Osoby:@Skyler Schuester i Mefistofeles E. A. Nox Miejsce rozgrywki: Wilcza nora | Kawałek mugolskiego lasu, Anglia Rok rozgrywki: Środek czerwca 2020 Okolicznosci: Długo wyczekiwana randka Sky'a, czyli jak zmienić jeden weekend w czystą perfekcję.
Autor
Wiadomość
Mefistofeles E. A. Nox
Wiek : 27
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 185
C. szczególne : Tatuaże; kolczyki; wilkołacze blizny; bardzo umięśniony; skórzana obroża ze złotym kółkiem; od 14.02.2022 pierścionek zaręczynowy!
Nie miał pojęcia jak mocno zdołał wpłynąć na swojego partnera tego jednego nieszczęsnego poranka; być może za bardzo skupiał się na sobie, żeby zobaczyć jakieś realne znaki u Sky’a? Albo po prostu nie domyślał się - bo jakżeby mógł, w tej swojej słynnej głupocie - jak daleko można odbiec od sekretu, który dla niego… cóż, był całkiem oczywistym sekretem. I sam nie widział niczego żałosnego w postawie Puchona, zamiast tego dobijając się swoim dramatyzowaniem, tymi dramatycznie szybko szklącymi się oczami i głosem, którego szczerze nienawidził za to nieznośne łamanie się. Wiedział, że to i tak jest duży sukces, biorąc pod uwagę jak kiedyś uparcie ukrywał swoje emocje - niby przyjemniej było przyjąć motto “own it”, a jednak to dalej nie zmieniało faktu, że… cóż, nienawidził samego siebie, niezależnie od tego jak dokładnie prezentował swoje liczne wady. Najwyraźniej jedynie skinięcie głowy mogło skomentować cholernie sensowną i piekielnie kochaną wypowiedź Sky’a, bo żadne słowa nie uciekły spomiędzy rozciągniętych w uśmiechu ust Mefisto. Miał nadzieję, że sama zmiana w jego mimice może pokazać chłopakowi jak bardzo docenia te słowa i jak bardzo faktycznie zamierza się postarać, nie tak subtelną nutą nadziei w zieleni zdradzając ile znaczy dla niego ta akceptacja, którą Sky potrafił przywołać w najbardziej niezrozumiałych dla wilkołaka momentach. Pewnie dlatego tak łatwo było mu się znowu odnaleźć w objęciu ukochanego ciała, czując jak obaj znacząco się rozluźniają, zrzucając z barków ciężar odbytej rozmowy. Będzie dobrze. Musiało być, skoro Puchon był gotów zaczekać na odpowiedni moment, by Mefisto zdradził mu rzeczy, których nie chciał przyznawać przed samym sobą. Bo przecież wiedział, że chce powiedzieć, a jednak nie mógł sobie pozwolić na zrobienie tego w zły sposób - zobaczył już wynik niezapowiedzianego wycieku informacji o samookaleczaniu, choć i tak Sky pokazał mu jedynie czubek góry lodowej. - To be fair… trochę chcę cię dalej podrywać, dlatego tak ci rozbijam informacje z tej listy… - wymruczał z zadowoleniem, zupełnie nie zastanawiając się nad większym sensem swoich słów, by po prostu cieszyć się z tej znajomej bliskości, której najwyraźniej nigdy nie mógł mieć dosyć. - Chcę ciebie całego - potaknął mu błyskawicznie, teraz już po prostu uśmiechając się głupkowato, z odrobiną dumy zamkniętej w oczach. Odchylił lekko głowę, marząc o tym, żeby zostali już tak na zawsze i nie przejmowali się ryzykownym zaufaniem, fiolkami veritaserum i niczym, poza swoją nieustanną przyjemnością. - Po prostu chciałem, żebyś to powiedzia- fuck, you’re hot - oznajmił, przerywając samemu sobie nie tylko w potaknięciu na ofertę śniadaniową, ale też jako komentarz dla tego najpiękniejszego śmiechu. Na chwilę przycisnął Sky’a mocniej do siebie, by dojść do wniosku, że “hot” zupełnie nie oddaje powagi sytuacji i insynuuje jedynie seksualny podtekst; nie o to chodziło Mefisto, który tak rozsmakował się w doświadczanej przy Puchonie miłości. - Niesamowity - poprawił się, z braku lepszego słowa, choć bardziej delikatnością inicjowanego pocałunku chciał przekazać poprawny wydźwięk tego kulawego komplementu. Potem i tak już jedynie cichym “mhm” aprobował propozycję wejścia do tego kuszącego od wczoraj jeziora, mimowolnie przypominając sobie o tych wszystkich wspólnych zbliżeniach związanych z wodą. Dał sobie ukraść oddech, będąc gotowym oddać Sky’owi nawet ostatni. - To zależy od jedzenia- z pół godziny, tak myślę? - Odsunął się powoli i niechętnie, dłońmi jeszcze muskając to zawłaszczone dla siebie ciało. - W ogóle… tak z ciekawości. Wziąłeś mi coś do pływania, czy bawimy się w nudystów? - Zagadnął, poruszając niesubtelnie brwiami, doskonale wiedząc jak on sam zadecydowałby w odwrotnej sytuacji. W końcu… i tak się tych ubrań możliwie jak najszybciej pozbędą, nie?
Skyler Schuester
Wiek : 24
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 179 i PÓŁ!
C. szczególne : Ciepłe spojrzenie, zapach cynamonu i Błękitnych Gryfów/mugolskich fajek; łatwy do wywołania uśmiech; czasem da się wypatrzeć malinkę czy dwie (jedna to tatuaż przy obojczyku); ciepły, niski głos i raczej spokojne tempo mówienia, tatuaże (dziennik); pierścionek zaręczynowy
Gubił się w tych zaczepkach słownych, nie wiedząc już na ile są tylko zwinnym wybrnięciem z pomyłki, a na ile zaplanowaną, jakże ślizgońską strategią podrywu, ale niezależnie od tego w jaki sposób słodził mu Mefisto, to wiedział przecież, że nie oprze się tym komplementom, póki wypowiadał je ten melodyjny, dobrze znany głos. Mruknął cicho, uspokajany tym przyciągnięciem do siebie, ale nie tylko dzięki niemu nie przyjmując negatywnie wycofania, bo całość bliskości i miłych zapewnień łączyło mu się powolnie w głowie w poczucie stabilności. - Sobie wziąłem - uśmiechnął się niewinnie, by zaraz zepsuć ten efekt poruszeniem brwi i gdy tylko dłonie pożegnały się z szyją, by oprzeć się na wilczym torsie, pochylił się do przodu po jeszcze jeden pocałunek, spragniony ich magicznego działania, potrzebując ich silniej, niż kiedykolwiek wcześniej. Dopiero po tym mógł zmrużyć zadowolone oczy, napawając się tą odzyskiwaną równowagą, napierając dłonią na umięśniony tors, by zaczepnie przesunąć w ten sposób Wilkołaka w tył, jakby chciał sprawdzić czy jego ciało ma już tę utraconą zdolność rządzenia się. Wyminął go, podchodząc do skrzyni, by wyciągnąć już rękę do zamka, a jednak przez chwilę zawiesił się, utykając spojrzeniem na ogromnym żuku, siedzącym na szczycie drewnianej twierdzy. - No i co Ty tu robisz? - spytał z wyrzutem, bezwiednie celując w niego dłonią, jakby naprawdę celował nią w pierś jakiegoś wielkiego strażnika - Mefu, weź rozpal ognisko - poprosił, odchylając się w tył, poniekąd naprawdę potrzebując ognia, a jednak głównie chcąc odwrócić jego uwagę od tego crossoveru, którego nikt nie potrzebował. - Sio - mruknął cicho, wachlując nieco powietrze, by żuk odpełznął, odfrunął czy co tam żuki jeszcze mogły robić, byle pozbyć się go z okolic wejścia, nie chcąc by ten wślizgnął się do środka, gdy tylko otworzy wieko, a zdecydowanie ostatnim czego potrzebował wśród jedzenia, to jakiś chitynowy pancerzyk. I zaraz zamrugał oburzony, gdy owad faktycznie postanowił się przemieścić, ale prosto na zamek skrzyni. Wymamrotał kilka niezrozumiałych obelg w stronę nieświadomego niczego stworzonka, zaraz już wyciągając różdżkę, by zaklęciem oddelegować go na bezpieczną odległość. - Nie ma jakiegoś zaklęcia na robale? - spytał, krzywiąc się nieco, a jednak szybko przekładając całą swoją uwagę na to, by rozstawić kratkę z patelnią nad ogniskiem, tylko nad tym jednym aspektem wyprawy panując w pełni. - Ej, łapiesz kleszcze w pełnię od biegania po lesie? - zaciekawił się nagle, pozwalając myślom płynąc swobodnie, gdy dłonie zajmowały się już przygotowywaniem jajecznicy i rozkrajaniem croissantów, by ułożyć na nich dodatki, wrzucając całość na kratkę do podgrzania się. - Nie włażą Ci na ubranie i potem jak je zakładasz- Jakby, brnę do tego czy sprawdzasz rano czy na pewno żadnego nie złapałeś i czy się jakoś zabezpieczasz - zerknął na niego, próbując nie brzmieć jak własna babcia, a tym bardzie nie ściągać brwi w zmartwieniu, zaraz już powracając do jajek, by i je wcisnąć między puszyste ciasto. - Bo no wiesz, nie kojarzysz mi się z jakimś wybitnym zabezpieczaniem się - wytknął mu na wpół tylko rozbawiony, podając mu już oba talerze i wskazując brodą na drewniany stół nieco dalej, samemu zostając przy ognisku tylko po to, by rozstawić nad nim kawiarkę, chcąc tym smolistym napojem upewnić się, że posiedzą na brzegu choć chwilę, zanim nie wskoczą do jeziora.
Mefistofeles E. A. Nox
Wiek : 27
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 185
C. szczególne : Tatuaże; kolczyki; wilkołacze blizny; bardzo umięśniony; skórzana obroża ze złotym kółkiem; od 14.02.2022 pierścionek zaręczynowy!
- No i po co… - westchnął z udawanym żalem, w gruncie rzeczy ciesząc się z możliwości dodatkowego roznegliżowania swojego partnera, zwłaszcza po realizacji z poprzedniego wieczoru, odnośnie swojej niedbałości w tym zakresie. Mefistofelesowe oburzenie i tak zniknęło pod chętnie oddawanymi pocałunkami, które podsumował zadowolonym mruknięciem; odsunął się posłusznie, ani myśli nie poświęcając swoim własnym ruchom, zbyt uzależniony od tego, by po najmniejszych gestach wykonywać wolę Sky’a. Zaczesał włosy do tyłu, spojrzeniem nie opuszczając swojego chłopaka, żeby zaraz potaknąć mu grzecznie i faktycznie odwrócić się do ogniska. Poprawił trochę drewno, upewniając się czy znajduje się go w wyznaczonym miejscu wystarczająco, później nie bawiąc się już wcale w mugolskie sztuczki i prostym Incendio załatwiając ładne płomienie. - Hm? Jest… Impervius? - Rzucił, przysiadając sobie na ziemi, by ciekawsko zerknąć w stronę Puchona. - Nie tak dokładnie na robale, ale… no nadaje właściwości odpychające, więc na drobne żyjątka powinno jakoś zadziałać… - Obserwował go z przyjemnością, którą ciężko było jakkolwiek ubrać w słowa. Widział pewność w tych powiązanych z gotowaniem czynnościach, samemu również uspokajając się dzięki prostej świadomości, że jego partner odnalazł w tym obcym otoczeniu odrobinę znanego sobie komfortu. Poza tym, jedzenie ładnie pachniało, a Mefisto niepokojąco długo nie zapychał się skylerowymi pysznościami. - Och, no- odezwał się - prychnął, potrząsając lekko głową. - Z kleszczami akurat tak dużego problemu nie mam… Zazwyczaj w miarę te ubrania zabezpieczam, chowam czy cokolwiek. Różnie. I tak mam nawyk sprawdzania, bo jednak sporo się szlajam po lesie, nawet poza pełnią - zauważył, samemu zamyślając się, czy rzeczywiście robił wystarczająco dużo rzeczy w tej kwestii. Pominął już samą kwestię tatuaży, które wyjątkowo utrudniały sprawdzanie czegokolwiek na jego ciele, żeby Sky nie zaczął go nagle sam pilnować po każdym dłuższym spacerku. - Ale- yh, to było okropne akurat… Jedna zwierzęca noc w miesiącu, a ja złapałem chropianki - pożalił się, czujnym spojrzeniem sprawdzając reakcję prefekta, by wiedzieć czy powinien dokładniej wyjaśniać o czym mówi, czy sama nazwa wystarczy. I nawet jeśli nie miał pewności, to i tak kontynuował już nieco jaśniej... - Wiesz, te takie małe pasożyty, co lgną do magii? I jakby- gdyby mi ktoś powiedział, że psidwak ma z nimi problem, to zupełnie bym się nie zdziwił… ale jakim cudem futro wilkołaka to wolę nawet nie wnikać. W każdym razie - to jest wyjątkowo pociągająca historia, doskonale wiesz jak wybierać sobie partnerów - przez jakiś tydzień myłem się potem szamponem dla psów. Nie polecam - zakończył wyjątkowo optymistycznie, przejmując od Puchona talerze i grzecznie kierując się do stołu. Usiadł okrakiem na ławie, oglądając się na swojego mistrza kuchni, choć tak właściwie wystarczyło tylko krótkie sprawdzenie czemu ten został w tyle; skoro wszystko było w porządku, to Mefisto mógł bez wyrzutów sumienia zabrać się za jedzenie. - To trochę nieludzkie, że robisz takie fancy rzeczy w lesie - poinformował go. - W dobrym znaczeniu, oczywiście… - Musiał się przymknąć, żeby faktycznie nacieszyć się smakiem tego idealnego śniadania, ciekaw jak bardzo przyzwyczai się do lepszych standardów kulinarnych, jeśli będzie mu dane dłużej korzystać z umiejętności Sky’a. - Ej, słońce? Czemu nie pływasz? - Zagadnął ostrożnie, licząc się zarówno z błahym “tak jakoś wyszło”, jak i dużo solidniejszym powodem… ale skoro już ustalili jak dużo - to jest, wszystko - chcą o sobie wiedzieć, to akurat tę kwestię raczej warto było poruszyć przed wejściem do dużego zbiornika wodnego; czas też wydawał się całkiem odpowiedni, by w razie czego jeszcze odegnać nieprzyjemne myśli przed rozpoczęciem tej dzikiej kąpieli.
Skyler Schuester
Wiek : 24
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 179 i PÓŁ!
C. szczególne : Ciepłe spojrzenie, zapach cynamonu i Błękitnych Gryfów/mugolskich fajek; łatwy do wywołania uśmiech; czasem da się wypatrzeć malinkę czy dwie (jedna to tatuaż przy obojczyku); ciepły, niski głos i raczej spokojne tempo mówienia, tatuaże (dziennik); pierścionek zaręczynowy
Krytycznie przyglądał się temu jak ser topiąc się przylgnął do boku croissanta, niezadowolony, że ten nie robi tego na wzór nadany mu w puchonich myślach, by zaraz już prychnąć cicho przez nieprawdziwą przecież wizualizację Mefisto w wilczej postaci, siedzącego z niezadowoleniem w wannie pełnej piany od psiego szamponu. I choć normalnie skrzywiłby się od samego brzmienia słowa "pasożyt", tak teraz cała ta historia wydawała mu się podkreślać jak zabójczo uroczy potrafi być jego Wilk i nie był w stanie obiektywnie ocenić, na ile jest to efekt uczuć, jakie do niego miał,, które zazwyczaj pozwalały mu spojrzeć na wszystko przez różowy filtr. Zapanował nieco nad ogniem, by nie buchał aż tak szaleńczo pod kawiarką i nie chcąc tracić Ślizgona z oczu choć na moment, przywołał zaklęciem do siebie Błękitne Gryfy wraz z pudełkiem zapałek, woląc to, nawet jeśli zazwyczaj stronił od Accio, nie poświęcając mu zbyt wielkiej uwagi. Mrugnął do Mefisto, rozsiadając się naprzeciwko niego i Gryfem między ustami usprawiedliwiając brak odpowiedzi na te jego pochwały, jedynie kącikami ust dając do zrozumienia, że nijak nie planował odebrać tego komentarza negatywnie. Akurat w kwestii jedzenia nie spodziewał się wcale przytyków z jego strony. Z cichym trzaskiem odpalił najważniejszą część swojego śniadania i mimowolnie przymknął powieki z ulgi, jaką potrafił nieść ten łaskoczący w podniebienie dym, dopiero przy zaciągnięciu się odczuwając jak silnie tego potrzebował po tej stresującej pobudce. Uśmiechnął się nieco niemrawo, przecierając kciukiem dolną wargę, jakby zgarniał z niej wspomnienie papierosa, którego trzymał już między palcami i który zaczął mu dziwnie ciążyć na myśl, jak wielkim hipokrytą był wymagając od Wilka spróbowania zerwania z bólem, skoro sam kilka razy dziennie sięgał po coś, co miało zdecydowanie większy procent śmiertelności od płytkich nacięć na ciele. - Naczytałem się trochę o tym - przyznał, opierając dłoń o policzek, by zaciągnąć się ze spojrzeniem wbitym w iskrzącą się taflę wody, próbując przeanalizować czy kółeczka drobnych fal rozbijających się gdzieniegdzie to sprawka zwykłych ryb, czy to jednak plumpki, które mogłyby zepsuć im kąpiel, próbując nie wyrzucać sobie, że nie sprawdził tego wcześniej. - No wiesz, o możliwościach, o sprzęcie. Sam w życiu bym nie wpadł, że jest sens wziąć ze sobą patelnię, nie mówiąc już o kawiarce - pociągnął dalej, ciepłym spojrzeniem obejmując rysy, których piękna nigdy nie miał dosyć - Zresztą mógłbym wziąć magiczny ekspres, ale no, chciałem zachować ten… klimat - wytłumaczył jeszcze, nie wiedząc jak miałby przekazać swoją partyzancko-przemyślaną wizję tego weekendu, ale zdawało mu się, że Mefisto dostał wyraźny sygnał, że włożył w ten biwak swoje starania i myśli, a to właściwie wystarczało mu za wypełnienie swojego planu. - Bo nie umiem - odpowiedział bezmyślnie, z opóźnieniem łapiąc, że było to pytanie o powód braku tej umiejętności i zawiesił się na chwilę z papierosem opartym o usta, by przypomnieć sobie czy nie wspominał o tym już wcześniej. - Jak uczyliśmy się pływać w szkole, to byłem tylko na pierwszej lekcji, a potem kilka następnych przesiedziałem na widowni ze złamaną nogą. Miałem wtedy osiem lat i widowiskowo wyjebałem się z roweru przez jebucki kamień, bo pies- Ogólnie psów też długo nie lubiłem po tym, tak - zaczął wyjaśniać, może nieco chaotycznie, a jednak rzucając kluczowe hasła do zrozumienia tej historii, jednocześnie gasząc już swojego Gryfa i grzecznie zamieniając go w zielony guzik. - Potem trudno było mi nadrobić, chyba… chyba nawet nie próbowałem, nie chcąc dołączać do grupy jako ten wiecznie w tyle i po prostu nie było nigdy okazji? No w sensie wiesz, nigdy nie było czasu, a ja wcale nie miałem parcia, bo nawet w Londynie nie utopię się przecież w kałuży - spróbował się jakoś usprawiedliwić, przerywając na gryza prawdziwego śniadania i skupiając się na chwilę tylko na tym, by przywołać ich kawę do stołu, poświęcając zaledwie drobną myśl temu, jak rozleniwiała go ta obecność Wilkołaka i świadomość, że wstając może rozbudzić ból spiętych mięśni. - Na basen nie chodzę, na wakacje rzadko gdzieś się ruszam, a- W sumie to raz zdarzyło mi się wypaść z łódki wujka i okej, to było dość… nieprzyjemne - mruknął ciszej, odganiając od siebie wspomnienie dezorientacji towarzyszącej bycia pod wodą, gdy człowiek nie wie już czy siła żywiołu ciągnie go w górę czy w dół, nie potrafiąc uspokoić się na tyle, by spróbować poszukać promieni słonecznych. Otwierał już usta, gotów tłumaczyć się dalej ze swoich braków, ale zamiast wydobyć z siebie słowa - wciągnął gwałtowniej powietrze, w nagłym nieprzyjemnym olśnieniu, gdy spojrzał w czarny płyn odbijający się w bieli kubka. - Mefu, zapomniałem cukru - jęknął, czując już boleśnie gorycz kawy, zanim jeszcze upił łyka z jakąś naiwną nadzieją, że będzie słodsza niż w jego wspomnieniach, a jednak skrzywił się niezadowolony, pocieszając się tylko tym, że będzie jedynym, który cierpi przez to niedopatrzenie. Zerknął na swojego Wilka, ledwie zgarniając językiem gorzki posmak z dolnej wargi, a już uśmiechając się zaczepnie w lekkim uniesieniu, by wychylić się do Mefisto po pocałunek, by wymruczeć w oczekiwaniu: - Posłodź.
Mefistofeles E. A. Nox
Wiek : 27
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 185
C. szczególne : Tatuaże; kolczyki; wilkołacze blizny; bardzo umięśniony; skórzana obroża ze złotym kółkiem; od 14.02.2022 pierścionek zaręczynowy!
Na chwilę przerwał jedzenie, przydługim spojrzeniem śledząc trasę trzymanego przez Sky’a papierosa; zdusił w sobie kilka komentarzy i szybko odgonił parę myśli, nad którymi nigdy nie chciał się szczególnie pochylać. Szukał jakiejś odpowiedniej uwagi, wystarczająco subtelnej i taktownej, by nie zepsuć tej coraz luźniejszej atmosfery, którą odbudowali… i po prostu przemilczał najbardziej pasujący do tego moment, zajmując się bardziej prostymi kwestiami, jak chwalenie jedzenia. I siedzeniem prosto. - Cóż, działa - podsumował jedynie, dojadając podczas zastanawiania się, czy tym skylerowym śniadaniem faktycznie miał być tylko i wyłącznie Błękitny Gryf. Zaraz i tak rozproszył się rozbawionym parsknięciem, cichym “touche” aprobując prostą odpowiedź swojego partnera, uznając ją przy okazji za wytknięcie braku precyzji postawionego przed nim pytania. I znowu podkusiło go wytknąć, że zamienili się rolami, bo nagle to Sky się “czepiał” i samookaleczał, podczas gdy Mefisto poświęcał większość uwagi jedzeniu. Uniósł lekko brew, patrząc gdzie zgaszony został papieros, później z drobnym rozczuleniem przyjmując tę magiczną zamianę niedopałka w guzik. Przetarł lekko usta wierzchem dłoni, pozbywając się ewentualnych okruszków, by potem pochylić się bardziej nad dzielącym ich stołem. - To w sumie całkiem zrozumiały powód… ale może uda nam się zrobić jakieś przyjemniejsze wspomnienia z wodą - zasugerował, odruchowo samemu zerkając w kubek chłopaka, jak gdyby potrzebował wizualnego (?) potwierdzenia dla braku cukru. Zaśmiał się krótko, ciągnąc go ku sobie z dłonią czule głaszczącą ujmowany policzek, zanim nie zmienił obietnicy pocałunku na wyraźnie odczuwalne na wargach słowa. - No nie wiem… - Cmoknął go w kącik ust, przesuwając się zaraz do drugiego, teraz jeszcze bardziej zahaczając o policzek. - Skoro i tak się trujesz, to może chociaż jedną substancją mniej… - pociągnął niewinnie, samemu nie widząc żadnego problemu w braku cukru. Musnął wargi Sky’a, żeby zaraz już odsunąć się i przytrzymać go na dystans, palcem wskazującym lekko stukając w środek jego ust. - Aczkolwiek chyba lepiej byłoby zapomnieć o Gryfach, niż cukrze. Wychodzimy na jakiś masochistyczny duet… - wytknął mu jeszcze, zdecydowanie mniej wyraźnie, bo nie mógł wytrzymać i wychylił się do tego pocałunku, tym razem pełnoprawnego. Zahaczył kolczykiem o górną wargę chłopaka, chcąc wsunąć język głębiej i sprawdzić jak dużo gorzkiego smaku może wyłapać przez tak pośredni kontakt z kawą. Szybko zapomniał o tym swoim droczeniu się, trzymając jedną rękę na karku Sky’a, a drugą na jego policzku - ciągnął go do siebie na tyle, na ile mógł, wymuszając już niemal położenie się na stole, byle tylko uświadomić go jak niestrategicznie wybrał sobie miejsce do siedzenia. Nawet ostry posmak Błękitnych Gryfów nie był w stanie go zmusić do odsunięcia się, bo Mefisto zbyt mocno kierowała świadomość, że nie wykorzystali wystarczająco potencjału tego wspólnego poranka.
Skyler Schuester
Wiek : 24
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 179 i PÓŁ!
C. szczególne : Ciepłe spojrzenie, zapach cynamonu i Błękitnych Gryfów/mugolskich fajek; łatwy do wywołania uśmiech; czasem da się wypatrzeć malinkę czy dwie (jedna to tatuaż przy obojczyku); ciepły, niski głos i raczej spokojne tempo mówienia, tatuaże (dziennik); pierścionek zaręczynowy
Przymknął oczy, dość pewny tego, że zwabił już Wilka na coś dużo intensywniejszego od zwykłego całusa, by zaraz rozchylić je z lekką dezorientacją w jasnym spojrzeniu, że nie dostał wcale tego, co sobie zaplanował. Poniekąd próbował śledzić tok jego myśli, ale rozpraszał się żałośnie tymi zagrywkami Ślizgona, by skończyć na skubaniu wargami jego palca, gdy półprzytomny wzrok próbował już wabić go do siebie ponownie. I naprawdę gotów byłby już obiecać, że rzuci nie tylko Gryfy, ale też i cukier, byle tylko dostać te usta do prawowitego pocałunku, skoro Mefisto rozbudził już w nim to pragnienie delikatnymi muśnięciami. A jednak wiedział już podświadomie jak mało warte jest jego słowo w tym temacie, skoro obiecał już wielokrotnie zmianę, poprawę czy kompletne zerwanie z nałogiem. Westchnął mimowolnie uderzony ulgą, dzieląc się uciekającym oddechem z ukochanym, by nie tylko przymknąć znów powieki w pełnej uwielbienia aprobacie dla poczynań noxowego języka, ale też i dłonią wspierając się już o blat wygodniej, by druga sięgnąć mogła do najpiękniejszego ciała. Witał się z kolczykiem, czując już boleśnie jak faktycznie chciałby rozłożyć się na drewnianym stole i rozciągnąć nieco zesztywniałe mięśnie, łapiąc się na tym, że uniósł już nogę, wspierając kolano o brzeg blatu, gotów wspiąć się wyżej. - Fuck - zaklął cicho w rozgrzane wargi, wspierając dłoń na torsie Ślizgona, by odsunąć się w ten sposób, a jednak zgarniał już kolejne pocałunki, nie potrafiąc oprzeć się sile ciągnącej go do Wilka, wabiony zbyt silnie jego umiejętnościami i świadomością jak wiele przyjemności mógłby mu jeszcze dać. - Jeśli w taki sposób mnie krytykujesz, to nie zachęcasz zbytnio do zmiany - zauważył cicho, zaraz już w pełni uwielbienia i zachwytu przygryzając mu wargę w podzięce za ten cudowny pocałunek - Raczej kusisz by sprawdzić co zrobisz, gdy zrobię coś gorszego - wymruczał, kradnąc dla siebie jego usta jeszcze na zaledwie chwilę, by cofnąć się niechętnie, ciężko opadając na ławkę i dopiero teraz zerknął na przygniecionego nieświadomie croissanta na swoim talerzu. Skrzywił się nieco, bo teraz daleko mu było do zadowalającej go perfekcji, wcale też nie mając już tego zabójczego apetytu, skoro posilił się już Gryfem i zbił sobie smak gorzką kawą. Uniósł spojrzenie na Wilka i ocieplił je mimowolnie, bo niezależnie od wszystkiego innego, tylko jego obecność się liczyła, by mógł tę chwilę wciąż traktować jako niezwykle pozytywną. - Poza tym, to mój masochizm jest względnie tolerowany przez społeczeństwo, a Twój nie, więc… coś w tym chyba musi być? - spytał niepewnie, naprawdę mając nadzieję, że Mefisto mu to jakoś wyjaśni, bo Merlinie, nie był gotów przyznać się, że nie wierzy w całkowite porzucenie nikotyny, bo przecież wielokrotnie już próbował, pilnowany nie tylko przez Florę, ale i Liama, by zawsze jednak kończyło się to na potajemnym popalaniu, które tylko podsycało poczucie winy, a więc i potrzebę wypalenia dodatkowego Gryfa. - Ale odkąd Cię mam to i tak prawie nie palę - zauważył na swoją korzyść, bo w końcu czym były te dwa czy trzy Gryfy dziennie, prawda?
Mefistofeles E. A. Nox
Wiek : 27
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 185
C. szczególne : Tatuaże; kolczyki; wilkołacze blizny; bardzo umięśniony; skórzana obroża ze złotym kółkiem; od 14.02.2022 pierścionek zaręczynowy!
- Me - dokończył za Sky’a, żałując już nadchodzących końców tych pieszczot, które powinny trwać całą wieczność. Przesunął po nim zadowolonym spojrzeniem, nieszczególnie interesując się jakąkolwiek krytyką, zmianami i czymkolwiek innym, zamiast tego zastanawiając się co dokładnie musi zrobić, żeby jednak Puchona na ten stół wciągnąć. Mimowolnie zaśmiał się pod ostatnim pocałunkiem, zaraz chowając już uśmiech za kubkiem kawy, która dla niego osiągała perfekcyjną gorzką cierpkość. - Sprawdziany nigdy nie szły mi za dobrze, słońce ty moje - ostrzegł go, podsuwając mu znacząco jeszcze bliżej talerz z croissantem, mimo wszystko nie chcąc zakończyć śniadania swojego partnera na używkach, a przy okazji trochę marząc już o wspólnym sprawdzeniu temperatury dotychczas jedynie podziwianego wilczym spojrzeniem jeziora. - Coś w tym chyba musi być… - powtórzył, unosząc brwi z zaskoczeniem na poruszenie kwestii względnej tolerancji społeczeństwa, zaraz lekkim potrząśnięciem głowy rozluźniając automatycznie napięte z oburzenia ramiona. - Nie zamierzam bronić tego co robię, ale tego co ty robisz - też nie - oznajmił, odstawiając kubek i kręcąc nim na stole, by zająć czymś stęsknione za uwielbianym ciałem palce. Znaczącym spojrzeniem poinstruował chłopaka, żeby wykorzystał ten czas na jedzenie. - To nie jedyne, co nie jest we mnie względnie akceptowane przez społeczeństwo, więc może dlatego łatwiej mi ten argument odrzucić… - Zaczynając od “nadmiernej” ilości tatuaży, przez nieczystą krew, aż po wilkołactwo - Mefisto, wbrew pozorom, we wszystkim starał się odnaleźć odrobinę prawdy i raczej nie zamykał się ostatecznie w żadnej kwestii. Rozumiał, że wielu osobom nie podoba się aż tak ciasny splot wzorów pokrywających niemal całe ciało i widział też pewne pozytywne aspekty tego lęku przed wilkołakami, dopóki chodziło o samą pełniową noc. - Ale to idiotyczne. Palenie może mieć dużo gorszy wpływ na zdrowie, tylko w trakcie jest przyjemniejsze i mniej negatywnie się kojarzy. I trwa dłużej. Cięcie się - jeśli bierzemy pod uwagę magię - może nawet nie zostawić blizn. I to można robić z głową, bez wyrządzania większej czy trwalszej krzywdy, podczas gdy palenie… - Wzruszył ramionami. - Względnie akceptowane przez społeczeństwo jest też aranżowanie małżeństw na rzecz zachowania czystości krwi. Odmawianie pracy wilkołakom, bo nie można im ufać. Podsuwanie ludziom amortencji. - Mrugnął do niego wesoło, gdzieś w tych rozważaniach odnajdując sporo spokoju, poprzez samo przebywanie ze Sky’em. Wiedział, że nie wyniknie z tego żadna kłótnia, że może dzielić się swoimi przemyśleniami i sprawdzać na ile chłopak gotów jest dać się wciągnąć w tego typu dyskusje. - No i wiadomo, pozytywnych rzeczy też jest mnóstwo… ale chyba się zgodzimy, że palenie do nich nie należy, nie? - Dopił kawę, przeciągając się zaraz leniwie, dzięki czemu mógł trochę spleść ich nogi pod stołem. - Ale miło mi, że pomagam… chociaż to pewnie dlatego, że od uzależnienia silniejsze jest lenistwo i nie chce ci się szukać koszy na śmieci, co? - Dopytał, podrzucając niewysoko zielony guzik, by raptem sekundę po jego złapaniu i odłożeniu przechwycić już dłoń swojego partnera. Ucałował delikatnie jej wierzch, zerkając w jasne tęczówki, żeby sprawdzić, czy Sky wie, że Mefisto docenia jego starania i wcale na żadne zmiany nie naciska, po prostu go kochając.
Skyler Schuester
Wiek : 24
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 179 i PÓŁ!
C. szczególne : Ciepłe spojrzenie, zapach cynamonu i Błękitnych Gryfów/mugolskich fajek; łatwy do wywołania uśmiech; czasem da się wypatrzeć malinkę czy dwie (jedna to tatuaż przy obojczyku); ciepły, niski głos i raczej spokojne tempo mówienia, tatuaże (dziennik); pierścionek zaręczynowy
Zignorował to przysunięcie talerza w jego stronę, większą uwagę zwracając dopiero na ponaglające spojrzenie Wilka i faktycznie upomniany w ten sposób chwycił za ciepłą wciąż kanapkę, by skusić się na gryza i choć składniki komponowały się w ten sposób, w jaki sobie zaplanował, to nijak nie mógł odnaleźć w tym tej przyjemności, którą powinno się przecież mieć przy jedzeniu. Jedząc dalej - nie dla kubków smakowych, a dla organizmu domagającego się - ha! właśnie - nie posiłku, a pożywienia, mimowolnie zastanawiał się w czym tkwił problem. Bo przecież nie w stresie, skoro będąc w nim zawsze go zajada. Szybko jednak porzucił jakiekolwiek marne próby analizy zawiłości własnego umysłu, bo skupił się w pełni na słowach Mefisto, bezwiednie przeżuwając kolejne kęsy, potakując mu po części musząc przyznać mu racje, a po części zwyczajnie dając mu znać, że go słucha. Pozerkując co chwilę w zieleń jego oczu, by nie tracić kontaktu podczas tego minimonologu Mefisto, schłodził sobie kawę zaklęciem i ledwie uniósł kubek wyżej, a już musiał parsknąć śmiechem, zaraz przyciskając usta do chłodnej powierzchni, by ukryć uśmiech i posłać Wilkowi rozbawione spojrzenie wyrzutu za to nagłe rozbawienie. Odchrząknął cicho i wstrzymał skrzywienie się od goryczy, która na zimno wydawała mu się jakoś mniej odczuwalna, od razu przecierając wierzchem dłoni dolną wargę. - Brzmi to lepiej niż lęk przed rozczarowaniem Cię, więc okej, biorę tę wersję - wymruczał leniwie, opierając znów policzek o dłoń, gdy mógł z rozczuleniem przyglądać się temu, jak druga zgarnia czułości rozdawane przez mefistofelesowskie usta, zaraz już z nieco niepewnym przygryzieniem wargi splótł dość chaotycznie ich palce, by móc dłonią objąć dłoń Wilka i wpaść w czułe gładzenie jej własnym kciukiem - Chyba w końcu opanowałem to zaklęcie, bo wcześniej ee… zdarzało im się odczarowywać mi w kieszeni - przyznał, nawet nieco rozbawiony tą zamianą w wielką popielniczkę, nawet jeśli wtedy irytował się niemiłosiernie nie mogąc poradzić sobie z zaklęciami czyszczącymi - Na jednej z lekcji Voralberga… Ezra mnie zaciągnął, nie żebym nagle pokochał zaklęcia… - zaczął ostrożnie, cofając obie dłonie do kubka i zsuwając z nóg buty, by oprzeć stopy o uda Mefisto, lekkim naporem badając na ile te posłusznie się rozsuną, a na ile posłużą mu za podporę. - Pozbierałem z jednego miejsca chyba z tuzin- no bo pewnie większość była moja, no ale jakaś połowa nie dotrwała nawet do końca lekcji w guzikowej postaci - poskarżył się, mogąc się teraz do tego przyznać, gdy wiedział już, że poradził sobie z tym problemem, wcześniej wstydząc się przyznać, że tak łatwe zaklęcia wciąż sprawia mu trudność. Mruknął w zamyśleniu, chcąc dać jakoś znać, że musi zastanowić się nad urwaną tym przerywnikiem dyskusją, gładzeniem noxowego uda prosząc go o nieco cierpliwości, gdy z spojrzeniem w czarną toń szukał własnych myśli. - Dla mnie nie do zaakceptowania jest to, gdy wpływa się negatywnie na kogoś poza sobą, więc nie mógłbym robić nic z tego co wymieniłeś, ale nasze… słabości… zaczynają i kończą się na nas samych, więc… - spróbował wyjaśnić nieco nieskładnie, mając wrażenie, że nawet jeśli nie usprawiedliwi tym siebie, to przynajmniej wyjaśni dlaczego jest w stanie zaakceptować sposób, w jaki Mef radzi sobie z problemami, nawet jeśli wciąż wolałby, żeby znalazł przyjemniejszą alternatywę. Tak jak i on znajdował alternatywę w bliskości Mefisto. - Pomagasz mi, rozluźniasz mnie i odstresowujesz, nie mówiąc już o skutecznym rozpraszaniu, więc niby nie czuję przymusu, ale wciąż… no nie wiem, teraz dopiero jak zapaliłem, to poczułem, że mi tego brakowało, ale gdy Ciebie nie ma, to wiem, że muszę i- no przecież nie mogę Cię mieć bez przerwy przy sobie - dokończył, ściągając lekko brwi z irytacji nad sobą, że nie umie tak zgrabnie ująć myśli w słowa, jak robił to jego chłopak i spuścił wzrok na niedojedzoną kanapkę, przypominając sobie jeszcze jeden minus, który odwiecznie łączył się z rzucaniem papierosów - zwiększone łaknienie, które zawsze odbijało się nieprzyjemnie na jego wadze. - Mefu… może tak mógłbym z Tobą - raz na jakiś czas - poćwiczyć czy coś.
Mefistofeles E. A. Nox
Wiek : 27
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 185
C. szczególne : Tatuaże; kolczyki; wilkołacze blizny; bardzo umięśniony; skórzana obroża ze złotym kółkiem; od 14.02.2022 pierścionek zaręczynowy!
Uśmiechnął się pod nosem na wzmiankę o nieposłusznych niedopałkach, krótkim “zrozumiałe” przyznając, że zupełnie nie dziwił go taki obrót spraw. Bądź co bądź, zaklęcie niby proste, ale jednak dalej transmutacyjne i przy tym dość wymagające - a magia bardzo chętnie kończyła swoje działanie, więc Mefisto nie zaskakiwała informacja o tym, że któreś z kolei Ordinem sigarellum po prostu nie przybierało odpowiedniej mocy. Zerknął na Sky’a czujniej, tracąc oparcie w jego dłoni i nagle słuchając o Ezrze, by zaraz stopniowo uspokoić się, doceniając niezwykle skuteczne rozproszenie pod stołem. Rozsunął lekko nogi, oferując podparcie w swoich udach i może tylko odrobinę odbiegając myślami w stronę tego, gdzie stopy Puchona mogły się przesunąć i jak inaczej mógł zostać odebrany ten ich subtelny nacisk. - To wyjątkowo kochane - poinformował go, nie spodziewając się wcale, że może mieć aż tak duży wpływ na zachowanie swojego partnera. Przemknęło mu przez myśl, że może zbyt burzliwymi reakcjami wykazywał się w obliczu niedbale rzuconego byle gdzie papierosa, ale zaraz doszedł do wniosku, że… cóż, trudno, skoro miało to przynieść coś dobrego i najwyraźniej Sky’owi nie przeszkadzało. Zagapił się na niego zupełnie bezwiednie, zastanawiając się ile jego drobnych uwag utkwiło w tej pięknej łepetynie i jak w ogóle docenić coś tak kochanego. Dał mu tyle czasu, ile tylko Puchon potrzebował, samemu błąkając się myślami w zachwycie nad tym, jak bardzo czuł się słuchany i chciany. - Palenie to tak trochę- znaczy, ja nie zamierzam cię do niczego namawiać, no bo no - wymamrotał, przerywając samemu sobie. Nie był dobrą osobą do stawiania warunków w kwestii niezdrowych nawyków czy uzależnień, o czym przekonali się tego nieszczęsnego poranka. Mógł wymagać, jeśli chodziło o jakiś nieco inny aspekt, który faktycznie wpływał na co innego - stąd jego niechęć do śmiecenia. I nie chcąc wyjść na jakiegoś wielkiego przeciwnika palenia, a tym samym tragicznego hipokrytę, nie wytknął już niczego więcej, dusząc w sobie informację o wspomnianym przez Sky’a błędzie. Palenie nie wpływało tylko na niego, ale również jego otoczenie; tyle mówiło się o biernych palaczach… - A szkoda - wtrącił, wzdychając cierpiętniczo w stronę tej paskudnej siły wyższej, która zabraniała im spędzania każdej sekundy życia w swoim towarzystwie. Zerknął na maltretowanego jasnym spojrzeniem croissanta, oceniając czy prefekt zjadł wystarczająco i dopiero wtedy porywając resztkę śniadania z nieswojego talerza. - Hm? Serio? - Wybełkotał, z dłonią zakrywającą usta, bo z zaskoczenia nie zdołał nawet przeżuć. Zmarszczył lekko brwi, doszukując się podstępu, który jakoś skusił chłopaka do wyjścia z tą propozycją, zaraz podsuwając mu ostatniego kęsa kanapki, nie przyjmując żadnej odmowy. - No byłoby super, ale co cię tak wzięło? - Dopytał, stawiając na bezpośredniość. I tak nie dał mu szansy odpowiedzieć, pozwalając na rozbudzenie się w zieleni swoich oczu szczerej ekscytacji. - Ale możemy coś fajnego- Sky, trening dla par, no weź. Trochę macanka, trochę ćwiczeń… No i można zadbać o dobre rozciąganie…
Skyler Schuester
Wiek : 24
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 179 i PÓŁ!
C. szczególne : Ciepłe spojrzenie, zapach cynamonu i Błękitnych Gryfów/mugolskich fajek; łatwy do wywołania uśmiech; czasem da się wypatrzeć malinkę czy dwie (jedna to tatuaż przy obojczyku); ciepły, niski głos i raczej spokojne tempo mówienia, tatuaże (dziennik); pierścionek zaręczynowy
Przekrzywił nieco głowę, wraz z ściągniętymi w dezorientacji brwiami na to urwane zdanie, niezbyt zadowolony z tego, że Mefisto przejmuje jego nawyk gubienia słów. W końcu ten nauczy się legilimencji i będzie znał je wszystkie - wypowiedziane czy też nie, a on sam zostanie tylko z tym, co Wilkołak postanowi mu przekazać, wiedząc już, że musi czujniej wyłapywać takie momenty i walczyć z nimi w przyszłości, by tego nawyku u swojego Wilka nie popierać, ani nawet nie bagatelizować. Uśmiechnął się lekko, nie mogąc nie poczuć niejakiej ulgi na to stwierdzenie, które rozluźniło mu nieco barki, przy okazji, paradoksalnie, przypominając o trzymającym je bólu, a jednak lekki grymas z tym związany skrył już w kubku kawy, zmuszając się do kilku łyków gorzkiego napoju, doskonale wiedząc, że bez niego zacznie przysypiać w ciągu kilku najbliższych godzin. Przytaknął mu, mimowolnie poprawiając sobie dodatkowo humor tą radością Mefisto, żałując nawet, że nie zaproponował tego wcześniej, co z pewnością by zrobił, gdyby tylko wiedział, że rozbudzi w nim to taką ekscytację. Przeżuł spokojnie podsunięty mu ostatni kawałek, gdzieś z tyłu głowy mając to powiedzenie jego babci o gładkości tych, którzy jedzą ostatki, a nawet miał dziwne wrażenie, że ten ostatni kęs był dużo smaczniejszy od poprzednich. Wziął też jednego łyka kawy, odsuwając kubek na bok i uniósł się nieco, zabierając nogi z Mefisto, tylko wyrazem, jaki miało teraz jego spojrzenie przesuwające się po ukochanej sylwetce, uspokajając go, że to wycofanie jest chwilowe. - Co tylko zechcesz, Mefu - mruknął, nie siląc się nawet na obejście stołu, a pakując się na niego bezceremonialnie, by usiąść na skraju blatu, tuż przed Mefisto, ciągnąc go do siebie za kark. - Macanie możemy przećwiczyć już teraz - dodał cichym pomrukiem w usta, wolną dłonią zachęcając rękę Mefisto do powędrowania na czekające na niego udo, zdecydowanie nie zamierzając odpowiadać wcale na to pytanie, dotyczące jego nagłych chęci, skoro sam miał jeszcze dużo bardziej interesującą kwestię do poruszenia. Ledwo zdążył odszukać uwielbioną kuleczkę kolczyka, a już poczuł, że niekoniecznie wytrzyma dłużej w tej pozycji, w której próbował narzucić sobie względny dystans, mając teraz tak naprawdę tylko dwie opcje do wyboru. Westchnął mu w usta, zsuwając się już niżej, by oprzeć kolana po obu jego stronach i pociągnąć go do pogłębienia pocałunku, aż nie poczuł na lędźwiach oparcia w postaci drewnianego blatu i rozchodzącego się tam znajomego ciepła.. - Czego się boisz? - szepnął między pocałunkiem, sam sobie próbując wyrwać z zbyt szybko rozpalanego pożądania, musząc podzielić się w końcu swoją obserwacją. Zakrył mu dłonią usta, wymuszając na sobie w ten sposób złapanie oddechu i utrudnienie ucieczki w dalsze pocałunki. - Rozumiem, że nie chcesz na mnie niczego wymuszać, ale przecież wciąż możesz powiedzieć, że jakiejś zmiany byś chciał, nawet jeśli nie jest konieczna, że coś Ci nie do końca pasuje i- Nawet jeśli nie jestem w stanie… - urwał, na chwilę gubiąc się w myśli czy przypadkiem nie wchodzi tu w hipokryzję, nie zawsze zdobywając się przecież na zwerbalizowanie swoich potrzeb - Chodzi mi o to, że kompromisy są ważne, a trudno je wprowadzić w życie, jeśli obie strony nie przedstawiają na równi swoich oczekiwań lub obaw - dokończył, odkrywając powoli jego usta, by od razu zakryć je pocałunkiem, chcąc osłodzić czułością fakt, że wymusza poważniejszą wymianę zdań i zaraz usiadł swobodniej na jego kolanach, by wtulić się w niego nieco ciaśniej.
Mefistofeles E. A. Nox
Wiek : 27
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 185
C. szczególne : Tatuaże; kolczyki; wilkołacze blizny; bardzo umięśniony; skórzana obroża ze złotym kółkiem; od 14.02.2022 pierścionek zaręczynowy!
Nie tylko sam się rozproszył, ale przy okazji pozwolił Sky’owi na zrobienie tego w jeszcze większej skali. Rozchylił lekko wargi, w zachwyconym westchnięciu, gdy patrzył jak Puchon wchodzi na stół, z niego wychylając się już do pocałunków; cała podejrzliwość błyskawicznie zniknęła, bo dłoń Mefisto masującym ruchem ujęła udo swojego partnera, w każdym pocałunku odnajdując coraz to więcej radości. Powieki zadrżały mu lekko od zniecierpliwienia, bo do rozpalenia wystarczyło to jedno skylerowe westchnienie. Przyciągnął go do siebie mocniej, odsuwając się z wyraźną niechęcią, trochę jeszcze rwąc się do przodu, by złapać ukochane wargi. W pierwszej chwili zupełnie nie zrozumiał postawionego przed nim pytania, mrucząc tylko pod zakrywającą mu usta dłonią, w aprobacie dla wszystkiego co prefekt wykonywał. - Czego się boję? - Powtórzył z niedowierzaniem, pomimo kontekstu odbiegając już myślami do wszystkich swoich lęków, by uspokoić się dopiero drobnym pocałunkiem i ciasnym przytuleniem, od którego nie zamierzał pozwolić Sky’owi uciec. - Że też pytasz- boję się utraty ciebie - wyrzucił z siebie, dalej w emocjach, które przyspieszały bicie jego serca. Zawiesił się gdzieś pomiędzy ekscytacją, pożądaniem a niepokojem, czując jak jego klatka piersiowa unosi się gwałtowniej, niż normalnie. - Boję się, że stwierdzisz, że wymagam zbyt wiele, a za mało oferuję. Że uznasz, że przesadzam. Że będziesz miał dość. Że cię od siebie odgonię - kontynuował, dłońmi gładząc puchonie plecy, by w końcu wbić palce w jego pośladki, ciągnąc go ku sobie jeszcze mocniej. Musiał przymknąć powieki i złapać kilka oddechów, żeby zmusić się do dokładniejszych wyjaśnień. - Ale ja nie mam- nie wiem, nie chcę chyba za bardzo zmian, w sensie… wiesz, że nie lubię śmiecenia i cholernie doceniam, że się z tym starasz, ale… o rzucenie palenia nie mogę cię prosić, bo wiem jaki to problem i wiem, że ja rzucenia samookaleczania nie mogę obiecać… - Pochylił się nieco, czule łapiąc pocałunkami barki i kark swojego słońca, wyklinając już w myślach te cholerne ubrania, które znowu stały mu na drodze.
Skyler Schuester
Wiek : 24
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 179 i PÓŁ!
C. szczególne : Ciepłe spojrzenie, zapach cynamonu i Błękitnych Gryfów/mugolskich fajek; łatwy do wywołania uśmiech; czasem da się wypatrzeć malinkę czy dwie (jedna to tatuaż przy obojczyku); ciepły, niski głos i raczej spokojne tempo mówienia, tatuaże (dziennik); pierścionek zaręczynowy
C. szczególne : Ciepłe spojrzenie, zapach cynamonu i Błękitnych Gryfów/mugolskich fajek; łatwy do wywołania uśmiech; czasem da się wypatrzeć malinkę czy dwie (jedna to tatuaż przy obojczyku); ciepły, niski głos i raczej spokojne tempo mówienia, tatuaże (dziennik); pierścionek zaręczynowy
C. szczególne : Ciepłe spojrzenie, zapach cynamonu i Błękitnych Gryfów/mugolskich fajek; łatwy do wywołania uśmiech; czasem da się wypatrzeć malinkę czy dwie (jedna to tatuaż przy obojczyku); ciepły, niski głos i raczej spokojne tempo mówienia, tatuaże (dziennik); pierścionek zaręczynowy
C. szczególne : Ciepłe spojrzenie, zapach cynamonu i Błękitnych Gryfów/mugolskich fajek; łatwy do wywołania uśmiech; czasem da się wypatrzeć malinkę czy dwie (jedna to tatuaż przy obojczyku); ciepły, niski głos i raczej spokojne tempo mówienia, tatuaże (dziennik); pierścionek zaręczynowy
Dłoń uparcie nie opuszczała jego ciała, chcąc gładzić je z zachwytem bez przerwy z nadzieją wyłapania jakichś delikatnych podgrygiwań zmęczonych mięśni, a więc i bez problemu dając się złapać Wilkołakowi, mimowolnie jednak podpierając się już nieco na przedramieniu, by wychylić się w tym przytuleniu i zerknąć na najpiękniejszy profil. Uśmiechnął się z rozczuleniem na to zmęczenie Mefisto, w pierwszej chwili przyjmując to jako efekt swoich działań, dopiero układając się wygodniej, by objąć ciaśniej Ślizgona, pozwolił zaalarmować się myśli, że mefistofelesowskie zmęczenie nawet po najintensywniejszych zbliżeniach przyjmuje nieco inne kształty. Pogładził jego dłoń na pożegnanie, by zaraz już zgarnąć kilka kosmyków z jego czoła, subtelnie sprawdzając przedramieniem czy przypadkiem jego Wilk nie jest dosłownie gorętszy niż zwykle, nie odważając się spytać o to na głos, zbyt wiele razy słysząc już przytyki do swojej pełnej hipokryzji nadopiekuńczości, nie chcąc by i Ślizgon widział w nim to sztywne od zmartwienia oblicze. Niezbyt uspokojony i tak mimowolnie ziewnął mu w kark, rozcierając to zaspanie drobnymi pocałunkami, nie musząc wcale być dwa razy zachęcanym do snu, skoro sam siebie ochrzcił królem korytarzowych drzemek, ale dłoń i tak nie dawała się jeszcze ujarzmić, chcąc przed unieruchomieniem zbadać jak najwięcej wytatuowanej skóry. - Dam Ci tyle chwil, ile tylko zechcesz - wymruczał mu ciepło w okolicach ucha, w końcu i dłonią łapiąc jego dłoń w tym ciasnym zamknięciu go w klatce swojego ciała, chcąc przykryć go sobą nawet jeśli rozbudzające się już wyraźniej promienie słoneczne mogły wyręczyć go w tym błogim ogrzewaniu. - Ale jeśli źle spałeś, to mogę nam jeszcze załatwić jakiś materac na drugą noc - mruknął ciszej, nie chcąc wcale wybijać Mefisto z rozluźnienia, a więc i z niskich brzmień przechodząc stopniowo w miękkie szepty, nie potrafiąc nie kombinować jak rozwiązać problem, którego przecież nikt przed nim nie postawił. Przygryzł wargę, próbując zamknąć się w końcu, mimowolnie wciąż przypominając sobie jak takie senne zagadywanie potrafiło irytować Finna, a jednak pomimo złożenia drobnych przeprosinowych całusów na barku Wilka i tak podświadomie zawalczył o rozchylenie ociężałych powiek, a chwilę później i warg. - Poza tym hama… - urwał cicho, uświadamiając sobie, że skoro Mef gotów był zasnąć na twardym stole, to brak materaca nie mógł być problemem, a więc i zmiana drewna na plecione sznurki wcale w niczym by nie pomogła. Ścisnął go nieco mocniej i rytmicznym gładzeniem jego ręki dał mu znak, że już umilknie posłusznie, przymykając nawet oczy, nawet jeśli miałby przeleżeć w bezsensownych przemyśleniach następną godzinę.
Mefistofeles E. A. Nox
Wiek : 27
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 185
C. szczególne : Tatuaże; kolczyki; wilkołacze blizny; bardzo umięśniony; skórzana obroża ze złotym kółkiem; od 14.02.2022 pierścionek zaręczynowy!
Cichym mruknięciem aprobował te delikatne pieszczoty, które otrzymywał, leniwie analizując je spod przymkniętych powiek na podstawie samego dotyku; zmarszczył lekko brwi, niezbyt rozumiejąc czemu chłopak sprawdza mu temperaturę, później po prostu cichym śmiechem podsumowując jego rozważania. Poprawił się, ciągnąc na siebie Sky’a jeszcze mocniej, jak gdyby był wymykającym się niepotrzebnie kocykiem. - Słońce ty mojee - zaczął, walcząc z ziewnięciem, by w końcu się poddać i westchnąć przy okazji, samemu pozwalając sobie już na nieco trzeźwiejsze myślenie. Zachowywał się aż tak dziwnie? Może i nie był śpiochem, ale ze Sky’em potrafił wylegiwać się dużo dłużej, niż miał w zwyczaju… a skoro źle spał, to chyba drzemka nie była niczym niepokojącym? - Jak to jest… że zawsze jesteś taki senny… a jak raz się na to zgadzam… to kombinujesz? - Dopytał w końcu, teraz wcale nie ciesząc się z puchoniego milczenia. Sky sam domyślił się odpowiedzi w sprawie materaca, a jednak Mefisto czuł, że coś tu dalej pozostaje niedopowiedzeniem. - Nie przez to źle spałem- ale hamak to dobry pomysł, chodźmy. - Wolał sypiać na twardym, nawet jeśli to miało być szorstkie drewno stołu; trochę jednak spodziewał się protestów ze strony swojego partnera, więc też bez bólu postanowił zmienić plany, nieco niezgrabnie podnosząc się ze swojego aktualnego legowiska. Wykorzystał okazję, by złapać Sky’a na kilka krótkich pocałunków, ostatecznie po prostu biorąc go na ręce, by móc to kontynuować w drodze do hamaka. Złapał się na myśli, że może jednak Sky po prostu nie widział wcześniej, jak intensywność ich zbliżeń może na niego wpłynąć. W domu zawsze coś im przeszkadzało - praca, studia, czy inne zobowiązania; nawet jeśli faktycznie mogli poświęcić sobie więcej czasu, to wszystkie te leniwe przeciągnięcia mogły rozbić się na przebieranie, pobyt w łazience czy krzątanie po kuchni. Mefisto położył swoje słońce na hamaku, samemu szybko pakując się na miejsce obok, nie zważając na dość mocne kołysanie, które tym wywołał. I tym razem sam wtulił się w Puchona, obejmując ciasno jego klatkę piersiową i układając policzek na jego ramieniu. - Mam zakwasy - poskarżył mu się, choć zabrzmiało to dużo bardziej jak chwalenie się. Uśmiechnął się pod nosem, rozbawiony tym zmiękczonym filtrem, który w senności pozwalał na dzielenie się zupełnie niepotrzebnymi informacjami, jednocześnie pokazując, że… cóż, sam trochę zagaduje. A jednak potrzebował odrobiny ciszy i zsynchronizowania oddechów, by w końcu odpłynąć, nie wiedząc już czy robi to bardziej dla Sky’a, czy dla siebie. Dopiero gdy obudził się, z opóźnieniem unosząc jeszcze nieco ciężkie powieki, zorientował się jak przyjemna była ta drzemka i jak uspokoiła go po tamtym niekomfortowym poranku. Nie mógł określić ile czasu minęło, ale podejrzewał coś koło godziny, więc też bez zastanowienia zabrał się za budzenie swojego partnera; chciał nadrobić za to, co zrobił wcześniej. - Dziękuję, słońce - wymruczał mu do ucha, którego płatek najpierw rozgrzał delikatnym zassaniem.
Skyler Schuester
Wiek : 24
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 179 i PÓŁ!
C. szczególne : Ciepłe spojrzenie, zapach cynamonu i Błękitnych Gryfów/mugolskich fajek; łatwy do wywołania uśmiech; czasem da się wypatrzeć malinkę czy dwie (jedna to tatuaż przy obojczyku); ciepły, niski głos i raczej spokojne tempo mówienia, tatuaże (dziennik); pierścionek zaręczynowy
Pocałunki. To tego najwidoczniej wcześniej mu brakowało, a teraz zadziałało na niego tak magicznie, natychmiastowo go rozluźniając i przygotowując do snu z taką łatwością, że jeszcze na stole powieki zaciążyły mu sennie, a jego mięśnie nawet najdrobniejszym spięciem nie zaprotestowały przed jakimkolwiek ruchem Wilka, myślami będąc już tylko w jego objęciach i przy ciepłych ustach. - Lubię… - zaczął bezwiednie, urywając z uśmiechem odciśniętym na jego wargach, by jednak zahamować się przed tym bezpośrednim przyznaniem się jak bardzo nie tylko przyzwyczaił się, ale i uzależnił od tego poczucia lekkości, gdy był podrywany z ziemi przez swojego Wilka, nigdy wcześniej nie wyobrażając sobie, że mógłby cieszyć się z czegoś takiego. Z pewnością nie ułatwiał mu zadania, nie potrafiąc docenić głośno niektórych jego poczynań, a jednak miał cichą nadzieję, że Mefisto sam wyczuwa, że nawet jeśli nie do wszystkiego jeszcze potrafi przyznać się głośno, to docenia to jego wyczucie, dzięki któremu nie przekracza jego strefy komfortu. Ledwo wylądował w hamaku, a już przeciągał się w nim leniwie, naciągając sznurki, by zrobić miejsce Mefisto, nadstawionym ramieniem wyraźnie sugerując gdzie go się spodziewa i tylko dzięki tym usypiającym go drobnym pocałunkom mogąc zignorować zupełnie rozbujanie się hamaku i z cichym pomrukiem zamknąć swojego Wilkołaka w ramionach, drobnymi całusami szukając pretekstu dla zgarnięcia dla siebie więcej jego zapachu skrytego w brązowych kosmykach. I była to dla niego jedna z tych drzemek, które sprawiały wrażenie mrugnięć, mogących trwać zaledwie kilka minut jak i całe godziny, zupełnie gubiąc się w rzeczywistości, jakby właściwie jeszcze samo pojęcie czasu nie docierało do niego w pełni. Mruknął cicho z aprobatą, gotów entuzjastycznie przywitać te uwielbione wargi gdziekolwiek by nie zbłądziły na jego ciele i z bezwiednie goszczącym na ustach sennym uśmiechem nakreślał już półprzytomne “Dla Ciebie wszystko, kochanie”, nie zastanawiając się jeszcze czemu słyszy “dziękuje” zamiast “dzień dobry”. Przekręcił się, walcząc z powiekami, by móc spojrzeć na swoje szczęście, kładąc się na nim, by chociaż spróbować ciężarem ciała zatrzymać zbyt często nadpobudliwego Wilka w miejscu, chcąc zostać w tej ciasnej bliskości jak najdłużej. - Mefu - wymruczał nisko, ustami szukając tęsknie jego obojczyka, chcąc podgryźć go czułą sennością - Czy mój tyłek jest w kratkę? - spytał cicho, marszcząc brwi nad nierozbudzonym jeszcze w pełni spojrzeniem, nie mogąc być pewnym czy sznurki odciskające mu się na pośladkach były prawdziwe czy to tylko wspomnienie sennej fantasmagorii, z wyraźnym trudem przebijając się z krainy snów do rzeczywistości. Przesunął dłonią po naturalnych krzywiznach swojego ciała, opuszkami palców badając tymczasowe wgłębiania, a przez to już samemu sobie odpowiadając na zadane pytanie, a więc mogąc już przejść (w swoim mniemaniu bardzo płynnie) do drugiej zagadki trapiącej po części wciąż śpiący umysł. - Nie wiem co zrobiłem, ale chcę więcej podziękowań - upomniał się bezczelnie o nagrodę, nieco niestabilnie wspierając się dłońmi na niepewnym gruncie hamaka, by sięgnąć do najcudowniejszych ust, chcąc zassać się na wilczej wardze.
Mefistofeles E. A. Nox
Wiek : 27
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 185
C. szczególne : Tatuaże; kolczyki; wilkołacze blizny; bardzo umięśniony; skórzana obroża ze złotym kółkiem; od 14.02.2022 pierścionek zaręczynowy!
Rozbudził się błyskawicznie, zawieszając na tym “kochanie”, które wyjątkowo dźwięcznie i naturalnie rozbrzmiało zaspanym głosem Sky’a. Mefisto przytrzymał go przy sobie mocno, zagryzając dolną wargę, żeby w miarę swoich możliwości powstrzymać uśmiech, który tak żałośnie cisnął mu się na usta. Zaraz i tak dał się rozproszyć pieszczotom serwowanym obojczykowi, cichym “mm?” zachęcając go do mówienia, byle tylko napawać się tym fenomenalnie niskim głosem. Uniósł lekko głowę, rozbawionym spojrzeniem omiatając jego sylwetkę, by śmiechem potaknąć chłopakowi, który i tak już własnoręcznie szukał odpowiedzi. I tu nie dało się nie zauważyć niezaprzeczalnego plusa posiadania licznych tatuaży, których czerń zlewała się z poczerwieniałymi znakami, nie dając zbyt dużej siły przebicia kratkowym wzorkom. - Twój tyłek jest boski - oznajmił, ciągnąc go ku sobie, żeby wykorzystać jego chęci do jeszcze kilku słodkich pocałunków. - Jesteś - wyjaśnił, wzdychając mu w usta i układając go na sobie tak, by móc usiąść, ze Sky’em dalej wtulonym w swoje ciało. - I jesteś cudowny - uściślił jeszcze, gładząc go po plecach, które w końcu objął stabilnie, mrukliwym “trzymaj się” prosząc o odrobinę współpracy. Nie tylko zdołał już się solidnie rozbudzić, ale też przypomnieć sobie o porzuconych planach sprawdzenia tego nieszczęsnego jeziora, do którego zbierali się (albo raczej, zbierał się) od poprzedniego wieczora. I podniósł się w końcu z hamaka, może odrobinę gracji tracąc na próbach niewygodnego zachowania równowagi, dłońmi przesuwając czujnie po trzymanym przy piersi ciele. Odciągnął uwagę Sky’a pocałunkami, które wydłużał do granic możliwości, gubiąc oddech na jego wargach i zaraz odnajdując go gdzieś na linii szczęki. Ostatecznie i tak musiał na chwilę to przerwać, kolejne muśnięcia rozcierając na jego szyi i ramieniu, by spojrzenie przenieść na brzeg jeziora, do którego powoli wchodził. Woda nie zdążyła się jeszcze odpowiednio nagrzać od leniwych promieni słonecznych, w pierwszym zderzeniu odrobinę wilkołaka zaskakując; nie zatrzymał się. - Nie możemy siedzieć obok jeziora i ciągle go unikać - zauważył cicho, zasysając skórę na barku Puchona. Nie wiedział jeszcze na ile jest bezczelny, a na ile motywujący, a jednak przystanął dopiero w momencie, w którym woda sięgała mu nieco ponad kolana, by odsunąć Sky’a odrobinę i spróbować złapać jego jasne spojrzenie. Uśmiechnął się ciepło do tego skarbu, który uparcie trzymał. - Obiecuję, że ze mną ci się spodoba. - Powstrzymał się od żartowania, że nie ma odwrotu i muszą już pozostać w wodzie; w rzeczywistości przecież doszukiwał się reakcji prefekta, chcąc jakoś ustalić, czy jego obecność jest wystarczająco rozpraszająca, czy jednak chłopak chce uciec. - I nie puszczę cię ani na sekundę - dodał, jedną z dłoni już zjeżdżając wzdłuż kręgosłupa Sky’a, by zatrzymać ją na tęsknie ściskanym pośladku.
Skyler Schuester
Wiek : 24
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 179 i PÓŁ!
C. szczególne : Ciepłe spojrzenie, zapach cynamonu i Błękitnych Gryfów/mugolskich fajek; łatwy do wywołania uśmiech; czasem da się wypatrzeć malinkę czy dwie (jedna to tatuaż przy obojczyku); ciepły, niski głos i raczej spokojne tempo mówienia, tatuaże (dziennik); pierścionek zaręczynowy
Układał już usta na kształt ostrzeżeń, że hamak nie jest wystarczająco stabilną opcją do takiego wspólnego wstawania, a jednak wystarczył już jeden zainicjowany przez Mefisto pocałunek, by nabrał wiary, że w tym ciasnym splocie z wytatuowanym ciałem nie musi się niczego obawiać, jedynie instynktownie układając dłonie w ten sposób, by zabezpieczyć tył głowy Ślizgona w razie zagrożenia kontaktu z ziemią, ale poza tym… przymknął po prostu oczy i skupił się na tej idealnej harmonii ich ust, gubiąc własny oddech tylko po to, by wymienić go na ten należący do Ślizgona, dzieląc się powietrzem, przyjemnością i uczuciami, które rozbudziły się ze snu jeszcze przed ciałem. Mruknął cicho, pozbywając się resztek senności w przyzgryzieniach noxowej wargi, zaraz już z bezgłośnym westchnięciem odchylając głowę w bok, gdy Mefisto rozciągnął tę pieszczotę po jego szyi i barku, by urwać to zdezorientowanym “hm?”, dopiero przy rozchyleniu powiek dopuszczając do siebie odgłosy wzburzonej krokami wody. Nieco zagubiony spojrzał w dół, później na pozostawiony w oddali hamak i na dużo bliższą ławę, gdzieś tam po cichu cały czas myśląc, że to tam właśnie prowadzi go Mefisto, by rozegrać powtórkę sprzed ich drzemki. W pierwszej chwili nie chciał jeszcze przejmować się zimną wodą, więc zwiększył nacisk nóg, chcąc stabilniej złapać się swojego Wilka i przechylił głowę, by przesunąć nosem po jego policzku, aż nie złączył go z tym, który swoim kształtem przywoływał na myśl rzeźby renesansowe, sięgając znów do tych brutalnie zabranych mu przez rzeczywistość ust, chcąc między pocałunkami wymruczeć, że z nim wszystko mu się podoba i na wszystko jest gotowy, dopiero tymi słowami sam siebie uświadamiając, że cały ten pomysł z jeziorem był przecież zorganizowany specjalnie dla Mefisto, więc on sam nie może teraz tego psuć jakimkolwiek marudzeniem. - Nie puszczaj - poprosił ciszej, a jednak, chociaż wciąż trzymał się jego karku, opuszczał już jedną nogę, nieco silniej opadając dzięki temu na mefistofelesowską dłoń na jego pośladku, gotów wspólnie odnaleźć jakiś dobry punkt głębokości, w którym mógłby stanąć i puścić Wilka, by ten mógł chociaż przez chwilę swobodnie się przepłynąć. Ledwo jednak stopa zetknęła się z zimną taflą, a już podciągał się z powrotem na swojego Ślizgona, by z niezadowoloną miną wczepić się w niego mocniej. - Zanurz się ze mną - mruknął w nowej prośbie, próbując się rozgrzać skradanym pocałunkiem, dłonią skubiąc nieco tył jego obroży, jakby palce instynktownie szukały jakiegoś oparcia nad przepaścią. - Tylko uważaj, bo podobno są tu… no wiesz, takie spadki gwałtowne- spróbował go ostrzec, odchylając się nieco, by złapać wzrokiem zieleń i powagą swojego spojrzenia przekazać, że nie ma ochoty ciężarem swojego ciała pociągnąć go na dno. Jak już ma tonąć, to zdecydowanie wolałby sam, pomijając już nawet dość pewną myśl, że Mefisto by go w takiej sytuacji uratował. - I wodorosty - dodał po namyśle, wtulając się znów w niego bardziej, by oprzeć usta na jego skroni, po krótkim cmoknięciu podgryzając już czule jego kość policzkową, by mruknąć mu do ucha: - I może się trafić plumpka.
Mefistofeles E. A. Nox
Wiek : 27
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 185
C. szczególne : Tatuaże; kolczyki; wilkołacze blizny; bardzo umięśniony; skórzana obroża ze złotym kółkiem; od 14.02.2022 pierścionek zaręczynowy!
Odetchnął z niejaką ulgą, nie widząc u Sky’a zbyt wyraźnej chęci ucieczki. Mimowolnie martwił się już, że przesadzał i wystawiał go na strach, przed którym powinien go bronić - nie wiedział jak Puchon reaguje w takich sytuacjach, niezależnie od tego, czy jego lęki wsparte były większymi traumami, czy też nie. Kierował się tylko i wyłącznie świadomością, że Sky musi chociaż odrobinę chcieć zaryzykować wejściem do wody, skoro wybrał na obozowisko właśnie to miejsce. Mruknął potakująco, skoro i tak obiecał już upragnioną przez nich obu bliskość. Ruszył niespiesznie dalej, uśmiechem zdradzając nie tyle rozbawienie słowami swojego partnera, co swoje własne zadowolenie. - Ty mnie nie doceniasz chyba - zauważył, podtrzymując chłopaka wygodniej, bo powoli i jego wprowadzał w chłodnawą toń, dopiero w jej objęciu mogąc poczuć przyjemne ciepło wzburzanej własnymi ruchami tafli. - Jestem wilkołakiem, Sky - przypomniał mu, robiąc jeszcze kilka malinek na ramieniu Puchona i bezwiednie przyspieszając, byle tylko móc już skoncentrować się na czymś innym, niż chodzeniu po nierównym gruncie. - Może sobie poradzę z byle plumpką… - Fakt faktem, nie wziął żadnej różdżki i nieszczególnie mógł się popisać swoimi wilczymi kłami, więc poza humorystycznym aspektem, wypowiedź nie miała zbyt wiele sensu i raczej nie mogła Sky’a uspokoić - choć zawsze pozostawała opcja oparcia się na tym, że wilkołak nawet w ludzkiej postaci z łatwością nawiązywał kontakty ze zwierzętami… - A ty jesteś ze mną - dodał ciepło, uśmiechając się do samego siebie, by w końcu przystanąć, gdy woda sięgała mu niewiele poniżej ramion. - I jesteś mój… I jesteś gorący, co jest bardzo przydatne w tej wodzie… - Zaśmiał się krótko, teraz już obie dłonie zsuwając na pośladki Sky’a, by może i jemu podbić trochę temperaturę, przynajmniej pozornie; w tym niby niewinnym masażu palce wyjątkowo chętnie zdradzały, gdzie najbardziej chciały się udać, podczas gdy zieleń wilczego spojrzenia zaczepnie szukała uwielbianych przez siebie, jasnych tęczówek. Musnął koniuszkiem języka górną wargę Puchona, dociskając go mocniej do siebie, by spomiędzy własnych ust wypuścić zadowolone sapnięcie, maksymalnie prowokacyjne. - Trochę presja… - poinformował go, zastanawiając się na ile jego słowa mogą służyć na dystrakcję, a ile cenniejsze mogą stać się czyny. - Teraz muszę udowodnić, że tutaj też może być cholernie dobrze… - Ciche “bo w końcu z tobą” zniekształciło pocałunek, po który Ślizgon sięgnął, zaraz potem subtelnie zachęcając chłopaka, by własnymi stopami przetestował stabilność mulistego dna, w tym miejscu nawet pozbawionego morderczych wodorostów. Nie znaczyło to wcale, że pozwalał mu się odsunąć, wręcz przeciwnie - z chyba jeszcze większą satysfakcją pociągnął go do siebie, mrucząc przy nawet najdrobniejszym zetknięciu się ich ciał, które zdawały się do siebie pasować perfekcyjnie w każdym możliwym ustawieniu. - Pozwolisz mi się odwdzięczyć?
Skyler Schuester
Wiek : 24
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 179 i PÓŁ!
C. szczególne : Ciepłe spojrzenie, zapach cynamonu i Błękitnych Gryfów/mugolskich fajek; łatwy do wywołania uśmiech; czasem da się wypatrzeć malinkę czy dwie (jedna to tatuaż przy obojczyku); ciepły, niski głos i raczej spokojne tempo mówienia, tatuaże (dziennik); pierścionek zaręczynowy
C. szczególne : Ciepłe spojrzenie, zapach cynamonu i Błękitnych Gryfów/mugolskich fajek; łatwy do wywołania uśmiech; czasem da się wypatrzeć malinkę czy dwie (jedna to tatuaż przy obojczyku); ciepły, niski głos i raczej spokojne tempo mówienia, tatuaże (dziennik); pierścionek zaręczynowy