Gra trwała zadziwiająco długo - Edgcumbe nie do końca mógł rozgryźć dlaczego, zwłaszcza, że Pingwiniary na początku meczu naprawdę dawały im do wiwatu i praktycznie okupowały przestrzeń powietrzną po ich stronie boiska. Nic dziwnego, że Lowell nie nadążał. Sam Thaddeus przełamał passę Strusi trafiając do pętli - a w ślad za nim poszedł Fitzgerald, z którym solidarnie zbił po powietrznej piątce. Czyżby złapali drugi oddech, czy to były już tylko ich ostatnie podrygi? Będą musieli się przekonać - acz póki kafel w grze, nie ma co dumać o ostatecznym wyniku. Dlatego też widząc okazję - Edgecumbe zgrabnie wytrącił kafla pingwiniej Sinclair, przechwytując go w swoje dłonie. Nie pognał jednak daleko, bo tym razem nie widział dla siebie podejścia pod pętle - przerzucił więc kafla dalej, do jednego ze swych strusich kumpli.
Czasami nie nadążał za dziewczynami, oczywiście w kwestii rozumowania jednak nie był w tym osamotniony bowiem większa część mężczyzn rzadko ogarniała o co chodzi płci pięknej. Tym razem było podobnie. - Pierwszy raz w dwunożną piłkę i od razu twierdzisz, że strzelę siedem goli? Czadersko. - z góry zakładał, że żaden Gryfon nie daje forów w rywalizacjach, chyba są na to zbyt dumni? Z drugiej strony nie ma co oceniać po przynależności do domów. Zadowolony jak nigdy wyminął ją, gdy leżała w błocie i nie omieszkał się z niej naśmiewać, bo przecież teraz musiała odczuć solidny chłód. Gołym brzuchem wylądować w zimnym błocie... brr! Powinien jej współczuć ale jakoś nie mógł z siebie wykrzesać niczego innego oprócz solidnego rozbawienia. Biegł zatem przed Olivią, zagradzał jej drogę do kafla i już miał się do niego zbliżyć kiedy dziewczyna postanowiła go sfaulować. O zgrozo, skutecznie, bo wyrżnął jak długi w błocie, upadając na plecy chyba w największą kałużę na boisku. Krzyknął coś pomiędzy "ej" a "niech to szlag", a połączone stworzyło pełen zbulwersowania dźwięk. Zimne błoto od razu przesiąkło przez jego dresy, dostał gęsiej skórki i po prostu nie chciało mu się od razu wstawać. Kiedy ona stała i się nabijała ze swojego zagrania, on wymacał różdżkę w kieszeni spodni. - Zemszczę się, jeszcze zobaczysz! - w tym samym momencie wcisnął kraniec swojej ślicznej (i teraz brudnej) różdżki prosto w błoto i wypowiedział inkantację "Chorus omnia", a błotko prysnęło prosto na już i tak ubłoconą Olivię. - Ale się ubrudziłaś, no wiesz ty co. - wystrzelił w jej stronę "Aquamenti" a potem z wybuchem śmiechu zwiał w przeciwną stronę, porzucając piłko-kafla. Cofając się starł z karku warstwę błota i wzdrygnął się z chłodu. Wycofał się na taki obszar, że gdyby chciała kopnąć piłkę to będzie stał na jej drodze, ale w odpowiedniej odległości, aby zaklęcia go nie dosięgały. Być może właśnie wypowiedział jej wojnę, ale nie wydawał się żałować swojego występku. Ona go fauluje, on się mści - proste. Gotów był zwiewać przed jej odwetem. Pomachał jej i wyszczerzył się od ucha do ucha. Nawet ubłocony wyglądał nieźle, ach te cechy wili. Czasami faktycznie był z nich jakiś przyjemny użytek.
Olivia Callahan
Rok Nauki : VII
Wiek : 20
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 173
C. szczególne : lekka wada wzroku; zmuszona jest przez nią nosić okulary, wąskie usta, gęste i długie włosy
- A to nie jest tak, że Ślizgoni zawsze są pewni wygranej? - zapytała nie budząc wątpliwości, że jest to pytanie retoryczne, a mimo to uniosła do góry prawą brew, zaraz za nią w ruch poszły kąciki ust, które uwidaczniały rozbawienie dziewczyny - Nie chciałam już na starcie pozbawiać cię tej pewności - dodała, nie umiejąc powstrzymać się przed odrobiną złośliwości w tonie głosu. Oczywiście ani nie zakładała, że Eskil wygra, ani nie zamierzała się poddawać. Zdecydowanie Gryfoni byli zbyt dumni, by tak po prostu ulec, nawet jeśli rywalizacja dotyczyła zwykłego treningu.
Słysząc, jak blondyn świetnie bawi się patrząc na nieszczęście, jakie ją spotkało zacisnęła usta w wąską linię, zaraz za to odgrywając. Padając na murawę plecami chłopak wzbił w powietrze bryzgi błota, co tylko przedłużyło chwilę triumfu, chociaż ta i tak skończyła się szybciej niż chciała.
- Ty… mały… wredny… - zaczęła, spinając mięśnie twarzy, z której zniknęło rozbawienie, kiedy uderzył w nią błotem, a następnie wstąpiła złość gdy oberwała "Aquamenti" - Normalnie już jesteś trupem! - warknęła, próbując zapanować nad zgrzytaniem zębów, które pojawiło się wraz z gęsia skórką na ciele. Rzuciła się biegiem za chłopakiem, ignorując chłód przebijający przez poły dresu do odsłoniętej skóry, nawet bieliznę miała mokrą oraz zmęczenie. Płuca paliły ją od wysiłku, jaki w łożyła w próbę zmniejszenia dzielącego ich dystansu, aż w końcu się udało. Siedziała mu na plecach, by ostatecznie odbić się od ziemi i na niego wskoczyć. Upadli.
Chęć zdobywania goli zeszła na dalszy plan, bo w tym momencie Oliv chciała jedynie zemścić się na Ślizgonie. Przez głowę przeszła jej myśl jakim cudem będąc cały w błocie wciąż wyglądał tak dobrze, jednak szybko ją od siebie odgoniła. Przetoczyła ich tak, by znaleźć się nad nim. Nie mogła długo nad nim górować, nie miała tyle sił, dlatego wykorzystując chwilową przewagę wynikającą z jego zaskoczenia, wzięła w dłoń odrobinę błota, którą wtarła w jego twarz.
- Nie ładnie używać różdżki, mówiliśmy o tym - oznajmiła, kręcąc z dezaprobatą głową.
Eskil Clearwater
Rok Nauki : VI
Wiek : 20
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 180
C. szczególne : wszędzie nosi ze sobą bezdenny plecak; na głowie czapka z daszkiem + kaptur bluzy
Oparł ręce na biodrach. - Widzę, że ktoś tutaj lubi myśleć o ślizgonach stereotypowo. - odpowiedział w taki sposób zamiast zaspokoić ciekawość Olivii dotyczącej pewnej arogancji uczniów domu Salazara Slytherina. Eskil nigdy dotąd nie interesował się cudzą przynależnością, a jeśli już się to zdarzało to z reguły po to, aby wiedzieć gdzie takiej osoby szukać. Nie przyszło mu na myśl kierować się daną pulą cech w konfrontacji z wychowankami danego hogwardzkiego domu. Wolał poznawać ludzi i wtedy sobie wyrabiać o nich zdanie. Wywrócił oczami kiedy zapewniała, że nie chciała go zniechęcać. Baby! Czasami nie ogarniał ich toku myślenia ani tym bardziej tego rodzaju... politowania? Nie był dzieciakiem, heloł! Byli równolatkami, ot. Potem postanowił całkowicie zmienić zasady. Zamiast grzecznie grać w piłkę "dwunożną" i strzelić choć jednego gola, on postanowił rozpocząć wojnę wodno-błotną. To nic, że było raptem siedem stopni na plusie. To zemsta. Zemsta za ten faul kiedy wylądował w błocie przez jej widzimisię! Oczywiście nie widział w tym swojej winy. Naśmiewał się z niej wcześniej, bo taki miał charakter. Zwiał na drugi koniec boiska i dopiero kiedy obejrzał się przez ramię to zauważył dziewczynę w zbyt bliskiej odległości. Wymsknęło mu się "do jasnej avady" bo zobaczył w jej oczach czysty mord. Jak to było w rozmowie z Hunterem? Lepiej być dupkiem bo nawet jak się próbuje być miłym czy przyjaznym to w ostatecznym rachunku dziewczyny tak czy siak są wściekłe. Fakt, po co sobie żartował skoro teraz miał obrywać za swoje tzw. poczucie humoru, różniące zdecydowanie od normalnego. Postanowił gwałtownie odskoczyć i się cofnąć, aby impet biegu Olivii zadziałał na jej niekorzyść jednak gdy zwolnił, ona zdołała wyhamować i go dopaść, a dokładniej, przewrócić na plecy. Uderzył łopatkami o trawę i po omacku próbował złapać nadgarstki dziewczyny. - Złaź ze mnie! - wydusił z siebie i zadrżał od wsiąkającej w ubranie wilgoci. Złapał jej ręce, ale za późno, zdołała rozsmarować na jego twarzy błoto. Wypluł je z ust, ledwo co widział, ale niechcący zacisnął mocniej palce na jej chudych nadgarstkach. - Jesteś okropna! - zawyrokował i ją z siebie niedelikatnie zepchnął, jednocześnie wysuwając się spod jej ciężaru. Otarł przedramieniem oczy, aby cokolwiek widzieć. - W ogóle nie umiesz się bawić. To nie fair! - znowu nie widział w sytuacji swojej winy, wolał oskarżać o wszystko Olivię, bo oczywiście został pokonany i nie było mu w to w smak. Wytarł usta i pochylił się nad trawą, zdjął czapkę i potrząsnął się, aby pozbyć się z niej resztek błota. Jednocześnie, cokolwiek dyskretnie, zgarnął między palce błotnistą ziemię i rzucił ją prosto w Olivię. - Masz za swoje, błoto to podobno samo zdrowie. - rzucił kąśliwie, ale nie był zły tylko rozgoryczony swoją porażką. Podniósł się do pionu i popatrzył na swoje ubranie. Sklejony błotem i trawą. Fantastycznie! Wytarł ręce o swoje uda, a potem palcami przeczesał wilgotne od potu włosy, potrząsał nimi i przypomniał sobie, że miał je kiedyś podciąć, a dokładniej rzecz ujmując grożono mu, że jeśli ich nie podetnie to ktoś się za to weźmie wbrew jego woli. - W bitwie na śnieżki przegrałabyś z kretesem. - zapewnił i próbował doprowadzić się do porządku. Zaśmiał się pod nosem na widok aktualnej aparycji Olivii. Teraz musiało być jej zimno z gołym brzuchem.
Olivia Callahan
Rok Nauki : VII
Wiek : 20
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 173
C. szczególne : lekka wada wzroku; zmuszona jest przez nią nosić okulary, wąskie usta, gęste i długie włosy
Czy myśli dziewczyny charakteryzowało stereotypowe podejście do ludzi? Oczywiście, że nie! Każdą osobę traktowała jak indywiduum, niepowtarzalną strukturę ukształtowaną przez czas i historię, napisaną głównie przez przewrotne fatum. Dlatego na słowa Eskila odpowiedziała jedynie uśmiechem, poniekąd ukrywając swoje prawdziwe podejście. Z drugiej strony czy jeśli naprawdę ulegałaby konwenansom to nie powinna od razu wejść z nim na ścieżkę wojenną? Ta odwieczna walka między Gryffindorem i Slytherinem. Tymczasem brunetka prezentowała zupełnie inne podejście, które powinno dać blondynowi do myślenia, zwłaszcza, że to ona wyszła z propozycją kolejnego treningu. Nie przewidziała tylko, że zasady prostej gry zostaną zmienione, a oni zamiast strzelać gole, teraz odgrywali się za kolejne niesportowe zagranie. Oczywiście wszystko zapoczątkował przypadek - tak zaczyna się prawie każda historia. Tak naprawdę nie była zła za to, że się z niej naśmiewał, ani za to, że potraktował ją zaklęciami. Olivia miała w sobie dość dużo dystansu; po prostu zabawnie było patrzeć, jak Ślizgon ląduje w błocie. Nie miała w tym ukrytego motywu, natomiast posądzenie ją o chęć zemsty było określeniem nieco nadwyraz. Mord widoczny w niebieskich tęczówkach był w rzeczywistości jedynie subtelnym przejawem złości, za którym ukryć chciała własne rozbawienie. I czy właśnie w tym momencie on nie podchodził do jej postaci stereotypowo, jak do typowej dziewczyny? Powalenie wyższego, a przede wszystkim silniejszego przeciwnika nie było wcale takie proste i w tym momencie dziękowała Merlinowi, że wychowała się ze starszymi braćmi, którzy nauczyli ją, jak postępować w podobnych sytuacjach - należało zawsze wykorzystać element zaskoczenia, chociaż zdeterminowanej Oliv siły również nie brakowało. - A co? Myślałeś, że będę urocza? - zapytała, śmiejąc się do momentu, aż nie poczuła silniejszego uścisku na swoich nadgarstkach, co sprawiało, że spomiędzy malinowych ust wydobył się mimowolny, cichy jęk bólu. Wtedy Eskil wykorzystując to, wydostał się spod jej ciężaru, stając na nogi, a słysząc jego jęki niezadowolenia po raz kolejny poczuła coś na kształt satysfakcji, która szybko zmyta została przez błotną papkę,którą w nią rzucił. Wydała z siebie bliżej niezidentyfikowane dźwięki, otrzepując się. - Raczej nie takie - odpowiedziała, wycierając brudne dłonie o mokrą trawę,kiedy zwróciła na niego swoje spojrzeniem. W niebieskich tęczówkach ciężko szukać było złości, a kąciki ust dziewczyny jasno wskazywały na jej rozbawienie. - Dlaczego tak uważasz? - zapytała jakby z lekkim oburzeniem w głosie, podchodząc bliżej - jeśli oczywiście jej na to pozwolił. Wciąż mogło posądzać ją o niecne zamiary, ale zamiast nich Oli wspięła się na place, wyciągając spomiędzy włosów Ślizgona długie źdźbło trawy, które się w nie zaplątało. W tej właśnie sekundzie, gdy dłoń dziewczyny wczepiona była w blond kosmyki a jej spojrzenie lustrowało twarz chłopaka z bliska, dostrzec mogła jego piękno. Bo inaczej nie dało się opisać wyraźnie zaznaczonych rysów twarzy, jasnoniebieskich oczu, które z tej odległości hipnotyzowały czy pełnych ust, w te wpatrywała się trochę zbyt długo niż nakazywało dobre wychowanie, dlatego kiedy zdała sobie z tego sprawę, odskoczyła. - Trawa - oznajmiła, widząc malujące się na jego twarzy nieme pytanie, a na potwierdzenie swoich słów wyciągała w jego kierunku zielony pęd. Kolejny podmuch wiatru sprawił, że zadrżała. Stoją w miejscu zdoła sobie sprawę z chłodu, który przenikał drobne ciało, którego uczucie potęgowało brudne i mokre ubranie. - Ogłaszamy remis? - zapytała, obejmując się rękami, kiedy broda zaczęła jej drżeć.
Eskil Clearwater
Rok Nauki : VI
Wiek : 20
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 180
C. szczególne : wszędzie nosi ze sobą bezdenny plecak; na głowie czapka z daszkiem + kaptur bluzy
Kiedy największa złość opadła, a urażona duma została połechtana nieznacznym upływem czasu to mógł stwierdzić, że bitwa błotna to super zabawa. Być może dosyć dziecinna, ale Olivia sama się o to prosiła, a on z reguły nie odmawiał jeśli chodziło o drobne dokuczanie czy złośliwości. Zdziwiłaby się gdyby zobaczyła go w pełnym słownym rynsztunku bojowym kiedy wściekał się na Huntera. Czasami to sam siebie nie poznawał. Tak czy siak przypomniało mu się, że wypadałoby jednak nie robić z siebie obrażającego się głupka. Nabrał powietrza do płuc i podnosił się, aby doprowadzić się do porządku. - Nie wiem, wcale nie myślałem. - parsknął śmiechem słysząc własne słowa. - Mam na myśli, że nie miałem pojęcia, że będziesz taka bojowa jak ten twój popularny braciak. - wzruszył ramionami bo nie traktował tego jako wyznacznik tego czy dziewczynę lubi czy nie. Ot, zaskoczyła, jakoś się z tym oswoił, ale tym razem będzie ją bardziej doceniać. Może i wyglądała bardzo chudo, ale skoro jest wysportowana i szybka to wypadałoby mieć na uwadze, że mogłaby zwyciężyć w potyczkach. Nie zemściła się za tę błotną paćkę, a już był gotowy znowu odskakiwać. Rozciągnął się, wyrzucając ramiona nad głowę. Wzdrygnął się od klejącego się do ubrań błota. - Jestem świetny w rzucaniu śnieżkami. Lata praktyki. Ćwiczyłem celność na sąsiadach w Londynie i wyrobiłem cel. - uśmiechnął się zadowolony z tej oto przechwałki wszak miło jest zapewniać o posiadanej zalecie, choć nie ma teraz szans by to udowodnić. Nie będzie przecież wspominać o tym jak przy pierwszym śniegu okładał śnieżkami Cordelię, która mu nawet to wybaczyła. Naprawdę nie ogarniał dziewczyn. Zajął się wycieraniem zwiniętego w rulon wizzengera (który wypadł z kieszeni jego spodni kiedy został przewrócony), gdy spostrzegł, że Olivia do niego podchodzi. Zmrużył podejrzliwie oczy i gotów był zasłaniać się biednym zeszytem, gdy ta nagle sięgnęła ręką do jego rozczochranych włosów. Machnąłby na to ręką gdyby nie jej spojrzenie, które opadło też na jego usta. Zacisnął zęby i wtedy dziewczyna odskoczyła, pokazując źdźbło trawy. - Na Merlina, nie strasz mnie. - fuknął i rozmasował swoje policzki, oczy, brodę i zamrugał zawzięcie. - Już myślałem, że cię wiluję czy coś. Ech, uff! - faktycznie odetchnął z ulgą bowiem w pierwszej chwili pomyślał, że wilowaty urok postanowił samodzielnie się uaktywnić, a on nie zwrócił uwagi na objawy. Na szczęście to nie było to... ale zaraz, skoro nie to, to dlaczego tak na niego popatrzyła? Popatrzył na dziewczynę cokolwiek podejrzliwie. - No, może być remis. - stwierdził z ulgą, bo przegrana mu się nie uśmiechała, a do wygranej jeszcze trochę mu brakowało. - No nie wierzę, w końcu ci zimno. - uśmiechnął się od ucha do ucha, zadowolony z niewiadomego powodu. Powoli ruszył w kierunku kafla zamiast jak człowiek go sobie przywołać. Był przekonany, że Olivia pójdzie za nim, a potem skierują się albo do Hogwartu albo do szatni drużynowych, aby się tam ogrzać i z pomocą magii poodklejać z siebie błoto. Słońce schowało się za chmurami i faktycznie robiło się coraz chłodniej. Nie zdziwiłby się, gdyby zaraz zaczęło padać.
Olivia Callahan
Rok Nauki : VII
Wiek : 20
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 173
C. szczególne : lekka wada wzroku; zmuszona jest przez nią nosić okulary, wąskie usta, gęste i długie włosy
Olivia może nie wykazywała się dużą złośliwością, bo jednak głos zdrowego rozsądku często przebijał się przez pragnienia do spełnienia których popychały ją emocje, to jednak potrafiła się odgryźć. Mimo łagodnego wyglądu i uroczego uśmiechu umiała pokazać pazurki, a zawadiacki zawsze uśmieszek skrywał w sobie namiastkę uszczypliwości. - To niedobrze, że wcale nie myślisz, Clearwater - nie potrafiła powstrzymać kąśliwego komentarza, który mimowolnie opuścił jej usta. Zaraz skomentowała go śmiechem, obdarowując chłopaka spojrzeniem mówiącym "to tylko żarty", gdyby jednak postanowił wziąć słowa brunetki bardziej do siebie. Wywróciła teatralnie oczami na wspomnienie o Boydzie. - Nie jestem - przyznała - On przy mnie to jeszcze nic - dodała pospiesznie, puszczając do blondyna oczko, przez co nie mógł być do końca pewien czy mówi prawdę czy może po raz kolejny się zgrywa. Taka niepewność była w gruncie rzeczy ciekawym zjawiskiem i wciąż dawała Oliv pewną przewagę. Ona też nie miała pewność co do tego, czego może spodziewać się po Ślizgonie, który potrafił zaskoczyć, a traktując ją na równi ze sobą, w poważaniu miał konwenanse, co dziewczynie bardzo odpowiadało. Zdecydowanie pewniej czuła się wśród chłopaków, w końcu to właśnie z nimi się wychowywała a później kumplowała, byli zwyczajnie łatwiejsi w obsłudze. Dodatkowo przez pewien okres w życiu sama takowego przypomina. Zdecydowanie młoda Callahan zasługiwała na mniej zaufania, gdyż nie docenienie - zdawało się - "słabego" wroga, może zakończyć się tak, jak dziś. Błoto pokrywało większą powierzchnię ich ubrań, dziewczyna miała je również we włosach i na twarzy, ale zupełnie się tym nie przejmowała, bo Eskil wyglądał podobnie. -Może kiedyś to sprawdzimy - powiedziała patrząc na niego z pewnym podejrzeniem czy mówi prawdę i jakby robiąc pewne plany na niepewną przyszłość, chociaż sama traktowała to jako ewentualność. Gryfonka często zwracała uwagę na aparycję przedstawicieli płci przeciwnej, wszakże był to wyznacznik którym się kierowała odnajdując w tłumie kolejną "ofiarę" swojego zauroczenia. Teraz przyczyną zbyt długo wpatrywania się w Ślizgona nie było to, że się nim zauroczyła. Sama nie wiedziała, gdzie powinna szukać tego przyczyny. Słysząc jego komentarz zmarszczyła czoło wyraźnie zdziwiona, a po kolejnych słowach opuszczających pełne usta pozioma zmarszczka pogłębiła się, zupełnie jak zaskoczenie Oliv. Przez kilka sekund milczała wpatrując się w niego bliżej nieokreślonym wzrokiem, próbując zrozumieć sens wypowiedzianego zdania. - Jesteś wilem? - zapytała, jakby z trudnością wydobywając z siebie słowa - Ale czad! - oznajmiła zaraz, szeroko się przy tym uśmiechając. Po raz pierwszy miała do czynienia z kimś takim - Ej, a to nie powinieneś być czasem dziewczyną? - kolejne pytanie opuściło malinowe usta. Callahan nie była zbyt biegła jeśli chodziło o informację dotyczące magicznych stworzeń czy ich potomków. Kiedyś tylko gdzieś w książce mignęła jej informacja, że wile to przepiękne kobiety, a przed nią stał chłopak. Przygryzła dolną wargę, bo zdecydowanie coś jej tu nie pasowało. - Remis to brak nagród, pamiętaj - rzuciła, pocierając ramiona brudnymi dłońmi, by choć trochę się ogrzać - Nie szczerz się tak - wystawiła mu język, bo nie do końca rozumiała jego zadowolenie, kiedy ruszyli w kierunku zamku. Zanim opuścili małe boisko unosiła do góry twarz, czując na policzku pierwszą krople deszczu - wykrakał.
+
Eskil Clearwater
Rok Nauki : VI
Wiek : 20
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 180
C. szczególne : wszędzie nosi ze sobą bezdenny plecak; na głowie czapka z daszkiem + kaptur bluzy
Machnął już ręką na te żarty z jego "myślenia" bo sam to sprowokował i przecież się roześmiał. To ten rzadki moment kiedy potrafił się wobec siebie zdystansować. Nieczęsto można go takim spotkać, ale ogólnie rzecz biorąc był zadowolony, a dzięki temu czasem pokazywał, że potrafi spojrzeć na siebie z przymrużeniem oka. Niestety nie było to wieczne. Olivia była umorusana od stóp do głów, gdzie na nią nie spojrzał to zauważał błotne ślady, ale jakoś nie kwapił się ją informować o tym jak się aktualnie prezentuje. Już wyobrażał sobie jak człapie w takiej postaci przez pół Hogwartu, aby dostać się do łazienek. Nie mógł wyjść z szoku, ale cały czas robiło mu się zimno na widok jej odsłoniętego brzucha. Na Merlina, ona była chuda, po co jej jeszcze jakieś sporty? Nie zamierzał jednak o to pytać bo dopiero drugi raz rozmawiali ze sobą jak ludzie i co więcej, rozmowy te odbywały się poza Hogwartem. - Nie znasz dnia ani godziny. Zobaczysz, ktoś mi wyczaruje śnieg i śnieżka spotka się z tobą i udowodnię ci, że jestem w tych wojnach najlepszy. - zagwarantował jej przegraną, przekonany własnych umiejętności. Piłka dwunożna niezbyt im wyszła, ale to wszystko przez obecność błota i wzajemne przewracanie się w murawie. Potem się jeszcze ganiali i ogólnie rzecz biorąc pogoda zaczynała się coraz bardziej psuć więc nawet bez konsultacji z dziewczyną wiedział, że zgodzi się z jego propozycją czmychnięcia do suchego zamku. Uniósł ręce w geście obronnym kiedy zdziwiona zapytała go o wilowatość. - Nie jestem wilem. - prychnął, bo przecież halo, był człowiekiem! W połowie, ale mimo wszystko. Zbulwersował się kiedy zarzuciła mu złą płeć. No zajebiście! - Pffff. - oburzył się, urażony do żywego. - Chłopaki też się zdarzają, ale rzadko. - powinien zachować się nieco bardziej dojrzale, ale nie, on skrzyżował ręce na ramionach i wcale nie chciał już o tym rozmawiać. Czasami wydawało mu się, że jego pochodzenie jest oczywiste, ale najwyraźniej u męskich potomków wili nie jest to tak rzucające się w oczy jak wśród dziewczyn. Nie żałował. Ogólnie rzecz biorąc trochę się posprzeczał ze swoją wilowatością i nie myślał o niej zbyt chętnie. - E tam, nagrodą jest kufel gorącego kakao. Kto ostatni w zamku ten szczerbaty druzgotek! - i rzucił się biegiem, ścieżynką prowadzącą do zamku.
Jako, że musiał zachować jak najlepszą kondycję na ostatni, miejmy nadzieję, mecz w tym sezonie, Julius musiał utrzymać co najmniej bardzo dobrą formę, nie tylko jeżeli chodzi o poruszanie się na miotle i dobre kierowanie tłuczka, ale też musiał zacząć myśleć jak szachista, wyprzedzając każdy możliwy ruch przeciwnika o krok. Dlatego też umówił się z Brooks na trening pałkarski, który miał się odbyć krótko po karze nałożonej przez dyrektora na tę dwójkę na mniejszym boisku do quidditcha. Wziął ze sobą skrzynie z dwoma tłuczkami i miotłę, którą dostał w prezencie od Violki, chociaż nie był pewien, czy zasłużył na coś tak drogiego po jednym lepszym meczu. Nie zamierzał jednak oddawać prezentu, głównie z grzeczności i szacunku do koleżanki z domu. -Julka- krzyknął do dziewczyny, gdy ta znalazła się już wystarczająco blisko, by był sens w witaniu się. Miał nadzieję, że nie jest dalej w złym nastroju po wiadomościach jakie dostała od Hampsona. Dalej musieli czekać na informację jaki szlaban dostaną za "podważanie autorytetu", czy jak to zostało ujęte w drugim liście. -Jak tam nastrój u ciebie?- miał nadzieję, że nie pogorszy nastroju dziewczynie kilkoma siniakami, czy obitymi żebrami. Samemu nie nastawiał się jakoś negatywnie, bo bycie w ciągłej sytuacji stresowej, kiedy obok głowy latają tłuczki, dawał mu potrzebny zastrzyk adrenaliny, no i też przyzwyczajał się do tego, bo w końcu na meczu to była codzienność. -Mam dla ciebie niespodziankę- wskazał z uśmiechem na skrzynię, w której, po wcześniejszym otwarciu, pokazały się dwie piłki. Julius myślał nad wypuszczeniem obu na raz i dynamiczną wymianą ciosów, ale nie zdecydował się jeszcze do końca.
punkty: 137 przerzuty: 13/13 kosteczka na pętlę:6 – pętla za 3 pkt kosteczka na obronę - wynik Julia:Julius
Kara od Hampsona uderzyła przede wszystkim w drużynę Krukonów oraz w dumę pałkarki. Jeżeli chodziło o zachowanie odpowiedniej formy, to krucze treningi były zaledwie dodatkiem do planu treningowego. Latała w klubie, podczas zgrupowań kadry, wciąż mogła uczęszczać na szkolne lekcje miotlarstwa. No i ćwiczyła we własnym zakresie, tak jak dzisiaj, z Julkiem. O umówionej godzinie stawiła się we wzkazanym przez chłopaka miejscu, na mały szkolnym boisku. Cieszyła się na to spotkanie. Miała w sobie tak wiele negatywnych emocji, że potrzebowała jakiegoś sposobu, aby się ich pozbyć. Machanie ciężką pałką i odbijanie tłuczków należało do jej ulubionych terapii.
- Julek – wyszczerzyła się do chłopaka. – Ładna miotła, dobry wybór. – Puściła pałkarzowi oczko i podniosła wymownie swoją miotełkę, również Nimbusa 2015.
Uśmiechnęła się szeroko, widząc, że Rauch wszystko przygotował, a gdy usłyszała znajomy stukot tłuczków wewnątrz skrzynki, uśmiechnęła się jeszcze szerzej.
- Właściwie to mam pomysł, co moglibyśmy dzisiaj zrobić. Wymyśliłam ostatnio fajne ćwiczenie, ale jeszcze nie miałam okazji go przetestować. Może zrobimy to dzisiaj? – zaproponowała, po czym wyjaśniła chłopakowi zasady gry.
Kiedy wszystko było jasne, dwójka Krukonów wzbiła się w powietrze. Brooks wyczarowała sześć pętli, trzy dla siebie oraz trzy dla Julka.
- Gotowy? – rzuciła w kierunku chłopaka, a gdy ten pokiwał głową, wypuściła jeden tłuczek, a ten ruszył ze świstem w jej kierunku. Kiedy już znalazł się w zasięgu jej pałki, uderzyła z całej siły i posłała ją w kierunku najmniejszej i najlepiej punktowanej pętli licząc, że Julius nie zdąży z interwencją.
KODZIK:
Kod:
<zg>punkty:</zg> łączna ilość pkt za Gry Miotlarskie oraz sprzęt <zg>przerzuty:</zg> jeden przerzut za każde 10 pkt <zg>kosteczka na pętlę:</zg> link do kosteczki <zg>kosteczka na obronę</zg> link do kosteczki <zg>wynik</zg> Julia:Julius
ZASADY:
Atakujący rzuca K6, aby sprawdzić, w którą obręcz uderza tłuczkiem:
1 / 3 / 5 → obrona nieudana, pętla zostaje trafiona 2 → obrona udana, skuteczne odbicie tłuczka; 4 → obrona udana, skuteczne odbicie tłuczka; w przypadku rywala z kuferkiem 35+, do skutecznej obrony również należy przekraczać ten próg 6 → obrona udana
Udana obrona oznacza, że odbijasz tłuczkiem w kierunku pętli przeciwnika. W takim wypadku kulasz jeszcze raz, tym razem na pętlę.
Ostatnio zmieniony przez Julia Brooks dnia Sro 17 Mar - 9:36, w całości zmieniany 1 raz
punkty: 30 przerzuty: 3/3 kosteczka na pętlę:3- duża pętla kosteczka na obronę2-udana obrona wynik 0 (B):0 (R)
Uśmiechnął się, gdy dziewczyna skomplementowała jego "wybór" co do modelu miotły. Miał nadzieję, że będzie mu się latało lepiej niż na Błyskawicy, bo co do tego, że jakość kupionej mu przez inną Krukonkę miotły jest lepsza od tych szkolnych, to nie miał ani cienia wątpliwości. Nie spodziewał się, że Brooks wyjdzie z własną inicjatywą, co do formatu dzisiejszych ćwiczeń, ale nie zamierzał też protestować. -Okej, możemy- zaczął wsłuchiwać się w opis ćwiczenia, które mieli przetestować w najbliższym czasie. Zapowiadało się na dynamiczną wymianę tłuczków pomiędzy dwoma pałkarzami rozstawionymi przed trzema obręczami, oczywiście każdy z nich miał do obrony osobne. -Gotowy- odpowiedział, po wzniesieniu się na miotle na odpowiednią wysokość, tak by być mniej więcej w takiej samej odległości od każdej z wyczarowanych pętel. Julka zaczynała, więc musiał przygotować się na obronę któregoś z celów. Jej wybór padł na najmniejszą z obręczy, do której doleciał wystarczająco szybko, dzięki czemu udało mu się nie tylko obronić uderzony tłuczek, ale także skontrować atak i posłać piłkę w największą z pętel.
Julia Brooks
Wiek : 22
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 170
C. szczególne : grzywka, tatuaże, pedantyzm, wisiorek z osą, pierścień działania na palcu,pachnie lawendą
punkty: 137 przerzuty: 12/13 kosteczka na pętlę:2 – pętla za 1 pkt kosteczka na obronę4 – obrona udana wynik Julia:Julius 0:0 Nimbus 2015 należał do jednych z najlepszych mioteł sportowych na świecie. Niewiele sprzętów mogło się równać z prędkością czy balansem brytyjskiej miotły, która była chętnie wybierana zarówno przez zawodowych graczy, jak i tych bogatszych amatorów quidditcha. Gdyby to od niej zależało, chętnie zakupiłaby miotłę zagraniczną, najlepiej Yajirushi, jednak zdawała sobie sprawę, że był to zwykły kaprys, gdyż „Boyden” nie tylko dorównywał japońskiemu produktowi, ale po modyfikacjach, nieco go przewyższał w osiągach. No i miała do niego ogromny sentyment, choć nadane imię budziło u niej niezbyt przyjemne konotacje.
- Dobra, to gramy! – krzyknęła, gdy Julius wyraził gotowość i odbiła tłuczek w kierunku najmniejszej z pętli. Młody Niemiec był jednak na posterunku, robiąc właściwy użytek zarówno ze swojej nowej miotły, jak i z pałki, którą dzierżył w dłoni. Metalowa piłka nie zdołała przejść przez okrąg, nagradzając Krukonkę trzema punktami, gdyż Rauch stał (latał) na posterunku, sprawnie odbijając tłuczek w jej kierunku. Kula ruszyła prędko w kierunku największej pętli Brooks. Ta jednak była na to gotowa. Przewidując trajektorię lotu piłki, skierowała się w tamto miejce. Teraz pozostało jej jedynie czekać. I kiedy tłuczek pojawił się w jej pobliżu, zamachnęła się oburącz i uderzyła z całej siły. Teraz jednak postanowiła utrudnić chłopakowi zadanie i kazać mu bronić największej pętli, która, co logiczne, ze względu na swój rozmiar, stanowiła dla obrońcy największe wyzwanie. Tłuczek świsnął w powietrzu, rozległ się głuchy trzask po spotkaniu piłki z pałką i teraz dziewczynie zostało wyczekiwanie na ruch przeciwnika.
punkty:30 przerzuty: 2/3 kosteczka na pętlę:3- największa pętla kosteczka na obronę6-obrona udana wynik 0:0
Nie liczył, że jego atak będzie w stanie zaskoczyć znacznie lepiej wyszkoloną i doświadczoną zawodniczkę, jaką była Julka. Miał jednak nadzieję, że w pewnym momencie uda mu się zaskoczyć Krukonkę jakimś niekonwencjonalnym zagraniem lub po prostu złapie ją jak straci na chwilę koncentrację. Na taką chwilę będzie musiał jednak poczekać trochę dłużej niż by chciał, ponieważ strzał na największą pętlę nie był niczym co mogło zagrozić utracie punktów przez dziewczynę. Miał na tyle szczęścia lub po prostu dostawał na początku fory, że kontra jego uderzenia również poleciała na największą z obręczy. Tym razem jednak, obrona poszła mu trochę lepiej niż poprzednio, szybko zawinął się na miotle i zdążył odbić nadchodzącą, a raczej nadlatującą piłkę, dzięki czemu uniknął utraty bramki, jednak miał na tyle usztywnioną rękę, że odbił tłuczek tak, że ten wrócił po tym samym torem lotu, przez co kolejny jego atak został skierowany na największy z celów.
Julia Brooks
Wiek : 22
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 170
C. szczególne : grzywka, tatuaże, pedantyzm, wisiorek z osą, pierścień działania na palcu,pachnie lawendą
punkty: 137 przerzuty: 11/13 kosteczka na pętlę:2 – pętla za 1 pkt kosteczka na obronę2 – obrona udana wynik Julia:Julius 0:0
Wszystko wskazywało na to, że dzisiejszy pojedynek pałkarski, będzie wyjątkowo wyrównany. Młody Niemiec, choć młodszy od Krukonki i nieco mniej doświadczony, doskonale sobie radził w powietrzu i co było zaskakujące, najwidoczniej już zdołał przyzwyczaić się do nowej miotły. Co było godne uwagi, gdyż nowoczesne miotły sportowe znacznie różniły się od tych szkolnych, używanych i opanowanie ich zajmowało nieco czasu, nawet tym najlepszym. Rauch błyskawicznie pojawił się przy największej pętli, zgrabnie przyjął odpowiednią pozycję i pewnie posłał tłuczek w kierunku pętli Brooks. Dziewczyna jednak już na to czekała. Nawet nie musiała specjalnie się układać do odbicia, gdyż tłuczek po idealnej linii prostej, ruszył w kierunku, z którego przybył. Zupełnie jak ciężki, łamiący kości i nadzieje bumerang. Julka przerzuciła pałkę do lewej dłoni i gdy żelazna piłka doleciała do największej z pętli, uderzyła zgrabnie, choć niespecjalnie mocno. Piłka ponownie ruszyła w drogę powrotną. Wszystko wskazywało na to, że oboje uparli się na to, żeby trafić do największej z pętli, przez co cały pojedynek mógł przywoływać na myśl grę z tenisa ze ścianą. Póki co oboje mogli czuć się pewnie, gdyż żadne z nich nie pozwoliło, by utracić punkty. Drużyna Krukonów miała wyjątkowy potencjał, a obserwując ich z boku, bez problemu można było dojść do wniosku, że na pozycji pałkarza grają prawdziwe kozaki luzaki.
punkty: 30 przerzuty: 2/3 kosteczka na pętlę:2 kosteczka na obronę6 wynik 0:0
Nie zdziwił się, gdy kolejny jego atak został sprawnie obroniony przez koleżankę z naprzeciwległych pętli. Musiał przyznać się przed samym sobą, że dzisiejszego dnia nie miał już takiej ręki do posyłania tłuczków tam gdzie chciał, tak jak podczas ostatniego meczu. Miał jednak na tyle szczęścia, że i Julka postanowiła zbytnio nie przykładać się do zdobywania punktów, a posłane przez nią tłuczek odbił bez problemów, lekko tylko zmieniając pozycję na miotle. Postanowił się jej odwdzięczyć tym samym i po raz trzeci już zaatakował ten sam cel, z nadzieją, że tym razem uderzy na tyle mocno i dokładnie, że zdobędzie chociaż ten jeden punkt.
Julia Brooks
Wiek : 22
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 170
C. szczególne : grzywka, tatuaże, pedantyzm, wisiorek z osą, pierścień działania na palcu,pachnie lawendą
punkty: 137 przerzuty: 10/13 kosteczka na pętlę:4– pętla za 2 pkt kosteczka na obronę6– obrona udana wynik Julia:Julius 0:0
Pojedynek pałkarzy trwał w najlepsze. Zarówno Julka, jak i Julek, sprawnie wywijali nie tylko pięśćmi, wymierzonymi w gębę Gryfona, ale i pałka, służącymi do odbijania tłuczka. Elijah będzie miał nie lada zagwozdkę, jak pomieścić trójkę przyzwoitych pałkarzy w jednej drużynie. Zwłaszcza że do treningów wróciła Brandonówna i ktoś z tej trójki będzie musiał podjąć rolę ścigającego. Brooks czuła w kościach, że padnie na nią, ze względu na fakt, że przez wiele lat latała na tej pozycji. Mimo to, wolałaby trzymać w meczu z Gryfonami pałkę i mierzyć w Davies. O ile zostanie dopuszczona do spotkania, bo kara Hampsona wciąż ją obowiązywała i to tylko od niej zależało, czy swoją postawą przekona starego ramola do zniesienia zakazu. Choć uderzenie Brooks nie było idealne, to mimo wszystko liczyła, że młodszy kolega nie podoła wyzwaniu i pozwoli tłuczkowi przelecieć przez obręcz. Tak się jednak nie stało i Rauch brawurowo wyprowadził kontrę, posyłając metalową kulę w kierunku największej z pętli. Odbiła bez większych problemów i tym razem, uderzyła mocniej, niż wcześniej. A także wycelowała w średnią pętlę, nie tę najmniejszą. Miała jednak wątpliwości, czy cokolwiek zdoła zdziałać, bo postawa Raucha, zasługiwała dzisiaj na uznanie. Niestety.
punkty: 30 przerzuty: 2/3 kosteczka na pętlę:6-najmniejsza kosteczka na obronę6 wynik 0:0
Obecna sytuacja przypominała partię szachów, w której żaden z graczy próbuje wyczuć swojego przeciwnika, zajmując przy tym jak najlepsze pozycje do rozwinięcia figur. Liczył, że ich postawa podczas tego prywatnego treningu wynikała z bardzo dobrej formy i odrobiny szczęścia po obu stronach, a nie braku pomysłu na to jak skutecznie zdobyć punkty. Jego atak po raz kolejny został obroniony przez Julię bez najmniejszego problemu ale szczęśliwa gwiazda Krukona zadbała o to, żeby i kontra dziewczyny nie sprawiła mu zbyt dużego bólu głowy. Postanowił wykorzystać słabsze zagranie koleżanki z drużyny, żeby posłać mocny atak w kierunku najmniejszej z pętli. Liczył, że to uderzenie zapewni mu niezbędną przewagę przed dalszą częścią rozgrywki.
Julia Brooks
Wiek : 22
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 170
C. szczególne : grzywka, tatuaże, pedantyzm, wisiorek z osą, pierścień działania na palcu,pachnie lawendą
punkty: 137 przerzuty: 10/13 kosteczka na pętlę:6 pętla za 3 pkt kosteczka na obronę2– obrona udana wynik Julia:Julius 0:0
Niemieckiemu gambitowi ze strony Niemca, odpowiadał ten angielski, ze strony Brooks. Na razie, żadne z nich nie mogło uzyskać przewagi, przez co wynik na wyimaginowanej tablicy wciąż wynosił zero do zera. Oko za oko, ząb za ząb, skuteczna interwencja za skuteczną interwencję. Pojedynek dwójki Krukonów był wyjątkowo zacięty i co tu dużo mówić, wyjątkowo widowiskowy. Latali szybko, odbijali pewni, nie popełniali błędów i napawali dumą Kruczego Ojca. Oczywiście, gdyby ten ich mógł tylko zobaczyć, bo aktualnie to wiedział jedynie o ich gorących głowach i mocnych podbródkowych. A akurat uppercut nie był rzeczą, z której powinni słynąć pałkarze, choć niekiedy stanowił przydatny dodatek do umiejętności latania na miotle i machania pałką. Nie każde uderzenie, które zdołała dziś wyprowadzić, było idealne. Czasem brakowało jej siły, niekiedy wybierała najbardziej oczywiste zagranie, przez co nie mogła zaskoczyć Raucha, a ten bez większego wysiłku radził sobie z obroną. Mimo to wciąż zachowywała niezbędną koncentrację, nie pozwalając sobie na chwilę słabości. Tłuczek, po raz kolejny został obroniony przez młodego Niemca. A kiedy Julek postanowił zaatakować najmniejszą z Brooksowych pętli, ta już na to czekała, gotowa do odbicia. Gdy żelazna kula znalazła się w jej zasięgu, postanowiła uderzyć oburącz, aby nadać tłuczkowi maksymalną prędkość. Co się zaś tyczy wyboru pętli, to postanowiła zaryzykować i posłała ją w kierunku najmniejszej z nich, licząc, że jak już zdobędzie punkty, to od razu trzy.
Ostatnio zmieniony przez Julia Brooks dnia Pon 22 Mar - 18:38, w całości zmieniany 1 raz
punkty: 30 przerzuty: 2/3 kosteczka na pętlę:2 kosteczka na obronę2 wynik 0:0
Niemiec trochę podpadł na duchu, widząc jak Julka nie dość, że broni jego uderzenie, które było zdecydowanie najlepsze spośród tych, które zaprezentował tego dnia, to jeszcze odwdzięczyła się równie mocnym i trudnym uderzeniem na najmniejszą z pętli, których musiał bronić. Dzięki zachowaniu czujności, udało mu się zapobiec utracie punktów, po raz kolejny już podczas ich ćwiczeń, lecz jego próba posłania tłuczka przez pętlę nie należała do najlepszych. Uderzenie zostało posłane w największą pętlę, którą Julius sobie upodobał. Przez taki obrót spraw przez krótką chwilę jaką miał na obserwację zachowania dziewczyn i toru lotu tłuczka, zdał sobie sprawę, że zapewne po raz kolejny nie uda mu się zapunktować.
Julia Brooks
Wiek : 22
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 170
C. szczególne : grzywka, tatuaże, pedantyzm, wisiorek z osą, pierścień działania na palcu,pachnie lawendą
punkty: 137 przerzuty: 9/13 kosteczka na pętlę:5 pętla za 2 pkt kosteczka na obronę2obrona udana wynik Julia:Julius 0:0
Gdyby Brooks miała opisać stan emocjonalny, w jakim się aktualnie znajdowała, to be wątpienia opisałby wszelkie symptomy irytacji. Była rozdrażniona, sfrustrowana, bezsilna. Każde kolejne uderzenie z jej strony było lepsze od poprzedniego. Właściwie, to grała tak, jak na zawodową pałkarkę przystało. Oczywiście, nie dorównywała chłopakowi siłą, był w końcu od niej wyższy i cięższy, ale sądziła, że zdoła go zaskoczyć dzięki nieco większemu doświadczeniu czy boiskowemu cwaniactwu. Niedoczekanie. Rauch za każdym razem stał na posterunku, gotowy odbić tłuczki nadlatujące w kierunku jego pętli, a nowiutki Nimbus pędził jak ta lala, zwrotny i diablo szybki. Niestety. Nawet jej próba zaskoczenia chłopaka i odbicia żelaznej kuli w kierunku pętli, która znajdowała się najdalej od Niemca, na nic się nie zdała, ten po prostu błyskawicznie się przy niej zjawił i jak gdyby nigdy nic, sparował uderzenie.
- Będą z niego ludzie – pomyślała i pomimo irytacji, była pełna uznania dla tego młodziaka. Choć z drugiej strony był od niej zaledwie o rok młodszy, tak więc nazywanie go młodziakiem, było nie na miejscu.
Kiedy tłuczek ponownie zawitał w jej rewiry, tym razem nie kombinowała, nie wydziwiała, nie starała się zaskoczyć. Po prostu walnęła na odlew w kierunku środkowej pętli, nie robiąc sobie jakichś większych nadziei. Wszystko bowiem wskazywało na to, że dzisiejszy pojedynek skończy się remisem. I to bezpunktowym.
punkty: 30 przerzuty: 0/3 kosteczka na pętlę:3-największa pętla kosteczka na obronę5-nieudana wynik 2:0
Gdyby miał powiedzieć, co Niemiec ceni sobie w życiu najbardziej, to właśnie takie chwile jak te, kiedy to chwila dekoncentracji oraz zmęczona ręka od ciągłego przyjmowania i oddawania ciężkich ataków wykreowały wspólnie takiego babola, jak właśnie w tym momencie. Uderzenie dziewczyny nie wydawało się trudne do obronienia, ba, powiedziałby nawet, że wyglądało na jedno z najprostszych z dzisiejszego małego meczyku, jednak przez między innymi takie podejście nie udało mu się powstrzymać piłki przed przekroczeniem pętli, co uskutkowało w utratę punktów. Tłuczek po prostu przełamał jego obronę, nieprzyjemnie wykręcając przy tym nadgarstek. Julius natychmiast poleciał za nim, by wprawić metalowy obiekt jeszcze raz w ruch po tym jak zarył w ziemię, jednak jego uderzenie nie miało prawa zaskoczyć doświadczonej pałkarki, ponieważ zostało jeszcze raz posłane w największy z celów.
Julia Brooks
Wiek : 22
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 170
C. szczególne : grzywka, tatuaże, pedantyzm, wisiorek z osą, pierścień działania na palcu,pachnie lawendą
punkty: 137 przerzuty: 4/13 kosteczka na pętlę:6 – pętla za 3 pkt kosteczka na obronę2 – obrona udana wynik Julia:Julius 2:0
Nie miała pojęcia, jak długo już tak odbijają tłuczkiem. Zaletą takich treningów jak ten dzisiejszy, było to, że skupiając się na tłuczku i pętlach, łatwo było zapomnieć o całym bożym świecie. Znikały problemy, rachunki, zadania domowe, konflikty. Liczyła się sylwetka naprzeciwko, ciężki kawałek drewna w dłoni i twarde żelazo krążące od gracza do gracza. Pojedynek dwójki pałkarzy wszedł w końcu w decydującą, finalną fazę. Na razie wynik był bezpunktowy, jednak już niebawem miało się to zmienić. Brooks wyprowadziła kolejne celne uderzenie w kierunku pętli Julka. I choć uderzenie to nie było specjalnie mocne, to z pewnością było precyzyjne. A może to po prostu chłopak stracił koncentrację albo zlekceważył Julkę? Niezależnie, jaki był powód, tłuczek po raz pierwszy tego dnia, przeszedł przez pętlę.
- W końcu! – krzyknęła Brooks, a w jej głosie usłyszeć można było nie tyle satysfakcję, co ulgę. W jej oczach niewygranie tego pojedynku byłoby swoistą potwarzą. Merlin jej świadkiem, że ciężko znosiła wszelkie miotlarskie niepowodzenia.
Kiedy młody Niemiec wyprowadził atak, Angielka ponownie stała na posterunku własnych pętli. Zgrabnie odbiła lecący do niej tłuczek i posłała go w kierunku najmniejszej z pętli, licząc że uda jej się powiększyć przewagę nad przeciwnikiem.
punkty: 30 przerzuty: 0/3 kosteczka na pętlę:koniec kosteczka na obronę4 wynik 5:0
Po raz kolejny jego atak został zablokowany, co nie tylko podburzyło morale Niemca, ale też rozzłościło. Nie był fanem sytuacji, w których to wkłada się duży wysiłek fizyczny i odrobinę mniejszy psychiczny w jakąś działalność, dlatego też, gdy przepuścił kolejną bramkę, nie wytrzymał i dał upust swoim emocjom, które buzowały w nim przez irytację. -Kurwa mać- powiedział, zawracając po raz kolejny po tłuczek, po drodze ścierając pot z czoła. Był już zmęczony i nie miał więcej sił, by kontynuować trening. Najchętniej wróciłby do siebie, wziął kąpiel i odpoczął przed następnym dniem. -Kończymy już na dzisiaj, dzięki Julka- był szczęśliwy gdzieś w środku, że miał okazję sprawdzić się w takim ćwiczeniu z lepszą i bardziej doświadczoną zawodniczką, która to grała na jego nominalnej pozycji. Posprzątali wspólnie boisko, usuwając wyczarowane pętle i chowając tłuczek z powrotem do skrzyni, którą następnie odnieśli na swoje miejsce. Gdy skończyli co mieli zrobić, wrócili wspólnie do szkoły przez błonia, dzieląc się opiniami na temat dzisiejszego treningu,
/ztx2
Julia Brooks
Wiek : 22
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 170
C. szczególne : grzywka, tatuaże, pedantyzm, wisiorek z osą, pierścień działania na palcu,pachnie lawendą
Jak na ironię, zawieszenie w szkolnej drużynie quidditcha sprawiło, że Julka trenowała jeszcze więcej i ciężej, niż dotychczas, co było i tak nie lada wyzwaniem. Ten kilka treningów miesięcznie nadrabiała ze zdwojoną siłą, a dodatkową motywację do wytężonej pracy, dawał jej fakt, że z początkiem miesiąca dołączyła do drużyny narodowej. Teraz musiała udowodnić, że trafiła tam przez przypadek i że w pełni zasługuje na grę dla Anglii. Podczas ferii w Norwegii uzgodniła z Avgustem, że ten weźmie je pod swoje rosyjskie skrzydła i pomoże jej się rozwinąć, ale niestety jakieś obowiązki wezwały go z powrotem do ojczyzny, przez co Krukonka po raz kolejny została zawiedziona przez tego samego człowieka. Nigdy nie dawała nikomu dwóch szans, a teraz, gdy zrobiła wyjątek, przekonała się, że nie warto. Antosha Antoshą, ale trenować trzeba. Z tego powodu odezwała się do nowej nauczycielki miotlarstwa, która do tej pory asystowała innym profesorom podczas zajęć. Co tu dużo mówić, darzyła Patricię dużą sympatią. Była młoda, przebojowa, grała dla Harpii, a także dla jej ukochanej drużyny, Os z Wimbourne. Miała jedną malutką wadę, którą była młodsza siostra, za którą, mówiąc łagodnie, nie przepadała, ale na szkolnym boisku zjawiły się, by potrenować, a nie rozmawiać o Syberyjskiej Strzale, którą kiedyś Vicks włożyła sobie do tyłka i którą nosi po dziś dzień.
- Hej – przywitała się z Brandonówną, kiedy ta już się pojawiła. – Nie wiem, czy możesz latać na miotle, ale mam pomysł, co mogłybyśmy dziś poćwiczyć – dodała z uśmiechem, po czym wytłumaczyła nauczycielce, z czym przyjdzie im się zmierzyć
Kod:
<zg >Całkowita ilość punktów w GM< /zg> suche punkty + sprzęt <zg >Kostka na prędkość i refleks< /zg> <zg>przerzuty:</zg> 1 przerzut przysługuje za każde 15 pkt < zg >Kostka na znicza< /zg>
Zasady:
Żeby uniknąć tłuczka, musisz być wystarczający szybki i mieć dobry czas reakcji. Na te dwa czynniki rzucasz jeden raz k100. Wynik przekraczający 30 powoduje, że unikasz uderzenia. Znicza udaje ci się wypatrzeć gdy będziesz miał dwie graniczne litery, a złapać, gdy refleks i prędkość przekracza 60 i dwie litery są takie same.
Prędkość i refleks: 1-30: Leciałeś zbyt wolno, chcąc mieć lepsze szanse na wypatrzenie małego, świecącego przedmiotu lub po prostu bałeś się, że wlecisz z jedną z wielu gałęzi drzewa. Na twoje nieszczęście nie zauważyłeś zbliżającego się niebezpieczeństwa i skończyłeś poturbowany przez wierzbę. [zmniejszasz wynik następnej k100 o 20] 31-70: Twoja prędkość jest odpowiednia. Nie lecisz za wolno, dzięki czemu jesteś w stanie uniknąć nieprzyjemnego spotkania z tłuczkami, jednocześnie nie jesteś za szybki, dzięki czemu masz większą szansę na dostrzeżenie znicza [Zyskujesz dodatkowy przerzut na kostkę z literą w następnej turze] 71-100: Jesteś szybki, jesteś gibki, unikasz tłuczków, ale pęd wiatru powoduje, że oczy zaczynają ci łzawić, przez co musisz poświęcić więcej uwagi na odzyskanie wizji, niż na skuteczne poszukiwania złotej kulki. [Odejmujesz w następnym rzucie k100 10 oczek]
Całkowita ilość punktów w GM 54 Kostka na prędkość i refleks97 Przerzuty: 3/3 Kostka na zniczaD i E
Co prawda jeszcze nie zaczęła lekcji ze starszymi rocznikami, które do końca miesiąca prowadził jeszcze według starego grafiku Joshua, ale była już po kilku samodzielnie przeprowadzonych zajęciach z drugo- i czwartoklasistami, przez co nabrała więcej pewności siebie, jeśli chodziło o zawód pedagoga. Dlatego mogła wdrożyć się w szkolne życie i bez problemu spróbować się tu zaaklimatyzować. I zaczęła oczywiście od treningu, który zaproponowała Brooks. Dziewczynę znała z kadry, ale wiedziała też, że gra w Harpiach (w których Patricia zaczynała) i świetnie jej idzie. Też w jej wieku taka była. Przez co mimo, że nie często przez ostatnie dwa lata pozwalała sobie na takie typowe treningi, uznała, że mogą razem poćwiczyć. Godzinka, półtorej nie była dla niej czymś niebezpiecznym, kiedy w jej żyłach krążył wzmocniony eliksir czuwania i mogła bez obaw wsiąść na miotłę, nie ryzykując upadku z niej. Co innego, gdyby miała zażywać ten wywar codziennie... Nie marnowały czasu, od razu kiedy pojawiły się obie na małym boisku, zawisnęły w powietrzu, a Julka opowiedziała jej o tym co wymyśliła. Brandon uwielbiała wyzwania, a z pewnością trening przygotowany przez kogoś innego, po takim czasie, kiedy za bardzo nie miała okazji nic w tym kierunku zdziałać, był jak możliwość przetestowania nowej miotły. - Okej, po pierwsze: przechodziłyśmy "na Ty" i możesz mówić mi po imieniu, kiedy jesteśmy same, ale oczywiście na zajęciach, wiesz jak się do mnie zwracać. - uprzedziła ją od razu, bez ogródek - stawiając sprawę jasno. Nie wiedziała czy dla dziewczyny to oczywiste czy nie, ale musiała to zaznaczyć. Musiała, bo chciała, aby Krukonka, mimo, że jest zdolna i już daleko zaszła, nie miała wątpliwości kto jest tu nauczycielem a kto uczniem. A poza tym, miała swoje chore "widzi misie" i właśnie nim było postawienie w tej chwili granic. - A po drugie: mogę latać, nie musisz obawiać się, że wyląduje na murawie. Chyba dyrektor nie zatrudniłby mnie, gdyby było ryzyko, że podczas którejś z lekcji rozbije głowę o ziemię. - dodała jeszcze po chwili, pozwalając sobie na nieznaczne uniesienie kącika ust, bo wyobraziła sobie Hampsona, którego interesowałoby to, że może nie przeżyć swojej następnej lekcji. Oczywiście, że o własne bezpieczeństwo musiała zadbać sama. Kiedy już obydwie wiedziały na czym będzie polegać ich ćwiczenie na boisku, wystrzeliły w przeciwnych kierunkach, by zapolować na znicza w "deszczu tłuczków", które atakowały z każdej strony, jak tylko ruszyły. Na początku Pat nie szło najgorzej, bo zwinnie omijała wszystkie piłki, które dożarcie wzięły ją sobie za cel i krążyła na dość sporej wysokości, próbując dostrzec złotą kuleczkę. Jednak w pewnym momencie osiągnęła taką prędkość, że poczuła jak łzy zbierają jej się w kącikach oczu, co bardzo zaburzyło jej obraz widzenia i nie była w stanie dopatrzyć nigdzie znicza, widząc jedynie rozmazane kontury tłuczków, przed którymi robiła uniki.
Julia Brooks
Wiek : 22
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 170
C. szczególne : grzywka, tatuaże, pedantyzm, wisiorek z osą, pierścień działania na palcu,pachnie lawendą
Całkowita ilość punktów w GM 121+18=139 Kostka na prędkość i refleks65 przerzuty: 7/9 Kostka na znicza:H i H Krukonka nie miała pojęcia, jak Patricia radzi sobie w grupą napompowanych adrenaliną uczniów najmłodszych klas. Ona sama zabierała bliźniaków brata, jeszcze młodszych od pierwszoroczniaków, na lekcje latania i po dwóch godzinach była psychicznie wyczerpana. Chłopaki byli wszędzie, nie słuchali się i mieli niespożyte pokłady energii, sprawiając wrażenie wiecznego cukrowego haju. Co jak co, ale prowadzenie zajęć z dorosłymi, było w jej odczuciu znacznie łatwiejsze. I przyjemniejsze, bo nie trzeba było robić dobrej miny do złej gry, widząc jak ktoś kaleczy jej ukochany sport. - Oczywiście – odpowiedziała, gdy nauczycielka postanowiła wyznaczyć granicę. W jej odczuciu nie musiały nawet o tym rozmawiać, bo Brooks nie wyobrażała sobie, by kiedykolwiek mówić do Brandonówny „per Ty” przy innych uczniach. Co jak co, ale były pewne zasady, których nigdy nie przekraczała, a szacunek do starszych był jedną z nich. Wyjątkiem potwierdzającym regułę był dyrektor Hampson, ale Hampson był wyjątkiem w wielu różnych sprawach. - Okej, w takim razie żadnych forów – uśmiechnęła się ciepło, wsiadając na miotłę. Po kilku kontrolnych kółkach wokół boiska, wypuściła piłki i wkrótce mogły zacząć trening. Tłuczki szalały, przecinając ze świstem powietrze. Brooks leciała średnim tempem, w przeciwieństwie do Patricii, która wyciskała maksa ze szkolnej miotły. To jednak Krukonka miała dziś więcej szczęścia, bo dzięki niższej prędkości dostrzegła błysk złotego znicza i ruszyła w jego kierunku. Ostatecznie po kilkudziesięciosekundowym pościgu, piłeczka znalazła się w jej dłoni. - Kachow! – krzyknęła do siebie, zaciskając palce na zimnym metalu, po czym podleciała do nauczycielki. – Dobra, to jeszcze raz! – Złoty znicz ponownie wystrzelił w powietrze, znikając im z oczu. Mogły więc kontynuować.
Patricia D. Brandon
Wiek : 30
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 170cm
C. szczególne : burza kręconych, jasnych włosów; runa protekcyjna za lewym uchem
Całkowita ilość punktów w GM 54 Kostka na prędkość i refleks11 przerzucone na 53 -10 (z poprzedniej tury za kostke) -> 43 Przerzuty: 2/3 Kostka na zniczaE i C
Młodsi uczniowie nie byli aż tak nabuzowani energią, chociaż widać było, że byli bardziej żywi i potrzebowali ruszać się więcej niż nastolatkowie. Jednak Patricia ze swoim charakterem, gdzie od pierwszych chwil stawiała jasne warunki i nie puszczała słów na wiatr, jeśli chodziło o ostrzeżenia co do nieposłuszeństwa, mogła pochwalić się całkiem dobrymi metodami wychowawczymi. Zdecydowanie nie była z tych, które dały sobie wchodzić na głowę. A dyscyplinę wyrabiała sobie już od samego początku asystentury. Na początku miała mały problem z relacjami, które nawiązała gdzieś podczas swojej ścieżki kariery, a które przeniosły się na pokład szkoły. Dlatego właśnie uznała, że najlepiej jasno ustalić kiedy rozmawiamy na luzie, a kiedy kwestie przenoszą się już na płaszczyznę uczeń-nauczyciel. I tym sposobem Brandon i wszyscy wokoło wiedzieli dokładnie na czym stoją. Na jej ustach również rozciągnął się lekki uśmiech, zanim przyszło im zacząć polowanie na zwinna kuleczkę, która jak na złość w pierwszej turze chowała się całkiem przed Patricią. Za to Brooks wystarczyło zaledwie kilka minut by wrócić ze zniczem w ręku, pokazując dowód zwycięstwa. - By to szlag... Julka! - jęknęła rozgoryczona tym, że zanim zdążyła się obejrzeć, ta już pochwyciła złotą piłeczkę. Najpierw walnęła dłonią w trzonek miotły, po to by w następnej chwili, kiedy Krukonka wypuściła z powrotem znicza, wystrzelić niespodziewanie za nim. Tym razem nie miała zawrotnej prędkości, jak ostatnim razem, przez co widziała już wszystko bardzo dokładnie. Uniki przed tłuczkami szły jej świetnie, bo żaden nawet jej nie drasnął, ale co z tego, kiedy skrzydlata kulka zwiała jej na taką odległość, że nawet nie pomogło to, że jako pierwsza za nią ruszyła. - Aghh... Widzisz ją gdzieś? - wrzasnęła do Brooks już nieco poirytowana po dłuższej chwili lawirowania miedzy tłuczkami.