Teoretycznie wszyscy wiedzą, gdzie Plaża Zakochanych się znajduje, a jednak dotarcie do niej nie jest takie proste - na drodze stoi paskudnie gęsta dżungla, która nie przepuszcza poszukiwaczy w żaden miesiąc poza lutym. To miejsce jest prawdziwie romantyczne i magiczne, a dodatkowo organizowane są tutaj trwające cały miesiąc miłosne zawody. Przy brzegu nigdy nie brakuje meduz Aurelii, ale którego gatunku - to już ciężko stwierdzić!
Zasady ogólne
• W tej lokacji znajdują się cztery zadania do wykonania w parach - za zrobienie wszystkich można zgłosić się po opisaną na samym dole nagrodę! • Zadania można rozpisywać jednopostówkami (minimum 2 tysiące znaków na osobę) lub wątkami (minimum 4 posty na osobę). • Kolejność wykonywania zadań jest dowolna! • W przedostatniej rubryczce znajduje się obowiązkowy kod, który trzeba uzupełniać w swoich postach, by zaznaczać progres wykonywanych zadań. • Jeśli twój partner z jakiegoś powodu zniknie i nie da rady kontynuować wykonywania kolejnych zadań - nie bój nic! Możesz jednorazowo zmienić partnera i zrobić z nim pozostałe zadania, w końcu serce nie sługa... Pamiętaj jednak, że aby dostać nagrodę, trzeba mieć wszystkie zadania wykonane! • Fabularnie walentynkowe zawody trwają przez cały luty i można je wykonywać w dowolnym momencie. Mechanicznie będą dostępne przez cały okres trwania ferii. • Po wykonaniu zadań należy zgłosić się po nagrodę w odpowiednim temacie. • Pytania i wątpliwości należy kierować do @Mefistofeles E. A. Nox lub @Maximilian Felix Solberg.
Palmowe wianki
To wcale nie muszą być wianki na głowę - mogą być również wieńcami na szyję! Metod plecenia jest całe mnóstwo, a na Plaży Zakochanych zawsze plącze się ktoś, kto doskonale zna się na rzeczy; głównym materiałem są oczywiście liście okolicznych palm. Te wianki to nie tylko ozdoba, ale również część malediwskiego rytuału, który umacnia więzi zakochanych - po zapleceniu ich, należy zostawić je w wodzie, aż porwą je fale!
Czas:
Zasady są proste - jedna osoba z pary rzuca jedną k6 i jej wynik oznacza jak długo zajmuje wam wykonanie wiankowego rytuału. 1 - Możecie sami zdecydować ile czasu poświęcacie temu zadaniu! 2, 3 - Radzicie sobie bardzo sprawnie i macie cały dzień na inne atrakcje Malediw! 4, 5 - Może nie idzie wam źle, ale na pewno dość wolno, co szybko staje się nieprzyjemnie odczuwalne. Jest gorąco, nie ma tu za dużo jedzenia, a mandagami lądowe nieustannie próbują podebrać zebrane przez was liście, co tylko wydłuża zaplatanie wianków. 6 - Nie ma co owijać w bawełnę... ani liść palmowy! Rytuał zdaje się trwać wieczność, a do tego tubylcy ostrzegają was, że przerwanie ściągnie na was potwornego pecha i nie chcą was z tej plaży wypuścić. Spędzacie nad wiankami masę godzin - jeśli zaczęliście rano, wychodzicie wieczorem; jeśli zaczęliście wieczorem, kończycie w nocy lub nawet nad ranem.
Zaplatanie:
Musicie nie tylko zdobyć wystarczająco odpowiedniej jakości liści, ale później też ładnie je podzielić i zapleść. Możecie korzystać z pomocy kręcących się po plaży tubylców, albo postawić na samodzielność! Tak czy inaczej - każdy z was rzuca jedną k6 i sprawdza wynik swojego wianka! 1 - Z twoją plecionką dzieje się coś bardzo magicznego - listki co chwilę zdają się wydłużać i podczas zaplatania pewnie nawet nie zauważasz, że zaczepiają twojego partnera. Jakimś cudem magicznie wydłużone liście zaplatają was razem! Wygrzebanie się z coraz ciaśniejszego uścisku może nie jest szczególnie trudne, ale jeszcze w jednym następnym wątku malediwską roślinność będzie do was bardzo ciągnęło. 2 - Podjąłeś bardzo złą decyzję, albo pchnął cię do niej jakiś tubylec - tak czy tak, próbujesz zdobyć liście nie ze zwykłej palmy, a z palmatly. Co tu dużo mówić: dostajesz z liścia, w dodatku kilkukrotnie! Palmatla szybko cię przegania i po drodze tracisz resztę materiałów, które już zdobyłeś. Musisz rzucić kostką raz jeszcze, ale pamiętaj o obolałych kończynach!
Uwaga!:
Jeśli ponownie wyrzucisz 2, twoje obrażenia będą już na tyle problematyczne, że musisz odwiedzić Centrum Medyczne na minimum jednego regulaminowego posta ALBO napisać wątek (min. 5 postów) z osobą posiadającą minimum 20 punktów z Uzdrawiania.
3 - Twój wianek jest naprawdę świetnie zapleciony, na co zwraca uwagę przechodząca obok szamanka. Wciąga cię w rozmowę o magicznej roślinności Malediw i opowiada różne ciekawe legendy.
Uwaga!:
Jeśli Zielarstwo lub Historia Magii znajdują się pośród twoich dwóch najbardziej rozwiniętych statystyk kuferkowych, możesz zgłosić się po dodatkowy punkt! Jeśli KP twojej postaci została zaakceptowana w ciągu ostatnich trzech miesięcy, dostajesz punkt do Zielarstwa lub Historii Magii niezależnie od ich wartości!
4 - Kiedy już kończysz zaplatać swój wianek, podbiega do ciebie jakaś mała dziewczynka, która namawia cię, żebyś go przymierzył... i z jakiegoś bardzo magicznego powodu absolutnie nie jesteś w stanie odmówić. Zakładasz wianek... którego przez minimum jeszcze jeden kolejny wątek nie dasz rady zdjąć ani w żaden sposób się go pozbyć. Co więcej, teraz musisz zrobić kolejny wianek, który dasz radę utopić - na szczęście to pójdzie szybko i bezproblemowo! 5 - Nawet jeśli się bardzo starasz, to kompletnie tego nie widać. Twój wianek dosłownie sypie się z rąk i ostatecznie nieszczególnie przypomina to, czym miał być. Musisz wykonać jeszcze jeden wianek poprzez ponowny rzut kostką na zaplatanie!
UWAGA!:
Jeśli w twoim zawodzie liczy się Działalność Artystyczna lub posiadasz cechę eventową Gibki jak lunaballa, możesz przerzucić tę kostkę! Jeśli twojemu partnerowi poszło lepiej od ciebie, w jego zawodzie liczy się Działalność Artystyczna lub posiada cechę eventową Gibki jak lunaballa - może ci pomóc, dzięki czemu nie musisz ponownie rzucać kostką i możesz uznać, że twój wianek jednak wygląda sensownie!
6 - Wianek wygląda naprawdę mistrzowsko, a tobie udaje się jeszcze przy pomocy zaklęć nieco jego detale ożywić - nieważne, czy to twój własny pomysł, czy przechodzący obok tubylec postanowił podzielić się magiczną radą.
UWAGA!:
Jeśli jesteś uczniem lub studentem, jedną samonaukę (odbywającą się podczas pobytu na Malediwach) możesz skrócić o 500 znaków. Jeśli jesteś dorosłym, wybitna praca nad detalami zamku gwarantuje ci natychmiastowe zdobycie 1 punktu do dowolnej umiejętności!
Topienie wianków:
Główny problem z topieniem wianków polega na tym, że w okolicy pływa mnóstwo malutkich meduz, które potrafią być piekielnie niebezpieczne. Tubylcy zarzekają się, że nie ma tutaj groźnych Scyphozoa, a jedynie łagodne Hydrozoa... ale może nie przesiadujcie w wodzie za długo? Każdy z was rzuca jedną k6 i sprawdza swój wynik! 1 - Twój wianek absolutnie nie chce nabrać wody i grzecznie zatonąć, więc musisz dłużej przytrzymać go pod powierzchnią. Fala za falą i nawet nie orientujesz się, że wokół ciebie zbiera się coraz więcej meduz... Hydrozoa może nie są niebezpieczne, ale ich toksyny i tak powodują podrażnienie - na tobie zostawią masę czerwonych śladów i w dodatku potrzebujesz pomocy w odklejeniu ich od swojego ciała! 2 - Kiedy wychodzisz już na brzeg, czujesz ostre ukłucie w stopie... do której przyczepił się mały mandagami lądowy! Najwyraźniej jakoś niefortunnie znalazł się w wodzie i, spanikowany, postanowił zabrać się z tobą na wolność. Niestety przegryzł skórę, więc teraz męczą cię fale dziwnie lepkiego potu i napady śmiechu, które mogą utrzymywać się również w jednym kolejnym wątku. 3 - Twój wianek błyskawicznie tonie, zupełnie jakby coś wciągnęło go pod wodę... co więcej, wciąga cię ze sobą! Czyżbyś zaczepił się o któryś z wystających listków? Prąd morski porywa was coraz głębiej, a później jedna gigantyczna fala wyrzuca cię boleśnie na brzeg. Jesteś cały posiniaczony i pewnie już nie masz ochoty spędzać ferii nad wodą - możesz też mieć wrażenie, że fale się zwiększają, kiedy znajdujesz się blisko. Może jakimś starym malediwskim bogom nie spodobał się twój wianek?
Uwaga!:
Jeśli posiadasz cechę eventową "Magik żywiołów (woda)", możesz przerzucić tę kostkę!
4 - W wodzie wszystko wygląda normalnie, a efekt wiankowego rytuału spotyka cię dopiero, kiedy z niej wychodzisz. Zrywa się przyjemnie orzeźwiający wiatr, który zdaje się strącać z pobliskich drzew... płatki róż? Na plaży robi się czerwono, a ty czujesz przyjemny zastrzyk energii. Twoja nowa pewność siebie sprawi, że w jednym kolejnym wątku możesz korzystać z delikatnej, acz możliwej do zauważenia zdolności hipnozy.
Uwaga!:
Jeśli już posiadasz umiejętność hipnozy, po tej kostce na jeden wątek staje się ona wzmocniona - możesz przypadkiem używać hipnozy na większej ilości osób i to zupełnie niechcący!
5 - Szum fal wydaje się wyjątkowo głośny i intrygujący... topiąc wianek wsłuchujesz się w rytmiczne dźwięki, które zaczynają ci mieszać w głowie. Czujesz ogromną potrzebę mówienia prawdy, zwłaszcza w kwestii posiadanych relacji z innymi ludźmi; ten efekt może utrzymać się przez jeszcze jeden wątek! 6 - Przy wychodzeniu z wody prawie się o coś potykasz. Jeśli tylko sprawdzisz co to, znajdziesz muszlę Bodu Niyami Kalēfanu, którą możesz dla siebie zatrzymać - pamiętaj, by zgłosić się po nią w odpowiednim temacie!
Zamki z piasku
Konkurs budowania zamków z piasku to nic nadzwyczajnego, ale tym razem macie konkretne wytyczne, dużo magii do dyspozycji i... właściwie całą plażę! Znajdźcie dla siebie odpowiedni kącik, a później stwórzcie wspólnymi siłami budowlę, która jak najlepiej odzwierciedli poszczególne aspekty waszej relacji i która pokaże kim tak naprawdę jesteście.
Materiał:
Czyli po prostu piasek, ale nie byle jaki, bo zaczarowany! Każdy z pary rzuca k6, by następnie zsumować wyniki. 2 - Wszystko byłoby super, gdyby nie to, że wasz piasek jest po prostu piekielnie ciężki. Niewygodnie łapie się go zaklęciami, a ręce dość szybko się męczą. Dodatkowo jeśli powiecie przy nim coś niemiłego (przekleństwa, narzekanie, obrażanie kogoś/czegoś), to może stać się też... ostry? Wasze dłonie (albo i inne części ciała?) będą podrażnione też w kolejnym wątku! 3-5 - Wasz piasek trochę brzydko pachnie, a poza tym jest bardzo brudzący... chyba po tej ciężkiej pracy powinniście wziąć jakąś wspólną kąpiel? Na pewno macie ochotę na dużo czułości... 6-8 - Drobinki właściwie cały czas zmieniają kolor i za każdym razem zostawiają po sobie ślad! Jesteście cali w tęczowych plamach, bo nawet jeśli budujecie magią, a nie rękoma, to piasek potrafi dostać się naprawdę wszędzie. Niektóre ślady szybko zejdą, inne będą utrzymywać się jeszcze przez jakiś czas, np. w jednym kolejnym wątku. 9-11 - Piasek wydaje się nieco kleisty, ale na szczęście łatwo go z siebie zmyć. Przechadzający się brzegiem Plaży Zakochanych tubylec zdradza wam w sekrecie, że ta odmiana zaczarowanego piasku doskonale wpływa na sen i często jest dosypywana do środka poduszek, dzięki czemu poprawia jakość snu. Jeśli chcecie, możecie zabrać troszkę kleistego piasku na własny użytek! 12 - Wasz piasek w dotyku przypomina bardziej jedwab, aksamit, albo po prostu najprzyjemniejszy i najdelikatniejszy materiał, jaki tylko można sobie wyobrazić. Praca z nim to prawdziwa przyjemność i każdy z was może wykonać jeden bonusowy przerzut przy Konstrukcji!
Konstrukcja:
Budowanie zamku z magicznego piasku polega głównie na... mówieniu! Musicie mieć w głowach wizję, którą chcecie stworzyć, a później przy pomocy piasku wykazywać się szczerością w obliczu pojawiających się na rozsypanych w piasku muszelkach pytań. Oczywiście, oszukiwanie nie wchodzi w grę! Każdy z was rzuca dwiema k6, które oznaczają pytania - na oba postać musi odpowiedzieć!
Uwaga!:
• Jeśli postać wyrzuci dwie takie same k6, rzuca obiema kostkami raz jeszcze, by się od siebie różniły. • Jeśli w parze pytania się powtórzą - można dokonać przerzutu, ale nie trzeba, w końcu każdy może odpowiedzieć inaczej! • Jeśli staż związku pary wynosi minimum rok, każdej postaci przysługuje jeden darmowy przerzut i możliwość wybrania preferowanego pytania!
1 - Czy kochasz swojego partnera najmocniej? - Czy myślisz, że to miłość twojego życia? Czy poprzednie związki nie były równie ważne, kochane, stabilne? Czy jesteś najszczęśliwszy w tym związku? - Odpowiedź twierdząca postawi solidne fundamenty zamku; odpowiedź przecząca oznacza przymus dorzucenia dodatkowej kostki na kolejne pytanie, ponieważ piasek nie zareaguje w żaden sposób.
Uwaga!:
Jeśli na kolejne pytanie również wypadnie ci 1, piasek zmieni kolor na czarny i tubylcy okrzykną cię złodziejem miłości. Nie zostaniesz wypuszczony z Plaży Zakochanych, dopóki nie zapłacisz 50 galeonów za dokonane szkody.
2 - Czy podczas trwania związku fantazjowałeś o kimś innym? - Romantycznie, erotycznie? Trójkąt, zdrada, niemożliwy do powstrzymania sen? Co chodziło ci po głowie? - Odpowiedź twierdząca sprawi, że wpadniesz w pułapkę ruchomych piasków, która uspokoi się dopiero po wyjaśnieniu kogo i czego dotyczyły fantazje; odpowiedź przecząca pozwoli ci dokonać jednego przerzutu w dowolnym innym zadaniu walentynkowym! 3 - Czy znasz swojego partnera? - Jak pachnie jego amortencja? Jaki jest jego największy lęk? Czy znasz jego największy sekret? - Odpowiedź twierdząca wymaga doprecyzowania w postaci podania odpowiedzi na trzy pomocnicze pytania (kuferek: amortencja, bogin, veritaserum) i dopiero poprawna sprawi, że zamek zacznie nabierać kształtów; odpowiedź przecząca bądź niepoprawna ześle na ciebie klątwę prawdomówności i w jeszcze jednym kolejnym wątku będziesz dzielił się beztrosko swoimi myślami. 4 - Czy gdybyście teraz stanęli przed ołtarzem, powiedziałbyś "tak"? - Czy jesteś gotowy na ustatkowanie się? Czy rozważasz zawarcie związku małżeńskiego ze swoim partnerem? Czy potrafisz wyznać mu taką miłość? - Odpowiedź twierdząca sprawi, że wasz zamek znacząco urośnie, a jego zjawiskowa konstrukcja przyciągnie uwagę wypoczywającego na wakacjach magiarchitekta, który zaproponuje wam po 100 galeonów na głowę za inspirację do kolejnego projektu; odpowiedź negatywna sprawi, że stracisz możliwość odmawiania i wbrew sobie będziesz musiał zgadzać się na wszystko, o co ktokolwiek cię poprosi - ten efekt może utrzymać się też w jednym następnym wątku. 5 - Podaj jedną największą wadę i jedną największą zaletę swojego partnera - Co najbardziej cię w nim denerwuje? Czego w nim nie lubisz? Co zawsze wytrąca cię z równowagi? Co w nim kochasz? Co z jego zachowania zawsze wywołuje u ciebie uśmiech? - Wystarczy, że odpowiesz i zrobisz to szczerze, a zamek posłusznie ulegnie waszej woli. Jeśli nie odpowiesz, piasek osypie się i zaciągnie cię prosto do wody, gdzie zostaniesz boleśnie poparzony przez mniej groźny gatunek meduz Aurelii - Hydrozoa. 6 - Czy kiedykolwiek kogoś zdradziłeś? - Czy można ci ufać w związku? Czy masz na koncie niechlubne występki? - Odpowiedź twierdząca sprawi, że magiczny piasek postanowi ograniczyć twoje możliwości i odbierze ci głos na czas trwania tego i pewnie jeszcze jednego kolejnego wątku; odpowiedź przecząca nie tylko wspomoże budowę waszego zamku, ale dodatkowo sprawi, że na piasku obok ciebie pojawi się kupon na -20 galeonów do wykorzystania na malediwskim targu, za który możesz kupić ukochanemu pamiątkę!
Wyścigi mandagami
Z okazji święta zakochanych, lokalni opiekunowie mandagami zgodzili się udostępnić te majestatyczne zwierzęta na wyścigi dla par. Konkurujecie między sobą.
Na początek rzucacie kością k100, która będzie podstawą waszego wyniku i oznacza średnią prędkość waszego mandagami.
Współpraca z żółwiem:
By zobaczyć, jak dogadujesz się ze swoim żółwiem spójrz na ilość punktów z ONMS we własnym kuferku.
<10pkt. - Kompletnie wam się nie układa. Żółw ma leprze plany na ten wieczór i co chwilę zbacza z toru w poszukiwaniu jedzenia. (-20 do wyniku) 10-19pkt. - Jest średnio. Trafił Ci się uarty okaz wymagający stanowczej ręki. Jeśli masz cechę powab wili (zwierzęta) współpraca idzie Ci lepiej niż gorzej. Jeżeli nie posiadasz tej cechy zostajesz w tyle (-10 do wyniku) 20-29pkt. - Na prawdę nie jest źle! Dogadujecie się ze swoim żółwiem jak z rodzeńśtwem i choć czasem wystąpi jakiś błąd w komunikacji pędzicie przed siebie. (+10 do wyniku) >29pkt. - Idzie wam wręcz bezbłędnie! Rozumiecie się jak łyse hipogryfy. Konkurencja zostaje w tyle bez szans! (+20 do wyniku)
Zdarzenia losowe:
Rzucacie k6, by przekonać się, co spotka was podczas wyścigu: 1- Wasz żółw chyba nieźle wczoraj zabalował, bo nagle zachwiał się, a Ty straciłeś równowagę i spadłeś do wody. Odejmij 10 punktów od swojego wyniku ze względu na stratę czasu, który wykorzystałeś by powrócić na swojego żółwia. 2- Mkniesz jak szalony, gdy nagle zderzasz się z żółwiem swojego partnera. Zarówno Ty, jak i partner dorzucacie k100 i odejmujecie wynik kostki od swojego wyniku. 3- Idziesz jak burza. Udało Ci się wpłynąć na szczęśliwe prądy, które pchnęły Cię do przodu i pozwoliły Twojemu mandagami nieco odpocząć. Dodaj 10 punktów do swojego wyniku. 4- Twój żółw chyba też się zakochał, bo zobaczył piękną żółwicę w okolicy. Dorzuć k6 :
k6:
-Parzysta żółwica zwodzi was na manowce. Tracicie 10 punktów - Nieparzysta, żółwica prowadzi was przez skrót, dzięki któremu nadrabiacie sporo czasu! Dodajcie sobie 10 punktów
5- Z waszej strony wyścig jest nudny i stabilne jak obraz Ziemi z satelity. Płyniecie przed siebie licząc, że mimo wszystko uda wam się prześcignąć partnera. 6- Wpadacie z impetem w morskie algi, w których napotykacie na druzgotki. Macie dwie opcje. Próbować uciekać, lub podjąć z nimi walkę.
Druzgotki:
Jeśli uciekacie rzućcie k100, które pokaże ile czasu zajęło wam wyplątanie się z tej sytuacji. Wynik mniejszy niż 30 daje wam dodatkowe 10 punktów do wyniku. Każda większa kostka daje wam 10 punktów mniej.
Jeżeli zdecydowaliście się walczyć, rzućcie literką: A-E Walka zakończyła się sukcesem, a druzgotki wyprowadziły was na odpowiednie tory. Zyskujecie 10 punktów
F-J - Niestety przegraliście walkę. Wyszliście z tego zmęczeni, a wasz żółw został ranny. Tracicie 20 punktów.
Totemy miłości
Zgodnie z tutejszymi wierzeniami zrobione z drewna kokosowego totemy stoją na straży wierności i uczuć. Wykonane z myślą o konkretnej osobie dbają o relację z nią. Legendy głoszą, że pojawiające się w kokosowym drewnie pęknięcia zwiastują nagłe pogorszenie się lub nawet całkowity rozpad relacji.
Zwierzę:
Rzuć kością k6, by zobaczyć jakie zwierzę przypisano Tobie na duchowego strażnika:
Wyrzeźbienie zwierzęcia w kokosowym drewnie wcale nie jest takie proste. Pomimo uzyskanych instrukcji potrzeba wiele skupienia i talentu, by nadać materiałowi pożądany kształt. Rzuć k6, by sprawdzić jak Ci poszło.
1- Męczysz się strasznie. Wysiłek sprawia, że ręce Ci się trzęsą i pocą, przez co różdżka wyślizguje się z dłoni. Zamiast ciosać drewno przypadkiem rozcinasz partnerowi kawałek garderoby. 2- Dłubiesz i dłubiesz, ale i tak widać, że nie masz w tym wprawy. Źle rzucasz zaklęcie i twarda drzazga wbija Ci się w ciało. 3- Drewno kokosowe jest znacznie twardszym materiałem niż Ci się wydawało. Coś tam z niego powstaje, ale zdecydowanie więcej w tym dziur i niedociągnięć niż zwierzęcego kształtu. 4- Totem nabiera kształtów naprawdę szybko. Niestety choć wszystko robisz pozornie poprawnie, drewno pęka w Twoich dłoniach. Przewodnicy sugerują, że jest to wina źle dobranego zwierzęcego strażnika. Musisz zacząć pracę od nowa losując inne zwierzę. 5- Idzie Ci bardzo sprawnie. Do majstersztyku jeszcze daleko, ale widać, co chciałeś osiągnąć a Twoje zwierzę jest łatwe do rozpoznania. Oby tak dalej! 6- Powinni mówić Ci Maestro, tak dobrze Ci idzie. Inni tylko marzą o osiągnięciu takiego efektu jak Twój. Zyskujesz jeden przerzut do zaklinania.
Zaklinanie:
Ostatnim etapem jest zaklęcie totemu, by mógł spełniać swoją rolę jako strażnik waszej relacji. Rzuć kostką k100. Wynik z przedziału 40-75 oznacza sukces. Jeśli ci się nie uda - totem jest bardzo słaby, ale nic się z tym nie da zrobić. Jeśli ci się uda - twój totem będzie dodawał +1pkt do twojej najwyższej statystyki kuferkowej! Zgłoś się po niego w odpowiednim temacie.
Za każde 15 pkt. z DA przysługuje Ci przerzut.
Obowiązkowy kod
Kod:
<zg>Palmowe wianki</zg> <zg>•</zg> Para: nick + nick <zg>•</zg> Kostki: [url=LINK]x[/url] <zg>•</zg> Forma: [url=LINK]jednopostówka/wątek[/url] <zg>Zamki z piasku</zg> <zg>•</zg> Para: nick + nick <zg>•</zg> Kostki: [url=LINK]x[/url] <zg>•</zg> Forma: [url=LINK]jednopostówka/wątek[/url] <zg>Wyścigi mandagami</zg> <zg>•</zg> Para: nick + nick <zg>•</zg> Kostki: [url=LINK]x[/url] <zg>•</zg> Forma: [url=LINK]jednopostówka/wątek[/url] <zg>Totemy miłości</zg> <zg>•</zg> Para: nick + nick <zg>•</zg> Kostki: [url=LINK]x[/url] <zg>•</zg> Forma: [url=LINK]jednopostówka/wątek[/url]
Nagroda dla zakochanych
• Perła miłości - drobna ozdoba, noszona w formie naszyjnika, pierścionka lub bransoletki. Zaklęta w niej magia sprawia, że zmienia swój kolor na różowy bądź czerwony, jeśli jej posiadacz znajdzie się w towarzystwie kochającej go osoby. Aktywowana perła może emanować przyjemnym ciepłem i poprawiać humor swojemu właścicielowi. Uwaga! Przez wystawienie na silne negatywne emocje (noszona przy osobie nienawidzącej posiadacza) mogą pojawić się na niej pęknięcia! • Kupon na -50% do SPA "Diament oceanu". • Odznaka!
Ostatnio zmieniony przez Mefistofeles E. A. Nox dnia Nie Lut 13 2022, 22:46, w całości zmieniany 1 raz
Autor
Wiadomość
Wacław Wodzirej
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 172 cm
C. szczególne : Miodowe końcówki włosów | dziwny wąs pod nosem | pieprzyk po lewej stronie nosa | blizna na lewej ręce | zawsze gotów rzucić w Ciebie kasztanem
Zamki z piasku • Para: Drake Lilac i Wacław Wodzirej • Kostki: 1+5 od Drejka => 6 na materiał • Pytanka: 4, 2 • Forma: wątek
To było bardzo dużo informacji, bardzo rożnych informacji i ciekawych. Zapewne niektóre będą zapamiętane, inne dopiero wbiją się w pamięć z czasem, a żeby zagadnąć jeszcze o coś niedrażliwego to Puchon dopytał się o jezdnie, bo jednak zawsze lepiej jeść niż nie jeść. Zaś sama idea curry była o tyle absurdalna, że fascynująca. Student nie podejrzewał skąd taka wylewność, niemniej cieszył się, że rozmawiają i że aż tyle rozmawiają. Widać, że pobyty na plaży z Drejkiem to same pasma ucieszeń i szczęśliwości. Młodszego rodzeństwa też się nie spodziewał, ale jeśli była w nim Puchonka to najpewniej była najsłodszą młodszą siostrą świata. Chociaż poza zamkiem kwestia bycia oficjalną parą była bardziej nagląca. Tak ino na ten jeden krótki moment. Wodzirej nie wiedział jak to się robi, bo wystarczy sobie to powiedzieć? Wybrać jak pokemona i czekać aż różdżka zmieni się w Pokeball? Wątpliwe. Kolorowy piasek, może nie kolorowy wiatr, ale równie romantyczny mienił się w tych swoich barwach na oprószonej skórze. Stąd też student położył swojemu CHŁOPAKOWI dłoń na brzuchu i śmiało się zgodził. - Oficjalnie, więc oficjalnie zapraszam cie na obiado-radnkę - zaświecił ząbki, malując przed nimi ów propozycję.
/zt x2
Drake Lilac
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 218 cm
C. szczególne : Bardzo wysoki i barczysty. Praktycznie cały czas nosi na palcu pierścień tojadowy - tak na wszelki wypadek.
Dwa dni atrakcji za nimi, przyszła pora na trzeci. Nadal był trochę uwalony kolorowym piaskiem i prawdomówność nadal nieco się go trzymała, ale że było to aż takie złe. Wystarczy że będzie unikać nieprzyjemnych tematów o których naprawdę nie chciał mówić. No i na szczęście nie wydawało się to aż takie silne, jak wczoraj. - Pierwszego dnia zleciałem z pomostu na żółwia. Fajnie będzie się chyba na nich pościgać. - Rzucił idąc w stronę brzegu i wypatrując żółwi których mieli dosiąść. Ubrał się oczywiście w te same ciuchy co wczoraj, ale z tą różnicą że po powrocie z obiadorandki porządnie je przetrzepał zaklęciami czyszczącymi żeby nie były aż takie kolorowe.
1/4
Ostatnio zmieniony przez Drake Lilac dnia Pon Lut 21 2022, 04:58, w całości zmieniany 1 raz
Wacław Wodzirej
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 172 cm
C. szczególne : Miodowe końcówki włosów | dziwny wąs pod nosem | pieprzyk po lewej stronie nosa | blizna na lewej ręce | zawsze gotów rzucić w Ciebie kasztanem
Moc atrakcji pełną gębą. O ile też historia ze spadnięciem na żółwia była czymś, o co Wacuś postanowił się dopytać i poznać co się właściwie stało. Tak na same wyścigi kręcił nosem. Będzie to przecież sport i będzie to uwłaczające, i w ogóle będzie to meh. Jeszcze rywalizacja, Puchon nie lubił wielu konkurencji. Chociażby dlatego nie występował na meczach magicznego sporciku z miotłami. Przecież nie dlatego, że był równie słodkim nielotem co kurczaczki bądź pingwinki. Tak jak one student miał swoje inne zalety, ale mniejsza o to. Piach ich jeszcze urokliwie męczył po wczorajszym spoufalaniu się przy zamku z piasku. Drobinki miały taki plus, że swędziały i drapały. No, to nie był ten plus, ale słaba uwaga względem piasku. Natomiast plusem były mieniące się barwy, w kolorach tęczy. Czy była to homopropaganda? Tak, totalnie. Czy Puchon to kupował? Tak, totalnie. Czy miał obawy, co do żółwi? Tak, totalnie. - Drejk, ale co jak one nie chcą, żebyśmy na nich pływali? - Dopytał i zamiast odważnie jakiegoś dosiąść to w sumie schował się za swoją dwumetrową górą mięsa. Bo chyba należało się jakoś ich dopytać? Czy coś, umiejętności Wacława w opiece nad magicznymi i mniej magicznymi istotami sięgały dna, ale takie uniwersalne zasady jak wolna wola chyba obowiązywały.
Irvette de Guise
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : Burza rudych włosów, piegi, lawendowy tatuaż za lewym uchem, krwawa obrączka na palcu
Widać żadne z nich nie miało wielkiego doświadczenia w budowaniu konstrukcji z piasku, ale jak to Harry słusznie stwierdził, nie mogło to być takie trudne. W końcu dzieciaki od wieków robiły zamki podczas wakacji, niektóre bardziej, inne mniej trwałe, ale nadal. Ruda tylko uśmiechem skomentowała tekst swojego partnera o byciu dobrym inżynierem, bo jakoś nie widziała w tej wypowiedzi zachęty do dalszej dyskusji. Wolała więc skupić się na pracy, albo raczej na pytaniach, które okazały się nieodłącznym elementem całej tej Walentynkowej zabawy. -Gdybym była gryfonem, pewnie uniosłabym się dumą i powiedziała, że jeśli tylko chcesz, mogę Ci to udowodnić tu i teraz. - Odgryzła się, bo choć Malediwy zachęcały ją do odrzucenia kilku zasad, to nie chciała tego robić tylko dlatego, że ktoś uważał, że nie potrafi się dobrze bawić. Co to to nie. Bez względu na wszystko, wciąż nie miała zamiaru grać w tę grę. Niestety, następne słowa Hariela nieco podniosły jej ciśnienie. Jak to się działo, że chłopak miał tak zadziwiającą łatwość w rozluźnieniu jej, by chwilę później zagotować krew w żyłach ślizgonki? Instynktownie zmrużyła oczy, przerywając na chwilę pracę, by spojrzeć na niego i dać sobie czas na odpowiedź. -I to jest dla Ciebie wyznacznik prawdziwej zażyłości? Daj spokój Harry, nie powiesz mi, że każda dziewczyna, z którą się całujesz nagle staje się Twoją przyjaciółką, a każdy od kogo spisujesz pracę domową, powiernikiem Twoich tajemnic. - Prychnęła zakładając zagubione pasemko za ucho. -Gdybyśmy mieli się ze sobą przespać już dawno by się to stało. - Dodała jeszcze, po czym przez kilka intensywnych sekund wpatrywała się w twarz Whitelighta, by w końcu powrócić do pracy nad zamkiem. Potrzebowała dobrej chwili, by się uspokoić, a jej twarz nie była już tak rozpromieniona, jak na początku ich spotkania. Jeszcze bardziej spięła mięśnie, gdy Harry przez nieuwagę rozwalił część, nad którą akurat pracowała, ale nie miała zamiaru jakkolwiek wybuchać, czy dawać upustu swojej złości. Co to to nie. -I powiesz mi, że oni wszyscy prowadzą później szczęśliwe życie w związkach? - Zapytała z raczej złośliwym uśmiechem na ustach, bo owszem, chłopak miał rację, ale dla Rudej była to skrajna głupota. Nie wiedziała, co musiałoby się stać, żeby sama zdecydowała się na taki krok. -Wybacz, ale przyszłam tu miło spędzić czas i obawiam się, ż konwersacja z tą dwójką dość skutecznie by mi te plany przekreśliła. Jeśli jednak chcesz sam im to zaproponować, nie krępuj się. - Tego jeszcze jej brakowało, żeby podejść do tej irytującej dwójki i wdać się z nimi w jakąkolwiek dyskusję. Wolała zachować sobie względnie miłe wspomnienia z tego wyjazdu, a skoro Harry tak bardzo chciał trójkącik z tymi gryfonami, nie miała zamiaru go w żaden sposób powstrzymywać. Śmiech Hariela jeszcze bardziej podsycał jej irytację, ale starała się na tym nie skupiać, starannie kształtując główny dziedziniec ich zamku. -Czyli mnie byś zdradzał? - Owszem, czepiała się słówek, ale potrzebowała jakkolwiek upuścić sobie z pary, a te przekomarzanki z Harielem bywały remedium, która działało z zaskakująco dużą skutecznością. -Nie obraź się, ale nie spodziewałam się, że byłeś w poważnym związku. Nie wydajesz się kimś, kto szuka czegoś takiego. - Złagodniała nieco, po raz kolejny odkrywając tę część towarzysza, o której wcześniej nie miała pojęcia. Zadziwiał ją praktycznie na każdym kroku, czy to swoimi słowami, czy też gestami, które mniej lub bardziej strategicznie wystosowywał. -Próbowałeś kiedyś podejść do tego jakoś..... Mniej chaotycznie? - Dopytała, bo to, co Harry opowiadał wydało jej się całkowicie pozbawione jakiegokolwiek ładu. Wiedziała, że ona raczej nie jest ekspertem w tych sprawach szczególnie, że raczej kierowała się wymogami rodziny co do swoich partnerów, ale nie oznaczało to, że nie mogła podjąć dyskusji. Poza tym naprawdę była romantyczką w duszy i chciała zrozumieć, jak to wszystko działa w przypadku towarzyszącego jej ślizgona. -Och, wolałabym na to nie odpowiadać. - Mruknęła pod nosem widząc, że tym razem ona jest zmuszona wymienić wadę i zaletę Hariela. Zazwyczaj uczono ją, że takie kwestie są zbyt delikatne do poruszania, więc starała się ich unikać, a teraz została nieco postawiona pod ścianą. -No dobrze, skoro więc muszę... Nie lubię, że zdajesz się podchodzić do wszystkiego na takim luzie, jakby kompletnie nic Cię nie obchodziło oprócz dobrej zabawy. Jeśli zaś chodzi o zaletę... - Tutaj zawahała się, a rumieniec wyszedł na jej policzki. -Lubię jednak to, jak łatwo sprawiasz, że ludzie czują się przy Tobie po prostu komfortowo. - Nie chciała mu tego mówić, ale skoro takie były zasady, nie miała zamiaru kłamać. Gdy tylko zamknęła usta ich zamek nieco się powiększył, co dziewczyna skwitowała tylko lekkim, wciąż nieśmiałym uśmiechem, by następnie skupić się wykończeniu ich dzieła, któremu jeszcze trochę elementów brakowało.
______________________
A star becomes a sun, under the pressure of darkness.
Ostatnio zmieniony przez Irvette de Guise dnia Wto Lut 22 2022, 01:27, w całości zmieniany 1 raz
Drake Lilac
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 218 cm
C. szczególne : Bardzo wysoki i barczysty. Praktycznie cały czas nosi na palcu pierścień tojadowy - tak na wszelki wypadek.
Drake ostrożnie wszedł na żółwia na którym miał płynąć. Wierzył że skoro tubylcy je do tego wykorzystują, to zostały one do ludzi już przyzwyczajone. W końcu wolał nawet w to wierzyć że nie dali ich ot tak po prostu na dzikie żółwie które gdzieś ich wywiozą hen daleko. Widocznie Wacław miał podobne obawy, nieco inne niż wilkołak, ale jednak podobne.-Myślę że gdyby się na to nie godziły, to po prostu zrzuciłyby nas do wody i sobie odpłynęły. Chodź, posadzę cię. -Wziął Wacława pod pachy, podniósł bez wysiłku i usadowił na jednym z żółwi, a Lilac ruszył do tego obok. Szkoda że ten na którym aktualnie siedział Drake był dosyć niezależny, ale wystarczało go nieco prosić żeby ten zaczął się ruszać, bo współpraca między nimi nie była aż tak dobra. Do tego płynął tak niesamowicie wolno że Drake zaczął się zastanawiać czy on jeszcze żyje. Kiedy zaczął przyśpieszać zorientował się że on chyba tyłem płynął. Kiedy lekko się wychylił żeby się upewnić, ten się zachwiał i Drake wylądował w wodzie. Szybko zaczął płynąć żeby dogonić skurkowańca i na niego wleźć. Podłe gady...
2/4
Wacław Wodzirej
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 172 cm
C. szczególne : Miodowe końcówki włosów | dziwny wąs pod nosem | pieprzyk po lewej stronie nosa | blizna na lewej ręce | zawsze gotów rzucić w Ciebie kasztanem
Chłop go posadził i student nie wiedział, w którym konkretnie momencie martwienie się o żółwią wole zmieniło się w dosiadanie jednego z nich. Tym samym Puchon ma wiele podobnych trosk, głównie o swojego Pana Chłopaka. Plaża od początku ferii zdawała się go krzywdzić. Najpierw ten upadek na stworzonko wodne z mostu. Później, kiedy razem odkrywali swój niedookreślony romans: wianki ich splątały, Słodziak został poparzony meduzą, piasek lepił się do niego jak opętany. No, w sumie nie ma tego aż tak dużo, ale jeśli patrzeć, że to tylko na przestrzeni kilku dni, bo zaledwie dwóch czy trzech? Należało chyba rozważyć bezpieczeństwo Drejka i jego magnetyzm na kłopoty. - Dzięki - powiedział, całując go dziękczynnie w policzek zanim chłopak odszedł w stronę swojego wierzchowca. Później, cóż, była katastrofa. Wacław nie umiem albo raczej nie chciał się dogadać ze swoim żółwiem. Niby głośno go poprosił o pomoc w wyścigu, ale szeptem błagał go i cały swój słowiański panteon o pozostanie w miejscu. Nie udało się, a zwierz ruszył wolnym rytmem, a w sumie dobrze. Z jednej strony zdawał się zniesmaczony, a z drugiej jakby chillował bombę na wycieczce krajoznawczej po terenie. Skoro żółw mógł to i Wacuś chciał się srelaksować na skorupie, dałby wygrać Drejkowi i wszyscy byliby szczęśliwi. Jednak w ten sposób się nie dało, a ten Drejkowy rumak wodny zdawał się mieć z nim złą krew. Aż wpadł do wody. - Kurwa - powiedział, zasłaniając usta i rozejrzał się za kimś do pomocy. No tak trochę średnio na jeża. - Chodź tu - zawołał swojego olbrzyma, nachylając się w stronę wody, aby wyciągnąć w jego stronę dłoń z chęcią wciągnięcia go na swojego żółwia. W końcu też na nim łatwiej byłoby gonić własny transport.
Drake Lilac
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 218 cm
C. szczególne : Bardzo wysoki i barczysty. Praktycznie cały czas nosi na palcu pierścień tojadowy - tak na wszelki wypadek.
Nie należało zapominać że Drake był gryfonem, a to znaczyło nic innego jak to że był osobą która samym swoim istnieniem ściągała niesamowite ilości kłopotów. Wilkołactwo? Żaden problem. Klątwy na Wielką Brytanię? Żaden problem. Bycie w grupie zaatakowanej przez wyznawców ifrytów? Żaden problem! Popsucie wilkołactwa klątwą i pogryzienie gryfonki? Żaden problem! Wacek mógł mieć pewność że przy Drake'u nudzić się nie będzie. Jeśli to nie on znajdzie kłopoty, to one znajdą jego. Tak samo jak termos Brooks jego twarz. -Nie, nie trzeba. Dogonię go. - A w głowie tylko miał "No chodź tu gadzie wredny!". Szybko zaczął płynąć w kierunku żółwia który na szczęście opierdzielał się tak samo jak wcześniej, dzięki czemu dogonienie go nie było niczym ciężkim. Normalne osoby pewnie by z pomocy skorzystały, ale no... Nie bez powodu patronusem Lilaca był Lew. Bo Lwia duma mu nieco na to nie pozwoliła. Zwłaszcza że wolał pozostać w oczach Wacława jako ten duży i silny.
3/4
Wacław Wodzirej
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 172 cm
C. szczególne : Miodowe końcówki włosów | dziwny wąs pod nosem | pieprzyk po lewej stronie nosa | blizna na lewej ręce | zawsze gotów rzucić w Ciebie kasztanem
Wacuś się starał, to było coś! Z pewnością Drejk miał powód, aby nie skorzystać z pomocy i zrobić to samodzielnie. Zaś łącząc wątki i znając siebie jako samca, Puchon umiał zrozumieć, że faceci mają swoją wizję świata i chcą w nią brnąc nawet jeśli nie jest najkorzystniejszą opcją. Jednak skoro byli parą to student jedynie krzyknął coś zachęcającego i wspierającego, aby żółwi bydlak dał się złapać. Dał, tyle szczęścia! Wodzirej zaklaskał, gratulując Gryfonowi osiągnięcia i z ciekawską chucią spojrzał na jego wyciągnięte z wody ciało. Czy wypadało mu się tak patrzeć? Chyba tak, ale też aby nie budzić niepotrzebnego - dajmy na to - speszenie, prędko się zganił w głowie, powracając do tu i teraz. - Może jeśli się obrócisz tyłem to będzie płynąc szybciej? - Zażartował sobie przy czym był ciekawy tej teorii i sam się obrócił. Głównie z faktu, że Drejka totalnym przypadkiem wyprzedził i aby nacieszyć się jego mordką, musiał improwizować. W ogóle to mogliby wygrać to wspólnie. Żółwie pewnie też nie chciały ze sobą rywalizować, bo i po co? Byli towarzyszami w podróży przez to życie, a powożenie kogoś na grzbiecie mogło nie być ich największą ambicją, ale to już zwykłe czepialstwo. Bądź skrzywione poczucie sprawiedliwości. - Drejczi, co zdradza, że się stresujesz? Ja popadam w przypadkowy słowotok i używam "mądrych" słów, których normalnie bym nie użył. - Pytanie lepsze niż to o bogina, bo o ile Wacek nie bał się wyznać swojego strachu wobec dyrektor szkoły, ale nie chciał zaczynać tego na feriach. Albo na środku oceanu. Straszna straszliwość.
Percival d'Este
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 203cm
C. szczególne : Piegi, tatuaże na całym ciele, kolczyki. Chorobliwie biała cera. Krzyż Dilys na łańcuszku na szyi. Szmaragdowa blizna na dłoni, która jawi się zielonkawym świetle przy ludziach z genetyką, blizna na nodze po złamaniu.
Odpowiedziałem na jej śmiech szerokim uśmiechem, łapiąc się teatralnie za miejsce, w które mnie „uderzyła”. Komplementy faktycznie bardzo często opuszczały moje usta, lecz przy nikim innym (pomijając Ruby) nie czułem, że są one tak szczere. Droga, choć niewątpliwie długa i niepewna, wcale mi się nie dłużyła. Wręcz przeciwnie, jakoś bardzo dobrze się bawiłem patrząc jak Hope ratowała się wskazówkami tubylców i próbowała ukryć przede mną brak orientacji w terenie, przy tym jej od czasu do czasu dogryzając przyjaznym żarcikiem. Dopiero w drodze przypomniałem sobie jaki dziś był dzień, a był to dzień szczególny, choć tak się złożyło, że nigdy dotąd mnie nie dotyczył. Walentynki, święto zakochanych. Gdy to sobie uświadomiłem, bez jakiegokolwiek słowa, mogącego mnie zdradzić przed przyjaciółką, utkwiłem wzrok w idącą pół kroku przede mną Hope, ale ostatecznie skwitowałem swoje myśli wzruszeniem ramion. Czy samo zaproszenie mnie na wspólne spędzenie czasu tylko we dwoje dzisiaj coś mogło oznaczać? Czy powinienem samemu przejąć inicjatywę? Ale czy aby na pewno? Nie no, chyba nie… A jeśli jednak? Czy sama sytuacja mi w jakimś stopniu w ogóle przeszkadzała? Zdecydowanie nie. Czy jednak powinienem zmienić nastawienie? Co powinienem o tym myśleć? Na szczęście na ratunek przyszedł cel naszej podróży, czyli wspominana wcześniej plaża i nie musiałem już zbytnio o tym myśleć, a po prostu rozkoszować się wspólnie spędzanym czasem. Obojętnie czy to były walentynki, czy święto zmarłych, każdy dzień z Hope był dla mnie dniem szczególnym i z pewnością pozytywnym. — Piegi są piękne, ale nie wiem czy bym chciał, żebyś się zmieniła w takiego jednego wielkiego. — Odpowiedziałem całkiem szczerze, udając przy tym śmiertelną powagę, dopiero po kilku sekundach uśmiechając się do Hope. — Mogę cię wziąć na indywidualne lekcje z pływania, może wtedy inni mężczyźni nie będą musieli cię ratować — wzruszyłem ramionami, tuszując w sobie to dziwne uczucie, które sam skutecznie ignorowałem. Do końca sam nie wiedziałem czy to bardziej złość, że sam nie zdołałem jej wtedy ruszyć na ratunek, czy to, że finalnie był to Drake, czyli wielki chłop o nienagannej aparycji i wielkich muskułach. Wiem, wiem, powinienem po prostu się cieszyć, że moja przyjaciółka nie utonęła, a jednak, skoro się tak nie stało, to mój mózg zaczął podsuwać mi jakieś nieracjonalne myśli. — Póki stary nie zbankrutuje, to chyba tak. Przynajmniej trochę pogadaliśmy, pierwszy raz od czasu, kiedy spotkałem Ashleya w dormitorium — odpowiedziałem, nawiązując do legendarnego już spotkania z swoim bratem, kiedy to Hope musiała interweniować między nami. Ujrzawszy wielkie oczy Hope niczym kota w butach ze Shreka, nie sposób mi było odmówić, nawet jeślibym chciał – a nie chciałem oczywiście. Dałem się złapać za rękę, owijając swoje długie palce wokół jej i pognałem razem z nią do wybranego miejsca. — Ja nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek to robił, tak mówiąc szczerze. — Przyznałem się, nie przypominając sobie, żebym bawił się w ten sposób za dzieciaka. Dołączyłem więc do Hope i zacząłem kopać w piasku tworząc fosę dzielącą nasz zamek od reszty „lądu”, tak bardzo się w to angażując, że nawet nie zauważyłem, kiedy wzrok przyjaciółki uciekł w inną stronę. Dopiero gdy Hope nieintencjonalnie zniszczyła część gmachu naszego zamku spojrzałem to na nią, to w kierunku, w którym patrzyła, mimo że starała się to nieudolnie ukryć. Odmachałem serdecznie do Hariela, krzywiąc się troszeczkę widząc u jego boku Irvette. Nie czaiłem jak można było najpierw urzec serce takiego skarbu jakim była Hope, by ostatecznie skończyć w gównie, jakim była ta ślizgonka. Aczkolwiek zauważywszy jak przyjaciółka cierpi, poczułem żal i gniew. A jednocześnie wielką chęć uratowania klimatu i by nie myślała o tym, że zaraz obok siedzi jej najbardziej znienawidzona osoba na świecie. Szybko zgodziłem się z własnymi myślami, że słowa tu nie pomogą. Powiedzenie, że Irv jest kurwą, to jak powiedzieć, że w nocy jest ciemno. Zrobiłem więc coś zupełnie niewytłumaczalnego z racjonalnego punktu widzenia. Pochyliłem się nieco i zbliżyłem swoje usta do jej, składając na nich bardzo delikatny i lekki pocałunek. Nawet nie zauważyłem, kiedy moja dłoń znalazła na piasku jej i owinęła swoje palce wokół jej. Po kilku sekundach odsunąłem się nieco, puściłem jej delikatną dłoń i patrząc jej prosto w oczy powiedziałem: — Ja też tu jestem, jesteśmy tu razem, możemy więc mieć ją totalnie w dupie i zbudować w chuj zajebisty zamek. Patrz, nawet jest tęczowy! — Wskazałem palcem kwitnące najróżniejszymi barwami drobinki piasku, patrząc nieco dyskretnie i protekcyjnie na Hope, nieco obawiając się jej reakcji na sam pocałunek. On miał odwrócić jej uwagę od Irvette, a zamek od pocałunku. Trochę paliłem się w środku ze stresu, odważnie jednak walczyłem z samym sobą, żeby tego nie okazać. Bo skąd mam wiedzieć jak ona zareaguje?
Hariel Whitelight
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 184
C. szczególne : podobny do Camaela, wręcz myląco gdyby nie oczy i pieprzyk nad górną wargą | pachnie perfumami z nutą sosny | nosi super buty, które tworzą za nim kwiatkowy korowód | zawsze ma kolorowe okularki na nosie
Ja również deneruwję się na Irvette na jej odpowiedź. Prycham i marszczę brwi; wywracam oczami; kręcę głową. - No oczywiście, że nie, ale chyba z dziewczyna z którą robię wszystkie te rzeczy nie jest dla mnie bardzo daleka! Idź wobec tego i przyjdź pod rękę z chłopakiem z zamku z którym masz o wiele bliższe relacje niż ze mną - mówię dość aroganckim tonem i pokazuję dłonią gdzieś w kierunku malediwowskich domków, jakbym już wysyłał jej do szukania sobie innych chłopaków. Kolejne słowa to jednak cios poniżej pasa. Marszczę brwi jeszcze bardziej i zaciskam wargi, jakby uwaga o tym, że ze sobą nie spaliśmy była największą obelgą jaką mogłem usłyszeć. Nabieram wody w usta i nic nie odpowiadam. Nawet na jej wytknięcie czy wszyscy są szczęśliwi po tak szybkim zamieszkaniu ze sobą nie odpowiadam choćby wzruszeniem ramion. Oczywiście, że część jest, a część nie jest, dobrze o tym wie, bo nie jest dzieckiem; tylko próbuje mnie wyprowadzić z równowagi. Moja obruszenie przerywa jedynie fakt, że zostaję wytrącony z równowagi. Najpierw dziwnym komentarzem Irvette, która postanawia za mnie wyjść i pozwalać mi zdradzać, ale prędko irytuje się, że miałbym czelność to robić. Nie wiem za bardzo jak wybrnąć z tego pytania, więc mrugam powoli, łopocząc długimi rzęsami i wlepiam spojrzeniem w Irv, próbując nieudolnie wyczuć co właściwie ode mnie chce usłyszeć. - No... to chyba zależy od rodzaju związku? Zdrada to dość mocne słowo - stwierdzam powoli i na chwilę odrywam wzrok od de Guise, dość otwarcia zaglądając zza zamku. Rozprasza mnie druga rzecz, bo oto Percival wraz z Hope postanowili sami doskonale się bawić w swoim towarzystwie. Zastanawiam się czy była to czysta próba zwrócenia na siebie uwagi, a może faktycznie rodzące się uczucie, które nie miało na to szans póki Whitelighty kręciły się pod ich nosami. Nie widziałem inicjacji pocałunku więc jedynie przekrzywiam z zastanowieniem głowę i odwracam wzrok, kiedy stwierdzam, że Hope zauważyła jak się patrzę. Nie jestem pewny co czuję. Stwierdzam, że chyba jest mi po prostu trochę głupio. To musi być po prostu to. Odwracam się z powrotem ku Ślizgonce, która zdziwiła się moimi byłymi związkami. - Och, wyglądam zbyt frywolnie na poważny związek? Cóż, byłem. W bardzo angażującym. Kochałem ją i takie tam. Ale zdradziła mnie i zostawiła takiego niepozbieranego - mówię i postanawiam ukryć się za zamkiem, by Irvette jakoś niesłusznie połączyła moje słowa jako aluzja do Hope, bo to nie o niej mówiłem wbrew temu jak to mogło wyglądać. Kładę się na piasku i teraz widzę jedynie ocean, nasz zamek i Irv. Nie przejmuję się nawet ziarnami, które powchodzą mi w złote loki. - Czy próbowałem? No tak. Wtedy. Uznałem jednak że nie przeżyję jeśli drugi raz ktoś mnie zrani. Jestem bardzo delikatny, więc będę działać po swojemu. Rozumiesz? - tłumaczę rudowłosej i wyciągam palec by kontynuować fikuśne wzory z mojej wieży na inne budynki. Ona mogła zająć się architekturą, a ja wystrojem. Próbuję zezować na jej pytanie, ale nic nie widzę, a nie chcę podnosić głowy zza zamku. Wyciągam dalej dłoń, by porysować po nodze Ślizgonki i ją zaczepić. - Na co? - pytam, ale ona zaczyna już odpowiadać. Uśmiecham się lekko na jej słowa. - Mam wrażenie, że moja największa wada wpływa znacząco na moją największą zaletę. Czy wolałbyś bym wobec tego był bardziej spięty? - pytam i pytająco unoszę brwi. Na chwilę unoszę okulary, by zekrnąć na dziewczynę z dołu i wlepić w nią tak poważne spojrzenie jak potrafię.
Irvette de Guise
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : Burza rudych włosów, piegi, lawendowy tatuaż za lewym uchem, krwawa obrączka na palcu
Widać jakakolwiek miła atmosfera postanowiła iść się pierdolić z powodu... No cóż, z dość głupiego powodu tak naprawdę. Ruda najchętniej by mu przywaliła czymś porządnym, przy okazji rwąc sobie włosy z głowy, ale nie po to lata opanowywała sztukę poker face`a, żeby teraz się złamać przez jakiegoś faceta. Wzięła zamiast tego głęboki oddech i zamiast zaklęciem zaatakowała logiką. -Czy przypadkiem nie po to się spotykamy, by się lepiej poznać? Na Morganę Whitelight, gdybym chciała tu przyjść z kimś mi bliższym, to bym przyszła! - Ostatnie zdanie powiedziała nieco podniesionym głosem, ale próbowała jakkolwiek do niego przemówić. Po prostu nie wierzyła, jak łatwo udało im się wzajemnie podnieść sobie ciśnienie tego pięknego, walentynkowego dnia. Starała się skupić na zamku, który z każdą chwilą rósł w oczach i przybierał coraz lepszych kształtów i frywolnych ozdób dzięki ich wspólnej pracy. Choć napięcie między tą dwójką zdawało się urosnąć, to jednak praca szła im naprawdę nieźle. Atmosfera nieco zelżała, gdy Hariel wydał się szczerze odpowiedzieć na kolejne pytanie. -Każdy uważa za zdradę co innego. Dla jednych to chwycenie za dłoń, dla drugich granicą jest dopiero seks. Skoro jednak uważasz, że nie zdradzałeś uznaję, że masz na myśli granicę, którą wyznaczyliście wspólnie w tamtym związku. - Sama dała się wkręcić w tę dyskusję, ale widząc, że Harry nie zwraca na nią uwagi, podążyła za jego wzrokiem. Sama nie wiedziała, co czuła na widok dwójki gryfonów złączonych pocałunkiem. Z jednej strony miała chorą satysfakcję a z drugiej, zdecydowanie z tej, której nie chciała dać po sobie poznać, zastanawiała się, czy przypadkiem w tym momencie serce Hariela nie pękło. Nie wiedziała jaką ślizgon dokładnie ma relację z Hope, ale na kilometr było widać, że ich do siebie ciągnie i choć Irv najchętniej zniszczyłaby gryfonce życie, tak jednak nie do końca życzyła tego samego Harielowi. Mimowolnie spojrzała na niego z cieniem troski w oczach, lecz szybko się opamiętała wracając do zamku. Naprawdę przez te Malediwy zaczęło jej zdrowo odwalać. Może powinna jakoś lepiej chronić sie przed tutejszym słońcem? -Och, Harry, tak mi przykro... - Tym razem pozwoliła jednak, by prawdziwe uczucia zagościły na jej twarzy, gdy wyznał jej prawdę o swoim poważnym, ale niestety byłym już związku. Wyciągnęła nawet dłoń, by dotknąć jego ramienia, ale chłopak był zbyt daleko, by mogła go dosięgnąć. Czując, jak policzki zaczynają ją piec jeszcze chwilę spoglądała na ślizgona, by następnie zająć się pytaniem, które po raz kolejny zmieniło jej nastrój. Widać karuzela emocji kręciła się na pełnych obrotach. -Przestań, to łaskocze! - Zaśmiała się jednak najpierw, gdy pokryte piaskiem palce Harryego dotknęły jej odkrytej nogi, rysując na niej fikuśne wzory. Sama nie wiedziała już jakie emocje wychodzą teraz na pierwszy plan, bo to wszystko zmieniało się jak w jakimś zapierdalającym kalejdoskopie. -Ani trochę. Myślę, że to dość ważna umiejętność. - Nie patrzyła już bezpośrednio na niego, bo bardzo nie lubiła się tak obnażać z myślami tego typu przed kimkolwiek. Teraz jednak została podstawiona przed ścianą, a spojrzenie Hariela zdawało się palić jej bladą twarz. Jakkolwiek jednak liczyła, że jej towarzysz nie skomentuje tej naturalnej reakcji organizmu.
______________________
A star becomes a sun, under the pressure of darkness.
Ostatnio zmieniony przez Irvette de Guise dnia Pią Lut 25 2022, 17:18, w całości zmieniany 1 raz
Drake Lilac
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 218 cm
C. szczególne : Bardzo wysoki i barczysty. Praktycznie cały czas nosi na palcu pierścień tojadowy - tak na wszelki wypadek.
Drake nie zwrócił uwagi na to jak Wacław mu się przyglądał kiedy ten wyłaził z wody. A ten na pewno miał co podziwiać kiedy mokre ubranie przykleiło się wilkołakowi do skóry. -Wątpię żęby tak to działało, ale... Niestety nie zbyt długo trwało obserwowanie Drake'a, bo Wacław go po jakimś czasie wyprzedził, więc jeśli dalej chciał się nieco pogapić na gryfona to musiał się obrócić i nie patrzyć gdzie jego żółw właściwie go prowadził. O, i on serio to zrobił. Musiał przyznać że delikatnie mu to schlebiało. No nic, on mógł się gapić ile tylko chciał. Miał na to oczywiste zezwolenie. -Hmm. Szczerze Ci powiem że nie jestem tego pewien, bo do tej pory niczego takiego nie zaobserwowałem. Może jeśli spędzisz więcej czasu blisko mnie to to odkryjesz? - No bo raczej Wacek będzie chciał udać się z Gryfonem na nie jedną przechadzkę. Tak czy siak puchon wygrywał, a ich wyścig dobiegał końca
4/4
Hariel Whitelight
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 184
C. szczególne : podobny do Camaela, wręcz myląco gdyby nie oczy i pieprzyk nad górną wargą | pachnie perfumami z nutą sosny | nosi super buty, które tworzą za nim kwiatkowy korowód | zawsze ma kolorowe okularki na nosie
- Nie rozumiem po co ze wszystkiego robisz jakiś wielki problem i nic nie możesz przyznać jak normalny człowiek, że całkiem długo się znamy to udajesz... coś tam... Mogłabyś czasem pomyśleć jak ja się czuję - dalej jej ględzę z wyrzutem, nawet jeśli nie jestem odpowiednią osobą do prawienia takich morałów. Przy Irvette i jej lodowej postawie często czuję się jakbym taką był. - Czemu na mnie krzyczysz skoro to ty mnie obrażasz - również podnoszę głos, żebyśmy mogli sobie powrzesczeć na siebie przy innych. W końcu jednak nasz uwaga kumuluje się na tym głupim zamku oraz na pytaniach. Niestety moje skupienie było bardzo kiepskie. I chociaż starałem się słuchać co mówi de Guise to rudowłosa musiała zauważyć moje zaciekawione spojrzenie na parę Gryfonów. Szczerze mówiąc tak się skupiłem na próbach wychwycenia tego jak ja się czuję (bardzo nieudolnie), że dopiero potem mi przyszło na myśl, że może Irvette czuć się niezręcznie. Duszę w sobie niezadowolenie i chowam się za zamkiem z piasku, by kontynuować rozmowę bez tych odskoczni. - Och tak, jasne. Ale zdradziła mnie bardzo tradycyjnie, ruchając się z kimś innym... Hm? - odpowiadam z opóźnieniem na pytanie i kiedy Ślizgonka wydaje się bardziej przejęta aż podnoszę się na chwilę ponad zamek, by sprawdzić czy przypadkiem Percival nie klęczy z pierścionkiem przed Hope. Już myślałem, że całkiem stracę wiarę w siebie na tej plaży, wylewając sekrety przed Irvette i patrząc na eks kochankę z jej przyjacielem. - Och nie żałuj mnie, daj spokój - mówię z uśmiechem i kręcę głową w piasku. Śmieję się kiedy ucieka mi stopą i łapię jej łydkę (dość nieudolnie, wszakże leżę na ziemi) i staram się kontynuować wzroki. - Wiesz, może było tragicznie... ale przynajmniej doświadczyłem traumatycznej miłości jak w prawdziwych sztukach, co zapiera dech w piersiach i sprawia że nie myślisz logicznie; na dodatek byłem smutną ofiarą! Przynamniej nie tak stereotypowo, patrząc na to jaka ze mnie partia. Uśmiecham się ponownie do Ślizgonki, kiedy tak odpowiadam półżartem. Kończę kilka ostatnich wzorów na naszym zamku i powoli kiwam głową na jej pochlebstwo. Ze zdumieniem stwierdzam, że chyba się rumieni nad moją głową. Przysłaniam oczy przed słońcem i krzywię się lekko kiedy atakują mnie promienie słoneczne. - Kto jest ładniejszy? - pytam nagle i dźgam radośnie palcem Irv, pozostawiając dłoń na jej kolanie. - Ja czy zamek - dodaję z uśmiechem i wskazuję na nasz pałacyk w finezyjne wzroki (tam gdzie sięgnąłem ręką, czyli tylko od strony morza).
Wacław Wodzirej
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 172 cm
C. szczególne : Miodowe końcówki włosów | dziwny wąs pod nosem | pieprzyk po lewej stronie nosa | blizna na lewej ręce | zawsze gotów rzucić w Ciebie kasztanem
Usta wydęły mu się w grymas zaklęty między speszeniem a zachwytem. Z jednej strony: spędzenia czasu z Drejkiem? Tak, poproszę. Z innej:denerwowanie go bądź stresowanie na siłę? No, to chyba nie fundament zdrowej relacji. Zaś ze wzgląd, że oni te w swojej dopiero stawiali. Ot, właściwie kopali rów pod wylewanie cementów głupio było się tak afiszować z gamą złośliwości i przykrości. Pomijając już genetyczno-puchońska niemożność do sprowadzania na kogoś złego samopoczucia. Chyba, że czasem... może... jeśli to bardzo zły człowiek był... - Wspólne spędzanie czasy to coś, co teraz zajmie ci grafik - ostrzegł Gryfona jakże szelmowsko, wygrywając wyścig. Przez co było mu bardzo przykro. Też zamiast od razu po rzucić się na mokrego Drejka, Wacuś zaczął głaskać, dziękować i przepraszać na zmianę żółwia, który zgodził się mu towarzyszyć. Chociaż studencki łeb podejrzewał wciąż, iż zwierz został do tego zmuszony. Szczęśliwie było już po wszystkim i Wodzirej zapewne został subtelnie odciągnięty przez swojego chłopaka od wodnego pupila, aby tak nie monologować nad skorupiastym cały dzień. - Pouczysz mnie jutro zaklęć pod latarnią? - Mogło to zabrzmieć gorzej niżeli planował, ale już się powiedziało i tego nie cofną. - No i mam nadzieję, że nie jest ci przykro przez ten wyścig... - zagadną przepraszająco, wiodąc się razem spokojnym spacerkiem po plaży w kierunku bliżej nieokreślonym. Pewnie na jakieś ognisko przy zachodzącym słońcu, co zdaje się płytkim romantyzmem, ale jakże uroczym na tychże feriach.
/zt x2
Hope U. Griffin
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 165 cm
C. szczególne : Piegi na twarzy i ciele. Kilka blizn po szponach na ramionach i jedna na skroni, skrupulatnie zakrywana włosami.
Zamki z piasku • Para: Hope U. Griffin + @Percival d'Este • Kostki: 4 na materiał (+2 od Persa) 6, 2 na pytania • Forma: wątek
Inni mężczyźni zabrzmiało w jego ustach niemalże jak obelga i zaskoczyło ją tak bardzo, że posłała mu zaskoczone spojrzenie, nieświadomie unosząc ku górze jedną z rudych brwi. Przyglądając mu się, chciała dociec, czy to, co dosłyszała w tonie jego głosu, było wyłącznie wytworem jej wyobraźni, czy może rzeczywiście Pers wydawał się być... cóż, zazdrosny? Dopóki nie odnalazła w głowie odpowiedniego określenia, wydawało jej się to dobrym tropem, kiedy jednak już to nazwała, nagle uświadomiła sobie, jak zabawnie i nierzeczywiście to brzmi. — Odezwę się — odpowiedziała z uśmiechem na propozycję, jak zwykle oddalając lekcje pływania w czasie. Zawsze udawało jej się znaleźć jakieś lepsze albo przyjemniejsze zajęcie i tak oto żyła sobie na wyspach, nie potrafiąc poradzić sobie z morską tonią. Prawdopodobnie potrzebowała popaść w tarapaty, żeby zrozumieć, jak ważne i przydatne mogą być takie umiejętności. Mądra Griffin po szkodzie – tak było zawsze i raczej nie zapowiadało się na zmiany. — I jak było? Pokrzyczeliście na siebie? Powiedział coś ciekawego? — Pers był cierpliwy i spokojny, ale każdy miał swoje limity. Zatajenie przed kimś faktu istnienia brata bliźniaka zdawało się być uczynkiem przekraczającym jakiekolwiek granice. Choć w zamku przyjmowała rolę mediatora, mając na uwadze wyłącznie dobro przyjaciela i całego Gryffindoru, doskonale rozumiała gniew i rozgoryczenie Percivala. Starała się być na bieżąco z całą sprawą i dlatego szczerze zainteresowana, liczyła, że chłopak nie będzie szczędził jej szczegółów. Im dłużej byli na plaży, tym bardziej liczyła, że opowie jej coś naprawdę porywającego, co odwróci jej myśli od Whitelighta. D'Este nie bawił się jednak w półśrodki, nie próbował sprawdzać, czy wyłącznie słowami jest w stanie odpowiednio mocno przykuć jej uwagę i poprawić humor. Nie, on sięgnął po potężną broń, która na kilka dłuższych chwil pozbawiła ją głosu. Zamurowało ją. Choć pocałunek był krótki i absolutnie nienachalny, ona jeszcze długo siedziała w bezruchu i gapiła się na Persa z miną, która świadczyła o tym, że zaczynała wątpić, że nie jest w trakcie pokręconego snu. Całkiem zapomniała o istnieniu jakichkolwiek innych osób na plaży i całej reszcie kuli ziemskiej. — Tęczowy? — odezwała się w końcu, zbita z tropu, bo przecież kiedy patrzyła na zamek ostatnim razem, był normalny i raczej nudny. Zerknęła w dół i zmarszczyła brwi, widząc, że piasek rzeczywiście mieni się wszystkimi kolorami tęczy. Wyciągnęła dłoń i umoczyła w nim palec, z zainteresowaniem przyglądając się temu zjawisku. — Masz rację, Persi, też tu jesteś. Dziękuję. — Posłała mu niepewny uśmiech i poczerwieniała na twarzy, najwyraźniej w opóźnionej reakcji na całą sytuację. Choć zapewne przypadkiem, uświadomił jej coś bardzo ważnego – że patrząc gdzieś w dal, traciła widok na to, co miała tuż przed nosem. Przysunęła się trochę bliżej i oparła głowę o jego ramię. — Wziąłbyś ze mną ślub? — wypaliła ni z tego, ni z owego i zachichotała. Nie miała zielonego pojęcia, skąd w jej głowie taki pomysł. Może to dlatego, że sam pocałunek zdawał jej się być poświęceniem na miarę ślubu? — Gdyby nasi ojcowie stwierdzili, że chcą... nie wiem, połączyć nasze rodziny, żeby stworzyć drugie Google, zawahałbyś się? — Po chwilowym kryzysie odzyskała rezon. Podniosła się na klęczki, umorusała persowy nos kolorowym piaskiem i ze śmiechem na ustach wróciła do składania budowli. — Gdybym miała z kimś spędzić resztę życia, to mógłbyś to być Ty — dodała po chwili namysłu — Ale moim planem „B” jest Ruby, obiecałam jej to. Nie mogłabym jej zawieść.
Drake Lilac
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 218 cm
C. szczególne : Bardzo wysoki i barczysty. Praktycznie cały czas nosi na palcu pierścień tojadowy - tak na wszelki wypadek.
Chyba jedna z najprzyjemniejszych rzeczy które mogli zrobić na tej plaży czekała na nich na samym końcu. Mianowicie rzeźbienie w kokosowym drewnie. Było to oczywiście tak samo rękodzieło jak wianki i zamki z piasku, ale za to dużo, dużo bardziej trwałe. No i jeśli nie wyjdzie z tego kompletna katastrofa, to może będą je w stanie zachować. Idąc na miejsce w którym mieli zabierać się za obróbkę drewna, spojrzał na Wacława. - Jak Ci idzie rzeźbienie w drewnie? - Spytał się studenta idąc z nim za rękę. Drake osobiście tę dziedzinę sztuki lubił najbardziej i czuł się w niej najlepiej. Nawet jeśli ogólnie był w niej nieco do bani. Na szczęście jego umiejętności w rzucaniu zaklęć rekompensowały trochę to artystyczne i kulinarne beztalencie.
1/4
Wacław Wodzirej
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 172 cm
C. szczególne : Miodowe końcówki włosów | dziwny wąs pod nosem | pieprzyk po lewej stronie nosa | blizna na lewej ręce | zawsze gotów rzucić w Ciebie kasztanem
Po kilku dniach zabawy na plaży czy też kilku plażach Wacław przekonywał się, że raczej obojętne jest mu, co robi. Obchodziło go, że robił to z Drejkiem. Stąd efekty ich rękodzieła rozmywały się w prozodii swojej zwykłości i były zwyczajnie miałkie, bo najlepszą nagrodą był uśmiech na buzi tego słodkiego giganta. Najlepszy był smak jego ust przy nakładaniu mu wianka. Najlepszym było jego otwarcie przy zamku z piasku. Najlepszym był on sam, mokry przy wyścigu na morskich żyjątkach. Idąc z nim za rękę czuł się spełniony, a słysząc pytanie pomyślał o tym, ile o drewnie wie. - Gorzej niż trzymanie cie za rękę - uśmiechnął się żartobliwie, zbliżając się do jego ramienia. Obecnie chyba ta czynność wychodziła Wacusiowi najlepiej i myśli o tej jednej dłoni zajmowały mu pół dnia. Drugie pół pewnie spał, bo to jednak ferie. Atrakcja powinna w końcu dać się wykonać, a jeśli Puchon mógł ingerować w jej sposób odbycia się rzeźbienia w kokosie, cóż, szedłby w scenę z Uwierz w ducha, gdzie para rzeźbiła w glinie. Całkiem podobnie. Zatem Wacław usadowił się w Drejku, czując go za sobą i obserwując jego poczynania z drewienkiem. Jeszcze nie było, co podziwiam, ale grunt, iż byli już przygotowali. - Też ci się trafił Mandagamiran? Czy to nie słodkie? - Zapytał zauroczony ów myślą, spoglądając ku górze na swojego słodziaka. - Ale to teraz musisz zdradzić jakie jest twoje ulubione zwierzę. Albo ulubione magiczne zwierze. Albo ty w ogóle umiesz w patronusa? - To aż było fascynujące?
Drake Lilac
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 218 cm
C. szczególne : Bardzo wysoki i barczysty. Praktycznie cały czas nosi na palcu pierścień tojadowy - tak na wszelki wypadek.
Musiał przyznać że dzięki Wacławowi te ferie są dużo, ale to dużo lepsze niż przypuszczał że będą. Zwłaszcza wspólne spędzanie czasu umilało mu ten czas. Dogadywał się z większością ludzi, ale przy Wodzireju czuje się jakoś inaczej i to w pozytywny sposób. Bardzo pozytywny. Czasem miał ochotę go po prostu złapać, przytulić i nie puszczać jak najlepszą przytulankę na świecie. Niestety kiepsko by się to raczej skończyło dla puchońskich kości i płuc, bo adekwatnie do swojego wzrostu i masy, Drake tulił jak niedźwiedź. Zaczęli powoli się przygotowywać do rzeźbienia, a pierwszym krokiem było wylosowanie zwierzęcia które będzie im przewodziło. No i obydwoje wylosowali to samo stworzenie. To chyba było przeznaczenie, nie?-Prawda, urocze. - Chociaż wątpił w swoje umiejętności rzeźbienia, to ważne że robią to razem, nie? - Mój patronus to jak na ironię moje ulubione zwierzę więc...- Wyjął swój cedrowy patyk, skupił się na wspomnieniu i rzucił zaklęcie.-Expecto Patronum.- No i pojawił się ogromny Lew Afrykański, który przeszedł wokół nich parę kółek zanim sobie przysiadł naprzeciwko nich. Potem Lilac przerwał czar. -Mam nadzieję że się podobało. A twoje ulubione zwierzątko?
2/4
Wacław Wodzirej
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 172 cm
C. szczególne : Miodowe końcówki włosów | dziwny wąs pod nosem | pieprzyk po lewej stronie nosa | blizna na lewej ręce | zawsze gotów rzucić w Ciebie kasztanem
Wacuś doznał chwili zawahania, kiedy Gryfon zawiesił głos, jakby milcząc. Puchon już się bał, że będzie musiał zgadywać lub posłużyć się wiedzą, której nie posiadał. Zaś później Drake zaczarował przestrzeń i oczarował Wodzireja w sposób niemożliwy. Ten początkowo nie wiedział, co się działo, więc złapał chłopaka za udo w lekkiej panice. Później niebieska aura otoczyła studenta spokojem, a spanikowany uścisk rozluźnił się i widok lwa falą spokoju przerodził się w łagodne głaskanie Drejka. Lewa się bał. Trochę też nie wiedział czy Patronusy się dotyka. Najpewniej nie. - Bardzo - odpowiedział, bo podobało mu się bardzo. Najbardziej na świecie w tym momencie! - Więc zgaduje, że to lew. Nawet jesteś przystojny jak lew, wiesz? - Dopytał drugą ręką leniwie gładząc jego linie żuchwy. Do niej przynajmniej sięgał. Zaś sam lew mógłby trafić na listę top 100 najseksowniejszych dup świata zaraz obok Dornana czy kto tam teraz trendował. - Ja myślę, że bobry albo... Ojeju, fotki, tak. Powiedziałbym, że moje ulubione są foki. I wiem to drapieżniki, ale taka ich natura prawda? Poza tym uwielbiam florę i faunę Bałtyku, takie morze - cały się podekscytował. Nigdy nie widział foki na żywo, ale teraz było to pewne marzenie do zrealizowania. - A najbardziej ulubiona chmura? - Znów zagadnął w czymś bardziej nudnym i z pewnością mniej słodkim, ale bezpiecznym dla swojego rzeźbienia w drewnie.
Drake Lilac
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 218 cm
C. szczególne : Bardzo wysoki i barczysty. Praktycznie cały czas nosi na palcu pierścień tojadowy - tak na wszelki wypadek.
Studentowi musiał przyznać że ten był nawet strachliwy, ale to na swój sposób było urocze i sprawiało że Drake miał ochotę go przytulić i zagarnąć tylko i wyłącznie dla siebie. W sumie tak też zrobił, robiąc małą przerwę w żłobieniu w drewnie oplótł go ramionami i przytulił do siebie. Co jak co, ale tulić się lubił zawsze, ale mało miał do tego okazji. Na szczęście dzięki Wodzirejowi będzie miał ich teraz całe mnóstwo. Po dłuższej chwili wrócił do żłobienia w drewnie, ale w pewnym momencie przyłożył się nieco za bardzo przez co mały kawałek z trzaskiem się wyłamał i wbił mu się w nogę. Prawie syknął, ale zamiast tego za pomocą Astral Forcipe usunął drewno z nogi, a następnie tym razem już werbalnym -Episkey. - Zaleczył rankę jaką zrobił mu w nóżce kokos. No i po krzyku... Wredne diabelstwo. -Nie mam. Ale gdybym miał jakąś wybrać to chyba byłby to cumulonimbus
3/4
Wacław Wodzirej
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 172 cm
C. szczególne : Miodowe końcówki włosów | dziwny wąs pod nosem | pieprzyk po lewej stronie nosa | blizna na lewej ręce | zawsze gotów rzucić w Ciebie kasztanem
Może był to strach, może była to bogata emocjonalność? Nawet jeśli jedno i drugie to posiadanie u boku bohatera, który nie boi się bliskości w postaci przytulania było kojące, uspokajało nerwy, dawało poczucie nieznanego wcześniej bezpieczeństwa. Wacław miał w zwyczaju stawać z lękami twarzą w twarz, dziwnie rzadko, ale jak już to robił to panikował. Racjonalne myślenie traciło na bytności i student rzucał w swój strach różdżką. W końcu zaklęcia zdawały się nie być jego mocną stroną zaś taki rzut magiczną pałką? Żaden się nie spodziewa. Żaden! - Ojoj - powiedział swoim zmartwionym głosem Puchonka i zanim zdążył zareagować bądź zrobić cokolwiek poza przejmowaniem się - Drejk poradził sobie z raną w nodze i jedyne co pozostało Wacusiowi to podmuchać i pocałować, aby się upewnić, że nie boli. - Mam nadzieję, że już nie boli - wcześniej o tym pomyślał, ale wypadało się podzielić myślą głośno. Poza tym nie chciał sobie przypisywać zasług za pomoc, ale kurwa. Przecież pomógł i bez niego chłop umarłby już z całe trzy sekundy temu. - Ja myślałem bardziej o tych w kształcie zwierząt. Najlepiej przy zachodzie słońca, bo mają różnokolorowe prześwity. - Pochwalił się, kończąc rzeźbienie swojego zwierzaka, a zrobił to bez żadnej skazy. Czyli wiadomo, była to ta łatwiejsza część procesu, bo zaklinanie totemów... Było abstrakcyjnym pomysłem. - Położyłbyś się - zapytał i o ile taka zgoda nastąpiła - wszystko żeby odwlec zaklinanie totemów - Wacuś położył głowę przy piersi swojego Gryfona, a ciesząc się spokojem, ciepłym oparciem i piaskiem w stopach, oglądał wspomniane wcześniej chmury. - Myślisz, że to przejdzie, jeśli zaczarujesz totem za mnie? - Zapytał niby półżartem, ale chętnie przyjąłby odpowiedź twierdzącą.
Drake Lilac
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 218 cm
C. szczególne : Bardzo wysoki i barczysty. Praktycznie cały czas nosi na palcu pierścień tojadowy - tak na wszelki wypadek.
-Nie bolało ani trochę, ale dziękuję. - Głównie dlatego że comiesięczna przemiana w wilkołaka boli dużo, ale to dużo bardziej. W porównaniu z tym maluteńki kawałeczek drewna w nodze był dosłownie niczym. Zwłaszcza jeśli uleczenie po nim rany było czymś czego wymagali na uzdrawianiu już na drugim roku. W końcu to tylko usunięcie ciał opcych z rany oczyszczając ją, a następnie zaleczenie zaklęciem. Z tą różnicą że Drake użył troszkę mocniejszego niż tego najbardziej podstawowego. -Oh... - Wyrwało mu się kiedy dowiedział się o jakie chmury chodziło jego puszkowi. No myślał że chodziło mu o konkretny rodzaj chmury. Welp, zjebał troszkę. Trzeba było to przyznać. Zgodnie z prośbą, położył się żeby Wacek mógł skorzystać z jego ciała jak wielkiej poduszki.-Szczerze wątpię żeby tak to zadziałało. Musimy sami spróbować. - No i spróbował ze swoim. Szkoda że nic mu z tego nie wyszło i magia w jego strasznie koślawym totemie była słabiutka. Oby Wackowi poszło lepiej.
4/4
Wacław Wodzirej
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 172 cm
C. szczególne : Miodowe końcówki włosów | dziwny wąs pod nosem | pieprzyk po lewej stronie nosa | blizna na lewej ręce | zawsze gotów rzucić w Ciebie kasztanem
Musieli spróbować, chociaż Wacław nie napawał się optymizmem do zaklinania. Zwłaszcza skoro jego umiejętny i utalentowany Pan od Zaklęć poradził sobie raczej licho to co ma zrobić student, któremu jedyne co od kilku lat wychodzi to zaklęcie magicznego światełka? Jeszcze nie tego fancy czy z wyborem koloru, ale najprostszego na świecie lumusa-lamusa. Niemniej transmutacyjne mu wychodziły bardziej i gdyby wystarczyło drewniany totem przerobić za pomocą ów sztuczek, byłoby fajniej. I z mniejszą krzywdą dla Drejka, tak, a to bardzo ważna zmienna. - Raz się żyję, prawda? - Niby prawda, ale jakaś taka mizerna. Srudent poczarował-zaczarował kokosowe rękodzieło i świat nie wybuchł, plaża również. Zatem jakiś sukces. Jedno okaleczenie i jeden sukces. Była to dobre prognoza na dalsze dni ferii. - Co ci się podobało najbardziej? - Zapewne jeszcze Wacuś sprecyzował, że z atrakcji, bo że on sam to niemalże taka nieśmiała oczywistość. Niemniej mieli wolne, a chłopak chciał sobie jeszcze pokorzystać z nowej poduszki, pieścić leniwie autostradę żył Gryfona na jego przedramieniu i pośmiać się razem z nim. Tak po prostu ze sobą pobyć. - O, a we czwartek zrobię nam pączki, więc jeśli masz jakieś alergie spożywcze to mów teraz - a to było bardzo ważne. Chociażby taki gluten. No niby dało się zrobić pączka bez glutenu, ale to tyle szczęścia, co z oddychania czadem zamiast tlenu. Da się, ale po co?
/zt x2
Irvette de Guise
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : Burza rudych włosów, piegi, lawendowy tatuaż za lewym uchem, krwawa obrączka na palcu
Na słowa Hariela zamarła, a jej tęczówki momentalnie straciły jakikolwiek kolor na rzecz niebezpiecznej czerni - jedyny objaw furii, jaka się w niej rozpaliła. -To, że się znamy pół roku nie oznacza, że dużo o sobie wiemy. Czemu tak usilnie próbujesz z nas zrobić kogoś, kim nie jesteśmy? - Powiedziała lodowatym tonem. Naprawdę nie rozumiała logiki tego faceta. Przecież nigdy ich interakcje nie były szczególnie intymne a to, że raz się całowali, nie oznaczało, że byli nierozerwalnymi przyjaciółmi. Nienawidziła, gdy wmawiano jej coś, co prawdą nie było. -Nie krzyczę i nie obrażam Cię. Po prostu nie rozumiem, na jakiej podstawie uważasz, że mnie znasz. - Dodała spokojniej, ale zdecydowanie zbyt beznamiętnie, by uznać to za jakkolwiek przyjazną konwersację. Cały Harry, raz sprawiał, że uśmiech gościł na jej twarzy, by sekundę później doprowadzić ją do szewskiej pasji. Czasem miała ochotę rozerwać go na strzępy gołymi rękoma. -Masz rację, nie pomyślałam jak się czujesz, ale wbrew pozorom też nie jestem chodzącą bryłą lodu. - Szmaragd powrócił do jej tęczówek, a ona odwróciła wzrok od twarzy Whitelighta. Nie często przyznawała, że ma jakiekolwiek uczucia i zamiast jakkolwiek ciągnąć temat skupiła się na zamku, po było to zdecydowanie łatwiejsze i wygodniejsze. Szczególnie tutaj, gdy wokół było wiele ludzi, którzy mogli te informacje i słabości dziewczyny wykorzystać. -Nikt nie zasługuje na takie traktowanie. To chyba naturalne, że Ci współczuję. - Sytuacja stała się zdecydowanie łagodniejsza, gdy przeszli na temat złamanego serca Hariela. W Irv obudziło się współczucie, które raczej zachowywała dla bliższych, ale tego Harry nie musiał wiedzieć. Zdecydowanie mury, którymi dziewczyna się otaczała były jeszcze zbyt grube, by tak łatwo dały się przebić. -Bohater tragicznego romansu... Pasuje mi to do Ciebie, a z drugiej strony żal by było, gdybyś skończył tragicznie przez złamane serce. - Prawie powiedziała mu, że jest dla niej wartościowy. Maledwiy zbyt ją zmiękczyły i przestała zwracać uwagę na swoje zachowanie. Już najwyższy czas wracać do zamku i założyć zwyczajną maskę chłodu i obojętności. -Hmm? - Spytała skupiona na wykończeniu bramy do ich zamku, choć tak naprawdę jej myśli krążyły wokół nie do końca zbłąkanej dłoni Hariela i uczuciu, jakie wywoływała. Ślizgonka poczuła przyjemny dreszcz, gdy ta pięła się coraz wyżej jej nogi, ale oprócz stałego na policzkach rumieńca, nie dała po sobie poznać, że jakkolwiek ją to rusza. Cholerny Whitelight. - Pomyślmy... - Udała, że się zastanawia, choć tak naprawdę odpowiedź nie była zbyt trudna. -Choć jestem koneserką dobrej architektury, tym razem muszę postawić na Ciebie. - Zaśmiała się. Ich zamkowi daleko było do majstersztyku, choć wokół pięło się wiele zdecydowanie gorszych konstrukcji. Jakiś talent jeszcze tam mieli i Irv musiała przyznać, że nawet dobrze się przy tym bawiła. Gdyby nie to, że czasem rozpraszała ją obecność pewnych wrogich jej gryfonów.
______________________
A star becomes a sun, under the pressure of darkness.
James Farris
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 184 cm
C. szczególne : mała blizna na czole, heterochromia centralna, zarysowane kości policzkowe, dziwne stroje i jeszcze dziwniejsza biżuteria
Zamki z piasku • Para: james + @mererid tew • Kostki: materiał zamku (6 + 1 od mer = 7); pytania: 2,5 • Forma: wątek
Mam w głowie przeróżne myśli, ale staram się skupić na drobnym i nieprzytomnym ciele przyjaciółki, która bezbronnie leży w moich ramionach. Widok Mer pozbawionej świadomości jest gorszy od wyimaginowanego obrazu sióstr, które padają martwe na ziemię - bo w ich przypadku mogę rzucić riddiculus, pośmiać się i wszystko wraca do normy, natomiast Gryfonka, którą próbuję ocucić, dalej nie daje oznak życia. Dlatego czuję szaleńczą radość, gdy ta podnosi powieki i mówi coś o bogu, którego najchętniej potraktowałbym cruciatusem za takie dręczenie jej. Niewiele rozumiem ze wspomnienia boskiej istoty, ale jeśli ta pozbawia moją niewinną towarzyszkę zmysłów to musi być wybitnie okrutna - zwłaszcza, że Mer bełkocze coś o grzechach. Jakie grzechy?, zastanawiam się zdziwiony, a potem przytwierdzam dziewczynę do siebie, czule gładząc jej plecy. - Nic złego nie zrobiłaś - przekonuję ją z wielką pewnością siebie, mając nadzieję, że mi uwierzy i szybko otrząśnie się po tym koszmarze, w który ją wpakowałem. Z ulgą reaguję na ufność jaką mnie obdarza, zajmuję się jej nogą, wydobywając z pamięci wszystkie zaklęcia z zakresu uzdrawiania, aby choć trochę pomóc. - Siostry. Które giną na moich oczach - wyjawiam postać swojego bogina i wzdrygam się na samo wspomnienie tego widoku, bo to uświadamia mnie jaki jestem bezużyteczny w bronieniu swoich najbliższych. Patrzę więc nieprzytomnie na Mer, kolejną ofiarę mojej bezmyślności i przez chwilę analizuję czy propozycja pójścia na walentynki faktycznie padła z jej ust czy sobie to ubzdurałem w wyniku stresu. Uśmiecham się szeroko, bo kolejny ciężar opada z moich ramion - między nami nie ma żadnych niesnasek, o które tak się bałem. - Walentynki na plaży, powiadasz? No to jeśli to jedyne co mogę zrobić, żebyś mi wybaczyła... To nie mam wyboru - droczę się i ciężko wzdycham, udając, że to, co wymyśliła, kompletnie mnie przerasta. Od razu jednak szczerzę się i pomagam jej wskoczyć na swoje ramiona. - Ashley nie będzie zazdrosny? - pytam, ale wcale mnie to nie obchodzi. - Trzymaj się mocno! Teleportuję nas do tawerny. Lądowanie z Mer na plecach okazało się wyzwaniem, któremu nie podołałem, więc kończymy z buziami zanurzonymi w piasku. Prycham, aby pozbyć się ziarenek z nosa, nieelegancko pluję na ziemię, oczyszczam twarz i pędzę do baru po drinki na drogę. Chcę, żebyśmy zapomnieli o tych przykrych doświadczeniach na wyspie i mogli w pełni skupić się na zadaniach jakie czekały na nas na plaży zakochanych. Kiedy tam docieramy i robię rozeznanie co możemy robić, widzę grupkę osób budujących zamki z piasku. - Musimy tego spróbować! - krzyczę z radością, głową wskazując na ludzi, którzy tworzą finezyjne budowle. - Zawsze jako mały chłopiec chciałem pojechać z rodzicami nad wodę i tam... - milknę, bo mam wrażenie, że brzmię jak dureń. Nie chcę psuć atmosfery swoimi głupimi sentymentami, więc macham ręką z niewerbalnym komunikatem jebać ich i siadam z przyjaciółką na brzegu. - Zacznijmy od fundamentu. Musi być stabilny i pewny, inaczej nam to od razu runie - tłumaczę jakbym był zawodowym budowniczym i zgarniam w dłonie trochę ziarenek w kolorach tęczy. Jestem tak pochłonięty robieniem podstawy, że dopiero po jakimś czasie zauważam pytanie krążące dookoła nas. - Co to jest? Muszę na to odpowiedzieć? - zastanawiam się, nieco zbity z tropu. Odpowiedź jednak wydaje mi się bardzo prosta, bo znam Mererid od lat, przyjaźnimy się i znamy jak łyse hipogryfy. Dlatego nie zamierzam się wymigiwać od powiedzenia prawdy. - Lubię to, że zawsze jesteś. Czy to gotowa na jakąś przygodę czy aby wesprzeć. Blisko, niezależnie od sytuacji, dajesz dobre słowo, uśmiechasz się, przytulasz i rozumiesz. Ale nic mnie tak nie denerwuje jak twój brak pewności siebie - dostrzegasz dobro w każdym, tylko nie w sobie. I że nie myślisz o sobie - wyrzucam z siebie z łatwością i od razu nasz zamek zaczyna przybierać kształt, jaki miałem w głowie. - To działa! Teraz twoja kolej - wskazuję kolorowym palcem na chmurkę z pytaniem nad jej głową.
Skyler Schuester
Wiek : 24
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 179 i PÓŁ!
C. szczególne : Ciepłe spojrzenie, zapach cynamonu i Błękitnych Gryfów/mugolskich fajek; łatwy do wywołania uśmiech; czasem da się wypatrzeć malinkę czy dwie (jedna to tatuaż przy obojczyku); ciepły, niski głos i raczej spokojne tempo mówienia, tatuaże (dziennik); pierścionek zaręczynowy
materiał - Drobinki właściwie cały czas zmieniają kolor i za każdym razem zostawiają po sobie ślad! Jesteście cali w tęczowych plamach, bo nawet jeśli budujecie magią, a nie rękoma, to piasek potrafi dostać się naprawdę wszędzie. Niektóre ślady szybko zejdą, inne będą utrzymywać się jeszcze przez jakiś czas, np. w jednym kolejnym wątku.
Pytanie 1: Czy podczas trwania związku fantazjowałeś o kimś innym? - Romantycznie, erotycznie? Trójkąt, zdrada, niemożliwy do powstrzymania sen? Co chodziło ci po głowie? - Odpowiedź twierdząca sprawi, że wpadniesz w pułapkę ruchomych piasków, która uspokoi się dopiero po wyjaśnieniu kogo i czego dotyczyły fantazje; odpowiedź przecząca pozwoli ci dokonać jednego przerzutu w dowolnym innym zadaniu walentynkowym! Pytanie 2: Czy gdybyście teraz stanęli przed ołtarzem, powiedziałbyś "tak"? - Czy jesteś gotowy na ustatkowanie się? Czy rozważasz zawarcie związku małżeńskiego ze swoim partnerem? Czy potrafisz wyznać mu taką miłość? - Odpowiedź twierdząca sprawi, że wasz zamek znacząco urośnie, a jego zjawiskowa konstrukcja przyciągnie uwagę wypoczywającego na wakacjach magiarchitekta, który zaproponuje wam po 100 galeonów na głowę za inspirację do kolejnego projektu; odpowiedź negatywna sprawi, że stracisz możliwość odmawiania i wbrew sobie będziesz musiał zgadzać się na wszystko, o co ktokolwiek cię poprosi - ten efekt może utrzymać się też w jednym następnym wątku.
Momentami łapało go drobne poczucie winy, że nie martwił się wystarczająco mocno o pozostawioną pod opiekę Asmo córeczkę; dużo rzadziej zdarzało mu się zatroskać myślą, czy dochody Lumos nie spadną przypadkiem, jeśli przez dwa tygodnie pozbawione zostaną jego świeżych deserów w gablocie - a jeśli faktycznie nie spadną, to czy to nie znaczy, że przez cały czas jego obecność w barze nie wpływała zupełnie na jego sukces. Przez większość czasu jednak łatwo było mu poddawać się tej pseudowakacyjnej beztrosce, skoro co chwilę śmiał się z mniej lub bardziej zaplanowanego żartu swojego narzeczonego i na Merlina, miał go tylko dla siebie w każdej możliwej sekundzie, przez co czasem zdarzało mu się wołać go tylko po to, by ten wykręcił głowę w jego stronę - zupełnie jakby potrzebował jedynie upewnić się, że wciąż zobaczy ten błysk zainteresowania w zielonych oczach. Każdorazowo nagradzał go za tę wierność pocałunkiem lub przynajmniej pełnym ciepła uśmiechem, bo i dość szybko złapał się na tym, że zupełnie nad tym odruchem nie panuje, domagając się uwagi nawet wtedy, gdy Mefisto zajęty był rozmową z którymś z tubylców. - Myślałem o tym, że moglibyśmy spróbować znaleźć takie szkiełko, wiesz, wypolorowane przez wodę i piasek - kontynuował ich dyskusję o tym, że powinni kultywować rozpoczętą w zeszłe ferie tradycję pamiątek dla Cynthii - Znaczy... Myślę, że ja powinienem je znaleźć, bo tylko Ty potem byś potrafił je przerobić na naszyjnik czy breloczek, więc musimy jakoś rozdzielić zadania, żeby to wciąż było coś od nas - zauważył z mimowolnym uśmiechem skrępowania, że nie może przydać się bardziej i od razu też mocniej ścisnął Mefistofelesową dłoń, gdy tylko poddał się ekscytacji widząc słoneczny piasek zwiastujący koniec dżunglowej drogi prowadzącej na poszukiwaną przez nich plażę. - Och... - przystanął mimowolnie, nie do końca potrafiąc ukryć rozczarowanie na widok nie tylko rozległej, ale i zdecydowanie obleganej w walentynki plaży. Odchrząknął cicho i przysunął się bliżej Mefisto, pozwalając dłoni puścić wytatuowaną dłoń, by zamiast niej przechwycić dla siebie biodra ukochanego, za które przyciągnął go do siebie, póki jeszcze znajdowali się w przyjemnym cieniu drzew. - Przepraszam, kochanie. Myślałem, że jak coś jest dla zakochanych, to będzie przystosowane do zapewnienia pewnej prywatności - zdradził cicho, spoglądając czujnie w zielone oczy, nie kryjąc skruszonego błysku w swoim własnym spojrzeniu pod wygiętymi w drobnym zmartwieniu brwiami, zdecydowanie nie próbując nawet kryć niezadowolenia, że coś nie poszło po jego myśli. - Masz ochotę sprawdzić co w niej takiego wyjątkowego, czy wolisz przejść do dalszych planów na dzisiejszy dzień?