Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Drzewo obrońców

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Strona 5 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6  Next
AutorWiadomość


Mefistofeles E. A. Nox
Mefistofeles E. A. Nox

Absolwent Slytherinu
Wiek : 27
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 185
C. szczególne : Tatuaże; kolczyki; wilkołacze blizny; bardzo umięśniony; skórzana obroża ze złotym kółkiem; od 14.02.2022 pierścionek zaręczynowy!
Dodatkowo : Wilkołak, Legilimencja
Galeony : 4495
  Liczba postów : 4500
https://www.czarodzieje.org/t15136-mefistofeles-e-a-nox#403342
https://www.czarodzieje.org/t15139-kind#403356
https://www.czarodzieje.org/t15134-mefistofeles-e-a-nox
https://www.czarodzieje.org/t18387-mefistofeles-e-a-nox-dziennik
Drzewo obrońców - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Drzewo obrońców - Page 5 Empty


PisanieDrzewo obrońców - Page 5 Empty Drzewo obrońców  Drzewo obrońców - Page 5 EmptyPon Lip 04 2022, 23:05;

First topic message reminder :


Drzewo obrońców

Drzewo obrońców znajduje się na skraju Ellan Vannin i w jego pobliżu można spotkać mnóstwo duchów, które właśnie tutaj składają hołd zmarłym - wielu z nich, którzy nie zostali zaszczyceni rycerskimi tytułami, zostało pochowanych właśnie w okolicy tego drzewa. Czysta magia tęsknoty sprawiła, że panuje tutaj spokojna, przyjemna atmosfera.
Drzewo obrońców zwykle nie przejawia magicznych właściwości, poza niesamowicie wygodnymi gałęziami i stuprocentowym zabezpieczeniem, że nikt z niego nigdy nie spadnie i nie zrobi sobie tutaj krzywdy... Aktywuje się jednak, kiedy tylko wyczuje w pobliżu czarną magię - albo jej wyznawców. Przypomina wtedy wierzbę bijącą, bowiem gałęzie stają się elastyczne i chwytają swoją ofiarę, by zawiesić ją pod niebem, często też głową do dołu. Przechadzające się tutaj duchy zwykle radzą, że wystarczy powiedzieć na głos swoje czarnomagiczne grzechy, by drzewo odpuściło... ale prawda jest taka, że osoba o czystym sercu może poręczyć za takiego nieszczęśnika i wyprosić jego uwolnienie.

Uwaga! Drzewo obrońców aktywuje się przy każdym, kto posiada minimum 1 punkt w Czarnej Magii, ale stopniuje swoją złość w zależności od tego jak bardzo ktoś jest z tą dziedziną powiązany.


Rytuał krwi:
Powrót do góry Go down

AutorWiadomość


Eugene 'Jinx' Queen
Eugene 'Jinx' Queen

Student Gryffindor
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 173
C. szczególne : Przekłute uszy; czasem noszony kolczyk w nosie; drobne i mniej drobne tatuaże; pomalowane paznokcie; bardzo ekspresyjny sposób bycia; krwawy znak
Galeony : 149
  Liczba postów : 425
https://www.czarodzieje.org/t20861-eugene-queen
https://www.czarodzieje.org/t21285-bless
https://www.czarodzieje.org/t21141-eugene-queen-kuferek
https://www.czarodzieje.org/t21427-eugene-jinx-queen-dziennik
Drzewo obrońców - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Drzewo obrońców - Page 5 Empty


PisanieDrzewo obrońców - Page 5 Empty Re: Drzewo obrońców  Drzewo obrońców - Page 5 EmptyPią Sie 12 2022, 15:25;

Punkty wytrzymałości: 7
Literka: D
Wróżenie: 38
Efekt: Lea ma twarz Archiego, moje ręce wyglądają na poparzone i chyba będę zdradzać veritkę w następnym etapie

Nie zaprzątam sobie zbyt długo głowy tym, że Lea nie tylko nie garnie się do bliskości, tak jak po niej bym się spodziewał, ale i nawet zdaje się niepotrzebnie spinać przy zwykłych grzecznościowych buziakach. Chciałbym być w stanie umożliwiającym mi respektowanie tego w pełni, ale w tym chaosie, dziesiątkach rozpraszaczy i moim odgórnym założeniu, że oboje trafiliśmy tu w pogoni za dobrą zabawą zapominam o szacunku szybciej niż Ruby na lekcjach Patola wymazuje z pamięci, że posiada szczątkowy mózg. Czyli serio ekspresowo.
W tym nastroju łatwo mi zbagatelizować także jej początkowe pół-zaskoczenie, pół-przerażenie przemianą. Unoszę za to ze zdziwieniem brew, gdy dziewczyna swoją tożsamość tak trafnie identyfikuje poprzez zmacanie pośladków, ale postanawiam tego nie komentować - niektórych rzeczy lepiej nie wiedzieć.
- Mnie pytasz? Ja nawet bezkręgowca transmutować bym nie potrafił. - Z pewnością też nie znane są mi aż tak dokładne kształty Darlinga, więc nie poczuwam się wcale do odpowiedzialności za sprowadzenie magicznego efektu na dziewczynę. I choć Krukonka, jak to przystało na każdą niebiesko-kołnierzykową mądralę, przemienia swój powycinany outfit w elegantszy komplet, to zamiast wyrazić podziw, jęczę z zawodem - Och no nie, mogłaś mu narobić wstydu. Nie widzisz tych potencjalnych nagłówków? - Kręcę głową, ale sprawiedliwie muszę przyznać, że jej pomysł też nie jest najgorszy, jeżeli tylko uwzględnia pozbycie się prawdziwego Darlinga. Nasza luźna rozmowa przestaje szybko pasować do ogólnej atmosfery i nawet do mnie to dociera; oglądam się za siebie, ale tłum za nami tańczy dalej w transie, jakby tutaj zupełnie nic się nie działo. - O nic nie chodzi - odpowiadam odruchowo i bez skupienia, wzruszając ramionami, bo w rzeczywistości ta relacja nie jest na tyle dynamiczna, żebym miał wiele do powiedzenia. Z opóźnieniem orientuję się, że przynajmniej ze względu na Leę muszę przystroić się w większą pewność siebie i większą, której zdecydowanie nie czuję, gdy spoglądam na zwierzęce zwłoki. To z pewnością nie jest to, czego zawsze uczył mnie Eshe o szacunku do przyrody. - Jeśli miejsce vip to nie jego łóżko, to chyba nie jestem zainteresowany. Znaczy co - żartuję głupio, ale też czując się przy Swansea na tyle swobodnie, że nie mam problemu się przyznać do tego crusha. - Poznaliśmy się, wydaje się spoko. Ale chyba bardziej coś ma do mojej przyjaciółki niż do mnie, więc nie wypada się wpierdzielać, nie?
Już mam proponować, że możemy się wycofać, bo w sumie ani mnie zwłoki nie kręcą, ani wróżbiarstwo, a ta impreza zaczyna się robić zbyt dziwaczna. Kto wie, kogo jeszcze potem na ołtarzu będą kłaść.
- Nie podoba mi się ten theme, może powinni się zgłosić do mnie i Rocco, kasyno robi większą furorę - informuję towarzyszkę, ale ta już ciągnie mnie w stronę martwych zwierząt, więc mogę tylko się z nią zgodzić. W końcu nie może wyjść, że jestem mniej odważny niż ona. Pochylam się nad olbrzymim stworzeniem, wyglądającym trochę jak wiwerna z ptasią głową. Postukuję najpierw palcem w dziób zwierzęcia, jakbym nie dowierzał w stu procentach, że ktoś nie tylko zabił to stworzenie, ale też je tu przytachał. - Moja matka byłaby zachwycona, gdyby mogła to zbadać i porównać z genami smoków. Ale z flakami na wierzchu jest trochę mniej imponujące, nie? - krzywię się, bo jednak szkoda mi tego olbrzyma. Wiem jednak, że nie mogę nic dla niego zrobić, a trochę za późno na wycofanie się, kiedy Lea grzebie już w swoim skrzacie. Raz się żyje.
Nie mam pojęcia, co robię i nawet nie udaję, że jest inaczej; Lea może podziwiać więc cały wachlarz moich min ze szczególnym naciskiem na zdegustowanie i obrzydzenie.
- Merlinie, co to za gówno... - mamroczę do siebie, dźgając palcami jakieś narządy, od których moje dłonie robią się jakieś szorstkie. Ale śmiech wydobywający się z jeszcze konającego stworzenia Lei to jest już kurwa przegięcie. - Po tym wszystkim zostanę wege - informuję Swansea w tym samym tonie, co po imprezach zarzekam się, że nigdy więcej nie napiję się alkoholu. Na szczęście zawsze mi przechodzi. - Ej, wywróżyłaś już coś...? Moje chyba są zepsute.
Powrót do góry Go down


Jasper 'Viro' Rowle
Jasper 'Viro' Rowle

Nauczyciel
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 174/184
Dodatkowo : Metamorfomag
Galeony : 724
  Liczba postów : 410
https://www.czarodzieje.org/t19678-jasper-viro-rowle#589315
https://www.czarodzieje.org/t19843-odyseusz#603942
https://www.czarodzieje.org/t19815-jasper-viro-rowle#600997
https://www.czarodzieje.org/t19841-jasper-viro-rowle-dziennik
Drzewo obrońców - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Drzewo obrońców - Page 5 Empty


PisanieDrzewo obrońców - Page 5 Empty Re: Drzewo obrońców  Drzewo obrońców - Page 5 EmptyNie Sie 14 2022, 12:00;

W pewnym sensie przywykłem do tego, że każdy, choćby najbardziej drobny problem w swoim życiu potrafię rozdmuchać do rozmiarów podziemi banku Gringotta, a jednak tym razem poczułem, jakby zabrakło mi skali dla ogromu problemu, na który wpadłem. Wydarty z mojej piersi krzyk poprowadził mnie do przodu furią, a jednak przechodząc przez tłum stworzeń, które przy każdym kroku ciągnęły mnie to w jedną, to w drugą stronę, raniąc mnie raz płytszymi, raz głębszymi ranami, miałem wrażenie, że nie ma to już żadnego znaczenia, bo przecież nic z tego nie może boleć mnie bardziej.
-Tak jakbyś się o to, kurwa, nigdy nie prosił - wyrzucam z siebie przez zaciśnięte z bólu zęby, brnąc przed siebie w upartej myśli, że jest już za późno na odwrót; tak jak za późno już było na wiarę w Twoją niewinność, skoro zbyt wiele razy widziałem kokietujące innych spojrzenie i domagający się uwagi wszystkich wokół uśmiech. - Tylko Ci, którym ufamy... - zaczynam, powracając do bardziej typowej dla siebie poetyckości, a jednak urywam pod szarpnięciem jednego z przepchniętych przeze mnie stworzeń, niemal upadając na ziemię z trzymanym w rękach skrzatem. Obraz rozmazał mi się przed oczami, jakbym patrzył na rozlany po pejzażu rozpuszczalnik, więc i biorę dławiący oddechy, gwałtownie mrugając, by przepędzić ze spojrzenia słabość. Ledwie udaje mi się przepchnąć na ścieżkę, a obracam się do Ciebie z harpim spojrzeniem złamanym w żalu, nie mając słów na przeprosiny ani ich żądanie, więc i półprzytomnie opadłem w końcu uwagą na trzymane stworzenie, nie wiedząc czym właściwie jest Pooka, więc i nie śmieląc się wątpić w jego wypełnione coraz słabszym śmiechem cierpienie.
- Chcę o tym zapomnieć - przyznaję tylko cicho, bezgranicznie wierząc w moc swojego wyparcia, bo i czując, że bez niego serce już dawno odmówiłoby mi kolejnego dnia, więc już tylko zerkam przelotnie na własną ranę na ramieniu, nie mogąc myśleć teraz o konsekwencjach mieszania obcej mi krwi z własną. - To pewnie była tylko... jakaś tutejsza odmiana bogina - dodaję, wbrew wszelkiej logice, której nie potrafiłem zawierzyć, więc i musiałem w swoim głosie zdradzić rwący się do harpiego jęku ton, gdy prowadziłem nas już dalej, próbując myśleć tylko o tym, by znaleźć uzdrowiciela.

------------------------------------------------------------------------------------

[zt] dla mnie i @Ezra T. Clarke
Powrót do góry Go down


Mistrz Gry
Mistrz Gry

Czystość Krwi : 100%
Galeony : 32734
  Liczba postów : 108770
http://czarodzieje.forumpolish.com/t7560-wielka-poczta-mistrza-gry#211658
Drzewo obrońców - Page 5 QzgSDG8




Specjalny




Drzewo obrońców - Page 5 Empty


PisanieDrzewo obrońców - Page 5 Empty Re: Drzewo obrońców  Drzewo obrońców - Page 5 EmptySro Sie 17 2022, 16:44;


 
Etap III



Podniosły się okrzyki radości, dziwaczne ryki, piski wróżek i gromkie oklaski wszystkich spaczonych stworzeń. Oto do ołtarzu przybył sam pan młody. Nie możecie zobaczyć czy to mężczyzna, faun, a może po prostu stwór. Wysoki na dwa i pół metra w wielkiej, zakrwawionej masce... wiwerny? Smoka? Jaszczura? Trudno to opisać, sprecyzować słowami, bo jedno jest jasne - zwierzę jest okropnie zniekształcone, zakrwawione i maska wydaje się połykać wijące się po niej węże oraz pająki.
I to właśnie one zaczynają wychodzić z uszu, oczodołów, ust tego przystojnego pana młodego. Z kim w zasadzie bierze ślub? Chyba nikt was nie poinformował, że może przed przyjściem powinniście pomyśleć czy to dobry pomysł? Teraz już jednak za późno. Nawet jeśli próbujecie uciekać lub atakować zaklęciami stworzenia idące w waszą stronę - magia wydaje się nie współpracować z wami, a tłum dzikich stworzeń nie przepuści was spoza wyznaczonego okręgu. Dlatego cokolwiek nie próbujecie zrobić - nic nie możecie. Zwierzęta was gryzą, a wy - padacie na ziemię, pogrążeni w śnie.

Czy to sen czy prawda?


Wszyscy budzicie się w nicości. Dosłownie otacza was jedynie gęsta mgła, a jak opada wydawać się może, że jesteście na polanie. Jednak bez lasu wokół. Oprócz tego jednego, wielkiego drzewa, który przyciąga was w dziwaczny sposób. Musicie podejść bliżej i wtedy jedna z gałęzi oplata was bardzo mocno w pasie. Po jakimś czasie drzewo wygląda jakby ich kwiatami byli czarodzieje. Sami zaś czujecie jak opuszczają was siły. Czy to możliwie że wasza krew wydaje się teraz płynąć między korą drzew?
Kiedy drzewo was wypuszcza wokół czujecie kolejną dziwną rzecz - wasza różdżka wydaje się kierować was do rzucania zaklęcia. Których w rzeczywistości nigdy byście nie rzucili - bo zwyczajnie nie potrafilibyście wyczarować (chyba że jesteście Lady i Lordami Voldemortami).
Zaklęcia wirują wokół was. Nie potraficie powstrzymać ani siebie, ani swoich przyjaciół. Wygląda to tak jakbyście celowo ranili się nawzajem. I nagle rozumiecie czym były te błyski z przepowiedni - zaklęciami, przed którymi musicie się uchronić. Niektórzy bardziej pamiętają kiedy mają uciekać inni gorzej, to zależy od ilości punktów z przepowiadania. Kiedy cała ta makabra się kończy nagle znikacie z miejsca. Zaś budzicie się kilkanaście godzin później, w kompletnie innej części Avalonu.

Ile zaklęć was uderza zależy od tego - ile mieliście punktów z wróżenia we flakach. Każde 10 punkt, które brakuje wam do 100 to jedno zaklęcie. Czyli np. jeśli macie 38 punktów: 100 - 38 = 62. Brakuje wam sześciu dziesiątek, więc rzucacie kostką 6 razy. Ostatnie zaklęcie, którym dostaniecie będzie powodem waszej "śmierci" w tym dziwnym świecie, bądź zakładacie że dotknęliście drzewa i zwyczajnie was wciągnęło i zniknęliście. Jeśli wylosujecie zaklęcie, które powoduje śmierć - to je zostawcie na koniec. Jeśli wylosujecie takich kilka - możecie przerzucić dowolną kostkę
Wszystkie zaklęcia czujecie jak prawdziwy ból, nawet będzie wam się wydawać, że umieracie. Jednak wszystko to co dzieje się w tym etapie rytuału - nie jest prawdziwe. Jedynie będziecie pamiętać jeszcze długo jak czuje się człowiek, który obrywa jednym z poniższych czarnomagicznych zaklęć. Sprawdźcie tutaj opisy zaklęć, którymi oberwaliście. Możecie również między sobą ustalać kto kogo zaatakował niechcący - bo wasza różdżka działa jak chce przytwierdzona do waszej dłoni.

Karta tarota na zaklęcie:

Wszyscy którzy mieli 91 i więcej zrozumieli więcej. Nie muszą rzucać kostką i biegną do drzewa - bo wiedzą że to miejsce teleportacji. Jednak nie macie na to dużo czasu, drzewo samo was porwie jeśli będziecie chcieli przekazać to wszystkim uczestnikom. Możecie powiedzieć to tylko jednej wybranej osobie, którą uchronicie tym samym od dwóch jej zaklęć.


Co dalej?


Drzewo wyssało z was część waszych zdolności. A raczej połączyło się z nimi sprawiając, że jesteście jeszcze silniejsi. Kiedy się budzicie wokół palca macie krwawą obrączkę. Delikatny krwawy ślad zostaje na zawsze, nie jest to blizna a niewielka rana. Będzie ona wam dodawać +2 punkty na stałe do jednej z waszych dwóch najwyższych statystyk.

Budzicie się w wybranej przez lokacji w Avalonie, nie mogą być to miejsca z Ellan Vannin lub Zamków Avalonu. Musicie więc napisać posta tutaj oraz tam gdzie chcecie. Rzucacie kostką k100 by zobaczyć ile godzin tam przespaliście a może leżeliście nieprzytomnie. Okryci jesteście dziwnym, czarnym welonem niczym prawdziwa oblubienica. Kiedy napiszecie te dwa posty zgłaszacie się w upomnieniach o: +1 punkt z Czarnej Magii, rytualny krwawy znak +2 do jednej z dwóch statystyk oraz Avaloński Welon Oblubienicy.

Pamiętajcie że chociaż z waszym ciałem jest wszystko w porządku, nadal pamiętacie dokładnie jak się czuliście podczas tego snu. Dodatkowo wpiszcie w waszym profilu przy cechach szczególnych ewentualne skutki tego eventu. Śmierdzące ręce, uzależnienie itp.

Avaloński welon oblubienicy
Emanujący dziwną, czarną magią przedmiot. Nawet jeśli próbujecie się go pozbyć - on nadal pojawia się gdzieś przy was. Często wydaje się szukać was by przyjąć wasze ciepło. Od was zależy czy go zaakceptujecie czy może zamknięcie głęboko w szafie. Welon z czasem zwija się w dziwną kulkę, która od czasu do czasu pojawia się niedaleko was i próbuje przytulać.

Przepraszam za opóźnienie! Czas na napisanie tych dwóch postów macie do 31.08.





______________________

Drzewo obrońców - Page 5 Tumblr_myxyl0JKkN1s94thyo1_500
Powrót do góry Go down


Maximilian Brewer
Maximilian Brewer

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 22
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Blizny na całym ciele, które wychynęły po usunięciu wszystkich mugolskich tatuaży, runa agliz na lewym ramieniu, krwawa obrączka na palcu serdecznym prawej dłoni, blizna w kształcie błazeńskiej czapki na prawej piersi, trzy blizny przez całe plecy, blizna w kształcie kluczy tuż nad sercem, runa jera na brzuchu
Dodatkowo : Jasnowidzenie
Galeony : 7220
  Liczba postów : 2435
https://www.czarodzieje.org/t18375-maximilian-brewer
https://www.czarodzieje.org/t18475-listy-tradycyjne-maxa#526264
https://www.czarodzieje.org/t18374-maximilian-brewer
https://www.czarodzieje.org/t18428-maximilian-brewer-dziennik#52
Drzewo obrońców - Page 5 QzgSDG8




Moderator




Drzewo obrońców - Page 5 Empty


PisanieDrzewo obrońców - Page 5 Empty Re: Drzewo obrońców  Drzewo obrońców - Page 5 EmptySro Sie 17 2022, 19:01;

98 z wróżenia zatem bez kości

Wszystko w jego głowie zadawało się drżeć, brzęczeć, poruszać się, było dziwne i jednocześnie normalne, jakby Max wiedział, co to oznaczało, jakby już rozumiał, tylko nie był w stanie tego nadal dostrzec. Coś czaiło się na obrzeżu jego umysłu, ale nie umiał tego uchwycić, więc ze wszystkich sił zaciskał palce, starając się przytrzymać przy sobie Longweia, mając świadomość, że coś nadchodziło, coś, co wcale mu się nie podobało. To nie było już tylko przeczucie, to była bolesna, okropna świadomość, że za chwilę coś się wydarzy i mimo wszystko kazał mu przy sobie zostać, starając się zignorować ból złamanego palca.
Później zaś pojawił się pan młody. Co do tego nie było najmniejszych wątpliwości, a katastrofa, jaka zaczęła się później, była wręcz nie do opisania, była czymś, czego Max nie był w stanie zrozumieć, jednocześnie mając świadomość, że wie. Próbował nie zgubić Huanga, ale w zaistniałych okolicznościach, wśród tych zwierząt, a później w nicości, było to początkowo cholernie trudne. Tym bardziej że łupała go głowę, wprowadzając go w istny stan wkurwienia, ale gdy przestali bawić się w jakieś jebane owoce, Max dopadł do Longweia.
Już wiedział. Bał się tylko, że jest za późno, że znowu jest za późno na to, żeby cokolwiek zrobił, żeby cokolwiek powiedział, żeby w jakikolwiek sposób zareagował. Tak, jak było, kiedy ogień strawił dom Finna, a on nie był w stanie nic na to poradzić, tak, jak wielokrotnie wcześniej, gdy coś widział, ale uderzał głową w mur, nie będąc w stanie go przebyć, nie będąc w stanie sobie z tym poradzić, nie będąc w stanie zmienić biegu czasu, biegu przyszłości. Teraz jednak mógł.
- Do drzewa! - warknął wściekle, zaciskając palce na dłoni Longweia, nie przejmując się tym, że zapewne robi to zbyt mocno, że dodatkowo łamie i wykrzywia strzaskany już palec. Wydyszał jeszcze coś na temat zaklęć, a potem po prostu powlókł za sobą Huanga, zaciskając  z całej siły zęby, mając wrażenie, że huk zaklęć i ich kolorowe błyski przestają być jedynie obrazami w jego głowie. Miał wrażenie, że jego własna różdżka przestaje go słuchać, że i on pozwala na to, by zaklęcia po prostu umknęły, by robiły, co chcą, by działo się coś, nad czym nie był w stanie zapanować.
I chociaż zdawał sobie sprawę z tego, że dookoła niego działo się wiele, że pewnie byli tutaj również inni jego znajomi, w tej chwili wiedział, że musi ratować starszego brata Mushu, niezależnie od tego, co jeszcze może się stać. Skoro wcześniej poprosił, żeby go nie zostawiał, nie mógł zostawić jego, tym bardziej że ten sprawiał wrażenie prawdziwego altruisty i Max obawiał się, że w jakimś pojebaniu, ten postanowi próbować chronić pozostałe osoby. W tej chwili nie było na to miejsca, nie kiedy wszystko się kończyło, a jedyną drogą ucieczki było to jebane, pierdolone drzewo, które z każdą kolejną chwilą zdawało się być coraz to dalej, dalej i dalej, a Max nie był w stanie pojąć, co się odpierdala.
- Kurwa - warknął z rozpaczą, mając wrażenie, że wszystko w jego głowie zaczyna rozpadać się na miliony kawałków, że rozsypuje się w jakiś jebany pył i pewnie dlatego jeszcze mocniej zacisnął palce, starając się zatrzymać przy sobie Longweia. Czuł się, jakby znajdował się pod ostrzałem, nie wiedząc zupełnie, co się dzieje, mając wrażenie, że drzewo go po prostu do siebie ciągnęło. I zdaje się, że ostatecznie mu się to udało, chociaż Max za chuja pana nie wiedział, co się stało, po prostu nagle znikając, jakby nigdy nie istniał.

Informuję o tym co się dzieje: Longweia
z.t

______________________

Never love

a wild thing


Powrót do góry Go down


Julia Brooks
Julia Brooks

Absolwent Ravenclawu
Wiek : 22
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 170
C. szczególne : grzywka, tatuaże, pedantyzm, wisiorek z osą, pierścień działania na palcu,pachnie lawendą
Dodatkowo : (ex)Kapitanka Krukonów
Galeony : 1554
  Liczba postów : 4966
https://www.czarodzieje.org/t19470-julia-brooks
https://www.czarodzieje.org/t19475-julia-brooks
https://www.czarodzieje.org/t19471-julia-brooks#576533
https://www.czarodzieje.org/t19697-julia-brooks-dziennik#589978
Drzewo obrońców - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Drzewo obrońców - Page 5 Empty


PisanieDrzewo obrońców - Page 5 Empty Re: Drzewo obrońców  Drzewo obrońców - Page 5 EmptySro Sie 17 2022, 20:25;

zaklęcia: 5 - Sanguinem Ulcus, Mortuii Vocca, Terra mora vantis, Sanguinem Ulcus, Protego Diabolica (śmierć)

Tajemnicze rozbłyski, które dojrzała Krukonka dzięki grzebaniu w truchle pegazorożca, powiedziały jej absolutnie nic. I jak mogło być inaczej, skoro, po pierwsze, nie była Fredką, a po drugie, przejawiała absolutnie zerowe zainteresowanie wróżbiarstwem. Z rękami całymi w posoce, krwi i zawartości żołądka, wzdrygała się co jakiś czas, odpychając od siebie nieprzyjemne myśli i walczyła z nieprzyjemnym odczuciem w przełyku wywołanym zapachem rozkładającego się ciała. Nie tak wyobrażała sobie ten rytuał, ale znalazła się w tej sytuacji z własnej winy. Było już za późno, by wrócić i pozostawało tylko wykonywanie kolejnych czynności, tak jak reszta czarodziejów i czarodziejek, którym tak jak i jej brakowało ostatniej klepki.

Niespodziewanie po okolicy rozeszły się krzyki, kwiki, ryki i ogólny aplauz, który sprawił, że zaprzestała szukać wyrostka, a skupiła się na tym, co też zaczęło się dziać. Oto pojawił się bowiem gospodarz tego całego spotkania. Pan młody rodem z najmroczniejszych horrorów. Rosła sylwetka, mistyczna maska, a do tego jakieś cholerne węże, przez co skojarzył jej się z mężem mitycznej Meduzy. Brooks westchnęła ciężko i otarła brudne ręce o materiał bluzy. Po wszystkim będzie musiała ją spalić w jakimś przestronnym miejscu. Krukonka wstała od zwłok i powoli ruszyła w kierunku drzewa. Był to najgorszy pomysł ze wszystkich, bo z maski wypełzły pająki, które chmarą rzuciły się na wszystkich. Nim zdążyła dobyć różdżki, dopadły i ją i już po chwili zapadła w dziwny, niespokojny sen.

***

Obudziła się pośrodku niczego. Czyżby umarła? Trafiła do czyśćca? Wszystko na to wskazywało. Głucha cisza, blada poświata, gęsta mgła. Wstała ciężko z ziemi, otrzepując się z nieistniejącego kurzu. Spojrzała na dłonie, sprawdziła, czy nie zgubiła niczego i ruszyła w kierunku upiornego drzewa, jakby przyciągana przez to ciemne straszydło niczym magnes. Julka kroczyła drobne kroczki, gwiżdżąc co jakiś czas i wołając Augusta. Bezskutecznie, bo wokół cisza była tak gęsta, że można ją było kroić noże. Gdy znalazła się wystarczająco blisko, drzewo niespodziewanie wypuściło roślinne macki i oplotło ją tak dokładnie, że nie zdążyła nawet krzyknąć. Poczuła się słabiej, ale nie zemdlała. Miała więc czas, żeby dostrzec kwiaty, które przypominały jej kolegów i koleżanki. I nagle okolica rozbłysła. Początkowo myślała, że to burza, ale nie. To były zaklęcia, które trafiały ją raz za razem. I kompletnie nie wiedziała, o co w tym wszystkim chodzi. Kolejne błyskawice trafiały jej wątłą pierś, a ona nie czuła absolutnie nic.

- Bankowo śnię. – Doszła do wniosku, kompletnie zapominając o fiolce, którą opróżniła przed rytuałem. I nie myliła się. Jako bierny obserwator walczyła z roślinnym uściskiem, zanim to drzewo wstrząsnęło nią i zasnęła, czy też raczej straciła przytomność ponownie.

/zt
Powrót do góry Go down


Salazar Morales
Salazar Morales

Absolwent Slytherinu
Wiek : 39
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 183 cm
C. szczególne : blizny ciągnące się przy lewej nerce i po prawej stronie żeber | niewielkie, krwawe znamię w kształcie krzyża na grzbiecie prawej dłoni | krwawy znak w kształcie obrączki
Galeony : 3186
  Liczba postów : 2025
https://www.czarodzieje.org/t21123-salazar-morales-w-budowie#680537
https://www.czarodzieje.org/t21140-salazar-morales#681116
https://www.czarodzieje.org/t21122-salazar-morales#680529
https://www.czarodzieje.org/t21131-salazar-morales-dziennik#6806
Drzewo obrońców - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Drzewo obrońców - Page 5 Empty


PisanieDrzewo obrońców - Page 5 Empty Re: Drzewo obrońców  Drzewo obrońców - Page 5 EmptySro Sie 17 2022, 20:27;

Punkty wytrzymałości: 7 + 1 [rany nie są mu obce] – 2 [kostka z nimfami] = 6
Kości: Gwiazda [Mortui Vocca], Cesarzowa [Sectumsempra], Cesarz [Sanguinem Ulcus] | 59
Efekt: nasilenie nałogu [merlinowe strzały] | utrata 2 punktów wytrzymałości + klątwa oready | pokusa zapalenia avalońskiego ziela przez następne 3 wątki | obrywam pięcioma zaklęciami, ale rzucam na trzy, bo Maximilian powie mi o drzewie i uratuje przed dwoma

Nie sposób odmówić Walshowi urody, jednak Paco również wolałby widzieć przed oczami twarz swojego młodszego kochanka, zwłaszcza kiedy zdecydował się przed nim uzewnętrznić i obdarzyć go odrobiną szczerości, przelewając te pozytywne emocje, które z nim dzielił, a których ostatnio w ich relacji niestety brakowało. Twardy, szorstki tembr głosu nastolatka jedynie utwierdził go w tym przekonaniu. Powinni rozmawiać częściej, szkoda tylko że żaden z nich nie był w tym dobry. – Emociones, pero no como la última pelea. Los buenos… – Mruknął spokojnym tonem, uśmiechając się nawet półgębkiem na te wspomnienia, których nigdy nie chciałby utracić. We wszystkich widział głównie jeden obraz, uśmiech od ucha do ucha, przyozdabiający twarz Maximiliana. – Deberíamos dejar de pelear, hombre. – Rzucił z nieco większą stanowczością i goryczą, czując że ich ostatnia kłótnia nigdy nie powinna mieć miejsca. Padło zbyt wiele bolesnych słów, które również i w jego głowie odbijały się echem, mimo że wolałby o nich nie pamiętać.
- Porque me preocupo por ti y nada puede cambiar eso. – Nie pamiętał, kiedy ostatnio był tak zdecydowany. Śmiało patrzył, niestety nie w szmaragdowe, ulubione ślepia, nie zamierzając tym razem odwracać wzroku. – Sabes... hay algo en ti... Sin ti me siento incompleto. – Przewrócił oczami, wymownie unosząc brwi, jednak na jego usta znów wypłynął ten radosny, niepasujący do makabrycznego, zbroczonego krwią otoczenia, uśmiech. Musiał objąć Felixa raz jeszcze i w tym ciasnym splocie ciał zatoczyć jeszcze kilka rytmicznych kółek, nim skinął chłopakowi głową. – Niekoniecznie na takie wesele chciałem cię zabrać. – Westchnął ciężko, kiedy okazało się że przyszło im babrać się w zwierzęcych zwłokach.

Docierający do nozdrzy smród skutecznie zniechęcał do jakiejkolwiek interakcji, dlatego mimo że starał się trzymać blisko swojego partnera, zajął się przede wszystkim wróżeniem z flaków. Nie trzeba chyba mówić, że nie poszło mu najlepiej… Nie zdążył nawet podzielić się swoimi spostrzeżeniami z Maximilianem, kiedy wokoło rozgorzały gromkie krzyki i oklaski, a w pobliżu zjawił się nietypowy pan młody w jaszczurzej masce. Węże i pająki wypełzały niemalże z każdego otworu najważniejszej istoty tej uroczystości, a ten niecodzienny widok przykuł uwagę Moralesa na tyle, że mężczyzna nie zauważył wyskakujących w jego stronę zwierząt…. Wybudził się pośród gęstej mgły, mając w pamięci bolesne ugryzienia. – Felix?! – Wykrzyknął instynktownie, starając się znaleźć swojego kompana, ale niestety mleczna poświata uniemożliwiała jakiekolwiek poszukiwania. Widział tylko pobliskie drzewo, które przyciągało go niesamowicie silną mocą. Podążył w jego kierunku, a już po chwili został przytwierdzony do pnia grubą gałęzią. Za wszelką cenę starał się wyrwać z uścisku, a zaczął się szarpać jeszcze mocniej, kiedy zrozumiał że opada z sił, a jego własna krew zasila korę drzewa. Nieważne jak wielkiego wysiłku by nie podjął, ten i tak zdawał się na nic. Dopiero po jakimś czasie drzewo samo wypuściło go ze swoich objęć, zmuszając do zaciśnięcia palców na różdżce, nad którą stracił zresztą jakąkolwiek kontrolę. Cisnął w pierwszą lepszą osobę Sectumsemprą, przez co nie zauważył czającego się za jego plecami inferiusa. Ożywione zwłoki zaszły go od tyłu, pozostawiając na plecach krwisty ślad swoimi pazurami. – Co do kurwy...! – Warknął wściekle, gołymi rękoma odpychając od siebie agresywnego denata, wszak na kawałek magicznego drewna nie miał obecnie co liczyć.

Powrót do góry Go down


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 5402
  Liczba postów : 13174
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
Drzewo obrońców - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Drzewo obrońców - Page 5 Empty


PisanieDrzewo obrońców - Page 5 Empty Re: Drzewo obrońców  Drzewo obrońców - Page 5 EmptySro Sie 17 2022, 21:24;

Wróżenie: 90+
Spanko: 59h
Efekt: Nic mnie nie trafia, chronię Sala przed 2 zaklęciami

Nie był w stanie odpowiedzieć nic na to stwierdzenie. Nie czuł się dobrze z tym, co powiedział podczas tamtej kłótni, ale też nie mógł przecież obiecać, że od teraz będzie srał jednorożcami i cukierkami. Im dłużej tańczyli w tym popierdolonym miejscu, tym bardziej miał wrażenie, że nie jest im nigdy dane nic jakkolwiek przypominającego normalność. -Lo siento por eso. - Powiedział w końcu, spuszczając nieco wzrok. Dumny z siebie nie był, ale wiedział, że tych słów już nie cofnie. Zranili się obydwoje po raz kolejny, a wszystko przez jakieś debilne nieporozumienie.
Musiał przyznać, że z każdym kolejnym słowem Paco, wkurwiał się coraz mniej. Zaczynał rozumieć, że był jebanym hipokrytą i choć sam dojrzał do niektórych spraw, to Morales jest dokładnie w tym miejscu, w którym nastolatek był jeszcze dwa lata temu. -Lo sé mi amor, lo sé... - Przyznał, wtulając się w jego pierś, bo zdawał sobie sprawę z tego, że mężczyzna wcale nie ma w niego tak wyjebane, jak Max mu to wiecznie zarzucał. Tak było po prostu łatwiej. -No envidio. - Prychnął w swoim stylu, choć tak naprawdę lekko się zarumienił. Słyszał wiele komplementów z ust tego człowieka, ale żadne, nawet najbardziej przychylne zdanie nie wzbudziło w nim takiego ciepła jak to, co właśnie Salazar wyznał. -Na inne przyjdzie jeszcze czas. Najpierw wydostańmy się z tego. - Odpowiedział już całkowicie łagodnie i byłby pocałował Paco, gdyby nie wyglądał jak młody Walsh, co w ostatniej chwili mu się przypomniało.

Wróżenie ze świnksa było dosłownie śmierdzącą robotą. Max był wkurwiony, że akurat coś takiego musiało go tu spotkać, ale też przyjął z ulgą chwilę oddechu od poważnych rozmów i popierdolonych tańców. Gorzej, że w końcu pojawiła się gwiazda wieczoru. Typek nie należał do przyjemnych dla oka i szybko popsuł jakąkolwiek atmosferę. Solberg zatkał uszy od tych wszystkich wrzasków i pisków i poczuł, jak ogarnia go ciemność. Gęsta mgła przytłumiła wszystkie jego zmysły, co wcale nie było przyjemne. -Paco?! - Usłyszał swoje imię i instynktownie zareagował, szukając wzrokiem mężczyzny. Początkowo widział tylko drzewo, a wizja ze świnksowych flaków w końcu nabrała dla niego sensu. Błyski, zaklęcia, teleportacja.... Czas spierdalać z tej imprezy. -Paco! Do drzewa! Ono nas stąd weźmie! - Krzyknął, lokalizując w końcu kochanka i zgrabnie unikając zaklęć czekał, aż Morales pobiegnie przodem, by ewentualnie móc go ubezpieczać.

@Salazar Morales

______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees
Powrót do góry Go down


Stéphane de Guise
Stéphane de Guise

Nauczyciel
Wiek : 29
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 186
C. szczególne : blizna na policzku, francuski akcent, krwawa obrączka na palcu. a do tego rudy jak Irweta
Galeony : 309
  Liczba postów : 89
https://www.czarodzieje.org/t21497-stephane-de-guise
https://www.czarodzieje.org/t21540-stefan
https://www.czarodzieje.org/t21496-stephane-de-guise#697852
https://www.czarodzieje.org/t21541-stephane-de-guise#698778
Drzewo obrońców - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Drzewo obrońców - Page 5 Empty


PisanieDrzewo obrońców - Page 5 Empty Re: Drzewo obrońców  Drzewo obrońców - Page 5 EmptySro Sie 17 2022, 21:42;

kostki (5 zaklęć)

-Już się tak nie unoś bo odlecisz. Powtarzam: nic nie knuję i z tobą nie zadzieram - wyjaśnił pozornie cierpliwie, chociaż przez zaciśnięte szczęki, bo naprawdę z każdym kolejnym słowem siostry miał coraz bardziej dosyć tej rozmowy; zdawało się, że kiedy tylko pojawiała się nikła szansa na porozumienie, ktoś natychmiast dokładał do konwersacji cegiełkę, która wybuchała i rujnowała całą konstrukcję. Nie było jednak czasu (jaka szkoda) na kontynuowanie tej miłej, rodzinnej pogawędki, bo ich uwagę odwróciło przymusowe wróżenie ze zwłok, które w porównaniu do rozmowy z siostrą poszło Stefanowi całkiem nieźle i było wcale nie tak nieprzyjemne, jak wysłuchiwanie jojczenia Irwety.
Zaniepokoił się jednak, kiedy zniknęła z pola widzenia - jakież było jego zdziwienie, kiedy po chwili dostrzegł, jak wypełza z brzucha martwego trolla, sama wyglądająca jak zwłoki.
- W porząd... - nie zdążył dokończyć pytania ani upewnić się, że jest cała, bo zagłuszył go niesamowity harmider, jakby wszystkie obecne dookoła stworzenia nagle zaczęły wiwatować. Skinął głową na względnie doprowadzoną do porządku Irv, sugerując by podeszli bliżej, a kiedy to zrobili, ujrzeli makabrycznego stwora stojącego przy ołtarzu. Zakrwawione, szpetne jak noc połączenie jaszczura ze smokiem, obłażone przez pająki i węże. Wypisz wymaluj stary de Guise w szczycie furii.
- Kogoś mi on przypomina - rzucił do siostry wybitnie niestosowny komentarz, wyciągając na wszelki wypadek różdżkę, żeby móc zapobiec ewentualnemu atakowi zmierzajacych w ich stronę zwierząt, niepewny, co teraz ich czeka; żadne zaklęcie nie chciało jednak opuścić jego różdżki, stworzenia napierały coraz bardziej, nie było drogi ucieczki. Coś na niego wpełzło, zaczęło gryźć, aż grunt osunął mu się spod stóp.
Ocknął się w gęstej mgle, nie wiedział co się stało ani ile czasu minęło - jak zahipnotyzowany podszedł do drzewa, które oplotło go gałęziami i zdawało się, że wyssało wszystkie siły. Niezdolny nawet do myślenia, co takiego się dzieje, zauważył tylko, że spomiędzy zagłębień kory drzewa wypływa coś przypominającego krew (jego krew?).
Kiedy wreszcie stanął z powrotem na ziemi, chciał znaleźć Irvette, ale kiedy tylko ją zawołał, dookoła zaczęły błyskać zaklęcia. Te, których uczył się w soboty po obiedzie - te, których starał się nie używać, ale chyba teraz nie miał wyjścia. Różdżka zdawała się decydować za niego.
Próbował się bronić, paru ciosów udało mu się uniknąć, kiedy przepychał się przez tłum z misją znalezienia siostry, ale raz po raz dosięgały go okrutne tortury - krew wysysana żywcem z żył, zmiażdżone uwięzieniem w ziemi łydki stanowiły tylko część z atrakcji. Naprawdę, coraz bardziej czuł się jak w domu i chyba tylko to, że był do podobnych ekscesów przyzwyczajony sprawiło, że nadal parł z determinacją przed siebie, na zmianę wołając Irvette i sprzedając tłoczącym się dookoła ludziom ból i cierpienie; kiedy dostrzegł ją w końcu przed sobą, rzucił się biegiem, upadając po paru krokach, więc musiał się doczołgać.
Wtedy dopadło go zaklęcie, które sprawiło, że stracił zupełnie kontakt z bazą.
Dopadł do jej kostek, wołając z szaleńczym uśmiechem:
-IRWETKA! ZATAŃCZMY - przekonany, że znajdują się na dansingu; wyciągnął ramiona, wspierając się na siostrze, by postawić do względnego pionu. Nie czuł już żadnego bólu i nie myślał logicznie. Otworzył usta, chcąc oznajmić jej, że muszą koniecznie zbudować helikopter z maselniczek, bo wydawało mu się to wówczas jedynym rozsądnym rozwiązaniem - zanim jednak wydobył z gardła jakikolwiek dźwięk, znienacka pojawił się zielony błysk, a ostatnimi słowami, jakie usłyszał było: a v a d a k e d a v r a.
Osunął się bez tchu prosto w ramiona Irvety i umarł.

|no i nara, zt
Powrót do góry Go down


Salazar Morales
Salazar Morales

Absolwent Slytherinu
Wiek : 39
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 183 cm
C. szczególne : blizny ciągnące się przy lewej nerce i po prawej stronie żeber | niewielkie, krwawe znamię w kształcie krzyża na grzbiecie prawej dłoni | krwawy znak w kształcie obrączki
Galeony : 3186
  Liczba postów : 2025
https://www.czarodzieje.org/t21123-salazar-morales-w-budowie#680537
https://www.czarodzieje.org/t21140-salazar-morales#681116
https://www.czarodzieje.org/t21122-salazar-morales#680529
https://www.czarodzieje.org/t21131-salazar-morales-dziennik#6806
Drzewo obrońców - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Drzewo obrońców - Page 5 Empty


PisanieDrzewo obrońców - Page 5 Empty Re: Drzewo obrońców  Drzewo obrońców - Page 5 EmptySro Sie 17 2022, 22:00;

Nigdy nie potrafił się dogadać z jednorożcami, a za cukierkami nie przepadał. Nic więc dziwnego, że nie oczekiwał od swojego partnera aż takiej dozy słodyczy. Prawdę mówiąc, wystarczyłoby mu, gdyby nie uciekał… chociaż potrafił się zarazem cieszyć tym wymuszonym tańcem, dzięki któremu mógł na powrót zaznać bliskości młodszego kochanka. Atmosfera może i nie sprzyjała, ale przyzwyczaił się już, że normalność nigdy nie była im pisana. – Sí, yo también... – Odpowiedział szczerze, zdając sobie sprawę z tego, że i on powinien kontrolować swoje emocje, powstrzymując się od wypowiedzenia na głos raniących słów wobec kogoś, kto dodawał do jego życia kolorytu. Nie chciał jednak, aby trwali w tej krępującej ciszy niczym zbite psy, więc przesunął dłonią po policzku Maximiliana, na nowo łapiąc z nim kontakt wzrokowy. Wiele by teraz dał, żeby naprawdę zobaczyć jego, ale liczyło się przecież wnętrze, a nie walshowa czupryna, czyż nie?
Nie potrafił opisać słowami towarzyszącego mu obecnie uczucia, ale gdyby miał spróbować, powiedziałby że kamień, i to niezwykle ciężki kamień, spadł mu z serca, które otuliło zresztą niesamowicie przyjemne ciepło, kiedy tylko w uszach wybrzmiało mu to spokojne, mrukliwe mi amor. Nawet nie zwracał uwagi na otoczenie. Wszechobecny harmider, martwe zwierzęta… wszystko traciło na znaczeniu w obliczu rozkosznego głosu Felixa. – Verás. Por eso no deberías dejarme. – Pozwolił sobie zażartować, dla rozładowania napięcia, jednak jeszcze mocniej przytulił chłopaka do swojej piersi. – Oczy dookoła głowy. – Zareagował błyskawicznie na komendę Solberga, skinieniem głowy wskazując mu kierunek. Kto by pomyślał, że niedługo po tym będą wróżyć z krwi i flaków…


- Felix! – Wykrzyknął raz jeszcze, jakby bardziej rozpaczliwie, wszak po tym jak oberwał inferiusowymi pazurami zrozumiał, że w każdej chwili to oni mogą paść trupem. Biegł na oślep, próbując znaleźć pośród unoszącej się mgły i rozwrzeszczanego tłumu znajomą sylwetkę… Josha. Tak, Josha, musiał sobie o tym przypomnieć. Niestety nie było to takie proste, jak mogłoby się wydawać. Dopiero po dłuższej chwili do Moralesa dotarło, że te dziwne błyski, jakie widzieli podczas wróżenia, były zapowiedzią krwawej jatki. – Nie czekaj! Spierdalaj stąd! – Wydarł się jeszcze głośniej, nie będąc pewnym czy migająca mu przed oczami sylwetka należy do młodszego kompana. Po prostu gnał ile sił w nogach w okolice drzewa, niekontrolowanie ciskając zaklęciami na boki. Problem w tym, że i jego inni czarodzieje obrali za cel. Głośny, przerażający jęk wydarł się z jego piersi, kiedy świszcząca Sectumsempra głęboko przecięła jego klatkę piersiową. Mimo przeszywającego na wskroś bólu Paco wiedział jednak, że muszą się stąd ulotnić. Brnął więc dalej, jakby stąpał butami po rozżarzonych węglach… Nie spodziewał się tego, że uczucie żaru dopiero nastąpi wraz z kolejnym świetlistym promieniem. Miał wrażenie, że krew w jego żyłach zaczyna wrzeć. Kilka następnych kroków postawił już nie do końca świadomy tego, co dzieje się wokoło niego. Ot, po prostu – za wszelką cenę – próbował dotknąć tego jebanego drzewa, chociażby jego posoka miała spalić je na popiół. Nie był nawet pewien, co wydarzyło się dalej. Zatonął w nicości, ledwie opuszczając to pieprzone, krwawe wesele.    

Powrót do góry Go down


Longwei Huang
Longwei Huang

Absolwent Hufflepuffu
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 177cm
C. szczególne : krwawa obrączka na serdecznym prawym palcu, tatuaż chińskiego smoka na lewej ręce, runa jera na karku, blizny na łydce i na plecach, łagodny uśmiech
Galeony : 3892
  Liczba postów : 1209
https://www.czarodzieje.org/t20234-longwei-huang#630705
https://www.czarodzieje.org/t20253-poczta-longweia#631638
https://www.czarodzieje.org/t20251-longwei-huang#631542
https://www.czarodzieje.org/t21405-longwei-huang-dziennik#693068
Drzewo obrońców - Page 5 QzgSDG8




Moderator




Drzewo obrońców - Page 5 Empty


PisanieDrzewo obrońców - Page 5 Empty Re: Drzewo obrońców  Drzewo obrońców - Page 5 EmptySro Sie 17 2022, 22:59;

61 z wróżenia więc trzy zaklęcia, ale jedno we mnie trafia, bo ratuje mnie @Maximilian Brewer -> PURIFICATIO MALUM

Nie podobało mu się to, co się działo. Nie podobało mu się, że Max nagle miał złamany mocniej palec, że jakiś obcy facet zagadał do nich zupełnie bezsensownie, a już zupełnie przestało mu się podobać, kiedy na miejscu rytuału pojawił się pan młody. Longwei miał wrażenie, że zwymiotuje, ale względnie się trzymał. Być może dlatego, że sam zaciskał mocno palce na dłoni Maxa, dotrzymując słowa, że nie odsunie się i nie zostawi go. Ostatecznie, skoro przyszli tutaj grupą, musieli się pilnować, a skoro dziewczyny się wycofały, a oni, jak idioci zostali, musieli trzymać się razem. Zacisnął mocno palce na ręce swojego towarzysza, nie będąc pewnym. który z nich tak naprawdę mocniej trzymał tego drugiego. Zdążył jeszcze pomyśleć, że mogli jednak wycofać się razem z dziewczynami, kiedy zdał sobie sprawę, że jest w dziwnym miejscu.
Zaczął rozglądać się wokół siebie, dostrzegł dziwne drzewo, aż nagle ktoś znów zacisnął palce na jego ręce. Z ulgą przyjął widok Maxa u swego boku, jeśli nie z radością. Nie wiedział, gdzie byli, co się działo i prawdę mówiąc, czuł strach wobec nieznanego. Jednak cieszył się, że nie jest sam. Nie pytał dlaczego mają biec do drzewa, ale robił to, czująć jednocześnie, jak jego różdżka rzuca samoistnie jakieś zaklęcia. Nagle sam poczuł, że coś go trafiło, jakaś klątwa. Właściwie wydawało mu się, że za chwilę umrze. Wymiotował, biegnąc przed siebie, a z każdą chwilą było tylko gorzej. Czuł się zdezorientowany, przez co zaciskał mocniej palce na dłoni, choć tracił pewność, czy to była dłoń, aż nagle zorientował się, że chyba śni, że tkwi we śnie. Kiedy zdołał się z niego wyrwać, dobiegli z Maxem do drzewa i Longweiowi nie pozostało nic innego, jak dotknąć pnia, razem z Brewerem. Dotknąć i… umrzeć.

zt z Brewerem

______________________

I won't let it go down in flames
Powrót do góry Go down


Drake Lilac
Drake Lilac

Student Gryffindor
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 218 cm
C. szczególne : Bardzo wysoki i barczysty. Praktycznie cały czas nosi na palcu pierścień tojadowy - tak na wszelki wypadek.
Dodatkowo : Wilkołak, prefekt
Galeony : 1194
  Liczba postów : 2093
https://www.czarodzieje.org/t20288-drake-lilac
https://www.czarodzieje.org/t20289-poczta-drake-a#636524
https://www.czarodzieje.org/t20286-drake-lilac#636463
https://www.czarodzieje.org/t20314-drake-lilac-dziennik#638560
Drzewo obrońców - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Drzewo obrońców - Page 5 Empty


PisanieDrzewo obrońców - Page 5 Empty Re: Drzewo obrońców  Drzewo obrońców - Page 5 EmptyCzw Sie 18 2022, 01:39;

Zaklęcia: Strappatto, Insania amentia, Nec consilium, Insania amentia, Sanguinem Ulcus, Cruciatus
Sen: 42

Cóż... Wróżenie ze zwłok pegazorożca zdecydowanie było rzeczą o której chciał zapomnieć, a jednocześnie miał pojęcie że nigdy obrazu wybebeszonego zwierzęcia nie zapomni. Mimo wszystko musiał się jakoś przez to przemóc, bo wyglądało na to że udało mu się dotrwać do końca. Doszedł do ołtarza. On i jeszcze kilka innych osób, a większość z nich znał bądź przynajmniej kojarzył. Chwilę później gromkie okrzyki wszelkich wypaczonych stworzeń uderzyło w jego uszy i zrozumiał dlaczego, kiedy tylko spojrzał przed ołtarz. To, było ogromne. Mniej więcej pół metra większe od Lilaca, a maska którą nosiło budziła co najmniej niepokój. Z drugiej strony miało to jakiś swój urok. W zdecydowanym przeciwieństwie do zgrai zwierząt, które dosłownie chwilę później się w niego wgryzły niemalże natychmiastowo go usypiając.
Kiedy tylko otworzył oczy, spostrzegł że stał na polanie otoczony potężną mgłą. Las gdzieś wcięło i pozostało tylko to jedno wielkie drzewo. Szedł w jego kierunku mimowolnie nawet przy tym nie myśląc. Zupełnie jakby ktoś inny kierował jego sporymi nogami. Nawet nie pojął kiedy właściwie jedna z gałęzi drzewa wystrzeliła w jego kierunku obwiązując się łapczywie wokół jego pasa i unosząc w górę. Słabł z każdą sekundą i kiedy tylko odstawiono go na ziemię, całkowicie stracił panowanie nad swoją ręką, która chwyciła różdżkę i zaczęła rzucać różne paskudne zaklęcia. Od tych zwyczajnie niemoralnych, przez te budzące obrzydzenie, a kończąc na tych najgorszych z najgorszych których nie rzuciłby nawet gdyby potrafił. Próbował walczyć i odzyskać kontrolę, ale nie dawało to absolutnie nic. Nogi zapadły mu się do ziemi po czym zostały zmiażdżone, co też wywołało falę nieposkromionego bólu, który został następnie stłumiony przez natłok różnych i bezsensownych myśli które z niewyjaśnionej przyczyny wydawały mu się być absolutnie ważne i nieodparte. Ale nawet to nie powstrzymało jego ciała od rzucania czarnomagicznych zaklęć. Jego męka miała tak naprawdę miała dopiero nastać. Kiedy ugodził go Cruciatus, poczuł ból tak gigantyczny że zdołał on przytłumić wszystko inne. Nawet szalone myśli ustąpiły chęci tego żeby to uczucie się już skończyło. W połączeniu z wrzącą krwią oraz większym odczuwaniem zmęczenia doprowadziło to do tego że świat się rozmył przed jego oczami. A razem z tym odczuł ulgę. Śmierć jednak nie była aż tak okropna. Potrafiła przynieść ukojenie po torturach...
Nawet jeśli była fałszywa, a on miał się obudzić w innym miejscu.

|z.t
Powrót do góry Go down


Irvette de Guise
Irvette de Guise

Absolwent Slytherinu
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : Burza rudych włosów, piegi, lawendowy tatuaż za lewym uchem, krwawa obrączka na palcu
Dodatkowo : Hipnoza
Galeony : 1557
  Liczba postów : 2884
https://www.czarodzieje.org/t19796-irvette-lavena-de-guise
https://www.czarodzieje.org/t19821-poczta-irvette#601307
https://www.czarodzieje.org/t19797-irvette-de-guise
https://www.czarodzieje.org/t19820-irvette-de-guise-dziennik#601
Drzewo obrońców - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Drzewo obrońców - Page 5 Empty


PisanieDrzewo obrońców - Page 5 Empty Re: Drzewo obrońców  Drzewo obrońców - Page 5 EmptyCzw Sie 18 2022, 09:13;

Zaklęcie: Wampir
Ile śpię: 51h

Zgromiła go tylko spojrzeniem, bo jakoś była ostrożna. Może i był jej bratem, ale zaufanie to miała do niego ograniczone w tej chwili i to srogo. Na szczęście (albo i nie) zostali odciągnięci od tej pogawędki. Irv nieprzyjemnie spędzała czas w brzuchu trolla, a Stéphane bawił się w tym czasie innymi flakami. Dziewczyna doprowadziła się w miarę do ładu po tym, jak dwukrotnie zwymiotowała i zdążyła tylko skinąć szybko głową, gdy otoczenie dostało nagle pierdolca.
Rudowłosa spojrzała na postać, która pojawiła się na weselu. Mężczyzna do najpiękniejszych nie należał, a towarzyszące mu zwierzaczki raczej nie zachęcały do pogłaskania. -Przynajmniej wiemy, czego się po nim spodziewać. - Uśmiechnęła się lekko, zaciskając mocniej palce na różdżce. Miała przeczucie, że zaraz dopiero zacznie się zabawa.
Nie pomyliła się, choć zdecydowanie nie tak wyobrażała sobie jakiekolwiek wesele. Napierające istoty naruszały jej przestrzeń osobistą w sposób, jaki zdecydowanie jej się nie podobał, a nagła ciemność i gęsta mgła, która przyćmiła jej zmysły po "przebudzeniu" tylko pogłębiały rodzący się w sercu niepokój.
Nie przyjęła z radością uścisku od drzewa, a płynąca pod jej stopami stróżka krwi tak samo zaciekawiła dziewczynę, co przeraziła. Poczuła, jak różdżka drży w jej ręce, jakby rwała się do pracy, co początkowo Irv odebrała za dobry znak. Niestety przedwcześnie. Gdy stanęła na nogi miała wrażenie, że teraz już naprawdę znalazła się w domu. Nadszedł czas rozpocząć weselny taniec, którego zadaniem było uniknięcie bólu i śmierci. Sama nie pozostawała dłużna, choć miała wrażenie, że zaklęcia wylatują z jej różdżki bez jej kontroli. To już się dziewczynie bardzo nie podobało.
-OSZALAŁEŚ?! - Zapytała Stefana, któremu nagle zebrało się na tańce. Niestety, jego pierdolenie sprawiło, że nie zauważyła lecącej w jej stronę wiązki. Poczuła, jak krew opuszcza powoli jej żyły, a ona jeszcze bardziej słabnie. Była to jedynie przystawka, bo głównym daniem miało być....martwe ciało brata w jej ramionach. -Phane?! - Krzyknęła licząc, że brat się ocknie. Niestety na próżno. Poczuła, jak wzbiera w niej złość, nie - wkurw. Jej oczy momentalnie przybrały czarny kolor, a rodzeństwo otoczyła znajoma aura. Irvette zaczęła ciskać zaklęciami na prawo i lewo, mając zamiar zgotować wszystkim los taki sam, jaki trafił jej brata, jej krew. W końcu zobaczyła magiczne drzewo, do którego wszyscy podążali i powoli znikali. Z pewnym trudem wzięła ze sobą ciało Stéphane`a i wciąż rzucając zakazane klątwy we wszystkie strony, dowlokła ich do rośliny, zostawiając cały ten koszmar za nimi.

//zt

______________________



 
A star becomes a sun, under the pressure of darkness.
Powrót do góry Go down


Freddie Moses
Freddie Moses

Student Hufflepuff
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 180
C. szczególne : luźne ubrania | wzrost | miętówki | kolorowy tatuaż z mieniącymi się gwiazdami na całym przedramieniu
Dodatkowo : Jasnowidz
Galeony : 634
  Liczba postów : 627
https://www.czarodzieje.org/t19792-frederica-moses#599664
https://www.czarodzieje.org/t19793-freddie#599831
https://www.czarodzieje.org/t19791-frederica-moses#599644
https://www.czarodzieje.org/t19873-frederica-moses-dziennik#6063
Drzewo obrońców - Page 5 QzgSDG8




Administrator




Drzewo obrońców - Page 5 Empty


PisanieDrzewo obrońców - Page 5 Empty Re: Drzewo obrońców  Drzewo obrońców - Page 5 EmptyCzw Sie 18 2022, 11:01;

Jeszcze przed sekundą żartowałam z Tomkiem na jakie bibki będziemy wbijać na krzywy ryj, bardzo wesoło, próbując zapomnieć o szwendających się wokół byłych (moich oczywiście, nie Tomka). A tu już po chwili klęczę nad flakami śmiejącego się zwierzęcia, którego chichot rozbrzmiewa mi w głowie na przemian z różnymi kolorami po wróżeniu. Ledwo człapię się z powrotem do Krukona, dosłownie padnięta głównie przez głowę, która mi mogła w każdej chwili wybuchnąć. A przynajmniej tak mi się wydawało. Głupie żarty mojego partnera na tym pięknym weselu są jedynym co utrzymuje mnie jakoś przy zdrowych zmysłach. Dlatego kiedy ten dowcipkuje o ślubie, ja wyciągam swoją chudą dłoń, aktualnie calutką w krwi, a kiedy ją podnoszę jakiś obrzydliwy fragment wnętrzności pooki spada na trawę. Krzywę się jedynie na ten widok, próbuję strząchnąć z rąk resztki obrzydliwości i wzruszam ramionami na pytanie ziomka.
- Mój żył - oznajmiam kiedy pyta o coś gorszego niż grzebanie we flakach. Słucham jego odgrażania się na wszystkich organizatorów tego nieprzyjemnego wesela, dopóki nie zaczyna martwić się o nagłe wymioty. Podnoszę rękę na znak, że nie ma co się przejmować i klepię go po ramieniu pocieszająco, by dać mu znak że jeśli chce to niech się nie krępuje. Już chcę powiedzieć jakąś kolejną w miarę zabawną rzecz, by jakoś odwrócić naszą uwagę od tego szaleństwa. Ale nagle przychodzi pan młody i na jego widok rzucam wyrażające zaniepokojenie spojrzenie w stronę Tomka. Obserwuję uważanie co się dzieje i w pewnym momencie podejmuję ważną decyzję. - Tomaszu, spierdalajmy stąd - oznajmiam mając złe przeczucia, ale ledwo wstaję znad pegazorożca, a już coś ścina mnie z nóg.
Nie sądzę, że to dobre miejsce na drzemkę, ale najwyraźniej duchy tego miejsca postanowiły inaczej. Rozglądam się po całym tym miejscu bardziej w poszukiwaniu Tomka, żebyśmy mogli w końcu stąd wyjebać... jakoś. Wtedy jednak ogarniam, że drzewo łapie sobie jak zabawki wszystkich uczestników tego felernego wesela, dlatego zabieram nogi za pas i zaczynam biec jak  pojebana. Nawet nie ogarniam, że to nie jest możliwe i po prostu wywalam się w miejscu, bardziej zbliżając się do drzewa a nie uciekając. Wszystko to na marne, bo już po chwili drzewo zgarnia mnie jak jakąś zabaweczkę i ściska mocno, wysysając we mnie siły życiowe. Kiedy kończy, boleśnie ląduję znowu w tej zjebanej mgle i kiedy otwieram oczy jakieś zaklęcie śmiga mi nad głową. I w wtedy orientuję się o co w tym całym wróżeniu chodziło. Powoli układam sobie poprzednie przebłyski w jakąś całość. Kiedy mi się to udaję rozglądam się w poszukiwaniu Tomka i dość mimowolnie Boyda. Tego drugiego widzę przez jego rękę i rudą głową obok siebie, więc widząc dziewczynę uznaję, że sami sobie poradzą. Szczególnie że niedaleko widzę jak Tommy obrywa właśnie jakimś zaklęciem.
- TOMASZ - krzyczę jak pojebana i biegnę co sił w jego stronę. Łapię w dłonie jego buzię, bo wyraźnie jest przerażony i próbuję skupić na sobie lekko otępiały wzrok chłopaka. - To nie jest prawdziwe. Cokolwiek nie czujesz, to nie jest prawda. Musimy dostać się do drzewa, błagam - mówię z rękami na piegowatych policzkach, nosem prawie przy jego nosie, bo nie wiem czym właśnie oberwał, a musi mnie posłuchać. - Nie dzieje się naprawdę - powtarzam jeszcze z pewnością w głosie i łapię jego dłoń z całej siły. Czy chce czy nie chce ruszam biegiem w stronę drzewa, ratując się przed zaklęciami tylko dzięki korzystaniu z wcześniejszych przepowiedni. W końcu dopadam do zakrwawionej kory, łapie ją dłońmi i obracam się za Tomkiem, by spojrzeć mu w oczy zanim nie pochłonie mnie ciemność.

więcej niż 91 więc nie rzucam i mówię Tomkowi o 2 zaklęciach!
Powrót do góry Go down


Jessica Smith
Jessica Smith

Student Ravenclaw
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 176cm
C. szczególne : Biały znak Zorzy łączący wewnętrzne kąciki oczu | Złote okulary (tłumaczki) | Krwawa 'obrączka' na lewej dłoni | Rude włosy | Brisingamen, Ijda Sufiaan i druidzki amulet na szyi | Delikatny zapach frezji
Galeony : 245
  Liczba postów : 1683
https://www.czarodzieje.org/t18405-jessica-anneliese-smith#525187
https://www.czarodzieje.org/t18434-jess-smith
https://www.czarodzieje.org/t18433-jessica-smith#525176
https://www.czarodzieje.org/t19201-jessica-smith-dziennik
Drzewo obrońców - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Drzewo obrońców - Page 5 Empty


PisanieDrzewo obrońców - Page 5 Empty Re: Drzewo obrońców  Drzewo obrońców - Page 5 EmptyCzw Sie 18 2022, 15:07;

Zaklęcia: Fractum Phalanges, Artus Versavi, Strappatto, Sectumsempra, Aquasudo, Oubilette, Mortuii Vocca
Spanko: 3 godzinki
Efekty: I: Amortencja / II: Uzależnienie od avalońskiego ziela przez najbliższe 3 wątki / III: Obrywam 7-mioma zaklęciami

Zupełnie szczerze - już wielkórka prawie ją przerosła, a co dopiero kolosalny bemben. Jak tak na niego patrzyła - jednocześnie lekko odciągając Boyda od cielska - to w głowie jej wirowało nie tylko od rozbłysków, ale też od wyobrażeń jak WIELKIE muszą być wnętrzności trolla. Serce wielkości głowy, jak nic, albo nawet i większe; wątroba to już w ogóle, jak pół rosłego człowieka i równie pękata...
Zdajesz sobie sprawę, że jak mu jelita puściły, to nie zobaczysz tam tylko flaków trolla...? — Nie, żeby go zniechęcała. — Stężenie pośmiertne może zrobić swoje, to jakbyś dostał bombardą-łajnobombą... — Dorzucała kolejne urocze scenariusze - które chyba nie zrobiły ostatecznie wrażenia na Gryfonie, bo uwolnił się od jej uchwytu, jednocześnie podejmując męską decyzję o zwiedzeniu wnętrzności stworzenia. Nie mogła odmówić mu w tym pewnej logiki, a i sama nie zamierzała się ulatniać - toteż wiernie potuptała za chłopakiem, zajmując miejsce po jego prawicy i z rosnącym sceptycyzmem przyglądając się truchłu.
No nie, nie zeżre, ale... — przygryzła język, powstrzymując swoje kolejne 'ale'. Uśmiechnęła się pokrzepiająco - chociaż może trochę tylko krzywo - do Boyda. — Jak coś zacznie syczeć albo bulgotać w środku to natychmiast wyłaź — poradziła, najzwyczajniej w świecie niepokojąc się, gdy Callahan dziarsko wdarł się do trupiej jamy.
I tak czekała, jak taki piesek zostawiony pod sklepem przez opiekuna - tuptała w miejscu nerwowo, pozerkiwała do środka, próbując dostrzec towarzysza; w pewnym momencie to już nawet miała wleźć do środka za nim, obawiając się, że zwyczajnie go smród zemdlił - ale wtedy też Boyd w całej krwawej okazałości stanął przed nią. Musiała wstrzymać oddech, bo zachłysnęła się otaczającym go trupim odorem.
Do prdele, już miałam Cię stamtąd wyciągać! — rzuciła - autentycznie rozdygotana, czym sama siebie zadziwiła. Chrząknęła, cichymi zaklęciami pozbawiając Callahana girlandy z fragmentów flaków i skrzepów krwi - tak, że znów widoczny był jego dres. Była tak zaabsorbowana swoimi pracami porządkowymi - że dopiero kiedy jakaś pobliska wróżka i para faunów podnieśli radosne okrzyki, a zaraz potem cała polana ryknęła, Smith obróciła się w kierunku... Pana Młodego.
Eee... a gdzie Panna Młoda? — zdążyła jedynie rzucić - nim to na nich nie rzuciły się otaczające ich stworzenia. W panice wpadła plecami na Boyda - i zdążyła jedynie zasunąć pobliskiemu faunowi kopniaka w więzadło za kolanem, kiedy w ramię wgryzła jej się... harpia? Wróżka? Nie wiedziała, bo świadomość odpłynęła niemal natychmiast.

Obudziła się w nicości. Obudziła? W pierwszej chwili pomyślała, że po prostu umarła, pożarta przez stworzenia na polanie. Lewe ramię jednak dalej bolało - a po śmierci chyba nic nie powinno się czuć. Toteż dość szybko podniosła się do pionu, orientując się, że dalej znajduje się na polanie... tej samej, ale chyba jednak innej. Nigdzie nie było trupów, ani faunów, ani elfów, ani wróżek - harpie też już nie skrzeczały przeraźliwie. Wokół z mgły zaczęli wyłaniać się inni czarodzieje, cali i zdrowi, o znajomych i mniej znajomych twarzach. Jak nic kolejna, zasrana próba. Miała nadzieję, że tym razem jednak nie oślepnie...
B o y d ? — krzyknęła, przerywając gęstą ciszę - łapiąc się na tym, że mimowolnie zaczęła zmierzać w kierunku drzewa. Nim się zorientowała co tak w ogóle się dzieje - roślina owinęła się wokół jej talii, praktycznie pozbawiając ją tchu. I chyba życia, po raz kolejny. Przez głowę przeszło jej bardzo adekwatne pytanie: Ile razy jeszcze będzie musiała tu umierać?
Okazało się, że całkiem sporo.
Rozbłyski zaklęć zmieszały się z wcześniejszymi wizjami, a choć Jess była prawie pewna, że jest to jakaś kolejna absurdalna iluzja - tak ból był całkiem, kurwa, realny. Sama mimowolnie miotała jakimiś zaklęciami - jednak głównie obrywała klątwami, jedna po drugiej. Zapadając się w ziemi po kolana, poczuła miażdżone kości i ciało i już wtedy zdarła sobie gardło od krzyków, a to był dopiero początek. Jej umysł zwyczajnie nie nadążył przetwarzać kolejnych wrażeń - czuła jak pękają jej kości w dłoni, ciało samo z siebie wykwita głębokimi ranami ciętymi, zaczęła wykrztuszać wodę, tłamszącą jej krzyki... a widząc swoje przedramię wykręcone jak precel, zwyczajnie straciła przytomność. Dzięki Merlinowi.

Z tematu
Powrót do góry Go down


Boyd Callahan
Boyd Callahan

Student Gryffindor
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 192
C. szczególne :
Dodatkowo : bardzo kocha Fillina
Galeony : 857
  Liczba postów : 1730
https://www.czarodzieje.org/t17850-boyd-callahan
https://www.czarodzieje.org/t17855p26-sowa-boyda#top
https://www.czarodzieje.org/t17851-boyd-callahan
https://www.czarodzieje.org/t18313-boyd-callahan-dziennik
Drzewo obrońców - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Drzewo obrońców - Page 5 Empty


PisanieDrzewo obrońców - Page 5 Empty Re: Drzewo obrońców  Drzewo obrońców - Page 5 EmptyCzw Sie 18 2022, 16:09;

jedno zaklęcie - cruciatus

Nie miał innego wyjścia niż puścić mimo uszu słowa Jess, bo wizja zostania ofiarą eksplozji bombardy-łajnobomby brzmiała wybitnie zniechęcająco; wcale nie miał ochoty babrać się w syfie wypełniającym trolla, ale skoro zaszli już tak daleko, skoro już powiedział, że to zrobi, to zwyczajnie nie mógł się teraz wycofać jak jakaś ostatnia pizda. Poszedł więc, uzbrojony w gryfońską odwagę i głupotę, zapewniwszy wcześniej z zapałem Dżesikę że jest gotowy do spierdalania w podskokach jak tylko usłyszy coś niepokojącego, chociaż wcale nie miał zamiaru tej obietnicy spełniać, tylko zrealizować zadanie do końca. Czy mu się udało - nie był pewny, w końcu nie wiedział, co dokładnie powinien zobaczyć. Grunt, że dał radę wyjść z tego cało i nie obrzygać ani siebie ani swojej towarzyszki, co uważał za niemały sukces; z tych wszystkich wrażeń nawet nie ogarnął, że jest cały pokryty obrzydliwymi wydzielinami i był gotowy pruć dalej do przodu uwalony krwią, byle tylko już zakończyć całą tę przygodę. Całe szczęście, Jess uratowała dresik, który dzięki paru zaklęciom prezentował się znów całkiem schludnie.
- Dzięki - rzucił z wdzięcznością, a zawtórował mu dziki ryk i aplauz stworzeń z polany. Powód ich nagłego wybuchu ekscytacji był jasny, gdy tylko spojrzało się w stronę ołtarza - pojawił się przy nim... pan młody? Wyglądający co najmniej odpychająco, jak postać z mugolskiego horroru albo sennego koszmaru. - Mam nadzieję że nie gdzieś tu w tłumie - odpowiedział na pytanie o pannę młodą, bo kiedy zwierzęta zaczęły nacierać na ludzi, przyszło mu do głowy, że robią to żeby porwać i zawlec przed ołtarz jakąś babę; próbował chwycić Jess za rękaw, żeby przypadkiem nikomu nie przyszło do głowy jej podpierdolić, ale było za późno - rozdzieliły ich szalejące harpie, poczuł bolesne ugryzienia w kilku miejscach jednocześnie i zapadła ciemność.
Obudził się po chuj wie jak długim czasie, a polana wyglądała nagle zupełnie inaczej; las zniknął, a dookoła unosiła się gęsta mgła. Nogi same poniosły go w kierunku ogromnego drzewa, które porwało go w swoje gałęzie razem z mnóstwem innych osób i... nie miał pojęcia, co się wydarzyło, ale opuściły go wszystkie siły. Przymknął powieki, przekonany, że zaraz znowu straci przytomność i obudzi się w jeszcze innym miejscu, gdzie każą mu robić dalsze obrzydliwe i dziwne rzeczy; tymczasem drzewo w końcu odstawiło go na ziemię, tak jak innych czarodziejów. Odwrócił się, przekonany że Dżesika cały czas stoi obok - był jednak sam.
- Jess??? - zawołał, przeczesując wzrokiem tłum i szukając w nim Smith albo jakiejkolwiek innej, znajomej twarzy, bo przedtem widział ich tu przecież całkiem sporo; zamiast tego ujrzał tylko kolorowy błysk podobny do tych, które objawiły mu się we flakach trolla. I kolejny. I jeszcze jeden. To były zaklęcia. Chciał rzucić najzwyklejsze w świecie Protego, by się przed nimi uchronić, ale różdżka nagle zaczęła decydować za niego i ciskała we wszystkie strony czarnomagiczne czary, o których istnieniu nawet nie miał pojęcia, bo nigdy się tym tematem nie interesował. Zaczął się zwyczajnie uchylać przed ciosami, a kiedy kątem oka dostrzegł jak najpierw Max, a potem Freddie biegną jak dzicy z powrotem w stronę drzewa, postanowił pójść w ich ślady, zakładając, że może tam znajduje się droga jakiejś ucieczki - bo w tym przypadku pozostanie na polanie i branie udział w grupowym pojedynku na czarną magię było zbyt głupie nawet dla niego. Był już całkiem blisko, ale nie był w stanie jednocześnie skupić się na wynalezieniu w tłumie Jess i skutecznemu unikaniu ciosów i dosięgnęło go zaklęcie. Ścięło go z nóg, powodując znienacka niewyobrażalny ból w każdej komórce ciała, ból znacznie przekraczający barierę po której człowiek powinien stracić przytomność, ból przy którym wpierdolenie przez pustnika było jak ugryzienie puszka pigmejskiego; był przekonany, że albo umrze albo postrada zmysły, bo to było nie do wytrzymania i nawet kiedy się skończyło, miał wrażenie że okropne cierpienie nadal odbija się echem dosłownie wszędzie.
Ledwo wstał, ale żeby utrzymać się na nogach, musiał chwycić się wiszącej w pobliżu gałęzi - a kiedy tylko to zrobił... zniknął.


|zt
Powrót do góry Go down


Scarlett Norwood
Scarlett Norwood

Student Hufflepuff
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 160 cm
C. szczególne : Rytualny krwawy znak na wskazującym palcu lewej dłoni
Galeony : 2224
  Liczba postów : 1769
https://www.czarodzieje.org/t21546-scarlett-norwood#699531
https://www.czarodzieje.org/t21555-serniczek#699868
https://www.czarodzieje.org/t21548-scarlett-norwood#699535
https://www.czarodzieje.org/t21554-scarlett-norwood-dziennik#699
Drzewo obrońców - Page 5 QzgSDG8




Moderator




Drzewo obrońców - Page 5 Empty


PisanieDrzewo obrońców - Page 5 Empty Re: Drzewo obrońców  Drzewo obrońców - Page 5 EmptyPią Sie 19 2022, 18:57;

Zaklęcia: Głupiec, Wieża, Sprawiedliwość, Sprawiedliwość, Diabeł, Kapłan Avada Kedavra - śmierć, Toninentia, Solvitomnia, Solvitomnia, Nec consilium, Cruciatus

Carly nie była w stanie nic powiedzieć, czując, jak do oczu napływają jej po prostu łzy, jak ból wypełnia ją całą, niemalże dzwoniąc jej w uszach, powodując, że cała drżała, że nie była w stanie wykonać właściwego ruchu, że nie była w stanie nawet odpowiedzieć Minie albo odpyskować starszemu bratu. To, co się dookoła nich działo, nie było ani trochę zabawne, nie było w tym niczego, z czego można byłoby się śmiać, ale również niczego, co mogłoby powodować, że należało ją ustawiać do pionu. Nie zdążyła ostatecznie zareagować, gdy nagle na scenie pojawił się pan młody, a z gardła Norwood wyrwał się nieludzki wręcz wrzask - robaki, które wypełzały z jego ciała, powodowały, że darła się wniebogłosy, wyjąc z obrzydzenia i przerażenia, jakie wypełniało całe jej ciało, które zdawało się pulsować w jej umyśle, sercu i we krwi. Nawet te stworzenia, które się na nią rzuciły, nie były tak straszne, jak to robactwo, jakie sugerowało tylko i wyłącznie jedno - śmierć.
Utonęła w krzyku, w szarpaninie, pod stworzeniami, które ją przerażały, by zbudzić się dopiero przy tym drzewie, które zdawało się ich pożerać. Wychrypiała imię brata, by znalazłszy Minę, wraz z nią skierować się do starszego Norwooda, nie rozumiejąc nic z tego, co się działo. Zdawało jej się, że śni jakiś koszmar, którego nie rozumie, z którego nie może się obudzić, a każda kolejna chwila zdawała się ją w tym upewniać. Nim w ogóle mogła cokolwiek zrobić, zorientowała się, że różdżka jakby sama obraca się w jej dłoni, zupełnie, jakby żyła własnym życiem.
I nagle się zaczęło. Huk, blask, szum i błyski, krzyki i przerażenie. Ona sama nie wiedziała, dokąd uciekać i jedynie próbowała pochwycić brata i przyjaciółkę, chcąc stąd zniknąć, ale zamiast tego nieoczekiwanie została ugodzona przez piorun, co wyrwało z jej gardła krzyk, a ciało jej zesztywniało. Czuła wyładowania, drżenie kończyn, uderzenia serca i pewnie to wszystko spowodowało, że znowu została trafiona zaklęciem, tym razem odnosząc wrażenie, że naprawdę nie może się ruszyć. Zesztywniała, by zaraz zacząć wyć, gdy jej ciało było szpikowane milionem ostrzy, kawałek po kawałku, powodując, że nie była w stanie nawet myśleć. Spróbowała pobiec, ale to jedynie wywołało u niej zadyszkę - kolejne zaklęcie, które prawie powaliło ją na ziemię, tylko po to, by po kolei spadły na nią kolejne dwa czary - niewybaczalne.
Ze zmęczenia już właściwie nic nie widziała, nie była w stanie nawet przed siebie iść, padła więc na ziemię w pobliżu drzewa, czołgając się w jego stronę, choć nie wiedziała czemu. Zaraz jednak zwinęła się z bólu, mając wrażenie, że aż się ślini, kiedy spostrzegła zielony promień i wiedziała już, ze wszystko dobiegło końca. Oto umarła, raz na zawsze, tutaj i teraz, bez możliwości ucieczki. Avada Kedavra ugodziła w nią, nim zdołała pomyśleć o tym, jak krótkie było jej życie.

______________________

I come from where the wild
wild flowers grow
Powrót do góry Go down


Boris Zagumov
Boris Zagumov

Dorosły czarodziej
Wiek : 42
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 177 cm
C. szczególne : Blizny po gniciu na szyi, klatce piersiowej i górze brzucha, rytualny krwawy znak na małym palcu prawej ręki, naszyjnik Ariadne zawsze zawieszony na piersi oraz mocno zmęczona twarz z widocznie podkrążonymi oczyma, które wydają się zapadać w sobie
Galeony : 306
  Liczba postów : 798
https://www.czarodzieje.org/t18108-borys-zagumov
https://www.czarodzieje.org/t18123-boris
https://www.czarodzieje.org/t18109-boris-zagumov
Drzewo obrońców - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Drzewo obrońców - Page 5 Empty


PisanieDrzewo obrońców - Page 5 Empty Re: Drzewo obrońców  Drzewo obrońców - Page 5 EmptyPią Sie 19 2022, 22:09;

Zaklęcia: Solvitomnia, Protego Diabolica - śmierć, Cruciatus, Toninentia, Mortuii Vocca

W końcu przyszedł czas na kulminacyjny punkt tego całego wieczoru. Udało się Rosjaninowi usłyszeć jedynie gromkie wrzaski zwierząt otaczających go, gdy zjawił się pan młody, który wyglądał przerażająco. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby nagle osoby, które przybyły na wesele nie zostały zaatakowane przez chmarę stworów, które do tej pory sprawiały jedynie nieprzyjemne wrażenie. Boris nie mógł nic zrobić, ponieważ chwilę później leżał nieprzytomny na ziemi.
Po obudzeniu się, zauważył, że otacza go gęsta mgła, a on sam znajduje się na polanie, gdzie jedyną wyróżniającą się rzeczą jest drzewo, które najpierw przyciągało go tylko do siebie, po to, by znienacka chwycić czarodzieja i osoby, które szły obok niego. Nagle wszystko stanęło na głowie, po tym jak został wypuszczony, nie był w stanie kontrolować siebie ani tego co wypływa z jego różdżki, a na domiar złego raz po raz obrywał zaklęciami, nie miał jednak czasu wykręcać się z bólu, ponieważ chwilę później zauważył jak w jego stronę lecą błękitne płomienie i nastąpiła cisza i pustka, nie wiedział co się z nim stało.
Powrót do góry Go down


Thomas Maguire
Thomas Maguire

Absolwent Ravenclawu
Wiek : 22
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 179
C. szczególne : mam piękne, wypielęgnowane loki i prawnicze powiedzonka na podorędziu
Galeony : 190
  Liczba postów : 549
https://www.czarodzieje.org/t21412-thomas-maguire#693589
https://www.czarodzieje.org/t21422-poczta-thomasa#694418
https://www.czarodzieje.org/t21417-thomas-maguire#694123
https://www.czarodzieje.org/t21463-tommy-maguire
Drzewo obrońców - Page 5 QzgSDG8




Moderator




Drzewo obrońców - Page 5 Empty


PisanieDrzewo obrońców - Page 5 Empty Re: Drzewo obrońców  Drzewo obrońców - Page 5 EmptyPon Sie 22 2022, 20:20;

zaklęcia (-2 dzięki fredce): Purificatio Malum, Terra mora vanti, Solvitomnia
śpię: 64 godziny 🤡 

W momencie, gdy Fredka oznajmia, że jej zwierzę jeszcze żyło, gdy wróżyła z jego wypatroszonych flaków i klepie mnie po ramieniu, przestaję zgrywać bohatera i wymiotuję gdzieś obok. Coraz mniej mi się tu podoba, szczerze mówiąc, czuję się coraz bardziej przerażony tymi makabrycznymi widokami. Moje samopoczucie nie poprawia się, gdy na polanie zjawia się plan młody, który nie grzeszył urodą. – O chuj – komentuję jego zmasakrowany wizerunek, odwzajemniam zaniepokojone spojrzenie dziewczyny i przytakuję skwapliwie na jej propozycję. – Tak, spierdalajmy – potwierdzam i ruszamy przed siebie.
Dopiero po chwili orientuję się, że Freddie zniknęła. W panice zaczynam rozglądać się po tłumie, aby jak najszybciej ją znaleźć. Przeklinam w myślach, że dopuściłem do tego, abyśmy się rozdzielili, bo mimowolnie w mojej głowie pojawia się zakrwawiona Ruby na bagnach wraz z obezwładniającym mnie poczuciem winy. A potem zostaję popchnięty przez jakiegoś rozszalałego fauna i gdy ponownie otwieram oczy, widzę tylko zamgloną polanę, a ja jestem przetrzymywany przez drzewo.
Nie mam pojęcia co do kurwy się tu dzieje – gdzie są wszyscy moi znajomi, czy ja w ogóle jeszcze żyję, a jeśli tak to jak się stąd wydostać w jednym kawałku. Moje myśli galopują jak rozszalałe hipogryfy, kiedy tak próbuję ogarnąć co do chuja i znaleźć rozsądne wyjście z tego najgorszego wesela ever. Powoli tracę siły, a wtedy drzewo wypuszcza mnie i cała polana jest jednym jebanym polem bitwy, bo wszyscy ciskają w siebie zaklęciami. Ja mimowolnie również jakieś rzucam, raniąc innych dookoła, co napawa mnie ogromnym przerażeniem. Czym się właśnie stałem?
I wtedy sam czymś obrywam, na co z miejsca zaczynam wymiotować i chwiać się na nogach. Mgła się robi coraz gęstsza, a przynajmniej tak mi się wydaje, bo widzę coraz mniej. Jestem tak zdezorientowany, że uderza we mnie kolejne zaklęcie i tym razem jestem już pewny – rozpadam się na drobne kawałki. Ale krzyczeć zaczynam dopiero wtedy, gdy rykoszetem dostaję ponownie. Nie mogę się ruszyć, a w moje ciało wbija się mnóstwo ostrzy. Coś rozcina mnie kawałek po kawałku, ból jest nie do zniesienia i jedyne o czym marzę to żeby to wszystko się już skończyło.
Wzdrygam się, czując czyjeś dłonie na swojej twarzy. Patrzę nieprzytomnie przed siebie, święcie przekonany, że to jakaś harpia przyszła mnie dobić i jakże jestem zdziwiony widząc Fredkę, która coś wrzeszczy. Ledwo docierają do mnie jej słowa, nic nie rozumiem, bo moje obolałe ciało podpowiada mi jedno – zaraz wykrwawię się na śmierć, przyjąłem za dużo ciosów. Nie dzieje się naprawdę jakimś cudem przebija się przez falę bólu i otępienia, a jej ciepła dłoń na moment sprawia, że czuję się lepiej i wraca do mnie nadzieja, że może to przeżyję.
Nie wiem skąd znalazłem w sobie tyle energii, aby biec razem z nią w stronę drzewa, ale w końcu nam się udaje – dotykam drżącymi i zakrwawionymi rękami kory, patrzę po raz ostatni na Freddie i liczę na to, że ma rację. Że to nie jest prawda i że zaraz będziemy w lepszym, bezpieczniejszym miejscu.

/zt ja i fredka

______________________

i read the rules
before i break them
Powrót do góry Go down


Jamie Norwood
Jamie Norwood

Student Slytherin
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 26
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 191 cm
Dodatkowo : Półwil, prefekt
Galeony : 1863
  Liczba postów : 1398
https://www.czarodzieje.org/t21547-jamie-norwood#699534
https://www.czarodzieje.org/t21553-torcik#699779
https://www.czarodzieje.org/t21551-jamie-norwood
Drzewo obrońców - Page 5 QzgSDG8




Moderator




Drzewo obrońców - Page 5 Empty


PisanieDrzewo obrońców - Page 5 Empty Re: Drzewo obrońców  Drzewo obrońców - Page 5 EmptySro Sie 24 2022, 23:53;

zaklęciawróżenie 75 więc 2 zaklęcia: insania amentia, nec consilium
sengodzina 8)
efekty zaleczone rany po pierwszym etapie, nieumiejętność w magię lecznicza do końca października

Chciał teleportować się z dziewczynami do uzdrowiciela, gdy nagle wesele dotarło do punktu, kulminacyjnego. Kiedy zobaczył pana młodego, to jak wygląda i usłyszał krzyk swojej siostry, zdążył wyjąć różdżkę i cisnąć zaklęciem w najbliższe stworzenie, nim zostali pogryzieni. To nie było normalne i ostatnie co pamiętał to wyrzut do samego siebie, że nie był bardziej stanowczy, gdy próbował powstrzymać Carly przed ruszeniem z nim na sprawdzenie, czym ten rytuał jest.
Pogryziony zapadł w sen szybciej, niż był w stanie przemienić się w pół-harpię, dając upust swojej złości. Ocknął się niewiele później w dziwnym miejscu, widząc pozostałych, a jednak nie był pewien czy to oni. Nie potrafił odnaleźć siostry, choć przecież przed momentem byli obok siebie. Dostrzegł jednak, że wszyscy uciekali w stronę drzewa, wszyscy biegli do niego, jakby od tego zależało ich życie. Może tak też było, skoro po chwili rozległy się błyski z każdej strony, a charakterystyczne zielone światło mroziło krew w żyłach, pompując adrenalinę do kończyn, byle szybciej biec, szybciej uciekać. Jamie czuł, że i jego różdżka nie zachowuje się, jak powinna, że sama wypuszcza z siebie zaklęcia, których nie planował rzucać.
W końcu poczuł, jak coś go trafia, chłodne mrowienie trwało ledwie sekundę, po której nastąpiła zmiana. Wszystko wokół niego zniekształciło się, a jego myślenie także straciło jakikolwiek sens. Nagle skoczył przed siebie, zaczynając biec jakby był psem, aby po chwili biec na samych rękach. Wykrzykiwał słowa, które nie miały sensu, ale w tym momencie musiał je wykrzyczeć, musiał krzyczeć, wrzeszczeć, musiał być głośniejszy od szumu, który słyszał, od świstu wszystkich zaklęć, potrzebował być szybszy, musiał zagłuszyć wszystko!
Nagle poczuł, że znów został trafiony zaklęciem, które zmusiło go do jeszcze szybszego biegu. Czuł, że serce zaczyna mu galopować w piersi, ale nie potrafił zwolnić. BIegł przed siebie, coraz szybciej, a serce uderzało w coraz bardziej nierównym rytmie i już miał dotknąć drzewa, już był przy nim, gdy poczuł, jak serce się zatrzymuje. Świadom tego, co się dzieje, że ma zawał, z którym nie potrafi walczyć, osunął się na ziemię dostrzegając, jak avada kedavra trafia w jego siostrę. Widać przyszło im umrzeć razem.

______________________


Cleanse my soul
free me of this anger that I hold and make me whole
Powrót do góry Go down


Mina Hawthorne
Mina Hawthorne

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : rozsiane po ciele tatuaże, kolczyk w nosie, na środkowym palcu prawej ręki zawsze nosi pierścień Atlantów, który przykrywa krwawy znak, praktycznie zawsze towarzyszy jej blady pyton królewski imieniem Faust
Dodatkowo : Wężoustość, prefektka
Galeony : 367
  Liczba postów : 519
https://www.czarodzieje.org/t21049-wilhelmina-hawthorne#676337
https://www.czarodzieje.org/t21573-mina#701344
https://www.czarodzieje.org/t21033-wilhelmina-hawthorne#675877
Drzewo obrońców - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Drzewo obrońców - Page 5 Empty


PisanieDrzewo obrońców - Page 5 Empty Re: Drzewo obrońców  Drzewo obrońców - Page 5 EmptyPon Sie 29 2022, 21:52;

Zaklęcia: Nec consilium;  Purificatio Malum; Insania amentia; Toninentia; Ivokaris

Z pewnością nie tak miał wyglądać ten rytuał. Przynajmniej nie według Miny, która nie spodziewała się takiego obrotu wydarzeń. Nie zdążyła nawet nic konkretnego odpowiedzieć, gdy nagle na miejscu akcji pojawił się on: Pan Młody. Przynajmniej tyle mogła się domyślić. Jego wygląd był przerażający. Jedynie tak mogła go określić. Wiedziała już od samego początku, że coś było z nim nie tak. Oraz ze stworzeniami, które mu towarzyszyły. Nie dość, że zaklęcia raczej się ich nie imały to węże, które sunęły w jej kierunku były głuche na to, co do nich mówiła. Nie odpowiadały w żaden sposób, nie potrafiła ich zrozumieć. I wtedy nastąpił atak, a po nim... Ciemność.
Pośród gęstej mgły znajdowało się tylko jedno drzewo, które było niejako punktem orientacyjnym. Nic dziwnego, że ciągnęło ją do niego. Szkoda tylko, że raczej nie było ono zbyt przyjaźnie nastawione.
Nie w momencie, gdy pochwyciło ją w pasie i uniosło w gęstwinę świszczących w powietrzu zaklęć. Hawthorne nie mogła nic poradzić na położenie, w którym się pojawiła. Nie miała jak się bronić, a czarnomagiczne zaklęcia godziły raz po raz w jej ciało, sprawiając, że z każdym zwijała się z bólu, czując jak jej ciało przyjmuje kolejne potworne obrażenia. W pewnym momencie musiała stracić przytomność, bo naprawdę nie pamiętała nic poza tymi nieszczęsnymi doświadczeniami. Może zemdlała z bólu? Albo chodziło o coś innego. W każdym razie polana przestała dla niej istnieć.

z|t
Powrót do góry Go down


Leighton J. Swansea
Leighton J. Swansea

Student Ravenclaw
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 175 cm
C. szczególne : Duże usta, kilka pieprzyków, ślady farby na rękach
Galeony : 277
  Liczba postów : 647
https://www.czarodzieje.org/t21367-leighton-lea-joanne-swansea#691779
https://www.czarodzieje.org/t21382-panna-sowa#692448
https://www.czarodzieje.org/t21368-leighton-lea-j-swansea#691780
https://www.czarodzieje.org/t21499-leighton-j-swansea-dziennik#6
Drzewo obrońców - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Drzewo obrońców - Page 5 Empty


PisanieDrzewo obrońców - Page 5 Empty Re: Drzewo obrońców  Drzewo obrońców - Page 5 EmptyPon Sie 29 2022, 22:08;

Kości: tutaj

Nie ma nawet takiej opcji. Dbam o swoich... — zatrzymała się w porę i choć słowo „byłych” nasuwało się wręcz samoistnie, nie zamierzała dać mu wybrzmieć. Zawsze miała problem z nazywaniem tego typu znajomości, zwłaszcza tak krótkotrwałych. Jej pauza nie wynikała więc z zawstydzenia, a raczej z braku odpowiedniej nomenklatury — ...znajomych — dokończyła z towarzyszącym temu wzruszeniem ramion i jednym kącikiem ust usilnie uciekającym ku górze mimo wszelkich prób utrzymania go w ryzach.
Nie nie, to zupełnie nie w tę stronę, w tym wypadku ma miejsce złożony związek przyczynowo-skutkowy. Powiedziałabym nawet, że wielokrotnie złożony — trochę zabłądziła w tych metaforach, uniosła więc dłoń w celu nerwowego odgarnięcia do tyłu ciemnych loków... ale jedyne co napotkała na tej wysokości to pusta przestrzeń; w tamtym konkretnym momencie musiała mieć wybitnie niemądrą minę.
Och, no to chyba nie potrwa długo, nie masz się o co martwić — machnęła lekceważąco dłonią, być może mylnie mierząc chłopaka własną miarą, zwłaszcza że choć pewne aspekty poznała bardzo dobrze, inne pozostawały dla niej ogromną tajemnicą, której nigdy nie próbowała zgłębiać. Jednym słowem – nie znała go. Ale z pewnością nie przeszkadzało jej to w próbie pocieszenia Gryfona, choćby i nieudolnej.
Był to jednocześnie ostatni moment, gdy miała humor na tyle dobry, by myśleć o pocieszaniu kogokolwiek. Grzebanie we wnętrznościach jeszcze nie do końca martwego Pooki bardzo sprawnie odebrało jej chęci do czegokolwiek. Jego śmiech odbijał się we wnętrzu jej czaszki i miała wrażenie, że nie opuści jej na długo.
W życiu nie robiłam nic obrzydliwszego i chyba już nigdy nie zrobię. Dobrze, że przynajmniej robię to z twarzą Archiego i nie muszę się ośmieszać...
Naprawdę nie wiedziała, dlaczego nie wzięła nóg za pas, do tego samego zmuszając swojego towarzysza, to było jedyne rozsądne rozwiązanie.
Bo to, że pozostanie było pomysłem iście koszmarnym pojęła, kiedy na scenę wkroczył pan młody w pełnej krasie.
Ja pierdolę, Jinx. Ja nie mogę umrzeć, póki nie sprzedam chociaż jednego obrazu. I w dupie mam, że najlepiej sprzedają się pośmiertnie. — Złapałaby go za rękę, ale w ostatniej chwili przypomniało jej się, że zwłoki jego zwierzęcia były naprawdę obrzydliwe i w tych okolicznościach chyba nie ma na to najmniejszej ochoty. I dobrze, że tego nie zrobiła, bo zaraz i tak straciłoby to jakiekolwiek znaczenie. Świat wpierw pogrążył się w chaosie, a zaraz potem – w ciemności.
Zanim się spostrzegła, podniosła się i w najlepsze szła w stronę drzewa, nie potrafiąc stawić oporu jego hipnotyzującej mocy. Oczywiście, że próbowała wyrwać się oplatającemu jej ciało konarowi. I oczywiście, że ze wszystkich sił starała się sięgnąć po różdżkę, kiedy ta zwróciła się przeciwko niej w sposób dosadniejszy, niż kiedykolwiek dotąd, najpierw dusząc ją, a potem... zabijając?
Oby te cholerne obrazy naprawdę poszły teraz w górę. W innym wypadku nie było ani trochę warto.

{ z t. }
Powrót do góry Go down


Violetta Strauss
Violetta Strauss

Absolwent Ravenclawu
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168cm
C. szczególne : wyjątkowo niski i zachrypnięty głos | tatuaż z runą algiz na wnętrzu lewego nadgarstka | na palcu prawej dłoni zawsze obrączka Bruhavena, a nad nią krwawy znak | blizny: na palcach i wierzchu lewej dłoni oraz jedna biegnąca w poprzek jej wnętrza, na łydce po ugryzieniu inferiusa, w okolicach zregenerowanego lewego ucha
Galeony : 2397
  Liczba postów : 3699
https://www.czarodzieje.org/t17878-violetta-strauss#504731
https://www.czarodzieje.org/t17893-viola#505013
https://www.czarodzieje.org/t17884-violetta-strauss#504822
https://www.czarodzieje.org/t18567-violetta-strauss-dziennik#529
Drzewo obrońców - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Drzewo obrońców - Page 5 Empty


PisanieDrzewo obrońców - Page 5 Empty Re: Drzewo obrońców  Drzewo obrońców - Page 5 EmptySro Sie 31 2022, 10:19;

Żadne zaklęcie we mnie nie uderza

I oto wreszcie pojawił się Pan Młody. Jak można się było tego spodziewać nie był to żaden normalny facet. Powietrze stało się niemal gęste od czarnej magii, a Violetta automatycznie sięgnęła do swojej różdżki choć oczywiście to wszystko na nic się zdało.
Ogarnęła ją ciemność, która następnie przeszła w gęstą jak mleko mgłę, w której jedynym widocznym punktem było samotne drzewo. Nie musiała się wiele zastanawiać nim zrozumiała w końcu o co tak właściwie tutaj chodziło. Może kierował nią instynkt, może znajomość podobnej magii. Ważne jedynie jest to, że rzuciła się pędem w kierunku miejsca, które jej zdaniem było punktem teleportacji. I wyglądało na to, że miała rację. Faktycznie, gdy tylko jej dłonie dotknęły kory drzewa, poczuła jak  zaczyna przenosić się w kompletnie inne miejsce.

z|t
Powrót do góry Go down


Eugene 'Jinx' Queen
Eugene 'Jinx' Queen

Student Gryffindor
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 173
C. szczególne : Przekłute uszy; czasem noszony kolczyk w nosie; drobne i mniej drobne tatuaże; pomalowane paznokcie; bardzo ekspresyjny sposób bycia; krwawy znak
Galeony : 149
  Liczba postów : 425
https://www.czarodzieje.org/t20861-eugene-queen
https://www.czarodzieje.org/t21285-bless
https://www.czarodzieje.org/t21141-eugene-queen-kuferek
https://www.czarodzieje.org/t21427-eugene-jinx-queen-dziennik
Drzewo obrońców - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Drzewo obrońców - Page 5 Empty


PisanieDrzewo obrońców - Page 5 Empty Re: Drzewo obrońców  Drzewo obrońców - Page 5 EmptySro Sie 31 2022, 15:39;

Kostki: tutaj, 6 zaklęć

- No, trochę zjebaliśmy... Nowa trauma została odblokowana. I to kolejna z tobą, jak uroczo, nie? - zauważam, siląc się na wesołość, chociaż wcale nie jest mi do śmiechu. Wyparcie to moja najlepiej rozwinięta umiejętność. Nie widzę w sensu w pocieszaniu się wzajemnie, że nie jest tak źle, bo... no bo w sumie jest cholernie źle.
Would you be proud to die this way. To wytatuowałem sobie kiedyś wzdłuż ręki, by zawsze mi przypominało o tym, jaką osobą chcę być. Gdy w tej sytuacji patrzę na drobne literki, czuję, że odpowiedź brzmi nie. Nie byłbym dumny umierając dziś, więc gdy perspektywa tego staje się realna wraz z nadejściem Pana Młodego, czuję jak tego świadomość zaczyna mnie paraliżować od wewnątrz.
- Nie umrzesz, okej? Hogwart by się z tego nie wypłacił, daj spokój - pocieszam ją i w tym gryfońskim odruchu wpycham ją głębiej w krąg, chociaż przecież wiem, że nie mam jak obronić jej przed nacierającymi stworzeniami. Sam nie wiem, kiedy tracę przytomność.
Być może lepiej byłoby już się nie obudzić. Nie musieć się zastanawiać, co się dzieje. Czuję się bezsilny, gdy wielka gałąź oplata mnie w pasie i unosi, a z mojego ciała coraz szybciej ucieka energia. Nie czuję się sobą, gdy unoszę różdżkę z któej zaczynają wydobywać się zaklęcia, o których nigdy nie słyszałem. Wiele z nich uderza we mnie samego. Jeden z palców mojej dłoni trzaska. Moje przedramię zaczyna gnić. Błyskawica przechodzi przez ciało. Kolejny z palców miażdżony - wszystko miesza się w mojej głowie w jedno tylko wrażenie. W ból tak silny, jakiego jeszcze nigdy nie doświadczyłem.
Przynajmniej koniec jest szybki.

[zt]
Powrót do góry Go down


Mistrz Gry
Mistrz Gry

Czystość Krwi : 100%
Galeony : 32734
  Liczba postów : 108770
http://czarodzieje.forumpolish.com/t7560-wielka-poczta-mistrza-gry#211658
Drzewo obrońców - Page 5 QzgSDG8




Specjalny




Drzewo obrońców - Page 5 Empty


PisanieDrzewo obrońców - Page 5 Empty Re: Drzewo obrońców  Drzewo obrońców - Page 5 EmptySro Mar 08 2023, 00:39;


 
Porytualne spotkanie




  Co to jest? Owija was czarny szal, otula was i ciągnie mocno ze sobą, nie możecie nic zrobić. Czy wiecie co to jest? Może kiedy pojawiacie się przed drzewem, które powinniście dobrze pamiętać (chociaż z niekoniecznie dobrej strony). Zaś płachta, która wcześniej was otoczyła, teraz ląduje na waszych głowach. To wasz welon, który przybył z wami po rytuale. Wasze obrączki iskrzą mocno, powodując ogromny ból. Nie wiecie dlaczego znowu wszystko jest czerwone, jak wcześniej kiedy byliście tu pół roku temu podczas rytuału krwi. Przy ołtarzu stoi ten sam potwór w masce. Czujecie jak wasza magia... wypływa z was. Widzicie dziwne, czerwone nici mocy, które lecą w kierunku znanej wam postaci w okropnej masce stwora.
- Moje żony, moi mężowie - słyszycie chrapliwy głos w swojej głowie. - Dziękuję wam za waszą moc. Nakarmiliście mnie i mojego pana. Teraz dzięki wam, on powstanie jeszcze silniejszy niż zawsze. Jesteśmy połączeni na zawsze. Nasz wspólny pan będzie rósł w siłę, karmił się nami. Nasze życie jest połączone.
Nagle w powietrze wlatuje potężny smok, a wy czujecie ból w całym ciele. Krew w was wrze. Nagle wszystko znika, leżycie na polanie, sami czując ból niczym po crucio. Avalon znowu wygląda pięknie jak zwykle, z różnych stron przychodzą rusałki, które pomagają wam wstać, oczyszczają z krwi i sprawdzają w jakim jesteście stanie. Tłumaczą wam cicho, że musicie się nie przemęczać. Teraz jesteście powiązani z najsilniejszym smokiem na ziemi. I póki wy kroczycie wśród ludzi - smok, wasza druga połówka najwyraźniej również.

Co teraz?


Od spotkania ze smokiem wasza krew dziwnie się zachowuje. Wylosujcie literkę na to jaka choroba was trapi. Będzie ona aktywna dopóki nie zostanie podana informacja w głównej fabule, że to koniec. Uwaga choroby nie zawsze są aktywne. Jeśli chcecie normalny wątek - możecie założyć że akurat nic wam nie jest; po prostu pamiętajcie, że to się wam nadal zdarza. Wracacie normalnie do domów, a choroby pojawiają się po jakimś czasie. Wiecie teraz, że smok chce wyczerpać z was magię, powinniście pić eliksiry wzmacniające. Ministerstwo Magii będzie pracowało nad lekarstwem, każdego z was przepytali co się wydarzyło dokładnie, obiecując znaleźć rozwiązanie.

A - Krew Cię zalewa. Nawet najmniejsze zadrapanie powoduje, że krew leci z was strumieniami. Musicie zaopatrzyć się w odpowiednie eliksiry i inne leki, na wypadek jakiejkolwiek kontuzji.
B - Krew zamarza wam w żyłach. Wyglądacie jakbyście wcale nie mieli krwi. Jesteście znacznie bledsi niż zwykle, a wasze ciało jest wiecznie chłodne.
C - Masz gorącą krew. Jest wam znacznie bardziej gorąco niż innym. Jest wam zawsze cieplej o 20 stopni niż napisana jest pogoda w nagłówku. Oprócz innego odczuwania temperatury, nie macie innych skutków ubocznych
D - Krew wam uderza do głowy. Wasze zdenerwowanie często wydaje się wręcz przestawiać wam coś w głowie. Jesteście znacznie bardziej agresywni kiedy coś wam się nie podoba i jak się denerwujecie. Jak bardzo zależy od was i waszej postaci.
E  - Błękitna krew. Nie tylko wasze żyły są bardziej widoczne, a ich błękit bardzo wyraźnie przebija. Wy również czujecie siłę smoka, który jest z wami związany i jesteście znacznie bardziej pewni siebie.
F - Z krwi i kości. Okazuje się, że jesteście ostatnio bardzo łamliwi. Każdy, nawet najmniejszy wypadek może spowodować złamanie. Bądźcie ostrożni!
G  - Chcecie napsuć komuś krwi. Najlepiej drugiej osobie. Co jakiś czas chcecie kogoś bardzo złośliwie potraktować. Raz na 3 wątki powinniście być nieprzyjemni dla wybranej osoby (lub więcej jeśli wolicie).
H  - Idzie wam jak krew z nosa. Jesteście znacznie bardziej apatyczni niż przed spotkaniem ze smokiem, wydaje się, że pochłonął on znaczną ilość waszej energii i zdarzają się dni, kiedy na nic nie macie sił.
I - Krew z krwi. Jedyne co chcesz to żeby ludzie do Ciebie przychodzili. Potrzebujesz towarzystwa i poczucia, że masz rodzinę - nawet jeśli to tylko Twoi przyjaciele. W najbliższych dniach będziesz źle znosić samotność.  
J  - Weszło wam to w krew. Co? Jakieś hobby, którego wcześniej nie mieliście. Wybierzcie co wasza postać chce teraz nieustannie robić. Możecie wybrać dowolne zainteresowanie, bądź coś kuferków. Czy jesteście w tym dobrzy? Niespecjalnie, jak we wszystkich nowych rzeczach. Raz na trzy wątki musicie próbować chociaż dwa posty ćwiczyć swój nowy pseudotalent, z opłakanymi skutkami.




Kody i pytania

Kod:
<zgss>Choroba: </zgss>podlinkuj literę, pamiętaj by wpisać wynik w urazach w profilu




______________________

Drzewo obrońców - Page 5 Tumblr_myxyl0JKkN1s94thyo1_500
Powrót do góry Go down


Julia Brooks
Julia Brooks

Absolwent Ravenclawu
Wiek : 22
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 170
C. szczególne : grzywka, tatuaże, pedantyzm, wisiorek z osą, pierścień działania na palcu,pachnie lawendą
Dodatkowo : (ex)Kapitanka Krukonów
Galeony : 1554
  Liczba postów : 4966
https://www.czarodzieje.org/t19470-julia-brooks
https://www.czarodzieje.org/t19475-julia-brooks
https://www.czarodzieje.org/t19471-julia-brooks#576533
https://www.czarodzieje.org/t19697-julia-brooks-dziennik#589978
Drzewo obrońców - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Drzewo obrońców - Page 5 Empty


PisanieDrzewo obrońców - Page 5 Empty Re: Drzewo obrońców  Drzewo obrońców - Page 5 EmptySro Mar 08 2023, 15:51;

/podlinkuję w kolejnym poście


Nie tak sobie wyobrażała finał tej wycieczki. W jednej chwili spowiadała się swojemu lustrzanemu odbiciu pod wielkim lodowym murem, a w drugiej czuła jak coś ciemnego spowija ją dookoła i teleportuje w nieznane jej miejsce. Długo jej zajęło ogarnięcie tego, co się dzieje. Gdy z łomotem wylądowała na twardej ziemi, Merlinowowi dziękowała za grubą kurtkę, która złagodziła ten upadek. Krukonka mocno zmrużyła oczy, ale było tak ciemno, że to nic nie dało i dopiero po chwili zorientowała się, że wciąż ma na nosie okulary. Wsadziła je do kieszeni kurtki, podobnie jak szalik i czapkę, starając się wyłonić z mroku jakiekolwiek kształty. Rozpoznała w końcu… drzewo. Nie od razu zrozumiała, co to za drzewo, ale przypomniał jej o tym znajomy welon, który pojawił się na jej głowie, a także krwawa obrączka na palcu, noszona przez nią od wakacji. Czyżby poprawiny?

- August? – Zaczęła niepewnie, starając się rozświetlić otoczenie czubkiem różdżki. – AUGUST?! THOMAS?! MOSES! – Zawołała za kolejnymi osobami, które spotkała wtedy w Avalonie. Przerwała szybko te poszukiwania, gdy obrączka zaczęła jarzyć się coraz mocniej, a przy tym przeszywać pałkarkę ciężkim do opisania bólem. Mimowolnie upadła na kolana jęcząc cicho, a oczy zaszły jej krwistą kataraktą. Przy ołtarzu pojawił się z kolei jej dawno niewidziany mąż, mówiący coś do zgromadzonych (a raczej porwanych) czarodziejów. Nie słuchała go jednak, zbyt sparaliżowana bólem, który ją przeszywał. Najgorsze było jedno poczucie samotności i świadomość tego, że nikt jej nie pomoże. Do takiej całkowitej bezbronności nie była przyzwyczajona.
Powrót do góry Go down


Scarlett Norwood
Scarlett Norwood

Student Hufflepuff
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 160 cm
C. szczególne : Rytualny krwawy znak na wskazującym palcu lewej dłoni
Galeony : 2224
  Liczba postów : 1769
https://www.czarodzieje.org/t21546-scarlett-norwood#699531
https://www.czarodzieje.org/t21555-serniczek#699868
https://www.czarodzieje.org/t21548-scarlett-norwood#699535
https://www.czarodzieje.org/t21554-scarlett-norwood-dziennik#699
Drzewo obrońców - Page 5 QzgSDG8




Moderator




Drzewo obrońców - Page 5 Empty


PisanieDrzewo obrońców - Page 5 Empty Re: Drzewo obrońców  Drzewo obrońców - Page 5 EmptyCzw Mar 09 2023, 20:14;

Choroba: C

To nie była ani trochę miła wycieczka. Właściwie to Norwood w ogóle jej sobie nie życzyła i przez chwilę szarpała się z całunem, który znowu się do niej przykleił, pomstując przy tej okazji na to, na czym świat stał. W głębi serca wiedziała, że nie chciała wracać w to miejsce, że nie chciała znowu cofać się do chwili, gdy przeżyła swoją śmierć, ale najwyraźniej los miał dla niej zupełnie inne plany. Takie, które ani trochę się jej nie podobały, powodując, że aż z wściekłości tupnęła nogą. Spojrzała na dawnego pana młodego, wietrząc jakiś podstęp, choć jeszcze nie wiedziała jaki, całe jej ciało było jednak potwornie naprężone, sugerując jej, że powinna uciekać. W końcu to, co wydarzyło się latem, nie było ani trochę przyjemne. Nie chciała znowu tego wszystkiego przeżyć, a wyglądało na to, że mogło być nawet gorzej. Szlag by to trafił! Zachciało jej się bawić w czarną magię.
Połączone? Ich życie? Nie ma mowy! Carly odwróciła się, z zamiarem wydostania się z tego miejsca, ale nie była w stanie tego zrobić. Już nie. Ból, krew, ciemność, jakieś szaleństwo, które z całą pewnością normalną magią nie było, cholera wie co jeszcze, smoki, opowieści, cierpienie. Miała wrażenie, że głowa jej się gotuje, obrazy zaczęły się zamazywać, ona straciła poczucie ostrości, straciła poczucie, że będzie dobrze, by wkrótce wrócić do siebie przy pomocy driad, czy kogoś tam. Nie podobało jej się to, nie wiedziała, co ją czeka, ale miała wrażenie, że zrobiło się strasznie ciepło. Zapewne ze stresu, jaki przeżyła, zastanawiając się, jak wyjaśni tacie, że wpakowała się w bagno. Znowu.

z.t

______________________

I come from where the wild
wild flowers grow
Powrót do góry Go down


Sponsored content

Drzewo obrońców - Page 5 QzgSDG8








Drzewo obrońców - Page 5 Empty


PisanieDrzewo obrońców - Page 5 Empty Re: Drzewo obrońców  Drzewo obrońców - Page 5 Empty;

Powrót do góry Go down
 

Drzewo obrońców

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 5 z 6Strona 5 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6  Next

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Drzewo obrońców - Page 5 JHTDsR7 :: 
reszta świata
 :: 
Avalon
 :: 
Ellan Vannin
-