Osoby:@Skyler Schuester i Mefistofeles E. A. Nox Miejsce rozgrywki: Wilcza nora | Kawałek mugolskiego lasu, Anglia Rok rozgrywki: Środek czerwca 2020 Okolicznosci: Długo wyczekiwana randka Sky'a, czyli jak zmienić jeden weekend w czystą perfekcję.
Autor
Wiadomość
Mefistofeles E. A. Nox
Wiek : 27
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 185
C. szczególne : Tatuaże; kolczyki; wilkołacze blizny; bardzo umięśniony; skórzana obroża ze złotym kółkiem; od 14.02.2022 pierścionek zaręczynowy!
Nie mógł wymarzyć sobie lepszego partnera do tych ćwiczeń, jednocześnie obawiając się tego, że będzie wycofywał się za każdym razem, nie chcąc jakoś - nawet chwilowo czy pozornie - skrzywdzić Sky’a. I chociaż błyskawicznie wpadł w poddenerwowanie, to przy tych delikatnych gestach rozluźnił się znacząco, zaraz wtulając już policzek w puchonią dłoń, gdy zerkał w jasne tęczówki z całą mieszanką uczuć w swoich własnych. Był zły, że go tak wmurowało i wiedział, że stać go na więcej. Chciał więcej, potrzebował więcej. I niby nie spodziewał się dużo, a jednak wolałby wiedzieć, że winą było coś innego, niż po prostu jego zupełnie bezsensowne, żenujące osłupienie. - Jest okej, to po prostu… było bardzo dziwne - wyjaśnił krótko, uśmiechając się delikatnie przy kolejnym pytaniu, bo sam miał je zadawać. Nie dziwiło go to, że coś nie wychodziło ani to, że coś bolało. Może brakowało w tym wszystkim fajerwerków, ale był całkiem pewny, że z czasem i je uda im się wywołać, kiedy tylko złapią wspólny rytm. - Wspomnienie nie powinno mieć większego znaczenia, zresztą… nie dotarłem do niego jeszcze - zauważył, cmokając puchoniego kciuka, gdy zsuwał już nogi Sky’a ze swoich, samemu nieco nabierając dystansu, by wyeliminować kolejny z ewentualnie rozpraszających czynników. - Wystarczy, że wybierzesz wspomnienie, którym faktycznie chcesz się ze mną podzielić, żeby, no wiesz, nie dokładać jakichś dodatkowych barier. Dał sobie jeszcze chwilę, spojrzeniem doszukując się wszelkich możliwych znaków od Sky’a. Ale kiedy okazało się, że ten nie zamierza go wcale powstrzymywac, Mefisto pozostało ponowne uniesienie różdżki i zagubienie się w błękitnych szarościach puchonich tęczówek; szepnął Legilimens pewnie, z namaszczeniem, w samo to słowo wkładając tyle mocy, ile tylko mógł. I znowu poczuł ciepło podekscytowanej wyzwaniem różdżki, zaraz wzdrygając się od uderzenia w dokładnie ten sam mur. Spiął się mimowolnie, tym razem nie czekając i nie odpuszczając, a zamiast tego doszukując się w napotkanej barierze jakichś luk, najcieńszych warstw, tego zaproszenia, które dostawał od świadomej części swojego partnera. Próbował się przebić, niby nieinwazyjnie, a jednak znacząco. I sam się nie zorientował, kiedy powieki zaczęły drżeć mu w coraz gęstszych mrugnięciach, spadając niżej i niżej, aż nie zacisnął ich w przerwaniu tej ściskającej go katorgi. Niemal spadł z ławki, zwracając na trawę całe dopiero zjedzone śniadanie, przypadkiem odrzucając różdżkę gdzieś na stół. - Jest okej, jest okej… - wydusił z siebie z wyraźnym trudem, chcąc uspokoić swojego chłopaka, gdy splunął już od drażniącej go nieświeżości, ciężkimi oddechami doprowadzając się względnie do porządku. Musiał przyznać, że dobry miał instynkt z tym odsunięciem się od Sky’a, przynajmniej tym jednym punktując, że nie zwymiotował na niego, a obok. - Jak ty…? - Dopytał, powoli się prostując, z jedną dłonią zakrywającą usta. Czuł ból głowy tak silny, by powodował mdłości i dziwny ucisk stresu w klatce piersiowej, podejrzanie znikające w takim samym tempie, w jakim się pojawiły. Pozostawało tylko zmęczenie, zakradające się do wilczego organizmu tak podstępnie i subtelnie, że niemal nierealnie.
Skyler Schuester
Wiek : 24
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 179 i PÓŁ!
C. szczególne : Ciepłe spojrzenie, zapach cynamonu i Błękitnych Gryfów/mugolskich fajek; łatwy do wywołania uśmiech; czasem da się wypatrzeć malinkę czy dwie (jedna to tatuaż przy obojczyku); ciepły, niski głos i raczej spokojne tempo mówienia, tatuaże (dziennik); pierścionek zaręczynowy
Przytaknął mu na znak, że słucha i rozumie, grzecznie wycofując się nieco, wyczekując dalszych instrukcji w przysiadzie po turecku na ławce, zaraz już myśląc gorączkowo, jakim wspomnieniem chciałby podzielić się ze swoim Wilkiem. Szybko doszedł do wniosku, że musi to być jakiś moment jego życia, który nie dotyczy Mefisto bezpośrednio, by do pokazania mu tej sceny dodatkowo motywował go fakt, że ten zupełnie jej nie zna. Ściągnął brwi w zamyśleniu, mrucząc nawet cicho, by dać swojemu chłopakowi wyraźniejszy znak, że potrzebuje chwili do namysłu, mając wrażenie, że myśli ciążą mu jakoś dziwnie, nie chcąc do końca z nim współpracować. Spojrzał gdzieś w bok, nie chcąc rozpraszać się widokiem ukochanego ciała, które odciągało jego uwagę, wciąż sprowadzając wspomnienia do wspólnie spędzonych chwil, aż w końcu uśmiechnął się, powracając do zieleni, by przytaknięciem dać znać, że jest gotowy. Zaczął od dłoni, pogniecionej od upływającego czasu skóry, od mąki wkradającej się w zagięcia starości, wybielające niemal wszelkie starcze plamki i piegi, tylko nielicznym dając dumnie zaprezentować się na zajętej wyrabianiem ciasta ręce. Zawiesił się na fartuchu, przywołując jego gładką fakturę i żywe kolory, już wyszytym przez babcię napisem informując, że należy do londyńskiego mistrza cukiernictwa. I gdy złapał w końcu jego twarz, łagodny uśmiech i jednodniowy zarost zdradzający, że musi to być leniwy niedzielny wieczór, nie chciał poddać się wwiercajacemu się w głowę bólowi, tym silniej łapiąc się zielonego spojrzenia i uczucia, że chce pokazać mu tę drobną scenę, składającą się na błogie poczucie bezpieczeństwa i komfortu. Normalności. Ledwie jednak spróbował skupić się na drugiej parze rąk, na dużo gładszej skórze, która fakturą bardziej przypominała gnieciony jedwab, nie popękane bezy; na palcach czule badających biały zarost, nie zdążając zupełnie przejść do kryształowego, ciepłego spojrzenia, musząc urwać gwałtownie nie tylko sykiem bólu, ale i zwieszeniem głowy w dół w próbie złapania powietrza. Oczy w pierwszej chwili zamknęły się instynktownie, by zaraz otworzyć się szeroko w drobnym przerażeniu nagłą ciemnością i potrzebą złapania blatu stołu, by w tym gwałtownym osłabieniu nie zsunąć się z ławki. Zamrugał kilkakrotnie, przeganiając ciemność, a zaraz też walcząc już z prześwietlonymi drobinkami latającymi mu przed oczami, pragnąc tylko tego, by móc złapać spojrzeniem swojego Wilka, ledwie tego dokonując, a już wyginając brwi w zmartwione łuki, gdy dłoń w próbie komfortu pognała pogłaskać umięśnione udo. - Zdruzgotany. Miał być ból głowy, a nie profanacja moich naleśników - mruknął, drobnym zbesztaniem próbując się dowiedzieć czy faktycznie poszło im tak źle, czy po prostu Mefisto zataił, że pierwsze próby mogą być dużo mniej przyjemne, niż udało mu się to nakreślić, jednocześnie już unosząc się z ławki, dla stabilności podpierając się o blat stołu, by ucałować swojego Wilka w czoło, dłonią czule muskając wybijający się na zawsze gładkiej skórze zarost, chcąc choć tym drobnym gestem przenieść go do wspomnienia, które próbował mu przekazać. - Mhm, koniec na dzisiaj - zarządził, nie czekając na to, czy u Mefisto wygrają ambicje czy może jednak rozsądek i zaraz już wyciągnął swoją różdżkę, nieco chwiejnie łapiąc równowagę, gdy postawił pierwszy krok, musząc zatrzymać się od trzymających go zawrotów głowy. Rzucił szybkie zaklęcie czyszczące, pozbywając się śladów ich porażki (sukcesu?), po czym upił dwa łyki wody, wręczając butelkę z jej resztą do dłoni Mefisto, by samemu jednoznacznie skierować się w stronę hamaka w próbie zdobycia regenerującej przerwy. - W sumie to chyba nie wiesz, ale po tym jak Emily mnie do Ciebie zabrała… - zaczął bezmyślnie, milknąc gdy opadł na przyjemnie rozciągający się materiał białej siatki, w przypływie szczerości chcąc podzielić się tą zupełnie zbędną informacją, w końcu machając ręką i układając się już w hamaku, by wyczekująco zerknąć na Mefisto, nie zamierzając odpoczywać bez błogiego wtulania się w siebie nawzajem.
Mefistofeles E. A. Nox
Wiek : 27
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 185
C. szczególne : Tatuaże; kolczyki; wilkołacze blizny; bardzo umięśniony; skórzana obroża ze złotym kółkiem; od 14.02.2022 pierścionek zaręczynowy!
Nie mógł pozbyć się solidnej dawki zażenowania, która subtelną czerwienią wybiła się na pokrytych delikatnym zarostem policzkach. Wiedział, że dokładniejsze reakcje na legilimencyjny urok są zależne od indywidualnych jednostek i trochę zabolała go ta słabość, którą sam wykazał, nie ograniczając się do bólu głowy czy drobnego zasłabnięcia, a zamiast tego posuwając się aż do opróżnienia żołądka. - Przepraszam - wymamrotał w pełni szczerze, biorąc na siebie winę zarówno za samą w sobie porażkę, jak i jej nieprzewidziany efekt uboczny. Czujnym spojrzeniem starał się otulić sylwetkę swojego partnera, odruchowo wyciągając do niego rękę, gdy dostrzegł nawet najdrobniejsze zachwianie; bądź co bądź, Sky był osłabiony tylko i wyłącznie przez wymysły swojego chłopaka. Tym bardziej nie zamierzał protestować, gotów zakończyć to nieszczęsne podejście pierwsze teraz, kiedy jeszcze mieli trochę sił i dobrego humoru. Odetchnął lżej, przyjmując butelkę wody i bezmyślnie dopijając całą jej zawartość, gdy myśli zaczynały szaleć w jeszcze ćmiącej bólem głowie. Nie był pewien, czy coś robił źle, czy może jednak dokładnie tak powinien wyglądać pierwszy raz; wszystkie wskazówki nagle wydawały mu się dziwnie powierzchowne, jak gdyby jednak ich autorzy nie chcieli w pełni dzielić się swoim sukcesem. Ale Mefisto czuł, że i tak dzięki własnemu doświadczeniu wiele zapisków się przed nim rozjaśniło, więc nawet jeśli zakradło się do niego trochę zawodu, to zwyczajnie nie zamierzał mu ulec. - Przynajmniej już wiem, jakie to może być uczucie - zauważył, głupio podekscytowany tym jednym odkryciem, nim nie przywołał zaklęciem szczoteczki do zębów. Nie zamierzał zbliżać się do swojego partnera do momentu, w którym nie poczuje się nieco bardziej stabilnie i świeżo… A wtedy i tak wszystko zaprzepaścił niebezpiecznym chwianiem hamaka, na którego pakował się z zadowolonym pomrukiem. - No, co po tym? - Dopytał, ciągnąc go za język niemal nieświadomie, może jednak trochę zawieszony na tej szczerości, którą wycisnęło z nich veritaserum. Ignorując gwałtowne bujanie się ich leżanki, wcisnął się na nią i dopiero westchnął z cynamonowym zapachem wypełniającym nozdrza; nieco niezgrabnie ułożył się w końcu nie obok Sky’a, ale bezpośrednio na nim, szukając jego spojrzenia swoim własnym. Podparł brodę o jego mostek, nie hamując delikatnego uśmiechu, który w obecności Puchona chyba przyklejał się do wilczych warg na stałe.
Ostatnio zmieniony przez Mefistofeles E. A. Nox dnia Czw Lis 05 2020, 11:57, w całości zmieniany 1 raz
Skyler Schuester
Wiek : 24
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 179 i PÓŁ!
C. szczególne : Ciepłe spojrzenie, zapach cynamonu i Błękitnych Gryfów/mugolskich fajek; łatwy do wywołania uśmiech; czasem da się wypatrzeć malinkę czy dwie (jedna to tatuaż przy obojczyku); ciepły, niski głos i raczej spokojne tempo mówienia, tatuaże (dziennik); pierścionek zaręczynowy
Szukał dłońmi stabilności w tym rozchwianiu, które dodatkowo potęgowały wciąż obecne zawroty głowy, jednak to nie do kratki hamaka zwracał się w poszukiwaniu bezpieczeństwa, a do swojego Wilka, którego łapał szybko dla siebie, chcąc w cieple jego ciała poczuć tę znaną już im swobodę i spokój. Przymknął na chwilę oczy, bez problemu radząc sobie z drobnymi mdłościami, mogąc tylko podziękować sobie w duchu za to, że odruch wymiotny raczej rzadko jest w stanie przejąć nad nim kontrolę, tak naprawdę mając jakiekolwiek szanse tylko wtedy, gdy na planie rozlewała się krew. Mimowolnie jednak spiął się nieco ze skrępowania, że w ogóle jego myśli zabrnęły w te rejony, wymuszając dzielenie się z Mefisto wspomnieniem tak niegodnym uwagi, zwłaszcza że jeszcze przed chwilą całym sobą starał się mu pokazać zdecydowanie piękniejsze obrazy. Pokręcił lekko głową, na znak, że nie chodziło o nic ważnego, dodając cicho, że nie chce o tym rozmawiać, gdy tylko spojrzał na niego, rozczulając się tą bliskością, ale też ciepłem i ciężarem idealnego ciała. - Kocham Cię - wymruczał w zamian, przeczesując palcami ciemne kosmyki, nie mogąc powstrzymać drobnego uśmiechu, który sam pchał mu się na usta, ilekroć tylko otulała go ta świadomość przyjemnej wzajemności tego uczucia. - To teraz znów Twoja kolej na randkę-niespodziankę? - dopytał cicho, podciągając go nieco wyżej, by móc wygodniej objąć go ramionami, szukając w tym ciasnym przytuleniu wygodnego rozluźnienia, któremu szybko zaczął się poddawać, przymykając oczy z łapiącego po tak niepozornym wysiłku zmęczenia. - Jeśli ilością seksu w czasie randek mamy iść w górę, to może lepiej od razu umówmy się w Twojej sypialni - mruknął już niezbyt świadomie, policzkiem ocierając się o ciemne kosmyki, by wzbić nieco ukochany zapach w powietrze i dać mu ukołysać się do koniecznej drzemki, zanim nie będą musieli złożyć tej swojej prywatnej perfekcji, by wrócić do rzeczywistości i wciąż przecież przyjemnej, bo wypełnionej swoim towarzystwem, codzienności.