Po środku szkoły znajduje się sporych rozmiarów dziedziniec z równo przystrzyżoną trawą. Z każdej strony otaczają go mury zamku. Na samym środku stoi natomiast duża fontanna, zawsze zbierająca wokół siebie chcących odpocząć po lekcjach, uczniów.
Ostatnio zmieniony przez Bell Rodwick dnia Sob 6 Wrz 2014 - 18:06, w całości zmieniany 2 razy
- Bardziej skąpo niż zwykle? Oh, cukiereczku. Ty chyba nie widziałeś mnie w skąpym stroju - mrugnęła do niego i kolejna dawka nikotyny znalazła się w organizmie. Wstał, aby nie czuć się gorszy? Niższy? I tak był! W oczach Dainy był tylko nic nie wartym pedałem, który biega za jej facetem. Przekrzywiła głowę na bok i zmierzyła go wzrokiem z góry na dół. W jej oczach od razu widać było, że czuje się od niego lepsza. Uśmiechnęła się słodko, ale tego uśmiechu nie obejmowały tęczówki. W nich pozostał chłód i ironia. - Dobrze Ci poszły egzaminy.. No to bardzo się cieszę! Przynajmniej będziesz mądrzejszy i może odczepisz się w końcu od Adriena - poszerzyła uśmieszek, który widniał na jej ustach zaledwie kilka sekund. Po chwili całkowicie go zdjęła i pozostał znudzony wyraz twarzy a wzrok w nim utkwiony, był całkowicie obojętny. - Oh tak! Czy masz pojęcie, jakie to męczące? Przecież nie chcę, żeby Adrien mnie zostawił... Tak jak Ciebie. Chociaż w sumie ja nawet się nie muszę starać, by przy mnie trwał. Ja widocznie jestem od Ciebie lepsza i atrakcyjniejsza, skoro ot tak - ma Cię teraz gdzieś. A Ty biegasz za nim jak ten piesek za swoim panem, który chce od niego uciec. To jest takie smutne.. Współczuję Ci, skarbie. Przydałby Ci się jakiś nowy pan.. Ale nie sądzę, że ktokolwiek by Cię chciał. - Wzruszyła ramionami nie spuszczając z niego wzroku. Nie chciała, aby poczuł, że Daina się peszy... Bo te emocje nawet na chwilę w niej nie zawitały. Skoro jest od niego lepsza, to czemu ma tego nie okazywać?
- W sumie po co nosisz te obcisłe jeansy które wpijają Ci się w twój płaski tyłek? I tak każdy już Cię widział nago, więc możesz na nowo chodzić w puchowych kurtkach. - uśmiechnął się do niej czując negatywną aurę wokół jej osoby. Zło aż biło z jej oczu oraz serca a dym z papierosa jeszcze ten zapach wzmacniał.Zaczęło się. Kiedy ślizgonka wspomniała o Adrien'ie uśmiech Pernill'a zniknął jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. -Odczepić? Chyba sobie żartujesz. Ja zawsze dostaje czego chcę. - dodała po raz kolejny mierząc ją z niesmakiem jakby zamiast dziewczyny znajdował się tutaj kompost. - Po pierwsze... - Tugwood wyprostował swój wskazujący palec. -Adrien jeszcze przy tobie jest bo rozkładasz dla niego nogi kiedy mu się tylko zachce.Każdy tu obecny wie, że z twojego chłopaka to niezłe ziółko. - westchnął próbując panować nad swoim gniewem i agresją, dlatego zamiast na dziewczynę Tugwood spoglądał na swój wyprostowany palec. -Nowy pan? Po co mi skoro mam Adrien'a? Parę dni temu zrobiłem mu laskę w pokoju życzeń. -w końcu wlepił w nią oba ślepia i uśmiechnął się przygryzając wargę.Czuł się zajebiście. Nie mógł się doczekać jak ta pinda zareaguje. -Nawet nie wiem czy o tobie wspomniał czy nie, te jęki i mlaski były bardzo głośno. -wycedził krzyżując obie ręce na swojej klatce piersiowej. -Kiedy ty do wreszcie zrozumiesz, pusta laleczko? Jeśli zdradził mnie to i zdradzi Ciebie.
- Każdy widział mnie nago? Haha! Fajnie wiedzieć, wiesz? Co mi jeszcze powiesz, czego nie wiem? Fajnie jest słuchać takich historyjek wymyślonych przez Ciebie. - Powiedziała rozbawiona, chociaż w jej oczach widać było narastającą złość. Uśmiechała się do niego uśmiechem, w którym czaiło się wyzwanie. Odbiła się od ściany upuszczając na posadzkę niedopalonego papierosa, oraz podeszła do niego. Wypuściła dym z ust, centralnie na jego twarz. Zrobiła to z premedytacją, aby poczuł się jak zrugany piesek. Słysząc jego kolejne słowa, wybuchnęła śmiechem. Tym razem nie był to śmiech rozbawiony i pełen radości. Był gorzki i okrutny. - Rozkładam nogi dla Adriena? Oh, kochanie. Jakże muszę Cię rozczarować! Tak się składa, że jeszcze ani razu tego nie zrobiłam... A on wciąż ze mną jest. Ty pewnie musiałeś ciągle wypinać tyłek, aby go przy sobie zatrzymać. To jedyne, co możesz zaoferować, nieprawdaż? To jest po prostu smutne. Powinieneś dać artykuł do Proroka Codziennego o swoim nic nie wartym życiu. Mówię Ci! Każdy umarłby ze śmiechu - Powiedziała spokojnie, krążąc wokół niego. Pełne gracji ruchy, każdy ges opanowany, precyzyjny. Widać było, że czuje się swobodnie w tej sytuacji. Słysząc kolejne zdanie, stanęła przed nim jak wryta. Twarz jej się zmieniła, wykrzywiła się i zastygła w goryczy i okrucieństwie. - Zrobiłeś mu... laskę? Hahahah! No nie. Nie wierzę! Ojej, mój drogi. A ja myślałam, że nie jesteś aż takim psychopatą. Już nie masz czego robić, tylko marzyć o Adrienie? Pewnie Ci się przyśniło, albo sobie wyobrażałeś go podczas obciągania jakiemuś innemu pajacowi. Wy gryfoni i ta Wasza wybujała wyobraźnia. Jesteście zabawni - wywróciła oczami i skrzyżowała ręce pod biustem, patrząc mu śmiało w oczy. - No a Adrien Cię zdradzał, bo jesteś chujowy. Po prostu jesteś chujowy i widocznie się Tobą znudził. Nie sądzę, że kiedykolwiek On chciał z Tobą zamieszkać. Zaproponował Ci wspólne mieszkanie? Cóż... Mi owszem. - Uśmiechnęła się triumfująco a w jej oczach tańczyły iskierki zwycięstwa. Wiedziała, że to doprowadzi go do szału.
-Historyjek? Widziałaś siebie w lustrze? Można poczuć na tobie zapach desperacji, nutkę taniej kokieterii z odrobiną obrzydliwego charakteru. -uśmiechnął się dokładnie obserwując każdy jej ruch, szczególnie kiedy się do niego zbliżyła.Ślizgonka stanęła bardzo blisko niego, wypuściła dym wprost w jego twarz.Tugwood chciał kaszlnąć, ale jakimś cudem na tym zapanował.Jedynie obdarował ją suczym i pełnym jadu spojrzeniem. -Nie spałaś? Czemu? Boisz się, że powie, że jesteś kiepska w łóżku i wróci do mnie? W sumie bym się nie zdziwił. Pieski które najgłośniej szczekają, najmniej robią. - prychnął bawiąc się różdżką. Najchętniej już teraz spaliłby jej twarz, ale czekał na idealny moment. - Nie wierzysz mi? Czytałaś obserwatora? Może powinnaś zacząć. - dodał z uśmiechem, po raz kolejny przygryzł dolną wargę.Boże, jak on tej dziewczyny nie lubił.Fakt, że dzielił się z nią powietrzem już go denerwował.Co? Pernill mimowolnie zmarkotniał i zmarszczył czoło słysząc wzmiankę o wspólnym mieszkaniu? Czyżby to była prawda? Nie, to nie mogła być prawda. Tugwood nie mógł tego przegrać.Złapał mocniej za różdżkę i wycelował w dziewczynę. -Od miesięcy czekam na moment w którym będę mógł Cię udusić, skrzacie. - syknął przez zęby. -Wydaje mi się, że lepszej chwili się nie doczekam.
- Czy się boję? Ależ skąd, kochanie! Czy ja Ci wyglądam na osobę, która się czegokolwiek boi? Jeśli tak, to chyba masz coś nie tak ze wzrokiem. - wzruszyła ramionami robiąc teatralnie smutną minę. Po chwili zniknęła ona z jej twarzy i pojawił się ironiczny uśmieszek, którym towarzyszyło uniesienie brwi. Obserwator? A co w nim jest? Czyżby.. Czyżby to, co mówił ten irytujący gryfon było prawdą? Nie.. To nie możliwe. Adrien nigdy by jej czegoś takiego nie zrobił. On jedynie kłamie, aby ją rozzłościć. Przeczyta obserwatora, porozmawia z Adrienem.. Wszystko się wyjaśni. Zacisnęła zęby i kiedy zobaczyła, że Pernill celuje w nią różdżką, w ekspresowym tempie wyciągnęła swój magiczny patyk, kierując go w jego stronę. - Expelliarmus! - warknęła cicho, zapewne powodując rozbrojenie chłopaka. Jest młodszy od niej o trzy lata, więc jest słabszy jeśli chodzi o zaklęcia.. Zmrużyła oczy wykrzywiając usta w gorzkim uśmiechu. - Chcesz mnie zabić? Tego właśnie chcesz? A odważyłbyś się chociaż użyć zaklęcia? Znasz je.. Znasz słowa.. - jej głos zmienił się w szept. Okrążyła go, stając za nim. Przybliżyła się tak, by stać blisko jego ucha, do którego zaczęła szeptać. Te słowa ociekały jadem i groźbą a koniec różdżki dotykał jego pleców. Jeden, niewielki ruch i mógłby leżeć na ziemi zwijając się z bólu. - Jesteś tylko marnym małolatem, który jest załamany stratą faceta. Jesteś tylko pedałem, który nie potrafi poradzić sobie w życiu. Nie jesteś niczego wart więc nie dziw się, że Adrien Cię nie chce. Pogódź się z tym, bo to ja jestem tutaj starsza, mądrzejsza i bardziej doświadczona. Ty jedynie możesz wrócić do piaskownicy, bawić się zaklęciami zmieniającymi kielich w szczura. Chociaż.. Może Ty powinieneś być tym szczurem? To bardziej by Ci pasowało.
Zanim Pernill wypowiedział formułkę jego różdżka została wytrącana z dłoni i niestety poszybowała w górę, najprawdopodobniej lądując niedaleko nich. -Chciałbym Cię zabić, chciałbym obetrzeć Cię ze skóry lub wrzucić Cię do pokoju pełnego dementorów, ale tego nie zrobię... -rzucił spoglądając na różdżkę która leżała parę metrów od swojego właściciela, Pernill'a. -Zasługujesz to coś gorszego niż śmierć. -dodał. Obecnie chłopak obserwował każdy ruch ślizgonki, która postanowiła go okrążyć. Gdy podeszła bliżej ten nawet nie drgnął, próbował panować nad sobą oraz swoją agresją. -Może i jestem pedałem który jest nieco mniej doświadczony, ale jestem o wiele sprytniejszy i mądrzejszy od Ciebie, laleczko. - powiedział odwracając się w jej stronę. -Nie spocznę, nie opuszczę murów tego zamku dopóki ty nie poczujesz bólu, cierpienia. Wspomnisz moje słowa, Daina. - dodał przebijając ją na wylot swoim ostrym niczym sztylet wzrokiem. -Będziesz sama, na dnie. Nikt Ci nie pomoże a wtedy ja zadam Ci finałowy kopniak w twarz gdy ty będziesz błagać o pomoc. Taki będzie koniec twojej kadencji.Każdy o tobie zapomni. -uśmiechnął się, po czym ruszył z miejsca. Biegł tak szybko jak mógł i w końcu dobiegł do swojej różdżki. Złapał ją w dłoń, wycelował w dziewczynę. -Levicorpus. -krzyknął. Najprawdopodobniej niewidzialna siła uniosła dziewczynę za kostkę u jednej z nóg trzymając ją głową w dół.
Wysłuchała jego pogróżek ze stoickim spokojem, unosząc brwi w geście rozbawienia. Uśmiechnęła się ironicznie i pokręciła głową. - Ależ Ty jesteś zabawny, naprawdę. Twoja wyobraźnia mnie zadziwia! Jest taka rozwinięta a Ty.. Jesteś taki przesiąknięty nienawiścią do mnie.. Oh, mój chłopcze. Trochę spokoju! Jesteś taki spięty. - pokręciła głową udając zaniepokojenie jego stanem. Już po kilku sekundach jej wyraz twarzy się zmienił a usta wykrzywiał gorzki uśmiech. Zanim chłopak zdążył dobiec do różdżki, Daina z różdżką wycelowaną w niego była szybsza. Ciągle w niego celowała aby być przygotowana na jego ruch a on bezmyślnie postanowił udać się w pogoń za magicznym patykiem. - Drętwota. - warknęła zanim zdążył podnieść różdżkę a czerwony promień pomknął w kierunku gryfona. - Będę błagać o pomoc? Haha! Chyba jedynie w Twoich marzeniach, skarbeńku. Nigdy nie będę na dnie.. Za to Ty masz do tego blisko. Nie wiem czy zdajesz sobie sprawę z tego, że jestem w stanie Cię zniszczyć. Nie gróź mi, bo to na pewno nie wyjdzie Ci na dobre. W tej chwili jestem spokojna, ale mogę przestać być. Wtedy dopiero poznasz jaka potrafię być dla wrogów. Nie chcesz mnie takiej poznać, uwierz mi... - powiedziała spokojnie przekrzywiając głowę na lewy bok, potem na prawy. Te czynności sprawiły, że kości w jej karku strzeliły przerażająco a ona poczuła ulgę i odprężenie. Uwielbiała to uczucie.
Kiedy w kierunku Gryfona poszybowała czerwona 'strzała' ten ze strachu aż się przewrócił.Dzięki upadkowi chłopak zdążył ominąć zaklęcie ,które wyminęło go dosłownie o centymetr. -Kurwa! -krzyknął. Wykorzystując chwilę nieuwagi, Tugwood szybko się podniósł i schował za studnią. Kucał. -Jesteś mnie w stanie zniszczyć? Jesteś nic nie znaczącym charłakiem który potrafi świecić biustem na prawo i lewo. -krzyknął bojąc się spojrzeć. Próbował się skupić i podsłuchać czy dziewczyna się zbliżyła czy nie, ale niestety było zbyt głośno. -Accio, miotła. -wyszeptał gryfon.To był naprawdę cichy szept którego Daina nie mogła usłyszeć, bo była za daleko.Przestraszony chłopak czekał z niecierpliwością na swoją miotłę, która pojawiła się na niebie parę sekund później.Zaraz gdy miotła przeleciała koło studni, Pernill odbił się od ziemi lądując właśnie na niej. -W powietrzu będziemy na równi, w lataniu na miotle nie mam sobie równych. - krzyknął krążąc wokół dziedzińca. Szybko, nawet bardzo.Nie chcąc aby ślizgonka poraziła go kolejnym zaklęciem, Pernill Tugwood ruszył ku górze.Był widoczny na niebie, ale zbyt daleko aby dziewczyna mogła go trafić.Sprytnie.
- Potrafię tylko świecić biustem na prawo i lewo? Haha! Wiesz, ja przynajmniej mam się czym pochwalić a Ty? Z pewnością w Twoich spodniach jest mniej, niż mierzy mój kciuk. - Odpowiedziała rozbawiona jego waleczną postawą unosząc zasugerowany przed chwilą palec. Odgarnęła czekoladowe kosmyki z twarzy i patrzyła na tę studnię, za którą siedział. Pieprzony tchórz. Nie poruszyła się z miejsca, ale opuściła trochę różdżkę, aby nie wyglądać jak jakaś pojebana, rzucająca zaklęciami w studnię. Mimo to magiczny patyk był ciągle w pogotowiu, a już po chwili zobaczyła, jak w kierunku Pernilla szybuje miotła. Uniosła brwi, wykrzywiając usta w pogardliwym uśmieszku. - Jeśli myślisz, że będę Cię gonić, to się grubo mylisz. Nie mam zamiaru bawić się z Tobą w jakieś głupie gierki. Jesteś żałosnym dzieckiem i nie chcę Ci zrobić krzywdy. Miłego dnia. - krzyknęła do niego, kiedy jeszcze był w zasięgu jej wzroku i schowała różdżkę. Przeniosła wzrok na zamek i podeszła do ściany. Oparła się o nią swobodnie, wyjmując z kieszeni paczkę papierosów. Znów wyciągnęła szluga, włożyła go pomiędzy usta i podpaliła. Zaciągnęła się głęboko, spuszczając lazurowe tęczówki na ziemię. A co, jeśli Pernill mówił prawdę? Jeśli Adrien ją zdradził? Zacisnęła zęby i zazgrzytała nimi czując, jak w jej wnętrzu coś zaczyna się gotować. Chyba będzie musiała przeczytać tego Obserwatora i dowiedzieć się wszystkiego. Jeśli to, co mówił ten szczeniak to prawda... Lepiej, żeby Adrien nie pokazywał się jej na oczy. Pokręciła głową i rzuciła na ziemię fajkę, która była w połowie niewypalona. Odbiła się od ściany i po chwili zniknęła w mroku zamku, pozostawiając za sobą jedynie zapach papierosów zmieszany z jej różanymi perfumami.
Adrien wcale dzisiejszego dnia nie był umówiony z Pernillem, ba. Nawet nie miał ochoty się z nim spotykać. Daina zaczynala coraz bardziej coś podejrzewać, a jak każdy wiedział nie chciał jej stracić. Jeszcze przez te beznadziejne pierwszaki mogłoby się wszystko wydać. One zaczynały mu działać na nerwy. Daina nie była w najlepszym humorze przez to. Obawiał się, ale też był pewny siebie że da sobie jakoś z tym radę. Pewnie jeszcze nie czytała tego szmatławca, Adrien czytał i najchętniej spaliłby każdy egzemplarz. Co oni sobie myśleli, że mogli wnikać w jego życie prywatne i przez to zniszczyć jego związek? Adrien się tak łatwo nie da. Na pewno będzie walczył o Dainę. Oby się tylko teraz o tym nie dowiedziała. Przecież jeszcze parę dni i będzie koniec roku, później wspólne mieszkanie, więc może przejdzie to obok niej i o niczym się nie dowie. Ale czy będzie tak pięknie, czy ten rok zakończy sie tak jakby Adrien tego chciał? Wyszedł po prostu z zamiarem pójścia do Hogsmeade, ale zauważył Pernilla. Miał obejść go i pójść w swoim kierunku, ale musiał się odezwać, po prostu musiał. - Mam nadzieję, że Daina nadal o niczym nie wie... - mruknął jedynie do niego ostrzegawczo. Miał w zanadrzu różdżkę i wcale nie obawiał się jej nie użyć. Będzie musiał jej użyć, jeżeli ten przyzna się do swojego największego błędu. Przecież obiecał mu, że miał nikomu o tym nie mówić.
Pernill z uśmiechem na twarzy obserwował jak Daina wracała do zamku. Wiedział, że dziewczyna się podda, bo nawet ona wiedziała, że w lataniu na miotle Tugwood nie miał sobie równych.Z sekundy na sekundę Pernill Tugwood zbliżał się do ziemi, jego ruchy były pełne gracji a na twarzy wymalowany był dumny uśmiech zwycięstwa. Uśmiech zniknął tak szybko jak się pojawił, kiedy Pernill zauważył nadchodzącego Adrien'a. Serce zaczęło bić jak młot, oddech stał się ciężki a ślina trudna do przełknięcia. -Cześć. -uśmiechnął się do niego sztucznie mając nadzieję, iż Adrien nie wiedział, że Tugwood się wygadał. -Daina? Właśnie przegapiłeś wielki pojedynek między mną a nią. -rzucił bojąc się chłopaka. Wiedział, że kiedy Adrien pozna prawdę ogarnie go szał i agresja. Nie będzie sobą. -Podczas tej sprzeczki możliwe, że ... coś tam powiedziałem? -wyszeptał ze sztucznym uśmiechem na twarzy. To nie był triumfalnych uśmiech, ale uśmiech próbujący złagodzić napięcie. Pernill uniósł rękę w górę. -Zanim coś powiesz wiedz, że ta flądra mnie sprowokowała. Powiedziała, że pod koniec tego roku szkolnego macie zamiar ze sobą zamieszkać. -rzucił na swoją obradę. Chłopak nadal lewitował pół metra nad ziemią. - Adrien, proszę Cię. Nie wybuchnij teraz!
Znał Pernilla tak dobrze, że wiedział że coś jest nie tak. Od razu był na niego wkurzony za samo to cześć, bo powiedział je całkiem innym tonem głosu jak zazwyczaj. Cholera jasna. Zwariował? Przecież mu obiecywał, nigdy nie sądził, że będzie na niego tak wściekły jak teraz. Mimo iż był to jego były to ufał mu, on dobrze o tym wiedział, ale również wiedział to, że jego zaufanie jest ciężko zdobyć, a co dopiero jak się jeszcze go straci. A Pernill właśnie tym zachowaniem je stracił. Co z tego, że Adrien miał do niego słabość, bo raczej mu nie pomoże. - Powiedziałeś?! Co powiedziałeś? - zapytał patrząc na niego groźnym wzrokiem. Miał nadzieję, że powiedział coś w stylu, że jeszcze chciałby do niego wrócić czy coś takiego, ale nie to co się wydarzyło w pokoju życzeń. Co prawda Adrien tego chciał, jakby nie chciał wyrzuciłby ją stamtąd. Ale to nie znaczylo, że Adrien chciał do niego wrócić, bo tak nie było i Pernill dobrze o tym wiedział. Gabi często mu powtarzała, żeby do niego wrócił, polubiła tego gryfona co go bardzo zdziwiło i pewnie ona równiez zrobi wszystko, aby oni do siebie wrócili, ale dlaczego ona się w to wszystko wtrącała? On się w jej życie nie wtrącał, przynajmniej teraz. Wcześniej owszem. Chyba, że to jest zemstwa za to wcześniejsze. - Tak. Mamy zamiar ze sobą zamieszkać i zrobię wszystko żeby tak się stało. - powiedział do niego. - I ona ma imię! - warknął. Spojrzał na niego majac nadzieję, że nie zachowa się jak tchórz i zejdzie z tej miotły. Na miotle będzie ciężko chłopakowi rzucić na niego jakieś zaklęcie tym bardziej, że Adrien wiedział, że dobrze lata na tej magicznej miotle. Ale i Adrien nie był zły w te klocki, więc mógł urządzić walkę w powietrzu. - Złaź z tej miotły! Już! - chciał mu dać jeszcze szansę na jakiekolwiek wytłumaczenie, bo ucieczka będzie jeszcze gorsza dla niego, bo Adriena to już maksymalnie wkurzy i nie będzie wtedy wesoło.
-Co powiedziałem? - znowu uśmiechnął się sztucznie pokazując chłopakowi swoje perłowe ząbki. -Tak jakby... wszystko? Znaczy... powiedziałem jej tylko, że Ci zrobiłem laskę w pokoju życzeń. -rzucił, ale zaraz wziął głęboki oddech aby mu się wytłumaczyć. -Adrien, wytłumaczę Ci wszystko. -krzyknął mając nadzieję, że chłopak zamiast ciskać w niego zaklęciami, weźmie głęboki oddech i go wysłucha po raz pierwszy w życiu. - Ty naprawdę chcesz z nią mieszkać? Czyście wszyscy powariowali? -zszedł z miotły i chwycił ją w dłoń. -Ty nie widzisz, że ta dziewczyna to chodzącą menda? Ona nie odpuści dopóki mnie nie zniszczy, później przekabaci Ciebie na swoją stronę i nawet ty nie będziesz się do mnie odzywał. - odpowiedział powoli się uspakajając.Chciał wytłumaczyć dlaczego powiedział coś czego powiedzieć nie powinien. - Ona nie ma imienia! To jest menda, czarny Pan w kobiecym ciele. -podszedł do niego bliżej. -Wiesz co mówiła? Powiedziała, że byłeś ze mną tylko i wyłącznie dla seksu. Mówiła, że wypinałem Ci się za każdym razem jak tylko tego chciałeś. Dodała jeszcze, że wcale mnie nie kochałeś. -syknął patrząc mu w oczy. -Dziwisz się czemu się wygadałem? To był impuls.
Powiedział jej to? Można było zauważyć, że Adrien zrobił się czerwony jak burak, ale nie że było mu głupio tylko ze złości. Był na niego wściekły i pewnie Pernill doskonale zdawał sobie z tego sprawę. - Wiesz co Ty zrobiłeś? Zniszczyłeś moje życie, a zarazem Twoje. Zniszczę Cię. - powiedział do niego. Mówił całkiem poważnie. Jak mógł mu kolejny raz zaufać skoro powiedział całą prawdę osobie na której Adrienowi cholernie zależy? Zwariował? Czy jest w stanie nawet zabić, aby odzyskać Adriena? - I co Ty myślisz, że jak jej o tym powiedziałeś ja do Ciebie wróce? Nie, Pernill. O tym możesz zapomnieć. Nigdy do Ciebie nie wrócę, nie po tym co zrobiłeś. Przestałem Ci ufać, a zaufanie jest najważniejsze. I tak Daina ma racje. Byłem z Tobą tylko i wyłącznie dlatego, że spełniałeś moje zachcianki. Ty na prawdę myślałeś, że ja do Ciebie coś czuję? - zaśmiał się perliście. Oczywiście kłamał. Wcześniej coś do niego czuł. Na prawdę, możecie nie wierzyć, ale tak właśnie było. Ale teraz powiedział to tylko dlatego, aby ten w końcu dał mu spokój i przekonał Dainę, że mówił to jedynie z zazdrości czy, aby Adriena czy Dainę sprowokować. - Zamieszkam z nią. Czy tego chcesz czy nie. - powiedział do niego. To było jego marzenie. Można tak nawet powiedzieć. - To teraz moim impulsem jest zabicie Cię, rozumiesz?! - warknął na niego. Miał ochotę teraz rzucić na niego zaklęcie i właśnie postanowił to zrobić. Wyjął szybko różdżkę i przyłożył ją do jego szyi. Jednak coś mu w środku podpowiadało, aby tego nie robił. Był między młotem, a kowadłem.
- Adrien. -rzucił, dopiero wtedy zrozumiał co zrobił. Wszystko to o co walczył legło w gruzach.Adrien go wprost nienawidził. Twarz gryfona poczerwieniała a oczy się zeszkliły. Nie chciał płakać, ale słowa chłopaka naprawdę go zraniły.Kochał go najbardziej na świecie, Goldenvild był jego pierwszą i ostatnią miłością. Nie chciał tego pokazywać, ale uczucie nadal było i z dnia na dzień rosło. - Adrien nie mów tak, proszę. -wyszeptał czując jak za sekundę jego łza spłynie po porcelanowym policzku.Po raz pierwszy od ich zerwania Tugwood pokazał swoje prawdziwe oblicze.Jego twarda skorupa pękła, ukazując Pernill'a który chciał kochać i być kochanym. - Ja Ciebie tak bardzo kocham, przepraszam... -wyszeptał. Nie mógł dłużej tego w sobie dusić. Nie mógł dłużej udawać przy nim zimniej suki dla której liczył się tylko i wyłącznie seks. Pernill Tugwood obsunął się na ziemię, po czym ukrył swoją twarz w dłoniach. Nic nie mówił, tylko szlochał próbując nad sobą zapanować. W końcu spojrzał na niego z dołu. Jego oczy czerwone, szkliste. - Naprawdę aż tak mnie nienawidzisz?
Ślizgona w tym momencie w ogóle nie obchodziło to, że Pernill zaraz się rozpłacze i będzie zraniony najbardziej z nich wszystkich. Adrien również został przez niego zraniony. Zaufanie. Dlaczego on go nie wykorzystał i nie zamknął paszczy wtedy kiedy trzeba było? Wtedy kiedy miał mówić to potrafił siedzieć cicho, a kiedy ma siedzieć cicho wtedy nawija. Może powiedział to pod wpływem emocji, bo może na prawdę Daina go poddenerwowała, ale to nie zmieniało faktu, że dowiedziała się prawdy i to od ostatniej osoby jaką Adrien by podejrzewał. - Jak mam o tym nie mówić skoro to jest prawda? - spojrzał na niego znowu jak na najwiekszego wroga. Tak, teraz Pernill właśnie był dla niego największym wrogiem i nic nie robił w tym kierunku, żeby to zmienić, zresztą jest już chyba trochę za późno no nie? Daina się dowiedziała czegoś czego dowiedzieć się nie powinna, a Pernill był jeszcze z tego faktu zadowolony. Na pewno Adrien nie będzie skakał z radości. Może kiedyś mu wybaczy, ale na pewno nie będzie to krótkotrwała nienawiść. - Tak, nienawidzę Cię. I najlepiej jak znikniesz z moich oczu na zawsze. Ufałem Ci, traktowałem Cię nadal jak przyjaciela, a Ty to wszystko spierdoliłeś! - warknął spuszczając różdzkę w zdłóż swojej nogi, ale po chwili ją schował. Chyba takie słowa wystarczyły dla niego i były bardziej bolesne niżeli dostałby niewybaczalnym zaklęciem.
Pernill nic nie mówił.Jego twarz była schowana w dłoniach, łzy spływały wzdłuż palców i nadgarstków tylko po to aby 'rozbić' się o ziemię. Tugwood nad sobą nie panował, płakał i nawet nie mógł się uspokoić. W swojej głowie miał przebłyski pięknych wspomnień jakie spędził z Adrien'em a w tle mógł usłyszeć 'nienawidzę Cię'.Żałował, że powiedział to ślizgonce, bo wtedy była jeszcze nadzieja, że go odzyska. Mała, ale zawsze była.Tugwood po raz kolejny spojrzał na niego zza swoich zaczerwienionych oczu i złapał się za pierś. -Przez te wszystkie miesiące traktowałeś mnie jak śmiecia, jak bakterie i nic nie znacząca zwierzę. Chciałem tylko trochę ciepła, empatii a ty zamiast pomóc mi się oswoić z myślą o samotnym życiu znalazłeś sobie od razu kogoś innego i zostawiłeś mnie na lodzie a ja nadal skoczyłbym za tobą w ogień. - złapał go za dłoń nie spuszczając z niego wzroku. -Co ja Ci zrobiłem Adrien żeby na to wszystko zasłużyć? Dlaczego muszę tyle cierpieć tylko dlatego, że zakochałem się w sobie w której zakochać się nie powinienem?
Ślizgonowi w tym momencie w ogóle nie było szkoda gryfona. Zasłużył sobie przecież na takie traktowanie, prawda? Teraz nie obchodziło go to co było między nimi, traktował go jak wroga, tak jak to zawsze powinno być. W końcu był gryfonem i powinien być traktowany przez niego właśnie tak jak teraz. Pernill zaczął płakać, ale jeśli myślał, że to Adriena zagnie to mylił się i to bardzo. Wcale nie miał zamiaru się tym teraz przejmować. Nie chciał go widzieć teraz na oczy, chciał jedynie spotkać się z Dainą i dowiedzieć się co ona o tym wszystkim myśli. Jeśli ona przyjęła to jedynie jako żart, albo że Pernill powiedział to jedynie przez zazdrość gryfon miałby szczęście, ale pewnie tak nie będzie znając jego szczęście. Pewnie będzie się na niego wydzierać i nazywać go najgorszym facetem pod słońcem. - Ja za Tobą nie wskoczyłbym w ogień. Pernill zrozum to, że to już jest koniec! Koniec naszej znajomości. - powiedział do niego ostrzegawczo, żeby wziął to sobie jak najbardziej do siebie i na poważnie. Nie miał zamiaru dalej kontynuować tej znajomości, skoro nie mógł mu już w żaden sposób zaufać. - To lepiej się odkochaj i daj mi spokój. - mruknął teraz już spokojnie.
Usłyszawszy ostatnie słowa Pernill podniósł się i nie czekając na więcej wsiadł na miotłę.Przestał płakać. Na jego twarzy wymalowany był uśmiech który nie wróżył nic dobrego.Nagle Tugwood zaczął się śmiać, jego śmiech wydawał się być głośny, okrutny i pełny dumy. - Koniec? To ja Ci powiem kiedy będzie koniec. -spojrzał na niego. -Mam nadzieję, że podobało Ci się przedstawienie w którym grałeś jedną z głównych ról. - jego miotła coraz bardziej oddalała się od ziemi a w palcach u prawej ręki znajdowała się różdżka. -Pamiętasz jak rozmawialiśmy przy stole zanim wybraliśmy się do pokoju życzeń? To właśnie był mój plan i jak widzisz, wszystko poszło po mojej myśli. -wycedził wpatrując się w jego oczy. Tak, to był plan. Tugwood nigdy, ale przenigdy nie rozpłakałby się z powodu złamanego serca bo takiego czegoś po prostu nie miał. - Dzięki głupocie twojej dziewczyny a twojej niewierności i agresji wasz związek zaczął się rozpadać a to przecież początek. Mam wiele asów w rękawie, Goldenvild. Wszystkiego nauczyłeś mnie ty! -krzyknął szybując po niebie, co chwilę rechocząc niczym żaba.
Patrzył na niego z lekkim rozbawieniem. Mimo tego co tak na prawde się stało był w stanie sie jeszcze uśmiechnąć i zakpić z gryfona. Chciał to dzisiaj już kończyć. Spokój - to było to o czym marzył w tym momencie. - Pernill... Nie boję się Ciebie. - zaśmiał się. Co on myślał, że jak mu tak powiedział to ten się go przestraszy? Pernill byłby w stanie rzucić na niego jakieś zaklęcie czy rzucić się na niego z rękoma? Nie sądził. Nie odważyłby się chyba, że chłopak na prawdę się zmienił, bo jeśli tak to może nie być tak latwo jak to sobie Goldenvild myślał. - Spadam. Ogarnij się... Dozoba... Do kolejnego razu, cześć. - powiedział do niego. Odwrócił się na pięcie i poszedł w swoim kierunku. //zt
Dziewczyna zatrzymała się i odetchnęła głęboko zmęczona ciągłym chodzeniem po szkole. Spojrzała nieprzytomnym spojrzeniem w stronę popielatego nieba. Schowała się pod jednym z zadaszeń wpatrując się jak krople deszczu opadają uderzając o ziemię. Westchnęła i oparła się o ścianę rezygnując z dalszych poszukiwań. Gdzie oni są?! Zaczynam się o nich martwić… Allistair i Aaron… może powinnam wysłać im sowę? Zaczynam się naprawdę martwić… Ta cała sytuacja, która miała miejsce w pociągu była straszna… mam nadzieję, że żadnemu z nich nie stała się większa krzywda. Pomyślała puchonka i zamknęła oczy. Wyłączyła się na tą chwilę. Na szczęście Cornelia jest cała i zdrowa… Cornelia... Corin jest cała, jest… zdrowa, jest… wilkołakiem. Natychmiast otworzyła powieki i rozejrzała się niepewnie. To jedno słowo uderzyło w nią z taką siłą, że musiała wziąć głęboki oddech żeby uspokoić rozkołatane serce. Ona była wilkołakiem, czy naprawdę mogła być też taka okrutna? Taka… Nikola zacisnęła pięści i przegryzła wargę. Nie… Cornelia taka nie jest… a nawet jeśli, to jest moją przyjaciółką i pójdę za nią wszędzie, nawet w ogień. Jej szmaragdowe oczka zabłyszczały, a ona spojrzała na smutne niebo chcąc wyczytać z niego coś dobrego.
Ooo, miała właśnie nadejść ta chwila. Czaił się jak pająk przyklejając się do ścian. Jak lew chowając się za krzakami. Jedna łapka... Druga łapka. Pazurki na wierzchu. Poruszać się bezszelestnie – to jest jego plan. Ni gałązka ni nawet listek nie mogą zdradzić jego obecności. Nawet oddech choć przy niej stawał się inny, szybszy... Nawet on musi pozostać w harmonii z naturą. Dać możliwość wyciszenia niemalże jak podczas medytacji. Jednak zamiast skupienia na eterze on był skupiony na otoczeniu. Trzecia łapka... Czwarta łapka. Powoli. Coraz bliżej i bliżej swojego celu. Jego cel... Był taki spokojny. Właściwie nawet się nie poruszał. Nawet nie spodziewał się, że jego los z każdą chwilą zbliża się do krawędzi otchłani. Zawisła na niej bujając się raz w jedną, raz w drugą. Tik tak. Zegar tyka. Koniec jest coraz bliżej. Ogień dosięga jej zgrabnych nóżek. A on nadchodzi. Nadchodzi by zepchnąć ją. PROSTO W CZELUŚCIE PIEKŁA! - No cześć... Laleczko – Trzy słowa. Seksowny głos. Lekko uchylone, ciepłe wargi, które dotykają ją jak nikt inny. I TO spojrzenie. Gdy zimne mające moc tysiąca igieł. Gdy wesołe dziesięciu tysięcy fajerwerk. Gdy erotyczne... Milion cudownych orgazmów w jednej sekundzie.
Nie spodziewała się, nawet NIE POMYŚLAŁABY, że mogłaby go tutaj spotkać. Dziewczyna stała wpatrując się w zachmurzone niebo i w deszcz, który sprawiał, że czuła jakiś taki dyskomfort, smutek, melancholie. No cóż po prostu nie za fajnie. Jego głos sprawił, że dziewczyna wzdrygnęła się i nawet nie śmiała się odwrócić. Serce, które miało przestać łomotać w piersi jeszcze bardziej się rozpędziło. Nikola niepewnie zaczęła odwracać wzrok jakby obawiała się, że to co ujrzy nie będzie prawdziwe, albo okaże się, że jest jeszcze większą wariatką niż była przed wyjazdem do Japonii. Jej wzrok zatrzymał się na jego oczach, a ona wpatrywała się w niego jak ducha, zdezorientowana, nieświadoma tego co się stało, mrugnęła i nagle wyraz jej twarzy się zmienił, spojrzenie stało się ostrzejsze, a na ustach pojawił się uśmieszek. Dziewczyna popchnęła go w stronę ściany i pociągnęła go na dół wpijając się namiętnie w jego usta. Pożądała go i to bardzo, nie chciała się oderwać. Pocałunek nie trwał zbyt długo, w mgnieniu oka dziewczyna uchyliła delikatnie powieki i odsunęła się od niego jak oparza. - A… – zarumieniła się jeszcze bardziej jednak tym razem nie była w stanie odwrócić wzroku. Najwidoczniej Victorique stęskniła się za krukonem tak bardzo, że na tą jedną chwilę pojawiła się. Na chwilę. - Naoki? – udało jej się w końcu coś wydukać, widać było bardzo wyraźnie jej zmieszanie i zaskoczenie.
Nikt by się nie spodziewał! Co kurde Japończyk mutant 190 cm mógł robić w jakieś tam angielskiej szkole. Owszem, była bardzo popularna. Ale po pierwsze w kraju kwitnącej wiśni i okolicach jest w cholerę szkół – nie trzeba jeździć na drugi koniec świata. A po drugie – miał zapewnioną stałą posadę w firmie ojca. Miał niegdyś zostać jej szefem, o czym wspomniał Viki. A tymczasem hyc! Wyskoczył z rodzinnego garniturka i przyjechał do Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie. No proszę. Jej reakcja... Mniam. Po co mu te 14 cycków w pociągu, skoro może mieć takie cudeńko. Które jak gdyby nigdy nic nagle się na ciebie rzuca. Oczywiście uderzenie w ścianę nie bolało go ani odrobinkę, ale nie musiała o tym wiedzieć. Dla jej przyjemności i uciszenia, że ma dużo siły cicho stęknął. A potem już tylko ten słodki smak usteczek. Niech się nie kończy... Chciałby, ale kobiety zawsze wszystko psują. - Znalazłem pracę w Hogwarcie jako osobisty striptizer bibliotekarki – To chyba była najgłupsza rzecz, jaką mógł w tym momencie powiedzieć. Ale taki był jego urok. Potrafił być taktowny. Szalenie taktowny. Uprzejmy, dystyngowany. Taki, jaki powinien być każdy członek rodziny Shindo, szczególnie w męskiej linii. Ale przy niej się zapominał. Nie myślał o tym, co mówił. Dawał językowi możliwość uwalniania tego, co spoczywając na jego końcu powinno tam pozostać.
Dziewczyna zaśmiała się pod nosem słysząc jego słowa, spoglądała na niego z taką… właściwie nawet nie wiem jak mogę to nazwać. Jednak uczucie jakie przesyłało to spojrzenie było przyjemne… bardzo przyjemne. - Będę mogła też Cię wynająć? – spytała puszczając mu oczko. To nie była Victorique… to była Nikola, to udowodnił fakt, że się od niego odsunęła i rumieniła się jak jakiś pomidor. - Zawsze o tym marzyłam – wyszeptała i zaśmiała się pod nosem. No cóż mówiła co myślała, a myślała, że gdyby to było prawdą, to byłoby ciekawe doświadczenie. Po chwili Nikola spojrzała na niego, a jej oczy zaszkliły się, po prostu nie wytrzymała i przytuliła się do chłopaka bez żadnego słowa. Musiała się chwilę uspokoić… - Tak się cieszę… – zaczęła i przegryzła wargę, spojrzała na niego od dołu. – że nic Ci nie jest… – dodała po chwili i uśmiechnęła się delikatnie. Mimo wszystko przyjechał do Hogwartu, nie wiedziała czy pociągiem, czy nie pociągiem, ale przyjechał, miał swój powód na przyjazd tutaj, a to mogło się niestety źle dla niego skończyć.
Więc może patrzała na niego z czułością? Z taką, jaką on to robił gdy Nikola leżała na jego kolanach w świątyni. A może to była Viki... Czasem gubił się w tym, z którą z nich co przeżył. Dlatego w jego mniemaniu nie dzielił ich. Były jednością. Wprawdzie kiedyś na pewno Miki będzie musiała zniknąć, ale w tej chwili jest również jego pełnoprawną dziewczyną i nie ma nic do gadania na ten temat. Będzie ją przytulał, całował i nawet macał jak będzie miał ochotę. Tak samo, jak jest na to Vikula skazana. Teraz widział, że to Nikola. Nie wiedział kto go pocałował i jak wspomniałam, miał to gdzieś. - Kochanie za takie usługi trzeba płacić. Ja Ci płacę za miażdżenie komarów... A jak ty mi zapłacisz za cudowny taniec i możliwość zobaczenia... – Jego ręce wskazywały najpierw na pewną część poniżej pasa, ale kiedy już to zauważyła drocząc się z nią zmieniły miejsce – ...tego torsu! Trochę był zaskoczony tym, że aż tak się na niego rzuciła. Cóż, a myślał, że już nic go nie wprawi na chwilę w osłupienie. Mimo wszystko ją przytulił do siebie i pogłaskał po włosach. Czułość w ruchach... Szkoda, że tak rzadko pojawiała się w tym samym momencie w słowach. - No już, bo mi zasmarkasz koszulę – Cmoknął ją w czoło i odsunął od siebie – A jak mi się skończą przed końcem tygodnia, to wyjeżdżam z braku ubrań do zdejmowania z siebie.