Największe pomieszczenie w zamku, to tu odbywają się wszystkie uczty i bale. Oświetlone jest przez lewitujące w powietrzy tysiące świec. Wspaniałe, wysokie sklepienie zawsze odzwierciedla prawdziwe niebo, bez względu na to czy świeci Słońce, czy pada deszcz. Każdego ranka, przy śniadaniu zlatują się sowy przynosząc gazety i listy od rodziców oraz znajomych. Lądują przy stołach czterech domów - Slytherinu, Ravenclawu, Hufflepuffu i Gryffindoru, które zawsze zastawione są mnóstwem pysznego jedzenia. Na samym końcu sali ustawiony jest mniejszy stół, nauczycielski, gdzie na honorowym miejscu zasiada dyrektor.
Ostatnio zmieniony przez Bell Rodwick dnia Sob 6 Wrz - 18:00, w całości zmieniany 4 razy
Może to tylko takie wrażenie, ale July była pewna, że Arthur stara się ominąć temat przedmiotów, których uczył się na tej dziwnej uczelni, o której nigdy wcześniej nie słyszała i nie usłyszy. Ale przez swoją July'ową naturę musiałą oczywiście zapytać o to, co Arthur chciał ominąć. -A czego cię tam uczyli? - zapytała, zadowolona ze swoich jakże daleko idących wniosków.
Arthur spojrzał na nią i pokręcił głowa z rozbawieniem:- Musisz zapytać, prawda? Nic się nie zmieniłaś..-roześmiał się:- To już jest moja sprawa, czego mnie tam uczyli....-odparł. Nie chciał o tym rozmawiać, to były rzeczy, których nie mógł ot tak mówić.:-To będzie jedna z niewielu rzeczy, których Ci nie powiem..-mrugnął do niej.
Mruknęła coś pod nosem z rozczarowaniem. Bardzo ją denerwowało, kiedy nie wiedziała tego, co chciała się dowiedzieć. -A gdzie jedziesz na wakacje? - zapytała, już nie tak bardzo dumna z siebie.
-Do Japonii..-odparł:- I.. zabieram tam kogoś ze sobą...-odpowiedział po dłuższej chwili. Właśnie przeżuwał jajecznicę. Westchnął i dokończył posiłek. Był strasznie głodny, wiec zapakował sobie jeszcze cztery tosty z dżemem i z serem, po dwa z każdego rodzaju. Chciał ćwiczyć zaklęcia i potrenować swoją przemianę. Spojrzał na Julie:- Co dzisiaj robisz?
-Kogoś z Hogwartu? - zapytała. Wiedziała, że jest wścibska, no ale cóż poradzić. -Ja? Uczę się dzisiaj wróżbiarstwa, wygląda a to, że muszę napisać zaległy sprawdzian żeby zaliczyć ten rok - powiedziała. Sama nie była pewna, czy musi pisać ten sprawdzian, ale pouczyć się nie zaszkodzi.
Arya stanęła w drzwiach WS, omiótłszy ją spojrzeniem. Dostrzegła kilka osób rozlokowanych przy zastawionych stołach, sama skierowała swoje kroki do stołu Krukonów, zawijając za łokcie mankiety szarej, prążkowanej marynarki. Zajęła miejsce i machinalnie sięgnęła po szklankę soku, drugą ręką rozluźniając grafitowy krawat. Sączyła bez przekonania chłodny płyn zastanawiając się, jak spędzić dzisiejsze popołudnie.
Weszła do Wielkiej Sali półprzytomna. Włosy miała w nieładzie, była jeszcze bledsza, niż zazwyczaj. Wyglądała, jakby miała zaraz przewrócić się na marmurową posadzkę i zasnąć. Mimo wszystko skierowała swoje kroki w kierunku stoły Gryfonów. Od razu chwyciła dzbanek mocnej, czarnej kawy i nalała sobie pełen kubek.
Stanął w progu drzwi i obejrzał się na Kim. Po chwili siedzieli już przy stole i nakładali sobie jedzenie. - Czym się zajmujesz? Po za szkołą, mam na myśli. - zapytał. Utworzył sobie niewielką kanapkę i zabrał się do jej spożywania. Przy jego talerzu stał kufel kremowego piwa.
Wzięła ze na talerz niewielkie jabło i również niedużą kiść winogron. Nie chciała się zbytnio objadać. - Śpiewam, tańczę, gram na pianinie, rysuję i uprzykrzam życie innych - powiedziała i wzięła kęs czerwonego owocu - I jeszcze wymyślam najróżniejsze fryzury i makijaże. Poprawiła kolczyk z Hello Kitty w lewym uchu. Musiała kupić już jakieś nowe błyskotki, te stare jej się znudziły. Przy okazji sprawiłaby sobie nowy lakier do włosów, w końcu na swoją dzisiejszą fryzurę zużyła chyba wszystko, co pozostało w butelce. Ach, i miała jeszcze zamiar zrobienia kolorowych pasemek.
Uśmiechnął się szeroko i pociągnął łyk kremowego piwa. - Śpiewam i tańczę i jem pomarańczę - po czym sięgnął po cztery pomarańcze i zaczął nimi żonglować. - Ha! A myślałem, że umiejętność żonglerstwa we mnie zanikła - odparł i parsknął śmiechem. - Ja zaś pożeram książki, rozstrajam takie instrumenty jak flet poprzeczny, gitara różnych rodzajów oraz fortepian i pocę się podczas określonych sportów. Och, no i przecież jeszcze świetnie fałszuję! - powiedział przez cały czas udając niski głos. - Powiadam ci. - machnął jej przed twarzą ręką. - Takiego jak ja fałszującego śpiewaka, w życiu nie widziałaś. Obok ciebie, siedzi istna gwiazda fałszów. Powiedział starając się na poważny i dumny głos. - Ach. Zapomniałbym. Uwielbiam wcinać truskawki! - odparł akcentując słowo "uwielbiam".
- E, od truskawek lepsze są poziomki! - wystawiła swój język. Zaklaskała w dłonie. - Za to ja jestem mistrzynią w rzucaniu żyletkami i wymyślaniu sposobów zabicia innych - zaśmiała się. Wzięła kęs jabłka, czym skończyła jego jedzenie. Zabrała się za winogrona. - Dobra, przejdźmy do muzyki. Czego słuchasz.
Apple pewnie wkroczyła do Wielkiej Sali i rozejrzała się powoli. Już po chwili siedziała przy stole Gryffindoru. - Hej. - przywitała Gryfonów, uśmiechając się łobuzersko. Sięgnęła po kiść winogron i zaczęła je skubać. Zerknęła przeciągle na rozmawiających.
Frances po wyjściu z Sali Wejściowej, gdzie zostawiła na podłodze zupełnie drętwą siostrę, udała się do Wielkiej Sali. Zadowolona, że uwolniła się od towarzystwa toksycznej Victorie, jednak trochę zła na siebie, że dała się znów sprowokować, przeszła próg do szkolnej jadalni. Schowała różdżkę w tylną kieszeń swoich wytartych jeansów po czym przesunęła rękę do głowy i nieco rozczochrała swoje krótkie włosy. Zwykłym dla niej, charakterystycznym krokiem, jakby nie patrzeć, nieco chłopięcym, udała się w stronę stołu Krukonów. Mimo wszystko po zajściu w Sali Wejściowej czuła się już trochę bardziej rozbudzona. Aczkolwiek nadal było jej daleko do bycia pełnej energii. Uważnym spojrzeniem zaczęła wypatrywać dzbanka z kawą, niestety jedyne jakie miała w zasięgu ręki były z herbatą. Skrzywiła się lekko, po czym ponownie podniosła z miejsca i ruszyła poszukiwać na stole niebieskich dzbanka z jakąś mocną kawą.
- Poziomki...? Czemu nie! - podrapał się po brodzie. Po chwili na stole pojawiła się misa poziomek i truskawek. - O, błogosławione skrzaty! Muszę zawitać ponownie do kuchni i pogawędzić sobie z tymi wspaniałymi i pracowitymi istotami! - powiedział wpatrując się radośnie w przybyłe jedzenie. Wziął garść poziomek i truskawek na talerz i powoli jadł delektując się każdym owocem. - Ach, tych ulubionych jest tak wiele... Powiem ci gatunkami, gdyż nie chciałabym pominąć żadnego artysty czy zespołu. A gatunku raczej nie zranię... - powiedział robiąc zabawną minę. - Więc: Soul, rock, hard rock, pop rock, glam rock, blues rock, heavy metal, rock progresywny, metal alternatywny, big beat, rock psychodeliczny, rock'n'roll, folk psychodeliczny, rock alternatywny, rock 'operowy', nu metal... i nie pogardzę też klasyką. No i blues. I coś tam jeszcze pewnie by się znalazło. - zakończył swój wywód. Upił swojego ukochanego napoju i spojrzał wyczekująco na Kimberly. - A ty? - zapytał ciekawy. Nagle przy stole gryfonów dostrzegł nową dziewczynę. Wygląda za staro, jak na uczennicę Hogwartu. Nie kojarzę jej. pomyślał. Jego myśli zawsze były śmiałe i niczego nie kryjące. Nie to co słowa jakie mówił publicznie. - Witaj. - odparł tylko i odwrócił się ponownie do Kim.
- O żal, trochę tego jest - stwierdziła słuchając Luke'a - Ja tam słucham oczywiście emocore, post hardcore, może odrobinę Screamo, trochę hip hopu, rocka i może coś w stylu pop rocka. Jeszcze jakieś tam podgatunki tego, co już wymieniłam. Wykonawców jest sporo, ale coś Ci zdradzę - na zawsze pozostanę fanką 2paca! Zjadła kilka winogron i znalazła na stole dzbanek z wodą. Nalała trochę płynu do szklanki i od razu wzięła łyk. Według Kim ze wszystkich napojów najlepsza była po prostu woda. A nie ten słodzony syf. Spojrzała na nowo przybyłe osoby. Wydawały się być normalne, no może po za Krukonką. Właściwie Kim ledwo poznała, że to dziewczyna. - Lubisz ptaki? - zapytała nagle Kim chłopaka. Sama nie wiedziała, dlaczego akurat o to. Po prostu była tak wspaniale inteligentna.
Wysłuchał jej odpowiedzi przysłuchując się zachłannie. - Wiesz... - zamilkł. Zastanowił się. - Dobre pytanie. Uśmiechnął się figlarnie. - Lubię lubię. Chodź nie tak bardzo jak... nie wiem. Po prostu ptaki nie są na pierwszym miejscu mojej listy ulubionych zwierzaków. Rozumiesz, prawda? - A czemu pytasz? - dopiero teraz zastanowił się nad sensem zadawania tego pytania. Głowił się i głowił, lecz nie znalazł racjonalnego powodu.
- No bo.. Eee.. Sama nie wiem - wzruszyła ramionami - Ja kocham ptaki i tak mi się zapytało. W zasadzie gdybym mogła, to sama byłabym ptakiem. Po kiego grzyba ona to mówiła?! Przecież już w pewnym sensie nim JEST. A z resztą, co ona będzie się tak męczyć. Trzeba zachować pozory. W końcu niewiele osób wie o tym, że Kim jest animagiem i jak na razie najszybciej dowiedział się o tym Aaron. Dokończyła jedzenie owoców, więc odstawiła talerz. Dopiła wodę znajdującą się w szklance i odłożyła ją na swoje miejsce.
Rozglądając się po stole Krukonów zauważyła dziwną przypadłość, bowiem nie było tam żadnego dzbanka z kawą. W myśl, iż niby wszyscy z jej domu wypili kawę, nie chciało się jej wierzyć. Wplotła rękę w krótkie włosy i lekko drapiąc się po głowie spojrzała więc na stół najbliżej się znajdujący. Gdzieś między kilkoma Gryfonami dostrzegła stojące naczynia na kawę, bądź herbatę. Nie zwlekając udała się w ich kierunku, stanęła przy ich stole i wychyliła się, aby dojrzeć co mają w dzbankach. Bingo! - pomyślała biorąc do ręki naczynie po lewej, które to ewidentnie było pełne czarnej kawy, jakiej to właśnie w tej chwili potrzebowała. - Pożyczę sobie na chwilę - powiedziała, po kolei spoglądając na nich, a na chwilę dłużej zatrzymując wzrok na jednej z Gryfonek o jakimś ciekawym, najwyraźniej południowym typie urody. Zaraz potem odwróciła się i z dzbankiem wróciła do stołu niebieskich. Wzięła pierwszy z brzegu czysty kubek i nalała sobie nieco czarnego, pobudzającego napoju.
- Ahh...a.- odpowiedział tylko. Przyjrzał się jej poczynaniom i zaraz odezwał. - Idź idź jeśli chcesz. Ja tu jeszcze trochę posiedzę. - odparł. - Albo nie. - zaprzeczył sobie. - Pójdę gdzieś na świeże powietrze. Posprzątał po sobie, zresztą i tak po chwili zniknęły talerze, i ruszył ku wyjściu. - Wolałbym chyba pójść sam. Ostatnio brakuje mi samotności. - powiedział, za nim ta zdążyła cokolwiek powiedzieć. - Pozwolisz...? - spytał z nutką niepewności w głosie i ruszył ku wyjściu.
Apple zerknęła na krukonkę, która 'wtargnęła' na terytorium czerwonych i uśmiechnęła się nieznacznie. - Wychodzisz ze słusznego założenia. Przy tym stole wszystko smakuje najlepiej. - puściła jej perskie oczko po czym odprowadziła wzrokiem opuszczających salę gryfonów. Byli trochę za sztywni. W najbliższym czasie koniecznie trzeba ich rozruszać, bo w przeciwnym razie zmarnują najlepsze lata swojego życia. Zdecydowanie odechciało jej się siedzieć w jednym miejscu, więc zaczęła się subtelnie wiercić.
Powolnym krokiem wszedł do olbrzymiej Wielkiej Sali. Ze zwyczaju spojrzał na sklepienie, po czym skierował się w stronę stołu Gryfonów, aby zjeść śniadanie. Zajął miejsce obok koleżanki i powiedział do niej: -Cześć Po czym nałożył sobie jajecznice na talerz, i zaczął jeść.
- Cześć, cześć. - przywitała go z entuzjazmem. - No i smacznego od razu. - dodała, uśmiechając się zadziornie. Zmieniła pozycję, tym razem siadając po turecku. Cóż ona mogła poradzić na to, że uwielbiała obserwować ludzi i z nimi rozmawiać? Sięgnęła po jabłko i zaczęła je powoli konsumować.
-Dzięki - Odpowiedziałem Gryfonce z uśmiechem - I tobie też smacznego. Może niegrzecznie pytać, lecz ciekawość mnie zżera. Do której klasy chodzisz? Nigdy się nad tym nie zastanawiałem bo znam cię tylko z widzenia. Gdy skończyłem jeść jajecznice, także sięgnąłem po jabłko.
Odpowiedziała dopiero, gdy skończyła jeść jabłko. Tym razem poszło jej dość szybko, więc już po minucie mogła wrócić do rozmowy. - Do szóstej klasy, jak chyba większość tej szkoły. Rozrośnięty ten rocznik. - odpowiedziała, rozbawiona tym faktem. - Ty też w szóstej, prawda? - spytała, woląc się upewnić.
-Tak oczywiście. Naprawdę ta szósa klasa to chyba większa część szkoły. Znasz profesora Alexa który uczy zaklęć? Podobno rzucił się z mostu... Tak tylko słyszałem. A czym się interesujesz? - Zapytałem Gryfonki, robiąc przerwę w jedzeniu jabłka.
Wolno przesuwała palec wskazujący po krawędzi szklanki, rozglądając się wokół. Na kilka sekund zatrzymała wzrok na krótkowłosej Krukonce. Być może mijały się gdzieś w murach PW, jednak nie przypominała sobie, żeby kiedykolwiek zamieniły słowo. Obciążając winą swoje roztargnienie, kilkakrotnie przebiegła wzrokiem wnętrze całej Wielkiej Sali, bez konkretnego celu. Stłumiła ziewnięcie, by po chwili schylić się do leżącej na podłodze torby. Wyszarpnęła z jej wnętrza zniszczony tomik dzieł francuskiego poety przeklętego i - z braku lepszego zajęcia - odczytywała liryki na chybił trafił.