Teoretycznie wszyscy wiedzą, gdzie Plaża Zakochanych się znajduje, a jednak dotarcie do niej nie jest takie proste - na drodze stoi paskudnie gęsta dżungla, która nie przepuszcza poszukiwaczy w żaden miesiąc poza lutym. To miejsce jest prawdziwie romantyczne i magiczne, a dodatkowo organizowane są tutaj trwające cały miesiąc miłosne zawody. Przy brzegu nigdy nie brakuje meduz Aurelii, ale którego gatunku - to już ciężko stwierdzić!
Zasady ogólne
• W tej lokacji znajdują się cztery zadania do wykonania w parach - za zrobienie wszystkich można zgłosić się po opisaną na samym dole nagrodę! • Zadania można rozpisywać jednopostówkami (minimum 2 tysiące znaków na osobę) lub wątkami (minimum 4 posty na osobę). • Kolejność wykonywania zadań jest dowolna! • W przedostatniej rubryczce znajduje się obowiązkowy kod, który trzeba uzupełniać w swoich postach, by zaznaczać progres wykonywanych zadań. • Jeśli twój partner z jakiegoś powodu zniknie i nie da rady kontynuować wykonywania kolejnych zadań - nie bój nic! Możesz jednorazowo zmienić partnera i zrobić z nim pozostałe zadania, w końcu serce nie sługa... Pamiętaj jednak, że aby dostać nagrodę, trzeba mieć wszystkie zadania wykonane! • Fabularnie walentynkowe zawody trwają przez cały luty i można je wykonywać w dowolnym momencie. Mechanicznie będą dostępne przez cały okres trwania ferii. • Po wykonaniu zadań należy zgłosić się po nagrodę w odpowiednim temacie. • Pytania i wątpliwości należy kierować do @Mefistofeles E. A. Nox lub @Maximilian Felix Solberg.
Palmowe wianki
To wcale nie muszą być wianki na głowę - mogą być również wieńcami na szyję! Metod plecenia jest całe mnóstwo, a na Plaży Zakochanych zawsze plącze się ktoś, kto doskonale zna się na rzeczy; głównym materiałem są oczywiście liście okolicznych palm. Te wianki to nie tylko ozdoba, ale również część malediwskiego rytuału, który umacnia więzi zakochanych - po zapleceniu ich, należy zostawić je w wodzie, aż porwą je fale!
Czas:
Zasady są proste - jedna osoba z pary rzuca jedną k6 i jej wynik oznacza jak długo zajmuje wam wykonanie wiankowego rytuału. 1 - Możecie sami zdecydować ile czasu poświęcacie temu zadaniu! 2, 3 - Radzicie sobie bardzo sprawnie i macie cały dzień na inne atrakcje Malediw! 4, 5 - Może nie idzie wam źle, ale na pewno dość wolno, co szybko staje się nieprzyjemnie odczuwalne. Jest gorąco, nie ma tu za dużo jedzenia, a mandagami lądowe nieustannie próbują podebrać zebrane przez was liście, co tylko wydłuża zaplatanie wianków. 6 - Nie ma co owijać w bawełnę... ani liść palmowy! Rytuał zdaje się trwać wieczność, a do tego tubylcy ostrzegają was, że przerwanie ściągnie na was potwornego pecha i nie chcą was z tej plaży wypuścić. Spędzacie nad wiankami masę godzin - jeśli zaczęliście rano, wychodzicie wieczorem; jeśli zaczęliście wieczorem, kończycie w nocy lub nawet nad ranem.
Zaplatanie:
Musicie nie tylko zdobyć wystarczająco odpowiedniej jakości liści, ale później też ładnie je podzielić i zapleść. Możecie korzystać z pomocy kręcących się po plaży tubylców, albo postawić na samodzielność! Tak czy inaczej - każdy z was rzuca jedną k6 i sprawdza wynik swojego wianka! 1 - Z twoją plecionką dzieje się coś bardzo magicznego - listki co chwilę zdają się wydłużać i podczas zaplatania pewnie nawet nie zauważasz, że zaczepiają twojego partnera. Jakimś cudem magicznie wydłużone liście zaplatają was razem! Wygrzebanie się z coraz ciaśniejszego uścisku może nie jest szczególnie trudne, ale jeszcze w jednym następnym wątku malediwską roślinność będzie do was bardzo ciągnęło. 2 - Podjąłeś bardzo złą decyzję, albo pchnął cię do niej jakiś tubylec - tak czy tak, próbujesz zdobyć liście nie ze zwykłej palmy, a z palmatly. Co tu dużo mówić: dostajesz z liścia, w dodatku kilkukrotnie! Palmatla szybko cię przegania i po drodze tracisz resztę materiałów, które już zdobyłeś. Musisz rzucić kostką raz jeszcze, ale pamiętaj o obolałych kończynach!
Uwaga!:
Jeśli ponownie wyrzucisz 2, twoje obrażenia będą już na tyle problematyczne, że musisz odwiedzić Centrum Medyczne na minimum jednego regulaminowego posta ALBO napisać wątek (min. 5 postów) z osobą posiadającą minimum 20 punktów z Uzdrawiania.
3 - Twój wianek jest naprawdę świetnie zapleciony, na co zwraca uwagę przechodząca obok szamanka. Wciąga cię w rozmowę o magicznej roślinności Malediw i opowiada różne ciekawe legendy.
Uwaga!:
Jeśli Zielarstwo lub Historia Magii znajdują się pośród twoich dwóch najbardziej rozwiniętych statystyk kuferkowych, możesz zgłosić się po dodatkowy punkt! Jeśli KP twojej postaci została zaakceptowana w ciągu ostatnich trzech miesięcy, dostajesz punkt do Zielarstwa lub Historii Magii niezależnie od ich wartości!
4 - Kiedy już kończysz zaplatać swój wianek, podbiega do ciebie jakaś mała dziewczynka, która namawia cię, żebyś go przymierzył... i z jakiegoś bardzo magicznego powodu absolutnie nie jesteś w stanie odmówić. Zakładasz wianek... którego przez minimum jeszcze jeden kolejny wątek nie dasz rady zdjąć ani w żaden sposób się go pozbyć. Co więcej, teraz musisz zrobić kolejny wianek, który dasz radę utopić - na szczęście to pójdzie szybko i bezproblemowo! 5 - Nawet jeśli się bardzo starasz, to kompletnie tego nie widać. Twój wianek dosłownie sypie się z rąk i ostatecznie nieszczególnie przypomina to, czym miał być. Musisz wykonać jeszcze jeden wianek poprzez ponowny rzut kostką na zaplatanie!
UWAGA!:
Jeśli w twoim zawodzie liczy się Działalność Artystyczna lub posiadasz cechę eventową Gibki jak lunaballa, możesz przerzucić tę kostkę! Jeśli twojemu partnerowi poszło lepiej od ciebie, w jego zawodzie liczy się Działalność Artystyczna lub posiada cechę eventową Gibki jak lunaballa - może ci pomóc, dzięki czemu nie musisz ponownie rzucać kostką i możesz uznać, że twój wianek jednak wygląda sensownie!
6 - Wianek wygląda naprawdę mistrzowsko, a tobie udaje się jeszcze przy pomocy zaklęć nieco jego detale ożywić - nieważne, czy to twój własny pomysł, czy przechodzący obok tubylec postanowił podzielić się magiczną radą.
UWAGA!:
Jeśli jesteś uczniem lub studentem, jedną samonaukę (odbywającą się podczas pobytu na Malediwach) możesz skrócić o 500 znaków. Jeśli jesteś dorosłym, wybitna praca nad detalami zamku gwarantuje ci natychmiastowe zdobycie 1 punktu do dowolnej umiejętności!
Topienie wianków:
Główny problem z topieniem wianków polega na tym, że w okolicy pływa mnóstwo malutkich meduz, które potrafią być piekielnie niebezpieczne. Tubylcy zarzekają się, że nie ma tutaj groźnych Scyphozoa, a jedynie łagodne Hydrozoa... ale może nie przesiadujcie w wodzie za długo? Każdy z was rzuca jedną k6 i sprawdza swój wynik! 1 - Twój wianek absolutnie nie chce nabrać wody i grzecznie zatonąć, więc musisz dłużej przytrzymać go pod powierzchnią. Fala za falą i nawet nie orientujesz się, że wokół ciebie zbiera się coraz więcej meduz... Hydrozoa może nie są niebezpieczne, ale ich toksyny i tak powodują podrażnienie - na tobie zostawią masę czerwonych śladów i w dodatku potrzebujesz pomocy w odklejeniu ich od swojego ciała! 2 - Kiedy wychodzisz już na brzeg, czujesz ostre ukłucie w stopie... do której przyczepił się mały mandagami lądowy! Najwyraźniej jakoś niefortunnie znalazł się w wodzie i, spanikowany, postanowił zabrać się z tobą na wolność. Niestety przegryzł skórę, więc teraz męczą cię fale dziwnie lepkiego potu i napady śmiechu, które mogą utrzymywać się również w jednym kolejnym wątku. 3 - Twój wianek błyskawicznie tonie, zupełnie jakby coś wciągnęło go pod wodę... co więcej, wciąga cię ze sobą! Czyżbyś zaczepił się o któryś z wystających listków? Prąd morski porywa was coraz głębiej, a później jedna gigantyczna fala wyrzuca cię boleśnie na brzeg. Jesteś cały posiniaczony i pewnie już nie masz ochoty spędzać ferii nad wodą - możesz też mieć wrażenie, że fale się zwiększają, kiedy znajdujesz się blisko. Może jakimś starym malediwskim bogom nie spodobał się twój wianek?
Uwaga!:
Jeśli posiadasz cechę eventową "Magik żywiołów (woda)", możesz przerzucić tę kostkę!
4 - W wodzie wszystko wygląda normalnie, a efekt wiankowego rytuału spotyka cię dopiero, kiedy z niej wychodzisz. Zrywa się przyjemnie orzeźwiający wiatr, który zdaje się strącać z pobliskich drzew... płatki róż? Na plaży robi się czerwono, a ty czujesz przyjemny zastrzyk energii. Twoja nowa pewność siebie sprawi, że w jednym kolejnym wątku możesz korzystać z delikatnej, acz możliwej do zauważenia zdolności hipnozy.
Uwaga!:
Jeśli już posiadasz umiejętność hipnozy, po tej kostce na jeden wątek staje się ona wzmocniona - możesz przypadkiem używać hipnozy na większej ilości osób i to zupełnie niechcący!
5 - Szum fal wydaje się wyjątkowo głośny i intrygujący... topiąc wianek wsłuchujesz się w rytmiczne dźwięki, które zaczynają ci mieszać w głowie. Czujesz ogromną potrzebę mówienia prawdy, zwłaszcza w kwestii posiadanych relacji z innymi ludźmi; ten efekt może utrzymać się przez jeszcze jeden wątek! 6 - Przy wychodzeniu z wody prawie się o coś potykasz. Jeśli tylko sprawdzisz co to, znajdziesz muszlę Bodu Niyami Kalēfanu, którą możesz dla siebie zatrzymać - pamiętaj, by zgłosić się po nią w odpowiednim temacie!
Zamki z piasku
Konkurs budowania zamków z piasku to nic nadzwyczajnego, ale tym razem macie konkretne wytyczne, dużo magii do dyspozycji i... właściwie całą plażę! Znajdźcie dla siebie odpowiedni kącik, a później stwórzcie wspólnymi siłami budowlę, która jak najlepiej odzwierciedli poszczególne aspekty waszej relacji i która pokaże kim tak naprawdę jesteście.
Materiał:
Czyli po prostu piasek, ale nie byle jaki, bo zaczarowany! Każdy z pary rzuca k6, by następnie zsumować wyniki. 2 - Wszystko byłoby super, gdyby nie to, że wasz piasek jest po prostu piekielnie ciężki. Niewygodnie łapie się go zaklęciami, a ręce dość szybko się męczą. Dodatkowo jeśli powiecie przy nim coś niemiłego (przekleństwa, narzekanie, obrażanie kogoś/czegoś), to może stać się też... ostry? Wasze dłonie (albo i inne części ciała?) będą podrażnione też w kolejnym wątku! 3-5 - Wasz piasek trochę brzydko pachnie, a poza tym jest bardzo brudzący... chyba po tej ciężkiej pracy powinniście wziąć jakąś wspólną kąpiel? Na pewno macie ochotę na dużo czułości... 6-8 - Drobinki właściwie cały czas zmieniają kolor i za każdym razem zostawiają po sobie ślad! Jesteście cali w tęczowych plamach, bo nawet jeśli budujecie magią, a nie rękoma, to piasek potrafi dostać się naprawdę wszędzie. Niektóre ślady szybko zejdą, inne będą utrzymywać się jeszcze przez jakiś czas, np. w jednym kolejnym wątku. 9-11 - Piasek wydaje się nieco kleisty, ale na szczęście łatwo go z siebie zmyć. Przechadzający się brzegiem Plaży Zakochanych tubylec zdradza wam w sekrecie, że ta odmiana zaczarowanego piasku doskonale wpływa na sen i często jest dosypywana do środka poduszek, dzięki czemu poprawia jakość snu. Jeśli chcecie, możecie zabrać troszkę kleistego piasku na własny użytek! 12 - Wasz piasek w dotyku przypomina bardziej jedwab, aksamit, albo po prostu najprzyjemniejszy i najdelikatniejszy materiał, jaki tylko można sobie wyobrazić. Praca z nim to prawdziwa przyjemność i każdy z was może wykonać jeden bonusowy przerzut przy Konstrukcji!
Konstrukcja:
Budowanie zamku z magicznego piasku polega głównie na... mówieniu! Musicie mieć w głowach wizję, którą chcecie stworzyć, a później przy pomocy piasku wykazywać się szczerością w obliczu pojawiających się na rozsypanych w piasku muszelkach pytań. Oczywiście, oszukiwanie nie wchodzi w grę! Każdy z was rzuca dwiema k6, które oznaczają pytania - na oba postać musi odpowiedzieć!
Uwaga!:
• Jeśli postać wyrzuci dwie takie same k6, rzuca obiema kostkami raz jeszcze, by się od siebie różniły. • Jeśli w parze pytania się powtórzą - można dokonać przerzutu, ale nie trzeba, w końcu każdy może odpowiedzieć inaczej! • Jeśli staż związku pary wynosi minimum rok, każdej postaci przysługuje jeden darmowy przerzut i możliwość wybrania preferowanego pytania!
1 - Czy kochasz swojego partnera najmocniej? - Czy myślisz, że to miłość twojego życia? Czy poprzednie związki nie były równie ważne, kochane, stabilne? Czy jesteś najszczęśliwszy w tym związku? - Odpowiedź twierdząca postawi solidne fundamenty zamku; odpowiedź przecząca oznacza przymus dorzucenia dodatkowej kostki na kolejne pytanie, ponieważ piasek nie zareaguje w żaden sposób.
Uwaga!:
Jeśli na kolejne pytanie również wypadnie ci 1, piasek zmieni kolor na czarny i tubylcy okrzykną cię złodziejem miłości. Nie zostaniesz wypuszczony z Plaży Zakochanych, dopóki nie zapłacisz 50 galeonów za dokonane szkody.
2 - Czy podczas trwania związku fantazjowałeś o kimś innym? - Romantycznie, erotycznie? Trójkąt, zdrada, niemożliwy do powstrzymania sen? Co chodziło ci po głowie? - Odpowiedź twierdząca sprawi, że wpadniesz w pułapkę ruchomych piasków, która uspokoi się dopiero po wyjaśnieniu kogo i czego dotyczyły fantazje; odpowiedź przecząca pozwoli ci dokonać jednego przerzutu w dowolnym innym zadaniu walentynkowym! 3 - Czy znasz swojego partnera? - Jak pachnie jego amortencja? Jaki jest jego największy lęk? Czy znasz jego największy sekret? - Odpowiedź twierdząca wymaga doprecyzowania w postaci podania odpowiedzi na trzy pomocnicze pytania (kuferek: amortencja, bogin, veritaserum) i dopiero poprawna sprawi, że zamek zacznie nabierać kształtów; odpowiedź przecząca bądź niepoprawna ześle na ciebie klątwę prawdomówności i w jeszcze jednym kolejnym wątku będziesz dzielił się beztrosko swoimi myślami. 4 - Czy gdybyście teraz stanęli przed ołtarzem, powiedziałbyś "tak"? - Czy jesteś gotowy na ustatkowanie się? Czy rozważasz zawarcie związku małżeńskiego ze swoim partnerem? Czy potrafisz wyznać mu taką miłość? - Odpowiedź twierdząca sprawi, że wasz zamek znacząco urośnie, a jego zjawiskowa konstrukcja przyciągnie uwagę wypoczywającego na wakacjach magiarchitekta, który zaproponuje wam po 100 galeonów na głowę za inspirację do kolejnego projektu; odpowiedź negatywna sprawi, że stracisz możliwość odmawiania i wbrew sobie będziesz musiał zgadzać się na wszystko, o co ktokolwiek cię poprosi - ten efekt może utrzymać się też w jednym następnym wątku. 5 - Podaj jedną największą wadę i jedną największą zaletę swojego partnera - Co najbardziej cię w nim denerwuje? Czego w nim nie lubisz? Co zawsze wytrąca cię z równowagi? Co w nim kochasz? Co z jego zachowania zawsze wywołuje u ciebie uśmiech? - Wystarczy, że odpowiesz i zrobisz to szczerze, a zamek posłusznie ulegnie waszej woli. Jeśli nie odpowiesz, piasek osypie się i zaciągnie cię prosto do wody, gdzie zostaniesz boleśnie poparzony przez mniej groźny gatunek meduz Aurelii - Hydrozoa. 6 - Czy kiedykolwiek kogoś zdradziłeś? - Czy można ci ufać w związku? Czy masz na koncie niechlubne występki? - Odpowiedź twierdząca sprawi, że magiczny piasek postanowi ograniczyć twoje możliwości i odbierze ci głos na czas trwania tego i pewnie jeszcze jednego kolejnego wątku; odpowiedź przecząca nie tylko wspomoże budowę waszego zamku, ale dodatkowo sprawi, że na piasku obok ciebie pojawi się kupon na -20 galeonów do wykorzystania na malediwskim targu, za który możesz kupić ukochanemu pamiątkę!
Wyścigi mandagami
Z okazji święta zakochanych, lokalni opiekunowie mandagami zgodzili się udostępnić te majestatyczne zwierzęta na wyścigi dla par. Konkurujecie między sobą.
Na początek rzucacie kością k100, która będzie podstawą waszego wyniku i oznacza średnią prędkość waszego mandagami.
Współpraca z żółwiem:
By zobaczyć, jak dogadujesz się ze swoim żółwiem spójrz na ilość punktów z ONMS we własnym kuferku.
<10pkt. - Kompletnie wam się nie układa. Żółw ma leprze plany na ten wieczór i co chwilę zbacza z toru w poszukiwaniu jedzenia. (-20 do wyniku) 10-19pkt. - Jest średnio. Trafił Ci się uarty okaz wymagający stanowczej ręki. Jeśli masz cechę powab wili (zwierzęta) współpraca idzie Ci lepiej niż gorzej. Jeżeli nie posiadasz tej cechy zostajesz w tyle (-10 do wyniku) 20-29pkt. - Na prawdę nie jest źle! Dogadujecie się ze swoim żółwiem jak z rodzeńśtwem i choć czasem wystąpi jakiś błąd w komunikacji pędzicie przed siebie. (+10 do wyniku) >29pkt. - Idzie wam wręcz bezbłędnie! Rozumiecie się jak łyse hipogryfy. Konkurencja zostaje w tyle bez szans! (+20 do wyniku)
Zdarzenia losowe:
Rzucacie k6, by przekonać się, co spotka was podczas wyścigu: 1- Wasz żółw chyba nieźle wczoraj zabalował, bo nagle zachwiał się, a Ty straciłeś równowagę i spadłeś do wody. Odejmij 10 punktów od swojego wyniku ze względu na stratę czasu, który wykorzystałeś by powrócić na swojego żółwia. 2- Mkniesz jak szalony, gdy nagle zderzasz się z żółwiem swojego partnera. Zarówno Ty, jak i partner dorzucacie k100 i odejmujecie wynik kostki od swojego wyniku. 3- Idziesz jak burza. Udało Ci się wpłynąć na szczęśliwe prądy, które pchnęły Cię do przodu i pozwoliły Twojemu mandagami nieco odpocząć. Dodaj 10 punktów do swojego wyniku. 4- Twój żółw chyba też się zakochał, bo zobaczył piękną żółwicę w okolicy. Dorzuć k6 :
k6:
-Parzysta żółwica zwodzi was na manowce. Tracicie 10 punktów - Nieparzysta, żółwica prowadzi was przez skrót, dzięki któremu nadrabiacie sporo czasu! Dodajcie sobie 10 punktów
5- Z waszej strony wyścig jest nudny i stabilne jak obraz Ziemi z satelity. Płyniecie przed siebie licząc, że mimo wszystko uda wam się prześcignąć partnera. 6- Wpadacie z impetem w morskie algi, w których napotykacie na druzgotki. Macie dwie opcje. Próbować uciekać, lub podjąć z nimi walkę.
Druzgotki:
Jeśli uciekacie rzućcie k100, które pokaże ile czasu zajęło wam wyplątanie się z tej sytuacji. Wynik mniejszy niż 30 daje wam dodatkowe 10 punktów do wyniku. Każda większa kostka daje wam 10 punktów mniej.
Jeżeli zdecydowaliście się walczyć, rzućcie literką: A-E Walka zakończyła się sukcesem, a druzgotki wyprowadziły was na odpowiednie tory. Zyskujecie 10 punktów
F-J - Niestety przegraliście walkę. Wyszliście z tego zmęczeni, a wasz żółw został ranny. Tracicie 20 punktów.
Totemy miłości
Zgodnie z tutejszymi wierzeniami zrobione z drewna kokosowego totemy stoją na straży wierności i uczuć. Wykonane z myślą o konkretnej osobie dbają o relację z nią. Legendy głoszą, że pojawiające się w kokosowym drewnie pęknięcia zwiastują nagłe pogorszenie się lub nawet całkowity rozpad relacji.
Zwierzę:
Rzuć kością k6, by zobaczyć jakie zwierzę przypisano Tobie na duchowego strażnika:
Wyrzeźbienie zwierzęcia w kokosowym drewnie wcale nie jest takie proste. Pomimo uzyskanych instrukcji potrzeba wiele skupienia i talentu, by nadać materiałowi pożądany kształt. Rzuć k6, by sprawdzić jak Ci poszło.
1- Męczysz się strasznie. Wysiłek sprawia, że ręce Ci się trzęsą i pocą, przez co różdżka wyślizguje się z dłoni. Zamiast ciosać drewno przypadkiem rozcinasz partnerowi kawałek garderoby. 2- Dłubiesz i dłubiesz, ale i tak widać, że nie masz w tym wprawy. Źle rzucasz zaklęcie i twarda drzazga wbija Ci się w ciało. 3- Drewno kokosowe jest znacznie twardszym materiałem niż Ci się wydawało. Coś tam z niego powstaje, ale zdecydowanie więcej w tym dziur i niedociągnięć niż zwierzęcego kształtu. 4- Totem nabiera kształtów naprawdę szybko. Niestety choć wszystko robisz pozornie poprawnie, drewno pęka w Twoich dłoniach. Przewodnicy sugerują, że jest to wina źle dobranego zwierzęcego strażnika. Musisz zacząć pracę od nowa losując inne zwierzę. 5- Idzie Ci bardzo sprawnie. Do majstersztyku jeszcze daleko, ale widać, co chciałeś osiągnąć a Twoje zwierzę jest łatwe do rozpoznania. Oby tak dalej! 6- Powinni mówić Ci Maestro, tak dobrze Ci idzie. Inni tylko marzą o osiągnięciu takiego efektu jak Twój. Zyskujesz jeden przerzut do zaklinania.
Zaklinanie:
Ostatnim etapem jest zaklęcie totemu, by mógł spełniać swoją rolę jako strażnik waszej relacji. Rzuć kostką k100. Wynik z przedziału 40-75 oznacza sukces. Jeśli ci się nie uda - totem jest bardzo słaby, ale nic się z tym nie da zrobić. Jeśli ci się uda - twój totem będzie dodawał +1pkt do twojej najwyższej statystyki kuferkowej! Zgłoś się po niego w odpowiednim temacie.
Za każde 15 pkt. z DA przysługuje Ci przerzut.
Obowiązkowy kod
Kod:
<zg>Palmowe wianki</zg> <zg>•</zg> Para: nick + nick <zg>•</zg> Kostki: [url=LINK]x[/url] <zg>•</zg> Forma: [url=LINK]jednopostówka/wątek[/url] <zg>Zamki z piasku</zg> <zg>•</zg> Para: nick + nick <zg>•</zg> Kostki: [url=LINK]x[/url] <zg>•</zg> Forma: [url=LINK]jednopostówka/wątek[/url] <zg>Wyścigi mandagami</zg> <zg>•</zg> Para: nick + nick <zg>•</zg> Kostki: [url=LINK]x[/url] <zg>•</zg> Forma: [url=LINK]jednopostówka/wątek[/url] <zg>Totemy miłości</zg> <zg>•</zg> Para: nick + nick <zg>•</zg> Kostki: [url=LINK]x[/url] <zg>•</zg> Forma: [url=LINK]jednopostówka/wątek[/url]
Nagroda dla zakochanych
• Perła miłości - drobna ozdoba, noszona w formie naszyjnika, pierścionka lub bransoletki. Zaklęta w niej magia sprawia, że zmienia swój kolor na różowy bądź czerwony, jeśli jej posiadacz znajdzie się w towarzystwie kochającej go osoby. Aktywowana perła może emanować przyjemnym ciepłem i poprawiać humor swojemu właścicielowi. Uwaga! Przez wystawienie na silne negatywne emocje (noszona przy osobie nienawidzącej posiadacza) mogą pojawić się na niej pęknięcia! • Kupon na -50% do SPA "Diament oceanu". • Odznaka!
Ostatnio zmieniony przez Mefistofeles E. A. Nox dnia Nie Lut 13 2022, 22:46, w całości zmieniany 1 raz
Autor
Wiadomość
Mefistofeles E. A. Nox
Wiek : 27
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 185
C. szczególne : Tatuaże; kolczyki; wilkołacze blizny; bardzo umięśniony; skórzana obroża ze złotym kółkiem; od 14.02.2022 pierścionek zaręczynowy!
1 - Czy kochasz swojego partnera najmocniej? - Czy myślisz, że to miłość twojego życia? Czy poprzednie związki nie były równie ważne, kochane, stabilne? Czy jesteś najszczęśliwszy w tym związku? - Odpowiedź twierdząca postawi solidne fundamenty zamku; odpowiedź przecząca oznacza przymus dorzucenia dodatkowej kostki na kolejne pytanie, ponieważ piasek nie zareaguje w żaden sposób.
4 - Czy gdybyście teraz stanęli przed ołtarzem, powiedziałbyś "tak"? - Czy jesteś gotowy na ustatkowanie się? Czy rozważasz zawarcie związku małżeńskiego ze swoim partnerem? Czy potrafisz wyznać mu taką miłość? - Odpowiedź twierdząca sprawi, że wasz zamek znacząco urośnie, a jego zjawiskowa konstrukcja przyciągnie uwagę wypoczywającego na wakacjach magiarchitekta, który zaproponuje wam po 100 galeonów na głowę za inspirację do kolejnego projektu; odpowiedź negatywna sprawi, że stracisz możliwość odmawiania i wbrew sobie będziesz musiał zgadzać się na wszystko, o co ktokolwiek cię poprosi - ten efekt może utrzymać się też w jednym następnym wątku.
Miał wrażenie, że są niemożliwie oderwani od rzeczywistości i nie do końca był w stanie kontrolować upływu czasu. Nie rozumiał też jakim cudem trafił im się domek we dwójkę, ale nie zamierzał tej kwestii poruszać, po tym jak raz przypadkiem usłyszeli, że chyba ktoś po prostu w ostatniej chwili zrezygnował. Chciał cieszyć się z tych chwil bonusowej prywatności i tego małego raju, nawet jeśli nie za bardzo wiedział jak radzić sobie z rozsadzającym go szczęściem - nie wstydził się zatem mocniejszych uścisków na skylerowej dłoni i wyrywającego mu się z piersi przy każdej możliwej okazji śmiechu. I chociaż sądził, że będzie się dużo bardziej martwił o Cynthię, to codzienne raporty Asmoday'a zdawały się jak na razie wystarczać, a Mefisto głupio cieszył się świadomością, że po prostu mają takie możliwości i może teraz bezkarnie bawić się ze swoim narzeczonym, by później razem wrócić do ich kochanej córeczki. - Myślęęę, że mógłbyś poszukać więcej takich szkiełek i potem razem spróbujemy jakoś je wpleść w bransoletki albo naszyjniki? - Podsunął, uśmiechając się tylko szerzej, bo całkiem pasowała mu opcja odpuszczenia sobie poszukiwań, skoro mógł wtedy siedzieć na piasku i obserwować jak Sky brodzi pomiędzy falami. - Potem wybierzemy co najlepsze dla małej i co zostawić sobie? - Zaproponował jeszcze, głupio rozczulając się wizją jakichś takich wspólnych amuletów. W pierwszej chwili kompletnie do niego nie dotarło, że są już na miejscu, więc też nie przejął się rozległością plaży, zerkając z zaskoczeniem na Puchona, by zaraz parsknąć cichym śmiechem i zarzucić mu ręce na szyję. - Czyli po prostu będziesz musiał wytrzymać do czasu powrotu do domku - zauważył, zgrabnie wyłączając siebie z tego równania, chociaż nawet teraz trochę kusiło go zaproponowanie szybkiej teleportacji jeszcze na chwilę do błogiej prywatności. - Nie przepraszaj - zastrzegł, wychylając się po drobnego całusa. - Jak już tu jesteśmy, to chodźmy. Najwyżej zaraz wrócimy - zaproponował, ciągnąc go już lekko w stronę plaży, by zaraz zmrużyć oczy pod uderzeniem mocniejszego słońca. Jego instynktem było podążenie w stronę wody, ale akurat tam było najwięcej osób, kręcących się przy mandagamiranach... I tak naprawdę wcale nie musieli się zastanawiać o co chodzi, bo zaraz zagadnęła ich jakaś starsza kobieta w wielobarwnym stroju, która zaczęła opowiadać o lutowych tradycjach, wodnych wyścigach, broniących liści palmach i magicznych piaskach. - To co myślisz? Chcesz zbudować zamek z piasku na miarę naszego związku? - Dopytał swojego ukochanego z rozbawieniem, a korzystając z rozproszenia ich przewodniczki, dodał jeszcze cicho "takiego z dużą, prawdziwie królewską sypialnią...".
Skyler Schuester
Wiek : 24
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 179 i PÓŁ!
C. szczególne : Ciepłe spojrzenie, zapach cynamonu i Błękitnych Gryfów/mugolskich fajek; łatwy do wywołania uśmiech; czasem da się wypatrzeć malinkę czy dwie (jedna to tatuaż przy obojczyku); ciepły, niski głos i raczej spokojne tempo mówienia, tatuaże (dziennik); pierścionek zaręczynowy
Zaśmiał się mimowolnie z ambitności swojego narzeczonego i z wciąż błąkającym się w kącikach ust uśmiechem przeniósł na niego spojrzenie, pozwalając by to zaszło mu mgłą zakochania, gdy kręcił już z niedowierzaniem głową. - Żebyś mi tylko całych ferii nie spędził na robieniu tego, bo mam wobec Ciebie jeszcze dużo planów, Wilku - zdradził, szturchając go rozbujaniem kolejnego kroku, samym spojrzeniem zdradzając, że nie wszystkie przewidziane przez niego atrakcje będą wymagały wyjścia z ich, jak się okazuje, bardzo prywatnego domku. - Mhm, tylko mi powiedz, jak będziesz chciał wracać. Nie wstrzymuj się, żeby nie było mi przykro czy coś. Jakoś sobie poradzę z tym ciosem - dodał na wpół z rozbawieniem, na wpół ze szczerym zmartwieniem, doskonale wiedząc, że jego narzeczony potrafiłby wytrwać i w najbardziej niekomfortowej dla siebie sytuacji, byle go uszczęśliwić. I choć jeszcze przed chwilą był tym, który otwarcie pokazywał swoje rozczarowanie, to ledwo znalazła się przy nich starsza kobieta, a już zupełnie poddał się naturalnie rozbudzającej się w nim ekscytacji, chętnie korzystając z tego doświadczenia kulturowego. Ani przez chwilę nie pozwolił sobie na puszczenie wytatuowanej dłoni, gdy każde milczenie kobiety wypełniał swoim pytaniem, chcąc od samego początku poznać wszystkie opcje, które mają do wyboru na podobno tak wyjątkowej plaży, która miała zarówno moc pogłębiania, jak i osłabiania powstałych już więzi. - I z ukrytym, bardzo dobrze wyposażonym, pomieszczeniem w piwnicy? - pociągnął dalej, nawiązując do jednej z mocno teoretycznych rozmów, gdy balansowali między żartami a powagą, rozmawiając o fundamentach ich wspólnego domu. - Czy jednak interesuje nas tylko piwnica z leżem dla pewnej uroczej ghulicy? - dodał, pozerkując ciekawsko na narzeczonego, faktycznie chcąc poznać odpowiedź na to, czy ten ugnie się i pozostawi Faith z Asmo, czy jednak będzie napierał, by zabrać ją ze sobą. Otwierał już nawet usta, by zasugerować jak duże korzyści przyniesie ze sobą opcja A, a jednak zamilkł, łapiąc spojrzenie odwracającej się w ich stronę kobiety, która gotowa była wskazać im kilka wolnych miejsce do zajęcia. - Uwierzysz, że nigdy nie budowałem zamku z piasku? Nawet w piaskownicy, gdy inne dzieciaki korzystały z wiaderek jako foremek na domki, to dla mnie to zawsze były torty - zagadnął, pociągając ukochanego w stronę przyjemnie mieniącego się łagodnym fioletem piasku. - Raz nawet niania sąsiadki udzieliła nam ślubu na placu zabaw i na tę okazję zbudowałem tort z połowy piaskownicy - prychnął cicho, nie mogąc przypomnieć sobie czy pokazywał Mefisto pamiątkowe zdjęcie, które robione dłońmi babci nie mogło mieć w żaden sposób złapanej ostrości. - Zanim zdążyłem ozdobić trzecie piętro, to już zostawiła mnie dla chłopaka z naprzeciwka, który przyjechał na plac zabaw rowerem bez bocznych kółek.
Mefistofeles E. A. Nox
Wiek : 27
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 185
C. szczególne : Tatuaże; kolczyki; wilkołacze blizny; bardzo umięśniony; skórzana obroża ze złotym kółkiem; od 14.02.2022 pierścionek zaręczynowy!
- Hej, mam bardzo podzielną uwagę - zauważył ze śmiechem. - Mój ty siłaczu - zamruczał wesoło, trochę podejrzewając, że w towarzystwie Sky'a mało co mogłoby go znudzić, więc też wcale się nie spodziewając wcześniejszego powrotu do domku - chociaż fakt faktem, gdyby ktoś wymyślił coś durnego, jak chociażby rozdzielenie ich, to na pewno nie miałby żadnych skrupułów przed oznajmieniem, że czas na nich. I widział, że sprawdzenie atrakcji było dobrą decyzją, bo chociaż starał się słuchać starszej czarownicy, to i tak wpatrywał się głównie w swojego ukochanego, żywo zainteresowany każdym z zadawanych przez niego pytań, jakby to one były ważniejsze od odpowiedzi. Nie zdążył zapewnić, że prywatne pomieszczenie w piwnicy było najważniejszym elementem ich przyszłego domu, bo dawał się już grzecznie poprowadzić bliżej wydm, gdzie piasek zdawał się mienić wszystkimi kolorami tęczy. - Och, teraz mi mówisz, że jesteś żonaty? - Parsknął, pochylając się, by zgarnąć trochę drobinek i z zaskoczeniem zobaczyć, jak te pozostawiają na jego skórze kolorowe plamy. - Jestem dla ciebie tylko wakacyjnym kochankiem, co? - Wytknął Sky'owi, musząc się potem na chwilę zamknąć, by zrozumieć jakiś dziwny system z muszelkami, który miał pomóc im w wybudowaniu najpiękniejszego zamku. - Dobra... gotowy na swój pierwszy zamek z piasku? - Upewnił się, podając chłopakowi losowo wybraną muszelkę, na której zaraz zaczęła się pojawiać treść pierwszego pytania. - Może jak dobrze nam wyjdzie, to w środku będzie ten element walentynkowej prywatności, o której wcześniej myślałeś...
Skyler Schuester
Wiek : 24
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 179 i PÓŁ!
C. szczególne : Ciepłe spojrzenie, zapach cynamonu i Błękitnych Gryfów/mugolskich fajek; łatwy do wywołania uśmiech; czasem da się wypatrzeć malinkę czy dwie (jedna to tatuaż przy obojczyku); ciepły, niski głos i raczej spokojne tempo mówienia, tatuaże (dziennik); pierścionek zaręczynowy
Przystanął w miejscu, śmiejąc się mimowolnie, gdy rozjaśnione rozbawieniem oczy przemykały po jego wytatuowanym ciele, czujnie, choć dość biernie obserwując, jak jego ukochany wykonuje pierwsze kroki zapoznawcze z magicznym piaskiem. - Och, nie, nie. Nie umniejszaj sobie - zaprotestował teatralnie, w ślad za Mefisto kucając, by musnąć kolorowy piasek palcami, pozwalając, by same ich opuszki zabarwiły się błękitem. - Zasługujesz już na miano całorocznego kochanka. Nie musisz być w kąpielówkach, by przyciągnąć moje zainteresowanie - pociągnął dalej, zaraz już przytakując mu z uparcie trzymającym się go uśmiechem, znikającym z jego twarzy dopiero wtedy, gdy powoli zaczynał docierać do niego sens przeczytanego pytania. - Czy podczas trwania związku fantazjowałeś o kimś innym? - odczytał w końcu na głos główną część wiadomości i pokręcił z niedowierzaniem głową, ledwo wyrzucając z siebie na wpół rozbawione, na wpół skrępowane"Wiesz już, że tak", a poczuł jak piasek zaczął osypywać mu się pod stopami, bezlitośnie wciągając go w siebie. - E-ej, Mefu - zawołał swojego Wilka odruchowo, próbując złapać równowagę, w efekcie z cichym gaspnięciem zapadając się w dół aż do połowy łydek. Wyciągnął dłoń w stronę Mefisto i dopiero czując stabilność trzymającego go ukochanego mógł zerknąć instynktownie na podarowaną mu muszlę, chcąc znaleźć ukrytą podpowiedź jak uciec od wyznaczonej mu kary za umysłową niewierność. - Chcą żebym- Merlinie, co to za sadyzm - wyrzucił z siebie oburzony, wcale nie mając ochoty przechodzić przez to zażenowanie ponownie, a jednak gdy tylko kolorowy piasek zaczął docierać do jego ud, poczuł też narastającą w nim samym panikę, że głupim uporem zniszczy im Walentynki. - Wiesz, że kocham Cię najmocniej na świecie, więc nie były to fantazje jakkolwiek romantyczne. I wiesz, że nikogo tak nie pragnę, jak Ciebie, więc byłeś w każdej z tych fantazji, nawet jeśli... mieliśmy towarzystwo - zaczął, bardzo chcąc skończyć jak najszybciej, a jednak nie potrafił pospieszyć naturalnie spokojnego toku wypowiedzi i podświadomej ostrożności w dobieraniu słów kierowanych niskim głosem. Odetchnął spokojniej, czując jak kolorowy piasek zwalnia odczuwalnie, niemal nieruchomiejąc zupełnie i uśmiechnął się lekko, nie chcąc odrywać spojrzenia od zielonych oczu. - Głównie Gaspard, a potem Theo... Po drodze jakieś pojedyncze przypadki, gdy ego z wyobraźnią zbyt mocno zaczynały mi szaleć przez podrywy kogoś w barze - doprecyzował, w końcu czując, że łaknący prawdy piasek odpuścił mu jego krzywdy, więc wystarczyło już tylko wyciągnąć dłonie do Mefisto z proszącym o pomoc w wydostaniu się na powierzchnię spojrzeniem. - Wybaczysz mi?
Zamki z piasku • Para: mer + @james farris • Kostki: materiał zamku 7 razem pytania: 4,6 • Forma: wątek
Czy na pewno nic złego nie zrobiłam? Wydaje mi się, że James się myli i zrobiłam wiele złego. Tak musiało być, skoro takie są moje najgorsze wizje; coś w końcu musiało być na rzeczy to nie mogła być tylko moja wyobraźnia, jak to możliwe że to mógł być wytwór mojego umysłu. Kiwam jedynie głową na bogina Jamesa i ściskam lekko drobną rączką nadgarstek przyjaciela; póki co nie mam nawet sił na większe słowa pocieszenia, póki co ciesząc się, że widzę i czuję go blisko siebie, nawet jeśli bardzo przybitego. Nie uważam jednak, że wszystko co się zdarzyło było jakkolwiek winą Jamesa. Chcę jak najszybciej zniknąć z tej przeklętej wyspy i nie wyobrażam sobie przyjemniejszego miejsca na spędzenie tych chwil niż urocza plaża. Mimo wycieńczenia psychicznego nie wierzę w to, że przyjaciel poważniej się zastanawia, a na jego pytanie wzruszam ramionami z lekkim uśmiechem. Czy to powinna być jakaś ważna kwestia? To coś co może przekreślić mój ewentualny przyszły związek z Ashem? Nie jestem pewna i w tej chwili kompletnie mi to nie w głowie. Za to moja głowa ląduje w piasku przy nieszczególnie udanej teleportacji Farrisa. Na co niezbyt się przejmuję, pozwalam mu biec po drineczki, a sama ogarniam się odrobinę. Nawet krótka chwila w której nie ma Ślizgona i muszę czekać sama na jego przybycie wydaje się trwać godziny. Nie umiem radzić sobie całkiem sama kiedy jestem nieswoja. Ten jednak zwycięsko wraca i możemy udać się na plażę. Przekrzywiam zaciekawiona głowę, kiedy zaczyna wynurzać swoje sentymenty, co nie robi wcale zbyt często. - Ja często budowałam zamki, a moje rodzeństwo niszczyło je przekornie - mówię, mając nadzieję że swoim zwierzeniem zachęcę go do dalszych słów. Co prawda może i fatalnie rujnowali moje konstrukcje, ale nie było to wcale bardzo złym wspomnieniem z biegiem czasu. Zasiadam na piasku obok Jamesa i posłusznie buduję razem z nim podstawę. Pewnie ma rację, nigdy nie myślałam o tym w czysto strategicznych kwestiach. Ze zdumieniem podnoszę głowę kiedy mówi coś o pytaniach i czytam je powoli, a James już beztrosko na nie odpowiada. Wcale się nie dziwie jego słowom. Mam wrażenie, że często mi wypomina to co mówi; bardziej skupiam się na komplemencie, gdzie rumienię się na opalonych policzkach. - Bo jestem super przyjaciółką i dbam tylko o ciebie - mówię starając się (nieudolnie) brzmieć pewnie i stanowczo. Nieźle mi idzie to całe lepienie, trochę jakbym formowała ładne ciasto. Wtedy jednak widzę swoje pytanie i z przerażeniem otwieram szeroko oczy. Milczę przez chwilę w szoku. - Eeeee... Nie raczej. No nie wiem... - zaczynam bełkotać na jakieś niezręczne zagadywanie o ślubne kobierce. W tym momencie zamek nie chce ze mną współpracować w żaden sposób. Wzdycham z lekką irytacją. - No dobrze, pewnie tak. W końcu jesteś ładny i się przyjaźnimy, nie byłaby to najgorszy związek. Oczywiście dopóki nie pokochałbyś jakieś dziewczyny... wiesz bardziej... w inny sposób niż mnie... To byłby tragiczny koniec - zaczynam paplać ze stresu na to całe pytanie. Może jednak powinniśmy zostać na tej wyspie.
Percival d'Este
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 203cm
C. szczególne : Piegi, tatuaże na całym ciele, kolczyki. Chorobliwie biała cera. Krzyż Dilys na łańcuszku na szyi. Szmaragdowa blizna na dłoni, która jawi się zielonkawym świetle przy ludziach z genetyką, blizna na nodze po złamaniu.
Zamki z piasku • Para: @Hope U. Griffin + @Percival d'Este • Kostki: 2 na materiał, czyli w sumie 6 6 (bo na 4 poszła odpowiedź) i 3 na pytania • Forma: wątek
Przysięgam uroczyście, że nigdy nie przyznam się do jakiejkolwiek zazdrości. Tak żyłem całe lata, od maleńkiego i zamierzałem kultywować tę tradycję, nic więc dziwnego, że nawet dostrzegając wymowne spojrzenie Hope, to nie dałem po sobie niczego poznać. Wypadek przy pracy, zwykle starałem się z całych sił by nawet odrobinka zazdrości nie zawędrowała z serca do gardła i ostatecznie na język, wychodząc razem z wypowiedzianymi słowami. Dziwnie więc się czułem, kiedy to ze mnie wyszło, uczucie niemalże jak poczucie upokorzenia i wstydu. Wobec tego szybko przekierowałem swoje myśli na coś zupełnie innego, by nie popełnić kolejnej wtopy. - A nie musisz, po prostu któregoś dnia, kiedy najmniej się będziesz tego spodziewała, wkradnę ci się do sypialni, wyciągnę cię z niej i wrzucę do jeziora na błoniach, spoko? – Wyszczerzyłem się do przyjaciółki, puszczając jej jeszcze oczko, które mogło być jednocześnie sugestią, że to tylko żarty, albo że to właśnie nie były żarty. Choose your fighter. - Gdybym pierwsze doby go nie unikał, to pewnie byśmy się tam pozabijali, aż wrzałem z wściekłości. Ale gdy już się uspokoiłem, to nawet nie ja, co on zapytał mnie czy pójdziemy na wspólne chlanie i wtedy porozmawialiśmy. Opowiedział mi nieco o tym, jak to właściwie wtedy było i przeprosił. Tak w skrócie. Trochę go zrozumiałem, jednocześnie nie widziałem jeszcze nigdy, by on aż tak się otworzył emocjonalnie mówiąc o czymkolwiek, zrozumiałem więc w jakiejś części, że to nie był łatwy temat dla niego i chyba jest już git. – Streściłem mocno sam wyjazd i ważny jego aspekt, nie było bowiem czasu na słowa, lecz na czyny. Ta… Oddalając się nieco od Hope, po tym naprawdę niespodziewanym pocałunku dla obu stron, byłem totalnie zesrany. Reakcja przyjaciółki na całe szczęście nie była tą najgorszą wizją tego, co miało się wydarzyć – nie dostałem jeszcze Avadą, nie pobito mnie, ani też nie uciekła z łzami w oczach. Nie wiedziałem jednak jak zinterpretować jej szok – normalnie byłby to dla mnie chleb powszedni, to normalne, że tak nagłe sytuacje potrafią kogoś wybić z butów, lecz tutaj też panikowałem, też byłem zszokowany i nie wiedziałem co ja właściwie robiłem. Sama myśl o dotyku jej warg wznosiła mnie w powietrze, czułem się jakiś natchniony. Cały czas przerażony, ale też natchniony, szczęśliwszy na pewno. Adrenalina wręcz buzowała w moich żyłach, jakby chciała wydostać się na zewnątrz. Dopiero jej podziękowania nieco zesłały mnie na ziemie i cała presja, oczekiwanie na odniesienie się do tego, co się właśnie wydarzyło zeszły ze mnie i poczułem wielką ulgę. Uśmiechnąłem się do niej z wdzięcznością i z całej tej mieszanki emocji miałem już sięgać po papierosa, gdy zostało zadane bardzo nietypowe pytanie. Przekrzywiłem głowę z lekko zmarszczonym, acz rozbawionym czołem, patrząc z półuśmieszkiem na twarzy. - Gdyby to była inicjatywa starych to bym odmówił, powiedział, że ich popierdoliło, że będą mi życie układać i wyjdę za ciebie z swojej WŁASNEJ woli, a nie ich. Więc w gruncie rzeczy tak. – Odpowiedziałem na nagłe pytanie, które nie wiem czy zostało zadane jako odpowiedź na pocałunek, czy tak o po prostu. - A w sumie nigdy o to nie pytałem, zdradziłaś kiedykolwiek swojego chłopaka, albo kogoś kto był najbliżej tego miana? – Palnąłem, choć wcale nie miałem zamiaru zadawać tego pytania, nie dając tego po sobie jednak poznać, bo w sumie ciekawy temat. Choć z drugiej strony wydawało mi się, że gdyby w jej życiu działy się takie dymy, to by mi o tym powiedziała. Albo Ruby.
Mefistofeles E. A. Nox
Wiek : 27
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 185
C. szczególne : Tatuaże; kolczyki; wilkołacze blizny; bardzo umięśniony; skórzana obroża ze złotym kółkiem; od 14.02.2022 pierścionek zaręczynowy!
- Och, nie muszę być w kąpielówkach? - Udał zdziwienie, zahaczając palce o pasek kąpielówek, jakby zamierzał je teraz ściągnąć, ostatecznie zsuwając je tylko odrobinę niżej na biodrach. Absolutnie nie mógł powstrzymać za to uśmiechu, nawet jeśli raz za razem uparcie skubał wetknięty w dolną wargę kolczyk, zaraz i tak wracając do tego głupiego szczęścia, które się go trzymało. - Wiem - parsknął z niedowierzaniem, już teraz nieco powątpiewając, czy ta zabawa w budowanie zamku na pewno ma jakiś większy sens, skoro pierwsze z pytań okazało się być z kategorii tych podpadowych - z drugiej strony nieszczególnie wyobrażał sobie, że cokolwiek mogłoby ich już teraz faktycznie negatywnie zaskoczyć. - Co do... - zaczął, urywając dopiero, gdy trzymał już Sky'a pewnie, być może ściskając jego dłoń nawet nieco zbyt mocno. Odruchowo sięgnął do kieszeni po różdżkę, by w razie czego przegonić stąd już mniej zabawny piasek. - Po prostu powiedz - zachęcił go po kontrolnym zerknięciu na muszelkę. - Kocham cię - przypomniał mu jeszcze cicho, trzymając się dalej dobrego humoru, chociaż był coraz bliżej przykucnięcia przy zapadającym się w piasku Puchonie. Pokiwał głową ze zrozumieniem, starając się uciszyć jakiekolwiek niespokojne myśli, bo przecież wierząc chłopakowi z całego serca. - Oj, słońce ty moje - westchnął z rozbawieniem, obejmując go mocno, by dopiero wtedy wyciągnąć go z piasku, który prędko zasypał się z powrotem na równie niewinną co wcześniej powierzchnię. Mefisto jednak wcale nie zamierzał się odsuwać, trzymając Sky'a przy sobie jeszcze dłużej i nie odstawiając go do końca na rozgrzaną słońcem powierzchnię, zamiast tego napawając się doskonale sobie znanym ciężarem miłości. - Dopóki jestem w tych fantazjach, to nie ma nic do wybaczania i wszystko jest w porządku - wymamrotał po delikatnym cmoknięciu puchońskiego ramienia. - Ale możesz mi mówić... wiesz, na bieżąco, jak ktoś ci wpadnie w oko dla nas- dodał jeszcze, odsuwając się niespiesznie i zerkając ufnie w kryształowe tęczówki. - Teraz jednak nie wiem, czy jestem gotowy na moje pytanie - zaśmiał się cicho, mimo wszystko przysiadając na piasku przed nieco koślawymi pagórkami tego, co piasek już wyczytywał z ich myśli. - "Czy kochasz swojego partnera najmocniej?" - przeczytał z muszelki, próbując przybrać możliwie jak najbardziej beznamiętny ton i również tak samo wyprane spojrzenie, gdy zerkał z powrotem na narzeczonego. - Jak myślisz? Kocham?
Theodore Kain
Wiek : 27
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 178
C. szczególne : delikatne piegi na nosie i w okolicach oczu / wyraźne oznaki niewyspania - sińce pod oczami, podkrążone ślepia
Wylegiwał się właśnie na jednej z malediwskich plaż, kiedy usłyszał znajomy głos Solberga, przepełniony entuzjazmem do tego stopnia, że początkowo trudno było mu zrozumieć uwolnioną z jego ust propozycję. Ślizgoński druh wpadł na genialny pomysł zaproszenia go na plażę zakochanych, podpowiadając mu że może odwiedziny w tym miejscu pomogą mu odnaleźć miłość swojego życia. Theo mimowolnie spojrzał wpierw na niego jak na kretyna, ale zaraz parsknął głośnym śmiechem. – Czekaj… nie powinieneś tam iść z Felkiem? – Zapytał już spokojniejszym tonem, poprawiając okulary przeciwsłoneczne spadające mu z nosa, a wreszcie zaczął zbierać z piachu swoje manatki. Nie mógł przecież kumplowi odmówić, nawet jeśli ostatnimi czasy w jego głowie nie królowały romantyczne klimaty. Co prawda nie był już taki jak dawniej, żeby rozpaczać nad tym, co stracił. Minęło już wiele czasu od jego rozstania z George’em i nie zamykał się na nowe doświadczenia. Po prostu nie mógł trafić na kogoś, z kim czułby się tak dobrze jak ze swoim szefem. - No dobra, Max, to gdzie dokładnie ta plaża? – Poprosił chłopaka, żeby poprowadził, a potem krok w krok przemierzyli gęstą dżunglę. Kain o mało co nie potknął się o wystający z ziemi korzeń, kiedy tuż przed jego oczami rozpostarł się niecodzienny widok. Morze błyszczało tutaj jak posypane brokatem, przez co rozdziawił szerzej usta. – O cholera…. Tego to się nie spodziewałem. – Mruknął z podziwem, poklepując swojego druha po ramieniu, jakby w podziękowaniu za to, że go tutaj wyciągnął. – To co? Od czego zaczynamy? – Spojrzał na niego wyczekująco, bo kompletnie nie orientował się w tych wszystkich grach i zabawach dla par, a nie chciał wybrać czegoś, co uczyniłoby ich spotkanie niezręcznym. W tej kwestii wolał zdać się na Solberga.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Ukochany był dla niego najważniejszy, ale nie zapominał też o kumplach i gdy tylko zobaczył na plaży Theo uznał, że musi jakoś go rozerwać. Nie wiedział, czy chłopak już do końca przetrawił stratę partnera, ale lepiej przecież dmuchać na zimne i zaszaleć razem niż ryzykować, że kumpel zadręcza się dniami i nocami -Z Felkiem już wyznaliśmy sobie tam miłość. Uplotłem mu zajebisty wianek, po czym okazało się, że muszę go utopić i poparzyła mnie jebana meduza! No a potem robiliśmy takie totemy z kokosowego drewna i okazało się, że ta pierdolona meduza to mój wewnętrzny zwierz. Chyba czas zmienić tatuaż. - Zaśmiał się, palcami gładząc znajdującego się na jego ramieniu kojota, który szczerzył się zupełnie tak jak jego właściciel. Tatuaż był jedną z lepszych pamiątek, jakie w życiu sobie sprawił i wiedział, że nigdy nie będzie tego żałował. -Trochę trzeba podreptać, ale nie będziesz żałował. Kilka przystojniaków się tam kręciło. - Pierdyknął mu z kuksańca, po czym rozpoczęli wędrówkę przez gęstwiny i piaski, by po dłuższym czasie znaleźć się na romantycznej plaży zakochanych, która dzięki magicznym meduzom i algom miała charakterystyczny błękitny blask. -A widzisz! Dawaj, cykniemy sobie fotkę. - Zaproponował, po czym wyciągnął aparat. Naprawdę robił wszystko, by zachować wspomnienia z tego wyjazdu. Na wypadek, gdyby znowu ktoś mu pierdolnął aż do amnezji. -Proponuję dosiąść żółwi! Trochę rywalizacji jeszcze nikomu nie zaszkodziło, no nie? - Wyszczerzył się jak głupi do sera, po czym wskazał na stojącego przy brzegu opiekuna mandagami, który czekał na kolejne pary gotowe podjąć wyzwanie. -Którego bierzesz? - Dał Theo możliwość wyboru swojej wodnej wyścigówki, po czym sam dosiadł drugiego żółwia i wypłynęli na szerokie wody Oceanu.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Ostatnio zmieniony przez Maximilian Felix Solberg dnia Pią Mar 11 2022, 12:14, w całości zmieniany 1 raz
Theodore Kain
Wiek : 27
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 178
C. szczególne : delikatne piegi na nosie i w okolicach oczu / wyraźne oznaki niewyspania - sińce pod oczami, podkrążone ślepia
Nie zadręczał się dniami i nocami, chociaż skłamałby mówiąc, że nie powracają do niego czasami wspomnienia płomiennego romansu i tej ostatniej rozmowy, rozdzierającej serce na pół. Prawdopodobnie wakacyjna miłostka dobrze by mu zrobiła, pozwalając odsunąć na bok myśli o uczuciach, które nie miały już racji bytu, ale cóż… mistrzem podrywu to on na pewno nie był, a chociaż niekiedy czuł na sobie spojrzenia przystojnych chłopaków w kąpielówkach, tak niestety nic więcej w tej kwestii się nie wydarzyło. Pocieszało go jednak to, że cały czas ma u boku dobrych kumpli, na których zawsze można liczyć. - Szkoda tego wianka. Chętnie bym zobaczył, co tam uplotłeś. – Westchnął smutno, bo sam wolałby się nie rozstawać ze swoją pracą, szczególnie gdyby kojarzyła mu się ona z ukochaną osobą. – Lepiej uważaj na te meduzy, podobno jeden z gatunków jest cholernie groźny. – Wspomniał również o tym, co zasłyszał w wiosce. Na wszelki wypadek sam nie zbliżał się do tych morskich stworzeń. – No chyba żartujesz z tymi zmianami. Kojot wygląda o wiele bardziej kozacko. – Wiedział, że chłopak tylko sobie żartuje, ale to nie oznaczało, że nie może podzielić się swoją opinią… no bo halo, jak można było w ogóle pomyśleć o wymianie psowatego na jakiegoś pływającego gluta. Zaśmiał się pod nosem na sprzedanego mu kuksańca, a policzki pokryły się delikatnym rumieńcem. – Gdybym tylko wiedział jak zagadać… Chyba potrzebowałbym do tego najpierw kilku drinków. – Przyznał się szczerze, że alvaro to z niego żaden, ale nie popsuło mu to wcale humoru. Zamierzał się dobrze bawić i nie potrzebował do tego partnera… zresztą, na tę chwilę jego „partnerem” był przecież Solberg. Ah, właśnie. – Poza tym beznadziejny z ciebie skrzydłowy. No bo zobacz, jak ktoś mnie zobaczy z takim ciachem jak ty, to pewnie nawet nie podejdzie. – Posłodził mu trochę w ramach żartu, puszczając przy tym oczko. – No to szeroki uśmiech, kolego! – Rzucił również wesoło, starając się objąć wyższego towarzysza ramieniem, a potem wyszczerzył się do aparatu jak głupi do sera. - Czemu nie… – Nie był do końca przekonany, jeśli chodzi o propozycję żółwiego wyścigu, ale na entuzjazm Maxa trudno było odpowiedzieć odmową. A co mu tam, były wakacje, no a mimo wszystko mandagamy nie mogły uczynić im większej krzywdy. – Wiesz, w moim przypadku to chyba obojętne. Magiczne stworzenia i tak za mną nie przepadają. – Przypomniał mu o przypadłości, której genezy nigdy nie potrafił zrozumieć, a wreszcie dosiadł żółwia drugiego z lewej, prawdopodobnie tylko dlatego, że spodobał mu się charakterystyczny wzór na jego skorupie. – Wygrany stawia mrożoną herbatę? – Świadomie zaproponował taki a nie inny układ, bo nie wróżył sobie jakichś dużych szans na zwycięstwo.
James Farris
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 184 cm
C. szczególne : mała blizna na czole, heterochromia centralna, zarysowane kości policzkowe, dziwne stroje i jeszcze dziwniejsza biżuteria
Zamki z piasku • Para: james + @mererid tew • Kostki: materiał zamku (6 + 1 od mer) 7; pytania: 2,5 • Forma: wątek
Uśmiecham się jak słyszę wzmianki o beztroskim dzieciństwie Tew. Pociesza mnie fakt, że moje wysiłki zastąpienia siostrze matki i ojca jednocześnie sprawiły, że ta pewnie podobnie wspomina nasze głupie zabawy, z tym, że wciąż przykro mi, że sam takich wspomnień nie posiadam. - No ja raczej miałem niewiele okazji do zacieśniania rodzinnych więzi, głównie nieudolnie zaplatałem Laurze nierówne warkocze i udawałem, że rodzice nie są nam do niczego potrzebni - tłumaczę, starając się brzmieć wesoło. Wystarczy nam na dziś dramatów, dlatego prędko angażuję się w budowanie naszego zamku. Podejrzewam, że będę się przy tym bawił o wiele lepiej niż kiedykolwiek miałem możliwość z własną rodziną. To mi tylko uświadamia jak bardzo doceniam naszą przyjaźń i obecność Mererid i zaraz potem mam idealną okazję, aby jej to po raz kolejny powiedzieć. Szczerze wyrażam więc swoje zdanie i nie umyka mojej uwadze rumieniec na jej policzku, który jest potwierdzeniem mych słów, że w siebie nie wierzy. Cóż, mogę jej to powtarzać codziennie, jeśli będzie taka potrzeba i to pomoże jej zrozumieć jaka jest wspaniała. - Nie zamierzam narzekać! - śmieję się na to jak mówi, że dba tylko o mnie i ponownie zanurzam palce w piasek, tym razem planując dobudować jakąś fosę dookoła naszego nieziemskiego zamku. Nie spodziewałem się, że Mer tak od razu zaprzeczy, gdy padło pytanie o ślub. Wiadomo, że jesteśmy super ziomkami, ale wydawało mi się, że wbrew pozorom stanowimy zgrany duet i gdybym miał teraz wskazać osobę, z którą miałbym spędzić resztę życia byłaby to ona, bo dawało mi to gwarancję, że zawsze będzie przy mnie ktoś, komu mogę ufać, z kim się nie nudzę i kto mnie wesprze. Marszczę więc brwi, bo nawet nasza budowla zaczyna się psuć jakby wyczuwała, że coś tu nie gra. Gryfonka jednak szybko się poprawia, na co szczerzę się szeroko i muszę się oburzyć na jedną kwestię. - Nie byłby najgorszy? - teatralnie wzdycham. - O słuchaj, mam pomysł! Może sobie obiecamy, tak jak w każdym filmie to robią, że jak do jakiegoś czasu nikogo sobie nie znajdziemy to weźmiemy ślub ze sobą. Co o tym myślisz? - pytam przekonany, że mój plan to naprawdę świetny układ i wzmacniam budowlę po swojej stronie, dokładając więcej piasku. - Może eee... Trzydzieści lat? Dalej będziemy piękni i młodzi, ale przynajmniej nie samotni. W sensie, że jak skończymy trzydzieści lat, a nie że tyle będziemy czekać - prostuję swoje dywagacje, które choć nierealne, bo oczywistym jest dla mnie, że moja przyjaciółka wkrótce znajdzie swoją miłość życia, to bardzo pokrzepiające, bo właśnie negocjuję warunki, dzięki którym mam szansę nie zostać sam. Spoglądam na kolejne pytanie i robię w głowie rachunek sumienia. - Durne to - oznajmiam, bo nie wiem co mam odpowiedzieć. Nie jestem święty ani nie stronię od przeróżnych doznań; zresztą na każdym kroku pokazuję jak bardzo mi zależy na czerpaniu z życia jak najwięcej. Powiedzenie tego na głos nagle okazuje się niezwykle trudne. - Raczej byłem w przelotnych związkach, które niewiele znaczyły. Zdarzało mi się w trakcie niewinnie flirtować... - próbuję jakoś wybrnąć (żeby Mer dalej widziała we mnie złotego chłopca), a wtedy piasek pode mną zaczyna się ruszać, jakby chciał mnie wciągnąć. - NO DOBRA, WINNIE - panika wydziera ze mnie prawdę i z ulgą czuję, że robi się spokojniej. - Ale gówno - burczę niezadowolony pod nosem, poprawiając się i z niepokojem wyciągając dłoń w stronę Gryfonki, żeby w razie czego się jej złapać i nie paść ofiarą krwiożerczego piasku. - Po prostu szybko się nudzę i chcę więcej, muszę być w centrum uwagi, a być może chodzi o to, że dziewczyny, z którymi się umawiałem, ostatecznie okazywały się ostatnimi gumochłonami. I pewnie dlatego nie miałem problemu ze zdradzaniem - niezgrabnie się tłumaczę, zrzucając winę na moje dotychczasowe obiekty westchnień. Liczę, że przyjaciółka zrozumie i pokiwa głową na znak, że racja, to z nimi było coś nie tak. Dociera do mnie, że jestem po prostu głupi i niedojrzały, niegotowy na jakąkolwiek głębszą relację. Ale jak mam być, skoro w moim domu relacje buduje się na kłamstwie i strachu, że ta druga osoba zaraz zniknie albo zostanie porwana?
Skyler Schuester
Wiek : 24
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 179 i PÓŁ!
C. szczególne : Ciepłe spojrzenie, zapach cynamonu i Błękitnych Gryfów/mugolskich fajek; łatwy do wywołania uśmiech; czasem da się wypatrzeć malinkę czy dwie (jedna to tatuaż przy obojczyku); ciepły, niski głos i raczej spokojne tempo mówienia, tatuaże (dziennik); pierścionek zaręczynowy
Poczuł ulgę dopiero wtedy, gdy jedną ręką ciasno obejmował swojego narzeczonego, drugą sprawdzając już, czy przypadkiem ruchome piaski nie postanowiły zrobić mu psikusa, magicznie kradnąc jego kąpielówki. Odetchnął spokojniej i zaśmiał się cicho w wytatuowaną szyję, pozostawiając na niej kilka drobnych całusów, zanim nie odsunął się na kilka koniecznych do dalszego budowania zamku kroków. - Wiesz, że to nie takie proste… - zauważył, stopą nakreślając linię fundamentów, które szybko zaczęły wypełniać się kolorowym piaskiem, wspinającym się wciąż wyżej i wyżej. - Jasne, moglibyśmy pójść do klubu i wyhaczyć kogoś dla nas na jedną noc, ale nie chciałbym ryzykować tego, co mamy… Potrzeba precyzji w dobraniu jakiejś osoby, żeby zminimalizować szansę, że ta by się zbytnio zaangażowała… Nie zrozum mnie źle. Wiesz, że walczyłbym o Ciebie - pociągnął dalej z cichym prychnięciem, gdy przykucnął już, by palcem nakreślić kwadrami miejsca, w którym chciał, by piasek osypał się na wyrzeźbione w ścianach okna. - I cały proces ciągłego przypominania Ci, dlaczego ze mną jest Ci najlepiej, mógłby być całkiem przyjemny, ale jednak wolę minimalizować ryzyko, że naprawdę mógłbyś choć przez chwilę pomyśleć, by mnie zostawić - dokończył, mimowolnie czując lekkość w sercu pod myślą, że ta wizja wydaje mu się tak przyjemnie abstrakcyjna - nie dlatego, że nikt by się jego Wilkiem nie zainteresował, bo był całkiem pewien, że gdyby tylko zerwali, to zarówno mężczyźni, jak i kobiety, rzuciliby się na niego jak stado wygłodniałych cienioskrzydłych; ale dlatego, że nigdy w życiu nie czuł się niczego tak pewien, jak ich obustronnej, bezwarunkowej miłości. Przysiadł na piasku się z cichym pomrukiem zadowolenia, że drugie z wylosowanych przez nich pytań było już mniej podpadowe, a jednak zaraz już unosił brew na tę teatralną zaczepkę swojego Wilka, przysuwając się do niego bliżej w niemej bitwie spojrzeń. - Wilku - zaczął ostrzegawczo, ale kącik ust zadrżał mu w górę, gdy łapał już dłonią wytatuowany kark, by przyciągnąć sobie Mefisto do niespełnionego pocałunku, w gorącej od oddechu bliskości chcąc na chwilę zapomnieć, że wciąż znajdują się w miejscu publicznym. - To Twoje pytanie - upomniał go, naporem kciuka badając mięśnie na jego szyi, zaraz szukając jego grdyki, by poczuć to ciężkie od temperatury przełknięcie. - Jeśli jest dla Ciebie za proste, to opisz mi, jak bardzo mnie kochasz - rozkazał ciszej, szukając już odpowiedzi w najpiękniejszej zieleni tego świata.
Mefistofeles E. A. Nox
Wiek : 27
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 185
C. szczególne : Tatuaże; kolczyki; wilkołacze blizny; bardzo umięśniony; skórzana obroża ze złotym kółkiem; od 14.02.2022 pierścionek zaręczynowy!
- Wiem - zgodził się, na chwilę zapominając o samodzielnym budowaniu zamku, bo za bardzo zawieszając się na obserwowaniu ruchów swojego partnera, dając się głupio oczarować temu jak posłuszny był wobec niego magiczny piasek; nie, żeby mu się dziwił. - I ja też raczej... hmf, nie mówię tak w pełni na poważnie? Znaczy, nie chciałbym i nie czuję takiej potrzeby, żeby zrobić z tego jakąś normę... ale jestem ciekaw co myślisz - przyznał, śmiejąc się zaraz cicho pod nosem, bo definitywnie powinien przestać odkładać kolejne próby opanowania legilimencji. - Możesz mi po prostu mówić kto się podczepił pod nasze fantazje - wyjaśnił już krócej, kompletnie nie będąc w stanie odnieść się do jakiegoś zostawiania, bo jednak nie mając na tyle wybujałej wyobraźni, żeby móc się tym jakkolwiek zmartwić. - Słońce - zamruczał, przysuwając się posłusznie i zagryzając się na wetkniętym w dolną wargę kolczyku, by nie wyrywać się do pocałunku, na który jeszcze sobie należycie nie zasłużył. - Kocham cię najmocniej na świecie - szepnął wreszcie, niespiesznie się odrobinę odsuwając, ale tylko po to, by wygodniej mu było przysiąść bliżej Sky'a. - Nie sądziłem, że można tak bardzo... i tak pewnie. I nie do końca potrafiłem sobie wyobrazić, że miałoby mnie coś takiego spotkać - przyznał, bawiąc się swoją muszelką, ale nie doszukując się na niej żadnych dodatkowych rad, bo kątem oka i tak widział jak ich zamek zaczyna wznosić się w piasku coraz pewniej. - Myślałem, że nawet jeśli kogoś pokocham, to to będzie inne niż w przypadku rodziny... słabsze? Że partner to nie będzie to samo co rodzina, a ty... definitywnie jesteś moją rodziną - stwierdził, nie wytrzymując, więc wychylając się po czuły pocałunek. - Kocham cię, Skaju.
Skyler Schuester
Wiek : 24
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 179 i PÓŁ!
C. szczególne : Ciepłe spojrzenie, zapach cynamonu i Błękitnych Gryfów/mugolskich fajek; łatwy do wywołania uśmiech; czasem da się wypatrzeć malinkę czy dwie (jedna to tatuaż przy obojczyku); ciepły, niski głos i raczej spokojne tempo mówienia, tatuaże (dziennik); pierścionek zaręczynowy
Uśmiech satysfakcji szybko nabrał na cieple rozczulenia, gdy dłonią opadł już do Mefistofelesowego uda, masując je w czułej zachęcie do każdego kolejnego słowa w tym wyznaniu, którego przecież się spodziewał, a któremu i tak dał się zauroczyć. - Ja Ciebie też, Mefu - zamruczał w jego usta zadowolony, chętnie przytrzymując go sobie do przedłużenia pocałunku, pozwalając by posłyszane słowa zakotwiczyły się na dobre nie tylko w jego głowie, ale i sercu. - Szukałem Cię tak długo... - mruknął cicho, zerkając w zielone oczy, gdy czule gładził już jego policzek, by zaraz i tak skraść dla siebie jeszcze jeden pocałunek. - Wydawało mi się, że byłem zakochany wiele razy, ale dopiero przy Tobie zrozumiałem, jak mocne potrafi być to uczucie - dodał, nie tyle czując się w obowiązku, co zwyczajnie chcąc podzielić się w zamian swoją myślą i swoimi uczuciami, bo dopiero z tym spokojem w sercu mógł schować dłonie w ciepłym piasku, wyjmując po jednej muszli dla nich obojga. Już po chwili mógł schować w wytatuowanej dłoni tę nieco większą, dla siebie zachowując drobniejszą i wyszczerbioną, nie chcąc by Mefisto przypadkiem skaleczył się o ostrą krawędź, a jednak czytając zadane mu pytanie sam naparł na nią opuszkiem palca nieco zbyt mocno, potrzebując otrzeźwić się pojedynczym ukłuciem.
Czy gdybyście teraz stanęli przed ołtarzem, powiedziałbyś "tak"?
Uśmiechnął się, gotów do odpowiedzi, a jednak zamilkł, gdy tylko wykręcił głowę, chcąc przeczytaniem Mefistofelesowego pytania zadecydować, który z nich powinien odpowiedzieć pierwszy. Serce zabiło mu mocniej, wywołując przyjemne szumienie w głowie i od razu poruszył też niemo ustami, szukając choćby najdrobniejszego żartu, o który prosiła się ta sytuacja. - Wyjdź za mnie - uciekło z niego jednak, gdy tylko spojrzał w najpiękniejszą zieleń, zupełnie naturalnie, szczerze i prostolinijnie, jakby jego myśli pozbawione zostały nagle choćby najcieńszego filtra i gdy tylko zdał sobie sprawę z tego, jak długo wstrzymywał w sobie tę jedną prośbę, od razu poderwał się, by nie tylko przyklęknąć przed Mefisto, ale też złapać jego dłoń we własną. - Mefu, próbuję Cię o to zapytać dobre pół roku, ale każda okazja wydaje mi się za mało wyjątkowa, każde miejsce zbyt oklepane, każda przemowa zbyt niedopracowana na tak wyjątkową prośbę, więc... nie chcę już czekać. Nie mogę już dłużej czekać... - wyrzucił z siebie, zdecydowanie zbyt chaotycznie jak na to, jak próbował ułożyć sobie w głowie tę jedną chwilę przez ostatnie miesiące, więc to gorliwością swojego spojrzenia próbował przekazać wszystkie swoje myśli i uczucia. - Mam- Mam pierścionek w domku, przysięgam. Planowałem dla nas piknik na wodzie, w nocy, miałem całe- Ale dzisiaj mija równo rok i te muszle, te pytania, do tego, Merlinie, znów mamy zamek i... - przerwał sobie cichym śmiechem, czując jak bardzo bredzi i doskonale wiedząc jak bardzo popsuł cały swój plan, a jednak gdy serce dudniło mu głośno nadzieją, nie do końca potrafił być teraz na siebie zły. - Chcę spędzić z Tobą każdy dzień swojego życia. Chcę żebyśmy już zawsze byli dla siebie rodziną, domem i wsparciem - dodał już wolniej, bo i ciszej, gdy przyciskał wytatuowaną dłoń do swojego torsu, chcąc by poczuła jak mocno bije mu serce, gdy mógł już zapytać oficjalnie: - Wyjdziesz za mnie, kochanie?
Mefistofeles E. A. Nox
Wiek : 27
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 185
C. szczególne : Tatuaże; kolczyki; wilkołacze blizny; bardzo umięśniony; skórzana obroża ze złotym kółkiem; od 14.02.2022 pierścionek zaręczynowy!
- No właśnie, a wystarczy zagwizdać, żebym przybiegł - zażartował lekko, absolutnie nie zamierzając teraz poświęcać więcej myśli tym długim poszukiwaniom i poprzednim miłościom Sky'a, nie wyobrażając sobie ryzykowania tą pewnością, którą udało mu się już zbudować przy ukochanym. Zapatrzył się na niego, automatycznie przyjmując muszelkę, ale treścią napisanego na niej pytania interesując się z drobnym opóźnieniem; mimowolnie parsknął cicho z rozbawieniem, bo zamki z piasku wyraźnie nie chciały stawiać przed nim zbyt dużych wyzwań, dając mu same banalne pytania, na które odpowiedzi Sky i tak już znał. - ...co? - Dopytał głupio, chociaż doskonale usłyszał słowa ukochanego, znacznie większy problem mając z dopasowaniem do nich sensu. Potrzebował chwili na zorientowanie się, że Sky rzeczywiście przed nim klęka, a wylosowana przez niego muszelka pokazuje takie samo pytanie, a nie jakieś podstępne wyzwanie, którego Mefisto miał paść ofiarą; zacisnął mocniej palce na puchońskiej dłoni, nerwowo zerkając w bok, by sprawdzić, czy ktoś inny też to widzi i czy to nie jest przypadkiem jakieś przywidzenie, ale i tak nie był w stanie rzeczywiście zarejestrować czegokolwiek w swoim otoczeniu. - Tak - przytaknął na wydechu. - Wiesz, że tak. Zawsze, tak - dodał chaotycznie, zaciskając palce na materiale skylerowej koszuli, by przyciągnąć chłopaka do siebie i wtulić się w niego ze wszystkich sił, mogąc przy tym ukryć szybkie mrugnięcia, którymi starał się przegonić żałośnie zakradającą się do jego oczu wilgoć. - Oczywiście, że tak... skoro przysięgasz, że masz dla mnie pierścionek... - zaśmiał się drżąco, nie mając pojęcia co ze sobą zrobić, więc zaraz już się odsuwając. - Nie wiem czemu- przecież ja... Merlinie, ja prawie zgubiłem pierścionek na tamtym jeziorze, a ty się martwiłeś- och, to pewnie tylko przez twój książęcy fetysz - prychnął, chowając na chwilę twarz w dłoniach, jakby to miało mu pomóc w złapaniu choćby jednego pełniejszego oddechu, nim ponownie nie spojrzał w kryształowe tęczówki. - Skaju, jestem tak niemożliwie szczęśliwy, że czuję jakbym się dusił - wyznał niemal szeptem, ciągnąc jego dłoń na swoją szyję, by pokazać gdzie ścisnęły się jego emocje. - Wykończysz mnie...
Skyler Schuester
Wiek : 24
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 179 i PÓŁ!
C. szczególne : Ciepłe spojrzenie, zapach cynamonu i Błękitnych Gryfów/mugolskich fajek; łatwy do wywołania uśmiech; czasem da się wypatrzeć malinkę czy dwie (jedna to tatuaż przy obojczyku); ciepły, niski głos i raczej spokojne tempo mówienia, tatuaże (dziennik); pierścionek zaręczynowy
Niby wiedział, że Mefisto się zgodzi, skoro to on był tym, który oświadczył się pierwszy, a jednak dopiero, gdy usłyszał to pierwsze "tak", zdał sobie sprawę w jak dużym napięciu na nie czekał. Zaśmiał się mimowolnie z nadmiaru szczęścia, nie tylko dając się przyciągnąć, ale też mocno swojego Wilka przytulając, mając wrażenie, że emocje zaraz rozsadzą go od środka. - Pewnie ten fetysz zachęcił mnie do spontaniczności - prychnął rozbawiony, nie rozumiejąc jeszcze w pełni, że naprawdę pod wpływem chwili zrezygnował ze swojej pogoni za idealnymi warunkami, bo teraz, gdy miał już swojego szczęśliwego podwójnego narzeczonego przed sobą, nie potrafił uwierzyć, że tak długo odmawiał im tego szczęścia, niepotrzebnie odkładając tę chwilę przez cały rok, bo i ta teraz wydawała mu się bezgranicznie perfekcyjna. Zaszklonym z zakochania spojrzeniem pochłaniał każdy błysk w oku Mefisto, każdy jego uśmiech i każde drgnięcie mięśni, nie potrafiąc myśleć teraz o niczym innym oprócz tego, jak bardzo kocha tego pechowego Wilka i jak bardzo chce sprawić, by ten czuł się już na zawsze najszczęśliwszym mężczyzną na świecie. Chętnie przysunął się bliżej, stale gładząc czule dłonią jak nie Mefistofelesowy policzek, to wytatuowane ramię czy bok, niby raz po raz pochylając się po pocałunek, a jednak wciąż mając wrażenie, że tych jest mu jeszcze mało. - Wykończę Cię - przytaknął zadowolonym pomrukiem, szybko uciekając myślami dalej, gdy tylko znów mógł ułożyć dłoń na ukochanej szyi. - Możemy wrócić do naszego domku i dam Ci pierścionek, a potem uszczęśliwię Cię nawet bardziej, ale możemy też wejść do naszego zamku i sprawdzić czy uda nam się go nie zburzyć, gdy będę-... - urwał, musząc zdusić w sobie ciepło wibrujące pomruki, gdy unosił zdezorientowane spojrzenie na zabójczo nietaktownego mężczyznę, który postanowił przerwać im to przyjemne oderwanie szczęścia od rzeczywistości. W pierwszej chwili ściągnął brwi, słysząc rozbawione "Radzę jednak się wstrzymać z tym zamkiem", będąc pewnym, że jako świadek ich zaręczyn trafił im się jakiś na tyle głupi homofob, że nie dał odstraszyć się imponującym rozmiarem Mefistofelesowych mięśni. Dopiero przy pierwszym komplemencie w stronę ich budowli rozluźnił się nieco i sam też zerknął na zamek, który musiał rozrosnąć się mimowolnie pod wpływem siły ich obecnego szczęścia. Z rozbawieniem pokręcił głową, nie mając ochoty tracić teraz czasu na rozmowy z nieznajomymi, a jednak zanim zdążył ułożyć odpowiednie grzeczne słowa, by spławić natrętnego, jak się okazuje, architekta, to już prychnął z niedowierzeniem, widząc jak ten wpakował się do środka ich zamku. - Wypłoszysz go stamtąd czy uciekamy do siebie? - podpytał cicho, nie tyle przerzucając odpowiedzialność na Mefisto, co dając mu przyzwolenie do mniej subtelnego działania, poganiając go do podjęcia decyzji dłonią coraz niżej przesuwającą się po jego plecach. - Chciałem powtórzyć naszą celebrację z lodowego zamku, ale chyba jednak trochę za dużo tu ludzi...
+
Mefistofeles E. A. Nox
Wiek : 27
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 185
C. szczególne : Tatuaże; kolczyki; wilkołacze blizny; bardzo umięśniony; skórzana obroża ze złotym kółkiem; od 14.02.2022 pierścionek zaręczynowy!
Miał wrażenie, że gdyby nie zajmował dłoni Sky'em, to już w ogóle nie wiedziałby co ze sobą zrobić i pewnie biegałby w kółko po tej plaży, żeby jakoś wyrazić rozdzierającą go energię. Wczepiał się zatem w swojego Puchona zupełnie bezkarnie i bezmyślnie, wgapiając się tylko w niego z zachwytem, aż ich sielanka nie została zaburzona bezczelnością jakiegoś czarodzieja; Mefisto podążył za mężczyzną niezadowolonym spojrzeniem, nie mogąc znaleźć odpowiednich słów, bo na usta cisnęły mu się tylko te oburzone i pospieszające, którymi nie chciał dodatkowo zaburzać atmosfery wymarzonych zaręczyn. - Wypłoszę go i uciekamy do siebie - zdecydował szybko, bo jednak bardziej podobała mu się wizja bezwzględnej prywatności, niż ryzykowania w ich zamku - nie zmieniało to jednak faktu, że skoro piasek był zaczarowany i plaża była magiczna, to Mefisto wolał się upewnić, że pałętający się po ich budowli obcy nie zaburzy rozpoczętego przez nich rytuału. Cmoknął Sky'a raz, drugi i trzeci, by wreszcie z niezadowolonym sapnięciem poderwać się z ziemi i dogonić nieznajomego, dopytując co się dzieje. Absolutnie nie spodziewał się aż takich pochwał co do konstrukcji i kiedy wracali do Sky'a, mężczyzna miał już przygotowane pieniądze, by zapłacić im na niezwykły projekt, który stanowił takie źródło inspiracji. I Mefisto poniekąd rozumiał, że było to dla magiarchitekta zabezpieczenie, że nikt nie zacznie się denerwować o prawa autorskie, a jednak i tak dał się temu wszystkiemu głupio zaskoczyć, przyjmując pieniądze i właściwie od razu teleportując się ze swoim podwójnym narzeczonym na plażę przy domkach.
Zamki z piasku • Para: mer + @james farris • Kostki: materiał zamku 7 razem pytania: 4,6 • Forma: wątek
- Wyrosłeś na porządnego, młodego mężczyznę, James. I na pewno świetnie pleciesz warkocza... - mówię z uśmiechem do przyjaciela i wyciągam nóżkę, by lekko pyrgnąć go w kolanko. Również swoją uwagę skupiam już na zamku. Rzadko miewaliśmy tyle nieprzyjemnych wątków do przegadania. Zazwyczaj dość luźno podchodzimy do tematów i omijamy szerokim łukiem rzeczy, które nie sprawiają, że dobrze się czujemy. Na dziś dzień wolałabym do tego wrócić. Dlatego też przechodzę na lżejsze tematy. Marszczę z lekkim obrzydzeniem nosek.- Uch nie nienawidzę mówić plecenie warkoczy. Mój dziadek używał tych słów w innym kontekście... bueh... Póki co nie sądzę, że powtarzanie mi jaka jestem cudowna cokolwiek da. Prawdopodobnie wręcz przeciwnie. Akurat do zrozumienia swojej wartości muszę pewnie po prostu dorosnąć. Póki co brodzę radośnie w młodzieńczej niepewności charakterystycznej dla nastolatek, które nie wyglądaj równie atrakcyjnie co reszta rówieśniczek. Nie pomyślałam, że mogłabym urazić Jamesa zbyt szybko odmową, ale nawet nie zdążyłam się zreflektować sama z siebie, bo piasek już jawnie zaczął kpić sobie z mojej odpowiedzi. Oczywiście kiedy ja tu się peszę niesamowicie i próbuję wybrnąć z sytuacji - James jest bardzo pewny siebie i żartuje sobie z całego tematu. Co sprawia, że nie jestem już aż tak skrępowana odpowiedzią. Mruczę pod nosem coś, że nie o to mi chodziło kiedy teatralnie dramatyzuje na moje słowa. Czuję lekkie poczucie winy że nie odpowiedziałam od razu tak, więc z podwójnym zaangażowaniem zgadzam się i wyciągam mały palec, by przysiąc na niego. Łapię go w pinky swear, wykonując przy tym cały rytuał. Od połączenia dłoni, przez przypieczętowanie go kciukiem i na koniec całuję swój palec i pokazuję wymownie wzrokiem, by Farris zrobił to samo. - To obietnica nie do zerwania - ostrzegam nadal pochylona nad naszymi dłońmi. Zaczynam się zastanawiać co w ogóle wiem o związkach przyjaciela i orientuję się, że niezbyt wiele. Dlatego z zaciekawieniem zerkam na Ślizgona. No tak, przelotne związki to coś co udało mi się wychwycić w gadkach z nim. Potem zaś zaczyna się dziać bardzo dużo i aż sama się we wszystkim gubię. Już tłumaczenia chłopaka sprawiły, że zmarszczonym czołem próbowałam stworzyć nasz zameczek. Łapię go za rękę, by nie utonął mi gdzieś w piaskach. Chociaż na to jak zwala nagle wszystko na to, że jakieś dziewczyny były nudne czy gumochłonami, aż rzucam na niego oburzone spojrzenie; i o mało nie wpycham z powrotem do piachu. - Widzi winny winę w innym - rzucam cytatem z widoczną dezaprobatą. Kiedy moje pytanie pojawia się pytanie podobne do tego co dostał James. Kręcę jedynie głową i odpowiadam krótko - Nie. Szczerze mówiąc nie miałam też na to zbyt wiele okazji do zdrad, ale to inna sprawa... Ważne, że nasz piaskowy pałacyk zaczął nabierać nagle niesamowitych kształtów, a ja milczę, by Farris przemyślał głupoty, które wcześniej opowiadał.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Zerwania chyba nigdy nie były łatwe, ale Max wierzył, że Theo da sobie radę. Zresztą nie był w tym wszystkim sam. Mógł liczyć na wsparcie, a z tego co były ślizgon widział, Kain trzymał się znacznie lepiej niż wtedy, gdy Solberg odwiedził go w jego domu. -Mówisz, masz! - Powiedział, po czym odpalił galerię zdjęć i pokazał mu fotki, które zrobili sobie z Felkiem w wiankach tuż przed tym jak puścili je w oceaniczne tonie. -Taaa, coś tam słyszałem. Ale chyba dopadła mnie ta przyjaźniejsza. Przynajmniej jeszcze żyję! - Zauważył, ale zdecydowanie nie miał zamiaru podchodzić bliżej do tych glutów. Nieważne jak pięknie by się nie świeciły chyba miał ich już lekko dosyć. -Też tak uważam. Można podrapać za uszkiem i w ogóle, a taka meduza to co? Chuja można! - Zaśmiał się, bo zdecydowanie nie miał ochoty niczego zmieniać. Wręcz delikatnie pogładził swój tatuaż, jakby chciał go uspokoić, że nie będzie się go pozbywał nawet, gdyby Theo uznał to za najlepszy pomysł życia. -A co to brakuje na Malediwach alkoholu? Poza tym stary mamy różdżki! Aqua Vini i jechane! - Podał mu pomysł, bo przecież skombinowanie procentów to jakoś nigdy nie był dla niego problem. Może i to niezbyt pocieszająca myśl, ale jeżeli miało pomóc kumplowi, to czemu by się trochę nie postarać? -Weź mi tu nie pierdol. Brakuje Ci tylko pewności siebie. Charyzma działa cuda, zaufaj mi. Nie jedno ciało się wyrwało udając króla świata. - Trochę go to uraziło bo skrzydłowym to był zajebistym! Ale no musiał wspomóc Theo, któremu według Maxa niczego nie brakowało. Gdyby nastolatek nie był zajęty pewnie i kiedyś próbowałby go wyrwać na noc czy dwie. Po zrobionej fotce przyszedł czas dosiąść mandagami. Max dał kumplowi pierwszeństwo w wyborze "wyścigówy", po czym zajął swoje miejsce, nie czując się przesadnie stabilnie na grzbiecie morskiego stworzenia. -Mnie też nie, nie martw się. Najwyżej utoniemy i tyle z nas będzie. - Jak zwykle odbił się od wszystkiego humorem, by następnie odbić się od brzegu na linię startu. -Mi tam pasuje. Nie mam nic do stracenia. - Wyszczerzył się jeszcze do niego, po czym nieco wygodniej usiadł na swoim żółwiu i przybrał pozycję gotową do startu. -No to gotów? Do zobaczenia na mecie! - Na dany im sygnał rozpoczęli wyścig przez ocean.
Zerwania nigdy nie były łatwe, bo chociaż można było sobie racjonalnie wytłumaczyć, że najwyraźniej związek i tak nie miał szans przetrwać, tak serce i tak głupio wyrywało się z piersi, zupełnie ślepe i głuche na jakiekolwiek przejawy zdrowego rozsądku. Emocje wyciszały się dopiero z czasem, ale im więcej go upłynęło, tym łatwiej było pogodzić się również ze stratą i zapomnieć o bezsensownym przyzwyczajeniu. Czasami wspomnienia wracały, ale Theo miał wrażenie że powoli wraca do świata żywych, a przynajmniej zdołał włączyć pozytywne myślenie i czerpać przyjemność z uroków malediwskich krajobrazów. - Eeej, zajebisty! Nie podejrzewałbym cię o takie umiejętności… – Rzucił rozbawiony, pozwalając sobie na przyjacielski przytyk, kiedy przeglądał galerię wakacyjnych zdjęć Solberga. Musiał przyznać szczerze, że trochę mu zazdrości tak zgranego związku i partnera, wszak sam przyjaźnił się z Felkiem i wiedział, że Max lepiej trafić nie mógł. – Widzę, że optymizm cię nigdy nie opuszcza… – Prychnął również pod nosem, nie mogąc uwierzyć jakim cudem jego kumpel może w tak lekceważący sposób podchodzić do wszystkiego wokoło. Miał wrażenie, że odwagą i pewnością siebie przebijał niejednego Gryfona. – O to to! Psowate i kotowate, to chociaż pomiziać można, a taka meduza to kompletnie bezużyteczny zwierz, co nie? – Zawtórował mu, ukradkiem spoglądając na poruszający się tatuaż kojota. Może też powinien sobie jakiś zrobić? Nowy rok, nowy Theo. Nie miał jednak pojęcia, jaki wzór wybrać. - Psujesz wszystkie moje wymówki. – Mruknął niechętnie, ale kiedy spojrzał ponownie w rozradowaną twarz Solberga, trudno było mu się nie uśmiechnąć. – Po prostu… Chyba potrzebuję jeszcze trochę czasu, ok? – Wyznał, bo mimo wszystko nie wyrzucił jeszcze całkiem Walkera z pamięci, a przez to nie do końca gotów był myśleć o pakowaniu się cokolwiek nowego. – Co nie oznacza, że odmawiam ci drinka. Możemy któregoś wieczoru wyskoczyć do nadmorskiego baru. – Nie chciał odrzucać oferowanej mu pomocy, a poza tym pobujać się na plaży do muzyki zawsze mogli. Kto wie, może kiedy wino palmowe zaszumi mu w głowie, to i znikną wszelkie niezrozumiałe bariery? Na razie jednak wolał skoncentrować się na wyborze żółwiego kompana i na walentynkowym wyścigu. Po strzeleniu sobie z Maxem pamiątkowej fotki zasiadł więc na skorupie towarzysza niedoli, wyczekując sygnału do startu. – Spróbuj jednak nie utonąć. Wolałbym nie tłumaczyć się potem przed Felkiem. – Westchnął zrezygnowany, bo na szalone pomysły tego Ślizgona nie było mocnych. Niekiedy naprawdę zastanawiał się, skąd jego druh czerpie tyle energii. – No to jazda z mandagami! – Sparafrazował znane powiedzonko, klepiąc delikatnie plecki dość nietypowego wierzchowca. Problem w tym, że o ile żółw jego rywala pomknął do przodu jak pershing, tak jego ledwie ruszył się z miejsca. – NO CHYBA SOBIE JAJA ZE MNIE ROBISZ! – Wykrzyknął, nie mając pewności czy Max nadal go słyszy. Co prawda dzięki opieszałości swojego gadziego partnera wygrywał zakład, ale jeśli chodzi o sam wyścig… ten nie podobał mu się wcale a wcale.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Max był jak otwarta księga, a że tom ten miał z milion stron i wiele słów zapisanych magicznym atramentem, nic dziwnego, że tak naprawdę chyba nikt jeszcze nie poznał go naprawdę. W każdym razie o talent w pleceniu wianków sam siebie nawet nie podejrzewał, a tu proszę! Kolejne zaskoczenie i to tym razem pozytywne! -Znasz mnie. Szkoda życia na pesymizm i dołowanie się. - Odpowiedział żartem, choć tak naprawdę coś sensu w tym widział. Zresztą sam się przekonał, że w każdej chwili można zostać porwanym i o mało co nie zajebanym ze zwłokami porzuconymi w najbliższym rowie. Widać nie tylko w tej kwestii się zgadzali, ale i w kwestii użyteczności otaczającej ich fauny. Max prychnął tylko rozbawiony, bo nie było wątpliwości, że meduza stoi gdzieś niżej jego zainteresowań. -Jasne, rozumiem. W swoim czasie. - Poklepał go pokrzepiająco po plecach, bo sam przecież nie wiedział, jak zachowałby się w podobnej sytuacji. Znając Solberga byłby ro raczej nawrót do dawnego stylu życia. Na szczęście nie musiał się o to martwić, bo przecież wszystko mu się teraz układało. -Akurat drinka to chyba ja Ci odmówię, ale wyskoczyć z Tobą mogę. Na pewno mają tu jakieś bezalkoholowe perełki. - Oczywiście, że nadal trwał w trzeźwości i choć akurat po alkohol od czasu do czasu sięgnął, to jednak zdecydowanie nie były to już imprezy do odcięcia, których mógł potem żałować. -No dobra, postaram się, ale niczego nie obiecuję. - Przewrócił oczami, jakby faktycznie robił Theo wielką łaskę, choć tak naprawdę raczej nie miał zamiaru spoczywać w morskiej toni. Miał tylko nadzieję, że ocean ma takie samo zdanie na ten temat. Żółwie ruszyły i Solberg od razu wysunął się na prowadzenie. Jego żółw radził sobie jak rasowy wyścigowiec i Theo nie mógł tego na Maxa nawet zwalić, bo przecież sam wybierał swoją drużynę. Byłoby jednak zbyt pięknie, gdyby tak pozostało. Już Felix miał odwracać się do kumpla, gdy nagle... Zaatakowały ich jebane druzgotki. Max nie miał zbyt miłych wspomnień i doświadczeń z tymi istotami, a że nie znał innego sposobu dogadania się z nimi jak różdżka i ofensywa, to właśnie na tę metodę postawił licząc, że dotrzyma obietnicy i faktycznie za chwilę tu nie utonie.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Theodore Kain
Wiek : 27
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 178
C. szczególne : delikatne piegi na nosie i w okolicach oczu / wyraźne oznaki niewyspania - sińce pod oczami, podkrążone ślepia
Theo znał Solberga znacznie krócej niż Lowella, ale mimo to stosunkowo szybko złapał z nim dobry kontakt, wszak nie z każdym można było pierdolić takie głupoty i omawiać całą kolekcję kart z czekoladowych żab w akompaniamencie wspólnych śmiechów i chichów. Miał wrażenie, że chłopak jest niezwykle otwarty, bezpośredni, a bijący od niego entuzjazm sprawiał, że trudno było go nie polubić. Ot, dusza towarzystwa, a kolejne słowa jakie uwolniły się z jego ust tylko tę opinię potwierdziły. - Akurat tobie chyba to nie grozi. – Zaśmiał się pod nosem, bo nie potrafił sobie nawet wyobrazić zdołowanego Maxa. Ślizgoński kumpel wszystko potrafił obrócić w żart i chyba jeszcze nigdy nie widział jego twarzy pozbawionej szerokiego uśmiechu od ucha do ucha. Nic dziwnego, że przyciągał do siebie ludzi. – Ale tych meduz to może już lepiej nie dotykaj, co? – Wolał przypomnieć mu o ostrożności, zastanawiając się jak wiele razy Felinus musiał składać go do kupy. Czasami wydawało mu się, że chłopak nie cofnąłby się przed żadnym wyzwaniem. Pokiwał mu głową z wdzięcznością na to pokrzepiające poklepanie po plecach, ciesząc się że Solberg nie próbuje na niego naciskać. Nie chciał zamykać się na nowe przygody, nawet i na wakacyjne romanse, ale nie był pewien czy jest w stanie w pełni się w nich odnaleźć. Potrzebował jeszcze trochę czasu, aby zamknąć ten rozdział w swoim życiu, ale zdecydowanie był na dobrej drodze do tego, żeby zainicjować coś nowego. Niepokoiło go natomiast to, że zwykle pierwszy do piwa Ślizgon nagle tak często odmawiał alkoholu. – Ze mną się nie napijesz? – Nie zamierzał go wcale przymuszać, ale trudno było się powstrzymać, by nie użyć tego kultowego tekstu. – A tak poważnie… postanowiłeś zostać abstynentem? – Nie uważał, by było to cokolwiek złego. Równie dobrze mogli postawić na bezalkoholowe drinki. Po prostu był ciekaw, skąd taka zmiana nawyków. Może solidaryzował się z Lowellem? Przeszło mu to przez myśl, wszak pamiętał, że jego puchoński chłopak nigdy zbyt mocnej głowy nie miał. Przewrócił oczami, nie mając już do swego kumpla sił, a zaraz po tym dosiadł swojego mandagami, biorąc udział w nierównym wyścigu. Trafił mu się chyba największy leser z całego stada, podczas gdy żółw Solberga śmigał jak na potrójnym espresso. Zajebiście. Mógł się wydzierać, a i tak szum fal zagłuszał jego głos i tyle im pozostało z wesołych pogawędek. Zbliżył się do Maxa dopiero po paru minutach, nie do końca rozumiejąc po co ten sięga po swoją różdżkę. Zrozumiał z opóźnieniem, kiedy w oczy rzuciły mu się agresywnie nastawione do intruza druzgotki. – EJJ! ŻYJESZ TAM?! – Nadal był zbyt daleko, żeby wspomóc druha w walce, więc postanowił chociaż dodać mu otuchy. – DOWAL IM! – Jego doping musiał wyglądać o tyle komicznie, że jego morski wierzchowiec nadal płynął tak, jak gdyby miał usnąć po drodze. A może już usnął? Nie pozostało mu nic innego jak nadrabiać zaległości, ale powiedzmy sobie uczciwie, w tym tempie bardziej prawdopodobne było to, że Solberg zdoła go zdublować.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
No tak, Solberg taki już był, choć prawdę mówiąc były to tylko pozory, za które mało kto miał wgląd. Z Theo jednak szybko zaskoczyli i choć nie był to kontakt przesadnie regularny, Max naprawdę ziomeczka polubił. Nawet coraz bardziej przychylał się do tego całego nagiego oglądania gwiazd, które chłopak ponoć zaproponował Felkowi jeszcze w Arabii. -Zdziwiłbyś się. - Pokręcił rozbawiony głową, bo akurat zdołowany i to na maxa to być potrafił. Po prostu nie robił tego za często przy świadkach. -Dobrze, tato. - Wystawił mu jeszcze język, ostatecznie z wielką łaską zgadzając się na nie pchanie łap w kierunku śmiercionośnych meduz. Gdyby jednak Theo wiedział ile razy z Felkiem się sami pchali w gorsze sytuacje pewnie by się nieco załamał. Sprawa jego trzeźwości dziwiła wielu, ale też nie każdy to na głos komentował. Wiele osób po prostu w duszy cieszyła się, że Max postanowił się w końcu ogarnąć i to mu wystarczało. Nie potrzebował miliona pytań i poklepywania po plecach. Robił to dla siebie i swojego partnera, nic więcej. -No...Generalnie nie powinienem. - Odpowiedział na pierwsze pytanie, którego nawiązanie doskonale rozumiał. Zresztą, sam niejednokrotnie podobne propozycje wypuszczał ze swoich ust. -Trochę nie miałem wyjścia. Po tym, jak.... - Zawahał się bo nie do końca chciał teraz chwalić George`a przed jego byłym kochankiem. -...jak miałem ostatni wypadek, moja wątroba odmówiła posłuszeństwa. Pół roku trzeźwości potem znowu się spierdoliło no i wyszło jak wyszło, jestem pierdolonym alkusem i próbuję jakoś to ogarnąć. - Powiedział wzruszając ramionami, jakby to było nic i wcale nie ratował się tym samym przed bolesną rzeczywistością. Prawdą było jednak, że prawie przez rok od kiedy wyjebali go z Hoga, nie miał dnia trzeźwości, a to naprawdę już o czymś świadczyło i Max nie chciał w ten sposób przegapić swojego życia i zepsuć ostatnich bliskich relacji jakie mu pozostały. Przez chwilę musiał zapomnieć o wlekącym się z tyłu na żółwim grzbiecie Theo, bo padł ofiarą ataku, który nie do końca mu się podobał. -NO KURWA, TAK ŚREDNIO! - Odkrzyczał, puszczając kolejną wiązkę zaklęć w kierunku druzgotków, które obłaziły mu żółwia. Jeszcze tego brakowało, żeby jego wyścigówa poszła na dno razem z nim. Co to to nie. Walczył jeszcze dobre pięć minut nim udało mu się wyrwać z tej pojebanej sytuacji, po czym razem z żółwiem wystrzelili z tych alg jak poparzeni kierunku mety. Gdy tylko przekroczyli tę niewidzialną linię, Max od razu odwrócił się, żeby spojrzeć, gdzie jest Theo. A był on daleko w dupie. Solberg ponownie wyciągnął różdżkę i wyczarował w powietrzu napis "Wysłać po was straż wodną? Spinajcie poślady, bo herbata wystygnie". Oczywiście był to żarcik skoro miał postawić mrożony napitek, ale to był cały Max - niepoważny lekkoduch, po którym można spodziewać się wszystkiego. -No kurwa wreszcie. Następnym razem właduj mu motorek w tyłek, może wygrasz. - Poczochrał Theo po głowie, gdy ten ostatecznie do niego dobił. Max w tym czasie zdążył rozejrzeć się po okolicy i zauważyć jeszcze jedno miejsce, które miał zamiar zaproponować. Skoro mieli już się tu bawić, to czemu by nie pójść na całość?!
//zt x2
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Theodore Kain
Wiek : 27
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 178
C. szczególne : delikatne piegi na nosie i w okolicach oczu / wyraźne oznaki niewyspania - sińce pod oczami, podkrążone ślepia
- Yhm… – Mruknął nieco zdezorientowany, bo rzeczywiście poza kumpelskimi pogawędkami nie wiedział o perypetiach Solberga zbyt wiele i w życiu nie pomyślałby, że chłopak miał aż tak duży problem z alkoholem. Po prostu kojarzył go jako tego, co lubi się dobrze zabawić i za kołnierz nie wylewa. – Rozumiem i cieszę się, że próbujesz coś z tym zrobić. Na pewno mają jakieś kolorowe, bezalkoholowe drinki. Spróbujemy. – Nie widział przeszkód, żeby zrezygnować przy nim z procentów. Nie chciał, żeby go kusiło, poza tym uważał że w takiej sytuacji sączenie przy nim piwa albo wina palmowego byłoby po prostu nieeleganckie. Wyścigi na mandagami okazały się mniej emocjonujące niż mógłby się spodziewać, a to ze względu na jego leniwego, żółwiego kamrata, który ani myślał o włączeniu się do rywalizacji. Niewykluczone, że przy wyborze wierzchowca powinien kierować się długością łapek, a nie pięknem wzoru na skorupie, ale teraz było już za późno na zmianę decyzji. Przegrał sromotnie, i to pomimo walki Solberga z druzgotkami, co wydawało się jeszcze bardziej deprymujące. – Bardzo śmieszne… – Kiedy spotkali się na brzegu, mógł wreszcie odpowiedzieć na żarciki przeciwnika, ale prawda była taka, że brakowało mu argumentów poza tym, że trafił na pechowego żółwia. – Przynajmniej wygrałem mrożoną herbatę. – Postanowił więc przypomnieć kumplowi o zakładzie, żeby jakoś poprawić sobie humor, ale tak naprawdę rozglądał się już wokoło za innymi atrakcjami, by jak najprędzej zapomnieć o upartym partnerze, którem dotarcie do mety zajęło całą wieczność. - Kiedy ostatnio budowałeś zamek z piasku? – Zapytał, skinieniem głowy wskazując na kilka par lepiących wysokie, strzeliste wieże. Nie miał pojęcia czy nadal będzie potrafił cokolwiek sensownego skleić, ale nie chciał proponować Maxowi plecenia kolejnych kwiecistych wianków. – Dobra, ty robisz mur, a ja wezmę na siebie fundamenty. – Przedstawił nawet plan działania, ale tak szczerze, obawiał się że ich konstrukcja jebnie zanim na dobre powstanie… chociaż, piasek był dość kleisty, a to z pewnością ułatwiało pracę. Szkoda tylko, że nie zdawał sobie sprawy z tego, że poza zabawą w boba budowniczego, muszą odpowiadać jeszcze na jakieś pytania. Póki co ich wizję oddalił przypadkowy przechodzień, który sprzedał im ciekawostkę o nasennych właściwościach trzymanego przez nich w dłoniach piachu. – Zwykle śmiałem się z ludzi, którzy przywożą piasek z plaży na pamiątkę z wycieczki, ale akurat tego może powinniśmy trochę zabrać do Londynu? – Zagadnął Solberga tuż po tym jak tajemniczy jegomość powrócił do swojego partnera.
Ostatnio zmieniony przez Theodore Kain dnia Pią Mar 11 2022, 18:30, w całości zmieniany 1 raz
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Kusiło go cholernie, to prawda, ale jakoś dawał radę nie chlać, gdy ktoś obok niego postanowił jednak poprawić sobie humor tym czy innym trunkiem. Po prostu zajmował swoje myśli czym innym i jarał nieco więcej niż wcześniej. Tak, to jest możliwe. -Dzięki, ale nie ma powodu od razu do takiej poważnej miny. Na trzeźwo też wiem jak się bawić. - Wyszczerzył się, nie chcąc robić z tego jakiegoś wielkiego halo. Ot jedna z przeszkód na jego życiowej drodze, nic więcej. Wyścig był od początku określony i Max by się naprawdę zdziwił, gdyby "wierzchowiec" Theo nagle wyjebał z siłą i mocą, by jako pierwszym dotrzeć na metę. Faktycznie może kryteria wyboru zwierzaka nie były najlepsze, ale przecież liczyła się dobra zabawa, prawda? -Tak, tak pamiętam. Spokojnie nie ojebię Cię na herbatę! - Przytaknął, bo oczywiście jeśli chodziło o zakłady również był słowny. Nie po to przecież wciągał się w hazard by odpuścić kwestii nagród i przegranych, które były całą kwintesencją tej rozrywki. -Chyba z milion lat temu! Musisz mi przypomnieć, jak to się robi. - Zaśmiał się na wspomnienie o zamkach z piasku, ale z chęcią podążył tam, gdzie owe konstrukcje powstawały by wraz z ziomeczkiem zabrać się za wspólną zabawę w architektów i budowniczych. -Tak będzie rozsądnie. - Przytaknął, gdy Theo podzielił zadania i od razu zabrał się do roboty. Piasek, z jakim mieli do czynienia był raczej nienaturalnie klejący, a nieznajomy uświadomił im, że to nie jedyna dziwna właściwość tego budulca. Max oczywiście już miał zamiar napchać sobie nim kieszenie, gdy Kain odezwał się, jakby czytał mu w myślach. -Mam dokładnie to samo. Nie żebym chciał kogoś usypiać na siłę, ale może się przydać. - Powiedział, po czym za pomocą magii ogarnął sobie pudełeczko i zabrał trochę piasku, organizując taki sam pojemnik kumplowi, żeby nie musiał wytrzepywać surowca z każdego zakamarka swoich ciuchów.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Theodore Kain
Wiek : 27
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 178
C. szczególne : delikatne piegi na nosie i w okolicach oczu / wyraźne oznaki niewyspania - sińce pod oczami, podkrążone ślepia
- Nie wątpię. – Zrezygnował z poważnej miny, darując kumplowi subtelny uśmiech, chociaż w głębi duszy zastanawiał się jakim cudem nie zdołał zauważyć jego alkoholowego problemu. W sumie nie widywali się aż tak często, raczej skupiali się na rozrywkach, a Max miał u boku partnera, który z pewnością wspierał go w najtrudniejszych chwilach. Mimo że Theo zawsze gotów był do pomocy, nie chciał przejmować jego roli ani ciągnąć ślizgońskiego druha za język, zwłaszcza kiedy on sam twierdził, że kłopoty obecnie zostały zażegnane. Nie zamierzał psuć towarzyszącej im atmosfery, wszak obaj mieli skupić się na dobrej zabawie, czerpiąc pełnymi garściami z zasłużonych wakacji. Z podobnych względów nie wyrzucał więc sobie niewłaściwie przyjętych kryteriów w doborze żółwiego partnera. Rywalizacja w rzeczywistości nie istniała, ale zawsze była to dobra okazja to zapoznania się z malediwską fauną, a mandagami wydawały się całkiem urocze. Przynajmniej nie wyglądały na stworzenia, które mogłyby mu zrobić krzywdę, a powiedzmy sobie uczciwie, z czarodziejskimi istotami to Kain miał raczej na pieńku. – Nie ma szans, żebym dał się ojebać. Będę ci o niej przypominał do usranej śmierci. – Rzucił rozbawiony do Solberga, nim sięgnęli po muszelki i łopatki, zabierając się za budowanie najpiękniejszego zamku z piasku w okolicy… No, powiedzmy, bo architekci byli z nich raczej marni, a Theo wcale nie trzymał w zanadrzu żadnych rad, które mogłyby ułatwić im ustabilizowanie konstrukcji. Na szczęście ten kleisty budulec działał na ich korzyść, na długo utrzymując swoją zwartość. Rozdzielili obowiązki, zapakowali trochę usypiającego piasku „na wynos”, kiedy nagle Kainowi rzuciła się w oczy muszelka z wypisanym na nim pytaniem. – Czy podczas trwania związku fantazjowałeś o kimś innym? Romantycznie, erotycznie? Trójkąt, zdrada, niemożliwy do powstrzymania sen? Co chodziło ci po głowie? – Przeczytał na głos, spoglądając zdezorientowanym wzrokiem na kolegę. Dopiero chłopak siedzący nieopodal szturchnął go w bok, tłumacząc że każdy duet musi szczerze odpowiadać na pytania, żeby zachować fortecę w całości. – Poważnie…? – Westchnął cierpiętniczo, bo nie spodziewał się że będą zmuszeni się przed sobą spowiadać. Mimo wszystko szkoda mu było włożonego w budowę wysiłku, więc ściągnął brwi, jeszcze raz wczytując się w litery. – W sumie w takim prawdziwym związku byłem tylko raz z Connie, a wtedy nie byłem nawet w stanie myśleć o kimś innym, ani romantycznie ani erotycznie. A czy teraz też by tak było… Sam nie wiem, trochę się zmieniłem. – Mruknął niezbyt pewnie, czując gorąc na całej twarzy. Nie musiał nawet przeglądać