Jezioro Androsa Niezwyciężonego jest największym zbiornikiem wodnym w całej Dolinie Godryka. Znajduje się tu również bardzo dużo roślin wodnych jak i... stworzeń. Pływanie pod wodą wiąże się z ogromnym ryzykiem napotkanie tutejszych mieszkańców, a więc lepiej zachować ostrożność. Woda tutaj jest bardzo zimna, a dno niezwykle głębokie. Można pływać tu łódeczką.
Z kilku stron jeziora przybita jest tabliczka z ostrzeżeniem o dużej ilości podwodnych (i niekiedy agresywnych) zwierząt.
Autor
Wiadomość
Longwei Huang
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 177cm
C. szczególne : krwawa obrączka na serdecznym prawym palcu, tatuaż chińskiego smoka na lewej ręce, runa jera na karku, blizny na łydce i na plecach, łagodny uśmiech
Longwei nie czuł się wcale lepiej. Otrzymawszy sygnał, gdy tylko wypowiedział zaklęcie, czuł że jego różdżka również stara się dać z siebie wszystko. Nagrzewała się, ale jednocześnie odnosił wrażenie, że nie jest to ryzykowne. Zacisnął mocniej palce na drewnie, skupiając się na smokach, wspomnieniach z pierwszych dni pracy, na wszystkich wygłupach z siostrą, na samej Mulan. Przypomniał sobie jej twarz, śmiech, żarty. Nic innego nie dawało mu takiej radości, jak właśnie czas spędzany z siostrą na wygłupach, poszukiwaniach nowych figurek, które nie zawsze kończyły się w oczekiwany sposób. Nie wiedział, które ze wspomnień było ty właściwym, które sprawiło, że jego srebrzysta tarcza powiększyła się, przesłaniając mu niejako widok na dementora. O ile było to możliwe, miał wrażenie, że jego tarcza sama w sobie nie zdziałałaby wiele, ale w jakiś sposób pomogła borzojowi zielarza. O ile nie było to tylko dziwnym figlem jego umysłu. Utrzymywanie zaklęcia było trudne, zaczęło mu również sprawiać fizyczny ból w postaci pulsujących skroni, zaschniętego gardła, piekących oczu. Próbował się jednak nie poddawać, do czasu, aż nie upadł na kolano, nie potrafiąc dłużej stać wyprostowany, czując, jak szalenie bije mu serce. Potrzebował odpocząć, nawet jeśli miało to oznaczać bliskie spotkanie z dementorem. Potrzebował odetchnąć, a jednocześnie nie mógł. Wycelował różdżkę tam, gdzie było stworzenie, wypowiadając raz jeszcze zaklęcie, choć nie widział już właściwie nic, mając jedynie ciemne plamki przed oczami ze zmęczenia.
______________________
I won't let it go down in flames
Christopher Walsh
Wiek : 35
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183
C. szczególne : Blizna u dołu brzucha oraz niewielka blizna na ręce, blizny na piersi po jadzie akromantuli, ciemnogranatowe blizny na lewym ramieniu; obrączka z czarno-zielonej muszli; runa agliz na lewym nadgarstku
Trudno było powiedzieć, w której dokładnie chwili dementor się wycofał, w której chwili umknął, przepędzony z tego miejsca, postanawiając poszukać ofiary w innym miejscu. Christopher nie był przez chwilę nawet świadom tego, że ich przeciwnik ostatecznie niemalże rozpłynął się w powietrzu, że po prostu odszedł, dając im możliwość zaczerpnięcia głębiej powietrza. Chłód, jaki ich do tej pory otaczał, zamienił się nieoczekiwanie w gorąc, w poczucie zmęczenia, które zalało go wielką falą, ale wiedział, że nie mógł mu się w pełni poddać. Ostatecznie bowiem musiał pomóc drugiemu mężczyźnie, który był w zdecydowanie gorszym od niego stanie. Sprawiał wrażenie potwornie osłabionego, a teleportowanie się w takiej chwili choćby na niewielką odległość nie było najlepszym pomysłem. - Możesz… możesz wstać? - zapytał, starając się pomóc drugiemu mężczyźnie, czując jednocześnie, że naprawdę powinni jak najszybciej skierować się w stronę, gdzie przebywali pracownicy rezerwatu. Potrzebowali odpoczynku, potrzebowali sił, do tego, żeby w ogóle móc wrócić bezpiecznie do swoich domów. Podejrzewał, że Josh nie będzie zachwycony, kiedy usłyszy, co właśnie się wydarzyło, ale mimo to Christopher nie mógł nic na to poradzić, nie teraz kiedy cała Anglia była pełna problemów i dziwnych zjawisk, nad którymi nikt nie panował. Zapewne właśnie ta myśl spowodowała, że pociągnął nieco mocniej Longweia, zmuszając go do tego, by ruszył u jego boku. - Chodźmy, zanim spróbuje wrócić i ponownie nas zaatakować - stwierdził, odnosząc dziwne wrażenie, że jeszcze chwila i w okolicy ponownie zrobi się potwornie chłodno. Zapewne było to jedynie jego urojenie, jego wątpliwość, ale wolał w tej chwili dmuchać na zimne i jak najszybciej oddalić się z tego miejsca.
z.t x2
______________________
After all these years you still don't know The things that make you
beautiful
Nicholas Seaver
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 185cm
C. szczególne : Zawsze ubrany na czarno w strój zakrywający wszystko prócz dłoni i głowy. Prawie nigdy się nie uśmiecha, za to wiele emocji można wyczytać z jego spojrzenia.
Wodny świat był tym, w którym Nicholas czuł się jak u siebie. Nie byłoby kłamstwem stwierdzenie, że pod wodą było mu po prostu o wiele lepiej niż na lądzie. Statek był dobrym kompromisem, ale Seaver jeszcze go nie posiadał, więc zwykłe pływanie i nurkowanie było na ten moment wszystkim, na co mógł sobie pozwolić. Nie planował tego. Po prostu zwiedzał Dolinę Godryka, znalazł w nim to ogromne jezioro i z miejsca zdecydował, że tu zanurkuje. Może zrobił to zbyt pochopnie? A może za bardzo potrzebował zanurzenia się, odcięcia od powietrznych bodźców i dlatego nie przemyślał wszystkiego? Piankę od czasu spotkania z Anabell w zatoce delfinów nosił ze sobą zawsze, a przynajmniej kiedy wychodził w miejsca, które miały cień szansy zaowocowania pływaniem. Miał już podwójną okazję by się przekonać, że trudnodostepne, oddalone od ludzi miejsca są zdumiewająco chetnie uczęszczane, dlatego przebrał się w strój zakrywający całe jego ciało, spiął włosy w krótką, czarną kitkę i przypinając różdżkę do łydki wszedł do wody i rozpoczął zwiedzanie nowego akwenu. Pływał dobre pół godziny, co jakiś czas wynurzając się dla złapania oddechu, cały szczęśliwy i spokojny, unikając kłopotów ze strony podwodnych magicznych roślin i stworzeń. Do czasu, bo niespodziewanie pojawiło się coś, co w jeziorach trafiało się stosunkowo rzadko. Czarnołuski lanternshark był głównie słonowodną rybą, dlatego wziął Nicholasa zupełnie z zaskoczenia. Czarodziej nie był nowicjuszem w podwodnej walce, więc udało mu się ujść z życiem, ale ledwo dał radę wytoczyć się na brzeg. Lanternshark zdążył go ukąsić w prawy bok, w rękę i w nogę, niemal zahaczając o tętnicę udową. W dodatku walka trwała na tyle długo, że chłopakowi brakowało już powietrza. Nicholas, gdy wreszcie się wynurzył, przeczołgał się na kamienie nabrzeżne, byle opuścić podwodny, zagrożony teren. Był oszołomiony, gwałtownie opadał z sił, a wszędzie wokół niego było pełno krwi.
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Rezerwat nigdy nie był jego specjalnie ulubionym miejscem, ale potrzebował teraz miejsca ciszy i spokoju, gdzie nikt mu dupska nie będzie zawracać. Spakował więc prowiant, wziął różdżkę i notatki i udał się nad jeziorko, by w spokoju pokontemplować życie na łonie natury. W ustach memlał świeżutki liść mandragory, bo wrócił do prób zamiany w animaga, co na swój sposób było dla niego kojące. Szybko jednak plany Maxa się zmieniły, gdy zobaczył leżącego na brzegu Nicholasa, którego ledwo poznał, gdy ten tak sobie krwawił cały przemoczony. -Kurwa mać, człowieku.... - Wywalił z siebie, podbiegając do meżczyzny i od razu chwytając różdżkę w dłoń. -Co Ci się....? - Nie dokończył zdania, bo już zaczynał rzucać pierwsze zaklęcia lecznicze na zasklepienie ran. Te niestety nie chciały współpracować, więc Solberg musiał podejść do tematu inaczej. Używając Diffindo zaczął rozcinać piankę, którą Seaver miał ubraną, by mieć lepszy wgląd na źródła krwawienia i uważnie znieczulał miejsca na jego ciele, które wyglądały, jakby go stado piranii zaatakowało. -Daj mi chwilę, ogarnę Cię... - Mruczał między inkantacjami, podnosząc na duchu zarówno pacjenta jak i samego siebie.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Nicholas Seaver
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 185cm
C. szczególne : Zawsze ubrany na czarno w strój zakrywający wszystko prócz dłoni i głowy. Prawie nigdy się nie uśmiecha, za to wiele emocji można wyczytać z jego spojrzenia.
Ogłuszenie wywołane niedotlenieniem minęło na tyle późno, by Nicholas nie zdążył powstrzymać Maxa, za to na tyle wcześnie, by Solberg nie zdążył go w świętym spokoju poskładać. Ból, krew i ogólna niemoc wywołana utratą krwi i odrętwiającym jadem, choć w tej chwili spowodowane czymś zupełnie innym, połączone z szokiem obudziły w nim najgorsze wspomnienia. - Nie... Nie dotykaj... - wydyszał, czując przesuwającą się po jego ciele rozcinaną piankę. Machnął ręką, jakby chciał wyszarpnąć Maxowi różdżkę, ale tylko wpakował dłoń pod kolejne Diffindo. - Zostaw mnie... Zostaw! Im bardziej się ruszał, tym więcej krwi z niego uchodziło i tym więcej problemów sprawiał. Nie obchodziło go to jednak, nie kontaktował na tyle, by myśleć teraz trzeźwo i logicznie. Nie widział Solberga. Widział wiedźmę z wyspy, widział wszystkie swoje koszmary ucieleśnione w tej jednej istocie i z całych sił próbował się przed nimi bronić. Tymczasem spod pianki prócz poszarpanego przez lanternsharka ciała oczom chłopaka ukazała się ociekająca w tej chwili wodą i krwią skóra naznaczona gęstą siatką blizn wszelkiego rodzaju. Ktoś, kto znał się na czarnej magii nie mógł mieć wątpliwości, że nad Seaverem się swego czasu pastwiono i to w okrutny sposób. Obok rany na brzuchu miał ślady przypalenia rozgrzanymi łańcuchami, na udzie coś jakby ślad po roślinnych pnączach wtopionych w ciało, a wszystko to poszatkowane śladami po cięciach, zarówno tych po klątwach jak i po zwykłych ostrzach.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
-Siedź cicho. - Fuknął na niego. Domyślał się, że to wszystko wina obrażeń, jakie Nicholas dostał, ale jak miał zamiar mu przeszkadzać, mógł sobie zrobić tylko większą krzywdę, a nie o to tutaj przecież chodziło. -No i widzisz... - Mruknął, gdy tamten podłożył się pod zaklęcie przecinające. Max chciał zaleczyć najgłębszą ranę, ale w takich warunkach nie dało się normalnie pracować. Postanowił więc zastosować metodę mugolskich ratowników wodnych i po prostu przypierdolić mu z całej siły, z otwartej dłoni w ryj. Tak profilaktycznie dla ocucenia. A jak Seaver stracił przypadkiem przytomność, to też nie do końca Maxowi teraz przeszkadzało. Jakikolwiek nie był rezultat, dalej próbował zasklepić rany, a gdy to nie zadziałało, nabrał na palce trochę krwi Nicholasa i przyjrzał jej się z bliska. Coś tu wyraźnie nie pasowało. Postanowił więc podjąć ryzyko. Przyłożył różdżkę do rany i przy pomocy dobrze znanego sobie zaklęcia, spróbował wyssać z krwi czarodzieja toksyny, a następnie szybko zasklepić ranę. O dziwo podziałało i całe szczęście, że Nicholas był znieczulony, bo zaklęcie ani trochę nie było przyjemne. Dopiero po chwili Max zauważył, jak bardzo poranione ciało ma Seaver. Współczuł mu. Nie znał historii tych blizn, ale doskonale znał ból, jaki je wywoływał. Owszem, od razu poznał, że były one efektem czarnej magii. Nie zastanawiał się jednak nad tym dłużej, po raz kolejny powtarzając cały proceder. Ran było wiele, a Max, wykończony natłokiem obowiązków przez ostatni tydzień, powoli opadał z sił.
Kostki:
Rzuć k6. Parzysta oznacza, że plaskacz cuci. Nieparzysta, że Cię odcina.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Nicholas Seaver
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 185cm
C. szczególne : Zawsze ubrany na czarno w strój zakrywający wszystko prócz dłoni i głowy. Prawie nigdy się nie uśmiecha, za to wiele emocji można wyczytać z jego spojrzenia.
Cios w twarz pomógł. Z lekkim opóźnieniem, najpierw go lekko ogłuszył, ale tym lepiej, bo Max zdążył rozwiązać najważniejszy problem w ratowaniu Seavera. Nicholas zamrugał oszołomiony, starając się wyostrzyć wzrok na osobie, która się nad nim pochylała. To nie była wiedźma. Nico oprzytomniał na tyle, by zacząć kontaktować z rzeczywistością. - Max... Max, co ty... - nie mógł zrozumieć, czemu Solberg grzebie w jego ranie i przygląda się krwi. Nie no, bez przesady, rozpoznałby wampira. Poza tym był środek dnia, słońce świeciło w najlepsze. I wtedy go olśniło. - Lantern... shark... Nie powinno go tu być! Jest morski... C-co robisz? Wygłupiony, ale już jako tako przytomny Nicholas dzięki zaklęciom znieczulającym dał radę się podnieść i wesprzeć na lewym łokciu. Z tej pozycji mógł obserwować co się dzieje. Mógł ocenić, że jest źle, ale bez bólu nawet był w stanie ochłonąć i skupić się na tym, co się z nim działo. - Potrafisz to poskładać? - zapytał słabo. Nie zamierzał mdleć na widok krwi. Naoglądał się już swojej własnej i to nawet w podobnych ilościach. Po prostu nie znał się na tym i wiedział, że bez pomocy Maxa może miec problem, żeby się z tego wylizać. Obserwował to jak Solberg oczyszcza rany, patrzył jak je z grubsza zasklepia. Najważniejsze, że lanternshark nie naruszył tak naprawdę żadnej głównej tętnicy. W takich okolicznościach Nicholas wykrwawiłby się jeszcze pod wodą, a tak? Widział, że miał szansę. Był zły, że sam nie znał zaklęć, że nie miał wprawy. Obserwował teraz uważnie każdy ruch, złakniony wiedzy uzdrowicielskiej, która obok zaklęć obronnych czy transmutacyjnych stanowiła niechlubną lukę w jego zdolnościach.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Aż taki brzydki nie był, żeby go wiedźmą nazwać. Nie wiedział, co Nicholas widzi w głowie, ale ważne było, że przestał mu przeszkadzać. Czasem jednak warto komuś dać w mordę. Wróć. Warto zawsze, ale nie zawsze osiąga się zamierzone rezultaty. -Lan... Co kurwa? - Zapytał błyskotliwie, skupiony na ocaleniu życia, a nie jakiś zagadkach. Poza tym i tak nie znał się na rybach, więc chuja mu to powiedziało. -Jesteś pewien, że to dobry pomysł? - Zapytał widząc, że Nicholas się nieco unosi, ale nie przygwoździł go do ziemi. Musiał wszystkie siły włożyć w magię, a te w błyskotliwym tempie się kurczyły. -Teoretycznie. Ale jestem dzisiaj strasznie słaby. - Przyznał, nie chcąc robić czarodziejowi nadziei. Przeklął pod nosem, bo jedna z zasklepionych ran znów się otworzyła. Widać nie wyssał całej toksyny z tego miejsca. -Jesteś w stanie zrobić cokolwiek? - Zapytał, ocierając czoło wierzchem dłoni i zostawiając sobie na nim smugę Nicholasowej krwi. -Tuus Claudere Varices? - Oszczędzał słowa, choć powinien tak naprawdę oszczędzić siebie. Nie myślał teraz o tym. Ważniejsze było poskładanie Seavera, choć gdyby ten tylko był w stanie zatamować ten cholerny krwotok...
Kostki:
Rzuć k100.
1-25 Nic Twoje starania nie dały. Jesteś wciąż za słaby. 26-50 Coś zadziałało, ale jesteś za słaby. Zaklęcie szybko przestaje działać. 51-75 Nie jest źle. Jesteś w stanie powstrzymać krwotok dość długo 76-100 Twoja pomoc jest nieoceniona. Max w spokoju może zająć się inną raną bez obawy, że mu się wykrwawisz na śmierć.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Nicholas Seaver
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 185cm
C. szczególne : Zawsze ubrany na czarno w strój zakrywający wszystko prócz dłoni i głowy. Prawie nigdy się nie uśmiecha, za to wiele emocji można wyczytać z jego spojrzenia.
Nicholas oszczędził Solbergowi wykładu o tym, czym jest czarnołuski lanternshark, bo ani nie było to potrzebne, ani nie miał na to do końca sił. Nie znał tez do końca mechanizmu działania jadu magicznego stworzenia, więc nie mógł za wiele podpowiedzieć Maxowi w sprawie skutecznego radzenia sobie z nim. Krwi ubywało nadal, choć nie aż tak szybko jak przedtem, a Seaver stawał się coraz bardziej blady. - Spróbuję - Nicholas usiłował sięgnąć do różdżki, którą upuścił gdzieś obok wyczołgując się z wody. Na szczęście była w jego zasięgu. Przyłożył czubek różdżki do uda i wystękał inkantację. - Tuus... Tuus Claudere Varices! Zaklęcie podziałało. Przez chwilę. Nie na wiele się to zdało, bo rana zaraz znów się otworzyła. Ręka Seavera drętwiała, bo draństwo pogryzło akurat tę rękę, która miała moc. - Max... Rękę. Najpierw rękę. Spróbuję znowu, ale ręka... Raczej nie trzeba tu było wiele precyzować. Ręka, która trzymała różdżkę, była równie ważna co sama różdżka i takie osłabienie, a wręcz drętwienie skutecznie utrudniało rzucanie jakichkolwiek czarów. Gdyby tylko umiał sie obyć bez różdżki! Gdyby tylko sie nauczył jak czarować bez niej, gdyby potrafił wyzbyć sie z tych okowów i czarować jak wolny, niezależny czarodziej. Ale nie. Wciąż był uwiązany i kto wie, czy tym razem nie przypłaci tej niemocy życiem?
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Na wykład zdecydowanie nie było teraz czasu. Trzeba było ograniczyć upust krwi, a tej było cholernie dużo. Max już liczył na pomoc Nicholasa, ale ten faktycznie był zbyt słaby. -Ręka? - Zapytał, coraz mniej łapiąc kontekst czegokolwiek, ale spojrzał na tę kończynę, która faktycznie nie wyglądała najlepiej. -Tak, już... - Zgodził się, bo faktycznie pominął tę ranę, próbując poradzić sobie z tą najgorszą, która chwilowo wyglądała dobrze. Ponowił więc procedury. Wyssanie trucizny, odkażenie, zasklepienie... Tutaj dodał nawet bandaż, skoro kończyna była im teraz niezbędna. -Spróbuj jeszcze raz. Jak nie dasz rady, to chociaż zabandażuj łydkę. - Poprosił, wracając do rany, z którą miał największy problem. Ni chuja nie poszedłby na uzdrowiciela. Nie, gdy teraz jasno widział, że musi o siebie zadbać, by móc pomagać innym. Jego struktura magiczna była srogo naruszona przez całe czarnomagiczne zamieszanie sprzed kilku miesięcy.
Kostki:
Na Tuus jak poprzednio. Jeśli Ci nie wyjdzie rzuć k6 na Ferulę (wynik mniejszy niż 51), by zabandażować udo. Wynik parzysty to sukces.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Nicholas Seaver
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 185cm
C. szczególne : Zawsze ubrany na czarno w strój zakrywający wszystko prócz dłoni i głowy. Prawie nigdy się nie uśmiecha, za to wiele emocji można wyczytać z jego spojrzenia.
Max ewidentnie słabł w równie zastraszającym tempie co Nico, a to nie wróżyło najlepiej temu drugiemu. Solberg jednak stanął na wysokości zadania i naprawił rękę Seavera w wystarczającym stopniu, by ten mógł porządnie chwycić różdżkę i rzucić potrzebne zaklęcie. - Tuus Claudere Varices! - powtórzył z zaskakującą mocą jak na osobę, która balansowała niebezpiecznie blisko pewnej granicy, zza której nie było już powrotu. Przyłożył koniec różdżki do rany na udzie, skutecznie tamując krwawienie i umożliwiając Maksowi spokojne zasklepianie rany na brzuchu. Czy miał problem z tym, że chłopak widzi jego okaleczone ciało? Tak. Ale teraz naprawdę musiał odłożyć to na dalszy plan. Analizował ruchy, gesty i słowa młodego czarodzieja i starał się nauczyć z nich jak najwięcej. - Rana stabilna, kapitanie Solberg - Nico pozwolił sobie na wisielczy humor, bo naprawdę nic więcej nie mógł w tej chwili zrobić. Powieki mu ciążyły, kręciło mu sie w głowie, ale wiedział, że nie może opuścić stanowiska. Bez jego wsparcia Max go nie uratuje. Było więc w jego interesie, żeby wytrzymać, dać radę. - Dzięki.. Dzięki że próbujesz. Jakikolwiek byłby efekt tych desperckich zmagań Nicholas był szczęśliwy, że ma w takiej chwili wsparcie. Gdyby teraz umarł, zrobiiłby to przy kimś, a nie sam, daleko od wszystkich. Marna to pociecha, ale Nicholasa naprawdę podnosiła na duchu.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Max włożył wiele skupienia w naprawę Nicholasowej ręki, bo było to możliwe, że kluczowe, dla podtrzymania jego życia. Solberg nie miał zamiaru odpuścić, ale czuł się coraz słabiej i nie wiedział ile jeszcze wytrzyma. -Super! - Pochwalił Seavera, bo to zwiastowało dobre nowiny. Skoro był w stanie wstrzymać krwawienie, mógł Maxowi pomóc. Pytanie tylko, jak bardzo? -Muszę. - Odpowiedział na podziękowania, nie tłumacząc co za tym szło. Po prostu pracował dalej, a gdy zasklepił ranę, zajął się w końcu tą, której doglądał Nicholas. -Odsuń różdżkę. - Poprosił, biorąc się chyba po raz ostatni za wysysanie trucizny. -Jesteś w stanie rzucić dwa zaklęcia? Najpierw opatrz sobie łydkę. Ferula styknie. Potem... Potem rzuć na mnie rennervate. - Podjął dość osobliwą decyzję. Potrzebował czegokolwiek, najmniejszej nadziej na jasność umysłu i pełnię skupienia, by wygrać ostatnią walkę. No, prawie, ale nie było co uprzedzać faktów.
kostki:
Rzucasz 2xk100. Po razie na każde zaklęcie. Progi jak przy TUUS CLAUDERE VECES.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Nicholas Seaver
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 185cm
C. szczególne : Zawsze ubrany na czarno w strój zakrywający wszystko prócz dłoni i głowy. Prawie nigdy się nie uśmiecha, za to wiele emocji można wyczytać z jego spojrzenia.
Nicholas miał ochotę się zaśmiać, a raczej miałby, gdyby posiadał dość sił. Co za abstrakcja, przetrwać dwa lata piekła, by dać się zeżreć jakiejś rybie. Nawet jeśli magicznej. Sytuacja była tak niedorzeczna, a Seaver był tak wykończony, że z tego wszystkiego paradoksalnie nabrał przesadnie dobrego humoru. Niestety to zaowocowało brakiem dostatecznego skupienia, a przez to wyczarowany bandaż dość szybko zsunął się z nogi Nico. Nie było sensu tego naprawiać. Skoro był za słaby na to zaklęcie, musiał włożyć wszystkie siły w to, by potraktować Solberga czymś skuteczniejszym. Podniósł różdżkę i rzucił na niego Rennervate. Coś podziałało, nawet skutecznie podziałało, choć Nicholas wiedział, że nie było w stu procentach prawidłowe. Coś tam nie do końca stykało i z pewnością Max nie mógł być zupełnie spokojny o swoją przytomność. A tymczasem Nicholas zaczął się robić straszliwie senny. Powieki mu ciążyły, siły odpływały. Stracił zdecydowanie za dużo krwi, by pozostało to bez wpływu na jego skuteczność. - Max - zdumiewające jak trudno mu było cokolwiek powiedzieć. - To zaklęcie chyba... Nie całkiem... Nie miał siły by dokończyć. Jego twarz była upiornie blada, ale Seaver jakoś się jeszcze trzymał. Powtarzał sobie coś co wcześniej słyszał z filmów oglądanych z mugolską rodziną. Nie zasypiać. Byle nie zasypiać. Nie mógł teraz zasnąć, musiał dalej walczyć, próbować jeszcze. - Spróbuję jeszcze raz - powiedział ciężko, coraz mniej przytomny. Nie wiedział, czy to dobry pomysł. W tym stanie łatwo było zrobić krzywdę, zamiast pomóc.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Ważne, że Seaver powstrzymał na wystarczająco długo krwawienie. To, że bandaż się zsunął było już mniej ważne. Trzeba było zapobiec utracie krwi, to był największy priorytet i dobrze, że się udało, bo Max miał tylko dwie ręce, z czego tylko jedna potrafiła rzucać zaklęcia. -Nie przejmuj się. - Machnąłby ręką, gdyby nie był to niepotrzebny wysiłek, na jaki nie mógł sobie teraz pozwolić. W końcu ostatnia rana została oczyszczona i zasklepiona, a Solberg mógł poniekąd odetchnąć i trochę odpocząć. Zostały bandaże, a to już nie była aż tak wyczerpująca magia. Poza tym, rennervate, choć nie najmocniejsze, pomogło mu wystarczająco. -Jesteś tu ze mną?- Zapytał, widząc, jak nienaturalnie blady się zrobił poszkodowany. Nie zwiastowało to niczego dobrego. Solberg przeklął w myślach siebie za to, że nie nosił już przy sobie regenerującego, czy wiggenowego. Powinien zdecydowanie wrócić do tej praktyki, bo jak widać, życie dalej go nienawidziło. -Pomożesz mi z bandażami? - Zapytał, mając nadzieję, że wspólnymi siłami ogarną tę pierdoloną Ferulę, czy osiem.
Kostki:
Rzuć k6 na to, ile bandaży jesteś w stanie wyczarować. A następnie k100 na każdy bandaż. Wynik powyżej 50 to sukces.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Nicholas Seaver
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 185cm
C. szczególne : Zawsze ubrany na czarno w strój zakrywający wszystko prócz dłoni i głowy. Prawie nigdy się nie uśmiecha, za to wiele emocji można wyczytać z jego spojrzenia.
"Jesteś tu ze mną?" Pytanie zabrzmiało jakby z bardzo daleka i Seaver dopiero po dłuższej chwili zrozumiał, że to Max go o to pyta. Nie chciał tu być, chciał zasnąć, zmęczenie ogarnęło go tak mocno, że najchętniej oddałby się w objęcia sennych marzeń, odsuwając od siebie wszystkie troski. Ale mimo wszystko poczucie obowiązku i gryfońska wola walki przeważyły. Podniósł ciążące powieki i wytężył wszystkie siły. - Jestem - powiedział wreszcie po przeciągającej się chwili. - Tak, jestem. Pomogę. Tak. Ferula! Wciąż nie do końca oprzytomniał, więc bandaż, który wyczarował, był delikatnie mówiąc niewystarczający. Zsunął się tak samo jak ten poprzedni, ale Seaver nie dawał za wygraną. Rzucił zaklęcie po raz drugi, celując w nogę, bo akurat tam widział co trzeba. Determinacja przeważyła nad niemocą i już po chwili jedna z ran była porządnie zabezpieczona. Może jeden bandaż to mało, ale za to wykonany prawidłowo, tak że nie trzeba było go poprawiać. Więcej w tym momencie nie był w stanie wyczarować, dlatego zaczął przyglądać się uważnie temu, co robi Solberg. Musiał się na czymś skupić, inaczej nie byłby w stanie utrzymać świadomości. Obserwował każdy ruch, każde zaklęcie, starał się zapamiętać kolejność działań i sposób radzenia sobie w takich sytuacjach. Jak będzie przytomny, to zapyta Maxa o kilka spraw. Nauczy się. Bo wyjdą z tego, dadzą radę, obaj. Potrzebował tego zapewnienia, potrzebował sie odezwać, choć mogło się to wydawać marnowaniem tak cennej energii. Ale nie było. - Będzie dobrze. Wyjdziemy z tego - powiedział słabym, ale pełnym determinacji głosem. - Wyjdziemy. A potem pójdziemy do domu i wypijemy coś... coś mocnego. W rezydencji Seaverów. Coś mocnego miało być czymś na wzmocnienie, ale słowa mu się plątały. Poczuł, że w duchu się uśmiecha. Dom. Powiedział to i naprawdę tak myślał. Tam była Rems, więc tam był dom. Może to właśnie zaproszenie swojego wybawcy sprawi, że Nico poczuje się wreszcie w tych starych murach jak u siebie? Ze swoim gościem jako gospodarz popołudniowej herbaty.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Kontakt z klientem był, a to poniekąd Maxa pocieszało. Wyglądało na to, że obydwoje dotrą do mety żywi. Skupienie i siły nie były na najwyższym poziomie, ale nie to się liczyło. Ważne, by doprowadzić Nicholasa do stanu, w którym bezpiecznie mogli przenieść go gdzie indziej. Najlepiej do uzdrowiciela, ale chłop był dorosły i mógł zrobić tak naprawdę z tą sytuacją, co zechciał. Już tracił nadzieję, gdy kolejny bandaż nie wyszedł Seaverowi, ale podróżnik poprawił zaklęcie i zabezpieczył uraz. Max w tym czasie opatrywał obrażenia na boku, które wymagały więcej skupienia, bo i powierzchnia znacząco przewyższała tę na udzie. -Yhym... - Mruknął, nie do końca rejestrując już, co tamten do niego mówił. Kręciło mu się w głowie, czuł się coraz słabiej, a i jego magia zdecydowanie nie była już tak efektowna, jak wcześniej. -Musisz.. Rennervate. - Poprosił, opierając się chwilowo o jakiś pieniek, by zebrać siły na ostatnie zaklęcie - bardziej skomplikowane niż byle Ferula. Miał nadzieję, że Nicholas zrozumiał prośbę szczególnie, gdy Solberg wskazał słabo na swoją głowę.
Kostki:
Rzuć k100:
1-33 Nie działa 34-70 Działa ale słabo 75-100 Działa wystarczająco mocno
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Nicholas Seaver
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 185cm
C. szczególne : Zawsze ubrany na czarno w strój zakrywający wszystko prócz dłoni i głowy. Prawie nigdy się nie uśmiecha, za to wiele emocji można wyczytać z jego spojrzenia.
Stan Nicholasa był bardzo słaby, ale jakkolwiek by na to nie patrzeć, stabilny. Seaver umiał to w jakimś stopniu ocenić. Nie miał co prawda wykształcenia uzdrowicielskiego, ale na chłopski rozum widział, że działania Solberga przynoszą efekty. Wcześniej zalewał się krwią, teraz obserwował, patrzył, uczył się i potrafił określić jako tako swój stan. Stracił dużo krwi, był okropnie słaby, ale już mu się nie pogarszało. Miał zabandażowaną nogę, ręka też była ogarnięta, tylko ta rana na brzuchu wymagała jeszcze opatrzenia, a i tak już nie krwawiła. Stan jego uzdrowiciela-niespodzianki jednak wydawał się równie zły, co nie powinno mieć miejsca, przynajmniej na tyle, na ile Nico mógł to ocenić. Rzucał zaklęcia, owszem. Wyczerpujące, to prawda. Ale nie aż tak, żeby doprowadzić go do takiego stanu. Czyżby Solbergowi też coś dolegało? Coś mniej oczywistego albo ukrytego? Usiłował zgodnie z jego życzeniem rzucić Rennervate, ale guzik z tego wyszło. Był tak osłabiony, że magia, choćby chciała, nie potrafiła się skumulować dostatecznie mocno, by wypluć z różdżki efektywne zaklęcie. Nicholas jęknął w duchu i zaczął kombinować, co robić w tej sytuacji. Rzucić patronusa? Jak, skoro prostsze zaklęcie mu nie wyszło? No, tyle że te uzdrawiające nie były obecnie jego najmocniejszą stroną, a Patronus był czymś, co przywoływał regularnie. Może magia da radę? - Max, co ci jest? - spytał, siląc się na wyraźne zdanie, żeby chłopak na pewno go usłyszał. - Może... odpoczniemy? Obaj? Chciał zadać duże pytanie na temat tego, jakie mają szanse i czy odpoczynek jest wskazany zdaniem ślizgona, czy potrzebują natychmiast pomocy ratowników, ale nic z tego nie wyszło. Nie miał mocy, by rzucać czary, nie miał sił, by mówić. Chyba że Max określiłby jakieś konieczne działania, wtedy byłby gotów zebrać się z całych sił na ten jeden, ostatni, desperacki akt.
+
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Fakt, że był w stanie jako tako doprowadzić Nicholasa do stanu używalności, to jedyne co go teraz pocieszało i dawało siły na rzucanie kolejnych zaklęć. Musiał jednak zregenerować się, by zakończyć to wszystko i upewnić się, że Seaver zaraz mu nie odleci. -Nie. - Powiedział krótko, oddychając powoli z zamkniętymi oczami. kilka dłuższych sekund sobie tak posiedział, ale nie wyglądało specjalnie na to, żeby cokolwiek miało to dać. Postanowił więc działać od razu. Uniósł różdżkę, przykładając ją do ramienia czarodzieja i wymamrotał słabe Transfusion. Niestety, był za słaby i zaledwie sto, czy dwieście mililitrów krwi udało mu się oddać Nicholasowi. Nie wiedział, jak mężczyzna, ale Max odczuł nawet tak małą ilość. Zrobił się nienaturalnie blady, a wszystkie mięśnie odmówiły mu posłuszeństwa. Poczuł, że robi mu się cholernie niedobrze, a do tego był na granicy omdlenia. Udało mu się jakoś zachować świadomość, ale nie potrafił już wydusić z siebie słowa. Bezwładnie oparł się o pień i liczył na to, że w najgorszym wypadku, wzmocniony Nicholas weźmie go do jakiegoś uzdrowiciela.
//zt x2
+
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Jezioro wydawało jej się dobrym miejscem do wspólnej nauki, patrząc na to, że jest tu trochę roślin, woda i zapewne jakieś rośliny też by się znalazły. A teraz to miejsce mogłoby być też dobrym miejscem do wspólnej nauki. Wzięła ze sobą podręcznik z roślinami oraz z podstawową dla niej wiedzą na temat robienia mikstur, leków oraz innych specyfików, które będą im przydatne. Całość już na pamięć znała, może dlatego, że spędziła przy nauce sporo czasu, ale i jednocześnie potrzebowała powtarzać sobie tę wiedzę regularnie, aby ją sobie utrwalić. Była też tu idealna ławka, do której mogliby zasiąść, dlatego tez ubrała się dziś cieplej, wiedząc, że przez jakiś czas będzie siedziała na chłodzie, co nie powinno jej zaszkodzić.
Kiedy zobaczyłem na swoim horyzoncie ciepło opatuloną Allison kąciki moich ust uniosły się lekko do góry. Było to spowodowane dwiema rzeczami - po pierwsze zwyczajnie polubiłem dziewczynę. Po drugie nie mogłem się przyzwyczaić do tego jak bardzo na tutejszych mieszkańców wpływają temperatury, które dla mnie nie wydawały się niskie. Idąc po drodze rozglądałem się dookoła starając sobie przypomnieć nazwy roślin, które znałem z zajęć, na które uczęszczałem w Durmstrangu. Nie było to łatwe zadanie. Co prawda niektóre rośliny zgadywałem bez problemu ale raczej były to pojedyncze przypadki. Znacznie częściej musiałem zastanawiać się nad właściwą nazwą przez dłuższy czas albo w ogóle nie potrafiłem jej sobie przypomnieć. O wymienieniu podstawowych właściwości magicznych roślin nawet nie wspomnę, gdyż była to kompletna porażka. Miałem jedynie nadzieję, że nie ośmieszę się przed dziewczyną, która miała się wcielić w rolę mojej nauczycielki. Kiedy stanąłem przed Allison uśmiechnąłem się dosyć niepewnie ale szczerze. -Cześć. Mam nadzieję, że nie zmarzłaś za bardzo czekając na mnie?
W oczekiwaniu na swojego gościa Allison zajęła się rozglądaniem dookoła tak, aby po prostu móc na czyś skupić wzrok i padło na drzewo niedaleko niej i przypomniała sobie o lekcji z drzewami, na których była i tak szczerze nie wspomina go zbyt dobrze, może dlatego, ze nie jest zbyt dobra w opisywaniu drzew. Rośliny wychodzą jej o niebo lepiej, ale co się dziwić skoro przy nauce roślin spędziła niemal całe swoje dzieciństwo. Westchnęła cicho pod nosem i dopiero teraz zorientowała się, że Yuri do niej podszedł i aż podskoczyła gdy zaczął mówić, bo jej myśli jak zwykle odpłynęły, w nie tę stronę co trzeba. - Ah, Hej, zamyśliłam się - powiedziała pospiesznym tonem nieco rozkojarzona. - Nie, jesteś na czas, znalazłam ławkę i okryłam ją kocem by było cieplej - Jej mama to zdecydowanie potrafiła w ręczne robótki zwłaszcza jeżeli chodziło o koce czy swetry, to coś, do czego sama nie miała ręki, ale za to bardzo ceniła to u swojej opiekunki, dlatego też pokazała Yuriemu drogę do ławki no i przez wzgląd, że mogła unieść ze sobą tylko jeden koc będą siedzieć blisko siebie. - Mam nadzieję, że siedzenie blisko mojej osoby nie będzie ci przeszkadzało? - zapytała, czując, że chyba się lekko rumieni, ale to mogło być też przez mróz okej? Zresztą rzadko kiedy kogo uczyła o ziołach, także się lekko denerwowała.
Widząc jak dziewczyna proponuje mi usiąść obok niej nie wiedziałem za bardzo czy się cieszyć czy uciekać. Co prawda mój związek z Cassie nie wyszedł tak jak planowałem ale sam nie byłem pewien czy mam ochotę na fizyczną bliskość innej kobiety. Może jeszcze nie teraz. Z drugiej strony jej wygląd, głos, mowa ciała... Tak mnie to wszystko przyciągało. Roztaczała wokół siebie urok, któremu nie sposób było się oprzeć. Ostatecznie stwierdziłem, że samo siedzenie obok dziewczyny jest taką formą bliskości na jaką mogę sobie pozwolić. Skinąłem głową na znak zgody. -Skoro sama nie masz nic przeciwko to ja również. Jeśli zmieniłabyś zdanie to powiedz mi - mogę siedzieć dalej. W Durmstrangu przyzwyczaiłem się do zimnych temperatur i taki chłodek jaki tutaj panuje nie jest dla mnie szczególnie dokuczliwy. Chociaż oczywiście milej siedzieć w cieple więc dziękuję za propozycję - powiedziałem i usiadłem obok dziewczyny. Prawie natychmiast tego pożałowałem. Na kocu rzeczywiście było dosyć ciasno i nasze uda się stykały. Mimo tego niewinnego gestu ciśnienie natychmiast mi podskoczyło i w uszach pojawiło się lekkie szumienie jak po wysiłku fizycznym. Nie wiedziałem czy w takim stanie będę mógł się skupić na nauce ale postanowiłem dać z siebie wszystko. -Widzę, że masz książkę. Będziesz mnie uczyła tylko teorii czy planujesz też praktykę? - zapytałem rozpaczliwie starając się odwrócić moją uwagę od ciepła jej ciała, które wyczuwałem wyraźnie przez dżinsy.
- Jasne, nie ma sprawy - odrzekła krótko z lekkim skinięciem głowy, a następnie dosiadła się do chłopaka przy stoliku, który sama przygotowała i tak szczerze była z niego bardzo zadowolona, bo nie do końca wiedziała, ile czasu zajmą im wspólne zajęcia, czy bardziej pięć minut, czy bardziej godzina. Jej ciało zadrżało lekko w momencie kiedy ich nogi się zetknęły, co można było uznać za bardziej naturalną reakcję ciała kiedy siedziało się blisko i jedyne czego nie przewidziała to faktycznie aż takiej bliskości ciał. Sądziła, że on jak i ona poradzą sobie z tym lekkim niewygodnym faktem jeżeli chodzi o wspólną ciepłotę ciała. - Na dobry początek nauczę się podstawowych niegroźnych roślin, jest ich sporo, także przedstawie ci je, a potem odpytam, sądzę, że taki rodzaj nauki ma najlepszy sens w tej chwili. Masz coś przeciwko? - odezwała się po chwil unosząc głowę do góry i po raz pierwszy spoglądając mu w oczy z takiej bliskości i o dziwo, faktycznie z bliska był jeszcze bardziej przystojny, co nie zmieniało faktu, że przyszli się tutaj pouczyć, także po chwili gdy dostała jego odpowiedź, odkaszlnęła i skupiła się na poszukiwaniu informacji w swojej książce. Skup się Ali, skup powtarzała w swoich myślach.
Yuri Sikorsky
Wiek : 34
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 178
C. szczególne : Liczne tatuaże, lewa noga pokryta bliznami po walce z mantykorą
Dziewczyna miała dobry plan na naukę ale jej bliskość mnie rozpraszała. Nie byłem pewien czy coś wyjdzie z tej naszej wspólnej nauki. Albo czy wyjdzie z niej coś co planowaliśmy na początku czyli poszerzanie swojej wiedzy. Kiedy zadała mi pytanie i spojrzała na mnie z bliska niemal utonąłem w jej oczach. -W porządku - powiedziałem tylko. W tym momencie najprawdopodobniej zgodziłbym się z nią nawet gdyby kazała mi wskoczyć w ogień. Czyżby mój poprzedni związek niczego mnie nie nauczył? Byłem na siebie totalnie zły ale nie mogłem nic na to poradzić. -Wiesz tak sobie pomyślałem... Skoro i tak już rozpoczęliśmy wspólną naukę i nam obojgu zależy na pogłębianiu tej wiedzy to może... Chociaż wiesz krępuję się bo to nie wypada ale... Może założylibyśmy sobie kącik do nauki u mnie w mieszkaniu? Następnym razem moglibyśmy się tak spotkać tym bardziej, że dni robią się coraz krótsze i chłodniejsze. Myślę, że to lepsze rozwiązanie niż siedzenie na mrozie. Oczywiście zrozumiem jeśli się nie zgodzisz -w końcu mnie nie znasz i możesz się bać czy nie chcę ci czegoś zrobić.
- Na brodę Merlina zapomniałam na śmierć o roślinach neutralnych, a potem są dopiero niegroźne! - Mówiła pospiesznie sama do siebie, trochę kręcąc głową z niedowieszeniem, że zrobiła taki błąd, choć to też mogło być przez jej nerwy, bo nie miała w zasadzie przypadku, by kogoś uczyła, więc nerwy, akurat mogłyby być jej teraz nie na rękę. - Wspólna nauka u ciebie w domu? - Podniosła wzrok znad książki i spojrzała ponownie w oczy Yuriego, mrużąc własne przez krótki moment. - Myślałam bardziej nad neutralnymi miejscami, jakimiś restauracjami... - zaczęła myśleć sama na glos, bo te właśnie pomysły przyszły jej do głowy, a nie wpadła na to, że może zrobić te zajęcia w jakimś ciepłym pomieszczeniu np. domu. Patrząc na to, że jej aktualnym domem jest Hogwart, to o nim pierwszym pomyślała. - I faktycznie kolejne spotkanie raczej odbędzie się w cieplejszych warunkach, bo jednak nauka w zimnie nie będzie nam sprzyjać. Także nie mówię nie, Twojej propozycji - aż po czuła dreszcz, który przeszedł przez jej ciało i co zapewne poczuł też chłopak, skoro stykali się nogami, nie przemyślała tego spotkania do końca. A po chwili odkaszlnęła z nadzieją, że jej głos zabrzmi bardziej jak nauczycielka. A jej głos nie zdradzi tego, ze mimo ciepłych ubrań jest jej lekko chłodno, co zamierzała ukryć najlepiej. Więc aby odsunąć od siebie tę myśl, otworzyła książkę i położyła na środku nich, pokazując palec na pierwszej roślinie wypisaną w podręczniku. - Może zaczniemy od czegoś proste, tutaj mamy Asfodelus'a, tutaj jest wypisany jego wygląd, a tutaj opis , choć i tak najważniejsza informacja będzie to, że nie zawsze tak na niego mówią, jego druga nazwa to złotogłów. Lubi rosnąć na glebie bogatej w wapń oraz terenach skalnych. Z opisu wynika, że rośnie ponad metr wysokości i jest ona mrozoodporna. Jej łodygi są nierozgałęzione, sztywne, o zielonym zabarwieniu, na którym czasami występują czerwonawe zabarwienia. Liście dolne asfodelusa są szerokie i lancetowate, zebrane w grupę od czterech do ośmiu sztuk, z kolei liście górne są skrętoległe i znacznie mniejsze. Niewielkie kwiaty przybierają barwy: białą, różową, żółtą i pomarańczową. Kwitnie w czerwcu i lipcu. - Jak się rozpędziła z opisywaniem rośliny, tak się już nie zatrzymała, opisała praktycznie wszystko to, co było w podręczniku, ale w nieco bardziej skrótowej wersji. Lekko ugryzła się w język, nieco ją poniosło.
Yuri Sikorsky
Wiek : 34
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 178
C. szczególne : Liczne tatuaże, lewa noga pokryta bliznami po walce z mantykorą
Dziewczyna nie odmówiła mojej propozycji ale również nie przyjęła ją. Nie zdziwiłem się tym faktem - w końcu w ogóle mnie nie znała więc przyjęcie takiej propozycji byłoby z jej strony bardzo nierozsądne. Z drugiej strony wydawała się starać być miła za wszelką cenę więc pewnie nie odmówiła wprost żeby nie zrobić mi przykrości. Pod koniec przemowy zadrżała. Nie pomyślałem, że jako iż pochodziła pewnie z tego kraju to może jej być znacznie zimniej niż mnie, mimo, że była ubrana dosyć ciepło. -Przepraszam. Nie pomyślałem a przecież istnieje proste zaklęcie, które nieco umili nam naukę - wyciągnąłem różdżkę. -Bullae. Fovere - mruknąłem rzucając zaklęcie, które utworzyło wokół nas bańkę nie wypuszczającą ciepła na zewnątrz a następnie ocieplając powietrze znajdujące się wokół nas. -Teraz powinno być dużo lepiej - uśmiechnąłem się do dziewczyny. Wsłuchałem się w jej wykład dotyczący asfodelusa. Kiedy skończyła klasnąłem w dłonie. -Tego znam. Jak sama wspomniałaś jest mrozoodporna i rośnie na terenach skalistych. Wokół Durmstrangu było tego pełno. Jako, że razem z kolegami trenowałem sztuki walki to często stosowaliśmy go żeby uwarzyć eliksir wiggenowy. Z tego co pamiętam ma zastosowanie również w innych eliksirach leczniczych ale nie pamiętam dokładnie jakich. A to? W sumie to... Może go poszukamy? Jesteśmy w miejscu gdzie powinien występować? - zapytałem.