Skąd ona niby miała wziąć liść mandragory? Nie wiedziała, czy takie rzeczy się gdzieś kupuje, czy coś, ale nie robiło to większej różnicy, bo nawet jeśli, to szkoda by jej było galeonów na jakiś szajs do szkoły. Nie po to spieniężyła w pociągu podręcznik z astronomii, żeby to teraz na jakieś zielsko wydawać. Hogwart miał swoje cieplarnie i składziki na składniki, a uczniowie liście musieli se gdzieś narwać? Pomerliniło. Ewentualnie mogłaby podpirzyć z cieplarni i chociaż właściwie mogłaby to zrobić, to jej się niespecjalnie chciało. Pryskać z pierwszej lekcji w semestrze jakoś tak nie wypadało, więc zaryzykowała i poszła nieprzygotowana. Nie ma co się od razu spisywać na straty - może ktoś będzie miał dwa? A jeśli nie, to była mentalnie przygotowana na jakiś ochrzan. Od rana czuła, że dziś straci jakieś punkty. Takie już brzemię jasnowidza - znała przyszłość, ale nie mogła nic na nią zaradzić. Z niechlujnie podwiniętymi rękawami i byle jak zawiązanym krawatem weszła do klasy eliksirów, z zaskoczeniem stwierdzając, że jest pierwsza. W pierwszym odruchu chciała się cofnąć, ale jej wzrok padł na gabloty składników stojące pod ścianami. - No i kierwa, po problemie - rzuciła sama do siebie. Ostatni raz wyjrzała przez drzwi, sprawdzając czy na pewno nie zbliża się nauczyciel, albo jakaś menda, która mogłaby ją podkablować, pizła torbę pod nogi jakiegoś krzesła i podbiegła do półek. Byłoby łatwiej jakby wiedziała jak wygląda liść mandragory, ale tragedii nie było, bo pudełeczka i buteleczki były podpisane. Szybko ściągała kolejne, oglądając etykietki, po czym byle jak odkładała z powrotem, co jakiś czas zerkając na drzwi do klasy.
Nie mogła uwierzyć, że nawet Hogwart przestał być już strefą wolną od Nate'a. Mogła oczywiście przestać chodzić na eliksiry, ale co z tego? Dalej będzie widywać go na korytarzach, przy posiłkach, absolutnie wszędzie. Czuła jego obecność w mieszkaniu, a teraz jeszcze w zamku i cóż, to nie pomagało jej złapać oddechu. Nie mówiąc już o tym, co się z tym wiązało, jak łatwy kontakt będzie miał z Jerrym i do czego to może doprowadzić. Miała nadzieje, że gryfonowi nie zależy specjalnie na eliksirach, bo jeśli tak - miał przechlapane. Z jej winy. Normalnie pewnie nie miałaby nic przeciwko delikatnym prowokacją Mefa, wręcz przeciwnie, uśmiechnęła się do niego, kiedy pogłaskał ją po plecach, ale prawdę mówiąc, nie była dzisiaj gotowa na otwartą walkę. Była zbyt rozbita i zagubiona w nowej sytuacji, żeby próbować jakkolwiek obrócić ją na swoją korzyść. Za bardzo martwiła się potencjalnymi konsekwencjami, nie tymi, które dotkną jej, tylko innych. - Postaram się - odparła mimo wszystko, próbując wziąć się w garść, ale wsłuchać się w wykład mężczyzny nie potrafiła. Nawet na niego zerkała, ale jego słowa zupełnie do niej nie docierały, co chwilę jej uwaga skupiała się na Jerrym. Nie zanotowała wiele, prawdę mówiąc, jej notatki dawno nie były tak kiepskie, zwłaszcza, że normalnie przykładała się do części teoretycznej na eliksirach, wiedząc, że w praktycznej ma braki. Dobrze, że ślizgon się postarał, zawsze mogła część przepisać od niego. Kiedy skończyli, wstała, żeby pójść po składniki i zanim zdążyła dobrze postawić krok, runęła na ziemię. Skrzywiła się, ale szybko otrząsnęła i wstała. Przy okazji wyłapała pod ławką parę galeonów, więc zgarnęła je do kieszeni i poszła wziąć te przeklęte składniki. Prawdę mówiąc, dalej miała ogromną ochotę opuścić salę i tylko cudem się powstrzymywała. - Bywało lepiej - przyznała, kiedy Mefisto do niej wrócił. - Dlaczego on tu musi być? - jęknęła cicho, nie mogąc powstrzymać się od chwili narzekania. - To jakaś klątwa, serio. Wszystko przez twoją głupią wróżbę na wróżbiarstwie, teraz jestem na to skazana - wyrzuciła mu, chociaż wiedziała, że pojęcia nie miał o co chodzi. - W zasadzie eliksiry nie są mi jakieś bezwzględnie potrzebne - stwierdziła, poważnie rozważając zaprzestanie chodzenia na te lekcje. Było jej szkoda pracy, którą zawsze poświęcała, żeby podgonić innych i prezentować się chociaż względnie dobrze, ale to nie był jedyny problem. Jej duma tak naprawdę nie pozwalała wycofać się z zajęć tylko dlatego, że je prowadził. Jakby to wyglądało?
Punkty w kuferku: 8 Część teoretyczna:B Szukanie składników:1, potem6 Zysk/strata: +15 galeonów
William S. Fitzgerald
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 183,5 cm
C. szczególne : tatuaże: motyw quidditchowy na lewym ramieniu, czaszka wężna na prawej piersi i runa Algiz po wewnętrznej stronie lewego przedramienia | amulet z jemioły zawsze na szyi
Wydawać by się mogło, że mając salę niemal pod samym nosem prawie nie sposób się spóźnić. A może właśnie z tego powodu jest to o wiele łatwiejsze? Bądź co bądź, w przypadku Fitzgeralda przesądziło o tym osławione „jeszcze pięć minutek”, kiedy rano się przebudził i zamiast wstać od razu, żeby mieć wystarczająco czasu na ogarnięcie, przewrócił się na drugi bok chcąc urwać jeszcze te pięć minut snu. Chwilka jednak dość mocno się przeciągnęła i w rezultacie, kiedy przebudził się po raz kolejny z wcześniejszego zapasu czasu nie zostało mu praktycznie nic. Z jednej strony mógłby po prostu odpuścić, na eliksirach i tak jakoś mocno mu nie zależało, choć uważał umiejętność pichcenia wywarów za dość użyteczną oraz wartą posiadania, ale z drugiej zdecydowanie nie był gościem, który z tak błahego powodu odpuszcza całą lekcję, skoro już planował się wybrać. Bez przesady. Dlatego zebrał się, doprowadził do jako takiego porządku i ruszył w kierunku klasy; nie jednak na złamanie karku, a spokojnie, jakby nigdy nic, choć dobrze wiedział, że jest już spóźniony. Nic na to jednak nie poradzi, zmieniacza czasu w końcu nie posiadał, a tak przynajmniej zachowa odrobinę godności. Tak samo wszedł do klasy – pewnie i bez robienia wokół siebie większego rabanu niż to było konieczne, bo nie miał wątpliwości, że jakąś uwagę na siebie zwróci. Sanford to jednak nie Bozik, jej raczej to nie umknie, choć pewnie jak zawsze przymknie oko. Ku lekkiej konsternacji dostrzegł, że to jednak nie belferka od eliksirów znajduje się za biurkiem, a jakiś młody typ, najpewniej asystent, a ona sama tymczasem siedzi sobie wygodnie na końcu klasy i coś notuje. Nie zmieniło to faktu, że jego wejście zdecydowanie nie pozostało niezauważone, a w dodatku jeszcze poleciały punkty za spóźnienie. Nic jednak, czego nie dało się w ten czy inny sposób odrobić, więc się tym jakoś specjalnie nie przejął. Fitzgerald bez słowa oraz zbędnej zwłoki zajął jakieś pierwsze lepsze wolne miejsce, żeby dłużej nie przeszkadzać w trwającym wykładzie. Nie musiał nawet dopytywać nikogo o temat zajęć – wystarczyło, że wsłuchał się w słowa praktykanta, szybko stwierdzając, że ten mówi całkiem do rzeczy; nawet zdecydował się wygrzebać z torby pergamin wraz z piórem i sporządzić sobie trochę notatek, czego nie robił zbyt często. Eliksir czuwania potrafił być jednak całkiem użyteczny, więc dodatkowa wiedza na pewno nie zaszkodzi. Może i się spóźnił, ale zdecydowanie nadrobił to uwagą i ostatecznie skończył z całkiem solidnymi zapiskami. Po części teoretycznej przyszła pora, żeby udać się po składniki. Z uniesioną brwią przyglądał się jak tłuszcza ruszyła ku gablotom z ingrediencjami, niektórzy nawet rozpychali się tak jakby trwała jakaś zajebista wyprzedaż czy coś i zaraz miało ich zabraknąć; samemu odczekał aż największa fala przejdzie, by następnie udać się w stronę szafek. Ledwie jednak zdołał zrobić dwa kroki, a stopa nagle ujechała mu na czymś mokrym i ani się obejrzał, już został sprowadzony do parteru. Dość boleśnie w dodatku. Świetnie. — Ja pier… — syknął przez zaciśnięte zęby, czując ból promieniujący od kości ogonowej. Odczekał moment, żeby nieco zelżał, a kiedy w końcu zaczął się zbierać z podłogi jego uwagę przyciągnął błysk czegoś pod jedną z sąsiednich ławek – okazało się, że były to galeony, które komuś musiały wypaść. Cóż, zgarnął je bez zastanowienia – w końcu znalezione nie kradzione – po czym wstał i rozmasowując obolałe miejsce podszedł w końcu do gablot, żeby zebrać potrzebne składniki. Parę chwil później wrócił do ławki z – jak mu się wydawało – wszystkim czego potrzebował. Po drodze klepnął lekko Charliego (@Charlie O. Rowle) w ramię, próbował również wychwycić spojrzenie Gabrielle (@Gabrielle Levasseur) i jeśli mu się udało, to posłał dziewczynie uśmiech w akompaniamencie puszczonego oczka, ale bardziej ich nie zaczepiał, w końcu trwała lekcja i to nie była pora na takie rzeczy.
Punkty w kuferku: 1 Część teoretyczna:J Szukanie składników:1 → 4 Zysk/strata: + 15 galeonów | + 1 do wyniku kostek | bonus na następnych zajęciach | - 10 pkt dla Slythu, bo spóźnienie
Ostatnio zmieniony przez William S. Fitzgerald dnia Pią Sty 31 2020, 01:21, w całości zmieniany 2 razy
Niamh O'Healy
Rok Nauki : V
Wiek : 20
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 178
C. szczególne : irlandzki dialekt, odstające uszy, krzywy ryj
Zamarła z oburzenia, co rzadko się u niej zdarzało. Zwykle nie zwlekała z wybuchem. Teraz jednak przez moment jedynie w milczeniu sztyletowała Ellisa wzrokiem. Dialektyzm powtórzony przez niego z tym paskudnym akcentem, brzmiał jak szyderstwo i nic nie było w stanie przekonać ją, że chłopaka nie miał takich zamiarów. - Psiuk zafajdolony - wycedziła w końcu, żałując, że dzieli ich Bjørn, bo naplułaby mu do kociołka - Kalecz tem hadzkim akcentem własne mowe. Nie było czasu na eskalacje konfliktu, bo zaczęła się lekcja. Wzburzenie widocznie dobrze na nią działało, bo tak skupiona na eliksirach chyba jeszcze nigdy nie była. Do tego, po części praktycznej, gdy musieli zebrać potrzebne do eliksiru składniki, poszło jej bardzo sprawnie. Być może to dzięki grzebaniu po szafkach przed innymi lekcjami, na które nie miała ingrediencji, które należało zdobyć samemu.
PUNKTY W KUFERKU: 2 CZĘŚĆ TEORETYCZNA: H SZUKANIE SKŁADNIKÓW: 6 ZYSK/STRATA: + 1 do wyniku kostek
Finnegan Gilliams
Wiek : 20
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 173
C. szczególne : blizny: podłużna na lewym nagarstku, po pogryzieniu na prawej kostce, pooperacyjne na klatce piersiowej
Nienawidziła się spóźniać. W ten sposób nie dało się wejść na lekcje niezauważonym. Zdarzało jej się w takim wypadku w ogóle rezygnować z zajęć, ale w tym roku, z racji kiblowania, nie bardzo mogła sobie na to pozwolić. Rodzicie by ją zabili. Szła do lochów na miękkich lokach, kiedy zobaczyła idącego do klasy Ślizgona. To była okazja, żeby rozłożyć uwagę, którą zwykle ściągali na siebie spóźnialcy na dwoje. Wślizgnęła się do sali za starszym chłopakiem, ale wcale nie czuła się mniej zestresowana. Raz, ze towarzystwo nieznajomego Ślizgona nic w sumie dla niej nie znaczyło, a dwa, że prowadzący ewidentnie zwrócił na nich uwagę, bo odjął im po 10 punktów. Usiadła w ławce sama, jak przystało na człowieka bez przyjaciół. Zestresowana wejściem do sali nie mogła jednak zupełnie skupić się na temacie zajęć. Nawet nie specjalnie do niej dotarło, że asystent był nowy. Wydawało jej się jednak, że niezbędne minimum ogarnia. Kiedy wszyscy rzucili się do szafek ze składnikami nie chciała się między nimi przepychać, choć z drugiej strony obawiała się, że dla niej nie starczy i będzie musiała zgłosić to nauczycielowi. Na szczęscie jakoś udało jej się wszystko skompletować, a nawet zgarnęła słoik składniku, na brak którego narzekali inni. Myślała, że ma niesamowite szczęście, choć w rzeczywistości był to błędnie podpisany słoik. O tym jednak nie miała jeszcze pojęcia.
PUNKTY W KUFERKU: 5 CZĘŚĆ TEORETYCZNA: D SZUKANIE SKŁADNIKÓW: 4 i parzysta, ale za pozwoleniem nieparzysta, bo Finn nie gada z obcymi ZYSK/STRATA: - 1 do warzenia | -10 do spóźnienia
Nathaniel Bloodworth
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 190 cm
C. szczególne : Lewa ręka: pochłaniacz magii, sygnet rodu | prawa ręka: od łokcia w dół pokryta paskudnymi bliznami, runiczne tatuaże na ramieniu | blizna pod łopatką
— Panie... — zrobił pauzę, gdyż nie znał nazwiska chłopaka (@William S. Fitzgerald), podobnie jak dziewczyny (@Finnegan Gilliams), która weszła do sali tuż za nim. Ostatecznie machnął na to ręką — Slytherin i Ravenclaw tracą dziesięć punktów, proponuję zacząć nosić zegarek. Zaczekał aż zajmą miejsca i przestaną szurać krzesłami i wyjmowanymi z toreb przedmiotami, po czym wrócił do tematu zajęć. — Zgadza się, panno Swansea. Panna Dear również ma rację, chociaż warto dodać, że eliksir czuwania podnosi ciśnienie krwi, wobec czego nie zaleca się jego stosowania na przykład osobom chorym na pressurę. Zresztą przy zażyciu dużej dawki na raz, nawet u zdrowej osoby mógłby wystąpić zawał serca. Obie panie zyskały pięć punktów dla swoich domów. — Kontynuując część wykładową zajęć, widział, że nie wszyscy uznali za stosowne słuchać go ze skupieniem. Część uczniów – choć na szczęście byli w mniejszości – zdawała się w ogóle nie uważać, przymykając nawet od czasu do czasu powieki. Mógł odjąć im za to punkty, ale uznał, że zwyczajnie nie warto tracić na nich cennego czas, a przy tym przerywać swojego wywodu. Nie musiał ich karać, bo jeśli rzeczywiście wcale go nie słuchali, czas na to przyjdzie w dalszej części zadań. Nakazał im wziąć składniki, a sam usiadł za biurkiem, obserwując cyrk, który zaczął się wyczyniać kiedy tylko pierwsza osoba wstała z ławki. Widząc jak wywija efektownego orła, popatrzył na nią obojętnie, przy drugiej uniósł brew, przy trzeciej zmarszczył zaś czoło. Okazało się, że pół klasy zostało pokonane przez niewinną kałużę, której nikt nie zdecydował się sprzątnąć. — Panno Williams — zwrócił się do @Nancy A. Williams, która zapadła mu w pamięć tym, że wcześniej nawet nie udawała, że go słucha — proszę zająć się tą nieszczęsną plamą zanim wszyscy się na niej pozabijacie. Zanim jednak dziewczyna zdążyła cokolwiek sprzątnąć, do jego biurka podeszła @Chloé Swansea, a tuż za nią dreptały kolejne osoby. Popatrzył na dziewczynę pytająco i wziął do ręki słoik, przyglądając się jego zawartości. — Chyba trzeba będzie — przyznał niechętnie, zerkając kątem oka na Sanford. Widocznie nie tylko w papierach miała niemały bałagan — Mam rozumieć, że chce mi w tym pani pomóc? — popatrzył na nią z delikatnym uśmiechem; widział jej wzrok i, cóż, nie podobało mu się to. Byli na lekcji, w miejscu najmniej odpowiednim do jakichkolwiek bezczelnych spojrzeń. — Pomyślę nad zorganizowaniem dodatkowych zajęć dla zainteresowanych uczniów. — Uśmiech zniknął, choć sam Nathaniel brzmiał na rozbawionego. Przydzielił dziesięć punktów dla Swansea i każdej kolejnej osoby, która zgłosiła mu niewłaściwe oznaczenie składników. Chciał w ten sposób zachęcić ich do wynajdywania ich w odmętach półki, by sam miał z tym potem mniej zabawy. — Panie Dunbar, jest pan na lekcji, więc niech się pan zachowuje jak na studenta przystało. Gryffindor traci pięć punktów. — Nie podobały mu się krzyki na jego lekcji i nie zamierzał ich tolerować. Oczywiście przepychanki również nie były pożądanym zachowaniem, ale z owym narwańcem, który rozpychał się łokciami na boki, zamierzał porozmawiać po zajęciach. Poczekał aż wszyscy zajmą miejsca i nakazał im rozpoczęcie warzenia eliksirów. Po chwili rozpoczął wędrówkę po klasie, przyglądając się co wyczyniają z zawartością kociołków i od czasu do czasu rzucając jakiś komentarz. Niezapytany, nie udzielał hojnie wskazówek, zakładając, że wszystkie potrzebne im informacje zostały przekazane na początku zajęć. Teraz wszystko leżało w ich rękach.
Warzenie eliksiru:
Rzućcie dwiema kośćmi!
1. Merlin jeden wie co namieszałeś w swoim kociołku… wygląda na to, że naprawdę zrobiłeś wszystko nie tak jak trzeba. Najwyraźniej słuchanie prowadzącego i patrzenie co takiego wrzuca się do kociołka to podstawy, których warto jednak przestrzegać… W połowie zadania zawartość Twojego kociołka wybucha z hukiem i kłębami czarnego, duszącego dymu, pryskając na Ciebie i osobę obok Ciebie (wybierz któregoś z uczniów). Kaszlesz i łzawią Cię oczy, a ubranie nadaje się tylko do prania. Nie ma szans żeby coś takiego przeszło bez echa, Nathaniel odejmuje 15 punktów domowi, do którego przynależysz.
2. Twoja mikstura już po dodaniu pierwszych składników przybrała niepokojący, zielonkawy kolor, a w miarę mieszania zaczęła gęstnieć, coraz bardziej przypominając błoto; ostatecznie zgęstniała na tyle, że można było pionowo postawić w niej łyżkę. Kiedy Nathaniel podchodzi do Twojego kociołka, by zajrzeć co takiego kryje się w środku, przez moment patrzy na Ciebie ze szczerym zdumieniem, że można było tak bardzo to zepsuć. Obyło się bez katastrofy, ale przygotowana przez Ciebie mikstura nie nadaje się absolutnie do niczego… na domiar złego na to gęste ustrojstwo nie w pełni działają zaklęcia – musisz doczyścić kociołek, przez co wyjdziesz z klasy chwilę później niż ci, którym poszło lepiej.
3. Nie jest dobrze, naprawdę nie jest. Kolor może i się zgadza, ale eliksir ma bardzo intensywny zapach przypominający coś na pograniczu bardzo aromatycznego serca i niepranych skarpet. Prowadzący wspominał, że eliksir nie pachnie różami, ale to chyba lekkie przegięcie? Kiedy podchodzi, żeby sprawdzić efekt Twojej pracy, okazuje się, że poza wyjątkową smrodliwością nie ma on żadnych przydatnych właściwości i wcale nie nadaje się do zażycia.
4, 5, 6. Czego byś nie robił, Twój eliksir przypomina… wodę. Wrzucasz do niego jeden składnik i nic się nie dzieje, wrzucasz drugi i przez moment staje się lekko niebieskawy, ale zaraz znów traci na kolorze. Na sam koniec jest na tyle przezroczysty, że wciąż można dostrzec dno kociołka, a na nim część składników, która się nie rozpuściła. Może to kwestia temperatury? Przygotowany przez Ciebie eliksir nabrał pożądanych właściwości pobudzających, ale jest przy tym tak słaby, że należałoby wypić co najmniej kilka porcji, by odczuć jego prawidłowe działanie.
7, 8, 9. Można było zrobić to lepiej, ale możesz być z siebie zadowolony. Eliksir ma odpowiedni zapach i kolor, który jest zbliżony do tego pożądanego… niestety przy każdym wrzucanym do kociołka składniku, syczy głośno i bulgocze znacznie mocniej niż powinien. Od prowadzącego dowiadujesz się, że jest to kwestia błędnego mieszania mikstury; nabrał on właściwości pobudzających… właściwie aż za mocno. Przygotowany przez Ciebie eliksir jest tak silny, że nawet w najmniejszych ilościach może podrażnić żołądek, wywołując tym samym wymioty lub doprowadzić do znacznie poważniejszych powikłań. Na szczęście wystarczy rozcieńczyć go odpowiednio z wodą, by uzyskać odpowiedni efekt, więc można powiedzieć, że Ci się udało.
10, 11, 12. Przyrządzona przez Ciebie mikstura jest z całą pewnością prawidłowa. Ma odpowiedni kolor i zapach, i jedynie wyjątkowo wprawne, doświadczone oko może dostrzec, że dało się to zrobić lepiej. Nathaniel jest zdecydowanie zadowolony z efektu Twojej pracy.
13. Jesteś niekwestionowanym mistrzem dzisiejszej lekcji eliksirów. Uwarzyłeś nieskazitelnej jakości eliksir, a prowadzący jest tak bardzo zadowolony z Twojej pracy, że nie tylko nagradza Cię 15 punktami dla domu, ale i wręcza Ci jedną porcję uwarzonego przez Ciebie eliksiru.
Kilka zasad: 1. Na tym etapie zajęć nie można się już spóźnić. 2. Każde 8pkt z eliksirów daje Wam nie przerzut, a możliwość podniesienia swojego wyniku o 1. Mowa tu o liczbie, nie całym przedziale punktowym. Wykorzystane w poprzednim etapie przerzuty nie wliczają się w pulę (jeśli ktoś miał 16pkt i w poprzednim etapie zrobił przerzut, może podnieść swój wynik o maksymalnie 1). 3. Nie zgłaszajcie zysków i strat w temacie z upomnieniami/płatnościami, wszystko zostanie rozliczone na koniec lekcji. 4. Termin odpisu to 31 stycznia, godz. 10:00 5. Gdyby ktokolwiek miał wątpliwości: bonusy +1/-1 z poprzednich rzutów kośćmi liczą się właśnie w tym etapie – przy warzeniu eliksiru. 6. Należy wypełnić wzór:
Kod:
<zg>Punkty w kuferku:</zg> wpisz swoje pkt z eliksirów <zg>Wylosowana kość:</zg> [url=wpisz link do rzutu]Wynik kości[/url] <zg>Zysk/strata:</zg> wpisz przedmioty/galeony lub —
Bardzo proszę o linkowanie swoich rzutów.
Nancy A. Williams
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Burza brązowych loków na głowie i uśmiech przyklejony do twarzy, tatuaż z runą algiz na lewej kostce
Punkty w kuferku: 0 Wylosowana kość:2-2=0! Zysk/strata: - 15 pkt
- Nie no co ty, swoimi bym cię nie pokarała. Gotowanie jest za blisko spokrewnione z eliksirami. - Odpowiedziała na pytanie @Gabrielle R. Swansea i też odgryzła swojemu borsukowi głowę jeszcze zanim zaczęła się ta nieszczęsna lekcja. Odpłynęła tak bardzo, że nawet poszturchiwanie przez Gabrielle nic nie pomogło. I do tego te podmienione składniki! Gdyby nie przysypiała może zwróciłaby uwagę, że kilka osób miało problem ze składnikami w nieodpowiednich słoikach i zorientowałaby się, że dotyczył jej podobny problem. Nic z tego. Po powrocie do stolika znowu odpłynęła i z zamyślenia otrząsnęło ją dopiero jej nazwisko wywołane przez prowadzącego. - Ja? - Wyrwało jej się niechcący. Czemu niby? Przecież nie ona była za nią odpowiedzialna, halo! Co to za sprawiedliwość? Rzuciła szybko "Chłoszczyść" na morderczą plamę i stanęła przed swoim kociołkiem. Spojrzała na swoje składniki wątpliwego pochodzenia i pustą kartkę na której powinny być jakieś instrukcje. No to klops. - Zapisałaś od czego trzeba zacząć? - Szepnęła do koleżanki z ławki zerkając w jej notatki. Niestety oczy miała zaspane, a umysł jeszcze nie przebudzony i literki jakoś jej się rozjeżdżały. Spróbowała zatem podejrzeć co wrzucają do kociołka inni uczniowie i starała się robić to co oni. Już po chwili konsystencja jej eliksiru zrobiła się jakaś podejrzana i zdecydowanie pachniał inaczej niż ten w kociołku Gabi. Wrzuciła jeszcze tajemniczą zawartość słoika i skrzywiła się. Zaczynało śmierdzieć spalenizną. Nachyliła bliżej, żeby przyjrzeć się swojej miksturze. Czy na pewno powinna tak intensywnie bulgotać? - Hej, twój też tak... - Nie zdążyła dokończyć pytania, bo zawartość jej kociołka nagle z niego wyskoczyła z donośnym hukiem. Czarna maź wylądowała na jej twarzy, włosach, ubraniach i również przy okazji na Gabrielle. - Kurwa... - zaklęła patrząc z niedowierzaniem na to co właśnie wydarzyło, wybuchnęła histerycznym śmiechem i zaraz potem rozkaszlała się od kłębów gęstego dymu, który się unosił dookoła rozchodząc się coraz dalej. W miejscu, w którym przed chwilą posprzątała pojawiła się kolejna niebezpieczna plama. Ciekawe czy znowu połowa uczniów będzie się wywracać jak na lodowisku? Faza śmiechu szybko jej minęła i spojrzała bezradnie na prowadzącego. Oczy jej się nieco zaszkliły i sama nawet nie wiedziała czy to przez drażniący dym, czy poczucie beznadziejności, które właśnie ją ogarnęło. Cóż, przynajmniej nauczyciel będzie miał co wspominać z pierwszych zajęć! No i był jeden plus. Zdecydowanie nie była już śpiąca! Wybuchający kociołek zadziałał lepiej niż mocna kawa!
Violetta Strauss
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168cm
C. szczególne : wyjątkowo niski i zachrypnięty głos | tatuaż z runą algiz na wnętrzu lewego nadgarstka | na palcu prawej dłoni zawsze obrączka Bruhavena, a nad nią krwawy znak | blizny: na palcach i wierzchu lewej dłoni oraz jedna biegnąca w poprzek jej wnętrza, na łydce po ugryzieniu inferiusa, w okolicach zregenerowanego lewego ucha
I zasiedli wszyscy do eliksirowarzenia. Violetta zerkała co chwilę do książki, by na pewno trzymać się wytyczonego przepisu. Nie chciała tego spieprzyć dlatego uważnie odmierzała wszystkie składniki, dbając o to, by odpowiednią ich ilość dodać do kociołka w dobrym momencie. Obserwowała przy tym uważnie wszystkie zmiany, które zachodziły w wywarze w ciągu pichcenia go i dorzucania kolejnych ingrediencji. Nie zwracała uwagi na jakieś rozmowy, szmery i wybuchy, które rozlegały gdzieś w klasie. Była jedynie skupiona na swoim zadaniu i doprowadzeniu go do końca. I w końcu po długim warzeniu okazało się, że wszystko wyszło jej... jak najbardziej poprawnie. Wyglądało tak jak według podręcznika powinno to wyglądać. Dobra konsystencja, kolor. W zasadzie zapach chyba też był taki jaki być powinien chociaż to akurat było dużo trudniej sprawdzić bazując na samych grafikach i opisie. Jednak skoro pozostałe rzeczy były w porządku to to raczej też. Dlatego też po zakończeniu procesu warzenia eliksiru zajęła się sprzątaniem swojego stanowiska tak by wszystko sobie na nim ładniej poukładać i móc oczekiwać oceny prowadzącego zajęcia Bloodwortha.
Punkty w kuferku: 0 hehe Wylosowana kość:10 Zysk: eliksir euforii
Bjørn H. Nordhagen
Rok Nauki : VI
Wiek : 21
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 182cm
C. szczególne : Blizna na lewej łopatce, włosy w nieładzie, bardzo jasna cera, heterochromia centralna
Zerknął w bok najpierw na Ellisa, a potem w drugą stronę na Niamh, a wargi zwinął w prostą kreskę. Jako Anglik dla własnego bezpieczeństwa nie powinien się do niej odzywać, ale wcale nie zamierzał mu tego uświadamiać. Każdy przecież wiedział jaki stosunek do kogokolwiek spoza jej ojczyzny ma O'Healy. Będąc pomiędzy nimi bał się, że zaraz oberwie całkowicie przez przypadek albo coś niepożądanego zostanie mu wrzucone do kociołka przy próbie przepychania się. – Ustawki po lekcji – upomniał ich cicho. – Nie traćmy niepotrzebnie punktów – dodał mruknięciem starając się nie przeszkadzać nikomu w pracy. Chciał nie tylko uchronić ilość kryształków w ich klepsydrze, ale też własny łeb przed ciśnięciem czegoś przez tą dwójkę jak zaczną się ze sobą lać. No i skoro Gryfoni stracili punkty za krzyki, to oni też mogli oberwać za nieporozumienia rasowo-kulturowe. Zajął się eliksirem według swoich notatek. Zerknął też na to co napisali Puchoni po obu jego stronach, choć tak, żeby nie podejrzewali ściągania. Niektóre fakty mu się nie zgadzały, ale przynajmniej podziabał to wszystko tak jak być powinno. Znaczy tak sądził. Dopóki nie zaczęło syczeć jak wkurzony Pusheen na widok węża. Zapobiegawczo odsunął głowę od kociołka i wyciągnął łyżkę. – Ee... Myślisz, że zaraz przeżre denko i ławkę? – zapytał półgębkiem Hawthorne'a i z zaniepokojoną miną spojrzał na niego. Nie podobały mu się odgłosy wydawane przez płyn i naprawdę nie chciał wylądować w skrzydle szpitalnym z winy własnego zaniedbania przy wysłuchiwaniu przepisu. Na szczęście z ratunkiem przybył nauczyciel, który wytłumaczył, że to kwestia mieszania. Ellisowi z kolei chyba wyszedł całkowicie odwrotny efekt niż jemu. – Może jak je połączymy to będzie akurat – prychnął żartobliwie do przyjaciela. Nie był jakimś orłem z tego przedmiotu, więc wcześniej nawet nie liczył na to, że wyjdzie mu cokolwiek przydatnego. Trochę się nie docenił, ale jednocześnie też nie zrobił tego w pełni prawidłowo. Nawet nie wybuchł kociołka... w przeciwieństwie do innej Puchonki. – J-jesteś cała? – zapytał zaniepokojony patrząc na @Nancy A. Williams.
Punkty w kuferku: 1 Wylosowana kość:7 Zysk/strata: —
Elizaveta Konstantinova
Rok Nauki : VI
Wiek : 20
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 164
C. szczególne : Albinoska -> białe włosy, brwi i rzęsy, bardzo jasna cera z różowymi akcentami
Punkty w kuferku: 0 Wylosowana kość:9 + 1 z poprzedniego etapu = 10! Zysk/strata: W tym etapie nic
Uśmiech posłany jej przez panią prefekt był bardzo podbudowujący, od razu zyskała jeszcze więcej energii do tych zajęć, a już i tak miała ich całkiem sporo. Co dopiero gdy dotarła do ławki po udanej interwencji i usłyszała to krótkie „gratulacje” od Akiego. Zdecydowanie dodało jej to bonusów do wesołego humoru. - Dziękuję – odpowiedziała cicho, nie chcąc przeszkadzać w zajęciach. Trochę obawiała się części praktycznej. Teorii mogła słuchać i notować wszystko, nie przeszkadzało jej to ani trochę. Jednak cała jej pilność i bycie wzorowym uczniem trochę się kończyły, gdy przychodził czas na faktyczne zastosowanie nauki. Podejrzliwie patrzyła na swój kociołek i składniki. Niby wybrała je uważnie, zgodnie z zaleceniami i opisem, ale i tak nie potrafiła przekonać samej siebie, że dałaby radę zrobić coś użytecznego z nich. Nie mniej jednak, po dłuższej walce z samą sobą, westchnęła i otworzyła ten pierwszy słoik. I jakoś to poszło. Kto by pomyślał, że mogło to być takie relaksujące? Eliza nawet nie zauważyła, kiedy w sumie skończyła. Może było jej tak łatwo i przyjemnie robić ten eliksir dzięki wcześniejszemu podbudowaniu? A może dzięki czystemu umysłowi i przejrzystym notatkom, spisanym w trakcie trwania zajęć? Cokolwiek to było, ona była skupiona i chętna do pracy. Nawet proporcje nie stanowiły dla niej problemu, wystarczyło czytać wszystko co zapisała i instrukcje prowadziły ją samą. Choć tak mocno nie zaskoczył jej sam fakt, że miała dobrze sporządzone notatki a to, że potrafiła z nich tak sprawnie skorzystać. Jej mikstura miała odpowiedni zapach i kolor, nawet konsystencję! Uśmiechnęła się lekko widząc swoje dzieło. On naprawdę wyszedł! Była z siebie niezwykle zadowolona i pozostawało już tylko czekać, aż asystent oceni ich prace.
Morgan A. Davies
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 162
C. szczególne : skórzany plecak, nieodłączne bransoletki
Nie miała pojęcia, od czego powinna zacząć. Mogło to w sumie wynikać z tego, że słuchała nauczyciela z taką uwagą, jakby nadawał z radia w drugim pokoju, kiedy Davies była zajęta kurwieniem na zielony dom z bagien z lochów. To był cud, że trafiła na odpowiednie składniki, ale na pewno pomogło jej podążanie za rozkrzyczanym Jerrym, który przecież znał się na rzeczy i wiedział, co było mu na ten moment potrzebne. W trakcie tworzenia eliksiru, wszystkim, co udało jej się osiągnąć, były chwilowe zabarwienia wody. Chwilowe, bo zaraz po nich wszystko wracało do przezroczystości. I to takiej wręcz nienaturalnie przejrzystej. Czyżby stworzyła eliksir przeznaczony do bezsmugowego mycia okien? Być może powinna to opatentować. Tylko pływające na dnie kociołka śmieci powinna wyrzucić, a potem już robić intratną karierę. Reklama? Moc na każdą szybę! W końcu był też teoretycznie zdatny do picia i w jakimś stopniu pobudzał. Najlepszy przyjaciel gospodyń domowych. - Lepiej nie będzie. - mruknęła sama do siebie i podniosła głowę znad mikstury, rozglądając się po sali. Chyba nie poszło jej najgorzej, bo wokół zdarzały się naprawdę abstrakcyjne przypadki. Nie miało to jednak wpływu na jej samopoczucie. Na bycie eliksirowym orłem to się u niej nie zapowiadało. Może chociaż któregoś dnia zacznie ją to choć trochę cieszyć, a nie tylko bawić, jak polegnie i zacznie snuć prześmiewcze fantazje?
Punkty w kuferku: 4 Wylosowane kości:2 + 5 - 1 = 6
Gabrielle R. Swansea
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 1.78 m
C. szczególne : obecnie różowe włosy, bransoletki, pierścionki, drobny tatuaż na nadgarstku przedstawiający małą gitarę i na paluszkach gwiazdki i serduszka.
Nie miała pojęcia czemu @Nancy A. Williams jest taka nieprzytomna i nieuważna, czyżby imprezowała do późnych godzin, czy może to te zajęcia są takie nudne, że nim przekroczy próg sali, to od razu zasnęła? - Może i masz racje. - Gotowanie i eliksiry, jeśli tak to Gabs musiała być też całkiem niezła w gotowaniu, skoro eliksiry szły jej nawet dobrze. To prawda była fanką żarcia, ale żeby stać po kilka godzin w kuchni, tylko po to, żeby później w pięć minut zapełnić żołądek - masakra. Dorwała lepsze składniki, zapisała sobie wszystkie notatki, które było trzeba i najzwyczajniej w świecie zabrała się do przyrządzania eliksiru. Była zdziwiona, że nauczyciel kazał Nancy zmywać jakąś kałuże, fakt, że kilka osób wywróciło się przez nią, co było naprawdę zabawne; no ale puchonka nie była niczemu winna. Chyba Bloodworth musiał zauważyć jej nieuwagę i roztargnienie. Nic dziwnego, że była nogą z eliksirów, skoro w ogóle nie angażowała się w zajęcia. - No tak... - Mruknęła, uchylając dłoń, aby Nancy mogła przejrzeć jej notatki, jednak chyba nic to nie dało. Gabrielle skupiła się bardziej na swoim kociołku, po czym, kiedy koleżanka miała jakieś pytanie, odwróciła się do niej. - Nie no... mój tylko jakoś dziwnie syczy przy wrzucaniu składników. Może za dużo wrzuciłaś do swojego. - Wzruszyła ramionami i znowu skoncentrowała się na przyrządzaniu swojej mikstury, całkowicie nie zwracając uwagę na Williams. Swansea wydawało się, że jej mikstura wyszła całkiem dobrze. Eliksir miał odpowiedni zapach i kolor. Jednak jak się okazało, bulgotał i syczał przez to, że był zdecydowanie za mocny. Na szczęście trochę rozcieńczyć w wodzie i będzie idealny. Nie można tego było powiedzieć o eliksirze Nancy, który znalazł się nie tylko na puchonce, ale i Gabs. Swansea patrzyła się na ten pierdolnik z niedowierzaniem, że można tak zjebać przyrządzanie mikstury. Koleżanka chyba nie czuła się dobrze. Najpierw śmiech potem stała nieco oszołomiona, być może zażenowana. - Ja pierdole! - Pokręciła głową, dotykając dłonią swoich włosów. - Ja pierdole... - Powtórzyła, jakby pierwszy komunikat nie dotarł do większego grona odbiorców. - No na pałę Merlina! Nancy jak ty to od jebałaś? - Podeszła do koleżanki. - Jebać Morgane, nic Ci nie jest? - Dotknęła jej ramienia, jakby chcąc zdjąć ten czarny płyn. Zakaszlała przez dym, sama starając się jakoś doprowadzić do porządku, ale po chwili uznała, że nie ma sensu. - Wietrzenie klasy będzie, ubrania do wyrzucenia i za te bluzgi oberwę więcej minusów dla mojego domu niż Ty za ten zjebany eliksir, prawda Panie @Nathaniel Bloodworth? Panie, profesorze? Jak on kazał do siebie mówić? - Szepnęła ostatnie dwa zdania do Nancy, ale chyba nie oczekiwała odpowiedzi.
Punkty w kuferku: 8 Wylosowana kość:6 + 2 (bonusy z pierwszego etapu) = 8 Zysk/strata: —
Punkty w kuferku: 24 (+3 przedmioty) Wylosowana kość:8 + 3 kuferek + 1 poprzedni etap = 12 3
Zysk/strata: wpisz przedmioty/galeony lub —
Była nazbyt ambitna i kiedyś ją to zgubi, wiedziała o tym. Obiecała sobie, że nie tylko skończy szkołę, jako prefekt naczelny, ale również z doskonałymi wynikami i pucharem domu. Tak, że sam Fairwryn poczuje uścisk w żołądku, jak zabraknie jej na szkolnym korytarzu. Nie było chyba drugiego ślizgona, który tak ciężko dla domu pracował. A jaj nie sprawiało to problemów, była wielofunkcyjna i radziła sobie niemalże ze wszystkim. Na słowa Isabelle, westchnęła. Wszystko w tych zaręczynach było skomplikowane. Przekształcenie przyjaźni w coś więcej było samo w sobie wyzwaniem, a dodając do tego mur chiński Nessy i znikanie Aleksandra — niby w jaki sposób miało to funkcjonować, wyjść? Zwłaszcza po ich ostatnim spotkaniu w listopadzie, po którym straciła wobec niego tak dużo zaufania? Nie przez wydarzenia z tego konkretnego przyjęcia i spaceru, ale przez te późniejsze. Zazdrościła ślizgonce wolności i niezależności, a przede wszystkim siły do przeciwstawiania się ojcu. Ona nie mogła odmówić, gdy był chory, a ona była jedynaczką. - To nie jest wystarczająco dużym supłem i bez naszego udziału, uwierz mi. Tak, po lekcjach. Odparła w końcu cicho, posyłając jej wdzięczny uśmiech. Co innego mogła zrobić? Lekcja zaczęła się, a ona starała siłę pracować w skupieniu, chociaż krzyczące myśli skutecznie rozkojarzyły. Udało się jej przemknąć w stronę składników, jako jedna z pierwszych i wyrwać lepsze rzeczy. Gdy wróciła na miejsce, zdziwiona obserwowała, jak kolejne osoby — nawet biedna Cortezówna, wywalają się i lądują z tyłkiem na posadzce. Czego skrzaty używały do polerowania? Nie mogła jednak powstrzymać krótkiego grymasu rozbawienia, chociaż patrzyła na nią z troską. - Wszystko w porządku? Nie zrobiłaś sobie nic? - zapytała zaraz, gdy przyjaciółka wróciła do ławki. Wyglądała na zdenerwowaną, chociaż rumieniec złości nieco zszedł z opalonych policzków ślicznej dziewczyny. Ruda zgarnęła kosmyk włosów za ucho, przesuwając spojrzeniem po twarzy towarzyszki, chcąc się upewnić. - Wszystko chyba jest. W razie czego Ci pomogę. Może nie była mistrzem alchemii, ale radziła sobie nieźle. Gdy wszyscy wrócili na miejsca, młody asystent kontynuował, czując zapewne na sobie krytyczne spojrzenia Sanford. Ta była ciągle niezadowolona. Być może przez samotność irytował ją fakt, że Nathaniel uczył swoją narzeczoną, a połowa uczennic śliniła się na jego widok? Nastawiła kociołek, gdy mieli zabrać się do eliksiru. Nie musiała zerkać w przepis — a przynajmniej tak się jej wydawało, bo wszystko samoistnie pojawiło się jej przed oczyma. Czyżby ostatnio zbyt dużo siedziała nad księgami i miksturami? W skupieniu pracowała, nucąc cicho pod nosem i zerkając co jakiś czas na Isabelle, mając nadzieję, że jej też dobrze pójdzie, chociaż zawsze mogła liczyć na pomoc Nessy. Dodawała do kociołka, mieszała, pilnowała czasu oraz proporcji. Mikstura z pewnością miała doskonały kolor i właściwy zapach, jednak miała wrażenie, że stać było ten eliksir na więcej. Nie marudziła jednak, bo wiedziała, że zadanie wykonała doskonale i niewiele brakowało powstałemu eliksirowi do perfekcji — wątpiła tylko dlatego, że pracowała z pamięci, a nie księgi. Spojrzała na przyjaciółkę, przeciągając się subtelnie, tak, aby nikt nie zauważył. - Jak idzie? Potrzebujesz czegoś? - szepnęła, nachylając się w jej stronę i zerkając na jej kociołek. To nie była trudna w przygotowaniu mikstura, jednak wymagała dokładności. Zwodnicze było mieszanie i czas, trudniejsze od samych składników i jej obróbki.
Akaiah Sæite
Rok Nauki : VII
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 173 cm.
C. szczególne : Podkulona, przygarbiona sylwetka. Wzrok wbity w ziemię. Jąkanie.
Punkty w kuferku: 4. Wylosowana kość:6 + 5 – 1 = 10. Zysk/strata: -
Nieco się zaniepokoił, słysząc, ile osób odnajdywało błędnie scharakteryzowane składniki. Kto to przygotowywał? Poprzednia grupa zajęciowa nie potrafiła poprawnie odłożyć resztek zużytych na eliksirach? Postanowił być ostrożniejszy przy części praktycznie, uważnie słuchając tej wykładowej, chcąc wyłapać ewentualne niuanse i smaczki, które pomogłyby mu odróżnić potencjalnie zły ruch w uwarzeniu poprawnej mikstury. Jak na większości lekcji: zajął się sobą, nie mówiąc nic nawet do stojącej niedaleko Elizy. Po pierwsze, głupio byłoby dziewczynie przeszkadzać, po drugie jeszcze głupiej byłoby przeszkadzać samemu sobie. Szczególnie, gdy z tyłu głowy miał widmo pomylenia składników: wzmożona czujność aktywacja. Spokojnie przygotowywał swój eliksir, idąc ściśle według instrukcji, gdy nagle zdekoncentrował go ogromny wybuch. Byłby podskoczył, gdyby nie jego podstawowa reakcja na jakiekolwiek negatywne bodźce: skulenie się. Oparł się rekami o ławkę i dopiero po czasie odwrócił głowę w kierunku dziewcząt, teraz upapranych w zawartości kociołka jednej z nich. Nie chciał jednak gapić się długo, więc w milczeniu, ze spuszczonym spojrzeniem wrócił do warzenia. I musiał przyznać, że szło mu dosyć gładko.
Bruno O. Tarly
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 183,5
C. szczególne : mocno zarysowane kości policzkowe, baran na głowie, typowo brytyjski akcent
Punkty w kuferku: null Wylosowana kość:5 (+1 pkt nic nie zmienia) Zysk/strata: —
Miło się zaskoczył tym, że za swoje spostrzeżenie zarobił punkty dla Domu. Prędzej spodziewałby się, że je straci, jak to miał w zwyczaju, szczególnie na lekcjach eliksirów. No ale zajęcia jeszcze się nie skończyły, więc nie mówmy hop... Tym bardziej, że warzenie eliksirów nie należało do najłatwiejszych, było wręcz najtrudniejszym etapem, bo przecież kluczowym. Notatki i porady nie wystarczały, trzeba było posiadać jeszcze jakieś umiejętności z tej dziedziny, a Tarly... Cóż, był eliksirowym beztalenciem. Obawiał się trochę, że wysadzi salę w powietrze; na domiar złego znajdowali się przecież w podziemiach. Oby hogwardzkie mury wytrzymały. Podszedł do wolnego kociołka. Takiego najzwyklejszego, szkolnego. Swojego nie posiadał, zwyczajnie nie było go na takowy stać, a ten zakupiony na pierwszym roku już dawno nie nadawał się do użytku przez licznie dziury i pęknięcia. Poza tym - czy rzeczywiście taki profesjonalny kocioł jakkolwiek by mu pomógł? Wątpliwe... Raz jeszcze rzucił okiem na swoje zapiski, ledwo rozczytując swoje własne bazgroły. Zagarnął do siebie wszystkie potrzebne składniki i rozpoczął odmierzanie. Naprawdę się starał! Tak skupiony nie był już dawno. Skoncentrował całą swoją uwagę na kociołku i wyłączył się niemalże całkowicie na bodźce zewnętrzne. Ledwo słyszał wybuch przy jednym ze stołów, nie zwrócił większej uwagi, że ktoś tam oblał się czarną mazią... Był strasznie zafiksowany. Łączył składniki, mieszał, mieszał i... mieszał, a jego wywar nie zmieniał barwy. Był bardzo rozwodniony, a przecież postępował wedle receptury. Co stało się z jego eliksirem i dlaczego był taki wodnisty, praktycznie bez koloru? Czy to wina temperatury, czy to po prostu Bruno Tarly? Gdy przyglądał się swojemu dziełu dokładniej, mógł dostrzec, że nie wszystkie części składowe zdążyły się roztopić i wymieszać z płynem. Kolor także nie zachwycał swoją intensywnością. Cóż, lepiej chyba nie będzie... Gryfon porzucił dalsze próby ratowania sytuacji i opadł bezwiednie na stołek, a następnie wsparł głowę na łokciach i zaczął rozglądać się smętnie po sali. Sukcesem było to, że nie spalił swoich włosów ani nie doprowadził do wybuchu.
Elaine J. Swansea
Wiek : 24
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 174 cm
C. szczególne : pomalowane usta, wyprostowane plecy; metamorfomagicznie zwiększony wzrost;
Punkty w kuferku: 0 Wylosowana kość:5 Zysk/strata: z poprzedniego +15 galeonów
Eliksiry naprawdę nie były jej mocną stroną zwłaszcza, gdy przychodziło do praktycznej części zadania. Teorię mogła wykuć na pamięć lecz sam proces warzenia wielokrotnie wzbudzał w niej frustrację. Mimo wszystko starała się robić dobrą minę do złej gry i nie zważać na fakt, że nie ma pod ręką żadnego wsparcia w postaci kochanej osoby. Z wyprostowanymi plecami przystąpiła do pracy. Zgodnie ze wskazówkami w podręczniku dawkowała składniki. A to kroiła, a to miażdżyła, mieszała, skraplała, podgrzewała, podduszała przykrywką... lecz eliksir non stop przypominał bardziej wodę. Ilekroć zaglądała do środka to niewiele się zmieniało. To ją sfrustrowało na tyle, iż jej włosy pokryły się przepięknym fioletem i nijak nie mogła skupić się na naprawie metamorfomagicznej. Podwinęła rękawy do łokci i szukała błędu, jednak nie potrafiła sobie z tym poradzić. Zanurzyła się w podręczniku i nie potrafiła znaleźć odpowiedzi na swoje pytanie. Usiadła na ławce zmęczona, fioletowołosa i naburmuszona, bowiem jej eliksir był bardzo, ale to bardzo słaby. Westchnęła z rezygnacją. Przynajmniej próbowała. Dobrze, że nie planowała zostać zawodowym eliksirowarem, bo inaczej spaliłaby się ze wstydu.
Jeremy Dunbar
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 179
C. szczególne : Ruchome tatuaże na prawym ramieniu, wyszczerz na gębie, kocia sierść na ubraniu, zapach gumy balonowej.
Punkty w kuferku: 15 (+2) Wylosowana kość:10 +1 (poprzedni etap) + 1 (pkt z kuferka) = 12 Zysk/strata: —
Zacisnął jedynie zęby, gdy stracił pięć punktów. Dobrze, że tyle, a nie od razu dwadzieścia na powitanie. Nawet nie spojrzał na Bloodwortha, a wczytywał się w zapiski, angażując się w tę czynność niemalże chorobliwie. Wszystko, byleby nie dać się ponieść buzującym w nim emocjom. Gdy otrzymali cynk, by rozpocząć warzenie, nie zwlekał nawet chwili. Poluzował krawat pod szyją wiedząc, że zaraz zrobi się tutaj parno, bowiem było dzisiaj jakoś tak wyjątkowo tłoczno. Żaden element instrukcji warzenia nie sprawił mu większego problemu. Ubolewał jedynie nad mizernotą składników. Gdyby miał lepsze to eliksir wyszedłby idealny. Tymczasem w trakcie pracy nad srebrnym kociołkiem poczuł się lepiej. Nerwy z niego na moment opadły, odciął się od gwaru klasy i zajął tym, po co tu przyszedł. Dopiero wybuch kociołka wyrwał go z eliksirowarskiego amoku i na szczęście wybuch ten należał do jakiejś nieznanej mu Puchonki. Nawet jej nie współczuł, bowiem sprawiała problemy Bloodworthowi i był jej za to niemo wdzięczny. Gdy skończył warzyć, przyglądał się krytycznym okiem swojemu tworowi. Poszło mu całkiem dobrze, ale te składniki zepsuły efekt. Otrzepał dłonie, wsunął różdżkę za ucho i usiadł wygodnie na krześle, zerkając to na plecy Bruna, to na Violettę, której poszło też całkiem dobrze. Chciał zagadać do kumpla, ale uznał, że lepiej zamknąć się i odliczać czas do końca lekcji. Nie zostało długo, będzie mógł w końcu urwać się i iść odreagować. Złapie po drodze Elijaha albo Lazara i zaproponuje im wspólne pijaństwo. Ognistej whiskey nie da się odmówić.
Chloé Swansea
Rok Nauki : VII
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 165
C. szczególne : Kolczyk w nosie i naturalny magnetyzm.
Punkty w kuferku: 1 Wylosowana kość:3 Zysk/strata: +10 pkt z poprzedniego etapu
- Oczywiście - powiedziała bez mrugnięcia okiem, uśmiechając się lekko. Wróciła z prawidłowymi składnikami do swojego stanowiska i rozpoczęła warzenie eliksiru. Przyglądała się swoim notatkom i chyba zapisała jednak mniej niż jej się wydawało. Próbowała jednak wyłuskać z tych bazgrołów coś, co powinna wiedzieć na temat rzeczonego eliksiru i tego, jak go uwarzyć. Westchnęła cicho, bo wolała już wyjść z klasy. Cóż, lekcje nie były jej ulubionym sposobem spędzania czasu. Tym bardziej, że na eliksirach trzeba było skupić się maksymalnie, z czym miała dzisiaj problem. Zresztą widać to było w efekcie jej pracy. Myślała, że udało jej się, mimo wszystko, uzyskać prawidłowy rezultat, bo kolor wyszedł taki, jaki powinien. Coś musiała jednak pomylić, bo zapach był zdecydowanie nieprawidłowy. Zresztą jego działanie też było nijakie, więc generalnie zmarnowała całą lekcję na sporządzenie śmierdzącej wody. - Żenada - mruknęła do siebie, mając na myśli raczej zmarnowany czas, niż swoje umiejętności w warzeniu eliksirów.
Gabrielle Levasseur
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 171 cm
C. szczególne : długie, blond włosy, w okresie letnim - piegi na nosie i policzkach, tatuaż kwiatu niezapominajki na prawym obojczyku
Była zbyt zajęta poszukiwaniem składników, aby zwrócić uwagę na to kto jeszcze przekracza próg sali, dlatego nie od razu dostrzegła Willa, który wraz z kilkoma innymi osobami przybył spóźniony. O ile profesor Stanford nie miała z tym problemu, tak Nathaniel widocznie musiał pokazać swoją wyższość nad biednymi uczniami i studentami podejmując punkty domów. Pokręciła z rozbawieniem głową udając się do swojego stanowiska przy którym wciąż niewzruszony siedział Charlie. Uniosła do góry prawą brew w pytającym geście, jednak ten wzruszył tylko ramionami, kiedy minął ich William klepiąc bruneta w ramię. Gabrielle oczywiście pochwyciła spojrzenie rudowłosego, uśmiechając się do niego uroczo. A wtedy jakby nigdy nic, Rowle po prostu wstał i wyszedł. - Co ty… - zdążyła tylko powiedzieć, a widząc jak Fitzgerald (@William S. Fitzgerald) patrzy na nią pytająco, wzruszyła jedynie ramionami. Czuła, że dobra passa podczas lekcji eliksirów w jej przypadku nie może trwać wiecznie. Nawet jeśli chciała uwierzyć, że ma w sobie pokłady cierpliwości, które pozwolą jej stworzyć idealny wywar, rzeczywistość szybko sprowadziła ją do parteru. Z każdym dodanym przez blondynkę składnikiem rosła w niej irytacja, która pojawiła się tuż po przekroczeniu progu sali. Nie dość, że musiała znosić towarzystwo Nathaniela, co nie było jej ani trochę na rękę, to wszystko co robiła kończyło się wciąż wywarem o bezbarwnym kolorze. Przez chwilę tliła się w dziewczynie nadzieja, kiedy na kilka sekund ciecz zmieniła kolor na niebieskawy, jednak szybko zgadła. Niczym płomień świecy wystawiony na zbyt silny wiatr. Wystarczyło spojrzeć w kociołek, aby zobaczyć jego dno oraz pływające, nierozpuszczone elementy. Warknęła pod nosem, starając się w ten sposób wyładować frustrację. Za jakie grzechy?! jęknęła w myślach, zamykając z głuchym odgłosem książkę. Poddała się. Nawet jeśli eliksir nabrał odpowiednich właściwości, wciąż był za słaby, aby spełniać swoją funkcję, pijąc zaledwie jedną dawkę. Należało przyjąć nieco więcej eliksiru, a nie tak to powinno wyglądać. - Nienawidzę eliksirów -wyszeptała pod nosem.
C. szczególne : brunetka,migdałowo-orzechowe oczy,piegi które dodają uroku,specyficzny prawostronny uśmiech,mały niebieski kolczyk w wardze po lewej stronie.
Punkty w kuferku: 6+Miedziany kociołek który przyniosła ze sobą (+1pkt do eliksirów) Wylosowana kość: 2+1=3 -1 z poprzednich rzutów kośćm to 2 Zysk/strata: wpisz przedmioty/galeony lub —
Gryfonka wiedziała, że jej nie wyjdzie... W końcu nie raz pierwszy ważyła eliksiry mimo, że czytała już o nich wcześniej. Mad przyzwyczaiła się, do tego że jeszcze ani razu żaden eliksir nie wyszedł jej za pierwszym razem.Następnym razem dowie się, o jakim będą się uczyć i przygotuje go wcześniej, by ten na lekcji był już idealny. Hmm...no tak już cos spartoliłam dodając kilka pierwszych składników,no cóż jest trochę nie pokojący i ma nie odpowiedni kolor zielonkawy. No a tak poza tym czy to ma tak zgęstnieć jak tylko Mad zaczęła mieszać,zamiast tego przypomina błoto niż eliksir wystarczy jedynie tylko można było pionowo postawić w niej łyżkę. Uśmiechnęła się do profesora kiedy ten podszedł do kociołka, by zajrzeć co takiego kryje się w środku,spojrzał na Gryfonke ze szczerym zdumieniem, że można było tak bardzo to zepsuć. Ale tak... musiała udać, że to wszystko przez to, że jest załamana. Poruszyła ustami chcąc powiedzieć "przepraszam" jednak z jej ust nie wydobył się żaden dźwięk, na szczęście sprawny obserwator dostrzegłby to. Dziś nie jest Gryfoki dzieńi to cud że,obyło się bez katastrofy, i wybuchów no ależ mikstura nie nadaje się absolutnie do niczego… Jedynie co to chyba że to gęste coś nie w pełni działają zaklęcia.A Mad gotować uwielbiała.Wzrokiem przejechała po każdym z uczniów jak sobie radzą i wróciła spowrotem do mikstury.No i co zostało Mad oczyścić kociołek i wyjść z klasy jakwszyscy wyjdą tym, którym poszło lepiej.
Isabelle L. Cortez
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 163
C. szczególne : leworęczna, blizna na ramieniu zakryta tatuażem, hiszpański akcent, szczupła, długie brązowe włosy, brązowe oczy .
Siła. Nawet Isabelle ona czasem opuszczała dając wygrać nakazom i rozkazom ojca. Czasem nawet i ona nie była w stanie się sprzeciwić. Mimo to, w tak ważnej kwestii jak dalsze jej życie, potrafiła się sprzeciwić przez co teraz płaciła dość wysoką cenę. Brat z siostrą z pewnością nie byli dumni z niej, chodź mogła by przysiąc, że w głębi serca zazdrościli jej tej niezależności, którą odczuwała coraz mocniej. Mimo to nie mogłaby nigdy powiedzieć, że Lanceley jak i jej kuzyn są słabi. Po prostu... Ciężko było jej to ubrać w odpowiednie słowa. Mieli oni siłę, jednak w zupełnie innych sprawach. Co do małżeństwa poddali się temu jak dzieci, które uczą się dopiero jak żyć. I szczerze ją to dziwiło. Sceny dantejskie rozgrywały się w klasie. Przepychanki, upadki, gwar. Wręcz nie słyszała własnych myśli. Zmarszczyła nos patrząc na to wszystko z dezaprobatą. I chodź sama się wywróciła i zaklęła głośno nie uważała aby było to w tej sytuacji zbędne. - Pieprzone skrzaty. Nawet tak prostej czynności jak starcie podłogi nie potrafią wykonać dobrze,. - pokręciła głową kładąc wszystko przed sobą i upewniając się czy aby na pewno wszystko zabrała. - Wszystko w porządku. -posłała rudej delikatny uśmiech zgarniając włosy do tyłu z zamiarem związania ich. Nie lubiła, gdy podczas warzenia coś przeszkadzało jej przy twarzy. - Mam nadzieję, że sama dam radę ale w razie czego chętnie skorzystam z twojej pomocy. - mówiąc to zabrała się za prawidłowe ustawienie kociołka nad palnikiem. W pełnym skupieniu zajęła się sporządzeniem eliksiru. Mieszanie, dodawanie coraz to innych składników, pilnowanie... Nawet nie sądziła, że może ją to w pewien sposób uspokajać. Zawsze sądziła, że jedynie zagłębienie się w ciszy własnego pokoju bądź zaszycie w jednym z kątów biblioteki w posiadłości Cortezów jest jej ostoją spokoju. A tu proszę. Nim się obejrzała eliksir był gotowy. Zadowolona z siebie spojrzała w stronę Nessy. Jej eliksir, jak można było się spodziewać, był idealny. Cortez jeszcze raz spojrzała na swój wywar, jednak nie poczuła złości czy nawet zazdrości. W końcu nie była w tej dziedzinie mistrzem. - Chyba całkiem dobrze mi poszło, o dziwo, więc dziś obejdzie się bez pomocy. - mrugnęła do Nessy z uśmiechem. - Mam tylko szczerą nadzieję, że będzie to koniec. - z udawanym zmęczeniem opadła na krzesło przymykając na chwilę oczy.
Punkty w kuferku: 15 Wylosowana kość:9 + 1 (za punkty z kuferka) = 10 Zysk/strata: -
Punkty w kuferku: 0 Wylosowana kość:6 Zysk/strata: poprzednio wylosowany eliksir postarzający
W pierwszej chwili Ellis nawet miał wrażenie, że Niamh mogła ucieszyć się z tego, że podjął z nią dialog i nawet się z nią zgodził. Bo przecież tak naprawdę wszyscy na świecie byli przyjaciółmi, tylko jeszcze o tym nie wiedzieli. A po paru momentach złapał laga mózgu, bo nie do końca zrozumiał, o co jej chodzi, a potem jeszcze... – Ustawka? Dziewczyny to kwiatkiem bić nie można! Też mi prefekt – syknął i przewrócił oczami. Jego przyjazne wyciągnięcie ręki zostało odrzucone, a w dodatku jego najlepszy kolega podsuwał mu jakieś najgorsze i najokrutniejsze rzeczy. Chciał nawet dodać, że takiego myślenia nauczyła go mama, ale to też mogłoby nie wyjść najlepiej z racji tego, jakie relacje panowały w rodzinie Bjørna. Czasem trzeba było trzymać język za zębami. – Sama się... Psiukaj. ... Ale to tylko czasem, bo można też zachowywać się jak gówniarz, który musi się odszczekać dla zasady. Może właśnie dlatego eliksir, którego warzeniem się zajął, wyszedł mu równie mizerny co pyskówka. – Myślę, że przeżre się do krainy królikoludzi – odpowiedział z pełnym przekonaniem. Każdy wiedział, że właśnie tak było. – Jak zmieszamy i będzie bulgotało, to prawie jakbyśmy mieli wspólne bombelki... – I z taką właśnie wiedzą na temat robienia bombelków... Cóż, nie należy robić bombelków. Ale zawsze mogło być gorzej, co zresztą potwierdziła biedna Nancy, której eliksir postanowił wywołać u Ellisa potężne wręcz flashbacki z Wietnamu. Chłopak podskoczył na miejscu, pobladł i miał taką minę, jakby właśnie sama śmierć uściśnęła mu rękę. Naprawdę należy docenić fakt, że nie zaczął krzyczeć jak mała dziewczynka.
William S. Fitzgerald
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 183,5 cm
C. szczególne : tatuaże: motyw quidditchowy na lewym ramieniu, czaszka wężna na prawej piersi i runa Algiz po wewnętrznej stronie lewego przedramienia | amulet z jemioły zawsze na szyi
Kątem oka uchwycił jak Rowle ni z tego, ni z owego nagle się podniósł, a następnie jakby nigdy nic opuścił klasę. Jedna z brwi rudzielca powędrowała nieco w górę, gdy odwrócił w tamtą stronę głowę, prawie od razu napotykając równie zaskoczone spojrzenie Gabrielle. Dziewczyna wzruszyła ramionami w odpowiedzi na jego nieme pytanie, on sam też nie miał za bardzo pomysłu o co mogło brunetowi chodzić, więc zdecydował się nie zaprzątać sobie tym głowy. Zresztą teraz i tak nadszedł czas eliksirowarzenia, więc to na tym skupiła się praktycznie cała jego uwaga, bo mimo wszystko nie chciał tego robić po łebkach czy kompletnie na odwal się. Fitzgerald dobrze sobie zdawał sprawę, że żaden z niego mistrz kociołka, nigdy nawet nie zamierzał pretendować do podobnego tytułu, zwykle jednak jakoś był sobie w stanie poradzić i jego wyczyny na ogół nie groziły wysadzeniem naczynia wraz z połową klasy do kompletu. Dziś też mógł powiedzieć, że szło mu względnie dobrze – w całym procesie trzymał się podręcznikowego przepisu, wspomagając się dodatkowo sporządzonymi podczas wykładu notatkami. Zgodnie z wytycznymi dodawał kolejne ingrediencje w skrupulatnie odmierzonych ilościach, mieszał, pilnował czasu, obserwując przy tym cały czas zmiany zachodzące w wywarze na kolejnych etapach jego przyrządzania. Wszystko zapowiadało się dobrze, eliksir wydawał się mieć właściwą barwę oraz zapach, ale… w pewnym momencie zaczął wściekle bulgotać i syczeć przy wrzucaniu kolejnych składników, zupełnie jakby nabrał charakteru jakiegoś silnego kwasu; rudzielcowi nawet przeszło przez myśl czy zaraz czasem nie przeżre się przez kociołek, nic takiego jednak nie miało miejsca. Żaden był z niego znawca czy profesjonalny eliksirowar, ale był wprost przekonany, że ta mikstura nie powinna się w ten sposób zachowywać. Okazało się, że musiał popełnić błąd gdzieś na etapie mieszania i przez to eliksir wyszedł po prostu za mocny, bo poza tym był jak najbardziej zdatny do użycia – wystarczyło go tylko odpowiednio rozcieńczyć wodą. Cóż, nie było może idealnie, ale jeśli chodzi o te zajęcia, to taki wynik był dla Ślizgona jak najbardziej zadowalający. Miał w końcu inne priorytety niż ślęczenie nad kociołkiem i pichcenie wywarów.
Punkty w kuferku: 1 Wylosowana kość:5 + 1 + 1 (bonus z poprzedniego etapu) = 7 Zysk/strata: —
Trudno było zepsuć tak prosty przepis, więc wykonanie eliksiru poprawnie nie było dużą sztuką. Jedyne o co mogła zadbać, żeby choć trochę się wyróżnić, było dopieszczenie wszystkich szczegółów. Wzięła się więc do pracy i wykonywała ją naprawdę skrupulatnie, dbając o każdy szczegół. Przy okazji nie zwróciła uwagi, jak radzi sobie Chloé, bo może gdyby widziała jej poczynania, pomogłaby jej trochę uratować miksturę. Zamiast tego zwróciła uwagę dopiero na efekt końcowy, który nawet pachniał tragicznie. Spojrzała to na nią, to na jej wątpliwe dzieło i pokręciła głową. - Trzeba było powiedzieć, że nie umiesz tego warzyć - odkaszlnęła, nachylając się trochę nad kociołkiem. - Teraz to już nie uratujemy. Co ty tam dodałaś, kobieto? - pokręciła głową, przy okazji dopracowując ostatnie detale w swojej recepturze i pozwalając mieszance jeszcze trochę przegryźć się nad ogniem. Była czujna, żeby przypadkiem nie przegrzać całości. Kiedy była pewna, że wszystko jest w porządku, dała go do sprawdzenia Nate'owi i tak jak myślała - było bezbłędnie. Chętnie zgarnęła uwarzoną porcję, bo nigdy nie wiadomo, kiedy co ci się przyda i ucieszyła się, że chociaż trochę odratowała honor domu na tych zajęciach, zwłaszcza, że sama sporo ich straciła. Przynajmniej umiały postarać się z Chloé o nadrobienie, może Nessa miała ich tak całkiem nie udusić po lekcji.
Punkty w kuferku: 50 Wylosowana kość:7 + 6 z kuferka + 1 z poprzedniego etapu = 14 Zysk/strata: eliksir + 15 punktów dla domu
Tylko dzięki notatkom Mefisto wiedziała, co powinna wrzucać do kociołka i w jakiej kolejności. Jednak nawet z ich pomocą, robiła wszystko byle jak, nie koncentrowała się na zadaniu prawie wcale. To nie było mądre, bo nie miała wprawy i przygotowywanie tego eliksiru na wyczucie mogło skończyć się co najwyżej tragicznie. Jednak zamiast odważać wszystko, jej wzrok uciekał w kierunku Nate'a, czasem w kierunku Jerry'ego i nie mogła opanować myśli, kłębiących się w jej głowie. Czy on w ogóle mógł tu być, skoro byli zaręczeni? Ciekawe ile to potrwa, zanim ludzie zaczną gadać, a prawdę mówiąc, nie była osobą, która chciała być na językach całej szkoły. Czy przypadkiem to nie było coś co powinien z nią wcześniej skonsultować? Nawet nie zapytać, na cuda nie liczyła, ale chociaż uprzedzić. Zwłaszcza, że stawał ją w wyjątkowo niekomfortowym położeniu. Może wcale nie przyszłaby na tę lekcję, jakby wiedziała, jak sprawy wyglądają. Trudno było szukać plusów obecnej sytuacji. Nie ważne z której strony by na to patrzyła, czy uwzględniała Jerry'ego, czy też nie, to nie podobało jej się w każdym sensie i z całą pewnością zamierzała go o tym później uświadomić. Jego obecność w Hogwarcie nie pomagała jej go unikać, właściwie teraz jedynym wolnym od mężczyzny miejscem była redakcja. Ciekawe, czy mogła trochę rozszerzyć zakres godzin... z rozmyśleń oderwało ją głośne bulgotanie, kiedy dorzuciła kolejny składnik. Zmarszczyła nos i wrzuciła kolejną rzecz - stało się to samo. Wydawało jej się, że kolor jest w porządku, ale widocznie nie tylko na tym opierała się cała sztuka. Jak się okazało, nie mieszała tego jak należy, ale nawet tym niespecjalnie się przejęła. Może powinna mieć jakieś ambicje, żeby udowodnić mu, że radzi sobie z jego przedmiotem całkiem dobrze, ale eliksiry to nie była jej domena i nie wiedziała, czy jest w ogóle sens udawać.
Punkty w kuferku: 8 Wylosowana kość:7 Zysk/strata: -
Nathaniel Bloodworth
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 190 cm
C. szczególne : Lewa ręka: pochłaniacz magii, sygnet rodu | prawa ręka: od łokcia w dół pokryta paskudnymi bliznami, runiczne tatuaże na ramieniu | blizna pod łopatką
Zapowiadało się na względny spokój, ale szybko okazało się, że to, że zajął ich warzeniem eliksiru, wcale nie oznacza, że ma ich z głowy. Właściwie było wręcz przeciwnie i okazało się, że gdyby tak chciał pomóc każdemu z nich, musiałby się roztroić, a i tak niektóre eliksiry by się nie udały. Rzecz w tym, że nie chciał. Nie po to produkował się przez połowę zajęć, żeby teraz powtarzać te same informacje. Jeśli ktoś rzeczywiście słuchał go i sporządzał notatki zamiast przysypiać i bazgrolić bezmyślnie, nie powinien mieć z tym problemu. Poziom grupy nie był bardzo zły – wręcz przeciwnie, choć duża część uwarzonych eliksirów była za słaba (zdarzyło się też kilka zbyt mocnych), generalnie nie było tragedii. Wystarczyło trochę wprawy, by zrobić to lepiej... w klasie znajdowała się jednak jedna osoba, która zdecydowanie chciała zaniżyć jego zdanie na temat uczniów Hogwartu. Kiedy dotarł do niego zapach spalenizny, od razu wiedział w którą stronę należy patrzeć, by odnaleźć jego źródło. Puchonka podpadła mu już wcześniej i naprawdę nie wyglądała mu na rozgarniętą uczennicę; nim zdążył zareagować, by uratować sytuację, zawartość jej kociołka wybuchła z hukiem, oblewając i ją, i dziewczynę obok niej. — Williams, Hufflepuff traci piętnaście punktów. Ciesz się, że tylko tyle, należy Ci się pozew za usiłowanie morderstwa — przewrócił wymownie oczyma i machnięciem różdżki otworzył drzwi, by wywietrzyć salę. Nigdy nie rozumiał dlaczego tak wymagająca wentylacji klasa znajduje się w pozbawionych okien lochach. — Proszę to sprzątnąć i pożyczyć od kogoś notatki. Polecam od panny Dear, jej eliksir jest perfekcyjnie uwarzony. — Kiedy mówił to, zaglądał do kociołka Heaven; uśmiechnął się do niej z zadowoleniem — Gratuluję, zdobywa pani piętnaście punktów dla domu. Może pani wziąć porcję dla siebie. Po zapoznaniu się z zawartością wszystkich kociołków, zakończył lekcję. Upewnił się jeszcze, że wszystko zostało sprzątnięte i podszedł na moment do profesor Sanford, w razie gdyby ta miała jakieś uwagi.
| z/t dla wszystkich, chyba że ktoś ma inne życzenie.
Punkty domów:
Gryffindor: 30 Jeremy 0 Gabrielle +5 Madeleine +5 Morgan +5 Bruno +15
Slytherin: 55 Heaven +20 Nessa +5 Isabelle +5 Mefistofeles 0 Emily +5 Chloé +15 Charlie 0 Elizaveta +15 William -10
Gwoli ścisłości - za obecność przyznaję 5pkt tym osobom, które napisały w obu etapach i przyszły niespóźnione. Poza kostkami można było jeszcze zarobić 5pkt na odpowiedzi na zadane przez Nathaniela pytanie.
Icarus Quillian
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 179cm
C. szczególne : blizny po starciu z miotłą i reemami, podkrążone oczy, na zmianę roznosi go energia albo przysypia
Powinni zamknąć w lochach tego, kto je wymyślił. Razem z osobą, która stworzyła nam dormitorium w jednej z najwyższych wieży. Chociaż nie, to akurat bardzo mi odpowiadało, zwłaszcza że mogłem czasem podlecieć po coś do okna na miotle. Nauczyciele raczej nie byli tym faktem zachwyceni, no ale po co chodzić po schodach, kiedy można było iść na łatwiznę? Gorzej ze schodzeniem. Od zawsze kojarzyło mi się ze spadaniem i tak też się czułem, idąc na tę lekcję. Jakbym kierował się na samo dno oceanu. Albo miał za chwilę uderzyć w ziemię i roztrzaskać sobie wszystkie kości. Spałem dziś może ze dwie godziny i bolało mnie dosłownie wszystko: od czubków palców u stóp aż po włosy sterczące w nieładzie. Czułem, jakby wbijały mi się w głowę i rozrywały czaszkę. Nie miałem pojęcia, skąd to okropne uczucie. Czy tak wyglądała śmierć? Albo to kwestia tego, że trochę mi się w nocy zabalowało, choć połowa imprezy wyleciała mi z głowy. Nie byłem tylko pewien, czy powinienem za to winić alkohol. Zresztą, nieistotne. Ziewnąłem tak głośno, że dźwięki wydobywające się z moich ust odbiły się echem od zimnych ścian, a na samą myśl, jak bardzo byłyby chłodne pod dotykiem rąk, przeszedł mnie dreszcz. Dlaczego ta lekcja nie mogła odbywać się wyżej? Lubiłem ciemne zakamarki, ale niespecjalnie podobała mi się świadomość, że przez okna mogły nas oglądać trytony. - Dzień dobry - mruknąłem pod nosem, kiedy już wszedłem do klasy, dopiero po chwili uświadamiając sobie, że byłem całkiem sam. Czyżbym znów pomylił godziny? Albo w ogóle dni tygodnia? W moim przypadku do bardzo prawdopodobne, ale przecież przed wyjściem z pokoju wspólnego cztery razy upewniałem się, co mamy. A może to jednak transmutacja była przed eliksirami, a nie na odwrót? Przez całe te zawirowania miałem ochotę cofnąć się z powrotem na górę i upewnić co do sprawności własnego umysłu. Zamiast tego zrezygnowany usiadłem w ostatniej ławce, uznając, że poczekam tych piętnaście minut, a jeśli nikt się nie pojawi, wtedy zacznę wymyślać kolejną wymówkę, dlaczego nie pojawiłem się tam, gdzie powinienem.