Gra trwała zadziwiająco długo - Edgcumbe nie do końca mógł rozgryźć dlaczego, zwłaszcza, że Pingwiniary na początku meczu naprawdę dawały im do wiwatu i praktycznie okupowały przestrzeń powietrzną po ich stronie boiska. Nic dziwnego, że Lowell nie nadążał. Sam Thaddeus przełamał passę Strusi trafiając do pętli - a w ślad za nim poszedł Fitzgerald, z którym solidarnie zbił po powietrznej piątce. Czyżby złapali drugi oddech, czy to były już tylko ich ostatnie podrygi? Będą musieli się przekonać - acz póki kafel w grze, nie ma co dumać o ostatecznym wyniku. Dlatego też widząc okazję - Edgecumbe zgrabnie wytrącił kafla pingwiniej Sinclair, przechwytując go w swoje dłonie. Nie pognał jednak daleko, bo tym razem nie widział dla siebie podejścia pod pętle - przerzucił więc kafla dalej, do jednego ze swych strusich kumpli.
Całkowita ilość punktów w GM 121+18=139 Kostka na prędkość i refleks76 przerzuty: 7/9 Kostka na znicza:G i G (darmowy przerzut za kosteczkę w pierwszym poście)
Może i młodsi uczniowie nie byli aż tak nabuzowani energią, ale za to bliźniaki brata byli zupełnie inną bajką. I Brooks naprawdę musiała wchodzić na wyżyny własnej cierpliwości i spokoju, aby nie potraktować ich od czasu do czasu jakimś zaklęciem żądlącym. Miała jednak słabość do tych łobuzów i co tu dużo mówić, marzyła po cichu, że pójdą kiedyś w jej ślady. Start już w tym momencie miały lepszy od niej. Ona w wieku pięciu lat nie miała pojęcia o istnieniu magii czy mioteł, a wolny czas spędzała, kopiąc w starą i poobdzieraną futbolówkę. Oni z kolei od najmłodszych lat wzdychali do zawodników Os, a na święta dostali od ciotki dziecięce miotełki, z których nie schodzili. Jeżeli nie braknie im zapału i ambicji, to kto wie, może za kilkanaście lat zespół z Wimbourne wzbogaci się o dwa młode talenty? Na razie najważniejsze jednak było, że spędzali czas aktywnie, na świeżym powietrzu, a nie w zatęchłej biblioteczce brata. Załapanie pierwszej piłeczki nie zajęło jej jakoś specjalnie wiele czasu. Właściwie, to dziewczyna ze swoim wzrostem i wagą, bardziej nadawała się na szukającą niż na pałkarkę. To jednak z pałką w dłoni czuła się prawdziwie sobą i nie zamieniłaby swojego kawałka drewna na nic innego. Zresztą, kiedy większość młodych adeptów quidditcha marzyła o chwytaniu znicza i wygrywaniu finałów, Julka zawsze marzyła aby być tą, która temu szukającemu przeszkodzi, wyrywając do tłuczkiem z miotlarskiego siodła. Słysząc własne imię, wzruszyła przepraszająco ramionami i wypuściła piłeczkę, pozwalając jej uciec po raz kolejny, aby mogły zacząć kolejne polowanie. Brooks bez większych problemów unikała tłuczków, rozbieganym wzrokiem przeczesując boisko w poszukiwaniu charakterystycznego złotego błysku. Merlinowi dzięki, że nie musiała nosić okularów jak Potter. Szukający z wadą wzroku? To nie miało szansy się udać.
- Nope! – odkrzyknęła do nauczycielki, kiedy ta spytała ją o to, czy widziała gdziekolwiek skrzydlatego uciekiniera. Taki stan rzeczy nie utrzymał się jednak długo, gdyż kątem oka dostrzegła swój cel. Krukonka momentalnie ruszyła w pościg za piłeczką. Czerwona miotła błyskawicznie rozpędziła się do maksymalnej prędkości. I jak na ironię, Brooks, która nigdy nie rozstawała się ze swoimi goglami, akurat dziś nie mogła ich znaleźć. Nie zdziwiłaby się, gdyby to Arla je pożyczyła i zapomniała odłożyć na miejsce. Efekt był taki, że od nadmiernej prędkości, oczy zaczęły jej obficie łzawić, przez co widziała znacznie mniej niż zazwyczaj. Nie przeszkodziło jej to jednak w najważniejszym i po krtókim pościgu, znicz ponownie wylądował w jej dłoni.
- Top dog! Woof Woof! – wydała z siebie tryumfalne szczeknięcie i z trudnym do ukrycia uśmiechem ruszyła w kierunku Patricii, aby zacząć trzecią rundę.
Patricia D. Brandon
Wiek : 30
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 170cm
C. szczególne : burza kręconych, jasnych włosów; runa protekcyjna za lewym uchem
Całkowita ilość punktów w GM 54 Kostka na prędkość i refleks81 przerzucone na 19 przerzucone na 39 Przerzuty: 0/3 Kostka na zniczaH i B przerzucone na E i C
Chyba dla każdego miłośnika sportów magicznych bardzo istotne było, aby zarażać innych ludzi swoją pasją. Dlatego też poniekąd Pat chciała spróbować swoich sił jako profesorka, by próbować wszczepić w najmłodszych miłość do latania, by rozwijały swoje zdolności, jeśli tylko miały ku temu predyspozycje. Chyba, że są nieznośni, to wtedy ćwiczenia wydolnościowe, "tor przetrwania", ewentualnie jakiś nudny wykład na temat najstarszych modeli mioteł, techniki ich konstruowania, zasad projektowania i innych niezbyt interesujących dla uczniaków tematów. Patricia przyjaciołom była doskonale znana z braku cierpliwości. I o ile troche ją sobie wyrobiła na przestrzeni lat - jednak trenując nawet najlepszy pod względem formy zespół, należało się w nią uzbroić - o tyle, teraz kiedy Krukonka po raz drugi schwytała znicza, Pat zaczęło to irytować. Przecież miała tylko rok przerwy od regularnych treningów, ale starała się co jakiś czas dać sobie wycisk. Nie możliwe, żeby aż tak wypadła z formy... - Że też ja Cię nie wystawiłam zamiast Verey'a dwa lata temu na mistrzostwach... - mruknęła z nutką rozbawienia, chociaż nadal nie mogła pogodzić się z tym, że Julka dostała złotą piłeczkę przed nią. Czy jej chociaż raz będzie dane ją dzisiaj chwycić? Może chociaż się jej pokaże? Kiedy znicz znowu zatrzepotał skrzydełkami i czmychnął im przed nosem gdzieś w nieznane, Patricia była jeszcze bardziej zdeterminowana, aby tym razem go dopaść. Jednak z autopsji wiedziała, że jednak czasami im bardziej czegoś chce, tym bardziej nie wychodzi. Tak było i tym razem. Dostosowała prędkość, podobnie jak przedtem, by nie zaburzyć sobie pola widzenia przez łzawiące oczy, ale jednocześnie być na tyle zwinną, aby omijać tłuczki. Ich ofiarą na szczęście nie padła, ale ruchliwej kuleczki też nigdzie nie widziała.
Julia Brooks
Wiek : 22
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 170
C. szczególne : grzywka, tatuaże, pedantyzm, wisiorek z osą, pierścień działania na palcu,pachnie lawendą
Całkowita ilość punktów w GM 121+18=139 Kostka na prędkość i refleks49-10=39 (-10 za k100 w poprzednim poście) przerzuty: 6/9 Kostka na znicza:B i A
Obecność Brandon w szkole bardzo cieszyła Julkę. Raz, że ta była do niej bardzo podobna pod względem charakteru. Dwa, podziwiała ją, bo ta grała niegdyś zarówno dla Harpii, w których to występowała sama Brooks, jak i dla Os, którym kibicowała, odkąd się dowiedziała, czym jest quidditch. Siłą rzeczy czytała więc o podniebnych wyczynach Patricii i trzymała za nią kciuki, zwłaszcza wtedy, gdy z magicznej prasy dowiedziała się o jej przykrej przypadłości. I choć Osy straciły świetną zawodniczkę, to Hogwart zyskał barwnego i zdolnego nauczyciela, co sprawiało, że Brooks mogła stać się jeszcze lepsza, czerpiąc z doświadczeń starszej Brandonówny. Póki co, łapanie znicza szło jej zaskakująco łatwo. Pokusiłaby się nawet o stwierdzenie, że lepiej, niż niektórym zawodowym szukającym. Sokoli wzrok Krukonki oraz lotny umysł sprawiały, że z łatwością wychwytywała charakterystyczne odblaski słońca, odbijające się od złotej piłeczki, dzięki czemu już dwukrotnie udało jej się ubiec nauczycielkę.
- Dwa lata temu, to ja grzałam kruczą ławkę, więc raczej bym się nie przydała – odpowiedziała z uśmiechem. Dwa lata. Niby tak niewiele, ale dziś była zupełnie inną osobą, niż wtedy. I zupełnie innym graczem. Wtedy bowiem latała jeszcze z kaflem, a nie z pałką, i robiła to dość przeciętnie, nie umywając się nawet do takich ścigających jak Strauss. Kiedy nastał czas na kolejną rundę, Krukonka zaczęła krążyć niczym harpia gotowa do ataku. Tym razem wypatrzenie złotej piłeczki zajęło jej nieco więcej czasu. Najważniejsze jednak było to, że ją dostrzegła i już po chwili mogła rozpędzić swoją czerwoną miotełkę. Znicz okazał się zaskakująco żywiołowy i choć dawała z siebie wszystko, ten wciąż jej uciekał, gwałtowanie zmieniając kierunek. Krukonka nie poddawała się jednak i uparcie pędziła za piłeczkę, starając się ją pochwycić, choć szło jej to tak sprawnie jak Fillinowi.
Patricia D. Brandon
Wiek : 30
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 170cm
C. szczególne : burza kręconych, jasnych włosów; runa protekcyjna za lewym uchem
Całkowita ilość punktów w GM 54 Kostka na prędkość i refleks1 przerzuty: 0/3 Kostka na zniczaD i B
Nie dało się ukryć, że Pat właśnie na tym zależało. Aby być przykładem, który motywuje, bo jednak nie ma nic lepszego od szacunku czy podziwu ze strony młodszych. Zwłaszcza, kiedy jest się na szczycie, a gazety czasami spuszczają na człowieka łajnobombę w postaci najróżniejszych insynuacji czy oskarżeń. Ale najlepiej było jednak robić swoje i tak starać się zapomnieć o tym, że ludzie są zazwyczaj zazdrośni o sukcesy innych. Z drugiej jednak strony - nie wszyscy. Ktoś taki jak Julka, kto wie ile pracy kosztuje to wszystko nigdy nie powie, że zdobycie takiej formy to kwestia szczęścia (co nierzadko sugeruje prasa). Dlatego też cieszyła się z tego, że może liczyć na wsparcie emocjonalne ludzi obracających się w branży Quidditcha. Zdecydowanie wyścig za zniczem lepiej szedł Krukonce. Szybko łapała trop, przez co jednocześnie szybciej piłeczka lądowała w jej dłoni. To niewiarygodne, że dziewczyna zazwyczaj dzierżyła w dłoni pałkę, a nie zajmowała się na boisku łapaniem skrzydlatej kuleczki. Może ktoś tu powinien pomyśleć nad zmianę pozycji? - Ale chyba przez te dwa lata poświęcałaś najwięcej uwagi tłuczkom, a nie zniczowi. - odparła na jej słowa, oczywiście mając na myśli to, że mimo iż nie trenowała stricte szukania znicza, bardziej skupiając się na zadaniach dla pałkarza, a tu wyszła jej ewidentna predyspozycja do zostania szukającą. Patricia była zdania, że takie okazje trzeba było wykorzystywać. Złoty znicz znów został wypuszczony i uciekł im z pola widzenia, a Brandon po chwili niezbyt szybkiego krążenia między gałęziami drzew, wydawało się co jakiś czas, że widzi go gdzieś w pobliżu. Kilka razy nabrała się na to, ale za którymś razem kiedy była zaaferowana kolejną fatamorganą skrzydlatej piłeczki, niestety nie zdążyła uciec atakującemu konarowi wierzby, który uderzył ją prosto w plecy. W porę jednak złapała równowagę, przez co uniknęła zachwiania się na miotle i upadku, ale czuła się jakby wierzba przecięła ją na pół. Już widziała oczami wyobraźni te siniaki na łopatkach...
Julia Brooks
Wiek : 22
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 170
C. szczególne : grzywka, tatuaże, pedantyzm, wisiorek z osą, pierścień działania na palcu,pachnie lawendą
Chyba każdemu sportowcowi chociaż trochę zależy na tym, aby inspirować i stanowić przykład. Rzecz jasna, są tacy, którzy po prostu chcą robić swoje i gdzieś mają konwenanse a także to, jak się ich postrzega. Są to niejednokrotnie jedynie pozory. Bycie idolem ma swoje zalety, jak darmowe drinki w barach czy bezproblemowe załatwianie stolików w obleganych restauracjach. Przed wszystkim miło łechtało to ego, a jak już ktoś regularnie wylatuje na pełen stadion, to z czasem się do tego przyzwyczaja, choćby i był mrukiem czy wyjątkowym introwertykiem. Zresztą, szacunek i podziw w oczach innych stanowiły taką samą nagrodę, jak zwycięstwa, medale czy pensja. I dowodziły, że dobrze wykonywało się swoją robotę. Wiatr męczący oczy krukonki sprawił, że dosłownie na ułamek straciła czujność. Skutki były tego takie, że złota piłeczka zniknęła jej z pola widzenia i choć rozglądała się dziko dookoła, w poszukiwaniu zgrabnego znicza, to nigdzie nie mogła dostrzec złotego blasku.
- Kurwa – mruknęła do siebie cicho pod nosem, obniżając nieco pułap lotu i przyglądając się uważnie Pat i licząc na to, że może ta dostrzeże zwrotnego uciekiniera. Wtedy wystarczyłoby ją uprzedzić.
- Racja – zgodziła się z nauczycielką. Jeżeli już brała się za szukanie tej cholernej małej zguby, to tylko wtedy, gdy nie miała wyjścia i było to polecenie trenera. Z własnej woli, tak jak dzisiaj, za ten rodzaj treningu brała się wyjątkowo rzadko. Machanie pałką było znacznie cięższe fizyczne. A dzięki temu bardzie satysfakcjonujące, no i zapobiegało bezsenności, z którą tak długo walczyła. Jak się przypadkiem okazało, najlepszym remedium na problemy z zasypianiem, jest katorżniczy trening. I choć rozglądanie się za zniczem nie przynosiło żadnych korzyści, Brooks zerwała się kilkukrotnie w losowym kierunku. Powodów, dla których tak robiła, było ci najmniej kilka. Przede wszystkim nienawidziła wisieć bezczynnie w powietrzu. Podczas meczu takie stanie w miejscu oznaczało spotkanie z tłuczkiem. Poza tym chciała zobaczyć i przestudiować reakcje nauczycielki. Czy poleci za nią? A może nie da się nabrać na ten niezbyt wyszukany szwindel? W łapaniu piłeczki chodziło nie tylko o to, żeby być szybszym od niej, ale przede wszystkim, by być szybszym niż rywal. A do tego konieczne nieraz było prowokowanie i wywodzenie w pole przeciwnika.
Patricia D. Brandon
Wiek : 30
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 170cm
C. szczególne : burza kręconych, jasnych włosów; runa protekcyjna za lewym uchem
Całkowita ilość punktów w GM 54 Kostka na prędkość i refleks82-20 (z poprzedniej tury) -> 62 przerzuty: 0/3 Kostka na zniczaA i I
Ona nie zdobyła dobrych wyników w sporcie dla samej sławy i bycia rozpoznawalną. To był tylko efekt uboczny, który nie zawsze się jej podobał, a już po tym wypadku całkowicie go przeklinała. Miała do sukcesu podobne podejście jak Julka, z tym, że była zdania, że jednak za doskonałe wyniki i przynoszenie rozrywki i emocji ludziom każdemu graczowi należało się sowite wynagrodzenie. Pasja pasją, ale mimo wszystko treningi były mordercze, a dojście do takiej formy, jaką szczycili się członkowie kadry to jednak była praca na wysokich obrotach przez długie, długie miesiące, a nawet dla niektórych lata. Co nie zmienia faktu, że Brandonównie sprawiało to nieopisaną przyjemność. Chyba sprawne oko Krukonki za którymś już razem nie było już takie spostrzegawcze, przez co tym razem nie wpadła na trop złotej piłeczki tak szybko jak to miało miejsce wcześniej. Za to Patricia starała się bardziej wytężyć wzrok i przyjąć trochę inną strategię. Zwolniła odrobinę, choć nie na tyle, aby nie reagować na śmigające wokoło tłuczki, jednocześnie przeczesując okolicę, próbując wychwycić choćby najmniejszy błysk w powietrzu, który wskazywałby na pojawienie się w zasięgu jej wzroku piłeczki. I wreszcie pojawiła się. W końcu ją zobaczyła i ruszyła w jej stronę, zanim jeszcze znajdowała się w tym samym miejscu. Jednak chyba zdążyła zapomnieć jaki znicz jest zwinny, bo zanim pojawiła się przy nim, ten już czmychnął między konary drzew.
Julia Brooks
Wiek : 22
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 170
C. szczególne : grzywka, tatuaże, pedantyzm, wisiorek z osą, pierścień działania na palcu,pachnie lawendą
Całkowita ilość punktów w GM 121+18=139 Kostka na prędkość i refleks68 – darmowy przerzut litery w następnej turze przerzuty: 3/9 Kostka na znicza:D i G
Zawodowi gracze byli ulepieni z zupełnie innej gliny, niż reszta czarodziejskiego społeczeństwa. Talent talentem, ale o tym, ile łez i krwi trzeba było przelać, by dotrzeć na szczyt, wiedzieli tylko Ci, którzy sami grali w quidditcha. Przeciętny zawodnik w ciągu roku odnosił więcej złamań, wstrząsów mózgu, pęknięć czy innej maści urazów, niż zwykły zjadacz chleba, nawet ten bardziej pechowy, przez całe swoje długie życie. Sama Brooks, choć był dopiero początek roku, miała już złamany nos, i to dwa razy, a także pęknięte żebra. O siniakach, krwiakach i innych kontuzjach nawet nie wspominając. Takie obcowanie z niebezpieczeństwem z pewnością zasługiwało na solidną wypłatę. Co gorsza zagrożeniem były nie tylko tłuczki i upadki z miotły, ale i psychofani, czego najlepszym przykładem była sama Patricia, której kariera została przedwcześnie zakończona właśnie przez takiego niezrównoważonego świra. Po wystrzałowym początku, dalsze poszukiwania znicza stawały się coraz trudniejsze. Krukonka zmieniła nieco strategię. Teraz, zamiast pędzić przed siebie niczym miotlarski struś pędziwiatr czy też speedy gonzales, zwolniła nieco. Prędkość wciąż była wysoka, ale na tyle komfortowa, że dawała jej więcej czasu na reakcję czy rozglądanie się za złota piłeczką. Jaki był efekt tego nowego podejścia do tematu? Otóż żaden. Złoty znicz wciąż znajdował się poza zasięgiem jej ciemnych oczu. Żaden błysk, żadnego odgłosu malutkich skrzydełek. Absolutnie żadnych wskazówek co do tego, gdzie piłeczka może się znajdować. Pałkarka podleciała powoli w kierunku Patricii i zaczęła się poruszać za nią niczym cień. Jeżeli nauczycielka dostrzeże znicz przed nią, po prostu ruszy jej śladem i postara się wykorzystać przewagę w prędkości własnej miotły. Póki co jednak obie sprawiały wrażenie zagubionych niczym dziecko we mgle.
Patricia D. Brandon
Wiek : 30
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 170cm
C. szczególne : burza kręconych, jasnych włosów; runa protekcyjna za lewym uchem
Całkowita ilość punktów w GM 54 Kostka na prędkość i refleks81 przerzuty: 0/3 Kostka na zniczaE i A po przerzucie z poprzedniej tury
Chyba tylko głupcy kwestionowali kontuzjowalność jakiegokolwiek sportu. Wiadomym było, że duży wysiłek fizyczny, w połączeniu z rywalizacją i czternastoma zawodnikami na boisku - w dodatku w powietrzu! - zwiększał do maksimum ryzyko urazów. Każdy chciał dać z siebie wszystko, zwyciężyć, nie zważając na nic. Przez to wypadki zdarzały się tak często jak mgła z rana w okresie jesienno-zimowym. Jednak Pat nie była osobą, która liczyła siniaki, urazy i przejmowała się nimi jakkolwiek. Dla niej, o ile była jeszcze na tyle sprawna aby grać, latać - robiła to. Liczyła się zabawa, ta adrenalina, emocje. Była jedną z tych durnych typów sportowców, którzy przesuwali granice sprawności coraz bardziej i bardziej, nie przejmując się zdrowiem. I gdyby nie to, że kiedyś po wypadku o mało co nie roztrzaskała głowy, spadając z miotły, nadal by trenowała. Człowiek jest głupi, dopóki nie jest naprawde źle i nie poczuje tego na własnej skórze. Lawirując w powietrzu, raz po raz między gałęziami drzew, zauważyła kątem oka, że Brooks siedzi jej na ogonie. I to nie od teraz. Uniosła sugestywnie brew, by po chwili obejrzeć się za siebie i gwałtownie zatrzymać. - Co, fart Cie opuścił i teraz liczysz na to, że doprowadze Cie do znicza? - wypaliła, uśmiechając się cwaniacko, po czym mruknęła: - Niedoczekanie Twoje. - i gwałtownie nachyliła się nad trzonkiem miotły by przyspieszyć znacznie i w ostatniej chwili zrobić unik przed tłuczniem, pędzącym na nich. Zaśmiała się, widząc w oddali połyskującą skrzydlatą kropkę i ruszyła ku niej, mając nadzieję, że tym razem jej nie ucieknie. Ta jednak też przyspieszyła, jakby czując na sobie wzrok Brandon.
Julia Brooks
Wiek : 22
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 170
C. szczególne : grzywka, tatuaże, pedantyzm, wisiorek z osą, pierścień działania na palcu,pachnie lawendą
Całkowita ilość punktów w GM 121+18=139 Kostka na prędkość i refleks92 przerzuty: 0/9 Kostka na znicza:B i I ( nie chce mi się linkować wszystkich przerzutów, zwłaszcza, że wszystkie straciłem :D)
Kiedy złamania, pęknięcia i siniaki stawały się codziennością, człowiek faktycznie przestawał liczyć urazy, a ból dowolnej części ciała, wrastał w niego i sprawiał, że nieswojo zaczynało się czuć w sytuacji, kiedy nic nie dolegało. Zmieniało to również charakter, a także podejście do innych, odzierając niekiedy z empatii. Bo jak tu współczuć komuś obitego kolana czy wybitego palca, gdy samemu traciło się zęby, łamało kości albo spadało z kilkunastu metrów na trawę, gruchocąc sobie nogi? Zawodnicy byli ulepieni z innej gliny, wypalonej w ogniu codziennego bólu. I gdyby znała podejście Pat, to zapewne zgodziłaby się z nią, że dla wielu osób granice nie istniały, a jeżeli już były, to tylko po to, by je przesuwać.
- Nope. Po prostu chcę, żebyś bardzo dokładnie widziała, jak ci go sprzątam sprzed nosa – puściła oczko nauczycielce, wciąż siedząc jej na ogonie. W pewnym momencie nawet przyspieszyła, zrównując się z Brandonówną, ale pęd wiatru po raz kolejny uświadomił ją, jak głupia była, zapominając gogli. Podążała za nauczycielką jak cień, nie odstępując jej ani na krok, a jednocześnie rozglądała się po okolicy w poszukiwaniu metalicznego błysku. Niestety bezskutecznie. Znicza jak nie było, tak nie było. Zostało jej jedynie czajenie się jakikolwiek zryw ze strony Pat i rzucenie się w pogoń za piłeczką w odpowiednim momencie. Chciała bowiem skończyć ten trening z przytupem, brawurowo łapiąc skrzydlatego uciekiniera po raz trzeci. Na drodze stały jej tylko dwie rzeczy: łzawiące oczy i dużo bardziej doświadczona przeciwniczka.
Patricia D. Brandon
Wiek : 30
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 170cm
C. szczególne : burza kręconych, jasnych włosów; runa protekcyjna za lewym uchem
Całkowita ilość punktów w GM 54 Kostka na prędkość i refleks18 Przerzuty: 0/3 Kostka na znicza nawet nie rzucam, bo mnie wierzba popieściła
Były niejako do siebie podobne, bo znały tą działkę i wiedziały co to znaczy poświęcenie, jeśli naprawdę kocha się ten sport. Granie na poziomie zawodowym to nie jest już zabawa i im więcej się ćwiczy, proporcjonalnie więcej jest konfuzji i wszelkiego rodzaju urazów. Czasem człowiek powinien nieco wyhamować jednak zapaleni sportowcy tak już mają, że nie zważając na nic dążą do tego, aby być niemalże doskonałym. A tak naprawdę każda kolejna kontuzja utrudnia drogę do osiągnięcia tego, a więc sami sobie robią pod górkę, nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Ale są tego świadomi, jednak nie są w stanie temu w żaden sposób zapobiec. Uśmiechnęła się tylko na słowa Julii, po czym pognała w pogodni za złotą piłeczką, która gdzieś przemknęła na horyzoncie, alarmując Pat. Jednak szybko ją zgubiła, na co zareagowała irytacją, zwalniając znacznie i ponownie rozglądając się za zbiegiem. Dziś skubaniec był niemożliwie zwinny. I nim Brandonówna się zorientowała oberwała sowicie gałęzią w brzuch, nie spostrzegając, że jest w zasięgu bijącej wierzby, a ta postanowiła akurat rozprostować konary. Podleciała kawałek w tym kierunku, w którym gałąź ją przesunęła, ale na szczęście utrzymała się na miotle. Przeklęła, szybko znikając z "pola rażenia". - Dobra, Brooks, koniec na dziś. Zbieramy się stąd, zanim mnie jasny szlag trafi - wrzasnęła do niej, po czym gwałtownie zanurkowała, by po chwili już lądować na murawie. - Dzięki za trening, byłaś świetna. Mam nadzieję, że to jeszcze kiedyś powtórzymy. - rzuciła jeszcze do Krukonki, posyłając jej usatysfakcjonowany uśmiech. Owszem, lubiła wygrywać, odnosić sukcesy - jak każdy. Ale nauczyła się na przestrzeni lat, że nie we wszystkim jest się dobrym, ale też czasami nie jest odpowiedni dzień na grę czy na wysiłek. Dlatego podczas treningu złościło ją to, że nie mogła dopaść znicza, ale mimo wszystko dobrze się bawiła.
|zt x2|
Elijah J. Swansea
Wiek : 24
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183 cm
C. szczególne : znamię na karku odporne na metamorfo; okulary do czytania, na szyi drewniana zawieszka w kształcie aparatu fotograficznego. Na prawym przedramieniu rozległa blizna ukrywana metamorfomagią i ubraniami
To był wspaniały dzień na trening, naprawdę. Słońce świeciło w najlepsze, świat budził się do życia i w niego też wstąpiła energia, której brakowało mu w ostatnim czasie. Raz po raz rześki wiaterek wiał nieco mocniej, chłodząc rozgrzaną promieniami twarz i składając tym samym obietnicę, że bez względu na wysiłek nie upocą się dzisiaj aż tak bardzo. Zresztą nie szykował dla nich dziś morderczego treningu. Przywlókł ze sobą kilka drużynowych mioteł i worek z piłkami... i na tym właściwie kończył się jego dzisiajszy ekwipunek. Ustawił się na środku boiska, czekając z założonymi rękoma, aż pojawią się pierwsi członkowie drużyny, którym będzie mógł przedstawić plan na dzisiejsze ćwiczenia.
Julia Brooks
Wiek : 22
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 170
C. szczególne : grzywka, tatuaże, pedantyzm, wisiorek z osą, pierścień działania na palcu,pachnie lawendą
Co prawda została zawieszona przez Króla Bonsai i nie mogła brać czynnego udziału w treningach kruczej drużyny, ale nikt nie powiedział, że nie może się na nich pojawiać w ogóle, prawda? Tak więc choć nie mogła dosiadać miotły, ani machać pałką, to regularnie przychodziła na organizowane przez Elio zajęcia, aby popatrzeć, czasem doradzić, no i pomóc ze sprzątaniem i rozstawianiem sprzętu. Dzisiaj jej wkład w trening miał być jeszcze większy, bo nie przyszła sama, a z córką marnotrawną w osobie Arleigh. Szkotka powróciła do szkoły po niedługim pobycie w USA i rzeczą oczywistą było, że Brooks ją zaprowadzi na miotełki, nie przyjmując odmowy. Ubrana w granatową kurtkę przeciwdeszczową oraz w żółtą czapkę „Os z Wimbourne”, szła w kierunku małego boiska, ze zmarzniętymi dłońmi w kieszeni i opowiadała Arli o tym, czym się skończyło wsunięcie przez Williama dużej kostki żółtego sera.
- Hej, Elio. Patrz, kogo znalazłam! – Chwyciła Szkotkę za ramiona i popchnęła ją delikatnie w kierunku kapitana. – No już, Arli, nie wstydź się! Przywitaj się z panem kapitanem! – uśmiechnęła się zawadiacko do przyjaciółki, rozglądając się badawczo po boisku i starając się odgadnąć, co dziś wymyślił dla Kruczków Swansea.
Jak sobie ostatnio obiecałem, tak nie mogłem opuścić już żadnego treningu, nawet jeśli koszmarnie nie chciałem się pokazywać przy ludziach, nie szło mi rozmawianie. Dzisiaj nie było tak tragicznie, nawet perspektywa treningu mi się podobała, zważywszy na fakt, że jako tako lepiej mi szło w te miotły. Zjawiłem się na małym boisko dość wcześnie, okazało się, że jako jeden z pierwszych. Skinąłem głową na powitanie do @Elijah J. Swansea, a następnie zwróciłem się do @Julia Brooks i @Arleigh Armstrong, której nie znałem. - Siema. Shawn. - Przedstawiłem się, co nieczęsto się zdarzało, żebym to ja przejmował inicjatywę. - Co tam będziemy dziś trenować, Elio? Ścigajki? W sumie miło, jeszcze nie do końca się przyzwyczaiłem do tej roli. - Wspomniałem, zwracając uwagę, że wcześniej byłem pałkarzem, tworząc z Darrenem duo SzoSzon, czy jakoś tak to się nazywało. Nie miałem z tym jednak problemu, ciężko mi było jeszcze stwierdzić, która rola mi bardziej pasuje, aczkolwiek obie były ciekawe.
Podświadomie chyba trochę się stresowała. Wiedziała, że nadchodzące mecze są, cóż, decydujące, a ona musiała nabrać więcej sił, więcej wprawy, musiała generalnie stanąć na uszach, jeśli chciała coś osiągnąć, jeśli chciała wypaść nie tylko poprawnie, ale również idealnie. Dla swojego domu, na wszystkich Krukonów, którzy musieli być z nich dumni. Bała się już niewątpliwie mniej, niż przed rokiem, ale mimo wszystko wciąż jeszcze czuła pewien cień presji, zastanawiała się, czy w ogóle spełni oczekiwania, niemniej jednak umiała sobie powiedzieć, że nie powinna tak myśleć, że nie powinna się tak w ogóle zachowywać, że będzie, co ma być i cokolwiek się wydarzy, będzie dobre. - Cześć - rzuciła w formie powitania, uśmiechając się lekko do zebranych, ale błysk w jej oczach wyraźnie świadczył o tym, że nie zamierzała się teraz poddawać, że zamierzała zrobić wszystko, by osiągnęli zasłużony sukces.
Szczerze mówiąc, to wolałaby tu nie być. Miała zamiar trzymać się z daleka od murów szkoły jeszcze co najmniej przez miesiąc, skoro tylko dowiedziała się, że zwolnienie załatwione przed wyjazdem pozostaje w mocy do końca miesiąca. Julia jednak poprosiła, a jak Julia prosi, to Arla się słucha. Zazwyczaj. A przynajmniej raz na czas.
Wyciągnęła więc z kufra komplet quidditchowy, który udało jej się z pomocą licznych dobrych duszyczek skompletować w święta, wsadziła wszystko do plecakowego worka, zarzuciła na siebie niebieski dres, spaliła obligatoryjnego skręta i aportowała się z Julką na ścieżynce łączącej Hogsmeade z Hogwartem. Doczłapała na miejsce słuchając, co też dzieje się z psem po zjedzeniu kostki sera i dziwiąc się wszystkiemu, na czym czas stoi. Czuła się uspokojona, czy to aurą, czy błogim działaniem innych specyfików.
Z miotłą zarzuconą na ramię zbliżyła się do Eliego, udało jej się nie potknąć, kiedy Brooks nadała jej nieco pędu, po czym sprzedała kapitanowi krótkiego buziaka. - Cześć piękny. - Burknęła tylko i ukłoniła się krzywo, po czym tyłem wycofała się na swoje miejsce w tworzącym się już kręgu pojawiających się na miejscu krukonów. Ktoś się witał, ktoś coś mówił, ale ona po prostu oparła się o Julkę i przymulała.
Chrystepanietrening. Właśnie z takim pozytywnym nastawieniem i werwą wstał z łóżka, żeby jak najszybciej ogarnąć ryj i wyruszyć na małe boisko, gdzie czekał go krukoński mordor pod batutą Eliasza - którego powitał serdeczną piątką, gdy tylko dotarł na miejsce. Z szerokim uśmiechem stawił się na błoniach, gdzie już czekało kilku członków drużyny, zwartych i gotowych na kolejny trening. - SIEMANKO - przywitał się dziarsko, dopiero po chwili zauważając, że jest wśród nich także Arla, której nie widział już od kilku miesięcy. - Armstrong, miło cię widzieć! - posłał szczery wyszczerz w kierunku @Arleigh Armstrong. - Julczi, masz jakieś wieści czy ostatecznie zagrasz? - zerknął na @Julia Brooks, aczkolwiek widok pałkarki na dzisiejszym spotkaniu obudził w nim nadzieję, że owszem - dostała zielone światło i klasycznie pokaże przeciwnikom, żeby przed nią spierdalali.
Alise L. Argent
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 171 cm
C. szczególne : dołeczki w policzkach przy uśmiechu, zawsze nosi bransoletkę ze smoczym akcentem i łańcuszek z zawieszką z Irlandzką Koniczynką
Zerknęła na zegarek, klnąc pod nosem i niedbale związując włosy w wysoką kitkę. Nie chciała i nie mogła odpuścić kolejnego treningu, zwłaszcza przed zbliżającym się meczem. Wciągnęła sportową bluzę z kapturem w barwach domu, wychodząc i teleportując się przed bramy zamku, skąd szybszym krokiem ruszyła w stronę małego boiska do Quidditcha, które zajął Eli na dziś. Dostrzegła grupę osób już z daleka, co wywołało na jej twarzy uśmiech i sprawiło, że mimowolnie humor miała już lepszy, zapominając o drobnym poślizgu czasowym. Na szczęście, jeszcze nie zaczęli! - Cześć wszystkim. - przywitała się pogodnie, lustrując wzrokiem kolejno twarze Krukonów. Dobrze było ich wszystkich widzieć. Stanęła z boku, przeciągając się leniwie i wbiła spojrzenie w kapitana, który widocznie przytargał wszystkie te miotły oraz piłki. Może powinna kupić własną przed meczem i go trochę odciążyć? Zgarnęła jasny kosmyk włosów za ucho, krzyżując ręce na piersiach. Ciekawa była, co przygotował. Dopiero teraz dostrzegła przyjaciółkę. Z Victorią miały szczególne wspomnienia, jeśli chodzi o treningi. Wzrokiem szukała też Darrena i być może Jessicy, którzy w pakiecie — nie odpuszczali zajęć oraz treningów.
Przyszedł na trening Ravenclawu, by tak samo jak miesiąc temu, podbudować swoją formę przed zbliżającym się meczem quidditcha. Liczył, że dzięki dobremu występowi dzisiaj uda mu się wskoczyć do pierwszego składu, zwłaszcza, że spotkanie ze Ślizgonami rozegrał bardzo dobre, dzięki czemu miał jakiś promyk nadziei, że i tym razem będzie podobnie, jeżeli dostanie szansę. Wziął ze sobą swoją miotłę, którą dostał w prezencie, by jeszcze lepiej ją poczuć pod sobą. W najbliższej przyszłości będzie musiał też pomyśleć nad zakupem reszty sprzętu do gry, żeby nie korzystać ciągle ze szkolnego ekwipunku.
Violetta Strauss
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168cm
C. szczególne : wyjątkowo niski i zachrypnięty głos | tatuaż z runą algiz na wnętrzu lewego nadgarstka | na palcu prawej dłoni zawsze obrączka Bruhavena, a nad nią krwawy znak | blizny: na palcach i wierzchu lewej dłoni oraz jedna biegnąca w poprzek jej wnętrza, na łydce po ugryzieniu inferiusa, w okolicach zregenerowanego lewego ucha
Trening był rzeczą świętą i z pewnością nie mogła go ominąć nieważne co by się działo. Naprawdę mogło się walić, palić, a jedyną pewną rzeczą w Hogawarcie będzie to, że Strauss stawi się na boisku z jedną ze swoich mioteł. Tym razem postanowiła przetestować nowego Starsweepera, którego dopiero co odebrała ze sklepu. Nie miała jeszcze większej przyjemności do tego, aby na nim polatać w warunkach sportowych. Oby jednak jej nie zawiódł i pokazał na co go stać. Przywitała się pokrótce ze zgromadzonymi i stanęła gdzieś z boku, aby naciągnąć jeszcze rękawice na dłonie. Zastanawiała się czy w sumie nie powinna kupić nowych, ale miała wrażenie, że te jeszcze mają przed sobą dosyć długi żywot. Z pewnością będzie z nimi dobrze.
Darren Shaw
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 184cm
Dodatkowo : Mistrz Pojedynków I Edycji Profesjonalnej Ligi
Z Huracanem na ramieniu i Jessicą maszerującą obok - kto by pomyślał, że dziewczyna tak bardzo polubiłaby latanie na miotle, że nie tylko wystartowałaby w meczu quidditcha, ale wręcz wyciągała go na trening - Shaw stawił się na mniejszym, treningowym boisku, gdzie znajdowało się zresztą już dobrych kilku członków krukońskiej drużyny. Nie miał zielonego pojęcia co na dzisiaj zaplanował Elijah - ostatnio, jeśli pamięć go nie myliła, urządził niewielkie wyścigi. Darren przywitał się uniesieniem dłoni ze zgromadzonymi miotlarzami, machając do Brooks trzonkiem otrzymanego od niej Varapidosa, który, choć nie przeszedł jeszcze chrztu bojowego, podczas lotów nad Exham sprawował się wyśmienicie.
C. szczególne : znamię na karku odporne na metamorfo; okulary do czytania, na szyi drewniana zawieszka w kształcie aparatu fotograficznego. Na prawym przedramieniu rozległa blizna ukrywana metamorfomagią i ubraniami
Przyglądał się z daleka zmierzającej w jego stronę Brooks, tej samej Brooks, która miała bana na szkolne treningi. Serce mu się krajało, że nie może pozwolić jej z nimi ćwiczyć, ale bał się przeciwstawić dyrektorowi, bo nie chciał ściągnąć jego gniewu na resztę drużyny. Nieobecność Julii na najbliższym meczu była wystarczającym ciosem, więcej nie byliby w stanie przyjąć. Chyba że... — O w dupę Merlina — wyrwało mu się na widok Arleigh. Uśmiechnął się i z wciąż założonymi rękoma przyjął buziaka, by zaraz trącić ją łokciem. — Córka marnotrawna wróciła? Mam nadzieję, że w szczytowej formie. Ale znał ją przecież na tyle, by wiedzieć, że nic poniżej szczytowej formy dla niej nie istniało. Dla niej i dla reszty drużyny również, nie bez powodu zdobyli w tamtym roku puchar. I nie bez powodu gnali po kolejny. — I tak, i nie — odezwał się do Shawna z tajemniczym półuśmiechem — ale najpierw i tak rozgrzewka! Pięć kółek, piętnaście pompek i rozciąganie. Tylko sprawnie! — zakończył, wołając już do całej reszty. Z każdym słowem nabierał coraz ostrzejszego tonu, aż z uśmiechniętego Elio przeszedł w surowego kapitana. Na bieg rzucacie 2x k100; pierwsza oznacza tempo, z jakim pokonujecie trasę, druga to jak się meczycie. Im mniejszy wynik kości, tym lepiej. Na pompki rzucacie literą; spółgłoska oznacza, że poszło Wam lekko i sprawnie, samogłoska – że bolo was romczki i pod koniec jest Wam już trudno. Rozciąganie nie ma kości, po prostu uznajecie, że jakieś jest, bardzo nie chcę was zepsuć już na początku treningu
Jeśli chcecie, możecie przerzucać, dla osób z kuferkiem 30 (z miotlarstwa) i więcej przerzut jest za każde 15 pkt, dla osób z kuferkiem mniejszym niż 30 – 10pkt. Nie daję kodu, ale proszę o linkowanie kostek. Przerzuty nie będą się zerować w następnym etapie.
Obserwowała wszystko z łagodnym uśmiechem, przesuwając spojrzeniem po twarzy Kapitana oraz pozostałych Krukonów, z którymi rozmawiał. Drużyna trzymała się naprawdę ładnie w tym roku, byli bardzo zgrani. Dostrzegła również @Jessica Smith oraz @Darren Shaw, którym pomachała na przywitanie, nie chcąc jednak rozpraszać ich przed treningiem. Po wysłuchaniu instrukcji i wprowadzeniu okazało się, że chciał skupić się również na ich aspekcie fizycznym, a nie tylko miotlarskim, co ją ucieszyło. W końcu uwielbiała biegać, a przez pracę w klinice, która często wymagała sporych nakładów siły — miała naprawdę dobrą kondycję. Rozgrzewka była najważniejsza, więc poświęciła jej kilka minut — rozciągając się, robiąc kilka przysiadów czy wyciągnięć, zdarzyły się nawet pajacyki. W bieganiu najważniejsze było złapanie dobrego tempa, które pozwoli jej przebiec aż pięć rund dookoła boiska, które zlecił. Biegła więc spokojnie i niezbyt szybko, pracując nad oddechem tak, aby, jak najmniej się zmęczyć. Lubiła tę formę ćwiczeń, o czym świadczyło nucenie jakieś piosenki pod nosem. Potem przyszła kolej na pompki, które również poszły Alise dość sprawnie, chociaż czuła drżenie rąk przy ostatnich sztukach. Po wszystkim usiadła na ziemi, opierając się o nią rękoma i odchylając do tyłu, spojrzała w niebo, łapiąc oddech. Aż gorąco się jej zrobiło w tej bluzie od tego całego wysiłku. Spojrzała na @Elijah J. Swansea, posyłając mu rozbawiony uśmiech. - Może w ramach wygranego meczu, następnym razem zrobimy trening regenerujący w jakimś spa? - rzuciła luźną propozycję, wzruszając ramionami. Miała dobry humor, a widok starego przyjaciela i swojego pierwszego zauroczenia w niezłej formie i z uśmiechem na ustach, poprawiał jej go jeszcze bardziej. Aż szkoda, że Morgan nie zajrzała! Dawno nie widziała Pani Kapitan Gryfonów, którą też bardzo lubiła.
Julia Brooks
Wiek : 22
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 170
C. szczególne : grzywka, tatuaże, pedantyzm, wisiorek z osą, pierścień działania na palcu,pachnie lawendą
Widząc Arlę w dobrze jej znanym środowisku latających Kruczków, czuła nie tylko satysfakcję, ale i ulgę. Miejsce Szkotki było przy nich, a nie gdzieś w USA, wśród nadętych polityków. Z każdą minutą pojawiało się coraz więcej miotlarzy. Widać było, że przyjazna wiosenna aura zachęcała do treningu nie mniej skutecznie, co spojrzenie kapitana, każące nie tylko przyjść na zajęcia, ale i zasuwać, ile fabryka dała.
- Siemanko – rzuciła w kierunku Aslana i wyciągnęła zaciśniętą pięść do zbicia „żółwika”. – Żadnych wieści. Póki co jestem wzorową uczennicą i mogę mieć tylko nadzieję, że to wystarczy. Czaisz, że byłam nawet na wróżbiarstwie?! – wyszczerzyła się szeroko, bo jej obecność na tej lekcji była równie abstrakcyjna, jak ta, że Voldemort mógłby prowadzić wykłady z etyki.
Widząc Darrena z nową miotłą, puściła mu oczko, po czym udała się na bok, gdyż drużyna rozpoczęła trening. Jako że na małym boisku nie było ławek, dziewczyna sięgnęła po jedną ze szkolnych mioteł, po czym usiadła na niej po turecku i zaczęła się przyglądać zmaganiom kolegów i koleżanek.
Mogła spodziewać się tego, że Eli będzie chciał ich na początek przeszurać po podłodze. Więc dlaczego, na dupę Roweny, zgodziła się tutaj przyjść? Wydęła tylko usta, posłała Julii spojrzenie z serii porozmawiamy w domu i ruszyła przed siebie. A potem w kółko raz, drugi, trzeci, czwarty i w końcu piąty.
Pamiętała czasy, kiedy miała lepszą kondycję, ale mimo wszystko stawiała ten krok za krokiem i jakoś dobiegła do końca. Z dłońmi wspartymi na kolanach złapała kilka głębszych wdechów i opadła na kolana, zbierając się do pompek. A pompki? Jak to pompki, jak waży się niewiele ponad pięćdziesiąt kilogramów. To formalność.
Rozciąganie było raczej udawane, niż zaawansowane, ale robiła, co w jej mocy. Plecy, łydki i kolana gotowe były do zawiązania komitetu strajkowego w każdej chwili, toteż skupiła się na górnej części ciała i miała nadzieję, że przejdą do rzeczy jak najszybciej. Miotła. To jej teraz potrzebowała.
Violetta Strauss
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168cm
C. szczególne : wyjątkowo niski i zachrypnięty głos | tatuaż z runą algiz na wnętrzu lewego nadgarstka | na palcu prawej dłoni zawsze obrączka Bruhavena, a nad nią krwawy znak | blizny: na palcach i wierzchu lewej dłoni oraz jedna biegnąca w poprzek jej wnętrza, na łydce po ugryzieniu inferiusa, w okolicach zregenerowanego lewego ucha
No tak zawsze musiało się zacząć od naziemnej rozgrzewki, która różnie wychodziła. Niemniej nie zamierzała się jakoś specjalnie ociągać. Chociaż z pewnością mogłaby osiągnąć lepszy wynik. Nie obierała jakiegoś zawrotnego tempa, nie chcąc się zbytnio zmęczyć, co nie do końca jej się udało. Może za bardzo się skupiała na tym bieganiu? Wszystko było możliwe. Z pewnością o wiele lepiej poszło jej wykonywanie pompek, które można było przecież robić w miejscu, duh. Przynajmniej w ten sposób nie mogła się zmęczyć. Kolejne ćwiczenia, które wykonała należały do tych typu rozciągającego, aby mogła mieć pewność, że na pewno wszystkie mięśnie są odpowiednio rozgrzane. Dopiero, gdy wyprostowała się po ostatnim z wykonanych skłonów, gotowa była do tego, aby wskoczyć na miotłę.
Na dzisiejszym treningu za rozgrzewkę miał robić bieg, pompki oraz rozciąganie, pierwsza z wymienionych aktywności była nemezis Niemca. Wielokrotnie już powtarzał sobie w głowie, że "od jutra zaczynam trenować" ale jak widać, nigdy do tego nie doszło. Końcówka piątego okrążenia jednoznaczna była z zarzuceniem samemu sobie wykonanie biegu w przeciętnym czasie, Julius wiedział, że mógł to zrobić lepiej. Następnie zabrał się za robienie pompek, których było bardzo mało, ale i tym razem chłopak się nie popisał przed samym sobą, a pod koniec tego ćwiczenia czuł piekący ból w rękach i mięśniach piersiowych. Gdy skończył, wziął się za porządne rozciąganie, żeby przypadkiem nie doznać jakiejś kontuzji.