Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Dom nr 15

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Strona 6 z 14 Previous  1 ... 5, 6, 7 ... 10 ... 14  Next
AutorWiadomość


Felinus Faolán Lowell
Felinus Faolán Lowell

Nauczyciel
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1973
  Liczba postów : 7412
https://www.czarodzieje.org/t18786-felinus-faolan-lowell#539099
https://www.czarodzieje.org/t18807-felinus-faolan-lowell#539739
https://www.czarodzieje.org/t18796-felinus-faolan-lowell
https://www.czarodzieje.org/t18814-felinus-faolan-lowell-dzienni
Dom nr 15 - Page 6 QzgSDG8




Gracz




Dom nr 15 - Page 6 Empty


PisanieDom nr 15 - Page 6 Empty Dom nr 15  Dom nr 15 - Page 6 Empty03.07.20 0:07;

First topic message reminder :


Newport Road 6/15



Dom


Tutaj umieść opis lokacji. Zwykle kilka zdań, czy wyjaśnień.



Salon


Tutaj umieść opis lokacji. Zwykle kilka zdań, czy wyjaśnień.



Kuchnia


Tutaj umieść opis lokacji. Zwykle kilka zdań, czy wyjaśnień.




Łazienka


Tutaj umieść opis lokacji. Zwykle kilka zdań, czy wyjaśnień.




Pokój Lydii


Tutaj umieść opis lokacji. Zwykle kilka zdań, czy wyjaśnień.




Pokój Felinusa


Tutaj umieść opis lokacji. Zwykle kilka zdań, czy wyjaśnień.

Powrót do góry Go down

AutorWiadomość


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 5407
  Liczba postów : 13180
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
Dom nr 15 - Page 6 QzgSDG8




Gracz




Dom nr 15 - Page 6 Empty


PisanieDom nr 15 - Page 6 Empty Re: Dom nr 15  Dom nr 15 - Page 6 Empty16.10.20 2:06;

Miał nadzieję, że Felek nie będzie się zbyt długo zadręczał całą sytuacją. Dziś dość szybko udało się puchonowi odciągnąć myśli od ogarniającego go wstydu, ale wspomnienia na pewno kiedyś powrócą. Solberg nie chciał, żeby przyjaciel się tym zadręczał, ale był świadom, że na pewne rzeczy nie miał wpływu. I, cytując Beatrice, strasznie go to wkurwiało. Przynajmniej momentami. Mógł prosić o wiele, ale ostatecznie niektóre rzeczy były poza jego kontrolą.
Gdyby obydwoje natrafili na trefną kartę, powodującą zastrzyk eliksiru miłości, zapewne następnego dnia mieliby problem z patrzeniem sobie w oczy. Całe szczęście taki układ nie zdarzał się zbyt często podczas rozgrywek w Durnia i tak było również tym razem.
-Chyba, że jesteś perfekcjonalistą i chcesz wiedzieć wszystko. - Zauważył małą lukę, która po części dotyczyła samego Maxa. Gdyby tylko mógł, ślizgon chętnie wchłonąłby wiedzę na temat wszystkiego co tyczyło się magicznych wywarów, ale było to praktycznie niemożliwe. Było jednak jeszcze zbyt wcześnie, by potrafił zdecydować, w którą stronę chce się naprawdę zwrócić. Podejrzewał, że z Zakazaną Magią jest podobnie. Najpierw trzeba opanować jakieś podstawy, by następnie móc lepiej skierować się w konkretnym kierunku.
-Dzyń, dzyń dzyń! BINGO! - Ręką wykonał gest, jakby właśnie dzwonił jakimś dzwoneczkiem, a na twarzy ślizgona pojawił się nieznaczny uśmiech. -Antidota są głównym powodem mojego zainteresowania. - Wyjaśnił, chociaż Felinus już mógł się tego domyśleć po jego reakcji. Co prawda same trucizny też były kuszące, ale to ich przeciwieństwa były najbardziej przydatne.
Nie dopytywał o szczegóły. Skoro Lowell sam nie miał zamiaru kontynuować myśli, Max postanowił to uszanować. Z jednej strony trochę mu ulżyło, że Felek nie biega wymachując Crucio na wszystkie strony, ale z drugie... Trzy razy to już wstęp. Pocieszające było to, że chociaż jedna z tych sytuacji była czystą samoobroną.
Pozwolił Ivarze wskoczyć na swoje kolana i ponownie tego dnia zaczął zatapiać palce w jej mięciutkim futerku. Może były to złote oczy kotki, a może jej wyjątkowe usposobienie, ale Max miał wrażenie, że zwierzak uspokaja i relaksuje go swoją obecnością.
-Ciężko mi się z Tobą nie zgodzić. Wskaźnik pecha wyjebuje poza skalę, jak Cię widzę. No ale jest też długa lista życiowych wpierdoli, przy których Cię nie było. - Jak chociażby ten, gdy Boyd zwrócił jego uwagę w lochach i Max w wyniku tego skończył naćpany u Felka w domu. W kuchni, pół roku temu też go przecież nie było.
Tak czy inaczej, po raz kolejny dzisiejszego dnia, ślizgon cieszył się, że Felek nie ciągnie go za język. Naprawdę szanował to u przyjaciela. Kiedyś przyjdzie czas, że i on się przed nim otworzy, ale było na to jeszcze zdecydowanie zbyt wcześnie.
-Nie rozumiem, co on zamierza zrobić. I skąd chce zebrać jakiekolwiek informacje. Jeżeli nie pojawia się na lekcjach, za wiele na nas nie zbierze. - Kwestia prefekta naczelnego jego również martwiła. Potrafił zrozumieć zaniepokojenie, ale puchon nie powinien mieszać się w coś, czego nawet nie jest w stanie zrozumieć. Dopóki prawdę znała garstka osób, a żadna z nich kontaktu ze Skylerem nie utrzymywała, Max miał nadzieję, że wszystko się jakoś ułoży.

______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees
Powrót do góry Go down


Felinus Faolán Lowell
Felinus Faolán Lowell

Nauczyciel
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1973
  Liczba postów : 7412
https://www.czarodzieje.org/t18786-felinus-faolan-lowell#539099
https://www.czarodzieje.org/t18807-felinus-faolan-lowell#539739
https://www.czarodzieje.org/t18796-felinus-faolan-lowell
https://www.czarodzieje.org/t18814-felinus-faolan-lowell-dzienni
Dom nr 15 - Page 6 QzgSDG8




Gracz




Dom nr 15 - Page 6 Empty


PisanieDom nr 15 - Page 6 Empty Re: Dom nr 15  Dom nr 15 - Page 6 Empty16.10.20 3:33;

Czasami myśli same się wgryzają w membrany umysłu, nie pozwalając normalnie funkcjonować; wiedział o tym doskonale. Był jedną z tych osób, które są w stanie kontrolować przepływ i napływ poszczególnych uczuć, co nie zmienia faktu, iż nad niektórymi nie miał kontroli. I o ile chciałby mieć, to wstyd polegający na tym, że zwyczajnie za bardzo zbliżył się do własnego przyjaciela, nie zamierzał być zbyt łatwy do przegonienia za pomocą odcięcia się. To była reakcja organizmu, nad którą nie miał okazji poćwiczyć; o ile nie miałby problemów chodzenia bez niczego po szkole, dopiero właśnie takie sytuacje doprowadzają go do poszczególnych działań, które objawiają się obnażeniem własnych struktur bezsilności. Mimo że był w stanie rozróżnić, co jest w porządku, a co nie jest, to właśnie eliksir przyczynił się do zaburzenia podejmowanych czynności, w związku z czym czuł ostatecznie bezsilność w zakresie możliwości poprowadzenia tego w inny, mniej wstydzący go sposób. Na szczęście dość szybko adaptował się do tego; nie odczuwał już aż tak tej fali, która na początku go zaatakowała bezlitośnie, jakoby uderzył w ścianę z niesamowitą prędkością, odczuwając ból w każdym zakamarku własnego ciała.
A to też tak można, ale tak naprawdę dopiero zagłębianie się w daną dziedzinę pokazuje, ile jeszcze zostało do jej nauczenia się. — zawężanie tematu powodowało, iż tak naprawdę ten temat się znacznie rozszerzał. Przykładowo można studiować uzdrawianie ogółem, ale jeżeli ktoś skupi się na poszczególnych chorobach i ich efektach... dział do nauki staje się znacznie rozszerzony. Ogólne podejście nie jest zalecane, jeżeli ma się jakieś większe plany co do wykorzystania zdobywanej w międzyczasie wiedzy. — Widzisz, mam nosa. No to mów, co wygrałem? Milion galeonów? Wspólny wpierdol na Noktrunie? A może przygoda ze zjadaczami trupów w jaskini z Saskio? — uśmiechnął się w jego stronę i położył łokcie na własnych kolanach, by następnie skierować pytające spojrzenie, jakoby oczekując jakiejkolwiek nagrody, choć równie dobrze zadowoliłby się ciszą. — No to nie ma co się dziwić, że powinieneś posiadać jakąkolwiek wiedzę z tego zakresu. — napomknął dość szybko, by następnie napić się wody ze szklanki i tym samym spojrzeć w stronę okna swoimi ciemnymi tęczówkami, jakoby zauważając także upływ czasu. Ściemniało się, a to nie był dobry znak; dni stawały się coraz krótsze, a wieczory znacznie chłodniejsze. Osobiście Felinus wolał ciepło, w związku z czym za niedługo pewnie będzie zobowiązany do palenia w kominku; niemniej jednak zawsze to ma jakiś bliżej nieokreślony klimat.
Jedna z tych sytuacji stanowiła czystą, nieskazitelną samoobronę, druga - była umożliwieniem, furtką to zapanowania nad zaklęciem i tym samym wykorzystania go podczas walki. Trzecia, podsunięta przez myśli z przeszłości, przyczyniła się tak naprawdę do skrzywdzenia niewinnego zwierzęcia, nawet jeżeli normalnie by tego nie zrobił. Może był podłym człowiekiem, ale działanie karmazynowych szeptników można było uznać za coś w postaci amortencji, podczas której przyczynił się do paru głupot. I tak czy siak, moc wpływających na umysł roślin gasła, a kolejne zaklęcia nie były tak nacechowane gniewem.
Ojej, ale zbieg okoliczności, bo mi też na twój widok wskaźnik pecha wyjebuje poza skalę. — zaśmiawszy się, trącił zaczepialsko dłonią przyjaciela, by następnie podnieść kąciki ust do góry, a także zmarszczyć brwi, gdy usłyszał o dodatkowych wpierdolach, o których to nie miał bladego pojęcia. — Nawet nie wiem, czy wolę wiedzieć, ile dokładnie ich było. — przyznał szczerze, bo chyba osobiście wolał nie wiedzieć, ile razy Ślizgon wpakował się w kłopoty, bo o ile akceptował jego styl bycia, o tyle jednak ciągła zabawa w uzdrowiciela mogła być męcząca, nawet jeżeli doskonale spełniał swój zawód. Czasami wolałby, aby wskaźnik pecha znajdował się na tej bezpiecznej granicy i nie powodował żadnych nieszczęść. Niestety, ale ostatnio coś im jednak nie wychodziło; nawet chyba ból podbrzusza postanowił się uaktywnić, bo Felinus mimowolnie skierował dłoń w jego stronę i tym samym odchylił się, zatrzymując powietrze w płucach i zacisnął powieki. Nie było to przyjemne. Uczucie porażenia prądem, do którego przyzwyczajał się, ale wyjątkowo powoli. Do tego, będąc obok Ślizgona, nie mógł jakoś bardziej ukryć własnej reakcji - nie robił tego specjalnie, a zwyczajnie nie odcinał się przy nim od własnych uczuć. Trudniej było mu tak naprawdę zażegnać bodźce bólowe, w związku z czym, dopiero po kilkunastu sekundach był w stanie powrócić do prowadzonej między nimi rozmowy.
Nie lubił naciskać, a przeczuwał, że ciągnięcie tematów, które są starymi bliznami, może być wyjątkowo nieprzyjemne; Felinus nie czuł, aby miał potrzebę ingerowania w życie prywatne przyjaciela, pomimo częściowego zamartwiania się. Szanował decyzje, szanował wszystko, będąc gotowym do interwencji i wysłuchania, gdy ten postanowi postawić kawę na ławę i tym samym się podzielić dzierżonymi kartami. Wiedział, że rozłożenie zmartwień na inne jednostki zwalnia z bólu, aczkolwiek wiąże się z konsekwencjami, o ile ktoś nie dochowa tajemnicy. Niech zadecyduje czas.
Też prawda. Ogólnie ta plotkara zastanawia mnie nad tym, komu on postanowi się zwierzyć z tego wszystkiego. Być może za niedługo się przekonam, otrzymując albo list od Whitehorn, albo jakiegoś wyjca czy chuj wie co. — westchnął ciężko, zakładając ręce na piersi i tym samym dopijając resztkę wody, by następnie odstawić w sposób łagodny kubek na blat stołu. Wiedział, że Skyler na nich za wielu rzeczy nie miał, aczkolwiek widział jego determinację i tym samym szukanie po oczach jakiejś podpowiedzi. Nie otrzymał nic, żadnej emocji, które to Puchon skrzętnie utrzymywał pod kopułą własnej czaszki, a zamiast tego spotkał się z barierą, uzyskując niewidoczne obrażenia w postaci nadszarpniętej opinii, zakwestionowania jego działań na stanowisku oraz wątpliwości co do własnych czynów. Felinus starał się wbić wówczas najwięcej szpilek zamoczonych w truciźnie, by móc spoglądać i pławić się tym, jak prefekt nie może dojść do niczego konkretnego. — Będziesz się zbierał? — zapytał się, wskazując głową na ciemniejący obraz za oknem.
Powrót do góry Go down


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 5407
  Liczba postów : 13180
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
Dom nr 15 - Page 6 QzgSDG8




Gracz




Dom nr 15 - Page 6 Empty


PisanieDom nr 15 - Page 6 Empty Re: Dom nr 15  Dom nr 15 - Page 6 Empty18.10.20 18:47;

Nie mógł nie zgodzić się z tym, co mówił student. Im więcej się wiedziało o danej dziedzinie, tym bardziej zdawał sobie człowiek sprawę, jak szeroki jest temat i ile nauki jeszcze potrzeba by go opanować.
Zaśmiał się, gdy Felek zaczął wymieniać potencjalne nagrody za trafienie w intencje Maxa. Same rarytasy, nie ma co.
-Nie lubię się powtarzać. Raczej coś bardziej unikalnego, jak np. zamiana w mimozę, czy pluszowy borsuk uznania. - Wyszczerzył się, bo ostatnio przygód to im było aż za nadto. Naprawdę przydałoby im się chociaż troszkę spokoju. -Muszę zrozumieć wroga nim zacznę z nim walczyć. - Podsumował krótko, tym samym kończąc temat jego nagłego zainteresowania czarną magią.
Nawet nie zauważył, jak czas pobiegł tak mocno do przodu. Faktycznie dwie partie Durnia i rozmowa przeciągnęła się do późnych godzin, a Solberg musiał dotrzeć jakoś do zamku przed godziną policyjną. A przynajmniej powinien.
-Widzisz, jak nasze wskaźniki są zsynchronizowane? - Wystawił język w stronę przyjaciela, po czym lekko zmienił wyraz twarzy, zastanawiając się iloma sytuacjami powinien się chwalić. Wiedział tylko, że jakby miał wymieniać wszystkie, nawet w formie zwykłej listy, to siedziałby tutaj pewnie z tydzień.
-Wystarczająco dużo, by mnie zahartować. - Odpowiedział tylko krótko, postanawiając nie wchodzić w szczegóły. Może lepiej dla puchona, żeby nie wnikał we wszystkie kłopoty, w jakie Max się w życiu wpakował mniej lub bardziej świadomie.
Na widok reakcji Lowella, rzucił mu pytające spojrzenie, które wyrażało troskę o jego stan. Solberg naprawdę współczuł mu przechodzenia przez te wszystkie nieprzyjemności związane z utratą jąder.
-Jakoś mnie to nie martwi. Naprawdę jeżeli coś na nas zdobędzie to mu osobiście wręczę medal. - Powiedział jeszcze tylko notując w pamięci, żeby naprawdę uważać na prefekta naczelnego. Prawdą było, że Beatrice już wiedziała o problemach Maxa. Ślizgonowi zależało tylko na tym, by reszta szkoły się nie dowiedziała. Wolał uniknąć niekomfortowych sytuacji z tego tytułu.
-Chyba tak. Nie chcę spać na ławce w Hogsmeade, bo akurat mi zamkną bramę przed nosem. - Ponownie spojrzał za okno i zaczął się zbierać, by powrócić do zamku.


/zt x2

______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees
Powrót do góry Go down


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 5407
  Liczba postów : 13180
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
Dom nr 15 - Page 6 QzgSDG8




Gracz




Dom nr 15 - Page 6 Empty


PisanieDom nr 15 - Page 6 Empty Re: Dom nr 15  Dom nr 15 - Page 6 Empty21.10.20 2:41;

W końcu, po wielu dniach przygotowań nadszedł dzień zero. Max cieszył się, że udało mu się uzyskać informację na temat daty urodzin Felka i mógł coś przyjacielowi zorganizować. Bardzo dobrze wiedział, kiedy puchon pracował, więc odczekał do odpowiedniej godziny, zabrał wszystkie potrzebne rzeczy i przetransportował się do Londynu. Jak zwykle wszedł do domu Lowella przy pomocy klucza, który puchon mu uprzejmie podarował. Postawił wszelkie pakunki na stole i już miał zacząć przygotowania, gdy usłyszał za sobą hałas. Zaklął w duchu pewien, że to Felinus. Odwrócił się, by zobaczyć, że to nie jego przyjaciel, a Lydia, właśnie wchodziła do salonu.
- Dzień dobry. Mam nadzieję, że nie przeszkadzam. Chciałem zrobić Felkowi małą niespodziankę. Myślałem, że pani również będzie w pracy. - Przywitał się z kobietą od razu tłumacząc swoją obecność w ich progach. Przychodził tutaj już miesiąc, a jeszcze nie miał okazji poznać kobiety. - Max, kolega Felka. - Przedstawił się jeszcze krótko, by oficjalne przypasować swoją twarz do imienia.
Miał nadzieję, że nie przeszkadzał, ale musiał zrobić to w postaci konspiracji, bo Lowell zapewne nie pozwoliłby mu na całą tę szopkę, gdyby wiedział, co Max planuje.
Powoli zaczął zabierać się za wszystko. Najpierw porozstawiał na kanapie i fotelach borsucze maskotki, a następnie zabrał się za dmuchanie balonów. Oczywiście wszystkie ozdoby miały żółto-czarne barwy. Jeden po drugim, zaklęciem, wiązał gotowe balony, a następnie zaczął zbierać je w grupy i rozwieszać pod sufitem. Nad oknem, powiesił napis “STO LAT FELEK”, a dzięki prostemu zaklęciu sprawił, że literki lekko zaczęły się mienić.
Na środku stołu postawił tort. Żółto-czarny, ozdobiony symbolicznymi mimozami. Przyszykował także talerzyki, widelczyki i zamiast szampana czy innej wódy, kubki z ciepłym, parującym kakao. Starannie zapakowany prezent wciąż leżał w jego torbie i czekał na solenizanta. Ostatnie zaklęcie padło na porozstawiane wcześniej pluszaki, a jego efekt miał zostać odkryty przez Felka już niedługo.

______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees
Powrót do góry Go down


Felinus Faolán Lowell
Felinus Faolán Lowell

Nauczyciel
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1973
  Liczba postów : 7412
https://www.czarodzieje.org/t18786-felinus-faolan-lowell#539099
https://www.czarodzieje.org/t18807-felinus-faolan-lowell#539739
https://www.czarodzieje.org/t18796-felinus-faolan-lowell
https://www.czarodzieje.org/t18814-felinus-faolan-lowell-dzienni
Dom nr 15 - Page 6 QzgSDG8




Gracz




Dom nr 15 - Page 6 Empty


PisanieDom nr 15 - Page 6 Empty Re: Dom nr 15  Dom nr 15 - Page 6 Empty21.10.20 3:03;

Życie naprawdę bywało upierdliwe. O ile Felinus ostatnio naprawdę sporo przesiadywał w robocie, zamiast tam, gdzie powinien, czyli w rodzinnym domu, odczuwając poniekąd atmosferę nadchodzącego święta, którego nie miał okazji w ostatnich latach celebrować, o tyle jednak nie spodziewał się żadnej niespodzianki. Może nie uważał tego za konieczność, będąc przyzwyczajonym już do takiego schematu zdarzeń, co nie zmienia faktu, iż prawie o nich zapomniał. Dziwnie to może zabrzmieć, kiedy człowiek, który pamięta dosłownie o wszystkim, zapomina tak naprawdę o sobie. Zapomina o dniu, w którym to po prostu przyszedł na świat, a który to stał się tak naprawdę jednym z najważniejszych w życiu. Nic nie zapowiadało się na to, by mógł świętować - naprawdę, zapomniał nawet, jak to się robi.  Nie potrafił, powiedziawszy wyjątkowo szczerze - może jakaś namiastka podejścia do tego znajdowała się w jego umyśle, gdzieś zakopana pod dużą ilością innych, bardziej przydatnych rzeczy, co nie zmienia faktu, iż, z okazji urodzin, no cóż. Będzie musiał ją odkopać, przeczyścić, przetrzeć z kurzu i postawić na jednej z wielu półek, które posiadał, a na które to zwracał największą uwagę. Nikt by się tego po nim nie spodziewał.
Przekręcenie kluczyka w zamku, kiedy to lite, drewniane drzwi pozwoliły Maximilianowi zawitać w progi jego mieszkania, nie zostało niezawuażone przez Lydię. Kobiecina, ubrana w dość proste rzeczy, będąca wyjątkowo niską, o mało co nie wyszczerzyła oczu, gdy zobaczyła całkiem, nawet bardzo wysokiego chłopaka. Nie tego dzisiaj się spodziewała, kiedy to szykowała już coś dla Felinusa, a kiedy to po prostu do salonu zawitał gość, o którym wiele słyszała, a z którym nie miała przyjemności wcześniej się zapoznać. Uśmiech rozciągnął się po jej malinowych wargach, kiedy to przyjaźnie spojrzała w jego stronę, jakoby szukając w nim czegoś intrygującego, choć w samej postawie kolega, nie, przyjaciel ze szkoły Felinusa był osobą, która potrafiła wprawić ją w zainteresowanie.
Max… ten Max, ojej, jak miło jest mi cię poznać! — kobiecina, jak na nią przystało, bo nadal miała sporo energii, zwyczajnie przytuliła Solberga, dając upust swoim emocjom. Kompletne przeciwieństwo jej syna, jakoby niebędące wcale czymś w postaci traumy wynikającej z dość nieciekawej przeszłości. Co prawda nadal dzierży nazwisko po byłym mężu, co nie zmienia faktu, iż tak naprawdę od zawsze była po stronie własnej gałęzi w drzewie genealogicznym. — Felinus tak wiele mi o tobie opowiadał… Coś ty, skarbeńku, ja w pracy, kiedy mam okazję świętować z moim synem? Dobre sobie! Młodzi to by ciągle nas, starszych, wyganiali do roboty… — machnęła dłonią, by następnie się zaśmiać, a kiedy to odwróciła się na pięcie, o mało co nie potykając się o czarną kotkę, która nadal patrzyła na lodówkę od dłuższego czasu, nawet jeżeli posiadała karmę w misce, zachowała resztki równowagi i oparła się dłońmi o blat. Po krótszej chwili poprawiła jasnobrązowe kosmyki włosów smukłymi palcami, które wydawały się posiadać piętno upływu czasu oraz przygotowała na szybko wodę, by ta była gotowa do zalania jakiegokolwiek suszu lub kawy. — Czegoś by się zatem napił, moje złotko? — zapytawszy się, przygotowała dość naprędce odpowiedni napój, wskazany przez Solberga, o ile tego oczywiście chciał, by następnie poprawić materiał własnych, niebieskich spodni, które to opinały jej nogi i tym samym położyć filiżanki na stoliku w salonie. Można było zauważyć na jej twarzy zaciekawienie, jak również i zabieganie, w związku z dzisiejszym dniem, gdy młodzieniec wyciągnął różdżkę. — Woo, magia, nigdy nie miałam z nią do czynienia. Feli odziedziczył ją po swoim ojcu, a ten ojciec, no cóż, nie kwapił się do czegokolwiek. Ale! Wiem, że wyrósł, nawet jeżeli tego nie pokazuje, na dobrego człowieka. — wargi podniosły się w pozytywnym tego słowa znaczeniu, gdy na twarzy pojawił się naturalny, pozbawiony sztuczności uśmiech, pełen energii oraz pozytywnego nastawienia Lydii. Kobieta jednocześnie wzięła łyk zielonej herbaty, którą sobie zaparzyła, by następnie przekrzywić usta i tym samym poczuć, że zapomniała do niej czegoś dodać. — Ale jestem zapominalska, żeby cukru nie dosypać… Jeżeli mój syn kogoś lubi, to to jest osiągnięcie. A jak zaprasza, to już w ogóle! Zawsze mógł porzucić starą, sędziwą matkę na próg, ale tego jednak nie zrobił. Wierny do samego końca. — pokręciwszy głową, dość szybko skoczyła do kuchni po cukierniczkę, kiedy to spoglądała ostatecznie na poczynania Maximiliana. I znowu zapomniała o Ivarze, wykonując śmieszny skok. Zastanawiała ją magia. Owszem, może nie powinna jej widzieć, co nie zmienia faktu, iż rzeczy niepoznane mogły wywoływać dwie reakcje - zaintrygowanie lub pogardę. U niej, ze względu na otwartość, była to ta pierwsza. — Rzucanie czarów to trudna rzecz? O, a da się bez różdżki? Tak wiesz, o, jak w niektórych serialach, gdzie pstrykają palcami i dzieje się światłość? — postukała opuszkami palców o własne policzki, przyglądając się Ślizgonowi z należytą dozą opieki, kiedy ten rozstawiał pluszaki, którymi poczęła interesować się czarna kotka, odchodząc na chwilę od lodówki. Proste miauknięcie wydostało się z jej pyszczka, kiedy to podeszła do jednego borsukowego przytulańca i postanowiła otrzeć się o niego własnym policzkiem. Na widok Maxa, gdy wreszcie zapomniała o sekretach i przekąskach kryjących się w lodówce, o mało co nie podskoczyła, przechodząc do aktu terroryzowania jego nogi sporą dozą miłości i atencji.
Powrót do góry Go down


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 5407
  Liczba postów : 13180
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
Dom nr 15 - Page 6 QzgSDG8




Gracz




Dom nr 15 - Page 6 Empty


PisanieDom nr 15 - Page 6 Empty Re: Dom nr 15  Dom nr 15 - Page 6 Empty21.10.20 15:07;

Felinus nie miał prawa czegokolwiek podejrzewać. Max, jeśli chciał, naprawdę potrafił trzymać sekret i nie dać po sobie niczego poznać. Dodatkowo ślizgonowi pomagał fakt, że Lowell mieszkał poza zamkiem, więc mógł prowadzić konspirację, gdy puchon opuszczał mury, by wrócić do domu.
Nie spodziewał się, że kobieta od razu postanowi go przytulić. Nie wiedział o Lydii zbyt wiele, a zazwyczaj ludzie aż tak ciepło do niego nie podchodzili. Przynajmniej ci obcy. Odruchowo jednak odwzajemnił uścisk, by następnie przejść do działania.
- Chyba ten. - Uśmiechnął się ciepło. Raczej nie słyszał z ust Felka o jakimkolwiek innym Maxie. Nawet nie wiedział, czy Lowell kojarzy Brewera, z którym to ślizgon czasem coś tam upichcił. - No tak, mogłem się tego spodziewać. W końcu takie święto zdarza się raz do roku. - Na całe szczęście Lydia nie wyglądała, jakby chciałą go wyjebać za drzwi, a wręcz przeciwnie. Na pewno powitała go milej niż kruk Felka, który do dzisiaj jakoś nie zyskał sympatii ślizgona. Zamarł na chwilę, gotowy do reakcji, gdy zobaczył, jak kobieta potyka się o Ivarę. Kotka uwielbiała siedzieć tam, gdzie akurat mogła komuś przeszkodzić. Max nadal pamiętał smak jej futerka po tym, jak usiadła mu na twarzy.
- Poproszę kawy, jeśli można. - Coś ciepłego zawsze miło przyjmował, a kawa była mu potrzebna do uzupełnienia zapasów energii.
Gdy Lydiia zabrała się za przygotowywanie napojów, Solberg chwycił swój magiczny patyczek i zaczął dekorować salon. Wiedział, że kobieta musi być świadoma magii mając czarodzieja za syna, a że namiar na nim już nie ciążył, to nie bał się prawnych konsekwencji z tytułu swoich czynów.
Słuchał uważnie słów przyglądającej się mu kobiety jednocześnie rzucając kolejne zaklęcia. Nie wiedział dokładnie ile miał czasu przed powrotem Felinusa do domu, a wolał wyrobić się wcześniej, niż jakby puchon miał zastać go w połowie pracy.
- Felek jest naprawdę dobrym przyjacielem. Cieszę się, że jakoś udało nam się poznać. - Wolał nie wchodzić w szczegóły ich znajomości. Domyślał się, że starszy kolega nie otwierał się zbyt mocno przed matką i nie opowiadał jej o sytuacjach, w które się tak często pakowali. Nie mógł jednak zaprzeczyć, że Lowell jest dobrym człowiekiem. Przynajmniej dla Maxa.
Części o ojcu Felka postanowił nie komentować. Znał tę historię, od kiedy puchon postanowił się zwierzyć na szkolnym poddaszu. Nie miał łatwego życia, a Max bardzo dobrze rozumiał, jak to potrafi wpłynąć na człowieka.
Akurat rzucał czar na borsuki, gdy kobieta postanowiła zapytać o szczegóły magii. Max musiał chwilę się zastanowić, by udzielić jej konkretnej odpowiedzi. Sam przecież nie był mistrzem w tej dziedzinie. Wszystko, co nie było związane z kociołkami znał mniej więcej po prostu poprawnie.
- Na pewno trudniejsza niż może się wydawać. Sam talent, czy gen magiczny nie wystarcza. Trzeba naprawdę skupić się na wielu szczegółach. - Odpowiedział w końcu, próbując nie zgubić koncentracji, by przypadkiem nie zniszczyć kobiecie domu. - Magia bezróżdżkowa istnieje, ale jest to naprawdę zaawansowana dziedzina, którą opanowuje zaledwie garstka. Jest to niebezpieczne i wymaga ogromnej wiedzy i opanowania. - Dodał jeszcze. Wiedział, po co kupuje się różdżki i był świadom konsekwencji, które mogły spotkać kogoś, kto nieuważnie próbuje rzucić zaklęcie bez pomocy patyczka.
Spojrzał na Ivarę, która najpierw maltretowała przytulankę, by następnie zająć się nogą ślizgona. Wziął kotkę na rękę i zaczął dawać jej troszkę miłości, o którą się upominała.

______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees
Powrót do góry Go down


Felinus Faolán Lowell
Felinus Faolán Lowell

Nauczyciel
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1973
  Liczba postów : 7412
https://www.czarodzieje.org/t18786-felinus-faolan-lowell#539099
https://www.czarodzieje.org/t18807-felinus-faolan-lowell#539739
https://www.czarodzieje.org/t18796-felinus-faolan-lowell
https://www.czarodzieje.org/t18814-felinus-faolan-lowell-dzienni
Dom nr 15 - Page 6 QzgSDG8




Gracz




Dom nr 15 - Page 6 Empty


PisanieDom nr 15 - Page 6 Empty Re: Dom nr 15  Dom nr 15 - Page 6 Empty21.10.20 15:26;

Felinus nie wiedział nic o tym, co szykują dla niego najbliżsi. Nie miał prawa wiedzieć, kiedy to zwyczajnie zatracał się w obowiązkach, pracy i próbie braku zwracania na siebie uwagi w szkole. W jego życiu znajdowało się wiele rzeczy, nad którymi nie mógł zapanować, aczkolwiek ostatecznie zawsze na jego twarzy malował się spokój. O ile oczywiście serce nie upadało na kolana, zmęczone tym wszystkim, jakoby posiadające swoją antropomorficzną formę; czasami otwierał się. Przed Solbergiem bardziej, bo począł mu ufać, mimo swoich wcześniejszych, złych doświadczeń do ludzi. Był jak zbite zwierzę; zwierzę, które wymaga intensywnej opieki i wielu dobrych podejść, by tym samym oswoić ostatniego, trzeciego wilczura. Wilczura uciekającego przed dotykiem ludzkiej dłoni, która nie ma zamiaru go skrzywdzić, a bardziej pomóc. Zaoferować wsparcie, lepszą przyszłość. Powoli, poprzez znajomość ze Ślizgonem, przyzwyczajał go do własnej obecności, ale nadal, potrzebował dalszej współpracy. Na szczęście, przebywając wraz z młodszym od siebie kolegą, nie bał się używać metafory własnych, pozytywnych emocji. Przyzwyczajał się do nich również, chociaż były one nadal dla niego obce, niezbadane, wymagające uwagi i ostrożności.
Gdzieś wewnątrz własnej duszy dziękował. Nie mówił tego wprost, ale poprzez opiekowanie się, poprzez zwyczajną troskę oraz zaufanie pokazywał to, czego na dłuższą metę nie zamierzał dusić. Bliskie osoby był w stanie schronić pod własnymi, wyniszczonymi skrzydłami, byleby wiedzieć, że nic im się nie stanie. I do tego grona, tuż nieopodal Lydii, dołączył Maximilian, być może nawet o tym nie wiedząc. Nie zamierzał dopuścić do tego, by został postawiony w niekomfortowej sytuacji, nie zamierzał dopuścić do jakiejkolwiek krzywdy, o ile się na nią nie zgodzi. Zamierzał osłaniać przed tym, co najgorsze.
Lydia, posiadając bardziej ekstrawertyczne podejście do tego wszystkiego, nie bała się dotyku. O ile sytuacje z poprzednich lat również odcisnęły na niej piętno, to ona trzymała się w tym wszystkim dobrze; uśmiech nie schodził jej z malinowych ust, a nawet zaczęła o siebie bardziej dbać, nakładając odrobinę tuszu na rzęsy czy po prostu… skupiając się na własnym wnętrzu. Długie, jasne kosmyki brązowych włosów opadały jej do ramion, kiedy to już przerwała uścisk, który był ciepły, matczyny, pozbawiony jakichkolwiek wad.
Raczej ten. — wypowiedziała szczerze, przyglądając się z dozą należytej ciekawości, kiedy to poprawiła własną bluzkę i tym samym podeszła do blatu stołu kuchennego, przygotowując napój dla siebie oraz przyjaciela Felinusa. Cieszyła się, że jej syn znalazł sobie kogoś bliskiego, zamiast ciągle zamartwiać się oraz oddawać melancholii. Widziała jego zmianę, której nie zamierzała wycofywać. Widziała zmianę, która to wpływała na niego - jak to przystało na czujne oko rodzicielki, z trudem było można wyłapać brak jakichkolwiek zgrzytów oraz innych działań, które ostatecznie zapalały czerwoną lampkę w umyśle Puchona. Kobieta odczekała chwilę, aby woda ostygła i tym samym zalała ziarenka rozpuszczalnej kawy; spokojne ruchy, mimo wcześniejszego potknięcia się o Ivarę, nie były w jakikolwiek sposób zaburzone. Przygotowała jednocześnie w drobnym, miniaturowym dzbanuszku odrobinę mleka, gdyby Ślizgon chciał jednak delikatniejszą wersję napoju, biorąc łyk własnej herbaty i udając się do wspólnej pracy ze Solbergiem.
Kto by się spodziewał, co nie? Jeden dzień czasami może odmienić całe życie. — uśmiechnęła się w stronę gościa, pomagając mu w przygotowywaniu tego wszystkiego, choć nie wiedziała tak naprawdę, co ma zrobić, gdy chłopak po prostu używał do tego różdżki. Może pod tym względem była bezużyteczna, może nie potrafiła korzystać z magii, ale, zamiast tego, potrafiła naprawdę wiele innych rzeczy. Czym się tak naprawdę nie chwaliła jakoś szczególnie, wiedząc, że i w tym przypadku naturalny uśmiech oraz schowanie kosmyków włosów za ucho mogłoby nie pomóc.
Kobieta zauważyła, że ten postanowił nie komentować części o ojcu, w związku z czym doszła do prostego wniosku, iż ten musiał o tym wiedzieć. A przynajmniej o tym, bo jeszcze nie wspomniała o byłym mężu, co nie zmienia faktu, iż nie zamierzała psuć tej rodzinnej atmosfery poprzez swoją zdolność do paplania wszystkim do wszystkich. Zamiast tego nuciła pod nosem jakąś staromodną piosenkę, prawdopodobnie włoską, gdy przygotowywała kolejne dekoracje, od czasu do czasu robiąc sobie kilkusekundową przerwę na łyk ciepłej jeszcze herbaty. Nie wiedziała zbyt wiele o darze, który posiadał jej syn, aczkolwiek nie bała się o niego pytać, bo… kto pyta, nie błądzi, a przecież co złego mogłoby się stać? Nie bez powodu zatem, gdy młodzieniec chciał udzielić jej odpowiedzi, uśmiechnęła się do niego jeszcze szerzej. — Och, takie buty… a człowiek myśli, że to jest proste i naturalne. No cóż, najwidoczniej się myliłam, a ty, złotko, wyprowadziłeś mnie z tego błędu. — zastanawiała się nad tym, jak to bywa z tymi kochanymi matkami, czy przypadkiem jej syn nie byłby w stanie tego opanować, ale ostatecznie zwróciła uwagę na coś innego. I chociaż Ivara cieszyła się, miaucząc na pieszczoty od strony Maximiliana, o tyle nie mogło im umknąć to, że… solenizant otwierał drzwi, kiedy, na całe szczęście wszystko było już gotowe. Kubki z gorącą czekoladą, pluszakowe borsuki, jak również wielki napis. — Hej, ma- — zastygł wręcz, przypominając sobie wówczas, kiedy to odczytał literki, że to jest jego dzień. Dzień, w którym się narodził, dzień, w którym to stał się realnym bytem; dzień, który powinien świętować, a który nie świętował od lat. Zastygł, o mało co nie upuścił kluczyków od samochodu na ziemię, spoglądając na dwójkę, która postanowiła to wszystko przygotować. Wszędzie borsuki, wszędzie żółto, wszędzie brązowo… Jego mózg nie mógł tego pojąć. Nie bez powodu stał, analizując wszystko i zastanawiając się nad tym, czy trafił do swojego domu, ale przecież… trafił. — No nie mówicie mi… Od kiedy to planowaliście? — uśmiechnął się w ich stronę, a uśmiech ten był naturalny, szczery, wyprowadzony zarówno w stronę matki, jak i Maximiliana. — A ty, Max, skąd wiedziałeś...? — o mało co nie chwycił się jedną ręką za włosy w zakłopotaniu, zanim nie został zaciągnięty do środka przez własną matkę.
Nadal musiał to wszystko ogarnąć.
Powrót do góry Go down


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 5407
  Liczba postów : 13180
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
Dom nr 15 - Page 6 QzgSDG8




Gracz




Dom nr 15 - Page 6 Empty


PisanieDom nr 15 - Page 6 Empty Re: Dom nr 15  Dom nr 15 - Page 6 Empty21.10.20 15:29;

Sam nie wierzył, że tyle czasu spędzonego na planowaniu tego dnia nie poszło na marne. Wystarczyło jedno złe słowo, jeden gest, a Felek nie miałby nic z niespodzianki. Solberg myślał nawet, czy nie byłoby lepiej przyjść wcześniej i ustalić kilka szczegółów z Lydią, ale ostatecznie wolał nie ryzykować. Nie znał kobiety na tyle, by wiedzieć, czy przypadkiem nie wypapla wszystkiego swojemu synowi. Tak naprawdę nic o niej nie wiedział.
Z uśmiechem przytaknął, gdy kobieta wspomniała o życiowych niespodziankach. Bardzo dobrze wiedział, jak to potrafi działać. Chwilowo przerwał pracę i chwycił kubek z gorącym napojem, by nawilżyć gardło. Czuł, jak kofeinowy napój powoli rozlewa się po jego ciele i na samą myśl już czuł, jak wstępuje w niego nowa energia. Nie potrzebował cukru ani mleka.
W końcu jednak trzeba było wrócić do pracy. Mógł oczywiście zająć się tym w stary, mugolski sposób, ale zdecydowanie łatwiej i szybciej było mu po prostu wypowiedzieć kilka zaklęć. Dzięki temu nie musiał martwić się o szukanie drabin, taśmy klejącej czy innych takich dupereli.
- Każdy tak myśli, aż sam nie zostanie wrzucony do magicznego świata. Nawet nie wie Pani ile godzin trzeba poświęcić na dobre opanowanie jednego zaklęcia. - Dodał jeszcze. Rzucić poprawnie zaklęcie może nie było aż takim problemem, szczególnie przy tych podstawowych. Problem pojawiał się, gdy chciało się uzyskać najlepszy rezultat z możliwych, wtedy każdy gest i każda literka inkantacji wraz z odpowiednim skupieniem, musiały być na swoim miejscu.
Właśnie drapał kotkę za uchem, gdy usłyszał dźwięk otwieranych drzwi. Rzucił Lydii szybkie spojrzenie i odwrócił się frontem do wchodzącego we własne progi solenizanta.
- Niespodzianka, mordo! - Zawołał, gdy Felek zdziwiony stanął w progu. W tym samym czasie, za sprawą wcześniej rzuconego zaklęcia, borsuki wystrzeliły z pyszczków confetti w puchonich kolorach. Max szybko machnął różdżką, a w pomieszczeniu zaczęło rozbrzmiewać “sto lat”. Nie potrafił powstrzymać wyszczerzu na widok miny przyjaciela.
- Właściwie to współpraca zaczęła się dzisiaj. - Wytłumaczył, by odsunąć wszelkie podejrzenia o konspiracji. - Ty wiesz, że ja mam swoje sposoby, prawda? - Mrugnął do niego, nie zdradzając, że tak naprawdę dzięki sile prefektów dobrał się do jego papierów i poznał datę urodzin.
- Nie stój tak i wchodź. Tort stygnie i kakao zaraz oklapnie. - Wskazał na stolik, przy okazji puszczając niecierpliwą Ivarę wolno.

______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees
Powrót do góry Go down


Felinus Faolán Lowell
Felinus Faolán Lowell

Nauczyciel
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1973
  Liczba postów : 7412
https://www.czarodzieje.org/t18786-felinus-faolan-lowell#539099
https://www.czarodzieje.org/t18807-felinus-faolan-lowell#539739
https://www.czarodzieje.org/t18796-felinus-faolan-lowell
https://www.czarodzieje.org/t18814-felinus-faolan-lowell-dzienni
Dom nr 15 - Page 6 QzgSDG8




Gracz




Dom nr 15 - Page 6 Empty


PisanieDom nr 15 - Page 6 Empty Re: Dom nr 15  Dom nr 15 - Page 6 Empty21.10.20 15:32;

Felinus tym bardziej nie był świadom, ile czasu poświęcili jego najbliżsi na zorganizowanie tego wszystkiego. Podejrzewał oczywiście, że podeszli do tego całkiem sprawnie, chociażby ze względu na Maximiliana, który mógł posługiwać się magią, dzięki której wszystko poszło praktycznie z górki. Przekroczenie progu własnego domu, który wewnątrz był w odmiennych barwach, a osoby, na których mu zależało, siedzące i oczekujące jego przybycia. Lowell, gdy zobaczył to wszystko, nie mógł uwierzyć, choć niespecjalnie dał to po sobie poznać, zamiast tego nakreślając naturalny uśmiech na własnej twarzy, wprawiając wyjątkowo rzadko używane jej mięśnie w ruch. Nie spodziewał się. Nikt nie spodziewał się, a w szczególności on, bo sam przyjaciel nie dawał żadnych oznak, że zamierza oddać się czemuś takiemu. Mógł potwierdzić jednak to, iż jeżeli Maximilian chce się z czymś skrzętnie ukrywać, to potrafi to mimo wszystko i wbrew wszystkiemu zrobić. Nie bez powodu odstawił klucze na stolik, a bluzę zdjął i powiesił ją na wieszaku, oddając się myślom. A przede wszystkim reakcji.
Kotka zareagowała dość energicznie, bo o mało co nie wyskoczyła z rąk Maximiliana, by przywitać się ze swoim właścicielem i… powędrować oczywiście do lodówki, w której mogłyby się kryć dla niej najlepsze skarby tego świata. Lowell pokręcił mimowolnie głową, reagując na słowa swojego przyjaciela.
Nadawałbyś się na niewymownego, nie ma co. — uśmiechnął się, własnymi palcami głaszcząc swoje ramię, które to dotknął, jakoby chcąc się trochę skurczyć, ale ostatecznie zdjął okulary i również odłożył je na stolik, zastanawiając się nad tym wszystkim. Reakcja na borsuki, które wystrzeliły z pyszczków konfetti, nie była gwałtowna, a zamiast tego podszedł bliżej dwójki. — Aaa, mój ty mysiu pysiu! Najlepszego w dniu twoich dwudziestych pierwszych urodzin. — powiedziała wyjątkowo zaskakująco jego własna matka i przytuliła go, nie pozwalając mu na wydostanie się z potężnego uścisku miłości, jaką była mu w stanie zaoferować. Lowell pierwszy raz się zaśmiał tak naprawdę, naprawdę szczerze, przerywając barierę, którą od zawsze tworzył i otwierając się w pełni. Na ten jeden, wyjątkowy dzień postanowił porzucić myśli o obronie samego siebie, niemniej jednak wiedział, że nie będzie to takie proste. — No tak, nie tylko ja mam znajomości w szkole, jak mogłem zapomnieć. — odpowiedział na jego słowa, zanim przeszedł oczywiście do Lydii. — Mamo, czy ty naprawdę chcesz mnie udusić? — zapytał się żartobliwie, kiedy ta już zmniejszyła uścisk, a zamiast tego pozwoliła mu usiąść na kanapie, na której od razu pojawiła się kotka. — Wiem, wiem, szkoda byłoby to wszystko zmarnować. — może nie był aż tak głodny, ale w sumie, z tej okazji, ciasto i kakao by oczywiście wypił. Jednocześnie, kiedy Max tego się najmniej spodziewał, przytulił go mocno, pozwalając sobie na ekspresję własnych emocji. Jedno było pewne - Solberg powinien się cieszyć, że ten go nie udusił, bo naprawdę miał z tej okazji siłę, ale nie chciałby, żeby coś im się wszystkim stało. — Myślę, że z tej okazji możemy wyciągnąć lampkę szampana. Co sądzicie? — zapytał się, a matka była chyba najszybciej do tego, bo znowu, kiedy kotka postanowiła podejść do lodówki, o mało co się o nią nie potknęła, a Hayward wyciągnęła schłodzony trunek. — Ja jestem za! Lampka nikomu nie zaszkodzi, a poza tym, to ma być na Twoje zdrowie. Ale pierwsze kakao, co wy na to? Albo… chociaż, jak ktoś chce, to niech się napije, o! — malinowe usta podniosły się w uśmiechu, kiedy to kobieta otworzyła ostrożnie butelkę, by przypadkiem coś się z niej nie wylało. Przypadkiem, bo o mało co strumień nie dostał się na sufit, kiedy ta zapomniała, że potrząśnięty szampan nie jest najlepszą opcją. No cóż, nie miała dzisiaj szczęścia do rzeczy stricte manualnych. — Och. — wydostało się z jej ust, a sama się zaśmiała, przygotowując lampki, do których nalała do odpowiedniego poziomu trunek. — Na zdrowie! Pokroję wam ciasta przy okazji… Feli, jak w pracy było? Duże korki? — rozpoczęła rozmowę, choć nie mogła powstrzymać się, kiedy to pokroiła ciasto biszkoptowe na talerzyki i przygotowała perfekcyjnie widelce oraz łyżeczki, wedle własnego uznania, by wręczyć Faolanowi jako pierwsza swój prezent. — Złotko ty moje, naprawdę nie wiem, co by cię zainteresowało, ale…! Zmień tę garderobę, bo co chwilę twoje koszulki plamią mi moje białe i mam ciągle z tym wszystkim problemy, o! — wręczyła mu pakunek, w którym znajdowały się zapewne wspomniane w słowach ubrania, z którymi to będzie musiał się zapoznać. Jednocześnie się zaśmiał, spoglądając na nią i dając jej całusa w policzek, kiedy to ponownie ją przytulił. — No nie mów mi, że aż taki z nimi problem jest. — zaśmiał się i spojrzał na Solberga, chwytając za własny talerzyk i kończąc całkiem szybko kakao.

Rzuć literką:
Powrót do góry Go down


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 5407
  Liczba postów : 13180
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
Dom nr 15 - Page 6 QzgSDG8




Gracz




Dom nr 15 - Page 6 Empty


PisanieDom nr 15 - Page 6 Empty Re: Dom nr 15  Dom nr 15 - Page 6 Empty21.10.20 15:38;

Kostka: F

Budząc się tego poranka, Felek nie mógł przypuszczać, że jego salon zamieni się popołudniu w prawdziwą pucholandię. Max nie miał zamiaru zmieniać im koloru ścian, czy dywanu, ale dekoracje mógł przecież poustawiać. Mógł trochę przesadzić z tą borsukowatością, ale nie przejmował się tym. Jak szaleć, to szaleć.
- Nie jeden by się ucieszył, gdybym w końcu się zamknął. - Zażartował wciąż nie mogąc przyzwyczaić się do wiadomości, że Felek nosi okulary. Ślizgon nie widział go zbyt często w takim wydaniu. Zresztą Max był pewien, że jeszcze wiele twarzy Lowella zostaje przed nim ukrytych.
- Jakby było trzeba to bym samego Ministra zapytał. A raczej Panią Minister. - Poprawił się szybko, przypominając sobie, że obecnie to przecież kobieta piastuje najważniejsze stanowisko w magicznym rządzie. Na szczęście Max miał w zamku tyle samo przyjaciół co wrogów i nie musiał uderzać w żadne ważniejsze osoby, by wyciągnąć informację o urodzinach Felka.
Czekał na swoją kolej, by dobrać się do solenizanta, ale okazało się że przyjaciel postanowił zaskoczyć go i sam zamknąć ramiona wokół jego sylwetki. Max mocno uściskał Felinusa naprawdę ciesząc się, że ten tak zareagował na całą tę niespodziankę.
- Wszystkiego najlepszego, staruszku. I co najmniej kolejnych dwudziestu jeden lat życia. - Trochę ironicznie, trochę po prostu szczerze, Solberg nie mógł nie nawiązać do ryzyka, jakie wspólnie podejmowali. Nie wyobrażał sobie jednak, by puchon tak nalge postanowił zostawić go na tym świecie samego.
Spojrzał niepewnie na Lowella, który zaproponował lampkę szampana. Od czasu wypadu do Soton starał się ograniczyć nie tylko mocniejsze używki, ale nawet przystopował trochę z alkoholem. Taka okazja była jednak jedyna w swoim rodzaju, tak więc Max skinął tylko głową, jakby potwierdzając, że chętnie wzniesie za kumpla toast kieliszkiem bąbelków.
- Pani się nie przejmuje. - Powiedział, szybko sprzątając zaklęciem rozlanego szampana, by kobieta przypadkiem się nie poślizgnęła i nie skręciła kostki. Wziął do ręki kubek kakao i powoli zaczął delektować się napojem, słuchając słów wylewających się z ust Lydii. Uśmiechnął się pod nosem na komentarz kobiety na temat garderoby jej syna. Sam Max raczej doceniał wierność czerni, ale przecież nie jemu było oceniać. Przechylił tylko nieznacznie głowę, reagując w ten sposób na spojrzenie Felka i podczas, gdy puchon rozpakowywał podarunek, Max wyjął z torby własną paczuszkę.
- Mam nadzieję, że się przyda. - Powiedział wręczając Lowellowi prezent. W paczuszce, schludnie zapakowane leżały dwie fiolki oznaczone jako “regenerujące kakao” (eliksir regenerujący) , dwie oznaczone jako “wzmacniające cytrusy” (eliksir wiggenowy) oraz pudełko ze znajdującymi się w środku okularami diagnostycznymi USG.
- Nie martw się, dodałem tylko walory smakowe. Mam tylko nadzieję, że trafią do żołądka nie do odpływu. - Dodał jeszcze uspokajając wszelkie wątpliwości, jakie mógł mieć Felek. W życiu nie podałby przecież kumplowi jakiegoś eksperymentu, a puchon zawsze mógł sprawdzić skład jednym, prostym zaklęciem.
- To co, za solenizanta? - Powiedział unosząc kieliszek z szampanem i tym samym wznosząc skromny toast.

______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees


Ostatnio zmieniony przez Maximilian Felix Solberg dnia 21.10.20 16:32, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down


Felinus Faolán Lowell
Felinus Faolán Lowell

Nauczyciel
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1973
  Liczba postów : 7412
https://www.czarodzieje.org/t18786-felinus-faolan-lowell#539099
https://www.czarodzieje.org/t18807-felinus-faolan-lowell#539739
https://www.czarodzieje.org/t18796-felinus-faolan-lowell
https://www.czarodzieje.org/t18814-felinus-faolan-lowell-dzienni
Dom nr 15 - Page 6 QzgSDG8




Gracz




Dom nr 15 - Page 6 Empty


PisanieDom nr 15 - Page 6 Empty Re: Dom nr 15  Dom nr 15 - Page 6 Empty21.10.20 15:42;

Spojrzał jeszcze raz na wszystkich zgromadzonych, a uczucie ciepła na sercu przedostało się od środka do wszystkich tkanek w ciele. Możliwość zaufania, możliwość posiadania wsparcia, a przede wszystkim wiara w lepsze jutro powoli były przyswajane. Powoli, drobnymi krokami, kiedy pies przestawał się już go bać, nawet jeśli czasami chował w tej sytuacji ogon między nogi - czuł się pewniejszy. Czuł, że ma do kogo wracać. I jeżeli ma do kogoś wracać, to do ciepła rodzinnego, jakie wytworzyli mu najbliżsi, którym starał się pokazać jak najwięcej czułości. Powstanie do walki, powstanie do lepszego spojrzenia w przyszłość, a przede wszystkim posiadanie kogoś, na kim mu naprawdę zależy i zaczął to dostrzegać, przyczyniało się do zmiany poniekąd jego nastawienia do otoczenia. Zaczął je doceniać, nawet jeśli wcześniej przykładał do niego mniejszą uwagę. Był wdzięczny. Był wdzięczny wszystkim, którzy starali się, a on starał się dla nich. Być najlepszym przyjacielem, najlepszym synem, powiernikiem tajemnic oraz protektorem. Czasami ta walka jest męcząca, aczkolwiek rezultaty może dostrzec od razu, na pierwszy rzut oka.
Nie wiedział, że Hufflepuff i jego barwy przejmą kontrolę nad salonem. Nie wiedział nic, poza tym, że posiada urodziny. Nie wiedział o niespodziance, dlatego uśmiech, chociaż nie z powodu samego zdarzenia, a bardziej pamięci, choć to wszystko układało się w jedną, logiczną całość, nie opuszczał jego twarzy. Naprawdę. To wszystko było miłe. Przepełnione tym, że jest coś wart. Nie tylko puste słowa i udawanie nadgorliwych urzędników, prefektów oraz innych fuch, które nijak mają się do tego, iż człowiek tak naprawdę potrzebuje bliskości. I kontaktu. Dlatego był im wszystkim wdzięczny. Bardziej, niż mogłoby się to kiedykolwiek komukolwiek wydawać.
No ja bym się nie ucieszył. Druga Viola w Hogwarcie nie jest wcale taka potrzebna. — nie mówiąc już o swoim przypadku, uśmiechnął się i tym samym przeszedł do uścisku z matką,. by tym samym dodać komentarz na to temat Minister Magii. — Już sobie to wyobrażam, jej reakcję. — nie mógł powstrzymać się od śmiechu, kiedy to po prostu mogłoby się to wydawać dość karygodne, ale jednak… Taki Maximilian, wbijający na spotkanie partii i pytający się kobiety o to, kiedy jej przyjaciel ma urodziny, a ona skrzętnie szukająca w papierach, aby zadowolić potencjalnego wyborcę i nawrócić go na dobrą drogę. Mimo że ta myśl była nierealna, pozbawiona podstaw wystąpienia w prawdziwym świecie, to jednak spowodowała taką, a nie inną reakcję.
Co najmniej? A już myślałem, że mi dowalisz mniej. — uśmiechnął się, kiedy to, na swoją niekorzyść, był znacznie niższy od przyjaciela, niemniej jednak, kiedy odsunął się już na wystarczającą odległość, puścił mu porozumiewawcze oczko, siadając też wygodnie na kanapie. Ryzyko, jakie podejmowali, było spore, a wzajemnie przyciąganie problemów wcale nie pomagało w tej kwestii.
Maximilian mógł spojrzeć niepewnie na propozycję, jaka wydobyła się z jego ust, aczkolwiek ostatecznie postanowił mimo wszystko i wbrew wszystkiemu podjąć się próby wzniesienia toastu; sam Lowell nie wiedział, jak tak naprawdę na niego alkohol wpłynie, aczkolwiek wiedział, że po lampce raczej nic nie powinno nikomu się stać. A przynajmniej tak podejrzewał i taką miał pewność; może nie stuprocentową, aczkolwiek całkiem sporą. Pozostawało liczyć.
Dzięki! — powiedział, być może trochę entuzjastycznie, kiedy to Max postanowił pomóc jego matce, obdarowując go ostatecznie ciepłym uśmiechem. Podobny krok poczyniła Lydia, która to patrzyła, jak proste zaklęcie powoduje zwyczajne zniknięcie napoju z podłogi. — [/i]Takim to dobrze! Feli, czemu my nie zawsze stosujemy takie zagrywki, co? — uśmiech nie znikał jej z twarzy; proste, aczkolwiek wystarczające podniesienie kącików ust do góry, gdy ostatecznie nie musiała biec po mopa i znowu się wywalać o kotkę, było czymś w rodzaju podziękowania. Felinus natomiast sączył powoli napój, oddając się ciepłej, kakaowej słodyczy, choć nie było mu to dane, gdy matka postanowiła go obdarować koszulkami innego koloru. Najchętniej to by pokręcił głową i parsknął śmiechem, ale jednak podjął się tylko tego drugiego, spoglądając na kobietę z należytą miłością do niej oraz szacunkiem, jaki powinien wyrobić syn.
Czy was… naprawdę, nie mieliście niczego innego do roboty? Oczywiście mówię to w żartach, ale — powiedział, gdy kolejny z nich postanowił wyciągnąć prezent, a kotka otarła się o kostkę Solberga, domagając się ponownie atencji. — Powinienem to teraz otwierać? — zapytał się dla bezpieczeństwa, posyłając uśmiech Ślizgonowi i tym samym spoglądając na mimozę, która zdobiła salon, rozpoznając nawiązanie do tego wszystkiego. Ciepło jeszcze raz przeszło po jego wnętrzu, czując, że jest wdzięczny. Naprawdę wdzięczny. Zapomnienie o tym wszystkim, co go trapiło od wielu lat, dawało ukojenie. Zdejmowało łańcuchy choć na chwilę. — O, widzę, że dbasz o moje zdrowie. — uśmiechnął się, a matka położyła dłoń na jego głowie, mimo niskiego wzrostu, przyjmując pewną siebie postawę. — Masz wypić! Nawet nie wiesz, ile razy mam ochotę wepchnąć w ciebie obiad, bo jesteś naprawdę blady. Skarbie, nie musisz siebie tak zaniedbywać. Każdy się stara, byś czuł się lepiej! — pacnęła go mocniej w głowę, ale Felinus nie syknął, a zamiast tego wyszczerzył zęby i powiedział “tak, tak, wiem o tym”. Drugi, wewnętrzny pakunek był jednak odmienny. Całkowicie odmienny, należało przyznać, kiedy to postanowił go wziąć w dłoń. A gdy otworzył, zauważył w nim okulary diagnostyczne. — Czy ty prosisz się o pakt z diabłem? Ile za to zapłaciłeś? Jezu, nie wiem nawet czy mogę to przyjąć — naprawdę nie lubił, gdy dostawał wartościowe przedmioty, w związku z czym czuł się trochę nieswojo, aczkolwiek jeszcze raz ponowił uścisk ze wszystkimi, zanim powrócił na miejsce. Czuł spokój. Czuł to, czego nie czuł od dawna. Nie zamierzał tego zepsuć. — Trafią do żołądka, masz moje słowo. — albo do wanny, chciał trochę napomknąć, ale nie zamierzał dzielić się informacją o wspólnej kąpieli przy Lydii. Zamiast tego usiadł i tym samym dokończył kakao, podnosząc kieliszek z szampanem, by następnie brzęk naczyń rozniósł się po salonie i tym samym dotarł do każdego z nich. Trochę siedział, niepewnie, kiedy to począł sączyć napój alkoholowy, niemniej jednak zebrał w sobie odwagę, by przemówić. — Ja… chcę wam wszystkim za wszystko podziękować. Podejrzewam, że gdyby nie proste sytuacje, być może nawet byśmy się nie poznali z Maximilianem. I o ile ostatni rok był burzliwym rokiem, pełnym zmian, chcę teraz patrzeć w przyszłość… w przyszłość z wami. Rozpocząć dwudziesty pierwszy rok własnego życia w lepszy sposób, razem, a przede wszystkim… nie zapominając. — spojrzał na żółtawy alkohol, który wypełniał idealnie lampki, by tym samym przemyśleć parę słów, zastanawiając się nad ich odpowiednim doborem. Kiedy wyciszał samego siebie, szło mu to znacznie lepiej; kiedy jednak zrezygnował, z tej właśnie okazji, okazji własnych urodzin, trochę trudniej było mu układać zdania, co zresztą każdy mógł zobaczyć. — Niezależnie od tego, co się wydarzy bądź też i nie, chociaż niczego złego nie zapowiadam, skądże! Pamiętajcie, że zawsze będę was traktował jako najbliższe mi osoby. I kochał. — uśmiechnął się do nich wszystkich i pociągnął łyk napoju. Waliło go to, jak to mogło brzmieć, ale naprawdę stanowili oni najważniejsze osoby w jego życiu. I nie zamierza tego zmieniać.
Powrót do góry Go down


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 5407
  Liczba postów : 13180
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
Dom nr 15 - Page 6 QzgSDG8




Gracz




Dom nr 15 - Page 6 Empty


PisanieDom nr 15 - Page 6 Empty Re: Dom nr 15  Dom nr 15 - Page 6 Empty21.10.20 17:12;

Widok Lowella w takim wydaniu był czymś, co wypełniało samego Solberga radością. Zazwyczaj jego przyjaciel był bardziej powściągliwy, a dzisiaj widać było na jego twarzy prawdziwe emocje. I to te pozytywne.
Ślizgon nie wyobrażał sobie całkowicie olać tematu urodzin puchona. Skoro udało mu się odpowiednio szybko dostać informację o tym święcie, to musiał coś zorganizować. Mógł zabrać go na kremowe do Hogsmeade, mógł wziąć go na wspólne rodeo na hipogryfach i darmową wizytę w Mungu, ale wybrał opcję pomiędzy. Skromne, kameralne towarzystwo z miłą atmosferą.
- Może przynajmniej ślizgoni wygraliby puchar. - Dodał jeszcze żartobliwie, tym samym kończąc temat. Akurat słowa często pomagały mu ugrać coś lżejszego niż zesłanie na biwak do Zakazanego Lasu w ramach kary, chociaż i tak ostatnie wydarzenia dość mocno się na nim odbiły.
- Jakby było trzeba… - Wzruszył ramionami. Max był jedną z tych osób, co naprawdę była w stanie zrobić podobne rzeczy, gdyby tylko postawiono przed nim wyzwanie. Co prawda dostanie się do Pani Minister na pewno byłoby trudniejsze niż wsadzenie pustnikowi ręki do pyska. Jedno miał już praktycznie za sobą.
- A widzisz, potrafię zaskakiwać. - Nie wyobrażał sobie sytuacji, w której to Felek pierwszy opuścił by ten ziemski padół. Puchon zapowiadał się na naprawdę bardziej żywotne stworzenie od Maxa i ślizgon liczył, że tak też będzie. Życzył przecież przyjacielowi jak najlepiej.
Zazwyczaj nie używał magii do tak błahych spraw. Dzisiaj jednak okazja była wyjątkowa i nie było sensu krzątać się po domu marnując taką atmosferę. Poza tym nie chciał, by ktoś wywalił się na rozlanym trunku i sobie coś zrobił. Szpital polowy miał być dzisiaj zamknięty. Uśmiechnął się tylko na podziękowania ze strony Lowella i jego mamy, a następnie zwrócił się do kubka z ciepłym jeszcze kakao.
- No wiesz, cierpię ostatnio na zbyt wiele wolnego czasu… - Pokazał mu język i gestem oznajmił, że ma się nie przejmować i śmiało otwierać paczuszkę. W końcu nie było tam nic, czego Lydia nie powinna widzieć.
- Ktoś musi. - Posłał Lydii uśmiech, gdy ta zaczęła rozgadywać się na temat stanu zdrowia swojego syna. - Ma Pani całkowitą rację. Taki stary, a taki niemądry. Już wiem, czemu nie przydzielili Cię do kruków. - Zażartował, chociaż bardzo dobrze rozumiał, co kobieta miała na myśli. Przyszedł najwyższy czas by dla odmiany ktoś zatroszczył się o puchona.
- Pakt z diabłem? Stary, to już stare i niemodne. A o ceny prezentów się nie pyta. Należy Ci się, więc przyjmuj i nie marudź. - Nie przyjmował odmowy ze strony Felka. Dla Maxa nie liczyły się pieniądze, a że akurat udało mu się uzbierać większą kwotę postanowił wydać jej część na przyjaciela. W ten sposób nie tylko chciał sprawić mu radość na urodziny, ale też w pewien sposób okazać wdzięczność za wszystko to, co dla niego robił.
- Trzymam za słowo. - Kąpielą faktycznie może lepiej było się przy Lydii nie chwalić, tak samo jak wieloma innymi sytuacjami, które miały miejsce między tą dwójką. Max naprawdę wyznawał zasadę “im mniej wiesz tym lepiej śpisz” i to zarówno względem siebie jak i względem innych.
Gdy już wszyscy mieli kieliszki w dłoniach, Felek postanowił wznieść toast, który szczerze wzruszył Maxa. Zgadzał się ze słowami puchona i nie potrafił wyobrazić sobie, by sam lepiej ujął to wszystko. Przypadek, czy zrządzenie losu, jakkolwiek by tego nie nazwać, połączyło ich losy i ślizgon był naprawdę wdzięczny z tego powodu. Nie wyobrażał sobie sytuacji, gdyby nagle to wszystko miało zniknąć w odmętach pamięci tak, jak ich spotkanie w jaskini, które zostało częściowo zdeformowane przez Saskio. Im więcej się działo, tym bardziej chciał pamiętać. Mimo gorszych momentów, kłótni i bójek, zależało mu na puchonie.
- No już, bo się popłaczę. - Teatralnie wykonał gest ocierania łzy, cały czas jednak się uśmiechając. Nie spodziewał się, że Felek aż tak ucieszy się na to wszystko.
- Pluszaki też są do Twojej dyspozycji, w końcu ostatnio Ci je obiecałem. Tylko nie pozwól Equinoxowi wydubać im oczu, naszukałem się ich jak debil po całym Londynie. - Nawiązał do jednej z mniej przyjemnych rozmów, jakie prowadzili, ale jednocześnie Max wciąż był słowny. Nawet jeżeli ludzie myśleli, że tylko żartuje, uwielbiał ich potem zaskakiwać.
-To co, jak chcesz spędzić resztę dnia? - Skoro już solenizant był na miejscu, wypadało zapytać, czy nie ma innych planów. Solberg domyślał się, że autem już nigdzie nie pojedzie, skoro szampan krążył już w jego organizmie, ale może miał jakąś specjalną wizję tego, co chce robić w ramach swojego święta. - Tylko błagam żadnego Durnia. - Zaśmiał się przypominając sobie ich ostatnią rozgrywkę. Tego na pewno przy Lydii nie chcieli.

______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees
Powrót do góry Go down


Felinus Faolán Lowell
Felinus Faolán Lowell

Nauczyciel
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1973
  Liczba postów : 7412
https://www.czarodzieje.org/t18786-felinus-faolan-lowell#539099
https://www.czarodzieje.org/t18807-felinus-faolan-lowell#539739
https://www.czarodzieje.org/t18796-felinus-faolan-lowell
https://www.czarodzieje.org/t18814-felinus-faolan-lowell-dzienni
Dom nr 15 - Page 6 QzgSDG8




Gracz




Dom nr 15 - Page 6 Empty


PisanieDom nr 15 - Page 6 Empty Re: Dom nr 15  Dom nr 15 - Page 6 Empty21.10.20 19:03;

Kostki: 5, 2, 5

Zazwyczaj skrzętnie chował własne emocje. Zazwyczaj stanowiły one dla niego coś, czego nie może pokazać na szerszym spektrum i w szerszej, większej publiczności, w związku z czym delektował się nimi samodzielnie. Tym razem jednak, będąc w towarzystwie dwóch znanych sobie samemu osób, nie trzymał nogi na pedale hamulca, pozwalając na to, by uczucia spokojnie przechodziły przez jego mowę ciała oraz gesty, tudzież słowa. Każde zdanie było nimi nacechowane; jakoby odmienne od tego, z czym zazwyczaj mieli do czynienia zarówno Lydia, jak i Maximilian. Pozytywność, jaka przez niego się wylewała, była nietypowa, ale ostatecznie miła. Posiadała namiastkę tego, czego skrywał w swoim sercu od zawsze - a przynajmniej od momentu, w którym zdał sobie sprawę, że wykładanie serca na dłoni nie zawsze jest dobrym poczynaniem. Zamierzał zapomnieć o przeszłości i oddać się swawolnym tańcom, przechadzając się pośrodku nocy. Zamierzał robić wszystkie mniej i bardziej moralne rzeczy, które dla niego nie były moralne - jak chociażby właśnie okazywać to, co kryje się pod jego kopułą czaszki. Wydobyć z trzeciego, najbardziej pokaleczonego w tym wszystkim psa, namiastkę dobra. Ostrożnymi ruchami dłoni muskając jego sierść.
A to nie było tak, że wygraliście w tamtym roku szkolnym? — zapytał się uprzejmie, bo ile razy można było wygrywać? Hufflepuff stał goły i wesoły, bo w sumie nie interesował się takimi bzdetami. Różnica punktów w poprzednim roku była tak kuriozalna, że niemożliwa do prześcignięcia; chyba w setkach przedstawiciele Domu Borsuka musieliby się zjawiać na lekcjach, by jakoś przywrócić sobie honor oraz godność. Wraz z tymi wszystkimi plotkami, które okalały ich sylwetki; wiedział, że nie pławią się jakąś wielce dobrą reputacją, ale, nawet jak wiele osób uważało, że Lowell nigdy nie powinien zawitać w żółtych barwach... to jednak coś w nim było. Nie tylko pracowitość, ale także lojalność; nie zamierzał nigdzie sprzedawać własnego przyjaciela. Tak naprawdę, reprezentując wiele cech, Tiara Przydziału być może się nie pomyliła, umieszczając go akurat tam. — Weźże, płacenie na Ciebie kaucji byłoby ostatnim, czym chciałbym robić. Bo wpłaciłbym, ale nie byłoby to dla mnie żadną przyjemnością. — machnął ręką. Utrata galeonów, nawet w takim szczytnym celu, byleby wydostać z celi Solberga, potrafiłaby uderzyć w portfel. Tym bardziej, że u niego wydatki są większe, co wiąże się bezpośrednio z posiadaniem domu. Nawet jeżeli jego matka pracuje, to część z wypłaty idzie na rachunki, gaz, prąd, dosłownie wszystko.
To zaskocz mnie jeszcze bardziej i sam dożyj tylu lat, ilu ja mam dożyć. — mruknął do niego, uśmiechając się pod nosem i puszczając mu mimowolnie oczko. Oczywiście, jak żeby inaczej, kiedy to siedział wygodnie na sofie, swoje dwa grosze musiała wtrącić Lydia, która trąciła młodzieńców własnymi łokciami. — Macie dożyć, inaczej osobiście przyjdę i was wyciągnę z zaświatów! Młodzi jesteście przecież, po co wasz potencjał ma się marnować gdzieś indziej? — uśmiechnęła się, podnosząc karmazynowe wargi do góry w ramach czystego żartu. Westchnięcie wydobyło się jednak z jej ust, bo mimo że wiedziała, iż coś się dzieje, to jednak nie pytała. Nie wiedziała nawet o nowych bliznach, a także o braku jąder u swojego syna. Jedno jest pewne - nie doczeka się wnuków. — Tak, tak, wiemy o tym. — serdeczne podniesienie kącików ust do góry w zapewnieniu, że nie musi się o to martwić, pojawiło się na jego twarzy. Nie zamierzał psuć żadnych jej planów. A na słowa o posiadaniu wolnego czasu, zmrużył oczy i tym samym spojrzał troskliwie, by następnie wystawić język.
? — zapytał się, spojrzał mimowolnie na Solberga, któremu jeszcze raz pokazał język, a następnie zaśmiał się, słysząc argumentację przyjaciela w zakresie tego, dlaczego nie został przydzielony do Kruków. Nie mógł się od tego powstrzymać. — Nie przydzielili mnie do Kruków, żeby przypadkiem Voralberg nie łaził za mną jak popierdolony. — a raczej on z nim. Konfrontacja z tak wysokim nauczycielem i z tak pewnym wiązała się z bliżej nieokreślonymi nieprzyjemnościami. A przez to, że miał za opiekunkę profesor Whitehorn, mógł czuć się bardziej bezkarny. A przynajmniej nikt mu nie wchodził z butami w życie - do czasu. Williams starał się go wepchnąć na obowiązkowe wizyty u magipsychologa, które na razie nie przynosiły żadnych efektów. — Należy to mi się coś innego. — przyznał całkowicie szczerze, choć nie miał na myśli Maximiliana, a bardziej to, żeby wreszcie wyleciał z tej szkoły i nie musiał konfrontować się ze wszystkimi spojrzeniami. Ewentualnie wpierdol, zważywszy uwagę na to, jak się zachowuje podczas nauki. Nie, wpierdol jest adekwatny, ewidentnie. — Ale i tak czy siak, kurczę, stary... — wziął głębszy wdech, uśmiechając się subtelnie pod nosem, jakoby nie mogąc powstrzymać się od takiej reakcji. Było mu trochę wstyd, trochę czuł się nieswojo; nie mógł jednak odmówić. — Dziękuję. Naprawdę to doceniam. — kiwnął głową i objął Solberga w typowym dla siebie uścisku, by następnie powrócić na miejsce, które zasiadywał. — Spokojnie, będę pamiętał. — zaśmiał się, bo przecież wiele razy obiecywał i jakoś do tych zasad się dostosowywał, ale teraz postanowił podejść do tego na poważnie. I tym bardziej nie chwalić się wspólną kąpielą, która mogłaby wyglądać dwuznacznie.
Wzniesienie toastu było proste, ale za to przeznaczone tylko i wyłącznie dla zebranych. Słowa, które opuszczały jego struny głosowe, gdy otwierał usta, były szczerze oraz prawdziwe. Nie zamierzał przekreślać czegokolwiek; nie zamierzał również doprowadzić do tego, by przez proste kłótnie i problemy znajomości stały się historią. Nie bez powodu zatem określił to takimi, a nie innymi słowami, gdy obił kieliszkiem wraz z innymi swój własny; spotkanie z Maximilianem, mimo że pełne absurdu, doprowadziło do tego, że poznali się. Lepiej, bardziej, stając się własnym oparciem w zależności od tego, który z nich polegnie choć na moment. Był tego świadomy, dlatego nie bez powodu opiekował się, jak tylko mógł, zostawiając siebie gdzieś dalej na liście priorytetów. Ostatnio musiał to zmienić.
Będę spał z pluszakami... dzięki, naprawdę. — zaśmiał się, bo nie dość, że mogło to wyglądać dziecinnie, to jeszcze, w razie konieczności, Maximilian nie zmieściłby się na łóżku z taką gromadką uroczych borsuczków. No cóż, priorytety - albo jeden z nich pójdzie na podłogę, albo część miśków, chociaż nie wiadomo było już, co tak naprawdę jest gorsze. Powoli natomiast czuł, jak alkohol przyjemnie rozgrzewa mu ciało i wprawia je w coś, z czym wcześniej tak naprawdę nie miał do czynienia. Nie bez powodu czuł się trochę nieswojo, ale z czasem do skutków własnych działań - dostosowywał. — Spokojnie, prędzej mi je wydłubie. — rzucił półżartem. — A to wredne ptaszysko! Aż się dziwię, że jeszcze je utrzymujesz... — tupnęła nogą Lydia, pokazując swoje niezadowolenie. Ona jednak nie wiedziała, jak naprawdę mądrym ptakiem był ten czarnoskrzydły przyjaciel.
Aż taki zły nie jest... A co do planów, to w sumie nie wiem. Możemy w coś pograć, ale... — no właśnie. Przypomniał sobie Durnia i na pewno nie chciałby pokazywać skutków zażytej amortencji w obecności Maximiliana. Nie, w obecności każdej osoby. Niektórych muśnięć warg nie powinien widzieć nikt; Lowell był tego doskonale świadom. Jak się okazało, tak jak poprzednim razem, dzwonek telefonu matki zabrzmiał w całym mieszkaniu, że aż Ivara podskoczyła. — No nie, tylko nie to... — wymruczała kobieta pod nosem, tym razem już nie potykając się o kotkę, a zamiast tego spojrzała przepraszająco na dwójkę siedzących osób na kanapie, kiedy to wróciła. — Znowu mnie wezwali... znowu! Ah, co za ustrojstwo... Przepraszam was miśki, muszę zniknąć na parę godzin, bo znajoma z pracy zachorowała. Dacie sobie rady? — zapytała się, po kolei przytulając każdego na pożegnanie, kiedy to narzuciła na siebie dość szybko płaszcz i tym samym założyła proste buty z wiązaniami. — A czemu nie? Dziękuję raz jeszcze, doceniam twoje starania. — przytuliwszy ją, nie bał się nawiązywać fizycznego kontaktu. A przynamniej nie teraz, kiedy to czuł, że wszystko jest w porządku. Długo to jednak nie trwało, gdy Lydia opuściła dom, pozostawiając ich samych. Całe szczęście, że zdołała spróbować ciasta, które najwidoczniej jej posmakowało, bo zniknęło go całkiem sporo. — To co powiesz na krwawego barona? — uśmiechnął się miło w stronę Solberga, jakoby poszukując talii kart, którą wyciągnął i tym samym przedstawił swoją ofertę. — Trzydzieści galeonów... tak na dobry początek dnia. — upił jeszcze trochę szampana, by następnie rozluźnić się na sofie i tym samym począć działać.
Powrót do góry Go down


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 5407
  Liczba postów : 13180
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
Dom nr 15 - Page 6 QzgSDG8




Gracz




Dom nr 15 - Page 6 Empty


PisanieDom nr 15 - Page 6 Empty Re: Dom nr 15  Dom nr 15 - Page 6 Empty21.10.20 19:54;

Kostki: 4,5,2

Stół: 2 i 6 --> Felek wygrywa

Wynik: Max:Felek 0:1


To, że rok temu udało im się do samego końca utrzymać przewagę był jakimś cudem, którego nikt nie pojmował. Wszyscy jednak cieszyli się, że mimo tylu nieprzyjemnych sytuacji udało im się przywitać Beatrice na stanowisku Wężowej Mamy, w ten właśnie sposób. Ten rok nie zapowiadał się niestety tak kolorowo.
Przewrócił oczyma, gdy Felek kazał się zaskoczyć w dość mocno konkretny sposób.
-Ze względu na to, że masz urodziny powiem, że się postaram. - Wyszczerzył swoje białe ząbki w stronę puchona. Sam raczej nie spodziewał się dożyć zbyt długo, chociaż nigdy specjalnie nie próbował odebrać sobie życia i raczej nie wyobrażał sobie takiej sytuacji. Musiał jednak wziąć pod uwagę wszystkie inne czynniki. Najbardziej jednak zdziwiła go reakcja Lydii.
-Może być Pani Pewna, że będziemy mieć to w pamięci. - Kobieta wydawała się Maxowi coraz bardziej sympatyczna i mimo, że była okropnie gadatliwa, chłopak darzył ją sympatią. Widział kilka drobnych podobieństw między Lydią, a jej synem przez co jeszcze bardziej przychylnie do niej podchodził.
-Pod skrzydłami Voralberga to byś tej szkoły zapewne nie skończył. Albo by rzucił na Ciebie jakąś klątwę, która by uniemożliwiała nam jakiekolwiek interakcje. - Wszyscy wiedzieli, że kruczy ojciec był bardziej surowy niż Perpetua. Max nie był pewien, czy chciałby być pod jego opieką, chociaż Beatrice też nie pozwalała sobie dmuchać w owsiankę i Solberg mógł winić tylko siebie za to, że teraz cierpiał.
-Możesz sobie marudzić ile chcesz, ale najmilej mi będzie jak po prostu się zamkniesz i zrobisz z nich dobry użytek. Miejmy tylko nadzieję, że nie na nas. - Nie mógł się powstrzymać przed dodaniem ostatniego zdania.
Nie miał zamiaru prawić starszemu przyjacielowi więcej morałów. Po prostu się o niego troszczył, a gdy tylko dowiedział się o istnieniu takich okularów pomyślał, że mogą się puchonowi przydać. A że okazja natrafiła się idealna... Max wiedział, że Felek ma ważniejsze wydatki na głowie, dlatego też postawił na taki prezent a nie inny. Ślizgon przyjął kolejny uścisk od puchona, będąc prawie pewnym, że przez pół roku tyle się nie dotykali co dzisiaj.
-A czemu nie? Możesz je sobie zaczarować, żeby Ci jakoś umilały wieczory. - Powiedział nie do końca mając na myśli coś złego. Ograniczała Felka tylko wyobraźnia. -A w razie tragedii, zamień jednego w świstoklik i wbijaj do mnie. - Podsunął mu pomysł, który właśnie przyszedł mu do głowy. Jeżeli Felek potrafił, mógł też zrobić z pluszaka posłańca wiadomości, taką upośledzoną wersję patronusa. Możliwości było naprawdę wiele, a Max poradziłby sobie, gdyby musiał spać na podłodze. To, że Lowell użyczał mu łóżka, traktował jako naprawdę szczodry gest.
Zaśmiał się, gdy Lydia wyraziła podobną miłość do Felkowego kruka, co Max. Zwierzę było naprawdę specyficzne chociaż po tej historii, gdy próbował ratować puchona, zyskał do niego odrobinę szacunku.
Obserwował jak Lydia odbiera telefon i się z nimi żegna. Ślizgon grzecznie podziękował jej za pomoc i gościnę, a gdy drzwi za kobietą się zamknęły, ponownie spojrzał w czekoladowe tęczówki przyjaciela.
-Krwawy? Dwa razy nie musisz powtarzać. - Niczym mugolski magik, wyjął znikąd talię kart. Solberg do hazardu był zawsze pierwszy chociaż nie zawsze wychodziło mu to na dobre.
-Trzydzieści na wejście? To pokazuj co tam masz. - Runda się zaczęła i widząc to, co dostał na rękę mógł liczyć na naprawdę fajną wygraną. Okazało się jednak, że to Felek miał dzisiaj szczęście.
-No dobra, pierwsza runda była urodzinowym prezentem, teraz się tak łatwo nie dam! - Powiedział i ponownie zaczął rozdawać karty.



______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees
Powrót do góry Go down


Felinus Faolán Lowell
Felinus Faolán Lowell

Nauczyciel
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1973
  Liczba postów : 7412
https://www.czarodzieje.org/t18786-felinus-faolan-lowell#539099
https://www.czarodzieje.org/t18807-felinus-faolan-lowell#539739
https://www.czarodzieje.org/t18796-felinus-faolan-lowell
https://www.czarodzieje.org/t18814-felinus-faolan-lowell-dzienni
Dom nr 15 - Page 6 QzgSDG8




Gracz




Dom nr 15 - Page 6 Empty


PisanieDom nr 15 - Page 6 Empty Re: Dom nr 15  Dom nr 15 - Page 6 Empty21.10.20 20:25;

Kostki: 1, 2, 4

Felinus był świadom tego, że utrzymanie przewagi punktowej może być trudne, w szczególności dla domów, które to są przez nich reprezentowane, ale udało się wężykom dotrzeć do celu w ostatnim roku szkolnym. Mogło to być dziwne, ale nie było; odpowiednia mobilizacja sił pozwalała na to, by poszczególna grupa przedostała się na sam szczyt, pomimo wydarzeń, jakie tak naprawdę mogą ich dotyczyć. Czy to w postaci uczniów tracących punkty nagminnie za jakieś bzdety, czy to w postaci nieudanych lekcji, podczas których zwyczajnie nauczyciel postanawia się zemścić na uczniach za rzeczy z przeszłości. Nie bez powodu zdziwienie było tym większe, im bardziej Lowell znał tak naprawdę Maximiliana; nie wiedział, czemu wygrali, ale przyjął porażkę bez żadnych problemów. On jest tak naprawdę ostatnią osobą, której to zależy na zdobyciu Pucharu Domów. Gablotka i tak jest pusta od wielu, wielu lat. Nie bez powodu solenizant podejrzewał, że początkowy boom na punkty zakończy się i tak czy siak ostatnim miejscem ze strony Hufflepuffu.
Czy to był przesąd? Nie, to były czyste, suche fakty, które, poddane odpowiedniej analizie, uwidaczniały problem w postaci szybkiego zniechęcania się większości Puchonów do rywalizacji. On natomiast te punkty zdobywał, chodząc na lekcje oraz organizując kółka. Nie bez powodu zatem czuł, że może je tracić, ale nie nagminnie. Ostatnimi dniami było całkiem spokojnie, nawet jeżeli niektóre sytuacje zachęcały wręcz  do łamania regulaminu.
Kiwnięcie głową wydostało się ze strony świętującego dzisiaj Felinusa, kiedy to usłyszał postaranie się o to, by dożył podobnej ilości lat. Nie chciał, by tak szybko któryś z nich udał się na tamten, drugi świat. Kto wie, czy gorszy, czy lepszy; nie bez powodu wolałby, aby Solberg pobył jeszcze dłużej na świecie. Wystarczy uważać, wystarczy się skupiać; wystarczy nie biec do przodu bez odpowiedniej rozwagi i równowagi, kiedy to wiadomo, że mogą czekać na poszczególną osobę bliżej nieokreślone niebezpieczeństwa. Ciche westchnięcie wydostało się z jego ust, połączone z mimowolnym uśmiechem, kiedy to chwycił jednego pluszaka i objął oddając się wsłuchiwaniu w to wszystko. — Narzekasz. Jakoś bym skończył. — pokręcił głową z niedowierzaniem, pozwalając sobie na podniesienie kącików ust do góry, które to pokazywały dołki na jego policzkach. Znał gorsze przypadki w szkole, które ją ukończyły. Wbrew pozorom nie zaliczał się wcale do najbardziej problematycznych jednostek w dziejach całego Hogwartu.
Dobrze, dobrze, już się zamykam. — podniósł obronnie ręce, by następnie pokazać stos białych zębów, które to pokazywały, że sytuacja była dla niego zabawna, ale nie postanowił podchodzić do niej wolną ręką, prostym machnięciem dłoni. Zamierzał mimo wszystko i wbrew wszystkiemu chociaż ten jeden raz postarać się, by Max nie musiał się zamartwiać. Poniekąd mu to obiecał, prawda? A wierność w tej decyzji chciał zachować, a skoro były to smakowe wersje, to powinno pójść znacznie lepiej. — A to też można. Ale, przecież jeszcze mieszkasz w dormitorium. Świstokliki nie działają na terenie Hogwartu. — trochę go pouczył w tej kwestii, bo bariera działała na bardzo wiele rzeczy, w tym właśnie na zdolność teleportowania się. Tylko magiczne stworzenia tak naprawdę mogą korzystać z tej funkcji; dla nich nadal będzie znajdować się to poza zasięgiem własnej, wyprostowanej dłoni.
Bez problemów pożegnał się z matką, powracając do rozmowy z Maximilianem. Wiedział, że rozpoczynanie partii Durnia może być poniekąd zwiastunem ponownej sytuacji, dlatego nie bez powodu postanowił wybrać Krwawego Barona. Nawet jeżeli nigdy nie miał jakiegoś zamiłowania do hazardu, to wolał spróbować czegoś nowego. Nie bez powodu uśmiechnął się pod nosem, słysząc zgodę na taką propozycję. — A proszę bardzo. — pod nosem pojawiło się charakterystyczne podniesienie kącików ust do góry. —  Dziękuję za szczodry, urodzinowy prezent. Ja nie zamierzam jednak spuszczać z tonu. A... powiedz mi, kto Ci powiedział, co? Że mam dzisiaj urodziny? — uśmiechnął się, bo przecież nie zamierzał nic z tym fantem zrobić, a intrygowało go to. Podejrzewał Lucasa, ale nie mógł być tego taki pewien.
Powrót do góry Go down


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 5407
  Liczba postów : 13180
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
Dom nr 15 - Page 6 QzgSDG8




Gracz




Dom nr 15 - Page 6 Empty


PisanieDom nr 15 - Page 6 Empty Re: Dom nr 15  Dom nr 15 - Page 6 Empty22.10.20 14:13;

Kostki: 6,5,2
Kostki na stół: 6,4

Wynik: 1:1

Max brał udział w rywalizacji o Puchar Domów, ale nie był to jego najważniejszy cel w karierze naukowej. Bardziej zależało mu na tym, by sam zdobywał wiedzę i robił postępy, szczególnie w niektórych dziedzinach. Kółka były dla niego nie tylko okazją do tego, ale też przyjemnością, a że rozdawali za to punkty to jeszcze dodatkowy profit dla domu Węża.
Ostatnimi czasy faktycznie trochę się wszystko uspokoiło. W końcu Max był świadomy, że czasem trzeba przystopować. Do tego przecież obiecał i chciał chociaż spróbować tej obietnicy dotrzymać. Na ten moment szło mu nawet nie najgorzej.
-Nie narzekam. Jestem realistą. Obydwoje wiemy, że nikt w tym zamku nie jest tak kochany jak Whitehorn. - Powiedział tylko wkładając sobie do ust kawałek ciasta. Musiał przyznać, że Yuuko naprawdę się postarała, bo tort był wyśmienity.
Ich relacja, mimo że dość luźna opierała się na wzajemnej trosce, która zawsze krążyła gdzieś w ich umysłach. Nie bez powodu zwracali na siebie więcej uwagi niż na innych i dostrzegali rzeczy, które pozornie mogły wydawać się normalne. Max mimo że nie chciał bezpośrednio ingerować i naciskać na Felka, naprawdę się o niego martwił, a smakowe wersje eliksirów miały ułatwić puchonowi ich przełknięcie.
-Tak, tak wiem... - Przewrócił teatralnie oczami, chociaż jego usta wciąż wykrzywione były w uśmiechu. Aż za dobrze znał zasady teleportacji i świstoklikowania na terenie zamku. Miał wrażenie, że słyszał to więcej razy niż cokolwiek innego. No i sam przecież narzekał na tę niedogodność, gdy musiał z lochów znaleźć się nagle na szczycie wieży astronomicznej i tak kilka razy dziennie.
Dureń może i był ciekawą grą, ale na ten moment Max miał jej dosyć. Zbyt wielkiego pecha przysporzyła mu ostatnia rozgrywka i wciąż czuł się nią poniekąd zmęczony. Dlatego Krwawego Barona przyjął naprawdę z wielką wdzięcznością.
-To się okaże. - W oku Maximiliana pojawił się tajemniczy błysk, którego Felek nie miał jeszcze okazji widzieć. Hazard wywoływał w nim specyficzne emocje, a gra przeciwko początkującemu zawsze była ciekawa.
-Lucas. Musiałem oddać mu swoją duszę i zapasy słodyczy, ale jakoś udało mi się to załatwić. - Rozdawał już karty do kolejnej rundy. Sinclair wymusił na nim obietnicę i Max naprawdę chciał jej dotrzymać. Jak narazie nie szło mu najgorzej oprócz tej jednej bójki z Boydem i Filinem.
Spojrzał na swoje karty, zachowując idealnie obojętny wyraz twarzy. Mogło zdarzyć się wszystko. Dlatego też nie podbijał stawki i wyłożył wspólne karty na stół.
-Ja też nie zamierzam spuszczać z tonu. - Powiedział, gdy okazało się, że ta runda należy właśnie do niego.

______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees
Powrót do góry Go down


Felinus Faolán Lowell
Felinus Faolán Lowell

Nauczyciel
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1973
  Liczba postów : 7412
https://www.czarodzieje.org/t18786-felinus-faolan-lowell#539099
https://www.czarodzieje.org/t18807-felinus-faolan-lowell#539739
https://www.czarodzieje.org/t18796-felinus-faolan-lowell
https://www.czarodzieje.org/t18814-felinus-faolan-lowell-dzienni
Dom nr 15 - Page 6 QzgSDG8




Gracz




Dom nr 15 - Page 6 Empty


PisanieDom nr 15 - Page 6 Empty Re: Dom nr 15  Dom nr 15 - Page 6 Empty22.10.20 15:10;

Kostki: 2, 1, 4

Felinus odmętami umysłu powracał czasami do dyskusji ze Skylerem, któremu powiedział, że nie zdobywa punktów dla Hufflepuffu i są jedynie dodatkiem w edukacji. Że uczy się, korzystając z tego, co ma szkoła tak naprawdę do zaoferowania; nie bez powodu do kwestii Pucharu Domów podchodził dość wolną ręką, zachowując odpowiednią równowagę. Nie przechylał szali zwycięstwa na przeciwne strony, ale też, specjalnie jakoś się o to wszystko nie starał. Nie bez powodu przyglądał się wszystkiemu z boku, organizując od czasu do czasu odpowiednie zajęcia, ale tak naprawdę nie był kimś, kto mógłby się pochwalić jakimiś zaskakującymi osiągnięciami. Dopóki tak naprawdę nie traci punktów z puli pozostałych uczniów, nie jest osobą szkodliwą; a niech mu ktoś wytknie, że przyczynia się do upadku wygranej, to palcem wytypuje, kto nie chodzi na zajęcia, a powinien.
Na szczęście ostatnie czasy spowodowały, że wiele rzeczy się uspokoiło. I o ile nie jakoś szczególnie, to przynajmniej po bójce zdołali się ogarnąć, spoglądając na to wszystko obiektywnie i zwyczajnie nie zwracać na siebie jakiejś większej uwagi. Nie szło im to najgorzej, chociaż tak naprawdę większe szczęście do wpadania w tarapaty posiada oczywiście Ślizgon. Student, prowadząc w miarę statyczne życie, tylko od czasu do czasu pozwala sobie na jakąkolwiek dynamikę; nie bez powodu starał się teraz nie zwracać na siebie jakiejś większej uwagi.
Albo nikt tak nie ignoruje rzeczy jak Vin-Eurico. — zaśmiał się, bo poniekąd była to prawda. Pod koniec roku szkolnego nie było nic widać, żadnych starań z jego strony, a teraz magicznie się odpalił. Zastanawiało to mocno solenizanta, aczkolwiek nie potrafił tego jakkolwiek połączyć. Może sytuacja z Boydem dała mu do myślenia i spowodowała, że zwyczajnie profesor od ONMS postanowił jakoś zwracać większą uwagę na swoich uczniów? Tego nie wiedzieli, ale podejrzewał, że tak właśnie było. Czytać w myślach nie potrafił, a rzeczy pod kopułą czaszki nadal były dla niego nieodkryte; tym bardziej, że alkohol przyjemnie wpływał na głowę. Ale, żeby nie przesadzać, więcej już nie pił; odstawiwszy kieliszek, uśmiechnął się pod nosem do Maximiliana, pożerając kolejny kawałek ciasta, które było naprawdę pyszne. Nadal nie wiedział, skąd to wszystko Solberg wytrzasnął, co nie zmienia faktu, że był mu ogromnie wdzięczny.
Pierwszą rozgrywkę w Eksplodującego Durnia zapamiętał na całe życie, kiedy to w ruch poszła różdżka, kiedy to dłoń bladego chłopaka zacisnęła się na niej ze znaczącą siłą i wymierzyła prosto w towarzysza. Nadal to pamiętał. Teraz jednak, wraz z własnym postępem i akceptacją, nie bał się dotyku znanych sobie osób. Nadal czuł się nieswojo, gdy ktoś inny nawiązywał z nim kontakt fizyczny, niemniej jednak skrzętnie to ukrywał we własnym sercu. Stare dzieje z przeszłości, mimo że starał się od nich odseparować, tak naprawdę nadal istniały, wpływając dobitnie na teraźniejszość. Grunt, że przynajmniej przy przyjacielu nie czuł się zagrożony.
Oho, robi się poważnie! No dawaj, co tam ciekawego masz? — zapytał się, ale nie było to dobre posunięcie, bo kolejną rundę przegrał, pozwalając na wydobycie spomiędzy swoich ust charakterystycznego świstu powietrza. Przynajmniej był remis, prawda? — Od dzisiaj pakt z diabłem jest przereklamowany, liczy się teraz tylko pakt z Lucasem. — zaśmiał się pod nosem, pokazując stos białych zębów, kiedy to bawił się własnymi kartami, skutecznie nimi świdrując między palcami. Poniekąd chciał zachować datę urodzin tylko dla siebie, ale nie mógł przecież karać za to żadnego z nich. I tak czy siak, był wdzięczny; nigdy nie bawił się tak dobrze we własnym mieszkaniu, podczas własnych urodzin. — O ty mała cholero. — żartobliwie wydobył z siebie słowo, nie mogąc się od tego powstrzymać. Rozłożył się wygodniej na kanapie, zapraszając do siebie Ivarę, która tylko zmrużyła oczy i poszła od razu do przyjaciela, zajmując miejsce na jego kolanach. — I kolejna mała cholera. — wypowiedział, kiedy to kotka poszła do Solberga.
Powrót do góry Go down


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 5407
  Liczba postów : 13180
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
Dom nr 15 - Page 6 QzgSDG8




Gracz




Dom nr 15 - Page 6 Empty


PisanieDom nr 15 - Page 6 Empty Re: Dom nr 15  Dom nr 15 - Page 6 Empty22.10.20 16:43;

Kostki: 1,2,4
Dogrywka: 4
Stół: 5,5
Wynik: 1:2
Dyskusja na temat opiekunów była czymś, co mogło ciągnąć się godzinami. Każdy z nich miał swoje unikalne podejście i zależnie od ucznia, wyciągał konkretne karty. Solberg przekonał się na własnej skórze, że Beatrice może nie być taka, jaka wydaje się na pierwszy rzut oka. I to w tym pozytywnym tego słowa znaczeniu.
-No nie wiem, chochlikami wydawał się dość przejęty. - Zaśmiał się wspominając, jak nauczyciel opierdolił krukonki za zrobienie z niebieskich kurwików osobliwych rakiet. Max naprawdę nie rozumiał, jakim cudem Boyd uniknął wtedy konsekwencji. Co prawda nie wiedział, co było w treści rzekomego listu wysłanego do gryfona, ale miał naprawdę wielkie wątpliwości, że coś poważnego się tam zadziało.
Patrząc na swoją historię z tą grą Max śmiał twierdzić, że ogólnie nie miał w niej szczęścia. Najpierw rozgrywka z nieznajomą krukonką, która odkryła jego sekret, potem gra z Felinusem, który zaatakował go, gdy ślizgon był pod wpływem Amortencji. Do tego wszystkiego doszła ta tragiczna rozgrywka z Tori, Olivią i Russellem, która naprawdę wiele go kosztowała i na sam koniec ostatni raz z Felkiem. Max uznał, że lepiej będzie chwilowo zająć się jakąś inną rozrywką. Wolał nawet stawiać mugolskiego pasjansa niż pchać się po raz kolejny w objęcia eksplodującego Durnia.
Na tabeli wyników zawitał remis, który dodawał rozgrywce większego napięcia. Szli łeb w łeb, chociaż w tym wypadku była to też kwestia szczęścia. Nie mogli przecież nic za to, jakie karty akurat dostaną.
-Diabeł zna mniej tortur niż Lucas, który wkurwi się nie na żarty jak znowu zrobię coś głupiego. - Nie miał przyjacielowi za złe. Jako prefekt na pewno zależało mu na pozycji Slytherinu, a do tego wszystkiego martwił się o Maxa, jako o kumpla.
Gdy odkrył karty pozwolił sobie na delikatny uśmiech. Piękno tej gry było w tym, że wszystko mogło się zdarzyć. Tym razem remis sprawił, że potrzebna była dogrywka, a jej wynik był na korzyść ślizgona.
-Nie taka mała. Przyzwyczaj się. Rozwalę Cię jak pustnik moje knykcie. - Począł ponownie tasować karty, gdy Ivara wskoczyła mu na kolana.
-No witaj szkodniku. - Podrapał ją pod brodą i kontynuował rozdawanie kart. Może nie widział się w roli krupiera, ale musiał przyznać, że tasowanie talii zawsze go uspokajało, a mrucząca na jego kolanach kotka jeszcze bardziej pogłębiała ten stan.

______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees
Powrót do góry Go down


Felinus Faolán Lowell
Felinus Faolán Lowell

Nauczyciel
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1973
  Liczba postów : 7412
https://www.czarodzieje.org/t18786-felinus-faolan-lowell#539099
https://www.czarodzieje.org/t18807-felinus-faolan-lowell#539739
https://www.czarodzieje.org/t18796-felinus-faolan-lowell
https://www.czarodzieje.org/t18814-felinus-faolan-lowell-dzienni
Dom nr 15 - Page 6 QzgSDG8




Gracz




Dom nr 15 - Page 6 Empty


PisanieDom nr 15 - Page 6 Empty Re: Dom nr 15  Dom nr 15 - Page 6 Empty22.10.20 17:11;

Kostki: 6, 6, 5

Dyskusja na temat opiekunów jest czymś, o czym rzeczywiście można byłoby rozmawiać godzinami. Nie bez powodu Lowell ruszyłby wtedy swoje szanowne cztery litery, próbując dostać się do kuchni, by tym samym zaparzyć ulubioną herbatę lub po prostu kawę; chociaż wrażeniom z rozmowy nie można byłoby odmówić. Każdy tak naprawdę miał coś za uszami, w związku z czym student byłby w stanie prawić o tym godzinami. Czy to bycie półwilą przez profesor Whitehorn, czy to dziwne blizny na łydce u profesora Voralberga, kiedy był na jego warsztatach z zakresu wyczarowania patronusa... albo tajemnicza bransoletka, będąca najprawdopodobniej ze złota na smukłej ręce profesor Dear. Albo duże wymiary i gabaryty profesora Vin-Eurico. Każdy z nich był wyjątkowy - tak samo jak oni. Maximilian, posiadający ogromną wiedzę z zakresu eliksirów czy też Felinus, który jest w stanie rzucać zaawansowane zaklęcia bez żadnych problemów, oczywiście w zakresie samego uzdrawiania; każdy ma jakiegoś asa w rękawie. I był tego całkowicie świadom, kiedy to siedział wygodnie na kanapie, przyglądając się własnym kartom i układom.
A Callahanem mniej. — parsknął śmiechem, bo to była trochę prawda. Jakby nie było, to właśnie te dziwne sytuacje powodowały, że mieli tak naprawdę o czym rozmawiać. Gryfon nie dostał żadnej większej kary, no ba, można powiedzieć, że został nawet potraktowany wyjątkowo ulgowo. Leonardo chyba już bardziej kocha chochliki od własnych podopiecznych, zwróciwszy uwagę na reakcję na spotkaniu Laboratorium Medycznego a na reakcję tam, gdzie zostali zabrani przez O'Connora. A przynajmniej takie wnioski wydobywał z własnych myśli solenizant, kiedy to przypominał sobie o tym wszystkim z niemałym uśmiechem na twarzy. O ile było tragicznie, o ile się pokłócili, o tyle Lowell nie zamierzał jakoś powracać do tego w sposób negatywny. Każde doświadczenie jest na wagę złota.
Jednak to Puchona w kwestii najróżniejszych rozgrywek jest wyjątkowo małe. Przecież w tamtym roku szkolnym dowiedział się, na czym tak naprawdę polega gra w Eksplodującego Durnia, a teraz dopiero zapoznawał się z urokiem hazardu, czyli Krwawym Baronem. Nie uznawał tego mimo wszystko i wbrew wszystkiemu za coś, co przyczynia się do przypisania go do gorszej kategorii; może nawet lepiej, że dopiero teraz się z tym zapoznaje. Wiadomo, że im mniej wiosen na karku ma dana osoba, tym bardziej podatna jest na błędy, które mogą wpłynąć na przyszłość. Wiek dwudziestu jeden lat wydawał się być zatem optymalnym.
A co, dostałeś od niego wyjca? — może nie było to w intencji wyśmiania, ale naprawdę go to interesowało. On na szczęście dostał tylko list ostrzegawczy od profesora Walsha, nic więcej. Chociaż, zważywszy uwagę na to, jak niebezpieczne życie prowadzi sam Felinus, spodziewał się, że za niedługo dostanie coś więcej niż tylko miłą prośbę na pergaminie, że zwyczajnie coś dzieje się złego. Obecnie na dywanik, w celu całowania butów, nie zamierzał się wybierać, posiadając jakieś większe resztki godności, kiedy to bawił się w dobieranie kart. — Ja na razie, na szczęście, na czysto. — uśmiechnął się, bo w sumie upiekło mu się na sucho, skoro na razie żaden z prefektów nie interweniował. A przynajmniej żaden, bo Skylera nie zamierzał do tego wliczać. Kiedy popiół opadł, uznał ostatecznie, zgodnie ze swoim przyjacielem, że ten i tak rzadko chodzi na lekcje, by móc być pouczanym w kwestii utraty punktów albo własnego zachowania.
Powinienem się bać? — podniósł kąciki ust w dość serdecznym, połączonym jednak z emocją bycia pewnym siebie, uśmiechu. No tak, przecież miał przed sobą króla hazardu, musiał się bać. Ale nie czuł, by przerażenie przejmowało kontrolę nad jego umysłem, dlatego bez problemu rzucił dodatkowym komentarzem. — Zniszczę cię tak samo, jak teleportacja odebrała mi jądra. — zaśmiawszy się, starał się do tego wszystkiego podchodzić z dozą dystansu do samego siebie. Kwestia utraty męskości jakoś nie zdawała się ostatnio być czymś, czego się powinien wstydzić, w związku z czym bez problemu rzucał powiązania, no ba, nawet potrafił z nich zakpić. Nie bez powodu uśmiechnął się, gdy zobaczył parę dwóch Merlinów. Całkiem nieźle, jak na próbę wyzwolenia się od potencjalnej porażki.
Powrót do góry Go down


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 5407
  Liczba postów : 13180
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
Dom nr 15 - Page 6 QzgSDG8




Gracz




Dom nr 15 - Page 6 Empty


PisanieDom nr 15 - Page 6 Empty Re: Dom nr 15  Dom nr 15 - Page 6 Empty22.10.20 17:41;

Kostki: 5,3,2
Stół: 5,4
Wynik: 2:2

Tajemnicze akcesoria opiekunów zdecydowanie zwracały uwagę, a ich wygląd fizyczny różnił się tak, jak tylko mógł. Można było wręcz pokusić się o stwierdzenie, że idealnie reprezentują swoje domy, gdyby nie to, że Leo trochę odstawał o wizerunku typowego gryfona.
Max i Felek byli mieszanką zastanawiającą i poniekąd wybuchową. Przynależność każdego z nich do domu, w którym akurat się znajdowali wzbudzała wiele pytań, chociaż to puszkowatość Lowella wznosiła do góry więcej brwi. Solberg, który miał okazję poznać studenta lepiej, nie dziwił się decyzji Tiary Przydziału aż tak.
-No w końcu szlachetny gryfon na pewno tylko stawał w obronie swojej damy serca, którą atakował ten zły ślizgon. - Dodał ironicznie i zasyczał niczym wąż, by następnie się zaśmiać. Naprawdę nie potrafił na poważnie brać tych wszystkich stereotypów.
Lepiej było mieć zbyt mało doświadczenia w niektórych tematach niż zbyt wiele. Nie było tajemnicą, że hazard uzależniał i potrafił spowodować ogromną ilość problemów. Na szczęście akurat te nie tyczyły się Maxa. Co prawda był fanem hazardu, ale potrafił żyć bez niego. To, że nie odmawiał raczej okazji to rozgrywki wiązało się bardziej z potrzebą adrenaliny niż hazardu.
-Wyjec sryjec. Nie uznaję takich rzeczy. Po prostu gadaliśmy i trochę mi uświadomił parę rzeczy. - Nie chciał wchodzić w szczegóły, zresztą Felek bardzo dobrze wiedział wszystko to , co Lucas. No może poza tym co działo się w Luizjanie i tego, że Max nie ciągnął tylko do płci pięknej.
-Ciesz się, póki możesz. - Rzucił jeszcze żartobliwie. Mimo, że Felek był "na czysto", Solberg doskonale pamiętał, że groził im Skyler, gotowy ich sytuację zgłosić do innych, możliwe że bardziej kompetentnych ludzi.
-Mnie? Bać? Coś, Ty stary. Nie będę Ci przecież groził w urodziny. - Posłał mu szeroki uśmiech nim wyłożył na stół zwycięskie karty. Szala zwycięstwa przechyliła się w stronę młodszego z chłopaków, ale nie miało to trwać zbyt długo.
-No, to widzę poważne słowa padły. Zobaczymy, kto z nas jest groźniejszym przeciwnikiem. - Skomentował niezwykle kreatywną odpowiedź ze strony puchona. Niestety kolejna runda ponownie przyniosła zwycięstwo Felkowi, który zdobył dwie pary i to z tych wyższych.
-Szczęście początkującego nadal działa? - Pokazał mu język, zapamiętując obecny wynik, który zwiastował naprawdę emocjonujący finał. Mogło wydarzyć się naprawdę wszystko.

______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees
Powrót do góry Go down


Felinus Faolán Lowell
Felinus Faolán Lowell

Nauczyciel
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1973
  Liczba postów : 7412
https://www.czarodzieje.org/t18786-felinus-faolan-lowell#539099
https://www.czarodzieje.org/t18807-felinus-faolan-lowell#539739
https://www.czarodzieje.org/t18796-felinus-faolan-lowell
https://www.czarodzieje.org/t18814-felinus-faolan-lowell-dzienni
Dom nr 15 - Page 6 QzgSDG8




Gracz




Dom nr 15 - Page 6 Empty


PisanieDom nr 15 - Page 6 Empty Re: Dom nr 15  Dom nr 15 - Page 6 Empty22.10.20 18:26;

Kostki: 1, 5, 1

Felinus wiedział, że swoim reprezentowanym na co dzień charakterem nie pasuje do domu, do którego został przydzielony, ale doskonale znał historię miejsca, do którego tak naprawdę przynależy. Nie bez powodu jeden z nich musi przyjmować tych uczniów, którzy nie mieszczą się w okręgu pozostałych cech charakteru; nie bez powodu również najwięcej osób do niego przynależy. A przynajmniej tak zdołał wywnioskować, spoglądając na to, w ile osób postanowili przyjść na lekcję organizowaną przez Perpetuę oraz Beatrice, gdzie dołączył mimowolnie chyba sam profesor Hux. Wielu tak naprawdę zagościło na stałe w żółtych barwach, nie wstydząc się tego, że wiąże się to z nieprzyjemnymi komentarzami; nie bez powodu Borsuki tak naprawdę są uważani za ludzi, którzy najmniej zdołali zrobić dla osiągnięcia czegokolwiek. Bo tak naprawdę mało co zdołali osiągnąć w ostatnich latach, ze względu na jedną z najgorszych cech - brak motywacji. I o ile pozostałe domy obfitują w ambicję przenoszoną z pokolenia na pokolenie, tak Hufflepuff wydaje się być najbardziej specyficznym domem, w którym nie liczą się zdolności, a to, jak miły ktoś tak naprawdę jest. Nie bez powodu większość osób podnosi brwi na widok Lowella w kręgach domu Helgii, ale on sam jakoś nie czuje się z tego powodu zniesmaczony.
A weź mi nawet nie mów. Czasami Gryfoni mylą odwagę z czystą głupotą. — dodał również, ale tym razem trochę szczerzej. Nie bez powodu; odwaga bywa wyjątkowo często stawiana obok idiotyzmu, a momentami przedstawiciele Gryffindoru naprawdę zdają się nie mieć jakiegokolwiek instynktu samozachowawczego. Niemniej jednak tego w ogóle postanowił już nie przeciągać, uśmiechając się pod nosem. Zresztą, różne rzeczy chodzą na temat poszczególnych ugrupowań; podobno w dormitoriach u Faolana są organizowane orgie, także nie powinien się na ten temat jakoś szczególnie wypowiadać.
No i prawidłowo. Wyjca można spalić i wyrzucić popiół do kosza. — powiedziawszy, sam jakoś nie uznawał formy wrzeszczącego listu, stawiając przede wszystkim na normalną, kulturalną rozmowę. — Na razie się cieszę. Później przyjdzie mi się zmierzyć z konsekwencjami, choć wiesz, jak to jest z profesor Whitehorn. — nie bez powodu zatem ukroił sobie kawałek kolejnego tortu, który był naprawdę dobry i nie pozostawiał żadnych złudzeń - te urodziny były najlepsze ze wszystkich, jakie miał. A ostatnio ich w ogóle nie miał, dlatego nie bez powodu początkowo czuł się nieswojo. Teraz jednak, gdy alkohol płynął sobie radośnie w jego żyłach, metabolizowany przez wątrobę w powolnym procesie tego wszystkiego, nie czuł się skrępowany tym całym wydarzeniem. A tak naprawdę to był wdzięczny Solbergowi za jego starania w tej kwestii, choć nadal było mu głupio, że przyjął tak drogi prezent. Uznawszy jednak, że nie przyczyni się do jego zmarnowania, wziął głębszy wdech, puszczając w eter rozmowy podniesienie kącików ust do góry z rozbawionym błyskiem w oczach.
Orientacja seksualna u ludzi nie była tematem tabu, dlatego nie czuł, aby przyznanie się do odmiennej przyczyniło się do zmiany postrzegania przyjaciela. Ot, każdy jest tym, kim jest; on na to wpływu nie ma, a nienawiścią może spowodować tylko odwrotne skutki oraz siać zniszczenie, którego ostatnio nie chciał. Pod tym względem stał się wyjątkowo tolerancyjny, bo kimże by był, gdyby siał wszędzie nasiona, które mogłyby nieść ze sobą ogromne konsekwencje? Tym bardziej, że sprawa ta dotyczyłaby Ślizgona. O czym na razie nie wiedział.
No proszę cię, tak bez adrenaliny? — rzucił i trącił go nogą w ramach sprzeciwu, pozwalając sobie na charakterystyczny uśmiech pod nosem, kiedy to wygrał kolejną rundę w rozdawaniu i czystej losowości kart. Nie bez powodu; jakby nie było, to właśnie losowość powodowała, że cała rozgrywka była niezwykle emocjonująca, gdyż tak naprawdę nie wiedzieli, czego mają się spodziewać. Dobranie kolejnych nie bez powodu spowodowało kolejne podniesienie kącików ust do góry, a do tego dotarł do jego uszu komentarz ze strony Solberga na temat szczęścia początkującego. — Skąd wiesz? A może już wcześniej grałem? — podniósł brwi do góry, czekając na końcowy finał, na który tak naprawdę był gotowy. Dziwne przeczucie mówiło mu, że tym razem uda mu się znowu wygrać i tym samym przyczyni się do wygranej, ale... nie chciał jakoś jednocześnie przyczyniać się do porażki przyjaciela. Nawet jeżeli jest to tylko i wyłącznie gra.
Powrót do góry Go down


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 5407
  Liczba postów : 13180
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
Dom nr 15 - Page 6 QzgSDG8




Gracz




Dom nr 15 - Page 6 Empty


PisanieDom nr 15 - Page 6 Empty Re: Dom nr 15  Dom nr 15 - Page 6 Empty23.10.20 13:53;

Kostki: 5,4,6
Stół:  5,2
Wynik: 2:3 Felek wygrywa <3

Spojrzenie Solberga na puchonów było nieco inne od tego "tradycyjnego". Nie uważał ich do końca za zbieraninę przypadkowych osób, które nie pasowały nigdzie indziej. Mimo, że nie wszyscy byli chodzącą wersją przytulanek, widział u nich pewne czynniki wspólne tak samo, jak u ślizgonów czy reszty. Kontrowersyjnie, ale to właśnie puszki szanował bardziej niż takich gryfonów, którzy mieli talent do irytowania go.
-Czasami? - Zaśmiał się na stwierdzenie, które idealnie opisywało to, co on sam czuł. -Chociaż trzeba przyznać, że nie tylko gryfoni. - Dodał jeszcze, będąc idealnym przykładem tego wyjątku. Zastanawiał się często, czemu akurat to Slytherin był ostateczną decyzją Tiary, podczas jego ceremonii Przydziału, ale w końcu doszedł do wniosku, że czapka musiała mieć swoje powody, których on mógł nie dostrzegać.
-Chociażby. - Przytaknął, bo listy faktycznie nie były zbyt trwałe. Zawsze można było się jakoś ich pozbyć, a słowny opierdol, twarzą w twarz to już zupełnie inna para gumiaków. -Wątpię, żeby coś Ci zrobili. Szczególnie, że nie brałeś w tym wszystkim zbyt czynnego udziału. - Posłał w stronę Felka pół przytyk pół stwierdzenie faktu, bo przecież puchon wiele czasu podczas tamtych wydarzeń spędził jako dość wygodny fotel.
Sam nie odczuwał lampki szampana, która beztrosko krążyła sobie po jego organizmie ale naprawdę cieszył się, że Felkowi urodziny się spodobały. Od razu zrobiło się Maxiowi cieplej na serduszku. Oczko obchodzi się w końcu raz w życiu i mimo że w Brytyjskim prawie nie zmieniało to absolutnie nic, Solberg nie wyobrażał sobie, nie spędzić tego dnia z przyjacielem.
-Myślałem, że masz już jej dosyć. - Odpowiedział lekkim kuksańcem w żebra puchona, by następnie ponownie przenieść uwagę na karty, które niestety przestały mu dopisywać.
-Proszę, nie ze mną te numery. Poznam początkującego gracza z odległości kilometra. - Zażartował, chociaż tak naprawdę to mowa ciała Felinusa zdradziła mu ten mały sekret.
Wyciągnął ostatnie z kart na stół i zobaczył, że nie dane mu było dzisiaj wygrać.
-Gratulację! Zasłużyłeś na to. - Powiedział z uśmiechem powoli składając talię. Jednocześnie wsunął puchonowi w dłoń obiecane 30 galeonów, które były stawką w grze.
Za oknem zaczynało się ściemniać, a kolejne kubki kakao powoli się opróżniały. W końcu, Max musiał z ciężkim sercem opuścić dom przyjaciela. Życzył mu na odchodne ostatni raz wszystkiego najlepszego i powrócił do zamku.

// zt x2

______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees
Powrót do góry Go down


Felinus Faolán Lowell
Felinus Faolán Lowell

Nauczyciel
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1973
  Liczba postów : 7412
https://www.czarodzieje.org/t18786-felinus-faolan-lowell#539099
https://www.czarodzieje.org/t18807-felinus-faolan-lowell#539739
https://www.czarodzieje.org/t18796-felinus-faolan-lowell
https://www.czarodzieje.org/t18814-felinus-faolan-lowell-dzienni
Dom nr 15 - Page 6 QzgSDG8




Gracz




Dom nr 15 - Page 6 Empty


PisanieDom nr 15 - Page 6 Empty Re: Dom nr 15  Dom nr 15 - Page 6 Empty25.10.20 21:21;

Rzeczywistość śmiała mu się prosto w twarz.
Co najgorsze - nie mógł się tego uczucia wyzbyć. Niemiłosiernie działające na umyśle, pozostawiające ślady, niczym mrugnięcie oka, gnały i nieustannie przekraczały kolejne granice. Wiedział, że musi coś temu zaradzić; wiedział, że, spoglądając po prostu na salon, nie będzie mógł jakkolwiek się wybronić. W domu nikogo nie było; dom na ulicy Newport Road zdawał się nie mieć w sobie żadnego, żywego ducha - ani tego martwego, zważywszy uwagę na to, iż duchy to tak naprawdę byty niematerialne. Zamiast tego, w sklepieniach czterech ścian, stanowiących jedną, nierozłączną całość, znajdował się właśnie gospodarz domu. Siedzący na kanapie, z kubkiem kakao, czekający na bliżej nieokreśloną jednostkę; ubrany wyjściowo, odmierzający sekundy, które płynęły na tarczy powieszonego nad kominkiem zegara. Sylwetka czarnego kota znalazła w kolanach Lowella coś wyjątkowego, tudzież dozę matczynej miłości, gdy dłoń muskała ostrożnie jej ciemne futerko. Mruczenie, i nie tylko mruczenie - wszak tykający zegar - pozwalały zażegnać ciszę w budynku, w którym się znajdował. Czasami ścianki naczynia, w którym trzymał napój, okrywały się charakterystyczną barwą mlecznego przysmaku; nic poza tym.
Po sytuacji na jarmarku nie czuł wstydu; czuł prędzej radość, że mógł spędzić w tak wyborowym towarzystwie czas. Czuł, że nawet gdzieś pod membranami skóry znajduje się dziewczyna, którą się stał na parę godzin, nie więcej. Że to ona musnęła wargi, że to ona w tym wszystkim uczestniczyła; on był natomiast tłem w tym wszystkim, uciszoną za pomocą Silencio postacią, sylwetką spoglądającą w oddali. Tłem gorzkości, tłem nierozwiązanej przeszłości, tłem licznych problemów, z którymi musi zmagać się na co dzień. Nie przejmował się niczym. Był naprawdę wdzięczny Solbergowi za wniesienie pod kopułę czaszki kolejnych, pozytywnych wspomnień; był wdzięczny za wszystko, z czym obecnie miał do czynienia. Miesiące, które spędzał w jego obecności były mniej melancholiczne, a bardziej skupione na tym, by się nie bać. Progres, jaki zauważał, naprawdę wprawiał go w osłupienie, ale nie zamierzał jednocześnie stanowić ogranicznik.
Dzwonek do drzwi rozbrzmiał w mieszkaniu; Felinus wstał, przenosząc ostrożnie kotkę na materiał miękkiej poduszki, by tym samym wziąć ze stołu dwa noże. Był gotów. Był przygotowany, gdy otworzył drzwi. — Siema. To co, gotowy? — zapytał się, podając mu jedno pozornie ostre narzędzie, by tym samym przejść na tyły ogrodu, gdy zarzucił na siebie kurtkę, która nie krępowała jego ruchów. Jednocześnie jego kąciki ust podniosły się do góry w mimowolnym uśmiechu. On był gotowy; ale czy aby na pewno? Wiedział, że pojedynek będzie okraszony bezpośrednią przegraną dla niego, ale czego się nie robi dla nauki samoobrony... różdżka to przecież nie jest wszystko. Nie można na niej zawsze polegać.

@Maximilian Felix Solberg
Powrót do góry Go down


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 5407
  Liczba postów : 13180
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
Dom nr 15 - Page 6 QzgSDG8




Gracz




Dom nr 15 - Page 6 Empty


PisanieDom nr 15 - Page 6 Empty Re: Dom nr 15  Dom nr 15 - Page 6 Empty25.10.20 21:38;

Powoli stawiał kroki zmierzając w stronę tak dobrze znanego mu adresu. Wątpliwości krążyły w jego głowie, a w żołądku czuł nieprzyjemny ścisk. Chciał jednak to zrobić. Wiedza z zakresu samoobrony była czymś, co uważał za dość przydatne w życiu, a on mógł pochwalić się nie tylko znajomością teorii ale także małym obyciem praktycznym. Mimo to nie cieszył się z tego spotkania tak, jak powinien. Wciąż pamiętał, co stało się podczas walki z Boydem i bał się, że znów zareaguje w sposób nieprzewidywalny. Nie bez powodu więc zaaplikował sobie do porannej kawy trochę eliksiru spokoju.
Wydarzenia z jarmarku nie zawracały mu aż tak głowy. Traktował Blake jako zupełnie inną osobę, chociaż wiedział, że w ciele dziewczyny znajdował się przyjaciel ślizgona. Mimo to musiał przyznać, że bawił się wtedy wyśmienicie i nie oddałby tego dnia za nic. Do tego wyszedł z całej zabawy z wieloma przydatnymi przedmiotami, które miał nadzieję już niedługo wypróbować.
W końcu stanął przed drzwiami wejściowymi. Wziął kilka głębokich oddechów i dopiero wtedy odważył się nacisnąć klamkę która ustąpiła pod naporem jego dłoni. Na widok Felka uśmiechnął się szeroko.
-No pewnie! Tak Cię złoję, że przez tydzień będziesz się składał. - Zażartował, chociaż nie miał zamiaru odpuszczać puchonowi. Jeżeli mieli coś wynieść z dzisiejszego spotkania, to nie mogli mieć względem siebie zahamowań, a świadomość tego jeszcze bardziej wzbudzała w sercu Solberga niepokój. Chwilowo jednak wciąż był pod działaniem eliksiru i miał nadzieję, że mikstura będzie w stanie skutecznie go opanować, gdyby zdarzyło się coś niespodziewanego.
Wziął od Felka nóż, który okazał się być zręcznie wykonaną atrapą i udali się do ogrodu.
-No, lepiej być nie mogło. Trochę deszczu, trochę błota, widzę zaczynamy w świetnych warunkach. - Nałożył na głowę kaptur, by woda nie wlatywała mu tak uparcie do oczu. Nie rzucał na siebie zaklęć ochronnych, by naprawdę wczuć się w mugolską walkę z zaskoczenia. Nawet różdżkę zostawił w salonie, nim opuścili dom, by udać się na jego tyły.
-Lepiej chyba wyczarować jakąś tarczę na te kwiatki. Nie obiecuję, że wyjdą z tego cało. - Rzucił do Lowella nim przeszli do celu ich spotkania.

______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees
Powrót do góry Go down


Felinus Faolán Lowell
Felinus Faolán Lowell

Nauczyciel
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1973
  Liczba postów : 7412
https://www.czarodzieje.org/t18786-felinus-faolan-lowell#539099
https://www.czarodzieje.org/t18807-felinus-faolan-lowell#539739
https://www.czarodzieje.org/t18796-felinus-faolan-lowell
https://www.czarodzieje.org/t18814-felinus-faolan-lowell-dzienni
Dom nr 15 - Page 6 QzgSDG8




Gracz




Dom nr 15 - Page 6 Empty


PisanieDom nr 15 - Page 6 Empty Re: Dom nr 15  Dom nr 15 - Page 6 Empty25.10.20 22:11;

Życie: 12
Atak: 6 + 1
Obrona: 6
Cel: łydka (+1)

Felinus przeczuwał, że coś może być nie tak.
Że pewne anomalie, niechciane sygnały, bliżej nieokreślone czyny mogą przeistoczyć walkę w coś innego, w coś bardziej potwornego. Mogą otworzyć bramy do czeluści Piekieł za pomocą prostego przekroczenia granicy; granicy samoobrony i życia ludzkiego. Nie bez powodu Lowell gdzieś skrzętnie pod kopułą własnej czaszki układał oraz analizował zasady. Nie zamierzał, by bitwa była pozbawiona realizmu, ale również nie chciał, by sytuacja wydostała się spod kontroli; wiedział o tym doskonale, kiedy delektował się kakao, że nie każdy ma taki spokojny temperament jak on. Pozbawiony godności, pozbawiony wszystkiego - nadal gdzieś w sercu znajdowała się ta dobra strona. Strona zdolna do ochrony bliskich, nawet jeżeli obecnie miał się z jednym z nich porozumiewać za pomocą chwytów, uderzeń oraz prób dźgnięcia narzędziem imitującym ostrze.
Nie dzierżył obecnie na palcu żadnego pierścionka, a na szyi - żadnego naszyjnika, żadnego amuletu. Krzyż Dilys skrzętnie znajdował się w szufladzie, kiedy to czekał; nie zamierzał pozwolić na to, by prosta biżuteria przyczyniła się do bycia jego słabością. Chciał na razie uniknąć tragedii - o ile, z ich szczęściem, jest to możliwe. Nie tak dawno przecież teleportował jedną z młodszych rówieśniczek do Świętego Munga, kiedy Diabelskie Sidła oplotły jej drobną sylwetkę. I nie wiedział, czy przypadkiem pech z tego spotkania odbije się spotęgowany na ich przyjacielskiej potyczce; nie wiedział nic. Mógł przeczuwać, mógł się pytać miło zrządzenia losu, ale tak naprawdę, pomimo prób, próśb i błagań, niewiele jest w stanie przewidzieć. To nie jego gra, to nie jego karty.
Uważaj, bo spierdolę w podskokach. — zaśmiał się, chociaż nie podejrzewał, aby musiał być po krótkiej chwili walki dezerterem. Chociaż, w prawdziwej walce, gdyby musiał walczyć o życie własne, zawsze wybrałby formę ucieczki. Czy to teleportację, czy to na własnych nogach - nie obchodziło go to. Jeżeli można uniknąć konfliktu, to należy ku temu dążyć. Niestety; rzeczywistość potrafi być wysoce toksyczna oraz okrutna, przedstawiając to, co ma do zaoferowania. Czasami, jako istota ludzka, nie ma wyboru. — Co, nie pasuje ci? Nie każdy mówił, ze będą iście salonowe warunki. — pokazał szereg zębów, by następnie parsknąć śmiechem i subtelnym ruchem dłoni, za pomocą różdżki dzierżonej w drugiej dłoni. postawić barierę. Przystosował się do polecenia przyjaciela; matka by mu chyba tyłek złoiła bardziej, niż gdyby Maximilianowi przypadkiem do łba weszło skręcenie gospodarzowi karku. Nie bez powodu spiął powoli mięśnie, zachowując spokój we własnych tęczówkach, gdy prostym gestem głowy oznajmił, iż mogą zaczynać. Szukał luki, szukał możliwego wyjścia; szukał czegokolwiek; zanim postanowił się zbliżyć oraz spróbować zaatakować w geście nagłego napływu emocji do zwierciadła źrenic.

Mechanika
Życie: 3k10/2 + 5 - odpowiada za punkty życia.
Atak: k6 - odpowiada za punkty obrażeń.
Obrona / unik: k6 - odpowiada za punkty obrony, jakie redukują obrażenia ataku.

Każde 8 pkt z Gier Miotlarskich upoważnia do jednego przerzutu. Przerzuty się nie resetują.
> 20 pkt z Gier Miotlarskich daje stały bonus w postaci +1 do k6 na atak i +1 do k6 na obronę.

Cel: k10 - odpowiada za to, w którym miejscu następuje uderzenie.
Rzuć kostką, by przekonać się, gdzie trafiłeś i jakie przysługują Ci bonusy:

Kod:
<zg>Życie:</zg>
<zg>Atak:</zg>
<zg>Obrona:</zg>
<zg>Cel:</zg>
Powrót do góry Go down


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 5407
  Liczba postów : 13180
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
Dom nr 15 - Page 6 QzgSDG8




Gracz




Dom nr 15 - Page 6 Empty


PisanieDom nr 15 - Page 6 Empty Re: Dom nr 15  Dom nr 15 - Page 6 Empty25.10.20 22:34;

Życie: 10+5 =15
Atak: 3+1+1=5
Obrona: 6+1=7
Cel: Łydka (+1)
Przerzuty: 2/3

Miał nadzieję, że zażyty przez niego eliksir nie będzie miał wpływu na to, co zaplanowali. Specjalnie ostrożnie wydzielił sobie małą dawkę, by nie przyćmić umysłu i nie spowolnić swoich ruchów. Chodziło mu tylko i wyłącznie o spokój ducha, który nie pozwoli skrzywdzić jego przyjaciela. Całe szczęście, narzędzia którymi mieli się posługiwać nie był w stanie im zaszkodzić.
Max nie przykładał aż takiej wagi do kwestii biżuterii i innych akcesoriów. Jak zwykle założył na rękę zegarek, chociaż nie obwieszał się niepotrzebnymi przedmiotami. Skoro mieli walczyć na noże, raczej nie obawiał się podstępu ze strony Felinusa, chociaż powinien się go spodziewać. Trzeba było być przygotowanym na każdą ewentualność.
-Jak sarenka? - Wyszczerzył się wyobrażając sobie tę scenę. Ledwo przyszedł a już nie potrafił powstrzymać uśmiechu skierowanego w stronę puchona. Ślizgon raczej nie wyznawał ucieczki, chyba że w przypadkach beznadziejnych. Gdy było trzeba stawał do walki i nie jednokrotnie później tego żałował.
-Wręcz przeciwnie. Idealne warunki żeby utoczyć trochę krwi. - W oku Maxa już pojawił się tajemniczy błysk, który ciężko było przypisać do konkretnej emocji. Mimo, że podchodził do tego w formie ćwiczenia i rozrywki, nie miał zamiaru dawać przyjacielowi fory.
Gdy ogród był już odpowiednio zabezpieczony, podrzucił broń, która obróciła się w powietrzu by następnie złapać ją w drugą rękę i przyszykować się do ataku.
Pierwszy natarł Felek, który próbował ugodzić Maxa w łydkę, ten jednak szybko wywnioskował cel puchona i zdołał zablokować cios, szybko wyprowadzając kolejny w nogę przyjaciela. Niestety zrobił to zbyt roztropnie i wiedział już, że nie osiągnie zamierzonego efektu.

______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees
Powrót do góry Go down


Sponsored content

Dom nr 15 - Page 6 QzgSDG8








Dom nr 15 - Page 6 Empty


PisanieDom nr 15 - Page 6 Empty Re: Dom nr 15  Dom nr 15 - Page 6 Empty;

Powrót do góry Go down
 

Dom nr 15

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 6 z 14Strona 6 z 14 Previous  1 ... 5, 6, 7 ... 10 ... 14  Next

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Dom nr 15 - Page 6 JHTDsR7 :: 
londyn
 :: 
Mugolskie miejsca
 :: 
londynskie mieszkania
-