Jezioro Androsa Niezwyciężonego jest największym zbiornikiem wodnym w całej Dolinie Godryka. Znajduje się tu również bardzo dużo roślin wodnych jak i... stworzeń. Pływanie pod wodą wiąże się z ogromnym ryzykiem napotkanie tutejszych mieszkańców, a więc lepiej zachować ostrożność. Woda tutaj jest bardzo zimna, a dno niezwykle głębokie. Można pływać tu łódeczką.
Z kilku stron jeziora przybita jest tabliczka z ostrzeżeniem o dużej ilości podwodnych (i niekiedy agresywnych) zwierząt.
Kurs j. trytońskiego - część praktyczna - prowadzony przez MG @Elaine J. Swansea na półfabularce.
Wraz z hukiem pojawił się na brzegu Swann z pierwszą grupą osób. Słońce skryło się za chmurami, wiatr ledwie co wprawiał powietrze w ruch, a oni mieli właśnie przejść do najtrudniejszej części kursu. Otworzył walizeczkę i czekał aż wszyscy się tutaj przeniosą z pomocą świstoklika. - Proszę ustawić się w półkolu! Niech wszyscy mnie widzą i dobrze słyszą! - odezwał się głośno i czekał aż ludzie się przegrupują. Spoglądał czy każdy z nich ma na sobie odpowiedni kombinezon pływacki i czy różdżki mają pochowane w odpowiednich kieszonkach. - Do wody będziecie wchodzić ze mną, pojedynczo. Tam w głębinach czeka na nas mój trytoński znajomy, który wyjątkowo zgodził się porozmawiać z nami w imię przetestowania waszych możliwości językowych. - zawiesił walizeczkę w powietrzu i wyciągnął z nich pierwszą dawkę rośliny. - Każdy z was dostanie skrzeloziele, lecz proszę je zażyć dopiero gdy wyjdę z wody i poproszę następną osobę. Działa ono przez jedną godzinę i tyle będziemy mieć czasu na dotarcie do trytona i porozmawianie z nim. PRZYPOMINAM. Niech Merlin nas strzeże, nie wyciągajcie różdżki przed trytonem. To jest jego teren, zaprosił nas do swojego domu i musimy to uszanować. - zmarszczył białe brwi, a jego wyraz nabrał ostrości. Nie mógłby zakazać nikomu zabrania jej ze sobą jednakże mógł polecić ukrycie jej i nie wyjmowanie. Naprawdę zależało mu na tej kwestii. - Niech każdy z was dotknie krańcem różdżki kombinezonu na swojej klatce piersiowej. Uruchomicie wówczas czar, który zacznie ogrzewać Wasze ciała wraz z wejściem do wody. Jest lodowata, nie oczekujcie przyjemnej kąpieli. - zakładał, że wszyscy z zebranych znają chociażby podstawy pływania. Dzięki swojej posturze i doświadczeniu potrafił w razie czego udzielić wszelakiej pomocy. - Panie Bloodworth, pozwoli pan, że poproszę pana o strzeżenie walizki ze skrzelozielem oraz z eliksirami? - skierował swoje oczy w kierunku wysokiego mężczyzny, któremu na ostatnim etapie wymowy szło naprawdę dobrze. Następnie odnalazł wśród dorosłych jeszcze jedną osobę. Po prostu wzrokowo upewnił się, że jest z nimi Perpetua. - Zaczynamy zatem wędrówkę. Proszę pierwszą osobę do mnie. Najpierw uruchomienie czaru na kombinezonie, następnie skrzeloziele. Później proszę trzymać się w wodzie blisko mnie. Jeśli pod wodą okaże się, że sytuacja zrobi się nieprzyjemna to uniosę prawą dłoń z różdżką w kierunku tafli wody. To nasz umowny znak, że kursant ma natychmiast się wycofać na powierzchnię, nie pytać i się nie oglądać. Trytony nie są aż tak cierpliwe, a zwłaszcza ten, który nas zaprosił. - uruchomił czar na swoim kombinezonie i wpakował sobie do ust pierwszą dawkę skrzeloziela. Wyrastanie skrzeli nie było ani trochę przyjemne, gorsze niż sam smak rośliny. Wykrzywił się, gdy po uszami skóra rozwarstwiła się i transmutowała w nowe drogi oddechowe. Zmrużył oczy i zaprowadził pierwszą osobę do wody.
________________________________________________________________________________ Bardzo ważne informacje:
1. Swann prosi o nie wyciąganie różdżek pod wodą. 2. Każdy z Was ma zjeść skrzeloziele przed wejściem do jeziora - nie jest to ani przyjemne ani smaczne. 3. Wchodzicie pojedynczo tj. jeden kursant + Swann. 4. Proszę linkować wszystkie rzuty kością. 5. Pod wodą: płyniecie ze Swannem osiem minut i docieracie do trytona. Trytoński pod wodą brzmi jak śpiew, melodia, jest to zupełnie co innego niż na lądzie. Swann wymienia się uprzejmościami z trytonem i wykonuje nieznaczny ukłon w jego stronę. Wskazuje dłonią na kursanta i po chwili wycofuje się na odległość pięciu metrów. Zostajesz sam na sam z trytonem jednak widzisz oddalonego Swanna, który się Wam przygląda i gotowy jest reagować w każdej sekundzie. Po rozmowie zostajesz odprowadzony na brzeg - Swann zażywa nowe skrzeloziele, zabiera następną osobę i wraca pod wodę. Pod wodą jest dosyć ciemno, ale słońce na niebie przyświeca trochę głębiny, w których się znajdujecie. 6. Pisząc posta zakładasz, że osoba przed Tobą jest już na lądzie. 7. Następny post Swanna pokaże się 5 lipca o godzinie 22:00. 8. Proszę zapisać pod swoim poście czy zdobyliście jakiś przedmiot przez cały okres trwania kursu (jeśli już macie go w kuferku to nie zapisujcie tego tutaj, przydzielę wszystko po kursie).
9. Tu później wpiszę listę obecności wszystkich osób, które zaliczyły dotychczasowe etapy.
Kod:
<zg>Kość:</zg> <zg>Modyfikatory z rzutu na pamięć z 1 i 2 etapu:</zg> <zg>Zdobyte przedmioty:</zg> <zg>Nabyte obrażenia:</zg>
Możecie sobie powtarzać słowa i wymowę przed wejściem do wody - wszak czekacie na swoją kolej.
Modyfikatory do rzutu - sprawdzę czy dobrze dobrane! -> Jeśli rzut na pamięć w poprzednich etapach wypadł korzystnie dodajesz sobie do liczby oczek +1 -> Jeśli rzut na pamięć nie wypadł korzystnie -1 do liczby oczek.
Punkty powyższe się KUMULUJĄ, więc jeśli dwukrotnie pamięć Ci nie wyszła to masz -2. Może być dać, że modyfikatora nie otrzymujesz, jeśli w jednym z etapów poszło Ci dobrze, a w drugim źle.
Rzucacie 1k6. Pozwolę przerzucić kość tylko osobom, które mają minimum 20 punktów w kuferku z ONMS. Liczy się wówczas ten drugi rzut/ Analogicznie jeśli masz w kuferku przedmiot uprawniający do przerzutu kości możesz go wykorzystać tylko daj znać o tym w poście.
Spoiler:
0 - ułożenie zwrotu zajęło Ci za dużo czasu/coś Ci się pomyliło w wymowie/zwrocie i obraziłeś trytona. Rzucił się na Ciebie, przepchnął Cię kilka metrów pod wodą przez co z impetem walnąłeś plecami i głową w podwodną skałę. Zamroczyło Cię i to porządnie. zanim dotarł do Ciebie blask zaklęcia ratunkowego to poczułeś w dowolnym miejscu ciała zatapiające się w skórze pazury. Tracisz przytomność z powodu bólu/szoku.
Swann wyciągnął Cię nieprzytomnego na brzeg, gdzie wlał w Ciebie dwie porcje eliksiru wiggenowego (ewentualnie Perpetua jeśli chce się tym zająć to droga wolna). Twoją raną było groźne rozcięcie na potylicy i teraz ślad po pazurach w dowolnym miejscu na ciele (jeśli chcesz może zostać po tym blizna, jeśli nie chcesz to nie musi). Napędziłeś Swannowi wielkiego stracha. Przez następne dwa wątki będziesz czuć ból głowy pomimo uleczenia.
1 - pomieszałeś składnię i rozbawiłeś tym trytona. Zaczął wokół Ciebie pływać i Cię okrążać. Swann spoglądał na Ciebie z zaciętą miną jakby niemo radził Ci zachować ostrożność. Dorzuć kość:
Spoiler:
Nieparzysta - zrobiłeś drobny błąd w wymowie/zwrocie i zirytowałeś tym trytona. Jego rozbawienie szybko minęło. Wrzasnął tuż przed Twoja twarzą dzięki czemu mogłeś podziwiać jego ostre jak brzytwa uzębienie. Odwrócił się gwałtownie do Ciebie plecami i "niechcący" zdzielił Cię ogonem w dowolnym miejscu, w którym będziesz mieć siniaka/otarcie/średnie skaleczenie, które będzie wyjątkowo bolesne ale jednak niegroźne.
Parzysta - tryton przymilał się do Ciebie, skomplementował Twoje ciało, pozazdrościł włosów, ale wszystko wypowiadał niezbyt przyjemnym tonem. Pogładził Cię szponem po twarzy/ramieniu, a na końcu pochwycił ręką Twój nadgarstek i mocno pociągnął Cię w dół. Swann zareagował błyskawicznie i wystrzelił zaklęcie (jeśli masz rangę dorosłego to uwolnisz się samodzielnie), które przepłoszyło trytona, a Ty możesz bezpiecznie wyjść na powierzchnię. Masz uszkodzony dowolny nadgarstek (skręcenie/naciągnięcie/wgniecenie mięśnia/poparzenie drugiego stopnia/czerwone bolesne pręgi - wybierz). Jeśli zapytasz Swanna to dowiesz się, że gdybyś został porwany to trytony prawdopodobnie zrobiłyby z Ciebie albo przekąskę. Jeśli masz range dorosłego to dopowie, że przedtem by się Tobą pobawiły. Jeśli masz rangę studenta to wyjaśni, że trytony są zazdrośnikami jeśli coś im się w kimś za bardzo spodoba.
2-3 - rozmowa z trytonem niezbyt się kleiła. Nawet jeśli udawało Ci się złożyć zdanie to tryton odpowiadał z wyraźną niechęcią. W trakcie wymiany grzeczności non stop pytał o jedno słowo, które wypowiedziałeś. Męczył Cię o to dobre dziesięć minut i nie rozumiał Twoich wyjaśnień. Po jakimś czasie po prostu się poddał i machnął ręką. Zaśpiewał coś w kierunku Swanna, ten mu odpowiedział i machnął dłonią w Twoim kierunku, abyś już wracał bowiem tryton prosi o następną osobą, bo Ciebie za żadną łuskę nie rozumie.
4 - popełniłeś kilka błędów w wymowie przez co tryton jedynie prychał i cały czas kazał Ci powtarzać słowa. Gdy powtórzysz kilka razy to zrozumie i ze znudzona miną wymieni się z Tobą grzecznosciami. Po chwili konwersacja urywa się i nie da się już trytona zagadać, bo nie jest zainteresowany. Gdy musiałeś odpłynąć z powrotem na powierzchnię znajdujesz po drodze na skalnej podwodnej półce rękawice ze skóry węża morskiego (+1pkt ONMS). Możesz je ze sobą zabrać bo są świetnej jakości.
5 - rozmowa przebiegła całkiem sprawnie. Dodałeś coś od siebie (w prostych słowach, w dwóch zdaniach) co rozbawiło trytona. Skinął na Ciebie pazurem i pokazał Ci bawiącego się kilka poziomów niżej pod wodą młodziutkiego druzgotka. Zrozumiałeś, że to jego ulubione zwierzątko… albo jedzenie? Maskotka? Prezent? Ciężko to ocenić, jednak sam fakt, że wyszedł poza zwroty grzecznościowe jest całkiem dobrym osiągnięciem. Gdy musiałeś wracać to poklepał Cię po barku zdecydowanie za mocno i niechcący zrobił na Twoim ramieniu głębokie zadrapanie. Widać było, że tego nie chciał ale też nie dostałeś żadnych przeprosin. Wzruszył ramionami i odpłynął do Swanna.
6-8 - wypowiadasz wszystko poprawnie, melodyjnie choć powoli. Twój głos to niczym podwodny śpiew.Tryton nie pozwala Ci wypłynąć na powierzchnię bo chce z Tobą rozmawiać. Cały czas Cię zagaduje nawet jeśli nie rozumiesz połowy rzeczy. Poznajesz nawet jego imię (!) - Senna Łuska Niespokojnej Fali. Próbuje nauczyć Cię wymawiać swoje własne imię i wzajemnie, próbuje wypowiedzieć Twoje. Przetrzymuje Cię pod wodą tak długo, że skrzeloziele przestaje działać i Swann musi podpłynąć, podziękować stanowczo trytonowi i szybko odholować Cię na powierzchnię. Napiłeś się trochę wody ale poza tym nic Ci nie jest. Możesz być z siebie dumny, Swann mocno ściska Twoją dłoń w ramach szczerych gratulacji. Jeszcze zanim wypłynąłeś na brzeg tryton wciska Ci do ręki mieniąca się kolorami muszlę pamiątkową Sennej Łuski Niespokojnej Fali. Jeśli przyłożysz ucho do muszli usłyszysz tam śpiew trytona, który możesz sobie tłumaczyć i jednocześnie szlifować swój język*.
*PS Wynik 6-8 został zedytowany i wzbogacony o drobiazg pamiątkowy dla osób, którym poszło najlepiej.
Ostatnio zmieniony przez Ajax Swann dnia Nie 28 Cze - 10:17, w całości zmieniany 2 razy
Felinus Faolán Lowell
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Kość:6 Modyfikatory z rzutu na pamięć z 1 i 2 etapu: -2 Zdobyte przedmioty: pióro samorysujące, rękawice ze skóry węża morskiego (+1 ONMS) Nabyte obrażenia: brak
Ubrał kombinezon, dotknął w odpowiednim momencie wraz z innymi świstoklika i dostał się nad tajemnicze jezioro, w którym to mieli właśnie ćwiczyć wcześniej zdobyte umiejętności. Czy Swannowi, za przeproszeniem, coś się w łbie pomieszało? Jaki jest sens umieszczać ich, uczniów i studentów, w obliczu zagrożenia, jakim są trytony? Niby musieli się nauczyć kultury języka wobec nich, no ale nie oszukujmy się; taki eksperyment mógł zakończyć się źle. Ale w uzdrowiciela zawsze mógł się pobawić, prawda? Spojrzał na Maximiliana, z którym to trzymał się w jednej ławce, po teleportacji. Wiedział, że ten może mieć problemy w związku z używaniem eliksiru postarzającego, dlatego poniekąd dotrzymywał mu towarzystwa; ale nie tylko. Czuł się nie dość, że zobowiązany do takiego procederu (głównie przez Saskio), to jeszcze zwyczajnie tego Ślizgona lubił. A rzadko kiedy mógł powiedzieć o czymś takim na temat innej osoby, bo te albo go wkurzały w mniejszym lub większym stopniu, albo były mu po prostu obojętne. — Gotowy na spotkanie z trytonem, rybko? — podniósł brwi, kierując te słowa wprost do @Maximilian Felix Solberg. Sam jakoś nie miał z nimi doświadczeń, ale wiedział, że są to dość skubane bestie i lepiej jest im nie podpadać; szkoda tylko, że tak malutko z alfabetu zapamiętał. No cóż; będzie musiał się ratować w jakiś bliżej nieokreślony sposób. — Zobaczymy, kto pierwszy będzie do składania. — kwestia ran nie była dla niego kusząca, co bardziej... możliwością przetestowania praktycznego własnych umiejętności uzdrowicielskich. — A z naszym szczęściem to podejrzewam, że obydwoje będziemy. — powiedział, spoglądając spojrzeniem brązowych oczu po innych osobach. Niby są tutaj te, które znają się na uzdrawianiu, w tym opiekunka Hufflepuffu, no ale czy kobieta zawsze będzie chciała pomóc każdemu poszkodowanemu? Powątpiewał. Każdy ma swoje granice, mniej lub bardziej określone. Czekał, aż następna osoba wyłoni się z jeziora, by potem klepnąć Maxa po ramieniu i powiedzieć na odchodne "Do zobaczenia", zanim zażył skrzeloziele, użył zaklęcie rozgrzewające i schował w pełni różdżkę. Smakowało ohydnie, ale nic nie mógł poradzić; w życiu spotkają go jeszcze bardziej nieprzyjemne rzeczy, że aż zatęskni za tą magiczną rośliną. Długo na efekt przemiany dróg oddechowych i dostosowania organizmu do warunków pod wodą nie musiał czekać, a zaprowadzony przez Ajaxa Swanna do trytona nie czuł ekscytacji. Czuł poniekąd brak jakiegokolwiek zaufania w tej kwestii, gdy przemierzali przez krótszy okres czasu do miejsca, w którym znajdował się tryton, oczekujący na kolejnego kursanta. Pięć metrów odległości od Swanna powodowało, że musiał się sprężyć i przypadkiem nie urazić podwodnej istoty. Trytoński pod wodą brzmiał o wiele lepiej. Brzmiał niczym pieśń, chociaż sam w sumie musiał wiele potrenować, by móc używać języka w bardziej precyzyjny i odpowiedni sposób. Niemniej jednak każdy błąd, który popełnił, wymagał powtórzenia, aż do skutku. Sam tryton nie rozumiał tego, co chciał mu przekazać puchoński student. Brzmiało to śmiesznie, aczkolwiek ostatecznie narzekać nie mógł, dopóki stworzenie nie pokazało swojego wielkiego znudzenia. Najwidoczniej rozmowa go nie zainteresowała; co nie zmienia faktu, że zyskał okazję, by odpowiednio podszkolić się z alfabetu i ze zwrotów. Bądź pozdrowiony, które ćwiczył i w którym śmiesznie przemienił sylabę, jak również inne tego typu. Po tym wszystkim wrócił, po drodze zauważając rękawice ze skóry węża morskiego, które wziął ze sobą, skoro nie miały żadnego właściciela. Wydostając się na powierzchnię, próbował początkowo niewerbalnie osuszyć za pomocą Silverto własne ciało; udało mu się tym razem skutecznie, patrząc tym samym na Maxa. — Patrz, wcześniej pióro, a teraz rękawice. — mruknąwszy w jego stronę, czekał gdzieś z boku. Jednocześnie, by nie zamarznąć użył na siebie Calefieri, które był gotowy w dowolnym stopniu zakończyć za pomocą Finite.
Violetta Strauss
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168cm
C. szczególne : wyjątkowo niski i zachrypnięty głos | tatuaż z runą algiz na wnętrzu lewego nadgarstka | na palcu prawej dłoni zawsze obrączka Bruhavena, a nad nią krwawy znak | blizny: na palcach i wierzchu lewej dłoni oraz jedna biegnąca w poprzek jej wnętrza, na łydce po ugryzieniu inferiusa, w okolicach zregenerowanego lewego ucha
Kość:5 Modyfikatory z rzutu na pamięć z 1 i 2 etapu: +2 Zdobyte przedmioty: muszla pamiątkowa Nabyte obrażenia: rzygam wodą
Świstoklik bez większego problemu przeniósł ich do Doliny Godryka, gdzie miał się odbyć kolejny etap kursu języka trytońskiego. W końcu nadszedł czas na praktykę. Co prawda powinna zapewne nieco bardziej się obawiać kontaktu, z trytonem, który zapewne byłby skłonny ukręcić jej kark za jakiś błąd językowy, ale jakoś nie odczuwała tego w ten sposób. W końcu z pewnością nie pójdzie jej to aż tak źle. Zgodnie z zaleceniami mężczyzny aktywowała jedynie zaklęcie, które zapewniało jej chociaż częściową ochronę przed wyziębieniem w głębinach jeziora po czym sięgnęła po porcję skrzeloziela, które bez namysłu wrzuciła sobie do ust, gdy tylko znalazła się koło Ajaxa, gdy tylko ten wyłonił się z wody z jednym z poprzednich kursantów. Nie przejmowałą się nieprzyjemnym smakiem, który rozniósł się w jej ustach. Najważniejsze w końcu było jego działanie. Przełknęła je i po otrzymaniu odpowiedniego sygnału, zanurzyła się w jeziorze, by razem ze Swannem przepłynąć w odpowiednie miejsce. Tryton już na nich czekał. Blondyn jako pierwszy wysunął się do przodu i najwyraźniej nakreślił krótko całą sytuację podwodnemu stworzeniu nim w końcu pozwolił Krukonce na to, by sama się do niego zbliżyła. Strauss postanowiła, że najlepiej będzie naśladować mężczyznę i postępować tak jak on. Dlatego również skłoniła się trytonowi nim pozdrowiła go jednym z poznanych w czasie kursu zwrotem. I może nie miała zbyt wiele czasu na to, by je przećwiczyć, ale nie było aż tak źle. Mówiła powoli i z namysłem, ale zdecydowanie brzmiało to wszystko tak jak powinno. Przynajmniej tyle mogła wywnioskować z zachowania trytona, który wydawał się być niezwykle zadowolony z jej starań. Nie tylko odpowiadał na jej dosyć skromne zaczątki konwersacji, ale dodawał i sporo rzeczy od siebie z niewątpliwym ożywieniem nawet jeśli prawie nie rozumiała o co właściwie mu chodzi. Na pewno jednak poznała imię swojego rozmówcy, który starał się ją nauczyć poprawnie je wymawiać. Z pewnością dzięki temu spotkaniu nauczyła się wielu nowych rzeczy o języku trytońskim i mogła go przećwiczyć w praktyce. Aż zanadto. Poczuła nieprzyjemne pieczenie szyi niedaleko żuchwy, które informowało ją o tym, że efekt skrzeloziela powoli mija i za chwilę wróci do swojego normalnego stanu. Jednak Sennej Łusce i tak dalej jakoś nie bardzo to przeszkadzało. Na pewno chętnie rozmawiałaby nieco dłużej, ale... gdyby nie groziło jej to podtopieniem. W końcu Swann musiał zainterweniować i zdecydowanie urwać całą rozmowę. I całe szczęście, bo już w drodze na powierzchnię poczuła jak skrzeloziele przestaje działać. Nie potrafiła wstrzymać odpowiednio długo oddechu pod taflą jeziora przez co napiła się nieco wody i wydrapała się na brzeg, kaszląc i wypluwając resztki wody. W dłoni ściskała przy tym podarowaną jej przez trytona muszlę. Sukces. Mimo delikatnego podtopienia. Uścisnęła dłoń Swanna, który jej pogratulował i przeszła kawałek dalej do czekającej na swoją kolej @Nancy A. Williams. - Nie było tak źle - stwierdziła, odgarniając jeszcze z twarzy mokre pasma włosów, które się do niej przykleiły. Zdecydowanie mogło być o wiele gorzej.
Finn Gard
Rok Nauki : II
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 177
C. szczególne : Podkrążone oczy, nerwowość i spięcie widoczne w każdym ruchu i grymasie, trochę nieprzytomny wzrok.
Kość:6 -2 = 4 Modyfikatory z rzutu na pamięć z 1 i 2 etapu: -2 Zdobyte przedmioty: samopiszące pióro, rękawice ze skóry węża morskiego (+1 ONMS) Nabyte obrażenia: brak
Podszedł do świstoklika oczywiście wraz ze swoim towarzystwem - Jess, Gunnarem i Loulou. Jednocześnie z nimi dotknął jednego z przedmiotów i po nieprzyjemnym szarpnięciu znaleźli się zupełnie gdzie indziej - nad jeziorem do którego nigdy wcześniej nie miał okazji przybyć. Swann już czekał, a tafla wody poruszała się jakby niespokojnie, jakby wygłodzona ludzkich ciał... zapatrzył się w ten punkt i dopiero huk kolejnego świstoklika wyrwał go z tego wpatrywania się w jeden punkt. Zerknął na swoje towarzystwo. - Uwaga, Lou idzie na randkę ze swoim trytonem. Jess, powiedz mi, jeśli się z nim spiknie to będą mieli dzieciaki hybrydy czy to po prostu anatomicznie niemożliwe? - zapytał krukonki, notorycznie wciągając ją w rozmowę i nie pozwalając za długo milczeć. Poprawił rękaw kombinezonu i wsunął różdżkę w odpowiednią kieszonkę tak jak białowłosy olbrzym nakazał. Słuchał uważnie jego instrukcji choć nie wyglądał na zbytnio chętnego do nurkowania pod wodę. Umiał pływać, a po prostu nie lubił stworzeń magicznych i ta niechęć była wymalowana na jego twarzy. - Nie ekscytuje mnie ten tryton. - mruknął półgębkiem do Gunnara, który wyglądał raczej na pewnego siebie w kwestii jakiegokolwiek kontaktu z magicznymi zwierzętami. Pierwsi poszli już nurkować i wracali bez zbędnych obrażeń, a jakaś brunetka miała ze sobą jakąś muszlę. Nie wyglądali na poobijanych ani nieszczęśliwych. Westchnął głęboko i sięgnął niechętnie po dawkę skrzeloziela. Naprawdę nie miał ochoty włazić pod wodę, ale skoro za to dostanie certyfikat... przez to wszystko zapomniał powtarzać sobie rozmówek i słówek i pewnie gorzko tego pożałuje. Skinął swoim na krótkie pożegnanie i ruszył za Swannem. Po drodze uruchomił czar kombinezonu i aż zadrżał od ciepła które nagle opadło na jego skórę. Skrzeloziele było okropne w smaku, a wyrastanie skrzeli bolesne i miał ochotę z tego wszystkiego przekląć. Popatrzył na swoje ręce, miał między palcami błony. Wzdrygnął się ale zanurkował za profesorem. Nie miał problemu z pływaniem, a więc poruszanie się z błonami i brakiem konieczności oddychania było samą przyjemnością. Widok trytona nie był zbyt przyjemny, miał ochotę wyciągnąć różdżkę i trzymać ją w gotowości. Widząc jednak wzrok Swanna wykonał ten pół ukłon przed wielką rybą i podjął się próby rozmowy. Wychodziło mu to fatalnie, bo nie powtarzał słówek i wiele z nich mu uciekało. Pomylił jakąś sylabę, a gdy udało mu się złożyć pozdrowienie w jedno zdanie to pojawił się problem ze zrozumieniem tego co tryton mówi. Obaj tracili do siebie wzajemnie cierpliwość, nie potrafili się dogadać i wcale nie miał nic przeciwko gdy Swann skinął ręką, by wracali. Wykonał ten grzeczny pół ukłon na pożegnanie, spiął się widząc jego zwężone ślepia i ochoczo odpłynął. Dopiero w drodze powrotnej mógł zachwycić się podwodnym światem, musnąć palcami rafę koralową i odnaleźć jakieś rękawice pokryte łuskami. Zabrał je ze sobą, aby przejrzeć je na lądzie. Choć pływanie kochał to jednak ochoczo opuszczał jezioro. Minę miał nietęgą i kaszlał, gdy skrzeloziele kończyło swoje działanie. Odwinął włosy z czoła, podziękował Swannowi i podszedł do swoich. - A cholera by go wzięła, nie mogłem się dogadać. Ej, ja cały czas mam błonę między palcami. - popatrzył na swoje ręce i wykrzywił usta w grymasie. Zlokalizował w tłumie jedną osobę, która mogła mu pomoc. - Pani profesor Whitehorn! Czy umie pani usunąć błonę spomiędzy palców? Wszystko inne zniknęło, ale między palcami dalej to się trzyma. - pokazał jej ręce, których transformacja nie chciała się tak łatwo wycofać. Nie było mu zimno, kombinezon wciąż go ogrzewał, a wilgoć spływająca z włosów po twarzy i karku nie przeszkadzała mu. Kochał wodę, po prostu.
Kość:5 Modyfikatory z rzutu na pamięć z 1 i 2 etapu: +2 Zdobyte przedmioty: muszla od trytona Nabyte obrażenia: -
Szybka podróż świstoklikiem była wszystkim czego potrzebowali, by w końcu znaleźć się w odpowiednim miejscu, gdzie mieli odbyć praktyczną część kursu. Swann jako ich przewodnik zarówno po świecie trytońskiego języka jak i wodnych głębiach wyjaśnił im to jak powinni się zachowywać oraz jak będzie wyglądało wykonywanie tego zadania. Yuuko przysłuchiwała mu się uważnie, starając się wszystko dokładnie zapamiętać, a kiedy wcześniejszy ochotnicy wyszli na brzeg z jakiegoś powodu wystąpiła do przodu jako kolejna kursantka, która miała się znaleźć naprzeciw trytona. Aktywowała różdżką zaklęcie ogrzewające na swoim stroju, a następnie sięgnęła po skrzeloziele dostępne dla każdego ze zgromadzonych. Tak jak przypuszczała nie było ono zbyt smaczne i atakowało swoim wątpliwym smakiem, ale najważniejsze, że już po krótkiej chwili dawało efekty, sprawiając, że z boku szyi Puchonki pojawiły się tymczasowe skrzela. Dopiero wtedy ruszyła ku tafli jeziora, by zanurkować za Swannem i przepłynąć w odpowiednie miejsce. Dziewczyna dosyć szybko dostrzegła znajdującego się przed nimi trytona. Pozwoliła mężczyźnie na to, by zbliżył się jako pierwszy do stworzenia i przyglądała się jego postępowaniu. Dopiero, gdy otrzymała stosowny sygnał sama podpłynęła do trytona i sama nie wiedziała na ile było to kopiowanie zachowania Swanna a na ile kontynuowanie zachowań ze swojej własnej kultury, ale nawet bez większego zastanowienia ukłoniła się trytonowi, przedstawiając mu się w jego mowie. I musiała przyznać, że trytoński w wersji podwodnej rzeczywiście brzmiał o wiele przyjemniej dla ucha. Choć wciąż mówiła dosyć powoli, starannie dobierając poszczególne tony i dźwięki w stosowne słowa to najwyraźniej jej starania zachwycały jej rozmówcę, który nie mógł się powstrzymać od tego, by odpowiadać na każde jej zdanie. Sam również przedstawił się i starał się ją nauczyć nowych zwrotów i słów. Naprawdę przyjemnie jej się rozmawiało z trytonem i chętnie ciągnęłaby to dalej gdyby nie fakt, że skrzeloziele miało ograniczony czas działania. W zasadzie już czuła, że czas na konwersację się kończy. Całe szczęście Swann w porę zainterweniował i przerwał rozmowę, a tryton pozwolił im się oddalić, gdy tylko wręczył Japonce na pamiątkę przepiękną muszlę. Całe szczęście to był koniec aktualnej części kursu i Kanoe mogła wraz z mężczyzną udać się na powierzchnię. I naprawdę była mu za to wdzięczna, bo na pewno nie skończyłoby się to za dobrze, gdyby jeszcze chwilę rozmawiała z trytonem. Już w drodze na powierzchnię zabrakło jej powietrza w płucach, które musiały zacząć spełniać swoją funkcję po tym jak efekt ziela przestał się utrzymywać. Wypluwając wodę, której niechcący się napiła. Wciąż kaszląc z powodu podrażnienia płuc, uścisnęła dłoń Swanna, który chciał jej jeszcze pogratulować sukcesu. Dopiero wtedy mogła odejść na bok i czekać na to, aż inni powtórzą jej wyczyn.
Gabrielle Levasseur
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 171 cm
C. szczególne : długie, blond włosy, w okresie letnim - piegi na nosie i policzkach, tatuaż kwiatu niezapominajki na prawym obojczyku
Kość: 4 Modyfikatory z rzutu na pamięć z 1 i 2 etapu:+1 pkt -1pkt = 0 Zdobyte przedmioty: rękawice ze skóry węża morskiego (+1pkt ONMS). Nabyte obrażenia: brak
Do świstoklika podeszła sama, nie zdając sobie sprawy, że w tym całym harmidrze, który mimo prośby o spokój wywołało polecenie Swanna zgubiła gdzieś swoją koleżankę z ławki. Mimo dobrych chęci i próby rozmowy z Melu, Puchonka odniosła wrażenie, że jest ona jakaś nieobecna, znacznie bardziej oderwana od rzeczywistości niż gdy widziała ją ostatnim razem. Mocne szarpnięcie, które wywróciło wszystkie wnętrzności dziewczyny do góry nogami sprawiło, że znaleźli się przy brzegu jeziora Androsa Niezwyciężonego, które w okolicy znane było z obecności w jego wodach dużej ilości magicznych istot. Nic więc dziwnego, że właśnie na nie padł wybór nauczyciela choć znacznie bliżej było im do jeziora, które znajdowało się tuż przy zamku. Levasseur starała się uważnie wysłuchać wszystkich uwag Ajaxa oraz poleceń, które mieli wykonać w odpowiednim czasie i zanim zdołała wszystko przetworzyć w myślach powtarzając kilka razy alfabet oraz zwroty grzecznościowe nadeszła jej kolej. Wzięła głęboki wdech szybko z charakterystycznym dźwiękiem wypuszczając powietrze z otwartych ust, jakby właśnie szykowała się do ważnej walki. Wpierw rzuciła na siebie zaklęcie, a następnie połknęła skrzeloziele, które wykrzywiło twarz dziewczyny w grymasie. Wejście do wody nie było zbyt przyjemne, nawet jeśli jej temperatura dzięki rzuconemu zaklęciu była znośna, to samo uczucie, jak otacza cię ze wszystkich stron wywoływało dziwne zdenerwowanie. Na szczęście Gabrielle była dobrą pływaczką, a droga od brzegu do trytona wcale nie wydawała się trwać wiecznie, tak jak podejrzewała, że będzie. Stając oko w oko z magiczną istotą początkowo nie miała pojęcia co powinna robić. Skierowała wzrok na nauczyciela, który ruchem ręki i surowym wyrazem twarzy nakłonił ją, by w końcu zabrała głos. Każda upływająca sekunda sprawiała, że dziewczyna coraz dotkliwiej przygryzła dolną wargę w zdenerwowaniu. Starała się wypowiadać wszystko poprawnie, niestety stres ujawnił jej francuski akcent, który w połączeniu z mową trytonów jedynie denerwował osobnika, z którym przyszło jej prowadzić konwersację, do tego stopnia, że wymienił z nią zaledwie kilka zwrotów, by następnie umilknąć. Tego nie dało się już niestety uratować, dlatego z pełną świadomością pożegnała się tylko jeszcze i wraz z nauczycielem ruszyła w środę brzegu. Kiedy mijali kolejne skalne półki na jednej z nich Gab rękawice ze skóry węża morskiego, które ze względu na ich dobrą jakość postanowiła zabrać ze sobą. Wynurzyła się z wody, od razu biorąc się za wykręcanie mokrych włosów, z których obficie skapywała woda, zaś nauczyciel wezwał do siebie kolejną osobę.
Christopher Walsh
Wiek : 35
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183
C. szczególne : Blizna u dołu brzucha oraz niewielka blizna na ręce, blizny na piersi po jadzie akromantuli, ciemnogranatowe blizny na lewym ramieniu; obrączka z czarno-zielonej muszli; runa agliz na lewym nadgarstku
Kość:2 Modyfikatory z rzutu na pamięć z 1 i 2 etapu: -1 i + 1, czyli 0 Zdobyte przedmioty: samorysujące pióro Nabyte obrażenia: n/d
Podróż świtstokliem nie należała do najprzyjemniejszych, a przynajmniej nie dla niego. Nie zamierzał jednak narzekać, grymasić, czy zachowywać się w jakikolwiek sposób nieodpowiedzialnie i po prostu zgodnie z prośbą Swanna, podążył dalej, by ostatecznie znaleźć się w Dolinie Godryka, gdzie miała odbyć się ostatnia część kursu. Nie był do końca przekonany co do swoich zdolności i spodziewał się raczej porażki, ale w końcu - jeśli nie spróbuje, to się nie przekona, czyż nie? Pozostawało mu zatem jedynie spróbować. Powtarzał sobie wszystko to, co wiedział, kiedy inni razem z prowadzącym kurs schodzili pod wodę, po spożyciu skrzekoziela. To chyba był element, który akurat najmniej podobał się Christopherowi, bo nie należał do zbyt miłych momentów, ale cóż - nie mieli za bardzo wyjścia, jeśli mieli dyskutować pod wodą z trytonem. Całkiem spokojnie popłynął za Swannem, nie czując właściwie żadnej presji. Przynajmniej w czasie, kiedy się przemieszczali, bo gdy w końcu znalazł się przed trytonem, poczuł, że serce dość mocno mu uderza ze stresu. Niemniej jednak Christopher spróbował podjąć rozmowę, czuł jednak, że coś jest nie do końca w porządku, a rozmowa zdawała się być raczej nudna jak flaki z olejem, co było dość, cóż, nieprzyjemne. Tryton dopytywał właściwie cały czas o to samo, a gajowy nie miał już pojęcia, jak sobie z tym poradzić, odnosił wrażenie, że nieustannie kręcą się w kółko i było to męczące, zarówno dla niego, jak i dla tej wodnej istoty, która chyba była tym wszystkim po prostu znudzona do granic możliwości. W końcu machnął ręką, odezwał się śpiewnie do Swanna, a ten rzucił Christopherowi, by już wracał. Właściwie to mężczyzna poczuł coś na kształt ulgi, nie chciał bowiem trytona w żaden sposób sprowokować albo urazić, a odnosił wrażenie, że niemalże wali głową w mur. Może tak było lepiej? Teraz jednak przynajmniej znał podstawy tego języka, coś tam wiedział i mógł próbować nadal się nim porozumiewać, a gdyby tylko była taka możliwość, zapytać o swoje wątpliwości Swanna w czasie, gdy będą wykonywali obowiązki w szkole. To była jakaś opcja. Wrócił na brzeg, gdzie odgarnął włosy z czoła i zerknął jeszcze w stronę jeziora, dochodząc do wniosku, że w gruncie rzeczy zawsze mogło być gorzej. Mógł powiedzieć coś tak źle, że skończyłby jako przekąska trytona, a to jakoś szczególnie mu się nie uśmiechało. Wiedział co nieco na temat tych istot i chociaż teraz nie wyglądały tak strasznie i nie były aż tak niebezpieczne, to doskonale wiedział, co mogłoby się zdarzyć... Wolał o tym nie myśleć i po prostu czekać na chwilę, aż kurs dobiegnie końca i wrócą do wioski.
______________________
After all these years you still don't know The things that make you
beautiful
Gunnar Ragnarsson
Wiek : 26
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 188 cm
C. szczególne : blizna z pazurów wzdłuż kręgosłupa do połowy pleców; na ramionach tatuaże run nordyckich wpisanych w islandzką, mistyczną symbolikę i zarys skalnych grani
Kość:2 przerzucone na 4 Modyfikatory z rzutu na pamięć z 1 i 2 etapu: -1 + 1 = 0 Zdobyte przedmioty: rękawice ze skóry węża morskiego (+1 ONMS) Nabyte obrażenia: brak
Gunnar wydawał się na tyle podekscytowany wizją kontaktu z najprawdziwszym trytonem, że zignorował wszelkie niesnaski z wcześniej. Niezadowolenie Jess – dalej nie wiedział z czego wynikające i droczenia Finna z Lou. Zerknął na nich tylko przelotnie, myśląc o tym, że takie podlotkowe zaloty nie wydawały mu się w stylu Garda. Nie skomentował tego jednak w żaden sposób. Rozruszał mięśnie, jakby robił rozgrzewkę przed biegiem, bo poniekąd ta sama mogła pomóc uniknąć wszelkich skurczy w wodzie. — Gorsze są trytonice. Syreny? — zwątpił, mimo bardzo dobrej znajomości angielskiego, czy to się odmienia. Jednak nie semantyka była ważna, a definicja. Jakby automatycznie podążył wzrokiem w konkretnym kierunku, gdzie jak mu się wydawało, ostatnio mignął mu turkusowy turban @Melusine O. Pennifold. — Wierz mi... stary. Nie chcesz z nimi zaczynać. O ile wcześniej zlekceważył też przypomnienie sobie alfabetu, tak teraz powtarzał go sobie w pamięci, wpatrując się kolejno w osoby opuszczające tafle wody. Nie wiedział dokładnie jak przebiega kolejka, ale kiedy jego uwagę ściągnęła @Gabrielle Levasseur wyciskając włosy z wody, podążył w jej kierunku. Jako amator żeńskiej urody, doceniał drobne gesty młodych kobiet. Wcześniej @Violetta Strauss odgarniającą włosy z twarzy, później Gabrielle (kolejkę @Yuuko Kanoe przegapił, jako wzorcowy rasista azjatek, zwyczajnie jej nie zauważył). — Levasseur — zasalutował jej w sposób swobodny, mało zabawowy, a bardziej nonszalancki, kiedy ją mijał — jak woda? Nie zdążył tak naprawdę się dowiedzieć, bo kiedy już wyszedł przed siebie, wszedł w kolejkę do zanurzenia się w morskie głębiny. Wraz z profesorem udając się na spotkanie z jego znajomym trytonem. Wtedy już nie w głowie mu były nawet miłostki i dziewczęta, prezentujące po wyjściu z wody swoje wdzięki. Rozmowa z trytonem przebiegała znacznie ciężej niż zakładał. Pomimo jego zafascynowania jego osobą, ten nie był w najmniejszym stopniu zainteresowany tym, co Gunnar miał do powiedzenia. Ragnarsson w swoim zaangażowaniu i pewności siebie, nie odczuwał wrogości i asympatii trytona. W żaden sposób nie czuł się zrażony powtarzaniem słów, marną wymową po kilkokroć. Chciał jeszcze kontynuować konwersację, ale Swann już kiwał na niego dłonią, że czas już kończyć. Chwila konwersacji przebiegła islandczykowi dynamicznie. Za szybko. Wystarczająco, żeby kiedyś chciał ją jeszcze powtórzyć. Wracając ku tafli, myślami był jeszcze przy wymianie zdań z morskim stworzeniem. Gdyby nie trącenie nogą jakiegoś przedmiotu, który miękko tknął jego kolana, wyjątkowo z przytłumioną czujnością, nie dostrzegłby rękawic w tych ciemnościach. Kiedy już jednak ujął je w dłonie, okazały się niezgorszego sortu, więc wziął je ze sobą, żeby przyjrzeć się im uważniej na lądzie. — Czy ktoś chciałby minąć swoją kolejkę? — rzucił w eter, na wszelki wypadek, gdyby mógł wskoczyć w czyjeś miejsce. W końcu zapłacił za ten kurs 70 galeonów, które mógł przeznaczyć na kaucję za mieszkanie, żeby w końcu jakieś znaleźć. Kończąc żywot bezdomnego.
Kość:4 Modyfikatory z rzutu na pamięć z 1 i 2 etapu: -2 Zdobyte przedmioty: hehe, nie Nabyte obrażenia: -
Odziana w kombinezon zbliżyła się do świstoklika, który w ekspresowym tempie przeniósł ich do Doliny Godryka. Jeszcze chwilę po wszystkim czuła, że świat wiruje jej w głowie; to zdecydowanie nie był jej ulubiony środek lokomocji, ale wciąż bezpieczniejszy od teleportacji. Przez chwilę rozglądała się w poszukiwaniu Aslana, który niespodziewanie zniknął jej z oczu. Wychylała głowę ponad tłumy i stawała na palcach z nadzieją na dojrzenie jego charakterystycznej, rozczochranej głowy wśród licznych twarzy, ale na nic się to zdało. Już miała podjąć konkretniejsze kroki w celu odnalezienia zguby (widziałaś gdzieś może cymbała, znaczy aslana?), ale poprzestała na kilkukrotnym okręceniu się wokół własnej osi, bo zaraz profesor Swann zaczął przekazywać im szczegółowe informacje odnośnie najważniejszego etapu dzisiejszego kursu. Wysłuchała uważnie wszystkich wskazówek, zakodowała, że w żadnym wypadku nie powinna wyciągać różdżki w pobliżu trytona i nawet nie zdążyła nacieszyć się obecnością nad dość urokliwym jeziorem Niezwyciężonego, kiedy została przywołana jako następna osoba w kolejce do zejścia pod wodę. Kiedy dostrzegła już zbliżającego się ku brzegowi kursanta, zaczęła się denerwować. Co jak obrazi trytona na tyle, że ten zdecyduje się ją poszatkować? Co jeśli nieświadomie przekręci słowa w sposób, który sprowokuje do ataku? Bardzo chciała należycie przetestować zdobyte umiejętności, ale z drugiej strony obawiała się, że nie ma w tym przypadku do czynienia ze zrozumiałymi Anglikami, którym wystarcza, że starasz się do nich mówić najlepiej jak potrafisz, a ci z aprobatą wspomogą zapomnianym słówkiem lub zrozumieją z kontekstu, o czym do nich bajdurzysz. Może lepiej było się w ogóle nie odzywać, kiedy nie będzie czuła stuprocentowej pewności względem poprawności wypowiadanych słów? Naprawdę chciała wyjść stamtąd żywa. Oczywiście miał zadbać o to profesor Swann, ale Freję Nielsen los kopał w tyłek na różne sposoby. Często niespodziewane. Skrzeloziele było paskudne - skrzywiła się ostentacyjnie, czując w duchu podziw względem profesora, który podczas przyjmowania swojej porcji pozostał niewzruszony. Może to i była kwestia przyzwyczajenia, ale nawet nie chciała dłużej rozmyślać nad tym, jakie rewolucje żołądkowe mogły zaprzątać mu głowę po przyjęciu tak sporej ilości zielska w ciągu doby. Mimo to jego obecność okazała się być istotniejszą niż się początkowo spodziewała - czuła się zdecydowanie raźniej ze świadomością, że nawet jeśli miałaby zginąć, to jej ciało nie spocznie na wieki na dnie jeziora. Odnajdą ją. Zabiorą i pochowają nad fiordami. To chore myślenie w irracjonalny sposób zagwarantowało jej spokój, a kiedy przed jej oczami pojawił się jeden z trytońskich przedstawicieli, poczuła pod skórą napływającą naprędce adrenalinę oraz entuzjazm. Nawet jeśli miało być kijowo, to hej, kiedy jeszcze będzie miała okazję porozmawiać pod wodą z tak fascynującą istotą? Szybko się okazało, że określenie rozmowa było użyte nieco na wyrost. Po początkowych grzecznościach już wiedziała, że o zbyt wielu rzeczach sobie nie poplotkują. Jej rozmówca nie bardzo był zainteresowany tym, co udało jej się powiedzieć, w wielu momentach dość ostentacyjnie okazywał brak zrozumienia wobec składanych przez nią głosek. Peszyła się i denerwowała na przemian, bo nie miała pojęcia w jakiej tematyce powinni się obracać. Tryton nie podejmował jakiejkolwiek konwersacji i co rusz dopytywał o jedno słowo, którego przez połamany język Freli nie był w stanie zrozumieć. Wyraźnie się męczyli swoim towarzystwem, dlatego z ulgą zareagowała na hasło Swanna, który nakazał się wycofać. Skłoniła się jeszcze króciutko i ruszyła z profesorem w stronę brzegu. Czy rozpatrywała to spotkanie jako kompletną porażkę? Bynajmniej! Trytoński brzmiał zdecydowanie piękniej pod wodą niż na lądzie. Nawet jeśli plotła głupoty. No i znudzenie rozmówcy było czymś znacznie bezpieczniejszym od nieświadomego rozjuszenia i skłonienia do ataku, prawda?
Nancy A. Williams
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Burza brązowych loków na głowie i uśmiech przyklejony do twarzy, tatuaż z runą algiz na lewej kostce
Kość:3 Modyfikatory z rzutu na pamięć z 1 i 2 etapu: 0 Zdobyte przedmioty: - Nabyte obrażenia: -
Świstoklik przeniósł ich do rezerwatu w Dolinie Godryka. Nancy całkiem nieźle kojarzyła tę okolicę, ponieważ dość często zdarzało jej się bywać w tych stronach. A to zajrzała nad magiczny strumień, a to wybrała się z przyjaciółką na most znikaczy. Nad jezioro jednak nie miała jeszcze okazji zawędrować, dlatego lądując na miejscu, zaczęła rozglądać się dookoła, podziwiając piękne okoliczności natury. Nie byli tu jednak na wycieczce krajoznawczej i Swann od razu przybliżył im jak będzie wyglądać kolejny etap kursu. Wizja rozmowy z najprawdziwszym trytonem jednocześnie ją stresowała i ekscytowała. Nie czuła, żeby opanowała język na wystarczającym poziomie, ale jednocześnie bardzo chciała zobaczyć z bliska to niesamowite stworzenie. W napięciu oczekiwała na swoją kolej, obserwując jak z wody wynurzają się kolejni uczestnicy kursu. - To dobrze, może mi też się uda go nie wkurzyć.- Uśmiechnęła się do Violi, kiedy ta do niej podeszła po ukończeniu zadania. Czekała dłuższą chwilę na swoją kolej i kiedy została wezwana przez nauczyciela podeszła do brzegu jeziora. Aktywowała czar rozgrzewający, włożyła w usta skrzeloziele, z nietęgą miną przełknęła nieprzyjemną w smaku roślinę i wskoczyła do wody. Dopłynięcie do trytona zajęło trochę czasu, chował się bowiem w głęboko pod wodą, ale Nancy kompletnie to nie przeszkadzało, bo znajdowała się właśnie w swoim żywiole. Po dopłynięciu na miejsce zniknęła jednak beztroska. Widząc przed sobą groźnie wyglądającego trytona, trochę ją sparaliżowało. Zastygła w bezruchu i dopiero po chwili zorientowała się, że powinna się ukłonić. Odchrząknęła i próbując przypomnieć sobie ćwiczone zwroty zaczęła dukać powoli słowa, których tryton nie potrafił za bardzo zrozumieć. Odpowiadał niechętnie i ciągle dopytywał co miała na myśli, a Nancy czuła coraz większą gulę w gardle. Kurs językowy może jednak nie był takim dobrym pomysłem... Usilnie próbowała przekazać swoje myśli, pomagała sobie gestykulacją, ale nic z tego wszystkiego nie wychodziło, a tryton zdawał się być jedynie coraz bardziej poirytowany. W końcu zwrócił się śpiewnie do Swanna, a ten dał Williams znać, że to koniec spotkania. Westchnęła w duchu, czując się absolutnie zawiedziona całą sytuacją. Chciała porozmawiać o podwodnym życiu, a wyszła z tego jedna wielka klapa. Ukłoniła się swojemu rozmówcy, spróbowała podziękować za poświęcony czas i się pożegnać, ale czy udało jej się w odpowiedni sposób dobrać słowa? Nie miała pojęcia. Z rezygnacją ruszyła w górę, by wynurzyć się z wody akurat, kiedy skrzeloziele przestało działać. Od razu podeszła do @Violetta Strauss i usiadła obok na piasku, wzdychając ciężko. - Ja to jednak nie mam głowy do języków. - stwierdziła, wyciskając włosy z wody. Po takiej kąpieli zaraz zaczną skręcać się w małe loczki, ale nie mogła nic z tym teraz zrobić, więc jedynie je przeczesała i zostawiła w spokoju.
Madeleine Ford
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 170
C. szczególne : brunetka,migdałowo-orzechowe oczy,piegi które dodają uroku,specyficzny prawostronny uśmiech,mały niebieski kolczyk w wardze po lewej stronie.
Kość:1+2=3 -> Jeśli rzut na pamięć w poprzednich etapach wypadł korzystnie dodajesz sobie do liczby oczek +1 Modyfikatory z rzutu na pamięć z 1 i 2 etapu:5 i 6 oba zaliczone pozytynie Zdobyte przedmioty: Nabyte obrażenia:
Kątem oka obserwowała poczynania innych osób z kursu. Każdy sobie radził jak mógł czasem nie wychodziło inni dawali rade. Gryfonka uśmiechnęła się pod nosem, trochę złośliwie, czekając na swoją kolej. Poradzi sobie? W końcu jakoś rozmowa z trytonem nie bardzo sie kleiła no cóż bywa. Ale udało się Mad złożyć zdanie chociaż tryton odpowiadał z wyraźną niechęcią. Dziewczyna w trakcie wymiany grzeczności pytał o jedno słowo, które wypowiedziałeś. Patrzyła teraz z lekkim uśmiechem na ustach, tryton męczył Gryfonke o to dobre dziesięć minut i nie rozumiał żadnych wyjaśnień. Westchnęła tylko cicho. Nic a nic? Tylko po jakimś czasie po prostu się poddał i machnął ręką. Tryton zaśpiewał coś w kierunku Swanna, ten mu szybko odpowiedział i machnął dłonią w Twoim kierunku, abyś już wracał bowiem tryton prosi o następną osobą, bo Ciebie za żadną łuskę nie rozumie.
Kość:5 Modyfikatory z rzutu na pamięć z 1 i 2 etapu: +1, -1 = 0 Zdobyte przedmioty: brak Nabyte obrażenia: niewielkie zadrapanie na ramieniu i spory siniak
Nastąpił kolejny etap kursu ze znajomości języka trytońskiego. Razem z @Aleksander Cortez i @Isabelle L. Cortez złapali ten sam świstoklik, przenosząc się nad brzeg Jeziora Niezwyciężonego w Dolinie Godryka. Nie lubiła nigdy świstoklików, ale tutaj nie dała tego po sobie poznać. Ubrana w damski kombinezon, czekała na wszystkie instrukcje ze strony Swanna, by potem móc razem z nim wejść do wody. Pamiętała o tym, że mieli nie wyciągać pod wodą różdżek, oraz że mają zjeść skrzeloziele przed wejściem do jeziora. Posiadała w swoim kuferku z ingrediencjami skrzeloziele, ale nigdy nie miała okazji z tego skorzystać, toteż teraz gdy wzięła je do ust i zaczęła rzuć, okazało się, że nie było to przyjemne. Przez moment wyglądało to tak jakby miała się udusić tym co ma w ustach, albo zwymiotować, ale w momencie, gdy zanurkowała, wszystko było już w porządku, a po bokach jej szyi wyczuła skrzela. Znała doskonale efekt działania skrzeloziela. Płynęła z Ajaxem z dobre osiem minut zanim dotarli do Trytona, który na prośbę Ajaxa zgodził się rozmawiać z uczniami. Trytoński pod wodą brzmiał przepięknie, niczym śpiew i jakaś syrenia melodia. Bardzo dźwięczna i idealnie wpadająca w ucho. Swann wymienił się uprzejmościami z trytonem i wykonał nieznaczny ukłon w jego stronę. Beatrix powtórzyła to samo, a później powiedziała te słowa, których nauczyła się wcześniej w sali magicznej biblioteki, starając się nie pomylić i nie przekręcić niczego. Kątem oka widziała, że Swann znajduje się niedaleko i to ją odrobinę uspokoiło, nie żeby się bała. Woda jednak nie należała do terytorium, gdzie mogłaby swobodnie walczyć. Starała się dodać od siebie coś zabawnego. Tryton skinął na nią pazurem i pokazał bawiącego się kilka poziomów niżej pod wodą druzgotka, wyglądał na bardzo młodego osobnika. Zrozumiała, że to chyba jego ulubione zwierzątko, przynajmniej tak się jej wydawało. Niestety musiała już wracać, a na pożegnanie Tryton poklepał ją po ramieniu zdecydowanie za mocno i niechcący zrobił na jej ramieniu głębokie zadrapanie. Widać było, że tego nie chciał ale też nie otrzymała od niego żadnych przeprosin. Wzruszył ramionami i odpłynął do Swanna. Po rozmowie Swann odprowadził Cortez na brzeg. Stanęła gdzieś z boku, by zerknąć na swoje zakrwawione ramię, kombinezon był rozdarty, a ona wiedziała, że będzie w tym miejscu ogromny siniak. Zaraz się zajmie tym i się uleczy. Nie będzie prosiła o pomoc nauczycielki lecznictwa, bo jeszcze później pójdzie plotka, że jest wyjątkowo słaba i nie radzi sobie z prostymi zaklęciami medycznymi. Miała nadzieję, że jej synowi oraz Isabelle pójdzie o wiele lepiej.
Aleksandra Krawczyk
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 162cm
C. szczególne : Podłużna blizna przy prawym obojczyku; pierścień Sidhe na palcu;
Kość:5 Modyfikatory z rzutu na pamięć z 1 i 2 etapu: +2 Zdobyte przedmioty: muszla Sennej Łuski Niespokojnej Fali Nabyte obrażenia: -
Nie cierpiała przemieszczania się za pomocą świstoklików. Brały ją wtedy mdłości, dlatego nic dziwnego, że po wylądowaniu na miejscu, pierwszym, co zrobiła, była chęć chwycenia się czegoś stabilnego. Padło na znajdujący się obok kamień. Oparła się o niego dłonią i przymknęła oczy, odliczając w myślach do dziesięciu i czekając na ustąpienie nieprzyjemnych skutków związanych z podróżą. Dopiero wtedy rozejrzała się po okolicy i poczuła, jak na jej twarz z powrotem powracają kolory, bo było tu naprawdę ślicznie. Nie przybyli tu jednak, żeby podziwiać widoki, a mieli do wykonania zadanie praktyczne. Stresowała się, bo przecież to była na dobrą sprawę jej pierwsza styczność z językiem trytońskim, a teraz mieli być rzuceni na głęboką wodę - dosłownie i w przenośni - i rozmawiać z jednym z tych stworzeń. Co, jeśli nie zapamiętała alfabetu albo, co gorsza, przypadkiem powie coś, czym obrazi trytona? Dobra, będzie mieć niedaleko nauczyciela, ale on może nie zareagować dostatecznie szybko i... I nie chciała o tym myśleć. Koniec rozważania nad ewentualnymi złymi scenariuszami. Dlaczego w ogóle tak bardzo skupiała się zawsze na nich, zamiast myśleć pozytywnie? Totalnie musi zmienić nastawienie. Kolejne osoby wchodziły i wychodziły z wody, aż w końcu przyszła pora i na nią. Zgodnie ze wcześniejszymi poleceniami Swanna, dotknęła różdżką kombinezonu, a następnie wpakowała do buzi skrzeloziele. Walczyła, żeby nie wypluć tej ohydnej rośliny, ale zdecydowanie gorsze było uczucie, że coś się dzieje przy jej uszach. Okropieństwo. Krzywiąc się niemiłosiernie z tych dwóch powodów, weszła do wody i po chwili zniknęła w niej całkowicie, podążając za nauczycielem. Z pływaniem nie miała najmniejszych kłopotów i była to dla niej czysta przyjemność, zwłaszcza teraz, jak już po tym nieprzyjemnym procesie wyrastania skrzeli mogła swobodnie oddychać pod wodą. To było coś nowego, ale bardzo się jej podobało. Po jakimś czasie - nie wiedziała dokładnie, jakim - dopłynęli do trytona. Szybka wymiana zdań między nim a Swannem pozwoliła jej wsłuchać się w język trytoński, który pod wodą brzmiał jak melodia i był bez dwóch zdań lepszy od tego skrzeczenia na lądzie. Powitała trytona dopiero co nauczonym zwrotem i choć zrobiła to powoli, nie chcąc niczego przekręcić i jakby wciąż jeszcze oswajając się z językiem, to podwodna istota wydawała się być zadowolona. Im dalej rozmowa szła, tym bardziej Puchonka stawała się pewniejsza, ale daleko jej było do płynnego śpiewania i dobrej połowy rzeczy nie rozumiała, ale co tam! Najważniejsze, że szło dobrze, a nawet chyba bardzo dobrze, bo tryton zdradził jej swoje imię i dzielnie próbowała je wymówić. Później nastąpiła zamiana ról i to ona uczyła go swojego i całkiem dobrze mu to szło. Rozmawiałaby tak pewnie jeszcze jakiś czas, gdyby nie Swann, który wyrwał ją z tego towarzystwa. Nowy znajomy na odchodne podarował jej jeszcze śliczną, mieniącą się muszlę, a następnie odpłynęła z nauczycielem. Poczuła, jak działanie skrzeloziela słabnie z każdą kolejną sekundą i zaczęła krztusić się wodą, którą połknęła. Wypłynięciu na powierzchnię towarzyszył okropny kaszel. Wciąż czuła wodę w nosie i nie było to przyjemne uczucie. Swann uścisnął jej dłoń i pogratulował, a ona mogła usiąść gdzieś wygodnie i poczekać, aż wszyscy pozostali wrócą z rozmowy z trytonem. - Trafiła mi się prawdziwa gaduła - powiedziała do @Darren Shaw zachrypniętym głosem i odwróciła się do tyłu, żeby jeszcze raz odkaszlnąć. - Ale było całkiem miło i nawet dostałam muszlę! - pochwaliła się podarunkiem i przyłożyła ją do ucha, bo tak się przecież z nimi robiło. Otworzyła szerzej oczy, słysząc śpiew trytona. Tego to się nie spodziewała.
Aslan Colton
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 189 cm
C. szczególne : rodowy sygnet na palcu, multum durnych tatuaży
Kość:1 Modyfikatory z rzutu na pamięć z 1 i 2 etapu: +2 Zdobyte przedmioty: - Nabyte obrażenia: -
Przebrany w strój kąpielowy, oczekiwał na dalsze wskazówki. Uważnie wysłuchał jak należy postępować z trytonem, ufając jednocześnie, że wszystko to, czego nauczył się w teorii, będzie potrafił wykorzystać w praktyce. Zostawił swoje rzeczy w rogu biblioteki i podszedł bliżej profesora. Gdy nadeszła odpowiednia chwila, złapał za świstoklik i przeniósł się do Doliny Godryka nad jezioro. Rozejrzał się dookoła, szukając Freli, ale ta gdzieś zniknęła, zapewne przygotowując się do kolejnego etapu. Posłusznie ustawił się w półkolu, próbując zapamiętać każdą informację przekazywaną przez Swanna. Zgodnie z poleceniem, uruchomił czar na kombinezonie, a następnie zjadł skrzeloziele. Merlinie, jakie to świństwo było niedobre. Skrzywił się mocno i wszedł do jeziora razem z Ajaxem. Płynęli dobrych kilka minut, aż w końcu ujrzał trytona. Cierpliwie poczekał aż nauczyciel przeprowadzi z nim krótką konwersację i podpłynął, wciąż zachowując dystans i szacunek. Przywitał się uprzejmie i rozpoczął rozmowę, która szczerze mówiąc, kompletnie nie wyglądała tak jak powinna. Aslan non stop mylił słowa, a tryton uparcie wypytywał go o jeden wyraz, który Krukon powiedział na samym początku. Nie wiedział o co mu chodzi, miał problem z tłumaczeniem i podstawowymi zasadami komunikacji. Ostatecznie został poproszony przez Swanna o odwrót – odniósł porażkę, ale nie miał zamiaru się tym przejmować. To była pierwsza próba i w zasadzie z góry była skazana na niepowodzenie, ponieważ Colton z reguły potrzebował trochę więcej czasu na oswojenie się z nową umiejętnością. Dopiero na brzegu odnalazł Freję. – Jak ci poszło? Mi się przyjebał o jakieś słowo i nie umiałem mu wyjaśnić o co mi chodzi. Właściwie to sam nie do końca wiedziałem co tam się odmerlinia – westchnął, wystawiając twarz do słońca i przeczesując palcami mokre włosy.
C. szczególne : Lewa ręka: pochłaniacz magii, sygnet rodu | prawa ręka: od łokcia w dół pokryta paskudnymi bliznami, runiczne tatuaże na ramieniu | blizna pod łopatką
Kość:4 Modyfikatory z rzutu na pamięć z 1 i 2 etapu: -2 Zdobyte przedmioty: — Nabyte obrażenia: —
Praktyka była mu na rękę – w taki sposób najlepiej uczyło się przecież języków. W tym wypadku najbardziej problematyczny był fakt, że trytony zamieszkiwały tereny podwodne, a oni jakoś musieli się do nich dostać, żeby uciąć sobie miłą pogawędkę. Miał nadzieję, że będzie miła, w końcu były to dość obrażalskie istoty, a ich język... cóż, chyba każdy na tym przeklętym kursie zdążył już spostrzec, że nie należał do najłatwiejszych a uniknięcie pomyłki graniczyło wręcz z cudem. — Pozwolę. — Zadowolenie wyzierało tak z miny i tonu, jak i wylewności, z jaką skomentował słowa Swanna. W nosie miał tę walizkę, ale ani myślał robić sobie niepotrzebnych wrogów – zwłaszcza w takich dziwadłach jak ten albinos. Zdecydowanie nie miał ochoty na zażywanie skrzeloziela, gdyż znał nie tylko jego właściwości, ale i cenę za nie. Nie spieszyło mu się do hodowania skrzeli na własnym ciele, ani to ładne, ani do końca praktyczne, a z tego co czytał – bolało jak diabli. Zamiast tego użył na sobie zaklęcia bąblogłowy, tworząc wokół głowy bańkę, która tylko trochę utrudniała komunikację, za to wyjątkowo skutecznie zapewniała stały dostęp tlenu. Skupił się, by była duża i mieściła w sobie jak najwięcej powietrza – powinno wystarczyć. Pływał na tyle dobrze, by nie musieć się tym przejmować – pomknął za Swannem i nim się obejrzał, sterczał już sam jak wodorost przed trytonem, odkrywając nagle, że w głowie ma pustkę. A ten tryton? Jakiś taki niezadowolony, zupełnie jakby od początku był do niego uprzedzony. Odezwał się, myląc odmianę, na co tamten skrzywił się z wyższością. Nieprzywykły do takiego traktowania Bloodworth naprężył się dumnie, gryząc się mocno w język, by nie obrazić niebezpiecznego (podobno rozumnego, choć pomału wątpił) stworzenia. Przez dziesięć minut próbowali się dogadać, aż w końcu dał za wygraną – oboje dali, ewidentnie nie mając ochoty na pogawędki.
Bruno O. Tarly
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 183,5
C. szczególne : mocno zarysowane kości policzkowe, baran na głowie, typowo brytyjski akcent
Kość:2 przerzucone na 4 Modyfikatory z rzutu na pamięć z 1 i 2 etapu: -2 Zdobyte przedmioty: - Nabyte obrażenia: -
Ekscytował się kolejnym etapem kursu. Jednak co praktyka - to praktyka, a jeszcze nigdy dotąd nie miał okazji porozmawiać z prawdziwym trytonem. Ba! Nigdy nie był nawet blisko prawdziwego trytona. Niby gdzieś tam kiedyś widział z daleka, ale... to nie to samo. Szkopuł tkwił jednak w tym, że język trytoński był cholernie trudny. Skomplikowana wymowa przerastała Bruna, nie potrafił zapamiętać żadnego sensownego zdania. Jak więc miał pogawędzić sobie w głębinach i podszkolić się, skoro nie był pewny, czy poprawnie się przedstawi. Swann miał chyba o nich zawyżone mniemanie. Ubrany w fikuśny strój - stanął nad brzegiem i skupił się na przemowie nauczyciela. Tym razem wypadało słuchać, a nie tylko udawać. Nie bardzo podobał mu się pomysł jedzenia skrzeloziela, ale niewiele mógł na to poradzić, choć co niektórzy wyręczyli się zaklęciem. On wolał jednak nie ryzykować. Bańka wokół głowy dodatkowo zniekształciłaby jego słowa, jeszcze tryton by się obraził i wtedy już podwodna mogiła... Stał więc i czekał grzecznie na swoją kolej, w myślach powtarzając pozdrowienie, którego uczyli się jeszcze niedawno w bibliotece. A gdy w końcu nadeszła jego kolej - ruszył za profesorem, by po chwili wcisnąć w siebie to zielone obrzydlistwo i wejść do wody. Miał wrażenie, że coś rozrywa mu skórę na szyi, ale musiał to przeżyć. Po kilkunastu minutach płynął już głębinami wraz z albinotycznym olbrzymem, podziwiając piękno podwodnego świata. Z oddali słychać było przepiękny śpiew i Tarly domyślał się, że to właśnie trytony. Zadziwiające, że pod wodą ten język brzmiał tak pięknie, gdy na powierzchni było to nieskładne burczenie. Kiedy w końcu znaleźli się na miejscu - Gryfona ogarnęła pewna trema. Coś tam dukał, mamrotał, przywitał się z kulturką i uśmiechem, ale musiał sporo nadrabiać gestykulacją, bo żaden powodny small talk mu nie wychodził. Rozmowa ewidentnie się nie kleiła, choć szło mu lepiej, niż przypuszczał. Tryton nie wykazywał jednak takiego samego entuzjazmu, był zmęczony i szybko go oddelegował. Pozostawało mieć nadzieję, że Swann nie wyciągnie z tej sytuacji żadnych nieprzyjemnych konsekwencji i koniec końców Bruno zaliczy kurs. Droga powrotna minęła mu o wiele szybciej i z ulgą przyjął to, że wyszedł w końcu z wody na brzeg. Podszedł do swojej grupki, by zdać krótką relację i życzyć im powodzenia. Być może dla nich tryton będzie bardziej łaskawy...
Kość:3 Modyfikatory z rzutu na pamięć z 1 i 2 etapu: 1 - 1 = 0 Zdobyte przedmioty: samorysujące pióro Nabyte obrażenia: -
Niepokoiła się odrobinę częścią praktyczną. Zapamiętywanie słów w języku trytońskim szło jej całkiem nieźle, ale wciąż miała problemy z prawidłową wymową i czasami intencja zdania była zupełnie inna w zamyśle niż w rzeczywistości. Zależało jej, by nauczyć się nowej umiejętności, chciała też dobrze wypaść przed nieznajomym trytonem, o którym wspominał Ajax Swann. Trochę się go obawiała, bo został przedstawiony jak osoba z trudnym charakterem. A może po prostu każdy tryton taki był? Nie znała ich, nie znała podwodnej kultury, nie powinna więc oceniać. Wysłuchała wszystkich wskazówek, które prowadzący kierował do ogółu. Tak jak wszyscy - wycelowała różdżkę w swój strój, a potem schowała ją dobrze, wszystko wedle poleceń. Jej także nie podobała się wizja skrzeloziela i przez moment pomyślała, czy nie zgapić pomysłu od Bloodwortha. Nie chciała jednak się wyróżniać, Nathaniel chyba nie dostrzegł jej w tłumie kursantów i... tak było lepiej. Ze względu na ich ostatnie dziwne spotkanie, jak i na całą charakterystykę relacji. - Nie czuję się gotowa, żeby rozmawiać z trytonami. - odezwała się nagle, pełnym zwątpienia głosem, przysuwając się bliżej Ezry. Potrafili zaledwie kilka zdań. O czym mieliby rozmawiać pod wodą? Wymieniać jedynie uprzejmości? Nie bardzo podobała jej się ta wizja, ale niewiele mogła na to poradzić. Kolejne osoby to wchodziły do wody, to się z niej wynurzały, a czas dłużył się niemiłosiernie. Mieli go sporo, żeby przećwiczyć wszystkie kwestie lub po prostu obserwować otoczenie i spokojną toń wody. Aż w końcu przyszła kolej na nią. Na wdechu przełknęła skrzeloziele, wmawiając sobie samej, że wcale nie jest tak obrzydliwe. Już po chwili na bokach jej szyi pojawiły się pożądane przestrzenie, a ona mogła zanurkować w wodzie wraz z prowadzącym. Płynęli dosłownie kilka minut. W wodzie Swansea czuła się dobrze (może to ten łabędzi aspekt), ale nadal nie była pewna swoich umiejętności w kwestii nowego języka. Wolałaby popływać w głębinach i posłuchać tego trytońskiego śpiewu, nie czuła się jednak na siłach, by już rozmawiać z nieznajomym trytonem. A więc gdy znalazła się już przed wspomnianym jegomościem, a Swann oddalił się na kilka metrów - musiała improwizować. Postanowiła potraktować to jako nową rolę, wyzwanie i taką teatralną improwizację. Nie poszło jej tragicznie. Starała się podtrzymywać rozmowę i z należytym szacunkiem traktować swojego rozmówcę, choć on nie był zbytnio zainteresowany konwersowaniem ze Swansea. Tematy szybko się urywały, a tryton nie do końca rozumiał to, co Éléonore chciała mu przekazać. Ostatecznie pogawędka szybko się zakończyła, bo nic tam nie grało, a nauczyciel kazał jej zawracać na brzeg. Nie była z siebie zadowolona, czuła pewien niedosyt, jednak zawsze mogło pójść gorzej. Mogła nieumyślnie obrazić trytona lub powiedzieć jakieś głupoty na swój temat, czego chyba nie zrobiła. Wyszła na brzeg w tym samym momencie, w którym skrzeloziele przestało działać. Wyciągnęła różdżkę z ukrytej kieszonki i osuszyła się zaklęciem. - Niezbyt rozmowy ten tryton. Może Tobie pójdzie lepiej. - powiedziała z lekkim wzruszeniem ramion. Chętnie by to powtórzyła, tylko dopiero po kilku tygodniach nauki trytońskiego. Nie wiedziała jednak, co czeka ich na kolejnym spotkaniu z kursu.
Kość:6 Modyfikatory z rzutu na pamięć z 1 i 2 etapu: +1 - 1 = 0 Zdobyte przedmioty: Muszla pamiątkowa Nabyte obrażenia: -
Jeszcze zanim Darren podążył do przebieralni, ktoś (@Wasilisa Fiodorow) wcisnął mu do ręki kawałek pergaminu. Shaw zmarszczył czoło, czytając ściśnięte na małym fragmencie być może zwoju pismo, na którym, jak się okazało, znajdowało się nie tylko kilka komplementów skierowanych w jego kierunku - złożonych nawet całkiem składnie - ale też pytanie o jego orientację. Po wyjściu z szatni, Krukon - w oczekiwaniu na dotknięcie świstoklika - odnalazł nieznaną mu Gryfonkę która wcisnęła mu do dłoni tajną informację. Odczekał chwilę, oczekując aż ich spojrzenia się zetkną - w tej sytuacji to ona była "sową" - i pokręcił jedynie głową, wyginając usta w smutnym wyrazie twarzy. Po użyciu świstoklika, okazało się że stoją nad brzegiem jeziora - najwidoczniej zamieszkałego przez wodny lud, trytony. Każdy uczeń i student dostawał porcję skrzeloziela, po czym razem z opiekunem płynęli "na dno", gdzie rozmawiać mieli w praktyce z jednym z mieszkańców podwodnej krainy. - Gaduła? - spytał Darren, otwierając nieco szerzej oczy. Sam nie był pewien czy uda mu się wydusić pod wodą coś więcej niż jakieś gżuburu szuburu, gdyż ciężko było mu uwierzyć, że takie dźwięki potrafiły brzmieć jak śpiew w mrocznych odmętach - Życz mi powodzenia - jęknął do @Aleksandra Krawczyk, samemu będąc wezwanym przez Swanna. Płynął za nim przez dobrych kilka minut, krzywiąc się jeszcze od oślizgłego smaku skrzeloziela, które dostał przed wejściem do wody. Dotarli w końcu do "native speakera", a mianowicie trytona najwyraźniej znajomemu Swannowi, który został nieco z tyłu, rzucając Shawa na "głębokie wody". Heh. Wody. Darren rozpoczął od przywitania się - wyuczonego jeszcze w bibliotece. Jakież było jego zdziwienie, gdy zamiast rzężących odgłosów, z jego ust wydobyła się melodyjna mowa nieprzypominająca zupełnie dźwięków, o które można by posądzić zdychające akromantule. O dziwo, rozmowa nawet się kleiła. Krukon dał radę się przedstawić całkiem zgrabnie, dowiedział się także że tryton - a być może trytonka? - nazywa się Senna Łuska Niespokojnej Fali. Choć większości słów wypowiadanych przez istotę Darren ni w ząb nie rozumiał, to i tak był w stanie tu i tam wtrącić parę naprędce skleconych słów, które najwidoczniej nawet miały jakiś sens, gdyż Senna nawet wyglądała, jakby Shaw mówił z sensem - przynajmniej do czasu, kiedy poczuł jak pierwsze krople wody zaczynają wlewać się mu do gardła, a powstałe na szyi skrzela robiły się coraz mniejsze i mniej śliskie. Tryton nie wyglądał jednak jakby chciał kończyć ich rozmowę - dopiero interwencja nauczyciela zakończyła ich konwersację, choć Darren zdążył otrzymać jeszcze od Senny podarek w postaci muszli - podobnej do tej, którą miała Ola. Po wyjściu z wody, Krukon skierował swoje kroki od razu do Puchonki, w geście triumfu unosząc do góry swój prezent. - Rzeczywiście, gaduła - potwierdził, kiwając głową i dla pewności sprawdzając dotknięciem dłoni, czy jego skrzela na pewno się ulotniły na dobre.
Kość:1 Modyfikatory z rzutu na pamięć z 1 i 2 etapu: +2 Zdobyte przedmioty: Brak Nabyte obrażenia: Brak
Pojawił się na miejscu z uczuciem ucisku w jelitach. Dobrze go znał, podróżując świstoklikami często i gęsto. Na tym etapie już mu wielkiej różnicy nie robił. Nie jest to coś, czego nie rozchodzi albo nie rozciągnie w miarę szybko. Odetchnął i wciąż podtrzymywał Perpetuę, zerkając też po Aku, gotów w razie pomóc mu zachować równowagę, gdyby się zachwiał. A wkrótce ustawił się z nimi w półkolu. Trochę nie podobało się brunetowi, że mają wchodzić pojedynczo. Wolałby przypilnować brata. Z drugiej strony, może lepiej nie przytłaczać trytona taką ilością osób. Swann już tam będzie. Swann znany z niebezpiecznych wypraw z dzieciakami... Ale skoro nikt jeszcze pod jego opieką nie zginą, to można być spokojnym, prawda? Nic zatem dziwnego, że z ich małej grupki to on pierwszy wyrwał się do spotkania z wodną istotą. - Zaczekajcie chwilę - ostrożnie odsunął się od Perpetue, podając jej rękę Akowi. Niech teraz on wesprze kobietę. Sam zaś podszedł do Swanna i dostał porcję skrzeloziela. Wyrastanie skrzeli nie było przyjemne. Korciło mężczyznę podrapać pękającą skórę, ulżyć sobie w jakikolwiek sposób. Spiął mięśnie, przestępując z nogi na nogę, acz wiedział, że nie może przeszkadzać w procesie transmutacji. Zamiast tego jak tylko zatracił możliwość wzięcia wdechu na powierzchni, zrobił trzy szybkie kroki i skoczył w wodę. Droga była na tyle długa, że spokojnie mógł się trochę porozglądać. Oh, Akaiowi się ten widok spodoba. Im głębiej, tym więcej było interesujących rzeczy. Formacji skalnych, ryb, roślin. Aż stanęli - przypłynęli? - przed trytona. Brunet zatrzymał się w pewnej odległości, słuchając z fascynacją tego śpiewnego języka. Swann wymieniał ledwie grzeczności, ale pod wodą to brzmiało pięknie. Kiedy nauczyciel odpłynął, brunet zbliżył się do swojego podwodnego rozmówcy. Przywitał się z nim kulturalnie i... zaczęły się schody. Tryton poruszył się niespokojnie, przerywając oraz dopytując o jedno słowo. Brunet chciał powiedzieć jedną z zapamiętanych formułek odnośnie dobrych fal. Czy naprawdę "fala" to takie trudne słowo? Starał się parę chwil wyjaśnić, o co mu chodzi, odnosząc się jak nie do wody, tak do prądów. Ale miał wrażenie, że tylko pogarszał sprawę. W końcu tryton zwyczajnie go odesłał. Hej, przynajmniej nie zaatakował. Jahleel chyba naprawdę musi popracować nad swoim akcentem. Na powierzchni zakaszlał, kiedy skrzela znikały, ustępując miejsca zwykłej skórze. Starł wodę z twarzy, poprawił włosy, wysuszył się. A potem wrócił do swojej grupki. - Widoki są cudowne. Ale mam nadzieję, że wam pójdzie lepiej niż mnie - zwrócił się następnie do Aka. - Spodoba ci się pod wodą. Kiedyś musimy zrobić sobie taką wyprawę ze skrzelozielem - obiecał, zanim pozwolił im wybrać, kto idzie następny. Akowi pozwolił ruszyć samodzielnie. Może nie powinien być taki nadopiekuńczy względem niego... Ale Perpetuę ujął ponownie pod ramię i podprowadził ją, by nie przewróciła się na zdradzieckich kamieniach dna. Następnie czekał, aż któreś wypłynie, aby wysłuchać relacji ze spotkania z trytonem.
Loulou Moreau
Rok Nauki : VII
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 173cm
C. szczególne : francuski akcent, burza loków, ciemniejsza karnacja
Kość:5 Modyfikatory z rzutu na pamięć z 1 i 2 etapu: +2 Zdobyte przedmioty: muszla pamiątkowa Nabyte obrażenia: -
Przebrała się w strój, złapała za świstoklik razem z innymi i nad jeziorem potrzebowała kilku sekund na oddech. To i tak było lepsze od teleportacji, ale emocje związane ze zbliżającym się spotkaniem z trytonem doprowadzały ją do zawrotów głowy. Spojrzała na Finna, rozważając, czy rzucić w niego zaklęciem już, czy za chwilę. - Zaczynam żałować rozmowy na basenie - mruknęła bardziej do siebie, niż do niego, tracąc po chwili zainteresowanie nim i skupiając się już tylko na Swannie. Dlaczego mężczyzna w tej chwili wydawał się nad wyraz przystojny? Pewnie za sprawą stroju do pływania, bo musiała przyznać, że były cudowne. Każdy wyglądał w nich nad wyraz atrakcyjnie, ale może to było tylko jej zdanie. Stanęła pośród wszystkich, słuchając instrukcji profesora, mając ochotę biec jako pierwsza. Nagle jednak przypomniała sobie o eliksirze. Szczęśliwie zabrała go ze sobą. Nalała, jak herbaty do kubka i wypiła duszkiem, jakby dla ogrzania się. Dopiero wtedy przytknęła czubek różdżki do kostiumu, który zaczął ją przyjemnie ogrzewać. Schowała potencjalną broń do specjalnej kieszonki i nieświadomie zaczęła przestępować z nogi na nogę, czekając na swoją kolej. Kiedy tylko to nastąpiło, w pośpiechu zjadła skrzeloziele i krzywiąc się przez jego smak, zanurkowała za Swannem. Widząc trytona, nie zapanowała nad sobą w pełni i uśmiech pojawił się na jej twarzy. Zaraz jednak przystąpiła do grzeczności, witając się. Starała się mówić wyraźnie, co raczej jej się udało. Mówiła dość wolno, jednak tryton nie był tym zrażony i stale ją zagadywał, przyprawiając o szybsze bicie serca. Naprawdę z nią rozmawiał! Chciała wiedzieć więcej, chciała spróbować powiedzieć więcej! Szczęśliwie tryton… Mogła powiedzieć, że go, a może ją(?), oczarowała? Poznała imię, Senna Łuska Niespokojnej Fali. W jej odczuciu było piękne. Rozmawiały więc dalej, a Lou próbowała wypowiedzieć swoje imię i nazwisko, nauczyć je trytona. Rozmawiałaby jeszcze dłużej, ale zaczęła czuć ból, który powoli rozchodził się po jej ciele, mając źródło na szyi. Skrzeloziele przestawało działać, a przecież tak dobrze dalej im się rozmawiało. Sama była oczarowana konwersacją, ale szczęśliwie profesor Swann nad wszystkim czuwał. Stanowczo podziękował trytonowi za rozmowę, dając znać, że muszą kończyć rozmowę. Ku zdumieniu Lou, dostała na pamiątkę muszlę! Jeśli ktokolwiek wątpił, że będzie próbowała na własną rękę wrócić do jeziora, aby porozmawiac z trytonami, teraz mógł w to zacząć wierzyć. Przecież ta muszla była nieomal zaproszeniem! Kiedy ciągnął ją ku powierzchni, zdążyła nałykać się wody, przez moment czując się tak, jakby miała jednak za chwilę utonąć, ale na szczęście po chwili mogła zaczerpnąć tchu. Wciąż jeszcze oszołomiona, przyjęła gratulacje od profesora, aby zaraz wyjść na brzeg i odszukać Finna. - Udało się - powiedziała tylko, ale jej roziskrzone spojrzenie, dłonie kurczowo trzymające muszlę, mówiły same za siebie. Była zachwycona możliwością rozmowy z trytonem i zapewne, gdyby należała do “typowych” dziewczyn, w tej chwili objęłaby Puchona za szyję ramionami, okazując w ten sposób swoje szczęście, ale skończyło się cichym śmiechu. Czy mogła jeszcze raz wejść do jeziora?
Nienawidziła świstoklików tak samo jak teleportacji. Nieprzyjemne ciągnięcie w brzuchu przyprawiało ją o mdłości. W czas złapała za świstoklik, ten sam którego użyła ciotka jak i Alek. Chwilę później znalazła się przy jakimś jeziorze, którego niestety nie kojarzyła. A podobno było ono w dolinie godryka. Najwidoczniej czekało na nią jeszcze wiele miejsc do odkrycia. Ubrana w damski strój do pływania czekała na swoją kolej. Swann zabierał ich pojedynczo po czym znikał w otchłaniach jeziora. Co prawda nie na długo, bo zaledwie na parę minut, jednak dla niej była to wieczność. Zastanawiało ją czemu nie mogli wejść od razu wszyscy na raz. Czyżby profesor bał się o ich bezpieczeństwo? A może bardziej bał się o bezpieczeństwo stworzeń? Nie dane było jej jednak zastanawiać się dłużej, gdyż przyszła kolej i na nią. Rzucając ukradkowe spojrzenie kuzynowi podała mu swoją różdżkę, po czym ruszyła w stronę nauczyciela aby następnie po zjedzeniu skrzeloziela wejść z nim razem do wody. Będąc pod nią spodziewała się egipskich ciemności, jednak i to ją mile zaskoczyło. Promienie słońca oświetlające jezioro skutecznie docierały do jego najdalszych zakątków dając przyjemne światło w głębinach. Spojrzała na nauczyciela chcąc aby wskazał jej drogę po czym ruszyła w danym kierunku. Po kilku przepłyniętych metrach dotarli do miejsca spotkania. Tryton już na nich czekał. Powtarzając wszystkie gesty nauczyciela zbliżyła się do stworzenia rozpoczynając rozmowę. Wszystkie jej zdania wypływały z jej ust melodyjnie i dźwięcznie co najwidoczniej podobało się osobnikowi. Chodź musiała przyznać, że mówiła wolniej niż na powierzchni. Pod wodą było to znacznie trudniejsze. Gdy już przyszedł czas na wypłynięcie tryton nie chciał puścić dziewczyny. W dalszym ciągu chciał z nią prowadzić konwersację. Zagubiona nie wiedziała co ma począć. Ukradkiem patrzyła na Swann'a licząc na jego pomoc w uwolnieniu się od stworzenia, tym bardziej, że czuła jak skrzeloziele przestaje działać. Swann pomógł jej od razu. Podpłynął bliżej aby stanowczo podziękować trytonowi za rozmowę i zabrać Isabelle. Już mieli odpływać, gdy tryton podpłynął bliżej nich i dał dziewczynie coś do ręki. Nie wiedziała co to, gdyż w tej chwili potrzebna był a szybka ewakuacja na powierzchnię. Woda po woli zaczęła wdziewać się do jej ust. W rekordowym czasie wypłynęli na powierzchnię. Izzy, plując wodą, spojrzała na trzymaną pamiątkę w ręce. Była to muszla. Uśmiechając się pod nosem podeszła do kuzyna zabierając swoją różdżkę.
Kość:4 Modyfikatory z rzutu na pamięć z 1 i 2 etapu: +2 Zdobyte przedmioty: muszla pamiątkowa Nabyte obrażenia: brak
Akaiah Sæite
Rok Nauki : VII
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 173 cm.
C. szczególne : Podkulona, przygarbiona sylwetka. Wzrok wbity w ziemię. Jąkanie.
Faktycznie czuł się dobrze, a czymś świadczyła nie tylko całkiem imponująca jak na niego pewność siebie, ale docinki i face palm, którego strzelił na popis dad jokes, jakim uraczył ich Jahleel. Był tylko nastolatkiem, a Jah zastępował mu figurę ojca… ale bez przesady! Co prawda ten cudowny dzień musiał mieć jakieś mankamenty: nie miał wielkiego obycia w teleportowaniu się za pomocą świstoklików, więc trochę zrobiło mu się niedobrze po udanej zmianie miejsca. Co prawda nie na tyle, by puścić pawia na oczach całej grupy, ale wystarczyło, by lekko nim wstrząsnęło. Poza tym… na słodkie futerko Pufka pigmejskiego… Tu. Było. Tak. Zimno. Skulił się nieco, czekając na swoją kolej. Chcąc odwrócić swoją uwagę od chłodu, starał się przypominać wcześniej wbite do głowy formułki, ale było to dosyć utrudnione, gdy ewidentnie szczękał zębami. Z chęcią pomógł kobiecie utrzymać się w pionie, trochę kradnąc sobie przy okazji z jej ciepła. Im bliżej drugiego 36,6 tym dla niego lepiej. W końcu stwierdził, że skoro i tak czekają na Jahleela, to wykorzystają to w jakiś pożyteczny sposób. - M-Może p-powtórz-rzymy r-razem f-formuły? – zapytał, starając się nie dygotać z zimna. Zachęcony słowami brata, nieco śmielej podszedł do Swanna z rozkoszą ogrzewając się krańcem różdżki. Gdyby nie jego nawyk zwieszonej głowy, chyba by się uśmiechnął z wdzięcznością do nieba. Szkoda, że gdy odszedł problem chłodu, który zajmował mu głowę… uderzył go spory stres związany ze spotkaniem trytona. Wziął skrzeloziele, krzywiąc się przy tym koszmarnie, ale nie śmiał narzekać. Pływakiem był całkiem dobrym. W lecie spędzał długie godziny, taplając się w jeziorze niedaleko domu wraz ze swoim rozbrykanym psem. Niemniej jego małe jeziorko było niczym w porównaniu z tym, co zobaczył pod tutejszą wodą. Jahleel miał rację: spodobało mu się. Momentalnie zamiast zżerać go stres, po prostu rozglądał się na boki zachwycony, choć trzeba przyznać, że jego pierwsze minuty pływania jako rybko-ludź, były dość pokraczne i chłopak często musiał pilnować obranego kursu. Dobrze, że po czasie się przyzwyczaił i poniekąd nawet mu się to spodobało. Niemniej gdy widoki przestały być najważniejsze, a na horyzoncie zamajaczył tryton, Akowi zawiązał się żołądek. Chwała, że na podwodne stworzenia nie reagował tak, jak na ludzi… a więc wcale się nie kulił, nie panikował… tylko mocno martwił, że istota go nie zrozumie lub co gorsza – nieumyślnie ją obrazi. Rozmowa jednak była dosyć… drętwa. Chłopak naprawdę starał się brzmieć zrozumiale, ale tryton chyba tracił cierpliwość co do jego jąkania się i setnego proszenia o powtórzenie. Koniec końców udało im się ze sobą porozumieć, ale Akowi zrobiło się trochę głupio, gdy w pewnym momencie stworzenie po prostu się nim znudziło i dialog się urwał. Spojrzał tylko na Swanna i nie miał już wątpliwości, że ten etap dobiegł dla niego końca. Wracał za nauczycielem trochę niepocieszony, bo liczył, że pójdzie mu lepiej, niemniej postanowił się nie smucić nadmiernie. Koniec końców… hej! ROZMAWIAŁ z walonym TRYTONEM! A poza tym ROZUMIELI SIĘ! Nie każdy miał taką szansę w życiu! Plus widoki naprawdę osładzały mu tę słodko-gorzką chwilę. Dzięki rozglądaniu się, zauważył zresztą coś ciekawego. Odważył się lekko oddalić od nauczyciela, by znaleźć parę rękawic. No to dzień ponownie był najlepszym w jego życiu. Wynurzył się z wody, kaszląc przy tym dość intensywnie, zapominając, że ponownie przyzwyczajenie się do oddychania powietrzem było dosyć trudne. Niemniej nie odbierało mu to uśmiechu, gdy trzymał w rękach rękawice ze skóry węża morskiego. Nieco w glonach, zupełnie przemoczone… ale Ak doskonale rozpoznawał ten materiał – był w końcu nerdem Krukonem! Tego jeszcze w kolekcji nie miał! - P-Patrzcie co udało mi się z-znaleźć! – podbiegł od razu, gdy tylko Swann pozwolił mu wrócić do szeregu. – T-To rękawice! P-Patrząc po łuskach, wydaje mi się, że s-są z-ze skór-ry w-węż-ża morskiego! N-Niesamowite, p-prawda?! J-Jestem ciekaw cz-czy zostały zr-zrobione s-sp-specjalnie pod obcowanie z-ze smokami! Dz-Dzięki s-swoim wł-właściwością s-są dosyć cz-częstym wy-wyposażeniem h-hodowców s-smoków… po-podobno są o-ogniodoporne! – no i koniec. Ak był zahukanym dzieckiem… ale jeśli tylko nadarzyła się okazja opowiadać o czymś, co było jego konikiem… aż mu oczy błyszczały z ekscytacji.
Kość:4. Modyfikatory z rzutu na pamięć z 1 i 2 etapu: +1, -1 -> 0 Zdobyte przedmioty: Rękawice ze skóry węża morskiego. Nabyte obrażenia: nope.
Katherine Russeau
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 170
C. szczególne : kolczyk w języku i pępku, blizna na dłoni od noża, tatuaż jaszczurka na łydce
Kość:4 Modyfikatory z rzutu na pamięć z 1 i 2 etapu: 1-1 = 0 Zdobyte przedmioty: rękawice ze skóry węża morskiego Nabyte obrażenia: brak
Zbliżał się właśnie ten niepokojący moment, Kattie już od pewnego momentu miała dziwną gulę w gardle i nie mogła się skupić. Nie miała pojęcia w jakim celu zapisała się na trytoński skoro panicznie boi się wody otwartej, jak jezioro, które jest głębokie i może ją zabić? Wiedziała, że pod okiem profesora Swanna żadna krzywda się jej nie stanie, ale to nie sprawiało, że fobia mniej na nią oddziaływała, a wręcz przeciwnie, nadal się panicznie bała. Przebrana w damski strój kąpielowy, który leżał na niej jak ulał przeniosła się nad Jezioro Niezwyciężonego za pomocą jednego z trzech świstoklików. Nie lubiła podróżować w ten sposób, ale jak każdy to każdy. Była okropną marudą ale starała po sobie tego nie pokazywać, mimo iż miny nie miała uśmiechniętej, a wręcz przeciwnie. Widać było, że się boi. Powtarzała wszystkie zwroty, by w wodzie nie powiedzieć czegoś złego i czekała na swoją kolej ze skrzelozielem w dłoni. Dopiero gdy Swann po nią przyszedł to wzięła je do ust i szybko wkroczyła do wody, prawie dławiąc się tym okropnym zielskiem, albo wodorostami, jak zwał tak zwał. W wodzie pamiętała by nie używać różdżki, więc jej ze sobą nie zabrała zostawiając ją na lądzie. Przy trytonie zaraz po ukłonie niestety popełniła kilka błędów w wymowie przez co tryton jedynie prychał i cały czas kazał jej powtarzać słowa. Gdy powtórzyła to kilka razy dopiero zrozumiał co miała na myśli i ze znudzona miną wymienił się z nią uprzejmościami. Potem konwersacja się urwała. Kath była na tyle nudna, że tryton miał jej dosyć. Ruszyła więc za Swannem na brzeg , po drodze ze zdumieniem znajdując leżace na skale rękawice ze skóry węża morskiego. Uśmiech na moment pojawił się na jej twarzy gdy je zabierała.
Caine Shercliffe
Wiek : 47
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 188 cm
C. szczególne : drogie garnitury, burzowe spojrzenie
Kość:3 Modyfikatory z rzutu na pamięć z 1 i 2 etapu: 1 - 1 = 0 Zdobyte przedmioty: n/d Nabyte obrażenia: brak
Odłączył się na chwilę z rozmowy. Głównie trwał w zawieszeniu. Wymieszaniu skupienia i braku tego właśnie podczas słuchania poleceń Swanna. Stał prosto. Wpatrywał się w oddaloną sylwetkę mężczyzny, wyraźną nawet z tej odległości. Kolejno kolejne dzieciaki wymijały profesorstwo, a on obserwował każdego z nich, jak znikają pod taflą wody i opieką Ajaxa. Nic nie mógł poradzić na pewną niezręczność stroju, w jakim przyszło mu tu stać. Nie czując się w nim ani wygodnie, ani szczególnie zadowolony, postawił na złote milczenie. Chociaż nie używał zbyt wiele gestykulacji, wystukiwał nogą w butach do pływania coś o posadzkę. Marsz żałobny dla projektanta tego kombinezonu. Raz może powoli wciągnął głębiej powietrze do płuc. I to był jedyny wyraz jego niezadowolenia. Obok ciszy, która jednak dla niego nie była niczym wyjątkowym. — Świetnie wyglądasz, Perpetua. Nie patrzył w jej kierunku wcale, ale wiedział. On zawsze wiedział. Cholerne geny wili. Czy kiedykolwiek wyglądała źle? Walcząca z akromantulami, utykająca nogą, zaniepokojona, rozradowana, skonfundowana. Mechaniczne stwierdzenie prostego faktu, uświadomiło mu, jak bardzo nie chce tu dalej stać. Dlatego poruszył się raptownie z miejsca, kilkoma susami długich nóg docierając do Swanna, wykorzystując z dobrym refleksem moment zastanowienia uczniów nad kolejną osobą w kolejce. — Miejmy to z głowy, Swann. Nie był przekonany co do swojej wiedzy z trytońskiego. Mógłby przysiąc, że wszystko, czego nauczył się w pierwszych pięciu minutach lekcji to było... dokładnie tyle co zapamiętał. Jego podejrzenia potwierdziły się podczas rozmowy z trytonem. Był poprawiany kilka razy. Shercliffe. Caine. Nie lubił być korygowany. A przez zakaz wzięcia ze sobą różdżki nie mógł okazać nawet swojego niezadowolenia. Machnięcie na nim ręką przyjął za wyjątkową zniewagę i ujmę w jego lwią godność. Nic dziwnego, że już na lądzie, zaczesując zręcznym ruchem włosy w tył, dało się wyczuć pewną drażliwość w tym szybkim, mechanicznym geście.
Gdy już dotarli za pomocą świstoklika na miejsce, Liam stanął grzecznie w szeregu, byle jak najdalej od napastowanego przez Gryfonkę chłopaka. Starał się słuchać Swanna, ale koniec końców zręcznie rzucał żurawie w kierunku Darrena, pomimo żenady z zaistniałej sytuacji, będąc ciekawym jak chłopak zareaguje. Już nawet nie chodziło o orientację… nie chciał go broń boże urazić, a różni ludzie, różnie reagowali na takie rzeczy. Eh, Wasilisa była aż zbyt śmiała! Co on miał z tą kobietą… Niemniej wszystko skończyło się w miarę neutralnie, więc Liam natychmiast się rozluźnił. Bez potrzeby był takim pomidorkiem. - Widzisz? No to nie mam szans! – dziwne, że mówił to z takim uśmiechem, ale naprawdę cieszył się, że ten głupi liścik został potraktowany przez Krukona w sposób wyjątkowo ulgowy. – Proszę więcej nie napastować moich crushów dziwnymi wiadomościami! Aż strach Ci mówić, którzy faceci są dla mnie przystojni, bo od razu Ci się załącza moduł poety! – teatralnie pomachał jej ostrzegawczo paluchem przed twarzą, niby dając upomnienie, ale ewidentnie w żartach. Poza tym, śmiał się przy tym. Czekał grzecznie na swoją kolej, powtarzając sobie przy okazji wcześniej nauczone formułki. Nie miał żadnego problemu z ich zapamiętaniem – jakoś wszystko wchodziło mu dziś do głowy bardzo dobrze. Może dlatego, że cały czas tak dobrze się bawił? Gdy nadeszła jego kolej, wpierw grzecznie ocieplił się zaklęciem, a później… skrzywił się okrutnie, omal nie puszczając pawia. Od tego niewdzięcznego odruchu powstrzymała go tylko przemiana w rybkę. Równie nieprzyjemna. Bardzo podobało mu się pod wodą, choć zaczynał lekko obawiać się spotkania z trytonem. Mimo wszystko, uczył się ich języka dosyć krótko. Gdy stworzenie zamigotało w końcu w oddali… Liam uznał, że raz kozie wio. Uczył się już innego języka – japońskiego – i wie z autopsji, że najlepszym sposobem na naukę, jest po prostu pójście na całość i mówienie, mówienie, mówienie… Przedstawił się. Sprzedał trytonowi wszystkie możliwe nauczone frazy… i tylko chętniej podśpiewywał w ich mowie, widząc, że tryton reaguje naprawdę pozytywnie. Okay, trzeba być ze sobą szczerym. KOMPLETNIE w pewnym momencie nie wiedział o co Sennej Łusce chodzi, bo istota rozgadała się tak ochoczo, że dorównała normalnemu tempu Liama, gdy wpadał w swój potok zdań. Nie znał wielu słów, ale wyłapywał piąte przez dziesiąte o co chodziło. O rany… było mu tak miło, gdy tryton zainteresował się nawet jego imieniem… mniej miło zrobiło się, gdy zaczął się dusić przez brak tlenu i gdyby nie Swann, prawdopodobnie by zginął. Rozkaszlał się, dziękując nauczycielowi za ratunek… i próbując włożyć głowę ponownie pod wodę by podziękować również trytonowi. Co musiało wyglądać komicznie, bo chłopak tylko rozkaszlał się bardziej. Niemniej był z siebie zadowolony jak nigdy. Dopiero po serii kaszlnięć zauważył, że miał coś w ręce… i dzień stał się dla niego jeszcze lepszy. Natychmiast podbiegł do Wasi, pokazując jej zdobycz. - PATRZ! PATRZ! O rany, weź się nic nie bój, bo to najmilszy tryton jaki tylko istnieje na ziemi! Nawet dał mi to! Jeny.. ale się rozgadaliśmy, aaa! Było cudownie, nawet jak przez trzydzieści minut CIĄGIEM nie miałem bladego pojęcia o czym ten gość do mnie śpiewał-… ale było megaaaa! – aż podskakiwał w mejscu, tak się ekscytował.
Kość: 5 Modyfikatory z rzutu na pamięć z 1 i 2 etapu: +2! Zdobyte przedmioty: Pamiątkowa muszla. Nabyte obrażenia: -