Jezioro Androsa Niezwyciężonego jest największym zbiornikiem wodnym w całej Dolinie Godryka. Znajduje się tu również bardzo dużo roślin wodnych jak i... stworzeń. Pływanie pod wodą wiąże się z ogromnym ryzykiem napotkanie tutejszych mieszkańców, a więc lepiej zachować ostrożność. Woda tutaj jest bardzo zimna, a dno niezwykle głębokie. Można pływać tu łódeczką.
Z kilku stron jeziora przybita jest tabliczka z ostrzeżeniem o dużej ilości podwodnych (i niekiedy agresywnych) zwierząt.
Dotyk na policzku nieco odwrócił jego uwagę od zastanawiania się głębszego nad sensem komplementowania w eter. Nie przywykł do miłych zachowań kierowanych w jego stronę bez powodu. W jego codzienności każde słowa miały jakiś sprecyzowany powód, prowadziły do wniosków lub, w najlepszym razie, były przekomarzaniem się z Ikem o jakieś błahostki. Znajomość z Trevorem nie przypominała jego innych relacji, nie był w niej tak zdystansowany jak na co dzień, przez co dopiero uczył się przyjmować pewne zachowania. Najwyraźniej tym razem się pomylił, przedwcześnie doszukując się złego obrotu spraw. Łagodny uśmiech przyozdobił jego twarz i nawet lekko pytające spojrzenie Trevora nie było w stanie tego zmienić. Słuchał wytłumaczenia Trevora, doskonale zdając sobie sprawę, że pewnie miały ze stu chętnych znajomych na wspólne biwakowanie jeśli kogokolwiek by o to zapytał. Nie zamierzał teraz zadawać niewygodnych pytań, próbując docenić, że dobrze spędzało im się razem czas. - Zobaczymy jak nam to pójdzie. - odpowiedział na słowa Trevora o biwakowaniu, wiedząc, że to dopiero początek i w zasadzie wszystko w ich odczuwaniu jeszcze mogło się zmienić. Czas mijał, a ich rozmowa zmieniała się. Trevor wytłumaczył wcześniejsze swoje pytanie w sposób wystarczający by Benjamin mógł określi co w zasadzie powinien mu odpowiedzieć. Sam pewnie nie zadałby takiego pytania, sądząc, że skoro ktoś na niego patrzy to najwyraźniej ten widok mu odpowiada. To jednak nie zmieniało tego, że Trevor oczekiwał odpowiedzi, która w zasadzie nie była wymagająca. - Odpoczywam w ten sposób. Skupiając uwagę na tym co widzę, nie myślę o niczym innym. - wytłumaczył w najprostszy sposób, nie zagłębiając się w to od jakich myśli odwoził uwagę czy na czym dokładniej zawiesił spojrzenie. Lubił patrzeć na niego i świadomość, że mu to nie przeszkadza, była w pewien sposób kojąca. Nie oznaczało to, że będzie teraz tego nadużywał, zwyczajnie znając też inne możliwości na to by myśli opuszczały jego głowę. Ten teraz był po prostu na wyciągnięcie. - Gdybyś nie odpowiadał mi, nie spędzalibyśmy tyle czasu razem. - to był naturalny wniosek z ostatnich miesięcy. Nie mówił wcześniej tego tak bezpośrednio, ale sądził, że Trevor miał tego świadomość, nawet jeśli była ona dość nikła. Nie spodziewał się by jego słowa wprowadziły coś nowego miedzy nic, więc wypowiadał je spokojnie i pewnie, jakby było to tak naturalne jak świt następujący po każdym zmierzchu.
Trevor Collins
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 18
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 178
C. szczególne : czuć od niego zapach akonitu i mięty;
Odnosił wrażenie, że Benjamin nie spodziewał się dostać ot tak komplementu... tylko nie potrafił pojąć dlaczego w jednym zdaniu pojawiła się myśl o "sprawieniu przykrości". Tego nie był w stanie samodzielnie rozgryźć bo brakowało mu informacji. Rad był, że potwierdził wypowiedziane zdanie rozbudowaniem go o kilka kolejnych słów. Opóźniony uśmiech był dostatecznym dowodem, że komplement trafił tam, gdzie miał. - A tak, Dolina Godryka lubi zaskakiwać. Niby znam teren całkiem dobrze, a i tak czasem trafiam na coś nowego, czy to normalnie w ludzkich warunkach czy w wilkołaczych. - teraz sobie przypomniał, że to w tym jeziorze - tym na wyciągnięcie ręki - pochylał się nad taflą wody i to gdzieś tu było zapisane w jego pamięci własne odbicie. Benjamin je widział, ocenił jako... coś pięknego. Tak bardzo był poruszony jego opinią, że nawet nie pamiętał jakich dokładnie słów użył... jedynie emocje, jakie temu towarzyszyły. Omiótł wzrokiem jezioro i mimowolnie się uśmiechnął - setny raz w ciągu kilku godzin. - Hmm... to brzmi jak komplement. - czyż nie miło jest być tym widokiem, który uspokaja? Nie był pewien czy dobrze to sobie interpretował bo co, jeśli się okaże, że Benjamin praktykował ten sposób przy innych osobach? Nie dopytywał, nie wnikał bo jeszcze doszłoby do niepotrzebnej sprzeczki a naprawdę podobał mu się panujący między nimi spokój. Dzielnie zważał na słowa bo poznał już na własnej skórze co się dzieje, gdy nie pilnuje tego co ślina na język przyniesie. Zatrzymał na nim wzrok i próbował sobie przypomnieć czy dotychczas usłyszał od Benjamina podobne słowa. Zamiast tego odnalazł w pamięci to, jak szybko chłopak zgodził się na ten biwak. Bez mrugnięcia okiem, od razu, bez namysłu. To też mu schlebiało. - Tak podejrzewałem. - poszerzył uśmiech i podniósł się do siadu, zaraz po tym prostując nad głową ramiona. - Odnośnie spędzania czasu... idziemy na ten szlak czy masz jeszcze jakiś plan względem tego miejsca albo mojej skromnej osoby? - zapytał pogodnie, opierając rękę za sobą aby w wygodnej pozie kierować do niego swój uśmiech. +
Niekoniecznie chodziło mu o niespodzianki, które mógł zastać w Dolinie Godryka, a zwyczajnie o to jak im się będzie spędzało wspólnie czas. To nie było spotkanie na kilka godzin, po którym każde miało rozejść się w swoją stronę i Benjamin doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że ostrzejsza wymiana słów mogła się przy tej okazji pojawić. Tak po prostu, nie dlatego, że któreś zamierzało. Zwyczajnie spędzanie z kimś dłużej czasu, sprawiało, że można go było poznać od najgorszej strony. Benjamin sądził, że jego cichość, wycofanie i pewna ostrożność jeszcze nie raz sprawią, że ciężko będzie im znaleźć wspólny język. W tak długim czasie będą mieli do tego więcej okazji. - Opowiesz mi o tym więcej po drodze. - oznajmił, nie zostawiając Trevorowi miejsca na sprzeciw. Nie spodziewał się go. Nie było nowością to, że tak wyglądała dynamika tej znajomości. Benjamin chętnie słuchał, nawet jeśli nie wyrażał emocji z tym związanych. Widział w tym pewną przestrzeń do zrozumienia jakimi kryteriami myśli Trevor. Widział, że mężczyzna podnosi się by rozprostować kości i sądził, że to znak, że czas wyruszać na szklak. Nie pomylił się, bo niedługo po tym padło pytanie z ust Trevora. - Względem miejsca nieszczególnie. Możemy iść. - celowo nie zaznaczył, że nie ma planów względem Trevora, choć gdyby został o to zapytany pewnie niewiele miałby do powiedzenia. Zwyczajnie wolał zostawić między nimi to małe, sugestywne niedopowiedzenie, przyjemnie zawieszone w powietrzu. Zakończył ich rozmowę krótkim pocałunkiem i podniósł się na równe nogi, a swoje kroki skierował w stronę plecaka. Dopakował termos z kubkami z powrotem do plecaka, po czym obejrzał się za siebie. Trevor w tym czasie spakował szachy. Zostało im tylko założyć plecaki. Spojrzał jeszcze raz w stronę jeziora, po czym głos Trevora jasno wytłumaczył mu w którą stronę będą szli. Nie zamierzał być ciągnięty przez Collinsa, więc obrócił się na pięcie by dorównać kroku partnerowi podróży. + ztx2