Kolorowy, głośny i tętniący życiem bazar jest zdecydowanie najbardziej obleganym miejscem w Dzielnicy Chmur. Poza tanim rękodziełem oraz tkaninami, zakupić tu można lokalne przyprawy oraz produkty, a w niewielkich wózkach spróbować tutejszej kuchni oraz napojów. Znaleźć tu można wszystko i nic, sprzedawcy przekrzykują się wzajemnie, chcąc zaproponować Ci jak najlepszą ofertę. Gdzieś na środku stoi grajek z fletem, hipnotyzujący węże i wprawiający ich ciała w taniec. Jest parno, a w powietrzu unosi się intensywny aromat. Ktoś może na Ciebie wpaść, może uda Ci się coś znaleźć na ulicy, a równocześnie musisz uważać na złodziei kieszonkowych.
Oferta:
Bransoletka z Turmalinami Prosta błyskotka, ciesząca się popularnością wśród tutejszych jasnowidzów oraz fanów wróżbiarstwa. Kamienie nawleczone na rozciągliwą linkę mają podobno specjalne właściwości, wspomagające wyraźność wizji.
Chmury w zawieszce Od jednej do trzech kulek z zaklętymi w nich chmurami, w sprzedaży jako bransoletka, wisiorek albo zwykła zawieszka. W razie konieczności wystarczy stuknąć w kulkę różdżką, aby chmury uwolniły się, otaczając właściciela, pomagając mu w ucieczce, albo zmyleniu przeciwnika.
Detale:
Kategoria: popularne Kuferek: +1 OPCM Cena: 110G
Czajnik na trzech nóżkach Jak sama nazwa wskazuje: ma trzy nogi, a do tego fikuśny kształt i wiecznie podrygującą pokrywkę. Wygląda niepozornie, ale skrywa w sobie praktyczne magiczne właściwości: potrafi dostosować temperaturę wody do liści herbaty, które akurat się w nim znajdują, dzięki czemu napar wyjdzie nam idealnie i może nawet nie poparzymy naszego podniebienia.
Figurka Smoka Pustynnego Chociaż nie wiadomo, czy legenda jest prawdziwa, to lokalni wykorzystując gada to napędzania budżetu. Te maluchy wykonane są z największą starannością, mają złote oczy i pięknie rzeźbione skrzydła. Prawdziwa gradka dla kolekcjonerów smoków z całego świata!
Detale:
Kategoria: popularne Kuferek: + 1 ONMS Cena: 50G
Kolczyki Szeherezady Piękne, złote i wysadzane topazami kolczyki są ulubioną pamiątką większości czarownic odwiedzających ten kraj. Ich lekkość oraz klasa sprawiają, że spokojnie mogą stanowić jedyny element biżuterii w stroju. Zaczarowane kamienie zmieniają kolor na czerwony, gdy ktoś ma wobec noszącego złe zamiary.
Detale:
Kategoria: popularne Kuferek: +1 OPCM Cena: 85G
Shisha Jamalska Klasyczna i stylowa fajka wodna, której smak i aromat można dowolnie modyfikować przy pomocy prostych zaklęć. Lekko odurza, ale w głównej mierze wprowadza w pogodny, wesoły nastrój.
Detale:
Kategoria: popularne Kuferek: - Cena: 70G
Piaski Pustyni Popularna wśród alchemików klepsydra zna okres przygotowywania każdego eliksiru. Wystarczy końcem różdżki dotknąć szkła, wypowiedzieć nazwę przygotowywanej mikstury i już nigdy nie pomylisz czasu warzenia!
Pluszowy dumbader Duża, miękka i pachnąca maskotka, będąca chyba najlepszą pamiątką z pobytu w tym kraju!
Detale:
Kategoria: popularne Kuferek: - Cena: 10G
Rzuć Kostką k6:
1 - Ktoś Cię popycha na tyle mocno, że upadasz i zdzierasz sobie kolano. Dopiero po jakimś czasie dostrzegasz, nie masz w kieszeni pieniędzy, które ze sobą przyniosłeś! Tracisz 25 Galeonów! 2 - Od Aromatu przypraw kręci Ci się w głowie, a muzyka fletu sprawia, że niczym wąż — masz chęć tańczyć. Rytmicznym krokiem przedzierasz się wręcz przez tłum, mając doskonały humor i każdego obdarzasz uśmiechem. 3 - Starasz się unikać sprzedawców, ignorować ich nachalne spojrzenia, jednak gdy jeden z nich chwyta Cię za rękę i przyciąga do swojego stoiska, ulegasz oczom pięknej niewiasty/przystojnego młodzieńca. Handlarz widzi, że masz problemy ze zrozumieniem języka, więc daje Ci Tłumaczki i dopiero potem przedstawia ofertę. Kupujesz od niego przyprawy za 5 Galeonów, a podarowane wcześniej tłumaczki możesz zatrzymać. 4 - Bez problemów udaje Ci się przechodzić między kolejnymi uliczkami, doglądać kolejnych straganów. Nie przykuwasz uwagi sprzedawców, widocznie wyglądasz na mało majętną osobę. Dostajesz nawet darmowy kubek tutejszej kawy od starszej babuni, która życzy Ci miłego dnia. 5 - Zapatrzyłeś się, straciłeś orientację w terenie — trudno powiedzieć, ale nagle znajdujesz się w jakieś bocznej uliczce i nie możesz znaleźć swojego towarzysza, ani wyjścia na targ! W panice i po omacku pokonujesz kolejne metry brukowanej ścieżki, przepychając się w tłumie i między domami, wywalając kilka razy po drodze. Ktoś Cię wyśmiał, ktoś próbował pomóc — stając na rozwidleniu, musisz podjąć decyzję! Rzuć kostką jeszcze raz: Parzysta — Skręcasz w złą stronę i trafiasz tym samym na jedną zbocznych uliczek. Nieparzysta — Udaje Ci się wrócić i wypatrzeć w tłumie swojego towarzysza/znaleźć wyjście z bazaru na główny plac. 6 - Spacerując, natrafiasz na grupę turystów, których przewodnik płynnie mówi po angielsku. Zdaje się, że nie zauważa Cię jako przypadkowej osobie w grupie, zwracając się również w Twoim kierunku. Godzina stania przy starej rzeźbie zaowocowała poznaniem lokalnej legendy o Księciu Magicznych Złodziei i jego lampie, a Ty otrzymujesz 1 punkt do Historii Magii.
Spróbuj rzucić kostką jeśli twój Pappar jest dobry z OPCM. Tutaj musisz nosić specjalny strój.
Autor
Wiadomość
Huxley Williams
Wiek : 45
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 183
C. szczególne : biegające po ciele tatuaże, w pracy przykryte długimi rękawami, chociaż wychodzą na ręce i czasem na szyję | pojedynczy kolczyk szeherezady w uchu
To prawda, ludzie zazwyczaj zmieniają swoje upodobania i style. A z wiekiem w większość wchodzi stateczność i spokój, co często wiąże się ze znacznie bardziej stonowanymi ubraniami. W naszym przypadku wcale tak nie było. Oczywiście ja mogłem uchodzić za największego ekscentryka w Hogwarcie, ale przecież nie było wiele półwil w vintage sukniach. - Faktycznie! - Dopiero teraz sam zauważam, że bardzo często wtulam się w loki Perpetuy. - Włosy wkręciłyby się w moje kolczyki i po kilkunastu razach byłabyś łysą wilą - stwierdzam z rozbawieniem. No cóż to prawda - nie mogłem być zdolny ze wszystkiego i transmutacja nie była moim konikiem. Wolałem opowiadać androny podczas lekcji wróżbiarstwa (w tym akurat byłem naprawdę niezły) niż skupiać się na transmutacji guzika w żuka i odwrotnie. Perpa nie kontynuuje tematu tej dziedziny i uznaję, że pewnie prędzej czy później sam się przekonam, jak bardzo chce wrócić do zainteresowań z lat młodości. Poczynając od prób nad moimi kolczykami. Kobieta rumieni się znowu z jakiegoś powodu, a ja jestem zbyt przejęty nowym zakupem, by dopytywać o czym sobie myśli. W tej chwili powinna tylko skupić się na pomocy mi z założeniem kolczyka! Nie wiem dlaczego wygląda na nieprzekonaną, to wszak bardzo prosta prośba. - No, tak, tak - mówię pośpiesznie kiedy moja ukochana dopytuje czy jestem gotowy na taki wielki krok jak założenie biżuterii. Ze zdziwieniem zauważam, że nawet rzuca mi lekkie zaklęcie znieczulające. - Na gdaczące pappary, Perpetua, to tylko przedziurawienie ucha... serio... jaki czyszczący... - mówię, kręcąc głową na jej przesadne troszczenie się. Mimo wszystko robi to o co proszę sprawnie, chociaż muszę pochylać się znacząco, przez naszą wyraźną różnice wzrostu. Przyjmuję lusterko od nieprzekonanego do moich poczynań sprzedawcy. - No i dobra. Czyli skleisz mi jak będziesz miała chwilę? - dopytuję ukochanej o damską ozdobę w moim uchu. - Jak kto? - dziwię się na kolejne porównanie ukochanej, przenosząc spojrzenie z lusterka na nią. - A ty chciałabyś coś? - pytam jeszcze czy nie ma ochoty czegoś kupić i zanim zdąży coś odpowiedzieć, już rozglądam się za czymś dla mojej lepszej połówki. Równocześnie by nie zgubić drugiego kolczyka, prędko zakładam go na drugie ucho. Sam, jak najszybciej, żeby Perpetua nie zdążyła mi poględzić o eliksirach oczyszczających rany.
______________________
Courage is not living without fear
Courage is being scared to death and doing the right thing anyway
Perpetua Whitehorn
Wiek : 45
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 161
C. szczególne : Styl vintage i aura wesołości | Wspiera się na artefakcie: Jarzębinowej Feruli | Na lewym nadgarstku - srebrna bransoletka z tancerką zmieniającą się w łanię; na prawym - bransoleta Wielkiej Wezyrki | Gdy Hux jest obok - mimowolnie roztacza wokół urok
To była już chyba kwestia tego, że Huxley wyróżniał się, bo tak właśnie chciał - z kolei Perpetua robiła to mimowolnie, właśnie ze względu na bycie półwilą. I istotnie, nie zwracała już na to uwagi, przyzwyczajona do przeciągających się spojrzeń - nawet teraz, pośród tłumów ludzi. Być może dlatego nie widziała absolutnie nic zdrożnego w wyróżniającej się aparycji Williamsa - dla niej to była codzienność. — Nie gdacz, Huxley... I nie ruszaj się, bo zrobię Ci nową dziurkę! — fuknęła na niego jeszcze, kiedy ten nierozważnie kręcił głową podczas jej prób. — Mam Ci przypomnieć jak Lara i jej klony ze Slytherinu same przebijały sobie uszy? — Wykonawszy wzorowo swoje zadanie, otrzepała złote dłonie z niewidzialnego pyłu. Podparła się pod biodra, kontynuując anegdotkę. — Robiły to wszystkie tę samą igłą, i 'dezynfekowały' tą samą szmacianką, głuptasy... — Parsknęła śmiechem, poprawiając po raz kolejny błękitną chustę na swoich lokach. — Pozarażały się Purpurą. Pół Hogwartu się potem na to rozchorowało i prefekci musieli urządzać masowe obławy na urządzane po salach orgietki, a przodowali w nich Puchoni... — Roześmiała się w głos na wspomnienie epidemii Purpury za ich czasów studenckich - która, jako że niesamowicie wzmagała jednocześnie popęd płciowy i była chorobą weneryczną, rozprzestrzeniła się szybko. Zwłaszcza, że u dziewczyn występowała bezobjawowo. Tak też z resztą zrodziła się legenda o wesołych zabawach organizowanych przez uczniów Hufflepuffu. — Poćwiczę sobie na nich, aż w końcu skleję — stwierdziła, wzruszając ramionami i uśmiechając się jeszcze szerzej na pytanie o Willeya. — To mój i Florki zmyślony bohater, pustynny pirat. Jesteś bardzo do niego podobny — a nie Willey do Huxleya, rzecz jasna... Szczęśliwie, że nie widziała jak jej ukochany przebija sobie drugie ucho - akurat zajęta rozglądaniem się po straganach; bo inaczej niewątpliwie strzeliłaby mu kolejne kazanie. Powolutku przesunęła się do stoiska obok, wracając nad szyfon, który już wcześniej wpadł jej w oko. — Myślałam, żeby wykroić sobie z tego spódnicę... Albo sukienkę... — mruczała, badając jeszcze smukłymi, złotymi palcami jakość materiału. Był delikatny i ciężki, przelewał jej się przez dłonie - i miał piękny seledynowy odcień. W głowie zaświtał jej pomysł. — Jak widziałbyś mnie w uniformie pielęgniarki? — Uniosła rąbek materiału i pociągnęła - przymierzając do siebie niby nową sukienkę, pozwalając by chusta ponownie zsunęła się z jej loków.
Huxley Williams
Wiek : 45
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 183
C. szczególne : biegające po ciele tatuaże, w pracy przykryte długimi rękawami, chociaż wychodzą na ręce i czasem na szyję | pojedynczy kolczyk szeherezady w uchu
Faktycznie! Odznaczaliśmy się na różne sposoby - ona bardziej chcąc nie chcąc, ja z pełną premedytacją od wczesnej młodości. Kiedy żyłem w przekonaniu, że wyróżnianie się w tłumie jest konieczne, by żyć dobrze. Teraz może ten dziecinny pogląd już dawno odrzuciłem - jednak tatuaże i krzykliwe stroje pozostały ze mną do tej pory. - Ale to nie było odnawianie starej dziurki, tylko robienie nowej! Tutaj nawet nie zobaczysz kropelki krwi - stwierdzam, ale z rozbawieniem słucham dalszej anegdotki Perpy - mimo tego, że dobrze ją znałem. Chichoczę radośnie na te piękne wspomnienia. - Oczywiście, że pamiętam, ja również byłem zarażony! Pewnie ty mi to sprzedałaś! - przypominam jej, wskazując palcem w mniej lub bardziej winną półwilę. Tak naprawdę nie jestem pewny czy ona też była ofiarą tej epidemii. Ja doskonale pamiętałem - młody chłopak z takimi objawami, jakie u mężczyzn wykazywała ta choroba - było to wstrząsające, okropne przeżycie. Gdyby nie fakt, że tyle innych chłopców zaraziło się tym - wstyd rozrósłby się do niebotycznych rozmiarów. A tak, na szczęście oprócz kwestii obrzydliwych genitaliów, wielu przybijało sobie piątki w skrzydle szpitalnym, bo mogli pochwalić się aktywnością seksualną. - Co robi pustynny pirat? Czy piraci nie powinni mieć statku? A na pustyni nie ma wiele wody? - dopytuję o bohatera z bajek, którego wymyśliła Perpa. - Och, cóż za przypadek, że jesteśmy podobni - dodaję jeszcze z uśmiechem, klasycznie lądując nosem w jej lokach, by pocałować lekko ukochaną. Tajniacko robię sobie dziurkę w uchu, a Perpetua przegląda najróżniejsze materiały. - Tkaniny stąd nie będą za delikatne na nowy uniform? - zastanawiam się nad zwiewnością większości tutejszych rzeczy. - Widziałbym jak go zdejmujesz - oznajmiam niepoważnie, udzielając świetnej rady. - Pomyśl i wskaż kilka to pomogę Ci wybrać... ja jeszcze coś kupię - oznajmiam i już kieruję się ku innej fikuśnej bransoletki, próbując się dowiedzieć co to takiego jest. Kiedy płacę za niewielkiego smoka oraz za kolejną pamiątkę z bazaru - już odwracam się by wrócić do Perpy i zapytać czy zdecydowała się na coś; jej jednak - nie było na miejscu! Zaczynam łazić dookoła, rozglądać się za półwilą (w końcu w teorii nie łatwo zgubić taką piękność), ale kompletnie mi nie idzie! Na dodatek szukając jej zaczynam błąkać się jeszcze bardziej po tym całym bazarze. Z pewnością nie byłem w wielu uliczkach, w których teraz nagle ląduję.
______________________
Courage is not living without fear
Courage is being scared to death and doing the right thing anyway
Perpetua Whitehorn
Wiek : 45
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 161
C. szczególne : Styl vintage i aura wesołości | Wspiera się na artefakcie: Jarzębinowej Feruli | Na lewym nadgarstku - srebrna bransoletka z tancerką zmieniającą się w łanię; na prawym - bransoleta Wielkiej Wezyrki | Gdy Hux jest obok - mimowolnie roztacza wokół urok
Oczywiście Huxley nie mógł nie próbować wcisnąć ostatniego słowa w ich drobną "sprzeczkę". Perpetua jednak nie dawała za wygraną, unosząc ostrzegawczo złoty palec w powietrze. — Ale to bez różnicy, czy nowa czy odnawiana. Wiesz ile osób przed Tobą mierzyło sobie te kolczyki? — dorzuciła jeszcze, a jedna jej brew powędrowała ku górze w pytającym wyrazie. Szybko jednak utraciła go na rzecz rozbawienia ze wspominek ich studenckich czasów - których oboje mieli naprawdę wiele. Legenda purpurowych orgii była tylko jedną z... tysiąca. — J a ? — Aż zachłysnęła się śmiechem, kiedy wymierzył w nią oskarżycielsko palec, cała trzęsąc się z chichotu. — Huxy, ja to zdiagnozowałam! — przypomniała mu, ocierając drobne łezki z kącików jasnych oczu. Skrzywiła się jednak na wspomnienie w jakiej sytuacji udało jej się wysnuć tę diagnozę. — Spotykałam się akurat wtedy z Gaspardem od Rowle'ów... Zaczął przebąkiwać coś o oświadczynach nawet. Chłopiec z dobrego domu — parsknęła śmiechem. — Po randce zaprosił mnie do siebie i... Purpura była mu chyba na rękę i sądził, że się nie zorientuję. — Zerknęła znacząco na Williamsa, chichocząc. Za czasów szkolnych, jak to młokosy, większość chłopców miała bzika na punkcie rozmiarów - nie tylko swoich, ale i biustów dziewczyn. Perpetua jednak z naturalnych względów nigdy sobie tym głowy nie zawracała... — No jak to co robi? Willey jest kapitanem-korsarzem największego piaskowego galeonu po tej stronie pustyni! Toczy burzowe bitwy z Ifrytami i Beduinami i ratuje zagubione w piaskach karawany! — oburzyła się teatralnie, z widocznym zapałem opowiadając o swoim bohaterze. Z rozkosznym uśmiechem przyjęła lekki pocałunek, zerkając z nieukrywaną czułością na Huxleya. Na tkaniny z kolei zerkała z zainteresowaniem - i zamyśleniem, gładząc materiał raz po raz, jakby sprawdzając jak ułożyłby się na jej skórze. — Za delikatne? — zmartwiła się, marszcząc lekko brwi. — Nie no... Nie będę musiała nosić jakichś zgrzebnych tunik, bez przesady. Kwestia dobrej halki... — mruczała sama do siebie, rzucając jeszcze rozbawione spojrzenie Williamsowi w reakcji na jego świetną radę. Puściła mu perskie oczko, wyginając usta w drobnym uśmieszku. — O, i to jest dobry pomysł! Wybiorę kilka! — przystała na pomysł ukochanego, od razu wskazując sprzedawcy gładkie tkaniny, które wcześniej wpadły jej w oko. Dała sobie zasugerować jeszcze parę innych jedwabiów i szyfonów, krążąc wokół straganu, za drepczącym w te i we w tę handlarzem. Właśnie miała dotknąć bogatej, srebrzystej tkaniny, kiedy... ktoś złapał ją za nadgarstek, przyciągając do sąsiedniego stoiska. Złotowłosa już miała się obruszyć, kiedy jej jasne oczy napotkały ciemne tęczówki, urokliwe, w kolorze deserowej czekolady. Omiotła spojrzeniem twarz młodego sprzedawcy - który ewidentnie miał w sobie choćby krztynę krwi tutejszej sili. Był niedorzecznie, egzotycznie przystojny - i przepraszająco uśmiechnięty, kiedy zaczął coś świergolić po arabsku, wskazując na swoje towary. — W sumie i tak chciałam kupić cynamon — stwierdziła, próbując nawiązać rozmowę z chłopakiem - dogadali się jednak dopiero kiedy zakłopotany handlarz wręczył jej parę tłumaczek, osobiście zakładając je na uszy kobiety.
Huxley Williams
Wiek : 45
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 183
C. szczególne : biegające po ciele tatuaże, w pracy przykryte długimi rękawami, chociaż wychodzą na ręce i czasem na szyję | pojedynczy kolczyk szeherezady w uchu
Co prawda to prawda - uwielbiałem mieć ostatnie słowo, nawet jeśli moją ukochaną to czasem drażniło. Z resztą zazwyczaj ona też nie była lepsza. Tym razem jednak zbywam to machnięciem ręki. Zakładam, że ludzie uprzejmie przykładali sobie do twarzy (bądź turbana!) kolczyki, nie wpychając sobie od razu do uszu. Na jej opowieść o Gaspardzie krzywię się lekko. Oczywiście nie na wspomnienie, że Perpetua spała z kimś innym niż ja, to by było absurdalne, raczej na próby młodego Rowle'a do dobrania się do półwili, a dodatkowo marnym imponowaniem jej. - Fu... Ale ta ropa czasem... Jak mógł tak pomyśleć... Bueh... - zaczynam, ale wycofuje się prędko z obrazowania sobie tej sytuacji w myślach. Kręcę głową, jakbym mógł odgonić to od siebie. - Nie do wiary, z pewnością to ty mnie zaraziłaś. Nie przypominam sobie, żebym spał z kimkolwiek innym oprócz Ciebie - mówię z uśmiechem, puszczając jej oko. - Piaskowy galeon brzmi bajecznie. Chociaż jestem pewny, że ratuje tylko zagubione, bardzo ponętne wile, a całą resztę ma gdzieś. No chyba, że napatoczy się jakaś sila - stwierdzam wesoło, najwyraźniej nadal z trudem przyjmując komplementy, którymi tym razem Perpetua próbowała zarzucić mnie pod pozorami bajek! Bardzo sprytnie. Parskam śmiechem na jej słowa o zgrzebnych tunikach, bo faktycznie mogło zabrzmieć jakbym chciał ubrać ją we włosiennicę. Ale oczywiście nie to miałem na myśli, co potwierdziłem moim krótkim żartem o ściąganiu uniformu. - Bierz ile chcesz - oznajmiam beztrosko, na chwilę oddalając się, by spojrzeć na inne pamiątki. Co było najwyraźniej moim błędem życia! Wydawało mi się, że widzę jak ktoś łapie ją wcześniej za rękę, ale nie obróciłem się w porę. Teraz biegam jak szalony po bazarze i nawet w pewnym momencie jakiś trollopodobny gość, wpada na mnie, a ja ląduję na ziemi. Świetnie. Teraz szukam Perpy, zaleczając sobie wierzch dłoni, które obtarłem lekko podczas zbliżania się do twardej ziemi. W końcu znajduję ą przy bardzo przystojnym mężczyźnie, z którym rozmawiała przez tłumaczki na uszach. Zjawiam się obok niczym chmura burzowa, bardzo zestresowany zniknięciem uroczej półwili w takim miejscu. Lekko ściągam brodę, by sprzedawca mógł zobaczyć moje niezadowolenie. Prędko zabieram tłumaczki z głowy Perpy, by założyć na swoją, machając przy tym nowymi kolczykami. - Jeszcze raz zaczniesz ciągać moją kobietę za rękę, a stracisz obydwie - mówię niegrzecznie, podnosząc do góry wytatuowany palec, po którym aż poruszył się niespokojnie wężowy pierścień. Odwracam się ku ukochanej i tym razem bardzo delikatnie zakładam jej z powrotem ten niezrównany środek komunikacji. - Możesz od razu kupić kilka przypraw na powrót do domu - zauważam uprzejmie, bo złość prędko mi przeszła kiedy widzę, że raczej nikt tu nie miał złych zamiarów. Chyba, że ktoś nie lubi cynamonu.
______________________
Courage is not living without fear
Courage is being scared to death and doing the right thing anyway
Drake Lilac
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 218 cm
C. szczególne : Bardzo wysoki i barczysty. Praktycznie cały czas nosi na palcu pierścień tojadowy - tak na wszelki wypadek.
No, troszkę się ciebie naszukałem- Rzucił cicho. Nie było łatwo jej znaleźć. Zwłaszcza że w przeciwieństwie do niego nie była aż tak wysoka, żeby wystawała z tłumu i tym samym łatwiej ściągała na siebie uwagę. Kiedy zaś dostrzegł malujące się na jej twarzy wzruszenie, miał w głowie tylko jedną rzecz. "Proszę, nie płacz" No i na szczęście tym płaczem nie wybuchła. Hm? Nie, trzeba...- Słuchania w tłumaczkach akurat wolał sobie darować. Czasem lepiej było jak się nie rozumiało tego co niektórzy w pobliżu mówią. Przechodząc między straganami dostrzegł dosyć ciekawy przedmiot, który kupił z myślą o przyjacielu. Nie pokazywał od razu co to było, tylko schował do torby. -Upatrzyłaś może coś dla siebie?- Pomijając przyprawy i czajnik...
C. szczególne : Jest drobna i wygląda zdecydowanie młodo. | Na lewym barku ma blizny po Sectumsemprze, a pomiędzy łopatkami ma tatuaż. | Posiada kolczyk w nosie. | Końcówki włosów pofarbowane są na żółto.
. Uśmiechnęła się jakoś tak przepraszająco, zupełnie chciała wziąć całą winę za tę rozłąkę na siebie - jakby ktokolwiek musiał być w tej sytuacji winien. Nie naciskała też na chłopaka, by razem z nią podsłuchiwał sobie mieszkańców Jamalu, chociaż wydawali się oni naprawdę ciekawi. Może gdyby nie te nieszczęsne stroje, to rozważałaby - oczywiście czysto teoretycznie, pozostawiając to jedynie w strefie marzeń - zamieszkanie tutaj? Pierwszy raz w życiu udało się jej nie zmarznąć ani razu, a tutejszymi słodyczami i herbatą mogłaby żywić się aż do śmierci. Prawdopodobnie niechybnej, bo jej trzustka raczej nie dałaby rady przez dłuższy czas radzić sobie ze śmiertelnym stężeniem cukru. Wciąż - byłaby to piękna śmierć, w pięknym mieście, w otoczeniu pięknych ludzi. I pomimo tego, że faktycznie, wzruszała się łatwo i przez ostatnie parę miesięcy znacznie częściej panikowała, tak nie zdawała sobie sprawy, że Drake'owi zdarza się błagać ją w myślach, by nie płakała. W prawdzie Lilac miał spore doświadczenie z doireannowymi łzami, a to mogło naprawdę wiele tłumaczyć. Sama Sheenani uznałaby to jednak za przesadę, przez którą najpewniej zrobiłoby się jej na tyle przykro, by być o krok od potwierdzenie drake’owej tezy o płaczliwości dziewczyny. - Widziałam sporo ładnej biżuterii. Mają tutaj naprawdę śliczne kolczyki, ale... - Odgarnęła włosy i chwyciła się za płatek ucha. - No, nie mam jak ich nosić, a wolałabym jednak niczego sobie nie przebijać. Poza tym są ładne, ale tak przystrojone, że nie miałabym ich gdzie nosić. - Wzruszyła ramionami bez większego żalu. W końcu szczytem odstawienia się u Puchonki było wpięcie we włosy jakiejś błyszczącej się spinki i nałożenie niewielkich obcasów. Raczej trudno było wyobrazić sobie Doireann obwieszoną ciężką, złotą biżuterią. Jakoś tak mimowolnie spojrzała na trzymaną przez Gryfona figurkę smoka, dopiero co rejestrując jej obecność. Była to kolejna "rzecz", z którą miała spory problem - zaraz obok czekoladowych żab. Czarodzieje mieli jakieś dziwne zamiłowanie do tego, by sprawiać, że przedmioty zachowywały się aż nazbyt żywo. - Myślisz, że trzeba je jakoś odpowiednio przechowywać? - Spytała po chwili, a na jej twarzy zaczęło malować się widoczne powątpiewanie w długie i szczęśliwe życie figurki. - Może powinniśmy kupić jakieś terrarium? W końcu to pustynny smok, a u nas jest raczej zimno i wilgotno. Albo chociaż klatkę? Wiesz, nie wiem, jak to wygląda w waszym dormitorium, ale u nas koty często próbują zjeść te małe smoki, a potem trzeba się namęczyć, żeby chociaż jedno z nich uratować.
Strój: galabija – miodowa szata, granatowe spodnie, brązowe półbuty, biały turban i biała broda Kostka: n/d (rzucana wcześniej w wątku - obecny post jest postem pracowniczym)
Niektórzy mogliby pomyśleć, że praca przy wykopaliskach polega wyłącznie na żmudnym przekopywaniu piaszczystych wydm w poszukiwaniu skrywanych pod ziemią skarbów, ale akurat Theodore, gdyby tylko chciał, mógłby nawet nie ubrudzić swoich delikatnych dłoni. Zespół rzeczoznawców miał przed sobą zupełnie inne zadania i wspomagał jedynie pracowników fizycznych w wyborze odpowiedniego miejsca wyprawy, a także – co akurat nie powinno nikogo dziwić – w wycenie odnalezionych na pustyni przedmiotów. Hefferson dawał mu wolną rękę, bacząc jedynie na to, by młodziutki asystent nie zacisnął nieostrożnie palców na podejrzanych, potencjalnie niebezpiecznych artefaktach, ale tych akurat nie wykopali wcale zbyt wielu. W skórzanych workach przeznaczonych na łupy znalazły się między innymi monety, które dawno wyszły już z użytku, nadszarpnięte zębem czasu, eleganckie wazy, jak również cała gama rozmaitych elementów magicznej biżuterii i podartych części garderoby, które w jamalskim miasteczku zdawały się całkiem popularne. Zainteresowanie rzeczoznawców wzbudził jednak przede wszystkim jeden, tajemniczy pierścień, czarny niczym smoła, ze złotymi zdobieniami w kształcie runicznych znaków. Opiekun Kaina niepewnie przekazał mu go w celu pogłębionej diagnostyki, bo chyba po raz pierwszy podczas całych wykopalisk nie potrafił ocenić przeznaczenia przedmiotu. Theo miał za to sporo szczęścia, bo mimo że nie mógł poszczycić się tak szeroką wiedzą jak patron, jeśli mowa o arabskiej historii, tak jego pappar pasjonował się nią aż nadto, co rusz racząc go przeróżnymi opowieściami o wydarzeniach rozgrywających się w przeszłości wokoło miasteczka. Czasami męczył go już jego ciągły, ptasi skrzekot, ale po kilku godzinach bezowocnej lektury wiekopomnych dzieł zebranych w pałacowej bibliotece z ulgą przyjął jego pomoc. – Wydaje mi się, że widziałem już kiedyś coś podobnego… chyba u Mrocznego Księcia? – Papug wyjaśnił mu zaraz pokrótce, kim był wspomniany przez niego jegomość: mianowicie wezyrem panującym w Jamal ponad trzysta lat temu, który to zasłynął z krwawych batalii i brutalnych najazdów przeprowadzanych przede wszystkim pod osłoną nocy, skąd zresztą wziął się jego przydomek. Legenda głosiła, że jego świta nosiła na serdecznym palcu zaczarowany pierścień, dzięki któremu zachowywała w ciemności pełną widoczność. Taka przewaga nad wrogiem pozwalała zaś wojownikom wychodzić zwycięsko niemalże z każdego starcia. Pappar nie był w stanie potwierdzić tej wersji wydarzeń, ale i tak naprowadził chłopaka na odpowiednią księgę. W czwartym jej rozdziale Kain natrafił na starą fotografię przedstawiającą skrywany w jego kieszeni pierścień. Porównał jeszcze tylko runiczną inskrypcję widniejącą na wykopaliskowym znalezisku z tą, o której pisał jeden z arabskich kronikarzy, a kiedy zdał sobie sprawę z tego, że brzmią one identycznie, popędził do Heffersona, by podzielić się z nim swoim odkryciem i wspólnie z nim przetestować owiany niechlubną aurą sygnet. Chciałoby się powiedzieć, że kruczoczarny pierścień nagle rozświetlił mrok, ukazując im swoje oblicze, ale prawda okazała się niestety brutalna – po nałożeniu go na palec nie wydarzyło się zupełnie nic nadzwyczajnego. Nadzorujący jego pracę mężczyzna i tak wysłał go jednak do zaufanego handlarza stacjonującego na bazarze, wykwalifikowanego jubilera – najlepszego w swoich fachu, by wypytać go o ewentualne, magiczne właściwości błyskotki. Theo udał się do niego późnym wieczorem i wraz z nim przeprowadził badania nad zaklętą biżuterią, która jak się okazało, ewidentnie skrywała w sobie ogromną moc, ale niełatwo było ustalić, w jaki sposób można by ją wydobyć. Były Puchon podążał za wskazówkami osłoniętego chustą mężczyzną, wykonując kolejne ruchy różdżką ponad starożytnym pismem, ale ich starania za każdym razem kończyły się fiaskiem. Wszelkie zaklęcia naprawcze również nie przynosiły oczekiwanego rezultatu. – Chyba mam pewien pomysł. – Wreszcie Kain wyszedł z własną inicjatywą, pamiętając o kilku czarnomagicznych artefaktach, które trafiły na biurko Walkera podczas jego asystentury. – Możemy zakładać, że nie został wcale uszkodzony? – Zapytał jeszcze swojego rozmówcę, żeby się upewnić, a kiedy ten skinął niepewnie głową, tłumacząc mu że poza zatarciem jednego z runicznych znaków nie dostrzega żadnej skazy na materiale z jakiego pierścień został wykonany, Theo wyciągnął z kieszeni scyzoryk, rozcinając boleśnie wnętrze swojej dłoni. Dopiero wtedy zacisnął ją na biżuterii i po dłuższej chwili nałożył pierścień na palec. Zamknął oczy, przez chwilę obawiając się je otworzyć ponownie, a gdy w kocu się odważył, czuł się dokładnie tak, jak gdyby spoglądał na świat przez mugolski noktowizor, tyle że obrazy majaczące się przed jego oczami otoczone zostały nie zieloną, a czerwoną, iście krwistą poświatą. – Ile kosztowałoby odnowienie brakującego grafu? – Musiał się jeszcze zorientować w tutejszych cenach, a gdy zebrał wszystkie informacje w jedną kompletną całość, spisał obszerny raport, w którym określił wartość przedmiotu przy użyciu kilku, szczegółowo wyjaśnionych metod wyceny. Nie było to łatwe, biorąc pod uwagę fakt, że mieli do czynienia z unikatem, ale lubił wyzwania i naprawdę przyłożył się do swojej pracy. Po przekazaniu pisma Heffersonowi wpierw otrzymał od niego soczystą reprymendę za nadgorliwość i nierozważną, brawurową wręcz decyzję dotyczącą zastosowania do badań własnej krwi, mimo braku jego akceptacji i oceny ryzyka. Jednocześnie zaimponował mu jednak swoim zaangażowaniem i odwagą, raport zawierał również wszystkie niezbędne dane i nie wymagał żadnych poprawek, a to dobrze rokowało, skoro mężczyzna po powrocie do Londynu miał mu przecież wystawić opinię, w której określiłby czy rekomenduje jego osobę do awansu.
zt.
Perpetua Whitehorn
Wiek : 45
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 161
C. szczególne : Styl vintage i aura wesołości | Wspiera się na artefakcie: Jarzębinowej Feruli | Na lewym nadgarstku - srebrna bransoletka z tancerką zmieniającą się w łanię; na prawym - bransoleta Wielkiej Wezyrki | Gdy Hux jest obok - mimowolnie roztacza wokół urok
Nie mogła powstrzymać szczerego, głośnego śmiechu, kiedy zobaczyła jak Huxley ewidentnie próbuje sobie zobrazować sytuację, która miała miejsce między nią a zarażonym purpurą Gaspardem. Jego zniesmaczony grymas wystarczył aż nadto, żeby domyśleć się co o tym wszystkim sądził. — No taaaak, oczywiście — przewróciła z rozbawieniem oczami, gdy Huxley dalej zwalał swoją chorobę weneryczną na nią - jakkolwiek by to nie brzmiało. — W końcu byłam i jestem twoją pierwszą i jedyną, prawda? — prychnęła, jednak jej zgryźliwy uśmieszek nabrał zaraz nieco łagodniejszego i cieplejszego wyrazu. — A na pewno ostatnią! — Teraz to ona pogroziła mu palcem - doskonale zdając sobie sprawę, że jej słowa brzmiały, w zależności od perspektywy Williamsa na ich związek: jako groźba, bądź słodka obietnica. Cóż, Perpetua nie miała zamiaru kryć się z tym, że poza Huxleyem nie wyobrażała sobie życia z kimkolwiek innym - zdecydowanie, już wystarczająco dużo lat straciła w pogoni za czymś, co mogła mieć praktycznie od początku. Nie zorientowała się nawet, kiedy Williams zniknął z jej zasięgu wzroku - zbyt pochłonięta w tym jednym momencie w rozmowie z pięknym chłopcem, który doradzał jej dobór przypraw. Zafascynowana działaniem tłumaczek, pytała młodzieńca dosłownie o wszystko - a w istocie miała o co, bo jego stoisko wręcz uginało się pod bogactwem różnorakich składników. I właśnie tę uroczą konwersację przerwał Huxley, który zmaterializował się dosłownie u jej boku - nagle w niespecjalnie dobrym humorze, bez słowa 'pożyczając' sobie tłumaczki. — Huxy... — spojrzała na niego zdumiona i jednocześnie nieco rozbawiona jego bojowym nastrojem. Cóż, musiałaby srogo skłamać, nie przyznając się do tego, że taka reakcja jej w pewien sposób schlebiała. Próżna bywa natura wil. — Dobrze bojowniku, dziękuję za pozwolenie! — zachichotała dźwięcznie, przyjmując tłumaczki z powrotem - rewanżując się przelotnym pocałunkiem w usta swojemu bohaterowi. — Chciałabym zacząć piec — oznajmiła nagle - zgodnie z pozwoleniem Huxleya, wybierając u ślicznego handlarza kilkanaście przypraw do domu. Ich domu. — Mam straszną ochotę na szarlotkę. +