Wchodząc głównym wejściem do zamku, pojawia się w tym miejscu. Stąd można dostać się do wszystkich innych innych części Hogwartu, jak Wielkiej Sali, schodów oraz podziemi. Sklepienie jest tak wysoko, że niemal niemożliwe jest jego zobaczenie. Jest to miejsce spotkań uczniów, szczególnie gdy są z innych domów. Pierwszego września panuje zazwyczaj straszny tłum, gdy wszyscy cisną się do Wielkiej Sali.
Ostatnio zmieniony przez Bell Rodwick dnia Sob Wrz 06 2014, 18:18, w całości zmieniany 1 raz
No, wiedziała. Jak zwykle poprawnie udało jej się ocenić mniej więcej kilka spraw, wobec osoby z którą mała do czynienia. To też i wiek chłopaka był dla niej mniej więcej jasny, chociaż o to też miała się za chwilę dopytać. - Nie - Odpowiedziała słysząc jego stwierdzenie. Najwyraźniej Connie już tak dobrze wtopiła się w społeczność Hogwartu, że się nie odróżniała. Zastanawiałą się, czy dodać coś więcej na ten temat. W końcu mruknęła tylko. -Wyleciałam z Beauxbatons, to na początku wakacji przyjęli mnie tutaj. Po krótkiej chwili milczenia zagadnęła w końcu. - Z której właściwie klasy jesteś?
Ostatnio zmieniony przez Connie Tenebres dnia Czw Wrz 30 2010, 17:09, w całości zmieniany 2 razy
Położył łokcie na parapet, tak, że teraz i nimi podtrzymywał swoje ciało. Okazało się, że jednak nie trafił co do ciągłego uczęszczania dziewczyny do Hogwartu. No cóż, niestety nie czytał w myślach. Niefart. Słuchał tego co ma do powiedzenia Connie, bo chyba tak miała na imię? Nie był tego pewien, ale nie było mu to w tym momencie potrzebne. - Za co? - Nie mówił wiele, ale zawsze coś. - A na którą wyglądam? Właściwie nie wiedział czemu na razie odpuścił sobie pogrywanie, ale zdecydowanie i tak niedługo znów miał być "sobą". Torba nieprzyjemnie mu ciążyła, ale nie chciał jej znów odkładać. W końcu niedługo miał sobie iść.
Ostatnio zmieniony przez Nathan Roslen dnia Sob Paź 02 2010, 14:12, w całości zmieniany 1 raz
-Nie chcesz wiedziec- Powiedziala z poczatku, po czym dodala- Wole taką informajcą nie zrażać z początku ludzi. Zbliżyła się i oparla pupę o kawalek parapetu, obok niego. Za dużo stania, szczególnie, że jeszcze chwilę temu robila kółka po Hogwarcie. -Zachowujesz się na pierwszą... wyglądasz na no nie wiem.. szósta? siódma?- W świadomosci uznala, ze siódma. Spojrzala na jego torbe. Musial miec w niej dużo rzeczy, bo wyglądala na ciezka. Czyzby byl ksiazkowym maniakiem?
Przed i po myślniku zawsze spacja! Pamiętaj o końcówkach i ogonkach.
Dużo by to nie zmieniło. Przez chwilę miał zamiar tak właśnie jej odpowiedzieć, ale odpuścił sobie. Kiedy Tenebres przysiadła się ku niemu, nagle odzyskał siły i przeszedł się po pomieszczeniu, ale w bliskiej odległości od parapetu. - Nie, to nie. - Nie zależało mu na tym specjalnie. No bo, niby czemu? - No tak, wyrośnięty ze mnie jedenastolatek, nie? - Wywrócił oczami. - No trafiałaś, tak jakby. Jestem z siódmej. Niech no strzelę z której ty... Bez chwili namysłu wystawił cztery palce, co miało oznaczać klasę czwartą.
Dobrze, że chłopak się nie dopytywał. Nie powiedziałaby tak czy siak, a jakoś nie widziało jej się dzisiaj sprzeczać z wszystkimi na około. Kiedy podniósł się, uniosła brew. Ucieczka od bliskiego, kilkucentymetrowego kontaktu z Connie? Możliwe. Postrach nawet wśród nieznajomych. - Tak, czwarta - Potwierdziła jego niemą odpowiedź- A łudziłam się, że wyglądam jak niewyrośnięta siedmioklasistka- Przeciągnęła się, mrucząc cicho pod nosem.
Septienne Blythe założyła ciepły płaszcz, o popielatej barwie. Miał ona zapobiec zimnemu powietrzu, kiedy wyjdą na dodatkowe zajęcia. Swoją drogą zastanawiała się, ile osób postanowi przyjść. Dwie, trzy? Może jedna? Westchnęła i uśmiechnęła się do siebie, obserwując swoje odbicie w lustrze. Nie wyglądała zbyt wesoło ani pogodnie. Chciała przekonać uczniów do jej przedmiotu, ale nie zapowiadało się na tłumy. Nawet na takiej ciekawej wyprawie... Poprawiła szary berecik i wyszła z gabinetu, chowając klucz do wewnętrznej części okrycia. W Sali Wejściowej stawiła się punktualnie, jednak nikogo poza nią tam jeszcze nie było. Żadna pozytywna myśl nie chciała wedrzeć się do jej głowy. Zastanawiała się nawet, czy przyjdzie ktokolwiek!
Dotychczas nie była ani na jednej lekcji Zielarstwa. Prawdę mówiąc nie przepadała za nim jakoś bardzo, ale słyszała, że lekcje są nawet-nawet... No, a że dziś miała się odbyć dodatkowa lekcja, to postanowiła się na nią wybrać. Przyszła do sali wejściowej, ubrana w kurtkę przeciwdeszczową. W ręku trzymała małą, rozkładaną parasolkę w kolorze wściekłego różu. Żeby ją można było znaleźć nawet w nocy i to kiedy padał okropny deszcz. - Dzień dobry, pani profesor. - Stanęła obok nauczycielki.
Audrey była rozsądną osóbką, toteż przyodziała swój ciepły, czarny płaszczyk. Ostatnio było bardzo zimno, a "dziś" nie stanowiło wyjątku. Zeszła na sam dół, aby pojawić się na zajęciach dodatkowych z zielarstwa, tak jak sobie zaplanowała. Na szczęście miała czas. Zdziwiła się, wyglądając zza zakrętu schodów. Było jakoś pusto. I Erin nie zauważyła. Szkoda. Uczniów chyba nie ciągnęło do zdobywania punktów. - Dobry wieczór - przywitała się z nauczycielką, która nie wyglądała na zadowoloną, po czym spojrzała na Bell i uśmiechnęła się na widok jej różowej parasolki. - Hej, Bell. Coś się stało? - zapytała, powracając spojrzeniem do profesor Blythe. Może nie był to jej interes, ale wścibskość Audrey nie pozwoliła jej na określenie sytuacji.
Przeskakując po dwa schodki dotarła wreszcie do Sali Wejściowej, gdzie miała zacząć się dodatkowa lekcja zielarstwa. Z jednej strony Michelle miała ją sobie odpuścić, bo przecież są ważniejsze rzeczy na głowie, ale wreszcie wyszło na to, że się nudzi. Czemu więc miała nie iść i nie zobaczyć, co się takiego ciekawego dzieje na zielarstwie? - Jestem! - wydarła się, dobiegając do nauczycielki. - Te przeklęte schody znowu zaprowadziły mnie gdzie indziej, niż miały! - pożaliła się. - Bell! Przyjaciółko Ty moja! - wydarła się, rzucając na dziewczynę. Podniosła się po chwili, bo siła jej skoku powaliła ją i Bell na podłogę, po czym spojrzała na drugą dziewczynę. - O, Aud! - wykrzyknęła. Złapała ją w ramiona, ściskając. - Więc, na czym stanęło? - spytała jak gdyby nigdy nic, kiedy puścił Gryfonkę. - Idziemy w Zakazany las, prawda?
Uśmiechnęła się delikatnie, widząc Bell, Audrey oraz Michelle. Trzy osoby? Tyle wystarczyło, aby poprawić kobiecie humor. Uśmiechnęła się promiennie do dziewcząt. - Dobry wieczór - odpowiedziała. - Nie, nic się nie stało - odpowiedziała Audrey, która zainteresowała się stanem emocjonalnym Septienne. Odniosła wrażenie, że jest to osoba przejmująca się innymi, czy słusznie - tego już nie wiedziała. - Jako że przyszły tylko trzy osoby, każda dostaje na wstęp dziesięć punktów - powiedziała wesoło. - A więc zacznijmy tutaj, dopóki jest nam w miarę ciepło. Pewnie wiecie, jakimi roślinami zajmiemy się na zajęciach dodatkowych. Możecie przybliżyć mi ich opisy i na ich podstawie zgadnąć, jaką dziś omówimy? - poprosiła. Im więcej opiszą, tym lepiej.
Spojrzała przed siebie. Sala wejściowa właśnie sie zapełniła uczennicami. No tak, przecież są zajęcia dodatkowe z Zielarstwa. Przygryzła wargę. Zajęcia, czy chłopak do którego ją jakoś dziwnie ciągnęło? Musiała sobie wyliczyć w myślach. Rzuciła ostatnie, w jakimś stopniu przepraszające spojrzenie na Nathana i podeszła do grupki dziewcząt. -Jeszcze ja...- Powiedziała cicho i dosyć niezadowolona, oglądając się kilka razy za siebie. Jakiż pech ją dziś napotkał. -Medazea Ligreo to taki ładny kwiat, z zielonymi liścmi. Pod spodem ma parzydełka, z których robi się kosmetyki. Unosi się na powierzchni stawów, jezior. Metralea to taka zdrewniała, długa łodyga. To są niesamowite rośliny, gdyż kwitną tylko raz w miesiącu, podczas pełni. Rośnie chyba na polach i łąkach. A Skrośkwiat ma czerwono fioletowe liście. Leczy się nim trądzik na przykład. Rośnie w lasach.
Ostatnio zmieniony przez Connie Tenebres dnia Sob Paź 02 2010, 20:39, w całości zmieniany 1 raz
- Hej, Mich - odpowiedziała, uśmiechając się podczas obserwowania Krukonki, która wylewnie się z nimi witała. - Aha, to dobrze - skomentowała odpowiedź nauczycielki, która jakby się ożywiła. - Z tego co pamiętam, to zajmiemy się trzema. Medazeą Ligreo, Metraleą oraz Skrośkiwatem. Ten ostatni jest krzewem, który najczęściej spotykany jest w lasach, ma kwiaty barwy czerwonej, a płatki służą głównie leczeniu. Kwitnie jednak w połowie miesiąca, więc odpada - powiedziała pewnie. Dobrze, że przeczytała o tych roślinach w podręczniku. - Metralea kwitnie na łąkach, podczas pełni, dlatego też odpada. Jest wysoka, ma świecący wyrostek, do którego ciężko się dostać, ze względu na twarde, złote płatki. Czyli musimy zając się Medazeą Ligreo. Ta roślina rośnie w jeziorach, przypomina meduzę, bo ma parzydełka, które są pod wodą. Nad powierzchnią są fioletowe kwiaty - wyrecytowała wszystko, co zapamiętała. Uff, zmęczyła się!
Uśmiechnęła się do Audrey, która tuż po niej zjawiła się w sali wejściowej. - Nie... dlaczego miało się coś stać? - spytała, nieco zdziwiona jej pytaniem. Czyżby Gryfonkę tak bardzo zszokowała jej obecność na dodatkowej lekcji zielarstwa? Niemożliwe! Właśnie dzięki niej miała zdecydować, czy będzie chodzić kiedy indziej. Dopiero kiedy nauczycielka odpowiedziała, dotarło do niej, że Aud to pytanie skierowała właśnie do niej. Kiedy zobaczyła na schodach Misz, instynktownie osunęła się na bok, ale było już za późno. Krukonka całym swym ciężarem powaliła Bell na ziemię. Ledwo się powstrzymała, żeby na nią nie nakrzyczeć. - Zachowujesz się jak pies, Misz - powiedziała do niej, wstała i otrzepała się. Była to jej pierwsza lekcja, więc nie bardzo wiedziała co ma odpowiedzieć na pytanie Septienne. Poczekała aż Audrey coś powie i powtórzyła po niej rosliny. - Medazea Ligreo, Metralea oraz Skrośkiwat. Metralea jest wysoką rośliną ze zdrewniałą łodyga na której końcu przy pełni księżyca kwitnie złoty kwiat. Używa się jej do robienia eliksirów miłosnych - prawie, że przeczytała z podręcznika, tylko czasem coś od siebie dodając.
Kiwnęła potakująco głową, zadowolona z przybycia Connie. - Obie po dodatkowym wybitnym - klasnęła w dłonie. - Co za tym idzie, każda zdobyła po dwadzieścia punktów. Bell, tobie pięć - uśmiechnęła się do Krukonki. - Tak jak już to ładnie dziewczęta ujęły - zajmiemy się Medazeą Ligreo, która pływa sobie w naszym jeziorze. Parzydełka, które kryją się po powierzchnią są niebezpieczne, także trzeba uważać. Przydadzą się rękawice, czy każdy je ma? - zapytała. - Nie grożą co prawda utratą życia, ale pozostawiają brzydkie ślady po poparzeniach. Na stałe, a tego nie chcemy. Tak więc, jeśli ktoś nie ma rękawic, walić śmiało, mam zapasowe pary. Jak zdobyć Medazeę? - strzeliła niespodziewanie banalnym pytaniem.
Erin biegła już przez połowę drogi, dysząc ciężko i w myślach błagając aby tylko nie oddalili się już w stronę cieplarni. Nie miała ochoty na ponowny sprint przez błonia, które swoją drogą o tej porze były niesamowicie niebezpieczne.Wiele dziur tylko czekało aż biedna gryfonka nocą wpakuje się do jednej z nich. - Zdążyłam ? - Zapytała wbiegając do sali i uśmiechając się do wszystkich tam zebranych. A jednak, dobiegła na czas. - Przepraszam, że się spóźniłam. Uśmiechnęła się usprawiedliwiająco do nauczycielki, łapiąc się na żebra w których nieprzyjemnie kuło.
Prawie podskoczyła z radości. Wybitny z zielarstwa i 20 punktów? ONA!?! To jest zdecydowanie najdziwniejsza rzecz, jaką kiedykolwiek słyszała. Uniosła rękę u powiedziała pod nosem, nadal zadowolona. -Ja nie mam - W końcu nie była przygotowana do tego, że będzie na dodatkowych zajęciach. -Trzeba pójść nad słodką wodę, i za pomocą dobrej ochrony na dłoniach wziaść ją z wody. Można ją trochę odciąć dla łatwości, gdyż jest dość długa- Odpowiedziała na pytanie, wkładając dłonie do tylnich kieszeni.
- No, skoro sobie pływa w jeziorze, to chyba wypadałoby ją wyłowić! Ale myślę, że jednak nie dłońmi - stwierdziła wspaniałomyślnie, również klaskając. Dziwiło ją, że jakikolwiek nauczyciel ma w sobie tyle energii. Widać było, że nie traktowała zielarstwa obojętnie. Wyglądała na to, że je... kochała. Wybitny! Wspaniale, Aud nawet nie marzyła, że na pierwszych zajęciach zdobędzie ocenę. Oby tak dalej. - Eriś! - ucieszyła się, wyszczerzając do przybyłej Gryfonki. - Omawiamy roślinę - wyjaśniła jej.
Spojrzała z urazą na Bell. Ona się tylko wita! Już chciała coś odpowiedzieć, ale bardziej zainteresowały ją rośliny, którymi zajmą się dzisiaj. Nazwy były co prawda dziwne, ale brzmiały nawet miło. Właśnie, brzmiały. Michelle po chwili wzdrygnęła się. - Jak to parzydełka? - spytała, starając się nie jąkać. - Jak to niebezpieczne? - mruknęła bardziej histerycznie. - My się mamy zajmować czymś, co jest niebezpieczne?! - wydarła. Nie, nie i jeszcze raz nie. Nikt jej nie zaciągnie do tych roślin, które mogą zaatakować. - pani chce nas zabić! - zawyrokowała oskarżycielsko. - Nigdzie nie idę!
Zupełnie nie rozumiała dlaczego dostała jedynie pięć punktów. Przecież jej odpowiedź była wręcz perfekcyjna i powiedziana prawie z pamięci. Nie miała żadnych rękawic, ponieważ nie miała pojęcia co będą robić na zielarstwie, a w związku z tym, co przynieść. Nic jednak nie powiedziała, jak będą mieli jej używać to od kogoś może pożyczy. - Trzeba ją po prostu wyłowić. - Podręcznik nie mówił nic więcej, więc i ona nie będzie, skoro i tak nie wiedziała nic o roślinach.
- Zdążyłaś - mrugnęła do Erin, która przybiegła spóźniona. Nie powiedzieli za dużo, więc, jako że były to zajęcia dodatkowe, również miała zamiar wynagrodzić ją za obecność. Przyszła? Przyszła. - Michelle, spokojnie, nikt nie będzie nikogo zabijał - rzekła opanowana. Nic ci się nie stanie, jeśli nie wyskoczysz z łódki. Naprawdę, nie dotkniesz tych roślin żadną częścią ciała. - Dobrze, Connie, ale nie zgodzę się, co do tych dłoni. Jednak trzy po pięć punktów, niech będzie - powiedziała, machając ręką. - My użyjemy sitka, przyczepionego do kija, tak będzie wygodniej i bezpieczniej. Tak więc ruszamy nad jezioro. Myślę, że zmieścimy się w dwóch łódkach - powiedziała, podchodząc do drzwi wyjściowych.
- Cześć Aud. - Odruchowo podniosła dłoń i pomachała jej delikatnie jednocześnie ozdabiając swoją twarz jednym z uroczych uśmiechów - Nie wzięłam podręcznika, więc zdaję się na własną wiedzę. Po chwili przeniosła wzrok na nauczycielkę słuchając uważnie każdego słowa, które wypłynęło z jej malinowych warg. Najbardziej ucieszył ją fakt, że będą płynąć łódką. Czy to nie wspaniałe ? Ciemna tafla wody mącona przez drewnianą konstrukcję w której radośnie gawędzą uczniowie. Idealne zajęcia. - Super, wieczorem jezioro jest jeszcze bardziej interesujące. - Przeczesała dłonią grzywkę włosów, która po chwili opadła na jej oczy przysłaniając większość purpurowego policzka, którego barwa była skutkiem szaleńczego biegu. Spojrzała na gryfonkę, która już ruszyła za nauczycielką i podążyła za nią podziwiając niebo ozdobione małymi plamkami, nazywanymi gwiazdami.
Jezioro.. Ciekawe ile osób zaliczy w nim kąpiel dzisiaj. Sama osobiscie chętnie by wypchnęła kogoś z łódki. Najlepiej nauczycielkę! Westchnęła i ruszyła w stronę wyjscia, a potem przez błonia i prosto do jeziora. Miejsce jedno z najpiekniejszyszych, budzące miłe wspomnienia.
- A no, w sumie można by ci dać więcej. - Skinął głową i nawet powiedział miłe słowo. Na korytarzu zaczynał się robić tłoczno. Zaczynała się jakaś nadobowiązkowa lekcja. Roslen nie rozpoznał od czego mogła być ta nauczycielka, ale nie miał zamiaru dłużej siedzieć w tej sali. Tenebres spojrzała na niego. Chyba przepraszająco i się ulotniła. Poprawił ręką włosy i ruszył do lochów. Do swojego dormitorium.
Szkoda dani marnować na tkwienie w Pokoju Wspólnym, czyż nie? A przynajmniej z takiego założenia wyszła Fran. Dlatego też w miarę szybko zeszła z tych licznych schodów, oczywiście korzystają z paru szybkich skrótów, aż dotarła na parter. Ręką przeczesała swoje ciemne włosy, które oczywiście wcale nie były uporządkowane i ruszyła przed siebie. Do czarnych jeansów założyła luźną szarą koszulkę z jakimiś napisami, oczywiście cały ten strój nieco na niej wisiał, sprawiając, że wydawała się jeszcze chudsza. Mimo, iż początkowo planowała pójść przed szkołę, zatrzymała się w Sali Wejściowej. Jakoś nagle zmieniła zdanie, właściwie odechciało się jej kręcenia po błoniach. Stanęła więc przy jednym z dużych parapetów i przez szybę zaczęła wyglądać na zewnątrz, chcąc ujrzeć kto kręci się przed zamkiem. Prawdę powiedziawszy miała ochotę spotkać kogoś znajomego, aby nieco pogadać, dlatego też wypatrywała któż znajduje się na zewnątrz.
Wszystko działo się tak szybko, że nawet nie potrafiła powiedzieć, jaki dzień tygodnia mamy. Nawet chodziła na lekcje, co oczywiście uważała za największa katorgę. Czyż nie można mówić o czymś ciekawym w frapujący sposób? Wstała jak zwykle za późno i jak zwykle jako ostatnia wyszła z Wielkiej Sali, trafiając na ostatnie minuty posiłku. Cóż, dwa dni temu była u fryzjera i musiała przyznać, że w nowej fryzurze czuje się rewelacyjnie! Z resztą bardzo pasowało jej to do imagu. Dziś postanowiła założyć nic innego jak czarne rurki, koszulkę z ulubionym zespołem(oczywiście należycie dopasowaną i odsłaniającą ramiona wraz z tatuażem). Na to luźno narzuciła cienki szalik. Ostatnio coś za bardzo wyziębiła gardło. Granatowy sweter związała na biodrach, bowiem było jej okropnie gorąco. Przynajmniej po wypiciu herbaty. Nagle... och jak cudownie, och jak wspaniale! Uśmiechnęła się widząc zarys figury Fran. Jakże ją uwielbiała... Cichutko do niej podeszła, zasłoniła oczy. Nie ujawniła swojego głosu, przecież od razu by zgadła. Musnęła tylko delikatnie jej kark. - Hm... - tyle jej się udało wydobyć, ciekawa reakcji Fran.
Kiedy stała zupełnie spokojnie, odwrócona obserwując sobie przez okno, jakieś osoby na zewnątrz, ktoś zupełnie niespodziewanie do niej podszedł. I wcale nie mało była zaskoczona! Odsunęła się gwałtownie i zaraz rękoma dotknęła tych, które zasłaniały jej oczy. Drobne dłonie, muśnięcie po karku, całkiem ładny zapach i zupełnie nic nie mówiące jej "hm" - Hmm - odpowiedziała równie elokwentnie. Zastanawiając się, czy ma choć pojęcie kto to może być. Jednakże zupełnie nic jej to nie mówiło. Za wiele osób przychodziło je na myśl. - Więc... z wielkim bólem przyznaje, że nie mam pojęcia. Ale nie bij! - dodała szybko i zaraz odciągnęła ręce osoby która zasłoniła jej oczy. Szybko się odwróciła i dostrzegła Cherry. - Cherry bomb! - Powiedziała radośnie, kiedy tylko ją zobaczyła. Cherry bomb, chyba jako jedyna tak na nią mawiała, po prostu jej imię zbytnio przywodziło na myśl pewną piosenkę o tymże tytule. Poza tym idealnie do niej to pasowało. - Twoje "hm" było zbyt trudne do rozpoznania - zaraz jej wytłumaczyła. Wzrokiem powędrowała po dziewczynie, od stup do głowy. - Drapieżnie - powiedziała zatrzymując spojrzenie na jej włosach. Cóż, Cherry zdecydowanie wyglądała świetnie w tych włosach, dodawały jej sporo charakterku... a to idealnie do niej pasowało.