Kuźnia znajduje się pośród ruin opuszczonej osady, ukrytej pośród okolicznych wzgórz porośniętych gęstym lasem. Ciężko tu trafić, a na nieostrożnego wędrowca czeka wiele pułapek, jak nagłe spadki terenu i liczne rozpadliny ukryte wśród chaszczy. Czasem wiatr, przelatując przez szczeliny w kamieniach, zdaje się szeptać i jęczeć. Nieopodal płynie strumień, a na prawo od niego stoją resztki domu kowala, gdzie pomiędzy głazami i przegniłymi belkami, znaleźć można porozrzucane przybory kowalskie. Zarówno piec, kowadło jak i narzędzia wciąż nadają się do użytku, dzięki czarom, którymi obłożył je poprzedni właściciel. UWAGA: Aby wejść obowiązkowo należy rzucić kostką w pierwszym poście. Nieparzysta – udaje Ci się wejść, parzysta – niestety nie udaje Ci się wejść. Jeśli już raz odkryjesz lokację możesz odwiedzać ją bez ponownego rzucania kością. Zezwala się zdradzić lokalizację tematu dwóm osobom towarzyszącym.
Ostatnio zmieniony przez Nataniel Kruk dnia Pon 28 Mar 2011 - 14:35, w całości zmieniany 1 raz
Co się tutaj działo? Praktyki hedonistyczne w niedługiej przyszłości przewidywane! Wcześniej obmacywanie cycków, teleportujące się po sali biustonosze, jakieś latające szpilki, które ni stąd ni stamtąd rypsły w jego udredzioną głowę. Po prostu... Oszaleć można. Ale czy nie oto chodzi... Tak! MOJA CIAŁO OSZALAŁO! A tak swoją drogą, to Cait dorwię tę gwiazdeczkę, która nie rozróżnia bumerangu od obuwia... Gra w butelkę w końcu się zaczęła, te pijaczki drobne skumały, że by w to grać trzeba siedzieć na zadkach w kółeczku, heheszki. Farbowanie włosów? I to miało być zadanie! Takie rzeczy to w trzeciej klasie dzieci odwalają po szampanie bezalkoholowym! Dalej, dalej... Ja chce tu tańce na rurze, stepowanie, hemoglobinę, mistyfikację, wodę, ziemię no... TAKĄ SYTUACJĘ! A to co? Cait znaczy w sumie jej ciało obsługiwane na pewno przez jakiego psychola będzie wymiatać brzuszkiem. Ooo... Czemu ktoś się będzie bawić moim brzuchem? Ślizgonka chyba nigdy nie upiła się tak, by publicznie machać ręką, nogą, dupą... A tym bardziej brzuchem! Choć co jej tam! W tym miejscu wiele się działo i już teraz jest w stanie powiedzieć, że za dużo obserwator o niej nie napisze. Są ciekawsze temaciki! Z resztą... Miała w końcu czym wymiatać! Niech każdy jej zagorzały fan wie co traci, hahaha... "Jak to miło i wesoło, kiedy seksy wszędzie w koło..." Chyba każdemu w tym towarzystwie teraz przychodziły na myśl same lipne melodie. Każdy był nieswój... I w ten sposób już jakaś napalona gryfonka dobierała się do Cedzia, biedaczek Sky impreza w dechę! Ogarniasz, bo ja już nie! Ale, ale.... Jak to on jest najgorętszą sztuką na tej imprezie? No mu się dupa z głowo pomyliły! W Kajtkowym Haydenie wzburzyła się krew, w końcu trzeba się pobawić, poużywać z tej nocy i w dodatku nie ma bata, że ktoś będzie lepszym facetem niż ona! Podejrzewała, że większość facetów to pewnie były w rzeczywistości kobiety i na odwrót... W końcu która dałaby sobie macać cycki nawet jako inna kobieta? Dodatkowo nie miała nalepki z napisem "Pierre", więc jak za króla Sasa - jedz, pij i popuszczaj pasa! Zaczniemy jednak od końca. Tak więc wstała i pewnym krokiem doczepiła się do Benetta. - No chyba cię koleś głowa boli! Ja jestem ciachem tej imprezy! - szturchnęła go z barka, pewnie, typowo po męsku. Łohohoh Kajtek true boys! - Jak chcesz to sprawdzić, to zaraz możemy się zabawić lalusiu! Jednak ten ciołek, znaczy w rzeczywistości jej tajemniczy kochanek chyba nie za bardzo skojarzył aluzję, bo już skakał jak oszalały z tą gryfoneczką... Żenada. Najwyraźniej trzeba wziąć sprawy w swoje ręce, bo Benett już chyba za dużo wypił ognistej, kremowego piwa czy innego wspomagacza imprezowego. Podszedł więc do niego i popchnął go tak mocno, że stracił równowagę. Cait/Hayden piąteczka!
- MASA! POTEM RZEŹBA! - W sumie to nie mam pojęcia, dlaczego hodowanie tyłka automatycznie kojarzyło się jej z pakerami, białkami i odżywkami dla kulturystów, ale ta jedna mała chwila wystarczyła, aby wyobraziła sobie Charlie, na jakimś lichym ringu z Bennettem. Spływała po nich pomarańczowa galareta, oni prężą się niesamowicie, prezentują światu mięśnie swoje, Watson zanik cycków ma już całkowity, a Ced gacie nosi nie wiadomo po co. Ah, gdyby tylko można było w jakiś sposób ściągać obrazy całkowicie wyimaginowane i robić z nich zdjęcia...to by dopiero Carter miała album żenujących fotek wszystkich dookoła! Bardzo się ucieszyła, że osobnik pod Bennetta się podszywający przyjął jej małe wyzwanie i teraz tańczył jak wariat. Wszystko byłoby pewnie jeszcze lepsze, gdyby nagle ktoś im nie przeszkodził. Kto wie, może Ced by w końcu swój pierwszy raz w miejscu publicznym zaliczył? - NO HOLA HOLA HULTAJU! - Oburzona wrzasnęła i otwartą dłonią walnęła, jak się okazało, Haydena w ramię. Jak on mógł? teraz? W takim momencie? Pamiętać musiała, że to przecież nie jest prawdziwy Hayden. Ten prawdziwy nie podnieca się swoją klatą tak ostentacyjnie. On tylko udaje, że się wywraca w łazience, niby przypadkiem w ręczniku, akurat kiedy ona tam wchodzi. Podparła się pod boki i tupiąc nogą obserwowała Haydena. - Teraz się pojawiasz?! Teraz?! OCZYWIŚCIE, ZAWSZE JEST TO SAMO! Wielki Hayden, BOHATER! A idźże mi stąd natychmiast! STRACIŁEŚ SWOJĄ SZANSĘ! TYLE RAZY PRÓBOWAŁAM OBUDZIĆ W TOBIE WSZYSTKIE RZĄDZE, A TY JAK TA ŚREDNIOWIECZNA DZIEWICA ZAMYKAŁEŚ SIĘ W ŁAZIENCE, POLAR W LATO UBIERAŁEŚ, ŻE NIBY CI ZIMNO, ŻE NIBY NA PLAŻĘ, DO WODY TO NIE, BO PRZECIEŻ TWÓJ CELIBAT, A TERAZ, KIEDY ODNALAZŁAM MĘŻCZYZNĘ, KTÓRY DLA MNIE CHODZI BEZ KOSZULKI, TO TY GO BIĆ POSTANAWIASZ?! O NIE MÓJ DROGI! TAK NIE BĘDZIE! - Już się po prostu darła. Bo przecież jak miała robić histerię bez krzyku?
Tymczasem zaś Scarlett nie miała takich dziwacznych myśli jak Carter w ciele Charlie. Ona po prostu miała w środku siebie ubaw z całej tej sytuacji. Gorzej będzie, kiedy Cedric się o tym dowie! Ale nie dowie, prawda? Nikt nie widział, jak zażywa eliksir i się zmienia. No, poza Skylą, ale ta jej przecież nie wyda, bez przesady. No i gorzej będzie, kiedy zaklęcie przestanie działać. Ale może wtedy uda się niepostrzeżenie stąd wymknąć? Tańczyła sobie wieśniacko-luzacko w rytm muzyki, zastanawiając się, czemu jest taka głupia i zachowuje się tak idiotycznie, kiedy jakiś bubek z dredami się do niej przyczepił! Na Salazara, co za typ! Pewnie jakiś walnięty gryfon, to do nich podobne. Ewentualnie rozchichotany puchon, ale w to akurat śmiała wątpić. W każdym razie, nie zdążyła nawet porządnie zareagować, kiedy ten neandertalczyk wpierw pociągnął ją z bara, a potem popchnął na ziemię! Już, już miała krzyczeć, że kobiet się tak nie traktuje, ale chyba odkryłaby część swojej mistyfikacji, dlatego w porę ugryzła się w język. Jednakże, ta zniewaga krwi wymaga! Szczególnie, iż ten bufon śmiał twierdzić, że jest lepszy od niej w ciele Bennetta, PFFFFFFFF. - Chyba w twoich snach, gumochłonie - odburknęła bojowo, normalnie pocisk pierwsza klasa. I zaraz potem wstała, chcąc mu przywalić w iście męskim stylu, ale w porę się skapnęła, iż nie wie, jak to w ogóle zrobić! Dlatego po chamsku trzepnęła go z otwartej dłoni w policzek. Ulala, cóż to za damski cios, Cedric! No ale nic, trzeba się było bronić, jakkolwiek. I to nic, że Watson się już na niego wydzierała, to za mało. Hayden? Co za debilne imię. I wszystko jasne, rodzice skrzywdzili go od początku.
O imprezie dowiedziaął się przypadkiem... Po prostu usłyszała jak rozmawiały o tym dziewczyny w łazience. Dawno nigdzie nie była, nie piła z nikim itp. Pomyślała, ze to niezła okazja, nawet jeśli nie została zaproszona. Wiedziała tylko, że to czyjeś urodziny jakiejś dziewczyny i że są w starej Kuźni w Hogsmeade. Tak więc ubrała krótką sukienkę, zakryła szkarłatną peleryną i przybyła na zabawę. Gdy niepostrzeżenie weszła do środka od razu wiedziałą, że trafiła z prezentem. Rozejrzała się i stwierdziła z zadowoleniem, że kojaży kilka osób, ale nie zna ich osobiście. oczywiście nie miała pojęcia o eliksirze wielkosokowym i całej reszcie. Gdzieś na jakimś stole zostawiła czarne pudełko z branzoletką w środku. Do pudełeczka przyczepiona była barteczka: "Mam nadzieję, ze trafiłam w gusta solenizantki".
Co się dzieje, nie ogarniam już nic, piszę. Wszędzie latają staniki, ktoś tam się przewraca (nie wiem, a może i nie) i inne cuda wianki. Nie do ogarnięcia! Biedaczka nic nie wie co się wokół niej dzieje. Kurcze, aż miała mętlik w głowie. Kątem oka zauważyła jak ktoś obmacuje jej cycki? Na Merlina, wszystko jest takie dziwnie. Gada sobie z tym lalusiem Louisem? No i jeszcze obmmacuje ją. To znaczy prawdziwym Louisem nie jest, bo ktoś inny krył się pod nim. Hmmm, ciekawe kto? W końcu wszyscy usiedli w kółeczku, więc Raina także spoczęła koło jakiejś dziewczyny. O zgrozo, trafiło na nią. I co będzie musiała odstawić? Pokręcić tyłkiem? Dobra, zrobi to! I tak nie wiedzą, że Raina to Raina. Kryje się pod Cait, więc jest dobrze. Po chwili wstała, pokręciła z kilka razy dupą, usiadła i kręcił butelką, a padło na...Alberta (który, był Cornelnią, ale Raina nie wie). Przez chwilę zastanowiła się co ma zrobić, aż w końcu wpadła na pomysł. - eeee, ugryź kogoś w pupę - fajne, fajnie zadanie (autorka tego posta kompletnie nie ma pomysłów). nie ogarniam nic, jak coś źle to edytować :c
Nie ogarniać? Jak można! Impreza chyba dopiero zaczęła się rozkręcać, nie? Tylko... Tak na serio to w sumie po dużym zamieszaniu przed butelkowym, obecnie już był spokój. Tylko Hayden, Charlie i Bennet robili sceny. Na dodatek żadna, zbuntowana duszyczka nie pomyślała, by ich postawić w różne kąty sali i już by był spokój. Więc czego się czepiają? Eh... Ofiary. Wracając jednak do rzeczywistości... Gryfonka straciła rozum, normalnie taka psycholka, że szok. Krzyk załatwi sprawę? A może po prostu w ten sposób chciała zwrócić na siebie uwagę innego frajera... Myśli, że o nią w tym sporze chodzi? To jest naiwna, hehehszki. Cait, choć nie znała za bardzo mimiki Haydena, próbowała wykreować nią typowy wyraz pogardy. Chyba nawet wyszło... Choć w sumie dziewczyneczka pewnie i tak nie skumałam, smuteczek. - Spadaj szlamo, sprawę załatwiam z Benettem. - Choć ten komentarz nie powinien zobaczyć światła dziennego... Ups! Tak jest wymsknęło! - Jak masz taki problem z tym, co się wcześniej działo, to mogę go gdzieś później, w jakimś kącie rozwiązać - Eh... Zdesperowana szanta-dziewica. Już miał wrócić, by sprać Benneta, gdy on nagle z stąd, ni stamtąd daje mu policzka! Tak walczymy, tak? No to już nie żyjesz! Cait tym gestem zdała sobie sprawę, że osoba ukryta w ciele Benetta jest tak samo jak ona dziewczyną, co oznacza, że tak samo jak ona musi się beznadziejnie bić. To bardzo dobrze! Wojnę kociaków czas rozpocząć! Nie czekają dłużej wyciągnął ręce, choć w sumie znacząco jedynie dłonie przed siebie. Twarz odwrócił w lewo, na wypadek, gdyby jakiś zabłąkany paznokieć miał trafić w jego twarzyczkę. Grymasik na twarzy też musiał być, w końcu bez tego się nie obejdzie! Gotowy, a w zasadzie gotowa do walki? No to do dzieła! Ulala, będzie ostro, mówię wam!
No właśnie, halo, impreza trwała w najlepsze! Szczególnie, że część osób sobie baunsowała na czymś, co miało niby robić za parkiet do tańczenia, a w rezultacie było tylko nędzną podłogą z opuszczonej przez wszystkich kuźni, ale to nic. Muzyka też była spoko, zresztą, to urodziny Skyli, więc wiadomka. Nie podobała jej się jednak ta kłótnia pomiędzy jakimś tam Haydenem a Charlie. No dobra, może była rzeczywiście szlamą, ale Scarlett ją lubiła, a raczej lubiła z nią pić. Poza tym, jako Bennett hejtuje tego gryfoniaka za dychę, zatem to świetna okazja, aby go trochę utemperować! Bo ewidentnie w tym ciele krył się jakiś ślizgon, a jak się potem okaże, to raczej ślizgonka. - Nie mów tak do niej, ty zidiociały ghulu! - wrzasnęła jako Cedric, a przy tym zdzielając go/ją w ramię, jakby chciała ów osobnika popchnąć. Ach, nie dość, że chlasnęła mu w twarz, to jeszcze go tak nikczemnie zaczepia. Co za mrok i zło w jednym. - WYZYWAM CIĘ - rzuciła zaraz, jak gdyby była jakimś pierdolonym rycerzem ze średniowiecza, jednak nie miała żadnej rękawiczki, aby znów przywalić mu w mordę. Musiała więc zadowolić się stosownym wypięciem klaty, niczym na walkę kogutów. Która w rzeczywistości okazała się rzucaniem na siebie z pazurami, a konkretniej to machaniem rękoma w powietrzu tak, jak gdyby odganiały od siebie insekty. Nie dało się ukryć, iż prawdziwymi mężczyznami to one nie były. Rany, cała mistyfikacja w jednej chwili poszła na dno! Szkoda, bo miała całkiem niezłe szanse na wkręcenie ludzi, że jest krukonem.
Nawet Skyla przestała ogarniać co się dzieje, impreza naprawdę wyszła spod kontroli! Tak to jest dać ludziom anonimowość, hehe. No, ale przyganiał kocioł garnkowi, bo i Sky kochała znaleźć się w całkiem innej skórze, umyślnie robiąc głupie rzeczy. Nie żeby nawet kiedy była w swoim ciałku przejmowała się jakimiś ograniczeniami, nie! Po prostu odzywała się tutaj ta wybitnie ślizgońska strona jej natury, miło było czasem zabawić się czyimś kosztem. Szkoda tylko, że wchodząc w inną skórę, nie przejmowało się jego myśli i uczuć, ugh, Sky tak bardzo tego żałowała! No, ale kończąc już te złote przemyślenia panienki Quinley, wróćmy do imprezy. Były bójki, kłótnie, rzucanie stanikami i picie niezidentyfikowanych płynów, więc wszystko co powinno się składać na super imprezkę. W końcu jednak zaczęło się rozjaśniać, bo wszystko naprawdę dłuuuuugo trwało i nawet najbardziej agresywni i wytrwali imprezowicze musieli wrócić do zamku.
Sunako nie można było spotkać w normalnym miejscu jak łąka. Jeżeli chciało się ją zobaczyć wystarczyło znaleźć jakieś ciemne albo ciasne miejsce. Wtedy była duża szansa spotkania Sunako. Odtrącało ją wszystko to co piękne i kolorowe. Zamknęła się w swoim małym ciemnym świecie do którego słońce nie dochodziło. Poprawiła na sobie swoją pelerynę która okrywała szczelnie cale jej ciało. Założyła kaptur na głowę który ściągnęły gałęzie drzew. Pomimo tego, że chodziła już trochę do tej szkoły niektóre miejsca była dla niej zupełną nowością. Z tym miejscem było zupełnie tak samo. Trafiła tutaj przez przypadek. Popatrzyła na ruiny i uśmiechnęła się delikatnie. -"Jak tutaj cudownie. Tak cicho"- Gryfonka kochała ciszę i samotność. Chociaż to drugie było raczej wymuszone niż ukochane. Kiedyś lubiła bardzo towarzystwo. Potem zaczęła się bać odrzucenia i wolała iść na skróty uciec od życia i ludzi. I ona doskonale sobie z tego zdawała sprawę.
Gabriel Lacroix
Rok Nauki : I
Wiek : 29
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : legimilencja & oklumencja, teleportacja
No tak szlaban. I cóż Gabriel miał ze sobą począć? Wrócić do domu do Francji? Nie było takiej możliwości! Nie chodziło tutaj o nauczyciela, który ów szlaban na niego nałożył, lecz o fakt, że nie zamierzał tam wracać. Już nigdy. To było dziwne, bo przecież nie miał patologicznej sytuacji w domu tylko to, iż był adoptowany, jednakże mimo wszystko nigdy, niczego mu nie brakowało i nie mógł narzekać na swych rodziców nawet, jeśli nawet nie byli tymi biologicznymi. Chodziło tutaj, że jego ojciec był na łożu śmierci i pilnie wzywali Gabriela, by się z, nim pożegnał. To miały być ich ostatnie słowa, ostatnie spojrzenie, ostatnie pożegnanie, którego ów kiepskiego wieczoru zabrakło. Więc czemu Gabriel nie wracał? No cóż odpowiedź na to pytanie nadejdzie w stosownej ku temu okazji, tymczasem.. Tak, więc chłopak wędrował sobie to tu , to tam zwiedzając nowe jeszcze przez siebie nieodkryte miejsca. W głowie, natomiast układał mu się nowy plan, nowy początek wspaniałej gry a w głowie doskonale sobie utrwalił słowa profesora skierowane do niego. Mogę jedynie zdradzić, iż Gabriel naprawdę się zmieni i to diametralnie, chociaż dla pewnej osoby ta zmiana wcale nie będzie zmianą, bo właśnie takiego Gabriela pamięta. Jednakże czy on naprawdę się zmieni czy top będzie tylko chwilowe złudzenie, które potrwa ciut dłużej niż zwykle? Tego nie wiem i myślę, iż czas pokażę. Najbardziej mnie zastanawia fakt cóż siedzi teraz w jego głowię się, co myśli, co planuje a przede wszystkim, co czuję. Jednakże on jest zamknięty przed światem z tajemniczym uśmiechem, który nie wiadomo jak sobie tłumaczyć. Cały Gabriel! Tak, więc chłopak jak zwykle ubrany na czarno, bo jak, by inaczej? Wędrował sobie po wiosce, kiedy to odkrył całkiem nowe miejsce. Rozejrzał się dookoła zauważając, iż nie jest tu sam. Na jego ustach wykwitł ten jego uśmiech i przyjrzał się osobie, która dopiero wyglądała… Zjawiskowo! Dziwnie to prawda, ale przy tym na swój sposób fascynowała, biła od niej jakaś aura tajemniczości i coś jeszcze, coś, czego nie umiał nazwać ani określić. Oby tylko nie zepsuła to wrażenie! - Buu! – Powiedział opierając się o ścianę i odruchowo sięgnął po papierosy jednak zaraz cofnął rękę. Miał przecież nie palić! Co prawda bardziej to wyglądało jak, gdyby chciał sięgnąć po różdżkę, lecz któż, by się przejmował tym, co pomyśli sobie ”Ktoś” No już na pewno nie Gabriel! Chyba nie..
Sunako już dawno przestała się bać takich miejsc. Co więcej czuła się w nich naprawdę dobrze. Tak więc jakie kolwiek próby nastraszenia jej były bezsensowne. Spojrzała kątem oka na chłopaka i poprawiła kaptur na głowie. Nie lubiła pokazywać swojej twarzy. -"Wypadało by się odezwać, ale co jeżeli on nie jest przyjaźnie nastawiony"- Tak teraz prowadziła w głowie prawdziwą wojnę. Wzięła głęboki wdech i nadal ze spuszczoną głową wymamrotała cicho. -W...ww....wi...Witaj- Przywitała się lekko drżącym głosem. Zaczęła na przemian stykać ze sobą poszczególne palce. Pokręciła lekko głową sprawiając tym samym, że grzywka jeszcze bardziej opadła jej na oczy tym samym zasłoniła jeszcze bardziej swoją twarz. Nie wiedziała co miała by teraz zrobić. Przez to, że tak się odizolowała nie była już taka dobra w kontaktach między ludzkich.
Gabriel Lacroix
Rok Nauki : I
Wiek : 29
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : legimilencja & oklumencja, teleportacja
Przestraszyć ją? No bez żartów! Jego słynne „Buu”, które poznał już niemalże cały Hogwart nigdy nie miały na celu straszenia! Była to forma żartu, zaczepki, czegokolwiek, ale nie straszenia! Do takich rzeczy Gabriel miał znacznie lepsze pomysły i wcale nie musiał używać do tego słów, ale to już inna bajka a przecież obiecał sobie, iż na razie nie będzie tego robił! No może z malutkimi wyjątkami, ale oj tam! Tak, więc patrzył się na dziewczynę z lekkim rozbawieniem, która byłą speszona i toczyła wojna sama ze sobą i wcale chłopak nie musiał odczytywać jej myśli, by to wiedzieć. Widać było to po jej zachowaniu i barwie głosu. No cóż może być interesująco.. Chyba… - Tylko tyle? – Zapytał unosząc brew do góry w geście dziwienia. Nie miał pojęcia czy dziewczyna wiedziała, kim był Gabriel lub za co ostatnio stał się „sławny” czytaj: był na językach niemalże wszystkich uczniów a plotki przenoszone z ust do ust były coraz bardziej kolorowe. Szczerze mówiąc mało go to interesowało no, ale, skoro już się tu pojawił to nie po, to by wysłuchiwać obojętnego „Witaj” Jak do skrzata, który niechciany się przypałętał. Ostatnio chłopak miał dar do spotykania przeróżnych dziwnych osób. Jak ta tutaj czy jak Nikola ze swoim rozdwojeniem jaźni czy jak to się tam u niej nazywało. Nie uważał, że to źle, bo dzięki, nim świat był zabawniejszy, ciekawszy może nawet odrobinę piękniejszy, ale doprawdy ignorowanie Gabriela nie było najlepszym, pomysłem! A obiecał sobie, że już więcej tego nie zrobi… Jednak, jakie miał wyjście? Nie sądził, iż tak szybko zostanie poddany próbie charakteru i co tu zrobić? Wygląda na to , że trzeba rozdać karty i zagrać w starą, dobrą grę, które zasady Gabriel znał na wylot. W końcu to on je ustalał. - Jak chcesz to sobie pójdę. – Powiedział nie spuszczając wzroku z dziewczyny. No to rękawica została rzucona czy zostanie podjęta? Czy dziewczyna wkroczy w jego świat, czy też zatrzyma się przed ta niewidzialną granicą zostają w swym własnym mroku? Powiadają, że nie zależnie od ciemności mroku we dwóch jest zawsze raźniej, chociaż Gabriel miał zupełnie odwrotne spojrzenie na to. Czyż gwiazdy nie błogosławią mroku, który pozwala, im błyszczeć? - Je suis la star du monde dans l'obscurité – Wyszeptał cicho, aczkolwiek na tyle dobitnie, by dziewczyna mogła go usłyszeć. Czy znała Francuski jego ojczysty język i zdawała sobie sprawę z tego, co właśnie do niej powiedział? Powiadają, iż Francuski to język miłości, lecz, czy to prawda? No cóż, zobaczymy..
Sunako przechyliła tylko lekko głowę i mruknęła cicho -N...n.nie musisz iść. W...w.w.w...wystarczająco tutaj dużo miejsca- Powiedziała i wskazała ręką na ruiny. oczywiście, że wolała być sama, ale w końcu nie jest też na tyle chamowata aby mówić komuś aby sobie poszedł. A szczególnie w chwili kiedy ta osoba znajdowała się na nie jej terytorium. Może i by słyszała o dokonaniach chłopaka, jednak był jeden problem. Suna-chan trzymała się z boku i nie starała się słuchać plotek innych. Po prostu zamykała się w swoim świecie ciemności i tam już pozostawała. Kiedy musiała się do kogoś odezwać, cóż można to porównać do jednej wielkiej katastrofy. Po prostu nigdy nie mogła wydusić nic sensownego z siebie. -A.a.a...a co chcesz us...usłyszeć- Wróciła jeszcze do stwierdzenia chłopaka "tylko tyle". Sunako i tak uważała, że udało się jej powiedzieć znacznie więcej. Przeważnie kończyło się na tym, że zawijała się jeszcze bardziej w pelerynę i po prostu uciekała. To, że powiedziała "witaj" uważała za swój własny sukces.
Gabriel Lacroix
Rok Nauki : I
Wiek : 29
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : legimilencja & oklumencja, teleportacja
No cóż najwidoczniej dziewczyna nie wyczuła ukrytej ironii w jego głosie, lecz to przecież nie jej wina! Prawda? Gabriel poczuł w sobie uczucie znużenia oraz irytacji. Nienawidził jak było nudno a do tego irytowało go nie tylko ów nuda, ale fakt, iż dziewczyna prezentowała sobą zwyczajną szarą myszkę, która ulega presji na widok drugiej osoby i ucieka w sferę swych marzeń. Gabriel spotkał już w tym zamku wiele różnych osób zaczynając od rozdwojenie jaźni kończąc na show-master. Jednakże nigdy jeszcze nie spotkał kogoś tak… Nie było nawet na to określenia! Czy ta dziewczyna nie miała w sobie nawet iskry woli walki? Każdy uczeń tutaj miał swoją własną iskrę jakiś okruch życia i woli podjęcia walki zaś ta tutaj nie miała nic. Bynajmniej tak się prezentowała. No cóż, pomimo iż Gabriel obiecał sobie, że zrezygnuje z kilku nawyków oraz aspektów swojego życia to nie będzie zamieniał się w słodkiego Puchona, który będzie latał od jednego kwiatka do drugiego starając się ratować uschnięte płatki. Jednakże coś takiego go strasznie męczyło i nie dostarczało mu ani odrobiny zabawy! A tak być nie może! - Przede wszystkim byś przestała się jąkać, gdy do mnie mówisz. – Powiedział już tonem pozbawionym tej jego dziwnej i nieokreślonej radości zaś przypominającym ton, który nie zniesie sprzeciwu zaś każdą próba będzie surowo karana. Nie no bez przesady! Gabriel wiedział, iż u niektórych osób to ich niepozorność jest zarazem ich własną ukrytą bronią zaś, gdy skumuluje się w nich gniew potrafią wybuchnąć nieoczekiwanym płomieniem, wręcz lawą, by spalić wszystko dookoła i zdominować swego przeciwnika. Takie osoby mogą mu się niezmiernie przydać i kolekcjonuje je niczym jakiś fanatyk, który z równą determinacją kolekcjonuje stare sztućce, jednakże pozostawało pytanie czy i dziewczyna do nich należy? Tego jeszcze nie wiedział, ale przecież miał czas i cierpliwość, by zobaczyć, co czas przyniesie, pod warunkiem oczywiście, że za kilka godzin kompletnie o niej nie zapomni. No i z skąd u ludzi ten brak reakcji na jego Francuski? Czemu tak mało ludzi zdawało sobie sprawę z piękności tego języka? No cóż może Gabriel uważał Francuski za najpiękniejszy język na świecie, bo to był JEGO ojczysty język? No, nie ważne.. - Nazywam się Gabriel. – Jak dawno on nie musiał się nikomu przestawiać! Chyba już nawet wyszedł z prawy! – Nie musisz się przestawiać, bo i tak wiem, kim jesteś. – Powiedział niespodziewanie. Wiedział? Właściwie to nie, lecz przecież mógł się dowiedzieć teraz czy tam później czyż nie?
Chłopak na Sumiko nie robił dobrego wrażenia. Wiadomo nie powie mu tego prosto w oczy bo po prostu nie będzie w stanie tego zrobić. - Uhmm- Mruknęła tylko cicho i poprawiła swój kaptur na głowie. -N..n.n.n.Nie umiem- Cóż może to nie było tyle co jąkanie, co po prostu niepewność wypowiedzi. Nie lubiła rozmawiać z ludźmi. Nigdy nie wiedziała co miała by wtedy powiedzieć. Zgodnie z zapewnieniem chłopaka iż wie kim jest Sumiko nie przedstawiła się. -A.a.a.a.aaa.Ale jeżeli w.ww.w.w.wiesz kim jestem to d..d.d.d.dlaczego nie użyłeś je..j..jeszcze ani razu m.mo..mojego imienia ?- Zapytała się cicho. Cóż to pytanie ją zaczęło męczyć. W końcu jeżeli wiedział by jak Sumiko ma na imię to na pewno by użył już tego imienia.
Gabriel Lacroix
Rok Nauki : I
Wiek : 29
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : legimilencja & oklumencja, teleportacja
Robić wrażenie? To zależy jeszcze, jakie i, gdyby chciał, to by z pewnością zrobiłby na niej takie wrażenie, iż, by dziewczynie serce stanęło z wrażenie. Z skąd to wiem? Już nie jednokrotnie byłem świadkiem jak Gabriel staje się wspaniałym ukochanym, romantykiem, przyjacielem lub czymkolwiek tylko chcecie, a raczej i poprawniej tym, kim on chcę. Jeśli nie ma ochoty to okazuje obojętność, a jeśli ma zachciankę staje się wrogi i agresywny. Czyż dziewczyna już kilka chwil wcześniej nie wpadła w jego grę? Ona jeszcze tego nie widziała, nie zdawała sobie sprawy ze najbardziej niebezpieczny drapieżnik ją osacza, by w odpowiednim momencie zacząć ją dusić. Nie teraz, może nie dzisiaj. Może jutro, za tydzień może za rok? Spotkała ulubionego demona diabła i co gorsza chce go sprowokować. Czy naprawdę sytuacja była tego warta? - Umiesz. Nie chcesz. – Poprawił ją Gabriel pewnym siebie tonem głosu nie spuszczając z niej wzroku, by po chwili roześmiać się po chwili i westchnąć. – Sunoka naprawdę chcesz mnie sprowokować? – Zapytał z tym swoim uśmiechem patrząc na nią pewnym siebie spojrzeniem, w którym czaiła się mgła szaleństwa mieszana z niebieskimi iskierkami zabawy. No cóż nie tak zamierzał to rozegrać, jednakże cóż to była za różnica? Co prawda nie zamierzał tego wcześniej robić, ale, skoro nie było innego wyjścia, by pobudzić dziewczynę do życia to, jakie miał wyjście? Gabriel jeszcze po chwili pozwoliłby cisza otoczyła pomieszczenie, by następne jego słowa wyraźnie rozbrzmiały w jej głowię się. - A może powinienem powiedzieć Busunako? – Zapytał niby od niechcenia, chociaż doskonale wiedział, na co właśnie się piszę. No cóż czas, by tę cisze przerwały piekielne bębny a ciemność rozjaśnił piekielny ogień! Och, tak! Hard Rock Hallelujah!
Kiedy ten wypowiedział te zakazane słowa. Stało się to czego lepiej wolał by uniknąć. Sunako Zadrżała lekko. W jej głowie nadal huczały słowa "Busunako". Własnie to sprawiło, że z jej gardła wyrwał się nieludzki krzyk. Trzeba było przyznać, że skala jej głosu kiedy jest wściekła jest bardzo imponująca. Można by powiedzieć, że bardzo mało jej brakowało aby osiągnąć taki sam efekt jak mandragora która została wyrwana z ziemi. Oj po cienkim stąpa on lodzie, ale cóż na własne życzenie. Dziewczyna podniosła głowę. Co oczywiście nie wiele dało. Nadal nie można było zobaczyć jej twarzy ponieważ grzywka i tak zasłaniała oczy. -NIE JESTEM BUSUNAKO- Wrzasnęła na chłopaka i w przeciągu kilku minut wyciągnęła swoją różdżkę. Wycelowała w chłopaka i wypowiedziała głośno regułkę zaklęcia. A trzeba przypomnieć, że dobra była jeżeli chodzi o obronę przed czarną magią czy jakie kolwiek inne zaklęcie. -Everte Statum- Takie zaklęcie poszybowało w kierunku chłopaka.
No w końcu! Trochę trzeba było na to poczekać, ale co ważniejsze w końcu zaczęło się robić ciekawie! Co prawda to , co było dla niego świetną zabawą dla niej było ogromnymi nerwami, lecz któż, by się tym przejmował? Bynajmniej nie on! W końcu nie zamierzał tutaj stać całą wieczność i czekać aż ona z łaski swojej wykaże trochę woli życia! Zamiast tego wolał ją… „Namówić” do tego. I oczywiście tak jak zakładał się udało, bo jak, by inaczej! Na całe szczęście Gabriel nie zaprzestał tylko na sprowokowaniu jej, bo, inaczej miałby nie lada problemy! Zanim dziewczyna dosięgła różdżki w jego głowie już huczało od emocji, a co ważniejsza od zamiaru tego, co za chwilę miała uczynić. Ojoj naprawdę niebezpiecznie się zaraz zrobi! Gdy dziewczyna już niemalże wykrzyknęła zaklęcie Gabriel nagle zniknął teleportując się za dziewczynę a dokładni kilka kroków za nią wciąż nie przestając być nad wyraz czujnym. Nie chciał oberwać takim zaklęciem ani żadnym innym, bo to, by zakończyło tą świetną zabawę, która właśnie się rozpoczęła! - O rany.. – Mruknął i wypuścił trzymane w płucach powietrze. – Tak niebezpiecznie.. – Powiedział kręcąc teatralnie głową. Wciąż obserwował jej plecy z lekkim uśmiechem na twarzy czekając za jej reakcją. Czy okaże rozsądek i zobaczy, że rzucanie w niego zaklęciami było beznadziejną próbą czy dalej będzie próbowała zmuszając w końcu Gabriela do pokazania, kto z tej dwójki jest lepszy? Lepiej, żeby od razu się poddała i przeszła do ofensywy słownej, bo w tym kierunku może coś wygrać. Chociaż nie, nie może, ale przecież może się łudzić prawda? - W końcu jakieś emocje! I nawet się nie jąkasz. – Wciąż mówił spokojnie z tym lekkim rozbawieniem w jego głosie, które mieszało się z nutką kpiny i ironii. Szczerze mówiąc musiał pogratulować dziewczynie doboru zaklęcia. Z reguły inni rzucali w, nim Drętwotą zaś ona wpadła na całkiem inny i ciekawszy pomysł a, gdyby tak trafiła Gabriel naprawdę mógł kiepsko skończyć. Nie pozostaje nic jak tylko zacząć klaskać…, Ale to może później?
W tej chwili zadziałała kompletnie odruchowo. Kiedyś chodziła na zajęcie z samoobrony. Po za tym nie lubiła kiedy ktoś stał za jej plecami. Można nawet spokojnie powiedzieć, że nie zdawała sobie sprawy z tego co właśnie robi. Krótko mówiąc chłopak dostał po prostu prosto z łokcia w twarz. W co Suna-chan trafiła, pewnie dowie się kiedy zobaczy chłopaka. -Nie jestem Busunako ty wielka, nędzna kupo krowiego łajna.- Warknęła na niego i założyła ponownie kaptur na głowę. Czy to już koniec erupcji. Cóż jeżeli chłopak będzie dalej brnął w tą grę to pewnie nie. Chociaż na chwilę obecną była to delikatna prezentacja tego co gryfonka możne zrobić kiedy kiedy jest wściekła.
Gabriel Lacroix
Rok Nauki : I
Wiek : 29
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : legimilencja & oklumencja, teleportacja
Gabriel wciąż patrzył się na to wszystko spokojnie i, gdyby nie jego czujność, to by pewnie miał już nos złamany. A to coś takiego! No naprawdę dziewczyna potrafiła zaskakiwać! Szkoda, tylko , że nie umiała zaskoczyć samą sobą, ale przecież wszystko jest jeszcze przed nią! Chwilę wcześniej Gabriel osłonił się ręką, na której kilka sekund później spadł łokieć. Był naprawdę potężny, bo Gabriel to poczuł. No patrzycie dziewczyna nie wyglądała a jednak siłę miała! Jej następne słowa kompletnie zmyły wszystkie dobre odczucia i wrażenia, jakie przed chwilą Gabriel do niej poczuł. To było niczym deszcz zmywający kilka kamyczków z chodnika. Chłopak westchnął ciężko. Ponownie ten brak kultury i elokwencji. Czy naprawdę właśnie tym oznaczały się tutejsze lub te wschodnie/zachodnie wielkie, czysto magiczne rody? Gabriel był, jaki był, ale elokwentność, kultura i wyniosłość wypił z mlekiem matki. Takie słowa, jakie używała dziewczyna były niczym miód dla uszu plebsu lub szlam. Ktoś urodzony w czystej rodzinie nawet nie powinien myśleć o użyciu tak wulgarnych i obrzydliwych słów! To było odrażające i niesmaczne. - To wszystko? – Zapytał z jawną pogardą, której nawet nie starał się ukryć. Ta dziewczyna już straciła wszystko w jego oczach. Może to dla niej obecnie nic nie znaczyło, lecz przyjdzie czas, w którym uświadomi sobie swój błąd, iż chwila, gdy zamieniła obojętność Gabriela na coś graniczące z wrogością było najgorszym błędem w jej życiu. – Jedno nieudolne zaklęcie i te słówka, którymi szczyci się plebs oraz szlamy… To wszystko, na co stać Busunako? – Zapytał udawając niedowierzanie gotowy w każdej chwili odskoczyć lub się deportować, a co ważniejsze wciąż nie przestając czytać jej myśli odczytując je oraz jej zamiary i emocje. Dziewczyna potrafiła zaskoczyć to było pewne i, gdyby nie jej wcześniejsze słowa to zapewne Gabriel, by odpuścił, zmienił się diametralnie jak to miał w zwyczaju i zamienił jej samotność na kilka chwil w towarzystwie kogoś, kto ją rozumie, lecz zamiast tego wolała pokazać jak ma niską kulturę i zasób słowny… Sytuacja istna pożałowania. Doprawdy… A mówi się, że to Gabriel tak nisko upadł pod względem kultury i pod względem moralnym. No cóż chyba trzeba jeszcze raz rozważyć tą sprawę czyż nie?
Na niebezpieczny grunt wszedłeś oj na niebezpieczny. Kiedy padły kolejne zakazane słowa ponownie wrzask wydobył się z gardła Sunako. I ponownie udało się jej osiągnąć naprawdę wysoką skalę. Można było prawie zobaczyć jak każdy mięsień w ciele dziewczyny napina się pod wpływem zdenerwowania. Kiedy chłopak chwycił szybko jej rękę, to nie oznacza, że ta nie miała w zanadrzu jeszcze kilku sztuczek. W końcu nie po to chodziła na kursy samoobrony i innych walk. Podniosła wolną nogę i wykonała silny wykop prosto w brzuch chłopaka. Co jak co, ale wiedziała w co miała wycelować aby zabolało. -NIE JESTEM BUSUNAKO. NIE JESTEM BUSUNAKO- Krzyczała raz po raz w kierunku swojego po części napastnika. Cóż w sumie nie można było tego jednoznacznie stwierdzić. Jej twarz zakrywały włosy przez co raczej ciężko było ją zobaczyć.
Gabriel Lacroix
Rok Nauki : I
Wiek : 29
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : legimilencja & oklumencja, teleportacja
No, nie odpuści! No, nie chcę, ale muszę. No i jak tu starać się zmienić, kiedy nie można? To wygląda mi jak nie śmieszny żart, ale cóż innego miał zrobić? W końcu nie pozwoli się poniżać i upokarzać przez osobę, która posiada poziom szlamy i plebsu. Jednakże coś w jego głowie zaprotestowało. Miał już mroczną wizję jak to wszystko zakończyć. Mógł wykonać swój popisowy numer wykonując na niej R.K.O lub zacząć ją dusić zapinając na niej ów słynny krawat. Co, jak co, ale to chłopak był, tym bardziej umięśnionym, cięższym i silniejszym a i on miał kilka sztuczek w zanadrzu, chociaż to było mocne nie dopowiedzenie. Jednakże po raz kolejny rozsądek wygrał nad emocjami. Taki był Gabriel. Nie pozwalałby emocje brały przewagę nad jego ciałem, zaślepiały umysł i zdrowy rozsądek zawsze mając w sobie zimną krew i nienaganną dyscyplinę, co ważniejsze niedający się sprowoko0wać przez kogoś takiego jak ona. Jeszcze tego nie grali, by ktoś plebs mógł prowokować szlachtę. Ha! Marzenia i nie doczekania. Tak, więc zamiast tego wszystkiego Gabriel tylko się roześmiał na jej reakcje patrząc jej się w oczy a bynajmniej w miejsce, gdzie powinny być oczy. - Jesteś, nie jesteś mam to gdzieś. – Powiedział wzruszając ramionami, bo taka była przecież prawda. – Ważniejszy jest fakt, iż posiadasz w sobie jakąś iskierkę życie, chociaż kultury i elokwencji nie masz za grosz. Co za hołota cię wychowała? – Dokończył pytaniem, chociaż odpowiedź go mało obchodziła. Jeżeli Gabriel stąpał, bo kruchym lodzie to, po czym dziewczyna stąpała? W jej świecie to ona mogła być królową i mogła być tą, która posiada to ostatnie słowo dla siebie, lecz była w jego świecie i lepiej, by nie zechciała drażnić ulubionego demona diabła, bo to może się źle skończyć… Dla niej.
-Nie hołota. Moi rodzice są Aurorami i do hołoty nie należą.- Tak był fakt. Raczej o dzieciach które wychowały się w rodzinie Aurorów na pewno nie można było powiedzieć, że należały do hołoty. Ale Gryfonka przez to, że była czystej krwi, albo, że miała rodziców na wysokim stanowisku na pewno nie sprawiało to, że czuła się jakoś specjalnie lepsza. Szczególnie kiedy sama o sobie miała naprawdę złe zdanie. Po prostu nie uważała siebie za kogoś pięknego, idealnego i w ogóle. Co z resztą było widać. W końcu czy osoba o wysokiej samoocenie zachowywała się w ten sposób. Na pewno nie. Sunako wolała się ukryć gdzieś w jakiejś norze i miała głęboko gdzieś to czy ludzie to akceptują czy nie. Po prostu to co ją spotkało sprawiło, że wolała towarzystwo jedynej osoby która najlepiej ją zrozumie. Czyli ona sama.
Gabriel Lacroix
Rok Nauki : I
Wiek : 29
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : legimilencja & oklumencja, teleportacja
Gabriel zmarszczył brwi i patrzył się na nią zastanawiając się nad czymś bardzo głęboko. - Doprawdy? – Zapytał z powątpieniem wciąż nie zdejmując z niej wzroku. – To doprawdy zadziwiające patrząc na twą ubogą kulturę językową. Może jesteś czarną owca w rodzinie, a może cała wasza rodzina lubi upodabniać się do plebsu? – Zapytał wciąż panując nad swymi emocjami, przez co zdawał się być zimny jak to ktoś nazwał niczym marmurowy posąg. Tak on zawsze widział siebie wyżej od innych a tym bardziej wyżej od tych pomieszanych i co gorsza tych szlamowatych. Nie miał poglądów takich jak czarny pan, ale naprawdę mocno go wkurzało, że, byle szlama mogła, chociaż porównywać się do kogoś takiego jak on. Ha! Niedoczekanie! Zresztą wyssał z mlekiem matki, lub raczej przeniósł to w genach tą jego nienawiść do mugoli i szlam, ale to już inna kwestia. Każdego spotyka coś złego w życiu jedni się z tego podnoszą inni nie. Jedni się z tym godzą inni nie. Gdyby dziewczyna miała pojęcie, z czym musiał mierzyć się Gabriel zapewne zmieniłaby swój tok myślenia, lecz to nie był konkurs, kto wycierpiał więcej w życiu, bo cierpienie i ból jest jedno inne są tylko okoliczności, w jakich je doznajemy to wszystko. - A, więc, skoro już wiemy, że tli się w tobie ten ogień zwany życiem to może zaprzestaniesz robić z siebie tą szarą myszkę i w końcu przestaniesz się chować przed wszystkimi? – Zapytał ją wciąż się na nią patrząc tym badającym wręcz przeszywającym spojrzeniem. – Jaki sens jest ukrywania się przed światem? Przecież świat przez to się nie zmieni to chyba już rozumiesz prawda? – Jaki sens w tym wszystkim widział Gabriel? Chwilowo żadnego po prostu czekał na jej reakcję, bo jak na razie dziewczyna nie potrafiła mu zaprezentować niczego godnego uwagi, chociaż fakt, iż w końcu zaczęła gadać normalnie już można było brać, jako jakiś połowiczny sukces prawda?
Kiedy się uspokoiła i zeszli na jej temat szybko założyła kaptur na głowę odwróciła się do chłopaka plecami i usiadła na ziemi. - N.n.n.n..nie- No i znowu zaczęło się to jak Gabierl określił "jąkanie". Wystarczy aby się uspokoiła i ponownie wróciła stara Sunako-chan. -J.j.j.j.jeżeli lud..ludzie nie a.aaa.akceptują tw.w.w.twojego "Ja" to po co w ogóle je pokazywać- Wybełkotała i zaczęła ponownie stykać ze sobą poszczególne palce. Przy tej czynności zaczęła kołysać się delikatnie w przód i w tył. Nie można od niej oczekiwać, że tak nagle się zmieni. Było to nie możliwe. Za bardzo wciągnęła się w ten swój świat mroku w którym było bezpiecznie.