Teoretycznie wszyscy wiedzą, gdzie Plaża Zakochanych się znajduje, a jednak dotarcie do niej nie jest takie proste - na drodze stoi paskudnie gęsta dżungla, która nie przepuszcza poszukiwaczy w żaden miesiąc poza lutym. To miejsce jest prawdziwie romantyczne i magiczne, a dodatkowo organizowane są tutaj trwające cały miesiąc miłosne zawody. Przy brzegu nigdy nie brakuje meduz Aurelii, ale którego gatunku - to już ciężko stwierdzić!
Zasady ogólne
• W tej lokacji znajdują się cztery zadania do wykonania w parach - za zrobienie wszystkich można zgłosić się po opisaną na samym dole nagrodę! • Zadania można rozpisywać jednopostówkami (minimum 2 tysiące znaków na osobę) lub wątkami (minimum 4 posty na osobę). • Kolejność wykonywania zadań jest dowolna! • W przedostatniej rubryczce znajduje się obowiązkowy kod, który trzeba uzupełniać w swoich postach, by zaznaczać progres wykonywanych zadań. • Jeśli twój partner z jakiegoś powodu zniknie i nie da rady kontynuować wykonywania kolejnych zadań - nie bój nic! Możesz jednorazowo zmienić partnera i zrobić z nim pozostałe zadania, w końcu serce nie sługa... Pamiętaj jednak, że aby dostać nagrodę, trzeba mieć wszystkie zadania wykonane! • Fabularnie walentynkowe zawody trwają przez cały luty i można je wykonywać w dowolnym momencie. Mechanicznie będą dostępne przez cały okres trwania ferii. • Po wykonaniu zadań należy zgłosić się po nagrodę w odpowiednim temacie. • Pytania i wątpliwości należy kierować do @Mefistofeles E. A. Nox lub @Maximilian Felix Solberg.
Palmowe wianki
To wcale nie muszą być wianki na głowę - mogą być również wieńcami na szyję! Metod plecenia jest całe mnóstwo, a na Plaży Zakochanych zawsze plącze się ktoś, kto doskonale zna się na rzeczy; głównym materiałem są oczywiście liście okolicznych palm. Te wianki to nie tylko ozdoba, ale również część malediwskiego rytuału, który umacnia więzi zakochanych - po zapleceniu ich, należy zostawić je w wodzie, aż porwą je fale!
Czas:
Zasady są proste - jedna osoba z pary rzuca jedną k6 i jej wynik oznacza jak długo zajmuje wam wykonanie wiankowego rytuału. 1 - Możecie sami zdecydować ile czasu poświęcacie temu zadaniu! 2, 3 - Radzicie sobie bardzo sprawnie i macie cały dzień na inne atrakcje Malediw! 4, 5 - Może nie idzie wam źle, ale na pewno dość wolno, co szybko staje się nieprzyjemnie odczuwalne. Jest gorąco, nie ma tu za dużo jedzenia, a mandagami lądowe nieustannie próbują podebrać zebrane przez was liście, co tylko wydłuża zaplatanie wianków. 6 - Nie ma co owijać w bawełnę... ani liść palmowy! Rytuał zdaje się trwać wieczność, a do tego tubylcy ostrzegają was, że przerwanie ściągnie na was potwornego pecha i nie chcą was z tej plaży wypuścić. Spędzacie nad wiankami masę godzin - jeśli zaczęliście rano, wychodzicie wieczorem; jeśli zaczęliście wieczorem, kończycie w nocy lub nawet nad ranem.
Zaplatanie:
Musicie nie tylko zdobyć wystarczająco odpowiedniej jakości liści, ale później też ładnie je podzielić i zapleść. Możecie korzystać z pomocy kręcących się po plaży tubylców, albo postawić na samodzielność! Tak czy inaczej - każdy z was rzuca jedną k6 i sprawdza wynik swojego wianka! 1 - Z twoją plecionką dzieje się coś bardzo magicznego - listki co chwilę zdają się wydłużać i podczas zaplatania pewnie nawet nie zauważasz, że zaczepiają twojego partnera. Jakimś cudem magicznie wydłużone liście zaplatają was razem! Wygrzebanie się z coraz ciaśniejszego uścisku może nie jest szczególnie trudne, ale jeszcze w jednym następnym wątku malediwską roślinność będzie do was bardzo ciągnęło. 2 - Podjąłeś bardzo złą decyzję, albo pchnął cię do niej jakiś tubylec - tak czy tak, próbujesz zdobyć liście nie ze zwykłej palmy, a z palmatly. Co tu dużo mówić: dostajesz z liścia, w dodatku kilkukrotnie! Palmatla szybko cię przegania i po drodze tracisz resztę materiałów, które już zdobyłeś. Musisz rzucić kostką raz jeszcze, ale pamiętaj o obolałych kończynach!
Uwaga!:
Jeśli ponownie wyrzucisz 2, twoje obrażenia będą już na tyle problematyczne, że musisz odwiedzić Centrum Medyczne na minimum jednego regulaminowego posta ALBO napisać wątek (min. 5 postów) z osobą posiadającą minimum 20 punktów z Uzdrawiania.
3 - Twój wianek jest naprawdę świetnie zapleciony, na co zwraca uwagę przechodząca obok szamanka. Wciąga cię w rozmowę o magicznej roślinności Malediw i opowiada różne ciekawe legendy.
Uwaga!:
Jeśli Zielarstwo lub Historia Magii znajdują się pośród twoich dwóch najbardziej rozwiniętych statystyk kuferkowych, możesz zgłosić się po dodatkowy punkt! Jeśli KP twojej postaci została zaakceptowana w ciągu ostatnich trzech miesięcy, dostajesz punkt do Zielarstwa lub Historii Magii niezależnie od ich wartości!
4 - Kiedy już kończysz zaplatać swój wianek, podbiega do ciebie jakaś mała dziewczynka, która namawia cię, żebyś go przymierzył... i z jakiegoś bardzo magicznego powodu absolutnie nie jesteś w stanie odmówić. Zakładasz wianek... którego przez minimum jeszcze jeden kolejny wątek nie dasz rady zdjąć ani w żaden sposób się go pozbyć. Co więcej, teraz musisz zrobić kolejny wianek, który dasz radę utopić - na szczęście to pójdzie szybko i bezproblemowo! 5 - Nawet jeśli się bardzo starasz, to kompletnie tego nie widać. Twój wianek dosłownie sypie się z rąk i ostatecznie nieszczególnie przypomina to, czym miał być. Musisz wykonać jeszcze jeden wianek poprzez ponowny rzut kostką na zaplatanie!
UWAGA!:
Jeśli w twoim zawodzie liczy się Działalność Artystyczna lub posiadasz cechę eventową Gibki jak lunaballa, możesz przerzucić tę kostkę! Jeśli twojemu partnerowi poszło lepiej od ciebie, w jego zawodzie liczy się Działalność Artystyczna lub posiada cechę eventową Gibki jak lunaballa - może ci pomóc, dzięki czemu nie musisz ponownie rzucać kostką i możesz uznać, że twój wianek jednak wygląda sensownie!
6 - Wianek wygląda naprawdę mistrzowsko, a tobie udaje się jeszcze przy pomocy zaklęć nieco jego detale ożywić - nieważne, czy to twój własny pomysł, czy przechodzący obok tubylec postanowił podzielić się magiczną radą.
UWAGA!:
Jeśli jesteś uczniem lub studentem, jedną samonaukę (odbywającą się podczas pobytu na Malediwach) możesz skrócić o 500 znaków. Jeśli jesteś dorosłym, wybitna praca nad detalami zamku gwarantuje ci natychmiastowe zdobycie 1 punktu do dowolnej umiejętności!
Topienie wianków:
Główny problem z topieniem wianków polega na tym, że w okolicy pływa mnóstwo malutkich meduz, które potrafią być piekielnie niebezpieczne. Tubylcy zarzekają się, że nie ma tutaj groźnych Scyphozoa, a jedynie łagodne Hydrozoa... ale może nie przesiadujcie w wodzie za długo? Każdy z was rzuca jedną k6 i sprawdza swój wynik! 1 - Twój wianek absolutnie nie chce nabrać wody i grzecznie zatonąć, więc musisz dłużej przytrzymać go pod powierzchnią. Fala za falą i nawet nie orientujesz się, że wokół ciebie zbiera się coraz więcej meduz... Hydrozoa może nie są niebezpieczne, ale ich toksyny i tak powodują podrażnienie - na tobie zostawią masę czerwonych śladów i w dodatku potrzebujesz pomocy w odklejeniu ich od swojego ciała! 2 - Kiedy wychodzisz już na brzeg, czujesz ostre ukłucie w stopie... do której przyczepił się mały mandagami lądowy! Najwyraźniej jakoś niefortunnie znalazł się w wodzie i, spanikowany, postanowił zabrać się z tobą na wolność. Niestety przegryzł skórę, więc teraz męczą cię fale dziwnie lepkiego potu i napady śmiechu, które mogą utrzymywać się również w jednym kolejnym wątku. 3 - Twój wianek błyskawicznie tonie, zupełnie jakby coś wciągnęło go pod wodę... co więcej, wciąga cię ze sobą! Czyżbyś zaczepił się o któryś z wystających listków? Prąd morski porywa was coraz głębiej, a później jedna gigantyczna fala wyrzuca cię boleśnie na brzeg. Jesteś cały posiniaczony i pewnie już nie masz ochoty spędzać ferii nad wodą - możesz też mieć wrażenie, że fale się zwiększają, kiedy znajdujesz się blisko. Może jakimś starym malediwskim bogom nie spodobał się twój wianek?
Uwaga!:
Jeśli posiadasz cechę eventową "Magik żywiołów (woda)", możesz przerzucić tę kostkę!
4 - W wodzie wszystko wygląda normalnie, a efekt wiankowego rytuału spotyka cię dopiero, kiedy z niej wychodzisz. Zrywa się przyjemnie orzeźwiający wiatr, który zdaje się strącać z pobliskich drzew... płatki róż? Na plaży robi się czerwono, a ty czujesz przyjemny zastrzyk energii. Twoja nowa pewność siebie sprawi, że w jednym kolejnym wątku możesz korzystać z delikatnej, acz możliwej do zauważenia zdolności hipnozy.
Uwaga!:
Jeśli już posiadasz umiejętność hipnozy, po tej kostce na jeden wątek staje się ona wzmocniona - możesz przypadkiem używać hipnozy na większej ilości osób i to zupełnie niechcący!
5 - Szum fal wydaje się wyjątkowo głośny i intrygujący... topiąc wianek wsłuchujesz się w rytmiczne dźwięki, które zaczynają ci mieszać w głowie. Czujesz ogromną potrzebę mówienia prawdy, zwłaszcza w kwestii posiadanych relacji z innymi ludźmi; ten efekt może utrzymać się przez jeszcze jeden wątek! 6 - Przy wychodzeniu z wody prawie się o coś potykasz. Jeśli tylko sprawdzisz co to, znajdziesz muszlę Bodu Niyami Kalēfanu, którą możesz dla siebie zatrzymać - pamiętaj, by zgłosić się po nią w odpowiednim temacie!
Zamki z piasku
Konkurs budowania zamków z piasku to nic nadzwyczajnego, ale tym razem macie konkretne wytyczne, dużo magii do dyspozycji i... właściwie całą plażę! Znajdźcie dla siebie odpowiedni kącik, a później stwórzcie wspólnymi siłami budowlę, która jak najlepiej odzwierciedli poszczególne aspekty waszej relacji i która pokaże kim tak naprawdę jesteście.
Materiał:
Czyli po prostu piasek, ale nie byle jaki, bo zaczarowany! Każdy z pary rzuca k6, by następnie zsumować wyniki. 2 - Wszystko byłoby super, gdyby nie to, że wasz piasek jest po prostu piekielnie ciężki. Niewygodnie łapie się go zaklęciami, a ręce dość szybko się męczą. Dodatkowo jeśli powiecie przy nim coś niemiłego (przekleństwa, narzekanie, obrażanie kogoś/czegoś), to może stać się też... ostry? Wasze dłonie (albo i inne części ciała?) będą podrażnione też w kolejnym wątku! 3-5 - Wasz piasek trochę brzydko pachnie, a poza tym jest bardzo brudzący... chyba po tej ciężkiej pracy powinniście wziąć jakąś wspólną kąpiel? Na pewno macie ochotę na dużo czułości... 6-8 - Drobinki właściwie cały czas zmieniają kolor i za każdym razem zostawiają po sobie ślad! Jesteście cali w tęczowych plamach, bo nawet jeśli budujecie magią, a nie rękoma, to piasek potrafi dostać się naprawdę wszędzie. Niektóre ślady szybko zejdą, inne będą utrzymywać się jeszcze przez jakiś czas, np. w jednym kolejnym wątku. 9-11 - Piasek wydaje się nieco kleisty, ale na szczęście łatwo go z siebie zmyć. Przechadzający się brzegiem Plaży Zakochanych tubylec zdradza wam w sekrecie, że ta odmiana zaczarowanego piasku doskonale wpływa na sen i często jest dosypywana do środka poduszek, dzięki czemu poprawia jakość snu. Jeśli chcecie, możecie zabrać troszkę kleistego piasku na własny użytek! 12 - Wasz piasek w dotyku przypomina bardziej jedwab, aksamit, albo po prostu najprzyjemniejszy i najdelikatniejszy materiał, jaki tylko można sobie wyobrazić. Praca z nim to prawdziwa przyjemność i każdy z was może wykonać jeden bonusowy przerzut przy Konstrukcji!
Konstrukcja:
Budowanie zamku z magicznego piasku polega głównie na... mówieniu! Musicie mieć w głowach wizję, którą chcecie stworzyć, a później przy pomocy piasku wykazywać się szczerością w obliczu pojawiających się na rozsypanych w piasku muszelkach pytań. Oczywiście, oszukiwanie nie wchodzi w grę! Każdy z was rzuca dwiema k6, które oznaczają pytania - na oba postać musi odpowiedzieć!
Uwaga!:
• Jeśli postać wyrzuci dwie takie same k6, rzuca obiema kostkami raz jeszcze, by się od siebie różniły. • Jeśli w parze pytania się powtórzą - można dokonać przerzutu, ale nie trzeba, w końcu każdy może odpowiedzieć inaczej! • Jeśli staż związku pary wynosi minimum rok, każdej postaci przysługuje jeden darmowy przerzut i możliwość wybrania preferowanego pytania!
1 - Czy kochasz swojego partnera najmocniej? - Czy myślisz, że to miłość twojego życia? Czy poprzednie związki nie były równie ważne, kochane, stabilne? Czy jesteś najszczęśliwszy w tym związku? - Odpowiedź twierdząca postawi solidne fundamenty zamku; odpowiedź przecząca oznacza przymus dorzucenia dodatkowej kostki na kolejne pytanie, ponieważ piasek nie zareaguje w żaden sposób.
Uwaga!:
Jeśli na kolejne pytanie również wypadnie ci 1, piasek zmieni kolor na czarny i tubylcy okrzykną cię złodziejem miłości. Nie zostaniesz wypuszczony z Plaży Zakochanych, dopóki nie zapłacisz 50 galeonów za dokonane szkody.
2 - Czy podczas trwania związku fantazjowałeś o kimś innym? - Romantycznie, erotycznie? Trójkąt, zdrada, niemożliwy do powstrzymania sen? Co chodziło ci po głowie? - Odpowiedź twierdząca sprawi, że wpadniesz w pułapkę ruchomych piasków, która uspokoi się dopiero po wyjaśnieniu kogo i czego dotyczyły fantazje; odpowiedź przecząca pozwoli ci dokonać jednego przerzutu w dowolnym innym zadaniu walentynkowym! 3 - Czy znasz swojego partnera? - Jak pachnie jego amortencja? Jaki jest jego największy lęk? Czy znasz jego największy sekret? - Odpowiedź twierdząca wymaga doprecyzowania w postaci podania odpowiedzi na trzy pomocnicze pytania (kuferek: amortencja, bogin, veritaserum) i dopiero poprawna sprawi, że zamek zacznie nabierać kształtów; odpowiedź przecząca bądź niepoprawna ześle na ciebie klątwę prawdomówności i w jeszcze jednym kolejnym wątku będziesz dzielił się beztrosko swoimi myślami. 4 - Czy gdybyście teraz stanęli przed ołtarzem, powiedziałbyś "tak"? - Czy jesteś gotowy na ustatkowanie się? Czy rozważasz zawarcie związku małżeńskiego ze swoim partnerem? Czy potrafisz wyznać mu taką miłość? - Odpowiedź twierdząca sprawi, że wasz zamek znacząco urośnie, a jego zjawiskowa konstrukcja przyciągnie uwagę wypoczywającego na wakacjach magiarchitekta, który zaproponuje wam po 100 galeonów na głowę za inspirację do kolejnego projektu; odpowiedź negatywna sprawi, że stracisz możliwość odmawiania i wbrew sobie będziesz musiał zgadzać się na wszystko, o co ktokolwiek cię poprosi - ten efekt może utrzymać się też w jednym następnym wątku. 5 - Podaj jedną największą wadę i jedną największą zaletę swojego partnera - Co najbardziej cię w nim denerwuje? Czego w nim nie lubisz? Co zawsze wytrąca cię z równowagi? Co w nim kochasz? Co z jego zachowania zawsze wywołuje u ciebie uśmiech? - Wystarczy, że odpowiesz i zrobisz to szczerze, a zamek posłusznie ulegnie waszej woli. Jeśli nie odpowiesz, piasek osypie się i zaciągnie cię prosto do wody, gdzie zostaniesz boleśnie poparzony przez mniej groźny gatunek meduz Aurelii - Hydrozoa. 6 - Czy kiedykolwiek kogoś zdradziłeś? - Czy można ci ufać w związku? Czy masz na koncie niechlubne występki? - Odpowiedź twierdząca sprawi, że magiczny piasek postanowi ograniczyć twoje możliwości i odbierze ci głos na czas trwania tego i pewnie jeszcze jednego kolejnego wątku; odpowiedź przecząca nie tylko wspomoże budowę waszego zamku, ale dodatkowo sprawi, że na piasku obok ciebie pojawi się kupon na -20 galeonów do wykorzystania na malediwskim targu, za który możesz kupić ukochanemu pamiątkę!
Wyścigi mandagami
Z okazji święta zakochanych, lokalni opiekunowie mandagami zgodzili się udostępnić te majestatyczne zwierzęta na wyścigi dla par. Konkurujecie między sobą.
Na początek rzucacie kością k100, która będzie podstawą waszego wyniku i oznacza średnią prędkość waszego mandagami.
Współpraca z żółwiem:
By zobaczyć, jak dogadujesz się ze swoim żółwiem spójrz na ilość punktów z ONMS we własnym kuferku.
<10pkt. - Kompletnie wam się nie układa. Żółw ma leprze plany na ten wieczór i co chwilę zbacza z toru w poszukiwaniu jedzenia. (-20 do wyniku) 10-19pkt. - Jest średnio. Trafił Ci się uarty okaz wymagający stanowczej ręki. Jeśli masz cechę powab wili (zwierzęta) współpraca idzie Ci lepiej niż gorzej. Jeżeli nie posiadasz tej cechy zostajesz w tyle (-10 do wyniku) 20-29pkt. - Na prawdę nie jest źle! Dogadujecie się ze swoim żółwiem jak z rodzeńśtwem i choć czasem wystąpi jakiś błąd w komunikacji pędzicie przed siebie. (+10 do wyniku) >29pkt. - Idzie wam wręcz bezbłędnie! Rozumiecie się jak łyse hipogryfy. Konkurencja zostaje w tyle bez szans! (+20 do wyniku)
Zdarzenia losowe:
Rzucacie k6, by przekonać się, co spotka was podczas wyścigu: 1- Wasz żółw chyba nieźle wczoraj zabalował, bo nagle zachwiał się, a Ty straciłeś równowagę i spadłeś do wody. Odejmij 10 punktów od swojego wyniku ze względu na stratę czasu, który wykorzystałeś by powrócić na swojego żółwia. 2- Mkniesz jak szalony, gdy nagle zderzasz się z żółwiem swojego partnera. Zarówno Ty, jak i partner dorzucacie k100 i odejmujecie wynik kostki od swojego wyniku. 3- Idziesz jak burza. Udało Ci się wpłynąć na szczęśliwe prądy, które pchnęły Cię do przodu i pozwoliły Twojemu mandagami nieco odpocząć. Dodaj 10 punktów do swojego wyniku. 4- Twój żółw chyba też się zakochał, bo zobaczył piękną żółwicę w okolicy. Dorzuć k6 :
k6:
-Parzysta żółwica zwodzi was na manowce. Tracicie 10 punktów - Nieparzysta, żółwica prowadzi was przez skrót, dzięki któremu nadrabiacie sporo czasu! Dodajcie sobie 10 punktów
5- Z waszej strony wyścig jest nudny i stabilne jak obraz Ziemi z satelity. Płyniecie przed siebie licząc, że mimo wszystko uda wam się prześcignąć partnera. 6- Wpadacie z impetem w morskie algi, w których napotykacie na druzgotki. Macie dwie opcje. Próbować uciekać, lub podjąć z nimi walkę.
Druzgotki:
Jeśli uciekacie rzućcie k100, które pokaże ile czasu zajęło wam wyplątanie się z tej sytuacji. Wynik mniejszy niż 30 daje wam dodatkowe 10 punktów do wyniku. Każda większa kostka daje wam 10 punktów mniej.
Jeżeli zdecydowaliście się walczyć, rzućcie literką: A-E Walka zakończyła się sukcesem, a druzgotki wyprowadziły was na odpowiednie tory. Zyskujecie 10 punktów
F-J - Niestety przegraliście walkę. Wyszliście z tego zmęczeni, a wasz żółw został ranny. Tracicie 20 punktów.
Totemy miłości
Zgodnie z tutejszymi wierzeniami zrobione z drewna kokosowego totemy stoją na straży wierności i uczuć. Wykonane z myślą o konkretnej osobie dbają o relację z nią. Legendy głoszą, że pojawiające się w kokosowym drewnie pęknięcia zwiastują nagłe pogorszenie się lub nawet całkowity rozpad relacji.
Zwierzę:
Rzuć kością k6, by zobaczyć jakie zwierzę przypisano Tobie na duchowego strażnika:
Wyrzeźbienie zwierzęcia w kokosowym drewnie wcale nie jest takie proste. Pomimo uzyskanych instrukcji potrzeba wiele skupienia i talentu, by nadać materiałowi pożądany kształt. Rzuć k6, by sprawdzić jak Ci poszło.
1- Męczysz się strasznie. Wysiłek sprawia, że ręce Ci się trzęsą i pocą, przez co różdżka wyślizguje się z dłoni. Zamiast ciosać drewno przypadkiem rozcinasz partnerowi kawałek garderoby. 2- Dłubiesz i dłubiesz, ale i tak widać, że nie masz w tym wprawy. Źle rzucasz zaklęcie i twarda drzazga wbija Ci się w ciało. 3- Drewno kokosowe jest znacznie twardszym materiałem niż Ci się wydawało. Coś tam z niego powstaje, ale zdecydowanie więcej w tym dziur i niedociągnięć niż zwierzęcego kształtu. 4- Totem nabiera kształtów naprawdę szybko. Niestety choć wszystko robisz pozornie poprawnie, drewno pęka w Twoich dłoniach. Przewodnicy sugerują, że jest to wina źle dobranego zwierzęcego strażnika. Musisz zacząć pracę od nowa losując inne zwierzę. 5- Idzie Ci bardzo sprawnie. Do majstersztyku jeszcze daleko, ale widać, co chciałeś osiągnąć a Twoje zwierzę jest łatwe do rozpoznania. Oby tak dalej! 6- Powinni mówić Ci Maestro, tak dobrze Ci idzie. Inni tylko marzą o osiągnięciu takiego efektu jak Twój. Zyskujesz jeden przerzut do zaklinania.
Zaklinanie:
Ostatnim etapem jest zaklęcie totemu, by mógł spełniać swoją rolę jako strażnik waszej relacji. Rzuć kostką k100. Wynik z przedziału 40-75 oznacza sukces. Jeśli ci się nie uda - totem jest bardzo słaby, ale nic się z tym nie da zrobić. Jeśli ci się uda - twój totem będzie dodawał +1pkt do twojej najwyższej statystyki kuferkowej! Zgłoś się po niego w odpowiednim temacie.
Za każde 15 pkt. z DA przysługuje Ci przerzut.
Obowiązkowy kod
Kod:
<zg>Palmowe wianki</zg> <zg>•</zg> Para: nick + nick <zg>•</zg> Kostki: [url=LINK]x[/url] <zg>•</zg> Forma: [url=LINK]jednopostówka/wątek[/url] <zg>Zamki z piasku</zg> <zg>•</zg> Para: nick + nick <zg>•</zg> Kostki: [url=LINK]x[/url] <zg>•</zg> Forma: [url=LINK]jednopostówka/wątek[/url] <zg>Wyścigi mandagami</zg> <zg>•</zg> Para: nick + nick <zg>•</zg> Kostki: [url=LINK]x[/url] <zg>•</zg> Forma: [url=LINK]jednopostówka/wątek[/url] <zg>Totemy miłości</zg> <zg>•</zg> Para: nick + nick <zg>•</zg> Kostki: [url=LINK]x[/url] <zg>•</zg> Forma: [url=LINK]jednopostówka/wątek[/url]
Nagroda dla zakochanych
• Perła miłości - drobna ozdoba, noszona w formie naszyjnika, pierścionka lub bransoletki. Zaklęta w niej magia sprawia, że zmienia swój kolor na różowy bądź czerwony, jeśli jej posiadacz znajdzie się w towarzystwie kochającej go osoby. Aktywowana perła może emanować przyjemnym ciepłem i poprawiać humor swojemu właścicielowi. Uwaga! Przez wystawienie na silne negatywne emocje (noszona przy osobie nienawidzącej posiadacza) mogą pojawić się na niej pęknięcia! • Kupon na -50% do SPA "Diament oceanu". • Odznaka!
Ostatnio zmieniony przez Mefistofeles E. A. Nox dnia Nie 13 Lut 2022 - 22:46, w całości zmieniany 1 raz
Autor
Wiadomość
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
No cóż nieważny był powód, liczyło się, że Theo nie męczył Maxia na temat abstynencji, bo jeszcze by osiągnął efekt przeciwny do tego, jaki chciał. -Aż tak bardzo jesteś fanem mrożonek? - Zaśmiał się widząc, jak Theo jest gotów zamęczyć go na śmierć o ten jeden napitek. Nie żeby miał coś przeciwko. I tak miał już trochę oszczędności, które zawsze chętnie wydawał na znajomych, chociaż teraz kasa była mu potrzebna skoro miał otwierać z Lucasem lokal. Skupił się na uformowaniu frontowej ściany ich zamku, gdy Theo zaczął coś mówić. Początkowo Max spojrzał na niego jak na debila, nie wiedząc kompletnie o co chodzi. Nastolatek był pewien, że Kain pyta jego o te sprawy i nie wiedział jak zareagować. Na szczęście w porę kolejny tubylec uratował go z opresji tłumacząc zasady tej zabawy. -Stary prawie zszedłem na zawał. Następnym razem mów, że muszle do Ciebie gadają. - Pokręcił rozbawiony głową, po czym wsłuchał się grzecznie w wyznanie Theodore`a. Szczerze raczej spodziewał się podobnej odpowiedzi. A przynajmniej po części, bo coś mu nie pasowało. -Connie? Sorry, że spytam, ale z Georgem to nie było poważne? Wyglądało jak coś więcej niż tylko romans. - Nie chciał kumpla dołować, ale był subtelny jak stado bawołów, a ciekawość niestety trawiła go od środka. -W każdym razie szanuję w opór. - Dodał jeszcze, jakby bezpośrednio komentując czyste myśli kumpla, który nawet raz nie pomyślał w trakcie związku o kim innym. To wcale nie było takie naturalne. Przynajmniej nie dla Maxa. Solberg właśnie robił otwór na główną bramę, gdy na piasku pojawiło się pytanie tym razem skierowane do niego. -Mam podać Twoją największą wadę i zaletę. Super, jeszcze się na siebie obraźmy. - Prychnął, ale poczuł, że lepiej jednak odpowiedzieć, nieważne jak Theo może zareagować. Choć Merlin Maxowi świadkiem, że naprawdę nie chciał ranić kumpla. -No więc Twoją największą zaletą jest chyba to, że bardzo szybko można się przy Tobie wyluzować. No wiesz, masz tę osobowość, która do Ciebie zachęca. Kurwa, nie umiem w takie rzeczy... - Zaśmiał się i gdyby nie to, że graniczyło to z cudem, pewnie by się nawet lekko zmieszał, ale bardzo nie było to w stylu Maxa. -Co do wady to...eee... Nie znam Cię aż tak. Jedyne co zauważyłem to brak pewności siebie. - Mus to mus. Skoro już w zaletę poszedł, nie mógł nagle się wycofać. Gdy tylko jednak zamknął mordę piasek w dłoniach jakby sam zaczął się lepiej układać, a konstruowane przez niego elementy wychodziły jakoś bardziej składne i estetyczne, niż się tego spodziewał.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Theodore Kain
Wiek : 27
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 178
C. szczególne : delikatne piegi na nosie i w okolicach oczu / wyraźne oznaki niewyspania - sińce pod oczami, podkrążone ślepia
- To nie kwestia mrożonek, a honoru. – Wypiął dumnie pierś do przodu, przez krótką chwilę udając nawet poważny wyraz twarzy, ale zaraz sam parsknął śmiechem, bo tak naprawdę to zależało mu wyłącznie na towarzystwie kumpla i tym delikatnym prztyczkiem w nos w razie, gdyby jednak zapomniał o spełnieniu umówionego między nimi zakładu. Póki co na szczęście na ślizgońskiego kompana nie mógł narzekać, zwłaszcza kiedy ten stosunkowo szybko uporał się z piaszczystym murem, powoli biorąc się za formowanie frontowej ściany zamku. Theo w tym czasie uklepał fundamenty, ale musiał przerwać lepienie wschodniej wieży, kiedy w oczy rzuciła mu się ta cholerna muszla, a malediwski chłopak wytłumaczył im zasady gry. Szkoda, że nie wiedzieli o nich z Maxem wcześniej, bo przynajmniej przygotowaliby się mentalnie na te niekomfortowe, odsłaniające prywatność pytania. – Uwierz, że wolałbym żeby wcale do mnie nie mówiły. Nie przypuszczałbym, że budowanie zamków z piasku może być tak krępujące. – Aż się wzdrygnął na samą myśl o co jeszcze te cholerne muszelki mogą ich zapytać, a co gorsza Solberg postanowił przybrać rolę słonia w składzie porcelany, przypominając mu boleśnie o relacji z George’em. Skrzywił usta w cierpiętniczym grymasie, spoglądając smutno na chłopaka, jakby chciał dać mu do zrozumienia, że trafił w samo sedno. – Dla mnie było to coś więcej, ale czy dla niego… Wiesz, tak czy siak oficjalnie nie byliśmy razem, więc chyba nie powinienem liczyć tej relacji jako związek, nie? – Brzmiało to dość logicznie, a i dzięki temu nie musiał przyznawać się, że jednak niegdyś skusił go klimat wakacyjnej przygody, a arabska noc popchnęła go w ramiona dwóch przyjaciół. Zabawne, chyba nikt nie posądziłby go o udział w trójkącie. – No dobra, z Walkerem nie tylko pomyślałem, ale… Emm, ale to było na samym początku! Nawet się tak do siebie nie zbliżyliśmy. – A jednak nie potrafił tak bezczelnie kumpla okłamać, i to pomimo że na samo pytanie muszli odpowiedział szczerze. - Spokojnie, nie obrażę przecież. – Rzucił lekko, chociaż trochę się chyba obawiał, co takiego Solberg wymyśli. Przekleństwo, które uwolniło się z jego ust wystarczająco jednak te obawy załagodziło, a Theo prychnął pod nosem. Nie wiedział czy sam by w takie rzeczy umiał. – Przynajmniej wiem nad czym popracować. – Nie miał Maxowi niczego za złe, zwłaszcza że doskonale wiedział, że czasami brakuje mu śmiałości. – Myślisz, że dużo będzie tych pytań? – Zagadnął jeszcze swojego towarzysza, wydrążając okna w piaskowej wieży, ale nawet nie doczekał się jego odpowiedzi, kiedy na grzbiecie muszli znowu pojawiły się litery. – Czy kochasz swojego partnera najmocniej? – Przeczytał szybko, już mając mówić, że nie ma obecnie żadnego wybranka, kiedy zdał sobie sprawę z tego, że pytanie odnosi się do Solberga. – Kocham cię, stary, ale z tym najmocniej to bym jednak nie przesadzał. – Nie mógł powtrzymać cisnącego się na usta śmiechu, a kiedy chciał poklepać ziomeczka po plecach, o mało co nie rozwalił tym gwałtownym ruchem dopiero co uformowanej wieżyczki.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Widząc Theo w takim wydaniu nie potrafił podejść do tego inaczej niż z uśmiechem. Skoro chodziło o honor, nie miał zamiaru go kumplowi odbierać i był gotów nawet samemu mu tę herbatę zrobić. Choć tego akurat Kain mógłby nie chcieć biorąc pod uwagę jak marnym kucharzem Max był. No tak biorąc pod uwagę fakt, że nie byli ze sobą romantycznie blisko, ta cała zabawa w pytania mogła pójść w wiele stron, ale Solberg uznał, że raczej będzie zabawnie. Dlatego też skupił się na dalszym formowaniu kształtu zamku, gdy The czytał pierwsze, pojawiające się na muszelce pytanie. -Daj spokój stary, przecież nikomu nic nie wygadam. A może ten zamek wyjdzie nam na dobre. Wiesz i tak mieszkamy w jednym domku i w ogóle... - Poruszył sugestywnie brwiami, dając nieco do zrozumienia, że może to być żart bo choć sam Max nie miałby nic przeciwko udziałowi osoby trzeciej w romantycznym wieczorze, tak wątpił, by Feli był tak samo otwarty szczególnie, że tak naprawdę dopiero od niedawna ze sobą sypiali. -Nie wiem Theo. Nie jestem ekspertem od związków i chyba nie mnie powinieneś pytać. Myślę, że powinniście to ustalić zawczasu. - Wyraził swoją opinię. Faktycznie może nie było to zbyt delikatne z jego strony, ale nikt chyba go nigdy o tę cechę nie podejrzewał. Przynajmniej miał taką nadzieję. Nie miał jednak czasu się nad tym zastanawiać, bo właśnie wyjebała rewelacja, której nie mógł puścić mimo uszu. -Czekaj, czekaj, czekaj. Zdradzałeś George`a? Czy on też był w to zamieszany? - No i szmaragdowe oczka się zaświeciły, jakby Solberg właśnie wykopał najcenniejszy skarb. Teraz to musiał już wiedzieć wszystko na ten temat. Zdecydowanie nie doceniał kumpla wcześniej. Był wdzięczny za to, że Theo go nie zostawił tu samego więc uśmiechnął się i wrócił do budowania zamku po tym, jak musiał strzelić mu w ryj jego największą wadą. Idealny pomysł na randkę nie ma co. -Nie wiem, ale jak już zaczęli od takich, to boję się co będzie dalej. Może i nawet się cieszę, że jestem tu z Tobą, bo jeszcze z Felim byśmy się rozstali. - Zaśmiał się, choć nie do końca było to aż tak zabawne. Cieszył się jedynie, że pytania były zróżnicowane, bo to mogłoby być dość niezręczne, gdyby musieli odpowiadać na to samo. -Awwww, schlebiasz mi mordko. Też Cię kocham. - Puścił mu zalotnie oczko, pracując obecnie nad jedną z wież ich konstrukcji. Oczywiście nie miał na myśli nic romantycznego, ale zdecydowanie platoniczne uczucie wchodziło w grę. -Uważaj! Napracowałem się. - Zwrócił uwagę na zagrożoną przez Kaina wieżyczkę, po czym sam poklepał go po ramieniu. Dobrze było raz na jakiś czas zadbać też o znajomych. Max nie wyobrażał sobie życia bez niektórych znajomych mordek wokół. -Czy znasz swojego partnera? Jego lęki? Marzenia...? - Zaczął czytać, po czym spojrzał niepewnie na Theo, który tuż obok zajmował się główną elewacją zamku. -No jeśli chodzi o Felka to tak. Przynajmniej mam taką nadzieję. Ale jeśli chodzi o Ciebie to... Chyba nigdy nie mieliśmy okazji na podobną rozmowę? - Zakończył nieco niepewnie. -Nie żeby mnie to nie obchodziło. Zawsze możesz mi wszystko powiedzieć. - Dodał, jakby zapewniając, że bez względu na wszystko jest tu dla ziomeczka i to, że w tej chwili nie znają siebie na wylot, nie znaczy, że jest to rzecz kompletnie nienaruszalna.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Theodore Kain
Wiek : 27
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 178
C. szczególne : delikatne piegi na nosie i w okolicach oczu / wyraźne oznaki niewyspania - sińce pod oczami, podkrążone ślepia
Nie miał pojęcia dokąd ich ta zabawa doprowadzi, ale o ile do wyścigów mandagami nie potrzeba było znać swojego partnera, ta budowa zamków z piasków ewidentnie nastawiona była na pary z długoletnim stażem. Pytania zdawały się szczegółowe, aż nazbyt intymne i szczerze wątpił, by odpowiedź na którekolwiek z nich była dla nich komfortowa. Mimo wszystko nie zamierzał się wycofywać, bo skoro powiedzieli już A, to trzeba było dodać również B. Przede wszystkim szkoda byłoby dotychczas włożonej pracy. - Max, proszę cię… – Upomniał chłopaka, wyczuwając dokąd zmierza jego sugestia, a chociaż jeden trójkąt z kumplami miał już za sobą i nadal wspominał go z wypiekami na twarzy, tak nie chciał żeby podobne zabawy zagościły w jego życiu na dobre. Chyba jednak był romantykiem i wolał ograniczyć się do jednego, stałego partnera. – No to się przynajmniej dobraliśmy. – Również i jemu daleko było do doktoratu z serenad i romansów, toteż wzruszył nonszalancko ramionami, skupiając się na wyżłobieniu kilku zgłębień w piaskowym murze. – Teraz to już w sumie i tak nie ma o czym mówić. – Westchnął głośno na samo wspomnienie George’a. Nie wypłakiwał już za nim łez w poduszkę, trzymał się całkiem nieźle, ale to nie oznaczało, że za nim nie tęskni. Prawdopodobnie gdyby tylko powiedział mu, że się pomylił, z chęcią rzuciłby mu się w ramiona. – Nie no, nie był, eh… czy ty zawsze musisz ciągnąć człowieka za język? – Spojrzał na ślizgońskiego druha spod byka, wiedząc że i tak nie może wyjawić mu całej prawdy. – Nie byliśmy razem, właściwie nie wiedziałem jeszcze co o tym myśleć i… no kumple mnie namówili. Błagam cię, nie drąż. – Czuł, że jego policzki pokryły się już nie tylko różem, a czerwienią, więc przesunął się kilka kroków dalej, biorąc się za lepienie kolejnych fortyfikacji. - No kurwa, super zabawa na walentynki. Gdybym był tutaj ze swoim partnerem, to chyba zapadłbym się pod ziemię. – Zawtórował mu, kręcąc ze zrezygnowaniem głową. Zastanawiał się jednocześnie czy chciałby w ogóle wiedzieć, że jego potencjalny partner fantazjował w związku o kimś innym. Nie to żeby było to coś nienormalnego, ale czasami lepiej po prostu niektóre sprawy przemilczeć. Na szczęście był tutaj z Solbergiem, a na puszczone przez niego zalotnie oczko odpowiedział nawet uniesieniem brwi i rozbawionym uśmiechem. - W sumie największy mój sekret znasz. Wiesz, nie chodzę po mieście, rozpowiadając na prawo i lewo, że miałem romans z szefem. – Pozwolił sobie zauważyć żartobliwym tonem, no bo skoro Max i tak znał już jego tajemnicę, to nie miał powodów do zmartwień. – Co do bogina i tak nie jestem pewien, ale mogę ci powiedzieć czym pachnie moja amortencja, jeśli chcesz. Świeżo skoszoną trawą, drewnem palonym w kominku, starymi księgami i… cygarami. – Zatrzymał się przy ostatnim słowie, przygryzając delikatnie dolną wargę. – Walker je palił. – Wyjaśnił mu pokrótce, po czym machnął ręką, jakby chcąc pokazać, że nie jest to takie istotne i nie przyszli tu przecież rozmawiać o nim. Skoro i tak zniknął z jego życia, bez sensu było maltretować się wspomnieniami. Dokończył podbudówkę pod fosę, kiedy muszelka ujawniła kolejne pytanie, jak się okazało, dokładnie takie samo jakie wcześniej trafił Solberg. – Kurde, stary… też nic o tobie nie wiem. Poczekaj, spróbuję zgadnąć. – Mruknął, rozmasowując palcami podbródek. – Najbardziej boisz się tego, że stracisz Feliego… Twoja amortencja pachnie… Nie wiem, pewnie jakimś medycznymi eliksirami? – Najgłupszy strzał w jego życiu, ale jakoś skojarzyło mu się z Lowellem. – A sekret, hmm... Nie chcesz, żeby Felek dowiedział się, że przeleciałeś pół szkoły? – A co mu tam, pozwolił sobie na ten przyjacielski przytyk, mając świadomość tego że kumpel nie powinien się obrazić. – Musisz mi wybacz, ale jednak jestem do dupy w zgadywanki. – Parsknął śmiechem, mając nadzieje że chłopak podzieli się z nim choćby jedną z tych trzech ciekawostek, bo nie wierzył, żeby rozwikłał którąkolwiek z nich.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Całe szczęście, choć pytania były raczej dla ludzi związanych ze sobą romantycznie, Max nie był kimś, kogo podobna zabawa z kumplem mogła speszyć. Wręcz przeciwnie, nakręcał sobie z tego niezłą zabawę, bo przecież czemu by nie? Nie samym stawianiem fortyfikacji z piasku człowiek żyje, prawda? Choć było to dość ważne zajęcia, którym oczywiście precyzyjnie się również zajmował. -No już, już, żartuję! Chyba. - Dorzucił ostatnie słowo pod nosem, choć zdecydowanie był na tyle rozbawiony, że Theo nie powinien brać jego słów na poważnie. -Tak, wiem, przepraszam. - Przybrał już nieco pokorniejszą minę i przestał nawijać o Walkerze, bo widocznie nie było to komfortowe dla Kaina, a przecież nie przyszli tu żeby się wzajemnie dołować, a wręcz przeciwnie. Choć akurat tematu trójkąta nie miał zamiaru tak łatwo odpuścić. -Stary, sam zacząłeś, to teraz musisz mi opowiedzieć. - Odpowiedział z wyczekiwaniem patrząc na nieco speszoną twarz kumpla, po czym wreszcie doczekał się historii. Okrojonej i bardzo ogólnikowej, ale jednak. -Tacy kumple to skarb. Mam tylko nadzieję, że bawiliście się zajebiście. - Zakończył ostatecznie temat, by dać już biednemu Theo spokój i zająć się formowaniem wieży, choć uśmiech na ustach nastolatka mówił raczej więcej niż jakiekolwiek słowa, jakie by mógł wystosować w tej chwili. -No mogłoby być ciężko jeżeli masz swoje za uszami, to prawda. - Musiał się zgodzić, bo pytania, z jakimi mieli do czynienia nie były raczej z rodzaju tych słodkich i przyjemnych, a raczej z takich, co mogły w oka mgnieniu rozjebać każdą relację tylko dlatego, że jakieś jebane muszelki kazały mu przyznać, co uważa za wadę swojego partnera. Słuchał uważnie wyznań Theo, które poniekąd sam spowodował przyznając, że go aż tak dobrze nie zna. Nie żeby było w tym coś bardzo dziwnego skoro znali się niecały rok i wcale nie widywali tak wiele razy, by dyskutować o najpilniej strzeżonych zakamarkach swoich serc. -To Amo brzmi zajebiście. Chciałbym kiedyś móc poczuć tę mieszankę. - Przyznał szczerze, bo sam to raczej nie mógł się pochwalić tak wyszukanymi zapachami. Prosty chłop z niego był i tyle. Roześmiał się na te wszystkie przypuszczenia Theo, bo choć były naprawdę słodkie, to jednak dość dalekie od rzeczywistości. Przynajmniej większość z nich. -Co do lęku masz poniekąd rację, ale nie tylko o stratę Felka tak naprawdę się boję. - Postanowił na początek wyjaśnić tę kwestię, nieco zmieszany. -Medyczne eliksiry śmierdzą jak szczurze chuje, obraziłeś mnie, wiesz? - Udał obrażonego, by zaraz potem przyklepać łopatką trochę piasku i wyjaśnić dalej. -Kakao, lawenda i bourbon to moja mieszanka w Amortencji. Słodka jak cholera, ale nic nie poradzę. - Wzruszył ramionami, po czym został mu już tylko jeden element do wyjaśnienia. -Tak, bo to jest tak wielki sekret, że normalnie się tego nie domyśla. - Wybuchnął śmiechem, bo akurat fakt, że był nieco rozwiązły to chyba była jedna z pierwszych rzeczy, jakiej ktokolwiek się o Maxie dowiadywał. Czasem jeszcze zanim w ogóle poznał się z tą osobą. -Musisz mi wybaczyć, ale tego Ci akurat nie sprostuję. Niektóre rzeczy lepiej żeby pozostały sekretem. - Wybąkał w końcu, bo o ile chciał się odwdzięczyć Theo za szczerość, tak jednak nie był w stanie powiedzieć na głos tej jednej historii, która tak mocno wpłynęła na jego życie. Jak dotąd zrobił to tylko raz i do dziś pamiętał, jak wiele go to kosztowało. W końcu po kolejnych dziwnych muszelkach i dobrej robocie, ich zamek stał gotowy. Może nie był idealny, ale zdecydowanie czuć było od niego magię i mniej więcej można było dostrzec zamysł projektu, jaki sobie założyli. -Zajebista robota! To co, mrożona herbata? - Pierdyknął Theo kuksańca, po czym zabrali co swoje i ruszyli w stronę baru, by nastolatek mógł wywiązać się z wygranego wcześniej zakładu.
//zt x2
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
James Farris
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 184 cm
C. szczególne : mała blizna na czole, heterochromia centralna, zarysowane kości policzkowe, dziwne stroje i jeszcze dziwniejsza biżuteria
Zamki z piasku • Para: james + @mererid tew • Kostki: materiał zamku (6 + 1 od mer) 7; pytania: 2,5 • Forma: wątek
Wysłuchuję komplementu przyjaciółki i gdyby nie to, że już miałem spaloną od słońca mordę, pewnie byłoby widać na moich policzkach rumieniec. Co zdarza się bardzo rzadko, bo raczej nie mam problemu z przyjmowaniem miłych słów na swój temat - w zasadzie to robię wszystko, aby je usłyszeć. - To cię jutro rano uczeszę! Zaoszczędzisz kilka godzin, bo nie będziesz musiała kręcić loków - podkreślam zaletę swojej propozycji i uśmiecham się zawadiacko, gdy oferuję jej swoje fryzjerskie usługi. Minęły wieki odkąd ostatni raz robiłem komuś warkocze, ale nie wspominam o tym dziewczynie, bo i tak szczerze wątpię w to, że się zgodzi (a szkoda). Tak samo jak pomijam szczegóły, że zawsze wychodził mi krzywy przedziałek i po godzinie się rozwalały. Na jej słowa o dziadku unoszę jedynie brew, bo nie wiem co ma na myśli. Z oczekiwaniem wpatruję się w Mer tuż po przedstawieniu jej tego wspaniałego planu naszych przyszłych zaślubin. Gdy widzę jak wyciąga swój mały palec w moją stronę to wiem, że to już nie są żarty, a prawdziwa obietnica, której żaden z nas nie może olać, nawet za kilka lat. Obserwuję ruchy, które wykonuje jak zahipnotyzowany (zachichotałbym, że wspaniale się ode mnie uczy, ale sytuacja wymagała powagi) i dopiero jej wymowne spojrzenie wytrąca mnie z transu. - To zobowiązuje bardziej niż wieczysta przysięga - mówię i całuję swój palec, żeby wiedziała, że też traktuję to śmiertelnie poważnie, czym wieńczę rytuał. - No to mamy deal - kwituję to z uśmiechem; potem jednak pochłania mnie cały ten ambaras, jaki powstaje, gdy najpierw udzielam niejednoznacznej odpowiedzi i zaczynam tonąć w piasku, a następnie udowadniam jakim jestem kompletnym ignorantem i draniem, którego nie obchodzą uczucia innych. Najpierw nieco zafrasowany zauważam jej niezbyt zadowoloną minę aż dostaję prawdziwy cios, jakim są słowa, idealnie podsumowujące moją głupotę i zdystansowana postawa, która boli chyba najbardziej. Wzdycham ciężko, bo nie wiem co powiedzieć i jak cofnąć te głupie słowa, których nie przemyślałem. Niemrawo przerzucam piasek między dłońmi i siedzę tak przed nią jak zbity psidwak. Nagle odechciewa mi się dalszego budowania zamku, w czasie którego wyszła na jaw moja gorsza strona, którą usilnie chowałem przed przyjaciółką. A może to właśnie przy niej zawsze starałem się być najlepszą wersją siebie i dzisiaj coś poszło nie tak. Spoglądam na nią spod jasnych rzęs, ostrożnie badając jak bardzo jest zła i co mogę zrobić, żeby wrócić do beztroski sprzed paru minut. Wyciągam nogę przed siebie, żeby trącić ją zaczepnie w łydkę, ale idzie mi to średnio zgrabnie, bo przez przypadek zahaczam o naszą budowlę i jedna wieża trochę się rozwala. - Meeer - jęczę, żeby zacząć bardzo żałosną próbę wytłumaczenia się, a gdy orientuję się co zrobiłem, patrzę zatrwożony na straty, które spowodowałem. - Widzisz? Nie możesz się na mnie gniewać, bo potem się dzieją takie dramaty - wykonuję rękami jakiś desperacki ruch, rozbryzgując piasek na boki, bo zapominam, że wciąż go trzymam w palcach. Większość irytujących ziarenek ląduje głównie na moim ryju i dostaje się do oczu. Krzywię się, zaciskam powieki i dramatycznie opadam na plecy. - Zakop mnie tutaj - proszę, bo najwidoczniej dzisiejszy dzień to jedno wielkie pasmo porażek.
Zamki z piasku • Para: mer + @james farris • Kostki: materiał zamku 7 razem pytania: 4,6 • Forma: wątek
Kiedy ten proponuje mi przygotowanie i dotykanie moich loków oraz próby plecenia jakiegoś warkocza aż zdziwiona mrugam w lekkiej panice. Póki co prędzej pozwoliłabym mu pomóc w wybieraniu i przemierzaniu biustonosza niż dać do układania swoje włosy. - Nie kręcę loków rano. Robię to wieczorem. Relaksuje mnie to i nie lubię spać bez tego. Kupiłam jakieś magiczne papiloty które ogrzewają i masują moją głowę. Kosztowały fortunę, ale było warto - mówię nagle zagłębiając się niesamowicie w tematy moich włosów, bo poczułam lekkie zainteresowanie z jego strony. Zerkam na jego prawie łysą głowę. - Ciekawe jakbyś wyglądał w dłuższych włosach... Może inni powiedzieliby, że przystojniej? Ja lubię tę fryzurę - mówię dość wspaniałomyślnie, bo trudno nazwać ścięcie na tak krótko jakąkolwiek fryzurą. Z chęcią potłumaczyłabym mu najróżniejsze frazesy mojego dziadka, ale musieliśmy przejść do bardzo poważnej rzeczy czyli tej prawie - wieczystej przysięgi. Zgadzam się co tego jak poważne jest do zobowiązanie i kiwam głową na jego zapewnienie, że mamy deal. Wkrótce jednak jesteśmy na bardzo grząskim gruncie (piasku) i okazuje się, że James nie jest tak idealny. Szczerze mówiąc nie była to dla mnie niespodzianka. Po prostu raczej rzadko okazywałam, że to zauważam w tak dosadny sposób. Pewnie dlatego Farris tak się przejął całą sytuacją. Oczywiście długo nie zajmuje mu by zacząć narzekać na moją postawę, ale na dodatek niszczy nas zamek, który układamy już całe wieki. - James! Uważaj co ty wyprawiasz! - mówię i chwytam jego nogę, by zapobiec dalszej rozwałki. Staram się jakoś zapobiec temu wszystkiemu i odbudować nasz pałacyk, a mój przyjaciel na dokładkę sypie piachem po twarzy sobie jak dziecko. - Po prostu czasem pomyśl odrobinę zanim coś powiesz nie będę Cię nigdzie zakopywać - oznajmiam kiedy naprawiam wieżyczkę, całkiem sprawnie, nie wypełniając prośby Ślizgona. Dopiero teraz orientuje się, że nie tylko nasz zamek jest kolorowy, ale też my wyglądamy jakbyśmy zwymiotowali na siebie tęczę. Przez chwilę w milczeniu poprawiam budowlę i sprawdzam każdy szczegół, pozwalając Farrisowi gnić w piachu. - Utopię Cię, a później zakopię - oznajmiam nagle i zrywam się z miejsca zanim dojdzie do niego o co mi chodzi. Łapię go za kostki u nóg i prędką ciągnę po miękkim piachu do wody. Liczę na to, że element zaskoczenia sprawi, że uda mi się chociaż zmoczyć mu plecy, bo morze nie było tak daleko. Oczywiście fakt, że jestem dwa razy mniejsza i zaczynam się śmiać niekontrolowanie średnio pomaga, ale dzielnie próbuję dążyć do celu!
James Farris
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 184 cm
C. szczególne : mała blizna na czole, heterochromia centralna, zarysowane kości policzkowe, dziwne stroje i jeszcze dziwniejsza biżuteria
Zamki z piasku • Para: james + @mererid tew • Kostki: materiał zamku (6 + 1 od mer) 7; pytania: 2,5 • Forma: wątek
Kiwam głową, gdy opowiada mi o gadżetach do włosów, całym rytuale jak je kręci i mimo że nigdy ta wiedza do niczego mi się nie przyda to jestem szczerze zainteresowany. Nie komentuję jej odmowy, bo byłem na nią przygotowany, ale wiem też, że wkrótce pewnie znowu będę mręczał, że chciałbym ją jakoś uczesać - nie z powodu fryzjerskich zapędów, bo przecież brakowało mi do tego drygu, ale dla samego faktu. Bo wyglądało na to, że to dla niej jakieś super ważne i egoistycznie uważam, że ze względu na długoletnią przyjaźń mam do tego prawo jako pierwszy. - Nie chciałem ich ścinać, nie miałem w ogóle takiego planu. Ale jak pojawiła się MJ to miała.. mały kryzys i po prostu zrobiłem to samo co ona w geście solidarności - zwierzam się przyjaciółce i uświadamiam sobie, że być może właśnie nierozsądnie zdradzam, że moja siostra miała srogie załamanie nerwowe i pierwszy raz mówię o tym komuś na głos. Wzruszam ramionami i przeczesuję łysinę, bo dociera do mnie, że nie powinienem zdradzać tajemnic May, zwłaszcza tak intymnych, z drugiej strony komu jak nie Tew? Czuję ulgę, bo nie do końca podobał mi się mój obecny wizerunek - przypominałem ojca bardziej niż kiedykolwiek, ale jej pochlebstwa sprawiają, że nagle nie przeszkadza mi brak włosów. - O to już nigdy ich nie zapuszczę - parskam śmiechem; skoro moja piękna bratnia dusza uważa, że teraz jestem przystojny to kim ja jestem, żeby podważać jej zdanie? Leżę na piasku i czekam aż Mererid zacznie mnie zakopywać. Ta jednak zajmuje się naprawą naszego zamku, więc co chwilę podnoszę głowę i uchylam powieki, żeby sprawdzić czy już zbliża się do mnie z piaskiem w garści, gotowa do spełnienia mojej prośby. Nie od razu rozumiem o co jej chodzi z tym utopieniem - dochodzę do wniosku, że to tylko taka werbalna groźba i złośliwość w odpowiedzi na moją głupotę. Dlatego nie ruszam się ani o milimetr, coraz bardziej zrelaksowany tym nieplanowanym odpoczynkiem. Wyciągam twarz do słońca i chilluję, kiedy czuję, że przyjaciółka łapie mnie za kostki i ciągnie w stronę wody. A raczej próbuje, bo jest o wiele drobniejsza i słabsza. Otwieram zdumiony usta i niezgrabnie staram się wywinąć z jej uścisku, żeby uchronić moją piękną kolorową koszulę przed kąpielą i chichoczę głupio pod nosem. - To nie jest adekwatna kara do mojego przewinienia! - krzyczę i wyrywam się, ale jakimś cudem Tew zawleka mnie do brzegu; krzywię się, kiedy moja rozgrzana skóra styka się z chłodniejszą wodą. W końcu udaje mi się podnieść i pierwsze, co robię to łapię ją w pasie i niosę przed siebie. - Dobrze, że jesteś takim świetnym pływakiem, nie? - pytam, cytując jej słowa, po czym wrzucam ją do oceanu. Zaśmiewam się z tego przedniego pranku i czekam aż Mer się wynurzy, żeby powyzywać mnie za zepsucie jej loków.
Zamki z piasku • Para: mer + @james farris • Kostki: materiał zamku 7 razem pytania: 4,6 • Forma: wątek
Czy pozwolę się kiedykolwiek bawić moimi włosami? Szczerze mówiąc jeśli miałabym wybrać mężczyznę, który miałby próbować mi układać loki - to pewnie byłby on. Jednak gdybym musiała wybrać raczej złożyłabym swoje piękne włosy w kobiece ręce. Co powinnam przemyśleć skoro moje najbliższe psiapsi gryfońskie to Hope, Ruby czy Marla. - Och, przykro mi. Ale bardzo miło z twojej strony? Doceniła? Twój gest? - pytam i macham głową wokół swojej głowy, wskazując na włosy. Szczerze mówiąc bardzo niewiele wiem o MJ, kiedy czasem zapytam James nie wydaje się być tak pewny siebie jak zwykle więc nie wiem na ile mogę sobie pozwolić zaglądać w tę jego sferę, której całkiem skrupulatnie broni. - I nie odwracasz uwagi od moich włosów - dodaję jeszcze kolejną ważną rzecz, która punktuje w obecnej fryzurze Farrisa. Odpowiadam mu szerokim, króliczym uśmiechem, zanim nie pogrążymy się w obrażankach. W pewnym momencie już sama kończę ten cały zamek. Buduję wokół fosę, poprawiam tu i ówdzie jakąś wieżę. Oceniam, że wyglądam całkiem nieźle. Jest kolorowy i bardzo uroczy. W zasadzie to on mi bardziej poprawił humor i sprawił, że wybaczyłam w końcu Jamesowi, a nie ponura postawa chłopaka, który teraz wydawał się po prostu czillować, nieprzejęty sytuacją. Stąd moja próba utopienia Farrisa. - Masz rację, powinieneś bardziej cierpieć! - krzyczę jeszcze kiedy w końcu udaje mi się nieludzkim wysiłkiem zaciągnąć go do wody. Dobrze wiem, że nie skończy się to dla mnie najlepiej, ale póki co jestem cholernie dumna z tego, że udało mi się przeciągnąć tego dryblasa. Już nie mam siły by skutecznie z nim walczyć kiedy mnie z łatwością podnosi i jedyne co próbuję zrobić, to zaczepić się o jego szyję, by chociaż wytrącić go z równowagi, by może zmoczyć jeszcze bardziej. Pluję wodą, przecieram oczy, ubolewam nad fryzurą, ale śmieję się kiedy staję na nogi w wodzie. Podskakuję śmiesznie przy każdej fali, by nie zatopiła mnie ponownie. - JAMES - krzyczę i wyciągam ręce by zaatakować przyjaciela. Naprawdę próbuję go zasypać celnymi trafieniami za to i liczę na to że któreś uda mi się mocniejsze. - Wyzywam Cię na pojedynek! - krzyczę ponownie, zaprzestając chaotycznego ataku i wskazuję na żółwie wyścigi. - Kto przegra ten będzie temu usługiwał do końca roku! - oznajmiam i już płynę w wyznaczonym przeze mnie kierunku, nie przyjmują odmowy Ślizgona.
Zamki z piasku • Para: james + @mererid tew • Kostki: materiał zamku (6 + 1 od mer) 7; pytania: 2,5 • Forma: wątek
Wyścigi mandagami • Para: james + @mererid tew • Kostki: 36 - 20 (punkty onms a raczej ich brak) - 20 (bardzo nieuczciwa walka z druzgotkami) = -4 :) • Forma: jednopostówka
Jej pytanie czy MJ doceniła mój wspaniałomyślny gest trochę zbija mnie z tropu, bo nigdy się nad tym nie zastanawiałem. - Eee - zaczynam elokwentnie jak jakiś ghul i marszczę czoło. - Chyba tak. Nie wiem w sumie, nie było to jakieś wielkie poświęcenie z mojej strony. Uznałem, że może jej być miło, gdy jeszcze jeden Farris będzie łysy i dzięki temu inni mogą myśleć, że to nasza rodzinna tradycja - tłumaczę i parskam śmiechem na uwagę Gryfonki. - To ja się tyle staram, żeby błyszczeć w tłumie, a ty mi wbijasz nóż w serce i mówisz, że nikt nie zwraca na mnie uwagi przy tobie - udaję bardzo przejętego tym faktem, ale w gruncie rzeczy Tew jest jedną z nielicznych osób, z którą dzielę się atencją. A nawet jej ją oddaje, gdy tylko jest ku temu okazja. Mer kończy zamek (powinni nas zatrudnić jako magiarchitektów, bo wygląda imponująco), ja leżę bez oznak życia na piasku, a potem próbujemy się nawzajem utopić. Typowy dzień każdego nastolatka. Robię heroiczne uniki przed jej atakami i jednocześnie falami, śmieję się głośno i w końcu oddycham z ulgą, że przestała się na mnie złościć za moją niewyparzoną gębę. Dlatego kiedy wyzywa mnie na pojedynek, nie zamierzam protestować. - O no i super, będziesz mi codziennie przynosiła śniadanie do lochów - oznajmiam z pewnością siebie i już płynę za nią w stronę żółwi, bo jestem przekonany, że wygram. Nic bardziej mylnego. Już od samego początku mam problem ze swoim towarzyszem, który woli szukać żarcia niż nawiązywać ze mną jakikolwiek kontakt. - I co ja mam zrobić? - jęczę do przyjaciółki, bo ta w końcu zna się bardziej na magicznych stworzeniach; widzę jednak, że wcale nie przejmuje się moją porażką i jest zmotywowana, żeby wygrać ten wyścig. Zagaduję zwierzaka, mówię do niego, że może by się jednak zajął pływaniem a nie jedzeniem, że będzie gruby - wymyślam przeróżne kocopoły, próbuję go przekupić, ale wszystko idzie nie tak. Gdy w końcu rusza, Mererid jest chyba na drugim końcu kuli ziemskiej. Mój mandagami jest wyjątkowo leniwy, nigdzie mu się nie spieszy, beztrosko w żółwim tempie przemierza ocean, a ja mam wrażenie, że zaraz zasnę z nudów. - To niesprawiedliwe!! - krzyczę za przyjaciółką i liczę, że zlituje się nade mną, wróci tu i będzie mi towarzyszyła w tej niedoli. Liczyłem na pełen emocji wyścig, natomiast skończyłem jak ostatni frajer na jakimś starym żółwiu, który zapomniał co to ruch i myśli tylko o żarciu. Opieram głowę o skorupę i prawie usypiam; z tej drzemki wybudzają mnie jakieś dziwne turbulencje. Nie jestem ani trochę zdziwiony, że gad zaplątał się w algi morskie. Wzdycham, kręcę głową i staram się wyplątać jego nóżki z chwastów, ale nawet tutaj nie mam chwili spokoju, bo atakują mnie druzgotki. W mojej głowie pojawia się wizja jak umieram na Malediwach uduszony przez tego zielonego obwiesia i nikt nie wie gdzie szukać mojego ciała (Mer pewnie od dawna chilluje na mecie). Wyciągam różdżkę, której jeszcze jakimś cudem nie zgubiłem i usilnie próbuję rzucić jakieś pożyteczne zaklęcie, byleby się pozbyć niechcianych towarzyszy. Na oślep trzaskam Expulso, Orbis czy Immobilus, ale bezskutecznie - nic nie działa, a ja jestem coraz bardziej sfrustrowany i zmęczony tą niepotrzebną potyczką. Po stu latach udaje mi się jakoś ich pozbyć, ale zarówno ja, jak i mój środek transportu jesteśmy wyczerpani. Pewnie minęły wieki, ale w końcu docieram do punktu, w którym czeka na mnie zaniepokojona (mam nadzieję) przyjaciółka. Schodzę z żółwia i opadam ciężko na piasek. Jestem cały podrapany, posiniaczony i wyglądam jak siedem nieszczęść. - To był dramat - kwituję swoją przygodę. - To stworzenie było bezużyteczne, zaatakowały mnie druzgotki i spaliłem sobie plecy. Zanim zaczniesz wymieniać swoje żądania to ja wymienię tylko jedno. Będziesz mnie smarowała cały wieczór jakimiś eliksirami łagodzącymi, bo to był twój pomysł - narzekam, ale tak naprawdę czuję ulgę, że znowu jesteśmy razem. Jakim cudem moje codzienne treningi wcale nie mają odzwierciedlenia w rzeczywistości i zawsze, gdy ląduję w wodzie, to jak ten ostatni frajer jestem ofiarą bardzo niefortunnych żartów ze strony losu? Nie umiem znaleźć odpowiedzi na to pytanie, więc po prostu kładę głowę na ramię Mer i próbuję złapać oddech po tej bardzo nierównej walce.
- Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia - rzucam wyświechtanym frazesem, bo ja bym prędzej sczezła niż obcięła włosy dla kogokolwiek. Chichoczę na słowa Jamesa i klepię go po ramieniu pocieszająco. - Coś ty, nikt na mnie nie zwraca uwagi przy tobie! Ale gdyby ktoś porównywał włosy, na pewno bym wygrała - oznajmiam z pewnością, szczerząc zęby. - O nie, nie - to ty będziesz właził na moją wieżę - stwierdzam i płynę sobie spokojnie, powolutku za Jamesem. Kiedy jesteśmy przy żółwiach, okazuje się że mój towarzysz jest dość uparty. Nieszczególnie jest skłonny do współpracy na samym początku. Zagaduję do niego miło, głaszczę go po skorupie, namawiam do tego byśmy razem wyruszyli w bój. Na szczęście mam całkiem niezłą rękę do zwierząt, więc ten coraz bardziej zaczyna się do mnie przekonywać. - Pogadaj z nim i postaraj się, żeby Ci zaufał. Albo zahipnotyzuj - daję najpierw łatwą do wypowiedzenia, ale trudniejszą do zdziałania radę; a potem rzucam swoim pomysłem, chociaż nie mam zielonego pojęcia czy to w ogóle możliwe. Ani to szczególnie etyczne w wypadku zwierząt ani wyścigów. W każdym razie ja dość szybko namawiam swojego mandaga do szybkiego płynięcia. Farris krzyczy coś za mną, ale ja jedynie macham mu na pożegnanie i zostawiam go w tyle. Cały wyścig dla mnie jest całkowity inny niż dla mojego przyjaciela w oddali. Mknę wesoło razem z żółwiem przez morze w zawrotnym tempie. Śmieję się wesoło, zagaduję do niego, piszczę radośnie gdy jakaś fala niesie naszą dwójkę na metę. Mężczyzna na mecie gratuluje mi za niesamowitą prędkość i nie pozostaje mi nic innego niż czekać na ziomka. A trwa to tyle, że zdążam zrobić mnóstwo rzeczy. Idę do drink baru na plaży po jakiegoś magicznego drinka, a kiedy wracam nadal nie ma Jamesa. Znajduję sobie wolny leżak, mokre włosy suszę różdżką i układam w wysoki koczek. Rozwalam się na swoim miejscu i wyczillowana czekam na powrót Farrisa. Już zaczynam zagadywać pana na mecie czy powinnam się martwić, ale mówi że Anglicy często bardzo powoli dopływają i mam sobie siedzieć. Rozmawiamy sobie w najlepsze kiedy w końcu widzimy sylwetkę Jamesa. Macham mu ze swojego miejsca energicznie i czekam aż do mnie podejdzie. Dopiero wtedy orientuję się w jakim jest stanie, po tym jak pada na piasek obok mnie. - Co się stało? - pytam i prędko uzyskuję odpowiedź. Robię smutną minkę na to wszystko i wyciągam rączki, by przytulić przyjaciela i pocałować jego łysy czerep. - Chodź, kochanie, weźmiemy Ci drineczka i pójdziemy robić coś znacznie bardziej bezpiecznego. Musisz być w pełni sił do końca roku, by sprawnie mi usługiwać! - stwierdzam wskazując na jakieś wianeczki; podnoszę się z miejsca i wyciągam rączkę do mojego towarzysza.
James Farris
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 184 cm
C. szczególne : mała blizna na czole, heterochromia centralna, zarysowane kości policzkowe, dziwne stroje i jeszcze dziwniejsza biżuteria
Po moim dramatycznym pływaniu na żółwiu w końcu docieram do przyjaciółki i znajduję ukojenie w jej ramionach. Uśmiecham się, gdy całuje mnie w czubek głowy i bezpardonowo wtulam się w jej klatkę piersiową. Szybko jednak czar pryska, bo przypomina mi, że przegrałem zakład i teraz czeka mnie spełnianie każdego z jej życzeń. - Znając moje szczęście to mnie ten wianek udusi - mówię ze skrzywieniem, ale jestem gotowy na kolejną atrakcję, zwłaszcza jeśli wcześniej zamierzamy wypić drineczka. Łapię jej maleńką dłoń i wstaję; po drodze zamawiamy napój (proszę o jakiś słodki i koniecznie z palemką), po czym kierujemy się na stanowisko plecenia wianków. Tam wysłuchujemy instrukcji, zbieramy różne potrzebne rzeczy i dowiadujemy się, że to jakiś malediwski rytuał dla zakochanych. Typ, który nam wszystko tłumaczy patrzy na nas podejrzliwie, więc obejmuję Gryfonkę w talii i z promiennym uśmiechem całuję ją w kącik ust, zapewniając mężczyznę, że jesteśmy bardzo szczęśliwą, kochającą się parą. Gdy odchodzi to zerkam na Mer, szczerząc się głupio. – Musimy się postarać, żeby czasem nasza miłość nie wygasła – oznajmiam tonem znawcy i chichoczę, marszcząc przy tym nos. Biorę parę liści i podchodzę do tego jakbym robił te warkocze, które non stop przewijają się w naszej rozmowie. – Szkoda, że musimy je utopić, wyglądalibyśmy w nich jak piękne rusałki – stwierdzam, bo oczami wyobraźni widzę jak wianek idealnie komponuje się ze złotymi lokami Mer i… moją łysiną. – Na straganie widziałem podobne, możemy sobie kupić – zgrabnie przebieram palcami jakbym zajmował się takimi pierdołami na co dzień. Jakiś tubylec nagle podchodzi i pokazuje jakiś niesamowity splot, który stosuję – okazuje się, że moje dzieło wygląda jeszcze lepiej. Dodaję parę fioletowych i niebieskich kwiatów, które wcześniej zerwałem. – Pokaż się – proszę i przykładam jej do głowy prawie skończony wianek. – Hmm. Czegoś brakuje – mrużę oczy i przyglądam się przyjaciółce z tym wieńcem na czubku. Po chwili dokładam jeszcze jakieś żółte wstążki, a w międzyczasie ze szczegółami opowiadam jej swoją przygodę na oceanie. Oczywiście jestem przy tym bardzo ekspresyjny i pełen dramaturgii. Tu podniosę głos, tu robię pełną napięcia przerwę i niczym gawędziarz kontynuuję historię, miejscami ją ubarwiając i udając, że nie byłem takim frajerem w starciu z druzgotkami. Potem kończę wianek, rzucam parę zaklęć dzięki którym błyszczy bardziej niż moja łysa głowa i triumfalnie podstawiam go Tew pod nos. – Patrz jaki piękny – czekam na pochwały i zerkam na ten zrobiony przez nią. – No myślałby kto, że się tak na robótkach ręcznych znamy – śmieję się, bo wszystko wyszło nam naprawdę doskonale. Pędzimy do wody, żeby zakończyć ten cyrk jakimś zatapianiem naszych pięknych wieńców. – Serio musimy tu włazić? – unoszę zdumiony brwi, bo przecież widzę te cholerne meduzy i zapewnienia, że to ta łagodniejsza odmiana, wcale mnie nie uspokaja. Mimo wszystko zanurzam się i puszczam efekt mojej ciężkiej pracy. – Myślisz, że powinniśmy pomyśleć jakieś życzenie? – trącam zaczepnie Mererid i liczę, że lepiej zna te wszystkie zwyczaje. Trochę brodzimy w oceanie, ochlapujemy się wodą, panikujemy, gdy widzimy meduzy, ale ostatecznie wianki odpływają hen daleko. Uff, nie wydarzyło się nic tragicznego, może wyczerpaliśmy już na dzisiaj limit pecha? Gdy znowu stoimy na plaży zrywa się wiatr, który strąca pod moje nogi płatki róż. – Oho! Pradawne duchy wyczuły, że darzymy się naprawdę silnym uczuciem, już nam randkę szykują – żartuję, przytulając przyjacielsko moją towarzyszkę i zatapiając nos w jej pachnące bryzą włosy. Szczerze nie wiem co sądzić o tym co się dzieje teraz, bo nagle mam w sobie tyle energii, że mógłbym przenosić góry. Zamiast tego łapię Tew i biegnę z nią do ostatniego punktu programu, czyli jakichś totemów miłości. Brzmi obiecująco.
Zamki z piasku • Para: mer + @james farris • Kostki: materiał zamku 7 razem pytania: 4,6 • Forma: wątek
Wyścigi żółwików • Para: mer + james • Kostki: 87 + 10 (bo 3) = 97 !! • Forma: jednopostówka
Palmowe Wianki • Para: mer + james • Kostki: 6 i 5 • Forma: jednopostówka
Totemy miłości • Para: mer + james • Kostki: 5 - Dirikrak, 5, 41! • Forma: jednopostówka
- To pewnie Twoja karma za głupie gadanie - mówię z przekonaniem, wspominając jego wcześniejsze słowa. Bardzo szybko dostał za swoje w postaci niesamowicie opieszałego żółwia. Zamawiamy niesamowicie finezyjnego drinka dla Jamesa, nie wiem dlaczego barman wyglądał na lekko rozbawionego, by podejść do znacznie mniej wymagającej atrakcji. Wydawać się mogło, że raczej takiej w której mojemu przyjacielowi nie pójdzie za dobrze. Instruktor tłumaczy nam co trzeba zrobić i kiedy rzuca nam jakieś dziwne spojrzenie, ja odwdzięczam się takim pytającym, bo nie wiem o co chodzi. Dopiero kiedy James zaskakuje mnie nagłym objęciem w talii i pocałunkiem, orientuję się, że chodzi o fakt rytuału dla par. Tężeje odrobinę kiedy usta Farrisa niemalże stykają się z moimi. Moje widoczne zawstydzenie można jednak odebrać jako zwykłą, wręcz rozczulającą, nieśmiałość, bo mimo tego łapię James w talii pewnym ruchem, by nie przewrócić się pod tym nadmiarem czułości. Kiedy instruktor odchodzi, mój przyjaciel nadal coś mówi o naszej miłości. Całkowicie rumienię się i drepczę nieswojo w miejscu. - Weź, bo ten. Coś se pomyślę - bełkoczę jakoś pod nosem, świszcząc króliczymi zębami; wciąż mam w głowie zbliżającą się nagle twarz Jamesa i mój idiotyczny odruch, który mam nadzieję, że nie zauważył. Bo kiedy tylko to zrobił zamknęłam prędko oczy i zrobiłam durny dziubek, a teraz musiałam wypychać z siebie resztki ekscytacji. Tak to jest być nastolatką, hormony buzują non stop i tak właśnie wychodzi. Siadam i zaczynam działać przy tym wieńcu, wianku, czy co to ma być, całkowicie skupiając się na tym co robię, by wypchać z siebie resztę emocji. Dlatego na coś co tam gada James pytam tylko. - Co? - dość nieprzytomnie, orientując się że próbuje ze mną prowadzić konwersację dopiero jak kładzie mi na głowę wianek. W końcu jednak zaczyna opowiadać mi swoją historię na żółwiu, a ja słucham już uważniej, równocześnie plotąc swój wianek. Kiwam głową, zadaje czasem pytania w odpowiednich momentach mówię och i ach. A potem razem z Farrisem kończę swój wianek i porównujemy je ze sobą. Oba wyglądają świetnie, ale mi bardzo często takie robótki ręczne szły nieźle, bardziej jestem pod wrażeniem tego co wykonał James. - Kto by się spodziewał, że masz taki talent! Jestem dumna! - oznajamiam i wstaję wraz z przyjacielem, by podejść do wody. Tam również ostrożnie puszczam swój piękny wianek. Kiedy patrzę jak odpływa, Farris pyrga mnie z kolejnym pytaniem na który kręcę głową. - Sądzę, że chodzi tu o magiczne umacnianie naszej więzi... w jakiś sposób. To nie fontanna gdzie wrzucasz monety - oznajmiam z pewnością śledząc wzrokiem nasze płynące dzieła. - Ale na wszelki wypadek życzę sobie, żeby oblazły Cię meduzy - dodaję i chichoczę kiedy brodzimy chwilę w wodzie, śmiejąc się i uciekając przed stworzeniami morskimi. Oczywiście mój towarzysz znowu zaczyna pleść jakieś farmazony jak tylko wychodzimy z oceanu, byleby mnie speszyć czy coś. - James... może powinniśmy powiedzieć temu panu, że wcale razem nie jesteśmy... źle się czuję z faktem że... - Chcę prędko wybrnąć z tej dziwnej atmosfery i na dodatek czuję niesamowity przymus, by gadać prawdę o wszystkim co się dzieje wokół. Jednak zanim zdążę dokończyć zdanie, Farris ciągnie mnie na ostatni punkt wycieczki po plaży.