Brooks rzeczywiście nie dało się odmówić przysłowiowych jaj, a że zdarzało mu się przecież uczestniczyć w roli kibica w wielu meczach zarówno ligowych, jak i reprezentacyjnych, widział jak dziewczyna radzi sobie z tłuczkami. W ochronnym kasku wyglądała zupełnie inaczej, może początkowo jej nie skojarzył, ale sam odnosił wrażenie, że poza boiskiem okazała się naprawdę dobrą kumpelą, która niekoniecznie ma ochotę zdzielić wszystkich pałką po łbie – choć nie wykluczał tego, że byłaby do tego zdolna i na wszelki wypadek wolał jej denerwować. Nie drażnij smoków. Nie drażnij Julki. W życiu trzeba było się kierować prostymi, jasnymi zasadami, czyż nie?
Uśmiechnął się jeszcze szerzej, widząc że i jego towarzyszka docenia piękno opalookich, a jego źrenice rozszerzyły się w ekscytacji, kiedy w uszach wybrzmiała ta jedna jedyna fraza „turniej smoczych figurek”. Krukonka nie ujęła może wydarzenia zbyt profesjonalnym mianem, ale przecież oboje wiedzieli o co chodzi, a to najważniejsze. –
Fuck. Wspominałem, że kiedyś miałem całą ich kolekcję i… przypadkowo ją spaliłem, jak ćwiczyłem zaklęcia? – Mruknął, krzywiąc usta w delikatnym grymasie, bo nigdy później nie zdobył się na to, by odświeżyć swój smoczy zbiór. Wymagało to zbyt wiele wysiłku, a i wyłożenia sporej sumy galeonów. –
Ale czemu nie? Turniej brzmi jak dobra okazja, by od nowa zacząć marnotrawić na nie pieniądze. – Z entuzjazmem przystał na jej propozycję. Skoro trudno było mu znaleźć na czas na wycieczkę do rumuńskiego rezerwatu smoków, mógł chociaż pooglądać występy ich małych, zabawkowych odpowiedników.
Temat zdawał się jednak dość odległy w czasie, a na razie dwójka miłośników mugolskich rozrywek skupiła się na netfliksowych filmach i serialach, co właściwie cieszyło go równie mocno. Nieczęsto miało się możliwość pogadać o takich rzeczach, zdecydowana większość czarodziejów, o niesplamionej brudną krwią rodowodzie, nie miała nawet pojęcia czym jest telewizor, nie wspominając już o internecie czy serialowych platformach. –
Dokładnie tak. No ja polecam, jarałem się jak głupi. Chociaż dwa pierwsze sezony są najlepsze. – Pokiwał głową raz jeszcze na znak, że mocno zachęca do nadrobienia zaległości, a po tym sam przypomniał sobie o liście produkcji zapisanych jako „te do obejrzenia”, która rozszerzała się do niebotycznych rozmiarów. Brakowało czasu, żeby je wszystkie odpalić.
Parsknął śmiechem na jej kokieteryjny gest i cóż… dość wymowny ton wypowiedzi, ale czemu się dziwić, skoro sam popisał się komplementem tak zgrabnym, że można by go uznać za słonia w składzie porcelany. Na szczęście przy Julii wiedział, że może sobie na taki pozwolić bez obaw o to, że zepsuje im humor. Zresztą… chyba i tak nie miał szans jej podłamać, bo wygrana w therię i pełne boleści gratulacje z pewnością dały jej sporą satysfakcję. –
Okej, czyli nie mam szans. – Westchnął teatralnie tylko po to, by zaraz znów kontrolowanie prychnąć pod nosem. –
Nigdy za dobrze nie grałem w kosza, chociaż nawet lubiłem, a o pływaniu lepiej zapomnijmy. – Rozłożył ręce w bezradnym geście, bo czuł, że jest na przegranej pozycji… kiedy nagle jego twarz znów rozpromieniła się szerokim uśmiechem, bo i nagle wpadł na genialny pomysł. –
Wiem! Następnym razem zagramy w durnia. Jak nie wygram, to chociaż będę miał radochę, że mogę cię nazywać durną królową. – Podzielił się swą głupkowatą myślą z dziewczyną, a potem zgarnął planszę i pozostałe pionki do pudełka, skinieniem głowy wskazując jej, żeby skierowali się w stronę wyjścia. –
Ale dobra, na razie chodź na piwo. – Stwierdził, że skoro już znaleźli się w pobliżu miasteczka Hogsmeade, szkoda byłoby nie wstąpić do któregoś z tutejszych lokali. Poczekał więc na towarzyszkę, a potem razem powędrowali do centrum, by w spokoju napić się i coś przekąsić.
zt. x2
+