589978
Drzewo obrońców - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Drzewo obrońców - Page 4 Empty


PisanieDrzewo obrońców - Page 4 Empty Re: Drzewo obrońców  Drzewo obrońców - Page 4 EmptySob Sie 06 2022, 11:02;

Punkty wytrzymałości: 14
Literka: EWróżenie: 37 + 20 = 57
Efekt: grzebię w pegazorożcu i mam się odezwać do Augusta, bo nie wiem co mnie czeka, a po drineczku mam super odporność na ból!

Coś, co miało w nazwie krew, w żadnym wypadku nie brzmiało mądrze, ale Brooks najwyraźniej, jak na Krukonkę, nie była wyjątkowo lotna. Mogła jedynie mieć nadzieję, że tym razem szczęście się do niej uśmiechnie i nic jej się nie stanie. No i że August w razie czego stanie na wysokości zadania.

- A Darren to co? Magipogotowie weterynaryjne? Nie ma nic za darmo, Edgcumbe. Dom i zwierzaki to transakcja łączona. Chcesz chatę, to sprzątaj kuwetę – odpowiedziała, wyciągając korek z fiolki. Nie spodobało się to jej towarzyszowi, który strofował ją za obalenie na raz buteleczki z nieznaną nikomu zawartością. Może i słusznie, ale co mogła poradzić, skoro magia ją do tego zmusiła? Wzruszyła tylko ramionami i pokiwała głową na słowa Szkota, kiedy ten nagle zamilkł. Kiedy się odwróciła, jego już nie było, bo pląsał wesoło z jakąś harpią i po chwili kompletnie zniknął jej z oczu. Zachowała się tak dla odmiany rozsądnie i zamiast szukać tańcującej dwójki, opuściła tłum i stanęła nieco na uboczu, aby łatwiej było ją znaleźć. I po dłuższej chwili, która w jej wyobrażeniach trwała całą wieczność, została odnaleziona. Z niedowierzaniem patrzyła na poranione dłonie chłopaka, zastanawiając się jednocześnie, w co takiego ich wplątała.

- Jasne – powiedziała, wyciągając różdżkę i zajmując się dłońmi przyjaciela. Najpierw elegancko zasklepiła zadrapania, a potem dokładnie opatrzyła dłonie bandażem.
Dzikie pląsy z harpiami i picie dziwnych eliksirów stanowiły jedynie preludium do tej wykręconej imprezki. Trafili bowiem na polankę pełną… martwych stworzeń. Okazało się, że mieli wróżyć z ich wnętrzności.

- Na węża Salazara… przepraszam, że cię tu zabrałam. – Posypała głowę popiołem. Było to dalekie od tego, jak wolałaby spędzić z nim czas. Skoro jednak już tutaj byli, a alternatywą było ponowne przebijanie się przez creeperski tłum, to nie było zbytniego wyjścia. Dziewczyna podwinęła rękawy krukońskiej bluzy i niepewnie podeszła do martwego pegazorożca. Od razu uderzył ją w nozdrza zapach truchła i niemal nie zwróciła eliksiru, który nie tak dawno przecież wypiła. Rozejrzała się dookoła, patrząc na poczynania innych i z niechęcią wcisnęła dłonie w bebechy, szukając… no właściwie to nie miała pojęcia czego. Jedynym plusem tej sytuacji było to, że teraz to już w ogóle nie w głowie był jej quidditch, ani rozterki sercowe.


@Augustine Edgcumbe


Ostatnio zmieniony przez Julia Brooks dnia Sob Sie 06 2022, 23:43, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry Go down
The author of this message was banned from the forum - See the message


Boyd Callahan
Boyd Callahan

Student Gryffindor
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 192
C. szczególne :
Dodatkowo : bardzo kocha Fillina
Galeony : 857
  Liczba postów : 1730
https://www.czarodzieje.org/t17850-boyd-callahan
https://www.czarodzieje.org/t17855p26-sowa-boyda#top
https://www.czarodzieje.org/t17851-boyd-callahan
https://www.czarodzieje.org/t18313-boyd-callahan-dziennik
Drzewo obrońców - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Drzewo obrońców - Page 4 Empty


PisanieDrzewo obrońców - Page 4 Empty Re: Drzewo obrońców  Drzewo obrońców - Page 4 EmptySob Sie 06 2022, 13:07;

Punkty wytrzymałości: 11
Literka: B
Wróżenie: 82
Efekt: z I etapu super moc i pewność siebie, +1 do wytrzymałości / z II etapu - faun mnie wydupia do innego zwierzęcia a przy drugim juz nic

Zacząć to powinni od tego, że przyjście tutaj i babranie się w zwłokach było idiotycznym pomysłem, a jakiekolwiek wróżenie było w ich przypadku od początku skazane na niepowodzenie, bez względu na to czy robiliby to z pomocą owiec czy wiewiór. W końcu tacy z nich byli wróżbici jak z pegaziej dupy kociołek. Zachował jednak te gorzkie refleksje dla siebie, z braku lepszego pomysłu czy rozwiązania kontynuując to, co zaczął i odwzajemniając blado uśmiech Jessiki, bo koniec końców był zwyczajnie wdzięczny losowi, że wrzucił go w te okoliczności w jej towarzystwie. Było coś krzepiącego w jej rzeczowym rozkminianiu zwyczajów starożytnych ludów i trudnych słowach, których nie do końca rozumiał, coś, co dawało mu pewność, że nawet gdyby miał cały ubabrać się zwierzęcymi flakami, to ostatecznie prędzej czy później cała ta akcja się skończy, a kiedyś będą ją wspominać i zastanawiać się, jak bardzo musiało ich pojebać, żeby wziąć udział w czymś takim. Może nawet będą się śmiać z własnej głupoty... kiedyś.
Albo teraz - bo chociaż nie było mu zbyt wesoło, to chcąc nie chcąc parsknął pod nosem na absurdalne słowa o trzecim oku.
- Widzisz, w końcu znalazłaś coś, z czym nawet tłumaczki sobie nie poradzą. Język wiewiórczych flaków - odparł, zanim ostatecznie poddał się w dalszym wróżeniu i został wywleczony przez fauna prosto do swojego nowego... obiektu badań w akompaniamencie rozbrzmiewającego z tyłu dżesikowego do prdele.
Ku jego uldze, Smith prawie natychmiast znalazła się w pobliżu; wymienili mocno skonsternowane spojrzenia, przyglądając się chwilę ogromnemu trupowi.
- Ja sądziłem, że wyczerpałem już zapasy życiowego pecha, ale widzę, że chyba, kurwa, nie - skwitował, tak zapatrzony w cielsko trolla i zamyślony nad tym, w jaki niby sposób ma zobaczyć w nim cokolwiek, że bezwiednie dał się Dżesice odciągnąć kawałek. - Co? Nie no. Muszę właśnie, inaczej będziemy musieli zawrócić i wszystko pójdzie na marne - przypomniał jej, wyswobadzając rękaw z jej dłoni i wrócił bliżej bembena, by stanąć nad nim (albo raczej pod?) zasępiony, podparty pod boki jak majster na budowie, kontemplujący malowniczo spierdoloną robotę. Niby myślał - a tak naprawdę odwlekał nieco moment zajrzenia we wnętrzności trolla. Z drugiej strony, im szybciej tym lepiej. Odwrócił się do Dżesiki i orzekł dziarsko:
- Dobra, kurwa, no przecież mnie nie zeżre, jak nie żyje. Co najgroszego może się stać? - na pewno nic, co mogłoby przebić jego dotychczasowe przygody - Poczekać aż wypłynie, nie rozjebać żołąka i szukać wątroby, proste - wymamrotał jeszcze do siebie plan działania, machnął Jess jakby na pożegnanie i dosłownie wlazł w rozcięty wpół brzuch trolla.
Interpretował prodigia - to znaczy, wymazał się cały wydzielinami z wnętrza trupa i na chwilę zaplątał w jelitach, całkiem dzielnie dając sobie przy tym radę z otaczającym go paskudnym smrodem. Dogrzebał się jakoś do potężnej wątroby, przekrzywił głowę, zmrużył oczy, pomyślał o gwiazdozbiorach i... przed oczami nagle jakby zamigotały mu różne barwy. Kolorowe mroczki, o których mówiła Jessica. Aż zakręciło mu się w głowie od tych wrażeń; poczekał chwilę, aż uznał, że na nic więcej raczej nie może liczyć, a poza tym wnętrze trolla cuchnęło naprawdę okrutnie, dlatego czym prędzej zaczął wydostawać się z brzucha.
W końcu stanął przed Jess może i wyglądający jak obraz nędzy i rozpaczy, pokryty krwistą mazią, ale za to... no w sumie nie, nie było żadnej pozytywnej strony.
- No... widziałem kolory - zrecenzował krótko, usiłując odetchnąć głębiej świeżym powietrzem, niestety, niewiele to pomogło bo miał wrażenie że trupi smród wypełniał już całą polanę; rozejrzał się przy tym pobieżnie dookoła, jakby sprawdzając, czy żaden faun znów się do niego nie przypierdoli i nie każe mu zaraz eksplorować wnętrzności smoka.


Ostatnio zmieniony przez Boyd Callahan dnia Sob Sie 06 2022, 14:47, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down


Scarlett Norwood
Scarlett Norwood

Student Hufflepuff
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 160 cm
C. szczególne : Rytualny krwawy znak na wskazującym palcu lewej dłoni
Galeony : 2225
  Liczba postów : 1770
https://www.czarodzieje.org/t21546-scarlett-norwood#699531
https://www.czarodzieje.org/t21555-serniczek#699868
https://www.czarodzieje.org/t21548-scarlett-norwood#699535
https://www.czarodzieje.org/t21554-scarlett-norwood-dziennik#699
Drzewo obrońców - Page 4 QzgSDG8




Moderator




Drzewo obrońców - Page 4 Empty


PisanieDrzewo obrońców - Page 4 Empty Re: Drzewo obrońców  Drzewo obrońców - Page 4 EmptySob Sie 06 2022, 13:39;

Punkty wytrzymałości: 7
Literka: D
Wróżenie: 35
Efekt: -2 wytrzymałość (1 etap), teraz niszczy mi dłonie i muszę je uleczyć

Carly nie wiedziała do końca, co się dookoła niej dzieje, wirowała w tańcu, tracąc z oczu minę, później nawet swojego starszego brata, co wcale nie było takie łatwe, biorąc pod uwagę jego wzrost i posturę. Ocknęła się z dziwnego letargu dopiero, kiedy usłyszała głos Jamiego i ostatecznie wyrwała się z kręgu, w którym tańczyła, by się do niego zbliżyć chwilę po tym, jak została mu udzielona pomoc medyczna. Odetchnęła z ulgą, bo mimo wszystko zaczęła się martwić tym, co dokładnie spotkało jej brata, teraz jednak wszystko wskazywało na to, że wszystko zmierzało w dobrą stronę. Oczywiście, to mogło być jedynie pozornym odczuciem, bo to wesele zaczynało zakrawać na jakieś wariactwo.
- Dobrze, masz rację, zdecydowanie nie o takim weselu marzę - przyznała, ujmując brata pod ramię, by ostatecznie pociągnąć go w stronę Miny, którą w końcu dostrzegła, próbując zorientować się, co się dzieje. W tej samej chwili dotarło jednak do niej, że oto wszędzie pełno jest martwych zwierząt, na co mimowolnie się skrzywiła, dochodząc do wniosku, że był to bardzo mało apetyczny obraz. Oczy wybałuszyła zaś dopiero, kiedy kazano im wróżyć z tych porozrzucanych zwłok.
- Ktoś tu ma chyba bardzo nie po kolei w głowie - stwierdziła i zacmokała, sięgając do pierwszego z martwych zwierząt, zatrzymując się jednak w pół ruchu. - Patyk, przyda mi się jakiś patyk, jeśli mam w tym grzebać. Nie sądzę, żeby zrobienie z tego podrobów miało jakiś sens, pewnie by śmierdziały - uznała, wzruszając lekko ramionami, a potem faktycznie rozejrzała się w poszukiwaniu jakiegoś kijka, który miałby się okazać użyteczny. Naprawdę nie marzyła o tym, żeby babrać się we wnętrznościach czegoś, co nie wiadomo kiedy i jak właściwie umarło, tym bardziej że przedstawiało sobą raczej, cóż, marny widok.
- Ja to z tego mogę wywróżyć co najmniej wymioty i rozwolnienie - zakomunikowała, zaciskając palce na nosie, nagle, całkiem nieoczekiwanie, zaczynając widzieć jakieś kolorowe plamy, co spowodowało, że wykonała błędny ruch i dotknęła paskudnego mięsa, czy raczej tego, do czego udało jej się dogrzebać, co wcale takie proste nie było. Wysunęła język, jakby faktycznie chciała zwymiotować, otrzepując dłonie i w tej właśnie chwili zdała sobie sprawę z tego, jak bardzo był to zły pomysł. Poczuła, jak skóra zaczyna ją palić, niemalże do żywego, lewa ręka, która wciąż była osłabiona, momentalnie znalazła się w gorszym stanie, a ona zdała sobie sprawę z tego, że na skórze zaczynają pojawiać się jej czerwone plamy i bąble, które sprawiały wrażenie, jakby całkowicie spaliła ciało. Przeszły ją dreszcze, pojawiła się jej gęsia skórka, a później zasyczała z bólu, siadając na ziemi, nie przejmując się krwią i wszystkim, co dookoła niej się znajdowało.
- AUA! - zawyła, gdy ból stał się jeszcze mocniejszy.

@Mina Hawthorne @Jamie Norwood

______________________

I come from where the wild
wild flowers grow
Powrót do góry Go down


Stéphane de Guise
Stéphane de Guise

Nauczyciel
Wiek : 29
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 186
C. szczególne : blizna na policzku, francuski akcent, krwawa obrączka na palcu. a do tego rudy jak Irweta
Galeony : 309
  Liczba postów : 89
https://www.czarodzieje.org/t21497-stephane-de-guise
https://www.czarodzieje.org/t21540-stefan
https://www.czarodzieje.org/t21496-stephane-de-guise#697852
https://www.czarodzieje.org/t21541-stephane-de-guise#698778
Drzewo obrońców - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Drzewo obrońców - Page 4 Empty


PisanieDrzewo obrońców - Page 4 Empty Re: Drzewo obrońców  Drzewo obrońców - Page 4 EmptySob Sie 06 2022, 13:51;

Punkty wytrzymałości:10
Literka: H
Wróżenie: 44
Efekt: harpiuję się, cuchnę zgnilizną 84 dni, dostaję +1 z gotowania i zostaję kasztaniarzem forka


- Zamknij się - burknął od jojczącej mu coś nad uchem Irvette i z ulgą zarejestrował, że już zbliża się do nich jakiś typek o aparycji może nie wzbudzającej zaufania, ale najwyraźniej chętny i przede wszystkim zdolny do pomocy. Podziękował mu trzy razy, bo raz-dwa postawił Irv na nogi, po czym poczekał cierpliwie, aż ta doprowadzi się znów do ładu, bo wiadomo, że w sytuacji zagrożenia zdrowia i życia najważniejsza jest nienaganna fryzura.
A potem, kiedy siostra podjęła rozpoczęty podczas tańca temat, zamienił się w słuch... zużywając przy tym dosłownie całą pozostałą w nim energię życiową i siłę woli, żeby powstrzymać oczy od wznoszenia się ku niebu, a usta od wtrącania w monolog dziewczyny niekoniecznie uprzejmych uwag. Nie było to proste - ale jakimś cudem mu się udało.
Wieść o tym, że będzie zmuszony spotykać Irwetę na szkolnych korytarzach zdziwił go dużo bardziej niż informacja, że dziewczyna pełni jakąś niesamowicie ważną rolę w szkolnej hierarchii, w końcu kto jak kto, ale ona ze swoim bezdusznym podejściem do wielu spraw i towarzyszącym wszędzie perfekcjonizmem nadawała się do roli związanej z pilnowaniem porządku wręcz idealnie. Starannie jednak ukrywał zaskoczenie, wręcz nie miał na nie czasu, bo natychmiast po przedstawieniu w rozmowie pojawiło się rozwiązanie. Dokładnie takie, jakiego mógłby się spodziewać.
- Układ czysto formalny - potwierdził, kiwając głową - A to, z kim i o czym będę rozmawiał, to już moja sprawa - dodał, gotów na kompromisy i naprawdę chcący się dogadać, ale mimo wszystko nie mógł pozwolić na to, żeby Irweta zaczęła wchodzić mu na głowę ze swoim rządzeniem się. Nawet jeśli rzecz jasna nie miał zamiaru poruszać z nikim tego tematu, to bynajmniej nie dlatego, że ona tak stwierdziła. Kwestię panny Walsh i wszystkich innych panien przemilczał, bo doskonale wiedział, że to tylko prowokacja mająca na celu wytrącić go z równowagi i z całego zdania wysupłał tylko jej zgodę na normalną rozmowę, która, mimo tego że Irvette w obecnym monologu była niesamowicie irytująca, to jednak w jakiś sposób go ucieszyła.
- Dobrze. Powiadom, kogo uważasz za stosowne, ja nie mam zamiaru się narzucać ani matce ani Aoife ani nikomu. Z bliźniakami porozmawiam, jeśli będą w ogóle chcieli, bo przecież wcale nie muszą. - oznajmił - Naprawdę myślisz, że zrobi im to jakąkolwiek różnicę? - szczerze w to wątpił; skoro przez tyle lat zdążyli przyzwyczaić się do jego nieobecności i nikt nie miał nic przeciwko, to zakładał że teraz też będzie im wszystko jedno.
Ustalenia dobiegły końca, a oni znaleźli się na polanie pełnej martwych zwierząt - jakby nagle przenieśli się z Avalonu do rzeźni o wyjątkowym braku poszanowania do standardów higieny. Widok i zapach były bardzo nieprzyjemne, ale bardziej przejął się tym, że nadszedł czas na wróżenie z wnętrzności - przecież nie miał pojęcia, jak się za to zabrać.
- Może wywróżę, jak długo wytrzymasz bez podnoszenia na mnie różdżki - mruknął i przykucnął przy leżącym nieopodal świnksie, od razu zabierając się do przeglądania świńskich flaków. Unoszący się nad stworzeniem zapach zgnilizny był trudny do zniesienia - ale do przeżycia. Jak życie w domu de Guise'ów.
Nie miał pojęcia co robi, ale grzebał dzielnie w brzuchu świnksa, przyglądając się układowi jego organów, aż wreszcie przed oczami zaczęły błyskać mu najróżeniejsze kolory, nie układające się jednak w żaden konkretny kształt. Czy tak powinno być? Nie wiedział, więc obejrzał się przez ramię, żeby spytać Irvette, jak sobie radzi. Siostra jednak... zniknęła z pola widzenia.
Powrót do góry Go down


Irvette de Guise
Irvette de Guise

Absolwent Slytherinu
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : Burza rudych włosów, piegi, lawendowy tatuaż za lewym uchem, krwawa obrączka na palcu
Dodatkowo : Hipnoza
Galeony : 1557
  Liczba postów : 2884
https://www.czarodzieje.org/t19796-irvette-lavena-de-guise
https://www.czarodzieje.org/t19821-poczta-irvette#601307
https://www.czarodzieje.org/t19797-irvette-de-guise
https://www.czarodzieje.org/t19820-irvette-de-guise-dziennik#601
Drzewo obrońców - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Drzewo obrońców - Page 4 Empty


PisanieDrzewo obrońców - Page 4 Empty Re: Drzewo obrońców  Drzewo obrońców - Page 4 EmptySob Sie 06 2022, 19:43;

Punkty wytrzymałości: 11 (nic nie tracę, nic nie zyskuję)
Literka: B + 2
Wróżenie: 83 + 6 za kuferek = 89
Efekt: Wymiotuję podwójnie po wycieczce do wnętrza trolla, a po poprzednim mam zaleczone przez Brewera harpiowe rany.

Gdyby choć trochę zainteresował się tym, co się z nią działo, albo pomyślał jak mogło wyglądać ich życie po uciecze z Francji to może nie dziwiłby się, że Irvette musiała odłożyć na chwilę edukację na bok, żeby pomóc rodzinie osiedlić się w nowym kraju. Jak widać jednak nic podobnego nie miało w jego głowie miejsca.
Cieszyła się, że doszli do względnego porozumienia, ale dodane przez Stéphane`a słowa sprawiły, że krew w żyłach dziewczyny zawrzała, a jej oczy natychmiast zrobiły się czarne jak noc. -To nie są pertraktacje, Stéphane. - Syknęła, nawet nie próbują kryć swoich prawdziwych emocji. -Jeśli myślisz, że się nie dowiem, co knujesz, to się grubo mylisz. Mam oczy i uszy wszędzie i zdecydowanie nie jestem już tą małą dziewczynką z naszego Chateau. Nie próbuj ze mną zadzierać, bo szrama na drugim policzku będzie Twoim najmniejszym zmartwieniem. Poświęciłam wiele żeby nasza rodzina miała tu godne życie, podczas, gdy Ty hulałeś sobie z jakąś mugolką i gotowałeś jej obiadki. - Kipiała chłodem i złością, co głównie odbijało się w jej oczach, ale i zdecydowanie pewniejszej postawie. To, że gdzieś głęboko cieszyła się z tego, że znów go widzi nie oznaczało, że ma zamiar pozwolić mu zrujnować lata jej ciężkiej pracy.
-Nie wiem, ale przynajmniej będą przygotowani na nowy rok szkolny i będą mogli podjąć własną decyzję. - Odpowiedziała już nieco bardziej beznamiętnie, bo nie miała zamiaru wpływać na zdanie swojego rodzeństwa.
Nagle otoczenie uległo zmianie, a odór zgnilizny uderzył Irv z taką siłą, że aż poczuła odruch wymiotny. Patrząc, gdzie rusza jej brat, zwróciła się w przeciwnym kierunku w stronę.. Trolla. Niestety, istota była tak wielka, że w końcu dziewczyna zrozumiała, że jedynym rozwiązaniem jest wejście do wnętrza jego brzucha i próba wywróżenia bezpośrednio u źródła. Już na wejściu jej delikatny żołądek nie wytrzymał i zwróciła obfite śniadanie, ale szybko podniosła się i wzięła do roboty. W jej głowie zaczęły wirować jakieś kolory, a im dłużej skupiała się na wróżbie, tym bardziej bolały ją od tego skronie. Ten fakt w połączeniu z duszącym odorem sprawił, że Irvette po raz kolejny zwróciła i to przechyliło szalę. Dziewczyna w końcu opuściła wnętrze trolla wyglądając dosłownie jakby była przeżuta. Nic więc dziwnego, że w miarę możliwości pierwsze, co zrobiła, to spróbowała doprowadzić się znów do ładu.

______________________



 
A star becomes a sun, under the pressure of darkness.
Powrót do góry Go down


Longwei Huang
Longwei Huang

Absolwent Hufflepuffu
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 177cm
C. szczególne : krwawa obrączka na serdecznym prawym palcu, tatuaż chińskiego smoka na lewej ręce, runa jera na karku, blizny na łydce i na plecach, łagodny uśmiech
Galeony : 3892
  Liczba postów : 1209
https://www.czarodzieje.org/t20234-longwei-huang#630705
https://www.czarodzieje.org/t20253-poczta-longweia#631638
https://www.czarodzieje.org/t20251-longwei-huang#631542
https://www.czarodzieje.org/t21405-longwei-huang-dziennik#693068
Drzewo obrońców - Page 4 QzgSDG8




Moderator




Drzewo obrońców - Page 4 Empty


PisanieDrzewo obrońców - Page 4 Empty Re: Drzewo obrońców  Drzewo obrońców - Page 4 EmptySob Sie 06 2022, 21:16;

Punkty wytrzymałości: 3 (było 8, ale -3 za kuferek i pracę oraz -2 za wróżenie, wciąż się trzymam, choć blisko porzygu)
Literka: G
Wróżenie: 61
Efekt: wyryte na dłoni imię "Aleksandra", śmiech Pooki prześladuje w snach

Cieszył się, że Max pomógł Mulan i nie miało znaczenia jak niegroźnie wyglądały jej rany. Wciąż nie było to coś, co był w stanie zaakceptować, czując irytację na samego siebie. Jednocześnie był zadowolony, że chociaż Olę udało mu się wyciągnąć i znów byli w grupie. No, do czasu, aż Max pobiegł leczyć innych, co naprawdę działało na jego korzyść, jako uzdrowiciela z prawdziwego powołania. Niemniej, Longwei cieszył się, gdy wrócił do nich i znów byli w czwórkę, mając pewność, że zdoła ich jakoś upilnować, choć prawdę mówiąc, sam nie był pewien, kto tak naprawdę jest opiekunem.
Rozejrzał się wokół, próbując zrozumieć, od czego oddzielał ich tańczący tłum i poczuł, że nieznacznie go mdli od ilości krwi, choć jednocześnie nie chciał się wycofywać. Nie, jeśli nie mieli wracać wszyscy. Spojrzał jedynie na Mulan, gdy widział, że ta ociąga się co do podjęcia decyzji, więc jedynie cicho powiedział, że idzie za Maxem.
- Znasz się na wróżbiarstwie? - spytał studenta, słysząc jego komentarz, a w jego głównie brzmiało zdumienie. Chciał powiedzieć coś więcej, ale zatrzymał się gwałtownie, gdy zdał sobie sprawę, że tuż przed nim jest ciało Pooki, z którego kazano mu wróżyć. Przez chwilę spoglądał na wszystkich wokół, aby ostatecznie pochylić się nad otwartymi wnętrznościami skrzata, który wyglądał, jakby miał bliskie spotkanie z młodymi rogogona węgierskiego.
Nigdy nie był zwolennikiem wróżenia i choć rodzina jego ojca wierzyła w różne rzeczy, on sam wychodził z założenia, że znajomość przyszłości jest przekleństwem. Teraz za to wpatrywał się we flaki skrzata, czując, że coś się przed nim otwiera. Efekt trwał mimo charczącego śmiechu stworzenia, które powinno być martwe. Longwei podejrzewał, że było takie, a on być może poruszył coś, co wywołało dźwięk podobny do śmiechu. W to w każdym razie starał się wierzyć. Być może podążyłby dalej za tym dziwnym uczuciem, jakie towarzyszyło mu w trakcie wróżenia, gdyby nie usłyszał przekleństwa Maxa.
Spojrzał od razu w jego stronę, tracąc zainteresowanie otoczeniem, a widząc dziwne zadowolenie harpii i wyraźnie złamany palec znajomego, ruszył ku niemu.
- Na chwilę spuścić z ciebie wzrok i już masz problemy. Od teraz trzymamy się za ręce, żeby na pewno się nie rozdzielić - odezwał się do Maxa, aby bezceremonialnie złapać go za zdrową rękę, odciągając ich jak najdalej, byle odsunąć się od tańczącego tłumu i łamiącej palce harpii.

@Maximilian Brewer

______________________

I won't let it go down in flames
Powrót do góry Go down


Aleksandra Krawczyk
Aleksandra Krawczyk

Absolwent Hufflepuffu
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 162cm
C. szczególne : Podłużna blizna przy prawym obojczyku; pierścień Sidhe na palcu;
Galeony : 3177
  Liczba postów : 1852
https://www.czarodzieje.org/t18582-alexandra-krawczyk
https://www.czarodzieje.org/t18589-aleksandra-krawczyk
https://www.czarodzieje.org/t18583-aleksandra-krawczyk
https://www.czarodzieje.org/t19009-aleksandra-krawczyk-dziennik#
Drzewo obrońców - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Drzewo obrońców - Page 4 Empty


PisanieDrzewo obrońców - Page 4 Empty Re: Drzewo obrońców  Drzewo obrońców - Page 4 EmptySob Sie 06 2022, 22:15;

Punkty wytrzymałości: 7 – 3 (kuferek i praca z żywymi stworzeniami) – 2 (kostka ponownie na pierwszy etap) –> 2
Literka: C
Wróżenie: nie dotyczy, wracam przez tańczący tłum
Efekt: po evencie zmieniam bogina, a na ręce przez rok będzie wyryte imię Longweia

Im dłużej tkwiła w tym całym szaleństwie, tym mniej jej się to wszystko podobało. Już sam taniec z boginem powinien sprawić, że uciekłaby z krzykiem gdzie pieprz rośnie, a nie takiego nie miało miejsca i zamiast tego czuła się nawet dziwnie zespolona ze swoim koszmarem. Normalne to to na pewno nie było, ale nie nie mogła poradzić na to, że nie czuła przerażenia, które powinno jej w tej chwili towarzyszyć. Nim się obejrzała została zresztą porwana do tańca przez Longweia i wszystko byłoby naprawdę świetnie gdyby nie to, że okazało się, że ich dłonie były po tym całe zakrwawione. Nawet nie wiedziała, jak można by to sensownie wytłumaczyć. Zapewniła tylko, że nic się nie stało i zajęła się usuwaniem krwi, dostrzegając przy tym na ich dłoniach wyryte imiona. Nie zrobiła z tego jednak wielkiego halo, uznając po prostu, że zapewne zaraz znikną i będzie po problemie. Bo przecież nie miała się czego obawiać, prawda?
Była w wielkim błędzie.
Dalsza część tego wesela okazała się być jeszcze gorsza i przerastała jej możliwości. Po tym jak już udało im się uwolnić z tłumu tańczących, ich oczom ukazał się okropny widok. Na całej polanie były nieżywe zwierzęta. Nie jedno czy dwa. Cała masa prawdopodobnie brutalnie zamordowanych stworzeń. Była w takim szoku, że aż zatrzymała się w pół kroku i wzięła urywany oddech, czując, jak zaciska jej się gardło. Nie mogła na to patrzeć. Nie mogła w ogóle zrozumieć, jak ktoś mógł się posunąć do czegoś takiego, jak ktoś mógł być tak okrutny. Czym prędzej odwróciła wzrok od krwawej sceny i przeniosła go na swoich przyjaciół, aby po chwili oznajmić, że wraca. Że nic ją nie obchodzi czy w ogóle może to zrobić, ale nie da rady iść dalej, a tym bardziej wróżyć we wnętrznościach. Na samą myśl było jej niedobrze.
Tak jak powiedziała, tak też zrobiła. Wycofała się i weszła ponownie w tłum tańczących postaci, który w porównaniu do tego co widziała przed momentem był dosłownie niczym. Nawet nie przejęła się zbytnio, kiedy została wytknięta na środek jakiegoś dziwnego kółka różańcowego gdzie najwyraźniej oczekiwano od niej jakichś tanecznych popisów. W tym niestety nie była najlepsza, więc zgromadzeni wprost ją wyśmiewali i wytykali palcami, a w dodatku w jej głosie pojawiły się najgorsze wspomnienia, ale jeśli miała być szczera, to już wolała to od wróżenia z wnętrzności zabitych stworzeń. Sama tego wizja ją przerastała.
Powrót do góry Go down


Ezra T. Clarke
Ezra T. Clarke

Nauczyciel
Wiek : 27
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 182 cm
C. szczególne : Szczupła, nawet lekko umięśniona sylwetka, zawadiacki uśmiech, zapach Merlinowych Strzał i mięty, znamię w kształcie kruka na łopatce
Galeony : 6236
  Liczba postów : 3387
https://www.czarodzieje.org/t13332-ezra-thomas-clarke
https://www.czarodzieje.org/t13336-eureka
https://www.czarodzieje.org/t13338-ezra-clarke
https://www.czarodzieje.org/t19322-ezra-t-clarke-dziennik
Drzewo obrońców - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Drzewo obrońców - Page 4 Empty


PisanieDrzewo obrońców - Page 4 Empty Re: Drzewo obrońców  Drzewo obrońców - Page 4 EmptySob Sie 06 2022, 22:16;

Punkty wytrzymałości:9 - 3 (cecha) - 2 (ONMS) = 4
Literka: H
Wróżenie: 77 + 23 (kufer) = 100
Efekt: imię Viro na dłoni; do grudnia śmierdzą mi ręce Drzewo obrońców - Page 4 3831175897

Wiedział, że możliwości magii były praktycznie nieskończone, a i tak trudno było mu uwierzyć w tak perfekcyjną iluzję i aktorstwo; nikt się nie wyłamywał z roli, a ciężka atmosfera oddziaływała na wszystkie zmysły. Wątpliwości odkładały się w jego umyśle, dopóki sam nie podjął decyzji o ich ignorowaniu - Avalon miał być w końcu celtyckim rajem, do którego nie pasowało barbarzyńskie przelewanie krwi tak wielu zwierząt. Nawet lekki uśmiech pojawił się w kącikach jego warg, gdy Virowe palce wkradły się w jego włosy i kolejne zapewnienie osłodziło nieprzyjazną scenerię.
- Nie mógłbyś być po alkoholu bardziej agresywny albo żenujący, a mniej kochany? - zamarudził cicho, przewracając oczami. Viro upijał się w najlepszy dla siebie sposób, bo wobec uroczych deklaracji, maślanych oczu i następującej adoracji trudniej było się Ezrze w pełni zezłościć - a to zdecydowanie było najgorsze. I jeżeli nawet alkohol oddziaływał na ruchy partnera, to zdecydowanie bardziej widoczne było to przy wolnym tempie spaceru niż w tańcu.
Ledwie zdjął orbis z ich rąk, by skontrolować ranę, a już tego żałował; krąg tańczących szybko zamknął się za harpią porywającą Viro, odcinając drogę przejścia. Zaklął pod nosem, kalkulując w głowie, czy użycie zaklęcia by rozepchnąć tańczących mogło obrócić się przeciwko niemu - dopóki pierścienie nie dały mu wglądu w chaotyczne myśli Viro, przesiąknięte bardzo prowokującym zachwytem.
Rysy jego twarzy wyostrzyły się pod naporem zazdrości i złości, bo o ile mógł zrozumieć pojedyncze westchnięcia do nieprzemijającej urody Perpetui, o tyle porywającą do tańca wilę szpeciły już harpie elementy, więc trudno było w istocie zrzucić to na ponadnaturalny urok tych istot.
- To baw się, kurwa, dobrze - mruknął pod nosem, nie mając pojęcia, jak wiele z jego emocji może dotrzeć do otumanionego umysłu Viro ani jakie mógłby jeszcze przypadkiem wyłapać, więc na moment zsuwając z palca pierścionek i samotnie wychodząc poza tańczących. Czuł się wyjątkowo nieswojo i nie sądził, by coś jeszcze mogło to spotęgować - a jednak polana zasłana ciałami zwierząt zadziałała skutecznie. Trzymał się mocno przekonań Viro, że to wszystko było tylko najwyższej klasy iluzją, bo nikt by w ten sposób naprawdę nie postąpił.
Zaklęciem odciął kawałek swojej koszulki, by obwiązać materiał wokół dłoni, gdy zaklęcie uzdrawiające lekkie rany zdawało się nie działać. To wszystko było obrzydliwe. Wstrętne. Po prostu złe. Nie był wyjątkowo delikatny, ale nie był aż tak niedelikatny, aby go to to nie ruszało, więc stał głupio nad tym trupem świnksa, nie mając pojęcia, co powinien zrobić, bo mdłości miał od samego patrzenia na wnętrzności, a co dopiero miało się stać po włożeniu w nie rąk?
Powrót do góry Go down


Mina Hawthorne
Mina Hawthorne

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : rozsiane po ciele tatuaże, kolczyk w nosie, na środkowym palcu prawej ręki zawsze nosi pierścień Atlantów, który przykrywa krwawy znak, praktycznie zawsze towarzyszy jej blady pyton królewski imieniem Faust
Dodatkowo : Wężoustość, prefektka
Galeony : 367
  Liczba postów : 519
https://www.czarodzieje.org/t21049-wilhelmina-hawthorne#676337
https://www.czarodzieje.org/t21573-mina#701344
https://www.czarodzieje.org/t21033-wilhelmina-hawthorne#675877
Drzewo obrońców - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Drzewo obrońców - Page 4 Empty


PisanieDrzewo obrońców - Page 4 Empty Re: Drzewo obrońców  Drzewo obrońców - Page 4 EmptySob Sie 06 2022, 23:08;

Punkty wytrzymałości: 12-3 (cecha) = 9
Literka: F, Kuling
Wróżenie: 99-50=49
Efekt: nie czuję bólu, idzie mi powoli

Była pewna, że owszem zarówno ona jak i Jamie zdawali sobie sprawę, że nie była to herbatka u cioci, która nakarmi cię ciasteczkami, a wokół kręcą się jakieś puchate zwierzątka, z którymi wszystko jest w porządku i są jak najbardziej żywe, ale mimo wszystko cała magiczna otoczka i ogrom otaczającej ich śmierci i rozkładu był jednak bardziej niepokojący niż zwykła uczta doprawiona pojedynczą ofiarą z jakiegoś koziołka czy czymś w tym rodzaju.
Dopiero po wypiciu tajemniczej substancji i krótkim tańcu w otoczeniu leśnych stworzeń, udało jej się dostrzec rodzeństwo Norwood, które straciła na chwilę z oczu. Szczęśliwie odnaleźli się wzajemnie i mogli kontynuować swoje zabawy na tym... jakże cudownym weselu, które z chwili na chwilę stawało się coraz bardziej krypne. Ilość zwierzęcych trupów nagle wzrosła, a unoszący się z niektórych zapach z pewnością mógł przyprawić o mdłości. Podobnie jak metaliczny zapach krwi, który był przejmujący.
- Carly, po prostu udawaj, że to jakieś świeżo zrobione kiełbaski czy coś. Nie potrzebujesz patyka - zwróciła się do Scarlett, samej podchodząc do jednych ze zwłok, przy których przyklęknęła. - Trochę pobrudzisz ręce, ale co takiego może się stać?
Hawthorne nigdy co prawda nie robiła czegoś podobnego, a z wróżbiarstwa była raczej nogą, ale jeśli miała spróbować to nie było opcji, żeby się z tego wycofała. Może i miała przed sobą martwe stworzenie, ale nie ruszało jej to jakoś szczególnie. W końcu nie była już mu w stanie zaszkodzić. Zanurzyła dłonie we wnętrznościach Kulinga, które wciąż zdawały jej się być ciepłe. Jak dawno oni w ogóle zabili te zwierzęta? Chyba nie upłynęło od tego zbyt wiele czasu, bo zwierzę jakby w pośmiertnym odruchu wciąż wykazywało się swoimi zdolnościami co raz to znikając, to pojawiając się na nowo. Miała spore problemy z tym, aby połapać się w całym tym wróżeniu, ale po poświęceniu temu wystarczającej ilości czasu i mocnemu skupieniu była w stanie coś dostrzec, a jakieś świetliste plamy zaczęły pojawiać się w jej umyśle, niby zwiastuny jakiejś doniosłej wizji.
I wtedy usłyszała krzyk Carly. Natychmiast zerwała się na równe nogi, zerwana z transu i niemal doskoczyła do Puchonki, aby zorientować się w tym, co się działo. Zdecydowanie dziewczynie udało się ją zaniepokoić.
- Carly, pokaż mi ręce - zażądała rzeczowym tonem, chwytając za jeden z nadgarstków dziewczyny.
Nawet nie wiedziała kiedy w jej dłoni znalazła się różdżka, ale błyskawicznie rzuciła łagodne Aquamenti, aby obmyć i schłodzić przy okazji poparzone, jak jej się zdawało miejsca. Na sam ten widok zaklęła cicho w wężomowie, co z pewnością nie brzmiało zbyt przyjemnie. Naprawdę nie znała się jakoś szczególnie dobrze na magii leczniczej i nie mogła zrobić sama nic ponad częściowym złagodzeniem bólu i próbą uleczenia ran przy pomocy podstawowych zaklęć.
Powrót do góry Go down


Maximilian Brewer
Maximilian Brewer

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 22
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Blizny na całym ciele, które wychynęły po usunięciu wszystkich mugolskich tatuaży, runa agliz na lewym ramieniu, krwawa obrączka na palcu serdecznym prawej dłoni, blizna w kształcie błazeńskiej czapki na prawej piersi, trzy blizny przez całe plecy, blizna w kształcie kluczy tuż nad sercem, runa jera na brzuchu
Dodatkowo : Jasnowidzenie
Galeony : 7220
  Liczba postów : 2435
https://www.czarodzieje.org/t18375-maximilian-brewer
https://www.czarodzieje.org/t18475-listy-tradycyjne-maxa#526264
https://www.czarodzieje.org/t18374-maximilian-brewer
https://www.czarodzieje.org/t18428-maximilian-brewer-dziennik#52
Drzewo obrońców - Page 4 QzgSDG8




Moderator




Drzewo obrońców - Page 4 Empty


PisanieDrzewo obrońców - Page 4 Empty Re: Drzewo obrońców  Drzewo obrońców - Page 4 EmptyNie Sie 07 2022, 11:36;

Nie zatrzymywał Oli, poprosił ją jedynie o to, żeby na siebie uważała, wiedząc, że to, przez co właśnie przechodzili, było skończonym szaleństwem, było tak popierdolone, że nie wiedział nawet, jak miał to opisać. Jednocześnie jednak nie było w tym dla niego niczego aż tak brutalnego, żeby musiał uciekać, miał pełną świadomość, że wróżenie z wnętrzności nie było jakimś nowym wymysłem świata, że było znane już dawno i zaczynał się zastanawiać, czy to, co się dookoła niego działo, nie było przypadkiem częścią, jakiejś zjebanej, brutalnej, avalońskiej tradycji. Czuł jednak, że zaczyna mieć od tego wszystkiego gęsią skórkę i zaczął się obawiać, że nie poradzi sobie, jeśli tylko przyszłość postanowi się o niego upomnieć.
- Znam - odparł na pytanie Longweia, uśmiechając się nieco gorzko samym kącikiem ust, a później zabrał się do pracy, nie spodziewając się, że za chwilę skończy z połamanym palcem, odnosząc wrażenie, że plamy w jego głowie latały jak pojebane, a on zaczynał zdawać sobie sprawę z tego, że faktycznie jest pieprzoną bramą, przez którą zapewne coś próbuje wydostać się na ten świat. Gdyby nie to, że ból złamanego palca był jednak mocniejszy, niż cokolwiek innego, pewnie runąłby jak długi na ziemię, pozwalając na to, by wróżba przyszła do niego w pełni. Nie był w stanie jej odczytać, aczkolwiek odnosił wrażenie, że ktoś coś widział, że ktoś dostrzegł to, czego nie dostrzegł on, to zaś prowadziło do myśli, że wszystko zaczynało składać się w jakąś całość.
W chwilę później zdał sobie sprawę z tego, że Longwei odciągnął go od harpii, a brzęczenie w jego uszach nieco zwolniło, choć nadal istniało, falując pod powierzchnią jego skóry. Spojrzał nieco zdziwiony na ich złączone dłonie, przypominając sobie nieoczekiwanie słowa Finna, zdając sobie sprawę z tego, że ostatni raz, kiedy brał udział w czymś tak pojebanym, był z nim. Parsknął cicho pod nosem, a potem zatrzymał starszego mężczyznę, obiecując, że nigdzie się nie wybiera, ale po prostu musiał się na chwilę uwolnić, żeby spróbować naprawić złamany palec. Tylko, że tego nie zrobił.
- O kurwa, chuj, ja pierdolę! - warknął, gdy zaklęcie, zamiast pomóc, nieoczekiwanie przesunęło złamane kości, a on miał wrażenie, że przy okazji pękają w innych miejscach, że swą miażdżone i chuj wie, co jeszcze. Na jego czole pojawiły się kropelki potu i Max zacisnął z całej siły zęby, nieświadomie chwytając Longweia za nadgarstek, starając się przenieść gdzieś ból, którego nie umiał opanować, sycząc z irytacją, a kolorowe plamy w jego oczach i brzęczenie w jego uszach narosło.
- Co do kurwy… - wymamrotał, niemalże się kołysząc i znowu poczuł, że zbliża się do niego jakieś przeczucie. Spojrzał na różdżkę, ale nie wyglądała na złamaną, w przeciwieństwie do jego palca, który teraz sterczał już pod zupełnie dziwnym kątem. - Słuchaj, smokolubie, jak za chwilę zacznie mi odpierdalać, to po prostu zostań obok - mruknął jeszcze, zastanawiając się, czy ćmienie w głowie było związane z wróżbami, czy jednak bólem połamanego palca, jaki zdawał się nasilać, a on nie miał pojęcia, co z nim zrobić.

______________________

Never love

a wild thing


Powrót do góry Go down


Violetta Strauss
Violetta Strauss

Absolwent Ravenclawu
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168cm
C. szczególne : wyjątkowo niski i zachrypnięty głos | tatuaż z runą algiz na wnętrzu lewego nadgarstka | na palcu prawej dłoni zawsze obrączka Bruhavena, a nad nią krwawy znak | blizny: na palcach i wierzchu lewej dłoni oraz jedna biegnąca w poprzek jej wnętrza, na łydce po ugryzieniu inferiusa, w okolicach zregenerowanego lewego ucha
Galeony : 2397
  Liczba postów : 3699
https://www.czarodzieje.org/t17878-violetta-strauss#504731
https://www.czarodzieje.org/t17893-viola#505013
https://www.czarodzieje.org/t17884-violetta-strauss#504822
https://www.czarodzieje.org/t18567-violetta-strauss-dziennik#529
Drzewo obrońców - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Drzewo obrońców - Page 4 Empty


PisanieDrzewo obrońców - Page 4 Empty Re: Drzewo obrońców  Drzewo obrońców - Page 4 EmptyNie Sie 07 2022, 13:28;

Punkty wytrzymałości: 12-2(kuferek)-2(kostka)=8
Literka: J na dorzucie 28
Wróżenie: 82+26=108
Efekt: harpię się, tracę zdolności artystyczne przez klątwę

Uśmiechnęła się tylko jak tylko usłyszała odpowiedź Drake'a. Zdecydowanie go rozumiała w tej kwestii. Sama również nie znosiła tańca, chyba że chodziło o rytmiczne podskakiwanie do dźwięków ulubionej kapeli na koncercie rockowym. Wtedy to było już zupełnie co innego, a przy okazji mogła jeszcze zedrzeć sobie struny głosowe wykrzykując tekst znanych piosenek.
- Mniej więcej tak samo. Szczerze zadowoliłoby mnie po prostu siedzenie z boku i obserwowanie tego wszystkiego. Wciąż próbuję stwierdzić jakiej krwi właściwie używają - stwierdziła jeszcze krótko, rozglądając się wokół.
Najbezpieczniej byłoby pewnie stwierdzić, że była to krew magicznych zwierząt, których truchła były porozrzucane po polanie, ale te też miały różne właściwości ze względu na swoje zdolności gatunkowe. Użycie krwi odpowiedniego stworzenia łączyło się z pozyskaniem uzyskaniem odpowiedniego efektu.
Widok po tym jak przedarli się przez tłum tańczących był dosyć makabryczny, ale w zasadzie mogli się czegoś takiego spodziewać. Trup słał się gęsto, a zapach krwi, który dotychczas wyczuwała w powietrzu stał się o wiele bardziej intensywny. Sama Strauss znalazła się tuż przy zwłokach nimfy. Przez chwilę przyglądała im się uważnie o zastanawiała się czy faktycznie powinna zacząć wróżyć z jej wnętrzności. Skalanie tak pięknego ciała wydawało jej się być grzechem, a istota była naprawdę ludzka... Niemniej jej determinacja, aby przejść dalej przez to krwawe wesele wygrała z dylematem moralnym. W końcu nimfa i tak już nie żyła i raczej nie mogła jej pomóc w żaden sposób, a z pochówku nic by nie zyskała. Dlatego też zanurzyła dłonie we wnętrznościach nimfy, starając się wywróżyć z nich jakąkolwiek przyszłość. Jedyne, co udało jej się osiągnąć to kolorowe rozbłyski w głowie, które dopiero po jakimś czasie zniknęły.
- Nie było tak źle - odpowiedziała, gdy tylko Lilac zwrócił się do niej ze swoimi odczuciami odnośnie wróżenia. - Mogło być o wiele gorzej.
Powrót do góry Go down


Wiktor Krawczyk
Wiktor Krawczyk

Uczeń Hufflepuff
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : Mańkut, Rude włosy, centymetrowa blizna na udzie w kształcie smoka. Na policzkach i nosie ma piegi, które według rodzeństwa dodają mu uroku. Amulet Uroborosa zawsze na szyji +1 ONMS
Galeony : 1411
  Liczba postów : 853
https://www.czarodzieje.org/t18845-wiktor-iwan-krawczyk
https://www.czarodzieje.org/t19010-irys-wik#547591
https://www.czarodzieje.org/t18897-wiktor-iwan-krawczyk#543748
Drzewo obrońców - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Drzewo obrońców - Page 4 Empty


PisanieDrzewo obrońców - Page 4 Empty Re: Drzewo obrońców  Drzewo obrońców - Page 4 EmptyNie Sie 07 2022, 18:58;

Punkty wytrzymałości:za poprzedni etap 7 + 1 punkt jeśli waszej postaci nie są obce rany=8
ma powyżej 20 pkt z ONMS traci 2 pkt wytrzymałości, brak wady, tracisz 4 z wytrzymałości
drugi 8-4-2=2
Literka: D i 6->55 i E
Wróżenie:wyżej kostki
Efekt:za 1etap-Amortencja, za 2 etap  jednorożce już nigdy nie będą ufać i ręce, które wyglądają jak poparzenia trzeciego stopnia.
Aby się wyleczyć musisz w ciągu jednego wątku pójść i nazbierać Muchostworki i przez 2 różne wątki okładać sobie nimi dłonie.
Inaczej może nawet do końca dni będziesz miał ręce, które wyglądają jak poparzenia trzeciego stopnia.
(Może być to zarówno wątek jak i jednopostówki na min. 2000 znaków, mogą się łączyć z samonauką i innymi wątkami.)

Wiktor nie miał pojęcia co robić, zastanawianie chyba na niewiele się teraz zda, poza ty nie szło mu to w tym momencie najlepiej. W dodatku okazuje się, że nie miał chyba wystarczająco zwinnych rąk do tego zwierzecia bo nie uważał, dotykania wszystkich narządów, a zawsze coś mają w sobie resztki trucizn. No tak a dłonie będą wyglądać w tragicznym stanie do końca wyjazdu. Rudzielec nie wiedząc co ma robić po prostu, faun bierze chłopaka za fraki i mówi, że inaczej musie rozwiązać sytuację.
-I co teraz?- spoglądając na kolejnego zwierzaka do wróżby.
Szybko poderwał się, ojejku nie. Jednak to był najbardziej przykry widok na całym wszechświecie. No a Wiktor będzie musiał grzebać we wnętrznościach tego uroczego stworzenia? Cóż.
-To co rudzielcowi zostało pójść i zacząć szukać Muchostworki i okładać sobie nimi dłonie.szybko zmienił kierunek na poszukiwania Muchostworki .

z/t
Powrót do góry Go down


Boris Zagumov
Boris Zagumov

Dorosły czarodziej
Wiek : 42
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 177 cm
C. szczególne : Blizny po gniciu na szyi, klatce piersiowej i górze brzucha, rytualny krwawy znak na małym palcu prawej ręki, naszyjnik Ariadne zawsze zawieszony na piersi oraz mocno zmęczona twarz z widocznie podkrążonymi oczyma, które wydają się zapadać w sobie
Galeony : 306
  Liczba postów : 798
https://www.czarodzieje.org/t18108-borys-zagumov
https://www.czarodzieje.org/t18123-boris
https://www.czarodzieje.org/t18109-boris-zagumov
Drzewo obrońców - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Drzewo obrońców - Page 4 Empty


PisanieDrzewo obrońców - Page 4 Empty Re: Drzewo obrońców  Drzewo obrońców - Page 4 EmptyNie Sie 07 2022, 19:42;

Punkty wytrzymałości:7
Literka: G i 21
Wróżenie: 50 ^
Efekt: +1 do wytrzymałości i zwiększone Zaklęcia i OPCM, -2 do wytrzymałości i przez 42 dni słyszę śmiech pooki w głowie

Z ulgą przyjął zakończenie tych całych potańcówek. Musiał przyznać, że nigdy nie był do tego stworzony. Nie cieszył się jednak komfortem zbyt długo, jego oczom ukazał się dość nieprzyjemny widok, mianowicie, od groma stworzeń magicznych leżących na ziemi. Nie przypadło mu też do gustu to, co musiał chwilę później zrobić.
Wróżenie nigdy nie było jego mocną stroną, zwłaszcza jeżeli chodziło o wróżenie z wnętrzności. Nie miał w tym wprawy, a nie pomagał fakt, że pooka, stwór do którego podszedł, pomimo wyglądu, który wskazywałby na stan nieżycia, wciąż miał w sobie na tyle siły, by rechotać bez opamiętania. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby, nie fakt, że po pojawieniu się niejasnych znaków w jego głowie, znalazło się tam również miejsce dla nieznośnie irytującego śmiechu zwierzęcia, który nie chciał odejść.
Powrót do góry Go down


Leighton J. Swansea
Leighton J. Swansea

Student Ravenclaw
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 175 cm
C. szczególne : Duże usta, kilka pieprzyków, ślady farby na rękach
Galeony : 277
  Liczba postów : 647
https://www.czarodzieje.org/t21367-leighton-lea-joanne-swansea#691779
https://www.czarodzieje.org/t21382-panna-sowa#692448
https://www.czarodzieje.org/t21368-leighton-lea-j-swansea#691780
https://www.czarodzieje.org/t21499-leighton-j-swansea-dziennik#6
Drzewo obrońców - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Drzewo obrońców - Page 4 Empty


PisanieDrzewo obrońców - Page 4 Empty Re: Drzewo obrońców  Drzewo obrońców - Page 4 EmptyPon Sie 08 2022, 22:07;

Punkty wytrzymałości: 7
Literka: G95
Wróżenie: 80
Efekt: wyglądam jak Archie Darling, przez pół roku śni mi się śmiech pooki XD

Początkowo dała się ponieść atmosferze przyjęcia, która z całą pewnością sprzyjała swego rodzaju bliskości, zwłaszcza takiej, jaka w najlepszym wypadku mogłaby łączyć ją i Jinxa, tej dobrze jej znanej i od pewnego czasu, cóż, niewystarczającej. Odruchowo podążyła za starymi nawykami, uśmiechnęła się więc zachęcająco, czując dłonie nieco zbyt pewnie poszukujące nagich skrawków skóry.
Cała ja — odpowiedziała mu z towarzyszącym temu niezwykle wymownym ruchem dłoni i nieco spięła się, kiedy nachylił się, żeby cmoknąć ją na powitanie, gotowa subtelnie odwrócić głowę, gdyby posunął się za daleko. Nie wiedziała, jak się zachować – z jednej strony chciała pozostać sobą, z drugiej nie była już pewna, co to właściwie oznacza. Dawna Lea – Lea jeszcze z czerwca, choć zdawałoby się, jakby od tamtego czasu minęła cała wieczność – rzadko mówiła „nie”, podczas gdy nowy, dalej niepoznany twór coraz częściej stawiał granice, na domiar złego w coraz bardziej niespodziewanych miejscach. Nie pozwoliła jednak, by wewnętrzne rozterki zepsuły jej humor. Ba, nawet te zewnętrzne zdawały się nie mieć takiej mocy. W pewnym momencie poczuła się jakoś nieswojo, jakby była jakaś taka... większa. Nie wzwyż, a, o zgrozo, wszerz, zwłaszcza w miejscach, gdzie wcale rosnąć nie chciała. Zmarszczyła nos w manifeście swojego zdziwienia, kiedy wyciągnąwszy przed siebie dłoń, dostrzegła znacznie większe, wyraźnie męskie dłonie o karnacji delikatnie ciemniejszej i bardziej oliwkowej od jej naturalnej. Ujęła w palce kosmyk włosów, i zerknęła na nie kątem oka, starając się nie panikować.
Co do... — wydusiła z siebie w końcu, nie śmiejąc się z żartu Queena. Wzięła jeden głęboki wdech i zaraz potem drugi, i rzeczywiście nieco się uspokoiła. — Czy ja... czy to...? — spojrzała na chłopaka pytająco, po czym spojrzała w dół i mało elegancko... pogładziła się po tyłku — Och! To na pewno Darling. Jakim cudem wyglądam dokładnie jak Darling? — co jak co, ale ta część ciała @Archie N. Darling prawdopodobnie była jej znana nawet lepiej niż twarz. Spokojne przeniesienie tego widoku z każdym detalem na płótno kosztowało ją dużo uwagi – i jeszcze więcej samokontroli. Zerknąwszy w dół raz jeszcze, doszła do wniosku, że ze strojem musi coś zrobić w trybie natychmiastowym, po raz kolejny skorzystała więc z nieskończonych zalet płynących z posiadania magicznej szarfy i zmieniła sukienkę w elegancki komplet, w którym dobrze czułaby się nawet po powrocie do normalnej formy.
Jeśli mi tak zostanie, to buzia na kłódkę, obiecaj mi to. Zgarnę przynajmniej jego fortunę, chcę mieć coś od życia — uśmiechnęła się łobuzersko, ale nie na długo pozostała w nastroju do żartów, bo kiedy polana nieco opustoszała, a muzyka ucichła, widać było prawdziwą zwierzęcą makabrę. Chwyciła Jinxa za przegub, ze względu na zbyt wielkie i silne dłonie najpewniej o wiele mocniej, niż planowała, bojąc się, że ten gdzieś jej umknie.
No więc... o co chodzi z tym Darlingiem? To Ty musiałeś to jakoś zrobić, ja nie byłam nawet bliska pomyślenia o nim. Należysz do grona fanów? Mogę ci zdradzić sekret, jak dostać miejsce dla vipa na koncercie — gadała co tylko ślina przyniosła jej na język, byle nie myśleć o tym, co działo się wokół nich – a działo się sporo. Okazało się, że po tańcu ich rozrywką ma być wróżenie z wnętrzności. Gdyby Darren to widział, wyśmiałby ją podwójnie – nie dość, że mieli tutaj uprawiać wróżbiarstwo, to jeszcze w tak wyjątkowo nieprzyjemny sposób.
Och, jebać to, chodźmy — to on był tutaj w roli bezmyślnego Gryfona, ale wyszło tak, że to ona popchnęła ich do działania – dość dosłownie, bo pociągnęła za sobą Jinxa w stronę wolnego miejsca pełnego jakichś ładnych truchełek. Wolała wyglądać na zdecydowaną i pewną siebie, niż okazać, że tak naprawdę nie ma pojęcia, co robi i zaczyna coraz bardziej się bać...
Powrót do góry Go down


Mulan Huang
Mulan Huang

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 21
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 176cm
C. szczególne : niewielki tatuaż z przodu lewego barku, zmieniający kolor poruszający się tatuaż chińskiego smoka na niemal całe plecy, runa jera na lewym boku na wysokości żeber, ślad po zaklęciu Agere na prawym przedramieniu, często zmienia kolor włosów oraz korzysta z magicznych i barwiących soczewek
Galeony : 1636
  Liczba postów : 1452
https://www.czarodzieje.org/t20227-mulan-huang#630198
https://www.czarodzieje.org/t20246-lacze-lan
https://www.czarodzieje.org/t20228-mulan-huang#630207
Drzewo obrońców - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Drzewo obrońców - Page 4 Empty


PisanieDrzewo obrońców - Page 4 Empty Re: Drzewo obrońców  Drzewo obrońców - Page 4 EmptyPon Sie 08 2022, 22:30;

Punkty wytrzymałości: 4 - 2 (kuferek) - 1 (praca) = 1 Drzewo obrońców - Page 4 3831175897
Literka: A
Wróżenie: cofam się z Olką
Efekt: pogryziona, podrapana i z Olą mamy swoje imiona. So sweet. Friendship forever luf

Naprawdę nie przeszkadzało jej bycie pogryzioną i podrapaną przez okoliczne istoty. Jakby nie patrzeć w pracy zdarzały jej się podobne wypadki. Może nie z taką intensywnością jak tutaj, ale niejako przywykła do podobnych pomniejszych ran jakie można było sobie zafundować.
W zasadzie liczyła na to, że teraz to już wszystko będzie mniej więcej w porządku, ale... oczywiście coś musiało się zjebać. Wcześniej może nie raził jej aż tak bardzo widok zwierzęcych zwłok, ale w momencie kiedy to zjawisko jedynie się nasiliło i wokół znajdowały się w zasadzie jedynie trupy, z których ktoś kazał im wróżyć... to już zdecydowanie przebrało miarkę.
- Kogoś tu solidnie popierdoliło - krzyknęła, rozglądając się wokół.
Jeszcze gorszy był fakt, że w zasadzie nie była w stanie określić sprawcy tego okropnego czynu. To nie był jakiś pojedynczy łowca, którego mogła złapać za fraki i wręczyć towar eksportowy wikingów, czyli wpierdol. W pobliżu znajdowały się jedynie inne magiczne stworzenia, które nie koniecznie mogła obwiniać za ich instynkty i bardziej niszczycielską naturę.
Kątem oka dostrzegła jeszcze jak Ola zaczyna się wycofywać. Huang nie chciała zostawić jej samej. Nie teraz. Dlatego wciąż wzburzona ruszyła tuż za nią, aby się upewnić czy Puchonka jakoś się trzymała. Co niestety nie było takie proste w momencie, gdy znowu otoczył je tłum tańczących.
- Ola! - zawołała za Krawczyk i odbijając się od innych tańczących, dopadła w końcu do dziewczyny, którą załapała za rękę.
Syknęła czując przejmujący ból w dłoni, a po chwili poczuła jak po palcach zaczyna spływać jej świeża krew. Nie zamierzała się tym teraz jednak zbytnio przejmować.
- W porządku? Znaczy... domyślam się że nie, ale znośnie chociaż? - zapytała jeszcze Puchonkę, samej się już nieco uspokajając.
Przynajmniej na tyle, że mogła na spokojnie przeprowadzić swoją towarzyszkę przez rozszalały tłum imprezowiczów.
Powrót do góry Go down


Hariel Whitelight
Hariel Whitelight

Student Slytherin
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 184
C. szczególne : podobny do Camaela, wręcz myląco gdyby nie oczy i pieprzyk nad górną wargą | pachnie perfumami z nutą sosny | nosi super buty, które tworzą za nim kwiatkowy korowód | zawsze ma kolorowe okularki na nosie
Galeony : 426
  Liczba postów : 1027
https://www.czarodzieje.org/t20706-hariel-whitelight#657554
https://www.czarodzieje.org/t20730-poczta-harry-ego#657951
https://www.czarodzieje.org/t20707-hariel-whitelight#657557
https://www.czarodzieje.org/t20986-hariel-whitelight-dziennik#67
Drzewo obrońców - Page 4 QzgSDG8




Administrator




Drzewo obrońców - Page 4 Empty


PisanieDrzewo obrońców - Page 4 Empty Re: Drzewo obrońców  Drzewo obrońców - Page 4 EmptyWto Sie 09 2022, 00:15;

Punkty wytrzymałości: 7 + 1 widok krwi - 8
Literka: F
Wróżenie: 9 - 50 XD = -41
Efekt: wyglądam jak Camael Drzewo obrońców - Page 4 3831175897  

- Ja? Nie, nie potrzebuję - mówię lekko i wzruszam ramionami na jej pytanie o perfumy z amortencją, jak ktoś kto ma naturalny zapach najpiękniejszych rzeczy na ziemi. Zauważam mimo wszystko, że dziewczyna nadal w amo czuje zapach papierosów mojego brata. Co było zabawne szczególnie, że Cam gdzieś trzymał za rękę ważącą już pewnie tonę Becię.
- Zupełnie? - powtarzam i gdzieś zapaliły się ogniki w moich oczach, kiedy rozglądam się po tłumie ludzi. Przerywam dopiero gdy rzuca swoje spostrzeżenie. - Nie wiem, mało gadamy od tego czasu - mówię szczerze i marszczę lekko brwi. - Skrót. Mów mi Harry - dodaję jeszcze raz, nawet nie kłopocząc się rozwijaniem skrótu, bo nie chcę nawet słyszeć swojego pełnego imienia z moich ust. - Walsh? To jak jesteś jakąś siostrą Josha? Czy byłą żoną? - dodaję i rozglądam się ponownie, bo gdzieś widziałem profesora. Nie dodaję jednak sprytnie dwóch do dwóch, że szukała jakiegoś zaginionego członka rodziny. - Wszystko kiedyś udowodnię. O patrz wychodzimy z tłumu poczekaj, skorzystam z bycia Camem - mówię i kiedy jesteśmy gdzieś na progu tańców, całuję ją w dłoń, karzę dosadnie poczekać pod drzewem gdzie ją umieściłem i zabraniam się ruszać.
Najpierw biegnę do Nathaniela, który tańczy ze swoją byłą. Nie mam pojęcia, że jest to tak naprawdę moja siostra i jako jej brat (na dodatek nie ten którym jestem) mówię ostre słowa.
- Zmarnujesz sobie życie na tę szmatę! - rzucam do chłopaka i uciekam w tłum, żeby mnie nie zabił jakimś czarnomagicznym zaklęciem. Oczywiście tonem udaję, całkiem nieźle, mojego starszego brata. Który oczywiście sam nigdy nie mówiłby takich głupot. Po drodze mijam Brewera, który trzymał się za rączkę z moim wybawcą spod mostu. Kierując się nieokreśloną irytacją na to, klepię Maxa po ramieniu, ignorując że wygląda beznadziejnie po tym co właśnie odwalał z wróżeniem. - Brewer, zawsze mnie niesamowicie pociągałeś. Jak tylko zobaczysz mnie w korytarzu, nie wahaj się by mnie całować. Mam sny o tym jak ze mną uprawiasz namiętny seks - oznajmiam poważnym tonem, po czym odwracam się, rzucam jakieś urażone spojrzenie Longweiowi i znikam w tłumie.
Na koniec zostawiam sobie Ezrę. - Zawsze chciałem to zrobić - oznajmiam i ignorując fakt śmierdzącego świnksa obok Clarke'a oraz jego chłopaka niedaleko, całuję go namiętnie prosto w usta. Przez chwilę udaję, że wokół nie ma nic oprócz nas, ale dość marnie to wychodzi przez całą makabryczną otoczkę. - Ależ tu śmierdzi - zauważam i kiedy podnoszę wzrok widzę twarz Viro. I robią to co zrobiłby każdy mądry Ślizgon. Zrywam się z miejsca i biegnę jak najszybciej, licząc na to że Rowle nie jest sportowcem roku. Albo chociaż mniejszym niż ja.
Zdyszany pojawiam się z powrotem obok Audrey, nie wiedząc czy może nadal ktoś mnie nie goni za moje odwalanie. - Trzeba teraz wróżyć z flaków zwierząt! I ludzie naprawdę to robią! - mówię lekko przerażony tym faktem, mimo buzującej we mnie energii po moich świetnych żartach. Patrzę pytająco na Walsh i łapię ją za rękę w poszukiwaniu jakiejś ostoi, którą teraz dla mnie jest moja partnerka od tańców. Na wypadek faktu że faktycznie mamy babrać się w bebechach zwierząt, albo jakby ktoś jednak przyszedł mi oddać za moje słowa i czyny.

Uwaga! Zaczepiam kilka osób!!
@Nathaniel Bloodworth i Nana, @Maximilian Brewer i Longwei, @Ezra T. Clarke i Viruś
Powrót do góry Go down


Freddie Moses
Freddie Moses

Student Hufflepuff
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 180
C. szczególne : luźne ubrania | wzrost | miętówki | kolorowy tatuaż z mieniącymi się gwiazdami na całym przedramieniu
Dodatkowo : Jasnowidz
Galeony : 634
  Liczba postów : 627
https://www.czarodzieje.org/t19792-frederica-moses#599664
https://www.czarodzieje.org/t19793-freddie#599831
https://www.czarodzieje.org/t19791-frederica-moses#599644
https://www.czarodzieje.org/t19873-frederica-moses-dziennik#6063
Drzewo obrońców - Page 4 QzgSDG8




Administrator




Drzewo obrońców - Page 4 Empty


PisanieDrzewo obrońców - Page 4 Empty Re: Drzewo obrońców  Drzewo obrońców - Page 4 EmptyWto Sie 09 2022, 00:58;

Punkty wytrzymałości: 7 + 2 (silna psycha) + 1 (rany nie są mi obce) + 1 (wróżbiarstwo) - 2 pooka = 9
Literka: g
Wróżenie: 99+19 = 118
Efekt: wraca mi nałóg, pomyślę potem który latif | II - pooka w snach

Ja i mój cętkowany partner próbujemy na początku zignorować fakt jak okropnie creeperskie jest to całe wesele. Głównie robiąc to co nam wychodzi najlepiej czyli gadając kompletne farmazony. - Następnym razem wobec tego wybierzmy wesele gdzie znajdziemy drinki bez krwi w środku - mówię pozornie luźnym tonem kiedy widzę jak jakaś harpia zahacza pazurami o inną osobę, po czym wsadza do gęby brudne w posoce paznokcie. Nawet ja się krzywię z obrzydzenia.
Jakimś cudem, wcale to nam nie przeszkadza iść w pląsy. I nakurwiamy, ja prowadzona przez Tomka dopóki nie wpadamy na Boyda i Jess. Tomek ani trochę nie traci animuszu, mam wrażenie że te tańce rozbudziły w nim jakiegoś dzikiego kota. Na przykład dachowca. Bo nawet na komentarzem Bogdana niczym się nie przejmuje i próbuje wyciągnąć dłoń na powitanie. Czego nie zauważam nawet, bo już ciągnę go od tej diabelskie potańcówki. Staram się nie myśleć o Dżesice i jej partnerze. Musze uspokoić pędzące wizje. Tomasz okazuje się być bardzo pomocny. Trzyma mnie za dłonie i mówi jakieś kocopoły o pergaminie, na co nawet śmieję się, a raczej rechoczę z trudem. - No to kurwa nie ma bata, nie mogę tu jebnąć - oznajamiam jakby tylko brak kartki mógł mnie powstrzymać od wizji. Dobrze, że Tomek tu był, Boyd nawet się nie obejrzał, przejęty pewnie bardzie swoją partnerką. Może i dobrze. Może i gorzej dla mnie oraz mojego serca, które aż kołatało się w bólu, że osoba na którą kiedyś mogłam zawsze liczyć w takich chwilach, teraz nawet nie pomyślała o moim darze.
- Musimy przestać w końcu wbijać się na wesela na mordę. Widzisz jak to się kończy - mówię odsuwając myśli od swojego byłego i skupiając się na obecnym towarzyszu. Tonem jakbyśmy w każdy weekend brnęli na jakieś wiejskie melanże. Rozglądam się w końcu wokół i unoszę do góry brwi kiedy jakiś faunę wskazuje mi pooke. Makabra. Ciała zwierząt i istot do wróżenia. - To nie może być aż tak tragiczne, kiedyś wróżyłam z kurczaka - mówię do Tomasza i idę w stronę zdechłego zwierzęcia. Szybko okazuje się, że przeceniałam się.
- O kurwa - jęczę kiedy pooka nagle zaczyna się śmiać. Jedynie lekko przesuwam jej organy starając się wychwycić co mi powie to całe szajstwo samo z siebie. Mruczę pod nosem przekleństwa i staram się odgonić swój dar, teraz łączący się ze śmiechem zwierzęcia. Przed oczami nakurwiają mi wszystkie kolory tęczy, mieszające się z krwistymi flakami. Z trudem odchodzę od zwierzęcia. Zmęczona i zziajana i szukam Tomka, który pastwić się musi nad czymś jeszcze gorszym - biednym pegazorożcem.
- Co do chuja. Dajesz szybko, to żal patrzeć. Chyba nigdy nie wezmę ślubu jak tak to wygląda, nawet mnie nie proś - mówię osowiała kucając obok niego i zgarniając włosy z twarzy. A przy tym brudząc się krwią z flaków pooki.
Powrót do góry Go down


Thomas Maguire
Thomas Maguire

Absolwent Ravenclawu
Wiek : 22
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 179
C. szczególne : mam piękne, wypielęgnowane loki i prawnicze powiedzonka na podorędziu
Galeony : 190
  Liczba postów : 549
https://www.czarodzieje.org/t21412-thomas-maguire#693589
https://www.czarodzieje.org/t21422-poczta-thomasa#694418
https://www.czarodzieje.org/t21417-thomas-maguire#694123
https://www.czarodzieje.org/t21463-tommy-maguire
Drzewo obrońców - Page 4 QzgSDG8




Moderator




Drzewo obrońców - Page 4 Empty


PisanieDrzewo obrońców - Page 4 Empty Re: Drzewo obrońców  Drzewo obrońców - Page 4 EmptyWto Sie 09 2022, 02:59;

Punkty wytrzymałości: 11 - 4 (kostka) = 7
Literka: e
Wróżenie: 41 + 2 (pkt w kuferku) = 43
Efekt: lepsza moc, pewność siebie | jednorożce mi nie będą ufać ECH

Już nigdy nie zamówię drinka o nazwie Krwawa Mary – dodaję, również siląc się na beztroski ton. – Choćby to miało być przypieczętowanie mojej trzeźwości do końca życia – odważnie postanawiam i mimowolnie kulę się w sobie z nadzieją, że ominie mnie atrakcja w postaci rozorania pazurami przez dziką wilę.
Tańce za to pomagają zapomnieć o miejscu, w którym właśnie się znajduję. Skupiam się na nich tak mocno, że ledwo zauważam napięcie między Freddie a Boydem, w ogóle nie rejestruje faktu, że moja przyjaciółka Jess w najlepsze baluje z osobą, której bym się po niej nie spodziewał. Liczy się tylko parkiet, na którym jestem królem. I to niezbyt długo, bo prędko zabiera mnie z niego moja towarzyszka.
Cieszę się, że moja durna uwaga trochę rozbawia Fredkę, bo szczerze mówiąc nie wiem co bym zrobił, gdyby się tu pierdolnęła w tej krwi i miała wizję. Głupio by było uciec i zostawić ją na pastwę losu, nie jestem aż tak nieczułym draniem. A nawet nie zdaję sobie sprawy z tego, że spotkanie z Boydem mogło być dla niej tak trudne, w końcu nigdy nie byłem w długim związku. – Wtedy musiałbym poświęcić mój elegancki sweter, a to już chyba ostateczność – kiwam głową, nie do końca przygotowany na taką opcję, bo jest to moje ulubione wdzianko, pomimo mocno niemęskiego printu. Ponownie chichoczę, przez sekundę zapominając na jakim weselu jesteśmy aktualnie. – Ok, od dzisiaj tylko łazimy na te fancy i eleganckie biby.
A potem mój uśmiech blednie, bo znikąd zjawia się stworzenie, którego nie jestem w stanie zidentyfikować i każe mi wróżyć z wnętrzności pegazorożca. Patrzę na tę biedną istotę, która ma zmasakrowane ciało i aż odwracam wzrok, powstrzymując mdłości. Kompletnie nie wiem jak mam się za to zabrać. Czy powinienem zanurzyć dłoń we flakach i coś tam w nich pogrzebać lub poprzestawiać czy też udawać kogoś super obeznanego w przepowiadaniu przyszłości i intepretować kształty stworzone przez krew? Nawet wzmożona pewność siebie mi nie pomaga i krzywię się na myśl o tym biednym kurczaku, o którym wspomina Moses. – I jak ja mam to ogarnąć? – pytam po chwili, skoro już to kiedyś robiła, ale ona już ślęczy nad innym stworzeniem i muszę radzić sobie sam. Wspaniale.
Coś tam próbuję dojrzeć w tych wnętrznościach, ale głównie skupiam się na tym, żeby się nie zrzygać, bo nie wiem jaką przyszłość zobaczyłbym w obiedzie, który zwróciłem. Pewnie nieszczególnie przyjemną. Co jakiś czas widzę kolorowe błyski w głowie, które w połączeniu z tym makabrycznym wnętrzem wprawiają mnie w osłupienie. Dlatego kiedy Fredka pojawia się obok, oddycham z ulgą. I chociaż cała jest wypaćkana krwią, nigdy się tak nie cieszyłem na widok znajomej mordy. – A już miałem się oświadczać w tej radosnej scenerii – próbuję być niezwykle zabawny w odpowiedzi na jej komentarz i sięgam dłonią do kieszeni, w udawanym geście zaręczyn, jakbym zaraz miał wyciągnąć jakiś dojebany brylant i wyznać jej miłość. Tylko głupie żarty sprawiają, że wypieram tę groteskową sytuację. – Ja pierdolę, wspominałaś, że to nie może być aż tak tragiczne. Masz coś jeszcze do dodania? – znacząco wskazuję na swoje zakrwawione ręce z udawaną pretensją. – Kto jest kurwa organizatorem tego gówna? Jeśli dożyję to Merlin mi świadkiem, że go pozwę i wywalczę odszkodowanie za zniszczenie naszych sweter… – nie dokańczam mojej walecznej przemowy, której bym nawet nie zaczął, gdyby nie dzika pewność siebie, bo muszę przyłożyć dłoń do ust, żeby zatrzymać odruch wymiotny. – Pardon – przepraszam za swoją niedyspozycję i odwracam głowę, nie chcąc obrzygać i tak już mizernie wyglądającej Fredki.

______________________

i read the rules
before i break them
Powrót do góry Go down


Jamie Norwood
Jamie Norwood

Student Slytherin
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 26
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 191 cm
Dodatkowo : Półwil, prefekt
Galeony : 1863
  Liczba postów : 1398
https://www.czarodzieje.org/t21547-jamie-norwood#699534
https://www.czarodzieje.org/t21553-torcik#699779
https://www.czarodzieje.org/t21551-jamie-norwood
Drzewo obrońców - Page 4 QzgSDG8




Moderator




Drzewo obrońców - Page 4 Empty


PisanieDrzewo obrońców - Page 4 Empty Re: Drzewo obrońców  Drzewo obrońców - Page 4 EmptyWto Sie 09 2022, 21:03;

Punkty wytrzymałości: 3 (było 7, ale -2 za poprzedni etap i -2 za wróżenie z lejmoniady)
Literka: J i 4
Wróżenie: 75
Efekt: zaleczone rany po pierwszym kręgu, nie mogę leczyć do października

To, co się wokół nich działo, zaczynało przechodzić ludzkie pojęcie. Jamier rozumiał, że Avalon niedawno został odkryty, ale skoro ich wakacje były organizowane poniekąd przez Ministerstwo, dlaczego nie było tu wciąż aurorów? Coś takiego powinno być już dawno rozpędzone, żeby podobne istoty nie mogły odprawiać rytuałów, które mogą zagrozić czarodziejom. Chłopak zacisnął zęby, rozglądając się po ciałach magicznych istot, z otwartymi wnętrznościami, przy których krążyły harpie. Słysząc zaproszenie do wróżenia, miał wrażenie, że zamiast podejść do któregoś z nieboszczyków, miotnie zaklęciami wokół siebie. Był zwyczajnie coraz bardziej wściekły, a jednocześnie czuł, że powinien zostać do końca i zobaczyć ku czemu miały prowadzić takie okropności. Im więcej wiedział teraz, więcej będzie mógł zrobić w przyszłości, kiedy dołączy do szeregów aurorów.
- Nie wolisz wrócić? Jeszcze sobie ubranie krwią zabrudzisz - mruknął do siostry, ale dobrze wiedział, ze ta go nie posłucha. Nigdy go nie słuchała i zawsze szła tam, gdzie on i odwrotnie. On też nie spuszczał jej z oka i choć chciał wiedzieć, co się kryje za tym rytuałem, nie zostałby, gdyby Scarlett zamierzała wracać.
Zbliżył się do najbliżej leżącego ciała, jak się okazało Lejmoniady, aby spojrzeć w jej wnętrzności. Orłem z wróżbiarstwa nigdy nie był, ale miał wrażenie, że zaczyna coś dostrzegać, może nawet czuć. Z pewnością widziałby więcej, gdyby nagle nie usłyszał krzyku siostry. Od razu ruszył w jej kierunku, docierając do Scarlett chwilę po Minie. Z trudem panował nad sobą, wbijając paznokcie we wnętrze swoich dłoni, aby nie wrzasnąć na siostrę, przypominając, że miała nie iść tutaj z nim. Słysząc syk Miny, spojrzał kątem oka na dziewczynę.
- Całkiem ciekawie brzmiało kurwa, Carly, przysięgam, że sam cię kiedyś zabiję, jak jeszcze kiedyś skończysz w podobny sposób. Nauczysz mnie też tak syczeć? - spytał, lodowatym tonem, przenosząc w końcu spojrzenie na siostrę. - Idź prosto do uzdrowiciela - wycedził przez zęby, starając się zachować względny spokój, co wyraźnie nie szło tak łatwo, jakby chciał.

______________________


Cleanse my soul
free me of this anger that I hold and make me whole
Powrót do góry Go down


Jasper 'Viro' Rowle
Jasper 'Viro' Rowle

Nauczyciel
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 174/184
Dodatkowo : Metamorfomag
Galeony : 724
  Liczba postów : 410
https://www.czarodzieje.org/t19678-jasper-viro-rowle#589315
https://www.czarodzieje.org/t19843-odyseusz#603942
https://www.czarodzieje.org/t19815-jasper-viro-rowle#600997
https://www.czarodzieje.org/t19841-jasper-viro-rowle-dziennik
Drzewo obrońców - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Drzewo obrońców - Page 4 Empty


PisanieDrzewo obrońców - Page 4 Empty Re: Drzewo obrońców  Drzewo obrońców - Page 4 EmptySro Sie 10 2022, 21:34;

Punkty wytrzymałości: 9 (bez zmian)
Literka: I Etap (B) i II Etap (G)
Wróżenie:  35
Efekt: w Viro drzemie harpia + krwawienie dłoni z kostki Ezry + Wracam przez tłum (D) i to (6) srogo zakrwawiony, ale to w następnym poście

Mam wrażenie, że wciąż krążę w koło, a jednak nie potrafię odnaleźć Twojej sylwetki, z każdą kolejną sekundą coraz bardziej nerwowo obracając kciukiem tkwiącą na moim palcu obrączkę, mogąc mieć tylko nadzieję, że usłyszysz w swoich myślach któreś z kierowanych do Ciebie nawoływań. Szybko, może nawet nieco zbyt pochopnie, decyduję się na wyciągniecie z torby swojej butelki bez dna, by upić z niej kilka solidnych łyków, mając wrażenie, że trzeźwieję niezwykle nieprzyjemnie i gwałtownie, coraz wyraźniej czując uderzającą w mój nos woń śmierci. "Kilka" z łatwością zamieniło się w "kilkanaście", a ja wcale nie tak długo musiałem czekać na powrót moich różowych okularów. Same poszukiwania też stały się nagle jakieś przyjemniejsze, gdy rozbujanym od alkoholu krokiem przemierzałem leśny parkiet, coraz mniej martwiąc się o prawdziwość rozrzuconych dookoła zwierząt, nawet gdy jedno z nich trafiło już w moje ręce. Ani przez chwilę nie podważam sensu powierzonego mi zadania, od razu przechodząc do wróżenia i choć początkowo posłyszany rechot wzbudzał rozbawienie i we mnie samym, to z każdym kolejnym kolorowym rozbłyskiem światła, który zdawał się penetrować mój umysł, zaczynałem wątpić w teatralność tej sceny. W przypływie wspaniałomyślności postanowiłem ukoić cierpienie pooke podając mu kilka solidnych łyków cydraku, jednak to tylko zdawało się pogarszać agonalny śmiech skrzata. Podrywam się w górę szybciej, niż jestem w stanie to w pełni przetworzyć, z zakrwawioną istotą na rękach brnąc przez rozmywający się w plamach akwareli krajobraz, by w końcu przystanąć z ulgą na widok znajomej sylwetki.
- Camael - wyrzucam z siebie na wydechu uciekającego ze mnie stresu, jak zawsze wierząc, że @Camael Whitelight rozwiąże wszystkie moje problemy, a jednak brwi ściągają mi się w dezorientacji, gdy zdaję sobie sprawę, że ten przysuwa się do nikogo innego, ale do Ciebie - jedynej osoby, do której kiedykolwiek postanowiłem rościć sobie jakiekolwiek prawa. - Cam? - dodaję więc jeszcze w bezemocyjności szoku, by zaraz ściągnąć brwi, zupełnie nieświadomy tego, że wraz z tym moje oczy ciemnieją do nienaturalnej w swojej pustce czerni. I sam nie jestem pewien czy do Ciebie, czy za samym Camaelem (@Hariel Whitelight) posyłam rozdzierający mi serce harpii krzyk bezsilności, bo choć odruchowo chcę bronić się tym, że to z pewnością jest jedynie iluzja, kolejna gra magicznej atrakcji, to nie potrafię zmienić faktu, że widok takiej zdrady boli dokładnie tak, jakby był prawdziwy.
- Idziesz ze mną - warczę w Twoją stronę, bo i tylko na Tobie mogę się wyżyć, nie mając okazji skonfrontować się z przyjacielem bądź z jego iluzją, o Twojej cielesności mogąc przekonać się przez zaciśnięcie na Twoim przedramieniu zakrwawionej dłoni z wydłużonymi harpiowym urokiem pazurami. - Mam dość tych jebanych iluzji, bo mam skrzata do uratowania - wyrzucam z siebie, ciągnąć Cię w stronę tłumu, mimowolnie pozwalając brwiom wygiąć się z wściekłości do żalu i z powrotem, gdy dodaję: - Więc łaskawie nie puszczaj się z jedną z nich.
Powrót do góry Go down


Ezra T. Clarke
Ezra T. Clarke

Nauczyciel
Wiek : 27
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 182 cm
C. szczególne : Szczupła, nawet lekko umięśniona sylwetka, zawadiacki uśmiech, zapach Merlinowych Strzał i mięty, znamię w kształcie kruka na łopatce
Galeony : 6236
  Liczba postów : 3387
https://www.czarodzieje.org/t13332-ezra-thomas-clarke
https://www.czarodzieje.org/t13336-eureka
https://www.czarodzieje.org/t13338-ezra-clarke
https://www.czarodzieje.org/t19322-ezra-t-clarke-dziennik
Drzewo obrońców - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Drzewo obrońców - Page 4 Empty


PisanieDrzewo obrońców - Page 4 Empty Re: Drzewo obrońców  Drzewo obrońców - Page 4 EmptyCzw Sie 11 2022, 00:59;

Punkty wytrzymałości: 4 +1 za literkę
Literka: J
Wróżenie: 100 ale wychodzimy
Efekt: imię Viro na dłoni; do grudnia śmierdzą mi ręce Drzewo obrońców - Page 4 3831175897 i mogę rzucać zaklęcia z progu wyżej do końca września

Im dłużej stał nad zwłokami świnksa, tym bardziej czuł się nie na miejscu; kiedy wszechobecny zapach śmierci, krwi i rozkładających się ciał wdzierał mu się do nosa, trudno było podtrzymywać wiarę, że to wszystko było jedynie wytworem iluzji. Ludzie wokół jednak naprawdę to robili. Wkładali ręce w wnętrzności zwierząt, jakby to było zupełnie normalne, jakby tego uczył ich Hogwart - więc i Ezra przyklęknął, wstrzymał oddech i poddał się temu doświadczeniu. Dreszcz obrzydzenia przebiegł mu po kręgosłupie, gdy śliskie wnętrzności prześlizgnęły się pomiędzy jego palcami z mlaśnięciem, pozostawiając smugi lepkiej krwi na skórze. Ledwie włożył ręce w świnksa, ledwie doświadczył migających kolorów przed oczami, a już potrzebował się wycofać, nie będąc w stanie znieść wrażenia, które to pozostawiało. Nawet jeśli wszystko było kłamstwem, nie chciał brać w tym dalej udziału, bo w jego pamięci każdy dźwięk przesuwających się wnętrzności i każdy mdlący zapach miały zachować się jako prawdziwe.
Wzdrygnął się na widok własnych dłoni - teraz brudnych i pokaleczonych - i otarł je o ubranie, jednocześnie kciukiem upewniając się, że w tym wszystkim pierścień pozostawał bezpiecznie na jego palcu. Czuł jak atmosfera zaczyna go przyduszać i choć każda komórka ciała ciągnęła go ku ucieczce, to trzeźwość myśli przypominała mu, że w tym tłumie wciąż gdzieś był też Viro, którego nie mógł po prostu pozostawić. I prawdopodobnie nawet mógłby dostrzec jego sylwetkę, gdyby tylko sięgnął spojrzeniem nieco dalej, zamiast dać ściągnąć swoją uwagę zbliżającemu się Camaelowi. (@Hariel Whitelight) Mimo makabrycznej otoczki spotkania drobny uśmiech ulgi pojawił się na jego ustach, zachwiany dopiero przez ten jeden krok zbyt mocno wchodzący w jego osobistą przestrzeń. Zdążył jedynie zmarszczyć brwi, zanim poczuł na ustach napór obcych i wyjątkowo zachłannych warg. Zszokowane "co do chuja" nie zdołało wybrzmieć, zamieniając się jedynie w cichy pomruk. Cała sytuacja wydawała mu się to tak absurdalna, tak nierealistyczna, że na przetworzenie jej potrzebował więcej czasu, stąd też nie zrobił absolutnie nic, by odepchnąć od siebie niespodziewanego adoratora.
- No, jemioła to nie jest... - podjął, bardziej oszołomiony niż zły. Gotowy był obrócić wszystko jeszcze w żart, bo i gorszych czynów powodowanych magią był już świadkiem. W jakąkolwiek stronę szły jego myśli, nie miało to znaczenia, gdy donośny harpii krzyk wciął się pomiędzy nich niczym precyzyjne ostrze. - Viro? Nie, nie. Nic się nie stało, to tylko jakaś głupia magia. Nic się nie stało - powtórzył uparcie, choć nie miał wsparcia w co prędzej uciekającym Camaelu, i zaraz wzdrygnął się, gdy dłoń zakończona pazurami zacisnęła się na jego ramieniu. I choć wierzył, że Viro mógłby być tak dramatyczny, by zainspirować się harpiowym wizerunkiem i oddać zazdrość w przerysowanych rysach metamorfomagicznej maski, to coś w jego pociemniałych złowrogo oczach podpowiadało Ezrze, że tym razem było to coś więcej. Tylko dlatego nie zaprotestował, gdy został szorstko pociągnięty ponownie w stronę tańczącego tłumu. Obrazy nie mógł jednak już tak prosto przełknąć.
- O chuj ci chodzi? Nie chciałem być całowany - zdenerwował się, nie zamierzając wejść w rolę kozła ofiarnego tylko dlatego, że do głowy Camaela wpadł jakiś durny pomysł. Zaraz jednak potrząsnął głową, bo nie był to moment na dyskusję. - Puść mnie, trzymaj skrzata. Idę za tobą - obiecał w bardziej rzeczowym tonie, za priorytet mając to, by się wydostać. O ile jednak tłum był chętny, aby ich przepuścić do ołtarza, o wiele trudniej było przedrzeć się z powrotem; widział, jak zachłanne ręce sięgają ku Viro, szarpią go, dotykają, chcą porwać dalej. Widział też, że nie miał, jak się bronić, gdy w ramionach miał ledwie żywego skrzata. Kiedy cała uwaga koncentrowała się na Viro, Ezra niemal tanecznym krokiem mógł prześlizgiwać się pomiędzy istotami. Nie wiedział, skąd w nim nagły przypływ pewności siebie, ale moc wręcz buzowała w jego żyłach, więc gdy jedna z harpii rozharatała głęboko ramię Viro, nie potrzebował kolejnego pretekstu. - Spierdalaj od niego. Solvitomnia - warknął, kierując srebrzysty promień w zachłanną istotę i nie czując - jeszcze - żadnych wyrzutów sumienia z tego powodu. W napierający tłum zaraz także nakierował różdżkę, by z kolei w ich stronę rzucić expulso, przynajmniej trochę oczyszczające drogę.
Powrót do góry Go down


Nanael O. Whitelight
Nanael O. Whitelight

Dorosły czarodziej
Wiek : 24
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 171cm
C. szczególne : Niezwykle jasne i mocno pomalowane oczy, styl vintage, taneczna gracja przy każdym ruchu, wiecznie perfekcyjnie pomalowane paznokcie
Dodatkowo : Metamorfomagia
Galeony : 199
  Liczba postów : 431
https://www.czarodzieje.org/t19962-nanael-o-whitelight#612606
https://www.czarodzieje.org/t20214-now-or-never#628807
https://www.czarodzieje.org/t19963-nanael-o-whitelight#612607
https://www.czarodzieje.org/t20225-nanael-o-whitelight-dziennik#
Drzewo obrońców - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Drzewo obrońców - Page 4 Empty


PisanieDrzewo obrońców - Page 4 Empty Re: Drzewo obrońców  Drzewo obrońców - Page 4 EmptyPią Sie 12 2022, 12:32;

Punkty wytrzymałości: 8 + 2, ale nieważne, bo uciekam!
Literka: E
Wróżenie: -
Efekt: wyglądam jak @Emily Rowle i nie czuję bólu

- Mmm? - Zachęciła Nathaniela z uśmiechem, zakładając, że jego "Ems" jest zwyczajnie oznaką zaskoczenia, jakimś "hm" czy innym nieprzemyślanym wyrażeniem. Za bardzo cieszyła się świadomością, że ma jakieś znane sobie towarzystw, by w pełni przejąć się zdziwieniem Bloodwortha.
- Och, nie do końca... - przyznała, obracając się z gracją i zaraz wracając z uśmiechem do zielonych tęczówek swojego partnera, by później parsknąć ze śmiechem na jego żart z magicznym urlopem. Nigdy nie brała tego pod uwagę, nie dałaby rady - za mało wiedziała o mugolskim świecie. Pokręciła lekko głową, ignorując dziwnie krótkie kosmyki włosów, bo zakładając, że te zwinęły się ze stresu, który złapał ją na tym dziwnym weselu. - Niestety powtarzam ostatni rok, więc jestem tutaj jeszcze jako studentka - wyjaśniła wreszcie. - Uwierz, nikt nie jest z tego powodu zachwycony, ale... - urwała, unosząc spojrzenie na podbiegającego do nich Camaela. Gaspnęła cicho, zupełnie mimowolnie, absolutnie nie mając pojęcia co wstąpiło w jej brata i najchętniej pobiegłaby za nim, ale ten zniknął zbyt szybko; zacisnęła więc mocniej palce na nathanielowej dłoni.
- Ja- nie mam pojęcia o co chodzi - wyznała, zerkając na swojego towarzysza i nagle orientując się, że wcale nie czuje się tak bezpiecznie w jego obecności - czy jego związek z Emily przypadkiem nie wyglądał jakoś burzliwie? Była całkiem pewna, że kojarzyła coś o Przysiędze Wieczystej, o jego... o jego poprzedniej partnerce? Tylko skąd to wiedziała? - Przepraszam, ale jednak nie dam rady - wydukała, odsuwając się gwałtownie i przy okazji wpadając na jakiegoś innego czarodzieja; próbowała pójść dalej, ale na widok zakrwawionych ciał licznych magicznych stworzeń jej panika jedynie nabrała na sile. Chciała uciec, chciała się teleportować, chciała po prostu zniknąć... ale musiała wrócić przez taneczny tłum, bezmyślnie przechodząc z rąk do rąk i nie oponując też przed wypiciem jakiegoś tajemniczego napoju, po którym w ogóle nie czuła przepychania się dalej w swojej ucieczce. Rozglądała się tylko za Camaelem, nie chcąc go zostawiać w tym dziwnym stanie samego, ale nie miała jak go znaleźć - zresztą, pewnie i tak nie umiałaby mu pomóc.

/zt
Powrót do góry Go down


Sponsored content

Drzewo obrońców - Page 4 QzgSDG8








Drzewo obrońców - Page 4 Empty


PisanieDrzewo obrońców - Page 4 Empty Re: Drzewo obrońców  Drzewo obrońców - Page 4 Empty;

Powrót do góry Go down
 

Drzewo obrońców

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 4 z 6Strona 4 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6  Next

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Drzewo obrońców - Page 4 JHTDsR7 :: 
reszta świata
 :: 
Avalon
 :: 
Ellan Vannin
-