Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Boczna uliczka

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Strona 4 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6  Next
AutorWiadomość


Bell Rodwick
Bell Rodwick

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 30
Czystość Krwi : 90%
Galeony : 4902
  Liczba postów : 4482
http://czarodzieje.forumpolish.com/t58-bell-rodwick
http://czarodzieje.forumpolish.com/t243-bell-rodwick
http://czarodzieje.forumpolish.com/t7785-bell-rodwick#216614
http://dzika-mafia.blog.onet.pl/
Boczna uliczka - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Boczna uliczka - Page 4 Empty


PisanieBoczna uliczka - Page 4 Empty Boczna uliczka  Boczna uliczka - Page 4 EmptySro 23 Mar - 20:08;

First topic message reminder :


Boczna uliczka
Jak wszędzie, tak i na ulicy Pokątnej można znaleźć małe i ciemne boczne uliczki. Ta, raczej nie zachęca swoim wystrojem, poza tym, bardzo mało osób się tam zapuszcza.
Jeśli tylko pójdzie się dalej, to łatwo odkryć starą budowlę. Prawie na samym końcu stoi sobie drewniany, rozwalający się domek, z okropnie skrzypiącymi drzwiami. Nie ma tam szyb w oknach, a w ścianach i dachu porobiły się dziury, dlatego wnętrze bujnie porasta wszelka roślinność, a słońce wpada do środka przez co większe szpary.


Powrót do góry Go down

AutorWiadomość


Cheong Jungkook
Cheong Jungkook

Student Ravenclaw
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 10%
Galeony : 899
  Liczba postów : 196
https://www.czarodzieje.org/t13453-jeon-jungkook
https://www.czarodzieje.org/t15186-dollar-dollar#404823
https://www.czarodzieje.org/t15184-cheong-jungkook#404815
Boczna uliczka - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Boczna uliczka - Page 4 Empty


PisanieBoczna uliczka - Page 4 Empty Re: Boczna uliczka  Boczna uliczka - Page 4 EmptyPią 1 Wrz - 18:57;

Minął zaledwie tydzień od jego powrotu do deszczowej Anglii.
Pragnął niemal od razu rzucić wszystko w cholerę i odszukać swojego dzieciaka, przeszukując wszystkie zakamarki Hogwartu – łącznie z popularnymi moczarami w ich szkole, czy innymi podziemiami w których najczęściej kotłowali się Ślizgoni. Gdyby musiał, wbiegłby nawet na każdą z czterech wieżyczek zamkowych, pokonując kilkaset schodów w parę minut, aby tylko znaleźć tą jedną jedyną osobę na której mu tak bezgranicznie mocno zależało.
Bał się, że mógł on zniknąć.
Rozpłynąć się w setce innych, czarnych i regulaminowych szat, jednych z tych, którą i on będzie musiał na siebie przywdziać już za parę dni, co jeszcze bardziej go stresowało i napawało jeszcze większym strachem.

Naprawdę chciał rzucić wszystko w cholerę i iść odszukać tego kogoś.
Ale dorosłość bywa okrutna.

I tym sposobem wylądował w samym centrum magicznego Londynu, aby móc od ręki uregulować wszystkie sprawy spadkowe oraz pieniężne w najpopularniejszym czarodziejskim banku. Zmiana nazwiska, nieco utrudniała mu przejście przez całą papierologię, ale Jungkook zmienił się w ciągu tego roku. Już nie był tym samym rozbawionym nastolatkiem, który odpyskowywał profesorom na lekcjach i zwiewał z niezliczonej liczby szlabanów.
Wydoroślał, zmężniał – nabrał nieco agresywniejszej aury i z powodzeniem mógłby wziąć udział w pierwszej lepszej bijatyce na pięści. Tak sugerowało jego zachowanie i bijąca od niego pewność siebie, niemal wylewająca się z jego czarnych pierścieni tęczówek, które gniewnie wbijał w rzesze goblinów o ostrych jak brzytwa kłach, które szczerzyli w jego stronę.
Na szczęście, nie narobił tam zbyt wielu kłopotów.
Próbując się uspokoić, gładził niewielką ręcznie robioną bransoletkę na swoim przegubie nadgarstka, którą dostał od tej najważniejszej dla niego osoby -  i walczył z samym sobą, aby nie wybuchnąć gniewem i skumulowaną w nim złością.

Odkąd został wyrwany z łap północno-koreańskiego rządu, któremu aż za bardzo się spodobał ze względu na swoje magiczne pochodzenie – Jungkook zmienił się. Psychika jakby mu siadła i podsuwała tylko okropne wizje jego marnej przyszłości. Męczył się, gdy doświadczał tego głupiego uczucia, że stracił najważniejszą osobę.
I chociaż na pierwszy rzut oka, nic mu nie dolegało – to jednak wewnętrzne blizny rozpaczy i dużej ilości smutku, wbiły się zbyt mocno w jego serce. Cienka blizna zdobiąca jego policzek, mogła tylko podpowiadać innym, że w jego życiu wydarzyło się coś bardzo niedobrego; okraszonego niemałym bólem, ale Jungkook miał to w dupie.

Mógłby dać się pochlastać na dwie ręce, byleby tylko dotrzeć w to jedno miejsce, do swojego świata w którym czuł się bezpiecznie, bo to on był jego ostoją wszystkiego co ciepłe, mądre i piękne.

Błądząc między uliczkami Pokątnej, zastanawiał się co ma dalej zrobić. Gdzie pójść na te ostatnie dni przed rozpoczęciem szkoły - czy warto w ogóle do niej wracać tym słynnym pociągiem? Może Min go odtrąci, może nawet o nim zapomniał, nie chce go znać? Nie da sobie wytłumaczyć, oleje, zignoruje.
Wiedział, że on taki nie jest, ale co miał poradzić na mnożące się w jego głowie tak ponure scenariusze?
Wzdychając, naciągnął na czoło czarną bejsbolówkę, aby przysłaniała mu oczy przed ciekawskimi spojrzeniami innych przechodniów i poprawił na jednym z ramion szelki od wojskowego plecaka. Kręcąc się pod murami, zakurzonych uliczek, wpatrywał się pod własne nogi i zagryzał smętnie wargi. Ktoś go potrącił – i naprawdę chciał to zignorować.

Nie chciał wszczynać nikomu niepotrzebnych kłótni, bo wbrew pozorom nienawidził, gdy ktoś bez jego wyraźnego pozwolenia pozwalał sobie na nawet najdrobniejszy dotyk. Obserwując zatrzymujące się przed nim zabawnie wyglądające lakierki, przekrzywił lekko głowę, gdy wokół jego i nowego nieznajomego, zawirowały w powietrzu nowe podręczniki. Jedna została złapana w powietrzu – i właśnie wtedy dostrzegł jak dziwnie znajoma ręka, mignęła mu przed oczami. Działając jak robot, pochwycił w locie biały przegub nadgarstka i gwałtownie zadarł głowę do góry, by móc spojrzeć w tak znajome oczy, że aż zadrżały mu kolana z przejęcia.
Wojskowy plecak wypchany po brzegi, strącił ze swojego ramienia i niemo wpatrując się w tą słodką buzię swojego dzieciaka, próbował coś powiedzieć, ale opornie mu to szło. Nie wiedział nawet co wypadałoby powiedzieć po tak długiej rozłące, więc zamrugał na szybko, aby odgonić niechciane łzy wzruszenia.
Wiedział, że to nie jest żadna podpucha. Taehyung był nie do podrobienia, nawet w jego głowie nie wyglądał tak rewelacyjnie jak stojący na żywo tuż przed nim. Nie wiedząc co zrobić, spojrzał na jego nadgarstek, który nadal trzymał w swoich palcach i na książkę o jakimś beznadziejnie naukowym tytule. Strząsnął upierdliwą księgę na zakurzoną ziemię i przysunął się do niego ledwo na półtora cala ze zmieszaną miną:
– Przepraszam, mały – wymruczał mocno speszony i pogładził kciukiem jego drobną rączkę.
– Ja nigdy bym tak sam z siebie nie zrobił, wierz mi. – dodał nieszczęśliwie i uniósł drugą dłoń, jakby chcąc przesunąć palcami po jego gładkim policzku. Ale zawahał się, bojąc się odrzucenia toteż i zawiesił swoją rękę w powietrzu tuż nad policzkiem mniejszego.   
- Nie zapomniałeś o mnie?  Pamiętasz mnie? Błagam, powiedz, że tak.
Poprosił go cicho, uważnie wpatrując się w jego tęczówki.
- Bo ja nie mógłbym zapomnieć o tobie, wiesz?
Powrót do góry Go down


Min Taehyung
Min Taehyung

Student Ravenclaw
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 10%
Galeony : 136
  Liczba postów : 215
https://www.czarodzieje.org/t13409-taehyung-min#357496
https://www.czarodzieje.org/t13469-sowka-poli#358777
https://www.czarodzieje.org/t15210-min-taehyung
Boczna uliczka - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Boczna uliczka - Page 4 Empty


PisanieBoczna uliczka - Page 4 Empty Re: Boczna uliczka  Boczna uliczka - Page 4 EmptyPon 4 Wrz - 16:46;


Wyobrażał sobie tę scenę ponad tysiąc razy, ale nigdy nie była ona równie niedorzeczna co w tej chwili. Nawet jego niezdrowa reakcja nie zgadzała się z jego zamiarami – w jego wyobrażeniach, czuł się dorosły. W swoich snach patrzył na Jungkooka z góry i nie miał żadnych wątpliwości, co do tego jak go potraktować. W swojej głowie był twardym facetem, który nie ulegnie, gdy tylko zobaczy swoją miłość.
W rzeczywistości omal nie stracił przytomności, gdy zdał sobie sprawę o pierwszej od dłuższego czasu konfrontacji z nim.
Trzymał w dłoni jaśniutki podręcznik, nieruchomiejąc z nagła, gdy czyjaś mocna dłoń owinęła się wokół jego chudego nadgarstka. Przełknął cicho ślinę, przymykając oczy, bo nie musiał nawet spoglądać w stronę obcego, żeby wiedzieć z kim spotkał się od tak dawna.
W tym momencie każda cząstka Tae chciała po prostu rozpłakać się i rozpaść na maluteńkie kawałeczki; uderzyło w niego to wszystko, co czuł, gdy zdał sobie sprawę, że Jungkook nie wróci. Pamiętał ten ból, jakby ktoś zabrał mu coś naprawdę cennego. Pomijając oczywiście fakt, że Cheong był cholernie cenny i ważny dla Min Taehyunga, który nie ukrywajmy, nie wpuszczał byle kogo do swojego życia.
Z drugiej strony blondyn był wściekły. I naprawdę nie chciał i nie miał zamiaru tak po prostu odpuścić chłopakowi. Nie po tym co zrobił. Szatyn zrzucił z ramienia plecak, wytrącając niechcący z dłoni,książkę Taehyunga, który popatrzył na niego z żalem. Tak. Z żalem. Za to, że jego nowiutki podręcznik w tym momencie spotkał się z brudnym podłożem.
- Uważaj, co robisz – burknął Taehyung, wyswobadzając dłoń z uścisku równolatka. Potrząsnął głową, gdy już długie kosmyki blond włosów wpadły mu do oczu. - Mały? Nie przesadzasz trochę, Cheong? Jak na osobę, która spierdoliła na drugi koniec świata, gdy zaczęła bać się czegoś poważniejszego, to jesteś naprawdę bezczelny.
Na koniec swojej niedługiej wypowiedzi wziął głębszy wdech, powstrzymując wzdrygnięcie. Oczywiście, że wypowiadanie tych słów sprawiało mu ból; nie chciał ranić swojego starego ukochanego. Nie chciał też rzucić się w jego objęcia i dać mu głupi znak, że czekał na niego przez cały ten czas, odrzucając wszystkie dziewczyny, które podczas ostatniego roku nadal nie mogły zakodować, że nie jarają go tego typu relacje.
- Jak mógłbym zapomnieć o kimś takim? - prychnął. Wzrok Jungkooka sprawił jednak, że Tae już nie czuł się tak bardzo pewny siebie. Spuścił wzrok na swoje ukochane lakierki i zagryzł wnętrze policzka. - Co ty masz niby na twarzy, he? - zapytał, wskazując jego bliznę. Po chwili machnął lekceważąco ręką i schylił się by pozbierać podręczniki. - Nieważne. I czemu mówisz o zapomnieniu, gdy to ty uciekłeś i pierwszy zapomniałeś, Cheong?
Gdy chłopak ukucnął, wpakując rzeczy do plecaka, zacisnął mocno oczy, bo nie mógł, ba, nie potrafił utrzymać z Jungkookiem tak długiego kontaktu wzrokowego. Pękłby.
Powrót do góry Go down


Cheong Jungkook
Cheong Jungkook

Student Ravenclaw
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 10%
Galeony : 899
  Liczba postów : 196
https://www.czarodzieje.org/t13453-jeon-jungkook
https://www.czarodzieje.org/t15186-dollar-dollar#404823
https://www.czarodzieje.org/t15184-cheong-jungkook#404815
Boczna uliczka - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Boczna uliczka - Page 4 Empty


PisanieBoczna uliczka - Page 4 Empty Re: Boczna uliczka  Boczna uliczka - Page 4 EmptyPon 4 Wrz - 22:16;

Nie wiedział jak ma się zachować.
Bezpośredni atak słowny jaki go dotknął ze strony Taehyunga był dla niego zbyt przytłaczający. Była to jakaś chora odmiana agresji, której już za wiele doznał w ciągu tych kilkunastu miesięcy, odcięty od najbliższych mu osób. To on wraca z samego piekła, chciał rzucić wszystko w cholerę i odszukać tego małego jasnowłosego pyskacza, aby go za wszystko przeprosić, a ten pierwszym co robi, to wita go kapryśnie. Jasne, nie spodziewał się pokłonów ani rzucenia się na szyję.
Nie spodziewał się też, aż tak wielkiej zmiany u blondasa.

Chyba na gorsze. Bo gdzie się podział jego aniołek?

Dlatego nawet się nie skrzywił, gdy mniejszy wyrwał z jego palców swój nadgarstek. Pozwolił mu na to, samemu bezwiednie opuszczając rękę wzdłuż swojego ciała. Ograniczając kontakt do minimum, przymknął tylko powieki, aby przypadkiem Min nie dostrzegł w jego oczach widocznego bólu, który dał o sobie znać zaledwie na parę sekund. Kopnął czubkiem buta plecak nieco na bok, który wpadł w niewielką kałużę, a sam oparł się plecami o ceglastą ścianę.
- Jak mogłem się bać czegoś poważniejszego, skoro sam wszystko inicjowałem? – Przypomniał mu nieco prześmiewczym tonem, przy okazji wypominając mu jego własną nieśmiałość i kruchość przy najmniejszym chociażby dotknięciu ręki czy przytuleniu.  
– Naprawdę sądzisz, że starając się jak głupi o twoje względy oraz o to, aby nie zniszczyć naszej wcześniejszej wieloletniej przyjaźni, uciekłbym ot tak? - Dodał nieco ciszej, jakby zraniony takim pomysłem i nie mogąc się powstrzymać, uśmiechnął się gorzko, nienaturalnie. – Może to znak, że tak naprawdę mnie jednak nie znasz, lub nigdy nie wierzyłeś w moje zapewnienia, Taehyung? Tak łatwo dałeś sobie wmówić, że uciekłem i to jeszcze od ciebie? Myśląc, że wyjechałem na roczne wakacje bez większego powodu i słowa wyjaśnienia? -
Westchnął znużony i zacisnął mocno ręce w pięści. Wypuszczając powietrze przez nos, wsadził łapy do kieszeń od smoliście czarnej bluzy i wypchnął językiem policzek od środka.
Bezwiednie obserwując wszystkie reakcje mniejszego, prychnął, gdy ten zapytał go o powód blizny. I nawet z chęcią, by mu odpowiedział skąd się jej dorobił, ale dostrzegając w powietrzu jego lekceważące machnięcie dłonią, zacisnął z bólem wargi, by zaraz odpowiedzieć:
- Wątpię, aby twoja mądra główka była tym zainteresowana. - Cudem nie wypowiedział tych słów uszczypliwym tonem jaki on sam dostał od Taehyunga, gdy ten sucho i krótko wymruczał, że i tak ta sprawa jest nieważna. Nieważna czyli zbędna w jego życiu, a Jungkook bardzo szybko to pojął. Bo nie zamierzał być raniony tysiące razy, nawet jeżeli miałaby to robić jego niegdyś najważniejsza osoba, która teraz traktowała go jak zło konieczne.
Zabolało go znowu w sercu, gdy Taehyung odpowiedział, że jakby mógł go zapomnieć.

Zabolało, bo nie doszukał się w tych krótkich słowach ani jednego pozytywnego uczucia. Zapiekło, bo czuł się beznadziejnie źle, że blondas w jego mniemaniu każde swoje słowo kierowane w jego stronę, dozował z odpowiednią dawką jadu, a on zwyczajnie nie potrafił się odwdzięczyć mu tym samym.

Bo nadal mu zależało.

Przykucnął tuż przy ziemi i mechanicznie pomógł mu w zbieraniu nowych podręczników. Robił to jak robot, wyłącznie podsuwając mu nikomu niepotrzebne księgi pod sam plecak, byleby tylko nie dotknąć jasnowłosego ani jednym opuszkiem. Nie zamierzał mu się narzucać w żadnym stopniu.
Podniósł głowę, gdy ten znowu mu zadał to jedno pytanie, czy o nim zapomniał.
Odruchowo zaprzeczył ruchem głowy, ale nie otworzył ust, aby powiedzieć mu to na głos. Po co miałby to robić, skoro zaraz znowu byłaby ta sama śpiewka o uciekaniu? Zamiast tego, przyjrzał mu się uważnie spod swojej bejsbolówki i zagryzając wargi, naciągnął rękawy na swoje dłonie. Wyczuwał jak Taehyung musiał się niekomfortowo czuć się w jego obecności, a myśl o tym, że musiałby spędzić w jego towarzystwie kolejny długi rok, niemal łamała mu serce. Zdawał sobie sprawę z tego, że mieszkanie w jednym dormitorium byłoby dla Taehyunga wykańczające.
Obskubując rękaw z postrzępionych nitek, skupił na nich wzrok, starając się już nawet nie spoglądać na mniejszego od siebie.
- Jeżeli nie chcesz mnie widzieć, to nie muszę wracać do Hogwartu. Wystarczy, że to powiesz, a zrezygnuję. Nie chcę, abyś się męczył widokiem kogoś takiego jak ja. - Dodał, powoli już tracąc i nadzieję, i cierpliwość na polepszenie swojej sytuacji.
Powrót do góry Go down


Min Taehyung
Min Taehyung

Student Ravenclaw
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 10%
Galeony : 136
  Liczba postów : 215
https://www.czarodzieje.org/t13409-taehyung-min#357496
https://www.czarodzieje.org/t13469-sowka-poli#358777
https://www.czarodzieje.org/t15210-min-taehyung
Boczna uliczka - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Boczna uliczka - Page 4 Empty


PisanieBoczna uliczka - Page 4 Empty Re: Boczna uliczka  Boczna uliczka - Page 4 EmptyPon 4 Wrz - 23:08;



Wiedział, w co uderzyć, aby trafić w jego czuły punkt.
Poczuł się trochę lepiej, a nawet i pewniej, gdy Jungkook ograniczył z nim kontakt – wzrokowy jak i fizyczny. Teraz mógł przynajmniej zebrać myśli i lepiej zastanowić się nad tym, co chce mu powiedzieć. No, bo przecież przez ten cały czas, od kiedy go nie widział, miał tysiąc myśli w głowie, które chciał wypowiedzieć na głos. I to niejednokrotnie.
Serce odrobinę go zakuło. Poczuł się tak jakby chłopak wygarnął mu, że tylko on starał się o Taehyunga, a przynajmniej tak odebrał to odrobinę wychudzony osiemnastolatek. Zacisnął dłoń w pięść, zaciskając mocno usta, choć nie mógł powiedzieć, że to nieprawda. Rzeczywiście to Jungkook był osobą, która pokonywała te wszystkie „pierwsze kroki”, a on zachowywał się jak ostatnia sierota, bojąc się zrobić coś samemu od siebie. Boże, jakie to było z jego strony niedojrzałe.
Ten ton głosu Cheonga, w ogóle mu się nie spodobał, a to przecież jego atak był tego powodem.
- To jak chciałbyś wytłumaczyć to, że zwiałeś, kiedy zdałem sobie sprawę, że potrzebowałem cię bardziej? - zapytał z ironią. - Czekaj, czy to przypadkiem nie było po tym, gdy prawie powiedziałem, że cię kocham? - Tae zadarł głowę i spojrzał na towarzysza z mieszaniną żalu oraz poirytowania, które trzęsło nim od kilkunastu miesięcy. Skąd mógł wiedzieć, co tak naprawdę działo się z Jungkookiem? Oczywiście, że był wystraszony i zwalał wszystko na siebie, za to, że może chciał wszystko odwlec… A potem nawet przeszło mu przez myśl, że może chłopak chciał się nim tylko zabawić?
- Chyba dobrze, że tego nie zrobiłem – dodał ciszej.
I znowu poczuł ukłucie w podziurawionym już sercu; jak mógł wygarnąć mu, że może tak naprawdę go nie zna? Słuchał go uważnie, nieważne o czym mówił, znał jego ulubione smaki, zapachy… Wiedział jak zareaguje w danej sytuacji i zazwyczaj umiał to przewidzieć, mimo że Kookie był przecież tak bardzo nieprzewidywalny. Cholernie zabolał go ten odwet.
Tak bardzo nie spodobał mu się ten gorzki, nienaturalny uśmiech szatyna.
- A co ty byś pomyślał, Jungkooki- - przerwał, gdy zdał sobie sprawę, że nie mal się zapędził. Szybko przegonił z twarzy zmieszanie, ustępując miejsca urażeniu. - Co ty byś pomyślał, gdybym odszedł bez żadnego słowa? Och, gdybym zniknął na tak długo? Myślisz, że jestem jakąś kukiełką, która będzie czekała aż wreszcie do niej wrócisz? - Przekręcił głowę, skupiając wzrok na jakimś punkcie za plecami chłopca. - Nie możesz wygarnąć mi, że cię nie znam. Nie masz prawda, bo do cholery byłem przy tobie cały ten czas. To ty zwiałeś, pozostawiając mnie zupełnie samego. Wiesz jak wyglądałem? - wyburknął. - Jak jakaś sierota, która nie może sobie sama z niczym poradzić.
Taehyung poczuł, jak zaschło mu w ustach. Czuł, że pluł jadem w stronę równolatka, ale nie mógł tego powstrzymać. Wreszcie wywalił choć część tego, co męczyło go od jakiegoś czasu.
- Trafna uwaga – wyrzucił. - Postarzałeś się, Cheong Jungkook – dodał po chwili, rzucając w jego stronę dłuższe spojrzenie. Blondyn zbierał książki, układając je równo w plecaku; choć to się nie zmieniło, jego obsesja względem porządku.
Słysząc ostatnie słowa szatyna, zapiął głośno suwak i wreszcie popatrzył prosto w jego ciemne tęczówki; jego twarz złagodniała, choć nadal miał minę naburmuszonej księżniczki.
- Nie bądź śmieszny – powiedział powoli. - Chyba nie zamierzasz kierować się mną, jeżeli chodzi o szkołę. Powinieneś ją skończyć, znaleźć dobrą pracę… - wymamrotał, podnosząc się z klęczek. Tae przeczesał dłonią włosy i odetchnął ciężko. - Posłuchaj, Jungkook, nie ułożyło nam się. Nie wiem, co się tak naprawdę wydarzyło, nie wiem, czy byłbym w stanie uwierzyć. Przez cały ten rok w mojej głowie panowało jakieś tornado i nie wiem czy umiem ci zaufać, ale nie umiem całkowicie cię skreślić czy odrzucić ze względu na… to, co nas łączyło.
Min zagryzł wnętrze policzka i wyciagnął dłoń w stronę równolatka.
- Jeżeli mamy żyć nadal razem pod jednym dachem, nie możemy się unikać.
Powrót do góry Go down


Cheong Jungkook
Cheong Jungkook

Student Ravenclaw
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 10%
Galeony : 899
  Liczba postów : 196
https://www.czarodzieje.org/t13453-jeon-jungkook
https://www.czarodzieje.org/t15186-dollar-dollar#404823
https://www.czarodzieje.org/t15184-cheong-jungkook#404815
Boczna uliczka - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Boczna uliczka - Page 4 Empty


PisanieBoczna uliczka - Page 4 Empty Re: Boczna uliczka  Boczna uliczka - Page 4 EmptyWto 5 Wrz - 10:18;

Było mu niedobrze.
Całe te spotkanie wpływało na niego niemal destrukcyjnie, a nie chciał pokazywać po sobie jak go to wszystko bolało gdzieś tam w środku. Nie mógł nawet spojrzeć w twarz jasnowłosego. Sam nie wiedział czego się bał. Kolejnego odtrącenia, kolejnych raniących słów czy tego, że to wszystko naprawdę dąży do zakończenia czegoś pięknego, co dane mu było zasmakować.
Opuścił głowę jeszcze bardziej i wodząc spojrzeniem po nierównych płytach chodnikowych, bez słowa wysłuchał to, co Taehyung chciał z siebie wyrzucić. Opanowały go dreszcze, gdy Min tak bezosobowo wtrącił, że uciekł zaraz po tym, gdy ten chciał mu wyznać swoje uczucia do niego. Odruchowo zadarł nieco głowę, jakby zaskoczony tą informacją i bezgłośnie mu zaprzeczył, że nie uciekłby w takiej chwili, że nie mógłby, że to byłoby skrajnie głupie i on nigdy by tak nie postąpił.
Kilka razy otworzył i zamknął usta, aby mu wytłumaczyć, że to nie tak wszystko miało być, że tamtego dnia stało się coś okropnego.

Zawiódł, tak po prostu.

- To nie tak, przysięgam. - Zdołał chrapliwie wyszeptać, ale w tym samym momencie jego, a raczej już nie jego Taehyung, wypalił znienacka, że może to był błąd.  
Błąd? Więc, tak po prostu, chce przekreślić ich wspólne wspomnienia?
Przełknął ślinę i nerwowo podnosząc się na nogi, przyciągnął do siebie swój wojskowy plecak. Drżały mu palce, gdy niezdarnie starał się otworzyć okropny zatrzask, ale po chwili udało mu się to; i zarazem wzrosły obawy, czy aby na pewno pokazać jego zawartość mniejszemu.
Ryzyko wyśmiania go, niebotycznie rosły ale z zaciętą miną złapał za wykończenie na dole plecaka i nie patrząc na Taehyunga, wysypał całą jego zawartość pod nogi chłopca. Miał już dość tego, że został uznany za tego złego, ma dość tego, aby wmawiać mu to, co takiego nie zrobił.
Z gniewną miną, wytrząsnął z plecaka wszystko, co było mu najdroższe – i zaciskając mocno usta, pozwalał na to, aby wiatr łakomie okradał go z najdrobniejszych płatków.

Obsypał jasnowłosego kwiatami spotykanymi w ich rodzinnym kraju, gdzie mają one szczególne znaczenie; gałązkami jaśminu, kwitnącej wiśni i różami szaronu:
– Widzisz t- to? - spytał się go cicho, niemal z żalem, że Min musiał go doprowadzić do tej cienkiej krawędzi w której go pozbawił nawet tych drobnych kwiatów, które przy pomocy specjalnego zaklęcia już od roku nie straciły na swoim pięknie.   – Mówiłem ci, że zrobiłbym dla ciebie wszystko w tamtym dniu. Wszystko. Wszystko do cholery! Jak mógłbym ci powiedzieć te dwa szczególne słowa tak jak inni? Byłeś jak te kwiaty, wiesz? Najpiękniejszy, najbardziej kruchy, najcenniejszy, że aż pofatygowałem się po nie do tej cholernej Korei, aby pokazać ci, że dla ciebie stać mnie na wszystko. Tak, Taehyung. Miałem zamiar obsypać cię kwiatami, które bez słów pokazują, jak bardzo cię… - Urwał nagle i odwrócił głowę, jakby powstrzymując cisnące się do oczu łzy oraz to jak bardzo ścisnęło go w gardle. Wściekle przetarł rękawem swoje oczy i po chwili zgniótł bezużyteczny już plecak, który wyrzucił też pod nogi Taehyunga.
- Tak samo mnie potraktowałeś, Taehyung. - Pokazał brodą na porzucone kwiaty i wojskowy worek. Chcąc wyrzucić z siebie wszystko tak samo jak i on, obrócił głowę w stronę blondyna i wskazał paznokciem na swoją bliznę na policzku. - Północ. Zabrali mnie na cholerną północ! A każdy wie, że mało kto wraca z tamtych rejonów, bo tam grasuje banda świrów, Taehyung. Nienawidzą taki jak ja czy ty, rozumiesz? Byłeś wtedy jedyną myślą w mojej głowie, dzięki której mogłem jakoś tam względnie żyć, funkcjonować. Byłeś nawet w snach, które były szczęśliwe. Ale nawet one mnie opuszczały i wiesz, co? Nie byłem już wtedy taki szczęśliwy, bo powoli traciłem nadzieję. - wyrzucił z siebie na jednym tchu i objął się ramionami, odsuwając się od niego, jakby był przyczyną napływu kolejnych bolesnych wspomnień.
Wzdrygnął się, gdy mniejszy wypowiedział kolejne słowa, które jeszcze bardziej ścisnęły jego serce.
- Nie wiem co bym robił, gdybyś ty zniknął. Ale wiem jedno, że odnalazłbym cię, ponosząc tego każdą cenę, nieważne jakimi sposobami. - odpowiedział szczerze, chodząc od jednej ściany uliczki do drugiej, rozkopując wokół siebie kwiaty. Tylko jedną gałązkę jaśminu podniósł i ostrożnie ją trzymając w palcach, obrócił się wreszcie przodem do niego.
- Nic nie wiedziałeś i nie mam o to pretensji. Nawet nie mógłbym mieć, bo nie jesteś winien tej całej sytuacji. Może tylko tego, że byłem tak bardzo zatracony w tym wszystkim, a najbardziej w tobie, że robiłem wszystko, abyś poczuł się jak najbardziej wyjątkowa osoba na całej ziemi. - Stwierdził cicho, nieco żałośnie.
- Ale najbardziej i tak boli mnie to, straciłeś nadzieję.
Mruknął cicho i niemrawo podniósł głowę, tym razem spoglądając na niego trochę tak, jak za dawnych czasów. Widząc, jak złagodniały mu rysy – już sam chciał nieco się rozluźnić w jego towarzystwie, ale nie dało się, bo Taehyung nadal opowiadał wedle jego rozumowania, bzdury. Wysłuchał wszystko co on miał mu do powiedzenia i zwiniętą pięść przycisnął do swoich ust, jakby samego siebie powstrzymując od błagania go o kolejną szansę. Zrozumiał, że Taehyung przez ten rok bardziej wydoroślał od niego i po prostu chce dalej żyć, i to najpewniej w spokoju.
Problem tylko w tym, że on sam nie dałby tak rady.
Mimo swojej szalonej natury, był aż nadto emocjonalny i mniejszy z każdą kolejną minutą, mieszał mu w głowie. Widząc jego wyciągniętą dłoń – poczuł się jeszcze gorzej, bo nie był gotowy na nowy start i to na zupełnie innych warunkach niż dotychczas. Nie miał pojęcia, czy zwyczajnie nie zamknie się na rówieśnika do tego stopnia, że naprawdę będzie go unikał na wszystkich kondygnacjach zamku. Nie chce być raniony przez ich wspólne wspomnienia.
Wyciągnął powoli różdżkę z tylnej kieszeni i chcąc ją w pierwszej chwili połamać; zmusił się do tego aby podejść do Taehyunga i nie patrząc na niego wcisnął w jego wyciągniętą dłoń swoją własność. Złapał go za rękaw i przytrzymując go za niego - aby go nie dotknąć w żaden inny sposób – podniósł jego rękę, aby mógł bez problemu dosięgnąć czubkiem różdżki jego skroni. Już wcześniej zrzucił swoją bejsbolówkę na ziemię, więc mniejszy nie miał z tym problemu.
Zamknął oczy i wziął jeden głęboki oddech:
- Nie umiem i nie potrafię tak szybko zapomnieć. Może jestem niedojrzały i głupi, może jestem teraz bezczelny, ale tak będzie dla ciebie lepiej. Mnie nie będzie bolało, ty będziesz żyć w spokoju. Przysięgam, że nigdy już cię wtedy nie zranię, a to taka gwarancja bezpieczeństwa. -  Powiedział cicho.
- Dlatego spraw, abym zapomniał, Taehyung.
Powrót do góry Go down


Min Taehyung
Min Taehyung

Student Ravenclaw
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 10%
Galeony : 136
  Liczba postów : 215
https://www.czarodzieje.org/t13409-taehyung-min#357496
https://www.czarodzieje.org/t13469-sowka-poli#358777
https://www.czarodzieje.org/t15210-min-taehyung
Boczna uliczka - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Boczna uliczka - Page 4 Empty


PisanieBoczna uliczka - Page 4 Empty Re: Boczna uliczka  Boczna uliczka - Page 4 EmptyWto 5 Wrz - 22:57;


Ranili się, choć niegdyś obiecali sobie, że nigdy tego nie zrobią. Jasnowłosy niepotrzebnie wprowadził napiętą atmosferę i bez szczególnej potrzeby zaatakował Jungkooka, a przecież mógł zareagować inaczej. Kochał go miłością głęboką jak na siedemnastolatka i poświęcał mu więcej uwagi niż każdej swojej ulubionej rzeczy. Skupiał się na nim każdego dnia, nie pozwalając swoim myślom odchodzić w inną stronę; one zawsze błądziły gdzieś wokół jego chłopca.
Odejście ciemnowłosego rozbudziło w Taehyungu trzy etapy. Pierwszym było niedowierzanie i rozpacz, podczas którego nie mógł uwierzyć, dlaczego jego równolatek, współlokator i jedna z najważniejszych osób jego życia, tak po prostu i to bez słowa wyjechała. Drugim było obwinianie siebie – myślał, że robił coś nie tak, wyszukiwał swoje błędy, które popełniał, kiedy był w jego towarzystwie. Może Tae najzwyczajniej w świecie w jakiś sposób przestał go interesować? Albo zdał sobie sprawę, że to zwykły, niedoświadczony dzieciak? Ostatnim, a zarazem najdłuższym etapem, było zbieranie się w kupę. To był czas, gdy chłopak uczył się i pracował bardzo ciężko, spędzał też dużo czasu z przyjaciółką, znajdując różne, coraz to nowsze zadania, aby nie myśleć o zaginionym towarzyszu. Taehyung pozwolił wszystkiemu iść na przód, ba, sam chciał iść dalej, ale sam długo się oszukiwał. Wiedział, że bez Jungkooka nic nigdy nie będzie takie same, a on nie będzie umiał patrzeć na świat lepiej niż przedtem. Chodzenie przez życie szkolne z kimś takim jak Ciastek przy boku było czymś naprawdę fascynującym. Pokazywał mu dobre strony bycia w Hogwarcie, te zabawniejsze, a także znajdywał im wspólne zajęcia, przy których codziennie poznawali się coraz lepiej. Przy nim, Tae czuł się pewniejszy siebie. Czuł się lepszy. A nagle wszystko, cała ta codzienność, która mu jak najbardziej pasowała, po prostu runęła na długi czas. Ciężko było przyzwyczaić się do myśli, że jego ukochany wrócił i to w zupełnie innej postaci. A przynajmniej tak mu się na pierwszy rzut oka wydawało.
Taehyung chyba nigdy nie obserwował go tak uważnie jak w tej chwili. Chłopak spojrzał na jego wojskowy plecak, a po chwili przeniósł wzrok na swój, który był upaćkany w błocie. Nie przejmował się tym jednak. Buzowało w nim tak wiele sprzecznych emocji, że sam nie mógł ich do końca zrozumieć, a co dopiero zaakceptować choć część nich, która wymsknęła się spod kontroli. Chciał, żeby Jungkook zniknął i chciał, żeby ta sytuacja nigdy nie miała miejsca, ale w tym samym momencie miał ochotę złapać go za dłoń i już nigdy, ale to nigdy nie pozwolić mu odejść samemu nawet na chwilę.
Minnie popatrzył na kwiatki, które w zaledwie kilka sekund rozsypały się po tej brudnej podłodze. Przełknął nerwowo ślinę, wbijając w nie swoje odrobinę obłąkane spojrzenie. Blondyn podniósł głowę, by spojrzeć na równolatka; wiedział skąd są i wiedział, że oprócz Korei, raczej nigdzie się ich tak łatwo nie dostanie. W chwilę jego sumienie dało o sobie znać, a wyrzuty sumienia tym swoim nagłym atakiem, zaczęły wyżerać mu wnętrzności. Wbił w niego wzrok, zapominając o kompletnym zawstydzeniu.
- Jak bardzo mnie co? - wyszeptał. - Powiedz to, Jungkook. Jak bardzo mnie co? - Tae przetarł twarz dłonią, po chwili wskazując palcem na te wszystkie płatki tych pięknych kwiatów. - Mogłeś powiedzieć. Mogłeś dać znać, że po prostu potrzebujesz wyjechać. Pewnie bym zrozumiał, ale zniknięcie ot tak? - Pokręcił głową, by po chwili znów wziąć głębszy wdech, jakby oddychanie i mówienie sprawiało mu wiele trudności.
Osiemnastolatek niemal skulił się, wpatrując się w jego plecak. Poczucie winy. To ono zżerało go od wnętrza, powodując, że tracił swój rezon. Każde jego kolejne słowa powodowały drżenie w ciele Taehyunga; informacja o północy wybiła go z równowagi. Chłopak rozchylił z zaskoczeniem usta, próbując ukryć zdziwienie i łzy, gromadzące się w oczach, które o dziwo jeszcze dzielnie trzymał.
- N-nie wiedziałem o północy – wymamrotał cicho, zaciskając dłoń w pięść. Opuścił głowę, wpatrując się w swoje lakierki, w plecak i w cały ten bałagan, który nieświadomie zrobili. - Gdybym wiedział, co się z tobą dzieje już dawno sprowadziłbym dla ciebie pomoc. Nie zostawiłbym cię tam samego. Nie pozwoliłbym im cię… - zachłysnął się powietrzem, nie chcąc nawet dokańczać. - Nie siedziałbym spokojnie na miejscu, naprawdę.
Jungkook się objął, a Tae niemal zrobił krok w jego kierunku. Chciał go przytulić, pocieszyć i powiedzieć, że już nigdy więcej tam nie wróci. I teraz on sam zgiął się niemal w połowie.
- Chcesz powiedzieć, że myślisz, że w ogóle ciebie nie szukałem? - powiedział, ledwo wypowiadając te słowa. - Przeszukałem prawie całą Anglię, prosząc ludzi o pomoc, ale nigdy nie sądziłbym, że trafisz właśnie tam. Nie olałem tego. Nie zapomniałem o tobie, gdy odszedłeś. Nie byłym w stanie.
Taehyung czując się jakby dostał w twarz, zagryzł dolną wargę, strzykając bransoletką, którą dostał od Delilah, podczas ich pierwszych wspólnych wakacji. Widząc różdżkę Jungkooka, poderwał zaskoczony głowę do góry, nie wiedząc co jego równolatek wymyśli. Blondyn czuł jak jego dłonie robią się mokre, a on patrzy na ciemnowłosego z niedowierzaniem. Końcówka różdżki chłopca dotykała jego skroni, a Tae wpatrywał się w niego, nie będąc w stanie ruszyć się nawet o krok. Dopiero po chwili upuścił na ziemię jego własność i popchnął go na ścianę; nie za mocno, nie chciał go w końcu skrzywdzić, nawet jeżeli teraz ranili siebie nawzajem.
- Chyba żartujesz! - krzyknął. - Nie pozwolę tobie ulżyć! - uderzył dłonią w ceglaną ścianę tuż ponad ramieniem Jungkooka i zmarszczył brwi ze zdenerwowaniem. - Masz pamiętać naszą każdą chwilę, każdy pocałunek i każdą minutę, którą sobie poświęcaliśmy. Ja nigdy nie straciłem nadziei, Jungkook! Gdybym to zrobił już dawno wymazałbym wszystkie swoje wspomnienia, a jednak siedziałem na dupie w tej zalanej dziurze i czekałem na ciebie codziennie jak idiota z nadzieją, że wrócisz – wychrypiał te słowa, wbijając swoje ciemne tęczówki w jego. Popatrzył na jego dłoń i wyjął spomiędzy palców jaśmin. - Wrócisz do Hogwartu. Teraz będę cię pilnował – dodał, jedną dłoń zaciskając na ściance, a w drugiej obracając gałązkę, na której skupił swój wzrok.
Powrót do góry Go down


Cheong Jungkook
Cheong Jungkook

Student Ravenclaw
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 10%
Galeony : 899
  Liczba postów : 196
https://www.czarodzieje.org/t13453-jeon-jungkook
https://www.czarodzieje.org/t15186-dollar-dollar#404823
https://www.czarodzieje.org/t15184-cheong-jungkook#404815
Boczna uliczka - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Boczna uliczka - Page 4 Empty


PisanieBoczna uliczka - Page 4 Empty Re: Boczna uliczka  Boczna uliczka - Page 4 EmptySro 6 Wrz - 18:57;

Bez słowa zderzył się ze ścianą.
Nie przysporzyło mu to jednak nawet najmniejszego bólu, jakby został wypruty z jakichkolwiek receptorów bólowych. Z żalem spojrzał na porzuconą różdżkę, która uciekając z palców Taehyunga, wylądowała w błocie razem z wyrzuconymi kwiatami. W tej jednej chwili przestał rozumieć co to wszystko miało znaczyć. Miał więc dalej żyć ze wszystkimi wspomnieniami, miał dalej mieszkać ze swoją największą miłością i tak po prostu istnieć? Bez jakiejkolwiek nici sympatii między nimi?
Budzić się bez większego entuzjazmu i być cieniem samego siebie?
Drgnął, gdy ręka jasnowłosego uderzyła z impetem o ścianę. Bezwiednie dotknął jego przegubu dłoni i nieśmiało pociągnął za niego w dół, tak, aby jego delikatna skóra nie miała styczności z zimnymi cegłami.
- Nie rób tak, proszę  – Poprosił cicho i wypuszczając jego dłoń, ostrożnie zaczepił się małym palcem o ten jego najmniejszy; niemal jak na znak obietnicy. Przez jedno krótkie bicie serca, spojrzał mu prosto w oczy, tym samym krzyżując z nim spojrzenia i nie wiedząc nawet, czy tym jednym gestem nie zniszczy wszystkiego; powoli i niezdarnie przyciągnął go do swojej piersi. Objął go jednym ramieniem i chowając twarz w jego jasnych włosach z trudem powstrzymywał rosnącą w jego gardle gulę. - Wybacz mi, Taehyung.
Wciskając nos w jego czubek głowy, bardziej zacisnął dłoń na jego talii i zduszonym szeptem, raz jeszcze go przeprosił:
- Wybacz mi za te wszystkie dni w których czekałeś. I za każde jedno moje szaleństwo podyktowane przez serce. Za to, że byłem powodem twojego smutku i tego jak bardzo cię zraniłem. Wiem, że minęło dużo czasu, Taehyung. - Przekręcił głowę i z niechęcią się odsuwając od jego pachnących włosów, spojrzał na jego buzię z uwagą. -  Zrozumiem każdą twoją decyzję jaką podejmiesz, tylko… tylko tak ciężko mi będzie ponownie wypuścić cię z ramion, wiesz?
Wyznał krucho, nieco żałośniej niż dotychczas i przenosząc spojrzenie na gałązkę jaśminu, która teraz powędrowała do palców mniejszego; wygiął wargi w słaby półuśmiech.
Nadal trzymając go tak blisko siebie, czuł jak tętno mu powoli wracało do normy, jakby ten jeden, drobny chłopiec był jego lekiem na wszystkie dolegliwości świata. Mówił przy nim szeptem, jakby nie chcąc go wystraszyć swoim nieco głośniejszym tembrem głosu i nawet trzymał go jak najkruchszą porcelanę. Bał się, że ta chwila może się za chwilę skończyć, pęknąć jak bańka mydlana i znowu zostanie z niczym; nawet już bez serca. Bo ono już od dawna należało do Taehyunga. Oddał mu wszystko już dawno i nie zamierzał niczego od niego odbierać.
Przez chwilę stał w ciszy.
Nie wiedział jak ma odpowiedzieć na to, co ponownie wyrzucił z siebie Taehyung; a tym razem nie były to słowne pociski okraszone jadem. Gdyby mógł ich posmakować, to jego słowa smakowałby jak słodko-gorzki cukierek. Były smutne, przez co niemal łamało mu się serce. Pod palcami wyczuwał, że Taehyung prawdopodobnie stracił na wadze; już na pierwszy rzut oka, widać to było po jego buzi, która przez stracone kilogramy nabrała nieco wyraźniejszych rysów.
Jungkookowi było wstyd, że przez niego jego chłopiec miał realne szanse na to, aby popaść w ruinę. Od zawsze wiedział, że był wyjątkowo wrażliwym człowiekiem, dużo bardziej wrażliwszym od innych. A teraz ten chłopiec zarzekł się, że to on chce jego pilnować?
Jego?
Zagryzając mocno wargi, odgarnął palcami jego przydługie kosmyki włosów znad czoła.
- Dlaczego, Taehyungie?
Pytanie było głupie.
Ale Jungkook chciał wiedzieć, co kierowało jasnowłosym. Czemu nadal chciał z nim utrzymywać kontakt i mieć go na oku, skoro tak bardzo go zranił. Czy nadal jest mu w stanie zaufać?
I być po prostu szczęśliwym u jego boku? Czy jeszcze kiedykolwiek, uśmiechnie się szczerze w jego towarzystwie i nie będzie wypominać jego szalonych pomysłów, które w tym przypadku skończyły się wielomiesięczną rozłąką i wylanymi łzami?
Na nowo zaglądając w jego śliczne oczy, ostrożnie pochylił się nad nim i jak najdelikatniej potrafił, oparł się swoim czołem o tego jego.
- Chcesz wiedzieć, co takiego czułem? Tak bardzo mocno? - Spytał cicho i starając się nie zrywać z nim kontaktu wzrokowego, wziął głęboki oddech, aby jak najciszej wyznać mu swoje uczucia. Najciszej, bo miały one być skierowane tylko do niego.
Wpierw próbując bezgłośnie mu to powiedzieć, poruszył kilkakrotnie wargami jakby wypróbowując smak tych słów na języku. Dopiero parę sekund później szepnął niewyraźnie, co czuje, co czuł. Nie oderwał od niego spojrzenia, chcąc ujrzeć jego reakcję.
I w tej jednej chwili spodziewał się wszystkiego.
Od odrzucenia, po milczenie aż do cichej akceptacji.
- Bardzo kochałem -  powtórzył szeptem i wypuszczając nerwowo powietrze, dodał coś jeszcze – i nadal bardzo cię, no wiesz… - Zająknął się głupio i zacisnął lekko usta, przy okazji czując jak durnie musiało to zabrzmiało w jego ustach.
Z trudem wypuścił go ze swoich objęć i wciskając się plecami w ścianę za sobą, zwiesił głowę w poczuciu winy, iż go opuścił przez swoje nieudane i szalone pomysły. Gdzieś tam mignęło mu przed oczami, że Taehyung nadal obracał gałązką jaśminu w palcach; i starając się skupić na niej wzrok, przygryzł wargi. Brał powolne, uspokajające oddechy i dopiero po dłuższej chwili zdołał zarejestrować, że niedługo nad ich głowami może się rozpętać prawdziwa ulewa. Pierwsze krople już zaczynały leniwie ulatywać z nieba, na co Jungkook się skrzywił, gdy jedna z nich rozprysła się na jego nosie. Zerknął szybko na Taehyunga i przekrzywił lekko głowę.
-  Londyn, zalana dziura? - skomentował pod nosem i uśmiechnął się słabo - Ale chyba nie przywołałeś na mnie deszczu, aby za karę mnie przemoczył do suchej nitki? - wskazał palcem na pochmurne niebo nad ich głowami i ponownie spoglądając na buzię równolatka, zadał jeszcze jedno nurtujące go pytanie.
- O czym teraz myślisz?
Powrót do góry Go down


Min Taehyung
Min Taehyung

Student Ravenclaw
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 10%
Galeony : 136
  Liczba postów : 215
https://www.czarodzieje.org/t13409-taehyung-min#357496
https://www.czarodzieje.org/t13469-sowka-poli#358777
https://www.czarodzieje.org/t15210-min-taehyung
Boczna uliczka - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Boczna uliczka - Page 4 Empty


PisanieBoczna uliczka - Page 4 Empty Re: Boczna uliczka  Boczna uliczka - Page 4 EmptySro 6 Wrz - 22:34;


To była jak walka z samym sobą. Mózg toczył bój z sercem, które mówiło coś zupełnie innego niż uczucia. Rozum wciąż powtarzał, że to nierozsądne, że nie powinien od razu się poddawać, a serce po prostu odpuszczało, chciało, żeby Taehyung po prostu odciążył i siebie i chłopca. Od tych wszystkich myśli i emocji rozbolała go głowa sprawiając, że czuł nieznośne pulsowanie w skroniach.
Osiemnastolatek zamrugał oczami, niemal z zaskoczeniem, gdy usłyszał cichą prośbę ukochanego, bo cóż, nadal nim był, nawet jeżeli mógł być na niego zły. Mógłby mu odpuścić, mógłby zapomnieć o minionym roku, ale coś go przed tym blokowało. I coś nie pozwalało też skreślić zupełnie Jungkooka i tym czymś z pewnością była jego nieskończona miłość do chłopaka. Z wolna opuścił wzrok na ich palce, które nagle zaczepiły się o siebie, powodując u blondyna szybsze bicie serca. Jak ten nieśmiały gest mógł doprowadzić go do niemalże palpitacji serducha? Poczuł jak między ich ciałami przebiega iskierka, tak jak niegdyś, gdy tylko na chwilę zetknęli swoje dłonie.
Nim zdążył zauważyć, znalazł się w ciepłych ramionach równolatka; poczuł oddech Cheonga gdzieś przy swojej szyi i wiedział, że jakakolwiek granica między nimi zaczynała się znów przecierać. Znów pierwszy krok zrobił Jungkook i tak naprawdę to on, tak jak sam zresztą powiedział, wszystko on zainicjował. To on zaczął rozwijać w Taehyungu uczucia, których przedtem nie znał. Minnie odstuknął jego palec, aby po chwili ująć nieśmiało całą jego dłoń, którą chciał złapać już tyle razy, a na co mógł pozwolić sobie jedynie w snach.
Nie odzywał się, w spokoju wysłuchując wszystkiego co ma do powiedzenia, po czym westchnął ciężko, opierając podbródek na jego ramieniu. Odpuścił sobie rzucanie się i dalsze jego atakowanie; w tej chwili jedyne co go rozpierało to radość, że znów go widzi i równocześnie smutek, bo nie był do końca pewny jak to się wszystko dalej potoczy.
- To mnie już więcej nie puszczaj, Jungkookie – wymamrotał, mówiąc o obecnej chwili jak i o tym, żeby już nigdy więcej nie ważył się wyjeżdżać gdzieś bez niego. - Chyba muszę ci wybaczyć – westchnął. - A przynajmniej trochę odpuścić, bo nie będzie teraz tak łatwo – dodał, odrywając łebek od jego ramienia i patrząc na jego twarz, uniósł kąśliwie jeden kącik ust. - Trochę się zmieniłem. I jestem pewny, że ty też.
Ulga rozpierała go od środka. Jungkook wcale o nim nie zapomniał i nie zostawił na pastwę zgubnego lasu. Gdyby nie północ to prawdopodobnie wróciłby szybciej i od razu wyjaśniłby to nieporozumienie. Bo tak naprawdę to wszystko to jeden wielki błąd.
Tae też stał chwilę w ciszy, kalkulując to, co usłyszał i zobaczył. Przy okazji uważnie obserwował twarz Cheonga i jego bliznę, niewielką co prawda, ale mu rzuciła się w oczy. W końcu znał niemal każdy centymetr buźki swojego chłopaka.
Taeś zagryzł wewnętrzną część policzka i opuścił nieśmiało dłoń, aby położyć ją na pasie odrobinę wyższego osiemnastolatka.
- Możesz ranić i zostawiać mnie sto razy, ale nawet gdybyś zrobił mi najstraszniejsze świństwo i tak prawdopodobnie bym ci wybaczył – wyszeptał. - Jestem głupi albo po prostu za wiele dla mnie znaczysz, bym nawet teraz, gdy powiedziałem o kilka słów za dużo, pozwolił ci znowu odejść. Nie chciałbym cię znów stracić. Nie, gdy mam świadomość, że teraz możesz już ze mną zostać – dodał, wzdychając ciężko.
Był naiwny albo miał złudną nadzieję. Być może to i to, ale jednego był pewien; kochał Jungkooka nawet po całym roku milczenia i oczekiwania. Może to była tylko próba, żeby sprawdzić, czy przez ten czas nic się nie zmieni? Odpuścił mu niemal od razu, pozwolił emocjom wziąć w górę i nie żałował, bo widział, że i Cheong chciał po prostu wrócić do niego. Dlaczego powstrzymywać coś, co może uszczęśliwić dwie osoby, które ostatnio naprawdę wiele wycierpiały?
Taehyung dzielnie wytrzymywał jego wzrok, nawet jeżeli jego twarz znalazła się bardzo blisko tej jungkookowej. Miał wrażenie, jakby serce miało wystrzelić mu z piersi. Minnie zacisnął usta, gdy usłyszał te słowa, których nie zdążył zakodować kiedyś. Jakimś dziwnym trafem właśnie teraz sprawiły, że Tae wypuścił głośno powietrze z ust.
- Kochasz mnie? - zapytał wprost, czując, że jak się teraz nie dowie to już nigdy nie usłyszy tych słów. Jego policzki zrobiły się purpurowe. - Kochasz mnie teraz, Jungkookie? - zapytał, wpatrując się w niego. I wtedy wypuścił go z objęć, a Taehyung zdenerwował się. Też poczuł krople coraz szybciej spadające z nieba, jego plecak i książki powoli mokły, ale on nadal się w niego wpatrywał.
- Jeżeli teraz mi to powiesz – zaczął, odgarniając odrobinę przemoczoną grzywkę. - to nic nie będzie już takie same. Jeżeli teraz mi powiesz te słowa, których nie zdążyłeś wtedy… - Pomachał rękami, nie mogąc zebrać w słowa swoich myśli. - Pozwolę wrócić temu, co niegdyś utraciliśmy.
Dłonie Tae drżały. Słowa „kocham cię” był dla niego cholernie ważne i nie rzucał ich od tak na wiatr.
- Pozwolę, żebyśmy znów byli tak blisko jak chcesz. Jak ja chcę – dodał, ledwie poruszając ustami.
Powrót do góry Go down


Cheong Jungkook
Cheong Jungkook

Student Ravenclaw
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 10%
Galeony : 899
  Liczba postów : 196
https://www.czarodzieje.org/t13453-jeon-jungkook
https://www.czarodzieje.org/t15186-dollar-dollar#404823
https://www.czarodzieje.org/t15184-cheong-jungkook#404815
Boczna uliczka - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Boczna uliczka - Page 4 Empty


PisanieBoczna uliczka - Page 4 Empty Re: Boczna uliczka  Boczna uliczka - Page 4 EmptyCzw 7 Wrz - 19:49;

Czym była dla niego miłość?
Jungkook nie umiał na to jednoznacznie odpowiedzieć, tak samo jak nie potrafił tak szybko powiedzieć Taehyungowi, że go kocha – chociaż kochał go całym sobą. W końcu nie od parady, był krukonem, który musiał każde jedno słowo przeanalizować w swojej głowie po tysiąc razy. Na chłodno analizując całą sytuację, starał się sobie przypomnieć ogólną definicję miłości.
Bo miłość ma wiele rodzajów.
Od małego się znał z Taehyungiem, i od małego już go kochał, tylko, że na swój dziecinny sposób. Kochał się z nim szwendać po całym zamku i przysypiać większość wieczorów w szkolnej bibliotece. Uwielbiał z nim rozrabiać, chociaż to on z ich dwójki został naczelnym łowcą szlabanów. W późniejszych latach, pokochał zaraźliwy uśmiech Taehyunga, dokładnie tak samo jak rozmowy o życiu pod osłoną nocy.  Z dziecięcego koleżeństwa aż po silną przyjaźń – Jungkook zrozumiał, że Taehyung od zawsze gościł w jego życiu.
Uśmiechnął się lekko do swoich wspomnień i podnosząc spojrzenie na Taehyunga i jego drżące dłonie, prychnął lekko będąc rozbawionym jego zachowaniem.
- Oj, Tae – Nazwał go jak za ich dziecięcych lat i delikatnie podniósł kącik ust do góry. Sprawnie złapał za suwak od czarnej bluzy i pociągnął go w dół, aż do momentu charakterystycznego kliknięcia przy wykończeniu ubrania. Szybko zsunął ją ze swoich ramion, zostając w zwykłym podkoszulku.  - Chodź tu do mnie – Wymruczał bardziej do siebie niż do chłopca i robiąc krok naprzód, zarzucił ją na barki Taehyunga, od razu pomagając mu trafić rękoma w szerokie rękawy. Zarzucił na jego łepetynę kaptur, który w porę odciął jego jasne włosy od coraz bardziej napastliwego deszczu i zaraz łapiąc za ściągacze przy kapturze, znowu przyciągnął do siebie osiemnastolatka.
- Nikt nie może ciebie ranić, to po pierwsze. -  Zaczął poważnym tonem głosu i próbując złapać jego spojrzenie, westchnął przeciągle. Na nowo go objął ramionami, ale tym razem mocniej - dokładnie tak, jakby chciał mu pokazać, że ochroni go przed całym światem. Splótł nawet palce za jego plecami, aby ten nie próbował przypadkiem mu uciec. - I zostanę z tobą do końca, Min, obiecuję. Nigdy nie wypuszczę cię z ramion… chyba, że będziesz chciał odpocząć albo uderzysz mnie. - Zażartował słabo i widząc zsuwając się z jego głowy kaptur, bez większego problemu niemal automatycznie zainterweniował, chwytając jego krawędź w swoje zęby i znowu nasuwając mu go aż po same oczy. Nawet na taką prozaiczną czynność, nie wypuścił go z ramion.
Deszcz coraz mocniej dawał popalić i Jungkook był z siebie chociaż trochę dumny, że przynajmniej uchronił Taehyunga  przed nieprzyjemnie mokrymi ubraniami i rozkładającą go chorobą.
O siebie się nawet nie martwił.
Uśmiechnął się po raz pierwszy tego dnia. Nieco nieśmiało, jakby zapomniał jak się to wcześniej robiło. A zawstydzony Taehyung, to nadal był najładniejszy widok. Z czerwonymi policzkami i z tą swoją dziecinną ciekawością, niewiele się zmienił od ich pierwszego spotkania. Uwielbiał w nim to, że był szczery. Bez większego problemu mówił głośno to, co mu nie odpowiadało; i jak ma wyglądać dalsze życie. I Jungkook to w nim kochał.
Wiedział, że przyjęcie jego miernych przeprosin było pierwszym krokiem do powolnego odbudowania ich zażyłych relacji. Wiedział też, że Taehyung miał w swoim życiu bardzo ciężko i mimo skrytego charakteru był największą przylepą jaką miał okazję w życiu spotkać; a to wiązało się z tym, że był wrażliwą istotką. Wyznanie sobie wzajemnie uczuć z pewnością uplasowało się w życiu Taehyunga, gdzieś niebotycznie wysoko i miało wielką wartość.
Rozczuliły go słowa, które kierował w jego stronę.
Podczas ich wymawiania był rozkosznie przeuroczy i Jungkook z trudem się powstrzymał od cichego śmiechu na widok jego zawstydzonych policzków. Zaciskając mocno wargi, wyginał tylko usta w delikatne półuśmiechy i w którejś z chwil, po prostu nie wytrzymał.
Nie wytrzymał, bo pochylając się nagle nad głową chłopca, lekko ucałował jego przemoczoną grzywkę, skrytą pod jego kapturem. Zrobił to, bo chciał ukrócić zdenerwowany monolog Taehyunga, który z tego powodu zaczął mówić coraz więcej, i więcej.
- Kocham cię, Taehyung. A ty mnie? - Szepnął cicho, lekko pocierając nosem o grzbiet nosa jasnowłosego, chcąc się przy okazji samemu trochę rozgrzać. - Kochałem od dawna, chociaż nie byłem tego świadomy. Może dzieci nie są świadome tego, że kogoś kochają? – wzruszył nieznacznie ramieniem i skupił spojrzenie na małym pieprzyku, który zdobił czubek jego nosa - Sam nie wiem, serio. Wiem tylko, że to ty jesteś tą szczególną osobą, Taehyung. Nie znam definicji miłości i być może mój romantyzm sprowadza na nas same kłopoty, ale… nadal się uczę, wiesz? I tutaj nie chodzi o to, że mogę cię bezkarnie przytulić czy dać całusa, czy coś. Po prostu lubię mieć świadomość, że jesteś obok mnie. Lubię spędzać z tobą czas i uwielbiam twój uśmiech, oraz momenty w których zaczynasz do mnie mówić niczym kosmita. No i nie jesteś dziewczyną, a to wielki plus! - Uśmiechnął się rozbawiony i przymrużył jedno oko, aby spojrzeć na jego buzię. Ugiął też nieco nogi w kolanach i próbując stanąć w nieco większym rozkroku, przytulił go mocno do siebie niczym ukochaną maskotkę. - Bo sam wiesz, że dziewczyny bywają straszne, a ty jesteś uroczy, dopóki nie rzucasz przekleństwami.
Wymruczał do niego cicho i już nawet deszcz aż tak bardzo mu nie przeszkadzał, skoro miał w ramionach swój mały świat i jednocześnie najważniejszą osobę w życiu. Mimo przemoczonej do suchej nitki koszulki oraz ściekającej z jego włosów deszczówki; poczuł się wreszcie inaczej, zupełnie tak jakby wrócił do domu po długiej i bardzo męczącej podróży.
Nie chciał nawet myśleć o tym, że podczas tak paskudnej aury powinni się gdzieś schować, bo nie chciał się z nim rozdzielać chociaż na parę minut. W pierwszej chwili wpadło mu do głowy, wynajęcie pokoju w dziurawym kotle, aby mieli szansę na ogrzanie się i zjedzenie czegoś ciepłego, ale z drugiej strony nie wpuściłby chłopaka do takiego miejsca, które do wyższych lotów z pewnością nie należało. I wstyd się było przyznać, ale nie miał pojęcia, czy inny hotel był gdzieś w pobliżu, aby mogli na spokojnie usiąść.
Jako, że Taehyung był od niego starszy te dwa miesiące (o których zazwyczaj nie chciał pamiętać) – to westchnął uciążliwie na samo wspomnienie, że to on jest tym młodszym. Przekrzywiając lekko głowę, wydął też nieco dolną wargę i bezceremonialnie znowu się oparł czołem o jego czółko.
- Znajdź nam jakiś hotel, hyung, bo mi się jeszcze przeziębisz i znowu zaczniesz na mnie przeklinać, a wtedy ja będę musiał jakoś super cię uciszyć, bo nie pasują ci wulgaryzmy. No i jeszcze będę musiał wokół ciebie skakać, a kiepska ze mnie pielęgniarka, wierz mi. - Mruknął cicho i lekko kołysząc się na boki razem z chłopcem, na chwilę odsunął od niego twarz, aby kichnąć w drugą stronę przy okazji lekko pociągając nosem.
- Ah! - przypomniał sobie jeszcze coś, co go od początku ciekawiło i ponownie wbijając ciekawskie spojrzenie w buzię starszego, lekko zadarł brew ku górze - co miałeś na myśli, mówiąc o bliskości jakiej chcesz, Taehyungie? Że mam cię często przytulać?
Powrót do góry Go down


Min Taehyung
Min Taehyung

Student Ravenclaw
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 10%
Galeony : 136
  Liczba postów : 215
https://www.czarodzieje.org/t13409-taehyung-min#357496
https://www.czarodzieje.org/t13469-sowka-poli#358777
https://www.czarodzieje.org/t15210-min-taehyung
Boczna uliczka - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Boczna uliczka - Page 4 Empty


PisanieBoczna uliczka - Page 4 Empty Re: Boczna uliczka  Boczna uliczka - Page 4 EmptyWto 12 Wrz - 16:26;




Rozpadało się na dobre, utwierdzając stereotyp pochmurnego, niemalże smutnego Londynu, zazwyczaj okrytego ciemnymi, burzowymi obłokami. Z mżawki rozpętała się prawdziwa ulewa, przez którą na ulicy pokątnej powoli robiło się pusto; ludzie zaczęli chować się do okolicznych księgarni i sklepików, aby nie zmoknąć podobnie jak Taehyung i Jungkook, którzy nadal nie ruszyli się z bocznej ścieżki. Czy deszcz był tak naprawdę ważny? Czym było zwykłe przeziębienie w porównaniu do odnalezienia swojej miłości po tak długim, bolesnym czasie? Nawet kaszel czy niechciany, uciążliwy katar, był tego warty. Deszcz był najmniejszym, prawie nic nie wartym problemem.
„Tae” – to tylko jego imię, wymawiane tygodniowo przez dziesiątki ludzi, zazwyczaj będące niczym szczególnym, dziś, wypowiedziane z ust kogoś wyjątkowego sprawiło, że coś w nim jakby pękło. To nie był Taehyung ani Min; nie był to też „Minnie” jak pieszczotliwie nazywała go Delilah i co mu się zazwyczaj nie podobało. To był „Tae”, Tae Jungkooka, który jako pierwszy w całej szkole zaczął skracać jego imię w ten sposób. Przypomniało mu to czasy, gdy jeszcze nie byli na studiach, nie było tylu problemów i gdy po prostu spędzali ze sobą czas, naprawdę dobrze się bawiąc. Sentyment. Uczucie, które w tym momencie zawładnęło umysłem oraz ciałem Taehyunga. A także bezkresne pragnienie powrotu do tego wspaniałego uczucia jakim było posiadanie kogoś, kogo się kocha obok siebie.
Na ramiona starszego opadła ciepła, lekko zmoczona bluza ciemnowłosego. Była na niego odrobinę za duża, bo zakrywała mu jedynie mały palec. Kiedyś, gdy był niższy i drobniejszy, prawdopodobnie zatopiłby się w okryciu. Teraz, mimo że był chudszy, ale zdecydowanie wyższy, prawie idealnie pasował do ciuchów młodszego o dwa miesiące chłopca. Kaptur, który narzucił mu na głowę Jungkook, zasłonił mu oczy; ale nie zdążył go nawet poprawić, bo zaraz został znów przyciągnięty w ramiona krukona. Taeh zarzucił delikatnie głową, aby móc złapać kontakt wzrokowy z wyższym – niestety – osiemnastolatkiem.
- Jungkookie, teraz będziesz cały przemoczony i łatwiej złapie cię przeziębienie – powiedział Taehyung, wyraźnie niezadowolony z poczynań swojego towarzysza. Wsłuchując się w szum deszczu i ciche słowa Cheonga, przymknął oczy, jakby nie mogąc uwierzyć w to, co się dzieje i w czyich ramionach wreszcie się znajduje. Nieznośny kaptur, niemal zleciał mu z głowy, gdy oparł podbródek na ramieniu młodszego; na szczęście Ciastek był szybszy.
Uśmiech Jungkooka był piękniejszy niż złoto i inne cuda świata. Fantastycznie było znów zobaczyć go, gdy nie grymasi się, tylko ładnie unosi kąciki ust. I świetnie było słyszeć jego głos, a nie przypominać go sobie w snach, tak bolesnych, że rankiem wolałby ich nie pamiętać.
To nie był wielki gest. Nie dla innych ludzi, którzy obdarowywali się tego typu pocałunkami na co dzień. Dla Taehyunga był to jednak znak, że wszystko może wrócić na odpowiednie tory. Pomyślał, że jak tylko da temu szansę to może być nawet lepiej niż wcześniej. Całus w czoło dał mu nadzieję. Był znakiem pokoju. Przebaczenia. Zbawienia.
Słowa, które nastąpiły zaraz po tym były jeszcze lepsze.
Kocham Cię. Krótkie sformułowanie rzucane przez innych zwyczajnie na wiatr, dla Tae znaczyły teraz więcej niż cokolwiek innego. Były niewypowiedzianymi słowami, których nie dali rady wyznać sobie wcześniej. Była to obietnica dobrego czasu.
Wypowiedź Jungkooka nie dość, że połechtało ego blondyna to jeszcze go doszczętnie rozczuliło i nie wiele brakowało by chłopaczek zaczął podskakiwać w miejscu.
- Ja też cię kocham, Jungkookie – powiedział odważnie Taehyung. Tak, jak kiedyś prawdopodobnie by się bał. - A jeszcze bardziej kochałem cię, gdy cię nie było, bo dopiero wtedy zrozumiałem jak ważne są te słowa i jak cenne jest to uczucie. Polecam zakochanie, Min Taehyung – parsknął, jakby psując tę całą atmosferę, unosząc kciuk w górę.
Tae wtulił się mocno w szatyna, po czym pozwolił sobie, aby odsunąć się trochę. Chwycił go za dłoń, splatając ich palce razem i pociągnął go pod niewielkie zadaszenie. Miał rację; nie zamierzał pozwolić, aby Cheong marzł na tym deszczu.
- Hyung? - Uśmiechnął się szeroko. - Odzwyczaiłem się – parsknął. - Niech no pomyślę o jakimś miłym hotelu – wymamrotał, stukając się palcem wskazującym po podbródku. - Nah, przyzwyczaj się i nie marudź – rzucił, gdy te wspomniał o wulgaryzmach – bo będę mówił jak mi się podoba. I będę też mówił co mi się podoba. Troszkę się zmieniło podczas twojej nieobecności – przypomniał mu, a po chwili drgnął jakby o czymś sobie przypomniał. - Ach, chodźmy w tamtą stronę, tam powinien być hotel, o którym wspominała mi Delilah – mruknął. - Będziesz musiał poznać Deli, jest fantastyczna! Tylko pozbieram książki… - Schylił się i szybko, niemal ekspresowo wrzucił swoje podręczniki do plecaka, po czym znów złapał rękę Jungkooka i wreszcie popchnął go lekko w odpowiednią stronę. - Taa… To miałem na myśli. Przytulanie. Powiedzmy – parsknął, odwracając wzrok na mokre witryny sklepowe.
Powrót do góry Go down


Cheong Jungkook
Cheong Jungkook

Student Ravenclaw
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 10%
Galeony : 899
  Liczba postów : 196
https://www.czarodzieje.org/t13453-jeon-jungkook
https://www.czarodzieje.org/t15186-dollar-dollar#404823
https://www.czarodzieje.org/t15184-cheong-jungkook#404815
Boczna uliczka - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Boczna uliczka - Page 4 Empty


PisanieBoczna uliczka - Page 4 Empty Re: Boczna uliczka  Boczna uliczka - Page 4 EmptyWto 12 Wrz - 20:21;

Roześmiał się, gdy Taehyung niczym rozpieszczony dzieciak, uniósł kciuk do góry. Bezwiednie się wtedy nad nim nachylił i cmoknął ustami jego palec, tym samym potwierdzając, że zakochanie rzeczywiście może być czymś przyjemnym. Jeszcze przyjemniejszym było jego mocne przytulenie.
Tak prosto, bez większych problemów. Trzymając go w swoich ramionach i mając tylko jedną myśl w głowie, że może już być tylko lepiej – Jungkook mógł wreszcie odetchnąć pełną piersią.
Ostrożnie splatając z nim palce, dał mu się zaciągnąć pod niewielki daszek.
- A jak jestem przy tobie blisko, to będziesz mnie kochał jeszcze mocniej? - Zapytał, uśmiechając się pod nosem i nie mogąc się powstrzymać, ucałował go raz jeszcze, ale tym razem w sam czubek głowy. Z przyjemnością spoglądał na pogrążonego w zadumie Taehyunga, który raz po raz obstukiwał palcem swoje usta, jak i podbródek nawet nie zdając sobie sprawy z tego, że takim drobnym gestem przyciągał wzrok Jungkooka. Pobłażliwie kiwał głową, gdy mniejszy lojalnie go uprzedzał o swoim buntowniczym usposobieniu i tylko chwilami nieco szerzej się uśmiechał na jego słowa.
Nie miał nic przeciwko temu, aby starszy chwilami rozkazywał nawet jemu.
Bo szczerze powiedziawszy, bardzo chętnie by ujrzał swojego (na nowo) chłopaka w mniej delikatnej i mniej eterycznej wersji. Odkąd sięgał pamięcią, to Tae był tym bardziej nieśmiałym,był trochę jak nieoswojone zwierzątko, które trzeba było zachęcać do zwykłego przytulenia. A on chciał być dla niego życiowym oparciem oraz osobą, której jasnowłosy mógłby wszystko powiedzieć. I nigdy by mu się nie znudziła jego delikatność, bo to właśnie ona go w nim ujęła.  
- Będziesz mówił wszystko co ci się podoba i będziesz również robił to co ci się podoba – powtórzył za nim, lekko zachrypniętym głosem od dłuższego stania na deszczu i odchrząknął z rozbawieniem przez krótką chwilę zaglądając mu prosto w oczy. Opuszczając spojrzenie na jego podbródek, uśmiechnął się półgębkiem do swojego chłopca i przesunął kciukiem po jego dłoni, które nadal były ze sobą złączone. - Zmieniłeś się, mały – dodał przekornie i po chwili wypuścił jego dłoń ze swojej, aby mógł zebrać książki i zapakować je do swojego plecaka. Sam zaś przykucnął i zgarnął z ziemi porzuconą przez siebie czarną bejsbolówkę, którą z powrotem nałożył na głowę. Czapka tylko cudem była prawie sucha, albo to on mając głupiego szczęście, rzucił ją pod daszek. Gdy tylko Tae znowu znalazł się w zasięgu Jungkooka, to ten odebrał od niego plecak i bez słowa zarzucił go sobie ramię, jakby waga kilku podręczników i innych z pewnością nadprogramowych książek, nie robiła na nim żadnego wrażenia.
Tak samo jak lekkie, prawie niewyczuwalne popchnięcie Taehyunga, które miało go naprowadzić na odpowiedni kierunek w stronę mieszkania niższego. Zanim jednak wyszli spod zadaszenia, które chociaż było mizerne to dawało im minimalną ochronę przed deszczem; to Jungkook bez większego zastanowienia, zrobił jeszcze jedną rzecz.
Łapiąc niższego od siebie za ramię, sprawnie obrócił go przodem do siebie. Odruchowo poprawił sobie na ramieniu jego plecak i układając dłonie pod jego udami, ugiął nieco kolana, aby w zaledwie parę sekund podnieść mniejszego i zarzucić go sobie na biodra. Bezgłośnie mu podpowiedział, aby zawiesił się na nim nogami, aby było im obu wygodniej. Przecież nie pozwoli na to, aby jego długie nogi jak u lalki szurały po mokrej ziemi. A Jungkook skoro i tak był już od deszczu cały mokry, a kałuże na ziemi wcale nie wyglądały na te najmniejsze, to postanowił zaoszczędzić Taehyungowi jeszcze większej kąpieli niż byłoby to potrzebne.
- Złap się mnie i trzymaj mocno, bo inaczej wrzucę cię do największej kałuży, zobaczysz – wymruczał z przekąsem i wskazał brodą na swoją bluzę, która luzacko dyndała na ramionach szczuplutkiego chłopca – a moja bluza nie lubi nie się taplać w czymś takim, zapamiętaj.
Uśmiechnął się delikatnie i zerkając na jego buzię, podniósł nieznacznie brew do góry.  - Mam być zazdrosny o tą całą Delię? Chyba, że wy coś.. no, tam.. -  wybuczał niechętnie pod nosem niemal jak obrażone dziecko. Wydął nawet lekko dolną wargę i marszcząc delikatnie czoło, zerknął z ciekawością na Taehyunga, zbliżając do niego twarz tak blisko, że bezczelnie zetknął się z nim swoim nosem. - A z innymi jak? Bo nadal pamiętam jak te paskudne dziewczyny z naszego roku się na ciebie patrzyły! Chociaż w sumie lepiej, że dziewczyny niż goście, fakt. Nie pamiętam też, aby ktoś z naszego domu był rodem z tęczowego stowarzyszenia, ale arrrgh, mogłoby się znaleźć paru kretynów z innych domów. - Zmełł w ustach przekleństwo, aby Taehyung go nie dosłyszał i westchnął z katorgą. Nie chciał mu tego mówić, ale jego chłopiec rzeczywiście się zmienił w ciągu tego roku. Prawda jest taka, że z wyglądu jeszcze się lepiej prezentował niż sprzed paru miesięcy wstecz, a jeżeli dodałoby się do tego jego bardziej otwartą osobowość to Taehyung nagle stawał się dla innych, totalną zdobyczą. Jungkook uświadamiając sobie tą mało zabawną sytuację o mało co, nie wypuścił go z rąk. Potknął się tylko o nierówne podłoże, ale zachowując równowagę, mocniej go do siebie przycisnął i pokręcił głową do swoich myśli, mentalnie pokazując im środkowy palec.
Nadal obrażony, zagryzł dolną wargę i łypiąc krótko na twarz chłopca, parsknął cicho pod nosem.
- Będę bardziej fantastyczny i bardziej daebak, od tej Delii.  - skomentował cicho do siebie i dodał głośniej -  Ale i tak chcę ją poznać.
Zauważając jego odwracającą się cały czas twarz w stronę witryn na których nie było nic ciekawego jak dla Jungkooka, ten przekrzywił do boku głowę jakby chcąc wejść mu w kadr do podziwiania mokrych szyb. W końcu podtrzymując go jedną ręką, drugą sięgnął do jego brody i łapiąc za nią delikatnie nakierował jego twarzyczkę tak, aby bez trudu mogła spojrzeć wprost na niego, a nie na brudne szyby. - I hej, coś jeszcze chcesz oprócz przytulania? - zapytał bez ogródek, podnosząc ponownie brew do góry, bo jego odpowiedź była tak mglista, że Jungkook chociaż łebski chłopak to do świtu mógłby zgadywać co chodziło jego chłopakowi po głowie.
Bo naprawdę. Taehyungowi może wszystko strzelić do głowy.
Powrót do góry Go down


Daniel Bergmann
Daniel Bergmann

Nauczyciel
Wiek : 43
Czystość Krwi : 90%
Dodatkowo : animag (kruk), magia bezróżdżkowa
Galeony : 2330
  Liczba postów : 2139
https://www.czarodzieje.org/t15073-daniel-alexander-bergmann
https://www.czarodzieje.org/t15099-krebs
https://www.czarodzieje.org/t15076-daniel-bergmann
Boczna uliczka - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Boczna uliczka - Page 4 Empty


PisanieBoczna uliczka - Page 4 Empty Re: Boczna uliczka  Boczna uliczka - Page 4 EmptySro 31 Paź - 12:45;

Tłum na Pokątnej był nieodzowną częścią; niemożliwym do rozłączenia fragmentem jej osobliwej scenerii. Rozlewał się, w swojej formie rozmaitości twarzy, kotłował w wąskich przestrzeniach - między jednym a drugim szeregiem magicznych sklepów. Roztaczany gwar rozmów przemierzał tę wyszczuploną strefę podobnie jak nieustannie bębniące o chodnik kroki.
Nie lubił tłumu. Wzbudzał w nim obrzydzenie.
Konieczność wykonywania zakupów była jednakże większa - obecnym razem, wybrał się w obręb Esów i Floresów, poszukując ciekawych, godnych nabycia książek.
Dzień uginał się znacznie szybciej - pod wpływem popołudniowych godzin - jesień mogła już cieszyć się pełną krasą. Mężczyzna nawet nie spostrzegł, kiedy na niebie zaczęła szerzyć swą władzę szarówka.
W związku ze swoim brakiem zamiłowania tłumu, o wiele częściej wybierał boczne rozgałęzienia ulic - zdecydowanie skromne, okryte tajemniczością - zawartą w swoich obdartych murach. Obskurna dosyć sceneria nie odstraszała Bergmanna - była stosowną, zdolną do zapłacenia ceną, w zamian za uzyskanie korzystnych skrótów przy poruszaniu się po magicznym sercu Londynu, zwinnie ukrytym przed spojrzeniami mugoli. Kroczył przed siebie, szedł pewnie
do czasu.
Nie chciał zobaczyć tej twarzy, wychodzącej naprzeciw na zacienionej uliczce; przystanął, kiedy bijący jemu na alarm umysł przypomniał ciąg niefortunnych zdarzeń.
- Ironia losu - odpowiedział z początku. Jasna cholera, sądził, że pozostawił tego faceta w obrębie niemagicznego świata. Sądził, że jest mugolem.
Nie było łatwo.
Oczywiście - pamiętał go doskonale; pamiętał chwilę wytchnienia w zwykłym, mugolskim pubie. Pamiętał kobietę (jego dziewczynę? narzeczoną? kochankę?) i w końcu pamiętał jego - mężczyznę w alkoholowej wściekłości.
- Myślę, że otrzymałeś wystarczająco - nie szczędził sobie ironii. Prowokował - chociaż obecnie badał też sytuację. Zastygnął na podobieństwo zwierzęcia, w każdym momencie gotów do wyciągnięcia różdżki, czujny - zdolny do przyspieszonej reakcji. Swoją pewność zawdzięczał już sposobnością zastosowania zaklęć; nie był zbyt sprawny fizycznie. Pięść nieznajomego kilka miesięcy wcześniej uderzała boleśnie, pozostawiła przez jakiś czas przebarwienia sińców.
Czego chciał teraz?
A może - był to najpospolitszy przypadek?
Powrót do góry Go down


Ivoš Rožmitál
Ivoš Rožmitál

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 42
Czystość Krwi : 100%
Galeony : 858
  Liczba postów : 134
https://www.czarodzieje.org/t12103-ivos-rozmital#325201
https://www.czarodzieje.org/t12119-franciszek#325249
https://www.czarodzieje.org/t12120-ivos-rozmital#325251
Boczna uliczka - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Boczna uliczka - Page 4 Empty


PisanieBoczna uliczka - Page 4 Empty Re: Boczna uliczka  Boczna uliczka - Page 4 EmptyCzw 1 Lis - 23:02;

Tego dnia akurat zdarzyło mu się nie pić. Był to niesamowity wyjątek, po tym, jak ostatnio wpadł w całkowity ciąg od kilku miesięcy. Spowodowane to było tym, że coraz częściej agresja pojawiała się w nim po spożytej whisky, a i nie tylko whisky...
Umówiony był z pewnym zielarzem, który miał sprzedać mu coś na ukojenie nerwów, zrelaksować, oraz spowodować sen, który na trzeźwo nie przychodził łatwo, a że planował nie pić?
Cóż, jednak nie była to legalna roślina. Zakazana całkiem niedawno, weszła na czarny rynek, jednocześnie napychając przyjemniaczkom spod ciemnej gwiazdy sakwy. Musiał trzymać się raczej wyciszonych części miasta, by nie zostać za bardzo zauważonym. Wreszcie cisza, wreszcie spokój od ciekawskich spojrzeń. Otulił się bardziej płaszczem. Pogoda stawała się coraz bardziej nieprzychylna dla tych, co jednak woleli by ciepło było cały czas. Ogarnęła go fala złych myśli, wspomnień, o których chciał już dawno zapomnieć, wspomnień dotyku, pocałunku i bliskości jego partnera... byłego.
W pewnym momencie skręcił w pustą uliczkę, a przynajmniej do czasu. Usłyszał słowa, dość niewyraźne, ale ewidentnie skierowane w jego stronę. To wybiło go z amoku. Spojrzał zaskoczony na adresata. Mężczyzna. Zmierzył go powoli wzrokiem dokładnie. - Przepraszam, co? - przekrzywił głowę niczym zainteresowany kot. Mężczyzna miał nieco bojowe nastawienie. Skąd on go kojarzył? "Myślę, że otrzymałeś wystarczająco...". Utkwił spojrzenie w jego twarzy. - My się... znamy? - Wyczuł, że mężczyzna ma poważny problem z jego osobą. Może to jakiś złodziej? Nie, zdecydowanie zbyt szykownie ubrany, by być pospolitym rabusiem. Zacisnął rękę w kieszeni na różdżce w pogotowiu, nie odrywając wzroku od oczu mężczyzny. Wtem pojawił się przebłysk, jak niewyraźna migawka w jego głowie... zaczął kojarzyć te rysy, tę sylwetkę. Ból pięści następnego dnia na kacu... ale, przecież... Chciał zapytać, ale wydawało mu się niedorzeczne, postanowił poczekać na odpowiedź nieznajomego.
Powrót do góry Go down


Daniel Bergmann
Daniel Bergmann

Nauczyciel
Wiek : 43
Czystość Krwi : 90%
Dodatkowo : animag (kruk), magia bezróżdżkowa
Galeony : 2330
  Liczba postów : 2139
https://www.czarodzieje.org/t15073-daniel-alexander-bergmann
https://www.czarodzieje.org/t15099-krebs
https://www.czarodzieje.org/t15076-daniel-bergmann
Boczna uliczka - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Boczna uliczka - Page 4 Empty


PisanieBoczna uliczka - Page 4 Empty Re: Boczna uliczka  Boczna uliczka - Page 4 EmptyPią 2 Lis - 1:23;

Konsternacja znajomo-nieznajomego - z jednej strony zdołała zdziwić Bergmanna, z drugiej zaś - mogła być pozytywnym zjawiskiem. Zakorzeniona, burząca się podejrzliwość, była nieprzekonana - nakazywała czuwać, mimo nasuwających się w miarę czasu spostrzeżeń - w końcu - mężczyzna mógł kłamać, pod założoną maską nieświadomości zwodzić, wyłącznie czekać na najwłaściwszy moment. Ścierali się więc oboje, krzyżując tory swych spojrzeń, w podwyższonej uwadze usiłowali wypatrzeć - który pierwszy - dobędzie różdżki oraz przypuści atak.
- To zależy - odpowiedział, poniekąd enigmatycznie - choć jak najbardziej nie mijał się z zaistniałą prawdą. Nie znali się, nie znali absolutnie swych imion, nie znali choć podstawowych faktów. Na Merlina, jeszcze niedawno sądził, że niegdyś - miał do czynienia z mugolem. Niemniej, twarz mężczyzny Bergmann kojarzył  wspaniale; twarz osoby, która, ujmując dosadniej obiła mu mordę w pubie za kontakt z nowo poznaną (jego własną?) kobietą.
Prawdę mówiąc, nie odczuwał ochoty do rozwijania tej znajomości (wystarczy - w najbliższych dniach sińców). Torba, wypełniona najnowszym nabytkiem książek, dziwnie zaczęła ciążyć. Chciał wyjść. Chciał go minąć - aczkolwiek musiał być przekonany o neutralności.
- Myślę, że możemy się nigdy więcej nie spotkać - dodał. Nie czynił większych, przybliżających kroków, chociaż postawą ciała ewidentnie zwiastował pragnienie najzwyklejszego - udania się w swoją stronę.
- Możemy nawet zapomnieć, że widzieliśmy się w tej chwili. - Zakończył. Nie miał zamiaru przypominać konkretnie momentu zderzenia z pięścią - jeśli mężczyzna naprawdę go nie pamiętał, lepiej, gdyby po prostu uznany był za dziwaka.
Zdecydowanie lepiej.
Powrót do góry Go down


Ivoš Rožmitál
Ivoš Rožmitál

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 42
Czystość Krwi : 100%
Galeony : 858
  Liczba postów : 134
https://www.czarodzieje.org/t12103-ivos-rozmital#325201
https://www.czarodzieje.org/t12119-franciszek#325249
https://www.czarodzieje.org/t12120-ivos-rozmital#325251
Boczna uliczka - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Boczna uliczka - Page 4 Empty


PisanieBoczna uliczka - Page 4 Empty Re: Boczna uliczka  Boczna uliczka - Page 4 EmptyPon 5 Lis - 13:27;

Czyli jednak, czyli to był on. Ivo był wtedy upojony alkoholem, zresztą nie tylko nim. Miał plan zagadać do chętnej dziewczyny, a przynajmniej tak mu się wydawało w tej alkoholowej fazie, a on nagle, kiedy się odwrócił tylko, podbił do niej i niesamowicie dobrze ją bajerował. Wtedy, jak sobie później przypomniał, włączył mu się agresor; uroił sobie, że właśnie specjalnie ten mężczyzna to robi, a nie, że po prostu, jak najprawdopodobniej było, skorzystać chciał z okazji, że ładna kobieta jest sama w barze. Uderzył.
Raz, dwa, nawet już nie pamiętał.
Później sobie to usprawiedliwiał, że wydawało mu się, że chciał jej zrobić ten mężczyzna krzywdę. Tak sobie wmawiał, by nie czuć kaca moralnego. Przecież to tylko mugol...
Otóż nie, jednak nim nie był. Właśnie stał na przeciwko niego, w ewidentnie miejsc, gdzie mugoli nie mogło być.
Wyprostował się, puszczając różdżkę w kieszeni.
- Wydaje mi się, że dość... niefortunnych warunkach się spotkaliśmy. - cedził każde słowo, po słowie, spokojnie nie nadużywając emocji, które w tym momencie w nim buzowały. Zażenowanie, wstyd. Poprawił płaszcz, prostując go dłońmi na sobie.
- Wydaje mi się, że moja pięść skalała Twoją twarz. I ... cóz, nie jestem z tego dumny. - odchrząknął i odwrócił na chwilę wzrok. - Dobrze pamiętam? - spojrzał na mężczyznę ponownie.
Powrót do góry Go down


Daniel Bergmann
Daniel Bergmann

Nauczyciel
Wiek : 43
Czystość Krwi : 90%
Dodatkowo : animag (kruk), magia bezróżdżkowa
Galeony : 2330
  Liczba postów : 2139
https://www.czarodzieje.org/t15073-daniel-alexander-bergmann
https://www.czarodzieje.org/t15099-krebs
https://www.czarodzieje.org/t15076-daniel-bergmann
Boczna uliczka - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Boczna uliczka - Page 4 Empty


PisanieBoczna uliczka - Page 4 Empty Re: Boczna uliczka  Boczna uliczka - Page 4 EmptyPią 9 Lis - 22:19;

Nie miał ochoty - wdzierać paznokci w ciemną strukturę strupów; już zakrzepniętych wspomnień - których niechlubne stado zaczęło wracać, przeciwnie do jego woli broczyć, wzbijać się spod spękanej, brudnoszkarłatnej ziemi - wraz z przytaczaną historią. Mgła powstających sińców zastygła w tych wydarzeniach na jego skórze; pomyśleć - starczyła już jedna blizna na jego twarzy, punktowo odznaczająca się wśród zarostu nad górną krawędzią wargi. Niechlubny dodatek, musiał możliwie najszybciej być usunięty - w takim wypadku mógł podziękować istnieniu magii leczniczej. Pracował swoim wyglądem - będąc nauczycielem, musiał się prezentować z należną aurą autorytetu; opuchlizna i fioletowe barwienie powłok niszczyły ten powierzchowny całokształt.
Z drugiej zaś strony - nie trzeba było nic drążyć. Roztrząsać. Był zaskoczony jednak postępowaniem mężczyzny - rozważał ewentualną, szybką wymianę obelg bądź niewerbalnych zaklęć. Nie ufał nieznajomemu w pełni, choć identycznie porzucił różdżkę (nie potrzebował jej do ewentualnej obrony).
Zaryzykował.
Zbliżał się, całkowicie niespiesznym krokiem ujmował rozdzielający ich ciała dystans. Uśmiech, który zaczynał wschodzić na jego twarzy, był przesiąknięty ironią.
- To bez znaczenia - przyznał rozbrajająco szczerze. Nigdy nie szukał zemsty, nie zwiększał nawet konfliktu - nieznajomy mógł zauważyć - podczas spotkania nie oddał żadnego z ciosów. Nie mógł używać czarów - pozostał zupełnie bierny.
Chciał iść. Nieskrępowanie, w swoim upodobanym kierunku.
- Możemy uznać, że sprawa jest rozliczona - przyznał, zatrzymując się obok swojego oprawcy. On sam, zuchwale przymilał się do kobiety; otrzymał jako zapłatę kilka przywaleń w mordę (nie szczędził sobie w tym kolokwialnej bezpośredniości). Byli czyści. Nie mieli żadnych pozostałości do zadośćuczynień, żadnych nierozstrzygniętych rzeczy. Nie trzeba było żadnej rekompensaty. - Prawda? - dopytał, w międzyczasie szukając w schronieniach kieszeni płaszcza swych papierosów. Wydobył paczkę, wciskając jednego z nich między wargi. Zapalił.
Powrót do góry Go down


Ivoš Rožmitál
Ivoš Rožmitál

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 42
Czystość Krwi : 100%
Galeony : 858
  Liczba postów : 134
https://www.czarodzieje.org/t12103-ivos-rozmital#325201
https://www.czarodzieje.org/t12119-franciszek#325249
https://www.czarodzieje.org/t12120-ivos-rozmital#325251
Boczna uliczka - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Boczna uliczka - Page 4 Empty


PisanieBoczna uliczka - Page 4 Empty Re: Boczna uliczka  Boczna uliczka - Page 4 EmptyNie 2 Gru - 20:29;

Słuchał go uważnie, słowo, po słowie, starając się nie okazywać emocji, chociaż sytuacja wydawała się być całkowicie klarowna. Przynajmniej tak ten mężczyzna próbował mu wmówić, mimo że czuł, że jednak czegoś od niego chce. Dziwne uczucie, kiedy przecież ten nieznajomy, którego obił po kolejnej szklance, zamiast odejść, po prostu dalej stoi obok, podchodzi bliżej, dając do zrozumienia, że chociaż jego usta mówią inaczej, to na tym nie stanie. Dźwięk otwieranych papierosów, zapalniczka, a potem zapach dymu. Uniósł kącik ust do góry. - Wydaje mi się, że nie jest to do końca Twoja intencja. - wymruczał, a potem poszerzył uśmiech. Sięgnął do kieszeni płaszcza, wyjmując zeń srebrną papierośnicę z literą "Ř" na samym środku. Powoli wyjął papierosa i odpalił swojego papierosa. Wypuścił dym z ust. - Nie chcę nic sugerować, ale chyba nic lepiej nie oczyści sytuacji, jeżeli Pan ma chwilę, to wejść gdzieś na jedną szklankę whisky. Myślę, że wtedy będzie już zupełnie oczyszczona atmosfera. Obiecuję nie używać swoich dłoni do niczego innego niż... - tu na chwilę zamilkł, uśmiechając się lekko. - unoszenia szkła.
Powrót do góry Go down


Daniel Bergmann
Daniel Bergmann

Nauczyciel
Wiek : 43
Czystość Krwi : 90%
Dodatkowo : animag (kruk), magia bezróżdżkowa
Galeony : 2330
  Liczba postów : 2139
https://www.czarodzieje.org/t15073-daniel-alexander-bergmann
https://www.czarodzieje.org/t15099-krebs
https://www.czarodzieje.org/t15076-daniel-bergmann
Boczna uliczka - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Boczna uliczka - Page 4 Empty


PisanieBoczna uliczka - Page 4 Empty Re: Boczna uliczka  Boczna uliczka - Page 4 EmptyPon 3 Gru - 16:52;

Uwielbiał sprawdzać, uwielbiał badać, określać wszelkie granice; obserwował - jasne obręcze tęczówek nie odrywały się od szczególnych ognisk zaciekawienia. Uwielbiał formować wnioski - powoli, na upewnieniu wznosić niepodważalne konstrukcje swych posiadanych poglądów.
Nie miał szczególnych intencji. Był on - jedynie biernym, nic nieznaczącym wędrowcem - wykazującym neutralność obserwatorem w tłumie. Mógł zauważyć - nie mścił się, nie wykazał choć odrobiny agresji; był zatroskany wyłącznie o brak ponownego starcia. Musiał być pewny - nim już odwróci się doń plecami. Nim odejdzie. Nim straci resztki skupienia.
Przecenia mnie pan – odpowiedział, z uśmiechem - który poddawał w lekkiej ironiczności wargi. Mgła tytoniowa odeszła wraz ze strumieniem wydechu; powoli, uszła i zatańczyła swoją szarością w powietrzu.
Nieznajomy rozniecił jednak w Danielu Bergmannie ciekawość - nie zdawał się być banalnym, prędko nużącym zbirem. Poddał się tej sugestii; nie miał nic do stracenia.
Wyzwanie? – spytał, z zaintrygowanym refleksem osiadłym na tafli oczu. Pokojowa rozmowa? Cóż za odmiana, wspólnie też z obietnicą nieużywania dłoni jako narzędzi szkody. – Miałem wstąpić do Dziurawego Kotła. - Dodał. Było to miejsce do resztek wypełnione przez magię - czuł się o wiele pewniej.
Przegra pan razem z chwilą zażądania zapłaty – dodał, nieco półżartobliwie, nieznacznie drwiąco? powoli ruszając przed siebie.

| idziemy stond
Powrót do góry Go down


Theodore Kain
Theodore Kain

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 27
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 178
C. szczególne : delikatne piegi na nosie i w okolicach oczu / wyraźne oznaki niewyspania - sińce pod oczami, podkrążone ślepia
Galeony : 2360
  Liczba postów : 886
https://www.czarodzieje.org/t20346-theodore-kain#642305
https://www.czarodzieje.org/t20350-theodore-kain#642529
https://www.czarodzieje.org/t20348-theodore-kain#642476
https://www.czarodzieje.org/t20351-theodore-kain-dziennik#642530
Boczna uliczka - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Boczna uliczka - Page 4 Empty


PisanieBoczna uliczka - Page 4 Empty Re: Boczna uliczka  Boczna uliczka - Page 4 EmptyWto 27 Lip - 0:48;

Początkowo nie zamierzał przyjmować zleceń wyceny magicznych przedmiotów poza pracą w banku Gringotta, wszak dopiero przyuczał się do zawodu. Okazywało się jednak, że czarodzieje z różnych pobudek korzystali z pomocy nawet mniej doświadczonych rzeczoznawców działających na wolnym rynku, a spore zainteresowanie tego rodzaju usługami zachęciło go, by skorzystać z oferty i dorobić sobie na boku. Wszak ostatnimi czasy galeony niespecjalnie się go trzymały, więc liczyła się każda fucha. Nie wyrobił sobie jednak jeszcze żadnej renomy, więc na razie mógł liczyć wyłącznie na drobnych klientów, zwykle nagabywanych przez jego własnych znajomych. Pierwszym z nich okazała się młoda kobieta, która nalegała na spotkanie w jednej z bocznych uliczek przylegających do Pokątnej, co już wzbudziło jego podejrzenia. Z drugiej strony stwierdził, że może przesadnie się zamartwia, skoro nie obrała sobie za cel Śmiertelnego Nokturnu.
Przybył na miejsce chwilę przed czasem, a wreszcie jego oczom ukazała się drobna blondynka, którą do tej pory kojarzył wyłącznie z przekazanego mu przez kolegę zdjęcia. Klientka wręczyła mu niewielkie pudełko, prosząc zarazem o dyskrecję. Wyjaśniła, że nie chciała korzystać z usług pracowników banku, gdyż pracuje tam również jej wujek, który z pewnością dowiedziałby się wówczas, że zamierza sprzedać rodzinną pamiątkę po ojcu. Chyba nie wiedziała, że tak naprawdę ma do czynienia z jednym z urzędników banku, jedynie dorabiającym sobie poza jego budynkiem, ale Theo nie zamierzał wyprowadzać jej z tego błędu, żeby nie stracić okazji do zyskania niezbędnego mu zastrzyku gotówki. Obiecał jej jedynie, że wyda opinię w jak najszybszym terminie i zachowa ich rozmowę w tajemnicy. Potrzebował trochę czasu, bo mimo że widział już kiedyś taki sam sygnet, jak ten przekazany mu przez kobietę, tak musiał przyznać, że został on nadszarpnięty zębem czasu. Najpierw musiał więc sprawdzić czy w ogóle działa, a potem ocenić skalę zniszczeń i jej wpływ na wartość biżuterii.
Czar rzucony na pozłacany pierścień zapewniał czarodziejowi odporność przed prostymi, ognistymi zaklęciami, jak więc najlepiej było sprawdzić jego użyteczność? Cóż… nie był to może najbezpieczniejszy sposób, ale poprosił kumpla o pomoc i po założeniu na palec sygnetu wdał się z nim w mały pojedynek, podczas którego pozwolił godzić się niewielkim płomieniem. Niestety z marnym skutkiem, bo chociaż zdołał uniknąć poparzeń, jego spopielone w niektórych miejscach spodnie wylądowały w koszu na śmieci. Przynajmniej miał pewność, że przekazany mu przedmiot nie funkcjonuje tak jak należy. Po tym odkryciu udał się więc do jubilera, żeby dowiedzieć się czy istnieje możliwość naprawy artefaktu i jaki ewentualnie byłby jej koszt. Siwobrody mężczyzna stwierdził, że gotów byłby dokonać takiej naprawy za 50 galeonów. Theo nie poprzestał jednak na jednym zakładzie, a w kolejnych punktach jubilerskich uzyskał informację również o innych cenach, wyciągając z nich następnie średnią w okolicach 45 galeonów, którą to odliczył od wartości czarodziejskiego przedmiotu. Uwzględnił również inne aspekty, choćby takie jak nasycenie rynku i zainteresowanie podobnymi towarami, a ostatecznie w opinii wręczonej swej klientce wskazał, że wartość rynkowa sygnetu może wahać się od 160 do 180 galeonów.
Spodziewał się raczej rozczarowania z jej strony, bo nowe, bądź zachowane w idealnym stanie pierścienie warte były o wiele więcej. O dziwo jednak, kobieta podczas kolejnego ich spotkania z entuzjazmem przyjęła otrzymany przez niego rezultat, najwyraźniej nie do końca wierząc, że tak stary, pozbawiony najistotniejszych cech przedmiot da się jeszcze uratować i komuś opylić. Z uśmiechem na ustach podziękowała mu za wykonaną pracę, a Kain mógł się raczyć pierwszą wypłatą pochodzącą z dodatkowej, dorywczej umowy.

zt.
Powrót do góry Go down


Felinus Faolán Lowell
Felinus Faolán Lowell

Nauczyciel
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1973
  Liczba postów : 7412
https://www.czarodzieje.org/t18786-felinus-faolan-lowell#539099
https://www.czarodzieje.org/t18807-felinus-faolan-lowell#539739
https://www.czarodzieje.org/t18796-felinus-faolan-lowell
https://www.czarodzieje.org/t18814-felinus-faolan-lowell-dzienni
Boczna uliczka - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Boczna uliczka - Page 4 Empty


PisanieBoczna uliczka - Page 4 Empty Re: Boczna uliczka  Boczna uliczka - Page 4 EmptyWto 24 Sie - 0:04;

Chciał wrócić z pracy wprost do domu, prawie wprost, załatwiając po drodze parę spraw. Musiał, jako że coraz to więcej obowiązków nakładało się na jego barki, Pierwszą z nich było wpadnięcie do sklepu i szybkie zakupy w ramach dołożenia się do budżetu domowego, co chciał zrobić tuż po przekręceniu odpowiedniego klucza i nałożeniu stosownych zaklęć ochronnych na budynek. Ciało dzisiaj mówiło jednak nie - już wcześniej głowa go nawalała do tego stopnia, iż zastanowił się, czy przypadkiem nie wziąć jakiegoś eliksiru. Jeszcze nie wiedział, co się szykuje, w związku z czym sądził, że to jest w sumie efekt wydarzeń, które negatywnie odbijały się na jego psychice. Nie powiązał na razie niczego, co powinien już powiązać na samym starcie, w związku z czym szedł przed siebie, mając następnie lekkie problemy ze wzrokiem. Spadek ciśnienia?
No niestety nie. Wystarczyła chwila, wręcz moment, by następnie poczuć, jak mroczki przejmują nad nim kontrolę, ciało staje się wyjątkowo lekkie, a sam oparł się o budynek, mrużąc własne tęczówki, by światło docierało do nich w najmniejszym stopniu. Wynik nadmiernego przeciążenia? Nie wiedział, kiedy to stał tak dobrą chwilę, przytulony wręcz do ściany budynku, by następnie jakoś postarać się powrócić do idealnego pionu. Nigdy wcześniej nie miał z czymś takim do czynienia, a po czasie okazało się, że idealnym miejscem do wyrzucenia zawartości żołądka jest trawnik przy chodniku. Idealnie, perfekcyjnie, tego właśnie potrzebował, gdy zgiął się w pół, a objawy zaczynały narastać. Czego - kompletnie nie miał pojęcia. Ból rozsadzał jego czaszkę w zastraszającym tempie, a sam zdawał się być ledwo co przytomny. Nawet uniesienie różdżki i użycie zaklęć sprawiało mu problemy, w związku z czym liczył na własny łut szczęścia i dostanie się do szpitala czy gdziekolwiek, gdzie mógłby otrzymać pomoc.
Nie wiedział jeszcze, kogo będzie dane mu tutaj spotkać. Nie interesowały go okoliczne twarze, a zamiast tego ciągnął przed siebie, powstrzymując narastające mdłości, choć pulsujący ból nie pozwalał mu normalnie chodzić. Musiał wyglądać jak pijany, ale alkoholu do ust nie wetknął, w związku z czym przyczyna leżała całkowicie gdzieś indziej.

kostki:

Powrót do góry Go down


Violetta Strauss
Violetta Strauss

Absolwent Ravenclawu
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168cm
C. szczególne : wyjątkowo niski i zachrypnięty głos | tatuaż z runą algiz na wnętrzu lewego nadgarstka | na palcu prawej dłoni zawsze obrączka Bruhavena, a nad nią krwawy znak | blizny: na palcach i wierzchu lewej dłoni oraz jedna biegnąca w poprzek jej wnętrza, na łydce po ugryzieniu inferiusa, w okolicach zregenerowanego lewego ucha
Galeony : 2397
  Liczba postów : 3699
https://www.czarodzieje.org/t17878-violetta-strauss#504731
https://www.czarodzieje.org/t17893-viola#505013
https://www.czarodzieje.org/t17884-violetta-strauss#504822
https://www.czarodzieje.org/t18567-violetta-strauss-dziennik#529
Boczna uliczka - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Boczna uliczka - Page 4 Empty


PisanieBoczna uliczka - Page 4 Empty Re: Boczna uliczka  Boczna uliczka - Page 4 EmptyPią 3 Wrz - 22:07;

To był szybki wypad na Pokątną. Po raz kolejny miała zostawić swoje galeony w jednym z lokalnych sklepów, który był częstym punktem jej wizyt. Ot dzień jakich wiele. Marzyła praktycznie o tym, żeby wrócić do domu i położyć się do swojego łóżka, bo czuła się wykończona minionym dniem.
I właśnie wracając jedną z uliczek do swojego mieszkania, natknęła się na dobrze znaną jej postać. Już z daleka mogła dostrzec, że coś było nie tak. Nigdy nie widziała, żeby Felinus znajdował się w podobnym stanie. Nic dziwnego też, że postanowiła do niego podejść.
- Hej... Feli wszystko w porzą... - nawet nie dokończyła pytania, bo w tym momencie wykonała szybki dash do tyłu, unikając cudem rzygowin, które znalazły się dokładnie w tym miejscu, w którym znajdowały się jeszcze przed chwilą jej buty. Idealne wyczucie czasu.
Teraz mogła wykonać drugie podejście i zbliżyć się raz jeszcze do Lowella. Cóż widziała jak się zataczał i chciała zapewnić mu jakieś wsparcie. Nic dziwnego, że wyciągnęła ramię, by objąć go wpół, drugą ręką sięgając po różdżkę. Ruch ten był nieco zbyt gwałtowny i chaotyczny. Raz jeszcze poczuła jak jej rękę przeszywa ból pochodzący od wciąż jeszcze nie do końca zaleczonej rany z Arabii. Naprawdę nie sądziła, że coś tak drobnego będzie ją męczyć przez tak długi czas, ale nie miała zbytnio czasu na to, by pochylać się zbytnio nad swoim stanem. Zamiast tego wykonała szybki ruch różdżką, rzucając na byłego Puchona Kinetosis, licząc, że przynajmniej na jakiś czas przyniesie mu ono ulgę i złagodzi jego objawy.
- Pomogło? - spytała bez większego przekonania. I co ona miała w tej sytuacji zrobić? Znowu zabrać go do swojego mieszkania? Przynajmniej tym razem nie musiała go obezwładniać. - Mam cię gdzieś zabrać?
To pytanie było całkiem na miejscu. Nie miała pojęcia czemu właściwie był na ulicy i co takiego się działo. Mung zdawał się być całkiem rozsądną opcją, ale możliwe, że nie wykluczała, że Felinus mógł mieć inne zdanie lub plany, których nie zamierzała mu krzyżować.

@Felinus Faolán Lowell
@Camael Whitelight - pacz jak się męczę
Kostka: parzysta
Powrót do góry Go down


Felinus Faolán Lowell
Felinus Faolán Lowell

Nauczyciel
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1973
  Liczba postów : 7412
https://www.czarodzieje.org/t18786-felinus-faolan-lowell#539099
https://www.czarodzieje.org/t18807-felinus-faolan-lowell#539739
https://www.czarodzieje.org/t18796-felinus-faolan-lowell
https://www.czarodzieje.org/t18814-felinus-faolan-lowell-dzienni
Boczna uliczka - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Boczna uliczka - Page 4 Empty


PisanieBoczna uliczka - Page 4 Empty Re: Boczna uliczka  Boczna uliczka - Page 4 EmptySob 4 Wrz - 0:12;

Teoretycznie jego wypady też były szybkie, lecz na tyle niebezpieczne, że nie zdołał zapamiętać w tej pięknej, kędzierzawej główce, że było ostatnio zbyt cicho. I proszę bardzo, jak się okazało, jakoby przed burzą, te zaciśnięte usta niosły ze sobą nieme przesłanie. Nim się obejrzał, a staczał się bardziej niż ktokolwiek mógłby się tego po nim spodziewać. Blada skóra, cały przemęczony, a na domiar złego rzygający. Obecność Violetty mogła być zbawienna, ale mogła także przysporzyć dodatkowych, niepotrzebnych problemów, jeżeli coś poszłoby nie tak. A na pewno nie chciałby jej ani niczym zarazić, ani skierować w stronę gorszego wyjścia z tej całej maskarady bólu głowy, wymiotowania i chęci oddania się prędzej w sen wieczny.
- Nie... nie jest... - spoglądał na swoje piękne wymiociny, które przypominały w pewien sposób sztukę. Hufflepuff na kostce brukowej, Felinus Faolán Lowell, nie wymagało koloryzacji. Wplątywało się w to wszystko ładnie, widocznie, bez najmniejszej skazy, choć zapach na pewno nie był przyjemny. Sam fakt tego, że kwas żołądkowy przeszedł przez jego przełyk, niespecjalnie zachęcał go do dalszego wymiotowania, w związku z czym starał się przed tym jakoś powstrzymać. Jakoś, bo nim się obejrzał, a ponownie pojawiały się te nieprzyjemne mroczki przed oczami, uniemożliwiając prawidłowe widzenie; nawet nie zarejestrował momentu, w którym Strauss chwyciła go wpół.
Ulga, którą przyniosło Kinetosis, była zbyt mała - może zniwelowało to chęć wymiotowania w jakimś niewielkim, małym wręcz stopniu, ale nadal czuł się chujowo, świat wirował i kręcił, tracąc powoli ostrość, a ból rozsadzał czaszkę, zmieniając go prędzej w kogoś kompletnie bezbronnego. Nie mógł tego przekuć w chęć walki czy cokolwiek innego, skoro nie znajdował się ani pod wpływem adrenaliny, ani na rzeczywistym polu walki.
- Niezbyt. - wymruczał ledwo zrozumiale, a próba wydobycia z siebie jakichkolwiek bardziej wyraźnych słów spełzała na niczym. Czuł się źle, miał ochotę położyć własne jestestwo na ziemi i nie wstawać. Z minuty na minutę było coraz gorzej i nie zamierzał się z tym kryć. W takim stanie nie mógł pozałatwiać własnych spraw. - Nie wiem... - funkcjonował gorzej, a racjonalizm nie zdawał się wieść w jego przypadku żadnego widocznego prymu. - Mung... Mung chyba będzie odpowiedni. - chwycił się wolną dłonią za własną głowę, przymykając na chwilę oczy, by poczuć, jak ciało staje się wyjątkowo lekkie, niczym piórko, choć w ostatniej chwili powstrzymał się przed runięciem na kolana i ich niepotrzebnym obiciem. - N-Nie chcę na ciebie wymiotować... - przekazał, spoglądając na nią czekoladowymi tęczówkami; im dłużej tutaj przebywali, tym bardziej przechodnie zwracali na niego uwagę, co nie było dla niego specjalnie korzystne.

Powrót do góry Go down


Violetta Strauss
Violetta Strauss

Absolwent Ravenclawu
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168cm
C. szczególne : wyjątkowo niski i zachrypnięty głos | tatuaż z runą algiz na wnętrzu lewego nadgarstka | na palcu prawej dłoni zawsze obrączka Bruhavena, a nad nią krwawy znak | blizny: na palcach i wierzchu lewej dłoni oraz jedna biegnąca w poprzek jej wnętrza, na łydce po ugryzieniu inferiusa, w okolicach zregenerowanego lewego ucha
Galeony : 2397
  Liczba postów : 3699
https://www.czarodzieje.org/t17878-violetta-strauss#504731
https://www.czarodzieje.org/t17893-viola#505013
https://www.czarodzieje.org/t17884-violetta-strauss#504822
https://www.czarodzieje.org/t18567-violetta-strauss-dziennik#529
Boczna uliczka - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Boczna uliczka - Page 4 Empty


PisanieBoczna uliczka - Page 4 Empty Re: Boczna uliczka  Boczna uliczka - Page 4 EmptyCzw 9 Wrz - 21:48;

Widziała naprawdę sporo już w swoim życiu. Biorąc pod uwagę fakt, że razem przeżyli rozszczepienie to chyba coś podobnego nie bardzo mogło ją zrazić. Było na pewno o wiele bardziej przyziemne i mniej ekstremalne. Zresztą sama również znajdowała się parę razy w podobnym stanie. Chociażby po ataku wiwerna.
- W sumie głupie pytanie - mruknęła jeszcze, bo naprawdę nie popisała się, zadając mu tak debilne pytanie.
Chwilowo ignorowała sztukę ulicy, którą obecnie uprawiał Felinus, starając się jakoś sensownie chwycić go, nie nadwyrężając przy tym jakoś szczególnie wcześniej zranionej ręki. Całe szczęście, że już niejako przywykła do tego dyskomfortu, który raczej nie mógł być określony mianem jakiegoś silnego bólu.
Mung zdecydowanie wydawał się dobrym pomysłem. Musiała się tylko tam jakoś dostać. Dawno nie próbowała teleportacji łącznej i trochę się obawiała tego jakie mogłyby być jej skutki. Już nawet nie chodziło o samo rozszczepienie, ale o to jak cały proces mógłby trzepnąć Felinusa. Z drugiej strony chyba lepiej tak niż turlać się przez pół miasta.
Czuła jak Lowell zaczyna niejako wiotczeć w jej objęciu. Kurwa, żeby tylko jej tutaj nie stracił przytomności. Tego teraz obawiała się najbardziej, biorąc pod uwagę w jak kiepskim stanie znajdował się były Puchon i jak bardzo wykończony musiał być targającymi go torsjami i zapewne innymi nieprzyjemnymi objawami swojej dolegliwości.
Starała się jakoś lepiej go chwycić, zapewnić lepsze oparcie i rozkminiając czy to teraz i powinna sięgnąć po Mobilicorpus, aby w ten sposób transportować go do szpitala. Chciała mu coś odpowiedzieć na jego obawy, ale nim zdołała cokolwiek z siebie wydusić, przerwał jej charakterystyczny dźwięk zwracanej treści żołądka, która wylądowała w całkiem efektownym rozbryzgu na jej trampki, brudząc przy okazji również nogawki spodni.
- Ah, Scheiße... - mruknęła bardziej do siebie. Karma wraca po czasie. Przeszło rok temu również zarzygała komuś buty i to się na niej zemściło. - Nic się nie stało...
Było dużo gorszych rzeczy, które mogły jej się przytrafić niż zostać obrzyganą przez kumpla. Zresztą nie było to nic z czym zwykłe Chłoszczyść nie dało by rady.
- Zniesiesz jakoś teleportację czy mam cię tam zanieść?

buciory zarzygane
@Felinus Faolán Lowell
Powrót do góry Go down


Felinus Faolán Lowell
Felinus Faolán Lowell

Nauczyciel
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1973
  Liczba postów : 7412
https://www.czarodzieje.org/t18786-felinus-faolan-lowell#539099
https://www.czarodzieje.org/t18807-felinus-faolan-lowell#539739
https://www.czarodzieje.org/t18796-felinus-faolan-lowell
https://www.czarodzieje.org/t18814-felinus-faolan-lowell-dzienni
Boczna uliczka - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Boczna uliczka - Page 4 Empty


PisanieBoczna uliczka - Page 4 Empty Re: Boczna uliczka  Boczna uliczka - Page 4 EmptyCzw 7 Paź - 18:32;

Skutki rozszczepienia odczuwał aż do dzisiaj. Każdego dnia musiał zażywać porcję leków, a zapomnienie o niej wiązało się z nieprzyjemnymi skutkami, jeżeli trwało to znacznie dłuższy okres czasu lub za często je omijał. Musiał dbać o dobry poziom hormonów, bo to jednak też miało swoje odzwierciedlenie w funkcjonowaniu i psychice. Wydarzenia z Luizjany odcisnęły na nim niemożliwe do wymazania piętno, które jednak nie uderzało go aż tak. Przynajmniej nie od momentu, w którym to miał odpowiednie protezy.
Przytaknął półprzytomny na to, co powiedziała Viol, bo to tak, jakby komuś ujebało pół ręki i się zapytał, czy wszystko jest w porządku. A nie widać? No cóż. Mimo to nie zamierzał jej za to ganić, bo i tak wykazywała się pomocną dłonią, chęcią udzielenia jakiejkolwiek pomocy, co było znacząco na plus. Tym bardziej, że samemu, gdy to wszystko uderzało go jeszcze bardziej, a treść żołądka jedynie czekała na to, by wylądować na zewnątrz, powoli zdawała się ziszczać.
Też jednocześnie nie wiedział o tym, co tak naprawdę dziewczyna zamierza zrobić. Druga sprawa - tak go skosiło, że niespecjalnie się tym przejmował, najchętniej zamierzając przeturlać się na ziemię i tak odmrozić własne cztery litery na zimnym chodniku. Idealny koniec żywota, tego właśnie potrzebował do szczęścia. Jeszcze nie skojarzył faktów, że to właśnie wypadek z dumbaderami w Arabii przyczynił się do takiego stanu, ale coś na pewno było nie tak. Jego uzdrowicielskie, przytłumione wyczucie mu o tym mówiło.
I czuł się coraz to gorzej, coraz to gorzej komunikował przy okazji. Jeżeli Strauss nie miała na co poświęcić własnego czasu, to proszę bardzo, znalazła się wręcz idealna robota w postaci opiekunki dla półprzytomnego, byłego Puchona. Ledwo co poczuł chwyt, który miał zapewnić to, żeby nie spadł, a już potem byłe jedzenie - przetrawione częściowo przez kwas żołądkowy - wylądowało wprost na czyste trampki dziewczyny, przyczyniając się tym samym do oplucia nogawek. Idealnie... 
- Mhm... - pokręcił się jeszcze, samemu od tego smrodu czując się jeszcze gorzej, gdy ledwo co do niego dotarło pytanie, jakie ta zadała względem potencjalnego środka transportu. - N-nie wiem... jak ci wygodniej, serio. Jakoś... może jakoś przeboleję. - brał głębsze wdechy, zauważając przezabawne mroczki przed oczami, gdy po prostu już powoli przestawał komunikować ze światem i odpływał w ramiona Morfeusza.

Powrót do góry Go down


Felinus Faolán Lowell
Felinus Faolán Lowell

Nauczyciel
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1973
  Liczba postów : 7412
https://www.czarodzieje.org/t18786-felinus-faolan-lowell#539099
https://www.czarodzieje.org/t18807-felinus-faolan-lowell#539739
https://www.czarodzieje.org/t18796-felinus-faolan-lowell
https://www.czarodzieje.org/t18814-felinus-faolan-lowell-dzienni
Boczna uliczka - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Boczna uliczka - Page 4 Empty


PisanieBoczna uliczka - Page 4 Empty Re: Boczna uliczka  Boczna uliczka - Page 4 EmptyPon 25 Paź - 20:14;

W innym czasie

Przypadkowy urlop pozwolił mu dość widocznie zregenerować siły, choć sytuacja z poprzedniego miesiąca nieco dawała o sobie znać, w związku z czym musiał się mieć nieco na baczności. Jedno w jego przypadku było pewne - w kłopoty wpakować się nie zamierzał. Wracał zatem w zakupów w Londynie jedną z mniej lubianych przez społeczność uliczek, by nieco bardziej się pospieszyć, chcąc zaczerpnąć jeszcze trochę świeżego powietrza. Miał w zamiarze wstąpić do najbliższego spożywczego, bez teleportacji - bo po coś ma przecież nogi i ręce - dlatego zdecydował się na spacer po dość obskurnym miejscu. Może nie było to w żaden sposób prawidłowe, może powinien tego miejsca unikać, ale robienie kółka dookoła mijało się z celem, jeżeli chciał być o odpowiedniej porze w domu. A też, wymagał nieco aktywności fizycznej, nie mogąc usiedzieć w jednym i tym samym miejscu.
Jak się okazało, jak żeby inaczej - coś przykuło jego uwagę. Odwróciwszy spojrzenie czekoladowych tęczówek w kierunku nieco znajomej sylwetki, która wydawała się działać nieprawidłowo, wszak intuicja w jego przypadku odezwała się całkiem bezbłędnie, postanowił nieco skrócić ten dystans, rozpoznając może nie tyle całokształt twarzy, ale to, że jegomościa znał i kojarzył.
- Em, w porządku...? - może nie powinien podchodzić do randomowego typa w ciemnej uliczce, nie wiedząc, co ten może mieć w kieszeni, ale troska postanowiła się przez niego odezwać, gdy z każdym momentem skądś kojarzył chłopaka, ale obecnie skojarzenie, skąd dokładnie to się wzięło, nieco uległo zaciemnieniu. Spoglądał zatem nieco zmartwiony, mając w gotowości przygotowany chwyt w postaci sięgnięcia po drewniany patyczek i odpowiedniego zareagowania - koniec końców równie dobrze mogło to być błaganie o potencjalne problemy. Ale jako asystent nie potrafił przejść obojętnie.

Powrót do góry Go down


Charlie O. Rowle
Charlie O. Rowle

Student Slytherin
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 188cm
C. szczególne : łobuzerski, i rozbrajający uśmiech. nadmiar energii, pali
Galeony : 1802
  Liczba postów : 829
https://www.czarodzieje.org/t17714-charlie-oliver-rowle#498256
https://www.czarodzieje.org/t17716-cygaro#498257
https://www.czarodzieje.org/t17715-charlie-oliver-rowle#498254
Boczna uliczka - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Boczna uliczka - Page 4 Empty


PisanieBoczna uliczka - Page 4 Empty Re: Boczna uliczka  Boczna uliczka - Page 4 EmptyPon 25 Paź - 20:53;

Który to wieczór snuł się po okolicy i zajmował czas wypełnianiem żył alkoholem? Zacisnął mocniej palce na piersiówce mocniej, bo nawet jeśli był menelem i pijakiem to przecież kulturalnym. Był w barze, bawił się, tańczył, jakaś dziewczyna chciała iść nawet krok dalej, ale miał to gdzieś i zamiast całować jej słodkich ust, drażnił spierzchnięte usta cierpkim alkoholem. Było coraz chłodniej, jesień sprawiała, że teoretycznie sezon motocyklowy dobiegał końca, a na dresową bluzę musiał wrzucać kurtkę. Swoją ulubioną skórzaną lub pilotkę, zależnie od humoru. Przydługie, brązowe włosy opadały na jego bladą buzię, zielone oczy traciły swój urok przy rozmiarze sińców, które tkwiły pod nimi od tak dawna. Kręciło mu się w głowie, ale demony i myśli były coraz cichsze. Przez chwilę miał nawet chęć spotkania się ze swoją frywolną narzeczoną, bo był pewien, że Violetta wypiłaby z nim więcej, nie odmówiłaby człowiekowi w potrzebie, gdy tkwiła z nim w tym samym teatrze. Usłyszał kroki, ale zignorował je, zbyt zajęty wyciąganiem papierosa. Drugą dłonią szukał w spodniach smoczej zapalniczki, nieco już porysowanej, ale wciąż ją uwielbiał i wiązała go z przeszłością, o której przecież chciał zapomnieć. Zatrzymał się, podpalając fajkę i wtedy usłyszał skierowane chyba do niego słowa — chyba, bo dudniło mu w uszach. Rozejrzał się w poszukiwaniu innego odbiory niż on, sam, po czym uniósł brwi, obdarzając go spojrzeniem.
- A wyglądam, jakbym kurwa nie był? - zapytał, zaciągając się papierosem i odchylając głowę do tyłu, przymknął oczy, rozkoszując się mocnym dymem. - Nie jesteśmy w szkole, więc z łaski swojej, niech się Pan zajmie swoimi sprawami, Panie Asystencie i się ode mnie odpierdoli.
Ukłonił się teatralnie z głupim uśmiechem, strzepując popiół. Znał go, byli na jednym roku, tylko że ten Puchon był tym mądrym chłopaczkiem, co to wchodził wszystkim w dupę i miał najlepsze stopnie. Zdał, a teraz wrócił uczyć młodszych kolegów. Zasalutował mu i ruszył dalej przed siebie, nucąc jakąś piosenkę rockowego zespołu, chwiejnym krokiem, zaangażowany we własne myśli i własnego papierosa. Był miły, kulturalny, był z siebie kurewsko pod tym względem zadowolony. Na razie.
Powrót do góry Go down


Sponsored content

Boczna uliczka - Page 4 QzgSDG8








Boczna uliczka - Page 4 Empty


PisanieBoczna uliczka - Page 4 Empty Re: Boczna uliczka  Boczna uliczka - Page 4 Empty;

Powrót do góry Go down
 

Boczna uliczka

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 4 z 6Strona 4 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6  Next

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Boczna uliczka - Page 4 JHTDsR7 :: 
londyn
 :: 
Ulica Pokątna
-