Osoby:@Skyler Schuester i Mefistofeles E. A. Nox Miejsce rozgrywki: Wilcza nora | Kawałek mugolskiego lasu, Anglia Rok rozgrywki: Środek czerwca 2020 Okolicznosci: Długo wyczekiwana randka Sky'a, czyli jak zmienić jeden weekend w czystą perfekcję.
Autor
Wiadomość
Mefistofeles E. A. Nox
Wiek : 27
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 185
C. szczególne : Tatuaże; kolczyki; wilkołacze blizny; bardzo umięśniony; skórzana obroża ze złotym kółkiem; od 14.02.2022 pierścionek zaręczynowy!
C. szczególne : Ciepłe spojrzenie, zapach cynamonu i Błękitnych Gryfów/mugolskich fajek; łatwy do wywołania uśmiech; czasem da się wypatrzeć malinkę czy dwie (jedna to tatuaż przy obojczyku); ciepły, niski głos i raczej spokojne tempo mówienia, tatuaże (dziennik); pierścionek zaręczynowy
C. szczególne : Ciepłe spojrzenie, zapach cynamonu i Błękitnych Gryfów/mugolskich fajek; łatwy do wywołania uśmiech; czasem da się wypatrzeć malinkę czy dwie (jedna to tatuaż przy obojczyku); ciepły, niski głos i raczej spokojne tempo mówienia, tatuaże (dziennik); pierścionek zaręczynowy
C. szczególne : Ciepłe spojrzenie, zapach cynamonu i Błękitnych Gryfów/mugolskich fajek; łatwy do wywołania uśmiech; czasem da się wypatrzeć malinkę czy dwie (jedna to tatuaż przy obojczyku); ciepły, niski głos i raczej spokojne tempo mówienia, tatuaże (dziennik); pierścionek zaręczynowy
Mruknął zaczepnie, ewidentnie zadowolony z tej dezorientacji Mefisto, a jeszcze bardziej z seksownej chrypy przysłaniającej mu głos, samemu nie zamierzając jednak uraczyć go odpowiedzią, skoro ten nie widział - jak zawsze - jego winy, woląc poświęcić uwagę dłoniom sunącym mu po plecach w ciepłym komforcie. - Jesteś najlepszy - szepnął podgryzając mu policzek w czułych oczywistościach, by zaraz zaśmiać się cicho nad jego komentarzem, mimowolnie zastanawiając się czy dla niego samego wiek kiedykolwiek miał znaczenie. Można by wyciągnąć wniosek, że woli starszych od siebie mężczyzn i młodsze kobiety, ale czy to nie było tylko dziełem przypadku i dzieckiem wścibskiej statystyki? - Jakbym miał piętnaście, to Ty… osiemnaście? - zagadnął, chcąc jakoś zwizualizować sobie tę różnicę realnie, bo wciąż jakoś wypierał, że Mefisto faktycznie jest od niego starszy, a nawet jeśli sobie o tym przypominał, to i tak dodawał mu jedynie jeden rok więcej. - Proszę Cię, nie odmówiłbyś mi niczego. Byłem przeuroczy. Sam siebie z piątego rok bym brał - prychnął, podnosząc się nieco, by złapać zieleń zaledwie na sekundę, zaraz już sięgając po krótki pocałunek, przerwany drżeniem zmęczonych mięśni, a więc i koniecznością ponownego wsparcia się na wytatuowanym ciele. - Znaczy… gdybym był nieco młodszy i nie miał Ciebie, tak - poprawił się zaraz, intensywnością składanego na szyi pocałunku próbując już rozproszyć swojego Wilka, by nie wyciągał żadnych głupich wniosków. Oczywiście mając te piętnaście lat nijak nie dostrzegał tkwiącego w tej swojej słodkiej buźce uroku, a teraz patrząc na stare zdjęcia nie mógł uwierzyć, że aż tak się zmienił i… doskonale zdawał sobie sprawę, że jego niezbyt zdrowy tryb życia determinował aż nazbyt wiele. Ale zawsze znajdował się ktoś, tak jak teraz Mefisto, kto potrafił obrzucić go komplementem, więc… czy miało to jakiekolwiek znaczenie? - Nah, to średnia - przyznał, krzywiąc się nieco, bo żadnego z pierwszych razy nie wspominał wcale za dobrze, po tylu latach pamiętając już same uczucia jakie po sobie pozostawiły, niewiele pamiętając z samych zbliżeń. - Z dziewczyną czternaście, a z chłopakiem szesnaście - wyjaśnił zaraz, zsuwając się z Mefisto na miejsce obok, by przeciągnąć się leniwie, zmuszając błogo rozluźniające się mięśnie do wydania mu jeszcze kilku przyjemnych dreszczy, poświęcając krótką myśl na to, jak inaczej mogły potoczyć się ostatnie lata, gdyby faktycznie zaakceptował już wtedy, że niezależnie z iloma kobietami spróbuje, to nie będzie to samo. - Co zabawne, oboje z domu Salazara - zauważył, bo dopiero teraz, myśląc o Mefisto, samemu zdał sobie z tego sprawę, nie potrafiąc zatrzymać tej swobodnej myśli tylko dla siebie i pociągnąć za dłoń Noxa, układając sobie jego rękę wygodniej, by oprzeć na niej policzek, gdy przekręcił się już na brzuch, unosząc jasne spojrzenie na swoje szczęście - A Ty? Czekasz do ślubu?
Mefistofeles E. A. Nox
Wiek : 27
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 185
C. szczególne : Tatuaże; kolczyki; wilkołacze blizny; bardzo umięśniony; skórzana obroża ze złotym kółkiem; od 14.02.2022 pierścionek zaręczynowy!
- Mhmm… ale ja się nie czuję na osiemnaście, więc niestety odmładzamy tylko ciebie - wytknął Puchonowi, nigdy nie mając zbyt dużego problemu ze swoim wiekiem, który zmieniał się dokładnie tak, jak wszystko inne. Zresztą, dzieciństwo nie miało dla Mefisto wielkiej wagi i prędzej lgnął ku dorosłości… i samodzielność satysfakcjonowała go na tyle, że nie zwracał uwagi na dokładniejsze cyferki, skoro i tak nie mógł na nie w żaden sposób wpłynąć. Zaśmiał się cicho na uwagę swojego partnera, przy pocałunku mrucząc ciche “możliwe”, byle nie przyznawać dotkliwiej, że zdecydowanie obrałby sobie za ofiarę słodkiego piętnastolatka, jeszcze wtedy tkwiąc w przekonaniu, że to jemu nie sposób odmówić. - To twój typ? Uroczy piętnastolatkowie? Co ja tu robię… - westchnął cierpiętniczo, rozpraszając się pieszczotami tylko trochę, choć odrobinę pomogło mu dorzucenie do nich swoich własnych trzech groszy - zarysował lekko paznokciami skórę na plecach prefekta, zaraz pokonując tę samą trasę bardziej masującymi ruchami, którymi starał się docenić te kochane mięśnie. Przekręcił się na bok, spoglądając na chłopaka z zainteresowaniem, nie pozbywając się z ust delikatnego uśmiechu, choć myśli wcale nie dały mu się przyćmić. Szybko zabrał się za rozważania czy czternaście to nie jest zaskakująco wcześnie i czy nie powinien na to żywiej zareagować; mimowolnie zaczął już się zastanawiać jakie powodzenie musiał mieć jego partner i jakim cudem takie młode osoby w ogóle znalazły odpowiednią okazję… - Och, jeszcze lepiej - mruknął, chętnie służąc za podpórkę. - Czyli Ślizgoni… To o tyle zabawne, że ja ich zawsze unikałem - pociągnął, przez rozleniwienie wpadając w pewnego rodzaju powagę, która wymuszała na nim nieco wolniejsze wypowiedzi. Wolną ręką musnął plecy chłopaka, zaraz kręcąc już na nich palcami bliżej nieokreślone wzorki, ze spojrzeniem wiernie wbitym w te najpiękniejsze oczy. - A ja… Mój pierwszy raz był z dziewczyną, a z chłopakiem jakoś zaraz potem… i to były wakacje po szóstym roku w Hogwarcie, więc miałem prawie siedemnaście lat - zdradził. - Także może nie do ślubu, ale do pełnoletności prawie... - Pokręcił głową z rozbawieniem, jednocześnie pozwalając sobie na drobne rozczulenie powrotem do tych wspomnień. - Gryfonka i jej znajomy spoza Hogwartu. Ej- feels like forever ago - uznał, wracając zaraz do tego wieku, który niby mu nie przeszkadzał, a z którego tak łatwo się żartowało… ale czysto teoretycznie ich obu dzieliło mniej więcej tyle samo od tych pamiętnych pierwszych zbliżeń.
Skyler Schuester
Wiek : 24
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 179 i PÓŁ!
C. szczególne : Ciepłe spojrzenie, zapach cynamonu i Błękitnych Gryfów/mugolskich fajek; łatwy do wywołania uśmiech; czasem da się wypatrzeć malinkę czy dwie (jedna to tatuaż przy obojczyku); ciepły, niski głos i raczej spokojne tempo mówienia, tatuaże (dziennik); pierścionek zaręczynowy
Zdecydowanie pozwoliłby się odmłodzić, bo niezależnie jak silnie wmawiał sobie, że wygląd nie ma znaczenia (bo w końcu akurat tego, że nikt nie dawał się wyrwać na jego wygląd, był pewien), to pozerkując w lustro widział wszystko to, co chciałby zmienić, poprawić, cofnąć do poprzedniego stanu i nie zapowiadało się na to, by ten typ myślenia zniknął, gdy i cyferki zdążą już wzrosnąć. Może czas przestać przejmować się pozorami i zgodzić się w końcu na jedną z wielokrotnie proponowanych maseczek od jego Puchonek? Kto wie, może te ich śmieszne paćki zdziałają cuda na wiecznie zmęczoną skórę pod oczami. - Obecnie mój typ to umięśniony, w całości wytatuowany Wilkołak, który ma słabość do piercingu. Znasz jakiegoś? - mruknął, odpowiadając zgodnie z prawdą, bo nigdy nie miał żadnego typu, po prostu uznając za najatrakcyjniejsze to, co reprezentował sobą swój aktualny partner, choć z pewnością analizując jego wybory z przeszłości dałoby się wyciągnąć jakiś wspólny mianownik. Np. zacięcie artystyczne i niepokojące zainteresowanie czarną magią. Nie czuł zupełnie, by wybrnął z tej zaczepki, zbyt dobrze wiedząc, że skoro Wilk podłapał ten temat łapiąc go za słówko, tak wcale nie satysfakcjonuje go to “obecnie” tkwiące na początku zdania, ale nie sądził też wcale, że Ślizgon odbierze ten tekst inaczej, niż jako zwykłą próbę słodzenia mu. - No ogólnie nie mam typu, ale no wiesz… Ci umięśnieni zazwyczaj wolą dominować, więc jak się już znajdzie wyjątek, to trzeba zaklepać i pilnować - wyjaśnił, jeszcze w trakcie wyciągając dłoń, by klepnąć Mefisto i z zadowolonym uśmiechem zacisnąć palce na jego pośladku, przysuwając się nieco bliżej dla zachowania tego połączenia, milknąc też wiernie, by wysłuchać tego, co Wilk ma do powiedzenia, drobnym całusem w wytatuowane ramię zachęcając go do dalszych zwierzeń. Pod nosem tylko mruknął ciche “siedemnaście”, powtarzając za Mefisto w celu lepszego zapamiętania, bo głowę by dał sobie uciąć, obstawiając, że i on musiał zacząć młodo. Może i nawet za młodo, a jednak niezdolny pożałować, jeśli umożliwiło mu to szybsze zrozumienie wielu rzeczy. Bo w końcu jedyne czego mógł żałować, to odebranych innym pierwszych razów, nie zawsze zachowując się tak, jakby tego chciał. Mruknął cicho na znak, że go słucha, niejako też w przytaknięciu na jego końcowe stwierdzenie, by nagle poderwać się nieco przez uniesienie się na przedramionach, by zawisnąć nad Wilkiem w nagłym zrozumieniu wypowiadanych przez niego słów. - Czekaj, jak to z jej… To co Ty dokładnie masz na myśli mówiąc “zaraz potem”? - spytał zdezorientowany, chyba nawet nieco… zazdrosny, że Mefisto musiał doskonale wiedzieć czego w życiu chce, skoro sięgnął po przyjemność w obie strony w tak krótkim czasie, tymczasem jemu samemu zajęło to jakieś półtorej roku. - I- Ona nie miała nic przeciwko? W sensie… No ja bym jednak miał. Chyba. Może. Nie wiem - zamotał się, opadając znów płasko i od razu podgryzając lekko mięśnie na ramieniu Ślizgona, by ukryć, że nawet od samej rozmowy o przeszłości robi się nieco zazdrosny, nie mówiąc już o tym, że miałby się znaleźć w sytuacji, w jakiej była wtedy ta ‘pierwsza’ Gryfonka.
Mefistofeles E. A. Nox
Wiek : 27
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 185
C. szczególne : Tatuaże; kolczyki; wilkołacze blizny; bardzo umięśniony; skórzana obroża ze złotym kółkiem; od 14.02.2022 pierścionek zaręczynowy!
Bezgłośnie powtórzył puchonie “obecnie”, nie wiedząc jak to do końca rozumieć i nawet nie próbując tych swoich rozważań ukryć, bo wydawały mu się wyjątkowo oczywiste. “Obecnie” nie musiało wskazywać na coś szczególnego i mogło odnosić się jedynie do aktualnego etapu życia, dorosłości, jakiejś zmiany - bo Mefisto, rzecz jasna, szybko uznał samego siebie za przykład, uogólniając otrzymaną odpowiedź na rzecz dopasowania do niej większej ilości potencjalnych kandydatów. “Obecnie” brzmiało też jak zapewnienie, że jutro mogło być inaczej, a Sky tak samo komplementował każdego, kto akurat się przy nim wylegiwał. I chociaż Ślizgon uparcie sobie wmawiał, że nie może być zazdrosny o tych, którzy dorwali tego cudownego chłopaka przed nim, to po prostu był. Chciał być jedynym, najlepszym i najważniejszym - teraz i już na zawsze, bo utrata kogoś tak wspaniałego brzmiała zupełnie absurdalnie. - Klep i pilnuj - potaknął miękko, uspokajając się odrobinę tym zapewnieniem, że Sky nie ma typu, chociaż nie potrafił w to w pełni uwierzyć. Już samo przyznanie się do tego, że woli dominować, na coś wskazywało - najwyraźniej to nie za mięśniakami się oglądał… bo jaki sens byłby w traceniu czasu na kogoś, kogo uważało się już za niekompatybilnego? Ale Mefisto nie naciskał, trzymając się tego, że aktualnie dłoń Puchona zaciśnięta była na jego pośladku i jedyne co mu pozostawało, to upewnić się, żeby nie oddalała się ani na zbyt długo, ani zbyt daleko. - Och, no- Sky, to było wieki temu - skrzywił się lekko, chociaż złapało go już subtelne rozbawienie. Pogłaskał chłopaka intensywniej, mrucząc z zadowoleniem na te podgryzienia, które rozsyłały po jego ramieniu delikatne dreszcze. - Nora jest dość wyjątkowa… złapaliśmy kontakt jakoś właśnie w szóstej klasie, bo- cóż, pewnie byśmy na siebie w ogóle nie zwrócili równowagi, gdybyśmy nie spotkali się nago w Zakazanym Lesie - zaczął, zastanawiając się jak dużo powinien powiedzieć i ile potrzebował, żeby odpowiednio zarysować typ relacji, o jaki mu chodziło. I nawet nie chciał się za bardzo gryźć w język, bo przecież obaj przyznali, że chcą o sobie wiedzieć wszystko. - Została niedawno ugryziona i nawet nie wpadła na to, żeby zabrać ze sobą jakieś ubrania, więc… zaproponowałem jej moje, żeby nie wracała nago do zamku, ale odmówiła. I poszła tak do wieży Gryffindoru. Potem jakoś się już trzymaliśmy razem, potem… dowiedziała się, że nigdy się nie całowałem… Ona zawsze bardzo lubiła wykorzystywać to, że jest ode mnie rok starsza, więc postanowiła zrobić z siebie nauczycielkę. - Przerwał, śmiejąc się cicho i przysuwając jeszcze bliżej, by móc kilka pocałunków rozetrzeć na ramieniu swojego słońca. - Mieszkaliśmy niedaleko, więc zakończenie roku szkolnego nie było problemem. Ale wtedy… no, moja mama już wtedy chorowała, także ja- w sumie tylko kursowałem od szpitala do Nory i musiałem jakoś odreagować, więc… zgarnęła kolejny z moich pierwszych... - Nieprzyjemny ucisk w żołądku przypomniał Mefisto o stresie tamtego roku, który z taką łatwością zacierał przyjemnymi wspomnieniami. Teraz już nie wiedział czy sobie tylko wmawiał, że jeszcze nie było tak źle, żeby przypadkiem nie wpaść w większe poczucie winy za spędzanie choćby odrobiny czasu poza salą, w której leżała Utopia. - Tylko no, mieszkała z rodziną i ta rodzina mnie nie lubiła, zwłaszcza jej brat… więc to nie było zbyt wygodne. W końcu wyjechaliśmy na kilka dni do ich domku letniskowego, zaprosiła też właśnie tego znajomego i- no nie miała nic przeciwko, bo raczej trochę po to w ogóle ściągnęła Gasparda - dokończył, z cichym odchrząknięciem. Złapał podbródek Sky’a, szukając kontaktu wzrokowego i jednocześnie prosząc o pocałunek, żeby podzielić się smakiem jego ust, który pozostał na wilczych wargach, przypominając tym samym o jak odległej sytuacji opowiada. - Moooże ich kiedyś poznasz…
Skyler Schuester
Wiek : 24
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 179 i PÓŁ!
C. szczególne : Ciepłe spojrzenie, zapach cynamonu i Błękitnych Gryfów/mugolskich fajek; łatwy do wywołania uśmiech; czasem da się wypatrzeć malinkę czy dwie (jedna to tatuaż przy obojczyku); ciepły, niski głos i raczej spokojne tempo mówienia, tatuaże (dziennik); pierścionek zaręczynowy
To było wieki temu. Próbował to powtarzać samemu sobie, a jednak Mefisto nijak mu tego nie ułatwiał. Nie pomagało “jest” tuż obok “wyjątkowa”, nie pomagało “zawsze” przy zaczepnym “wykorzystywać”, nie pomagała kradzież nie tylko pierwszego seksu ale i pierwszego pocałunku, co wiązało się z przykrym uświadomieniem sobie, że… Mefisto wcale nie był taki jak on, a przecież w tak to wierzył do tej pory. Tymczasem w wieku, w którym on już pozwalał Xavierowi na tak wiele, sam Mefisto poznawał dopiero pierwsze pocałunki, które dla niego samego zdawały się być obecne niemal od zawsze. To, co faktycznie otrzeźwiło go nieco w tej pełnej hipokryzji irytacji, była wzmianka o Utopii, która mimowolnie zmiękczyła go nieco, przypominając, że ta zazdrość była zwyczajnie… wielopoziomowa. Zazdrościł nie tylko tego, że ktoś poza nim miał dostęp do przyjemnych wspomnień z nagim Wilkiem w roli głównej, ale i tego, że sam Mefisto wspominał to tak ciepło. Bez żalu, bez bólu, bez wyrzutów sumienia, tymczasem on sam krzywił się mimowolnie od samych myśli o większości swoich bezsensownych błędów przeszłości, które - niestety - zdecydowanie zbyt często wiązały się z momentami, gdy kierował się jedynie swoim libido i desperacką potrzebą akceptacji. Szlochając żałośnie za Finnem użalał się, że znów został zraniony, ale musiał przyznać, przynajmniej przed samym sobą, jak wiele obrzydliwych rzeczy zrobił w życiu innym i fakt, że zdecydowana większość wybaczyła mu wszystko, wcale nie wymazywał przeszłości. I choć słuchał swojego Wilka z takim samym skupieniem jak zawsze, tak nie był w stanie swobodnie reagować na wszystkie te informacje, które może i tworzyły ładną ramkę dla opowiadanej historii, ale dla niego zdawały się zbędne i tylko wbijały mu się nieprzyjemnymi szpilkami chłodu w ramiona, przez co spinał się mimowolnie, by nie pokazać tego niezadowolenia przed samym Ślizgonem, nie chcąc by kiedykolwiek hamował się przed swobodnym opowiedzeniem mu czegokolwiek. Zerknął w zieleń, dopiero przyciągnięty za podbródek zauważając, że instynktownie od niej uciekł i zgubił rozdrażnione westchnięcie w te - jego! tylko jego! - usta, by nie wytrzymać i unieść się z dłonią wsuwaną na wytatuowany kark, by przyciągnąć go czule do pocałunku, w którego perfekcję włożył wszelkie swoje siły, jakby faktycznie sens było pokazywać mu jeszcze, że żadna Gryfonka nie będzie całowała go w ten sposób. Ani ona, ani ktokolwiek inny poza nim, intensywnością tej czułości po prostu chcąc sam siebie zapewnić, że nawet jeśli Wilk skusiłby się na przygodę, to czekałoby go tylko rozczarowanie. - Jeśli mam ich poznawać tak jak Ty, to Gaspard mi wystarczy, dziękuję - mruknął, próbując zażartować, a jednak nie brzmiąc przy tym ani trochę w żartobliwy sposób, niechcący wpadając w ten passive-agressive ton, musząc westchnąć cierpiętniczo i przeprosić Mefisto krótkim pocałunkiem. - Trudno mi myśleć o tym, że seks w Twoich relacjach nijak nie łączył się z romantycznym uczuciem, bo… - zaczął, próbując skorzystać z tych poważniejszych tonów, by chociaż spróbować wyjaśnić tę swoją pełną hipokryzji zazdrość i może nawet nastawić Wilka, że będzie musiał sobie z tym radzić w przyszłości, ale słowa walczyły z nim uparcie, nie chcąc swobodnie przechodzić przez usta. - Ygh, no nie wiem. Jeśli sypiasz z kimś przez jakieś uczucie i to uczucie przemija, to wtedy można być dość spokojnym, że seks nie wchodzi w grę. A kiedy sypiasz z kimś, bo się z nim przyjaźnisz i… nadal się z nim przyjaźnisz… Rozumiesz do czego zmierzam? - spytał się w końcu, nie wiedząc czy faktycznie jest w stanie odpowiednio to wytłumaczyć, ani czy jeszcze gorzej nie odpalałby się, gdyby faktycznie Mef opowiedział mu o jakiejś swojej wielkiej utraconej miłości. Instynktownie uniósł się, napierając na Wilka, by ułożyć go sobie odpowiednio i usiąść na nim, pochylając się od razu do pocałunku, jakby tym mógł wszystko naprawić.. - Ale nawet jak jestem zazdrosny o to, z jakim zadowoleniem o niej… o nich mówisz, to cieszę się, że to dobre wspomnienia - podjął znów ciszej, próbując ogarnąć myśli i ułożeniem ust na ustach swojego chłopaka próbował oddzielić komentarze kierowane zazdrością od tych szczerych, które definiują go jako osobę, którą jest i którą chce być, bez zaślepienia strachem. - I cieszy mnie, że niczego nie żałujesz.
Mefistofeles E. A. Nox
Wiek : 27
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 185
C. szczególne : Tatuaże; kolczyki; wilkołacze blizny; bardzo umięśniony; skórzana obroża ze złotym kółkiem; od 14.02.2022 pierścionek zaręczynowy!
- Y-ym, nie twój typ. Zero tatuaży i kolczyków - wymruczał dość bezmyślnie, żałośnie rozproszony pocałunkiem, którego intensywność wyjątkowo go zaskoczyła. Potrzebował chwili na zebranie myśli i zorientowanie się w tym, jak wiele zazdrości przebijało się przez wypowiedzi Sky’a, żeby dopiero mógł zabrać się za jakieś analizy. Chciał wyjaśnić mu, że zupełnie nie ma czym się przejmować, a jednak nie miał pojęcia jak to zrobić - za bardzo bolała go świadomość, że… cóż, dla niego na porządku dziennym jest przypominanie sobie o byłych Sky’a, zwłaszcza kiedy mijał ich na szkolnych korytarzach. Do głowy wpadł mu nawet pomysł podzielenia się tym faktem, ale powstrzymał się przygryzieniem wewnętrznej strony policzka. Zwalczanie zazdrości zazdrością nie brzmiało rozsądnie. - W sensie… że seks dalej wchodzi w grę? - Dopytał, marszcząc lekko brwi w próbie zrozumienia tej niejasnej wypowiedzi, jednocześnie starając się jakoś do niej od razu odnieść. Uśmiechnął się lekko, przytakując mu bezwiednie, bo rzeczywiście nie żałował - zdecydowanie nie tego. Było dobrze, pomogło mu przebrnąć przez trudne chwile i przy okazji pokazało, że jednak stronienie od ludzi nie jest aż takim świetnym pomysłem, skoro znajomi całkiem się przydawali. - Tylko, że to… chyba jeszcze prostsze? Bo nie tęsknię za nimi, a gdybyśmy zerwali… może bym tęsknił? Inaczej bym to wszystko wspominał? - Zauważył ostrożnie, mocno teoretyzując, ale bardzo chcąc wyjaśnić swojemu partnerowi, że nie musi doszukiwać się z tej strony zagrożenia. - Mamy dalej kontakt, przyjaźnimy się też bez seksu. I jakoś zawsze… każdy rozumiał odmowę i nie robił z tego problemu. To chyba kwestia tego, co jest pierwsze i ważniejsze. My się najpierw przyjaźniliśmy, dopiero potem coś między nami zaszło. No… przynajmniej w przypadku Nory, bo Gasparda faktycznie krótko znałem, ale… ona była z nim blisko - wzruszył lekko ramionami, poprawiając się pod Sky’em i gładząc go delikatnie po policzku. - To tylko jeden aspekt relacji, który wcale nie jest najważniejszy. Był wygodny, przyjemny… - Przyciągnął go do pocałunku, w którym zorientował się jak dużo mówi, komentując to nieznacznym skrzywieniem. I pomyśleć, że cała dyskusja zaczęła się od pytania, które tak lekko postawił przed swoim partnerem… - To chyba w żadną stronę nie jest przyjemne… z emocjami, bez emocji. Bo- mnie drażni, że na innych też… też ci tak zależało - poinformował Puchona cicho, uciekając spojrzeniem gdzieś w bok, choć wcale nie wstydził się aż tak tego, co uważał za oczywiste. Może przyjaźń nie była zakończona tak, jak związek, ale jej fragment niewątpliwie - i przynajmniej rozstali się bez bólu i żalu… - Dlaczego ja zawsze tyle gadam, a ty… - ...nie?
Skyler Schuester
Wiek : 24
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 179 i PÓŁ!
C. szczególne : Ciepłe spojrzenie, zapach cynamonu i Błękitnych Gryfów/mugolskich fajek; łatwy do wywołania uśmiech; czasem da się wypatrzeć malinkę czy dwie (jedna to tatuaż przy obojczyku); ciepły, niski głos i raczej spokojne tempo mówienia, tatuaże (dziennik); pierścionek zaręczynowy
Uśmiechnął się bezwiednie, naiwnie odbierając ten komentarz jako zapewnienie, że Mefisto wierzy w jego wierność, skoro przyjął podany, mefistocentryczny, opis jego typu wymarzonego mężczyzny. I faktycznie, tak zapatrzył się na swojego Wilka, obierając go za własny ideał, że mimowolnie zaczął doceniać bardziej rozbudowane sylwetki, niż miał to wcześniej w zwyczaju. A jednak nawet gdy oku udało się już złapać jakieś mięśnie, to musiał zawsze z dumą stwierdzić, że przy jego Mefisto każdy wypadał blado - i to również dosłownie, bo skóra bez pokrycia warstwą ciemnych tatuaży zdawała się mu teraz nieatrakcyjnie naga. Przytaknął mu, uspokajając się nieco dzięki tłumaczeniom, a przede wszystkim łapiąc się mocno tego “nie tęsknię”, które wybrzmiało naprawdę obiecująco i pozwoliło mu zastanowić się nad tym, że faktycznie może być w tym trochę racji. W końcu on sam tylko raz świadomie postawił się w relacji friends with benefits i często łapał się na tym, że zupełnie zapomina o Mattcie, myśląc o swoich miłosno-erotycznych relacjach. Zupełnie jakby utknął gdzieś pomiędzy etykietami i po prostu został zapomniany przez niemożność dopasowania go wystarczająco silnie do żadnej z kategorii. Spiął się mimowolnie na kilka krótkich chwil, gdy wyobraźnia podsunęła mu jak intensywne zbliżenia ta trójka mogła mieć, których on, w pojedynkę, nie będzie w stanie mu zapewnić, ale zanim w pełni uświadomił sobie sztywność swoich mięśni, to rozluźniał je już, rozpływając się pod pocałunkiem, by skupić się już jedynie na tym grymasie niezadowolenia, które wyczuł na noxowych wargach. - To… - urwał, a przecież nawet w pełni nie zaczął, chcąc rzucić typowe dla swojego myślenia “to co innego”, którym zawsze usprawiedliwiał swoje hipokryzje, a jednak musiał zatrzymać się na moment, by rozbudzić w sobie empatię i zastanowić się, jak on by się czuł, gdyby wiedział, że Wilkołak kochał przed nim wielokrotnie. - Nie chcę byś… Nie chcę żeby Twoje “kocham Cię” znaczyło więcej od mojego, tylko dlatego, że więcej osób je słyszało, a jest przecież równie szczere - wydusił w końcu, unosząc się nieco, by lepiej spojrzeć w zieleń i rozchylił już usta na dalszą część, a jednak zamknął je, blokując się myślą, że powie zbyt wiele. Oparł czoło o tors Wilka, zaraz przesuwając się, by otrzeć się o niego policzkiem i wtulić się szyję, gdy tylko pojął, że to właśnie miał na myśli, mówiąc, że tylko on “tyle gada”. - Nie słucham się własnych rad. Bo też się boję. Cholernie się boję, że Cię stracę, Mef - zaczął tłumaczyć, próbując nie przerywać, nawet gdy wpadał w nieskładności, łapiąc kilka oddechów zabarwionych zapachem Wilkołaka, by podźwignąć się wyżej i spojrzeć z ufnością w zieleń. - Jestem hipokrytą. Chcę wiedzieć o Tobie wszystko, a sam nie chcę byś mnie oceniał po tym, co robiłem w przeszłości - pociągnął dalej, obejmując dłońmi ukochaną twarz, by pogładzić go po policzkach i odgarnąć kilka wciąż wilgotnych kosmyków w tył. - Bo może nie ma tu Azkabanu ani czarnej magii, ale… - urwał przygryzieniem wargi, by spojrzeć niepewnie w zieleń, jakoś nie dając rady teraz przekonać siebie, że jeśli Wilk ma go zostawić, to lepiej, by to stało się wcześniej. - Z każdą kolejną osobą to wydaje się trudniejsze. Opowiedzieć o sobie coś, co słyszeli już inni, pokazać się od tej najgorszej strony i mieć świadomość, że gdzieś w tym natłoku informacji jest to, co sprawiło, że z innymi się nie udało i to może być coś tak błahego - wyjaśnił powoli, ostrożnie ważąc każde słowo, by dobrze oddać to, co go blokuje przed dzieleniem się przeszłością z Mefisto bez ciągnięcia za język - A część jest… Do części nigdy nie przyznałem się głośno, nawet przed Florą i nawet nie mogę zgadywać jak to wygląda z boku, ale, kurwa, Mef, ciąży mi to cały czas - jęknał i cofnął się gwałtowniej, by usiąść na - wciąż swoim! - Wilku, czując, że musi złapać oddech od duszącego ciepła, jakie go złapało. - I z jednej strony chciałbym byś wiedział, żebym mógł być pewien, że to nic nie zmienia, a z drugiej, no właśnie boję się, że zmieni, bo nawet jeśli to było przed “nami”, to jednak to pokazuje jaki potrafię być i-i po to też ta Veritka, ale po niej się mówi zdecydowanie zbyt szczegółowo i ciągle podświadomie się tym martwię, i się stresuję, i się spinam, i… - urwał, łapiąc się na tym, że dłoń już odruchowo powędrowała pod mostek, by skontrolować pracę przepony, narzucając jej spokojniejszą pracę, zaraz już szukając dłońmi wsparcia w cieple ukochanego ciała - Bo są rzeczy, do których lepiej przyznać się bez eliksiru, jak- Jak chociażby to, że dzień przed łazienką prefektów z Tobą… Mój pierwszy były wrócił do Hogwartu i nie widzieliśmy się dwa lata, a on… Myślałem, że jest lepiej po Finnie, że złapałem równowagę, a on kilkoma słowami… - zamotał się, krzywiąc się tylko lekko z wzrokiem bezwiednie uciekającym od zieleni, nie wiedząc jak miałby mu w ogóle wyjaśnić tak silne przekonanie, że nie ma się żadnej wartości, że nie szuka się wcale poprawy, a jedynie chwilowego znieczulenia przyjemnością, bo przecież zbyt dobrze się wie, że tylko w tym tkwi możliwość tymczasowej ucieczki - To nawet nie było w ramach pocieszenia. Po prostu chciałem nie myśleć i nie czuć się w ten sposób choć przez chwilę, a potem, po fakcie, było tylko gorzej i jego słowa, ta wyższość, to… - urwał, spinając się mimowolnie od samego wspomnienia uczucia, które towarzyszyło mu, gdy musiał przejść przez całą długość sali lustrzanej i ta pieprzona świadomość, że przecież zrobiłby to jeszcze raz, byle dać sobie tę chwilę oddechu pomiędzy - I wtedy wpadłem też na Ezrę - dodał ciszej, szukając już wsparcia tylko we własnych ramionach, zaplatając je ciasno na piersi, przytłoczony tymi wspomnieniami, które silniej powracały do niego emocjami tamtego dnia, niż faktycznie cytatami czy obrazami - I był… Był sobą. Był dokładnie taki, jakiego go kochałem, więc go pocałowałem i… i potrzebowałem tego wszystkiego, by uświadomić sobie czego muszę unikać i nie chcę byś patrzył na mnie tak, jak oni to robią - dokończył, próbując już sformułować jakąś myśl wyjaśniającą dlaczego po seksie z Mefisto nie potrafił już z taką pewnością sięgać po jakąkolwiek okazję z kimkolwiek innym, a jednak czuł już, że właśnie przez takie historie sprawia, że ludzie patrzą na niego z wyższością - Chcę byś mnie szanował, dlatego milczę - wyjaśnił więc cicho, nie chcąc nigdy w zieleni zobaczyć tej zbyt dobrze znanej… nawet nie pogardy, ale pewności, że można się nim bawić do woli, bo przecież wróci, gdy tylko się go zawoła.
Mefistofeles E. A. Nox
Wiek : 27
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 185
C. szczególne : Tatuaże; kolczyki; wilkołacze blizny; bardzo umięśniony; skórzana obroża ze złotym kółkiem; od 14.02.2022 pierścionek zaręczynowy!
Jakkolwiek ciężko nie byłoby mu uwierzyć w prawdopodobieństwo tego, że ktoś tak wspaniały go pokocha… zrobił to, starając się nie podważać szczerości puchonich wyznań, ze względu na samą dobrą opinię, jaką o nim posiadał. Był w stanie mu zaufać, bo jeszcze bardziej nie wyobrażał sobie, żeby Sky skłamał w takiej kwestii, więc… więc Mefisto skinął lekko głową, uśmiechając się w aprobacie dla tych słów, by zapewnić jakoś swoje słońce, że rozumie. Zaraz i tak spoważniał gwałtownie, przesuwając dłońmi po plecach chłopaka w geście, który miał przynieść jakieś ukojenie, gdy pozwalał już zmartwieniu wybić się na pierwszy plan. Nie planował wcale robić wielkiego zarzutu z tej skrytości, z którą przecież wcale tak na dobrą sprawę nie walczył. Wygodnie było wmówić sobie, że Sky nie zwierza się dlatego, że nie jest gotowy - a nie dlatego, że nie chce. Wygodnie było samemu wyjaśniać swoje tragedie, pamiętając jak nieprzyjemne skutki mogło przynosić zdobycie informacji z innych źródeł. - Nie będę - wtrącił cicho, ufnie spoglądając w jasne tęczówki, by jakoś ułatwić chłopakowi zebranie myśli i zdradzenie swoich problemów. Nie zamierzał rozliczać go z tego, co robił kiedyś, bo zwyczajnie nie miał do tego prawa - zresztą, daleko mu było do świętości, więc najmniejsze próby mogłyby okazać się zabójczą w skutkach hipokryzją. Zamilkł, ze skupieniem słuchając wszystkich wypowiedzi, nie pozwalając sobie na żadne większe reakcje, żeby przypadkiem jednym drgnięciem brwi nie zaalarmować Puchona trochę za bardzo; zsunął dłonie na jego uda, nieustannie inicjując kontakt, by chłopak widział, że dalej - i już zawsze - tego chce. Podciągnął się w końcu do pozycji siedzącej, obejmując Sky’a i trzymając go na swoich kolanach, palcami wciskając się pod zaplecione na puchoniej piersi ramiona. Odciągnął je i zarzucił na swoje barki, próbując jakoś zignorować fakt, że nadmiar informacji zdołał przytłoczyć również jego. - Przykro mi, że to cię spotkało - zaczął z cichym westchnieniem, nie wiedząc nawet od której strony zabrać się za wyjaśnianie swoich odczuć względem zasłyszanych opowieści. Miał ochotę spytać jaki idiota miał czelność zachować się wobec Sky’a z wyższością, upewnić się czy Ezra nie odwzajemnił pocałunku i… i jakoś pominąć sedno sprawy, byle tylko upewnić się, że wcale nie jest drugą (po Ezrze) - trzecią (bo jeszcze po nieznajomym), czwartą (bo wcześniej był Finn)? - opcją, która akurat się prefektowi przytrafiła. Próbował nie zawieszać się na tym, że to działo się dzień przed ich zbliżeniem… ani na tym, że Sky kochał Ezrę właśnie za całe to bycie Ezrą, do którego Mefisto nawet nie miał szans się porównywać. - Ja- chyba nawet rozumiem, chociaż zdecydowanie nigdy nie miałem aż takich mocnych relacji, ale… ale łatwo mi zrozumieć, że szukałeś przyjemności w nieodpowiednich miejscach - zauważył ostrożnie, zastanawiając się na ile może coś takiego deklarować, skoro ich przeżycia faktycznie bardzo się różniły. - I ja… myślę, że nie powinieneś tego odbierać aż tak bardzo jako swoje problemy, bo… Ludzie mają wpływ na innych, Sky. Nic dziwnego, że jeśli ktoś cię nie szanował, to tobie łatwiej było zrobić ze sobą to samo. - Nie był pewien na ile wybiela swojego partnera, a na ile rzeczywiście go rozumie, ale w tej chwili zupełnie nie potrafił pojąć jakim cudem to on przejmuje się tym, że ktoś źle go traktował. - Spójrz na mnie - poprosił cicho, unosząc delikatnie kącik ust w przyjemnej pewności, że zieleń jego oczu nie zabarwia się wcale niczym negatywnym - może odrobiną niepokoju, ale tego dobrego, który sprawiał, że jeszcze ciaśniej obejmował Sky’a w pasie. - Jesteś tolerancyjny. Dobry. I nawet jak szukasz jakiegoś pocieszenia dla siebie, to… robisz to z myślą o innych… I rozumiem, że ludzie chcą cię wykorzystywać, ale to tylko dlatego, że każdy potrzebuje w życiu chociaż trochę tego twojego ciepła i- nie musisz przy mnie milczeć, bo nawet jeśli kiedyś zrobiłeś coś źle, to dla mnie jesteś kochany i to już jest więcej, niż mógłbym sobie wymarzyć - wyrzucił z siebie szybko, powoli plącząc się w tym, co przecież miało na celu uspokojenie zestresowanego prefekta. - Jedyny minus jest taki, że mogę być o ciebie jeszcze bardziej zazdrosny. I… mogę ci wytykać, że zerwania wcale nie są bardziej ostateczne od zakończenia friends with benefits - dodał, delikatnie rozbawioną nutą próbując wybrnąć jakoś z tej atmosfery, w której musiał walczyć o każdy oddech, jednocześnie pragnąc wszystkie odcisnąć na tych cudownych wargach.
Skyler Schuester
Wiek : 24
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 179 i PÓŁ!
C. szczególne : Ciepłe spojrzenie, zapach cynamonu i Błękitnych Gryfów/mugolskich fajek; łatwy do wywołania uśmiech; czasem da się wypatrzeć malinkę czy dwie (jedna to tatuaż przy obojczyku); ciepły, niski głos i raczej spokojne tempo mówienia, tatuaże (dziennik); pierścionek zaręczynowy
Starał się nie myśleć o tym jak błahe były jego problemy w porównaniu do tych, które musiał przezwyciężyć Mefisto, skoro sprowadzając wszystko do ludzkich emocji, nie można było wcale wartościować strachu czy smutku. Próbował dać sobie prawo do tej małej paniki, skoro czuł już jak jego chłopak przebija się do niego swoim wewnętrznym ciepłem i dobrem, w które wierzył przecież bezgranicznie, niezależnie od nowych informacji, które przed nim odkrywał, nawet gdy potrafił zaniepokoić się jeszcze czasem nad znajomością Czarnej Magii. Przylgnął do niego ciasno, obejmując go rękoma zarzuconymi na barki, by zaraz stwierdzić, że to dla niego wciąż za mało, więc uniósł się nieznacznie, tylko po to, by móc ułożyć się w wygodniejszej dla nich obu pozycji, splatając nogi za jego plecami. Odetchnął swobodniej w tej ciasnej bliskości, uspokajany przyjemnym głosem i lekkością na sercu, którą niosły do niego posłyszane słowa. Mimowolnie zawiesił się nieco nad stwierdzeniem o szacunku, pierwszy raz myśląc o tym od tej strony, bo… nie wiedział wcale od czego to się zaczęło. Kto pierwszy zasiał w nim tę myśl, która determinowała, że z takim trudem przyznawał się, że wymaga od Wilka szacunku? Jakkolwiek chciałby uwierzyć, że to przez wpływ ludzi, to przecież tak wiele razy słyszał od Xaviera, że ludzie go nie szanują, bo on sam siebie nie szanuje, a więc geneza tego uczucia musiała zacząć się dużo wcześniej. Zgodnie z prośbą, nawet bez cienia protestu, uniósł spojrzenie na ukochaną zieleń, nie spodziewając się zobaczyć w niej cokolwiek negatywnego po złożonych mu komfortowych słowach otuchy. - Nie możesz - zaprzeczył, prychając nawet cicho z rozbawienia, bo zazdrość Mefisto była na samym końcu zmartwień przy tym wyznaniu, choć wynikało to głównie z nieświadomości tego, co potrafiło dziać się w tej wilczej głowie. - Prawdę mówiąc to… Po naszym wspólnym debiucie, jeszcze w tym samym tygodniu, poszedłem do baru - przyznał się, spuszczając wzrok na utęsknione w pieszczotach wargi, dłońmi powracając w najlepiej znane im miejsca na wytatuowanej szyi - Byłeś dla mnie taki… Miły. I nie wiem czy pamiętasz… - urwał, wtulając się znów w niego, by rozbić krótki śmiech o ciepłą skórę - Zapytałeś się mnie czy będziesz miał szansę mnie po tym poderwać. Wszystko co robiłeś straszliwie kolidowało mi z tym, co dzień wcześniej powiedział mi Ezra. Że ludzie mnie nie chcą, bo brak mi asertywności. Że jestem tylko chłopcem na pocieszenie i że muszę nabrać dystansu, bo któregoś dnia spotkam kogoś wartościowego, kogo będę chciał kochać, a nie będę miał już na to siły po tych wszystkich błędnych razach - zaczął wyjaśniać, bez trudu przytaczając słowa Ezry sprzed kilku miesięcy, choć oczywiście - doskonale spamiętał jedynie te gorzkie, pomijając w wspomnieniu wszystkie otrzymane wtedy komplementy. - Bardzo chciałem sobie udowodnić, że stać mnie na ten bezpieczny dystans względem Ciebie, ale w barze nikt mi się nie podobał, a jak w końcu kogoś wypatrzyłem, to- no tak, mięśnie, tatuaże - urwał, wywracając oczy nad oczywistością tamtej decyzji , kiedy mógł już przeanalizować ją po czasie. Westchnął cicho, czując, że kompletnie nie umie poukładać tak długich wypowiedzi, nie mówiąc już o tym, że mówił teraz więcej, niż potrafił czasem powiedzieć przez cały dzień. Pogładził kciukami swojego Wilka po policzkach, by przyciągnąć go do krótkiego pocałunku, chcąc nieco się nim naładować, by dokończyć ten monolog, nie chcąc zostawiać go tak rozmemłanego, tylko dlatego, że słowotok mu się skończył. - Tylko nawet przy nim miałem blokadę, bo już… bo nie było mnie stać na ten dystans i już wtedy byłem Ci wierny, chociaż wcale nie musiałem. Więc… nie musisz się martwić. Nie o to - dokończył, może i wiedząc, że to wcale zazdrości nie wyeliminuje, a jednak chcąc chociaż odrobinę przekonać Mefisto, by nie dokładał sobie zmartwień, zamykając tę prośbę w pewności, jaką przekazywały jasne oczy podczas wypowiadania tych słów. - I nawet nie umiem Ci przekazać, jak bardzo uszczęśliwia mnie fakt, że trafiłem na Ciebie, gdy wciąż miałem siły, bo zdecydowanie jesteś wartościową i odpowiednią osobą - dodał ciszej, przymykając oczy, bo już nachylił się do pocałunku, wstrzymując się w tym podparciu ich ust tylko na jeszcze kilka upragnionych słów. - Kocham Cię tak bardzo. I chcę byś był ze mną szczęśliwy, żebyś się nie martwił i żeby było Ci tak przyjemnie, jak z nikim wcześniej.
Mefistofeles E. A. Nox
Wiek : 27
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 185
C. szczególne : Tatuaże; kolczyki; wilkołacze blizny; bardzo umięśniony; skórzana obroża ze złotym kółkiem; od 14.02.2022 pierścionek zaręczynowy!
Typowym dla siebie wywróceniem oczami zdradził jak bardzo zamierza słuchać się skylerowego zakazu odnośnie zazdrości, jedynie uśmiechem łagodząc tę pewność. Wiedział, że wcale nie będzie lepiej, bo jakkolwiek długo nie byliby razem, to… wszystko się jakoś kończyło, a przynajmniej takie wilkołak miał doświadczenia. I nie chciał pozwolić sobie na tę chwilę nieuwagi, przy której zbagatelizowałby jakieś sygnały, które normalnie wykryłaby aż przesadna zazdrość. Słuchał go uważnie, analizując szybko to dziwne ukłucie w klatce piersiowej, które wywołała zwykła informacja o wyjściu do baru - niby nie mógł mieć z tym problemu, bo ich relacja była wtedy mocno nieokreślona, a jednak… chyba po prostu z perspektywy dnia dzisiejszego żałował, że ktoś inny miał szansę złapać to ciało w ramiona i skraść pieszczoty, które powinni trafiać jedynie do Mefisto. Mimowolnie mocniej wbił palce w plecy Sky’a, które jeszcze przed chwilą gładził, zaraz cichym śmiechem komentując to nazwanie go miłym. Był. Był po prostu sobą - zmęczonym, wykorzystującym okazję i w końcu wpadającym na kogoś odpowiedniego, kto wcale go nie dobił, a jedynie podniósł na duchu. - Idiota - wymamrotał pod nosem, zupełnie bezwiednie, złoszcząc się już bezsensownie na Ezrę, chociaż te słowa nie brzmiały aż tak głupio. Tylko… zbyt brutalnie, zbyt nieludzko, zupełnie jak gdyby Sky zrobił coś złego, a nie się pogubił. Pewnie denerwowałby się bardziej, gdyby nie dalsze wypowiedzi, które maksymalnie go rozczuliły, wymuszając przymknięcie powiek dla zakrycia głupio iskrzących się zielonych oczu. Dobrze wyszło, że nie wiedział tego od razu, mając czas samemu zorientować się, w którą stronę chce pociągnąć ich relacje. Dobrze, że Sky próbował i w właśnie w tym barze dostrzegł, w co się zdążył już wpakować. - Na Merlina, jesteś kochany - jęknął z rozbawieniem, łapiąc jego wargi w chaotycznych pocałunkach, byle tylko jakoś przekazać tę ekscytację, która nagle przejęła nad nim kontrolę. - Jestem szczęśliwy i jest mi najlepiej - zapewnił go, skubiąc jego dolną wargę niecierpliwymi przygryzieniami, bo nie mógł trzymać się od niego na dystans, który potrzebny był do wyraźnego mówienia. Dopiero śmiech skłonił go do tego, by odrobinę się odsunąć. - Ja w ogóle- cholera, nie wiem nawet. Pytałem, czy będę miał szansę, bo zorientowałem się wtedy, że… no wiesz, że wpadłem w końcu na kogoś, dla kogo warto się starać, a ja mogę to zepsuć, bo zaczynam relację od takiej strony - przyznał, kręcąc lekko głową w niedowierzaniu. Musieli faktycznie dobrze trafić, skoro obaj zrobili wtedy to, czego niby nie powinni, a wyszło tak dobrze. - Ale w ogóle- ja nie wiem na co my wykorzystamy to veritaserum, skoro takie rzeczy sobie opowiadamy tuż przed. - Uniósł brew, siląc się na powagę. - Może mi się przyznasz do ulubionego koloru…
Skyler Schuester
Wiek : 24
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 179 i PÓŁ!
C. szczególne : Ciepłe spojrzenie, zapach cynamonu i Błękitnych Gryfów/mugolskich fajek; łatwy do wywołania uśmiech; czasem da się wypatrzeć malinkę czy dwie (jedna to tatuaż przy obojczyku); ciepły, niski głos i raczej spokojne tempo mówienia, tatuaże (dziennik); pierścionek zaręczynowy
Spoglądał na niego z rozczuleniem, czy dokładniej - z rozpierającą go od środka radością, która jednak nie przejawiała się w energii, którą pokazywał Wilk, a w błogim spokoju i niemożliwym do zdarcia uśmiechu. Słowa przeplatały się z pocałunkami, a pocałunki z szybciej bijącym sercem, które głośno wygrywało swoim rytmem, że wszystko jest do absurdu wręcz idealne, póki miał Mefisto tak blisko siebie. Problemy rozwiązywali z prędkością najnowszych modeli mioteł, przy wyznaniach nie mieli dla siebie nic poza akceptacją i wsparciem, a mniej lub bardziej intensywne zbliżenia zdawały się nasilać w swoje przyjemności, tak jak zresztą i samo uczucie, które miał do Wilka. I nie miał ochoty martwić się tym, kiedy ta bajka się skończy, skoro jak dotąd, żadna inna nie opowiedziała mu tak intensywnej historii, mogąc mieć tylko nadzieję, że czekają ich jeszcze tysiące wspólnych stron, zanim nie poznają swojego szczęśliwego zakończenia. - Jakbyś chwilę się wstrzymał, to byś wiedział, że coś tak dobrego nie może nam zaszkodzić. Musimy to powtórzyć przed zakończeniem roku. W sensie łazienkę prefektów - wymruczał, przygryzając zaraz dolną wargę w wspomnieniu przyjemnego mrowienia jakie zostawiły tam zęby Mefisto, pochylając się po więcej czułości, chcąc przez chwilę po prostu przyjmować ich jak najwięcej, nie dając nic poza sobą w zamian - Szykuj jakieś durne pytanie, które mi wtedy zadasz - podrzucił pomysł, dla lepszej rekonstrukcji zdarzeń, choć i tak był dość pewny, że gdy już się tam znajdą, to z pewnością nie skończy się to zwykłym powtórzeniem ich pierwszej pozycji, a przypadkowym wpadnięciem w zupełnie odmienną. Przed oczami stanęła mu jednak wierna rekonstrukcja ówczesnego zdarzenia, z tą różnicą, że układ sił między nimi był odwrócony. Szybko przegonił tę wizję z umysłu, unosząc się już z wilczych objęć z cichym śmiechem przez kolejne słowa Wilka, by w nachyleniu przyciągnąć jego twarz do siebie i tuż przed pocałunkiem wymruczeć mu w usta niezwykle precyzyjną odpowiedź, którą przecież powtarzał od lat: kurkuma, a jednak ledwie rozchylił powieki, napotykając spojrzenie Mefisto, a już musiał poprawić się ciszej na: zielony. Zdecydowanie zielony. Wyprostował się i już zaraz przeciągając się posłał Mefisto wymowną minę - jedną z tych pod tytułem “nie patrz”, a jednak nie odezwał się ani słowem, ani nawet w typowy dla siebie sposób nie przykrył tej najpiękniejszej zieleni dłonią - Wiesz, że nie byłbym sobą, gdybym nie przygotował sobie wcześniej listy pytań do Ciebie, nie? - odpowiedział mu w końcu, bezczelnie napawając się tą swoją przewagą, jaką miał nie informując wcześniej Mefisto o swoich planach na weekend i zwyczajnie pokonał te kilka kroków do ławki przy stole, a więc i do porzuconych tam już dłuższy czas temu ubrań. - Ale najpierw obiad - zarządził, nie zamierzając walczyć z gadatliwością na pusty żołądek, przy okazji licząc nieco na zajedzenie mimowolnego stresu, jednocześnie podejrzliwie przewracając kawałki materiału w dłoni, by przed wciągnięciem go na siebie upewnić się, że nie ma na nim żadnych paskudnych żyjątek. - Poradzę sobie, możesz śmiało popływać, jeśli chcesz.
Mefistofeles E. A. Nox
Wiek : 27
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 185
C. szczególne : Tatuaże; kolczyki; wilkołacze blizny; bardzo umięśniony; skórzana obroża ze złotym kółkiem; od 14.02.2022 pierścionek zaręczynowy!
- Challenge accepted - podchwycił, śmiejąc się cicho w niemal bolesnej pewności, że akurat z durnymi pytaniami nie będzie miał większego problemu. Zdecydowanie gorzej mogłaby się mieć sprawa z zapowiedzianym veritaserum, a jednak Mefisto stracił cenny czas na układanie planu, by po prostu zachwycić się swoim partnerem i fenomenalnym pomysłem, jakim była powtórka zbliżenia z łazienki prefektów. W pierwszej chwili chyba zapomniał jakie zadał pytanie, słysząc “kurkuma” nie myśląc o kolorze, by dopiero przy zieleni nieco się odnaleźć i prychnąć sobie pod nosem, uznając to za uroczy flirt. I nawet jeśli kusiło go ponownie wywrócić oczami, to nie mógł, bo gapił się z pełną bezczelnością na to piękne ciało, które uciekało w celu zakrycia się. - Listy pyt- na Merlina, teraz to się zacznę stresować - przyznał z rozbawieniem, które tylko trochę kryło szczerość tej wypowiedzi. Pokiwał powoli głową, nie dopytując już o szczegóły, bo przecież wszystkiego miał się niedługo dowiedzieć - albo raczej, wszystko miał niedługo sam powiedzieć. Zawahał się tylko nad ostateczną decyzją, czy siedzieć ze Sky’em i przeszkadzać mu w przygotowywaniu posiłku, czy jednak uraczyć się odrobiną samotnego wysiłku fizycznego. - Dobra. Ale jak się utopię, albo coś, to masz przeprowadzić seans i przekazać mi tę listę pytań do zaświatów, bo ciekawość mi nie da spokoju - zastrzegł, posyłając mu buziaka i podnosząc się już z ręcznika, żeby niespiesznie wrócić do wody, która wydawała się jeszcze brutalniej zimna, gdy ciało wchłonęło słoneczne ciepło. Szybko się zanurzył, gubiąc oddech w różnorodnych powietrznych perełkach, pomykających wbrew swojemu właścicielowi ku powierzchni. I tam, gdzie tafla się wzburzyła, Mefisto już nie było - zupełnie odruchowo narzucił sobie tempo, by jak najszybciej zostawić brzeg za sobą, lekko piekącymi od obcego środowiska oczami próbując ogarnąć jak najwięcej zacienionego wodorostami otoczenia. Nie zastanawiał się nad plumpkami, roślinnością czy spadkami wysokości, pozwalając mięśniom na złudne odprężenie, które woda z taką łatwością przynosiła. I choć normalnie właśnie tego potrzebował, by zebrać myśli, tak tym razem wcale nie miał w głowie takiego mętlika - było mu dobrze i nie chciał skupiać się na veritaserum, skoro wierzył, że wszystko pójdzie w porządku. Że nawet jeśli zejdą na nieodpowiedni, niekomfortowy temat, to po prostu… jakoś wybrną, tak jak udawało im się do tej pory. Ostatecznie cały ten wodny odpoczynek skończył się jednym wielkim “zaraz wracam do Sky’a”, co w końcu zrobił z szerokim uśmiechem na ustach. - Nie upolowałem nam obiadu - poinformował go, zgarniając różdżkę z ręcznika i przy jej pomocy doprowadzając się do satysfakcjonującego stanu suchości, dzięki czemu miał szansę nie lepić się do wszystkiego, czego tylko dotknie. - Ale- Sky, my za cholerę jutro nie wstaniemy - zauważył, podliczając w myślach zarówno swoje drobne treningi, jak i wszystkie ich zbliżenia, które przecież… były dopiero początkiem? Mefisto zagryzł wewnętrzną stronę policzka, walcząc z rozbawieniem, gdy wyciągał z torby bieliznę, być może tchnięty właśnie tamtymi przemyśleniami decydując się na skórzaną i skąpą. Zdążył jeszcze puścić swojemu partnerowi oczko, poprawiając zbiegające się pod pośladkami paski, nim nie sięgnął też po spodnie. - Ej, ale jak wypijemy veritaserum jednocześnie, to- nie no, na zadawanie pytań chyba nie wpłynie, nie? Czy też będą bardziej- może bardziej wylewne?... - Rzucił, zdradzając przy okazji, że jednak trzymał się go ten temat - jeśli nie ze stresu, to z ekscytacji, której mimo wszystko nie mógł zapowiedzianej sytuacji odmówić. Chciał wiedzieć o co Sky spyta, wiedzieć jak odpowie i wiedzieć, jaką reakcję na to otrzyma; nie wątpił, że faktycznie się czegoś w tym wszystkim dowiedzą, nawet jeśli miało wyjść trochę niezręcznie.
Skyler Schuester
Wiek : 24
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 179 i PÓŁ!
C. szczególne : Ciepłe spojrzenie, zapach cynamonu i Błękitnych Gryfów/mugolskich fajek; łatwy do wywołania uśmiech; czasem da się wypatrzeć malinkę czy dwie (jedna to tatuaż przy obojczyku); ciepły, niski głos i raczej spokojne tempo mówienia, tatuaże (dziennik); pierścionek zaręczynowy
Zaśmiał się prosto w czarny materiał naciąganej przez głowę koszulki, zaraz już kręcąc głową w wyraźnym sygnale, że nie akceptuje żadnego topienia się, by rozbawionym spojrzeniem odprowadzić najprzystojniejszego mężczyznę wprost do wody. Niby ruszył w stronę paleniska, ale wykręcił się jeszcze kilka razy przez ramię, by upewnić się, że Mefisto się wynurzył i dopiero uspokajając się tym, że ten zdaje się więcej niż doskonale radzić sobie w wodzie. Wszystko to nie dziwiło go zresztą zbytnio, bo przywykł już do tego, że jego Wilk jest dobry we wszystkim, czego się tylko tknie. Zasada ta tyczyła się nawet związków, bo w końcu on trenował całe życie, a nie radził sobie wcale lepiej od Ślizgona, który przecież w tak oficjalnej relacji był pierwszy raz. Zaciął się na chwilę, tuż po rozpaleniu ogniska, gubiąc się w komentarzu, który otrzymał od Mefisto po śniadaniu. Obiad wydawał mu się nieco prostszy, ale wcale też nie znał biwakowej normy i mimowolnie zdążył już się zmartwić, że wcześniejszym posiłkiem postawił sobie poprzeczkę, której teraz nie dosięgnie. Przeczesał dłonią blond loki, próbując powtórzyć sobie, że Mefisto na pewno będzie wdzięczny z jedzenia, niezależnie od tego jaki poziom skomplikowania będzie posiadało. Położył więc na ruszcie kaszankę, wciąż idiotycznie podekscytowany niewiadomą czy danie w ogóle przypadnie Wilkowi do gustu, a jeszcze silniej ciekawy czy uda mu się odgadnąć czym to właściwie jest. Dla bezpieczeństwa dorzucił jeszcze kiełbasę swojej babci i mieszankę kilku warzyw z przyprawami, wmawiając sobie, że te kilka dodanych od siebie pieczarek nagle sprawi, że obiad nie będzie wyglądał jak osiągnięcie wycieczki szkolnej. Zdążył nakryć do stołu - dosłownie i w przenośni, bo zadbał nawet o granatowy obrus, który przy śniadaniu wydał mu się zbędny, a teraz - wiedząc co działo się na stole po porannej kawie - był już konieczny. Wyciągnął własnego wypieku chleb, który chronił przed zepsuciem zupełnie po mugolsku, bo przy pomocy bawełnianej ścierki, bezwiednie odkładając go na jeden z talerzy, dając rozproszyć się widokowi idealnego ciała, z którego wciąż ciężko spadały obfite krople zimnej wody. - Mhm, dopilnuję żebyś nie mógł też usiąść - wymruczał, łapiąc Mefisto za pośladek, by przyciągnąć go do pocałunku, gdy ten tylko próbował bezczelnie minąć go bez żadnego przywitania po tej nieludzkiej przerwie w dotyku. Klepnął go zaraz w ponagleniu do ubrania czegokolwiek, czując że zaczyna zbyt szybko odpływać myślami do tego, co zrobią z całą tą zdobytą po posiłku energią. A jednak wystarczyło jedno spojrzenie na Wilka, by upewnić się, że ubrania mogą okazać się jeszcze większą przeszkodą w obiedzie. Wziął głębszy wdech, próbując skupić się na dokończeniu przygotowań, ale zaraz westchnął cierpiętniczo, musząc krytycznie spojrzeć na pokrojone przez siebie w tym rozproszeniu kromki. - Mefu, kochanie, błagam - jęknął, zamykając oczy i w rezygnacji opuszczając na blat dłoń z różdżką - Koszulkę też nałóż, bo jak nic coś zaraz spieprzę - doprecyzował, nawet nie kryjąc się ze swoim brakiem podzielności uwagi w tym temacie, odczekując bezpieczną chwilę i dopiero wtedy kończąc krojenie chleba, by przejść do przygotowania najprostszego znanego mu izotoniku. - Prawdę mówiąc, to myślałem, że najpierw jedna osoba wypije i będzie odpowiadać, a dopiero potem druga, bo- no wiesz, Veritka ma dość drogie składniki, więc wcale nie mam tego tak dużo, ale przyjemniej by chyba było na zmianę, żeby… - urwał, milknąc na chwilę, by skraść Mefisto drobnego buziaka, wciskając mu już do dłoni szklankę z mieszanką wody, miodu, soli i cytryny. Tak, tylko dla niego, bo sam Sky wciąż musi zadbać o swój tytuł hipokryty naczelnego. - Żeby to nie brzmiało jak przesłuchanie - dokończył, poganiając zaraz zaklęciami czerwone ogniki do pracy. - Przerzucisz jedzenie na stół? To już znajdę w tym czasie fiolkę.
Mefistofeles E. A. Nox
Wiek : 27
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 185
C. szczególne : Tatuaże; kolczyki; wilkołacze blizny; bardzo umięśniony; skórzana obroża ze złotym kółkiem; od 14.02.2022 pierścionek zaręczynowy!
Mruknął z aprobatą na obietnicę Sky’a, chętnie wkradając się w tę krótką chwilę przerwy, którą ten wziął od przygotowywania jedzenia; powstrzymał się od wytknięcia, że jednak macanie wilkołaka raczej nie pasowało do higieny pracy w kuchni, której rolę przybrały aktualnie okolice ogniska. - Mm? - Dopytał odruchowo, unosząc spojrzenie na chłopaka i już prychając śmiechem w odpowiedzi, bo nawet nie zdążył pomyśleć o koszulce, a już została mu ona narzucona. Sięgnął grzecznie po jakiś prosty T-shirt, nieszczególnie siląc się na wyjątkowy outfit, co było w jego przypadku raczej dość typowe. - Jeszcze to odszczekasz… - ostrzegł go, przeczesując palcami włosy w próbie odgarnięcia ich bardziej w tył, choć do sukcesu i tak brakowało odrobiny żelu, do którego zdecydowanie częściej sięgał dla wygody, a nie wyglądu. Dorzucił jeszcze ciche “i pieprzyć możesz tylko mnie”, przysiadając na ławie, by posłuchać wizji swojego partnera, któremu nie mógł odmówić kreatywności - ani w kwestii jedzenia, ani planowania atrakcji na wspólny wyjazd. Uniósł brew w zaskoczeniu, przyjmując szklankę i automatycznie rozglądając się już za drugą, by przerwać swoje rozważania cichym śmiechem. - Przez ciebie mogę być i przesłuchiwany, więc… jak wolisz, serio - zapewnił go, by potaknąć w kwestii przeniesienia jedzenia. Zawahał się mimowolnie, w końcu sięgając po różdżkę, mimo wszystko doszukując się większej gracji w trafnie rzuconych zaklęciach, niż swoich własnych ruchach; przeniósł wszystko ostrożnie, z zaciekawieniem pozerkując na przygotowane przez chłopaka danie. I nawet jeśli nie jadł wcześniej kaszanki, to dał się już kupić samym zapachem. - Pewnie serio wygodniej jednak po kolei, a nie na przemian, bo inaczej się pogubimy - podsunął, nie wiedząc na ile warto ryzykować z gadulstwem, które dla siebie szykowali - bądź co bądź, obawiał się, że odpowiedzi i szczerość zadawanych pytań mogą nieco zaburzyć porządek, który Sky osiągnął utworzeniem swojej tajemniczej listy. - E-eej, ale napij się ze mną? - Zarzucił w końcu, odkładając różdżkę i unosząc wyczekująco swoją szklankę, by powstrzymać się od nawet najdrobniejszego łyka, aż nie upewni się, że jednak nie dostaje specjalnego traktowania. - Nie żebym podejrzewał, że chcesz mnie otruć, ale no… Ty w ogóle mało pijesz - zauważył, drobnym zawahaniem w głosie zdradzając, że może nawet nie stwierdza, a pyta. Sam, starając się względnie pilnować jakiejś diety i dbając o wystarczającą ilość siły do treningów, pił dużo - i może trochę mierzył Puchona swoją miarą?... Przynajmniej z jedzeniem nie musiał się buntować, czekając tylko na zielone światło od swojego słońca, żeby spróbować przygotowanych przez niego pyszności, cichym pomrukiem zdradzając zadowolenie dla tej rozpusty, jaką Sky nieustannie oferował.
Skyler Schuester
Wiek : 24
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 179 i PÓŁ!
C. szczególne : Ciepłe spojrzenie, zapach cynamonu i Błękitnych Gryfów/mugolskich fajek; łatwy do wywołania uśmiech; czasem da się wypatrzeć malinkę czy dwie (jedna to tatuaż przy obojczyku); ciepły, niski głos i raczej spokojne tempo mówienia, tatuaże (dziennik); pierścionek zaręczynowy
Wzrok mimowolnie uciekł mu do hamaku, by zaraz przemknąć po drzewach, podświadomie już szukając dogodnych kształtów, które pomogłyby mu okiełznać wilkołacze ciało, które choć współpracowało z nim więcej niż chętnie, to wciąż masą mięśni uniemożliwiało mu co ciekawsze pozycje, które pojawiały mu się w głowie. Odetchnął głębiej i zgarnął logik z czoła, jakby wcale nie miały tam wrócić i uśmiechnął się pod wrażeniem, jak skutecznie Wilk wybił go ze skupienia, nie potrzebując do tego wcale aż tylu bodźców, które mu zapewnił. W końcu wystarczyłoby samo puszczenie oczka, a wszystko inne - widok tatuaży nieskrępowanych żadnym materiałem, by później bielizną tylko podbić puchoni zachwyt nad tym diabelskim ciałem, aż do zaczepnych odpowiedzi, które prowadziły wyobraźnię tylko w jednym kierunku - było już tylko przypieczętowaniem tej porażki. - To musimy zdecydować kto pierwszy - odpowiedział, już w trakcie wypowiadania słów czując, że coś podświadomie mu w tej wypowiedzi nie pasuje, po chwili ścierając dłonią ciepło z policzka, jakby próbował pozbyć się przeszkadzającego mu paproszka, gdy tylko skojarzył to z faktem, jak to on zdecydowanie był jeszcze przed chwilą pierwszy, zostawiając Wilka daleko w tyle z dotarciem do mety. Mamrotnął coś niezrozumiale pod nosem, chowając się czym prędzej za otwarciem kufra, nieco wdzięczny za rzucone na niego zaklęcia, które dały mu teraz pretekst do ręcznych poszukiwań. Te jednak nie trwały wcale tak długo, bo choć wziął ze sobą zdecydowanie za dużo różnobarwnych fiolek “na wszelki wypadek”, to Veritaserum, ze względu na swoją esencjonalność i tak znajdowało się w wyróżniającym się miejscu, zgodnie z schuesterową organizacją. - No bo zapomniałem cukru - przypomniał mu, zakładając, że nawiązuje do jego niedopitej kawy ze śniadania - Myślisz, że z miodem- Nie no, to nie to samo - zrezygnował, zatrzymując się na chwilę przy Mefisto, by pochylić się nad nim i cmoknąć go w kark, zanim nie dosiadł się do stołu - Nie wierzę, że wziąłem tyle rzeczy, a zapomniałem pieprzonego cukru. Eliksiru czuwania też zresztą nie wziąłem, ani nawet Gromu, a kiedyś… - urwał, odruchowo przerywając przed naznaczeniem wprost jak niezdrową relację eliksirami potrafił mieć, woląc nie martwić Wilka takimi szczegółami, skoro wyrósł z tego zachłyśnięcia się możliwościami, które sam sobie mógł stworzyć. Tym bardziej, że był już bogatszy o doświadczenie odstawienia eliksiru czuwania i zdecydowanie nie zamierzał znów się w to pakować. - Ale mam między innymi pieprzowy, spokoju i regenerujący, więc jakbyś się źle czuł czy coś, to mów, albo po prostu bierz co chcesz, ale myślę, że jutro do śniadania regenerujące i tak powinniśmy wypić - zastanawiał się na głos, nie pospieszając wcale niskich pomruków, mając nadzieję, że poinformowanie Mefisto było tylko formalnością i ten sam doskonale zdawał sobie sprawę, że Sky niczego przecież by mu nie odmówił, o czym miała dodatkowo zapewnić go zaciskająca się na udzie dłoń. - Mam ich sporo no ale- Lepiej ograniczać, bo nawet te lecznicze są toksyczne, a Ty i tak musisz pić Tojadowy - dodał ciszej, bo zniecierpliwienie pokierowało go już do wilczych ust, by skraść dla siebie czulszy pocałunek, dłonią na karku przytrzymując go przy sobie na dłużej, by zaraz przesunąć palce na podbródek, chcąc upewnić się, że uda mu się złapać kontakt z zielenią. - Więc pij grzecznie profilaktykę, zjedz ile tylko zechcesz i niech zacznie się ta niezręczność - wymruczał ciepło, sam siebie zaskakując tym spokojem, który odczuwał, będąc gotowy na zupełnie błahe pytania, ale i na przyznanie się do rzeczy, których opowiedzenia wcześniej odmawiał, jak chociażby zdradzenie, co właściwie wydarzyło się w parku, zanim nie znalazła go w nim Emily. A jednak, gdy pochylał się już do kolejnego pocałunku, miał wrażenie, że sam ma ochotę skupić się na dość konkretnym typie pytań.
Mefistofeles E. A. Nox
Wiek : 27
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 185
C. szczególne : Tatuaże; kolczyki; wilkołacze blizny; bardzo umięśniony; skórzana obroża ze złotym kółkiem; od 14.02.2022 pierścionek zaręczynowy!
- No wiem, że uwielbiasz być pierwszy - zaczął, uśmiechając się niewinnie pod nosem, gdy ciekawskie spojrzenie pilnowało chowającego się w skrzyni Puchona - ale może odstąpisz mi ten jeden raz? - Zaproponował, nie wiedząc jeszcze czym dokładnie się przy tym kieruje, poza przyspieszonym biciem serca. Z jednej strony chciał zabrać się za to jak najszybciej, żeby mieć już z głowy; z drugiej, po prostu starał się uniknąć sytuacji, w której doszukałby się jakiejś okazji do żałosnego wycofania. I nie było mu nawet szczególnie głupio z takim wyskakiwaniem do przodu, bo dalej wierzył, że to głównie dla niego było przeznaczone to przyniesione veritaserum i, co więcej, nie miał z tym żadnego problemu. - Mm, gotowy na wszystko - mruknął z aprobatą, dając się na chwilę rozproszyć w kwestii picia, bo dłoń na udzie w połączeniu z informacją o eliksirze regenerującym skutecznie odciągnęła myśli w zupełnie innym kierunku. Złapał się na zastanawianiu jak wielką różnicę mógłby uczynić wypity eliksir i bezwiednie przysunął się bliżej swojego partnera, zostawiając w spokoju zarówno izotonik, jak i jedzenie. - Kocham c- ty mała cholero - wymamrotał mu w usta, przypominając sobie o piciu tylko dlatego, że mimowolnie zachwycił się słodyczą puchonich ust, która może nawet nie miała dużego związku z cukrem, a samym przyjemnym uczuciem, które rozczulało Mefisto. - Nie chodzi mi o to, że teraz nie pijesz, tylko ogólnie mało pijesz. Ja to ciebie chyba widuję tylko z kawą rano - zarzucił mu, pozwalając sobie na nieco oburzony ton. Zassał dolną wargę Sky’a, pozerkując mu w oczy z subtelnym wyrzutem. Odsunął się powoli, zabierając za jedzenie, chociaż uparcie dalej szukał jakiegoś sposobu, który mógłby popchnąć jego chłopaka w stronę nieco zdrowszego trybu życia. Zajął się kaszanką, kręcąc głową z lekkim niedowierzaniem dla smaku, który - jak zawsze w przypadku dań przygotowanych przez Sky’a - był po prostu perfekcyjny. Kiedy skończył, wziął łyka izotoniku i przetarł wierzchem dłoni usta, spojrzeniem mknącym już do swojego partnera. Odchrząknął, ściągając jego uwagę na siebie, żeby nie zaskoczyć go trochę za bardzo, gdy zwinnie siadał na nim okrakiem, ściskając jego biodra swoimi kolanami. - Mam cię pilnować, czy sam sobie poradzisz? - Dopytał, patrząc mu w oczy wyczekująco, chociaż wcale nie zamierzał dawać Puchonowi możliwości do wybrania którejś z podanych opcji. Zamiast tego przysunął mu szklankę do ust, czekając tylko na zgodę, by wlać do nich chociaż trochę napoju. Wierzył, że z niesłodką kawą Sky może być problem, a jednak na tym się wilcza wyrozumiałość kończyła. Nawet jeśli ktoś nie lubił wody, to zawsze pozostawały soki, izotoniki, herbaty i milion innych różnych naparów, z których któryś powinien w końcu trafić w gusta, zapewniając przynajmniej minimalną dawkę nawodnienia. - Daj mi to veritaserum.
Skyler Schuester
Wiek : 24
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 179 i PÓŁ!
C. szczególne : Ciepłe spojrzenie, zapach cynamonu i Błękitnych Gryfów/mugolskich fajek; łatwy do wywołania uśmiech; czasem da się wypatrzeć malinkę czy dwie (jedna to tatuaż przy obojczyku); ciepły, niski głos i raczej spokojne tempo mówienia, tatuaże (dziennik); pierścionek zaręczynowy
Myśli nie za bardzo radziły sobie z ustatkowaniem się, bo przeskakiwały z miejsca na miejsca, to zawieszając się na słowach Ślizgona o rzekomo uwielbianym pierwszeństwie; to na tym, czy faktycznie odpowiedź “nie tylko rano” poprawiała jego sytuację a propos picia; to znów dekoncentrując się jakimś napięciem mięśni, uśmiechem czy pomrukiem i odpływając przez nie do wizji, które chciałby mieć okazję ziścić jeszcze dziś, a nie do końca mógł być pewien czy Veritaserum nie zabije nastroju na resztę dnia - nawet pomimo ich umiejętności wyszukiwania, bądź stwarzania okazji do bardziej intensywnych zbliżeń. Dlatego sam siebie próbował skupić na tłumaczeniu Wilkowi skąd załatwił jedzenie, opowiadając pokrótce o babci i o uroczym polskim sklepiku, samemu przyznając się jedynie do chleba, do którego jako jedynego czuł, że ma prawo, darując sobie jednak narzekanie na nierówne kromki, powtarzając sobie, że przecież nijak nie stracił przez to na smaku czy świeżości. I dopiero uspokajając się tym, że Mefisto ewidentnie nie wyglądał na niezadowolonego, zamilkł w końcu i porządniej zabrał się za własny obiad, po skończeniu pozerkując nawet na kubek niedokończonej kawy, zastanawiając się czy nie chce się z nim przeprosić. Zamiast tego urwał jeszcze kawałek skórki od chleba i nie zdążył jeszcze dobrze go przeżuć, a już z lekkim zaskoczeniem - i nieskrywanym zachwytem - witał Mefisto na swoich kolanach, odruchowo wędrując dłońmi do jego bioder, chcąc przyciągnąć go do siebie ciaśniej. Zamrugał zdezorientowany pod jego komentarzem, zaczynając rozumieć, że chyba zbyt lekceważąco podszedł do tematu, więc nawet nie wywrócił oczami, a posłusznie upił kilka łyków, nachylając się zaraz z zaczepnym poruszeniem brwiami, po nagrodę w postaci pocałunku, za to swoje grzeczne posłuszeństwo. - Nie wiedziałem, że to coś, czego trzeba pilnować - mruknął ciszej, a jednak nie mógł nie uśmiechnąć się lekko nad zastosowanymi ku temu metodami Mefisto,zaciskając mocniej dłoń na jego boku, by wychylić się po drobną fiolkę czekającą cierpliwie na swój wielki występ. - W sensie- Ty ćwiczysz, więc oczywiste, że musisz pić. Reszta jest Twoja - ponaglił go ruchem głowy, samemu odkorkowując eliksir zębami. - Nie będziemy się bawić w rozcieńczanie - poinformował jeszcze, nie widząc w tym sensu, skoro podają sobie Veritaserum jawnie, bez żadnych podstępów, a mieszanie jej z czymkolwiek wiąże się z ryzykiem marnotrawstwa. - Dawaj mi ten język - wymruczał rozbawiony, walcząc z kącikami ust przy drobnym całusie, przytrzymując Mefisto za brodę, by rozchylić jego szczęki w tym drobnym wtargnięciu do jego wnętrza, by w pocałunku zachęcić kuleczkę kolczyka do złapania kilku promieni słonecznych. Przygryzł własną wargę, by powstrzymać się od zachłannego zgarnięcia dla siebie więcej czułości i na chwilę zawahał się jak silną dawkę powinni sobie zapewnić. Uniósł spojrzenie na zieleń, by upewnić się, że Mefisto nie zamierza się wycofać i podał mu trzy krople z cichym poleceniem, że warto rozetrzeć je o policzek. Westchnął drżąco od nagle łapiącego go stresu, który przyspieszał głośne bicie serca, a jednak nie mógłby wyobrazić sobie bardziej uspokajającej go pozycji do tej rozmowy. - Może zacznijmy od czegoś przyjemnego i czego na liście pytań nie miałem - zaśmiał się cicho, szybko hamując się ściągnięciem ust w próbie powstrzymania zbyt rozmażonego uśmiechu, gdy objął już dłońmi twarz Wilka, by zaraz i tak opaść nimi na umięśnione barki. - Kochasz mnie? - spytał, wcale nie czując się tak pewnie co do odpowiedzi, czujnie przyglądając się zieleni, by wyłapać ten moment, w którym eliksir złapie Mefsito szczerością nie do powstrzymania. - No tak, tutaj masz tylko dwie opcje, ale przy drugim pytaniu już masz w czym wybierać - pociągnął dalej, masującym ruchem dłoni schodząc po jego ramionach w dół, by opaść na uda i uciskiem zbadać napięcie jego mięśni - Który seks- z naszych wspólnych razy, o innych posłucham później - który był dla Ciebie najlepszy?
Mefistofeles E. A. Nox
Wiek : 27
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 185
C. szczególne : Tatuaże; kolczyki; wilkołacze blizny; bardzo umięśniony; skórzana obroża ze złotym kółkiem; od 14.02.2022 pierścionek zaręczynowy!
Jakkolwiek nie nastawiłby się na szlachetny cel zmuszenia Sky’a do napicia się czegoś lepiej wypływającego na jego organizm, tak nie mógł się nie ucieszyć z tej przyjemnej bliskości, która została tak dobrze odebrana. Uśmiechnął się z zadowoleniem, kilka łyków uznając za całkiem satysfakcjonujący sukces, gdy nagradzał chłopaka leniwym pocałunkiem. - Najwyraźniej trzeba, bo sam z siebie tego nie robisz - mruknął w odpowiedzi, wywracając lekko oczami na skorzystanie z argumentu (względnie) regularnych treningów. I pewnie było w tym sporo racji, a jednak zdrowymi nawykami warto było się dzielić, i jeśli Mefisto miał szansę wzbogacić dietę Sky’a o przynajmniej szklankę wody dziennie, to zamierzał próbować. - Ufam ci - zapewnił go cicho, mając wrażenie, że brzmi trochę jakby chciał wmówić to samemu sobie. A jednak zignorował tę jedną, pojedynczą myśl paniki, która wyrwała się niesfornie i skradła mu jeden z oddechów; uśmiechnął się pod pocałunkiem i wyciągnął grzecznie język, nie potrafiąc odciągnąć spojrzenia od jasnych tęczówek, w których zdawał się szukać niewyraźnego odbicia podawanych mu kropli. To zdecydowanie jeden z moich gorszych pomysłów. Próbował skupić się na smaku, ale tego nie było - nie miał zatem żadnego porównania sprzed zażycia veritaserum i ciężko było mu wychwycić moment, w którym rozum miał zacząć uciekać. Próbował doszukać się jakiejś reakcji swojego organizmu czy najdrobniejszego śladu, że coś jest inaczej i nie w porządku, bo przecież… cóż, coś musiało się zmienić. - Kocham cię - przytaknął automatycznie, unosząc kąciki ust wyżej. - Trochę się nie spodziewałem, że mogę kochać tak bardzo- znaczy, chciałem kochać już od jakiegoś czasu, ale nie mogłem tak w pełni, bo ja- chyba jednak potrzebuję, żeby ktoś odwzajemniał, przynajmniej tak… rozumiesz, jako zachęta? Bo przecież ważnym czynnikiem jest to, żeby ktoś faktycznie mnie tolerował i chciał za to, jaki jestem, a przed tobą u nikogo tego nie widziałem i nawet jak ktoś mi się podobał, to Merlinie, nigdy tak - kontynuował, poprawiając się na kolanach Sky’a z pewną dozą niezręczności, gdy zorientował się, że mówi więcej, niż faktycznie planował. I chaotyczniej, bo magiczne usunięcie filtra nie pozwalało na odpowiednie zebranie myśli, wyrzucając z wilkołaka prawdę, która przecież dopiero formowała się w jego głowie. I widział w każdym “chyba” i “trochę”, że Veritaserum rzeczywiście wyciska tylko to, co może - a Mefisto nie miał zbyt wiele pewności w tych tematach, bazując na tym, co przeanalizował ze swoich własnych zachowań. - Och, nie, nie chcę opowiadać ci o innych razach… bo się boję, że coś źle odbierzesz, albo nie wiem no, niezręcznie… - wyjęczał, pochylając się zaraz do przodu z cichym śmiechem, by oprzeć czoło o ramię swojego partnera. - Nie umiem chyba- nie wiem, który był najlepszy, nie mam żadnej skali, to jest- to wszystko jest takie sytuacyjne, więc wszystko jest najlepsze w tym konkretnym momencie… wiesz, co mam na myśli? Bo w różnych chwilach ma się ochotę na co innego i- nie wiem jak mam wybrać. Pomyśl tylko - spadł do cichego pomruku, zakrywając sobie na chwilę usta podgryzieniem, którym złapał skórę na szyi Puchona. - Przed domem, jak rozmawialiśmy o legilimencji i- i jak przenieśliśmy się już do domu… ale też pierwszy raz u mnie? Albo pod prysznicem, albo- w wannie, za pierwszym razem i… orbis, albo twoje urodziny, albo nawet tutaj już, albo jak napisałem do ciebie na wizie i byłeś w pracy i- nie wybiorę, nie mogę, jest mi z tobą cholernie dobrze... Odetchnął ciężej, powoli prostując się i podnosząc zakłopotane spojrzenie na Sky’a, trochę odpływając już przez zalewające go wspomnienia tych wszystkich zbliżeń, z których każde wydawało się tak samo perfekcyjne, a jednak jednocześnie tak ekscytująco odmienne od poprzednich.
Skyler Schuester
Wiek : 24
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 179 i PÓŁ!
C. szczególne : Ciepłe spojrzenie, zapach cynamonu i Błękitnych Gryfów/mugolskich fajek; łatwy do wywołania uśmiech; czasem da się wypatrzeć malinkę czy dwie (jedna to tatuaż przy obojczyku); ciepły, niski głos i raczej spokojne tempo mówienia, tatuaże (dziennik); pierścionek zaręczynowy
Nie mógł oderwać rozczulonego wzroku od swojego Wilka, potrafiąc myśleć tylko o tym jak cudownie jest słyszeć jego myśli bez tego filtra, który powstrzymywał go strachem przed powiedzeniem czegoś, co mogłoby zepsuć ich relacje, bo Merlinie, Mefisto nie pozostawiał mu pola do wątpliwości, że naprawdę jest tak kochany i dobry, jakim cały czas go widział. To zdecydowanie jeden z moich najlepszych pomysłów. Zachęcał go do rozluźnienia się drobnym potakiwaniem, czy gładzeniem dłońmi ukochanego ciała, chcąc pokazać, że słucha, nie ocenia i rozumie jego tłumaczenia, mając nadzieję, że on sam w żadnym momencie nie zawiedzie Wilka w żaden sposób, chociażby pokazując mu, że zaufanie było błędem. Ledwo zdążył objąć go ciaśniej i w oparciu o jego bark mruknąć niewyraźne - Kochany jesteś - z rozgrzewającą mu serce myślą jak uroczy potrafił być Mefisto w tym skrępowaniu, a już gubił oddech pod drobną pieszczotą i przywoływanymi wspomnieniami tylu przyjemnych chwil spędzonych razem, dopiero przy tym wyliczeniu zdając sobie sprawę jak dużą część ich wspólnego czasu to zajmowało. - Dyplomatyczna odpowiedź - mruknął z cichym śmiechem w tle, na sekundę zawieszając się nad tym, że tak naprawdę nie zdradziła mu nic, bo przecież każdy z wymienionych punktów i tak przecież składał się zazwyczaj z różnych pozycji, bo przecież jak wiele kryło się chociażby pod hasłem “prysznic”. - ...Ale przecież szczera i wcale nie odpowiedziałbym inaczej - dodał, wiedząc, że przecież musi przyznać mu rację, bo sam też wcale nie mógłby stopniować perfekcji, zwłaszcza, że samo wspomnienie tych wszystkich “razów” sprowadziło na niego przyjemną falę ciepła. - Ale mogłem to pytanie zachować na koniec - mruknął nieco zażenowany swoim rozproszeniem w tak ważnej chwili, przyciągając Wilka mocniej za biodra ku sobie, tylko po to, by lepiej poczuł o czym mówi i już zsuwał go nieco dalej, dłońmi jednak powracając do jego pleców, by móc gładzić je czule przez resztę krępującej go rozmowy. - Skoro nie chcesz mówić o innych… - mruknął gardłowo w zamyśleniu, pochylając się po cmoknięcie Mefisto w szyję, by przypomnieć sobie te bezpieczniejsze pytania, które nie brzmiały jeszcze jak ukryte oskarżenia, które… były nimi tylko ze względu na brak przebiegłości, która pozwoliłaby mu lepiej ukryć się ze swoimi lękami. - Chcę wiedzieć czy zaprosiłbyś mnie na randkę, gdybyśmy wcześniej ze sobą nie sypiali i- i co właściwie sobie o mnie myślałeś, gdy przyszedłem do Ciebie po zmianę tatuażu?
Mefistofeles E. A. Nox
Wiek : 27
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 185
C. szczególne : Tatuaże; kolczyki; wilkołacze blizny; bardzo umięśniony; skórzana obroża ze złotym kółkiem; od 14.02.2022 pierścionek zaręczynowy!
- Kochany, przez ciebie? - podchwycił szybko, uśmiechając się słodko, gdy prosił o chociaż jeden pocałunek, którym chciał zgarnąć dla siebie więcej pewności. Zamiast tego sapnął cicho w puchonie usta, zerkając mu w oczy z niedowierzaniem, gdy wciskał się w niego tak mocno, jak tylko mógł. - Chcesz- chcesz sprawdzić jak szczere są moje jęki? - Dopytał, ciesząc się z tej swobody, jaką dawały mu pytania, a którą utraciły odpowiedzi. Przesunął nosem po policzku Sky’a, osuwając się nieco w jego ramionach, by chociaż spróbować nie ulegać pożądaniu tak, jak miał w zwyczaju. - Ale mogę - wtrącił cicho, nie chcąc jednak aż tak bardzo zamykać możliwości Puchona - ledwo usłyszał te jego słowa, a już doszedł do wniosku, że może tym ostrzeżeniem zdołał podsunąć mu złudne wrażenie, że ukrywa coś niepokojącego. - Pewnie bym zaprosił, gdybyśmy… dalej utrzymywali kontakt. Bo to, że ze sobą sypialiśmy, wziąłem jako sygnał, że… no, że nie będziesz się starał wrócić do swojego byłego i może faktycznie chcesz iść do przodu - Uśmiechnął się przy skylerowej szyi, próbując powrócić myślami do tego mętlika, który miał w głowie tuż przed wejściem do piekarni, w której postanowił zmienić rodzaj ich relacji. - Miałem wtedy w ogóle taką myśl, że wyskoczę z tą propozycją za wcześnie, ale- jednocześnie już mnie tknęło, że co jeśli ktoś zrobi to przede mną? A przecież powiedziałem ci w łazience prefektów, że tego chcę - mamrotał dalej, nawet nie próbując tego powstrzymać, choć myśli odpływały już do drugiego z zadanych pytań, które martwiło go odrobinę bardziej. I ledwo nabrał powietrza w dziwnie zmęczone płuca, a już zagryzał dolną wargę, kupując sobie trochę więcej czasu. - Myślałem, że… jesteś słodkim chłopakiem i się psujesz - westchnął, sięgając już po nadgarstek Sky’a by odsunąć się i ogarnąć go krytycznym spojrzeniem. - Bo ten tatuaż jest głupi, a przy okazji… przypomina o myśli, o której nie powinno się w ogóle pamiętać. I było mi szkoda, że byłeś tak skrzywdzony, bo to było bardzo widać. - Roztarł drobne pocałunki na naznaczonym czarnym tuszem przedramieniu, jednak pozwalając, żeby wywołane wcześniejszym tematem ciepło jakoś na niego wpłynęło. Stuknął dwukrotnie dobrze znane sobie miejsce, zmieniając “more than” na “almost”, by skrzywić się i wrócić do preferowanej przez siebie konfiguracji. - I to była przyjemna wizyta, dobrze się z tobą rozmawiało. No i myślałem, że mocno przeginam z tą zmianą, ale nie chciałem- nie wiem. Przeszkadzało mi, że chcesz sobie zrobić coś takiego jako właściwie jedyny tatuaż, u mnie, podczas gdy ja doskonale wiem jak to jest nie lubić siebie i nie chciałem zaakceptować, że taki kochany Puchon może się tak czuć. Bo jeśli on może, to ja przecież tym bardziej - Był automatycznie na przegranej pozycji. Powoli puścił trzymany dotychczas nadgarstek Sky’a, szarpiąc za kółeczko wetkniętego w wargę kolczyka, ze spojrzeniem błąkającym się po ich zetkniętych ciałach.
Skyler Schuester
Wiek : 24
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 179 i PÓŁ!
C. szczególne : Ciepłe spojrzenie, zapach cynamonu i Błękitnych Gryfów/mugolskich fajek; łatwy do wywołania uśmiech; czasem da się wypatrzeć malinkę czy dwie (jedna to tatuaż przy obojczyku); ciepły, niski głos i raczej spokojne tempo mówienia, tatuaże (dziennik); pierścionek zaręczynowy
- Nawet nie wiesz jak mocno - szepnął mu w odpowiedzi, przymykając oczy, by niedługo później powtórzyć te słowa w zaczepnym pomruku, przechodząc w cichy śmiech w próbie wybicia się z tego nastroju, nawet jeśli przyjemne szarpnięcia w podbrzuszu kusiły go do porzucenia rozmowy i - biorąc pod uwagę koszt uwarzenia veritaserum - odbycia najdroższego stosunku w swoim życiu. Mimowolnie tylko ocenił jeszcze, że jeżeli faktycznie mieliby skorzystać z tego eliksiru w ten sposób, to zdecydowanie tylko Mefisto byłby wtedy pod wpływem, bo trudno było mu sobie wyobrazić jak bardzo musiałby być o to poproszony, żeby zgodzić się samemu na tak szczere reakcje, nie mówiąc ju o tym, jakie prośby mogłyby wyjść wtedy z jego własnych ust. Nie tylko był pewien, że zupełnie tego nie potrzebują, ale że nawet mogłoby to zbyt wiele popsuć. - Nie myślałem o tym w ten sposób… - przyznał, nieco zawieszając się w zdziwieniu nad odpowiedzią Wilka, bo faktycznie zupełnie nie brał pod uwagę, że Finn ma cokolwiek z tym wspólnego, tak samo jak nie zastanawiał się nad tym, czy faktycznie starałby się zdobyć u Szweda drugą szansę, skoro podjął decyzję tak impulsywnie, gdy on sam był pewien… że było im przecież razem dobrze. I musiał przyznać przed sobą, że gdyby nie obecność Mefisto, to z pewnością próbowałby zdobyć od nowa miejsce w życiu Garda, co z obecnej perspektywy wydawało mu się idiotycznie wręcz głupie. Nie tylko wiedział już, że może być dużo szczęśliwszy, ale i dzięki ostatnim kilku miesiącom z Wilkiem zbudował na tyle poczucie własnej wartości, że nie zabiegałby wcale o kogoś, kto skreślił go tak łatwo ze swojego życia. Jakie miałby wtedy zapewnienie, że to nie stanie się ponownie. Przytaknął mu z lekkim rozbawieniem, czułym spojrzeniem muskając pracę jego mięśni, gdy zmieniał pozycje, nie mogąc nie uśmiechnąć się lekko nad drobnymi pocałunkami. Tak musiało być. Głupi tatuaż po głupich błędach, po naiwności i po bezsensownej nadziei, która zawsze przychodziła od nowa, by przynieść to samo rozczarowanie. I tak jak Mefisto zmienił tatuaż, tak zmienił też jego nastawienie, pozwalając uwierzyć, że może wcale problem nie tkwi wcale aż tak bardzo w nim samym, więc warto wciąż próbować. - E-ej - zaprotestował od razu na jego słowa, próbując nie dać rozproszyć się temu gdzie błądziło jego spojrzenie, przez złapanie go za podbródek i uniesienie mu głowy w górę, chcąc unieruchomić tę intensywną zieleń - Po pierwsze to nie mów tak. Nie stawiaj mnie ponad sobą. A po drugie to nie patrz tak na mnie, bo… - urwał, przymykając oczy z westchnięciem i przyciągając Wilka do siebie w ciasnym objęciu. - Chcę z Tobą porozmawiać, chcę Cię poznać jak najlepiej, a Ty mnie pociągasz samą egzystencją, więc spojrzenie wystarcza żebym… - wypuścił powoli powietrze z ust, odsuwając się znów nieznacznie, by spojrzeć na tego nieprzyzwoicie przystojnego Ślizgona i uciąć pocałunkiem swoje niezręczne próby upomnienia. - Powiedz mi… - umilkł przez zawahanie, próbując powrócić do pytań, ale nie wiedząc czy na pewno jest już gotów usłyszeć odpowiedź, a jednak uspokajając się wcześniejszymi słowami Ślizgona, bo przecież wiedział, że niezależnie co usłyszy, nie będzie to wcale polegało na tym, jak wyglądało to z innymi osobami - Nie zrozum mnie źle. Rozumiem, że nie chcesz mnie zmieniać, że nie chcesz mnie do niczego zmuszać - wtrącił, układając mu dłonie na policzkach, by spojrzeć w tę zieleń, nie chcąc, by Mefisto spanikował i zamiast odpowiedzieć rzeczowo, to zaczął rozwodzić się nad tym, że boi się zmian. - Ale powiedz mi co Ci we mnie przeszkadza, czy może bardziej… czym Cię martwię, smucę, ranię, stresuję… - zaczął wyliczać, aż wzruszył ramionami z lekkim pokręceniem głową na znak, że mógłby tak wymieniać w nieskończoność, ale chyba tyle powinno wystarczyć, by Mefisto zrozumiał co ma na myśli - Wiem, że na pewno części nie będę w stanie, a nawet nie będę chciał zmienić, ale jeśli jest coś, na czym mi nie zależy, a Tobie przeszkadza, to chcę chociaż spróbować to poprawić, jak chociażby to… śmiecenie. Bo- nigdy po prostu nie patrzyłem na to w ten sposób i- powiedz co głupiego robię i nawet o tym nie wiem.