Drzewo pozbawione jest korony, ale za to jego pień wzbudza powszechne zainteresowanie. Wypełnione jest nieustannie poruszającą się w środku... lawą, ogniem, magmą? Nie wiadomo co to jest dokładnie, ale zostało osłonięte skomplikowanymi zaklęciami dzięki którym po dotknięciu nie poparzysz się. Nie da się pobrać próbki tej cieczy magicznej ani w żaden sposób uszkodzić drzewa.
Spojrzała na Fern z zaciekawieniem, starając się zrozumieć słowa starszej uczennicy. W tym borsuczym móżdżku, jedno zdanie mogło zostać zinterpretowane na wiele różnych sposobów. Nie inaczej było i tym razem. "Nie przedstawił się?" Nie przypatrywała im się jakoś szczególnie, gdyż zajmowała się szukaniem grzybów i śledzeniem Henry'ego. Niemniej jednak, odniosła wrażenie, że ta dwójka skądś już się zna. A wszystko przez Ślizgona, który tryskał pewnością siebie i taką luźną postawą. "Podzielę się z tobą znalezionymi grzybami. Pół trafi do mnie, a pół do ciebie. Jeszcze mamy trochę czasu, więc na pewno uda nam się zapełnić bardziej twój koszyczek." Była dobrej myśli, co dało się zauważyć nie tylko po mimice jej twarzy. Nie potrzeba było do tego szczególnie dobrego oka. Nie kryła się ze swoją optymistyczną postawą, a tej znalazło się tyle, że nawet kolejna porcja pokrzyw, nie popsuła jedenastolatce humoru. Tym razem jednak, pierwszoroczniaczka potrzebowała nieco więcej czasu, aby odkryć w czym tak naprawdę stoi. A wszystko przez kolejnego ptaka, którego spłoszyła ich uczniowska gromada. A tych znajdowało się tutaj naprawdę dużo. Albo to ten sam, usilnie próbujący wrócić do domu, by zaznać odrobiny spokoju. "Może powinniśmy nazbierać trochę pokrzyw? Strasznie ich tutaj dużo." Pozwoliła sobie na mały żart. Dzięki grubej warstwie ubrań, nie przejmowała się za bardzo tymi roślinami.
Carmen Seaver
Rok Nauki : IV
Wiek : 14
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 167
C. szczególne : Na ramieniu ma znamię w kształcie kompasu. Wiecznie uśmiechnięta. Duża szrama na całe plecy.Często można ją zobaczyć z fioletową torbą przewieszoną przez ramię..
Jeden krok, dwa kroki, trzeci krok. Carmen nie musiała długo czekać, żeby oprócz swoich stąpień na podłożu usłyszeć za sobą małą Puchonkę z równie bardziej żywe kroki. Pokręciła głową na boki, rozrzucając włosy do tyłu, na ramiona, mając nadzieję, i szczęście do szukania kolejnych grzybków. Krukonka przedzierała się przez krzewy bardzo zwinnie, zdawała się, jakby toczyć do przodu po mimo licznych małych zadrapań od krzewów i drzew. - Hej znowu mam Smardz jadalny 4 i to tym razem bez Henrego. zaraz dogoniła koleżankę, dotrzymując @Aiyana Mitchelson kroku. Zaskakujące. Bo kiedy się tak przyjrzała, to już dużo miała w koszyczku. -zupa grzybowa będzie smakować co ty na to uśmiechnęła sie do Puchonki co do nauczycieli są niektórzy fajni ale dużo by o nich gadać a ty już poznałaś jakiegoś. Od zwierząt fajnie prowadzi zajęcia no i zaklecia oraz dzisiejsze chociaż astronomia też ciekawa z różnymi konstelacjami. A pokrzywy są dobre na re...reu matyzm chyba więc można zebrać będziemy zdrowsze.
Jedenastolatka chodziła od jednej znajomej twarzy do drugiej, starając się poświęcać im równie dużo czasu, co samym grzybom. Zwłaszcza teraz, gdy tajemniczy towarzysz Fern, postanowił się gdzieś ulotnić. Nie przeszkadzało jej to jednak. Nawet, jeśli koszyczek powoli zaczynał ciążyć w dłoniach dziewczynki. Spojrzała na Carmen, gdy ta do niej przybiegła. Jak zawsze, przywitała ją pełnym ciepła oraz ekscytacji, uśmiechem. - Gdzie je znajdujesz? Mi nie udało się znaleźć ani jednego - przyznał z rozbawieniem. Krukonka miała bardzo dużo grzybów jednego, konkretnego rodzaju. Można byłoby się zastanawiać, czy to dlatego, że cała reszta została wyzbierana przez energiczną pierwszoklasistkę. - Na pewno! Miksy grzybowe też są bardzo dobre! Mam nadzieję, że innym uczniom udało się znaleźć dużo pieprzników, bo smak jednego grzybka może się gdzieś ulotnić - zażartowała, wyciągając z koszyczka jedyny taki grzyb, który tam trafił. Zamyśliła się, słysząc słowa krukońskiej przyjaciółki. - Mam kilku nauczycieli, których lubię. Na przykład pani Hudson. Bardzo pomogła mi ze zwierzętami! Zdecydowanie nigdy nie zapomni tego, ile zawdzięczała tej kobiecie. Dzięki niej czuła się znacznie pewniej, wędrując po błoniach. Pomimo próby nastraszenia jej przez starszą Ślizgonkę. - Oh, zobacz! Kolejne! Tym razem oczom Puchonki ukazało się sześć prześlicznych Kani, które od razu zerwała. - Idę część zanieść Fern, obiecałam że jej pomogę - oznajmiła z uśmiechem. Podbiegła prosto do @Fern A. Young tak, by ta ją zauważyła. Wyciągnęła znalezione wcześniej trzy Czubajki Kanie i wrzuciła je prosto do koszyczka Ślizgonki. "Zbieramy do dwudziestu grzybków?" napisała na kartce, uśmiechając się do niej wesoło.
Nicholas Seaver
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 185cm
C. szczególne : Zawsze ubrany na czarno w strój zakrywający wszystko prócz dłoni i głowy. Prawie nigdy się nie uśmiecha, za to wiele emocji można wyczytać z jego spojrzenia.
- Cudownie. - Nico rzucił to tonem pomiędzy prychnięciem, a warknięciem. Jakimś cudem przy Benjaminie zawsze padały tematy mniej lub bardziej drażliwe, celnie trafiając w największe traumy Seavera. Prędzej czy później gryfona ogarniała złość, czasem wręcz wściekłość, ale paradoksalnie wcale nie czuł się przez to gorzej. Czuł się przy Bazorym swobodnie. Ben wiedział o nim w tym momencie więcej niż taki Tim, który był mu do spółki z Verą najbliższy. Różnica między nimi a Benem polegała na tym, że Bena nie bał się stracić. Znali się krótko, dowiedzieli się o sobie dużo w krótkim czasie, byli na siebie w jakiś sposób skazani. Ale nie musieli być sobie bliscy, a odarty z tajemnic Nico nie miał potrzeby, żeby się przy nim hamować i grać jakiekolwiek role. - Cokolwiek ci powiem, to będzie moja interpretacja. Nie dowiesz się tego, co sam czułeś i co tobą kierowało. - stwierdził Nico, czując, że cholernie chce mu się palić. Nawet sięgnął do kieszeni, chcąc wyciągnąć paczkę Hogsów, ale przypomniał sobie, że nie jest już wolnym ptakiem, tylko studentem skazanym na przestrzeganie zasad. Zaklął cicho i wycofał rękę, zajmując dłonie poprawianiem rękawów czarnego golfu. - Do niczego nie doszło. Mimo że dałeś mi pozwolenie na zamknięcie ci ust w każdy możliwy sposób. Również taki. Z kronikarskiego obowiązku dodam, że pozwoliłeś też się pobić. Z żadnego pozwolenia nie skorzystałem. Grzyby gdzieś poznikały i Nico nabrał podejrzeń, że mała puchonka, która co chwilę gdzieś obok przebiegała, po prostu wyzbierała wszystkie możliwe grzyby w tej części lasu. Z wyjątkiem smardzów. Te wciąż bezpiecznie spoczywały w jego koszyku. - Znasz się na eliksirach. Uwarz veritaserum i pytaj o co chcesz. Tylko wtedy będziesz mieć pewność. - Rzucił tę deklarację, jakby chodziło o wypicie cierpkiego soku, a nie o serum prawdy, przy którym będzie wyczerpująco odpowiadać na każde zadane przez Bena pytanie.- Widziałeś najgorsze zdarzenia z mojego życia. Bardziej obnażony przed tobą i tak już nie będę. A jeśli ma ci to przynieść spokój... Wiem jak to jest, kiedy się nie wie. Nie pamięta. Kiedy jest czerń i pustka, i nie ma nic, nawet mglistego pojęcia.
Widział, że Nicholas reagował na jego słowa jak na zło konieczne. Słyszał przecież jak niezadowolenie wypluwa z siebie słowa. Niezależnie od tego jak ważne informacje mógł posiadać, nie były one wartę uczucia narzucania się. Ben słuchał słów, które były w jego stronę wypowiadane i z każdym kolejnym, z ich niechętnym do niego tonem, zdawał sobie sprawę, że to w zasadzie nic nie zmieni. Nicholas miał racje, nic nie sprawi, ze pustka jaka w nim powstała zniknie. Nie dlatego, że nie pamiętał swoich emocji czy myśli w tamtym momencie. Zapiłby, byłoby dokładnie tak samo. Pustka była, egzystencjalna, związana z tym jak bardzo czuł, że nie powinien funkcjonować w społeczeństwie, a tym bardziej otwierać się na ludzi czy próbować być szczerym. Teraz zbierał tego żniwa w postaci kolejnej osoby, która mówiła do niego tylko po to by nie móc sobie nic zarzucić. Jasnym było, że nie chciał takiej rozmowy, nawet jeśli pięć minut wcześniej wręcz sam szukał powodów by móc Nicholasowi cokolwiek zarzucić lub nie. - Dzięki za wyjaśnienia. Nie chce twojej spowiedzi. Masz racje, ona nic nie zmieni. - stwierdził chłodno, z pewną dozą wyraźnej niechęci, odchodząc od ścieżki między drzewa. Nie miał planu, szedł gdziekolwiek, byle przed siebie, jak najdalej od tej rozmowy i odczuć z nią związanych. Zamroczony, wpadł na drzewo przy którym rosły kolejne opieńki. Zaklął po tym, gdy jego czoło z impetem uderzyło w korę. Nic mu się nie działo, w głowie tylko delikatnie zaszumiało z czego otrząsną się w kilkanaście sekund. Mało zgrabnie ukucnął, by ściąć wszystkie sześć grzybów które rosły przy ziemi. Zatrzymanie się przy nich sprawiło również, że mógł nieco zmienić kierunek myślenia, przestając na moment rozdrapywać jak bardzo pomylił się, mówiąc o swoim problemie. Kilka minut zajęło zanim odciął je od grzybni i wrzucił do coraz bardziej zapełniającego się koszyka. Serio, to była zasługa lasu, nie jego.
Fern A. Young
Rok Nauki : V
Wiek : 16
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 1.71 m
C. szczególne : długie kręcone włosy, pieprzyki po lewej stronie twarzy
Znalezione grzyby:nic | czyli mam 2 x zielone gąski od Ike | 1 opieńke miodową | 3 x czubajki kanie od Aiyany Scenariusz:F (-1 zielona gąska)
Jej rozmowa ze Skylightem była... właściwie o niczym konkretnym. On się przewrócił, potem wpadła mu w ramiona. Pisali do siebie na wizbooku, ale szczerze w ogóle nie podszedł do niej i nie powiedział "Hej jestem Ike Skylight", dlatego Fern wzruszyła ramionami. Właściwe to nie. Odpowiedziała, zgodnie z prawdą jak na spowiedzi u profesora Craine'a. Nie musisz mi oddawać, aż połowy znaleźnego. Pokazała to co napisała, chociaż nadal zerkała na koszyk Aiyany i właściwe miała nadzieje, że odpali jej jednak te pięćdziesiąt procent znaleźnego. Kiedy Aiyana znowu wpadła w pokrzywy Fern wywróciła się i zgubiła zieloną gąskę od Ike, którą dostała w prezencie od chłopaka, widocznie był dżentelmenem. Na szczęście miała jeszcze dwie. Najszybciej wypełniłabym swój koszyk pokrzywami niż grzybami. Odpisała w notesie, kiedy wstała i pokazała wiadomość Aiyanie, a gdy puchonka zmartwiłaby się tym, że Young się tak wywraca, postanowiła zwyczajnym gestem dać jej znać, że wszystko w porządku. Potem znowu ruszyły na poszukiwania, ale Fern totalnie nie szło, a gdy Carmen zagadywała Aiyane, Young trzymała się na dystans, bo i tak nic nie słyszała, a grzyby same jej się nie pchały do rąk tak, jak puchonce. W końcu bo znalezieniu nic, Mitchelson podbiegła do niej, zwracając na siebie uwagę ślizgonki i wrzuciła do jej koszyka trzy czubajki kanie. Idę o zakład, że masz więcej niż dwadzieścia grzybów w swoim koszyku, a ja już dwa zgubiłam. Pokazała jej notes, nie za bardzo wierząc, że uda jej się zebrać dwadzieścia grzybów, chociaż z pomocą borsuka łasego na maślaki wszystko było możliwe.
Znalezione grzyby: 5x Maślak Rdzawobrązowy | 9x Podgrzybek | 9x Pieczarka Łąkowa | 7x Mleczaj rydz | 4x Opieńka miodowa | 1x Pieprznik jadalny | 3x Czubajka Kania Scenariusz: 1x Pieczarka Łąkowa, ale oddaję ją @Fern A. Young
Przechyliła lekko główkę, słysząc te rewelacje. Dla dziewczynki było to co najmniej dziwne. Z drugiej strony, jej też zdarzyło się nie poznać imienia rozmówcy. "Może przedstawi się później" napisała, by po chwili zacząć rozglądać się za ich zgubą. Nie potrafiła odnaleźć go w tłumie uczniów. Zapewne poszedł szukać grzybów dalej, zostawiając Fern na łasce Aiyany. Na całe szczęście dla Ślizgonki, pierwszoroczniaczka nie zadawała już skomplikowanych pytań. Przynajmniej na razie. "A ile chcesz?" Dla niej nie stanowiłoby to większego problemu. Miała już całkiem pokaźny koszyczek. Jeśli jednak Ślizgonka miałaby czuć się z tym wszystkim źle, mogła rozważyć inne możliwości. Nie chciała, aby Fern myślała, że ma wobec niej jakiś dług wdzięczności. "Damy radę Fern! Mamy jeszcze trochę czasu!" Dziewczynka spojrzała na swój koszyczek, starając się policzyć ilość grzybów, tak na oko. "Chyba tak... Nie wiem, nie liczyłam." Kiedy rozglądała się za grzybami, znalazła w trawie samotną pieczarkę. Tą samą, która jakiś czas temu wypadła jej z koszyczka, czego pierwszoroczniaczka nie była świadoma. Już wtedy nie przywiązywała większej wagi do liczby zebranych darów natury. Wrzuciła pieczarkę do koszyczka Fern. "To twoja zguba?"
Fern A. Young
Rok Nauki : V
Wiek : 16
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 1.71 m
C. szczególne : długie kręcone włosy, pieprzyki po lewej stronie twarzy
Znalezione grzyby:2 x maślak rdzawobrązowy | 2 x zielone gąski od Ike | 1 opieńke miodową | 3 x czubajki kanie i 1 x Pieczarka Łąkowa od Aiyany Scenariusz: -
Fern wzruszyła tylko ramionami. Nie była pewna czy ślizgon przedstawiłby się jej, zresztą nie musiał. Prędzej czy później na pewno Young dowiedziałaby się, że to jeden ze Skylightów. Ona też nie mogła go już dostrzec w tłumie uczniów, może sobie już poszedł, albo znowu upadł i siedzi na ziemi, odpoczywa lub szuka grzybów. Dziewczyna odczytała to co napisała Aiyana, ciekawa czy jeśliby chciała z dziesięć grzybów, ta nagle znalazłaby jej właśnie tyle. Nie, ja zgubiłam maślaka. Schyliła się i podniosła swoje znalezisko, jakimś cudem ten, co jej wypadł, znowu znalazł się pod jej nogami, a obok niego rósł drugi maślak rdzawobrązowy. Może masz racje, może faktycznie nam się uda. Spojrzała w swój koszyk i jeśli u Aiyany było ciężej policzyć grzyby, bo miała ich chyba ze czterdzieści to Fern swoich mogła szybko się doliczyć. Mam dziewięć. Dała znać i znowu zabrały się za szukanie, tym razem Young miała pomoc.
Gdy przeczytała wypowiedź Fern, zaśmiała się wesolutko. "Nie szkodzi, możesz go zatrzymać." Młoda Puchonka obrała sobie za cel, zapełnienie koszyczka zaprzyjaźnionej z nią Ślizgonki. Bo w końcu od tego właśnie byli przyjaciele. Nie zamierzała zostawiać jej w potrzebie. Zwłaszcza, że ta jasno zgodziła się na przyjęcie pomocy. "Niedługo wypełnimy go po brzegi!" Jak zwykle, tryskała swoim dziwnym optymizmem. I może dlatego tak świetnie radziła sobie z grzybami. Była pozytywnie nastawiona do lekcji. Nawet pokrzywy nie popsuły jej humoru. Co więcej, po wyrazie twarzy jedenastolatki, dostrzec można było jej determinację. Zamierzała wywiązać się z danej przyjaciółce, obietnicy. Nawet, jeśli wydawała się ona niezwykle trudna do spełnienia. W końcu jak duże było prawdopodobieństwo tego, że rzeczywiście uda im się zdążyć przed czasem? Dla wiecznie pozytywnie nastawionej Aiyany - olbrzymie. "To teraz będzie dziesiąty! Widzisz, mamy już połowę!" Dla niej było to wiele. Wrzuciła znalezioną przed chwilą Czubajkę Kanię, prosto do koszyczka uczennicy spod znaku węża. Małymi kroczkami, ale do celu.
Fern A. Young
Rok Nauki : V
Wiek : 16
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 1.71 m
C. szczególne : długie kręcone włosy, pieprzyki po lewej stronie twarzy
Znalezione grzyby:nic | 2 x maślak rdzawobrązowy | 2 x zielone gąski od Ike | 1 opieńke miodową | 4 x czubajki kanie i 1 x Pieczarka Łąkowa od Aiyany Scenariusz:H
Obserwowała Aiyane niczym przez dźwiękoszczelną szybę. Jak się śmieje, a Fern jedynie mogła sobie wyobrazić, jaki dziewczynka ma głos. Właściwe nawet tego nie mogła, bo jej nigdy nie słyszała. Była taka sympatyczna i miła. Young na chwile wróciła do przeszłych lat, gdzie sama miała te jedenaście lat, ale nie mogła sobie przypomnieć jaka była. Trochę ją wzięło na nostalgie, gdy tak cisza ją otaczała i czasami przygniatała swoim ciężarem. Dzięki. Odpisała Mitchelson, po czym uśmiechnęła się uprzejmie. Z początku nie mogła uwierzyć, że na serio mogą wypełnić jej koszyk po brzegi grzybami. Przecież miała jakiegoś pecha, oprócz wpadnięcia na jednego przystojniaka, trafiała jedynie na kamienie i pokrzywy. Kiwnęła głową, kiedy przeczytała wiadomości od puchonki. Miała już dziesięć grzybów. Chyba lepiej niż co niektórzy. Nadal brnęły przez las, patrząc głównie pod nogi, a wtedy Fern znalazła gniazdo, w którym były jaja jakiegoś ptaka. Zwróciła na siebie uwagę Aiyany i pokazała jej znalezisko. Co prawda nie były to grzyby, ani nie traszka, ale z pewnością pierwszoklasistkę ciekawiło wszystko.
Wszystko wskazywało, że do zwierząt miał rękę, ale do roślin wyraźnie nie. Przemoczył buty już na samym początku tej wspaniałej wycieczki, a teraz jeszcze się potknął i skończyło się na tym, że nie znalazł żadnego grzyba. Może byłby w stanie je rozpoznać, w końcu nie był głupi i miał świadomość tego, co było jadalne, a co nie, ale najwyraźniej było ich tutaj zwyczajnie zbyt wielu i efekt był, jaki był. Czyli naprawdę, ale to naprawdę marny. Frederick jednak nic sobie z tego nie zrobił, ostatecznie otrzepując ubranie, nie zwracając uwagi na innych ludzi, którzy kręcili się w okolicy, szukając szczęścia. Mógł próbować dalej, właściwie musiał próbować dalej, bo inaczej wszystko skończyłoby się tutaj tragicznie, ale nie liczył na spektakularny sukces, którym mógłby się później pochwalić.
"Nie ma problemu!" odpisała niemal natychmiast, wciąż uśmiechając się do starszej uczennicy, pogodnie. Nie potrafiła zachowywać się inaczej. Nie w towarzystwie przyjaciół. A tak właśnie postrzegała starszą Ślizgonkę. Pomimo różnicy wieku i przynależności do innych domów, bardzo dobrze się z nią dogadywała i jak na Puchona przystało, chciała dla niej jak najlepiej. Nie miała zatem oporów, by podzielić się z nią swoimi znalezionymi grzybami. I choć czas pędził nieubłaganie, Aiyana nawet na moment nie straciła optymizmu. "Jak myślisz, czyje to?" Fern się nie pomyliła. Puchonkę ciekawiło praktycznie wszystko. Podeszła bliżej, aby przyjrzeć się gniazdu. Sama nie potrafiła określić, jakie stworzenie mogło je zostawić. "Może zapytamy nauczyciela?" Co prawda zajmował się on zielarstwem, a nie zwierzętami, przez co posiadana przez niego wiedza mogła być niekompletna w tej dziedzinie, jednak w umyśle jedenastolatki, nauczyciel to nauczyciel. Wiedział wszystko, zawsze i wszędzie. Nie zdążyła jednak wykonać kroku w jego stronę, gdyż coś innego przykuło jej uwagę. Mała traszka przebiegła pod jej nogami, niemal padając ofiarą buta pierwszoroczniaczki. - Henry! Odnalezienie starego znajomego, choć zapewne był to zupełnie inny okaz, ucieszyło dziewczynkę. Szturchnęła Fern, by wskazać jej zwierzątko. "To szczęśliwa traszka."
Fern A. Young
Rok Nauki : V
Wiek : 16
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 1.71 m
C. szczególne : długie kręcone włosy, pieprzyki po lewej stronie twarzy
Znalezione grzyby:nic | 2 x maślak rdzawobrązowy | 2 x zielone gąski od Ike | 1 opieńke miodową | 4 x czubajki kanie i 1 x pieczarka łąkowa od Aiyany Scenariusz:I, traszka
Dzieci szybko się przywiązywały, zwłaszcza takie jedenastolatki, chociaż Fern za wiele nie znała pierwszoklasistów, a na pewno z nimi się nie kumplowała to Mitchelson polubiła. Tak po prostu, chociaż nie zamierzała małej zwierzać się ze swoich problemów. Wiedziała, że rozmowy nic nie dają, a po drugie małych borsuczków się nie przeciąża, bo ich głowy mogłyby wybuchnąć od ilości cierpienia, jakie skrywała pod swoją baranią czupryną Young. Nie miała też za wielu przyjaciół, a tych, których miała, wolała indoktrynować, słowami, że wszystko jest w porządku. Wpatrywała się przez chwile w gniazdo z jajkami jakiegoś ptaka i nie miała pojęcia, do kogo one należały. Zresztą za bardzo ją to nie interesowało, pewnie dlatego tylko wzruszyła ramionami na słowa Aiyany, ani też nic nie odpowiedziała, kiedy ta zaproponowała, że mogłyby zapytać nauczyciela. Znowu pod jej nogami przebiegła traszka, a kiedy spojrzała na puchonkę ta wykrzykiwała Henry, albo Fern źle odczytywała z ruchu warg słowa, ale gdy przeczytała słowa Mitchelson wszystko stało się w zupełności jasne, jak słońce. Musiały jak nic podążać za Henrym, w końcu to była "ta" szczęśliwa traszka, a może jedna z "tych" szczęśliwych. To idziemy za nią. Odpisała Aiyanie, nie do końca wierząc w takie głupoty, ale może faktycznie coś w tym było, bo gdy przyglądała się swojemu znaleźnemu, a następnie zerkała w koszyk puchonki, nie mogła przecież niczego wykluczyć, zwłaszcza że na początku dziewczynka podążała za traszką, a ta jakimś cudem zaprowadzała ją w miejsca, gdzie rosło sporo grzybów. Może był to zwyczajny zbieg okoliczności, a może jeszcze coś innego. Tym razem Fern nie miała nic do stracenia, mogły trochę poganiać za Henrym czy tam jego rodzeństwem.
Znalezione grzyby:2, 3, zatem 3 grzybki? Scenariusz:G, trzy dodatkowe smardze
Na te zajęcia przyszła, bo wyjątkowo zapragnęła poznać nieco aspektów zielarstwa, wszakże to stanowiło dla niej niewyobrażalną zagadkę. I nie chodziło wcale o fascynacje kolejnym szczepem rzadkiej rośliny, lecz fakt i możliwości w poznawaniu innych studentów i uczniów, którzy dla Clementine pozostawali zagadką. Towarzyszyła jej jednak obawa, którą starała się stłamsić w zarodku, jakby umysł nie potrafił ze spokojem przyjąć kolejnej historii. Pięknie brzmiącej, bowiem o czystej karcie, wyzbytej ze wspomnień którejkolwiek z wcześniejszych szkół. I tylko czasem wracała w myślach do postaci ciemnowłosego chłopca, którego poznała w Salem. Był on nieprzejednaną tajemnicą, otuloną efemerycznym płaszczem, ale i odpowiedzią na ogrom pytań, które przez lata kotłowały się w dziewczęcej głowie. To dzięki niemu zaczęła na nowo odczuwać ekscytację metamorfomagią i tym, co potrafiła jej podświadomość. Wystarczyło rozniecić emocje... Natomiast - na pewno nie na grzybobraniu. Szła wolnym krokiem w wyznaczonym kierunku, a jej rozbiegane myśli zderzały się ze sobą, gdy raz po raz analizowała kolejne perspektywy tego popołudnia. Nie spodziewała odnaleźć się czegokolwiek, bo nawet instrukcje profesora zdawały się być dla niej niejasne, a znajomość jakichkolwiek grzybów wiła się u jej stóp z dozą irracjonalnych kombinacji. Wolała je jeść, aniżeli zbierać. Ku zaskoczeniu Francuzki, udało się natrafić na kilka roślin o nierównomiernych kształtach. Przypominały pod odpowiednim kątem starodawne suknie, które szlachta zakładała na wystawne bankiety, dlatego ulotne prychnięcie wydobyło się spomiędzy spierzchniętych warg, a gdy faktycznie już miała odwracać się na pięcie, by podejść do Christophera, jej oczom ukazało się kilka smardzów, po które bez zastanowienia sięgnęła. Może to moment, w którym nie powinna porzucać kariery zielarki?
Dziewczynka z kolei wierzyła w cudowne zdolności swojej szczęśliwej traszki. I zamierzała to udowodnić, z resztą nie pierwszy raz. W przeciwieństwie do Fern, doświadczyła już wielokrotnie, naturalnych zdolności Henry'ego do odnajdywania grzybów. Podążyła za traszką, tak jak miała w zwyczaju. Jak się okazało, ponownie był to strzał w dziesiątkę. Odnalazła pięć boczniaków różowych, z którymi nie miała styczności aż do tej pory. Dwa z nich wrzuciła do swojego koszyczka, a trzy wylądowały w koszyczku Fern. Uśmiechnęła się do Ślizgonki promiennie. "Mamy już trzynaście! Jeszcze tylko siedem! Jak się postaramy, z pomocą Henry'ego uda nam się zapełnić twój koszyczek!" Magiczne zdolności Henry'ego mogły być jedynie dziełem przypadku. Alternatywnie, ten gatunek traszki mógł mieć silne zamiłowanie do wszelkiego rodzaju grzybów lub... jakiś traszkowy animag postanowił pomóc jedenastolatce w grzybobraniu, z dobroci własnego serduszka. Niezależnie od tego, gdzie leżała prawda, wyniki pozostawały niezmienne - dziewczynka odnalazła kolejne grzyby, podążając za swoim małym przyjacielem. Który najprawdopodobniej lubił ją i Carmen, gdyż Krukonka również odnalazła parę grzybów, podążając za traszką. "Przyłożymy się do tego i damy radę!" Nie przestawała zachęcać Fern do działania. Wiedziała już, co zrobić, by Ślizgonka zakończyła zbieranie grzybów przynajmniej z dwudziestoma okazami.
Anna Brandon
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 18
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 156
C. szczególne : Odznaka prefekta naczelnego na piersi i bransoleta Urqharta na ręce
Grzybobranie było doskonałym sposobem na dobre rozpoczęcie roku szkolnego. Aneczka ubrana stosownie do okazji i warunków pogodowych ruszyła na spacer pośród innych uczniów, rozglądając się za jadalnymi okazami, a przy okazji obserwując jak radzą sobie inni uczestnicy zajęć. Z rozczuleniem zauważyła @Aiyana Mitchelson, która z typowym dla dziecka entuzjazmem skakała od grzyba do grzyba, zapełniając nie tylko swój koszyk, ale i koszyk starszej koleżanki. - Piękne zbiory, Yaneczko! - zagadnęła do dziewczynki z uśmiechem, zaś do towarzyszącej jej @Fern A. Young pomachała wesoło. Jako prefekt naczelna, w dodatku z nieuleczalną chorobą, doskonale wiedziała kto ma specjalne potrzeby oraz jak postępować w ich przypadku. Nagle dostrzegła dwie piękne kanie, więc pochyliła się do nich i zebrała obie, mając nadzieję, że w szkolnej kuchnii powstanie z nich coś przepysznego.
Fern A. Young
Rok Nauki : V
Wiek : 16
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 1.71 m
C. szczególne : długie kręcone włosy, pieprzyki po lewej stronie twarzy
Znalezione grzyby:nic | 2 x maślak rdzawobrązowy | 2 x zielone gąski od Ike | 1 opieńke miodową | 4 x czubajki kanie, 1 x pieczarka łąkowa i 3 x boczniak różowy od Aiyany Scenariusz:J, (trace kolejke)
Podążała za Aiyaną, a dziewczynka za traszką i Fern była skora uwierzyć, że to szczęśliwe zwierzątko, ale na pewno nie dla niej, kiedy weszła butami w kałuże błota, czując, że bardzo szybko przemakają. Musiała coś z tym zrobić, ale za nim postanowiła rzucić zaklęcie Mitchelson już wrzuciła do jej koszyczka kolejne znalezisko. Young uśmiechnęła się tylko na jej słowa. Nie rozumiała tego entuzjazmu puchonki, ale widocznie dziewczynka była z krwi i kości puchonką. Sama na pewno nie dałabym rady. Przekazała borsukowi wiadomość, a kiedy i Brandon się do nich dołączyła, Fern nie odmachała jej, ale za to posłała sztuczny uśmiech. Nie przepadała za takimi jak Anna, ale studentka była prefektką naczelną, takim nie należało zachodzić za skórę. Miała tylko nadzieje, że Brandon nie przyczepi się do tego, że mała z własnej woli oddaje jej część znaleźnego. Young przysięgłaby na sygnet Salazara Slytherina, że nigdy w życiu by do takich niecnych czynów się nie posunęła, jak wykorzystywanie szczęścia Henrego i Aiyany, zwłaszcza Henrego.
@Fern A. Young nie była osamotniona, jeśli chodziło o przemoczone buty. Ten sam los spotkał mała puchonkę. Obie zapuściły się na bardziej podmokły obszar i odczuwały tego skutki. Niemniej jednak, Aiyana była naprawdę dobrej myśli. Wszak udało im się zebrać już trzynaście grzybów. "Od tego są przyjaciele. Aby pomagać sobie wzajemnie. Wiem, że zrobiłabyś dla mnie to samo." Była pewna tego, co napisała. Miała bardzo dobrą opinię na temat Fern, choć ślizgoni uchodzili za tych mniej przyjemnych uczniów. Dla pierwszoroczniaczki - nie było to prawdą. Miała zupełnie inną opinię na temat tego domu. Nie miała nic do żadnego z uczniów spod znaku węża, a przyjaźń z Fern, jedynie umocniła to odczucie. "Potrzebuję chwili przerwy, mam całe buty mokre" wyjaśniła. W przeciwieństwie do starszej dziewczyny, nie traktowała tego jako pech, bardziej jako efekt ich starań. Lepszego dowodu na wkładany w poszukiwanie wysiłek, mieć już nie mogły. Uśmiechnęła się promiennie, gdy @Anna Brandon uraczyła ją komplementem. - Dziękuję! Daję z siebie wszystko! No i Henry mi pomaga... A ja pomagam Fern! - wyjaśniła, rozglądając się za znajomą traszką. - O, tam się schował! Możesz sprawdzić, czy nie ma w pobliżu grzybów. Nie miała nic przeciwko temu, by dzielić się szczęściem ze swoimi przyjaciółmi.
Anna Brandon
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 18
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 156
C. szczególne : Odznaka prefekta naczelnego na piersi i bransoleta Urqharta na ręce
Aneczka nie zwróciła uwagi na sztuczność uśmiechu Fern. Każdy uśmiechał się tak, jak potrafił, a ślizgonka miała wyjątkowo dużo powodów do smutku. Panna Brandon poczuła ciepełko w sercu, że mimo życiowych trudności Young próbuje być szczęśliwa. - Henry? - zainteresowała się, szczerze zaciekawiona. - Kim jest Henry? Zgodnie z życzeniem dziewczynki poszła we wskazanym kierunku i owszem, znalazła pełno grzybów, ale zdecydowanie niejadalnych. Zostawiła je w spokoju, bo trujaki przecież też były potrzebne w ekosystemie, ale wyciągnęła swój ukochany szkicownik i magiczną kredką szybko naszkicowała zarys tej urokliwej scenerii. Dopiero z takim dziełem wróciła do koleżanek. - Henry miał nosa, ale raczej gustuje w innych grzybach niż my - uśmiechnęła się do Aiyany, a potem podeszła do Fern i pokazała jej szkic muchomorów i wskazała na miejsce, w którym je znalazła. Zaraz też nakreśliła na kartce kilka słów. Tam jest ich mnóstwo. Podejdziesz popatrzeć? Są naprawdę piękne.
Fern A. Young
Rok Nauki : V
Wiek : 16
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 1.71 m
C. szczególne : długie kręcone włosy, pieprzyki po lewej stronie twarzy
Znalezione grzyby: - | 2 x maślak rdzawobrązowy | 2 x zielone gąski od Ike | 1 opieńke miodową | 4 x czubajki kanie, 1 x pieczarka łąkowa i 3 x boczniak różowy od Aiyany Scenariusz: susze buty
Naprawdę nie chciała teraz sięgać do swojego sumienia. Znały się, Aiyana nie była dla Fern obcym puchoniątkiem. Pewnie, gdyby miała tyle grzybów, co mała też by jakieś znaleźne jej odpaliła. Oczywiście. Dlatego odpisała jej zgodnie z prawdą, chociaż nie spodziewała się, że Mitchelson nazwie ją swoją przyjaciółką, tych Young mogła policzyć na palcach jednej dłoni. Nie wiedziała, czy to dobrze, że jedenastolatka się do niej tak przywiązała. Trochę obawiała się tego, że zrobi coś przypadkiem, co ją skrzywdzi. Dziewczynka była młoda i naiwna, w tym wieku Fern bawiła się jeszcze lalkami, a o życiu wiedziała tyle, co z przedstawienia "Mój brat gryf". Ja też. Zaraz na to coś zaradzimy. Gdy tylko przekazała wiadomość Aiyanie, rzuciła niewerbalnie zaklęcie suszące na buty Mitchelson i swoje, a następnie obserwowała, jak Anna toczyła rozmowę z jedenastolatką, a potem starsza koleżanka zniknęła za Henrym, a gdy wróciła to już z wiadomością dla Fern, która wzruszyła tylko ramionami, przyglądając się szkicowi muchomorów. Nie takich grzybów szukały, ale mogła tam zerknąć, może Brandon nie zauważyła tych jadalnych. Pokiwała więc głową i zajrzała w to samo miejsce, ale oprócz czerwonych kapeluszy z białymi kropkami nic tam jadalnego nie było, oprócz Henrego?
Dla Aiyany nie było innej odpowiedzi. Oczywiście, że Fern podzieliłaby się z nią swoimi grzybami. Może znały się stosunkowo krótko, ale jedenastolatka wierzyła w dobre serduszko swojej starszej koleżanki. Nie spodziewała się zatem niczego innego, niż potwierdzenia. "Może niewiele wiem i niewiele umiem, ale możesz na mnie polegać. Zawsze pomogę na tyle, na ile będę mogła!" zapewniła Ślizgonkę na karteczce. Wyraz twarzy puchoniątka był zdeterminowany. Nawet w przypadku grzybów, nie zamierzała się poddawać, pomimo pewnych komplikacji. "Zdam się na ciebie!" Jak zwykle, była pod wrażeniem umiejętności magicznych swojej starszej koleżanki. Nawet najprostsze zaklęcia wprawiało małolatę w zachwyt, choć z każdą chwilą, coraz to mniejszy. Niemniej jednak, było to kolejne zaklęcie z serii "chcę się go nauczyć". - To szczęśliwa traszka - poinformowała Annę. - Pomógł mi znaleźć dużo grzybów. Wierzyła w talent tej małej traszki, niezależnie od tego, ile w rzeczywistości to stworzątko miało wpływu na obecny stan koszyczka jedenastolatki. - Hmm? A co tym razem znalazł? Pokażesz? - poprosiła. Sama, kierowana dziecięcą ciekawością, postanowiła to sprawdzić.
Fern A. Young
Rok Nauki : V
Wiek : 16
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 1.71 m
C. szczególne : długie kręcone włosy, pieprzyki po lewej stronie twarzy
Znalezione grzyby:4 x pieprznik jadalny | 2 x maślak rdzawobrązowy | 2 x zielone gąski od Ike | 1 opieńke miodową | 4 x czubajki kanie, 1 x pieczarka łąkowa i 3 x boczniak różowy od Aiyany Scenariusz: -
Fern zastanawiała się, czy też była taka pełna dobra, pomocna i uprzejma w wieku Aiyany. Nie pamiętała tego, uważała, że jej serduszko sobie powoli gniło, a może się już dawno zatrzymało, tak metaforycznie, dlatego tylko mogła jedynie czytać wiadomości Mitchelson i ładnie się uśmiechać, żeby dziecku przykrości nie zrobić. Wysuszyła elegancko buty małej i swoje, a następnie pokazała Aiyanie ruch różdżką na sucho. Inkantacja to silverto. Jak znowu buty przemokną, spróbuj rzucić. Poinstruowała puchonkę przecież krzywdy sobie nie zrobi przy rzucaniu tak prostego zaklęcia, a Young nie będzie przecież ciągle przy jedenastolatce, aby na przykład wiązać jej buty. Niech borsuczek dorasta i się uczy magii szybciej niż później, dogani tych dzieciaków z czystokrwistych rodów. Mitchelson była bystra, z pewnością przegoni ich wszystkich raz-dwa. Przyglądała się muchomorom, aż w końcu skierowała się trochę w innym kierunku, z dala od Anny i Aiyany, wydawało jej się, że zobaczyła białe długie włosy tak charakterystyczne dla @Aoife Dear-Aasveig, ale też dla Danielle, jednak tym razem to była na pewno ślizgonka, a nie krukonka. Ostrożnie dotknęła ramienia dziewczyny, nie chcąc narazić się na jej odruch samoobrony i skończyć gdzieś w pokrzywach zmasakrowana. Spojrzała do jej koszyczka i zaśmiała się, chociaż nie robiła tego często. Nie chciała, żeby było ją słychać. Zbierasz niewidzialne grzyby? Rzuciła scribio, niemal kpiąc z białowłosej, ale tak po koleżeńsku, sięgając w między czasie po cztery pieprzyniki jadalne.
Ostatnio zmieniony przez Fern A. Young dnia Sob 21 Wrz - 15:25, w całości zmieniany 1 raz
Aiyana zapisała w swoim notesiku słowa inkantacji, po czym bezdźwięcznie wykonała ruch różdżką, aby się do tego przyzwyczaić. Choć zdecydowanie ciężej było jej czarować, nie mając w tym zbyt dużego doświadczenia. Nawet teraz, zastanawiała się nad tym, jak to wszystko działa. I kto wpadł na te wszystkie słowa. Dała się pokierować w stronę czerwonych kapeluszy, którym zaczęła przyglądać się z niemałą fascynacją. - Jeszcze ich nie widziałam - przyznała. A przynajmniej nie widziała ich aż do teraz, choć nie obyło się bez pomocy Anny. Dla Mitchelson nawet muchomory wydawały się ciekawe. - Czy można je do czegoś wykorzystać? Na przykład w eliksirach? Skoro są takie z tojadem, może i są z muchomorami. Było to bardzo proste, dziecięce rozumowanie. Starała się odpowiadać na własne pytania, bazując na zdobytej już wiedzy. Skoro trujące rośliny potrafiły mieć działania lecznicze, młoda Puchonka nie odrzucała także takiej możliwości. Odprowadziła jedynie Fern wzrokiem, po czym skupiła się na oglądaniu ściółki leśniej. - O, patrz! Są kolejne! - zawołała do Anny. Podbiegła w kierunku znalezionych przez siebie grzybków, które wrzuciła do swojego koszyczka. - Niestety tylko dwa... Poczekaj, zaniosę jednego Fern! I zrobiła tak, jak obiecała. Przywitała się jedynie z @Aoife Dear-Aasveig, nie chcąc przeszkadzać dziewczynom w rozmowie. Niemniej jednak, w koszyku Fern wylądował jeszcze jeden grzyb.
Aoife Dear-Aasveig
Rok Nauki : VI
Wiek : 16
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 165cm
C. szczególne : Farbowane na biało włosy, bardzo jasna cera, trochę piegów na nosie, jasnobłękitne oczy, ubiera się jak gotka.
Każdy pretekst, żeby pójść do zakazanego lasu, albo chociaż w jego pobliże, był dobry. Niestety konieczność zbierania grzybów trochę psuła jej szyki. Póki nikt się jej nie czepiał, olewała zadanie, udając że po prostu niczego nie znalazła. Myślała o swoich sprawach i jak to z nastolatkami bywa, uważała się za inną niż wszystkie i niezrozumianą przez świat. Tak jak większość nastolatek uważała również, że jest praktycznie dorosła i że zasady oficjalnych dorosłych mają na celu wyłącznie uprzykrzenie jej życia. Fern jej nie zaskoczyła. Aoife wychowała się w norweskiej dziczy i będąc w lesie miała oczy dookoła głowy. Spojrzała kpiąco na słowa koleżanki, a potem odwzajemniła się własnymi, również wyczarowanymi zaklęciem. Zbieram. Są praktyczne, nawet nie zauważysz jak któryś wyląduje w twojej zupie. W tym momencie jej wzrok padł na czubajki tuż obok miejsca, z którego swoje dwie zebrała pani prefekt naczelna. Ifka zerwała trzy własne, a potem znów obrzuciła ironicznym spojrzeniem Fern. Za to twoje grzyby zbiera małolata. Sprytne. Napis się rozmył zanim Aiyana zdążyła wrócić, więc Aoife słodko się do niej uśmiechnęła, udając, że wcale nie obrabiała jej za plecami. - Piękny koszyk, ale gdzie masz smardze? Podobno Walsh rok temu uwalił wszystkich, którzy nie przynieśli smardzy na grzybobraniu. Głupio podpaść na pierwszych zajęciach, nie?
Na twarzy dziewczynki pojawił się strach. Nic dziwnego, skoro całe to grzybobranie polegało na odnalezieniu smardzów. A z tymi grzybami niestety nie miała szczęścia. Niektórzy zbierali same smardze. I w końcu zrozumiała dlaczego! Źle podeszła do całego zadania, a została o tym poinformowana dopiero po czasie. - Jak to? Gdzie mogę znaleźć jakieś smardze? - zapytała. Wpadła w niemałą panikę. Czas im się kończył, a żadna z nich nie znalazła nawet małego smardza. Zaczęła rozglądać się za swoją znajomą, gdyż to ona miała uzbierane kilka smardzów. Może zechciałaby wymienić się grzybami. Dwa by wystarczyły. Po jednym dla niej i dla Fern. A jeśli by starczyło, to i dla @Aoife Dear-Aasveig jeden. W końcu nie zostawi tej ślizgonki na lodzie! I nawet jeśli wcześniej zdołała się przekonać, że ta dziewczyna nie jest osobą godną zaufania, nie widziała powodu, aby nie zaufać jej ponownie. Zwłaszcza, że wtedy najzwyczajniej w świecie żartowała. Jaki miałaby powód, aby kłamać w sprawie lekcji? Zwłaszcza, że niektórzy nauczyciele rzeczywiście nie należeli do tych najprzyjemniejszych. Nie zdziwiłaby się, jakby i Walsh testował ich w ten niecodzienny sposób. Poszukiwania grzybów okazały się owocne, jednak wciąż nie były to smardze. Aiyana podbiegła do Fern, trzymając dwa rydze. - Mam grzyby, ale to nie te! - zawołała. Była tak przejęta, że zapomniała o głuchocie przyjaciółki. Szybko się jednak poprawiła, gdy już oba grzyby wylądowały w koszyczku ślizgonki. "Musimy poszukać smardzy, inaczej oblejemy!" Zaczęła rozglądać się za jakąkolwiek osobą, która mogłaby ich poratować w tak potwornej sytuacji. Może i udało im się uzbierać odpowiednią ilość grzybów. Ale co z tego, skoro żaden z nich nie był smardzem!
Jenna Hastings
Rok Nauki : III
Wiek : 14
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 155
C. szczególne : Piegi; jasne, przenikliwe oczy; spojrzenie zbyt poważne jak na jej wiek.
Jenn czuła się tego dnia fatalnie. Nie fizycznie, w końcu była zdrowa jak rydz, a częste treningi nie pozwalały na spadek formy. Nie. Pannie Hastings nic nie dolegało, oprócz dojmujacego poczucia samotności, gdy widziała jak wszyscy mają towarzystwo, wszyscy z kimś rozmawiają, wszyscy śmieją się lub wygłupiają, podczas gdy ona przemierzała las w pojedynkę. Zatrzymała się przy paru podgrzybkach i wsadziła je do koszyczka, mając świadomość, że tego małego sukcesu nie może dzielić absolutnie z nikim. Nie to co @Aiyana Mitchelson, wokół której ciągle ktoś się kręcił i na którą Jenn patrzyła w tej chwili z zazdrością. Nie. Puchonka miała wianuszek życzliwych osób, podczas gdy ona sama edukację w Hogwarcie zaczęła jako raczej nielubiana i niedopasowana społecznie. Wystarczyło, że kuzyna nie było obok niej i już nie było żadnej duszy, która chciałaby z nią przebywać. I choć próbowała, choć angażowała się w drużynę i różne koła, wciąż była outsiderką, którą wcale nie chciała być. Ale cóż. Najwyraźniej niektórym było to po prostu pisane.