Beach Boys śpiewali o Arubie i Jamajce tylko dlatego, że nigdy nie byli na Malediwach! Tutejsze plaże to jedne z tych miejsc, których widok zostaje z człowiekiem do jego ostatnich dni. Krystalicznie czysta woda, niemal śnieżnobiały piasek i mnóstwo palm dających cień i kokosy, doskonale gaszących pragnienie. Tutaj bardzo łatwo zapomnisz o tym, że wciąż żyjesz i nie jesteś w raju. Pamiętaj tylko, żeby zabrać ze sobą nieco świeżych owoców. Tutejsze żółwie z pewnością upomną się o swoje myto, ale w zamian za to, zabiorą cię w niezwykłą przygodę podczas nurkowania.
Ten wspaniały widok morza i plaży mógł naprawdę oczarować swoim wyglądem. Tak właśnie się stało w przypadku Bradley'a. Wbiegł na plaże i rzucił się na piasek nie zwracając uwagi na jego temperature. - Chyba jestem w raju - pomyślał. - Nie byłem jeszcze w tak pięknym miejscu jak to. Po chwili wyciągnął olejek do opalania i nasmarował nim całe ciało, żeby się nie spiec ostrymi promieniami słońca. Następnie rozłożył koc i położył się na plecach. Z plecaka wyciągnął książkę, której okładka mówiła, że miała ona nie jednego właściciela. Było na niej napisane "Zasady Quidditch'a". Zapewne jest to książka, która opisuje jedne z pierwszych zasad ustalonych w tym sporcie.
Nie wiedziała gdzie szukać Marka, więc poszła na plażę. Zdjęła buty i weszła po kostki do wody. Przechadzała się tak przez jakiś czas, zastanawiając się co się teraz dzieje z Markiem. Miała nadzieję, ze to z nim będzie mieszkać, ale trudno. Przynajmniej będą się spotykać. Nie muszą koniecznie ze sobą mieszkać... chodziła tak i rozmyślała.
Po wyjściu z domku zastanawiał się długo, gdzie pójść. Było tak wiele do zwiedzenia. Po namyśle, wybrał głoną trakcję, czyli plaże. Gdy wyszedł na brzeg, zauważył Dianę. Szybko do niej podbiegł, uradowany, i się z nią przywitał: -Cześć - Powiedział, z uśmiechem, i ją pocałował.
Słysząc, że ktoś się zbliża zamknął książkę. Stwierdził, że na czytanie jeszcze przyjdzie pora. Obrócił się na brzuch i popatrzył w stronę dziewczyny. - Widziałem już ją szkole, a nawet nie znam jej imienia - pomyślał. - Zapewne jest młodsza ode mnie. Patrzył jak dziewczyna moczy stopy w wodzie i zastanawiał się kim ona jest. Uśmiechnął się do niej z lekkim rumieńcem. Możliwe że ta barwa to tylko efekt opalenizny wkońcu leżał tutaj już dobre kilka minut.
Odwzajemniła pocałunek. -Witaj.- powiedziała i znów go pocałowała. -Z kim jesteś w domku?- spytała jak się od niego odkleiła. Nie zauważyła chłopaka leżącego na piasku. Teraz liczył się dla niej tylko Mark.
Usiadł, i pokazał jej gestem aby też usiadła. Gdy to zrobiła, objął ją ramieniem. -Jeszcze niewiem. Aby to nei był Ślizgon ani Ślizgonka - Powiedział i się wzdrygnął. -A ty z kim jesteś w domku? - Zapytał
Położyła mu głowę na ramieniu. -Z jakimś ślizgonem...- powiedziała smutno- chyba jest w twoim wieku... nie wiem. kiedy weszłam do domku to spał.- zachichotała. -Jaki masz numer domku?- spytała, bo przypomniała sobie, że nie wiedziała gdzie go ma szukać.
Mark zastanowił się chwilę, i powiedział. -Ja jestem w domku numer... siedemnaście. - Powiedział. - Odwiedzaj mnie czasem. Dobra? - Powiedział, i się uśmiechnłął. - Wiesz że mają tu salę do tańczenia?
Uśmiechnęła się szeroko. -Oczywiście, ze będę cię odwiedzać. Ja ma numer dziesięć.- wzięła garść piasku i przesypywała go sobie między z ręki do reki. -Naprawdę? Maja tu salę do tańca?- spytała zdziwiona. Jeszcze nie obeszła wszystkich atrakcji. Właściwie to poza swoim domkiem i plażą nie była jeszcze nigdzie.
- dziewczyna po uszy zakochana - burknął pod nosem. - Wkońcu to gryfon - zaczął się smiać pod nosem. Aby nikt tego nie zauważył, wtulił głowę w koc. Gdy opanował już swój śmiech, zaczął się zastanawiać jakie niespodzianki przygotowali nauczyciele, bo zapewne będą chcieli urozmaicić ten czas wolny.
Mark przypomniał sobie budynek, do którego zajrzał na początku. Zdecydowanie była to sala balowaa. -Tak, zauważyłem jedną, gdy myślałem co by tu najpierw pozwiedzać. - Powiedział, i pogłaskał ją czule po policzku. - Możemy kiedyś iść potańczyć. - Powiedział w pełni uśmiechnięty.
Zrobiła skwaszoną minę. -Nie umiem tańczyć.- przyznała się cicho. Było jej trochę głupio, bo jak brat i siostra chcieli ją nauczyć to ona wolała śmigać na miotle i teraz były tego efekty. Zapatrzyła się na fale.
Mark jeszcze szerzej się uśmiechnął. -Wiem, ja też wolałem latać na miotle, i grać w Quiditcha jak rodzice chcieli mnie nauczyć. Na szczęście nauczyłem się podczas różnych bali w Hogwarcie. A ciebie z chęcią nauczę. - Powiedział, i ją pocałował. Jak on to lubiał robić.
Zdenerwowany Jay przemierzał plażę. W zasadzie ciepły piasek i szum morza trochę go uspokoił. Dzięki temu zapominał o wrednej, rudej małpie w jego domku i myślał o czekających go wakacjach, tych z dala od domku. Jednak mimo wszystko widząc jaką migdalącą się parę, wcale nie zrobiło mu się przyjemniej. Ze wszystkich krukonek musiał być akurat z Bell! Mijając dwójkę rozpoznał Marka jakiegośtam z rocznika niżej. Zaciekawiony zerknął na dziewczynę znad czarnych okularów. Kiedy ich minął zaczął iść powoli tyłem. Zdjął okulary, żeby móc się im bardziej przyjrzeć. - To nie podchodzi pod pedofilię?- zapytał ich głośno jeszcze bardziej zwalniając kroku. Był zdumiony i rozbawiony widokiem gryfona z dwunastoletnią, czy tam trzynastoletnią dziewczynką.
Odwzajemniła pocałunek. Tym razem duuuużo dłużej niż poprzednio. Gdy skończyli popatrzyła mu w oczy. Do jej ulubionych zajęć związanych z |Markiem należały właśnie te pocałunki. -Bardzo chętnie się nauczę.- powiedziała z uśmiechem i znowu go pocałowała. W tym momencie spostrzegła ślizgona, który ich zaczepił. -Jak się nie podoba to się nie patrz.- powiedziała i przytuliła się do Marka.
Ostatnio zmieniony przez Diana Potter dnia Pon Lip 12 2010, 12:34, w całości zmieniany 1 raz
Znudzony tym, że na plaży nie ma praktycznie nikogo, postanowił pozwiedzać okolice. Gdy dopływali do wyspy widział kilka ciekawych miejsc przez swoją lornetke, którą zostawił w domku. - Lepiej poznać okolice, bo to się może jeszcze przydać - Pomyślał. Nie czekając na nic poskładał koc, włozył go do torby i poszedł w stronę domków.
Spojrzał lodowato na ślizgona. Nie wiem, ludzie mogą być tacy wredni. Chętnie by go w tym momencie walnął, ale wolał zachować godność osobistą. -Masz jakieś rodzeństwo? - Zapytał niespodziewanie.
-Tak, mam. Trzy starsze siostry i dwóch starszych braci. Wszyscy dorośli.- powiedziała jakby od niechcenia. -A ty?- spytała. Koło jej stopy leżała muszelka. Wzięła ja i zaczęła się nią bawić.
-Ja mam starszego brata. Już ukończył szkołę. Za miesiąc ma ślub. - Powiedział z uśmiechem na twarzy. Cieszył się z tego powodu. -A twoi bracia i siostry się już ożenili? - Zapytał przyglądając się falom. Rzadko mógł to robić.
Parsknął śmiechem na słowa dziewczynki. Gryfon najwyraźniej się go przestraszył, albo było mu głupio, że zauważy jak molestuje nieletnie, bo nie powiedział nic, tylko spojrzał na niego dziwnie. - Uwierz mi, nie lubię patrzeć na pedofilię, ale trudno mijać obojętnie tak przerażający widok- powiedział kładąc rękę na sercu, aby podkreślić dramaturgię sytuacji, którą widzi. Po chwili uśmiechnął się lekko. Nie chciał nawet myśleć co ten Gryfon wyprawiał z dwunastolatką.
Diana zagotowała się ze wściekłości. -Przegiołeś koleś.- powiedziała cała wściekła i niewiele myśląc wyciągnęła różdżkę. Wycelowała ją w chłopaka i zawołała: -Chłoszczyść!- chłopak w jednej chwili zaczął się ksztusić, a z jego ust wydobywały się mydliny. Diana schowała różdżkę i usiadła z powrotem obok Marka nie rzuciwszy na ślizgona nawet jednego krótkiego spojrzenia.
W Marku dosłownie eksplodowała złość. -Przegiąłeś - Mruknął pod nosem i wstał. - Przepraszam Diana, ale ja też mam ochotę mu przywalić. - Powiedział, wstał, i wyciągnął różdzkę. -Confundus - Powiedział, i wycelował różdżką w Ślizgona. - Jazelp - Wypowiedział następne zaklęcie. -Chętnie zrobił bym mu coś więcej. Teraz przynajmniej nie bęzdie tyle gadał. - Powiedział, i usiadł koło Diany, obejmując ją.
-Nie ma sprawy.- powiedziała gdy chłopak wstawał. Gdy znów usiadł obok niej przytuliła się do niego i nie zwracała uwagi na ślizgona. Po chwili podniosła się i znów pocałowała Marka. Pocałunek trwał baaardzo dłuuuugo.
W pewnej chwili Mark przestał, aby odsapnąć. Zabrakło mu tchu. To był chyba najdłuższy pocałnek w jego życiu. Na jego czole zawidniały krople potu. Nie był przyzwyczajony do takich klimatów. -Hej, mógłbym rozpiąć sobie guziki w koszulce? Nie bierz tego za jakiś objaw pedofilii, tylko zrobiło mi się gorąco - Powiedział z uśmiechem.
Jej też zabrakło tchu i zrobił się trochę gorąco. -Jasne.- powiedziała, a sama zdjęła z ramion białe bolerko. Teraz była tylko w krutkiej spódniczce, białuch leginsach i żółto-czarnym topie z godłem Hufflepuffy na prawej piersi. Uśmiechnęła się do Marka.