Miejsce powszechnie znane wśród mieszkańców wioski, jednak niezbyt często odwiedzane, w szczególności przez uczniów, traktujących ten las jako teren nieznany i niezbadany. Na pozór nie ma tu nic specjalnego, jednak chcący i zdeterminowani, mogą zawędrować wgłąb mini puszczy, gdzie wprost roi się od życia. Nie umiera ono nawet zimą - zawsze znajdzie się jakieś stworzenie, niekiedy przyjazne. Nie znaczy to jednak, że można beztrosko przemierzać ścieżki, gdyż istnieją tu także zwierzęta niebezpieczne. Jak w każdym podobnym miejscu należy uważać, aby nie zejść z ledwo widocznych dróżek, aby trafić z powrotem.
Autor
Wiadomość
Darren Shaw
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 184cm
Dodatkowo : Mistrz Pojedynków I Edycji Profesjonalnej Ligi
Bariera Violi ochroniła ją przed elektrycznym biczem, który po chwili wicia się w powietrzu dobry metr od celu rozpłynął się, zostawiając po sobie zapach ozonu. Darren nie zamierzał jednak zaprzestawać salwy ofensywnych uroków celowanych w Krukonkę - dopóki była zepchnięta do defensywy, dopóty Shaw mógł liczyć na to, że straci na chwilę czujność, popełni błąd czy nie będzie wystarczająco szybka. Chłopak machnął różdżką, celując w nogi dziewczyny i rzucając niewerbalnego Icaliusa. Kolejna próba odebrania mobilności nie zaszkodzi, nawet jeśli tym razem zamiast prądu Darren chciał posłużyć się zwykłymi pnączami.
Violetta Strauss
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168cm
C. szczególne : wyjątkowo niski i zachrypnięty głos | tatuaż z runą algiz na wnętrzu lewego nadgarstka | na palcu prawej dłoni zawsze obrączka Bruhavena, a nad nią krwawy znak | blizny: na palcach i wierzchu lewej dłoni oraz jedna biegnąca w poprzek jej wnętrza, na łydce po ugryzieniu inferiusa, w okolicach zregenerowanego lewego ucha
To nie był jej dzień. Zdecydowanie i nie mogła temu zaprzeczyć. Przynajmniej nie kiedy rzucone przez Darrena zaklęcie dosięgło ją po tym jak starała się rzucić proste Protego. Najwyraźniej nie wykazała się wystarczającą precyzją. Lub po prostu zawiniła w czymś innym. Grube pnącza zaczęły wyrastać z ziemi, chcą zamknąć Strauss w swoim niezwykle mocnym uścisku, ale ona nie zamierzała na to pozwolić. Zamiast jednak powziąć próby uwolnienia się w pierwszym odruchu, stwierdziła, że może lepiej będzie zaatakować Krukona, który rzucił zaklęcie. Liczyła na to, że dzięki temu straci on nieco skupienie i będzie mogła łatwiej wydostać się z całej tej sytuacji poprzez rzucenie w jego kierunku Convulso.
post 6
Darren Shaw
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 184cm
Dodatkowo : Mistrz Pojedynków I Edycji Profesjonalnej Ligi
Ciągłe próby zatrzymania Strauss w miejscu w końcu się opłaciły - niestety jednak, przez nie także sam Shaw odsłonił się na atak. Zanim Krukon zdążył podnieść różdżkę w celu obrony przed klątwą Violi, ta już do niego dopadła. Poczuł jak jego lewa noga wpada w niekontrolowane drgawki. Upadł na jedno kolano, które wryło się po chwili w leśną ściółkę, tańcząc jak szalone i szarpiąc ziemię jak wściekły dzik szukający trufli. Darren syknął, zdenerwowany, postanowił jednak wykorzystać jeden trik, który widział w głośnym parę lat temu mugolskim filmie. - Obscuro - mruknął, celując w kierunku twarzy Strauss i próbując podnieść się na równe nogi i odejść parę kroków w swoje prawo.
Violetta Strauss
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168cm
C. szczególne : wyjątkowo niski i zachrypnięty głos | tatuaż z runą algiz na wnętrzu lewego nadgarstka | na palcu prawej dłoni zawsze obrączka Bruhavena, a nad nią krwawy znak | blizny: na palcach i wierzchu lewej dłoni oraz jedna biegnąca w poprzek jej wnętrza, na łydce po ugryzieniu inferiusa, w okolicach zregenerowanego lewego ucha
Nie wyglądało to zbyt dobrze. Chociaż tym razem jej zaklęcie zdecydowanie dosięgnęło Darrena i sprawiło, że odczuł on skutki jej magii. Wciąż jednak nie mogła się pogodzić z faktem, że szło jej aż tak beznadziejnie. Warknęła z frustracją, patrząc jak Krukon upada na kolana, a sama próbowała się w tym czasie wyrwać z objęć jego zaklęcia, które wciąż trzymało ją dosyć mocno. Widząc jednak jak Shaw opanował się i ponownie wycelował w nią swoją różdżkę musiała w miarę szybko zareagować i w jakiś sposób obronić się przed jego zaklęciem. - Excluditur! - wypowiedziała i ku jej zadowoleniu osiągnęła oczekiwany efekt. Zaklęcie Darrena spotkało się z blaskiem z jej własnej różdżki po czym kontynuowało swój lot już bez większego działania, by w końcu rozpłynąć się w powietrzu. Strauss natomiast wykonała kolejny ruch różdżką, by rzucić w jego kierunku niewerbalne Conjunctivitis. Była ciekawa jaki efekt ono na nim wywrze.
post 7
Darren Shaw
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 184cm
Dodatkowo : Mistrz Pojedynków I Edycji Profesjonalnej Ligi
Darren nie miał większych problemów z użyciem zwykłego Protego. Bardziej martwił się tym, że noga wciąż odmawiała mu posłuszeństwa - gdy tylko zmuszał się do wstania, to od razu padał z powrotem na leśne runo, wciąż trzymając się za rozedrgane kolano. Czuł się tak, jakby rzepka zaraz miała pojawić się po drugiej stronie nogi - a gdy tylko to sobie wyobraził, postanowił więcej o tym nie myśleć i po prostu zaczekać na koniec efektu zaklęcia. Po zablokowaniu ataku Violi, Darren uniósł różdżkę i dźgnął nią parę razy w jej kierunku, rzucając na nią niewerbalną klątwę Corrogo - na pewno o wiele bardziej nieprzyjemną niż trzęsące się kolano.
Violetta Strauss
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168cm
C. szczególne : wyjątkowo niski i zachrypnięty głos | tatuaż z runą algiz na wnętrzu lewego nadgarstka | na palcu prawej dłoni zawsze obrączka Bruhavena, a nad nią krwawy znak | blizny: na palcach i wierzchu lewej dłoni oraz jedna biegnąca w poprzek jej wnętrza, na łydce po ugryzieniu inferiusa, w okolicach zregenerowanego lewego ucha
Kolejny atak ze strony Darrena nastąpił dosyć szybko. Całe szczęście, że Strauss była w stanie dosyć łatwo i szybko uniknąć jego zaklęcia, stosując niewerbalne Aerudio, które przy okazji wyzwoliło ją także spod działania wcześniejszego zaklęcia Krukona. Pęd wiatru bez większego problemu rozciął trzymające ją pędy i oddał jej pełną swobodę ruchu. Kolejnym zaklęciem, które chciała wykorzystać na koledze było proste i jakże poetyckie Poena inflicta, którego swego czasu użyła na niej Haze. Wiedziała, że działanie zaklęcia nie było zbyt przyjemne i była ciekawa tego jak poradzi sobie z nim Shaw jeśli tylko go ono dosięgnie. Dlatego też tradycyjnie użyła go na w niewerbalny sposób, wyciągając przed siebie różdżkę.
post 8
Darren Shaw
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 184cm
Dodatkowo : Mistrz Pojedynków I Edycji Profesjonalnej Ligi
Darren sapnął-jęknął-wrzasnął - wszystko po trochu - gdy zaklęcie oślepiające Violetty przeszło przez jego barierę - której, szczerze mówiąc, w ogóle nie było. Czuł jakby jego powieki napuchły i nie były w stanie się otworzyć, przed oczami wirowały mu kolorowe okręgi niknące i pojawiające się z bezkresnej ciemności. Nie pozostało mu więc nic innego niż strzelać na oślep - z tego co widział, Viola uwolniła się z pnączy, więc nie mógł nawet mieć nadziei, że wystarczy tylko pocelować w jedno miejsce, gdyż teraz Krukonka bez problemu mogła odskoczyć. A Shaw wcale nie zamierzał jej w tym przeszkadzać - wręcz przeciwnie, chciał ją nawet nieco pogonić. - Relashio - powiedział, celując mniej więcej w miejsce gdzie wcześniej znajdowała się Viola. Następnie szybko zaczął sunąć różdżką to w prawo, to w lewo, mając nadzieję że być może ją trafi, drugą dłonią zaś przecierał szybko oczy, chcąc jak najszybciej pozbyć się efektów zaklęcia oślepiającego.
Violetta Strauss
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168cm
C. szczególne : wyjątkowo niski i zachrypnięty głos | tatuaż z runą algiz na wnętrzu lewego nadgarstka | na palcu prawej dłoni zawsze obrączka Bruhavena, a nad nią krwawy znak | blizny: na palcach i wierzchu lewej dłoni oraz jedna biegnąca w poprzek jej wnętrza, na łydce po ugryzieniu inferiusa, w okolicach zregenerowanego lewego ucha
Wyglądało na to, że zadziałało. Krukonka nie przewidziała jedynie, że tym razem Darren będzie próbował ją trafić na ślepo dosyć mocnym zaklęciem. Początkowo udało jej się jakoś uniknąć ataku chłopaka. Dosyć odruchową reakcją w tym momencie było dla niej rzucenie Aquamenti, które miałoby przeciwdziałać ognistemu zaklęciu. Niestety nie odniosło to zbyt dobrego skutku, bo miotające ogniem zaklęcie dosyć szybko ugasiło strumień wyczarowanej przez nią wody, równocześnie parząc jej rękę. Zaklęła siarczyście i odsunęła się kawałek dalej. Coraz mniej podobało jej się to wszystko. Być może dlatego zaklęcie, które rzuciła w kierunku chłopaka było raczej sprawką impulsu niż faktycznie dobrze przemyślanej decyzji. Pakowanie się we wszelkiego rodzaju kłopoty sprawiło, że nieraz działała instynktownie, chcąc po prostu zyskać przewagę nad przeciwnikiem. Tym razem chciała to zrobić przy okazji niewerbalnego Stridens Clamorem.
post 9
Darren Shaw
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 184cm
Dodatkowo : Mistrz Pojedynków I Edycji Profesjonalnej Ligi
Wzrok zdążył Darrenowi wrócić na tyle, by zauważyć że zarys kogoś kto wygląda jak Viola macha w jego kierunku różdżką. Intuicyjnie rzucił zaklęcie obronne, które ledwo wytrzymało - Darrenowi wydawało się wręcz jak trzymany przez niego w dłoni kawałek drewna jęczy i skrzeczy pod naporem niewerbalnego zaklęcia rzuconego przez Strauss, mógł się jednak tylko domyślać co by się stało, gdyby użyta przez nią klątwa bezpośrednio go sięgnęła. Shaw jednak nie pozostawał Krukonce dłużny. Wyciągnął różdżkę w jej kierunku, rzucając jednocześnie - także niewerbalnie - Petrificus Totalus.
Violetta Strauss
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168cm
C. szczególne : wyjątkowo niski i zachrypnięty głos | tatuaż z runą algiz na wnętrzu lewego nadgarstka | na palcu prawej dłoni zawsze obrączka Bruhavena, a nad nią krwawy znak | blizny: na palcach i wierzchu lewej dłoni oraz jedna biegnąca w poprzek jej wnętrza, na łydce po ugryzieniu inferiusa, w okolicach zregenerowanego lewego ucha
Naprawdę niewiele brakowało do tego, by zaklęcie Darrena ją trafiło. W zasadzie w ostatnim momencie uchroniła się przed nim, wyczarowując barierę, która przyjęła na siebie uderzenie magii, sprawiając, że Strauss uszła cało z tego starcia. Nie zamierzała mu w tej chwili odpuszczać. Skoro poprzednie zaklęcie nie zadziałało to tym razem postanowiła spróbować czegoś prostszego, ale możliwie równie uciążliwego i bolesnego, decydując się na rzucenie niewerbalnego Acusdolor. Niech Shaw poczuje n a sobie ukąszenie niewidzialnego żądła!
post 10
Darren Shaw
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 184cm
Dodatkowo : Mistrz Pojedynków I Edycji Profesjonalnej Ligi
Acusdolor używał już Darren podczas sparingu z kuzynem Violi - nawiasem mówiąc, nigdy do tej pory nie zastanowił się nad tym, że to straszne miłe z jego strony że przyleciał do Hogsmeade nie wiadomo skąd, tylko po to żeby postrzelać się zaklęciami z jakimś zupełnie przypadkowym Krukonem. Kolejne uroki Shawa zaś podsumować można krótkim stwierdzeniem, że przynajmniej Protego zadziałało - ciśnięty mniej więcej w kierunku Strauss Expelliarmus przypominał bardziej niedbały snop iskier niż ofensywne zaklęcie, i zapewne był tak samo mało przydatny.
Violetta Strauss
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168cm
C. szczególne : wyjątkowo niski i zachrypnięty głos | tatuaż z runą algiz na wnętrzu lewego nadgarstka | na palcu prawej dłoni zawsze obrączka Bruhavena, a nad nią krwawy znak | blizny: na palcach i wierzchu lewej dłoni oraz jedna biegnąca w poprzek jej wnętrza, na łydce po ugryzieniu inferiusa, w okolicach zregenerowanego lewego ucha
Można byłoby stwierdzić, że rzucane przez nich zaklęcia były coraz silniejsze, ale oczywiście były pewne wpadki i wyjątki. Jak chociażby rzucone niedawno przez Darren zaklęcie, które chyba miało być Expelliarmusem. Strauss wykorzystała chwilę czasu, którą miała, gdy uchylała się przed niezbyt zaawansowanymi iskierkami i skierowała swoją uwagę na oparzoną rękę, nakładając na nią jedno z zaklęć leczących. Dopiero potem wycelowała ponownie różdżkę w Krukona, rzucając niewerbalnie Perfossus. Zobaczymy jak się z tego wygrzebie!
Darren Shaw
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 184cm
Dodatkowo : Mistrz Pojedynków I Edycji Profesjonalnej Ligi
Darren mógłby przysiąść, że słyszał wycie syren alarmowych kiedy nadchodził kolejny atak Violetty. Co za przypadek, że jego przeciwniczka nie tylko miała niemiecko brzmiące nazwisko, ale też spowodowała że chłopak sturlał się do dziury łudząco podobnej do leju po wybuchu jakiejś bomby. W pierwszym odruchu Shaw chciał skulić się i czekać na najgorsze - po chwili jednak zorientował się, że dół miał jakieś najwyżej dwa metry i jeśli by się postarał to mógłby się po prostu z niego wyciągnąć. Do tego szok - i poobijanie się o korzenie i glebę - przywróciło Darrenowi nieco więcej wzroku, dzięki czemu byłby nawet w stanie odróżnić Hogwart od schowka na miotły. - A chuj - mruknął i odsunął się od ściany ziemi najbardziej jak mógł. Przywarł plecami do przeciwległej warstwy gleby i wyciągnął różdżkę przed siebie. Kolejne chwile brzmiały jak martwe naśladownictwo rapera, którego nawet Eminem bał się zdissować - Ferba Fletchera. Darren mianowicie zaczął powtarzać raz za razem Bombarda Maxima, za każdym razem podnosząc różdżkę nieco wyżej i robiąc pół kroku do przodu. Jak wychodzić z jakiegoś dołu, to chociaż z przytupem.
Violetta Strauss
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168cm
C. szczególne : wyjątkowo niski i zachrypnięty głos | tatuaż z runą algiz na wnętrzu lewego nadgarstka | na palcu prawej dłoni zawsze obrączka Bruhavena, a nad nią krwawy znak | blizny: na palcach i wierzchu lewej dłoni oraz jedna biegnąca w poprzek jej wnętrza, na łydce po ugryzieniu inferiusa, w okolicach zregenerowanego lewego ucha
Wyglądało na to, że Shaw padł jej ofiarą. Cóż... Merlin tak chciał. Przez chwilę jedynie przyglądała się dwumetrowemu dołowi, zastanawiając się co teraz, ale odpowiedź nadeszła niezwykle szybko. Strauss profilaktycznie pokryła swoje ciało piaskową skorupą przy użyciu Metusque, by przypadkiem nie ucierpieć przez uderzenie jakimś odłamkiem. Dopiero wtedy postanowiła nieco jeszcze utrudnić Darrenowi jego wyjście z opresji i zapewnić mu... kąpiel? Przynajmniej do takiego wniosku można było dojść, gdy tylko rzuciła Aquaqumulus w jego kierunku.
Darren Shaw
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 184cm
Dodatkowo : Mistrz Pojedynków I Edycji Profesjonalnej Ligi
Fala wody lecąca w stronę Darrena nic sobie nie zrobiła z nieumiejętnie i naprędce postawionej bariery, gdyż popędzana dodatkowo siłą grawitacji runęła na Krukona i wbiła w warstwę ziemi za jego plecami, nie tylko przyprawiając go o kilkanaście stłuczeń i siniaków, ale też doszczętnie przemaczając. Krukon padł na ziemię i praktycznie na czworaka wyszedł po obłoconej, wyrytej w ziemi Bombardami rampie, po czym odnalazł wzrokiem swoją dręczycielkę, podniósł się lekko do góry i machnął różdżką w jej kierunku. - Vincula! - sapnął, po czym przewrócił się na plecy i wypuścił różdżkę z rąk - Będzie tego, poddaję się - wyjęczał, rozcierając obolałe żebra i próbując nie zwracać uwagi na to, że zapewne cały tył szaty ma pokryty grubą warstwą błota.
Violetta Strauss
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168cm
C. szczególne : wyjątkowo niski i zachrypnięty głos | tatuaż z runą algiz na wnętrzu lewego nadgarstka | na palcu prawej dłoni zawsze obrączka Bruhavena, a nad nią krwawy znak | blizny: na palcach i wierzchu lewej dłoni oraz jedna biegnąca w poprzek jej wnętrza, na łydce po ugryzieniu inferiusa, w okolicach zregenerowanego lewego ucha
Nie było mowy by mogła się przed tym obronić. Mogła jedynie próbować, a i tak rzucone przez nią Protego nie odniosło żadnego skutku. Już po chwili szaty Krukonki wydłużyły swoje rękawy, które zmieniły się niemalże w materiałowe sznury, plączące się wokół jej talii i tworzące solidny supeł na plecach. Cholerny kaftan bezpieczeństwa. - Brawo Darren. Mógłbyś mnie teraz uwolnić? - spytała go jeszcze, licząc na to, że jednak uzyska pomoc kolegi. A potem będą mogli już sobie pójść.
Darren Shaw
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 184cm
Dodatkowo : Mistrz Pojedynków I Edycji Profesjonalnej Ligi
- Ehe - jęknął tylko, po czym wymruczał przeciwzaklęcie przywracające rękawy do normalnego stanu. Nawiasem mówiąc, Krukon zauważył że oba pojedynki ze Straussami zakończył zaklęciem bardziej transmutacyjnym niż stricte służącym do walki - być może była w tym jakaś metoda, gdyż w obu przypadkach odniosły one całkiem przyzwoity skutek. Po kilku chwilach ciężkiego oddychania podniósł się i zaczął dźgać się po szacie, co chwilę rzucając Chłoszczyść, zaklęcia suszące i jakieś podstawowe uroki uzdrawiające, by jutro nie mieć pleców fioletowych od siniaków. - Dzięki raz jeszcze, dobry pojedynek - rzucił chłopak, przeciągając się i próbując udawać, że wcale nie czuje się jakby stratowało go właśnie stado testrali.
Violetta Strauss
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168cm
C. szczególne : wyjątkowo niski i zachrypnięty głos | tatuaż z runą algiz na wnętrzu lewego nadgarstka | na palcu prawej dłoni zawsze obrączka Bruhavena, a nad nią krwawy znak | blizny: na palcach i wierzchu lewej dłoni oraz jedna biegnąca w poprzek jej wnętrza, na łydce po ugryzieniu inferiusa, w okolicach zregenerowanego lewego ucha
Całe szczęście nie musiała siedzieć tak zbyt długo, bo Darren nie ociągał się zbytnio z rzuceniem przeciwzaklęcia. I dobrze. Nie uśmiechało jej się siedzieć tak w kaftanie bezpieczeństwa w środku lasu, a i operowanie różdżką w takim układzie było naprawdę utrudnione. Podziękowała mu krótko po czym skinęła mu jedynie głową. Cóż... wyglądało na to, że odbyli naprawdę udany pojedynek. Przede wszystkim był jednak intensywny. I to na tyle, że Strauss nie marzyła o niczym bardziej niż o gorącym prysznicu, który pomógłby jej zmyć z siebie to wszystko. Ruszyła razem z Darrenem w kierunku zamku, gdzie mogła wreszcie odpocząć i zaczerpnąć tchu. Miała wrażenie, że mimo wszystko był to naprawdę dobry dzień. I to przeczucie chyba było trafne skoro już po przekroczeniu wielkiej sali znalazła podręcznik do OPCM, jeden z wielu, które można było kupić w Esach i Floresach. Wyglądało na to, że został porzucony, a jak powszechnie wiedziano: znalezione nie kradzione. Przygarnęła książkę i dopiero wtedy ruszyła po upragniony prysznic.
z|t x2
Christopher Walsh
Wiek : 35
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183
C. szczególne : Blizna u dołu brzucha oraz niewielka blizna na ręce, blizny na piersi po jadzie akromantuli, ciemnogranatowe blizny na lewym ramieniu; obrączka z czarno-zielonej muszli; runa agliz na lewym nadgarstku
Właściwie nie widywali się od wakacji, bo czym innym było spotkanie się w Wielkiej Sali, czy gdzieś w czasie przerwy od pracy - a tych Christopher miał ostatnimi czasy naprawdę mało, w końcu wszystko, co ich otaczało, wymagało napraw, pomocy i natychmiastowych działań po wakacjach - więc tak naprawdę nie miał zbyt wiele czasu myśleć o tym, co działo się, kiedy byli w Luizjanie. Nawet nie chciał się nad tym za mocno zastanawiać, nad tym, co dokładnie zrobił, nad własnymi zerwanymi z łańcucha emocjami, nad całą gamą spraw, do jakich po prostu go ciągnęło, a jednak to uparcie wracało, kiedy odpisywał na jego wiadomości, kiedy widział go z daleka, jak prowadził własne zajęcia albo po prostu słyszał o nim, gdy mijający go uczniowie wymieniali się uwagami dotyczącymi profesora Walsha. Skłamałby, gdyby powiedział, że Josh nie zajmował dużej części jego myśli, że nie koncentrował się na nim, że nie analizował tego, co się wydarzyło i nie zastanawiał się nad tym, co dalej. O ile istniało jakieś dalej, bo właściwie odnosił wrażenie, że znajdował się w jakiejś matni i nie dało się tak po prostu jej opuścić, co było głupotą. Ostatecznie obaj byli dorośli, każdy z nich mógł podjąć jakieś działanie, mógł zdecydować, co dalej, a wieczne siedzenie z daleka i zachowywanie się, jakby jednak było się wstydliwym nastolatkiem, na pewno nie było dobre. Tak samo jak te wszystkie idiotyczne myśli, że może tak to miało wyglądać, że może tak miało się to po prostu skończyć, co było chyba najgorszym z możliwych pomysłów, na jakie zdołał w tym czasie wpaść. Pamiętał doskonale te wszystkie irracjonalne rozważania na temat samotności, jakie go prześladowały i robił wszystko, by się na nich nie skupiać, aż w końcu pewnego dnia obudził się z mocnym postanowieniem, że powinien przestać robić z siebie błazna i wziąć życie we własne ręce. Zaparzył herbaty, co uznał za naprawdę ironiczną sprawę, biorąc pod uwagę, że zawsze zastrzegał, że tej nie będą nigdy więcej wspólnie pić, po czym przelał ją do dwóch termicznych kubków. Pochylił się nad nimi, zastanawiając się nad tym, co właściwie robi, a potem pokręcił tylko głową i naszykował się do wyjścia, wciągając na siebie cienki sweter i zarzucając na niego nieco znoszoną kurtkę z miękkiej skóry. Ponieważ planował wybrać się na spacer do lasu, wybrał też zwyczajne dżinsy i solidne buty, w końcu ostatnimi dniami pogoda była zmienna i spodziewał się, że może wpaść w niezłe błoto. Uśmiechnął się lekko do Wrzos, która zakopała się gdzieś pod poduszką, uznając chyba, że to najlepsze miejsce do spania, a później wyszedł zabierając ze sobą kubki i zastanawiając się, czy Josh śpi o tak wczesnej porze. Nie znał wielu osób, które wstawały tak wczas jak on, by niemalże witać świt o każdej porze roku, więc miał obawy, że wyciągnie profesora z łóżka. Nie przeszkadzało mu to, właściwie czuł nawet, że podświadomie uśmiecha się lekko na tę myśl, choć była dziwnie irracjonalna, ale nie zamierzał jakoś mocno z tego powodu płakać, czy od tego uciekać, czy robić cokolwiek takiego. Już nie. Czuł co prawda, że serce bije mu jak oszalałe, a im bliżej domu Walsha był, tym bardziej chciał po prostu zniknąć, uciec, minąć go i iść samemu do lasu. Zamiast tego, kiedy już dał znać o swojej obecności, oparł się nieznacznie o balustradę otaczającą niewielki ganek, uśmiechając się pod nosem na widok żółtych drzwi, co wydawało mu się co najmniej znamienne, a później na moment wstrzymał oddech, kiedy Walsh się pojawił i spojrzał na własne buty, wyciągając w jego stronę kubek pełen nadal gorącej herbaty. Wiedział, że dłonie nieznacznie mu drżą, a serce uderza tak mocno, że słyszał jego dudnienie w uszach. Spojrzał nieco niepewnie na Josha ponad oprawkami okularów, które nieznacznie zsunęły się w stronę czubka nosa. - Chcesz... iść na spacer?
Po powrocie do zamku każdy zajął się swoimi obowiązkami i nie było w tym nic dziwnego, a jednak wieczorami brakowało mu jego obecności. W ciągu wakacji przyzwyczaił się do tego, że śpią w jednym pokoju i trudno było nie tęsknić za tym. Owszem, wciąż się widywali w czasie posiłków w Wielkiej Sali, pisali ze sobą przy pomocy wizengera, ale to nie było to samo. Brakowało mu nocnego oglądania gwiazd, rozmów o wszystkim i o niczym. Brakowało mu jego towarzystwa, gdy wracał do domu, czego wiedział, że nie może jeszcze przyznać. Nie chciał go wystraszyć. Z drugiej strony, czuł pewien spokój, gdy o nim myślał. Miał świadomość, że patrzyli w tę samą stronę, że chcieli tego samego, więc gdyby ktokolwiek go spytał, czy są razem, odpowiedziałby twierdząco. Nie bał się, że za chwilę ktoś go uprzedzi w działaniach, choć wciąż zazdrość się w nim odzywała, gdy tylko pomyślał o jego przyjacielu i tym, co do niego i jak długo, gajowy czuł. Mimo to, był spokojny. Czekał jeszcze, aż znajdzie się chwila wolnego, aby porwać Chrisa na obiecaną wycieczkę do Walii. Chciał mu pokazać zachód słońca w jego ulubionym miejscu nad morzem i sprawdzić, czy potrafi latać na miotle, a jeśli nie - nauczyć. Niestety w natłoku obowiązków, sytuacji z Alexem, pożaru u Garda i może mniej problemów politycznych, nic dziwnego, że każdy miał mniej czasu, co sprawiało, że się nie mogli spotkać. Aż do tego dnia. Nie spał od godziny, był już nawet po porannych ćwiczeniach, kończąc śniadanie. Nie zajęło mu dużo czasu, aby skierować się do drzwi i otworzyć je, stając w dresowych spodniach, związanych na biodrach oraz luźnej koszulce. Uśmiechnął się szeroko na widok Chrisa na ganku, a fala ciepła rozlała się po nim, gdy tylko dostrzegł wyciągnięty w jego stronę kubek i usłyszał propozycję. Nie spodziewał się, że ten sam do niego przyjdzie, że będzie pierwszym, który zaproponuje wyjście, ale bynajmniej nie zamierzał narzekać. Złapał za kubek unosząc go na moment do ust, by upijając ostrożnie łyk, zbliżyć się do gajowego. Bez zastanowienia, wolną dłoń położył na jego karku, nachylając się do niego, aby go pocałować powoli, wręcz leniwie. Czuł przyjemne mrowienie rozchodzące się wzdłuż jego kręgosłupa, wywołujące kolejną falę ciepła w jego ciele. Na moment oparł czoło o jego, zanim odsunął się z zaczepnym błyskiem w oku. - Chętnie. Tylko się przebiorę - zgodził się, aby zniknąć na moment w domu, zostawiając drzwi otwarte i wrócić wkrótce ubrany w bojówki, koszulkę z długim rękawem, narzucając na siebie ocieplaną bluzę na rozpinanie. Szybkim zaklęciem poprawił sznurówki butów i z kubkiem herbaty w dłoni oznajmił, że jest gotowy i mogą ruszać na spacer.
______________________
Peace in your gardens and light from your eyes
No one can hold me the way you do
Christopher Walsh
Wiek : 35
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183
C. szczególne : Blizna u dołu brzucha oraz niewielka blizna na ręce, blizny na piersi po jadzie akromantuli, ciemnogranatowe blizny na lewym ramieniu; obrączka z czarno-zielonej muszli; runa agliz na lewym nadgarstku
Zabawne było to, że Christopher nigdy nie powiedziałby, że są razem. Dla niego do czegoś podobnego było naprawdę daleko i miał wrażenie, że znajduje się na mocno chwiejącej się łodzi, gdzieś na środku oceanu, nie do końca radził sobie z własnymi odczuciami, nie do końca wiedział, jak to może się skończyć, nic zatem dziwnego, że podchodził do Josha niczym pies do jeża. Obawiał się, że pewne rzeczy przeminęły, że zostały gdzieś tam w wakacyjnym klimacie i nic więcej się nie wydarzy, jednocześnie zaś bał się zadawać sobie pytanie, czego chciał. Gdyby miał czas naprawdę o tym pomyśleć, gdyby dopuścił do siebie myśl na ten temat, z całą pewnością dość prędko odkryłby, że w jego umyśle panuje nieopisany wręcz chaos, że wszystko się mu miesza i staje się nieostre, że jest w tym coś, czego się obawia, a jednocześnie coś, co go pociąga. Nie wiedział jednak zupełnie, jak Josh zareaguje, kiedy w końcu uda im się spotkać na dłużej, kiedy staną znowu twarzą w twarz i nawet nie śmiał wyobrażać sobie tej chwili. Tak było mimo wszystko bezpieczniej. Najłatwiej byłoby zaś nigdy do niego nie przychodzić, uciekać, kryć się dalej i liczyć na to, że spotkania na korytarzach, czy też na błoniach, okażą się zupełnie wystarczające. Powtarzał sobie jednak, że nie ma przecież nastu lat, a zdecydowanie więcej i powinien umieć się zachować z godnością, nawet jeśli okaże się, że powinien zapomnieć o wszystkim tym, co działo się do tej pory. Nie spodziewał się jednak, że Josh go pocałuje. To nigdy nie przyszłoby mu do głowy, stanowiło coś tak abstrakcyjnie absurdalnego, że w ogóle nie brał tego pod rozwagę i teraz po prostu patrzył na niego szeroko otwartymi oczami, czując jednocześnie, że policzki mu płoną, tak samo jak uszy. Cudem nie rozlał trzymanej przez siebie herbaty i zdaje się, że jeszcze większym cudem było to, że nie spadł ze schodków, kiedy cofnął się o krok. Musiał oprzeć się o balustradę, by zdołać utrzymać się w miejscu, jednocześnie mając wrażenie, że przez jego głowę przemykają miliony myśli, które nie miały najmniejszego sensu i nad którymi nie był w stanie tak naprawdę się skoncentrować. Istniały. Tyle mógł o nich powiedzieć, bo cała reszta nie składała się w żadną logiczną całość. Jedyne, co chciał zrobić, to krzyczeć w głos, to pytać nieustannie, dlaczego właściwie to zrobił i co to miało oznaczać, ale brakowało mu na to tchu i spokoju ducha, nawet wtedy, gdy Josh już do niego dołączył. Położył palce na wargach, patrząc na Walsha nadal oszołomiony, nie mając pojęcia, jakim cudem ten jest w stanie zachowywać się tak spokojnie, jak jest w stanie podchodzić do tego tak, jakby było to całkowicie naturalne, codzienne zachowanie, czy coś podobnego. Serce Christophera biło w tym czasie jak oszalałe, krew szumiała mu w uszach, a on nie umiał znaleźć odpowiedzi na pytanie, czym dokładnie było to beztroskie zachowanie ze strony Walsha. - Co... - wydusił w końcu, mając wrażenie, że żołądek dawno temu zawiązał mu się w supeł. To nie tak, że był przerażony, ani tak, że mu się to nie podobało, bo zupełnie nie o to chodziło, ale jednak nie umiał zrozumieć powodu postępowania Josha. I jego całkowitej beztroski, bo nie było sensu oszukiwać się, że inni nie są w stanie zorientować się, co się dzieje. Co prawda było wczas, była sobota, ale to nie zmieniało faktu, że dom Josha nie stał na całkowitym odludziu. Chris potrząsnął głową, starając się wrócić do rzeczywistości, próbując powiedzieć sobie, że mogą po prostu spokojnie iść na spacer i wtedy porozmawiać. Tylko o czym właściwie?
______________________
After all these years you still don't know The things that make you
beautiful
Joshua Walsh
Wiek : 37
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 193cm
C. szczególne : runa algiz za lewym uchem, obrączka z bladoróżowej muszli, bransoletki na lewym nadgarstku
Jeśli pewne odczucia z wakacji przeminęły, to z pewnością nie ze strony Josha, o czym dość szybko mógł się przekonać Chris. Zdołali sobie wyjaśnić parę spraw, przez co wiedział, że nie ma sensu udawać kogoś innego. Jeśli chciał coś zyskać, musiał iść za ciosem, ze szczerością w słowach i zachowaniu. Dostał sygnał, że jest na dobrej drodze, choć nie powinien niektórych rzeczy nazywać po imieniu, bo najwyraźniej, gajowy miewał z nimi problemy. Jak randki, a właśnie tak można byłoby określić spacer, na który zaprosił go gajowy, w dodatku przynosząc herbatę. Przyglądał się chwilę Chrisowi, gdy ten dotykał swoich ust i całym sobą zdawał się pytać, co się stało, albo z jakiego powodu go pocałował. Przez moment, ledwie uderzenie serca wystraszył się, że może jednak nie powinien, że może Chris chciał iść się przejść, żeby wyjaśnić, że wszystko, co stało się w czasie wakacji, było pomyłką. Odrzucił jednak szybko tę myśl, bo zwyczajnie nie zamierzał do tego dopuścić. Uśmiechnął się do niego szeroko, nakłaniając, żeby ruszyli, popijając spokojnie herbatę. Wyglądało na to, że jednak zrobił coś, co było nieoczekiwane, a myślał, że po zdarzeniach na wakacjach, pocałunek na powitanie nie będzie czymś dziwnym. Przecież nie byli sami od przeszło miesiąca… A może właśnie dlatego Chris był w takim szoku? Uśmiechał się przez cały czas, gdy szli aleją, aż dotarli pod las, gdzie w końcu postanowił się odezwać. - Powinienem spytać wcześniej, czy mogę? Albo jakoś… Poinformować, co zamierzam? - spytał cicho, ale po jego tonie dało się poznać, że tak naprawdę nie oczekuje odpowiedzi. Chciał jedynie sprawdzić jego reakcję. Nie wyobrażał sobie podchodzić do niego i pytać, czy może. O ile oczywiście nie usłyszy za chwilę, że ma się trzymać z dala od niego. Odetchnął głębiej, czując, jak w magiczny sposób schodzą z niego trudy ostatnich dni. Nie zdawał sobie sprawy z tego, jak bardzo był spięty, a teraz… Tak, teraz wszystko mijało. Upił herbaty, po czym odwrócił głowę, aby spojrzeć wprost na gajowego z nieznacznym, ale ciepłym uśmiechem. - Wybrałeś idealny dzień na spacer - podziękował, obrzucając po chwili spojrzeniem okolicę. Mgłę, która wciąż utrzymywała się nad ziemię, liście, z których większość zdążyła zmienić już kolor. Las o poranku był urokliwym miejscem, a w odpowiednim towarzystwie, mając herbatę w ręce, był jeszcze piękniejszy. Nie potrafił jednak zatrzymać do końca myśli, jakie kotłowały się w jego głowie. We wszystkich trzech przypadkach nie wiedział, co ma zrobić. Tak po ludzku. Nie wiedział, jak mógłby innym pomoc, poza byciem obok do rozmowy, ale to nie zawsze wystarczało. Nie mówiąc o tym, że nie każdy chciał rozmawiać o swoich problemach. Przymknął oczy, stawiając kolejny krok, starając się wciągnąć wraz z zapachem lasu jego spokój. Chris przyszedł pytać o wspólny spacer. Na tym powinien się skupić. Na tym cieple, jakie w jednej chwili rozlewało się po jego ciele i radości. Chciał się z nim spotkać, a może też po części tęsknił za spacerami z wakacji? Całując go, nie zastanawiał się nad tym, co robi. Działał odruchowo, robiąc to, co chciał zrobić od dłuższego czasu. Pamiętał kłótnię, pamiętał wściekły pocałunek. Od tamtej pory zdecydował się nie analizować zachowania gajowego, a będąc przekonanym, że obaj chcieliby tego samego, po prostu działał. A jednak teraz nie był pewny, czy mógłby złapać go za rękę.
______________________
Peace in your gardens and light from your eyes
No one can hold me the way you do
Christopher Walsh
Wiek : 35
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183
C. szczególne : Blizna u dołu brzucha oraz niewielka blizna na ręce, blizny na piersi po jadzie akromantuli, ciemnogranatowe blizny na lewym ramieniu; obrączka z czarno-zielonej muszli; runa agliz na lewym nadgarstku
W ogóle nie spodziewał się takiego ruchu z jego strony, to było coś, co całkowicie go oszołomiło, a jedyne, co przychodziło mu do głowy, to zapytanie, co on właściwie zrobił. Rzecz jasna, za tym prostym, pełnym niedowierzania zapytaniem, kryło się kolejne i kolejne, bo naprawdę nie był w stanie pojąć, dlaczego Josh po prostu go pocałował, jakby to było coś zwyczajnego, coś, co robił każdego dnia. Tymczasem serce Christophera biło jak oszalałe, kiedy zastanawiał się uparcie, co właściwie się wydarzyło, nie umiał się uspokoić, nie mówiąc już zupełnie o tym, że na pewno nie potrafił przejść nad tym do porządku dziennego, tak więc kiedy tylko Walsh zaczął zadawać mu pytania, dla niego zupełnie retoryczne, O'Connor nieoczekiwanie pokiwał głową. Palce miał ułożone na drżących wargach, a jego jasne oczy zdawały się być pełne jakiejś niepewności, czegoś, czego dokładnie nie był w stanie nawet opisać, czegoś, czego nie znał i nie rozumiał, bo pomiędzy zdziwieniem, niemalże skrajnym szokiem, znajdowała się również przyjemność. Jeśli mógł tak to nazwać, było mu po prostu miło. Dobrze. W jego sercu czaiło się zadowolenie, którego nie potrafił nawet nazwać i nie sądził, by istniały słowa, które miałyby w pełni wyjaśnić jego obecny stan, tym bardziej że on sam nie umiał go opisać, nie umiał powiedzieć, skąd się wziął i co dokładnie sobą prezentował, po prostu istniał i to było to, co był w stanie w pełni określić. Coś się działo, z nim, z nimi, w jego głowie, w jego sercu, ale miał wrażenie, że jest w tym równie zagubiony, co te dwadzieścia lat wcześniej, jakby nic się nie zmieniło. Był tak oszołomiony, że po prostu ruszył przed siebie, starając się zrozumieć, co się właściwie stało, w końcu kiedy szedł do Josha, zastanawiał się, czy ten w ogóle będzie jeszcze pamiętał o tym, co wydarzyło się na wakacjach, a teraz miał wrażenie, że wargi niemalże palą go od tego prostego pocałunku. Zerknął na Josha, ale nie do końca wiedział, o co dokładnie mu chodzi, więc jedynie skinął nieznacznie głową, zaciskając palce na kubku. Miał wrażenie, że zapomniał całkowicie języka w gębie, że nie pamiętał nawet, jak się rozmawia, co wcale jakoś mocno go nie dziwiło, bo jednak był całkowicie oszołomiony. Spojrzał nieco niepewnie w stronę Walsha, który zdawał się być niesamowicie wręcz zadowolony z ich spotkania, a później pochylił głowę, by przyjrzeć się czubkom własnych butów, choć przecież nie było w nich niczego niesamowicie interesującego. Odnosił jednak wrażenie, że rozglądanie się dookoła, czy choćby wypowiedzenie jednego słowa nieco go przerasta, ostatecznie jednak przeczesał włosy palcami, by chwycić głębszy oddech. - Dlaczego? - spytał w końcu, bez najmniejszego nawet cienia polotu, ale nie do końca wiedział, co powinien w tej chwili zrobić. Zerknął znowu niepewnie na Josha, na krótką chwilę unosząc nieznacznie ramiona, by skryć się nieco mocniej w kurtce, jakby obawiał się tego, co może od niego usłyszeć, co ten może zechcieć mu powiedzieć. Nie mogło to być przecież nic strasznego, biorąc pod uwagę, że mężczyzna zdawał się być zadowolony, może nawet spokojny, chociaż Christopher nie miał bladego pojęcia, skąd to wszystko się brało, skoro sam niemalże odchodził od zmysłów, starając się zrozumieć wszystko to, co do tej pory się wydarzyło.
______________________
After all these years you still don't know The things that make you
beautiful
Joshua Walsh
Wiek : 37
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 193cm
C. szczególne : runa algiz za lewym uchem, obrączka z bladoróżowej muszli, bransoletki na lewym nadgarstku
Spojrzał na mężczyznę, nie kryjąc nawet uśmiechu. Od wakacji jego twarz szpeciły nieznacznie blizny, przez które zawsze ciepły uśmiech, wydawał się nieco wykrzywiony, ale wierzył, że nie wpływa na odbiór jego osoby przez innych. Blizny niestety przywoływały gorsze wspomnienia, których część próbował zapomnieć. Część, bowiem cała reszta, wiążąca się z mężczyzną obok niego, była nad wyraz przyjemna i popychająca ich relację na odpowiednie tory. Przynajmniej jego zdaniem. Jednak obserwując Chrisa, poza pewnego rodzaju rozczuleniem, miał drobne obawy, czy tak samo patrzą na to, co jest między nimi. Jest, albo powinno być. Stawiał spokojnie kolejne kroki, ciesząc się takimi drobnostkami, jak szelest liści pod ich stopami. W takich chwilach, gdy las zdawał się być pogrążony jeszcze we śnie, zastanawiał się, czy mógłby dostrzec gdzieś sarnę, szukającą jedzenia, albo inn dzikie stworzenie. Nie inaczej było teraz. Uniósł kubek do ust, aby napić się herbaty i nieco rozgrzać tym samym, gdy lustrował przez chwilę okolicę. Odwrócił się przodem do Chrisa, idąc spokojnie tyłem, wierząc w to, że się nie przewróci. - Bo ostatnie dni były dość stresujące i nawet nie wiedziałem, jak bardzo potrzebuję tego. Właściwie nie dostrzegłem, że czas tak szybko minął od wakacji, aż nie przyszedłeś - wyjaśnił spokojnie, nie chcąc za bardzo opowiadać o wszystkim, co się u niego działo. Nie dlatego, że nie ufał Chrisowi, co zwyczajnie nie chciał psuć sobie humoru. Przyglądał się mu uważnie, zastanawiając się, czy nie jest mu zimno. W końcu westchnął nieznacznie, zatrzymując się w miejscu. Zmarszczył nieco brwi, nie przestając się uśmiechać kącikiem ust, zastanawiając się mimowolnie, jak powinien zacząć rozmowę na temat tego co zrobił. Przecież… Chyba mógł, prawda? Nie. Ostatecznie Chris pokiwał głową na jego pytania, czy powinien wpierw zapytać. O dziwo, nie czuł z tego powodu irytacji, co właśnie dziwne rozczulenie. Jeszcze bardziej miał ochotę otoczyć go ramionami, pocałować. - Więc… Powinienem pytać, tak? - zaczął łagodnie, przesuwając na moment spojrzenie na usta Chrisa, uśmiechając się wciąż ciepło. - Tyczy się to tylko pocałunku, czy gdybym chciał złapać cię za rękę, też? - dopytał zaczepnym tonem, wyciągając nieznacznie rękę w jego stronę. Co było między nimi w oczach gajowego? Było cokolwiek?
______________________
Peace in your gardens and light from your eyes
No one can hold me the way you do
Christopher Walsh
Wiek : 35
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183
C. szczególne : Blizna u dołu brzucha oraz niewielka blizna na ręce, blizny na piersi po jadzie akromantuli, ciemnogranatowe blizny na lewym ramieniu; obrączka z czarno-zielonej muszli; runa agliz na lewym nadgarstku
Chris był oszołomiony. Poza tym prawdę mówiąc, nie wiedział, co tak naprawdę się działo, nie mówiąc o tym, że nie miał najmniejszego nawet pojęcia, dokąd miało to prowadzić. Gdyby zapytał samego siebie, czego dokładnie oczekiwał, istniał cień prawdopodobieństwa, iż nie byłby w stanie udzielić odpowiedzi i jedynie bezradnie wzruszyłby ramionami na znak, że nie jest pewien, że po prostu nigdy nie zastanawiał się nad tym, co dalej. Bo nigdy nie brał pod uwagę możliwości, że wydarzy się coś podobnego, nigdy nie zakładał, że kogokolwiek pocałuje. Nigdy nie zakładał również, że Charlie przestanie zaprzątać jego myśli do tego stopnia, że ostatecznie podświadomie pozwoli sobie na wykonanie jakiegokolwiek innego kroku, niż w jego stronę. Tymczasem w czasie wakacji złamał wiele barier, wiele zasad, na jakich się nie skupiał, dopóki nie odkrył, że sam je na siebie narzucił, a teraz zachowywał się jakby był nastolatkiem, jakby nie potrafił normalnie o tym rozmawiać. I miał świadomość tego, że dokładnie tak to wyglądało, chciał to chyba zamieść pod dywan i udawać, że nigdy nie miało miejsca, a jednocześnie był zbyt oszołomiony tym, co zrobił Josh, żeby w ogóle być w stanie podejmować racjonalne decyzje. Być może nie powinien do niego przychodzić, być może nie powinien próbować się z nim spotykać, rozmawiać, sprawdzać, co właściwie Walsh o tym myśli. Byli teraz zajęci, mieli przed sobą naprawdę sporo zadań, na jakich musieli się skupić i zawsze mógł po prostu powiedzieć, że nie ma czasu na podobne rozmowy, na spotkania, na cokolwiek. Byłoby, niewątpliwie, łatwiej. Teraz bowiem znajdował się w sytuacji, której nie rozumiał i nie był nawet w stanie normalnie rozmawiać. Pewnie dlatego nie znalazł żadnej odpowiedzi na jego stwierdzenie i jedynie pokiwał głową na znak, że jemu również bardzo szybko mijał ten czas. Musiał zajmować się całą okolicą zamku, musiał zadbać o to, by wyglądała jak najlepiej, spędzał wiele czasu w ogrodzie, gdzie doglądał dyń, a dni umykały mu tak prędko, iż nawet nie był w stanie poprawnie ich nazwać. Po prostu. Kiedy Josh zaczął zadawać kolejne pytania, Chris poczuł, jak mocno się rumieni i przymykając powieki, odwrócił głowę. Nie rozumiał, o co dokładnie mu chodzi, nie wiedział w końcu czemu muszą o tym dyskutować i czuł ucisk na żołądku, czuł strach, jakiego nie umiał dokładnie nazwać, ani opisać, był zbyt oszołomiony, by cokolwiek z tym zrobić, a przynajmniej tak mu się wydawało. - Może - wydusił w końcu, w stronę najbliższego pnia, jakby chciał właśnie z nim dyskutować. Może? Ile ty masz lat? Piętnaście?
______________________
After all these years you still don't know The things that make you
beautiful
Joshua Walsh
Wiek : 37
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 193cm
C. szczególne : runa algiz za lewym uchem, obrączka z bladoróżowej muszli, bransoletki na lewym nadgarstku
Uśmiechnął się nieznacznie, słysząc to jedno, krótkie słowo. Może. Naprawdę miał pytać o wszystko? Miał ochotę roześmiać się, ale nie chciał go urazić, ani spłoszyć. W trakcie wakacji Chris przełamał się, ale nie ma co się oszukiwać, w Luizjanie zdecydowanie wszystko było inne. Mieli dużo czasu dla siebie, spędzali noce w tym samym pokoju, mogli ciągle rozmawiać. Teraz kontakt był ograniczony, a czasem niemożliwy przez nawał obowiązków. A jednak, pomimo wszystko, Josh odnosił wrażenie, że relacja idzie w dobrym kierunku, zgodnie z pragnieniem ich obu. Mężczyzna kazał mu nie interpretować jego zachowania, czy raczej dał do zrozumienia, że ciągle robi to błędnie. Pamiętał, choćby to działo się wczoraj, jak pocałował go wściekle w trakcie ich kłótni. Czy mogło coś się zmienić w tym czasie? Czy naprawdę powrót do Hogwartu miał zmienić coś takiego? Wątpił. Teraz jednak musiał przebić się przez mur, jakim Chris się otaczał z sobie tylko znanych powodów. - Czyli powinienem pytać właściwie o wszystko… O przytulenie też? Gdybym chciał cię objąć… Żeby oprzeć głowę o twoje ramię… I się wyciszyć. Wtedy też powinienem spytać? - mówił cicho, powoli wykonując każdy gest od objęcia go ramionami, po oparcie brody o jego ramię, gotów w każdej chwili się wycofać, jeśli tylko taka byłaby wola Chrisa. Nie chciał przekroczyć nieprzekraczalnych granic, choć wierzył, że te przesunęły się nieco dalej po wakacjach. Może jednak się mylił? - Przepraszam za zaskoczenie cię na tarasie… Ucieszył mnie twój widok, propozycja i nie mogłem się powstrzymać - dodał ciszej, niemal szeptem, uśmiechając się wciąż łagodnie. Musiał sobie powtarzać, że Chris naprawdę był jak dzikie magiczne stworzenie. Musiał go najpierw oswoić, aby móc korzystać z przywilejów.