Drzewo obrońców znajduje się na skraju Ellan Vannin i w jego pobliżu można spotkać mnóstwo duchów, które właśnie tutaj składają hołd zmarłym - wielu z nich, którzy nie zostali zaszczyceni rycerskimi tytułami, zostało pochowanych właśnie w okolicy tego drzewa. Czysta magia tęsknoty sprawiła, że panuje tutaj spokojna, przyjemna atmosfera. Drzewo obrońców zwykle nie przejawia magicznych właściwości, poza niesamowicie wygodnymi gałęziami i stuprocentowym zabezpieczeniem, że nikt z niego nigdy nie spadnie i nie zrobi sobie tutaj krzywdy... Aktywuje się jednak, kiedy tylko wyczuje w pobliżu czarną magię - albo jej wyznawców. Przypomina wtedy wierzbę bijącą, bowiem gałęzie stają się elastyczne i chwytają swoją ofiarę, by zawiesić ją pod niebem, często też głową do dołu. Przechadzające się tutaj duchy zwykle radzą, że wystarczy powiedzieć na głos swoje czarnomagiczne grzechy, by drzewo odpuściło... ale prawda jest taka, że osoba o czystym sercu może poręczyć za takiego nieszczęśnika i wyprosić jego uwolnienie.
Uwaga! Drzewo obrońców aktywuje się przy każdym, kto posiada minimum 1 punkt w Czarnej Magii, ale stopniuje swoją złość w zależności od tego jak bardzo ktoś jest z tą dziedziną powiązany.
Rytuał krwi:
Etap II
Kiedy kończy się wasz taniec, odrobinę zagubieni nie wiecie gdzie powinniście iść. Polana przedstawia tu iście makabryczny widok - nieżywe zwierzęta leżą tu na całej rozciągłości. Okazuje się, że aby przejść dalej musicie wykonać jedną z najohydniejszych form wróżenia - czytanie z wnętrzności. Jeśli to zrobicie, będziecie mieć dziwne przebłyski kolorowych świateł w głowie, ale dopiero w kolejnym etapie wasze wizje przyniosą bardziej wyraźne efekty. W tym momencie macie wybór. Możecie wrócić przez tańczące postacie, musicie wtedy rzucić kostką na 1 etap ponownie, - nie bierzecie wtedy udziału w kolejnym etapie i nie dostaniecie znaku, bądź zostać i wziąć udział w tym procederze. Po wylosowaniu literki również będziecie mogli się wycofać, jednak już zgodnie z konsekwencjami zawartymi w literce.
Na początek, jeśli wasza postać: ma cechę Wiecznie struty traci 3 pkt wytrzymałości ma powyżej 20 pkt z ONMS traci 2 pkt wytrzymałości ma pracę związaną z żywymi zwierzętami (chroni je, nie zabija) traci 1 pkt wytrzymałości kiedykolwiek wcześniej wróżyła z wnętrzności zyskuje 1 pkt do wytrzymałości jest jasnowidzem lub wróżbiarstwo jest jej najwyższą statystyką ma przerzut kostki k100
Zasady
Wyczuć literkę by zobaczyć z jakiego zwierzęcia wróżysz !
A lub J - Nimfy
Spoiler:
Przy każdej nimfie masz dwie opcje - możesz przystąpić do rytuału, tracisz wtedy dwa punkty wytrzymałości i dostajesz klątwę za zbezczeszczenie tych pięknych istot. Możesz też wycofać się z rytuału wraz ze zwłokami driady, by dać jej należyty pochówek. Musisz wtedy rzucić kostką na 1 etap jeszcze raz by przejść przez tłum tańczących. Dostaniesz wtedy upominek wpisany poniżej jeśli napiszesz posta na min. 1500 znaków z pochówkiem, zgłoś to również @Augustine Edgcumbe Pamiętaj, że Twoja postać nie będzie wiedzieć o klątwie - dopóki się nie zorientuje na fabule. Rzuć k100 by sprawdzić nimfę spotykasz. 1-25 Lejmoniada Klątwa: Tracisz zdolności uzdrowicielskie. Do końca października nie możesz używać żadnych zaklęć z uzdrawiania, bo wszystkie przynoszą tragiczne skutki, jedynie krzywdzisz ludzi znacznie bardziej. Nagroda: Avalońska jabłoń
26-50 Driada Klątwa: Tracisz zdolności artystyczne. Do końca października kiedy tańczysz - przewracasz się, kiedy malujesz - bazgrzesz jak dziecko, kiedy śpiewasz - nieustannie fałszujesz itp. Do tego nie czujesz smaku potraw. Wszystko co jesz wydaje się być popiołem. Nagroda: Włos Driady
51-75 Najada Klątwa: Tracisz zdolności eliksowarskie. Do końca października nie możesz uwarzyć żadnego sprawnego eliksiru. Do tego również do końca października, masz 10 punktów mniej z transmutacji niż zwykle. Pamiętaj o tym rzucając zaklęcia z tego zakresu. Nagroda: Pióro kaczki dziwaczki
Oreada Klątwa: Tracisz zdolności czytania run. Do końca października nie potrafisz żadnej przeczytać. Do tego również do końca października, masz 10 punktów mniej z zaklęć niż zwykle. Pamiętaj o tym rzucając zaklęcia (nie dotyczy transmutacji i uzdrawiania). Nagroda: Włos Moccusa
B - Bemben
Spoiler:
Dostaliście ogromne zwierzę do przepowiadania przyszłości. Na tyle, że okazuje się - musicie niemal wejść do brzucha trolla, by sprawdzić co się wydarzy. Wnętrzności trolla są olbrzymie - a wy jesteście cali w tej brei. Od stóp do głów. Wymiotujecie kilka razy - rzuć kostką k6 by sprawdzić ile. A jeśli jesteś Bez czepka urodzony - rzuć dwa razy kostką k6. Tylko jeśli masz cechę Silny jak buchorożec (wytrzymałość) wychodzić z Bembena ubrudzony jedynie krwią i gnatami trolla, ale śniadanie zostawiasz w swoim żołądku (nie jego).
C - Cydrąż
Spoiler:
Powoli zagłębiacie się w dziwnym ciele węża. Wizje, które doświadczacie są niesamowicie wyraźne i macie wrażenie, że wszystko wokół was… pachnie jabłkami. I ten zapach ma gdzieś was prowadzić. Rzućcie literką. Spółgłoska - nie wiecie o co chodzi o od dziś do końca września wasza postać po zjedzeniu czegokolwiek z jabłkiem ma dziwną, białą wysypkę na całym ciele. Mdli was też od zapachu jabłonek. Samogłoska - orientujecie się, że jeśli pójdziecie odrobinę w las znajdziecie… jajo cydrąża. Najwyraźniej został zamordowany i osierocił jajeczko. Możecie wziąć je ze sobą jeśli do końca sierpnia będziecie mieć odpowiednią ilość punktów z ONMS (1), by go zatrzymać - zostanie on z wami. Uwaga! Możecie poświęcić 2 pkt wytrzymałości i przerzucać drugą literkę. Nawet kilka razy.
D - Kokatris
Spoiler:
Dostałeś niezwykle niebezpieczną istotę, która nawet po śmierci może sprawić Ci krzywdę. Musisz bardzo uważać na to, by podczas prób odczytania czegokolwiek nie dotknąć niczego. Jeśli masz Gibki jak lunaballa (zręczność), nic Ci się nie dzieje, a na dodatek znajdujesz Róg Fauna. Pewnie kiedyś Kokatris go zjadł. Odrobinę zniszczony przez kwas - ale może nadal nadać się do różdżki. Jednak jeśli nie masz tej cechy okazuje się, że nie masz wystarczająco zwinnych rąk, by uniknąć dotykania wszystkich narządów, a mają w sobie resztki trucizn. Przez to Twoje dłonie będą w tragicznym stanie do końca wyjazdu. Aby się wyleczyć musisz w ciągu jednego wątku pójść i nazbierać Muchostworki i przez 2 różne wątki okładać sobie nimi dłonie. Inaczej może nawet do końca dni będziesz miał ręce, które wyglądają jak poparzenia trzeciego stopnia. (Może być to zarówno wątek jak i jednopostówki na min. 2000 znaków, mogą się łączyć z samonauką i innymi wątkami.)
E - Pegazorożec
Spoiler:
To prawdopodobnie najbardziej przykry widok na całym wszechświecie. Kto będzie takim potworem by grzebać we wnętrznościach tego uroczego stworzenia? Cóż - najwyraźniej Ty. Jeśli masz wadę Niezręczny Troll (brak empatii) idzie Ci znacznie lepiej to rozgrzebywanie pegazorożca i dostajesz +20 do kości k100. Jednak po evencie musisz się zgłosić do @Augustine Edgcumbe. Jeśli nie masz tej wady, tracisz 4 z wytrzymałości, na dodatek jednorożce już nigdy nie będą Ci ufać.
F - Kuling
Spoiler:
Problem z wnętrznościami Kulinga jest taki, że… znikają. Jakby pędząca między wszystkimi dziwna magia, sprawiała że nawet po śmierci stara się on kamuflować. Przez to gubisz się w tych wnętrznościach. Jeśli masz cechę Świetne zewnętrzne oko (spostrzegawczość) wszystko idzie Ci sprawniej i zdążyłeś sobie napchać kieszenie cenną do różdżek wełną kulingów. Jeśli nie masz tej cechy wszystko idzie Ci dwa razy wolniej niż całej reszcie. Od kostki k100 odejmujesz aż 50 punktów.
G - Pooka
Spoiler:
Pochylasz się nad tym ciemnym skrzatem i zaczynasz próby wróżenia. Jeśli pilnie studiowałeś avalońskie istoty, dobrze wiesz, że są to niesamowici żartownisie. Tym razem jednak te diabelskie istoty przeszły same siebie. Bo kiedy babrzesz się we flakach… Pooka nagle zaczyna rechotać. Jakim cudem nie jest martwy? Tego nie wiesz, ale stoisz za to przed wyborem. Możesz kontynuować zadanie, nie przejmując się charczeniem połączonym z dziwnym śmiechem Pooki - traisz 2 punkty wytrzymałości, ale idziesz dalej. Jego śmiech będzie Cię prześladował w snach. Rzuć kostką k100 i pomnóż to razy dwa, by dowiedzieć się jak długo będziesz śnić jego śmiech. Możesz też zabrać stąd Pooke - uciec przez tłum tańczących ludzi i próbować uratować. Musisz wtedy jeszcze raz rzucić na rytuał z pierwszego etapu zaś ratowanie Pooki uzgodnij z @Augustine Edgcumbe.
H - Świnks
Spoiler:
Rozkopywanie świnksa jest w większości… bardzo śmierdzące. Nie wiesz dlaczego, ale jest przy nim jeszcze gorzej niż z innymi zwierzętami. Twoje ręce będą cuchnąć zgnilizną jeszcze długi czas. Rzuć k100 i pomnóż razy dwa by dowiedzieć się ile to będzie dni. Przez taki sam okres będziesz niezwykle miał chęć… jeść kasztany. Tyle pomysłów wpadnie Ci do głowy w związku z potrawami z kasztanów, że sam nigdy byś na to nie wpadł. Dostajesz +1 punkt z gotowania i tytuł kasztaniarza forka.
I - Wielkórka
Spoiler:
Na dodatek taka duża, a jej żołądek jest podejrzanie napęczniały. Jeśli masz cechę Połamany Gumochłon lub Bez czepka urodzony - rozwalasz ten żołądek, jego wnętrzności mieszają się z jelitami i nie jesteś w stanie przeczytać prawie nic w tym wróżeniu. Odejmujesz 40 punktów od kostki k100. Jeśli nie masz żadnej z tych cech - brzydki zapach wnętrzności wielkórki nie jest taki zły. Więc mimowolnie czujesz Avalońskie ziele. Dziwna Magia palii je w taki sposób, że dostaje się do Twoich nozdrzy. Następne 3 wątki będziesz musiał rzucać kostką k6. Na 1 i 6 czujesz się normalnie. 2,3,4,5 - musisz zapalić ziele lub jesteś poważnie chory, jeśli tego nie zrobisz.
Rzuć kostką k100, by sprawdzić, jak poszło wróżenie. Możecie dodać wszystkie wasze punkty z Astronomii i wróżbiarstwa.
I jeszcze jedno:
Wszystkie z wynikiem poniżej 20 - Idzie wam tak źle w pewnym momencie, że jakiś faun bierze was za fraki i mówi, że inaczej macie rozwiązać sytuację. Musicie rzucić jeszcze raz na zwierzę oraz kostką k100. Dwie pierwsze osoby powyżej 90 - w kilka sekund rozwiązujecie zagadkę. Harpia obok was z podniecenia łapie wasz palec i nagle łamie go waszej dwójce. Oprócz tego, że musicie sobie naprawiać palce, po rytuale rozumiecie, że umiecie przekazywać sobie pojedyncze myśli nawet jeśli jesteście daleko od siebie. Dwie ostatnie osoby, które napiszą w tym etapie - Magia już tak buzuje i otacza wszystkich obecnych, że jesteście podatni na wszystko. Na początku kolejnego etapu zaczepny elf szepcze wam na ucho żebyście powiedzieli swój sekret. Zdradzacie dwóm osobom obecnym tu swoje veritaserum.
Kod:
<zg>Punkty wytrzymałości:</zg> <zg>Literka:</zg> Wpisz wylosowaną i podlinkuj <zg>Wróżenie:</zg> Wpisz wylosowane k100 z modyfikatorami <zg>Efekt:</zg> wpisz zarówno poprzedni jak i wcześniejszy
Kompletnie nie rozumiem co się dzieje, ale mój chill w grocie przerywa mi... Tak naprawdę nawet nie wiem co. Nagle orientuję się, że leżę na jakiejś polanie pod drzewem, owinięty czarnym materiałem i dopiero pulsujący ból na palcu w miejscu, gdzie od wakacji miałem krwawą obrączkę, pomaga mi wszystko złożyć do kupy. Przynajmniej częściowo, bo chociaż wiem gdzie jestem. Wtedy też bez problemu ogarniam, że to, co mam na głowie to ten przeklęty welon, w którym już się kiedyś obudziłem. Na samo wspomnienie tamtego dnia chce mi się wymiotować, a podejrzewam, że to dopiero początek atrakcji. Pocieram nerwowo palec, jakby to miało jakkolwiek pomóc ukoić ból i rozglądam się na boki z nadzieją, że magia wyjebała tutaj nie tylko mnie, ale i wszystkich, którzy uczestniczyli w tamtym rytuale. Mój wzrok przykuwa jednak ten zjeb w masce i nie mam sił na nic, po prostu na niego patrzę i kątem oka obserwuję jakieś dziwne czerwone nici lecące do niego. O co tu chodzi? To, co zaczyna tłumaczyć, wcale mi niczego nie wyjaśnia. Po pierwsze, jaki pan? Po drugie, co do chuja znaczy, że powstanie silniejszy? A po trzecie nie podpisywałem żadnego cyrografu, żeby oddawać swoją moc czy cokolwiek się teraz działo, aby połączyć swoje życie z jakimś obcym przerażającym obwiesiem. To chyba najtrudniejsza zagwozdka z jaką przyszło mi się zmierzyć; zaczynam podważać czy ja w ogóle mam jakieś szare komórki czy to po prostu jest niemożliwe do zrozumienia i zastanawiam się na ile jakieś zielsko, które paliłem z Augustem parę godzin temu, było szemrane i może mam właśnie jakiegoś bad tripa? Mój mózg nie nadąża wszystkiego analizować, a po chwili leżę już sparaliżowany strachem, gdy nade mną pojawia się smok. Już sam widok mojego bogina jest wystarczający, aby sprawić, że jestem na skraju omdlenia. A gdy dochodzi do tego ból nie do opisania, jedyne o czym marzę to żeby po prostu umrzeć, bo mam wrażenie, że nie wytrzymam ani sekundy dłużej. Nie wiem kiedy to wszystko mija, ale jak w letargu pozwalam jakimś rusałkom, aby się mną zajęły. Ich tłumaczenia ledwo do mnie docierają, siedzę tam kompletnie bezbronny i wyczerpany, a kontrastujące idealnie piękne otoczenie rajskiego Avalonu tylko uwydatnia to jak chujowo się czuję. Podnoszę głowę dopiero wtedy, gdy przypominam sobie, że gdzieś tutaj musi być Freddie. W popłochu wstaję i choć potykam się o własne nogi, biegam jak oszalały, zatrzymując się dopiero kiedy wpadam na Brooks. Zalewa mnie fala ulgi na jej widok. – Julka! – łapię ją w ramiona i mocno przytulam. – Wszystko w porządku? Jesteś cała? – dopytuję, bo jak zawsze w takiej sytuacji włącza mi się tryb starszego brata, który musi zadbać o swoich bliskich. – Widziałaś Fredkę? Co tu się do chuja wydarzyło? – patrzę na przyjaciółkę szukając u niej zrozumienia i jednocześnie starając się ukryć jak bardzo wstrząsnęło mną to całe wydarzenie.
C. szczególne : Blizny na całym ciele, które wychynęły po usunięciu wszystkich mugolskich tatuaży, runa agliz na lewym ramieniu, krwawa obrączka na palcu serdecznym prawej dłoni, blizna w kształcie błazeńskiej czapki na prawej piersi, trzy blizny przez całe plecy, blizna w kształcie kluczy tuż nad sercem, runa jera na brzuchu
Co do chuja? Max nie wiedział, co się właściwie wydarzyło, dlaczego się wydarzyło i nie wiedział, czy chciał poznać odpowiedzi na te pytania. Czasami bowiem niewiedza była błogosławieństwem, była czymś, o czym człowiek marzył, chcąc po prostu zapomnieć o większości problemów, jakie się za nim ciągnęły. Obecnie to on był ciągnięty, to on zniknął w tym idiotycznym czarnym szalu, mając naprawdę złe przeczucia, zupełnie, jakby coś z tyłu jego głowy próbowało go ostrzec, jakby szeptało do niego, że powinien uciekać. Problem polegał na tym, że nie tylko miał jak, ale nie miał na to również zbyt wielu sił, mając także świadomość, że nie jest tutaj sam. Kiedy tylko wylądował w Avalonie, w tym samym zasranym miejscu, w które wpakowali się w czasie rytuału krwi, warknął, rozglądając się pospiesznie za przyjacielem, by go prędko zlokalizować, próbując chwycić i zatrzymać przy sobie. Nie wiedział, co może się wydarzyć, ale wspomnienia tamtej nocy były wciąż tak kurewsko żywe, że Max nie chciał patrzeć na tego dziwacznego jegomościa, którego rzekomo poślubili. - Musimy stąd zjeżdżać - syknął do Longweia, ale nie zdążył tak naprawdę nic zrobić, kiedy wszystko zaczęło po prostu się zmieniać. Ból, jaki przeszył jego ciało po tym, jak krwawy znak się rozjarzył, to całe pieprzenie o jakimś panu, krwiste nici, to wszystko powodowało, że krew zaczęła w nim wrzeć, ze wszystko się w nim burzyło, a on nie do końca wiedział, jak ma na to zareagować. Nie mówiąc o tym, że nie wiedział, kiedy po prostu padł na ziemię, nie będąc w stanie do końca ogarnąć tego wszystkiego rozumem. Patrzył na własne ręce, kiedy rusałki próbowały mu pomóc, dostrzegając, jak bardzo wyraźne stały się teraz jego żyły. Chuj, to nie było ani trochę przyjemne, tym bardziej że miał wrażenie, że całe jego ciało nieustannie wyje z bólu. - Wracajmy do domu - zwrócił się do przyjaciela, nie mając ochoty ani chwili dłużej tutaj siedzieć.
z.t
______________________
Never love
a wild thing
Violetta Strauss
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168cm
C. szczególne : wyjątkowo niski i zachrypnięty głos | tatuaż z runą algiz na wnętrzu lewego nadgarstka | na palcu prawej dłoni zawsze obrączka Bruhavena, a nad nią krwawy znak | blizny: na palcach i wierzchu lewej dłoni oraz jedna biegnąca w poprzek jej wnętrza, na łydce po ugryzieniu inferiusa, w okolicach zregenerowanego lewego ucha
To chyba był kolejny przykład tego jak obcowanie z czarną magią może okazać się jednak tragiczne w skutkach nawet dla osoby, która wydawała się z nią być tak obeznana jak Violetta. Mimo wszystko igrała przecież z niezwykle niebezpieczną gałęzią magii, która nie była łaskawa dla tych, którzy z nią zadzierali. Ciemność. Jedynie tego doświadczyła w momencie, gdy czarny całun otoczył jej twarz, a później towarzyszyło jej uczucie rozpadu podobne do tego, które pojawiało się w czasie teleportacji. Miała wrażenie jakby była zawieszona w próżni, a pierwszym uczuciem, które pojawiło się, gdy tylko została wyrwana z tego stanu był przenikliwy ból promieniujący od serdecznego palca prawej ręki. Spojrzała na swoją dłoń i niemal od razu powiązała ten fakt z widniejącą na niej krwawą obrączką, która teraz skrzyła się i sprawiała, że z uformowała się wokół niej czerwona nić magii, powoli rozwijająca się w kierunku potwora w masce znajdującego się przy ołtarzu. Nikt z nich pewnie nie spodziewał się jednak tego, że magia, którą z nich wysysano miała służyć jakimś wyższym celom. Przynajmniej dopóki prowodyr zdarzenia nie ogłosił tego wszem i wobec. Strauss śledziła wzrokiem smoka, który pojawił się na niebie i wtedy też wszystko zaczęło jej się rozmywać, aby straciła następnie przytomność. Wszystko po to, aby obudziła się przy rusałkach, które doprowadzały ich wszystkich do porządku.
z|t
Salazar Morales
Wiek : 39
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 183 cm
C. szczególne : blizny ciągnące się przy lewej nerce i po prawej stronie żeber | niewielkie, krwawe znamię w kształcie krzyża na grzbiecie prawej dłoni | krwawy znak w kształcie obrączki
Nie potrzebował kolejnych pytań, ale odpowiedzi, i to nie ze strony duchów przodków Smoczych Ludzi, a młodszego partnera, który jednym słowem sprawił, że Meksykanin całkiem stracił zainteresowanie otaczającą go rzeczywistością. Chciał, naprawdę chciał z Felixem porozmawiać, ale jednocześnie nie potrafił obecnie spojrzeć w szmaragdowe ślepia, jakby obawiał się, że nie ujrzy w nich znajomego, poprawiającego nastrój blasku. Nie mógł jednak również zostawić ukochanego na pastwę losu, dlatego leniwie powłóczył za nim nogami, gotów kontynuować poszukiwawczą wyprawę… która najwyraźniej dla nich zakończyła się przedwcześnie. Nie był pewien, co takiego dokładnie się wydarzyło. W rozszalałej śnieżycy zgubił z oczu Maximiliana, a niedługo po tym poczuł silne szarpnięcie, przenoszące go do zupełnie innego wymiaru. Próbował wyrwać się z uścisku czarnego woalu, ale nieważne jak gwałtownie by się nie poruszał, nie był w stanie przezwyciężyć jego magicznej, obezwładniającej mocy. Czerwień… soczysta, oślepiająca czerwień. Był to pierwszy widok, który zapamiętał i odtworzył tuż po otwarciu oczu, ale nie miał nawet okazji przeanalizować całej plejady intensywnych bodźców. Zwłaszcza, kiedy rana w kształcie obrączki piekła, jakby sam diabeł potraktował ją swym trójzębem, a co gorsza…. co gorsza… wokoło, niczym echo, rozchodził się ten niby znajomy, a zarazem tak odległy szept. Nie śpieszyło mu się do żeniaczki, a już na pewno nie z diabłem smokiem, ale nie mógł już uciec sprzed ołtarza, a skoro tak… - Felix…. carajo! – Przeklął głośno, próbując odnaleźć pośród zapamiętanej z Avalonu szkarłatnej mgły swojego ukochanego. – Felix…! – Wykrzyknął raz jeszcze, zdając sobie sprawę z tego, że nawet jego siła woli nie może równać się z potęgą klątwy cruciatusa lub podobnej, starożytnej, która nie dawała ani chwili wytchnienia. Nie mógł przypomnieć sobie, kiedy ostatnio odczuwał takie katusze, a chociaż stał na stanowisku, że ból świadczył o tym, że się żyje, tym razem, modlił się w duchu żeby przeminął. – Felix… – Wyszeptał po raz ostatni, nie mogąc złapać oddechu. Mglistym spojrzeniem dojrzał jeszcze zajmującą się jego zmarnowanym ciałem rusałkę, a i tak szukał wyłącznie Maximiliana. Nie miał pojęcia, gdzie chłopak wylądował, najwyraźniej nigdzie w pobliżu, a chociaż z pomocą leśnych nimf przeszukał całą polanę nie znalazł ani jego ani jego ciała. Wydarł się więc tylko wściekle, teleportując się do hotelowego apartamentu, przypominając sobie jednocześnie to do końca nieuświadomione dotychczas uczucie. Jak bardzo chciał umrzeć, jak bardzo się o to starał... ale przecież złego diabli nie biorą…
zt.
Ostatnio zmieniony przez Salazar Morales dnia 16.03.23 16:30, w całości zmieniany 1 raz
Mina Hawthorne
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : rozsiane po ciele tatuaże, kolczyk w nosie, na środkowym palcu prawej ręki zawsze nosi pierścień Atlantów, który przykrywa krwawy znak, praktycznie zawsze towarzyszy jej blady pyton królewski imieniem Faust
Zapewne nigdy Hawthorne nie podejrzewałaby tego, że tajemniczy welon, który otrzymała po krwawym weselu nagle ożyje i postanowi otulić ją niczym całunem. Nie widziała kompletnie nic, gdy materiał owinął się wokół jej twarzy. Poczuła jedynie charakterystyczne ciągnięcie, które mogło być utożsamiane z podobnym uczuciem, które towarzyszyło w czasie teleportacji. I musiało tak być skoro po raz kolejny znalazła się na Avalonie. W tym samym miejscu, w którym odbywał się rytuał, a przed ołtarzem znajdowała się znajoma jej zamaskowana postać. Przez chwilę starała się zorientować w sytuacji, ale nim zdołała cokolwiek zrobić poczuła przejmujący ból okolicy środkowego palca prawej ręki. Dokładnie tam, gdzie znajdowała się krwawa obrączka, która teraz jarzyła się mocnym czerwonym blaskiem. Powstałe z wysysanej przez bestię przy ołtarzu nici poskręcanej mocy magicznej zaczęły płynąć w kierunku ołtarza, aby stać się pożywką dla bestii, której nie spodziewała się zobaczyć. Oczywiście, że zaniepokoił ją widok smoka. Nim jednak zdołałaby cokolwiek zrobić pociemniało jej przed oczami i straciła przytomność. Wszystko po to, aby obudzić się wśród rusałek, które zajmowały się omdlałymi czarodziejami. Teraz pozostawała jedynie kwestia tego jak powrócą do domu.
z|t
Longwei Huang
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 177cm
C. szczególne : krwawa obrączka na serdecznym prawym palcu, tatuaż chińskiego smoka na lewej ręce, runa jera na karku, blizny na łydce i na plecach, łagodny uśmiech
Jeśli miałby być całkowicie szczery - nie miał pojęcia jakim sposobem nagle został owinięty całunem, który pojawił się zupełnie znikąd, choć tkwił zamknięty w kufrze w szafie w mieszkaniu. Magia… Po prostu magia, bo inaczej wyjaśnić na pewno się tego nie dało. Nie podobało mu się także to, że kolejny raz znalazł się pod drzewem obrońców, w miejscu, w który był przekonany, że już raz umarł. Szczęśliwie nie był sam. Zachowując pozorny spokój, odszukał spojrzeniem Maxa, nie oponując, kiedy ten złapał go za rękę. Sam także zacisnął mocniej palce na jego dłoni, nie pozwalając nikomu ich rozdzielić, chcąc chronić przyjaciela i samemu być bezpiecznym. - Mam problem nas teleportować - odpowiedział równie cicho, orientując się, że choć próbował, magia zupełnie nie chciała go słuchać. Zupełnie, jakby rzeczywiście musieli wytrwać do końca tego rytuału, czy czegoś, co nie miało największego sensu. Nie rozumiał, w jaki sposób magia czarodziei miała wspomóc magię smoka, ani jakim sposobem miał on być ich panem. Wszystko brzmiało jak mroczna wersja bajek dla dzieci, ale nie odzywał się, starając się wyczekać na właściwy moment, żeby uciec z tego miejsca z Maxem. Nie zdołał jednak tego zrobić, sam padając na ziemię, zaciskając zęby, byle nie warknąć z bólu, jaki rozchodził się po jego ciele. Rusałki, które przyszły im pomóc, zdawały się w tym momencie Huangowi dziwnie fałszywe, jakby same były połączone ze smokiem. Potrzebował czasu, żeby zastanowić się nad tym całym szaleństwem i przywyknąć do żył, nagle widocznych na jego skórze. - Wracajmy - zgodził się z przyjacielem, chwytając go za rękę i przyciągając do siebie, teleportował się wraz z nim z Avalonu.
Pieprzony całun… Wiedział, że rytuał w trakcie wakacji był naprawdę złym pomysłem i czuł, że ta cała czarna firanka będzie jeszcze utrapieniem, ale nie podejrzewał, że kiedyś całun zdecyduje się go porwać. Ocknął się w Avalonie, nie rozumiejąc o co chodzi, po chwili czując rosnącą irytację. Czuł, że najchętniej rzuciłby się na gościa w masce i kto wie, może skończyłoby się tak, gdyby nagle nie zaczęła uciekać z niego magia, sprawiąc, że drugi raz w swoim zyciu naprawdę poczuł strach. Nie rozumiał, co się dzieje, nie wiedział, jak miałby sobie z tym poradzić, a po chwili padł na ziemię, zwijając się z bólu. Smok… Miał wrażenie, że naprawdę czuł połączenie z nim, a to raczej nie powinno być dobre. Próbował skupić się na rusałkach, które pojawiły się, kiedy wszystko inne zniknęło, ale wciąż rozglądał się wokół. Był przekonany, że smok, którego widział, wciąż gdzieś był, jakby obok. To zdecydowanie nie było właściwie i musiał złapać Carly, żeby dowiedzieć się, jak ona się czuje, bo skoro jego porwało, to ona prawdopodobnie też kolejny raz przeszła przez ten rytuał.
/zt
Julia Brooks
Wiek : 22
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 170
C. szczególne : grzywka, tatuaże, pedantyzm, wisiorek z osą, pierścień działania na palcu,pachnie lawendą
Czuła się podle. Pan młody wyczerpał ją z sił witalnych, ale również magii. Czuła, ba, widziała, jak ta ją opuszcza strugami czerwonymi jak krew. Zwijając się samotnie na trawie, miała wrażenie, że jej krew wrze, a ona nawet nie miała siły, żeby się podnieść. Jeden wielki krukoński kłębek nieszczęścia i cierpienia. A to był dopiero początek, bo chcąc nie chcąc, dostrzegła wielkiego okrutnego lodowego, który wzbił się w przestworza. A więc udało się, odnaleźli go, ale nie na biegunie, lecz w Avalonie. To właśnie z tym stworem miała być połączona, dopóki któreś z nich nie wyzionie ducha. Czyżby podobnie było kiedyś z Potterem i Voldemortem. Dobrze, że nie widział jej nikt znajomy, bo chcąc nie chcą, szlochała cicho. Ona, wielka i harda pałkarka, zwijała się z bólu, przerażona i samotna. Nie miała pojęcia, ile czasu tak leżała, ale w końcu wszystko ucichło. Pana młodego zastąpiły rusałki, które zaopiekowały się nią, a ich łagodny głos podniósł ją nieco na duchu. Lęk i samotność opuściły ją dopiero wtedy, gdy usłyszała znajomy głos przyjaciela. Z wysiłkiem podniosła się na nogi i wtuliła w Thomasa, jak by nie widziała go całą wieczność. I w gruncie rzeczy, tak się właśnie czuła.
/zt
Eugene 'Jinx' Queen
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 173
C. szczególne : Przekłute uszy; czasem noszony kolczyk w nosie; drobne i mniej drobne tatuaże; pomalowane paznokcie; bardzo ekspresyjny sposób bycia; krwawy znak
Mam wrażenie, że podejmowanie złych decyzji ma o wiele więcej konsekwencji niż podejmowanie dobrych. Zrobisz coś w porządku? Nikt nawet nie zauważy, co najwyżej poklepią cię po ramieniu. Popełnisz jeden mały, najdrobniejszy z możliwych błąd? Odmrażają ci palce, nie zostajesz przepuszczony przez drzwi i jeszcze szmata z Avalonu, którą zamknąłeś na dnie kufra, porywa cię w miejsce, w którym przeżyłeś swoją śmierć po serii tortur. Jebana sprawiedliwość. Ból promieniuje w miejscu krwawej obrączki, do której tak już przywykłem, że zazwyczaj w ogóle wypieram, z jakiego powodu pojawiła się na mojej dłoni. Kręci mi się w głowie, a adrenalina buzuje we krwi - a może ta po prostu zaczyna wrzeć. Próbuję odszukać spojrzeniem kogoś bliskiego, ale czerwień zalewa moje oczy; cierpienie jest jeszcze większe, gdy doświadcza się go w samotności, a dziwny facet w masce zdecydowanie nie teleportował nas tu, aby poczęstować nas herbatą i ciastkiem. Czuję, jak w zastraszającym tempie słabnę. Nigdy nie miałem w sobie zbyt wiele magii, więc jeśli mam umrzeć, to przynajmniej ze świadomością, że wiele przerażającej smoczej istocie nie pomogłem w odrodzeniu. Problem w tym, że wcale nie chcę umierać. Więc gdy świat ciemnieje mi przed oczami, a ja słabnę i słabnę, ogarnia mnie czyste przerażenie, z którym nic nie mogę zrobić. Wszystko traci na ostrości. Wszystko traci na znaczeniu. Nie wiem, ile czasu mija, gdy przebudzam się w otoczeniu troskliwych rusałek. Tym razem rozumiem, że to nie są już żarty...
[zt]
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Nie miał pojęcia, jak to się stało, że nagle śnieżny krajobraz Antarktydy został zastąpiony czymś diametralnie innym. Max wiedział, że zna to miejsce, ale nim zdążył zorientować się, gdzie go wywiało, poczuł przeszywający ból w całym ciele. Męki były tak wielkie, że przestał widzieć na oczy. Nie miał pojęcia, czy Sal jest gdzieś obok, czy może został na lodowcu, choć zdawało mu się, że słyszy wołający go głos partnera. Próbował odkrzyknąć, ale nie był w stanie, coraz bardziej osuwając się w cierpienie, które było dla niego jednocześnie największą torturą i ogromnym zbawieniem. Gdy jednak był już pewien, że ciemność pochłonie go na zawsze i w końcu nastąpi wyczekiwany koniec, wszystko nagle jakby ustało. Nastolatek potrzebował chwili, by odzyskać pełnię wzroku i zrozumieć, że właśnie pałętają się przy nim rusałki, a on sam znajduje się w Avalonie w miejscu, gdzie miało miejsce upiorne krwawe wesele. Przeklął siarczyście pod nosem, wyrywając się rusałce, która właśnie się nim zajmowała i zaczął chodzić w koło szukając Moralesa. Niestety, nigdzie nie mógł go znaleźć i na ten moment Max nie miał za grosz ochoty wracać na zimowe pustkowie. Wyjął więc z kieszeni paczkę papierosów i upocony i zarazem wkurwiony opuścił to nieszczęsne miejsce, pragnąć znaleźć pewną znaną sobie znachorkę.
//zt
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Irvette de Guise
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : Burza rudych włosów, piegi, lawendowy tatuaż za lewym uchem, krwawa obrączka na palcu
Po serii dość niewygodnych pytań, nagle poczuła, jak ogarnia ją dziwna ciemność, a w głowie usłyszała znajomy, choć nie do końca przyjemny szept. Jej ciało przeszył ból, jakiego już dawno nie miała okazji poczuć, a w głowie od razu pojawiły się wspomnienia specyficznego tańca ze Stephanem, jaki miał miejsce w ubiegłoroczne wakacje. Do tego znamię w kształcie obrączki potwierdziło fakt, że oto znów znalazła się w Avalonie i to przed jakąś dziwną, smoczą istotą. Wydawało się, jakby żywot rudowłosej właśnie w pewien sposób powiązał się z tym, należącym do ogniowładnego, ale Irvette nie miała czasu się nad tym zastanawiać, próbując jakkolwiek odciąć się od przeszywającego ją bólu. W końcu z pomocą przyszły lokalne nimfy, a wykończona rudowłosa mogła opaść na trawę i pozwolić im się sobą zaopiekować. Dopiero po chwili dziewczyna była w stanie podnieść się na nogi i z niewielką pomocą teleportować się znów na lodowiec, by tam dowiedzieć się, co tak właściwie zaszło i kogo może za to nieprzyjemne doświadczenie obarczyć winą.
//zt
______________________
A star becomes a sun, under the pressure of darkness.