Jak wszędzie, tak i na ulicy Pokątnej można znaleźć małe i ciemne boczne uliczki. Ta, raczej nie zachęca swoim wystrojem, poza tym, bardzo mało osób się tam zapuszcza. Jeśli tylko pójdzie się dalej, to łatwo odkryć starą budowlę. Prawie na samym końcu stoi sobie drewniany, rozwalający się domek, z okropnie skrzypiącymi drzwiami. Nie ma tam szyb w oknach, a w ścianach i dachu porobiły się dziury, dlatego wnętrze bujnie porasta wszelka roślinność, a słońce wpada do środka przez co większe szpary.
Na Pokątną mógł przyjść już przed powrotem większości uczniów z Japonii. Owszem, był tam. Ale nie spędził tam za wiele czasu. Większość siedział w domku. Czuł się nieswojo. Inna kultura mu nie przeszkadzała, bardzo chętnie by pozwiedzał ten wspaniały kraj. Tylko przeszkadzały mu tłumy rozwrzeszczonych nastolatków, bawiących się studentów i tego typu ludzi. Na wakacje jeździł odpocząć od szkoły, a nie integrować się z innymi uczniami. Nie brał w końcu udziału w żadnym festynie, czy tego typu akcji. Uważał to wręcz za idiotyzm. Po co oni mieli wakacje, skoro spędzali je i tak z uczniami i nauczycielami? Nie wiedział właściwie po co się na to zapisał. - Nie wiem czy jestem dobry w doradzaniu. Osobiście stronie od takich długoletnich towarzyszy. - powiedział do dziewczyny i się uśmiechnął. Pokazał jej praktycznie jaki jest w tych dwóch zdaniach. Nie zależało mu na rozgłosie ani znajdowaniu przyjaciół. I powinna o tym wiedzieć.
Sama nie wiedziała dlaczego nie pojechała na te wakacje. Nie lubiła nagłych i szybkich zmian, a Japonia mogła jej się na prawdę bardzo spodobać, owszem nie zostałaby tam, ale po co sobie mącić w głowie pięknym krajobrazem, żeby potem żałować, że to już ich koniec. Nie, to na pewno nie dla niej. Niby nic nie wiedziała o Japoni, ale nie lubiła japończyków. Byli nieco dziwni, miała we Francji sąsiada, który dopiero co się przeprowadził i nie miala z nim dobrego kontaktu. Właśnie to już od razu ją zniechęciło, że na te wakacje pojadą i nauczyciele, to po co te wakacje? Żeby znowu się z nimi użerać? Pewnie się dowie jak tam było, bo Raphael pewnie będzie chciał jej o tym opowiedzieć, ale to się okażę. Jemu tam się na pewno podobało, ale nie rozumiała po co w ogóle pojechał. - Ja też. - powiedziała do niego. Szkoły się już doczekać nie mogła, nie długo będzie musiała przyjechać tutaj na konkretne zakupy, dzisiaj na takowe nie przyjechala, można powiedzieć, że pojawiła się tutaj z nudów. W domu nie mogła już wysiedzieć tym bardziej, że nie było jej brata, a z rodzicami siedzieć całymi dniami nie miała zamiaru.
Dlaczego nagle go tak zbyła? Nie rozumiał jej. Podobno kobiety to jedna wielka zagadka, ale jak do tej pory nigdy tego nie doświadczył. Wszystkie dziewczyny, które znał dzieliły się na dwa rodzaje - te nadęte, mające tylko zabawę w głowie i te ciche, nie wiedzące co to życie. Śmiało mógł stwierdzić, że Océane nie mógł zaliczyć do żadnej z tych grup. Dlaczego? Może to ze sobą miał problem? - To po co Ci zwierzak? Zachcianka? - zapytał próbując ją zrozumieć. Może to było jej 'widzi mi się', które chciała sobie zrealizować. Wychodził z założenia, że nawet najmniejsze potrzeby warto realizować, żeby być szczęśliwym. I po części rozumiał ludzi, którzy robili wszystko co mogli, by się uszczęśliwić. Nawet kosztem innych osób. Sam zazwyczaj tak robił. Był wielkim samolubem i hipokrytą, ale był chociaż szczęśliwy. Nikt mu nie mógł powiedzieć, że nie dąży do samozadowolenia.
Wciąż dochodziła do siebie po niedawno przebytej chorobie. Nadal była wychudzona i osłabiona, ale starała się, jak tylko mogła, by to zmienić. Odżywiała się dobrze, przyjmowała witaminy, dla zdrowia nawet codziennie wychodziła na spacer. Złota pacjentka, czyż nie? Pielęgniarka powinna być z niej naprawdę dumna i stawiać za wzór dla pozostałych uczniów. Aczkolwiek Drayton bardziej zależało na tym, by po prostu wrócić do formy sprzed paskudnej epidemii. Nie podobał jej się widok aż tak wystających żeber. Zgodnie z planami, dziewczyna przybyła dzisiaj do Londynu, by załatwić kilka spraw i odpocząć w otoczeniu lubianego miasta. Okolice Hogwartu zaczęły ją nudzić, potrzebowała wyrwać się gdzieś dalej, może nawet uciec. Spacerowała właśnie ulicą Pokątną. Nie spiesząc się, czerpała przyjemność z delikatnych promieni słońca i poprawiającej się pogody. I kiedy tak kluczyła sobie między różnymi uliczkami, zawędrowała do jednej z bocznych, na końcu której mieścił się stary, drewniany budynek. To się nazywa miejsce z klimatem! Neva postanowiła sobie trochę pozwiedzać ów opuszczony domek, a gdy podeszła bliżej, zauważyła leżącą między jakimiś chwastami różdżkę. Rozejrzała się, by stwierdzić, że jest tu kompletnie sama i właściciel drzewca nie znajduje się nigdzie w pobliżu. Podniosła magiczny atrybut, uważnie go oglądając. Rączka była mocno wytarta, różdżka sztywno leżała w ręku brunetki. Zaraz, zaraz.. czy ona nie czytała gdzieś o zaginionej różdżce? Sięgnęła do zapięcia torebki, wyciągając z jej wnętrza ostatni numer Proroka Codziennego. Bingo! Znalezisko odpowiadało zamieszczonemu ogłoszeniu. Szczęśliwie dla nieuważnej osoby, Neva zamierzała zwrócić zgubę. W tym celu opuściła Pokątną, by jak najszybciej wysłać list do redakcji.
Jak wiadomo, nie każdy w życiu ma fart, a tym razem nieszczęście poszło w parze. Często bywa tak, że potyczki ludzi mają przyczynę w ich błędach, które popełniali przez wiele lat, ale… Nie dla was jest to nauczka moi kochanieńcy. I tylko czort jeden wie, co was wypuściło w tak odległe zakamarki ulicy pokątnej, przez co sami powoli zatracacie siebie. Miał to być jedynie krótki spacer, ale jak widać drogi Chance’a i Clary raczej muszą się spotkać, czy tego chcecie czy nie. A może już się znacie? Jeśli tak, to jeszcze lepiej, bo przecież ma to bardzo duże znaczenie, jednak do rzeczy… Zapuściliście się w boczną uliczkę Pokątnej tylko i wyłącznie po to by oderwać się na moment od rzeczywistości i kłopotów. Potrzebujecie chwili wytchnienia, ale w świecie magicznym przerwa od problemów nie istnieje. Gdy tylko skręciłaś Hepburn raz jeszcze, Twoim oczom ukazał się mężczyzna. Wzrostu około dwóch metrów i nie wygląda zbyt przyjemnie. Wręcz przeciwnie, wygląda bardzo, bardzo groźne. Na nosie ma dwa ogromne pryszcze niczym zła czarownica z bajek dla dzieci, a jego ubrania cuchną. Swą prezencją przypomina raczej ochlaptusa z rynsztoku niż czarodzieja, ale gdyby nim choć w dziesięciu procentach nie był, to co robiłby na tak magicznej ulicy? To oczywiste, szuka łatwego celu, a Ty wydajesz mu się perfekcyjna. W końcu mała, bezbronna istotka – jeszcze do tego kobieta, czy to nie jest łatwy cel? Zdecydowanie tak, zwłaszcza po zmroku, a zaznaczmy, że jest już godzina dwudziesta pierwsza, czterdzieści dziewięć, a w oknach kamienic ani sklepików nie pali się już żadna lampka. -Hahaha, no proszę, proszę zapuszcza się tu jaka łajza z magicznej szkoły zapewne i myśli, że sobie poradzi w prawdziwym życiu, hahaha. Wyskakuj z galeonów jeśli Ci życie miłe, a jak niemiłe, to się możesz z nim pożegnać! Expelliarmus! – Ryknął facet, a gdy poczuł zapach jaki wydobył się z jego ust modliłaś się jedynie o to, by nie zabijał oddechem, bo od niego zakręciło się aż w głowie i niewiele brakowało, a już leżałabyś tutaj trupem. No przynajmniej teoretycznie.
Clara rzuca kośćmi. Nieparzysta – mężczyzna nie rozbraja Cię z różdżki, a parzysta – rozbraja. W obu przypadkach pojawia się Chance, a to co się dzieje zależy od jego kostek.
Byłaś zaskoczona. Nie spodziewałaś się tego, ale na szczęście rychło w czas pojawiła się pomoc w postaci dzielnego gryffona, który w tym momencie postanowił pobawić się w księcia z bajki. Czy to nie cudowne? Owszem, że tak. Szkoda tylko, że chłopak nie ma białego konia, a jedynie białe spodnie. Kto to widział żeby na tak pochmurny wieczór ubierać się w jasne ciuchy? Widocznie nie każdy ma gust, ale nie to jest dla Ciebie ważne Claro. Chłopak rzuca Ci się na pomoc. Wyciąga różdżkę i…
Kostki dla Chance’a. W zależności od tego co wypadnie, zastosuj się do nich. Jeśli kostki nie będą po Twojej myśli, możesz napisać wiadomość prywatną na pocztę Flory, a ona już wkroczy do akcji jako dzielny Mistrz Gry, który wybawi Was z opresji, ewentualnie próbujcie zwalczyć przestępce na własną rękę. Powodzenia!
1-6 Miałeś dużo szczęścia. Pojawiłeś się w czas i gdy zorientowałeś się w sytuacji, postanowiłeś pomóc koleżance z domu. Dobrze, że Twoje zaklęcia są poziomie przeciętnym, bo od razu rozbroiłeś napastnika. 2 Pech chciał, ale nie jesteś najlepszym orłem z zaklęć, no a przynajmniej dzisiaj to nie jest Twój dzień. Mężczyzna radzi sobie z Waszą dwójką bez problemu, a co gorsza… Planuje zabrać Wam różdżki! 3-5 Myślisz, że jesteś dobry i pomocny? Jasne, jeszcze czego! Gdy tylko zobaczyłeś ogromnego napastnika miałeś wrażenie, że rozgromi Cię jednym spojrzeniem. No było blisko, bo w tym przypadku musiała pomóc Ci Clara. Mężczyzna zabrał Wam różdżki, a wy musicie zainwestować w nowe. Wylosujcie je, a następnie opłatę w wysokości 40 galeonów uregulujcie w tym temacie. Oczywiście zmianę różdżki uwzględnijcie także w swoich kuferkach! 4 Wiesz co jest najlepsze? Ucieczka, a w waszym przypadku jak na oczywiście dzielnych gryffonów wyszła wręcz perfekcyjnie. Chance’a chwyta Clarę za dłoń i ucieka razem z nią gdzie pieprz rośnie. Możecie zmienić lokację dowolnie!
Clarcia wybrała się do Londynu, aby na Pokątnej dokonać paru niezbędnych zakupów do szkoły, przede wszystkim potrzebowała podręczników. Jednakże cóż, "niezbędne" było raczej pojęciem względnym, bowiem kiedy zanurzyła się w rząd sklepów i sklepików, przynajmniej w każdym spędzała prawie pół godziny, nie potrafiąc się zdecydować na przykład między nowym piórem a kapeluszem, między zeszytem oprawionym w imitację łusek smoka czy we włochatą imitację włosia jednorożca. Nie kłopotała się jednak dużo z podjęciem decyzji i wyborem, po prostu wzięła wszystko, tłumacząc to przed sobą tym, że to jest jej absolutnie niezbędne i bez tych przedmiotów po prostu nie przetrwa kolejnego roku szkolnego. Nie zauważyła nawet, że zrobiło się późno - miała do odwiedzenia jeszcze jeden sklep, jedyny podobno, w którym dostępny był ostatni podręcznik z jej listy. Którą zresztą teraz dzierżyła w łapce, próbując daremnie i desperacko wyczytać z niej, gdzie ten sklep może się znajdować. Wciąż jednak nie natrafiała na taką informację. Skręciła zatem w jedną z bocznych uliczek, stwierdzając, że skoro sklepu nie ma na głównej ulicy, musi być gdzieś sprytnie ukryty. Ot tak, żeby utrudnić życie hogwarckich studentów! Miała nadzieję, że o tej godzinie sklep będzie jeszcze otwarty, szczerze nie chciało się jej jutro tutaj wracać. Zanim jednak zdążyła przyznać przed sobą, że wybór, który padł na tę uliczkę, którą właśnie kroczyła, był raczej niezbyt trafiony i zanim chociażby zdążyła zawrócić, z ciemności wyłonił się jakiś jegomość. Clara zamarła, kiedy przed jej oczyma przemknęły wszystkie historie o samotnych dziewczynach, spacerujących wieczorną porą po bocznych, ślepych uliczkach. Nie, żadna z nich nie skończyła dobrze. Hepburn próbowała się uspokoić, tłumacząc sobie, że nie może popadać w paranoję tylko dlatego, że naczytała się zbyt wielu kryminałów i ma zbyt wybujałą fantazję, przecież nie każdy człowiek, spotkany w ciemnej uliczce, od razu był mordercom i gwałcicielem. Już, już miała obrócić się na pięcie i szybkim krokiem wrócić do głównej ulicy, ale zanim zdążyła to zrobić, mężczyzna zaczął mówić i zbliżać się do niej, na co dziewczyna automatycznie zacisnęła drżącą dłoń na różdżce. Kiedy ten obleśny typ kazał wyskakiwać jej z galeonów, podniosła różdżkę wyżej, celując w tego obdartusa. Nikt. Nie. Będzie. Mówił. Do. Niej. Łajza. To bardzo zabolało clarciową dumę, rozsądna myśl o ucieczce gdzieś wyparowała, zastąpiła ją za to myśl o pojedynku. Kiedy facet znów się do niej przybliżył, Clara jednak cofnęła się płochliwie. Ugh, ten facet niemożliwie śmierdział! W gryfonce aż zagotowało się z obrzydzenia. Różdżkę wciąż miała wycelowaną w tę kanalię, ale on był pierwszy - mimo to, jego zaklęcie nie dało żadnego rezultatu, bowiem mnie wypadła liczba nieparzysta. Clara zgrabnie odbiła zaklęcie, ale teraz do Hepburn doszło, że facet naprawdę jest jej w stanie zrobić krzywdę. Co teraz, co teraz? Chyba powinna go rozbroić, to się nazywa samoobrona. Nigdy nie była w takiej sytuacji, chyba naprawdę bała się tego człowieka.
Przygotowywanie się do powrotu do szkoły było dla chłopaka okropną udręką i chyba nie tylko dla niego. Bieganie po ulicy Pokątnej by załatwić wszystkie sprawy przed ponownym przyjazdem do Hogwartu, załatwianie wszystkich potrzebnych podręczników, piór, zeszytów - to zdecydowanie nie był jego ulubiony sposób na spędzanie czasu wolnego. Szkoda, że nikt nie mógł tego za niego zrobić. Nawet by zapłacił, pewnie niedużo, ale zawsze coś. Byle tylko nie mieć na głowie tych wszystkich spraw związanych z załatwianiem przyborów. A mógłby sobie ten dzień spędzić spokojnie w domu, w swoim pokoju i niczym się nie przejmować, a nie jechać tutaj specjalnie na zakupy papiernicze. Mówi się trudno i żyje się dalej. Chłopak nie śpieszył się z uzupełnianiem listy potrzebnych przedmiotów i zanim się obejrzał był już wieczór. Zaskoczyło go trochę, że dzień tak szybko mu minął kiedy nic ciekawego nie robił. W każdym razie nie przejął się tym zbytnio, gdyż przewidział, że w jedno popołudnie się nie uwinie ze wszystkimi sprawunkami, więc wynajął sobie pokój w jednym z londyńskich hotelików. Zmierzając do jednego ze sklepów, który krył się gdzieś w bocznych uliczkach, zauważył dziewczynę, która chyba miała jakieś kłopoty. Kojarzył ją, bo nie jeden raz spotkali się na szkolnym korytarzu, zwykle w mniej sympatycznej atmosferze. Wydawałoby się to jakimś fatum, że zawsze, gdy ktoś lub coś nadepnie mu na odcisk, Chance musi wpaść akurat na tę blond dziewczynę. Jakby jej pojawienie się na horyzoncie miało oznaczać dla niego kłopoty. Teraz najwidoczniej to ona była w trudnej sytuacji, bo jakiś podejrzany typ podszedł do niej i zaczął ją zaczepiać. Chance może nie jest pierwszym, który rzuciłby się w ogień w obronie kogoś, nawet całkiem mu obcej osoby, ale też nie będzie stał jak kołek i spokojnie przyglądał się całej sytuacji. Niewiele myśląc, natychmiast zbliżył się do nich, stając kilka kroków za dziewczyną i nakierował różdżkę na nachalnego gościa. - Expelliarmus - powiedział pewnym siebie tonem, może jednak zbyt pewnym, bo - jako że wypadła mi dwójka - zaklęcie kompletnie mu nie wyszło. Co za wstyd. Ale nic w sumie dziwnego, bo nigdy nie był orłem z zaklęć, czasem się nie udawało. Niestety nawet w takiej sytuacji jak ta! No i pięknie, teraz się w to wszystko wmieszał, a ten typek wygląda, jakby zaraz miał zabrać pieniądze i różdżki nie tylko dziewczynie, ale i Chance'owi. Chłopak nie miał zamiaru stracić swojej własności, bo różdżki były drogie, a on kasą nie szastał na prawo i lewo. Dziewczyna pewnie chciała w tym momencie rzucić jakieś zaklęcie. I nie żeby on wątpił w jej umiejętności, ale jakoś nie czułby się dumny, że musiał polegać na kimkolwiek, a tym bardziej na jakiejś dziewczynie. Poza tym - mogliby stąd uciec. Może by ich nie gonił, a jeśli nawet, to może wtedy udałoby się chłopakowi rozbroić natręta. Nieważne. Chwycił dziewczynę za ramię i nachylił twarz do jej ucha, w dalszym ciągu bacznie przyglądając się mężczyźnie. - Lepiej chodźmy - wyszeptał. - Biegiem.
Nastał piękny dzień, Esmeralda rozkładała swój namiocik w bocznej uliczce ulicy Pokątnej i nawoływała ludzi korzystających z uroków natury i przemierzających główną ulicę do zatrzymania się na chwilę oraz poznania swojej przyszłości. Jej spódnica powiewała na lekkim, ciepłym wietrze, a pod nosem nuciła znane piosenki Fatalnych Jędz. - Pączusiu, wstąp do mnie na chwilę, widzę, że jesteś niezdecydowany, nie wiesz, czy nadajesz się na aurora? Chodź, chodź, szklana kula mi powie prawdę! – krzyczała natchnionym głosem, zaczepiając przeróżnych ludzi. Esmeralda należała do wyjątkowych wróżek. Plotki głoszą, że ma jakieś układy w świecie magicznym i potrafi wiele załatwić. Powinieneś ją odwiedzić, gdy wahasz się, co wybrać albo nie masz zielonego pojęcia, w jakim kierunku dalej pójść. Skończyłeś Hogwart i marzyłeś o podbiciu świata, a tu uderzyła w ciebie rzeczywistość, która za darmo nie chce dać ci ani kromki chleba. Wejdź do środka fioletowego namiotu i usiądź wygodnie na jednej z poduszek. Esmeralda zajmie się tobą jakbyś był wyjątkowym gościem. Najpierw poczęstuje cię herbatą z fusami, z których odczyta jaki będzie dla ciebie dzień, a potem da do skosztowania ciasteczko z wróżbą. Usiądź naprawdę wygodnie. Wróżenie dla ciebie zajmie chwilkę czasu. Esmeralda wyjęła szklaną kulę i położyła między wami. Nie wpatruj się w nią nic nie zobaczysz. Kula działa jak lustro weneckie, tylko Esmeralda ma dostęp do wizji. Jeśli chcesz dodatkowo możesz przełamać ciasteczko i zobaczyć, jaką ma dla ciebie wróżbę, jednak nie jest to obligatoryjne.
Wróżba:
Spoiler:
Rzuć czterema kostkami i zsumuj ich oczka.
4 - Widzę, widzę. Nie tolerujesz kłamstwa. Masz twardy charakter, jesteś zdecydowany, skupiony na celu. Sprawdzisz się, czuję to. Powinieneś zostać aurorem. Nauczysz się maskowania, będziesz bardziej pewny siebie, misiaczku. Wiesz, czeka cię sporo nauki, ale trzymaj ulotkę. Dzięki niej zapłacisz tylko połowę za kurs. Pamiętaj to twoje przeznaczenie, nie uciekaj od niego. 5 – Zostaniesz kierowcą błędnego rycerza. Lubisz ostrą jazdę, podróże, widzę to w kuli i w twoich oczach. Trzymaj ulotkę. Z nią zapłacisz połowę za kurs. To Twoje przeznaczenie, złotko, nie uciekaj od niego. 6 – oj, dziecko. Twoja przyszłość to jedna wielka, czarna dziura. Poważnie się zastanów nad sobą, czy można tak lekkomyślnie podchodzić do życia. Myślisz, że chleb rozdają na ulicy za darmo? Nikt nie toleruję krętactwa. Cóż, muszą też być ludzie, którzy będą sprzątać ulice... A może poszukasz czegoś w mugolskim świecie? 7 – Często przemawiasz za kogoś i próbujesz go wybronić. Przypomnij sobie, ile razy wstawiłeś się za przyjaciela. adwokat 8 - Chciałbyś uwiecznić wiele wspomnień i krajobrazów. Masz słabość do wyjątkowych chwil. Spróbuj zostać malarzem magicznych obrazków. Uliczni malarze zarabiają niezłe pieniądze na ulicy Pokątnej. Trzymaj ulotkę. Z nią zapłacisz połowę za kurs. To Twoje przeznaczenie, złotko, nie uciekaj od niego. 9 – Ależ masz słabość do alkoholu! Niesamowite, taki młody, a już... To znaczy, miałam na myśli, że możesz tworzyć wyjątkowe mikstury za barem. Barman to idealny dla ciebie zawód, nikt cię nie będzie rozliczał, ile poszło na salę a ile do buzi. Trzymaj ulotkę. Z nią zapłacisz połowę za kurs. To Twoje przeznaczenie, złotko, nie uciekaj od niego. 10 – Nie widzę nic, w czym jesteś dobry... Może znajdź sobie bogatego partnera? Wiesz, to też jakiś sposób na życie, a Ty... Ty raczej nie osiągniesz nic szczególnego. Ciemna jest ta twoja przyszłość. Może czas znaleźć jakieś hobby? 11 – Masz cierpliwość do innych i pragniesz nauczyć ich nowych rzeczy. Nie jestem pewna, ale czy naprawdę uważasz, że głupotę ludzką da się wyleczyć? Przepraszam, to tylko mała sugestia na większość magicznych kierowców... Instruktor magicznej nauki jazdy to coś dla ciebie. Trzymaj ulotkę. Z nią zapłacisz połowę za kurs. To Twoje przeznaczenie, złotko, nie uciekaj od niego. 12 - oj, dziecko. Twoja przyszłość to jedna wielka, czarna dziura. Poważnie się zastanów nad sobą, czy można tak lekkomyślnie podchodzić do życia. Myślisz, że chleb rozdają na ulicy za darmo? Nikt nie toleruję krętactwa. Cóż, muszą też być ludzie, którzy będą sprzątać ulice... A może poszukasz czegoś w mugolskim świecie? 13 – Lubisz kontrolować, organizować i po prostu mieć władzę. Nie lubisz łamać zasad ani krętactwa ani oszustwa. Kontroler w Ministerstwie Magii to robota dla Ciebie. Trzymaj ulotkę. Z nią zapłacisz połowę za kurs. To Twoje przeznaczenie, złotko, nie uciekaj od niego. 14 – Ani w tobie pasji ani polotu. Ale czuję, że masz artystyczną duszę. Lubisz biżuterię? Spróbuj zostać magicznym jubilerem. To Twoje przeznaczenie, złotko, nie uciekaj od niego. 15 – Lubisz mieć władze, co nie? Oj, widzę to, widzę! Co powiesz na opiekę nad naprawdę dużymi zwierzętami? Mógłbyś zajmować się smokami, masz do tego dar, dziecko! Trzymaj ulotkę, z nią zapłacisz połowę za kurs. Zostaniesz treserem smoków. To Twoje przeznaczenie, złotko, nie uciekaj od niego. 16 – Lubisz szczegóły. Chciałbyś decydować o losie każdego czarodzieja, ale dałbyś mu wszystko co najlepsze na start. Widzę cię jako twórcę różdżek. Trzymaj ulotkę. Z nią zapłacisz połowę za kurs. To Twoje przeznaczenie, złotko, nie uciekaj od niego. 17 – Ach, ach, skończyłeś Magię Lecznicą? Jak nie, to popełniłeś swój życiowy błąd. Jesteś człowiekiem, który lubi pomagać. Pasujesz na uzdrowiciela. Trzymaj ulotkę. Z nią zapłacisz połowę za kurs. To Twoje przeznaczenie, złotko, nie uciekaj od niego. 18 – Gwiazda Quidditcha? Myślę się? Nie, to niemożliwe! Jesteś bardzo skrupulatny, detal to dla ciebie najważniejsza rzecz. Idealnie, myślę, że staniesz się sławnym twórcą mioteł. To Twoje przeznaczenie, złotko, nie uciekaj od niego. 19 – Jesteś bardzo cierpliwym człowiekiem i żyjesz blisko natury, czyż nie mam racji? Na pewno nie masz alergii na rośliny. Spróbuj zostać zielarzem. Idealnie to do ciebie pasuje. Trzymaj ulotkę. Z nią zapłacisz połowę za kurs. To Twoje przeznaczenie, złotko, nie uciekaj od niego. 20 – Pewnie śpiewasz jak słowik do kotleta, ale nie widzę dla ciebie żadnego zawodu w magicznym świecie. Może poszukaj coś w świecie mugoli? 21 – Mam wrażenie, że często chciałbyś wymazać komuś pamięć. Wiele nieprzyjemnych wspomnień, co? Oblivate przychodziło ci łatwo, ale wiesz, mógłbyś się wiele nauczyć. Amenazjator to zawód dla ciebie. Nauczyłbyś się hipnozy i wyjątkowych eliksirów. Mógłbyś podszkolić się na specjalnym kursie. Trzymaj ulotkę, dzięki niej zapłacisz tylko połowę za ten kurs. To Twoje przeznaczenie, złotko, nie uciekaj od niego. 22 - Oj, lubisz, lubisz wciskać nos w nieswoje sprawy. Interesuje cię bardziej życie celebrytów czy polityka? Mógłbyś pracować w proroku codziennym albo w samym Ministerstwie Magii, weź ulotkę. Z nią zapłacisz połowę za kurs. Będziesz dziennikarzem. To Twoje przeznaczenie, złotko, nie uciekaj od niego. 23 – oj, dziecko, nie wiem czy mam dla Ciebie jakiś kurs... Lubujesz się w przepychu i pieniądzach. Może spróbuj pracy w Gringrott? Nie tylko gobilny tam siedzą. Wiesz, mógłbyś być portierem albo... Nie, nie widzę nic dla ciebie, albo zostaniesz złodziejem albo założysz swój własny biznes. To się w sumie łączy w jedno. 24 – Chciałbyś być sławny, wiem to. Lubisz decydować nad ludzkim losem. Znasz zasady i nie cierpisz ich łamać. Wierzysz w sprawiedliwość. Skrupulatność i twardy charakter to twoje cechy rozpoznawcze. Powinieneś zostać sędzią. Trzymaj ulotkę. Z nią zapłacisz połowę za kurs. To Twoje przeznaczenie, złotko, nie uciekaj od niego.
Wróżba z ciasteczka:
Spoiler:
Dla chętnych. Rzuć jedną kostką, aby odczytać tekst z chińskiego ciasteczka: 1 - Trudności od prawdy nie oddzielisz nożem 2 – Nauka, która trafia do uszu, lecz nie do serca, jest jak obiad jedzony w marzeniach. 3- Przyjemności są powierzchowne, ale przykrości sięgają głęboko. 4- Najostrzejsza siekiera sama przez się nie zabije przechodzącego człowieka. 5 – Pokazując palcem, trzema wskazujesz na siebie. 6 - Nerwy jak psa – trzeba trzymać na smyczy, bo mogą rozszarpać człowieka.
Macie 3 dni na podjęcie się udziału w pojedynku. Po tym czasie osoba, która się nie zjawi przegrywa w tej rundzie walkowerem. Rozgrywacie po I turze pojedynku, z podsumowaniem czekając na interwencję MG. Zaczyna dowolna osoba z pary!
Ostatnio Laszlo nie jest sobą, a praca Aurora coraz częściej daje mu w kość, aniżeli pozwala poczuć spełnienie zawodowe. Miał chronić mugoli, a wychodzi na to, że musi latać i zajmować się sprawami bogatych czarodziejów, którzy mają wpływy w Ministerstwie. Miał już tego po dziurki w nosie i postanowił zmienić coś w swoim życiu. Stanął więc na przeciwko kobiety, z którą miał się zmierzyć w pojedynku ulicznym. Nie był z tego dumny, jednak zawsze podszkoli się w czarach i będzie mógł wypróbować swoje zaklęcia. Nie miał zamiaru czekać i zachować się jak dżentelmen. W końcu nie był Anglikiem tylko Węgrem, więc nie musiał zachowywać dobrych manier. Na samym początku pokłonił się i oddał wszelkie honory przeciwniczce, po czym przygotował się do ataku. Patrząc beznamiętnym wzrokiem na kobietę, wymierzył w nią różdżką i rzucił: - Solvitomnia! - Nie przykładając się zbytnio do tego. Niestety nie mógł już nic zmienić i tylko patrzył z niezadowoloną miną jak zaklęcie mknie prosto w przeciwniczkę i miał nadzieję, że szybko to się skończy. W razie czego stał w gotowości na ewentualną obronę.
Pojedynek I
Zaklecie: Solvitomnia Atak: 6 + 1 Koncentracja: - czy odnosi skutek?: TAK
Trudno powiedzieć, co skłoniło Sirszę do dołączenia do Klubu. Możliwe, że zmiany są jej cholernie potrzebne - trzy lata temu zostawił ją facet, a ona do tej pory nie znalazła sobie nikogo, kto zająłby jego miejsce. Łapie się więc każdej okazji, żeby zapomnieć o przeszłości, nawet za cenę potwornego bólu. Nic więc dziwnego, że niemal z wdzięcznością otworzyła paczkę ze świstoklikiem i zaproszeniem na pojedynek. Nie miała szczególnych planów na ten wieczór, a skopanie komuś dupska wydawało się być bardzo ekscytujące. Dotknęła więc zaczarowanej matrioszki i w zawrotnym tempie pojawiła się na miejscu. Nie miała zbyt wiele czasu, by przyjrzeć się swojemu przeciwnikowi. Zauważyła tylko, że jest potężniej zbudowany i sporo wyższy. Później przyszedł czas na grzeczny ukłon, bla, bla, bla, wszystko to, co Sirszę zawsze bardzo nudziło. Trzeba przyznać - Laszlo był szybki. Ruszał różdżką z wprawą godną doskonałego czarodzieja - może ze względu na charakter jego pracy? Mimo najszczerszych chęci, Sirsza nie potrafiła się obronić. Rzuciła najprostsze zaklęcie, jakie przyszło jej do głowy - nieszczęsne Protego, ale niewiele ono zdziałało. Srebrna strzała uderzyła w jej wątłe ciało, a Sirsza zachłysnęła się powietrzem, czując przeraźliwy ból w całym ciele. Przez chwilę mogło się wydawać, że kobieta zemdleje, bo niemal z przerażeniem patrzyła na swoje dłonie, które wydawały się pokrywać gorącą krwią. Była niemal pewna, że umiera - kto przeżyłby tyle cięć? Najgorsze jednak było to, że nie potrafiła się ruszyć.
Pojedynek I
Zaklecie: Protego Obrona: 6,2=8 Koncentracja: 5 czy odnosi skutek?: NIE
Bardzo możliwe, że rzucone przez mężczyznę zaklęcie raniło Sirszę zaledwie kilka sekund, ale dla niej wydawało się to być godzinami. Dlatego też kiedy wyimaginowane ostrza przestały wbijać się w ciało Sirszy, kobieta wreszcie mogła spokojnie oddychać. Odruchowo opadła na kolana, uspokajając przerażone serce. Skoro była tak wydelikacona, nie powinna w ogóle brać udziału w ulicznych pojedynkach. Cóż - może to po prostu nie jest jej dzień. I jakby na potwierdzenie jej słów, akurat w momencie gdy już się podniosła i wyraźnie wypowiedziała zaklęcie, z tych wszystkich emocji zadrżała jej ręka i w efekcie Laszlo bynajmniej nie zaczął się topić, jak to było zaplanowane. Sirsza zaklęła cicho, wściekła na samą siebie. Jak to możliwe, że radzi sobie tak źle?
Pojedynek (II)
Zaklecie: Aquasudo Atak: 4 Koncentracja: - czy odnosi skutek?: NIE
Patrzył jak kobieta nie może się ruszyć z bólu. Magyar uznał wtedy, że działanie tego zaklęcia jest jednak zbyt mocne i lepiej nie używać go na osobach, które nie zasługują. Zanotował sobie w pamięci, żeby nigdy nie kierować Solvitomni przeciwko zwykłym czarodziejom, tylko przeciw czarnoksięznikom. Tak szybko jak to możliwe, z grymasem niezadowolenia na twarzy, wyłączył działanie uroku i przygotował się na kontrę. Czekał wyprostowany w postawie do ewentualnej obrony i wpatrywał się w różdżkę przeciwniczki. Kiedy już promień magii wyleciał z jej różdżki, przeleciał obok Węgra, który pokiwał głową w geście rezygnacji. Nie miał pojęcia co sądzić o tej osobie, która porwała się na zabawę w stylu ulicznych pojedynków. Nie czekając na nic wykonał zamach różdżką i: - Levicorpus! - Rzucił znów bez wyrazu, z zimną obojętnością w oczach, czekając na efekt swojego zaklęcia, które leciało idealnie w ciało kobiety.
Pojedynek II
Zaklecie: Levicorpus Atak: 6+3 Koncentracja: - czy odnosi skutek?: TAK
Sirsza nie jest taką kompletną ciapą, naprawdę! I głupio byłoby, żeby Laszlo poznał ją od tej najgorszej strony. Przecież wszyscy wiedzą, że ta niezwykle elegancka kobieta, mająca zamiłowanie do ironii i sarkazmu, zazwyczaj jest bardziej waleczna. Może nie wychodzi jej ze względu na fakt, że to on jest aurorem, a ona tylko malarką. Dobrze radzi sobie z pędzlem, ale już zbyt długo nie trzymała w ręce różdżki. Nie żeby przejmowała się tym, co pomyśli o niej przeciwnik, ale miała cichą nadzieję, iż kiedy następnym razem trafi na tego człowieka, nie będzie wypominał jej nieudanej próby pojedynku. Jej umysł skupiał się na czymś innym niż czary - patrzyła na mężczyznę nie jak na przeciwnika, ale jak na modela, którego chciałaby uwiecznić na jednym ze swoich obrazów. Widziała jak z jego różdżki wylatuje kolejny promień i postanowiła sobie, że to będzie temat jej kolejnego dzieła. W tamtym momencie obudziła się i już nieco pewniej, aczkolwiek nadal rozmarzona, rzuciła zaklęcie obronne, dzięki czemu grawitacja nadal z niej nie zrezygnowała.
Pojedynek (II)
Zaklecie: Protego Maxima Obrona: 6 Koncentracja: - czy odnosi skutek?: TAK
W końcu kobiecie udało isę obronić. Przynajmniej tyle, że pokazała, że potrafi jak tylko zechce. Węgrowi została jeszcze jedna runda do wygrania i to był chyba błąd, że zaczał tak myśleć. Kiedy człowiek wmawia sobie "jeszcze jedna", "już tak niewiele" zaczyna się z nim dziać coś niedobrego. Jak dobry w danej dziedzinie by nie był, zacznie popełniać błędy i to tak banalne, że sam później się dziwi. Laszlo swój błąd popełnił, kiedy zlekceważył ostatnią obronę i chcąc już zakończyć to przedstawienie rzucił od niechcenia pierwszym lepszym zaklęciem. Nawet nie celował różdżką, kiedy pchnął nią w przód wykrzykując tylko nazwę uroku. - Drętwota. - Poniosło się po uliczce, kiedy czerwony promień wyleciał z różdżki aurora. Z każdą sekundą, kiedy czar zbliżał się do przeciwniczki Magyar miał coraz bardziej niezadowoloną minę, a gdy było już wiadome, że czar przeleciał obok Sirszy, mężczyzna przeklął pod nosem i z grymasem niezadowolenia ustawił się w pozycji obronnej. Nie chciał popełnić tego błędu raz jeszcze. Musiał skupić się na obecnym, nie na końcu pojedynku.
Pojedynek III
Zaklecie: Drętwota Atak: 1+1 = 2 Koncentracja: - czy odnosi skutek?: NIE
Jak widać na załączonym obrazku, nawet najlepsi popełniają błędy. Sirsza po raz kolejny była świadkiem sytuacji, kiedy człowiek zbyt pewny swego, przegrywa. Może i przegrała dwie poprzednie tury, ale przynajmniej pocieszyła się chwilę, kiedy mężczyzna nie był w stanie użyć tak prostego zaklęcia jak drętwota. Sirsza, mając pewność, że nawet stojąca przed nią piękna istota nie jest niezniszczalna, spróbowała podejść do sprawy z innej strony. Uniosła więc rękę, jej różdżka wykonała w powietrzu zamaszysty symbol zaklęcia, a usta Sirszy poprawnie wypowiedziały dwa słowa: -Ipsum Exo! - Jeśli nie pokona go zaklęciami działającymi na ciało, do których najwyraźniej ręki nie miała, postanowiła przez chwilę pomęczyć go psychicznie. Z chęcią zobaczy, jak największe koszmary powalają jej ślicznego przeciwnika na kolana.
Pojedynek (III)
Zaklecie: Ipsum Exo Atak: 5, 5 Koncentracja: - czy odnosi skutek?: TAK
Laszlo był już wyprowadzony z równowagi. Jak to nie udało mu się zaatakować? I to drętwotą? Musiał teraz postawić na obronę przed zaklęciem Sirszy. Niestety nie dał rady nawet wypowiedzieć nazwy zaklęcia. Excluditur to jego autorskie zaklęcie, które wymaga niesamowicie wielkiej koncentracji. Co auror myślał sobie używać go, kiedy był kompletnie roztrzęsiony i to jeszcze do "szybkiej" obrony. Jego chęć pokazania swoich zaklęć widocznie go zgubiła. Zawsze był zdania, że jak ma czarować, to najlepiej swoimi zaklęciami, żeby pokazać czarodziejom, że Mugole równiez potrafią. Tak bardzo pragnął równości wśród ludzi i czarodziei. Nagle, przed oczyma dostrzegł jakiegoś przerażonego mugola, który biegł w ich stronę. Laszlo chciał mu pomóc, jednak zielony promień lecący za biedakiem był szybszy. Ciało upadało z martwymi oczyma. W jednej chwili dookoła był świadkiem ciemiężenia ludzi na skalę światową. Śmiechy czarodziejów, wrzaski godzonych zaklęciami mugoli... Kiedy działanie zaklęcia minęło Auror był na kolanach sapiąc ciężko. Chyba się spocił. Kiedy wstał i wytrzepał spodnie ukłonił się w stronę kobiety. - Gratuluję trafienia. - Odparł i ustawił się w pozycji do rzucenia zaklęcia.
Pojedynek III
Zaklecie: Excluditur Obrona: 9 Koncentracja: - czy odnosi skutek?: NIE
Słysząc pochwałę, Sirsza uśmiechnęła się słodziutko. Wreszcie udało jej się rzucić zaklęcie, które zadziałało! W duchu skakała z radości, choć próbowała zachować pozory opanowania. Nie chodziło jej już nawet o to, żeby wygrać pojedynek. Bawiło ją to i nie chciała go kończyć. Miło było sobie porzucać celne zaklęcia. Jednak mina nieco jej zrzedła, kiedy patrzyła na opadającego na ziemię mężczyznę. Był na kolanach, czego Sirsza oczekiwała, ale jeszcze bardziej chciała wiedzieć, co widział. Zaklęcie Ipsum Exo jest jednym z jej ulubionych - ot, dzięki niej ludzie mogą się dowiedzieć, jaki jest ich największy lęk. A często zdarza się, że nawet nie są go świadomi. -Pięknie dziękuję. - Posłała w stronę przeciwnika uśmiech i dygnęła, jak na damę przystało, kiedy dotarły do niej słowa mężczyzny. Miał ładny głos, kiedy tak nie rzucał w nią stronę zaklęć. Naprawdę, naprawdę ładny. -Mam nadzieję, że opowiesz mi, co widziałeś. - Rzuciła w jego stronę. Ledwo skończyła mówić, wykrzyknęła kolejne zaklęcie, które - miała nadzieję - zadziała.
Pojedynek (IV)
Zaklecie: Forp fleoge Atak: 3, 4 Koncentracja: - czy odnosi skutek?: TAK
Laszlo stał i próbował się uspokoić. Nie mógł pozwolić sobie na taki brak profesjonalizmu. Potrząsnął głową i spojrzał na przeciwniczkę. Na jej pytanie stał niewzruszony. Każdy w ministerstwie wiedział o jego poglądach więc nie widział powodu dla którego miałby nie mówić. - Normalnych ludzi ciemiężonych przez czarodziejów. - Wzruszył ramionami i od niechcenia machnął różdżką. Tego się nie spodziewał, a jako auror najlepiej wychodziły mu reakcje instynktowne. Udało mu się wybronić od ataku Sirszy, więc bez zbędnych przerw rzucił wprost przed siebie zaklęciem. - Obscuro. - Czarna opaska leciała w stronę oczu kobiety, której nie pozostało teraz nic jak wybronienie się od tego. Chociaż, Laszlo był tak pewny siebie, że schował różdżkę.
Pojedynek (IV)
Zaklęcie: Protego Obrona: 1,1 Koncentracja: - czy odnosi skutek?: TAK
Pojedynek (IV)
Zaklęcie: Obscuro Atak: 5, 6 + 2 z kuferka Koncentracja: - czy odnosi skutek?: TAK
Stojący przed nią mężczyzna naprawdę był piękny. Coś w jego charakterze - prawdopodobnie obojętność - sprawiło, że Sirsza zapragnęła go poznać. Poza pojedynkiem, kiedy już nie będzie musiała sprawiać mu bólu zaklęciami lub kiedy on nie będzie próbował jej zabić swoimi. Wspominałam już, że uznała go za pięknego? A słysząc odpowiedź na zadane przez siebie pytanie, uśmiechnęła się słabo. Najwyraźniej miał też dobre serce. Tylko jedno nie dawało jej spokoju. -Normalnych ludzi? Masz na myśli mugoli? - Mimo rozmowy, z łatwością obronił rzucone przez Irlandkę zaklęcie. Kobieta przekrzywiła lekko głowę, patrząc z wyrzutem na swoją różdżkę i ostatni raz próbowała się bronić najbardziej znanym zaklęciem defensywnym, ale niewiele z tego wyszło. I nagle nie widziała już nic. Delikatny, czarny materiał, który nie przepuszczał ani jednego promienia światła, przyczepił się do jej głowy i nie chciał odejść, choć Sirsza uparcie próbowała zdjąć opaskę z oczu. -Lubię takie rzeczy. Ale tylko w łóżku. - Prychnęła w stronę przeciwnika, zostawiając w spokoju opaskę i chowając różdżkę w pończochę ukrytą pod sukienką.
Pojedynek (IV)
Zaklęcie: Protego Obrona: 6, 4 Koncentracja: - czy odnosi skutek?: NIE
Mężczyzna prychnął kiedy Sirsza wypowiedziała swoją uwagę na głos. Przechylił głowę tak by strzyknęły mu w karku i schował różdżkę. Nie spieszył się idąc w stronę pokonanej przeciwniczki. Obszedł ją próbując ocenić co ma zamiar zrobić. Stanął za plecami kobiety i nachylił się tak, żeby móc szepnąć jej na ucho. - Ja chyba wolę w miejscach publicznych. - Wyszeptał cicho i chłodno, jednak można było się doszukać w jego głosie nutę zaintrygowania. Kobieta widać lubiła luksus. Sądząc po jej ubiorze i zachowaniu wiedział, że raczej nie zainteresowałby się nią w innych okolicznościach. Jednak co ktoś taki robił na nielegalnym pojedynku? Aż dziw, że tyle wystarczyło by wzbudzić zainteresowanie w aurorze. Na tyle mocno, że chętnie zaprosiłby ją na.. kawę pocieszenia? Kolację? Wciąż trzymając usta przy jej uchu zamyślił się. - Czy mógłbym poznać Pani godność? Chciałbym... wynagrodzić ten pojedynek zapraszając na kolację. - Odsunął się od niej i znów odszedł. Tym razem oceniał jej ciało cal po calu. Stanął przed nią szepcąc do drugiego ucha. - Z dużą ilością drinków, oczywiście. - Dodał stojąc ciągle w tym samym miejscu.
Sirsza skrzywiła się nieco, słysząc prychnięcie mężczyzny. Odległość, która ich dzieliła, wcale mała nie była, ale kobieta jest bardzo wyczulona na tego typu dźwięki. Równie mocno denerwuje ją chrapanie, siorpanie czy mlaskanie. Ot - ma bardzo wyczulony słuch. Dlatego dobrze wiedziała, kiedy przeciwnik zaczął się poruszać. Stała grzecznie, znowu z palcami przyczepionymi do opaski, próbując ją ściągnąć. Dobrze wiedziała, że to na nic, ale wolała zająć czymś ręce. Kto wie, jak takie ciekawskie stworzonko jak ona zareagowałoby, gdy mężczyzna już do niej podejdzie. Jako, że nie może go sobie pooglądać, pewnie zaczęłaby go dotykać. Tak świat poznają niewidomi ludzie, prawda? Dla Sirszy ludzkie ciało nie jest tajemnicą - tylko że każdy człowiek inaczej reaguje na niespodziewany dotyk. Kobieta nieco się zagubiła, kiedy obszedł ją i zatrzymał się z tyłu. Odwróciła głowę w bok, oddychając przez usta. Zamarła, słysząc jego słowa tuż przy uchu. -Każdy ma własne preferencje. - Odpowiedziała mu równie cicho, opuszczając ręce. Palce jej lewej dłoni zacisnęły się na sukience. Uśmiechnęła się delikatnie, słysząc o wynagradzaniu jej pojedynku. Cóż - Sirsza nie jest osobą, która łatwo radzi sobie z przegraną, ale tę propozycję miała zamiar przyjąć. Nie dlatego, żeby mężczyzna się nad nią litował, ale dlatego, że chciała poznać go poza pojedynkiem. A później... oczywiście namalować. -Saoirse. - Odpowiedziała po chwili wahania, kiedy mężczyzna znowu ją obszedł. Niemal czuła na sobie jego wzrok, przygryzła nawet wargę, powstrzymując uśmiech. Znowu się przysunął. Tym razem poczuła jego oddech na lewym uchu - tym, które było tak cholernie wrażliwe. Zadrżała prawie niewidocznie, a na jej rękach pojawiła się gęsia skórka. -Kolacja z nieznajomym? - Nie poruszyła się. Wiedziała, że nadal trzyma głowę w tym samym miejscu, zdawała sobie sprawę, jak blisko jej ucha są usta mężczyzny. -Z dużą ilością drinków? Zapowiada się ciekawy wieczór. - Odszepnęła. Podniosła rękę i położyła dłoń na klatce piersiowej nieznajomego, robiąc bezpieczny krok w tył. -Ma pan zamiar zdjąć mi z oczu tę opaskę? Nadal nie jesteśmy w łóżku. Nadal mi się to nie podoba. - Uraczyła go ślicznym uśmiechem, nie zabierając ręki z jego piersi.