C. szczególne : znamię na karku odporne na metamorfo; okulary do czytania, na szyi drewniana zawieszka w kształcie aparatu fotograficznego. Na prawym przedramieniu rozległa blizna ukrywana metamorfomagią i ubraniami
Jasne miejsce na plamie gęstego lasu przy Hogsmeade. Znajduje się stosunkowo głęboko i właściwie niewiele osób wie, że w ogóle tam jest. Okalają ją drzewa, a z jednej strony graniczy z jeziorem. Poza innymi gatunkami zwierząt, polanę licznie zamieszkują ogniki, które nocą rozświetlają ją swoim blaskiem.
Autor
Wiadomość
Violetta Strauss
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168cm
C. szczególne : wyjątkowo niski i zachrypnięty głos | tatuaż z runą algiz na wnętrzu lewego nadgarstka | na palcu prawej dłoni zawsze obrączka Bruhavena, a nad nią krwawy znak | blizny: na palcach i wierzchu lewej dłoni oraz jedna biegnąca w poprzek jej wnętrza, na łydce po ugryzieniu inferiusa, w okolicach zregenerowanego lewego ucha
Może i faktycznie dwa tłuczki na dwoje zawodników to była przesada, ale chociaż dzięki temu było o wiele trudniej i miały przed sobą pewne wyzwanie. I okazję do tego, by się nieco popisać swoimi zdolnościami, a przynajmniej Strauss to robiła o czym świadczyć mogła chociażby pętla, którą zrobiła chwilę temu. - Dzięki - rzuciła w odpowiedzi, obserwując jeszcze ruch mknących po polanie tłuczków, które w każdej chwili mogły ją zaatakować. Może i faktycznie w meczu taki manewr byłby nieco czasochłonny, ale zawsze w trakcie mogłaby podać kafla do przelatującego niżej ścigającego. Wszystko zależało od sytuacji. - Może być! - odkrzyknęła, wyciągając rękę do tego, by złapać rzucony przez Gryfonkę kafel. Ten znalazł się istotnie w jej uchwycie, ale nim zdążyła cokolwiek zrobić jeden z tłuczków niemal natychmiast uderzył w jej prawe ramię, sprawiając, że brunetka wypuściła piłkę. Syknęła jeszcze z bólu przez zaciśnięte zęby, czując jak fala bólu przeszywa jej kończynę, ale chyba nie było tak źle. Obyło się bez złamania, a to znaczy, że dalej mogła grać. I czekać na ruch ze strony Hem.
Hemah E. L. Peril
Wiek : 24
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 175 cm
C. szczególne : Białe włosy, brwi i rzęsy, jasna cera. Akcent cockney. Umięśniona sylwetka. Blizna na jednej brwi po dawnej bójce. Blizny po odmrożeniach na lewej ręce i udach.
Hem chyba weszła w to stadium, gdzie mija już pewność siebie, a za to narastają wątpliwości, czy jest dość dobra. Dlatego wolała się nie popisywać, miejscami przekonana, że nawet niektórzy w szkole są lepsi. Że tylko się ośmieszy, że niesłusznie ją chwalą. Ale nie daje po sobie tego poznać, zachowując maskę animuszu. I ćwiczy regularnie oraz ciężko, nie opuszczając ani jednego dnia. Obserwowała, jak Violetta obrywa tłuczkiem, przymykając aż jedno oko. To był naprawdę mocny cios; oczekiwała trzasku pękającej kości. Na szczęście nic takiego nie nastąpiło. Gryfonka zleciała po kafel, unikając tego samego morderczego tłuczka, zanim zrównała się poziomem z brunetką. Chciała jej podać piłkę i spytać, jak żyje. Ale w tym samym momencie tłuczek śmignął z tyłu jej głowy. W ostatniej chwili pochyliła się, rzucając naprawdę słabo. No cóż. Mówi się trudno. - Jeszcze może z jedno czy dwa podania i zamknę te cholerne tłuczki - shit's dangerous, yo. - A potem wolisz być po mojej stronie czy raczej przeciwnej? Bo znam dwa manewry dla pary ścigających - nie patrzyła już na Strauss, obserwując za to piłki.
Kostki: 4, 3 Kolejka: 5
Violetta Strauss
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168cm
C. szczególne : wyjątkowo niski i zachrypnięty głos | tatuaż z runą algiz na wnętrzu lewego nadgarstka | na palcu prawej dłoni zawsze obrączka Bruhavena, a nad nią krwawy znak | blizny: na palcach i wierzchu lewej dłoni oraz jedna biegnąca w poprzek jej wnętrza, na łydce po ugryzieniu inferiusa, w okolicach zregenerowanego lewego ucha
Jeśli chodziło o Strauss to ona... była po prostu świadoma swoich możliwości. Wiedziała dokładnie co na pewno jej wychodzi i w czym jest dobra. Zdawała sobie także sprawę z tego jakie są jej ograniczenia, ale to wcale nie powstrzymywało jej od ciągłego podnoszenia sobie poprzeczki w czasie treningów. Uderzenie tłuczkiem faktycznie nie było zbyt przyjemne, ale do tego po jakimś czasie po prostu można było przywyknąć. Najważniejsze, że była w stanie jeszcze jakoś wyratować niedokładne podanie Hem i sięgnąć po kafel nim ten spadł na ziemię, a następnie poderwać się nieco wyżej i zastosować w porę Zwis Leniwca nim tłuczek jej sięgnął, a następnie znów wdrapać się na miotłę i rzucić piłką tym razem niezwykle celnie w kierunku Gryfonki. - Możemy przećwiczyć podania! Chyba, że bardziej ci się przydadzą zagrywki stosowane na przeciwnikach - odparowała, bo jej faktycznie było wszystko jedno. Byle grać.
Hemah E. L. Peril
Wiek : 24
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 175 cm
C. szczególne : Białe włosy, brwi i rzęsy, jasna cera. Akcent cockney. Umięśniona sylwetka. Blizna na jednej brwi po dawnej bójce. Blizny po odmrożeniach na lewej ręce i udach.
Ten sport zdecydowanie zwiększał odporność na ból. Po pewnym czasie człowiek uczył się go akceptować i zamiast odrzucać - pozwalać, by spłynął po całym ciele i przeminął. Tym samym wydłużając swój czas na boisku. Adrenalina z samego uderzenia jak i pragnienie wygranej jedynie pomagają zwalczyć cierpienie. Im bardziej człowiek jest wściekły, tym lepiej mu idzie gra bez zębów lub paru kości. Byle została jedna ręka do rzutów i uda, coby ściskać nimi trzonek miotły. Złapała kafel bardzo szybko - na tyle, że lecący za nią tłuczek nie był w stanie jej dogonić, po chwili zakręcając. Ona także skręciła i zatoczyła koło wokół Violi, nim przekazała jej piłkę. Wyciągnęła różdżkę, by rzucić Aresto momentum na tłuczek. Zatrzymał się, a Peril mogła go spokojnie wziął i wylądować z nim pod pachą. Schowawszy niebezpieczną piłkę, wyprostowała się, badając stan swojego nosa. - Myślę, że dam jeszcze radę. Jak ty się trzymasz? - Spytała Krukonkę, a gdy ta wykazała chęć kontynuowania treningu, Hem zabrała się za tłumaczenie ich następnego ćwiczenia. - Dobra. To podanie wygląda tak, że lecąc prosto, nagle podrywasz miotłę i wznosisz się pionowo w górę. Z kolei drugi ścigający, lecący wcześniej z tyłu, w pewnym momencie znajdzie się idealnie pod tobą. Musisz tak wyczaić moment, aby bez patrzenia w dół puścić piłkę. Drugi ścigający musi z kolei być tak zgrany z tobą, żeby złapać ją niedługo po tym, jak ją puścisz. To wymaga dobrej koordynacji pomiędzy dwoma zawodnikami - miała nadzieję, że wyjaśniła zrozumiale. Miejscami kulała jako nauczyciel od teorii. Wolała praktykę. - Masz kafla, zacznij. Potem zrobimy zmianę i tak kilka razy - wsiadła znów na miotłę i wzniosła się na podobną wysokość, co Strauss.
Zasady: Osoba trzymająca kafla rzuca jedną kostką k6 - jest to kostka na moment, w którym podaje. Osoba łapiąca kafla rzuca również jedną kostką k6 - łapie podanego kafla tylko, jeśli wyrzuci tę samą lub oddaloną o 1 oczko kostkę, co podający.
Np. Viola wyrzuca na kostce 3. Hem musi wyrzucić 2, 3 lub 4, aby złapać.
Violetta Strauss
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168cm
C. szczególne : wyjątkowo niski i zachrypnięty głos | tatuaż z runą algiz na wnętrzu lewego nadgarstka | na palcu prawej dłoni zawsze obrączka Bruhavena, a nad nią krwawy znak | blizny: na palcach i wierzchu lewej dłoni oraz jedna biegnąca w poprzek jej wnętrza, na łydce po ugryzieniu inferiusa, w okolicach zregenerowanego lewego ucha
Im dłużej ból rozchodził się po ciele tym był mniej dociekliwy. Kluczem do sukcesu było jedynie przetrwać sam moment uderzenia i pierwsze chwile po nim. Później było już o wiele bardziej znośnie. Poza tym umysł nawet w takich chwilach potrafił się odciąć chociażby częściowo od bodźców i skupić się na tym, co było naprawdę ważne. Na grze, pozycji kafla, wygranej i uniknięciu kolejnych uderzeń tłuczków. Tylko to się liczyło. Przyjęła kafla od Hem i pozwoliła na to, by Gryfonka ściągnęła z boiska ścigający ją tłuczek. Wyglądało na to, że nie będzie więcej ostrego napierdalanka ze strony piłek. Może nawet jej nieco ulżyło. - Żyję, siedzę na miotle, mogę grać dalej - podsumowała swój stan trzema prostymi stwierdzeniami. W jej mniemaniu nie musiała dodawać nic więcej, bo wiadomym było, że póki była w stanie się utrzymać na Nimbusie to będzie kontynuowała trening. Tym bardziej jeśli Peril również się ku temu skłaniała. Wysłuchała uważnie słów blondynki, która zaczęła jej tłumaczyć na czym dokładnie będzie polegało jej zdanie, ale już po pierwszych słowach zorientowała się o czym dokładnie mówi starsza ścigająca. - Chodzi ci o Porskową? - dopytała w sumie nawet nie bardzo czekając na to, aż dziewczyna dokończy. Jasne, że znała nazwy tych wszystkich manewrów. Głównie dlatego, że tak było o wiele prościej uzgodnić, bo w ogóle będą robić. Robimy Porskową. Lecisz na górę. Pięć słów, a już wiadomo o co chodzi. Niemniej jednak poderwała miotłę do lotu po czym wyczekując na odpowiedni moment przerzuciła kafla ponad ramieniem, by Hem mogła go złapać.
Hemah E. L. Peril
Wiek : 24
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 175 cm
C. szczególne : Białe włosy, brwi i rzęsy, jasna cera. Akcent cockney. Umięśniona sylwetka. Blizna na jednej brwi po dawnej bójce. Blizny po odmrożeniach na lewej ręce i udach.
Pstryknęła palcami, rozpogadzając się natychmiastowo. - Tak! - Ona sama miejscami na sklerozę do nazw. Nikt też w meczu nie wrzeszczy, co robią. Jak nie pokazują sobie subtelnie, to porozumiewają się wzrokiem lub po prostu wiedzą, kto co właśnie zamierza uczynić. Dlatego tak ważne jest, by drużyna była zgrana i rozumiała się bez słów. Ale dobrze, że teraz Viola znała to podanie. Obyło się bez wątpliwości, czy Hem dobrze wytłumaczyła. Ustawiły się na pozycjach i zaczęły. Wkrótce też Viola poderwała się do góry, a Hem subtelnie zwolniła. I okazał się to dobry manewr, bowiem piłka wleciała jej prosto w ramiona. Uśmiechnięta zawróciła i poczekała, aż Krukonka zleci na podobną wysokość. - Nie myślałaś dołączyć do drużyny Gryffindoru? - Spytała, puszczając jej zaczepnie oczko. - Marnujesz się wśród Kruków - żartowała dalej. Hem szanowała każdą drużynę. Ale nie znaczy to, że nie można sobie czasem pożartować. Odwróciła się i za moment powtórzyły manewr, ale teraz z Gryfonką wzbijającą się w górę. Przetrzymała kafel odrobinę dłużej, niż Viola, zanim upuściła go, podając w dół.
C. szczególne : wyjątkowo niski i zachrypnięty głos | tatuaż z runą algiz na wnętrzu lewego nadgarstka | na palcu prawej dłoni zawsze obrączka Bruhavena, a nad nią krwawy znak | blizny: na palcach i wierzchu lewej dłoni oraz jedna biegnąca w poprzek jej wnętrza, na łydce po ugryzieniu inferiusa, w okolicach zregenerowanego lewego ucha
Biorąc pod uwagę to, że Viola była miotłozjebem z krwi i kości to znała nazwy wielu różnych manwerwów nawet jeśli nie dotyczyły one pozycji ścigającego. A to wszystko przez to, że matka na dobranoc opowiadała jej o różnych graczach Quidditcha. Przynajmniej nie miała potem problemów z przyswojeniem teorii, gdy już sama zaczęła grać także same plusy. Pierwsza próba, a im już udało się idealnie zgrać. Strauss uśmiechnęła się tylko, gdy zobaczyła jak Hem udało się złapać kafla, który bezbłędnie trafił w jej ramiona. Jakby nie patrzeć mogłyby tworzyć całkiem zgraną drużynę na boisku. - Nie ciągnęło mnie do Gryfonów, ale daj mi nieco czasu, a dołączę do ciebie w reprezentacji - odpowiedziała równie zaczepnie. Niestety nie było mowy o tym, by w Hogwarcie dopasować sobie drużynę wedle swoich upodobań chociaż nie mogła narzekać na to, by Krukoni byli tacy źli. Właściwie znajomych miała wśród wszystkich z domów i naprawdę trudno byłoby jej się zdecydować, gdzie chciałaby wylądować. W zasadzie nawet jeśli myślała o swojej przyszłości i miałaby samodzielnie wybrać jakąś drużynę z ligi to też miałaby problem. Chociaż najważniejszym kryterium było oczywiście to, by ją w ogóle zechcieli. Zapikowała w dół, a następnie wyrównała lot, gdy tylko znalazła się na odpowiedniej wysokości, aby móc odebrać podanie od Peril, z którą zamieniła się miejscami. Tym razem trzymała swojego Nimbusa w ryzach, pilnując jego prędkości i leciała nieco za Gryfonką dzięki czemu bez większego problemu chwyciła rzuconego przez nią kafla. Szło im naprawdę świetnie. O wiele lepiej niż unikanie tłuczków. - Niezłe podanie! - zawołała jeszcze nim poderwała miotłę do lotu, wzbijając się na coraz to większe wysokości nim w końcu uwolniła kafel ze swojego chwytu, podając go ukradkiem do Hem i licząc na to, że ta go złapie tak jak poprzednim razem.
Hemah E. L. Peril
Wiek : 24
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 175 cm
C. szczególne : Białe włosy, brwi i rzęsy, jasna cera. Akcent cockney. Umięśniona sylwetka. Blizna na jednej brwi po dawnej bójce. Blizny po odmrożeniach na lewej ręce i udach.
Nie spodziewała się takiego zapewnienia. Znaczy, spodziewała, ale nie spodziewała jednocześnie, jeśli można to tak ująć. Wiedziała, iż dziewczyna ćwiczy i jest dobrą zawodniczką, acz dołączenie do drużyny narodowej to często było tylko gadanie pomiędzy uczniami, którego niewiele osób doprowadzało do urzeczywistnienia. Wymagało zbyt wiele samodyscypliny, wyrzeczeń i odporności psychicznej. Spojrzała po Krukonce odrobinę niepewnie. - Dam ci tyle czasu, ile tylko chcesz, ale wiesz... Wtedy trzeba dbać o wizerunek - przestrzegła. Viola mogła to zrozumieć na dwa sposoby. Albo "pora zacząć się przyzwyczajać i uspokajać", albo "najwyższa pora zacząć odjaniepawlać tyle dziwnego shitu, ile tylko dam radę, bo potem nie będę mogła". Hem jakoś - ciekawe dlaczego - miała wrażenie, że dziewczyna weźmie sobie do serca tę drugą interpretację. Niemniej nie w jej gestii leży ogarnianie dziewczyny. Od pewnego momentu każdy pracuje na własny rachunek, a Hem o swój dba. Zostawi resztę sumieniu Violki. Poleciała za nią, acz podświadomie zamyśliła się na tyle, że nie zwróciła uwagi na to, iż Krukonka już podaje. Zorientowała się dużo za późno i chociaż starała się jeszcze chwycić piłkę, to nie była w stanie. kafel poleciał na trawę, a Peril zgrzytnęła zębami. Musi się obudzić i skupić, a nie rozmyślać nad przyszłością mało sobie bliskiej studentki. - Lecę... - Zniżyła miotłę i zgarnęła piłkę z ziemi, zanim przystąpiła sama do wykonywania manewru. Mniej lub bardziej celowo przytrzymując piłkę. Z jednej strony chciała zobaczyć, jak się zachowa Krukonka, z drugiej zaczęła się podświadomie stresować znowu pracą. Chyba wolała, jak o niej nie myślała poza stadionem... Niemniej wzleciała bardzo wysoko, zanim przerzuciła kafla ponad barkiem.
Kolejka: 8 Na złapanie: 6 Na podanie: 5
Violetta Strauss
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168cm
C. szczególne : wyjątkowo niski i zachrypnięty głos | tatuaż z runą algiz na wnętrzu lewego nadgarstka | na palcu prawej dłoni zawsze obrączka Bruhavena, a nad nią krwawy znak | blizny: na palcach i wierzchu lewej dłoni oraz jedna biegnąca w poprzek jej wnętrza, na łydce po ugryzieniu inferiusa, w okolicach zregenerowanego lewego ucha
Nie sądziła, że jej zapewnienie zaskoczy Hem. Chyba wszystko w Hogwarcie spodziewali się tego, że będzie szła w zawodowstwo. Niektórzy twierdzili, że miała to po krwi i z pewnością będzie godną następczynią swojej matki w reprezentacji. Przynajmniej tego chciała. - Domyślam się, Hem - rzuciła w odpowiedzi, bo zdawała sobie sprawę, że jako zawodowy gracz będzie musiała skupić się na swojej karierze i robić wszystko, by ją utrzymać. W końcu do tego dążyła. Nawet jeśli nie bardzo było to widać. Zresztą nasłuchała się już wystarczającej liczby porad zarówno od matki jak i od Lisy, którą uważała chyba za jeszcze większy autorytet w kwestii Quidditcha. Uważała, że ona będzie o wiele bardziej obiektywna i bez zawahania wskaże wszystkie jej słabości, wymagając od niej jak najwięcej. Właśnie tego potrzebowała. To podanie może im nie wyszło, ale zdecydowanie nie było źle. Zdawało jej się, że zgrały się niemal idealnie, ale jednak coś poszło nie tak. W każdym razie Strauss obniżyła swój lot, by znaleźć się na niższym poziomie po czym poczekała na to, aż Gryfonka ustawi się do podania. Niestety i tutaj nie udało im się osiągnąć pełnego sukcesu. Być może to Violetta niepotrzebnie zwolniła i przez to kafel jedynie musnął jej dłoń, spadając tuż przed nią. Gwałtownie przyspieszyła, starając się złapać piłkę nim ta dosięgnęła ziemi po czym postanowiła zamienić się miejscami z Peril i po ostrym pikowaniu wypuścić kafla z ręki, wykonując ukradkiem podanie do znajdującej się niżej blondynki.
Hemah E. L. Peril
Wiek : 24
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 175 cm
C. szczególne : Białe włosy, brwi i rzęsy, jasna cera. Akcent cockney. Umięśniona sylwetka. Blizna na jednej brwi po dawnej bójce. Blizny po odmrożeniach na lewej ręce i udach.
Hemah była odrobinę wybita z życia szkolnego, jeśli można tak rzec. W miarę wiedziała, co się dzieje w Gryffindorze, ale reszta domów... Ambicje oraz plany innych uczniów jej umykały, kiedy zjawiała się wszędzie spóźniona lub nie zjawiała w ogóle, omijając kolejne lekcje. Do tego stopnia, że jeszcze trochę i znajdzie się na granicy niezdania z powodu licznych nieobecności. - Ale hej, treningi są mega. Jeśli lubisz wstawanie o 5, aby na 6 być na boisku - wyszczerzyła się. Ona sama przywykła już do tego, że przed 21 robi się senna. To nie jest tryb życia studenta... Ale wiele już rzeczy poświęciła dla kariery. Picie wieczorami w knajpach to tylko jedna z nich. Zdrowie psychiczne zaczyna być drugą. Po ładnym początku przyszły tylko kolejne problemy. Znów się spóźniła, starając się wychylić na miotle oraz złapać piłkę. Kafel szurnął po jej palcach, spadając na ziemię. Zamknęła na parę chwil oczy, zanim zleciała po niego. Zgarniając z ziemi. - Wiesz co... Cofam to o drużynie Gryffindoru - parsknęła, by pokazać, że tylko żartuje. Nie chciała jej obrazić.
Kości: Złapanie 2, podanie 4 Kolejka: 9
Violetta Strauss
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168cm
C. szczególne : wyjątkowo niski i zachrypnięty głos | tatuaż z runą algiz na wnętrzu lewego nadgarstka | na palcu prawej dłoni zawsze obrączka Bruhavena, a nad nią krwawy znak | blizny: na palcach i wierzchu lewej dłoni oraz jedna biegnąca w poprzek jej wnętrza, na łydce po ugryzieniu inferiusa, w okolicach zregenerowanego lewego ucha
Z kolei Strauss miała zupełnie na odwrót. Pojawiała się na każdych zajęciach ku chwale Ravenclawu, by zbierać kolejne punkty, ale przede wszystkim realizować się w wielu różnych dziedzinach. Sporo rzeczy ją interesowało i zawsze mogła znaleźć na nich coś ciekawego lub po prostu spotkać się ze znajomymi. - Wybacz Hem, ale mam problemy ze snem - rzuciła w odpowiedzi, bo czasem bywało, że dopiero przed piątą udawało jej się w końcu zasnąć. Cholerna insomnia, która utrudniała jej czasami odpowiednie skupienie na lekcjach i innych kółkach. - Oh, już mnie nie chcesz? - spytała, gdy tylko Peril cofnęła swoje poprzednie słowa nim w końcu złapała rzucony przez Gryfonkę kafel. Naprawdę mało rzeczy potrafiło ją obrazić przez to, że do większości podchodziła z odpowiednim dystansem lub po prostu skutecznie ignorowała. Poczekała aż jej partnerka treningowa znajdzie się na dogodnej pozycji i przerzuciła do niej kafla, przelatując po jej lewej stronie.
Hemah E. L. Peril
Wiek : 24
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 175 cm
C. szczególne : Białe włosy, brwi i rzęsy, jasna cera. Akcent cockney. Umięśniona sylwetka. Blizna na jednej brwi po dawnej bójce. Blizny po odmrożeniach na lewej ręce i udach.
Nie spodziewała się tego stwierdzenie, początkowo rozważając nawet, czy to nie żarty. Ale Viola wyglądała raczej na poważną w tej kwestii. Zwolniła na miotle, patrząc, jak się wznosi. - Mogę jakoś pomóc? - Przejęła się odrobinę. Hem była raczej empatyczną osobą, chętną do pomocy. Miejscami aż nadto matczyną. W co może być trudno uwierzyć, zważywszy na jej choleryczny charakter. Wybuchowe połączenie. Nie zauważyła, szukając w myślach jakiegoś eliksiru albo czegoś na sen, jak Violka podlatuje w górę i podaje piłkę. W efekcie kafel uderzył ją w głowę. Tylko cudem go złapała, ale nie liczyło się to jako dobre podanie. Przynajmniej nie musi mieć lotu wstydu aż do murawy. - A próbowałaś eliksiru słodkiego snu? - Oho, coś jednak jeszcze pamięta z tej dziedziny. Cud się zdarzył. Za chwilę zawróciły i teraz Hem podała, acz czekając niezmiernie długo, zanim w końcu rzuciła kafel przez prawe ramię.
Kości: Złapanie 4, podanie 5 Kolejka: 10
Violetta Strauss
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168cm
C. szczególne : wyjątkowo niski i zachrypnięty głos | tatuaż z runą algiz na wnętrzu lewego nadgarstka | na palcu prawej dłoni zawsze obrączka Bruhavena, a nad nią krwawy znak | blizny: na palcach i wierzchu lewej dłoni oraz jedna biegnąca w poprzek jej wnętrza, na łydce po ugryzieniu inferiusa, w okolicach zregenerowanego lewego ucha
Choć mogło to zabrzmieć jako żart, który miał wyraźnie powiedzieć, że nie jest skłonna do tak wczesnych pobudek to jednak mówiła poważnie. Czasami trudno było to wyczuć, ale jak widać Hem udało się to jakoś wyłapać. - Raczej nie - odpowiedziała po czym spostrzegła, że rzucony przez nią kafel trafił Peril prosto w głowę. Ups... Chyba nie zgrały się zbyt dobrze. - Nie chcę polegać na eliksirach - odpowiedziała, łapiąc bez większego problemu kafla rzuconego przez Gryfonkę. Dawała sobie radę. Może nie zawsze było kolorowo, ale raczej nie było to coś, co uznawała za spory problem. Teraz również, starała się go ignorować, wzbijając się w powietrze i przerzucając kafla do znajdującej się niżej dziewczyny.
Hemah E. L. Peril
Wiek : 24
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 175 cm
C. szczególne : Białe włosy, brwi i rzęsy, jasna cera. Akcent cockney. Umięśniona sylwetka. Blizna na jednej brwi po dawnej bójce. Blizny po odmrożeniach na lewej ręce i udach.
Nie traktowała tego tak. Dla niej wspomaganie się eliksirami nie było formą "uzależnienia", ale bardziej "pomocy". Rzuciła w stronę Violki przeciągłe spojrzenie, zanim skupiła się już całkiem na grze. Wyjątkowo chwytając piłkę idealnie w czas. Jednak nie jest z jej umiejętnościami źle, tylko zdolnością do skupienia się gorzej. Musi coś zrobić z brakiem koncentracji, inaczej będzie tylko gorzej. - Oy, wolisz się męczyć i nie spać? Przed treningiem też można nie brać białka, ale jak zmienisz trochę dietę, to efekty będą od razu lepsze - przerzuciła kafel z ręki do ręki. - Ale to twoja sprawa - nie będzie się nadto wtrącać. Nie są na tym etapie bliskiej znajomości z Violą, by Hem miała prawo jej dyktować i wpływać na życiowe decyzje. Nawet, jeśli uważa je za złe. Strauss ma własne sumienie. Zawróciła i przygotowała się do kolejnego podania, za chwilę przerzucając piłkę trochę mocniej, ponad głową.
Kości: Złapanie 2, podanie 5 Kolejka: 11
Violetta Strauss
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168cm
C. szczególne : wyjątkowo niski i zachrypnięty głos | tatuaż z runą algiz na wnętrzu lewego nadgarstka | na palcu prawej dłoni zawsze obrączka Bruhavena, a nad nią krwawy znak | blizny: na palcach i wierzchu lewej dłoni oraz jedna biegnąca w poprzek jej wnętrza, na łydce po ugryzieniu inferiusa, w okolicach zregenerowanego lewego ucha
Nie chciała sięgać po różne środki póki dawała sobie radę bez nich. Przynajmniej chwilowo nie miała z tym problemu. Innego niż to, że nie potrafiła zasnąć do późnych godzin porannych. - Odsypiam to w weekendy. Jak tylko mogę - odpowiedziała, łapiąc rzuconego jej przez Hem kafla, co nie sprawiło jej większego kłopotu. Chyba w końcu się nieco rozruszała. Tuż po przejęciu piłki ponownie wzbiła się w powietrze, aby przerzucić kafla ponad ramieniem do znajdującej się niżej Gryfonki.
Hemah E. L. Peril
Wiek : 24
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 175 cm
C. szczególne : Białe włosy, brwi i rzęsy, jasna cera. Akcent cockney. Umięśniona sylwetka. Blizna na jednej brwi po dawnej bójce. Blizny po odmrożeniach na lewej ręce i udach.
Temat najwyraźniej został wyczerpany. Niemniej Hem zaczęła sama się nad tym zastanawiać. To upór czy raczej niechęć do pomocy? Nawet mugole mają pewne stygmy odnośnie leków i pomocy. Cóż, mało istotne teraz. Spędziły już dość długo na polanie, powinny niedługo kończyć. Szybko jednak wróciła uwagą do Krukonki, akurat, kiedy zaczęła się wznosić. Złapała piłkę i spojrzała po tym w niebo. - Jeszcze po jednym podaniu i myślę, że wystarczy na dziś - oceniła, obracając piłkę w dłoniach. Miała jeszcze na dziś kilka rzeczy do zrobienia, znów mając niezwykle ciasno zapchany grafik. Wzleciała, podrywając się dość gwałtownie piłkę też raczej rzuciła mocniej, bardziej z prawej. Jeśli miała być szczera, to robiło się monotonnie. Podania podaniami, ćwiczenie podstaw też ważne. Ale znużyła się już trochę.
Kostki: 2 na złapanie, 3 na podanie Kolejka: 12
Violetta Strauss
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168cm
C. szczególne : wyjątkowo niski i zachrypnięty głos | tatuaż z runą algiz na wnętrzu lewego nadgarstka | na palcu prawej dłoni zawsze obrączka Bruhavena, a nad nią krwawy znak | blizny: na palcach i wierzchu lewej dłoni oraz jedna biegnąca w poprzek jej wnętrza, na łydce po ugryzieniu inferiusa, w okolicach zregenerowanego lewego ucha
Temat się skończył i dobrze. Nie musiały się jakoś szczególnie nad tym rozwodzić. Zamiast tego skupiła się na locie i torze lotu kafla, który tym razem bez większych problemów trafił do Hem. Tylko po to, by zaraz Strauss zleciała niżej, by pozwolić Gryfonce zająć pozycję nad nią. - Może być! - odkrzyknęła po czym skupiła się na Peril, która po wzniesieniu się postanowiła przerzucić na prawo kafla. Krukonka była na to gotowa i złapała go bez większego problemu, by samej po chwili poderwać miotłę i znaleźć się nad swoją towarzyszką. Po raz ostatni tego dnia przerzuciła do niej kafla ponad prawym ramieniem i obejrzała się, by sprawdzić jak Hemah sobie z tym poradziła.
Hemah E. L. Peril
Wiek : 24
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 175 cm
C. szczególne : Białe włosy, brwi i rzęsy, jasna cera. Akcent cockney. Umięśniona sylwetka. Blizna na jednej brwi po dawnej bójce. Blizny po odmrożeniach na lewej ręce i udach.
To było całkiem ładne zakończenie ich wspólnego treningu. Zaczęły się zgrywać i dopasowywać, kiedy poznały już własne style gry. Tempo lotu, ruchy ciała. Czasem w quidditchu jak w seksie - jeśli chce się dobrze współpracować, trzeba dostosować się ciałem do ciała. Efekty od razu dało się zauważyć - idealnie przejęła kafla, kończąc wymianę podań. Zleciała po tym na trawę i przeciągnęła się, kiedy miotła zawisła obok dziewczyny. - No, to by było na tyle. Zgrabnie nam poszło! - Wyszczerzyła się do Violi, zbierając po tym piłki oraz cały sprzęt. - Odprowadzę cię jeszcze do szkoły, aby się Alex nie czepiał. Przy okazji zaniosę walizkę do schowka i będę musiała lecieć do Londynu - oceniła, trąc kark. Dużo zajęć. Dużo za dużo. Westchnęła, nim z uśmiechem wzięła miotłę pod pachą i ruszyły w stronę szkoły.
Kostki: 1 Kolejka: 13 zt x2
Adrian Von Neuhoff
Rok Nauki : VII
Wiek : 21
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 181
C. szczególne : Blizna na nadgarstku po opaleniu papierosem. Długie do ramion kręcone blond włosy.
Co on do cholery robił? To chyba wszystko przez to że cholernie się nudził. Tak, on się nudził. Zamiast wziąć się za jakieś czytanie książki o wiele bardziej miał ochotę dzisiaj polatać na miotle. Przed czym zawsze się wzbraniał, ale dzisiaj zwyczajnie miał na to ochotę. Nikt się do niego od jakiegoś czasu nie odzywał. Tan zamilkł, sam nie wiedział dlaczego. Miał nadzieję, że to co ich łączyło bądź miało łączyć już się nie rozpadło. Przeżywał to, bo na razie tak jak myślał, jego czarny scenariusz zaczynał się spełniać, co go bardzo irytowało. Tori również zamilknęła. Rozumiał, że są egzaminy, że każdy wziął się za naukę, no ale bez przesady chyba każdy ma czas zająć sięc choć chwilę sobą. Ale do gryfonki nie miał żadnych pretensji, bo nie raz miała takie ciche dni więc zwyczajnie chciał poczekać na wakacje, bo z tego co słyszał to miała tam jechać, ale tak naprawdę niczego nie można było być pewnym. Dopiero na miejscu tak naprawdę dowie się czy jest czy też nie. Ubrał się w sportowy dres i poszedł pierw do składziku gdzie wybrał jedną z lepszych mioteł i wybrał się na piechotę do wioski. Nie chciał, żeby ktokolwiek go widział, że lata, po co było mu to potrzebne? Tym bardziej, że większość jego znajomych widziała w nim potencjał, a on zawsze się wspierał, że nie będzie latał. Więc nie chciał, żeby pomyśleli inaczej. Nie znał zbyt dobrze wioski, ale niedawno był w pobliżu pewnej polany i właśnie ją obrał sobie za dzisiejszy cel. Droga minęła mu dość szybko, a on nadal nie wiedział czy dobrze robi, ale od jakiegoś czasu robił rzeczy, których nigdy nie robił. Gdy tylko doszedł na miejsce ogarnęła go fala mieszanych uczuć. Bił się z myślami i zasiąść na tej miotle czy też nie. A jak zleci z miotły i będzie tu leżał nieprzytomny kilka godzin. Ogarnęła go fala negatywnych myśli dlatego stał tak z tą miotłą bijąc się z myślami.
Egzaminy dobiegają końca a ja nadal jeszcze dużo siedzę w książkach. Mam już tego dosyć ale powtarzam sobie, że jeszcze tylko troszeczkę i przyjdą wyczekiwane wakacje, słodkie nic-nierobienie przez całe dwa miesiące. Na razie mogę sobie pozwolić tylko na krótką przerwę, oderwanie myśli na pewien czas od opisów chorób i eliksirów uzdrawiających a czy istnieje lepsze sposób niż wskoczenie na miotłę i latanie bez celu? Nie przebieram się specjalnie - od rana siedzę w wygodnych, sportowych spodniach, które również dobrze nadają się do latania. Zabieram się jeden z drużynowych Nimbusów (jak dawno nie było treningu zielonych! mam wrażenie, że po ostatnim przegranym meczu nasza kapitan całkiem sobie odpuściła...) i odbijam się od ziemi kiedy tylko znajduję się za drzwiami zamku. Mknę przed siebie, w pewnym momencie znajduję się na całkiem dużej wysokości, niespecjalnie myślę nad obranym kierunkiem ale jak się po pewnym czasie okazuje - zmierzam w stronę Hogsmeade. Będąc już całkiem blisko budynków, zniżam trochę swój lot, akurat wtedy kiedy pode mną rozciąga się polana przy lesie. Zauważam tam kogoś z miotłą, co oczywiście wzbudza moje zainteresowanie - nigdy nie miałam problemu podejściem do kogokolwiek. Chłopak wygląda na chyba młodszego, musi więc być uczniem Hogwartu, na pewno nie z mojego domu, bo bym go kojarzyła. Jestem już bardzo blisko ziemi, na tyle nisko, że nawet upadek by jakoś bardzo mnie nie poturbował. - A ty co, masz miotłę ale boisz się latać? - wypalam jakże uprzejmie, nie mogąc nie zauważyć, że od dłuższego czasu tak stoi i patrzy się, jakby zastanawiał się do czego właściwie służy. Zatrzymuję się tuż obok - ale wciąż w powietrzu - i go obserwuję, gotowa skomentować cokolwiek zrobi.
Ostatnimi czasy pisał ze swoją babcią listy czy na pewno wszystko u nich w porządku, bo jednak bardzo mu zależało na tym, żeby wyjechać razem z Hogwartem, ale dobrze wiedział że jak nie będzie wszystko w porządku to nie będzie mógł jechać. Jednakże babcia go nieco uspokoiła mówiąc że wszystko ok. Chociaż czy na pewno mówiła prawdę? Obawiał się, że właśnie babcia mogła nie mówić mu prawdy tylko dlatego, żeby nie przejmował się nimi a zajął się nauką, bo dobrze wiedziała, że miał egzaminy i żeby tylko na tym się skupił. Zawsze miał pretensje o to do babci, bo już raz go okłamała i nie mógł jej wierzyć w stu procentach w jej słowa. No cóż, przecież to chciała dla jego dobra. Trzymał miotłę w dłoni, ale obawiał się tego lotu, o wiele bardziej czułby się pewniej gdyby ktoś z nim jednak tutaj był, chociażby po to, żeby zareagować jak tylko będzie coś nie tak z jego lotem. Już tak naprawdę miał się odwrócić na pięcie, żeby jednak zrezygnować z tego całego latania gdy nagle usłyszał czyiś głos. Kompletnie nie znajomy jednak dość młody. Uniósł głowę na dziewczynę i przewertował jej twarz w głowie. Skądś ją znał, był niemal pewny, że była to uczennica Hogwartu. - Nie... Skąd taki pomysł? - spojrzał na nią z lekkim grymasem niezadowolenia na twarzy. Nie miał zamiaru przyznawać jej racji, bo niby dlaczego? Nie musiała wcale znać prawdy i tego chciał się trzymać. Wyprostował się by po chwili zasiąść na miotle. - Po prostu zastanawiałem się czy to jest odpowiednie miejsce do latania. - powiedział do niej i przewrócił oczami czego wcale dziewczyna nie musiała widzieć. Odbił się lekko nogami od ziemi, by zawisnąć w powietrzu. Nie czuł się niepewnie, bo w końcu potrafił latać na miotle, ale był osobnikiem, którym bardziej kierował strach i nie wierzenie w samego siebie niżeli motywacja by pokazać na co go stać. - A Ty co tu robisz? - zapytał by zwyczajnie zmienić temat, bo niby co go to miało obchodzić? Egzaminy się skończyły i wiele osób korzysta czas na powietrzu by tylko przetrwać te ostatnie tygodnie w szkole i udać się na wymarzone wakacje.
Teraz ktoś tutaj był - czy dzięki temu Adrian czuł się pewniej? Co prawda nie byłam może najmilszą czy najbardziej pomocną osobą, ale równocześnie nie można mi było zarzucić całkowitej nieczułości na ludzkie krzywdy. Całkiem prawdopodobne, że gdyby zleciał z miotły to pośpieszyłabym z pomocą, może nawet użyła swoich dopiero co nabytych (a więc wciąż jednak dosyć nikłych) zdolności uzdrowicielskich! - Tak się na nią gapisz, jakbyś próbował zastosować niewerbalne Wingardium Leviosa... czy coś - stwierdzam, wcale nie wiedząc, że prawie mu czytam w myślach, dostrzegam jednak ten niezadowolony wyraz twarzy, na co u mnie mimowolnie pojawia się lekki uśmieszek. - To jakie miejsce jest dla ciebie odpowiednie do latania? - dopytuję, bo chłopak brzmi mi jakby szukał tylko wymówki dla swojej niepewności, co ja z (nie)ukrywaną satysfakcją nieco podsycam. Gdyby mi ktoś zadał takie pytanie, stwierdziłabym, że prawie każde. Na otwartej przestrzeni łatwiej było robić dowolne manewry a jednocześnie liczne drzewa czy nawet korytarze nie wkluczały wściąścia na miotłę - mogło być wtedy nawet ciekawiej, bo rózne przeszkody sprawiały, że trzeba było wykonywać manewry (co przy prędkościach latania, jakie lubiłam mogło być całkiem ryzykowne) albo trzeba było uważać na nauczycieli - wątpiłam, żeby łaskawym okiem spojrzeli na latanie po szkole. Kiedy Adrian siada na miotle, sama podlatuję lekko do góry i zaczynam robić kółka dookoła niego na tyle szybko, że gdyby próbował ciągle na mnie patrzeć, to musiałoby mu się zakręcić w głowie. Mi w sumie zaczyna trochę szaleć błędnik ale to nic. - Ja latam. Chyba widać - rzucam, nie zastanawiając się za bardzo jakiej odpowiedzi rzeczywiście oczekuje. - A ty? - Zatrzymuję się i trochę mi wszystko wiruje przed oczami ale po chwili udaje mi się to opanować i równocześnie nie zlecić z miotły. Ja z kolei mam na myśli latanie, trącam chłopaka lekko trzonkiem miotły, bo jakoś tak niemrawo siedzi na swojej.
Adrian Von Neuhoff
Rok Nauki : VII
Wiek : 21
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 181
C. szczególne : Blizna na nadgarstku po opaleniu papierosem. Długie do ramion kręcone blond włosy.
Na pewno to, że Sinclair się tutaj pojawiła sprawiło, że Adrian od razu jakby z marszu dostał powera do działania. Z pewnością nie zrobi z siebie pośmiewiska przynajmniej miał taką nadzieję, że z miotły nie spadnie. Bo kto wie co Sophie sobie zaraz wymyśli i być może będzie chciała jakoś sprawdzić puchona, ale miał nadzieję, że nie. Ale może wtedy jakoś zaimponuje dziewczynie? Co prawda wcale mu na tym nie zależało, bo niby z jakiej racji? Przecież praktycznie jej nie znał, ale może to jest właśnie odpowiedni czas, żeby się poznać? Wcale to, że pochodzili z innych domów i praktycznie z przeciwnych sobie nie znaczyło, że nie mogą się jakoś dogadać, tak? Przecież znał wielu ślizgonów i wie, że to są bardzo dobrzy ludzie i nie znaczy, że zaraz trzeba ich skreślać z listy, bo niby dlaczego. - No to zaklęcie jest nie na miejscu, bo jednak służy do latania, więc wydaje mi się, że zaklęcie jest tutaj całkowicie nie potrzebne. - powiedział do niej i wzruszył ramionami. Po co używać zaklęcia lewitującego skoro miotła służy do latania? Chociaż dobrze zdawał sobie z tego sprawę że Sophie zwyczajnie sobie z niego drwi. - O wiele bardziej wole latać na terenie Hogwartu. - oznajmił gdyż tam czuł się najbezpieczniej, ale teraz samo pytanie nasuwa się na usta po co tutaj przyszedł. No cóż. Adrian z pewnością należał do dziwnych ludzi i wcale się tego nie wstydził. Było to czyste pole, ale również gdzie nie gdzie pojawiały się drzewa dzięki czemu można było poćwiczyć uniki. Ale tutaj miał nadzieję, że będzie latał z dala od czarodziejów, a tu masz. Jeszcze trafiła mu się uczennica. Widział, że dziewczyna dobrze radzi sobie na miotle, może uda mu się coś podpatrzeć co sprawi, że będzie mógł to trenować? Sam nie wiedział czy należała czy też nie do drużyny domowej, bo nie chodził na mecze, może raz czy dwa był na meczu swojego domu, ale jakoś nie ciągnęło go do tego. - Też mam taki zamiar. - powiedział do niej i ruszył pędem przed siebie. Jednakże wcale nie patrzył czy dziewczyna leci za nim czy też nie. Robił dość szerokie koła, a prędkość którą operował zdawała się być coraz to większa. Nie chciał pokazać, że jest tchórzem, więc z drugiej strony dobrze, że Sophie się tutaj pojawiła, bo kto wie czy w ogóle zasiadłby na miotłę.
Dawanie komuś powera do działania jest chyba bardzo pozytywnym efektem ubocznym mojego pojawienia się, które przecież nie zawsze jest takie miłe. Niespecjalnie próbuję być uprzejma - działa to wtedy tylko, kiedy kogoś już lubię albo po prostu mi się to opłaca, bo może oznaczać realną korzyść (jak chociażby to, że druga osoba jest nauczycielem czy czegoś od niej chcę). Całkiem uważnie obserwuję ludzi a potem spontanicznie pytam o to, na co mam ochotę i nie zawsze jest to coś, czego oni by oczekiwali. Prycham pod nosem na odpowiedź chłopaka, bo jest tak totalnie... oderwana od tego co mam na myśli. Zbyt logiczna, jakby rzeczywiście doszukiwał się sensu w tym, co powiedziałam. - To dlaczego latasz tutaj? Powiedziałabym, że taka polana jakoś specjalnie nie różni się od błoni. Daleko musiałeś iść... bo chyba nie przyleciałeś? - zadaję mnóstwo pytań a to jeszcze przecież nie koniec. I wcale nie chodzi o to, że jestem ciekawa, bo szczerze mówiąc - co mnie to obchodzi? Pytam po to, żeby wiedzieć a zaraz pewnie zapomnieć. Trochę też dlatego, że chłopak wydaje się potrzebować sam sobie to uświadomić. Wygląda mi na lekko zagubionego a chociaż jak już wspomniane było, pomocna zbytnio nie jestem, to to wygląda mi raczej jak wyciąganie go ze swojej zwyczajowej strefy komfortu. - Czy może... nie chciałeś, żeby ktoś cię widział? - patrzę na jego twarz i ewentualne jej wyraz pomaga mi we wywnioskowaniu prawdziwej odpowiedzi. Kiedy Adrian zaczyna w końcu naprawdę lecieć, ruszam za nim. Szukam towarzystwa - po prostu dlatego że lubię zaczepiać innych, nawet jeśli nie wydają się oni wybitnie chętni do rozmowy. - To super! - krzyczę, kiedy go doganiam. - Ścigasz się? - rzucam wyzwaniem i lekko przyśpieszam, sprawdzając czy się zdecyduje. - Do tamtego drzewa i z powrotem.
Jak szybko lecisz: punkty z gier miotlarskich + punkty za miotłę jaką masz + 5*k6 dodatkowo wyrzucenie chociaż jednej 1 oznacza spadnięcie z miotły pod wpływem dowolnego czynnika
Adrian Von Neuhoff
Rok Nauki : VII
Wiek : 21
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 181
C. szczególne : Blizna na nadgarstku po opaleniu papierosem. Długie do ramion kręcone blond włosy.
Dziewczyny nie znał więc tak naprawdę nie wiedział czego może się po niej spodziewać, ale nie uważał, żeby jakoś specjalnie zależałoby jej na tym, żeby wkurzać Adriana. On był na co dzień bardzo spokojnym człowiekiem, ale też bywają dni kiedy jest wkurzony, a i też bardzo łatwo go zdenerwować. - Tak przyszedłem tutaj, a tylko dlatego że tam zawsze ktoś się kręci, a później nęka mnie o ćwiczenia, a ja o wiele lepiej czuje się jak latam sobie sam. - powiedział do niej i wzruszył ramionami. Bo tak było i nie miał zamiaru dziewczyny jakkolwiek okłamywać, bo niby po co? Nie zależało mu kompletnie na dziewczynie, więc mógł powiedzieć dosłownie wszystko. Jednakże on tak nie potrafił, zawsze starał się być dobry i zachowywać się stosownie co do innych osób i tak też było w przypadku tej o to pani. Co prawda od jakiegoś czasu brakowało mu kontaktu z innymi bliskimi mu osobami. Na razie każdy o nim zapomniał, ale liczył, że przyjdą wakacje i jakoś sobie o nim przypomną, a zwłaszcza Tori i Tan na których mu najbardziej zależało. Ale nie miał zamiaru ich naciskać, skoro nie mieli czasu i nie potrzebowali jego towarzystwa to ich sprawa, tak? Nie miał do nich o to pretensji. Każdy ma swoje życie i swoje sprawy. - Tak właśnie tak jest. - przytaknął. Nic się nie odezwał na temat jej pytania o ściganie tylko nachylił się jeszcze bardziej nad trzonkiem, żeby otrzymać jeszcze szybszą prędkość. Czuł się naprawdę dobrze na tej miotle, a widząc, że nadal był pierwszy uśmiechał się lekko pod nosem. Obejrzał się do tyłu by ocenić odległość od dziewczyny kiedy zahaczył o pewną gałąź trzonkiem i robiąc fikołki w górze z dużym tąpnięciem rąbnął o ziemie. Złapał głęboki oddech, bo czuł, że jego brzuch dość mocno ucierpiał, jednakże na tyle nieszkodliwie upadł, że nie czuł aby którakolwiek kończyna miała jakiś problem. Jednakże brzuch nie dawał za wygraną i turlał się po trawie. Miał nadzieję, że to dość długo nie potrwa.
Ten cały spokój i miłe odpowiadanie Adriana jest lekko irytujące - przyzwyczajona jestem, że ludzie reagują bardziej żywiołowo. Denerwują się albo wręcz przeciwnie, odpierają to co mówię jako żart a w tym przypadku... momentami czuję się lekko zdezorientowana. To całkiem nowe uczucie, kiedy ktoś zupełnie nie przejmuje się tym co mówię a w dodatku jeszcze wydaje się być miły. - Hmm, rozumiem - mówię, chociaż wcale to nie jest prawda. No jak to tak nie chcieć ćwiczyć latania. Ja bym się całkiem ucieszyła gdyby ktoś wyciągał mnie na miotłę, zresztą przeważnie jestem pierwsza do takich rzeczy. No i właśnie w taki sposób myślę - co ja bym zrobiła, co ja czuję - raczej nie stawiam się w sytuacji kogoś innego czy nie rozmyślam nad tym, że ktoś może mieć zupełnie inne podejście. - Więc to musi oznaczać, że bardzo ci przeszkadzam, prawda? - rzucam tak tylko, żeby coś powiedzieć, bo przecież nie zaproponuję, że sobie stąd pójdę - jeszcze nie mam na to ochoty. Dobrze się bawię (chyba) męcząc tego biednego puchona. Uśmiecham się sama do siebie, kiedy widzę, że przyjmuje wyzwanie. Gdyby tego nie zrobił pewnie nazwałabym go tchórzem czy coś innego, równie mądrego. Przyśpiesza, więc ja robię to samo, mając oczywiście zamiar go wyprzedzić i zrobić trasę dwa razy szybciej. Jestem przekonana o swoich super umiejętnościach a dodatkowo każdy głupi widzi, że moja miotła jest po prostu lepsza. Już mam zamiar go wyprzedzić kiedy zauważam, że coś się dzieje. Chwilę zajmuje mi zorientowanie się, że chłopak właśnie leci na ziemię, porzucam więc wygrywanie w wyścigu i zlatuję za nim na ziemię. Chyba się bardzo nie połamał? Zeskakuję z miotły i przysiadam na trawie obok. - Ej, ty - odzywam się, bo nawet nie wiem jak ma na imię. - Co się dzieje? Potrzebujesz jakiejś pomocy? - pytam trochę niepewnie, nie wiedząc czy w razie co będę umiała coś zrobić.