Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Polana

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Strona 2 z 19 Previous  1, 2, 3 ... 10 ... 19  Next
AutorWiadomość


Elijah J. Swansea
Elijah J. Swansea

Absolwent Ravenclawu
Wiek : 24
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183 cm
C. szczególne : znamię na karku odporne na metamorfo; okulary do czytania, na szyi drewniana zawieszka w kształcie aparatu fotograficznego. Na prawym przedramieniu rozległa blizna ukrywana metamorfomagią i ubraniami
Dodatkowo : metamorfomagia
Galeony : 4622
  Liczba postów : 3303
https://www.czarodzieje.org/t16927-elijah-julian-swansea#471679
https://www.czarodzieje.org/t16932-jeczybula#471794
https://www.czarodzieje.org/t16919-elijah-j-swansea
https://www.czarodzieje.org/t18741-elijah-j-swansea-dziennik#537
Polana - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Polana - Page 2 Empty


PisaniePolana - Page 2 Empty Polana  Polana - Page 2 EmptyNie Gru 22 2019, 18:05;

First topic message reminder :


Polana

Jasne miejsce na plamie gęstego lasu przy Hogsmeade. Znajduje się stosunkowo głęboko i właściwie niewiele osób wie, że w ogóle tam jest. Okalają ją drzewa, a z jednej strony graniczy z jeziorem. Poza innymi gatunkami zwierząt, polanę licznie zamieszkują ogniki, które nocą rozświetlają ją swoim blaskiem.
Powrót do góry Go down

AutorWiadomość


Charlie O. Rowle
Charlie O. Rowle

Student Slytherin
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 188cm
C. szczególne : łobuzerski, i rozbrajający uśmiech. nadmiar energii, pali
Galeony : 1802
  Liczba postów : 829
https://www.czarodzieje.org/t17714-charlie-oliver-rowle#498256
https://www.czarodzieje.org/t17716-cygaro#498257
https://www.czarodzieje.org/t17715-charlie-oliver-rowle#498254
Polana - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Polana - Page 2 Empty


PisaniePolana - Page 2 Empty Re: Polana  Polana - Page 2 EmptyCzw Gru 26 2019, 19:42;

Wydarzenie towarzyszące: Kulig
Wylosowane kostki: 6
Zdobycze: -
Dodatkowy efekt: Wpadł w zaspę z sań, ma mokry płaszcz i czapkę.
Opłata: Za Charliego i Melu


Był zaskoczony, że zgodziła się z nim pójść na bal. Rowle podejrzewał, że krukonka nie jest nim w żaden poważniejszy sposób zainteresowana i spędzają razem czas jako kumple, przez co Charlie z wolna zaczynał ją sobie odpuszczać. Była ulotna i nieuchwytna, nie umiał odgadnąć w żaden sposób jej myśli. Ciesząc się jednak z drugiej szansy od losu, szykował się przed balem w swoim dormitorium. Z początku chciał włożyć swój czerwony garnitur w kratę i trampki, jednak gdy Melu wyraziła chęć dotrzymania mu towarzystwa, uznał, że to mało eleganckie. Wyjął więc jeden ze swoich bardziej eleganckich garniturów, odpuszczając jednak czerń czy odcienie granatu. Winny, nieco przydymiony kolor współgrał z czarną koszulą i szarą chusteczką , a nieco mniej eleganckie obuwie sprawiało, że nie wyglądał aż tak zobowiązująco — a przynajmniej taką miał nadzieję. Zaczesał do tyłu i potraktował żelem włosy, ubrał zegarek i skorzystał ze swoich ulubionych perfum. Co więcej, upewnił się ze wszystko zabrał — razem z niewielkim puzderkiem, gdzie krył się kwiatek na rękę lub do sukienki Melusine, o której kolor wcześniej zapytał.
Umówili się przed bramą, a Rowle przyszedł kilka minut przed czasem, dostrzegając odjeżdżających @Gabrielle Levasseur i @William S. Fitzgerald w saniach, machając im z uśmiechem. Nie wiedział jednak, czy widzieli. Poprawił płaszcz i czapkę, która była w taki sposób stworzona, że nie rujnowała mu włosów. Zielone ślepia z ekscytacją wyczekiwały dostrzeżenia krukonki, która również nie miała w zwyczaju się spóźniać. Podszedł do niej wyszczerzony, zaintrygowany, jaka dokładnie kreacja kryła się pod odzieniem wierzchnim, bo na przyjęciu Emily aż zaniemówił. Nachylił się, dając jej buziaka w policzek.
- Cześć! Pięknie wyglądasz, a nawet nie widzę jeszcze sukienki.. - rzucił na przywitanie, biorąc ją za rękę i zabierając do stojących sań. Pegazy nerwowo stukały kopytami o ziemie, gotowe do odlotu. Usiedli wygodnie i zaraz ruszyli, kierując się w stronę wioski. Rozglądał się z zaciekawieniem, bo widok przed nimi był naprawdę piękny. Zamek i okolice widziane z wysokości wywierały olbrzymie wrażenie. -Dobry mieli pomysł z tym kuligiem, nie? Nie jest Ci zimno?
Zapytał dziewczyny, aby zaraz objąć ją ramieniem i przyciągnąć do siebie, aby było jej cieplej. Nie było w tym geście nic złego, chociaż mimowolnie delikatnie zacisnął palce na jej ramieniu i zaciągnął się mocniej uderzającym w nozdrza zapachem, który ją otaczał. Uśmiechnął się pod nosem, podnosząc wzrok i posyłając jej dłuższe spojrzenie prosto w oczy, powstrzymując się, aby nie zabrać jej kosmyka z buzi i nie schować za ucho, bo wiatr tak nachalnie nim targał. Nie chciał być jednak natrętny.
- Myślisz, że będzie jakiś alkohol? Miałem zabrać whiskey, ale zapomniałem.
Nie był zadowolony ze swojej sklerozy, jednak nie chciał, aby czekała. Podróż mijała spokojnie, a pegazy zaczęły schodzić coraz niżej, przygotowując się do lądowania. Saniami zaczęło rzucać, chociaż brunet nie brał tego na poważnie. Cofnął dłoń ze swojej randki, zapinając guzik od płaszcza, a następnie wychylając się nieco, aby spojrzeć, jak daleko od ziemi są. Niby blisko, ale jednak pegazy niezbyt łagodnie zamierzały osiąść na ziemi. Los chciał, że gdy szarpnęło, wypadł z kuligu i wpadł w olbrzymią zaspę śniegu, chociaż u miłośnika adrenaliny takiego jak Charlie, na próżno było szukać stłumionego krzyku przerażenia. Obrócił się na plecy, plując śniegiem i przecierając go z twarzy, aby następnie parsknąć śmiechem. Najchętniej zrobiłby tak jeszcze raz! Po krótkiej chwili, czując mokry płaszcz i czapkę, wstał i otrzepał się na tyle, jak bardzo skostniałe dłonie pozwoliły i ruszył w stronę Melusine, wciąż wyszczerzony od ucha do ucha.
- Ale zajebista sprawa, to mógłby być sport! U Ciebie w porządku?
Przyjrzał się jej uważnie, a czarny płaszcz pokrywały białe płatki śniegu. Na szczęście marynarka nie przemokła, podobnie jak koszula. Znacznie gorzej miały się buty, skarpetki i nogawki spodni. Ukłonił się jednak nonszalancko w jej stronę, upewniając się ukradkiem, czy puzderko jest całe. Jeszcze go jednak nie dał, zamiast tego oferując swoje ramię. - Gotowa na dobrą zabawę?


@Melusine O. Pennifold

Powrót do góry Go down


Leonel Fleming
Leonel Fleming

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 31
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 179 cm
C. szczególne : blizna po lewej stronie żeber
Dodatkowo : oklumencja
Galeony : 1037
  Liczba postów : 622
https://www.czarodzieje.org/t17243-leonel-fleming
https://www.czarodzieje.org/t17250-leonel-fleming#482708
https://www.czarodzieje.org/t17245-leonel-fleming
Polana - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Polana - Page 2 Empty


PisaniePolana - Page 2 Empty Re: Polana  Polana - Page 2 EmptyCzw Gru 26 2019, 21:10;

Święta Bożego Narodzenia zbliżały się coraz większymi krokami, a Szkoła Magii i Czarodziejstwa z tej okazji zdecydowała się zorganizować bal nie tylko dla uczniów i studentów, ale również absolwentów Hogwartu. Leonel musiał przyznać, że momentami bywał sentymentalny i wspominał dawne dzieje, dlatego kiedy tylko dotarła do niego wieść o tak wspaniałej uroczystości, nie mógł oprzeć się pokusie. Potrzebował jedynie osoby towarzyszącej… Żałował, że ostatnimi czasy jego kontakt z panną Vries ponownie się urwał, ale nie zamierzał również z tego powodu rozpaczać. Wszak podczas wakacji poznał interesującą kobietę, a zupełnie przypadkowo spotkał ją również później w Dolinie Godryka, gdzie wspólnie bawili się, korzystając z halloweenowych atrakcji. Niewiele myśląc, wyciągnął więc kawałek pergaminu i napisał do niej list, zapraszając ją na świąteczny bal. W końcu to, że za szkolnych czasów nie utrzymywali raczej żadnych relacji nie oznaczało jeszcze, że nie mogli razem powspominać dawnych nauczycieli. Właściwie była to nawet dobra okazja, by nadrobić zaległości z lat młodzieńczych.
Kiedy tylko zjawili się na miejscu, podał Aurorze dłoń, by pomóc jej wsiąść do pięknie zdobionych sań zaprzężonych w gotowe do lotu Aetonany. Spoglądając na napięte mięśni skrzydlatych koni, westchnął w duchu, przypominając sobie własne przejażdżki. Szkoda, że tak bardzo pochłonięty pracą zapomniał o podobnych rozrywkach. Poprzysiągł sobie, że na wiosnę powróci do swojego hobby.
- Świetnie wyglądasz. – Z niemałym opóźnieniem skomplementował kreację swojej partnerki, ale nie oszukujmy się, widoków było tak wiele, że trudno było mu skoncentrować się wyłącznie na pannie Therrathiel; oczywiście z całym szacunkiem dla jej urody. Po prostu dawno nie widział Hogwartu w pełnej okazałości, i to jeszcze w takiej atmosferze. Do jego uszu zewsząd dobiegały bowiem głosy uczestników imprezy, którzy śpiewali świąteczne hity. Zwykle stronił od tego rodzaju zabaw, ale tym razem nawet i on dał się porwać tej magii świąt.
- Śpiewamy z nimi? – Zapytał, chociaż sam podjął już decyzję. Wsłuchał się tylko dokładniej w melodię i tekst, żeby zaraz zawtórować innym młodzieńcom i dziewczętom. - The lights are turned way down low… let it snow, let it snow, let it snow. – Zanucił chrypliwym głosem, chociaż bez problemu, niezwykle czysto trafiał we wszystkie dźwięki. Potrafił dobrze śpiewać, choć raczej nigdy specjalnie się tym nie chwalił. Teraz, przed świętami, w tak doborowym towarzystwie, pozwolił sobie jednak na odrobinę luzu i zapomnienia. Pokerowa mina na jeden wieczór mogła odejść do lamusa.
- Jak myślisz, co przygotowali? Wielkie lodowisko na środku bankietowej sali? – Zwrócił się do Aurory dopiero, kiedy podchodzili do lądowania.

Wydarzenie towarzyszące: Kulig
Wylosowane kostki: 1
Zdobycze: -
Dodatkowy efekt: "Wsiadasz do sań i ledwo ruszają, a Tobie już udziela się świąteczno-imprezowy nastrój. Masz wyśmienity humor i czujesz ogromną ochotę na śpiewanie świątecznych hitów, co też zaraz robisz. Obyś miał dobry głos, w innym wypadku ktoś może chcieć Cię stąd wyrzucić."
Opłata za bal link

@Aurora Therrathiel
Powrót do góry Go down


Pazuzu VI Anunnaki
Pazuzu VI Anunnaki

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 26
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 188
C. szczególne : Wężowa blizna :brew:
Dodatkowo : Hipnoza
Galeony : 152
  Liczba postów : 163
https://www.czarodzieje.org/t17926-pazuzu-vi-anunnaki#507892
https://www.czarodzieje.org/t17931-listy-pisane-pazurem#508005
https://www.czarodzieje.org/t17929-pazuzu-vi-anunnaki#507883
Polana - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Polana - Page 2 Empty


PisaniePolana - Page 2 Empty Re: Polana  Polana - Page 2 EmptyCzw Gru 26 2019, 22:57;

Wydarzenie towarzyszące: kulig
Wylosowane kostki: 5
Zdobycze: -
Dodatkowy efekt: rozcięta warga | rozegram w następnym poście

Opłata za mnie i @Billie J. Swansea

Najchętniej wparowałby do rezydencji Swansea, by wyraźnie nakreślić swoją obecnością, że on - Anunnaki - porywa im drobną, niewinną i młodziutką Billie, choć chyba nikt nie zdawałby sobie tak naprawdę sprawy jak bardzo kontrastują ze sobą charakterem. Umówili się jednak przed punktem startowym kuligu i musiał przyznać, że to była dużo bezpieczniejsza opcja, bo czuł, że jeśli zobaczyłby ją w jakiejś kolorowej kreacji, to nie powstrzymałby się przed zawróceniem jej hipnozą po coś w dużo bardziej stonowanych kolorach. Nie znał jej wystarczająco, by móc przewidzieć jej zachowanie, ale na podstawie powierzchownej obserwacji mógł mniej więcej spodziewać się jak się ubierze. Można powiedzieć, że nawet w pewnym sensie zrobił ukłon w jej stronę, bo zamiast ubrać się w całości na czarno, na co zazwyczaj decydował się przy tego typu imprezach, to pod czarnym płaszczem i równie ciemnymi garniturem, skrywał śnieżnobiałą koszulę. Dwa kolory (a może ich brak?) były zdecydowanie na granicy jego wytrzymałości, zwłaszcza, że do tego dochodził jeszcze wpięty w butonierkę bukiecik, którego bliźniaka obracał w palcach, bawiąc się przyczepioną do niego spinką. Symboliczna ozdoba, która miała ich połączyć na ten jeden wieczór, wyraźnie naznaczając, że na balu jest z nim, ale i oprzytomniając go, by traktować ją pobłażliwiej, niż mógłby to zrobić w jakikolwiek inny dzień. Nie chciał przecież zwracać na siebie zbytniej uwagi unosząc się irytacją, a jedynie naprawdę szczerze dobrze się bawić, co trzpiotliwy styl bycia Billie miał ułatwić. Lubił otaczać się takimi prostymi osobami, bo zwyczajnie łatwiej było się przy nich rozluźnić i nie kontrolować swojego zachowania, mogąc śmiać się z byle głupoty. Nie był to jednak powód dlaczego akurat ją zaprosił na bal, bo składał się na to cały szereg czynników. Po części chciał po prostu pogardliwie poklepać Swansea po policzku, skradając jedną z młodszych reprezentantek rodu, a Krukonka jako jedyna nadawała się do tej roli. Chloé była zbyt buntownicza, by ktokolwiek zwrócił uwagę na jej wybór, a Caelestine zbyt nudna, by chciał z własnej woli spędzić z nią cały wieczór. Nie da się ukryć, że lubił młodsze od siebie kobiety, bo nie dość, że były o wiele podatniejsze na wpływy, to wśród nich łatwiej było znaleźć jakieś nieśmigane sztuki. Nie żeby miał jakiekolwiek plany, ale zawsze miło wiedzieć, że gdyby jednak coś próbował, to wchodziłby na nieodkryte tereny. A jakby "niechcący" złamał przy tym nastoletnią psychikę, to cóż... Heaven jakoś sobie z tym poradziła. Powiedzmy. Na razie i tak nie był zbytnio zainteresowany nią w ten sposób i przede wszystkim zależało mu na tym, by godnie się razem prezentowali.
- Zawsze wyglądasz dobrze - skomentował z uśmiechem, unosząc nieco brew, gdy spojrzał na zdecydowanie mocniej pomalowane oczy od tego, jak dziewczyna chodziła na co dzień i przelotnie złapał spojrzeniem wystającą spod płaszcza suknię, aby ocenić przynajmniej jej kolor. Nie było źle. No, przynajmniej nie tragicznie. - Ale dziś wyglądasz zjawiskowo - dokończył z pełną świadomością banalności swoich słów, chcąc dobrze spełnić się w roli kliszowego partnera.  Wyciągnął powoli rękę, przykładając bukiecik do jej włosów i uśmiechnął się zadowolony z powstałego w ten sposób kontrastu kolorów.
- Moim zdaniem pasuje, ale decyzja należy do Ciebie - powiedział, zniżając głos do wibrującego pomkruku, nachylając się nieco w jej stronę, jakby przekazywał jej jakieś poufne informacje i przekazał na jej palce spinkę z żywymi kwiatami. Poczekał na jakąś decyzję i  wyciągnął w jej stronę dłoń, aby pomóc jej wsiąść na sanie, ułatwiając walkę z długą kreacją. Po chwili usiadł obok niej i zarzucił rękę za oparcie, żeby dać sobie poczucie stopniowo zdobywanej kontroli.
- Masz jakieś oczekiwania względem dzisiejszego balu? - spytał, przenosząc wzrok na żywe, ciemnobrązowe oczy i odruchowo uniósł kącik ust. - Postaram się je spełnić - dodał z udawaną skromnością, chcąc dać jej do zrozumienia, że nie ma ochoty słuchać później narzekań, że nie spełnił jakiegoś punktu programu, skoro wyraźnie zapytał się jej o plany.
Powrót do góry Go down


Matthew C. Gallagher
Matthew C. Gallagher

Student Slytherin
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 178
C. szczególne : zawadiacki uśmiech, podczas którego jego prawa brew zawsze unosi się nieco wyżej niż lewa; dołeczki w policzkach
Galeony : 1345
  Liczba postów : 1054
https://www.czarodzieje.org/t17284-matthew-c-gallagher
https://www.czarodzieje.org/t17286-matthew-c-gallagher#484354
https://www.czarodzieje.org/t17285-matthew-c-gallagher#484235
https://www.czarodzieje.org/t18302-matthew-c-gallagher-dziennik
Polana - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Polana - Page 2 Empty


PisaniePolana - Page 2 Empty Re: Polana  Polana - Page 2 EmptyPią Gru 27 2019, 00:07;

Uwielbiał bale, a już szczególnie takie, którym towarzyszył świąteczny klimat. W tym roku jednak perspektywa wspólnej, oficjalnej zabawy raczej nie była mu w smak. Wiadomo, że nan takie imprezy najlepiej było pójść w parze, a on po swoich ostatnich perypetiach ze Skylerem nie miał nawet ochoty na zawiązywanie żadnych bliższych relacji. Myślał o tym, żeby może pójść z jakąś koleżanką, ale że do zaproszenia kogokolwiek nie było mu spieszno, w końcu okazało się, że wszyscy jego najlepsi znajomi już się z kimś poumawiali. Szczerze? Wolał już machnąć na to ręką niż szukać kogoś na siłę. Nawet zastanawiał się czy nie zostać w domu albo nie wyskoczyć do jakiegoś pubu w Hogsmeade, ale wtedy pewnie żałowałby, że nie widział pięknie udekorowane sali bankietowej. Był bowiem święcie przekonany, że dyrekcja Hogwartu – jak zawsze – przygotowała coś ekstra.
Niechętnie i leniwie zebrał się z łóżka, odkładając na bok książkę i oddając się przedimprezowym przygotowaniom. Zaraz po tym jak wziął szybki prysznic, założył na siebie klasyczny czarny garnitur, białą koszulę z ciemnozielonymi guzikami i czarną muszkę. Tę ostatnią bardzo dokładnie zawiązał, żeby mieć pewność, że wygląda nienagannie. Pozostało tylko poprawić włosy i ruszać na balety… Ah, zupełnie by o tym zapomniał. Przywdział jeszcze zawadiacki uśmiech, próbując przekonać samego siebie, że tego wieczoru naprawdę będzie się dobrze bawił.
Wreszcie pojawił się tuż przez główną bramą zamku, a kąciki jego ust uniosły się znacznie wyżej, kiedy dostrzegł pięknie zdobione sanie zaprzężone w jeszcze bardziej urodziwe Aetonany. Uwielbiał skrzydlate konie, a jednego z nich udało mu się nawet pogłaskać po pysku, co nieco poprawiło mu humor. Niestety, kiedy tylko zajął swoje miejsce, ze smutkiem stwierdził, że trafił na jakieś wyjątkowo niewygodne. Coś go podkusiło jednak, by zajrzeć pod poduszkę. Tajemnica wyjaśniona – usiadł tyłkiem na dziesięciu galeonach, które najwyraźniej zgubił któryś z jego poprzedników. Cóż, znalezienie ich właściciela i tak mijało się z celem, więc schował pieniądze do kieszeni i obserwował te wszystkie spektakularne widoki rozpościerające się podczas podróży w przestworzach. Musiał przyznać, że Hogwart i pobliskie, rozświetlone świątecznymi lampkami miasteczko z lotu ptaka (a raczej konia) wyglądały jeszcze bardziej okazale. Na tyle, że żałował, kiedy ostatecznie pegazy zniżyły się do lądowania, a wreszcie również i tego, że po tym całym kuligu trzeba było wysiąść i udać się na polanę.

Oddał skrzatowi swój płaszcz, a wybuchową niespodziankę póki co ukrył w brustaszy. Upił także kilka łyków grzanego, niestety bezalkoholowe miodu. Procentów może i brakowało, ale nie ukrywał, że nie trzeba go było wiele, by odczuć wewnętrzne ciepło. Przestał nawet spoglądać tęsknym wzrokiem za swoją wierzchnią odzieżą. Zastanawiał się czy najpierw powinien odwiedzić stół z przekąskami czy może obejrzeć wszystkie dekoracje, kiedy ktoś rzucił sygnał, że czas na oficjalny, rozpoczynający bal taniec. Kurwa. To było jedyne słowo, które sunęło mu się na usta. Nie wiedział, że będą wymagali od nich takich sztywnych ceregieli, no i przecież nie zabrał ze sobą żadnej osoby towarzyszącej. W panice rozglądał się więc za kimś, kto gotów będzie uratować jego tyłek i wtedy dostrzegł Puchonkę, która chyba też nie miała partnera. Tak mu się przynajmniej wydawało, a przecież i tak nie miał nic do stracenia. Podszedł więc i trącił ją delikatnie ramieniem.
- No hej. – Niezbyt komfortowe przywitanie, skoro nie wiedział, co powinien właściwie powiedzieć. – Chcesz zatańczyć? – Ostatecznie zaproponował prosto z mostu, widząc jak inne pary zrywają się na parkiet. Trudno, najwyżej wytłumaczy się z tego nietaktu później.

Wydarzenie towarzyszące: Kulig
Wylosowane kostki: 4 -> 6
Zdobycze: 10g
Dodatkowy efekt: znajduję 10g
opłata

@Yuuko Kanoe
Powrót do góry Go down


Yuuko Kanoe
Yuuko Kanoe

Absolwent Hufflepuffu
Wiek : 23
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 166cm
C. szczególne : azjatycka uroda, zawsze na nadgarstku ma bransoletkę z wiecznych fiołków i drugą czarno-żółtą z zawieszką borsuka
Galeony : 4778
  Liczba postów : 1942
https://www.czarodzieje.org/t17924-yuuko-kanoe#507792
https://www.czarodzieje.org/t17975-yuuko
https://www.czarodzieje.org/t17925-yuuko#507797
https://www.czarodzieje.org/t19163-yuuko-kanoe-dziennik#561975
Polana - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Polana - Page 2 Empty


PisaniePolana - Page 2 Empty Re: Polana  Polana - Page 2 EmptyPią Gru 27 2019, 02:37;

Dzielna Puchonka wygrzebała się jakoś z zaspy, w której wylądowała na skutek niezbyt szczęśliwego lądowania sań, na które zapewne gdyby nie jej niezwykle łagodne usposobienie psioczyłaby na potęgę. Jednak co złego to nie ona. Dlatego też spokojnie wygrzebała się ze śniegu i szczęśliwie wyszukała swoją różdżkę, by jakoś doprowadzić się do porządku i zmniejszyć skutki upadku do śniegu. Co prawda zapewne nie wyszło jej to tak jak oryginalnie. Nieważne. Ważne jedynie, żeby jakoś się prezentowała i coby w zupełnym niechlujstwie na bal nie przybyć.
Przy przekraczaniu progu sali jak każdy z gości otrzymała cukierka-niespodziankę od witających tłumy skrzatów domowych, które dbały o rozdawanie upominków.
Wkrótce jednak okazało się, że zgromadzonych uczestników balu zaczęto namawiać do udziału w otwierającym tańcu, który podobno miał być obowiązkowym elementem dla każdego. Brawo, czyli wychodziło na to, że przyjście bez jakiegokolwiek partnera lub partnerki było w pewien sposób napiętnowane. Przez krótką chwilę zastanawiała się nawet czy nie może gdzieś się zaszyć i przeczekać to wszystko. Tym bardziej, że chyba każdy oprócz niej wydawał się mieć kogoś do pary. I już miała się powoli zacząć wycofywać w mniej oczywiste miejsce, gdy nagle obok niej pojawił się całkiem przystojny Ślizgon, który niezbyt śmiało, ale zaprosił ją do tańca.
Puchonka uśmiechnęła się do niego na to proste pytanie. Nie widziała powodu, dla którego miałaby się nie zgodzić. W końcu to był tylko jeden taniec, a nie jakieś większe zobowiązania. Do tego oboje zostaliby uratowani z niezbyt komfortowej sytuacji, gdzie staliby pod ścianą niczym wyrzutki lub nie daj Merlinie zmuszonoby ich do tańczenia z kimś zupełnie innym.
- Z przyjemnością - odpowiedziała, podając mu swoją dłoń i dając się wyprowadzić na parkiet.
Chłopak przy pierwszej interakcji wydał jej się naprawdę bardzo miły i miała nadzieję, że nie będą mieli kłopotu z tym, żeby się zgrać. I okazało się, że faktycznie nie miała czego się obawiać. Ułożyła dłoń na ramieniu Ślizgona, który szczęśliwie nie był od niej na tyle wyższy, by miała z tym większe problemy. Zresztą buty na stosownym obcasie również swoje robiły i zmniejszały ową różnicę wzrostu.
Gdy tylko rozbrzmiały pierwsze takty muzyki, musieli wpasować się w tłum i rozpocząć swój taniec, który zdecydowanie szedł im o wiele lepiej niż można było się tego spodziewać po dwójce ludzi, których sytuacja zmusiła do tego, by wspólnie udali się na parkiet. Ślizgon zdawał się mieć jakieś doświadczenie w podobnych sytuacjach i doskonale radził sobie z prowadzeniem swojej koleżanki w tym tańcu, a Puchonka dopasowała się do niego, podążając jego śladem. Płynnie lawirowali wokół innych par i chyba nawet przyciągnęli wzrok innych uczestników balu poprzez swoje niesamowite zgranie i płynne ruchy. Całe szczęście cały ten taniec otwierający nie trwał zbyt długo i już po kilku minutach Japonka mogła oderwać się od swojego partnera i już miała podziękować mu za dobrze spędzony czas, gdy nagle tuż obok nich pojawiła się jedna z hogwarckich nauczycielek, która chciała powiedzieć im, że dali naprawdę zachwycające widowisko. A widząc jej wzrok dziewczyna już widziała co się święci. Tym bardziej, że mieli do czynienia z gadułą, która zapewne mogłaby ich przetrzymać przez pół balu przy sobie ze swoimi komentarzami. Tym bardziej, że już przypatrywała im się z uśmieszkiem, który nie wróżył komfortowej rozmowy... Niekomfortowe uwagi i insynuacje, że zapewne są parą za 3... 2... 1...

Wydarzenie towarzyszące: Taniec otwierający
Wylosowane kostki: 4
Zdobycze: Cukierek-niespodzianka którego rozpakuję później
Dodatkowy efekt: Podchodzi do nas jedna z nauczycielek

@Matthew C. Gallagher
Powrót do góry Go down


Elijah J. Swansea
Elijah J. Swansea

Absolwent Ravenclawu
Wiek : 24
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183 cm
C. szczególne : znamię na karku odporne na metamorfo; okulary do czytania, na szyi drewniana zawieszka w kształcie aparatu fotograficznego. Na prawym przedramieniu rozległa blizna ukrywana metamorfomagią i ubraniami
Dodatkowo : metamorfomagia
Galeony : 4622
  Liczba postów : 3303
https://www.czarodzieje.org/t16927-elijah-julian-swansea#471679
https://www.czarodzieje.org/t16932-jeczybula#471794
https://www.czarodzieje.org/t16919-elijah-j-swansea
https://www.czarodzieje.org/t18741-elijah-j-swansea-dziennik#537
Polana - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Polana - Page 2 Empty


PisaniePolana - Page 2 Empty Re: Polana  Polana - Page 2 EmptyPią Gru 27 2019, 21:34;

Ktoś mógłby się śmiać, że można tak mocno przepaść w zwykłym pocałunku. Bo przepadł, zatracił się zupełnie i gdyby ktokolwiek go o to zapytał, utrzymywałby, że przez moment w ogóle ich tutaj nie było. Gdyby tak było, docierałyby do niego dźwięki muzyki, szmer rozmów, brzęczenie dzwoneczków nadjeżdżających sań i chłód, który powoli wkradał się na pozbawione płaszcza ramiona; a przecież nie słyszał ich i nie czuł, była tylko ona – coraz bardziej znajomy zapach i smak, który, jak mu się zdawało, wciąż znał tylko w niewielkim stopniu. Miękkie, ciepłe wargi, gładki materiał i kryjąca się pod nim talia, kiedy złożył na niej dłoń. Kosmyki delikatnie włosów łaskoczące go w twarz. Była tylko ona, nikt więcej. Ale musieli w końcu zejść na ziemię.
Nie licząc kuligu, byli tu zaledwie kilka minut, a on już zdążył popaść w absolutny zachwyt swoją wyjątkową partnerką... i nic nie wskazywało na to, by coś lub ktoś miało go z niego wyprowadzić. Właściwie obawiał się, że będzie on tylko głębszy i głębszy, i w pewnym sensie zaczynał martwić się o stan swojego zdrowia psychicznego kiedy impreza dobiegnie już końca. Działał instynktownie, spontanicznie, robił wszystko to, co podpowiadało mu serce; przy Pandorze na wierzch coraz częściej i coraz wyraźniej wychodziła romantyczna część jego natury... a zwykł przecież chować ją przed światem, bo była zbyt delikatna i podatna na zranienia. Nie wiedział czy dobrze czyni, tak po prostu się odsłaniając, a jednak nie wyobrażał sobie, by potrafił zachowywać się inaczej. Głównym jego lękiem było to, że ją spłoszy. Pandora dość twardo stąpała po ziemi, wiedział o tym bardzo dobrze... a osobą, którą poznała w pierwszej kolejności był przecież kapitan drużyny Quidditcha, nie chłopak, który pisze pamiętnik, a na każde spotkanie przychodzi z innym, jeszcze głupszym bukietem. Czy gdyby od początku wiedziała jaki jest, dalej by go chciała? I dlaczego, do licha ciężkiego, zaczął się nad tym zastanawiać właśnie teraz, kiedy bez mała kipiał nagromadzonym w nim szczęściem? Tak jakby niewygodne myśli nie mogły zrobić sobie urlopu na choćby jeden wieczór.
Uśmiechnął się w odpowiedzi, ledwie powstrzymując się przed tym, by znów ją pocałować i zajął niespokojne usta kielichem, pijąc w końcu rozgrzewający miód. Czy była świadoma swojego uroku? Musiała być, prawda? Choćby w małym stopniu...
Omal nie zakrztusił się kiedy tak nagle się zerwała.
Różdżki? A po co Ci... – urwał zdając sobie sprawę dlaczego tak ją to martwiło i nieco się zasępił, choć dzielnie starał się nie dać tego po sobie poznać. No tak, to drugie takie wydarzenie, na które ją przyprowadził, a pierwsze... cóż, nie trzeba chyba przypominać jak zakończył się dla nich festiwal. Zmarszczył brwi, otworzył usta, zamknął je, zmarszczył je jeszcze mocniej, a potem wziął nieco głębszy wdech. – Pandora... – przemówił łagodnie, wkładając w to tyle ciepła, ile tylko potrafił – Nikt Cię tutaj nie skrzywdzi. Tu nie ma tłumów, nie pozwolę sobie na to żeby Cię zgubić. Pewnie większość z tych osób wcale nie ma różdżki – podał pusty puchar skrzatowi i rozgrzaną od niego dłoń uniósł do jej twarzy, by jej wierzchem musnąć rumiane policzki. Potem rozejrzał się za czymś, co odciągnie skutecznie jej uwagę od złych myśli i wspomnień, a jego uwagę przykuł nauczyciel zapraszający wszystkich do tańca.
Wiem co poprawi Ci humor – uśmiechnął się do niej i wyplątał rękę spomiędzy jej palców, tylko po to, by zaraz móc skłonić się nisko i wyciągnąć ją w jej stronę – Zatańczysz ze mną? – zapytał, choć nie wyobrażał sobie odmowy. Nie przepuściłby oficjalnego tańca na rozpoczęcie balu, tak bardzo kochał formalne tańce, które poza artystycznym wyrazem, miały też w sobie pewien ład i porządek, który przynosił mu spokój. Poczekał cierpliwie aż Pandora chwyci za jego dłoń, a kiedy tak się stało, poprowadził ją prosto na parkiet. Właściwie... to zabawne, ale wcale nie wiedział czy potrafi tańczyć. Zastanawiał się czy powinien powiedzieć coś w stylu „daj mi się poprowadzić”, ale z drugiej strony gdyby tak zrobił, to przecież wyszłoby tak, jakby wcale nie wierzył w to, że może dobrze czuć się na parkiecie. Dlatego nie powiedział nic, zwyczajnie zamykając ją w ramie swoich ramion, które zapraszały do tego, by wygodnie się o nie wesprzeć.
Kiedy muzyka w końcu rozbrzmiała, poczuł się jak ryba w wodzie. Ostatnio nieczęsto bywał na parkiecie, a mimo to nogi same stawiały odpowiednie kroki, najwyraźniej aż nazbyt dobrze nauczone w jaki sposób należy postępować. Ale to nie wszystko – nie chodziło tylko o taniec, a o partnerkę, którą trzymał w swoich objęciach. Nawet gdyby postawili kilka fałszywych kroków, pewnie wcale by tego nie zauważył, choć na co dzień wymagał od siebie absolutnej perfekcji we wszystkim czego się podejmował. Patrzył jej prosto w oczy z wyjątkiem tych krótkich chwil, gdy następował obrót; nie potrafił oderwać od niej wzroku. I, na Merlina, w tej konkretnej chwili był najszczęśliwszym facetem w całym wszechświecie.

Wydarzenie towarzyszące: Oficjalny taniec otwierający
Wylosowane kostki: Panda wylosowała 6
Zdobycze:
Dodatkowy efekt: Jestem zauroczony Pandą. Nihil novi Roll
Powrót do góry Go down


Mona Liška
avatar

Nauczyciel
Wiek : 32
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 170
C. szczególne : they see me rollin' they hatin'
Galeony : 212
  Liczba postów : 90
https://www.czarodzieje.org/t17962-mona-liska
https://www.czarodzieje.org/t17972-ivanka#509908
https://www.czarodzieje.org/t17961-mona-liska#509424
Polana - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Polana - Page 2 Empty


PisaniePolana - Page 2 Empty Re: Polana  Polana - Page 2 EmptyPią Gru 27 2019, 22:58;

Wydarzenie towarzyszące: Rozgrzewające lody
Wylosowane kostki: 6
Zdobycze: Szklana kula od @Caine Shercliffe
Dodatkowy efekt: Twoje ręce i nogi najwyraźniej przestały rozumieć czego od nich oczekujesz. Przez następne dwa posty to co chciałbyś zrobić prawą ręka, wykonuje lewa i na odwrót. To samo dzieje się niestety z nogami. W tym sanie wycieczka na parkiet może być naprawdę ciekawym przeżyciem. post 2

Nie było tajemnicą, że Mona bardziej niż na resztę uczniów zwracała uwagę na swoje czeskie pepiki. Być może nie była to najbardziej pedagogiczne z jej strony zachowanie, nie umiała jednak się temu oprzeć z tego prostego względu, że swoich uczniów znała po prostu lepiej i wiedziała czego się po nich spodziewać, a zwłaszcza czego nie spodziewać. Uczniowie Szkoły Magii i Czarodziejstwa Hogwart byli dla niej tyleż obojętni co raczej zagadką, sam fakt, że w młodości uczęszczała do tej szkoły niewiele pomagał, bo choć wcale nie była wiekowym człowiekiem to i tak miała wrażenie, że pomiędzy czasami kiedy ona była uczniem, a teraz jest jakaś niewypowiedzianie ogromna przepaść. Ok, broomer.
Westchnęła korzystając z faktu, że Shercliffe nie zdecydował się zrobić kroku w tył i dać się jej wyjebać na ten głupi ryj i spróbowała podeprzeć laską, na co odpowiedziała lewa ręka, ta, która laski nie trzymała. A więc to tak! Wyobraziła sobie, że podpiera się ręką lewą, przez co tym razem trafnie postawiła swoją życiową podporę na ziemi.
- Uwierz mi, sama jestem zaskoczona. - powiedziała odchylając w końcu ciężar ciała od jego piersi i przeczesała niedbale naturystycznie puszczone luzem, nieugładzone i nie ułożone w żaden elegancki sposób włosy. Wyciągnęła z kieszonki spodni staroświecki zegarek na łańcuszku i przyjrzawszy mi się cmoknęła z podziwem- Znając moje możliwości czekają nas przynajmniej jeszcze cztery tragedie nim ten bal się skończy. - podniosła na niego wzrok ze śmiertelną powagą, acz puściła mu oko- Jeśli mam dziś umrzeć to proszę, daj przynajmniej spróbuję tego sorbetu. - westchnęła biorąc go pod ramię z namysłem, bo się musiała poważnie zastanawiać nad każdym swoim ruchem. Być może ktoś kto musiał skoordynować jedynie lewą i prawą stronę ciała mając narzucony taki efekt nie widziałby większego problemu, Liska niestety poza lewą i prawą stroną musiała jeszcze operować laską, co znacznie komplikowało sprawy. - Mam nadzieję, że jest tu alkohol. - szepnęła nachylając się w jego stronę i starając się kuśtykać dziarsko w podobnym do niego tempie. Nie mogłaby znieść myśli, że z politowaniem zwalniał kroku ze względu na nią.
Stoisko z rozgrzewającymi lodami wyglądało obiecująco, a Mona zdawała się z wielką uwagą i ostrożnością przyglądać wszystkim porcjom jakby podejrzewała, że któraś zaraz wybuchnie jej w mordę. W końcu zdecydowała się na te w odcieniu zieleni z nadzieją, że rzeczywiście będzie to sorbet.
- Jak myślisz, wyglądają nieźle, nie. - kiwnęła brwiami do Shercliffa i liznęła swojej porcji, raz, drugi, trzeci. Po namyśle pokiwała głową- Absolutnie obrzydliwe, podejrzewam, że to albo korzeń pietruszki albo seler. - powiedział patrząc w dal z miną na pograniczu rozbawienia i ostatecznej rezygnacji. Czy ten bal może być tragiczniejszy? Ano szczęście życiowe Mony Liski dziś pewnie pokaże popis co to znaczy zjebać sobie w życiu wszystko na każdej płaszczyźnie. Co ciekawe, sama Mona nie wydawała się jakoś przybita - wręcz przeciwnie, sprawiała wrażenie osoby ostatecznie pogodzonej z faktem, że jej życie to niekończące się pasmo porażek.
Powrót do góry Go down


Chloé Swansea
Chloé Swansea

Uczeń Slytherin
Rok Nauki : VII
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 165
C. szczególne : Kolczyk w nosie i naturalny magnetyzm.
Galeony : 390
  Liczba postów : 354
https://www.czarodzieje.org/t17753-chloe-swansea#499883
https://www.czarodzieje.org/t17778-piernik#500564
https://www.czarodzieje.org/t17754-chloe-swansea#499884
Polana - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Polana - Page 2 Empty


PisaniePolana - Page 2 Empty Re: Polana  Polana - Page 2 EmptySob Gru 28 2019, 00:12;

Wydarzenie towarzyszące: Kulig
Wylosowane kostki: 1
Zdobycze: -
Dodatkowy efekt: Drę japę ._.

Tego typu wydarzenia dawały Chloé zastrzyk energii. Od rana była w cudownym nastroju i już nie mogła doczekać się rozpoczęcia świątecznego wydarzenia. Parę godzin chodziła niecierpliwie, nie mogąc znaleźć sobie miejsca, zanim mogła w końcu rozpocząć szykowanie się do balu. W końcu wybiła odpowiednia godzina i ślizgonka zajęła się przygotowaniami. Zrobiła mocniejszy makijaż niż zazwyczaj, a włosy ufryzowała w lekkie fale, puszczone luźno. Założyła długą sukienkę w kolorze ecru z głęboko wyciętymi plecami, a na nogi włożyła wysokie szpilki. Przejrzała się w lustrze i z zadowoleniem uśmiechnęła się do swojego odbicia. Musiała przyznać, że prezentowała się całkiem olśniewająco. Ale że skromności trochę jeszcze w niej zostało to odwróciła się od lustra i z wesołym śmiechem opuściła ślizgońskie włości.
Planowała iść sama i na miejscu spotkać się z @Aconite 'Haze' Larch czy @Gabrielle Levasseur, ale dostała list od @Asphodel Larch, który zaproponował jej towarzystwo. Cudownie, im więcej ludzi, tym lepiej! Wobec tego dotarła przed bramę Hogwartu, gdzie na podróżujących na bal czekały sanie. Spojrzała z niepokojem na swoje buty, ale szpilki całkiem dobrze radziły sobie do tej pory. Otuliła się ciaśniej płaszczem, rozglądając się za Aspem. W końcu przyszedł i Chloé powitała go radosnym całusem w policzek.
- Hej! Gotowy? Ja od rana nie mogłam się doczekać! Trochę tylko niepokoją mnie te sanie, wolę być już na balu - powiedziała szybko, przebierając nogami, bo bądź co bądź było trochę zimno. Razem wsiedli do najbliższych sań i po chwili ruszyli. Chloé, która początkowo patrzyła sceptycznie na sanie, uśmiechała się zachwycona kuligiem. Tak bardzo udzielił jej się świąteczny nastrój, że najpierw zaczęła nucić świąteczne piosenki pod nosem, a potem już na cały głos śpiewała, zachęcając do tego Aspa i resztą kuligu.
Powrót do góry Go down


Boyd Callahan
Boyd Callahan

Student Gryffindor
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 192
C. szczególne :
Dodatkowo : bardzo kocha Fillina
Galeony : 857
  Liczba postów : 1730
https://www.czarodzieje.org/t17850-boyd-callahan
https://www.czarodzieje.org/t17855p26-sowa-boyda#top
https://www.czarodzieje.org/t17851-boyd-callahan
https://www.czarodzieje.org/t18313-boyd-callahan-dziennik
Polana - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Polana - Page 2 Empty


PisaniePolana - Page 2 Empty Re: Polana  Polana - Page 2 EmptySob Gru 28 2019, 00:23;

Wydarzenie towarzyszące: kulig
Wylosowane kostki: 4 i 5 (w kolejnym poście)
Zdobycze: 10 galeonów
Dodatkowy efekt: brak
Opłaty nie zrobiłam, bo się zeruje z galeonami z kostek!


W dniu balu w mieszkaniu numer 8 panował istny galimatias, będący skutkiem intensywnych przygotowań zamieszkujących go kawalerów, dopingowanych przez ghula, który jednemu z nich uczynnie podawał krawaty i pasujące do koloru spodni skarpety oraz entuzjastycznie jęczał i klaskał, widząc efekt końcowy, drugiemu zaś złośliwie siadał na świeżo wyprasowanej zaklęciem marynarce i rzucał po pokoju słoikiem Ulizanny, uniemożliwiając wykonanie glamour fryzury; oczywiście, Boyd był tym drugim nieszczęśnikiem, dlatego zrobienie się na bóstwo (albo chociaż na przyzwoitego dżentelmena) zajęło mu jakieś osiem razy dłużej niż normalnie, przy okazji generując mnóstwo frustracji i doprowadzając, już po wyjściu Fillina, do awantury z ghulem, który w końcu został zamknięty na balkonie i dopiero wtedy nasz bohater mógł ochłonąć, wbić się w szykowny czarny garnitur (może i elegancki, ale jakże niewygodny w porównaniu z dresem czy swetrem), przylizać niesforne włosy na tyle, na ile starczyło mu cierpliwości (trochę), psiknąć perfumami CZARNOKSIĘŻNIK (które zostawiał tylko na specjalne okazje) i udać się do zamku na spotkanie ze swoją partnerką.
Nie przyznał się Fillinowi z kim idzie, po pierwsze dlatego, że w ogóle to mało wylewny chłopak był i raczej pozwalał koledze wyśpiewywać peany na cześć swoich wybranek, pozostając przy tym biernym słuchaczem; po drugie zaś uświadomił sobie, że wcale tak naprawdę nie spytał dziewczyny, czy ma ochotę z nim iść, a choć był przekonany, że darzyła go sympatią, to nie wiedział czy na tyle, by chcieć z nim spędzić ten wieczór, a w dodatku powróciły do niego widma wszystkich tych dziewcząt, które w mniej lub bardziej elegancki sposób dawały mu kosza, zaczął więc odczuwać nutę niepewności co do wspaniałości swojego pomysłu, a oczami wyobraźni widział już, jak koleżanka, dowiadując się, że zeswatał ją sam ze sobą, łapie się za głowę, odwraca na pięcie i wraca z powrotem do Rosji. Mając przed oczami tak żywą wizję porażki zaplanował, że gdyby tak się stało, to uda że nic się nie wydarzyło, wróci do mieszkania, a kumplowi wyjaśni, że struł się ponczem i stąd to fiasko, a nie bal.
Wbrew temu, co grzmiał na odchodne współlokator, wcale się nie spóźnił, bo szedł dziarskim krokiem, do czego motywował go nie tylko sportowy styl życia, ale i zimny wiatr, bezlitośnie przeszywający poły jego zdecydowanie zbyt cienkiego jak na tę pogodę płaszcza; dotarłszy na miejsce, stanął w pobliżu sań i omiótł wzrokiem kręcących się w pobliżu ludzi, chcąc odnaleźć wśród nich tą, na którą czekał.
Powrót do góry Go down


Bianca Zakrzewski
Bianca Zakrzewski

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 26
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 174cm
C. szczególne : veela vibe || zniszczone terpentyną dłonie umazane farbami
Dodatkowo : ćwierć wila
Galeony : 1327
  Liczba postów : 713
https://www.czarodzieje.org/t14411-bianca-zakrzewski?nid=3#381696
https://www.czarodzieje.org/t14416-bianca#381732
https://www.czarodzieje.org/t14414-bianca-zakrzewski
https://www.czarodzieje.org/t18447-bianca-zakrzewski-dziennik
Polana - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Polana - Page 2 Empty


PisaniePolana - Page 2 Empty Re: Polana  Polana - Page 2 EmptySob Gru 28 2019, 17:33;

Wydarzenie towarzyszące: Kulig
Wylosowane kostki: 6
Zdobycze: -
Dodatkowy efekt: ląduję w zaspie

Bianca miała wrażenie, że nie było jej w tych okolicach całe wieki, a nie było jej… rok? Tak, rok, prawie równy, nie zawitała w Wielkiej Brytanii. Nie mogła uwierzyć, że minęło aż tyle czasu, bo ten uciekał jej przez palce. Czuła się niczym w zagiętej czasoprzestrzeni, tak jakby dzień, w którym wróci miał nigdy nie nadejść, ale nadszedł, a ona nie mogła w to uwierzyć. Przez ten czas była głównie we Włoszech, odwiedzała tamtejsze galerie sztuki, uczyła się od najlepszych, we Francji też często bywała, trochę z sentymentu. Nie żałowała swojego wyjazdu, pamiętała dzień, w którym pojawiła się w Hogwarcie, planując skończyć szkołę i studia, to drugie co prawda nie do końca jej wyszło, ale co za różnica. Ojciec dawno temu zaszczepił w niej miłość do podróży, życie na walizkach nigdy jej nie przeszkadzało, co więcej, uwielbiała to.
Nie dość, że wróciła na wyspy brytyjskie, to jeszcze na bal. Czy to szczęście? Ostatnio miała go niemal nadmiar, ale nie chciała zapeszać, więc szybko oddaliła od siebie tę myśl. Przybyła na miejsce ubrana w czerwoną sukienkę, złote szpilki i długi czarny płaszcz, w towarzystwie @Leonardo O. Vin-Eurico. Czuła się jak za dawnych dobrych czasów, chociaż chyba nigdy nie szła na bal jako osoba towarzysząca Leo. Nie dało się też ukryć, że wybrała czerwony kolor sukienki nie ze względu na świąteczne okoliczności, a swój dawny dom w Hogwarcie, cóż nie tylko swój.
- Ten czas leci zdecydowanie zbyt szybko. – powiedziała do swojego towarzysza, stojąc pod główną bramą zamku i potarła dłońmi, otulonymi jedwabnymi rękawiczkami, swoje ramiona. Była przekonana, nie wiedzieć dlaczego, że jest zdecydowanie cieplej. Nie dało się ukryć, że w Paryżu, w którym była zaledwie kilka godzin temu, było dosłownie dwa razy cieplej. Nie spodziewała się, że zastanie temperaturę kilku stopni na minusie i zaczynała żałować wyboru krótkiej sukienki. Bianca nie cierpiała zimy, mimo jej uroków i niezaprzeczalnego piękna, które jako artystka doceniała całym swoim sercem, niska temperatura była ogromnym minusem.
Oczy jej się lekko zaświeciły kiedy tylko ujrzała potężne złote sanie. Wiedziała, że się nie zawiedzie organizacją, chyba nigdy się nią nie zawiodła przez te lata, gdy jeszcze chodziła na lekcje. Podała swoje dane i podziękowała Leo za zapłacenie za nią, chociaż czuła się głupio z tego powodu. Kiedy jednak usiadła w saniach, jej pociągnięte czerwoną szminką usta rozciągnęły się w szerokim uśmiechu.
- Prawie zapomniałam jak tutaj pięknie. – rok, niczym cała wieczność, uświadamiała sobie to coraz bardziej, szczególnie widząc piękny zamek i urokliwe Hogsmeade z lotu ptaka. Czuła, że w kącikach jej oczu zbierają się łzy, wiedziała, że będzie tęsknić za tym miejscem, ale nie sądziła, że aż tak. W dodatku towarzystwo Leo sprawiało, że pragnęła wrócić do tych czasów, gdy jej zmartwieniem była praca domowa dla upierdliwego Craine’a. Zastanawiała się ile znajomych twarzy ujrzy na balu, kiedy sanie uderzyły, zdecydowanie zbyt mocno jak na jej gust, o ziemię. Jedną ręką mocno chwyciła bark Vin-Eurico, a drugą kurczliwie trzymała się ramy sań.
- Merlinie drogi! – powiedziała ze śmiechem, dumna z siebie, że utrzymała się w saniach. Lot saniami zamienił się w kulig. - Nie sądziłam, że... – dodała i już miała ciągnąć swoją wypowiedź, kiedy sanie gwałtownie skręciły, tuż po tym jak przestała się trzymać czegokolwiek. Zakrzewski nie miała pojęcia jak dokładnie wypadła z sań, ale po chwili siedziała w ogromnej zaspie śniegu, a biały puch miała chyba wszędzie.
- No Leo, nic nie musisz robić, a ja już jestem cała mokra. – skomentowała i wybuchnęła szczerym śmiechem, próbując wygrzebać się z zaspy. Czy ona wcześniej wspominała o szczęściu?

płaci Leo 8D
Powrót do góry Go down


Leonardo O. Vin-Eurico
Leonardo O. Vin-Eurico

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 28
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : Ok. 222cm
C. szczególne : Wzrost; blizny na udzie i łopatce; umięśniony
Dodatkowo : animag (grizzly)
Galeony : 4467
  Liczba postów : 2204
http://czarodzieje.forumpolish.com/t13793-leonardo-ovidio-vin-eurico#365517
http://czarodzieje.forumpolish.com/t13807-love-letters#365644
http://czarodzieje.forumpolish.com/t13804-leonardo-ovidio-vin-eurico#365640
https://www.czarodzieje.org/t18322-leonardo-o-vin-eurico-dzienni
Polana - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Polana - Page 2 Empty


PisaniePolana - Page 2 Empty Re: Polana  Polana - Page 2 EmptySob Gru 28 2019, 18:33;

Leo płaci za Biancę, sam wchodzi za darmo jako asystent nauczyciela ONMS.
Wydarzenie towarzyszące: Kulig
Wylosowane kostki: 5
Zdobycze: -
Dodatkowy efekt: Rozcięta warga

Mróz szorstko otulił ponad dwumetrowego mężczyznę, przedzierającego się pod bramy Hogwartu poprzez lód i śnieg. Gdzieś wraz z wiatrem pomknęły mało kulturalne przekleństwa, dla niewtajemniczonych dźwięcznie wnoszące do świątecznego krajobrazu odrobinę hiszpańskości. Leonardo nie ukrywał swojego niezadowolenia wywołanego mało przychylną dla ciepłolubnych pogodą, acz grzecznie przymknął się po dotarciu do skupiska przyszłych imprezowiczów. Rozgrzewała go wizja Bożego Narodzenia spędzonego w gronie rodziny, w Meksyku - przynosiło to efekty zarówno pozytywne (ileż relaksu na samą myśl o domowej roboty ponczu!), jak i negatywne (mógł już grzać się w Puebli, gdzie temperatura wahała się w okolicy dwudziestu stopni).
Poprawił swój długi czarny płaszcz, ponad głowami wszystkich rozglądając się za znajomą postacią. Nie widział Bianci bardzo długo i teraz zastanawiał się jak wiele mogło ulec zmianie. Mogła zmienić fryzurę, zakochać się w szalenie mocnych makijażach, próbować ekstrawaganckich kreacji... Subtelna nuta ekscytacji wkradła się do serca Leonardo, kiedy ciekawość została zaspokojona i chłód przerwany został przy pomocy ciepłego powitania.
Pasowali do siebie. Stonowana kreacja Meksykanina pasowałaby niemalże do każdego - przybrał czerń (zarówno spodni, marynarki, kamizelki, a także koszuli), jedyny wyraźniejszy akcent kolorystyczny pokazując na zdobionym krawacie. Żałował teraz, że zrezygnował z rękawiczek, kiedy widział ile otuchy przynoszą pannie Zakrzewski.
- Oj, różnie... - Tak było z tym czasem, że nigdy nie starczało. Zawsze zbyt dużo albo zbyt mało, a potem weź się człowieku w tym wszystkim nie zgub. Leonardo pomógł Biance wejść na sanie i zajął pobliskie miejsce. Pozwolił jej uwiesić się na swoim ramieniu, samemu jedynie pomrukując z aprobatą na komplement odnośnie okolicy. Sztuczny śnieg w domowej rezydencji Eurico nie umywał się do realiów Wielkiej Brytanii.
- Bianca! - Niemal ją złapał, był już tak bliziutko; palcami musnął materiał płaszczu swej towarzyszki, nijak jej przy tym nie ratując. Sam przy tym nieco pogubił się w sytuacji i tylko parsknął, czując ostre smagnięcie mijanej gałęzi. Gorąc otulił prawą stronę szczęki asystenta, ostatecznie spływając czerwienią w stronę podbródka.
- Niektóre rzeczy się nie zmieniają, bonita - zapewnił, wtórując dziewczynie śmiechem. Zgrabnie wyskoczył z sań i zaraz podciągnął Gryfonkę, uwalniając ją z zaspy. Otarł wierzchem dłoni wargę, nie zważając szczególnie na sam fakt jej rozcięcia - był to uraz dla Leo tak naturalny, że niemal dodał sytuacji uroku. - Silverto. Wyglądasz pięknie nawet cała w śniegu, ale chyba nie taki był twój plan na wieczór, hm? - Schował zaraz różdżkę ponownie do wewnętrznej kieszeni marynarki, prowadząc Biancę na rzeczywiste miejsce balu.
- Chcesz się bawić w oficjalny taniec otwierający? - Mógł, ale nie musiał, decyzję zatem chętnie pozostawił towarzyszce. Sam zaś pociągnął kilka łyków grzanego miodu, potem już chętnie pozbywając się odzienia wierzchniego.
Powrót do góry Go down


Matthew C. Gallagher
Matthew C. Gallagher

Student Slytherin
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 178
C. szczególne : zawadiacki uśmiech, podczas którego jego prawa brew zawsze unosi się nieco wyżej niż lewa; dołeczki w policzkach
Galeony : 1345
  Liczba postów : 1054
https://www.czarodzieje.org/t17284-matthew-c-gallagher
https://www.czarodzieje.org/t17286-matthew-c-gallagher#484354
https://www.czarodzieje.org/t17285-matthew-c-gallagher#484235
https://www.czarodzieje.org/t18302-matthew-c-gallagher-dziennik
Polana - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Polana - Page 2 Empty


PisaniePolana - Page 2 Empty Re: Polana  Polana - Page 2 EmptySob Gru 28 2019, 18:57;

Wstyd przyznać, ale i jemu przeszło przez moment przez myśl, żeby gdzieś się zaszyć i wcale nie uczestniczyć w tym oficjalnym tańcu rozpoczynającym bożonarodzeniowy bal. Trudno było się jednak gdziekolwiek ukryć, skoro uroczystość odbywała się na świeżym powietrzu. Zabawne, bo gdyby przyszedł tutaj ze swoją drugą połówką albo chociaż kimś, kto mu się podoba, prawdopodobnie sam rwałby się na pakiet. Teraz czuł się jednak w jakiś sposób dyskryminowany jako osoba, która zdecydowała się spędzić bal we własnym towarzystwie. Czując na sobie wymowne spojrzenie któregoś z profesorów, ostatecznie wyrwał do tańca znaną mu z widzenia Puchonkę. Nie wiedział o niej nic, a propozycję złożył jej trochę z musu, przez co jego słowa z pewnością nie wybrzmiały ani nazbyt śmiało ani nazbyt zachęcająco. Mimo wszystko był wdzięczny dziewczynie za to, że nie odesłała go z kwitkiem. Z drugiej strony chyba ona sama nie miała ochoty na takie bzdety i widziała w obecności Gallaghera może nie tyle co rycerza na białym koniu, ale chociaż jakąś drogę ratunku z tej niedogodnej dla obojga sytuacji. Cóż, gdyby na siebie nie trafili, Merlin jeden wie, co by się wydarzyło. Może któraś z nauczycielek połączyłaby ich w jeszcze gorsze pary?
Wreszcie ujął dłoń dziewczęcia i poprowadził ją nieco dalej, pośród inne pary. Lubił tańczyć, ale nie ukrywał, że taki nieoczekiwany przebieg wydarzeń nie był mu wcale na rękę, a poza tym wywoływał w nim dodatkową presję. Szczególnie, że w normalnych okolicznościach wolał oddawać się takim harcom z kimś, kogo dobrze znał i z kim wiedział, że będzie potrafił się porozumieć wyłącznie za pomocą mowy ciała. Nie spodziewał się jednak tego, że zupełnie przypadkowo obrał sobie wspaniałą partnerkę. Nie każda dawała się prowadzić z taką lekkością i gracją, i chociaż nie mógł spojrzeć na ich pląsy z boku, tak czuł że naprawdę wyglądają razem olśniewająco. Zresztą… i tak niespecjalnie mu zależało na zrobieniu dobrego wrażenia na postronnych obserwatorach. Ot, cieszył się po prostu, że z panną Kanoe może sobie podrygiwać swobodnie w rytm muzyki bez obawy o to, że wzajemnie podepczą sobie eleganckie buty. Kiedy po raz kolejny uniósł dłoń, by obrócić swoją towarzyszkę, przywdział więc nawet na twarz szeroki uśmiech, świadczący o tym, że powoli zaczyna przekonywać się do tej świątecznej zabawy.
Muzyka ostatecznie ucichła, a on żałował nawet, że nie potrwała kilku taktów dłużej. W duchu przeprosił również dziewczynę za to, że nie doceniał jej umiejętności i niejako z góry założył, że ten taniec okaże się jedynie nieprzyjemnym obowiązkiem. W duchu, bo na szczęście na głos nie zdążył jej w żadnej mierze urazić. Inna sprawa, że na szkolnych korytarzach nie miał z nią za bardzo styczności i – głupio mu było z tego powodu – ale nie pamiętał nawet jej imienia. Nie zdołał go jednak poznać, bo w chwili w której się od siebie oderwali, tuż obok nich wyrosła sylwetka pani profesor, która zaczęła wychwalać ich taniec. Cóż, skłamałby mówiąc, że kobieta nie połaskotała jego ego, ale jednocześnie pokręcił ze zrezygnowaniem głową, bo ta wybrała sobie zdecydowanie nieodpowiedni moment na takie komplementy. Co gorsza należała do tego typu ludzi, którzy nie mogli poprzestać na jednym zdaniu i zaczęła wypytywać ich duet o różne fakty ze szkolnego życia. No po prostu wspaniale…
- Tak, tak. Oddam to wypracowanie po nowym roku. – Westchnął cicho, nie podejmując żadnego nowego wątku, żeby przypadkiem nie skłonić nauczycielki do przedłużania tej rozmowy w nieskończoność. Grzecznie poczekał jednak jak ta zamieni kilka słów również z puchońską uczennicą.
- W ogóle wybacz maniery, ale nie było nawet na to czasu… Matthew Gallagher. Ze Slytherinu. – Przedstawił się, podając Yuuko dłoń, kiedy tylko postawna belferka opuścił ich i zaczepiła kolejnych wychowanków Hogwartu. Poza nadrobieniem zaległości z zakresu dżentelmeńskiej etykiety przyświecał mu jednak jeszcze jeden cel. Miał bowiem nadzieję, że jego partnerka odwdzięczy mu się tym samym, co pozwoliłoby mu przypomnieć sobie jej imię.
- Otwierałaś już cukierek-niespodziankę? Ciekawe co takiego dla nas przygotowali. – Zapytał również po chwili, żeby panna Kanoe nie pomyślała sobie, że skoro po oficjalnym tańcu nie jest mu już potrzebna, to brutalnie i niegrzecznie ją zostawi. Oczywiście i tak zamierzał w którymś momencie odejść, żeby spróbować różnych przysmaków przygotowanych przez skrzaty domowe i porozmawiać ze swoimi znajomymi. Noc była jednak jeszcze młoda, a i jemu nigdzie się na razie nie śpieszyło, więc skoro już los pokrzyżował im drogi, nic nie stało na przeszkodzie, by trochę czasu spędzili w tym gronie.

WYDARZENIE TOWARZYSZĄCE: Taniec otwierający
WYLOSOWANE KOSTKI: 4
ZDOBYCZE: 10g, cukierek-niespodzianka (nierozpakowany)
DODATKOWY EFEKT: Podchodzi do nas jedna z nauczycielek

@Yuuko Kanoe
Powrót do góry Go down


Redmond McLaughlin
Redmond McLaughlin

Uczeń Ravenclaw
Wiek : 23
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 175 cm
Galeony : 21
  Liczba postów : 33
https://www.czarodzieje.org/t17579-redmond-mclaughlin
https://www.czarodzieje.org/t17998-listy-do-red-akcji
https://www.czarodzieje.org/t17581-redmond-mclaughlin
Polana - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Polana - Page 2 Empty


PisaniePolana - Page 2 Empty Re: Polana  Polana - Page 2 EmptySob Gru 28 2019, 20:21;

Redmond wiedział, że pójście na bal samemu nie należało do najmądrzejszych decyzji. Wiedział też, że jego siostra, Cathy, i jego matka nie dałyby mu spokoju, gdyby na niego nie poszedł. Erin McLaughlin postarała się i wysłała swojemu synowi jego bardziej formalny garnitur, tak, aby nie przyniósł zbytniego wstydu rodzinie, i aby nie mógł się wymigać od uczestnictwa. Chłopak westchnął, poprawiając swoją ciemnoszarą marynarkę. Upewnił się, że jego kamizelka leży tak, jak powinna i przygładził spodnie. Czuł jakiś dziwny niepokój, siedząc obok trzech innych osób, cichych i skupionych bardziej na sobie, niż na czymkolwiek innym. Być może nie zachwycał ich widok pegazów, sunących po czarnym niebie, a być może nie czuli się swobodnie z obcymi ludźmi blisko. Redmond zdecydowanie to rozumiał, jednak cisza lekko go przytłaczała, pomimo tego, że był do niej całkiem przyzwyczajony. Na wszelki wypadek rozluźnił odrobinę swój starannie zawiązany krawat w kolorze szmaragdowej zieleni i rzucił szybkie spojrzenie na przypiętą do kamizelki złotą przypinkę z harfą, dumnie przekazywaną z pokolenia na pokolenie. To była prawdopodobnie najcenniejsza rzecz, którą chłopak miał w tym dniu przy sobie. Ostrożnie, jakby próbując nie zwrócić na siebie uwagi, wyciągnął swój ulubiony notes i pióro z kieszeni. Jakimś cudem lot był niezwykle stabilny i pozwalał na pisanie.

Zanim jednak Redmond zdążył zdjąć z pióra skuwkę, pegazy zaczęły obniżać swój lot. To oczywiście sprawiło, że stabilność sań nieco się zachwiała, przez co chłopak szybko wsunął swoje piśmiennicze akcesoria spowrotem do kieszeni, w obawie przed ich utratą. Wkrótce sanie uderzyły o ziemię, wzbijając ogromne tumany śniegu w powietrze. Trochę białego puchu wylądowało na głowie i ramionach Redmonda, powodując u niego jakąś dziwną zmianę nastroju. Było w tym coś niezwykle zabawnego, jakby wyjętego ze świątecznej edycji komediowego serialu. Starając się nie przerzucić śniegu na współpasażerów, Krukon strzepnął z siebie śnieg, rujnując swoją fryzurę. Trzy pozostałe osoby także próbowały się doczyścić, co przywołało na twarz chłopaka uśmiech. Być może teraz jest najlepszy czas na ożywienie atmosfery, najlepiej za pomocą jakiejś świątecznej pieśni. Red znał jedną, którą uwielbiał od zawsze.

Tar, a deir siad — zaśpiewał. — pá-rum pum pum pum.
Nienawidził tego, jak wysoki był jego głos, ale wydawało się, że współpasażerowie nie mają nic przeciwko.
Możecie śpiewać rum pum pum pum ze mną — rzucił z promiennym uśmiechem. — Go bhfeicfimid an Rí…

Zapowiadała się bardzo ciekawa przejażdżka.



Wydarzenie towarzyszące: kulig
Wylosowane kostki: 1
Zdobycze: n/a
Dodatkowy efekt: Irlandzkie pieśni świąteczne, musical

Zapłacone


Ostatnio zmieniony przez Redmond McLaughlin dnia Sob Gru 28 2019, 21:37, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down


Bianca Zakrzewski
Bianca Zakrzewski

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 26
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 174cm
C. szczególne : veela vibe || zniszczone terpentyną dłonie umazane farbami
Dodatkowo : ćwierć wila
Galeony : 1327
  Liczba postów : 713
https://www.czarodzieje.org/t14411-bianca-zakrzewski?nid=3#381696
https://www.czarodzieje.org/t14416-bianca#381732
https://www.czarodzieje.org/t14414-bianca-zakrzewski
https://www.czarodzieje.org/t18447-bianca-zakrzewski-dziennik
Polana - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Polana - Page 2 Empty


PisaniePolana - Page 2 Empty Re: Polana  Polana - Page 2 EmptySob Gru 28 2019, 20:38;

Wydarzenie towarzyszące: Taniec otwierający
Wylosowane kostki: 1 – taniec
Zdobycze: -
Dodatkowy efekt: no wyrzuciłam 1, więc zamiana pary (przepraszam…)

Czy coś tej zmianie uległo? Niewiele, a Bianca nie wiedziała czy to źle, czy raczej dobrze. Była nadal tą samą Biancą, którą była przed wyjazdem, może jej życie lekko uległo zmianie, ale ona starała się pozostawać wciąż po prostu sobą. Prawda była taka, że zwlekała ze swoim powrotem, obawiając się nie swojej zmiany, a wszystkich innych, których dotychczas znała. Oprócz kilku listów z paroma osobami kontakt z przyjaciółmi miała prawie żaden, nawet nie potrafiła wyjaśnić jak to się stało. Fryzury jednak diametralnie nie zmieniła (może trochę ścięła), zbyt mocne makijaże ją męczyły, a ubrania, które miała wciąż na nią pasowały, więc nie widziała potrzeby ich zmieniania, może była artystką, ale ekstrawagancja jej nie odpowiadała, po prostu.
Owszem, czasu zawsze brakowało, a przez to Zakrzewski nie potrafiła się odnaleźć w swoich obowiązkach, chociaż organizacja nigdy nie była jej najmocniejszą stroną.
- Dziękuję. – powiedziała, kiedy Leonardo ją wysuszył – Niekoniecznie, ale doceniam takie zwroty akcji. – zaśmiała się i na niego spojrzała. - Ty krwawisz. – zmarszczyła brwi, zastanawiając się czy nie wyciągnąć różdżki zza podwiązki (była jej potrzebna tylko i wyłącznie do tego) i mu jakoś nie pomóc, uraz był jednak tak drobny, że chyba nie było większego sensu… Była jednak gotowa rzucić krótkie episkey jeśli tylko będzie chciał.
Przyjęła od skrzata grzany miód i cukierka. Upiła kilka łyków i błogo się uśmiechnęła, czując jak napój ją rozgrzewa. Zsunęła płaszcz z ramion i postanowiła zająć się cukierkiem niespodzianką. Nie było jej to jednak dane, bo Vin-Eurico zadał jej pytanie.
- Jasne, czemu nie? – powiedziała bez zastanowienia, zupełnie zapominając, że nie była w tym najlepsza, a nawet bardzo przeciętna jak się miała zaraz przekonać. Po chwili zorientowała się co dokładnie zrobiła, taniec w tych wysokich szpilkach wydawał się nie być niczym strasznym, prawda? Kiedyś przecież była w tym całkiem dobra, czy kilka długich lat przerwy coś zmieniało? Miała wrażenie, że absolutnie nic, chociaż zmieniało bardzo wiele. Nie sposób porównywać taniec do jazdy na rowerze, tej się nigdy nie zapominało, a wyuczony na pamięć jeden taniec całkiem szybko wylatywał z głowy. Nie miała czasu więcej o tym myśleć, bo nagle znalazła się na parkiecie, Merlinie, co ona najlepszego zrobiła?

edit: bo nie umiem czytać ok


Ostatnio zmieniony przez Bianca Zakrzewski dnia Sob Gru 28 2019, 22:28, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down


Yuuko Kanoe
Yuuko Kanoe

Absolwent Hufflepuffu
Wiek : 23
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 166cm
C. szczególne : azjatycka uroda, zawsze na nadgarstku ma bransoletkę z wiecznych fiołków i drugą czarno-żółtą z zawieszką borsuka
Galeony : 4778
  Liczba postów : 1942
https://www.czarodzieje.org/t17924-yuuko-kanoe#507792
https://www.czarodzieje.org/t17975-yuuko
https://www.czarodzieje.org/t17925-yuuko#507797
https://www.czarodzieje.org/t19163-yuuko-kanoe-dziennik#561975
Polana - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Polana - Page 2 Empty


PisaniePolana - Page 2 Empty Re: Polana  Polana - Page 2 EmptySob Gru 28 2019, 21:19;

Jak dobrze, że jednak na siebie trafili w tym całym tłumie przesyconym parami. I jakby nie patrzeć faktycznie nie było jak stanąć pod ścianą na imprezie, która działa się na świeżym powietrzu. Co najwyżej można w krzaki pójść, ale to zawsze jakieś niebezpieczeństwo. A to można strój sobie pobrudzić i zniszczyć lub natrafić na jakieś inne żyjące stworzonka kryjące się nieco dalej od centrum uroczystości. Zamiast tego udało jej się trafić na całkiem dobrego partnera nim została połączona w parę z jakimś podejrzanym gościem, a tak trafił jej się nawet taki dżentelmen ze Slytherinu. I to w dodatku wyśmienity tancerz.
Jak widać nie tylko ona była tego zdania, bo zaczepiająca ich nauczycielka również nie mogła nadziwić się temu jaki też stworzyli dobrany duet. Puchonka uśmiechnęła się do kobiety i przytakiwała jej na kolejne niezwykle wylewne komplementy, próbując ją wziąć na przeczekanie. Z pewnością po chwili zrezygnuje z dalszych prób zagadywania ich. Podziękowała za kilka miłych słów, a następnie przysłuchała się krótkiej wymianie zdań pomiędzy profesorką, a swoim partnerem. Dopiero po chwili kobieta znów zwróciła na nią swoją uwagę, a Japonka musiała przygotować się na kolejną serię pytań.
- Tak, zadomowiłam się już tutaj. Naprawdę są tutaj wspaniali ludzie... Tak, mieliśmy podobne wydarzenia w Mahoukotoro, ale wyglądały one nieco inaczej... - całe szczęście ominęła ją cała wypowiedź złożona z analizy porównawczej przyjęć wydawanych w dwóch magicznych szkołach, bo w tym momencie nauczycielka przeprosiła ich, gdy spostrzegła jeszcze innych uczniów, których chciała jeszcze zagadnąć.
Chwilowo mogli odetchnąć, bo wyglądało na to, że nikt inny raczej nie chciał ich zaczepić i zakłócić przebiegu tego wieczoru, który zapowiadał się na bardziej udany niż na samym początku. Tym bardziej, że Ślizgon nie uciekł jeszcze od niej, gdy tylko taniec się skończył. Zamiast tego wciąż znajdował się w pobliżu i nawet postanowił się przedstawić jak kultura nakazywała.
- Yuuko Kanoe. Hufflepuff - odpowiedziała, uśmiechając się do chłopaka po czym uścisnęła wyciągniętą w jej kierunku dłoń. - Miło mi poznać. I dziękuję za ten taniec.
Uprzejmości mieli chyba już za sobą, ale Matt nie zamierzał jej jeszcze porzucić bez krótkiej rozmowy. Nie miała nic przeciwko temu. Przynajmniej znalazła sobie dosyć przyjemne towarzystwo, które mogłoby jej umilić nieco czasu. A ktoś jej mówił coś o tym, że uczniowie ze Slytherinu nie należą do zbyt przyjemnych w obyciu. Jak widać nie warto wierzyć w te wszystkie opinie skłonne do generalizowania.
- Jeszcze nie. Jak zauważyłeś raczej nie mieliśmy zbyt wiele czasu przed pójściem na parkiet - powiedziała, sięgając po wspomniany przez Gallaghera smakołyk owinięty w sreberko przez jakiegoś szwajcarskiego świstaka. Nie wiedząc na co się w zasadzie pisze, odwinęła ozdobny papierek, a już po chwili wokół niej zakłębiło się od duszącego fioletowego dymu przez który dziewczyna zgięła się nieznacznie, kaszląc pod wpływem napływającego do płuc dymu, utrudniającemu jej oddychanie. W dodatku nie czuła się najlepiej. Być może był to efekt uboczny tego krztuszącego paskudztwa. Chciała  jeszcze poszukać wsparcia i oprzeć się ramieniem o stojącego obok Ślizgona, ale coś poszło zupełnie po jej myśli. Zamiast sięgnąć dłonią ku chłopakowi wykonała zamach drugą ręką, wytrącając przechodzącemu obok mężczyźnie kieliszek z eleganckim napojem.
- Przepraszam... - wydusiła z siebie nieśmiało i już miała cofnąć do siebie niesforną kończynę, ale zamiast niej do jej boku przylgnęło prawe przedramię, które nie wyrządziło żadnej szkody.
Panna Kanoe najwyraźniej nie panowała do końca nad swoim ciałem i wykonywała ruchy, których w ogóle nie planowała. Chociaż raczej jej kończyny wykonywały rozkaz, który był przeznaczony dla przeciwnej strony ciała. To był zdecydowanie efekt uboczny tego cukierka.
Puchonka wyprostowała się i stwierdziła, że najbezpieczniej będzie trzymać obie ręce blisko swojego ciała i unikać zbytniego ruszania nimi, by nie wyrządzić jeszcze innej szkody. To chyba jednak nie był jej wieczór.
Wydarzenie towarzyszące: Cukierek niespodzianka
Wylosowane kostki: 8 -> 1
Zdobycze: brak
Dodatkowy efekt: Pomieszanie z poplątaniem. Ręce i nogi jej się mylą przez dwa posty

@Matthew C. Gallagher
Powrót do góry Go down


Albina Abrasimova
Albina Abrasimova

Uczeń Gryffindor
Rok Nauki : VII
Wiek : 22
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 174
C. szczególne : całkiem przeciętna
Galeony : 213
  Liczba postów : 151
https://www.czarodzieje.org/t17824-albina-afanasievna-abrasimova#501914
https://www.czarodzieje.org/t17988-sowa#510385
https://www.czarodzieje.org/t17823-balbina-abrasimova
Polana - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Polana - Page 2 Empty


PisaniePolana - Page 2 Empty Re: Polana  Polana - Page 2 EmptySob Gru 28 2019, 21:35;

Wydarzenie towarzyszące: Kulig
Wylosowane kostki: 4 > 6
Zdobycze: 10g które wydaje na wejściówke :')
Dodatkowy efekt: brak

Wyszykowanie się na bal nie zajęło jej długo - wbrew pozorom jakie sprawiała już kolejny rok, z rodzinnego domu w Titanie wyniosła bardzo dużo etykiety wymaganej na tego typu imprezach. Wiedziała jak ubrać się schludnie i elegancko, ale też i skromnie, bo skromność była najpiękniejszą kreacją kobiety czy coś tam co mówiła jej nauczycielka od wychowania. Matka dawała jej zupełnie odmienny przykład nosząc złoto, kolie, diamenty i wielkie ruskie futra z czarnych jak noc soboli, przez co sama Albina umiejętnie znalazła balans między strojeniem się jak ruska lalka z odpustu a chodzeniem w jutowym worku jak zakonnica. Ubrała się w ludowe wdzianko pod kubraczkiem którego miała ciepły golf i wyszła ze szkoły zamiatając rażąco czerwoną spódnicą odcinającą się od białego śniegu. Wciągnęła na dłonie rękawiczki nucąc pod nosem jakąś rosyjską kolędę i zastanawiając kto też będzie dziś jej partnerem. Kiedy przegrała wyścig pluszowych kwintopedów było jej troche smutno, bo chciała Boydowi znaleźć super randkę na bal, z drugiej strony przegrana wiązała się z tym jednym plusem, że w tym roku nie pójdzie na tańce sama jak to miała w zwyczaju (ani z Anfimem, jeśli ten miałby nastrój się bawić co zdarzało się przecież rzadko).
Usadowiła się wygodnie na murku w umówionym miejscu przed bramą wypatrując kto też dotrze w jej okolice. Obserwowała przechodzących w pobliżu uczniów i uczennice i dopiero po pewnym czasie dostrzegła gdzieś majaczącego Boyda. Uśmiechnęła się do siebie, a lekko zaróżowione od zimna policzki jedynie dodawały jej uroku i poderwała się by w kilku dziarskich krokach przytuptać do niego łapiąc go za ramię znienacka.
- Ja prawie tjebia nie uznała, krasowczik. - powiedziała wesoło, zaskakując go- Tak elegantno ubranyj, wyglądasz wyjebanu w kasmos. - powiedziałą kiwając głową z uznaniem i przyglądając się temu, że nawet ufryzował włosy.- Eto gdie moj partner? Bo jeśli on nie pryjdiet, ja porywaju tjebia. - zaśmiała się wesoło i poprawiła czapkę na głowie.
Powrót do góry Go down


Leonardo O. Vin-Eurico
Leonardo O. Vin-Eurico

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 28
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : Ok. 222cm
C. szczególne : Wzrost; blizny na udzie i łopatce; umięśniony
Dodatkowo : animag (grizzly)
Galeony : 4467
  Liczba postów : 2204
http://czarodzieje.forumpolish.com/t13793-leonardo-ovidio-vin-eurico#365517
http://czarodzieje.forumpolish.com/t13807-love-letters#365644
http://czarodzieje.forumpolish.com/t13804-leonardo-ovidio-vin-eurico#365640
https://www.czarodzieje.org/t18322-leonardo-o-vin-eurico-dzienni
Polana - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Polana - Page 2 Empty


PisaniePolana - Page 2 Empty Re: Polana  Polana - Page 2 EmptySob Gru 28 2019, 22:19;

Wydarzenie towarzyszące: Taniec otwierający
Wylosowane kostki: 6, na poprawę 1 wylosowanej przez Biancę
Zdobycze: -
Dodatkowy efekt: Oczarowuję tańcem!

Leonardo wiedział, że trochę się zmienił. Z czasem rzeczywiście wydoroślał, nauczył się odrobiny sumienności i nawet opanował swój meksykański temperament. Jako dziecko kompletnie nie rozumiał jak jego ojcu (półolbrzymowi, ćwierćwilowi!) udało się zachowywać taki spokój, a teraz... Cóż, wszystko zależało od zebranego przez lata doświadczenia i jakiejś skutecznej dystrakcji. Wizualnie też na pewno było coś nowego - zarost, mocniejszy niż wcześniej; dłuższe włosy, teraz spięte w niewielkiego koka z tyłu głowy.
Nie zmienił się szczery uśmiech, grzejący zapewne mocniej niż ten zaserwowany przez skrzata trunek, którym Vin-Eurico wiernie obdarzał nie tylko swoją towarzyszkę, ale też wszystkich napotkanych znajomych. Uniósł brew z zaskoczeniem, nie wiedząc o czym świadczy dym wydobywający się z cukierka Bianci, ale nie dopytywał. Miał nawet zająć się swoim, ale wtedy dziewczyna wyraziła chęć spróbowania swoich sił tanecznych i to wystarczyło, żeby Leonardo entuzjastycznie poszedł z nią w odpowiednie miejsce.
- Och? - Zdziwił się, kiedy nagle dotarły do nich głosy, że nie pasują do siebie i trzeba na szybko dokonać jakichś zmian. Meksykanin pomachał tylko smutno do panny Zakrzewski, samemu lądując w objęciach... Estelli Vicario. Najwyraźniej nikt nie uznał tego za czegoś dziwnego, skoro i tak pracowali razem... Tak czy tak, Leonardo nie narzekał, chętnie podążając wraz z melodią. Cichymi szeptami wymienił ze swoją ukochaną nauczycielką parę komentarzy, ale te prędko ucichły. Wirowali w rytm, ściągając na siebie spojrzenia i jednocześnie nie będąc w stanie własnych oderwać; serce Leo zatrzepotało kilka razy mocniej, kiedy pod koniec tańca zorientował się, że ten jeden raz jego maślane spojrzenie do Vicario zostaje odwzajemnione.
Podziękował uprzejmie, być może nieco za długo trzymając przy sobie dłoń kobiety, ale nie widząc u niej żadnego niezadowolenia. Poszedł odnaleźć Biancę, nieco słaniając się na miękkich kolanach.
- Czy ty to widziałaś?! - Wyszeptał, z trudem powstrzymując się od krzyku. Poprawił swojego koka, jeszcze trochę oddychając ciężko. Miał nadzieję, że to na tyle bezpieczna odległość, że nauczycielka zielarstwa nie zobaczy tego jawnego 'fangirlowania'.
- Z kim w końcu tańczyłaś? Merlinie... Vicario... No nie mogę. - Zaśmiał się, przytulając Biancę i chowając zarumienioną twarz w jej włosach. - Osiągnięcie życia, przysięgam...
Powrót do góry Go down


Nathaniel Bloodworth
Nathaniel Bloodworth

Absolwent Slytherinu
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 190 cm
C. szczególne : Lewa ręka: pochłaniacz magii, sygnet rodu | prawa ręka: od łokcia w dół pokryta paskudnymi bliznami, runiczne tatuaże na ramieniu | blizna pod łopatką
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1052
  Liczba postów : 2439
https://www.czarodzieje.org/t17075-nathaniel-bloodworth#476657
https://www.czarodzieje.org/t17080-nathaniel-bloodworth#476778
https://www.czarodzieje.org/t17070-nathaniel-bloodworth
https://www.czarodzieje.org/t22257-nathaniel-bloodworth-dziennik
Polana - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Polana - Page 2 Empty


PisaniePolana - Page 2 Empty Re: Polana  Polana - Page 2 EmptySob Gru 28 2019, 22:59;

— Załóż go. — Powiedział spokojnym, choć nieznoszącym sprzeciwu tonem kiedy tylko aportowali się w pobliżu bramy zamkowej. Miał już dość ciągnącej się od kilku minut sprzeczki o idiotyczny pierścionek, który był jej najwyraźniej ogromną przykrością.
Bale były chyba jego ulubioną formą oficjalnych spotkań, bo nie generowały niekończących się rozmów i nie wymagały tak idealnego zachowania przez cały czas ich trwania. W porównaniu do rautów, były całkiem niezłą rozrywką, ale i tak kłamstwem byłoby powiedzieć, że bardziej niż dla korzyści, był tutaj dla zabawy. Jego narzeczeństwo z Emily było sprawą mocno publiczną i rozgłoszoną dzięki imprezie towarzyszącej zaręczynom, a jednak jak dotąd nie mieli tej niepowtarzalnej okazji, by pokazać się gdzieś razem. I jakkolwiek nie palił się do tego, by spędzać wieczór w jej towarzystwie, zwłaszcza po tym co zaszło podczas ich ostatniego spotkania, tak zwyczajnie wypadało pojawić się na bożonarodzeniowym balu. Spodziewał się, że przyjdzie na niego sporo absolwentów, bo impreza organizowana przez szkołę, na którą mieli wstęp dorośli czarodzieje, należała raczej do rzadkości – był to więc wyjątkowo dobra moment i należało go wykorzystać. Tylko dlatego kiedy wyszedł ze swojego mieszkania, zapukał do drzwi obok zamiast przejść obok nich obojętnie.
— Skoro mamy się razem pokazać, zróbmy to jak należy. Majtek też byś nie założyła, gdyby były ode mnie? — wcisnął dłoń w kieszeń płaszcza, przez moment rozważając czy papieros nie wsparłby jego cierpliwości; ilekroć z nią rozmawiał, potrzebował jej nieskończonych pokładów. Zamiast papierośnicy, wyciągnął z niej aksamitne pudełeczko, w którym znajdował się pierścionek. Skoro odmawiała założenia go jeszcze w kamienicy, przywołał go i wsadził w swoją kieszeń, dochodząc do wniosku, że nakłoni ją do tego w trakcie podróży. Zatrzymał się tuż przy saniach i spojrzał jej w oczy chyba pierwszy raz odkąd ją dziś zobaczył, po czym wyciągnął rękę, objął palcami jej nadgarstek i uniósł ją, by podać jej pudełeczko i delikatnie zacisnąć je w jej pięści. Nie poprosił jej, to było poniżej jego godności... ale mimo to bardzo mu na tym zależało. Nie tylko dlatego, że pierścionek był symbolem zaręczyn, bo te prawie nic dla niego nie znaczyły; miał ku temu zgoła inny powód. Westchnął głośno i zbliżył się do jednego z pegazów, przyglądając się zwierzęciu z zafascynowaniem. Chyba nawet uśmiechnął się nieznacznie, kącikiem ust – niosły ze sobą dobre wspomnienia.

WYDARZENIE TOWARZYSZĄCE: jeszcze żadne
WYLOSOWANE KOSTKI:
ZDOBYCZE:
DODATKOWY EFEKT: narzeczona jak zwykle mnie denerwuje.
Opłata
Powrót do góry Go down


Akaiah Sæite
Akaiah Sæite

Uczeń Ravenclaw
Rok Nauki : VII
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 173 cm.
C. szczególne : Podkulona, przygarbiona sylwetka. Wzrok wbity w ziemię. Jąkanie.
Galeony : 152
  Liczba postów : 113
https://www.czarodzieje.org/t16057-akaiah-archangel
https://www.czarodzieje.org/t17981-akaiah
https://www.czarodzieje.org/t16058-akaiah-archangel
Polana - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Polana - Page 2 Empty


PisaniePolana - Page 2 Empty Re: Polana  Polana - Page 2 EmptySob Gru 28 2019, 23:22;

Siedział okropnie spięty, z lekko przygarbionymi barkami. Gdyby nie marzły mu palce i nie czuł, że cały czas powinien je trzymać zaciśnięte w pięść, by nie uciekło mu za dużo ciepła, z pewnością zacząłby skubać sobie kant rękawa, jak to zwykle miał w zwyczaju. Dodatkowo wywierał na sobie presję, że powinien się odezwać, ale wszystkie tematy świata nagle wyleciały mu z głowy. O czym tu gadać, jak głowa nie potrafi się skupić? Dobrze, że Eliza  wzięła na siebie niechlubną rolę mistrza rozmowy i zwróciła na siebie uwagę osowiałego Krukona. Lekko zwrócił ku niej głowę, patrząc się cały czas w podłogę sani.
- Dz-dziękuję. – mówiła bardzo sympatyczne rzeczy, a Akowi, z racji tego, że zazwyczaj nie dawał nikomu powodów do komplementowania jego stroju, po ludzku zrobiło się po prostu miło. Może nie na tyle, by się uśmiechnąć czy choćby zmienić cichutki ton głosu, ale jeśli dziewczyna umiała dobrze odczytywać zachowanie chłopaka – a potrafiła to na pewno po tylu latach znajomości – mogła być przekonana, że takie zagadywanie było mu teraz bardzo potrzebne.
Za to zagranie z pistacjami, zaskoczyło go tak mocno, że aż odważył się spojrzeć na Elizę, zaraz przenosząc wzrok na małą paczuszkę wypełnioną orzechami. Wybałuszył oczy... a później delikatnie się uśmiechnął, bo to było takie… kochane. I głupiutkie zarazem, by na wystawny bal bożonarodzeniowy brać jedzenie na drogę. Kąciki ust nie podniosły się o zbyt wiele, ale wystarczyło, by zdecydowanie złagodzić całą prezencję chłopaka i uspokoić jego zdrętwiałe mięśnie.
- O-Ojej.. – aż mu mowę odebrało. Tym razem pozytywnie! Przetarł lekko policzek ręką, chyba naprawdę nie wiedząc w jaki gest ulokować tę radość. Bo tak… naprawdę go ten widok pistacji ucieszył. Nie miał w zwyczaju rzucać się nikomu na szyję. Był bardzo oszczędny jeśli chodzi o emocje… ale Eliza widziała, że chciało mu się śmiać. – Ch-Chyba j-jesteś p-pierwszą o-osobą n-na świecie-e, która p-p-pomyślała o p-prowiancie n-na t-tego t-typu w-wydarze-rzenie. – mówił bardzo łagodnie, absolutnie jej nie wyśmiewając. Wręcz przeciwnie. Merlinie, to był bajeczny pomysł. Tylko Ak przez chwilę lekko się zestresował, zerkając ukradkiem na drugą parę w saniach. Nie znał tych osób. Bał się, że pistacje zwrócą ich uwagę i zaczną się na nich gapić lub co gorsza, zaczepią ich jakąś rozmową… całe szczęście zajmowali się sobą, więc połowa sań, która należała do Aka i Elizy mogła zanurzyć łapy w orzechach. – Dz-Dz-Dziękuję. T-Tego z-zdecydowanie się n-nie spodziewałe-em po dz-dzisiejszym w-wieczorze. Z-Zapamiętam, ż-że warto ch-chodzić z Tobą n-na bale. – rzucił cicho, ale w wyraźnie żartobliwym tonie. Hell no. Nie pójdzie na żadną inną imprezę, pamiętając tą chęć zwymiotowania ze stresu, którą czuł jeszcze dwie minuty temu… ale no co zrobić, że chłopak uwielbiał pistacje? – P-Poczęstuj s-się, proszę.
Podsunął woreczek bliżej dziewczyny i faktycznie zaczął skubać orzechy w czasie drogi, umilając sobie tym czas. Nie sprawiło to, że zapomniał o wszystkim jak za odjęciem ręki… ale zdecydowanie było łatwiej. Zresztą, im dłużej lecieli, tym Ak mniej myślał o paraliżującym stresie. Jego głowę zaczęło wypełniać coś z goła innego – cholerne dzwonki.
- S-Strasznie g-głośne s-są, p-prawda? – nie wytrzymał w końcu i nachylił się do dziewczyny, MUSZĄC ponarzekać chociaż w tak subtelnym tonie na dźwięk, który dosłownie rozsadzał mu łeb. Poprosił w końcu Elizę o schowanie reszty orzechów, widząc, że zbliżali się na miejsce – on nie miał żadnej torebki czy tak dużych kieszeni.
I tutaj znowu brawa dla albinoski, której ponownie perfekcyjnie udało się odwrócić uwagę Sæite od strachu przed tak dużą ilością osób.
- O-oh! Cz-Czekaj… krwawisz. – powiedział i przysunął się bliżej niej, patrząc na zadrapane miejsce. Nie panikował, ale wyraźnie się zaniepokoił. Ten wieczór pomimo przyjemnego, orzechowego akcentu wcale nie zapowiadał się dobrze… nie chciał, żeby Elizie zepsuł się humor z powodu rany. – N-Na szczęście n-nie m-mocno. – psiamać, nie był medykiem. Jedyne co mógł zrobić tymi skostniałymi od zimna palcami to przyłożyć jej ozdobną chusteczkę do twarzy, by nie zabrudziła sobie reszty twarzy czy sukni.   – M-Mam nadzieję, ż-że Cię n-nie boli? – widząc, że druga para z ich sań już wychodzi, lekko się zestresował. Też muszą już wychodzić.
Zacisnął mocno zęby i z lekko skołowanym wzrokiem, podniósł się, oddając tym samym chusteczkę Elizie. Wyszedł z sań jako pierwszy i znów wyciągnął do niej dłoń, chcąc pomóc jej wyjść. Czuł, jak waliło mu serce, ale problem tego policzka na szczęście zajął mu myśli.
- Czy m-mam z-zaprowadzić Cię d-do ł-ła-łazienki?

Wydarzenie towarzyszące: Kulig
Wylosowane kostki: -
Zdobycze: -
Dodatkowy efekt: Ból głowy.
Powrót do góry Go down


Ezra T. Clarke
Ezra T. Clarke

Nauczyciel
Wiek : 27
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 182 cm
C. szczególne : Szczupła, nawet lekko umięśniona sylwetka, zawadiacki uśmiech, zapach Merlinowych Strzał i mięty, znamię w kształcie kruka na łopatce
Galeony : 6236
  Liczba postów : 3387
https://www.czarodzieje.org/t13332-ezra-thomas-clarke
https://www.czarodzieje.org/t13336-eureka
https://www.czarodzieje.org/t13338-ezra-clarke
https://www.czarodzieje.org/t19322-ezra-t-clarke-dziennik
Polana - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Polana - Page 2 Empty


PisaniePolana - Page 2 Empty Re: Polana  Polana - Page 2 EmptySob Gru 28 2019, 23:41;

Uważał, że całkiem niepotrzebnie pchali się na cały ten bal bożonarodzeniowy, kiedy mogli po prostu zakopać się pod koce z ciepłą szarlotką domowej roboty - bynajmniej nie Ezry - i kubełkiem lodów jednocześnie i całkowicie ignorować fakt, że zbliżają się święta i nowy rok i należałoby coś w tym kierunku robić. Heaven jednak się uparła, a z ciężarną kobietą, która coś sobie postanowiła, absolutnie nie było żartów. Nie pozostało mu nic innego, jak wyciągnąć z szafy jeden z licznych garniturów - prawdopodobnie miał ich więcej niż Heaven sukienek - i dopasować zaklęciami, by drastycznie na nim nie wisiał. Wyjątkowo nie miał nastroju na koszule ani przyciągające wzrok wzory; pod stonowaną marynarkę założył golf dopasowany kolorystycznie do sukienki przyjaciółki. Dopiął też srebrny zegarek z wygrawerowanym z tyłu "LOVE" w jakimś przypływie sentymentu.
Poprawiając kołnierzyk, stanął za Heaven, której wątpliwości i niepewność własnego wyglądu odbijały się w tym małym przygryzieniu wargi. Ułożył rękę delikatnie na jej brzuchu, gładząc go z czułością kciukiem przez materiał sukienki i zostawiając na policzku Heaven drobny pocałunek. Przez ostatnie miesiące takie zachowanie byłoby zapewne poza obrębem oczekiwań, teraz jednak było... trochę lepiej. Dalej nie perfekcyjnie. Dalej dopadały go bóle, skręcał głód, dalej nie sypiał i na niemal każdy pokarm reagował wstrętem. Ale przynajmniej pozostawał czysty i mógł w pełni świadomie wspierać swoją przyjaciółkę, kiedy tego potrzebowała.
- Prawda. Zamiast jednej zjawiskowej kobiety będę miał w domu dwie. - Puścił jej oczko, zaraz się wycofując, żeby nie przeszkadzać w ostatecznych poprawkach i zdążyć z własnymi, bo nawet jego twarz przyprószył delikatny puder, wyrównujący koloryt skóry. Tego wieczoru oboje byli piękni i młodzi i gotowi na wszelkie wyzwania.
Chyba że miały być to wielkie sanie wyposażone w dumne aetonany, które lada moment miały poderwać się do lotu. A Ezra bardzo nie lubił takich atrakcji; nie bawiły go żadne miotły, latające dywany, a już na pewno nie kuligi. Nieważne jak niesamowity widok pod nimi się rozciągał. Przelotnie tylko uśmiechnął się, widząc uroczą zdobycz przyjaciółki.
- Hogwart zawsze imprezy robi z pompą, myślę, że nie będziemy zawiedzeni pod względem wystroju... Chociaż chyba doceniłbym trochę więcej klasyki - westchnął i zacisnął palce na brzegu sań, mając nadzieję, że szybko dotrą na miejsce. I być może dobrze zrobił, biorąc pod uwagę gwałtowne hamowanie. Dał się jednak zwieść; to że znajdowali się na ziemi nie znaczyło, że było bezpieczniej. Wystarczył jeden zakręt, aby przekoziołkował prosto w bardzo puszystą i bardzo zimną zaspę. Z głupią miną odszukał wzrokiem Heaven, upewniając się, że z nią wszystko w porządku.
- Dobrze, że ja, a nie ty... - wstał, otrzepując rękawy. Śnieg zaczął już jednak wsiąkać w materiał marynarki i spodni, a to nie komponowało się dobrze z wiatrem. Kilkoma zaklęciami poradził sobie z problemem - w miarę możliwości, bo ostatnio nie wszystkie zaklęcia wychodziły mu idealnie. Dobrze zatem, że z pomocą przyszedł skrzat z grzanym miodem i niespodziankami. Miłe powitanie sprawiało, że łatwiej było ignorować fakt, że żadnej sali nie było...
- Dalej trochę mi zimno, więc mam nadzieję, że wiesz, że jesteś zobowiązana to ze mnie wytańczyć, prawda? - Wystawił ramię, żeby wesprzeć towarzyszkę, kiedy wszyscy zaczęli się tak ochoczo zbierać do oficjalnego tańca. Czego jak czego, ale akurat parkietowi Ezra nigdy nie mówił nie.

Wydarzenie towarzyszące: Kulig
Wylosowane kostki: 6
Dodatkowy efekt: zaspa
Inne: opłata
Powrót do góry Go down


Emily Rowle
Emily Rowle

Nauczyciel
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 1,60
C. szczególne : Czerwone usta, zawsze!
Galeony : 127
  Liczba postów : 1846
https://www.czarodzieje.org/t15867-emily-rowle
https://www.czarodzieje.org/t15996-sowa-emily-felicja#436128
https://www.czarodzieje.org/t15872-emily-rowle
Polana - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Polana - Page 2 Empty


PisaniePolana - Page 2 Empty Re: Polana  Polana - Page 2 EmptyNie Gru 29 2019, 00:06;

Nie zamierzała odpuszczać. Nie nosiła pierścionka na co dzień i nie widziała powodu, żeby teraz miała ulec jego upartemu gadaniu. Czuła się w nim niekomfortowo i miała wrażenie, że pokazywanie się w nim publicznie byłoby pokazaniem, że zgadza się na to wszystko, akceptuje to takim, jakim jest. A przecież musiała na każdym kroku pokazywać, że chociaż bierze w tym udział, jest tym nieustannie oburzona.
- Nie będziesz mi mówił, co mam robić - prychnęła, ignorując wyciągnięty w jej kierunku pierścionek. Nie lubiła tego typu imprez nawet w dobrym towarzystwie, teraz czuła, jakby szła na skazanie. Może gdyby mogła spędzić ten bal w towarzystwie na które sama by się zdecydowała, wytrzymałaby kilka tańców, drażniącą muzykę i atmosferę całego wydarzenia w zamian za miło spędzony czas z innymi. Dzisiaj jednak nie miała żadnej dobrej motywacji, żeby się tu pojawić. Po ostatnich wydarzeniach nie chciała nawet na niego patrzeć, a miała iść z nim pod rękę i zgrywać parę. Kto wie, może przy Jerrym? Nie podobała jej się ta perspektywa.
- Wolałabym się wcale z tobą nie pokazywać. I tak, nie założyłabym. Zresztą, nie chodzi tylko o to, że jest od ciebie To śmieszna tradycja, ty jakoś niczego nie musisz nosić - zignorowała go zupełnie i wsiadła do jednych z sań. - Wchodzisz? - spojrzała na niego zniecierpliwiona, starając się nie przykuwać zbyt dużej uwagi do jego zainteresowania zwierzęciem. Miała wrażenie, że przy nich robił się jakiś łagodny, zresztą pamiętała dobrze, jak mówił o swoim zamiłowaniu do jazdy konnej. Obiecała sobie nie patrzeć już na niego w ten sposób, zamiast tego poprawiła swój płaszcz i spojrzała w dal, zastanawiając się, dokąd dokładnie ich zaprowadzą. To był dziwny sposób na rozpoczęcie balu, ale Hogwart od dawna już jej nie zaskakiwał. Kiedy w końcu odjechali, poczuła że coś uwiera ją na siedzeniu i sięgnęła po to ręką. Spojrzała zaskoczona na galeony, spojrzała pytająco na Nate'a, ale kiedy okazało się,że należały do nikogo, schowała je do kieszeni. Może prognozowały jakieś szczęście?
Biorąc pod uwagę okoliczności nadzieje mogły być dość próżne.

Wydarzenie towarzyszące: Kulig
Wylosowane kostki: 4-->5
Zdobycze: 10g
Dodatkowy efekt: -

opłata
Powrót do góry Go down


Alexander D. Voralberg
Alexander D. Voralberg

Nauczyciel
Wiek : 39
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 198
C. szczególne : wysoki i wychudzony | blady | blizny wokół ust i na twarzy | nienaturalnie białe oczy i mogące wywołać niepokój spojrzenie
Dodatkowo : Bezróżdżkowość
Galeony : 1309
  Liczba postów : 2287
https://www.czarodzieje.org/t17470-alexander-d-voralberg
https://www.czarodzieje.org/t17584-poczta-alexandra#493071
https://www.czarodzieje.org/t17573-alexander-d-voralberg
https://www.czarodzieje.org/t18552-alexander-d-voralberg-dzienni
Polana - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Polana - Page 2 Empty


PisaniePolana - Page 2 Empty Re: Polana  Polana - Page 2 EmptyNie Gru 29 2019, 00:10;

Wydarzenie towarzyszące: Taniec otwierający
Wylosowane kostki: 2 - okazało się, że jednak nie umiemy ze sobą tańczyć.
Zdobycze: n/d
Dodatkowy efekt: próbuję nie zmiażdżyć stóp Éléonore.
Strój dla przypomnienia: czarny garnitur
 
....Jego czaszka pulsowała bólem, a w uszach ciągle grały kolejne melodie już nieaktualnych dzwoneczków. Miał wrażenie, że zaraz głowa mu pęknie, ale mimo wszystko starał się trzymać fason, dopiero po chwili celując dłonią w swoje skronie i rzucając kolejne zaklęcia zmniejszające te paskudne uczucie. Ulga nastąpiła wręcz natychmiastowo, a on sam w końcu mógł odetchnąć bez kolejnych fal cierpienia, które zadawała tak trywialna rzecz jak zwyczajny ból głowy. Zerknął ukradkiem na swoją towarzyszkę dzisiejszego wieczoru i zauważył, słusznie zresztą, że również nie czuje się najlepiej. Zacisnął delikatnie zęby i rzucił na nią ze dwa, może trzy zaklęcia pozbawiające i ją jakiegokolwiek cierpienia ze strony tego jakże wspaniałego, na szczęście minionego już kuligu, po czym skierował swoje kroki w jej towarzystwie w kierunku Sali balowej, a raczej odpowiednio przystrojonego kawału polany.
....Uniósł delikatnie brwi na widok miejsca odbywania się balu i choć w pierwszym momencie był ździebko zaskoczony brakiem Sali z prawdziwego zdarzenia, tak wkrótce pogodził się z faktem, że będą bawić się na świeżym powietrzu, aby wkrótce już z dozą niemego zachwytu przyjąć do wiadomości, że zapewne nie będzie tak źle.
....Zaskoczony - bo pociągnięty do zatrzymania - zerknął na nią, pytająco marszcząc brwi, zupełnie nie mając pojęcia dlaczego przestali zmierzać w kierunku reszty uczestników imprezy, aczkolwiek z drugiej strony w żadnym stopniu jej nie poganiając, a jedynie wyczekując tego, co miała do powiedzenia bądź nie. Parsknął delikatnie, kiedy w końcu się odezwała, mając ochotę zakręcić oczami a powstrzymując się od tego w ostatniej chwili. Byłoby to dość niegrzeczne.
....- Będzie nas prześladować jeszcze długi czas. – rzucił enigmatycznie, nie mając jednak w tej wypowiedzi żadnego, ukrytego dna, którego należałoby się doszukiwać. Zawsze tak to wyglądało, ba! śmiał twierdzić, że to i tak dobrze iż bal nie odbył się w Felixie, bo wtedy byłoby to coś, co potocznie nazywa się ironią losu, a tej ironii to oni w jego opinii w tej znajomości mieli już przesyt, a ona z pewnością się z nim w tej kwestii zgadzała.
....Czuł na sobie zaciekawione spojrzenia uczniów (a może było to jedynie jego wyobrażenie, względnie paranoja?), kiedy buty jego i jego partnerki stanęły po raz pierwszy na terenie całego wydarzenia. Jasnoniebieskie oczy Voralberga zwróciły się od razu na podchodzącego skrzata, który miał zamiar wziąć od nich płaszcze i choć w pierwszym momencie nie dotarło do niego dlaczego chce zabierać im odzienie wierzchnie, tak wkrótce zrozumiał. No tak, magia. A on z pewnością dzisiaj nie myślał trzeźwo i sam nie wiedział dlaczego. Z pełną dozą dżentelmeńskości pomógł zdjąć Éléonore płaszcz, po czym zdjął swój i podał obie rzeczy stworzeniu, z dużą dozą uprzejmości odbierając od niego napój i cukierka, którego od razu schował do kieszeni. To nie czas by się tym zajmować.
....Przyjrzał się uważnie trzymanemu w dłoniach naczyniu, z pewną dozą niepokoju przyglądając się jego zawartości, która jednoznacznie wskazywała na grzaniec lub miód. Jakby było mało, że nie pił alkoholu, tak jakoś nie ufał napojom podawanym przez innych. Niepewność malowała się na jego twarzy i można było odczytać ją bez większego kłopotu, a on sam nie wiedział co ma zrobić z trzymanym w rękach napojem. Z jednej strony pili go wszyscy, z drugiej wszyscy tu byli pełnoletni, a on nie był w stanie określić czego w zasadzie powinien się spodziewać. Nawet jak się napije, to wciąż nie będzie wiedział. Ech.
....- Jak myślisz, z alkoholem? – spytał, zerkając na dziewczynę, jakby było to całkowicie normalne pytanie. Powinien się tego spodziewać – napojów, których w żaden sposób nie będzie w stanie rozszyfrować, a których wypadałoby się napić zważywszy na okoliczności. Niepewność w jego oczach była tak widoczna, że można ją było wręcz wziąć za zmieszanie w związku z tym, że nie wiedział co zrobić, jednakże jedna wielka niewiadoma takiego zachowania była jeszcze bardziej intrygująca. Mięsnie jego żuchwy śmigały w tę i we w tę, a nawet kiedy otrzymał przeczącą odpowiedź od Éléonore, to nie był w stanie zaufać napojowi. Nie chciał jednak też robić scen. Ostatni raz zerknął na tajemniczy napój i uniósł kubeczek aby go wypić. Bardzo szybko ogarnęło go przypominające alkohol ciepło, ale zważywszy, że ufał partnerce to chciał wierzyć, że to faktycznie wyłącznie rozgrzewające rozpoczęcie tego chłodnego wieczoru na świeżym powietrzu. Jeśli był to jednak procentowy trunek, to wkrótce powinien odczuć jego skutki. Trochę się martwił, w końcu jednak postanowił to olać. Jak nigdy.
....- Czy mogę prosić panią do tańca? – nonszalancki skłon w jej kierunku może i był nieco teatralny, ale zdawało się również, że najzwyczajniej w świecie się z nią droczy. Uśmiechnął się lekko, chwytając jej dłoń i powoli prowadząc na parkiet, gdzie wkrótce zaczęły pogrywać pierwsze takty utworu rozpoczynającego cały bal. Miał wrażenie, że wszyscy się na nich patrzą, znowu. Starał się sobie wmówić, że to jego paranoja,  z drugiej strony w istocie było tu całkiem sporo osób które znał zarówno on, jak i tych, które bardzo dobrze znały Éléonore. Już dawno zauważył jej brata i choć co prawda nic sobie z tego nie zrobił, tak jednak po ostatnich wydarzeniach chyba nie chciał, aby dzisiaj mieli ze sobą do czynienia.
....Z pełną dozą wytrwałości patrzył w jej oczy, zupełnie jak już kilkukrotnie wcześniej, kiedy grali w tę swoją wzrokową gierkę, jednakże już w pierwszych taktach wiedział, że coś jest nie tak. Nie szło im zbyt dobrze. Nie miał pojęcia co było przyczyną takiego, a nie innego zwrotu, natomiast miał wrażenie, że tańczy zupełnie z kimś innym niż w Felixie. Starał się ratować sytuację, ale całkowicie nie szło mu w każdym, jednym takcie, co więcej – Éléonore również nie radziła sobie dobrze, nie odpowiadając w ogóle na jego prowadzenie. Miał wrażenie, że w pewnym momencie ktoś nawet stanął komuś na stopie, jednakże zostało to skutecznie zatuszowane.
 ....- Czekaj… czekaj. – rzucił nagle, zatrzymując ich oboje w dziwnym momencie, kiedy to byli dość blisko siebie. Z perspektywy widza wyglądało to jakby ją do siebie przyciągnął, jednakże nie taki miał zamiar. Złapał ją za obie dłonie, zupełnie jakby ogrzewał je w splocie i przyjrzał się jej uważnie.
....- Jeszcze raz, prawie jak w Felixie. – kąciki jego ust uniosły się do góry, sugerując jej, że powinni zacząc od początku. Odczekał jeszcze chwilę, aż zmieni się piosenka, a później…. Później jakoś poszło.
Powrót do góry Go down


Elizaveta Konstantinova
Elizaveta Konstantinova

Uczeń Slytherin
Rok Nauki : VI
Wiek : 20
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 164
C. szczególne : Albinoska -> białe włosy, brwi i rzęsy, bardzo jasna cera z różowymi akcentami
Dodatkowo : półwila
Galeony : 350
  Liczba postów : 241
https://www.czarodzieje.org/t17867-elizaveta-konstantinova
https://www.czarodzieje.org/t17879-beethoven#504785
https://www.czarodzieje.org/t17866-elizaveta-konstantinova#504272
Polana - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Polana - Page 2 Empty


PisaniePolana - Page 2 Empty Re: Polana  Polana - Page 2 EmptyNie Gru 29 2019, 01:47;

Wydarzenie towarzyszące: Taniec otwierający
Wylosowane kostki: 4
Zdobycze: Wybuchowy cukierek-niespodzianka
Dodatkowy efekt: Nauczycielka nas zagaduje

Eliza powoli zaczynała mieć wrażenie, że ciąży nad nimi jakaś klątwa. Myślała, że od momentu, w którym Aki zgodził się pójść na bal, wszystko powinno pójść już z górki, prawda? W końcu najtrudniejsza część za nimi. No jak się okazało – niekoniecznie. Mogła przygotować się najlepiej jak potrafiła, wziąć ze sobą pistacje, a także być gotową na ignorowanie własnych ułomności z kontaktach z innymi. Ba, nawet rzeczy się układały, a widok tego delikatnego uśmiechu w wykonaniu przyjaciela sprawił, że i jej kąciki ust uniosły się ku górze. I zapowiadało się, że będzie już dobrze.
A wtedy Akiego zaczęła boleć głowa od dzwonków, a ona oberwała gałęzią i tylko refleks chłopaka uchronił ją od poplamienia krwią sukienki. Ostatnie, co chciała zrobić, to jeszcze bardziej zestresować biednego szatyna. Więc uśmiechnęła się lekko, słysząc tę miłą propozycję odprowadzenia jej do łazienki. W dodatku przybiła sobie mentalną piątkę, bo oto właśnie udało się po raz kolejny odwrócić uwagę przyjaciela od tłumu ludzi, co z tego, że własną twarzą, liczył się tylko fakt, że działało.
- Dziękuję, ale nie trzeba, to tylko małe zadrapanie – zapewniła go, ale dla świętego spokoju sprawdziła chusteczką czy krew przestała lecieć i owszem, choć wcześniej zabrudziła jej kawałek, aktualnie materiał nie wyłapywał nic więcej. – Już nic nie leci, ale spokojnie, wypiorę ci ją – obiecała niemal natychmiast, zdając sobie sprawę, że w takim stanie ozdoby oddawać nie wypada. – A tak poza tym… - urwała, patrząc w stronę nauczycieli, który właśnie zapraszali uczniów na parkiet, po czym przeniosła błagalny wzrok na Akiego.
Bardzo, ale to BARDZO chciała zatańczyć. Po to też w ogóle wyciągnęła tu chłopaka, nie chciała chodzić na bale ze względu na towarzyską atmosferę, a właśnie środowisko sprzyjające tańcom, o czym też przy samym zaproszeniu poinformowała chłopaka. I mimo że wiedział, wolała się upewnić, że po tym wszystkim jeszcze nie zmienił zdania. No i miała z tyłu głowy fakt, że podczas jazdy przeszkadzały mu dzwonki, może to migrena? Może muzyka tylko bardziej mu zaszkodzi? Wciąż warto było spróbować się zapytać.
- Chciałbyś zatańczyć? – potraktowała go swoim najlepszym wydaniem oczek niewinnego, zbitego, zmokłego i głodnego szczeniaczka, nie przejmując się tym, że w tym momencie mógł na nią nawet nie spojrzeć.
Aki wyraźnie się zmieszał a Elizia mogłaby się założyć, że właśnie kwestionował swoje wybory życiowe, a ona, po raz kolejny tego wieczoru, zaczęła się zastanawiać czy to aby nie trochę za dużo dla Merlinowi ducha winnego Krukona. Ale, nawet jeżeli z drobnym kryzysem, chłopak zgodził się i wspólnie udali się na parkiet. Po drodze dostali jeszcze cukierki-niespodzianki na wejściu i, choć dziewczyna przyjrzała się swojemu dość nieufnie, przyjęła go, nie chcąc opóźniać wejścia na parkiet.
Początek był dość stresujący, dużo ludzi, w jednym miejscu i młodzi mistrzowie brylowania wyraźnie to odczuwali, nie bardzo wiedząc co zrobić z rękami czy ze swoją własną osobą.
Uratowała ich muzyka. Gdy tylko pierwsze nuty dotarły do ich uszu, jakoś tak wszystko się rozwiązało. Eliza aż zaskoczona spojrzała na przyjaciela, który zaczął ją pewnie prowadzić po parkiecie. Wiedziała dobrze, że umiał tańczyć ale nie spodziewała się, że aż z taką wprawą. W końcu miała pewność, że dużo okazji to Aki nie miał do prezentowania swoich umiejętności. Ćwiczył przed balem? Tak, to brzmiało bardziej prawdopodobnie i na samą myśl aż jej się cieplej na serduszku zrobiło. Nawet jeżeli było to w stylu chłopaka, by dobrze się przygotować, żeby uniknąć kompromitacji i tak doceniała ten wysiłek. Już zupełnie spokojna dała się prowadzić, zasłuchana w muzyce. Krukon był wręcz wymarzonym partnerem do tańca, znał wszystkie kroki, poruszał się do rytmu, a w dodatku był mistrzem manewrowania między innymi parami tak, by w nie nie wpaść. To ostatnie brało się z wiadomych powodów i gdy tylko Eliza o tym pomyślała, uśmiechnęła się rozbawiona.
- Lepszy partner nie mógł mi się trafić – skomplementowała go, trochę się bojąc, że poprzedni gest mógłby odebrać w zły sposób. – Bardzo przyjemnie się z tobą tańczy.
Ponownie dała się porwać muzyce. Krok w prawo, tył, znowu skręt i obrót, nie musiała nawet myśleć o krokach, gdy Aki ją prowadził i nawet nie wiedziała kiedy nuty przestały płynąć, a oni zatrzymali się w pozie kończącej. I była przeszczęśliwa.
- Dziękuję – powiedziała szczerze. – Fantastycznie tańczysz – uśmiechała się już na tyle długo, że policzki zaczęły ją boleć.
Ktoś jednak już po sekundzie sprawił, że mogła dać odpocząć swoim mięśniom twarzy, bowiem nie tylko ona uważała, że szatyn faktycznie miał smykałkę do towarzyskich. Nie wiadomo skąd pojawiła się przy nich nauczycielka, wręcz lustrująca zadowolenie Elizi i oboje mogli się spodziewać co zaraz miało nastąpić. Z początku nie było aż takiej tragedii, można wręcz stwierdzić, że nawet przyjemnie słuchało się profesorki, gdy ta ich chwaliła. Dziewczyna nawet ukłoniła się lekko, łapiąc przy tym za rąbki od sukienki, by z klasą podziękować za miłe słowa.
Problem przyszedł w momencie, w którym okazało się, że kobiecie jednak buzia się tak szybko nie chciała zamknąć, a z pochwał i powściągliwego kiwania głowami w odpowiedzi, byli zmuszeni przejść do pytań. Kobieta nawet zaciekawiła się, czemu ich wcześniej na podobnych wydarzeniach nie widziała.
- … Nie było za bardzo z kim iść? – dziewczyna bardziej zapytała, niż odpowiedziała.
To jednak nie zniechęciło profesorki i ciągnęła swoje przesłuchanie, tym razem wzbogacając je o genezę ich umiejętność.
- Uczyła mnie ciotka, gdy mieszkałam u niej w Rosji – mogła się ugryźć w język, zanim powiedziała o innym kraju, co mogło tylko dalej ciągnąć tematy do niechcianej rozmowy.
Tak, zdecydowanie ciążyła nad nimi jakaś klątwa.
Powrót do góry Go down


Asphodel Larch
Asphodel Larch

Uczeń Gryffindor
Rok Nauki : V
Wiek : 19
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 171
Galeony : 366
  Liczba postów : 301
https://www.czarodzieje.org/t17426-asphodel-larch
https://www.czarodzieje.org/t17469-rose#490313
https://www.czarodzieje.org/t17428-asphodel-larch?highlight=Asphodel
Polana - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Polana - Page 2 Empty


PisaniePolana - Page 2 Empty Re: Polana  Polana - Page 2 EmptyNie Gru 29 2019, 03:14;

Wyjątkowo cieszył się na ten bal. Był fanem tego typu imprez i tak czy inaczej pojawiłby się tu nie bez entuzjazmu, ale fakt, że jego osobą towarzyszącą miała być Chloé, sprawiał, że naprawdę nie mógł się tego doczekać. Co prawda jej zgoda była dość luźno rzucona i ona z pewnością nie traktowała tego tak poważnie jak on, ale zupełnie mu to nie przeszkadzało. Po to właśnie mieli przed sobą ten wieczór, żeby pokazał jej, jak świetnym potrafi być partnerem. Na szczęście nie musiał obawiać się o swoje umiejętności taneczne. Z drugiej strony, z jego szczęściem nigdy nie było wiadomo, kiedy dokładnie powinie mu się noga. Wolał tego jednak za bardzo nie analizować, koncentrując się na plusach sytuacji.
Uśmiechnął się, kiedy dziewczyna wypatrzyła go i z zaskoczeniem przyjął szybkiego buziaka w policzek. To była bardzo przyjemna niespodzianka i w środku cieszył się jak dziecko, ale starał się nie tryskać przesadnym entuzjazmem i wyjść w miarę naturalnie.
- Hej. Gotowy, gotowy. Wydają się wygodne - stwierdził i kiedy ruszyła w ich kierunku, natychmiast wyciągnął rękę, żeby pomóc jej wejść po stromym schodku i dopiero kiedy wygodnie usiadła, sam zajął miejsce obok niej. To co jemu doskwierało w czasie tej podróży to było z całą pewnością przeszywające zimno. Nie narzekał, ale całego go telepało i niewiele potrafił na to zaradzić. Za to spodobał mu się dobry humor dziewczyny, która z tego wszystkiego zaczęła aż podśpiewywać świąteczne piosenki. Kiedy spojrzała na niego wymownie oczywiście bez wahania do niej dołączył, przerywając kolędowanie dopiero kiedy dotarli na miejsce. Znowu pomógł jej zejść i rozejrzał się po nietypowej "sali". Bal na powietrzu to był pomysł, który zdecydowanie mu odpowiadał. Niestandardowy, ale nie podburzający znaczenia tego wieczoru. Nie wiedział czy spodobałoby mu się luźne, dzikie przyjęcie nazwane balem, tutaj jednak wszystko zdawało się być na miejscu.
- Chyba tak łatwo się nie ogrzejemy... nie zimno ci? - zapytał, gotowy zaoferować swój płaszcz, chociaż jemu on z pewnością był równie potrzebny.

Wydarzenie towarzyszące: Kulig
Wylosowane kostki: 3
Zdobycze: -
Dodatkowy efekt: Marznę
opłata za bal
Powrót do góry Go down


Akaiah Sæite
Akaiah Sæite

Uczeń Ravenclaw
Rok Nauki : VII
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 173 cm.
C. szczególne : Podkulona, przygarbiona sylwetka. Wzrok wbity w ziemię. Jąkanie.
Galeony : 152
  Liczba postów : 113
https://www.czarodzieje.org/t16057-akaiah-archangel
https://www.czarodzieje.org/t17981-akaiah
https://www.czarodzieje.org/t16058-akaiah-archangel
Polana - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Polana - Page 2 Empty


PisaniePolana - Page 2 Empty Re: Polana  Polana - Page 2 EmptyNie Gru 29 2019, 03:35;

Chusteczka jakoś niespecjalnie go w tym momencie interesowała, choć faktycznie, wolałby, żeby była niepoplamiona. Nie ze względu na jakiś pedantyzm czy inne umiłowanie czystości, a raczej niechęć do wykrwawiania się swoich przyjaciół. Może dziwna preferencja do deklaracji, ale toczenie posoki było ostatnio jednym z ulubionych zajęć jego znajomych. Fabien lubił roztrzaskiwać sobie twarz o kafla, Elizaveta wpadała w gałęzie, a Hemah… Hem to w ogóle uprawiała jakiś dziki masochizm z tym swoim Quidditchem.
Chłopak machnął tylko ręką na chustkę, ciesząc się, że policzek wili przestał się uzewnętrzniać. Szkoda, że sam czuł się tak, jakby krew miała mu zaraz wypłynąć uszami. Kto przy zdrowych zmysłach pakuje tyle głośnych dzwonków do sań? Naprawdę współczuł pegazom, które były do nich uwiązane na znacznie dłuższy czas. Pomasował skronie, marszcząc delikatnie nos. Potwornie go to dekoncentrowało, ale może lepiej? Mniej obezwładniała go myśl, że właśnie wpakował się w tłum elegancko ubranych ludzi. Nawet nie zauważył jak wciśnięto mu jakiś cukierek. Ból musiał mu lekko stępić postrzeganie świata, bo nie nadążał, dopiero po czasie wciskając sobie smakołyk do kieszeni. W końcu zebrał się na odwagę i uniósł lekko głowę ku górze, żeby choć orientacyjnie rozeznać się w sytuacji… i spiął mocniej mięśnie.
Co ja tutaj robię?
Czuł się podenerwowany, bojąc się, że za chwilę ktoś zwróci na niego uwagę i zacznie nie daj boże go zagadywać. W jego postrzeganiu świata ludzie wydawali się być gęściej, niemal ściskając go do środka tłumu… choć tak naprawdę cały czas stał przy Elizie, a goście zajmowali się sobą, ciesząc chwilą. Chyba jednak poprosi albinoskę, żeby pójść do toalety… jeśli gdziekolwiek tu jakaś jest. Zamknie się w kabinie, wyblefuje, że złapała go niestrawność i musi tu posiedzieć przez najbliższe pięć godzin, a najlepiej do końca wydarzenia…
… no ale usłyszał to pytanie. Zrobił minę, jakby miał się zaraz na sucho rozpłakać, ale ta niemoc trwała tylko chwilę. Ak nerwowo przetarł twarz ręką, dalej siłując się z bólem głowy, który wcale mu teraz nie pomagał. Przynajmniej przywrócił sobie neutralny wyraz, choć utrzymanie go na pysku kosztowało go mnóstwo energii. Czuł jak stres wywierca mu dziurę w dole brzucha. Jak zaciska się gardło… to było tak niemożliwie straszne.
- T-Tak. – oczywiście, że nie chciał. Ale po to tu dziś dla niej przyszedł. Żeby zatańczyć.
Papierowym ruchem wyszedł na parkiet, prowadząc swoją damę, jak najlepiej był tylko w stanie. Krępował się. Czuł się wyraźnie źle… ale zacisnął zęby i tuż przed rozpoczęciem muzyki, po prostu dał sobie mentalnego kopa w swój mentalny tyłek… i przypadkowo wyłączył system. Program się przeciążył, wszedł autopilot na awaryjnym.
Już o niczym nie myślał, choć Eliza mogła poczuć, że chłopakowi dalej trzęsą się ręce. Niemniej, poprowadził ją, bo tak się uczył. Kroki wyrył na blachę, więc potraktował ten taniec jak typową kartkówkę z zagadnięć pamięciowych. W przód. Dodajemy dwa kroki w prawo, odejmujemy jeden w tył, a później wyciągamy pierwiastek i robi nam się obrót. Faktycznie, nie szło mu źle. Był nawet… dobry? Prowadził ją delikatnie, naprowadzał na poszczególne figury i trzymał pewnie, choć zaskakująco lekko zarazem. Może w poprzednim życiu był tancerzem? Ale nawet nie czuł, że marnował przez tyle lat potencjał, bo jedyne co wiedział o swoim aktualnym życiu to to, że chętnie by je teraz skończył.
Nie rozluźniał się wcale z biegiem tego tańca, cały czas skupiając na tym, by nie popełnić błędu. Dopiero gdzieś spomiędzy kolejnych sztywnych instrukcji, usłyszał komplement Elizy i przypomniał sobie, że sam istnieje. „Bardzo przyjemnie się z Tobą tańczy”. Chyba się uśmiechnął. Tak okropnie nieporadnie, tak oderwanie od rzeczywistości… bo… bo on naprawdę odciął się grubą linią od tego, że faktycznie tańczy na balu. Nie, nie. On tylko pisał kartkówkę z kroków… ale dziewczyna była dla niego tak miła, że spod tej kiełkującej paniki na twarzy, wykrzesał kolejny bardzo niemrawy uśmiech. Mimo wszystko wciąż milczał. Wolał nie popełnić gafy przy samej końcówce.
I koniec. Akowi dalej trzęsły się ręce.. jakim cudem stawiał te nogi tak pewnie, gdy teraz czuł, jakby dosłownie były z waty? Jedyne co, to w końcu kątem oka zauważył twarz Elizy. Zrobiło mu się trochę cieplej na sercu, że czerpała z tego – w jego mniemaniu – potwornie kulawego tańca tyle przyjemności. Uśmiechnął się, tak samo nierealnie, nieporadnie, co podczas zabawy na parkiecie, nie umiejąc jej przez dłuższy czas odpowiedzieć.
Mam ochotę stąd uciec, ale boję się ruszyć.
- M-Myślałem, ż-że w-wyjdzie m-mi d-du-d-dużo g-gorz-ej. – zaczynał powoli rozumieć, że.. hej, zrobił to. I wbrew swoim najczarniejszym scenariuszom, które kreował w swojej głowie, nie zrobił Elizie ani wstydu, ani krzywdy.  Była pustka, później weszło przerażenie, skostnienie od stresu i natłoku złych przeczuć, panika… teraz chyba poczuł dumę? Na pewno ulgę. – U-Usi-Usiądziemy gdzieś n-na ch-chwilę-ę? BŁAGAM?C-Coś d-dostaliśmy n-na wejściu, p-praw-prawda?
Aleee… nie. To by było za łatwe tak usiąść i mieć spokój.
Speszył się okrutnie, nie spodziewając się tak zainteresowanej nauczycielki. Nie było mu miło z tytułu tych komplementów. Chciał tylko spokoju… wbijał wzrok w ziemię, zaciskając nieco palce na materiale swojego rękawa, ale próbował odpowiadać na wszelkie uprzejmości. Wychowywał go Jahleel… musiał wykazać choć trochę kultury, nawet jeśli miał ochotę powiedzieć tej babie w twarz, że ma ich zostawić. Więc kiwał głową, dziękował cichutko… ale słodka Morgano…
- N-Nie p-przepadam z-za t-tego t-typu w-wy-wyda-wydarz.. – jeszcze na domiar złego zaczął czuć się głupio z tytułu swojego jąkania. Gdy rozmawiał tylko z Elizą, wcale nie czuł wstydu. A tu proszę, ktoś wymusza na nim rozmowę. Przetarł lekko policzek, znowu w jakiejś potrzebie zrobienia czegokolwiek z rękami. – Wy.da.rze.nia.mi.
Ale ten pociąg jechał dalej.
Niech się jak najszybciej wykolei.
I co jej miał odpowiedzieć z tym swoim dukaniem jak niepełnosprawna kaczka? Dać długą historię o tym, że jest czystokrwistym czarodziejem, więc uczył go tego brat w formie ich wspólnej zabawy, gdy był jeszcze mały? Że długie lata nic z tym nie robił, aż kiedyś z nudów przypomniał sobie kroki, które znalazł przypadkiem w bibliotecznym podręczniku? Że tak naprawdę dobrze tańczyć nauczył się tylko i wyłącznie dlatego, że rok temu Fabien szedł na dokładnie ten sam bal i potrzebował pomocy z krokami? – N-Nauczył m-mnie b-brat.
Ale kobieta nie odpuszczała i kolejno zaczęła wypytać jak nie o Rosję, to właśnie o rodzinę Akaiaha. No bo wiadomo, że skoro dzieciak tak tańczy, to pewnie ten wspomniany brat to światowej sławy tancerz… cierpliwie znosił tę rozmowę, dukając odpowiedzi na tyle, na ile mógł… aż jedno pytanie nie speszyło go do reszty.
„Pięknie tańczyliście kochani… jesteście parą, tak? Ślicznie razem wyglądacie.”
Strefa komfortu była tak daleko, że jej już nie widział. Zniknęła gdzieś za horyzontem... hen hen daleko.

Wydarzenie towarzyszące: Taniec otwierający.
Wylosowane kostki: 4
Zdobycze: Wybuchający cukierek-niespodzianka.
Dodatkowy efekt: Natrętna nauczycielka.


Ostatnio zmieniony przez Akaiah Sæite dnia Nie Gru 29 2019, 04:04, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down


Éléonore E. Swansea
Éléonore E. Swansea

Absolwent Ravenclawu
Wiek : 27
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : jasne piegi i wąskie usta
Galeony : 2413
  Liczba postów : 1152
https://www.czarodzieje.org/t17446-eleonore-e-swansea
https://www.czarodzieje.org/t17452-poczta-panny-eleonore#489449
https://www.czarodzieje.org/t17445-eleonore-e-swansea#489381
Polana - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Polana - Page 2 Empty


PisaniePolana - Page 2 Empty Re: Polana  Polana - Page 2 EmptyNie Gru 29 2019, 03:56;

Wydarzenie towarzyszące: Taniec rozpoczynający (wybuchowa niespodzianka później)
Wylosowane kostki: 2
Zdobycze: stres i zażenowanie
Dodatkowy efekt: a myślała, że umie tańczyć
Strój dla przypomnienia: a co, a macie

...Po pewnym czasie ból w skroniach ustał, a dziewczyna nie była pewna, czy stało się to samoistnie, czy jednak miał w tym swój udział jej dzisiejszy partner. Oprócz Voralberga towarzyszyła jej trema. Tak, taka typowa, jak przy teatralnych wystąpieniach. Powinna dzięki doświadczeniu sobie z nią poradzić? Nic bardziej mylnego. Stres i rozkojarzenie były tak silne, że niemalże do końca nie zorientowała się, że podążają w stronę polany, a nie jakiejś ukrytej sali. Zdziwił ją ten fakt, bo jednak chciała pochwalić się swoją kreacją, a nie poruszać się non stop w starym płaszczu. Miała jednak nadzieję, że to miejsce kryje w sobie więcej magii i jest dokładnie przemyślane. Jak się miało za chwilę okazać - jej przypuszczenia były prawidłowe.  
...Gdy tylko dotarli na miejsce, od razu podbiegł do nich uroczy skrzat domowy i zachęcił uśmiechem do oddania mu wierzchniego odzienia. Uczynili to, jednak z pewną dozą niepewności. Zerknęła kątem oka na zebranych, którzy byli już pozbawieni wszelkich kurtek i płaszczy, i z ulgą zobaczyła, że nikt nie dygocze z zimna, ani nie zamarza na kość. W zamian za swój płaszcz otrzymała kubeczek z dziwnym napojem, z którego ulatniała się para i słodkie aromaty. Uniosła go nieco do góry i powąchała z zaciekawieniem. W tej samej chwili Alexander otrzymał swoją porcję tajemniczego trunku. Idąc za ciosem - upiła mały łyk z kubeczka. Fala gorąca rozlała się po jej wnętrznościach, przyprawiając ją o dziwne dreszcze. Było to jednak... całkiem przyjemne.
- Hm. Dziwne uczucie. - skwitowała, marszcząc brwi i przyglądając się brunatnemu napojowi - Nie, to bezalkoholowe. Smakuje jak grzany miód. Przeraźliwie słodkie i... rozgrzewające. - odpowiedziała na zadane pytanie. Nie wydało jej się nietypowe, już wcześniej dostrzegła, że Voralberg raczej stroni od alkoholu. Nie wnikała w to, choć korciło ją, żeby zapytać dlaczego. Może to jednak i lepiej... Pod wpływem alkoholu ludzie robią głupie rzeczy, jak na przykład... wpadają na ekscentrycznych jegomościów i wylewają nań swoje piwo. Dopiła swoją porcję do końca, choć nie była fanką tego typu słodkości. Podejrzewała jednak, że jak nie spożyje całości, to przyjemny efekt ciepła nie utrzyma się do końca balu. A sukienka jednak odkrywała więcej niż powinna.
...Dopiero po chwili dostrzegła, jak pięknie było naokoło. Urocze miejsce, wręcz ociekające magią. Z nieba prószył zaczarowany śnieg, który nie topił się i nie moczył ich ubrań, a wszędzie było pełno świetlików, nadających świątecznego klimatu. Tak się tym zachwycała, że nie zwróciła uwagi na to, czy ktokolwiek im się przygląda. Oczarowana, przez moment nie przejmowała się niczym, a jedynie patrzyła z zachwytem na polanę. Nie trwało to jednak długo, niestety. Stres powrócił, a ona zaczęła niepewnie rozglądać się na boki, starając się robić to dyskretnie. Czuła na sobie spojrzenia postronnych. I choć spodziewała się tego, to jednak było jej bardzo... niezręcznie. Byle by tylko nie spanikować i nie dać się ponieść emocjom. Przecież prędzej czy później każdy zajmie się sobą, a oni znikną w tłumie, prawda? Nie mogła pozwolić się samej sobie nakręcać i wpadać w jakąś paranoję.
...Miała wielką ochotę zatańczyć. Chciała się wykazać, ale też... zatęskniła za ich wspólnym tańcem. Wtedy, w Felixie, czuła tę specyficzną więź, nitkę porozumienia pomiędzy nimi. Gdy zgodziła się towarzyszyć Voralbergowi podczas balu, to w głowie miała wspomnienia właśnie z tego wieczoru. Usłyszała pierwsze takty muzyki i już poczuła dreszcze na całym ciele. W tej samej chwili Alexander wyszedł z propozycją, której nie mogła się oprzeć, była wszak tak wyczekiwana.
- Będę zaszczycona. - odpowiedziała równie nonszalancko, a i dygnęła z gracją, ujmując obiema rękoma brzegi sukienki. Chyba tak to się robi "na salonach"? Podała mu swoją dłoń i dała się poprowadzić.
...Coś jednak było nie tak... Motała się w ruchach, przydeptywała rąbek sukni i była cała jakaś taka... spięta. Starała się jak mogła, ale nie potrafiła odnaleźć z Alexandrem tej więzi. Wprawiało ją to w ogromne zakłopotanie, co tylko pogarszało sytuację. Przecież potrafią tańczyć, oboje! Dlaczego teraz im tak nie idzie? Dodatkowo nadal czuła się obserwowana. Już wydawało jej się, że jest lepiej, że magia powróciła i wtem... ujrzała swojego brata. Nie była pewna, czy @Elijah J. Swansea także zwrócił na nich uwagę, ale ta chwila wystarczyła, by na nowo poplątać ich układ. Utkwiła wzrok w podłodze i przygryzła dolną wargę. Nie miała odwagi spojrzeć w oczy swojemu partnerowi. Czuła się okropnie, ambicja nie pozwalała jej na przymknięcie oka w kwestii tego tańca. I nagle się zatrzymał, a ona wraz z nim. Przemogła się w sobie i spojrzała mu w oczy. Było to dobrą decyzją, bo przez tę krótką chwilę poczuła, że się uspokaja, że wraca jej pewność siebie. Przecież nic wielkiego się nie działo, to tylko jeden taniec, a czeka ich jeszcze tysiąc tego wieczoru. Jeszcze zdąży udowodnić samej sobie, że potrafi tańczyć.
...Jak w Felixie...
...Uśmiechnęła się lekko i przytrzymała nieco dłużej jego wzrok. Znów chciałaby się tam znaleźć i mieć w sobie tyle samo odwagi. Postanowiła mu jednak zaufać i skusiła się na propozycję kolejnego tańca.
- Essayons encore. - szepnęła, ale była pewna, że doskonale ją usłyszał. I zrozumiał. To, że dookoła było wiele znajomych osób, a ona właśnie wymieniała spojrzenia pełne chemii z jednym z profesorów - traciło na znaczeniu.
Powrót do góry Go down


Sponsored content

Polana - Page 2 QzgSDG8








Polana - Page 2 Empty


PisaniePolana - Page 2 Empty Re: Polana  Polana - Page 2 Empty;

Powrót do góry Go down
 

Polana

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 2 z 19Strona 2 z 19 Previous  1, 2, 3 ... 10 ... 19  Next

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Polana - Page 2 JHTDsR7 :: 
hogsmeade
 :: 
Okolice Hogsmeade
-