Znalezione grzyby: nie znajduję
Scenariusz: C - kolonia gumochłonów

Widział uśmiech Carly i mimowolnie zmarszczył brwi, przyglądając jej się uważnie. Widział, że chciała zachowywać się, jak zawsze, ale coś było nie w porządku. Jednak to nie był odpowiedni moment na takie rozmowy. Mógł jedynie prychnąć na jej pierwszy komentarz, po chwili wdając się w dyskusję i spekulacje o tym, co może ich czekać na zajęciach.
- Ziarna to nie są i wiesz co… je pewnie szybciej mógłbym znaleźć niż grzyby - mruknął jeszcze do Carly, nim ruszył przed siebie nabijając się z Solberga i Swansea. Oczywiście nie znajdował nic i zaczynało go to męczyć. Nie dość że ogólnie lubił zbierać grzybów, go jeszcze teraz ignorował wszystkie zioła, jakie można było zrywać, szukając czegoś, czego nie było… choć po chwili Carly wskazała im, że się mylili. Przewrócił oczami, właściwie nie dziwiąc się, że akurat ona musiała znaleźć coś jadalnego i spacerował dalej, kiedy usłyszał jak Max go woła i skrzywil się mimowolnie.
- Ani ty ani Carly nie przestaniecie wytykać naczelnego, co? - burknął kierując się w stronę Solberga, po drodze wchodząc w coś, co okazało się kolonią gumochłonów. Zaraz więc spojrzał w stronę @Christopher Walsh, aby powiedzieć mu o tym i dopiero po chwili podszedł do przyjaciela, spoglądając na gniazdo, jakie wskazał.
- Jak zamierzasz pokazać mi swoje… - zaczął nawiązując do jego słów, aby zaraz kucnąć i przyjrzeć się gniazdu. - Mogą to być jaja pójdźki ziemnej, albo gołębia… Ale nie dałbym za to nawet knuta, bo nie znam się na tym tak bardzo… Jak chcesz na spotkaniu miłośników będziemy omawiać jaja - dodał z cieniem rozbawienia, prostując się na nowo. Nie chciał narzekać, ale wolałby znaleźć jakieś grzyby…

Znalezione grzyby: 5x Maślak Rdzawobrązowy | 2x Podgrzybek
Scenariusz: -

Miała to szczęście, że wędrujący po lesie uczniowie, zachowywali się stosunkowo głośno. Nie musiała zatem cały czas na nich zerkać. Wystarczyło polegać na słuchu. Zwłaszcza, iż niektórzy rzeczywiście okazywali się rozmowni. Lub wpadali w zarośla. Między innymi pewien Ślizgon, który wydawał się być w niezbyt dobrym humorze. Ciężko mu się jednak dziwić, nawet jej to wczesne wstawanie się udzieliło.
Kiedy @Maximilian Felix Solberg oraz @Lockie I. Swansea wyszli z pokrzyw, Aiyana zdobyła się na odwagę, aby się do nich odezwać.
- Jesteście cali? - zapytała.
Co prawda nie była w stanie nic zrobić, aby pomóc im w przypadku potencjalnych poparzeń, niemniej jednak grzeczność nakazywała, by na całą sytuację zwrócić jakąkolwiek uwagę, wykazując nawet minimum troski. Bo kto wie, może niebawem sama podzieli ich losy przez chwilę nieuwagi. A ta niekoniecznie musiała skupiać się na otoczeniu.
Wrzuciła do swojego koszyczka dwa podgrzybki, patrząc uważnie na znalezisko Maxa. Sama była ciekawa tego, do jakiego stworzenia one należały. Posiadała bardzo bujną wyobraźnię, dlatego też z góry zakładała, że złożył je jakiś magiczny gatunek. Chcąc lepiej poznać faunę, postanowiła przysłuchać się rozmowie. Nawet, jeśli oznaczało to mniejsze skupienie na szukaniu grzybów.

Znalezione grzyby: 4 pieczarki
Scenariusz: -

Bycie na lekcji o siódmej rano oznaczało, że musiała wstać PRZYNAJMNIEJ o szóstej, jeśli chciała jakoś wyglądać, a gdyby zamierzała zjeść pożywne śniadanie, przydałoby jej się jeszcze z pół godziny zapasu, jako że o tej porze budzenie żołądka do pracy zajmowało jej nieco więcej czasu. Głowy chyba też nie zdążyła obudzić dostatecznie dobrze, by oszacować temperaturę na błoniach, więc niestety była jedną z tych, o ile nie jedyną, która rzeczywiście ubrała się jak na piżama party w pokoju wspólnym. Oczywiście nie zjawiła się na błoniach w piżamie, bo aż tak jej jeszcze nie pojebało, ale cienki płaszczyk zarzucony na wierzch okazał się być niczym w starciu z ciągnącym od lasu chłodem. Czuła zimno wspinające się wzdłuż jej ud, gdy brnęła przez zroszone poranną rosą połacie traw, w akompaniamencie rytmicznie szczękających zębów docierając do punktu zbiórki. Już zapomniała, jak wielką sympatią cieszyły się wśród grona pedagogicznego zajęcia na świeżym powietrzu. Podejrzewała, że cieplarni nie zobaczy przynajmniej do maja.
Ślizgoni kręcili się gdzieś w kupie w pokrzywach, chyba bardziej zajęci gadaniem niż faktycznym zbieraniem grzybów, a Kate widząc ich śmiejące się czerepy automatycznie wybrała przeciwny kierunek, dystansując się nieco. Przywitała się krótko ze Scarlett, z którą ostatnio spędzała mniej czasu i za którą jakoś tak nagle zatęskniła, ale ona towarzyszyła swojemu bratu i Gryfonka nie chciała być piątym kołem u wozu. Dzięki temu znalazła cztery pieczarki!

Znalezione grzyby: 2 pieprzniki, 3 smardze (bo w nie wchodzę)
Scenariusz: G

- Zobaczymy - stwierdziła, patrząc na @Maximilian Felix Solberg z chochliczym uśmiechem, świadczącym o tym, że nie zamierzała mu na pewno odpuszczać, że zamierzała z nim wygrać albo po prostu dobrze się bawić. Z zadowoleniem wpakowała do koszyka zebrane pieprzniki, zachwycona tym, że być może będzie mogła z profesor Gwen przygotować później wspaniałe przetwory, a następnie pomachała do @Kate Milburn, do której niemalże podbiegła, zapewniając wcześniej @Jamie Norwood, że nigdy nie przestanie się z niego śmiać, cokolwiek miałoby się nie dziać. To, że został prefektem naczelnym było komiczne i była pewna, że jej brat sam doskonale zdawał sobie z tego sprawę, ale nie zamierzała mu tego wszystkiego na pewno ułatwiać.
- Ooo, znalazłaś pieczarki - zwróciła się do Kate, kiedy już znalazła się przy niej, a potem zatrzymała się gwałtownie, zanim weszła w kolonię grzybów. - Ha, no i proszę, piękne smardze, a oni sobie jakieś jajka pokazują, wyobrażasz to sobie? Jakby w wakacje nie mogli tego robić, naprawdę. Właśnie, jak minęły ci wakacje, co? - powiedziała, kiedy kucnęła, żeby sprawnie odciąć trzy piękne smardze, jakie zaraz wpakowała do koszyka.

Znalezione grzyby: 4 pieczarki, -
Scenariusz: B

Scarlett chyba czytała jej w myślach, bo nim Kate się obejrzała, Puchonka już stała tuż przy niej, przy okazji niemal tratując całą kolonię smardzów, których ona z kolei w ogóle nie zauważyła, zajęta zbieraniem rosnących nieopodal pieczarek. Uśmiechnęła się do koleżanki szeroko, szczęśliwa, że wykazała nią zainteresowanie i tak ochoczo przyszła ją zagadać. Po felernym czerwcu miała bardzo duże wątpliwości co do tego, co myśleli o niej inni ludzie i jak podchodzili do jej osoby. Podejrzewała, że jej paskudna kłótnia z Veronicą rozeszła się już między ludźmi i kto wie, może niektórzy myśleli, że się faktycznie pobiły? Carly jednak, jak to Carly, z właściwym sobie entuzjazmem zdawała się albo nic nie wiedzieć, albo bardzo dobrze udawać, że nie wiedziała.
- No, udało mi się! - przytaknęła. Dotychczas nie sądziła, że będzie chwalić się komuś zebranymi grzybami, ale najwyraźniej tak właśnie było. Słysząc, że chłopaki pokazywali sobie jajka, w pierwszej chwili uniosła brew w geście szczerego zdziwienia, a dopiero gdy myśl ta zamarynowała się w jej głowie, dostrzegła komizm słów i sytuacji, przez co parsknęła śmiechem. - Typowe - stwierdziła, kręcąc głową z niedowierzaniem. Niektórzy mimo mijających lat najwyraźniej nigdy nie zamierzali dojrzeć. - Może to jakaś Ślizgońska tradycja - dodała jeszcze, strzelając oczami w kierunku pochylających się nad czymś chłopaków. Ewidentnie jajka fascynowały ich bardziej niż grzyby, bo z daleka dostrzegała pustkę ziejącą z ich koszy. - Wynudziłam się za wszystkie czasy - odparła na zadane jej pytanie, wywracając oczami chyba pięćdziesiąty raz w tym tygodniu. - Ale po czasie stwierdzam, że to dobrze, biorąc pod uwagę wszystkie te biesy i utopce. Adela nie mogła przeżyć dnia bez bycia atakowaną - dodała, wspominając wszystkie perypetie nieco bardziej skorej do przygód koleżanki. - A Ty? Dobrze się bawiłaś? - odbiła pytanie, przy okazji rozglądając się pod nogami za kolejnymi grzybami, których niestety nie było. Najwyraźniej te pieczarki i smardze to jedyne owoce leśnego podszycia w tej okolicy.

@Scarlett Norwood

Znalezione grzyby: 5x Maślak Rdzawobrązowy | 2x Podgrzybek
Scenariusz: Traszka!

Przysłuchiwała się rozmową innych uczniów, zastanawiając się nad tym, co złego jest w pokazywaniu innym jaj. Nawet jeśli ich zadanie polegało na zbieraniu grzybów, nic przecież nie stało na przeszkodzie, aby popodziwiać nieco faunę tego miejsca. Z drugiej strony, dla tych bardziej rozeznanych w terenie uczniów, rzeczywiście mogłoby wydawać się to dostatecznie nudne. Ale przecież nie wszyscy się na tym znali. Albo nie wykazywali się taką ignorancją, aby pewne fakty pominąć.
Wciąż skupiona na jajach, kątem oka dostrzegła, jak coś małego przebiega jej pod stopami. Mimowolnie odskoczyła, uważnie obserwując podłoże. Całym winowajcą okazała się niewielka traszka. To właśnie ona przykuła uwagę jedenastolatki, która na moment zapomniała o swoim zadaniu.
Obserwowała uważnie poruszające się pomiędzy trawami zwierzę, gdy tylko doszła do siebie po pierwszym szoku. Zapewne, gdyby nie poniektórzy uczniowie, reakcja dziewczynki nie byłaby aż tak przesadna. Teraz, gdzieś z tyłu głowy, miała obraz olbrzymich pająków wielkości niedźwiedzia! Na całe szczęście nie widziała żadnego w okolicy. Zbierający grzyby uczniowie także nie wykazywali żadnych oznak niepokoju. A jej nie pozostało już nic innego, jak dalej trzymać się grupy.

Znalezione grzyby: muchomor
Scenariusz: jw.

-Wszystko ok. Dzięki. - Uspokoił @Aiyana Mitchelson , która chyba jako jedyna nie śmiała się z jego głupoty. Miła była czasem taka odmiana, nie mówił, że nie. Zaraz jednak zapomniał o pokrzywach, gdy w grę weszły jajca i Prefekt Naczelny.
Jak na zawołanie, obok pojawiła się też Carly. Cóż, los nie dał im szansy na relację inną niż przyjacielska i może, dobrze bo z tak podobnymi charakterami uchodziłoby to jeszcze za kazirodztwo.
-Wybacz, to czysta radość z niedowierzaniem. - Dodał swoje pięć groszy, bo nie mógł pozostawić sprawy bez komentarza. Udusiłby się normalnie. -Zamierzam, ale nie tutaj. Tu są dzieci. - Ściszył głos, jakby faktycznie przejmował się przyzwoitością, choć uśmiech na jego mordzie mówił wiele, ale zdecydowanie nie to. Jaja Solbega musiały jednak poczekać, gdy skupili się na tych ptasich. -Pójdźki? - Gołębie kojarzył, ale to drugie nie mówiło mu nic. As z ONMS, cały Solberg. -A czemu nie. Jak potem ogarniemy jakąś dobrą jajówę na kiełbasie. - Mogło to być ciekawe zagadnienie na kółko i jeśli Jamie chciał je przygarnąć, miał wolną rękę. -Dzięki. Tacy Naczelni, to prawdziwy skarb. - Pacnął go w plecy, by zaraz dostrzec coś, co wcześniej mu umknęło. -No i przynosisz szczęście. Pa, grzyb! - Wskazał czerwony kapelutek w krzakach. Owszem, nie był aż takim debilem, żeby nie wiedzieć, że jest to coś, czego za nic do mordy wsadzać nie powinien, ale muchomory miały też zastosowanie w kociołkach, a takiej okazji Max nigdy nie zamierzał przepuścić.
-Czy Carly ślini się do Shercliffe`a? Opcje jej się skończyły? - Wskazał ręką gdzieś w pizdu, w geście pięknej dywersji, a jak Jamie się odwrócił, to szybko zerwał muchomora i schował go sobie do kieszeni.

@Jamie Norwood

Znalezione grzyby: nic
Scenariusz: J

Idąc przez mokre błonia żałowała, że zamiast trampek nie ubrała cięższych, bardziej odpornych na przemakanie butów, bo nim dotarła do miejsca zbiórki, poranna rosa skutecznie przeniknęła przez materiał i zrosiła jej skarpety. Właściwie nie sądziła, by po siódmej klasie chciała podjąć zajęcia z zielarstwa, ale wykonała rachunek sumienia sama ze sobą i uznała, że trochę ciężko było jej porzucić wszystko to, nad czym intensywnie pracowała w poprzednich semestrach. U samego Walsha otrzymała na koniec roku wybitny, a wzmożona praca i poświęcenie dodatkowego czasu (chociażby na opiekę nad mandragorami) opłaciło się na tyle, by podciągnąć swoją ocenę na owutemach do zacnego zadowalającego. Co wcześniej byłoby pewnie nieosiągalne.
Powiodła wzrokiem po zebranych, wzięła koszyk, po czym oddaliła się nieco na poszukiwania grzybów. Zamiast znalezienia jakiegokolwiek, utknęła w okropnym błocie.
- A niech to... - wymamrotała pod nosem, z obrzydliwym cmoknięciem wyciągając obłocony, przemoknięty do suchej nitki but z wilgotnego podszycia.

Znalezione grzyby: 4 pieczarki łąkowe, 2 pieprzniki, 3 smardze
Scenariusz: -

Carly nie przejmowała się tym, co działo się po występach u wróżek, bo sama zachowywała się wtedy jakby była pijana, jakby stało się z nią coś dziwnego, jakby nie była sobą. Bo i nie była, to trzeba było podkreślić i wyraźnie wskazać, że działo się z nią coś takiego, co nie znajdowało żadnego uzasadnienia. Teraz jednak było normalnie, z @Kate Milburn najwyraźniej również wszystko było w porządku i miały w końcu okazję porozmawiać normalnie, bo wakacje jakoś przeleciały bez chwili oddechu. Przynajmniej dla niej.
- Może to jakaś męska tradycja, uznali, że w ten sposób zachęcą grzyby, co by do nich przyszły - powiedziała, unosząc lekko brwi, doskonale wiedząc, że brzmiało to naprawdę sugestywnie i Kate mogła, a jakże, wyczytać pewne informacje między wierszami, co wcale jej nie przeszkadzało i uznawała to za doskonałą zabawę. - No co ty mówisz? Naprawdę się tam nudziłaś? Ja nie mogłam usiedzieć na miejscu i chyba w ogóle nie spałam w stodole - oznajmiła, śmiejąc się, chociaż poczuła lekkie ukłucie goryczy, jakie zignorowała, by zaraz wydać z siebie: oooo, bo dostrzegła pieczarki i rzuciła się na nie, jak rasowy kucharz.

Znalezione grzyby: 5 maślaków rdzawobrązowych
Scenariusz: -

Zielarstwo z całą pewnością nie było jakąś jego wielką pasją, ale lepiej było wiedzieć, co człowieka otaczało, niż nie wiedzieć. Brak podstawowej wiedzy był bowiem zawsze mało korzystny i prowadził do problemów, z jakimi trudno było sobie poradzić, toteż Ian ubrał się odpowiednio ciepło, starając się nie przemoczyć po drodze, wiedząc, że powinien przygotować się na wszystko, a później stawił się na miejscu, by odebrać koszyk i przez chwilę przyglądać się, jak inni dzielnie ruszyli na poszukiwania grzybów. Grzybów, jakich najlepiej nie znał i teraz przerzucał w głowie karty, jakie kiedyś dał mu dziadek. To był kompleksowy atlas grzybów, jaki można było nosić ze sobą na takie wypady i teraz chłopak żałował, że zostawił go w domu, jako cenną pamiątkę po człowieku, którego już nie było.
Łypnął w stronę pozostałych uczniów, przypatrując się, co dokładnie zbierali i dopiero wtedy ruszył przed siebie, właściwie od razu wchodząc w kolonię maślaków, jakie był w stanie rozpoznać, bo jego babcia często robiła z nich przetwory. Niemalże westchnął z ulgą, ciesząc się, że nie wlazł w sam środek pokrzyw, jak @Lockie I. Swansea, chociaż nie wiedział zupełnie, czego mógł się dalej spodziewać. Ale jakiś sukces odniósł, a to oznaczało, że nie będzie wracał do zamku z pustymi rękoma.

Christopher obserwował ich wszystkich uważnie, nie chcąc, żeby zrobili sobie jakąś przesadną krzywdę, ale też nie zamierzał za nimi biegać i pilnować ich na każdym kroku. Nie o to chodziło, ostatecznie musieli nauczyć się, jak przetrwać, kiedy dookoła nich nie będzie nikogo, kto by im pomógł, więc uznał, że próba zbierania grzybów jadalnych może okazać się całkiem dobra. Upewnił się, że w okolicy nie ma czegoś, co naprawdę mogłoby im zagrażać i dopiero później przystąpił do przygotowania tych zajęć, by teraz obserwować wszystkich z lekkim uśmiechem, dochodząc do wniosku, że spora część dzieciaków nie była faktycznie przyzwyczajona do takiego rodzaju zajęć, pracy, czy czegokolwiek podobnego.
- Zajmiemy się nimi później, panie @Jamie Norwood - stwierdził prosto, a później podszedł bliżej Ślizgonów, dochodząc do wniosku, że lepiej było uratować ich przed wchodzeniem w kolejne pokrzywy, nie mówiąc zupełnie o deptaniu jaj, które teraz co prawda nie miały raczej możliwości przetrwać, ale wyraźnie jakimś cudem uchowały się w okolicy. Być może porzucone, a może po prostu utraciły rodziców, zaś magia jakimś cudem pozwoliła im przetrwać aż do tej pory. - To jaja derkacza - oznajmił prosto, mniej więcej w momencie, w którym @Maximilian Felix Solberg postanowił się oddalić, stosując jakąś wymyślną taktykę zmyłki przeciwnika. I właśnie wtedy Christopher zauważył, że ten zebrał muchomora, na co uniósł lekko brwi, a gdy ich spojrzenia się spotkały, uniósł lekko brwi.
- Ciekawe, jakie z tego wyjdzie danie... - rzucił w jego stronę.

Znalezione grzyby: 4 pieczarki
Scenariusz: C

Te cztery, małe pieczarki prawdopodobnie zostaną jedyną zdobyczą Kate patrząc na to, że nie widziała wkoło żadnych grzybów. Absolutnie żadnych. Nawet te smardze przegapiła i gdyby nie fakt, że Scarlett prawie w nie weszła i w ostatniej chwili zdołała się powstrzymać i je zebrać, zginęłyby pod butem Milburn, która najpewniej by się jeszcze na nich poślizgnęła. Było jej coraz zimniej i bardzo trudno było jej panować nad obijającymi się o siebie zębami.
- Miałam pecha - powiedziała ze wzruszeniem ramionami, jakby na podsumowanie wszystkiego, co miało do tej pory miejsce. Oj, ostatnio strasznie zrzędziła... Musiała zacząć uważać na słowa, bo niedługo przebywanie w jej towarzystwie będzie równie przyjemne co sraczka. - Tobie też jest tak zimno? - zapytała, nie wytrzymując pomału i sięgając po różdżkę, by rzucić na siebie zaklęcie calefieri jako ostatnią deskę ratunku przed galopującym zapaleniem płuc. Czując rozchodzące się po ciele ciepło, odetchnęła błogo. - Może nie powinnam narzekać, bo ani nie nękały mnie specjalnie biesy, ani nie atakowały mnie utopce, ale jak mam być szczera, dość szybko znudził mi się wiejski klimat. A Ty jak się bawiłaś? - zapytała, podejmując się dalszego spaceru u boku koleżanki, po drodze rozglądając się za grzybami. Zamiast nich znalazła jakąś kolonię gumochłonów, na widok których wzdrygnęła się nieco. Nawet sto galeonów nie skusiłoby jej do wejścia w kontakt z tymi stworzeniami.

@Scarlett Norwood

Znalezione grzyby: nic
Scenariusz: l

Ziewnęła bezgłośnie, kiedy zjawiła się na polanie, ubrana w ciepłe i wygodne ubrania. Zakryła usta dłonią, aby zaraz poprawić, związane włosy w kucyk. Pod szatą z godłem Slytherinu miała na sobie lekką, jesienną kurtkę. Poranna temperatura jednak była na tyle chłodna, że przydałyby się rękawiczki, ale kto myśli o rękawiczkach na początku września, co prawda przyszła na lekcje zielarstwa, a nie numerologi, ale zbieranie grzybów uważała za całkowicie bezpieczne zajęcie.
Nie witała się z profesorem, chyba że spojrzał na nią, wtedy tylko kiwnęła głową, dając znać, że w środku nie jest martwą, głuchą lalką. Nie musiał nic jej wyjaśniać, nawet jeśli go nie słyszała, pewnie i tak powinien, jako że pełnił swoje nauczycielskie obowiązki. Fern na pewno nie zamierzała nic jeść z lasu, a to, że była głucha, nie czyniło ją upośledzoną, dlatego wzięła swój koszyk i poszła za innymi. Poszukiwania grzybów nie szły jej najlepiej, ale za to wypatrzenie między swoimi butami przemykającej traszki już tak. Prześlizgnęła się niespodziewanie od strony... Young podniosła głowę i zobaczyła @Aiyana Mitchelson. Następnie skierowała palec wskazujący na płaza, który zatrzymał się przy kamieniu tym samym wskazując zwierzątko Mitchelson.

Znalezione grzyby: 5x Maślak Rdzawobrązowy | 2x Podgrzybek
Scenariusz: Pokrzywy

Tylko na moment odwróciła wzrok od biegającej po runie leśnym, traszce. Zwierzątko wykorzystało nadarzającą się okazję i czmychnęło gdzieś w wysoką trawę, gubiąc się całkowicie. A przynajmniej aż do momentu, gdy nie przebiegło w pobliżu dobrze już znanej dziewczynce, Ślizgonki.
Aiyana pomachała dziewczynie wesoło, witając ją promiennym uśmiechem. Zapomniała już nawet o senności, która jeszcze chwilę temu tak bardzo jej towarzyszyła. Działanie w terenie, a także widok znajomej twarzy, skutecznie ją rozbudziły. Do tego dochodziła także obecność pewnego, małego zwierzątka, które zaczęło wylegiwać się obok jednego z kamieni.
Skinęła @Fern A. Young głową, po czym ostrożnie zaczęła podchodzić do stworzonka. Te najwyraźniej poczuło się zagrożone, bo gdy tylko pierwszoroczniaczka zdołała się zbliżyć, znów spróbowało ucieczki. Puchonka, nie chcąc tracić istotki z oczu, przyspieszyła swojego groku. Niestety dla niej, podłoże okazało się na tyle śliskie, że straciła równowagę i wpadła prosto w pokrzywy, dołączając tym samym do innych, równie pechowych uczniów. Na szczęście dla niej, długie odzienie skutecznie ochroniło ją przed nieprzyjemnym kontaktem z ową rośliną.
Dość szybko podniosła się z ziemi, chowając dłonie w rękawach. Ruchem głowy wskazała Fern stronę, w której zniknęło zwierzątko. Nie miała pustego koszyczka, a przecież mogła szukać zarówno grzybów, jak i traszki. Kto wie, może stworzonko zaprowadzi je w naprawdę urodzajne miejsce.

Znalezione grzyby: 3 i 1<--obydwie nieparzyste
Scenariusz: traszka



No tak ledwo rok szkolny się zaczął a krukonka już biegła na zajęcia.
Znowu zajęcia. I to jeszcze tak wcześnie. Musiała przyjść na zajęcia chociaż i tak myślami marzyła o czymś innym. Wakacje.
Ciepło, wolne od tych porannych zajęć i poplamionych rąk. Jednak musiała przyjść.
Ostatnio sie spóźniała na zajęcia, a już nie miała pomysłów na usprawiedliwienie się.
Rozejrzała się, ale nic nie dopatrzyła. Bo coś uciekło krukonce z pod nóg no tak najmłodsza latorośl Seaver dopiero teraz orientowała się, że to traszka.
To jest raczej nie miłe spotkanie zwłaszcza z samego rana, kiedy jesteś jeszcze zaspana.
- Aiyana pomachała młodszej koleżance jak ci idzie szukanie zapytała mi jak widać nic a nic. Westchnęła. Miała nadzieję, że jeszcze dziś coś znajde. Uważaj lepiej gdzie wchodzisz szukać pomóc ci

@Aiyana Mitchelson

Znalezione grzyby: 6 pieprzników
Scenariusz: D

  Pora była nieludzka. Nie zdążyła zjeść śniadania, bo okazywało się, że odkąd mieszkali w camperze, poranki jakoś magicznie się skracały i trzeba było zagęszczać ruchy. Wciąż była przyzwyczajona do tego, że wystarczyło ubrać się i zbiec po schodach, żeby dorwać pierwszorzędne jedzonko i to nawet na ostatnią chwilę. Zaczynała rozumieć jakie plusy miało siedzenie w zamku... ale i tak nie narzekała na samodzielność i życie w vanie, bo mimo licznych niewygód plusy przewyższały minusy.
  Na miejsce zbiórki przyszła o czasie. Świadoma, że zielarstwo to nierzadko brudna robota i trzeba ubrać się wygodnie, założyła na siebie czarne bojówki, buty trekingowe i cienką bluzkę z długim rękawem, tak żeby nie łaziły po niej żadne robale, gdyby wybierali się na jakieś zbiory.
  Szybko okazało się, że są to nie byle jakie zbiory, bo prawdziwe grzybobranie! Wiedzę o grzybach miała całkiem niezłą, czasem chodziły z Nancy po dolinie, nie wspominając o chwilach życia z matką – tych drugich jednak nie pamiętała wystarczająco dobrze, by miało jej to teraz pomóc. W każdym razie z reguły odróżniała te jadalne od niejadalnych, a przynajmniej wiedziała, jak można to sprawdzić.
  Wzięła więc w ręce koszyk i całkiem entuzjastycznie wyruszyła na spacer w poszukiwaniu grzybów. Ledwo się ruszyła, a omal nie wlazła w całe stadko kurek! To się dopiero nazywa szczęście.

Znalezione grzyby: 1 (opieńka miodowa)
Scenariusz: -

Nie należała do osób szczególnie mocno związanych z fauną czy florą – zwierzęta za nią nie przepadały, a wszelkie aktywności na łonie przyrody były jej zwyczajnie obojętne. Sportów nie uprawiała, nigdy w życiu nie była też na biwaku, dlatego informację, że podczas dzisiejszych zajęć z zielarstwa zostaną puszczeni samopas po lesie, Lyssa skwitowała dość kwaśną miną. Nie miała nic przeciwko ubrudzeniu sobie rąk, w końcu warzenie eliksirów nie raz wymagało od niej kontaktu z naprawdę obrzydliwymi substancjami, miała natomiast ogromny problem z orientacją w terenie. Jasne, mogłaby brawurowo wejść w sam środek zakazanego lasu, małe szanse natomiast, że wiedziałaby, jak z niego potem wyleźć.
Nie zamierzała jednak tak łatwo odpuszczać, toteż zgarnęła koszyk i ruszyła w bliżej nieokreślonym kierunku, rozglądając się za rosnącymi u jej stóp grzybami. Długo kluczyła pośród krzaków, nim wreszcie udało jej się znaleźć pierwszego… no właśnie co to właściwie było? Żółte, kuliste grzyby niczym nie przypominały muchomorów, a tylko te Lyssa byłaby w stanie rozpoznać.
- Ale jesteś brzydki. – skomentowała, nim zerwała brzydala i wrzuciła go do koszyka – No, jeden z głowy.
Zadowolona z siebie, rozejrzała się dookoła w poszukiwaniu sylwetki nauczyciela, a gdy nie dostrzegła go nigdzie w pobliżu, wyciągnęła z kieszeni paczkę fajek i wsunąwszy jedną pomiędzy wargi podpaliła jego końcówkę przy pomocy różdżki. Zaciągnęła się, wpuszczając w płuca drapiący dym i przymknęła na moment oczy, delektując się przez moment pieczeniem w gardle i przełyku. Po chwili wypuściła z ust dym i otworzyła oczy, obserwując jak szarawa chmurka rozmywa się, by wreszcie całkowicie rozpłynąć się w powietrzu. Opuściwszy wzrok napotkała spojrzeniem Gryfonkę, którą pamiętała jeszcze ze swoich czasów szkolnych… Dolly? A może Molly?
- Dam Ci jednego, jeśli mnie nie wsypiesz. ­– uniosła brew, oferując dziewczynie paczkę.

@Holly Wood

Znalezione grzyby: 6 pieprzników
Scenariusz: j - mokre buty, tracę kolejkę na ich suszenie

  Kurki były nad wyraz dorodne, piękne, całkiem spore, intensywnie żółciutkie, a w dodatku nazbierała ich tak duże, że bez mała przykryły dno jej koszyka.
  Ale jesteś brzydki.
  Siłą rzeczy spojrzała w stronę, z której dobiegł taki niewybredny komentarz, po ludzku ciekawa, kto był taki brzydki i czy zgadza się z tą opinią, czy też nie. Bo gdyby się nie zgadzała, to właściwie była gotowa bronić ofiary szkolnego bullyingu. Gdyby się zgadzała, to właściwie też, bo co jak co, ale ocenianie ludzi po wyglądzie działało na nią jak płachta na buchorożca.
  A grzyby? Co z grzybami i ich urodą? Stała tak i kminiła, podczas gdy dziewczyna wyciągnęła papierosa i w dodatku odpaliła go w środku lekcji. Szczerze mówiąc, Wood nie była pewna, czy budzi w niej to szacunek do jej odwagi, przerażenie lekkomyślnością, czy prefekckie odruchy, których jeszcze nie zdążyła sobie do końca wyrobić.
  — Zwyzywałaś go od paskud, a teraz jeszcze chcesz przehandlować? — zdziwiła się, z początku myśląc, że chodzi o grzyba. Dopiero zerknięcie na wyciągniętą w jej stronę paczkę uświadomiło jej, jak bardzo się pomyliła. — Na Merlina, nie. Nie palę, a już na pewno nie na lekcji. Oddaj grzyba, to pogadamy.
  Uśmiechnęła się zadziornie i sięgnęła do torby, gdzie na czas spaceru po lesie trzymała odznakę prefekta. Błysnęła nią przed oczami dziewczyny, rozbawiona tą sytuacją, ale nie przypinała jej do bluzki, a zaraz schowała z powrotem.
  — Alicia? — próbowała sobie przypomnieć imię dziewczyny. Kojarzyła te loki ze szkolnych korytarzy, ale zdaje się, że po owutemach zrobiła sobie przerwę, jak zresztą wiele uczniów.
  Zaabsorbowana przyjmowaniem łapówki od Ślizgonki, nie zauważyła nawet, że zatrzymała się w sporej kałuży i nawet buty terenowe nie dadzą sobie z tym rady, jeśli zaraz z niej nie wylezie.

@Lyssa Heartling

Znalezione grzyby: brak
Scenariusz:  C - kolonia gumochłonów

Lekcja zielarstwa opierająca się na spacerze i szukaniu grzybów, brzmiała jak coś, czego Lily zdecydowanie dzisiaj potrzebowała. Dodatkowo chciała porozmawiać na spokojnie z  @Valerie Lloyd, a jakoś tak wyszło, że ostatnio im się nie składało. Teraz była ku temu doskonała okazja, dlatego Blackwood chwyciwszy wiklinowy koszyk zaczęła się przechadzać między drzewami, leniwie rozglądając się za jakimś maślaczkiem czy innym podgrzybkiem, skupiając się bardziej na  rozmowie, niż lekcji.
- Co teraz porabiasz, Val? - zagadnęła zupełnie normalnie. W końcu były znajomymi już od jakiegoś czasu i Lily mogła powiedzieć, że Lloyd była jej coraz bliższa. I coraz mniej Lily traktowała ją jak maskotkę, a coraz bardziej jak poważną partnerkę w dyskusji. Tym bardziej, że tej powagi w Valerie było z każdym dniem coraz więcej. - Robisz coś poza studiami?
Pytanie tylko udawało zwyczajne. Tak naprawdę Lily badała grunt. Od czasu kiedy jej rozwód stał się praktycznie pewny, puchonkę zaczęła przerażać myśl o konieczności samodzielnego utrzymywania się. Niby nie było tego dużo. Wikt i opierunek zapewniała jej szkoła, spać mogła w dormitorium, wydatki w gruncie rzeczy nie były czymś niezbędnym. Ale jeśli chciała mieć cokolwiek oprócz niezbędnego do przeżycia minimum, musiała zacząć chociaż rozmyślać o pracy.

Znalezione grzyby: 5 maślaków rdzawobrązowych, 3 smardze
Scenariusz: G

Nie brał udziału w przyjacielskich pogawędkach, nie chcąc przeszkadzać starszym znajomym, którzy wyraźnie bawili się w swoim gronie, ani nie próbując nawiązywać nowych znajomości, z osobami, jakich do tej pory nie miał okazji oglądać na oczy. Koncentrował się na zadaniu, jakie zostało przed nimi postawione, zupełnie, jakby to było najważniejsze w życiu i biorąc pod uwagę to, że znajdowali się na lekcji, zapewne tak właśnie było. Nie do końca rozumiał, po co zbierali te grzyby, chociaż mógł się domyślać, że profesor chciał przygotować ich na każdą ewentualność, że chciał pokazać im, że w życiu bywało różnie, a skoro różnie, to nie zawsze było dobrze. Jednym uchem wyłapał jego uwagę, dotyczącą jakichś ptasich jaj, ale nie odważył się tam podejść, poza tym właśnie prawie wdepnął w kolejne grzyby, jakim przyjrzał się bardzo uważnie, a potem rozejrzał, starając się zorientować, czy ktoś już wcześniej je zebrał. Nie mając takiej pewności, spłoniwszy się po czubki uszu, przykucnął, żeby odciąć grzyby, nie mając pojęcia, czy robi dobrze, czy nie, ale przynajmniej nie demolował całej okolicy.

Znalezione grzyby: 6 rydzy, 4 pieczarki, 2 pieprzniki, 3 smardze
Scenariusz: -

- Wybornie - odpowiedziała, a oczy jej aż zabłyszczały, bo to były naprawdę świetne wakacje i nie miała tutaj nawet powodu do tego, żeby marudzić, wręcz przeciwnie. Miała z kim spędzać czas, miała się czym zająć, poznała okoliczne nielegalne gry, dowiedziała się wiele na temat lokalnej kuchni, pokonała utopce i poznała tajemnice świętego gaju, o czym wspomniała na niemalże jednym tchu, dodając również, że była na tym dziwnym rytuale ognia, który okazał się nie aż tak fascynujący, jak podejrzewała. Była tak entuzjastycznie nastawiona do tego, o czym mówiła, że prawie przegapiła kolejne grzyby, ale zatrzymała się przy nich i aż zatarła z zadowoleniem ręce.
- Zobacz, rydze. No, wygląda na to, że powinnam zrobić dużo przetworów na tę jesień, to by tak nawet pasowało do tych wakacji. Ale wiesz co, ja to chyba jednak jestem takim wiejskim stworzeniem, pewnie dlatego, że żyjemy w pobliżu lasu i rzeki - wyjaśniła przyjaciółce, kiedy przypadła do ziemi, paplając o tym, że było faktycznie niezbyt ciepło, ale to też pewnie był szok temperaturowy po tym, co spotkało ich na Podlasiu.

@Kate Milburn

Znalezione grzyby: 5x Maślak Rdzawobrązowy | 2x Podgrzybek | 5x Pieczarka Łąkowa
Scenariusz: -

Przywitała @Carmen Seaver wesołym uśmiechem. I to pomimo tego, że chwilę temu leżała właśnie w pokrzywach.
- Mam już siedem grzybów. I Henry'ego - powiedziała wesoło, wskazując palcem na traszkę, która to chwilę temu przemknęła pod stopami Carmen.
Ewidentnie była już rozbudzona. Tryskała też pozytywną energią, a kilka pokrzyw nie zepsuło jej humoru. Spojrzała jedynie przelotnie na Maximiliana. Gdyby miała w sobie wystarczająco dużo pokładów odwagi, zażartowałaby z całej tej sytuacji, podsuwając tematykę następnego spotkania.
Nie pozwalała myślą zbyt długo się rozpraszać. Szybko wróciła do tego, co było tu i teraz, skupiając się na swoich znajomych.
- Pomyślałam, że trochę go poobserwuję. Kto wie, może wskaże nam drogę do miejsca, gdzie rośnie dużo grzybów - powiedziała, wciąż wskazując na traszkę.
Gestem dłoni zachęciła @Carmen Seaver i @Fern A. Young, aby poszły za nią. Ona z kolei zamierzała dalej śledzić traszkę, której nadała już imię "Henry". Okazało się to bardzo dobrą decyzją, gdyż w pobliżu zwierzątka, dostrzegła kilka grzybów.
- A jednak! Henry nam pomoże!
Zebrała to, co znalazła, wypełniając swój koszyczek jeszcze bardziej.

Znalezione grzyby: 3 smardze
Scenariusz: G
Rzucam tylko scenariusz, bo przez poprzedni miałam tracić kolejkę w rzucie na samo znajdowanie grzybów.

Wybrała chyba kiepskie ubocze do poszukiwania grzybów, bo absolutnie nic a nic nie widziała wokół siebie. Runo leśne obfitowało w mech, paprocie, mniejsze rośliny, których nazw nie znała, ale grzybów nie było, ot co. Postanowiła więc zmienić miejsce i zamiast grzęznąć w wilgotnym podszyciu, które całkowicie przemoczyło jej buty, wybrała się na nieco suchszy teren, po drodze o dziwo rzeczywiście napotykając na swojej drodze trzy dorodne smardze. Z lekką ulgą zbierała je do koszyka, ciesząc się, że przynajmniej nie będzie tym biedakiem, który skończy lekcję bez absolutnie żadnego znaleziska. Ciekawa była jako szło pozostałym studentom, ale nieszczególnie miała się do kogo odezwać. Większość zbiła się w większe grupki, a ona albo nie znała tamtych ludzi, albo nie czuła się komfortowo, by wchodzić nimi w interakcje. Przykładowo do Ślizgonów osobiście nic nie miała, ale gdy zebrały się w kupie cztery wielkie góry, sama myśl o przywitaniu się przyprawiała ją o zawrót głowy. Może lepiej będzie, jeśli popatrzy trochę dłużej w ziemię? Powinna znaleźć jeszcze jeden czy dwa grzybki...

Znalezione grzyby: sukces, 4
Scenariusz: D, pieprznik jadalny

Zielarstwo jest jednym z jego ulubionych przedmiotów. Ktoś mógłby cicho powiedzieć, że odziedziczył tę pasję prosto po swojej matce trudniącej się tą misterną, wymagającą sztuką pielęgnacji roślin. Na lekcjach zjawiał się zawsze ze szczerym zaciekawieniem, nic dziwnego że ucieszył się w duchu na wieść o pierwszej lekcji zaplanowanej niedługo po rozpoczęciu roku akademickiego. Pojawił się punktualnie, słuchając profesora w milczeniu, nie trwonił czasu na zbędne, spłowiałe wymiany zdań. Tematem stają się grzyby które chociaż stanowią odrębne całkiem królestwo, są bliskie poruszanej tematyce, mają oprócz tego rozliczne dostępne zastosowania. Nie można ich zignorować, nie można odmówić im istotnego znaczenia, to karygodny błąd. Wie o tym wszystkim dobrze, jest w zupełności świadomy. Udaje się, podobnie jak inni na poszukiwania pośród okolicznych alejek drzew. Jest wprawnym obserwatorem i ma odrobinę szczęścia (wszystko wymaga jego błogiej domieszki, bez szczęścia człowiek umiera w najbardziej banalny sposób, inni będą uznawać: co za okropna śmierć!). Dostrzega na samym początku cztery grzyby, wszystkie należące do tego samego gatunku. Poznaje je wręcz natychmiast, będą w stanie je poznać nawet ostatni amatorzy. Pieprznik jadalny, znany też jako kurka. Ich pomarańczowo-żółty podwinięty kapelusz jest cechą którą trudno przeoczyć i która sprawia, że bardzo szybko zapadają swoim wyglądem w pamięć. Zbiera nowe zdobycze i rusza dalej, zadając w myślach pytanie czy i następnym razem odnajdzie dla siebie coś użytecznego pozwalającego mu uczynić postępy podczas lekcji.

Znalezione grzyby: 3 smardze still
Scenariusz: C

Nowo obrany kierunek też nie należał do zbyt urodzajnych, jeśli o grzyby chodziło, bo poza przypadkiem napotkanymi smardzami nie znalazła absolutnie nic. Nawet muchomora czy innej purchawki. Było jej zimno od tych przemoczonych stóp, więc postanowiła, że w końcu coś z tym zrobi. Przy pomocy zwykłego silverto osuszyła materiał trampek, kodując w głowie, by następnym razem o tej porze lekcji ubrać nieco lepsze obuwie. W okolicach południa nie miałaby już tego problemu, ale niestety tak pogańska godzina rządziła się swoimi prawami.
Zamiast grzybów znalazła kolonię gumochłonów i skrzywiła się nieco. Nie zamierzała z nimi robić nic, a już na pewno nie zamierzała ich dotknąć. Ominęła je szerokim łukiem, nie ryzykując nastąpienia na jedno ze stworzeń, uwijając się w inne miejsce na dalsze poszukiwania.

Znalezione grzyby: 2, 1, C - w tej kolejce jednego, czyli boczniaka różowego, w sumie: 1
Scenariusz: nie dotyczy (jeszcze…)

Val nie lubiła zielarstwa. Był jasny powód, wobec którego starała się go unikać jak mogła – wszelkie zioła i roślinki kojarzyły jej się z warzeniem eliksirów, które było dla niej złem koniecznym. Widziała jednak, że coś dręczy Lilkę, toteż dała się namówić na przyjście na lekcję. Ubrana w charakterystyczne dość toporne czarne glany, wygodne spodnie i zwykłą czarną bluzę, przechadzała się po lesie za Blackwood zastanawiając się, co też najlepszego jej chodzi po głowie.
Brzmiało to jak preludium do jakichś interesów, a z tego, co było jej o Lily wiadomo ta bizneswoman zaliczała w życiu prywatnym hossę za hossą.
- Yyy… – Jej pytanie ją zdziwiło, ale dzielnie postanowiła trzymać fason. – No wiesz, pracuję i staram się oszczędzić. Na dom. Nie chcę dłużej mieszkać w zamku, a poza nim nie mam gdzie – rzuciła pochmurnie Val i nawet widok dorodnego, różowego boczniaka nie poprawił jej humoru. Wsadziła grzyba do koszyka, kątem oka obserwując pajacowanie w wykonaniu Solberga, Swansesa i ich jedynej zdobyczy – przepięknego muchomora. Szybko zwróciła jednak swoją uwagę z powrotem na Lils. - Także w wolnych chwilach pucuję różdżki u Ollivandera. Fascynujące zajęcie, ale lepszy rydz niż nic, he he. – Zaśmiała się z suchara pod nosem, a potem wyciągnęła rękę przez Blackwood. Palcem wskazała, że miały przed sobą kolonię gumochłonów, toteż jej niema sugestia była taka, by ją wyminąć. Gdy były już w bezpiecznej odległości, zagaiła.
- A ty? – Nie bardzo wiedząc, jakiej odpowiedzi się spodziewać. Coś jej tu śmierdziało w jej zachowaniu…