Jest to duża powierzchnia o owalnym kształcie, rozmiarów około 55 na 152 metry. Po dwóch przeciwnych końcach, na polach bramkowych umieszczone są trzy tyczki, każda z obręczą na czubku, do których to wrzuca się kafla. Po środku znajduje się koło środkowe, skąd na początku meczu wypuszcza się piłki. Odbywają się tu wszystkie rozgrywki Quidditcha między domami, a także treningi drużyn. Czasem uczniowie przychodzą sami, bądź większymi grupami by polatać sobie dla przyjemności.
Czas było przekierować trochę uwagi na szukających, zwłaszcza, kiedy dostrzegłam kątem oka, że Morgan radzi sobie całkiem nieźle. Na chwilę straciła środek rozgrywki z oczu i kiedy miała tłuczek do dyspozycji, zamiast celować w obrońce czy ścigającego, skierowała go prosto w gryfonkę. Z zaskoczeniem przyjęła fakt, że znowu trafiła. Widocznie w ciąży, mimo dużo mniejszej sprawności też dawała sobie nieźle radę. Widziała, że przerwała jej w najgorszym możliwym momencie i bardzo ją to uciszyło. Kiedy doszła do wniosku, że kupiła sobie trochę cennego czasu, znowu wróciłam spojrzeniem na rozgrywającego kafla. Musieli wziąć się w garść, bo z bramkami z ich strony było różnie.
Kuferek: 5 +6 Kostka: H, trafiam
Autor
Wiadomość
Alexander D. Voralberg
Wiek : 39
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 198
C. szczególne : wysoki i wychudzony | blady | blizny wokół ust i na twarzy | nienaturalnie białe oczy i mogące wywołać niepokój spojrzenie
....Niezmiernie bawiło go podejście chłopaka do jego osoby, ale nie dawał tego po sobie poznać. W momencie, kiedy do niego podszedł i klęczał tuż obok, łatając go na wszystkie dostępne sposoby, nie miał na swojej twarzy nawet cienia jakichkolwiek emocji poza skupieniem. Parsknął dopiero w chwili, kiedy ten zapytał go o rzecz, o którą by najmniej go się teraz spodziewał. Co prawda zdawał sobie sprawę z tego, że Swansea widział go w takim, a nie innym stanie w lesie, ale w takiej sytuacji chyba nikt nie byłby w stanie rzucić żadnego, mocniejszego zaklęcia. Przez chwilę wyraźnie rozbawiony patrzył na Elijaha i pokręcił z niedowierzaniem głową… ....- Sądzisz, że gdybym nie potrafił to próbowałbym się za to zabierać? Okazałbym się wtedy straszliwie nieodpowiedzialnym człowiekiem. – sam nie wiedział czy ta udawana uraza w głosie była spontaniczna czy też przemyślana, ale w istocie wybrzmiała. Zerknął kątem oka na stojącą ponad nimi Elaine i miał ochotę uśmiechnąć się szerzej, ale coś go skutecznie powstrzymywało. – Parę godzin i dojdzie do siebie, nic mu nie grozi… – rzucił do niej nad wyraz spokojnym głosem i miał nadzieję, że naprawdę mu zaufa, zresztą, słysząc słowa jej brata nie chciał wskazywać na to, że przydałoby mu się Skrzydło Szpitalne. I nie było w tym żadnego kłamstwa, w istocie uważał, że Krukon nie musiał się do niego kierować. Poza tym chyba mało kto był w stanie zrozumieć ich wzajemną niechęć do szpitali jak oni sami. I on mu wypominał "ucieczkę"? ....Mężczyzna podniósł się z ziemi, chwytając przy okazji leżącą na niej hebanową laskę. Otrzepał spodnie z piachu i ziemi, i ponownie na nich zerknął marszcząc lekko czoło. Byli przerażająco do siebie podobni, nie mówiąc już o tym jak bardzo Elaine przypominała swoją siostrę. Odchrząknął słysząc podziękowanie Krukona i kiwnął głową, dając mu do zrozumienia, że je przyjmuje. Chyba byli kwita po tej brawurowej akcji w Zakazanym Lesie. ....- Odpocznij Elijah, zdążycie jeszcze poświętować. – a jak zemdlejesz albo coś Ci się stanie to Éléonore urwie mi głowę. – dodał w myślach, po czym żegnając się z osobami obecnymi obok – w tym oczywiście z bliźniaczką Swansea - odszedł od nich i podpierając się na lasce ruszył do drugiej naczelnej poszkodowanej tego meczu. [zt]
Elaine J. Swansea
Wiek : 24
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 174 cm
C. szczególne : pomalowane usta, wyprostowane plecy; metamorfomagicznie zwiększony wzrost;
Odprowadziła nauczyciela wzrokiem i nie mogła się powstrzymać, by tego nie skomentować. - To dziwne, to bardzo dziwne, że opiekun Ravu kręci z naszą Élé. On wie, że my wiemy i my wiemy, że on wie. A najlepsze jest to, że nie wiem czy jeszcze go lubię. Podobno jest wilkołakiem i jeszcze nie zdementował tej plotki, o ile jest oczywiście plotką. - rozgadała się, a to znak, że zmartwienie o Elijaha ustępowało, bowiem skoro stał, uśmiechał się i normalnie rozmawiał to ewidentnie do siebie dochodził dzięki nauczycielowi. Zyskiwał sobie w jej oczach potężną dawką wiedzy, rzetelnością, aktywnym dopingowaniem ich na trybunach, a teraz i udzieleniem pomocy Elijahowi. Nie dawał powodów, by go nie lubić. Najwyraźniej jego zdystansowanie mocno jej przeszkadzało. Potrząsnęła głową. - Krukoni zwyciężyli bo mamy tak świetnego kapitana. Ślizgoni mogą teraz buczeć ile chcą, bo jesteśmy najlepsi. - objęła bliźniaka jeszcze raz i wręczyła mu do dłoni znicz zapewniając, że ten jest ofiarowany jemu za to, że pozwolił jej debiutować dzisiaj na pozycji szukającej. Dołączyli do reszty drużyny Ravenclawu, aby świętować i wiwatować. Dziwnie było jej być bohaterką, ale szybko przestała się tym przejmować, by móc bezproblemowo cieszyć się z wygranego meczu.
| zt x2
Morgan A. Davies
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 162
C. szczególne : skórzany plecak, nieodłączne bransoletki
Kapitanowie przybyli na boisko razem, co chyba od początku jasno dawało do zrozumienia, że to spotkanie miało przebiegać w atmosferze zdrowej rywalizacji. Brak sędziego nie powinien w żaden sposób im doskwierać, skoro sami czuli, że to do nich należało pilnowanie swoich zawodników lub obdarzenie ich zwyczajnym zaufaniem w kwestii czystej gry. A przynajmniej na tyle czystej, na ile pozwalały fruwające wokół zawodników tłuczki. - Powodzenia. - dotąd była wyjątkowo milcząca, choć mogła to tłumaczyć chociażby skupieniem przed właściwą grą, więc rzuciła mu zaledwie pojedyncze słowo otuchy na chwilę przed wzniesieniem się w powietrze, po czym zajęła miejsce między zawodnikami, których wytyczyła do swojej drużyny. Bardzo ciekawiło ją, jaki przebieg spotkania na nich czekał. Pogoda dopisała, choć wiatr ponownie mógł dawać się we znaki. - Nasza w tym głowa, aby już więcej z Krukonami w tym roku nie zagrać. - odniosła się do tego, że gdyby przegrali z Hufflepuffem, czekałby na nich finał właśnie z drużyną niebieskich, co do którego miała bardzo mieszane uczucia. I nawet tego specjalnie nie ukrywała. Ale zrzucała to na czynniki, na które nie mogłaby mieć w wpływu, jak na przykład błyskawiczne złapanie znicza przez puchońskiego szukającego. Bo sama z siebie nigdy w życiu nie odpuściłaby możliwości zamknięcia sezonu jednym, decydującym sprintem po skrzydlatą piłeczkę. Teraz jednak nie mogła być myślami już w tamtym miejscu, bo miała mecz. I pozostało jej czekać wyłącznie na to, aż Eli otworzy skrzynkę i piłki pojawią się w grze.
C. szczególne : Białe włosy, brwi i rzęsy, jasna cera. Akcent cockney. Umięśniona sylwetka. Blizna na jednej brwi po dawnej bójce. Blizny po odmrożeniach na lewej ręce i udach.
Pogoda była faktycznie przyjemna. Dobra na luźny mecz pomiędzy drużynami. Podeszła do całego sparingu bardzo optymistycznie, nie zamierzała nadmiernie szarżować. Wyjątkowo nie chce zepsuć sobie humoru nadmiernym wywieraniem na sobie presji. To tylko zabawa, trening i trochę zacieśnienia więzów pomiędzy członkami drużyn. Quality time, póki wszyscy są w szkole. Tak? Tak. Ale nie znaczy to, że podświadomie nie czuła pewnego parcia, by dobrze zagrać, jakkolwiek by nie wypierała tej myśli z głowy. Ona wciąż tam była i wciąż wpływała na jej akcje. Nic zatem dziwnego, że choć nie komentowała nic przed meczem, to wystrzeliła niczym z procy i pierwsza zgarnęła piłkę, chwilę po tym przystępując do ataku na bramkę.
Kość + przerzuty:1 -> rzut na pętlę Kuferek: 73 Własny sprzęt: Pełny zestaw, +12 pkt Wykorzystany sprzęt drużyny: Nie Łączna liczba punktów: 85 Pozostałe przerzuty: 8/8 Pozostałe wyposażenie drużyny: 3/3 Nimbus (+6), 4/4 Błyskawica (+5), 3/3 kask (+1), 7/7 rękawice (+1), 7/7 gogle (+1), 7/7 koszulka (+1), 2/2 kompas (+1).
Elijah J. Swansea
Wiek : 24
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183 cm
C. szczególne : znamię na karku odporne na metamorfo; okulary do czytania, na szyi drewniana zawieszka w kształcie aparatu fotograficznego. Na prawym przedramieniu rozległa blizna ukrywana metamorfomagią i ubraniami
Dzisiejsze starcie z Gryfonami wiązało się ze zgoła odmiennymi emocjami niż było to w przypadku oficjalnych meczów. To nie tak, że był całkiem rozluźniony – zdecydowanie nie, czuł ekscytację i podenerwowanie, a w brzuchu trzepotały mu motyle i uparcie wmawiał sobie, że nie jest to efekt tego, że u jego boku kroczyła kapitan Gryfonów. Milczała i on też milczał, w przeciwieństwie do wrzeszczących w jego głowie myśli. — Połamania miotły — odpowiedział z delikatnym uśmiechem i sam również wzniósł się w powietrze, wylatując na środek boiska. Po szybkim rozdzieleniu drużyn rozejrzał się jeszcze naprędce i, pocieszony widokiem czuwającego nad nimi profesora Voralberga, machnął różdżką, otwierając skrzynię i wypuszczając tłuczki i znicza na wolność. — To trening, ale dajmy z siebie wszystko, jasne? — zawołał do swojej drużyny; zależało mu na to, bo szansy na zagranie prawdziwego meczu w tym sezonie mogli już nie dostać. Wszystko zależało od meczu Gryfonów z Puchonami, a co tu dużo mówić – Żółtym w tym roku nie wiodło się najlepiej. Tuż po tych słowach poniesiony zaklęciem kafel wystrzelił w górę, a sam Elijah pomknął na swoją pozycję, którą standardowo już była obrona. Zatknął różdżkę za pasek, który przymocował do łydki i modlił się, by żaden tłuczek nie uderzył w magiczny patyk. Piłka została przejęta przez Gryfonów i Hemah ruszyła na pętlę z wyraźną chęcią wbicia gola. Z trudem złapał piłkę – wpierw zdawało mu się, że nie zdąży, potem chciała mu się wyślizgnąć z rąk, ale ostatecznie mu się udało. Uśmiechnął się do Hemah, nie złośliwie, a tak po prostu i podał kafla do Violetty.
Kość + przerzuty: 2 → 5 → 6 Kuferek: 42 Własny sprzęt: cały komplet +12 Wykorzystany sprzęt drużyny: nope! Łączna liczba punktów: 54 Pozostałe przerzuty: 3/5 Pozostałe wyposażenie drużyny: full
Ostatnio zmieniony przez Elijah J. Swansea dnia Sob Kwi 25 2020, 19:31, w całości zmieniany 2 razy
Violetta Strauss
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168cm
C. szczególne : wyjątkowo niski i zachrypnięty głos | tatuaż z runą algiz na wnętrzu lewego nadgarstka | na palcu prawej dłoni zawsze obrączka Bruhavena, a nad nią krwawy znak | blizny: na palcach i wierzchu lewej dłoni oraz jedna biegnąca w poprzek jej wnętrza, na łydce po ugryzieniu inferiusa, w okolicach zregenerowanego lewego ucha
Kość + przerzuty:2 Kuferek: 41 (+12) Własny sprzęt: Nimbus 2015, rękawice, gogle, koszulka, kompas, ochraniacze, kask Wykorzystany sprzęt drużyny: nic Łączna liczba punktów: 53 Pozostałe przerzuty: 5/5 Pozostałe wyposażenie drużyny: 5/5 Nimbus (+6), 3/3 kask (+1), 3/3 ochraniacze (+1), 3/3 koszulka (+1), 3/3 gogle (+1), 3/3 kompas (+1).
Nie mogła się wprost doczekać sparingu przeciwko drużynie Gryffindoru, na który czekała od dawna. W końcu oba zespoły były naprawdę mocne i rywalizacja pomiędzy nimi byłaby z pewnością zacięta. Przygotowała się solidnie do tego wystąpienia i tym razem zadbała o to, by się zanadto nie zamęczyć na poprzedzających sparing samodzielnych treningach. Przyszykowała się do wyjścia na boisko i wystartowała w górę, gdy tylko dostali odpowiedni sygnał. Pierwsi zaczęli atakować Gryfoni, którzy zaraz rzucili się na pętle. Całe szczęście jednak, że Elio był czujny. Kafel trafił do niej i po wykonaniu ostrego skrętu na miotle przerzuciła go do Rileya, który znajdował się w pozycji dogodnej do wykonania podania.
Riley Fairwyn
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 26
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 185cm
C. szczególne : cała górna lewa strona mojego ciała jest poparzona - ukrywam to za pomocą metamorfomagii; liczne blizny na dłoniach; blizna po dziobie bystroducha przebiegająca przez całą szerokość pleców
Brak udziału w meczu głównym spowodowany uszkodzeniem ramienia podczas pracy nieco ochłodził mój entuzjazm do Quidditcha, podobnie jak zabójczy trening przy wierzbie bijącej. Przestałem nawet śledzić tabelę punktów, licząc na to, że w razie czego Ela da mi znać co tam się dzieję. Poprzedni mecz wygrali, mogłem tylko się z tego cieszyć, chociaż obserwacja z trybun nie sprawiła mi przyjemności. Traciłem serce do tej gry. Trudno było powiedzieć czego była to kwestia. Starczyło jednak, abym wsiadł na miotłę i otrzymał piłkę, aby moje postrzeganie zaczynało się zmieniać. Te emocje, wrzaski ludzi, wiatr we włosach były wiele bardzo wiele… ale czy za cenę własnego zdrowia? Wciąż czułem jak ręka ciągnie mnie dziwnie, gdy podejmowałem piłkę od Violetty. Nie przeszkodziło mi to jednak w zgrabnym okiwaniu obrońcy przeciwników i wykonanie rzutu na pętlę.
Kość + przerzuty:1 -> rzut na pętle Kuferek: 25 Własny sprzęt: nimbus (+6), gogle (+1), koszulka (+1), rękawice (+1) Wykorzystany sprzęt drużyny: nie, dziękuję Łączna liczba punktów: 31 Pozostałe przerzuty: 3/3 Pozostałe wyposażenie drużyny: 5/5 Nimbus (+6), 3/3 kask (+1), 3/3 ochraniacze (+1), 3/3 koszulka (+1), 3/3 gogle (+1), 3/3 kompas (+1).
Shawn A. McKellen II
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 186cm
C. szczególne : hipnotyzujący wzrok, naszyjnik i sygnet z emblematem rodu.
Kość + przerzuty:2 -> podanie do Juliusa Kuferek: 2pkt Własny sprzęt: brak Wykorzystany sprzęt drużyny: Nimbus (+6), kask (+1), ochraniacz (+1) Łączna liczba punktów: 10 Pozostałe przerzuty: 1/1 Pozostałe wyposażenie drużyny: 4/5 Nimbus (+6), 2/3 kask (+1), 2/3 ochraniacze (+1), 3/3 koszulka (+1), 3/3 gogle (+1), 3/3 kompas (+1).
Ciągle mi mówiono, że to jeden z tych meczów, którymi nie trzeba się przejmować, żeby podejść do nich odrobinę luźniej. Niby tak, ale jednak nie do końca. Ostatni mecz zapoczątkował u mnie szereg niezliczonych myśli o tym sporcie, który wcześniej obijał się o moje życie z nie aż takim zaangażowaniem. Obecnie natomiast, byłem niezwykle podekscytowany mogąc grać w drużynie i szkoląc swoje umiejętności. W głowie kłębiły mi się już co najmniej dwa spektakle, w których motyw sławy zawodnika, czy ogólnie Quidditcha był głównym wątkiem. Teraz ruszyliśmy na boisko przeciwko Gryfonom w formie treningu, choć wydawało mi się, że nie tylko dla mnie ten mecz był czymś więcej. Po przegranej z czerwonymi, ten mecz mógł być chociaż takim "honorowym" rewanżem i mniej więcej tak go traktowałem. W szatni skinąłem głową do kapitana w odpowiedzi na ostatnie dopracowywania strategii i zaraz wzlecieliśmy w powietrze, mogąc się delektować ładną pogodą. Jako pałkarz miałem dość proste zadanie - bronić swoich i atakować tych po drugiej stronie boiska. Tego też się trzymałem i nie chciałem się zastanawiać nad niczym innym. Mecz się rozpoczął po stronie Gryfonów, choć szybko przejęliśmy kafla i nie minęła chwila, a ścigający ruszyli, by zdobyć punkt dla Krukonów. Ja, by wspomóc atakujących, odbiłem tłuczka do Juliusa, który miał zdecydowanie lepszą pozycję do odbicia nieprzyjemnej kuli.
Kość + przerzuty:1 Kuferek: 12 Własny sprzęt: brak Wykorzystany sprzęt drużyny: brak Łączna liczba punktów: 1 Pozostałe przerzuty: 1
Julius przyjął tłuczek pałką, którego dostarczył mu Shawn. Ten od razu skierował piłkę w kierunku stojącego pomiędzy obręczami obrońcy, który nie spodziewał się zbliżającego się zagrożenia. Rauch liczył, że dzięki temu uda mu się wyeliminować chociaż na chwilę zawodnika drużyny przeciwnej, żeby jego ścigający mógł zdobyć punkt. Gdy tak oglądał lecący tłuczek, przyglądał się reszcie drużyny, która starała wpakować się inną piłką w trzy kółka.
Ostatnio zmieniony przez Julius Rauch dnia Sob Kwi 25 2020, 20:12, w całości zmieniany 1 raz
Pomysł wspólnego treningu w postaci meczu przeciwko Krukonom bardzo mu się podobał i podszedł do niego z dużą dozą entuzjazmu, na luzie, traktując raczej jako możliwość nauki i dobrą zabawę. ŻART. Obudził się w bojowym nastroju i traktował to spotkanie śmiertelnie poważnie i był tam po to, żeby spałować ich wszystkich po kolei, a potem wylądować i wdeptać w murawę; z takim właśnie planem wskoczył na miotłę i zaczął krążyć po boisku, gotów na starcie z tłuczkami w odpowiednim momencie. Starał się skupiać tylko i wyłącznie na grze, a nie na jakichś innych czynnikach, na przykład na tym, że dlaczego do chuja Alina gra z nimi w drużynie – specjalnie im ją ten cwany łabędziarz podrzucił, żeby go rozpraszała, czy co - i dosyć szybko miał okazję, by zainterweniować, niestety jako obrońca a nie atakujący, ale trudno, obowiązek wzywał, więc gdy tylko dostrzegł, że jedna z krukońskich pał posyła tłuczka w stronę Pro, by uniemożliwić mu obronę gola, rzucił się w tamtą stronę by temu zapobiec. Uszkodzenie obrońcy? NIE NA JEGO ZMIANIE. Udało się, chociaż mało spektakularnie, bo nie zdążył się zamachnąć i zamiast brawurowo odbić piłkę prosto w któregoś z przeciwników, to sam nią dość boleśnie oberwał, ale nieważne, ważne że dzięki temu heroicznemu poświęceniu Prokrastynator miał wciąż wszystkie części ciała sprawne i gotowe do obrony!!!
To miało być, powiedzmy, spotkanie towarzyskie, ale Victoria i tak się denerwowała, na dokładkę dość mocno. W końcu miała zagrać na nowej pozycji i nie do końca wiedziała, jak sobie z tym poradzi. Co prawda po wyścigu dookoła Wierzby Bijącej była właściwie pewna, że lepsza byłaby jako szukający, ale mogła się oczywiście mylić, a dzisiejszy mecz miał zweryfikować jej poglądy, tego była właściwie całkowicie pewna. I chociaż przecież grali dla siebie, towarzysko, żeby się rozruszać, żeby nabrać doświadczenia, to i tak nie była pewna, co dalej i jak to wszystko wyjdzie. Miała również nadzieję, że w razie problemów albo przegranej, drużyna nie uzna, że to jej wina i zdecydowanie powinna była grać Elaine. Nic zatem dziwnego, że jej żołądek był skręcony w supełek, kiedy gra się rozpoczynała, a ona chwytała drużynowego nimbusa. Kompas i ochronne rękawice od Elijaha dodawały jej nieco pewności siebie, ale nadal nie wiedziała, czy podoła. Może dlatego nie do końca zwracała uwagę na to, co dzieje się dookoła niej, w końcu miała jedno, jedyne zadanie. Wypatrzeć znicza. To nie było łatwe, doskonale zdawała sobie z tego sprawę, pozostawało jej zatem tylko dzielnie się rozglądać i pilnować, żeby nie zarobić w głowę tłuczkiem. Właściwie to druga sprawa była w gruncie rzeczy łatwiejsza. W końcu wystarczyło wykonywać jakieś uniki, zupełnie tak samo jak wtedy, gdy łapało się kafla, ale ze zniczem był ten problem, że był naprawdę mały i mógł polecieć dosłownie wszędzie. Problem polegał na tym, że na razie złotej piłeczki nigdzie nie było i dziewczyna nie sądziła, by ta szybko się zjawiła. To byłoby niesamowicie dziwne, gdyby znicz nagle postanowił wylecieć którejś z nich przed oczy.
Morgan A. Davies
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 162
C. szczególne : skórzany plecak, nieodłączne bransoletki
Choć sam zakład wydawał jej się najwyżej infantylną zabawą, nie była w stanie robić sobie żartów ze swojego nastawienia meczowego. Samymi skutkami wyniku meczu nieszczególnie się przejmowała, bo te nie wprowadziłyby niczego innego, jak tylko, być może, swego rodzaju poczucie bezkarności względem siebie nawzajem. Czy Elijah właśnie tego potrzebował? Czy chciał wykorzystać jej naiwność w podejmowaniu rzucanych rękawic dla własnych, niekoniecznie czystych celów? Jakoś nie potrafiła wierzyć w taką wersję. A nawet, gdyby właśnie o to się to wszystko rozbijało, to w odpowiedzi, w jej głowie rodziła się wyłącznie jedna myśl: I co z tego? Halo, pobudka, Davies, nie zapominaj się. Masz drużynę do poprowadzenia.
Kość + przerzuty:I, ale lepiej niż Vicks XD Kuferek: 66 Własny sprzęt: oddałem wszystko Alince Wykorzystany sprzęt drużyny: szkolna błyskawica (+5), bo mogę Łączna liczba punktów: 71 Pozostałe przerzuty: 7/7 Pozostałe wyposażenie drużyny: 2/3 Nimbus (+6), 3/4 Błyskawica (+5), 3/3 kask (+1), 6/7 rękawice (+1), 7/7 gogle (+1), 7/7 koszulka (+1), 2/2 kompas (+1)
Procrastination McGregor
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 50%
C. szczególne : rude włosy, sporo piegów, szeroki uśmiech
Co prawda był to jedynie mecz towarzyski, ale chyba każdy zgromadzony tutaj odczuwał ten dreszczyk emocji. Cóż, Pro na pewno tak miał. Co prawda grał na pozycji obrońcy dość długo, ale gdzieś z tyłu głowy wciąż odczuwał ten głosik, który powątpiewał w jego kompetencje. Może faktycznie tak było? Jakby nie patrzeć, nie zawsze pokazywał się z najlepszej strony, chociaż nawet mimo tego ostatnimi czasy towarzyszyło im raczej pasmo zwycięstw, a wszystko za sprawą pracy zespołowej. Tak, to zdecydowanie było najważniejsze. W końcu Moe nie pozwoliłaby mu zostać na tej pozycji, gdyby się nie sprawdzał. Może i byli przyjaciółmi, ale quidditch był czymś, co obydwoje traktowali dość... poważnie. Może i było to tylko towarzyskie spotkanie, ale doskonale wiedział, że Davies nie miała w planach przegranej. Tutaj jednak skończyły się głębokie przemyślenia, gdyż w jego stronę ruszył Riley, któremu udało się wyminąć przeciwników i rzucić na pętlę. Kolejna możliwość przetestowania siebie samego. Kątem oka dostrzegł również, jak Boyd, w niezwykle walecznym akcie, zasłonił drogę tłuczkowi, który leciał w stronę rudzielca. Tak, za to zdecydowanie będzie musiał mu podziękować. Najlepiej kupić coś mocniejszego. Na razie jednak skupił się na kaflu, który udało mu się zgarnąć dosłownie koniuszkami palców. Zupełnie, jak gdyby początkowo wcale nie miał go złapać. Jednakże los zadecydował inaczej, na całe szczęście. Zaraz po tym, nie czekając długo, odrzucił kafla do Emersona, który akurat był w pobliżu.
Kość + przerzuty:1 -> bronię i podaję do mojego ścigającego Kuferek: 19 Własny sprzęt: rękawice sportowe (+1), kompas (+1), ochraniacze (+1) = +3 Wykorzystany sprzęt drużyny: nimbus (+6), google (+1), koszulka (+1) = 8 Łączna liczba punktów: 30 Pozostałe przerzuty: 0/3 Pozostałe wyposażenie drużyny: 1/3 Nimbus (+6), 3/4 Błyskawica (+5), 3/3 kask (+1), 6/7 rękawice (+1), 6/7 gogle (+1), 6/7 koszulka (+1), 2/2 kompas (+1)
Był to pierwszy mecz gyfona. Wychodząc na boisko w towarzystwie Lou, miał nadzieję zobaczyć drugą znajomą twarz, dla której się dziś tu pojawił. Niestety zawiódł się, bo pan Dariuszek postanowił go wystawić do wiatru. Po ostatnim wybryku, żałował, że nie jest dziś na pale, bo niechcący, całkiem nieumyślnie trafiłby ją tłuczkiem. Wystartował bez słowa i zaczął krążyć po boisku. Właściwie to nie miał nic do roboty, aż do straty piłki przez Gryffonów, po której cofnął się w kierunku własnej bramki po skutecznej obronie Krukonów. Miał nadzieję, że i jego obrońcy uda się ten wyczyn i.. -Do mnie! - krzyknął po tym, jak Pro jakimś cudem złapał kafla. Nie zastanawiając się ani chwili odebrał podanie i popędził w stronę pętel przeciwnika i oddając rzut.
Kość + przerzuty:2 Kuferek: 25 Własny sprzęt: nic Wykorzystany sprzęt drużyny: błyskawica Łączna liczba punktów: 30 Pozostałe przerzuty: 3/3 Pozostałe wyposażenie drużyny: 3/3 Nimbus (+6), 3/4 Błyskawica (+5), 3/3 kask (+1), 7/7 rękawice (+1), 7/7 gogle (+1), 7/7 koszulka (+1), 2/2 kompas (+1).
Ostatnio zmieniony przez Ferdinand Emerson dnia Sob Kwi 25 2020, 20:14, w całości zmieniany 1 raz
Loulou Moreau
Rok Nauki : VII
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 173cm
C. szczególne : francuski akcent, burza loków, ciemniejsza karnacja
Mecz! Nie ważne, że sparing. Charakter gry nie miał znaczenia, w końcu zawsze należało grać tak, jakby miał to być ostatni mecz. Dostała się do pierwszego składu mniej więcej w tym samym czasie, co wujek dał jej znać, że wyjeżdża i nie wie kiedy wróci. Wcześniej, zbyt zirytowana jego decyzja nie potrafiła w pełni cieszyć się z awansu w drużynie. Teraz było inaczej. W pełnym rynsztunku do gry wchodziła na boisko z uśmiechem. W końcu mogła zrobić coś, co lubiła. Trzymając pałkę wzleciała w powietrze, gdy tylko dostali sygnał do rozpoczęcia meczu. Ucieszyła się ze znajomych twarzy w przeciwnym składzie. Z jednymi miała okazję więcej rozmawiać, z drugimi mniej, ale to się teraz nie liczyło. No i się zaczęło. Kafel w górę, wszyscy ruszyli, a Lou jedynie uśmiechnęła się jedynie kącikiem ust. Obserwowała tłuczki, które krążyły wokół zawodników, licząc na to, że zdąży odbić, zanim jeden z nich uszkodzi kogoś. Widziała jak tłuczek mknął ku obrońcy, ale Boyd wszystko uratował. W myślach odtańczyła taniec radości, na zewnątrz jedynie uśmiechając się szerzej i skupiając na dalszym obserwowaniu latających piłek. Chciała dać z siebie wszystko że względu na drużynę, a także na obserwujących ich z trybun. Szczególnie jednego. Dostrzegła tłuczek lecący do niej, a także Braciszka rzucającego do pętli. Postanowiła pomóc mu w jego pierwszym, nieoficjalnym meczu i odbiła tłuczek celując w obrońcę Krukonów.
Shawn A. McKellen II
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 186cm
C. szczególne : hipnotyzujący wzrok, naszyjnik i sygnet z emblematem rodu.
Kość + przerzuty:5,5 -> nieudana próba odbicia tłuczka Kuferek: 2pkt Własny sprzęt: brak Wykorzystany sprzęt drużyny: Nimbus (+6), kask (+1), ochraniacz (+1) Łączna liczba punktów: 10 Pozostałe przerzuty: 0/1 Pozostałe wyposażenie drużyny: 3/5 Nimbus (+6), 2/3 kask (+1), 2/3 ochraniacze (+1), 3/3 koszulka (+1), 3/3 gogle (+1), 3/3 kompas (+1)
Mecz trwał w najlepsze, po naszym zagraniu, niestety Boyd obronił, nie dając nam dziesięciu punktów przewagi. Atmosfera była zgoła inna od tej, której doświadczyłem na meczu - nie było tylu skandującej widowni, która wykrzykiwała coraz to wymyślniejsze przyśpiewki, dodając otuchy grającym. Tutaj tego nie było, choć i tak każdy musiał dawać z siebie równie dużo. Pokazywali to między innymi Gryfoni, którzy wyszli teraz z ofensywą, starając się otumanić Elijaha tym samym tłuczkiem, którym wcześniej celował Julius. A może to ten drugi? Nie istotne. Wystartowałem jak najszybciej, chcąc za wszelką cenę obronić cnotę zdrowię Elijaha, choć nie było łatwo. Ostatecznie nie podołałem, dając tłuczkowi polecieć dalej, na co przekląłem głośno i wyraźnie.
Elijah J. Swansea
Wiek : 24
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183 cm
C. szczególne : znamię na karku odporne na metamorfo; okulary do czytania, na szyi drewniana zawieszka w kształcie aparatu fotograficznego. Na prawym przedramieniu rozległa blizna ukrywana metamorfomagią i ubraniami
Triumf trwał stosunkowo długo, bo i na długo na jego części boiska panował zupełny spokój. Julius z Shawnem podali sobie elegancko tłuczki i gdyby nie Boyd, który poświęcił się, by obronić Pro, tłuczek z całą pewnością uniemożliwiłby wrogiemu obrońcy złapanie piłki. Ta jednak ostatecznie została w jego rękach i drużyna Krukonów nie zdobyła punktów. Gra szybko przeniosła się na ich stronę boiska. Tym razem ścigający przeciwników leciał w towarzystwie pałkarki i szybko okazało się, że choć niepozorna, ma w ręce więcej siły niż można by się było spodziewać. Shawn nie zdążył dolecieć z pomocą, Elijah był skazany na jej łaskę i niełaskę. Oberwał mocno w bark i to uniemożliwiło mu złapanie kafla, który gładko przeleciał przez środkową pętlę. Skrzywił się, trochę z bólu, trochę ze złości, ale zaraz przywołał się do porządku. Kiedy podał piłkę Rasmusowi, zaczął szukać wzrokiem szukających. Żeby skontrolować sytuację, oczywiście, zupełnie nie po to, żeby znaleźć na niebie sylwetkę Moe.
Kość + przerzuty: — Kuferek: 42 Własny sprzęt: full wypas Wykorzystany sprzęt drużyny: 0 Łączna liczba punktów: 54 Pozostałe przerzuty: 3/5 Pozostałe wyposażenie drużyny: 3/5 Nimbus (+6), 2/3 kask (+1), 2/3 ochraniacze (+1), 3/3 koszulka (+1), 3/3 gogle (+1), 3/3 kompas (+1)
Krukoni, bierzcie i lećcie z tym wszyscy, to jest bowiem sprzęt nasz.
Rasmus Vaher
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 181,5 cm
C. szczególne : Wyczuwalny estoński akcent, czasem nieodmienianie w angielskim, blizny na lewej dłoni po zdjęciu klątwy.
Kolejny mecz Rasmusa i musiał spisać się jeszcze lepiej niż wcześniej. Chociaż to wszystko nadal było dla niego nowe to Quidditch dodawał mu nowych chęci do współzawodnictwa z innymi. Ale dzisiaj to był trening i też nie zamierzał siebie nadwyrężać. Dlatego też Krukon ponownie na wypożyczonym sprzęcie wzleciał w powietrze i czekał na odpowiedni znak od obu kapitanów, że mogą zacząć. Aż w pewnym momencie to się stało. Był w niekomfortowej sytuacji, Gryfoni grali lepiej niż Ślizgoni i mieli zapewne przewagę w doświadczeniu od niego. Dlatego też po prostu postanowił podać piłkę do Violetty, aby ta zdecydowała co zrobić dalej.
Violetta Strauss
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168cm
C. szczególne : wyjątkowo niski i zachrypnięty głos | tatuaż z runą algiz na wnętrzu lewego nadgarstka | na palcu prawej dłoni zawsze obrączka Bruhavena, a nad nią krwawy znak | blizny: na palcach i wierzchu lewej dłoni oraz jedna biegnąca w poprzek jej wnętrza, na łydce po ugryzieniu inferiusa, w okolicach zregenerowanego lewego ucha
Kość + przerzuty:3 -> 2 Kuferek: 41 (+12) Własny sprzęt: cały zestaw Łączna liczba punktów: 53 Pozostałe przerzuty: 4/5
Nie szło im jakoś naprawdę tragicznie. Z pewnością cała gra była niezwykle intensywna. Strauss tym razem skupiała się głównie na tym gdzie znajdował się kafel, by w dogodnym momencie móc go przejąć lub odebrać podanie rzucone jej przez członka drużyny. Tym razem był to Rasmus, bo jak widać role w tym meczu się odwróciły i teraz to Estończyk podawał jej kafla, a ona? Po raz kolejny odebrała piłkę i przelatując kawałek na miotle wypozycjonowała się tak, by móc przerzucić ją do Rileya, który znajdował się zdecydowanie bliżej pola bramkowego i mógłby zaatakować pętlę.
Riley Fairwyn
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 26
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 185cm
C. szczególne : cała górna lewa strona mojego ciała jest poparzona - ukrywam to za pomocą metamorfomagii; liczne blizny na dłoniach; blizna po dziobie bystroducha przebiegająca przez całą szerokość pleców
Mój całkiem sprawy rzut na pętle po raz kolejny został obroniony. To już powoli stawało się moją tradycją w tej drużynie, że jakkolwiek bym nie rzucił to efekt zwykle był ten sam. A może to kwestia obrońców? Zawsze trafiali mi się naprawdę świetni przeciwnicy, którzy nieźle wyczuwali obręcz, w którą chciałem rzucać. Kiedy po raz kolejny Viola podała do mnie kafla, spróbowałem zagrać nieco inaczej, niż zazwyczaj. Przeleciałem pod nogami ścigających, którzy chcieli odebrać mi piłkę i zrobiłem zwód, miarkując rzut w lewą pętlę i w ostatniej chwili zmieniając decyzję, aby cisnąć kaflem w prawą. Czy Pro miał to wyczuć i obronić? Zaraz się przekonamy, chociaż po stracie gola miałem ogromną nadzieję na wyrównanie.
Kość + przerzuty:2 -> rzut na pętle Kuferek: 25 Własny sprzęt: nimbus (+6), gogle (+1), koszulka (+1), rękawice (+1) Wykorzystany sprzęt drużyny: brak Łączna liczba punktów: 34 Pozostałe przerzuty: 3/3 Pozostałe wyposażenie drużyny: 5/5 Nimbus (+6), 3/3 kask (+1), 3/3 ochraniacze (+1), 3/3 koszulka (+1), 3/3 gogle (+1), 3/3 kompas (+1).
Ostatnio zmieniony przez Riley Fairwyn dnia Sob Kwi 25 2020, 20:42, w całości zmieniany 1 raz
Morgan A. Davies
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 162
C. szczególne : skórzany plecak, nieodłączne bransoletki
Wreszcie mogła wrócić na boisko i być częścią rozgrywki, a nie wyłącznie wczuwać się w nią z poziomu trybun. Ten powrót, choć właściwie dosyć pozorny - w końcu to był wyłącznie mecz towarzyski - chyba trochę ją niepokoił. Czy za każdym razem do gry po przerwie wracało się z nowo powstałym poczuciem bycia do tyłu i koniecznością nadrabiania za pozostałymi? Czy jej głowa była nastawiona na rywalizację na tyle, aby w pełni poczuć atmosferę meczu oraz stawkę, jaką ze sobą niósł? Na szczęście nawet, gdyby coś u niej tym razem zawiodło, nadal mówiliśmy wyłącznie o rozgrzewce przed meczem z Puchonami. Choć z pewnością potknięcie byłoby podkopujące powracającą panią kapitan. Ale nie, nie miała zamiaru rozważać, co i dlaczego. Musiała dać z siebie wszystko. W końcu upatrzyła znicz i miała zamiar znaleźć się przy nim, jako pierwsza.
Kość + przerzuty:D Kuferek: 66 Własny sprzęt: oddałem wszystko Alince Wykorzystany sprzęt drużyny: szkolna błyskawica (+5), bo mogę Łączna liczba punktów: 71 Pozostałe przerzuty: 7/7 Pozostałe wyposażenie drużyny: 1/3 Nimbus (+6), 2/4 Błyskawica (+5), 2/3 kask (+1), 5/7 rękawice (+1), 5/7 gogle (+1), 6/7 koszulka (+1), 2/2 kompas (+1) <- aktualne
Musiała się skupić, co wcale nie było takie łatwe. Skierowała się w górę, by znaleźć się ponad resztą drużyny, jakby w ten sposób chciała wypatrzeć gdzieś znicz, chociaż oczywiście, to nie było do końca takie łatwe. Zdołała się o tym przekonać. Dotarło do niej jednak coś jeszcze - kiedy była skupiona na tym zadaniu, cały zgiełk meczu, przerzuty, okrzyki, ruchy, cokolwiek się tam działo, znajdowało się niemalże pod głęboką wodą i wcale nie chciała sprawdzać, jakie jest naprawdę. Kątem oka zerknęła kontrolnie w stronę pałkarzy, ale na razie nie dostrzegła niczego, co miałoby być dla niej niebezpieczne. Wyglądało jednak na to, że tłuczki śmigały gdzie indziej, być może skupione ponownie na obrońcach, co było posunięciem dość jasnym i logicznym, nie mogła zaprzeczyć. Ciekawa była, w którym momencie to jednak się zmieni. Nie sądziła, oczywiście, żeby mogła wygrać z Moe, która miała o wiele więcej doświadczenia, ale mimo wszystko zamierzała próbować. Postarać się coś zrobić.
Kość + przerzuty:6 Kuferek: 12 Własny sprzęt: brak Wykorzystany sprzęt drużyny:nah Łączna liczba punktów: 12 Pozostałe przerzuty: 1/1 Pozostałe wyposażenie drużyny: tak samo jak poprzednio
Julius nie zraził się ani tym, że jakiś typ przyjął na siebie potężne uderzenie tłuczka, przez co inny koleś, na dodatek rudy, nie dostał i jego drużyna nie zapunktowała, ani nie przejął się tym, że sami stracili bramkę. Postanowił skupić się na tym, by kolejne uderzenie trafiło w cel, dlatego, gdy zobaczył zbliżającą się piłkę, przycelował w sam środek tłuczka i z dużą siłą posłał go kolejny raz w stronę obrońcy drużyny przeciwnej z nadzieją, że ten skończy dość mocno poturbowany. Zdawał sobie jednak sprawę, z tego, że nawet jeżeli znokautuje przeciwnika, to jego ścigający muszą trafić piłką w kółko.
To był jego pierwszy mecz grany w ducie z nową pałą, Loulou, i chociaż widział jej umiejętności na treningach i ani trochę nie wątpił w to, że ma zadatki na zajebistego gracza, to nie mógł mieć pewności co do tego jak sobie poradzą, grając w duecie – w końcu w całej drużynie Gryfonów oni w dwójkę stanowili jeszcze jedną, mniejszą drużynę, która musiała być doskonale zgrana. Szybko jednak pozbawił się jakichkolwiek wątpliwości, bo okazało się że współpracują doskonale i rozumieją się bez słów. Lou pałowała dzielnie Eliasza, on zaś pozostał w okolicach bramki, broniąc krocza i honoru Pro, który po raz kolejny padł ofiarą Juliusza. I po raz kolejny tylko niepotrzebnie się fatygował, bo Boyd był na posterunku i tym razem bez problemów i bez nabijania samemu sobie siniaków odbił z impetem tłuczka gdzieś w siną dal.
Fakt, iż udało mu się obronić pierwszy strzał zadziałał dość motywująco. Wiedział jednak, że wciąż daleko do końca, a więc spiął się na miotle, krążąc tuż przed obręczami, śledząc wzrokiem resztę zawodników. Fakt, iż akcja przeniosła się nieco dalej tego krańca boiska zadziałał na niego nieco uspokajająco, aczkolwiek starał się utrzymać zwartą pozycję, na wypadek nagłego ataku. Jak się jednak okazało, jego obawy były bezpodstawne, przynajmniej na ten moment. Ferdinand doskonale utrzymywał kafla, którego chwilę wcześniej otrzymał od rudzielca, a nawet oddać strzał na pente, których bronił dzisiaj Eli. Początkowo zdawało się, iż piłka nie trafi do celu, ale dzięki asyście Lou, która posłała w tamtą stronę tłuczka, udało im się zyskać przewagę. Teraz już tylko zdołać ją utrzymać. Przy okazji miał też nadzieję, że przeciwny obrońca nie zrobił sobie zbyt wielkiej krzywdy. Mimo wszelkich emocji, jakie towarzyszyły mu podczas tej gry, nie chciał, aby komukolwiek stała się poważniejsza krzywda. Ponownie zamyślony, dosłownie w ostatniej chwili zorientował się, że sytuacja na boisku zdążyła się zmienić, a w jego stronę leciał kafel, wyrzucony przez któregoś z Krukonów. Nie zdążył niestety dostrzec twarzy, gdyż momentalnie poleciał w stronę kuli, łapiąc ją w dłonie, a następnie, niewiele myśląc, rzucił nią... w stronę pętli przeciwnika. Okey, tego się nie spodziewał, zdecydowanie.
Kość + przerzuty:4 -> bronię i rzucam na pętlę przeciwnika. Kuferek: 19 Własny sprzęt: rękawice sportowe (+1), kompas (+1), ochraniacze (+1) = +3 Wykorzystany sprzęt drużyny: nimbus (+6), google (+1), koszulka (+1) = 8 Łączna liczba punktów: 30 Pozostałe przerzuty: 0/3 Pozostałe wyposażenie drużyny: 1/3 Nimbus (+6), 2/4 Błyskawica (+5), 2/3 kask (+1), 5/7 rękawice (+1), 5/7 gogle (+1), 6/7 koszulka (+1), 2/2 kompas (+1) <- aktualne
Ostatnio zmieniony przez Procrastination McGregor dnia Sob Kwi 25 2020, 21:30, w całości zmieniany 1 raz
Elijah J. Swansea
Wiek : 24
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183 cm
C. szczególne : znamię na karku odporne na metamorfo; okulary do czytania, na szyi drewniana zawieszka w kształcie aparatu fotograficznego. Na prawym przedramieniu rozległa blizna ukrywana metamorfomagią i ubraniami
Bark pobolewał, ale szybko o tym zapomniał – o wiele bardziej bolały go stracone przez drużynę punkty. Pierwszy tłuczek miał zadziwiające właściwości: choć krzywdził, z reguły tym mocniej napędzał go do działania, budząc w jego ciele ukochaną adrenalinę, z którą witał się jak z najlepszą przyjaciółką. Nie uważał się za masochistę, ale w pewnym sensie lubił ten moment, to pierwsze uderzenie. Każde następne było tylko gorsze i bardziej niż pomagać, krzyżowało mu szyki i odbierało siły do dalszej gry. Sytuacja przed bramką przeciwnika się powtórzyła. Jego Krukoni naprawdę ładnie ze sobą współpracowali i obiecał sobie zapamiętać, by pochwalić ich synchronizację – podania były ładne, czyste, uderzenia celne. Po prostu Boyd był nie lada przeciwnikiem i bronił obrońcę raz za razem, uniemożliwiając Krukonom jego unieszkodliwienie. A było co unieszkodliwiać, jak się okazało! Pro nie tylko obronił bramkę, ale wykonał... rzut tak mocny, że zagroził wpadnięciem do jednej z ich pętli. Zajebisty rzut. Nadrzut! Był tak zaskoczony, że mało brakło, a by go nie obronił! Ostatecznie jednak udało mu się pochwycić piłkę; odetchnął po tym z ulgą i podał kafel do Rasmusa. — Wpuśćcie Fayette, proszę. Chcę zobaczyć jak gra — poinstruował drużynę, posyłając im krótki uśmiech. Był skupiony... i zdeterminowany by wygrać, nawet jeśli ich szanse nie były już tak duże.
Kość + przerzuty: 3 → 2 → 1 Kuferek: 42 Własny sprzęt: full Wykorzystany sprzęt drużyny: — Łączna liczba punktów: 54 Pozostałe przerzuty: 1/5 Pozostałe wyposażenie drużyny: 2/5 Nimbus (+6), 1/3 kask (+1), 1/3 ochraniacze (+1), 3/3 koszulka (+1), 2/3 gogle (+1), 2/3 kompas (+1)