Niewielka stacja kolejowa znajdująca się się w wiosce zawsze kojarzy się z początkiem roku szkolnego, kiedy pełna jest uczniów przyjeżdżających do Hogwartu. Jednak na co dzień widuje się tu niewielu ludzi. Pociąg do Londynu kursuje tu każdego dnia, rzadziej można tu natrafić na te odjeżdżające w innych kierunkach.
Bilet pociągiem do Londynu (podróż trwa ok. pół dnia) – 7gBilet Błędnym Rycerzem do Londynu (podróż o wiele szybsza) – 9g
Gdy wreszcie dotarła do Hogsmeade nie wiele myśląc stanęła na brzegu ulicy w pobliżu peronu i machnęła różdżką. Gdy tylko to zrobiła, chwilę później pojawił się przed nią piętrowy, fioletowy autobus. Uśmiechnęła się widząc, że zadziałało i wreszcie będzie miała okazję przejechać się tym środkiem transportu. Ostrożnie weszła do środka i rozejrzała się na boki, kierowcy wytłumaczyła gdzie chce się dostać, po czym zapłaciła 4 galeony. Skierowała się do jednego z wolnych miejsc w autobusie, gdzie usiadła, a po chwili autobus szybko ruszył. Na stoliku leżała gazeta, którą najwyraźniej ktoś zostawił. Zaciekawiona zaczęła ją przeglądać. W oczy rzucił się jej nagłówek "Zagrożenie w Zamku". Widniało zdjęcie przedstawiające Hogwart, więc czym prędzej zabrała się za czytanie. W artykule pisało o wypadku który przytrafił się na błoniach, chłopak nazywał się Andrew Matise, a obok widniało jego zdjęcie. Kojarzyła tego chłopaka, musiała go widywać na korytarzu. Według artykułu pisało, że zdrowie chłopaka nie uległ polepszeniu i nadal jest w krytycznym stanie. Poniżej była wypowiedź dyrektora, gdzie oświadczył, że Hogwart został dokładnie zabezpieczony i żadnemu z uczniów przebywającemu na jego terenie nie grozi niebezpieczeństwo. Odetchnęła z ulgą czytając tą informację. Jednocześnie miała nadzieję, że zabezpieczenia będą skuteczne. Gdy tak pogrążyła się w czytaniu, nawet nie zorientowała się, że autobus już dojeżdżał do Londynu. Przez chwilę jeszcze porozglądała się w koło, aż w końcu pojazd gwałtownie się zatrzymał.
Chcąc pojechać do Londynu przybyłam na stacje kolejową w Hogsmeade. Padał deszcz i było bardzo pochmurnie. n głowie miałam kaptur. Usiadłam na jednaj z ławeczek i cierpliwie zaczęłam czekać na mój pociąg. W takich właśnie chwilach żałowałam, że nie wzięłam książki ani innych rzeczy które zabiły by nudę, a ponieważ pociąg miałam dopiero za 45 minut jęknęłam tylko cicho i spuściłam głowę w dół. Czas strasznie się dłużył. Jak to miałam w zwyczaju zaczęłąm powoli tracić cierpliwość. To zawsze było moją słabą stroną. Zaczęłam bawić się włosami. Po tych nieszczęsnych 45 minutach które i tak trawły jak 2 godziny pociąg nareszcie przyjechał. Wstałam z ławeczki i stanęłam przy pociągu. Dzwi się otworzyły ja ja do neigo wsiadłam po drodze sprawdzając czy niczego przypadkiem nie zostawiłam.Ta... z miom talentem wszytsko może się zdarzyć- pomyślałam sobie . Usiadłam na jakimś siedzeniu. Pociąg ruszył.
Z małą walizeczką i zakupami w ręku przybiegła na peron. W okół było wiele innych uczniów, którzy także wracali do domu na przerwę świąteczną. W tłumie dostrzegła siostrę i podeszła w jej kierunku. Akurat gdy znalazła się obok niej, na stację podjechał znany czerwony pociąg kursujący na trasie Hogwart - Londyn.
- No, wreszcie! Już myślałam, że postanowiłaś jednak zostać i w ogóle się nie pojawisz... - powiedziała, gdy Effie była już tak blisko, by usłyszeć Bell poprzez krzyki innych uczniów. - Wsiadamy do pociągu? - spytała, gdy tylko czerwony pojazd stanął na stacji, oznajmiając wszystkim swoje przybycie donośnym trąbieniem.
- Jasne - powiedziała patrząc jak uczniowie pchają się do drzwi. Nawet całkiem sporo ich wracało, mniej więcej tyle ile zwykle. Podniosła z ziemi małą, beżową walizeczkę i skierowała się w stronę drzwi pociągu, czekając, aż będzie mogła wsiąść do środka. Z nieba sypał gęsty śnieg. Effie mocniej opatuliła się płaszczem, czując, że chętnie napiłaby się czegoś gorącego.
Bell, jak to Bell zamiast czekać aż wszyscy grzecznie wejdą, i ona również będzie mogła, zaczęła się pchać, wpychając przy okazji Eff do środka. Złapała ją za rękę i pociągnęła za sobą, bo jeszcze by się zgubiła i uczniowie ją zgnietli. W końcu były prefektami, nie? Gdy już była w środku, zaczęła szukać wolnego przedziału.
Po minięciu kilku przedziałów, znalazły całkowicie wolny. Eff szybko weszła do środka, nim ktoś inny to zrobił. Odetchnęła z ulgą siadając na pustym miejscu przy oknie. Walizeczkę położyła na siedzeniu obok siebie. Minęła zaledwie chwila, a pociąg powoli ruszył.
Opadła na siedzenie na przeciwko Effie, uprzednio wsadzając mały kufer (zakupiony specjalnie na takie okazję) na górę. - Ach, teraz lada chwila i będziemy w Londynie - westchnęła, przecierając zamarznięte okno, które pan Mróz udekorował cudownymi wzorami, tak, żeby było przez nie widać chociaż trochę. - A z powrotem jeszcze szybciej.
Pociąg pędził już coraz szybciej, na korytarzu było słychać rozkrzyczanych uczniów. Eff spojrzała na swoje bagaże i o czymś sobie przypomniała. Szybko w nich pogrzebała i wyciągnęła zielony pakunek. - Pewnie przed świętami już się nie zobaczymy, tak więc wszystkiego najlepszego - powiedziała wręczając pakunek siostrze. Poczekała, aż ta go rozpakuje, a gdy papier opadł, jej oczom ukazała się książka. Nie byle jaka, bo będąca zbiorem najlepszych czarodziejskich zdjęć. Na stronach widniały piękne zdjęcia znanych magicznych fotografów. Na niektórych słońce zachodziło, aż całkiem zrobiło się ciemne, na innych postacie tańczyły w nietypowych strojach, oraz gdzie indziej przedmioty się rozsypywały, było tam także wiele innych wyjątkowych fotografii. Na dalszych kartkach były porady jak robić dobre zdjęcia, oraz spis podstawowych zaklęć do ożywiania fotografii. W pakunku było jeszcze trochę słodyczy, miodowe toffi, kilka świątecznych pałeczek, eksplodujące cukierki i jedna duża, lodowa kulka umożliwiająca lewitacje.
- Och... To jest cudowne - powiedziała, przeglądając kolejne strony. Dotknęła zdjęcia na którym ludzie tańczyli dookoła ogniska. Musiało być zrobione w jakimś egzotycznym kraju, na co wskazywał ich ubiór. - Dzięki - uśmiechnęła się do Eff. - Będę musiała zrobić nieco zdjęć podczas świąt. Zobaczymy, czy uda mi się tym tutaj dorównać. - Ach, też coś mam. Poczekaj tylko, niech to znajdę - odłożyła książkę i słodycze na siedzenie i ściągnęła z góry kufer.
Uśmiechnęła się wesoło widząc, że siostrze prezent się spodobał. Całe szczęście, że w sklepie była ta książka. - Mam nadzieję, że Ci się przyda - powiedziała patrząc jak Bell sięga teraz po swój pakunek.
- Na pewno. No i będzie fajnie je przeglądać... W końcu wygrzebała z dna kufra niewielki pakunek. A wydawało jej się, jak się pakowała, że położyła na wierzchu. Cóż... - Proszę - podała Eff prezent. - To nie to samo, co twoje... jednak mam nadzieję, że... może nie przyda, ale będziesz wiedziała co z tym zrobić.
Spojrzała na swój zegarek, następnie przeniosła wzrok na okno. Na zewnątrz robiło się już coraz ciemniej. - Dzięki - powiedziała biorąc od niej niewielki pakunek. Przyjrzała mu się przez chwilę, po czym zabrała za odpakowywanie.
Były to ciasteczka, ułożone obok siebie, tak, że literki na nich tworzyły napis "Marry Christmas". W ogóle, mimo, że zwykłe kokosanki, były całe zielono - czerwone, w kolorach świąt. - Sama zrobiłam, więc zrozumiem, jeśli będziesz bała się spróbować.
- Dzięki - powiedziała spoglądając na ciastka od siostry. Wzięła jedno i spróbowała. - Całkiem niezłe Ci wyszły - powiedziała jedząc zielono czerwone ciastko. - Fajnie, że zrobiłaś je sama, właściwie nie wiedziałam, że lubisz piec.
- Em... - zapatrzyła się na ciastko, wędrujące z pudełka to ust Effie, oczekując że zaraz je wypluje. Nawet się zdziwiła, że tak się nie stało. - Właściwie, to nie lubię, a nawet nie umiem. Jakoś tak samo wyszło - wzruszyła ramionami.
Spojrzała w stronę okna. Nawet nie wiedziała kiedy ta podróż tak przeleciała. - Już widać zabudowania, zbliżamy się do Londynu - oświadczyła chowając szybko ciastka do swojej małej walizeczki.
- Rzeczywiście... Więc już za chwilę pożegnamy się, by spędzić święta w niezwykle miłej atmosferze - spojrzała bez uśmiechem na Effie, w jej oczach pojawiły się iskierki rozbawienia. Gdy pociąg zahamował, niezbyt łagodnie, obydwie wzięły swoje bagaże i ruszyły przez zatłoczony korytarz.
Przyszła szybkim krokiem na dworzec. Musiała koniecznie pojechać do Londynu, a nie chciało się jej czekać na July. Blair w myślach stwierdziła, że podróż pociągiem zajęła by jej tylko wiele cennego czasu, więc użyła środku lokomocji o nazwie Błędny Rycerz.
-Blair, czekaj! - dogoniła dziewczynę w ostatniej chwili. -O Boże, całkiem zapomniałam, że miałyśmy pojechać razem do Londynu. - powiedziała szybko i złapała się za głowę - przepraszam, mam ostatnio na głowie tyle spraw, zgubiłam różdżkę i w ogóle...
Na starą stację w Hogsmeade powoli wjechał czarno czerwony pociąg z napisem Hogwarts Express. Stopniowo zwalniał, aż w końcu zatrzymał się zupełnie. Drzwi do jego przedziałów otworzyły się z hałasem, a z nich wysiadł konduktor. Podszedł do dyrektora szkoły i zaczęli wymieniać między sobą zdania. W między czasie uczniowie szkoły powoli zaczęli wchodzić do pociągu i zajmować wolne przedziały.
W tłumie uczniów, z daleka widać było górującego nad innymi Sylvio. Szedł nieśpiesznie mijany, przez innych. Miejsc w pociągu wystarczy, więc nie rozumiał dlaczego niektórzy pędzili do niego. Następna zagadka, której nie będzie mu nade rozwiązać. Na peronie stał już pociąg, wszedł do niego i zaczął szukać wolnego przedziału albo chociaż takiego w którym nie będzie rozwrzeszczanych uczniów. Zadanie to nie było szczególnie trudne, gdyż większość wolała razem ze znajomymi spędzić podróż. Na szczęście dla Sylvio wolny przedział znalazł szybko. Wszedł do niego i odłożył bagaż na górną półkę. Wyjrzał jeszcze przez okno zanim zajął miejsce. Lubił siedzieć przy nim, jak trafi mu się towarzystwo którego nie będzie aprobował przynajmniej zostanie mu zadowalający widok.
No cóż, Apple z utęsknieniem oczekiwała na ten dzień. Jej wyobraźnia rozszalała się na tyle, że wyobrażała sobie nocne wycieczki po plaży i spanie pod gołym niebiem. W tej chwili nie marzyła o niczym innym. Pewnym krokiem, z szerokim uśmiechem na twarzy, skierowała się w stronę pociągu. Na pierwszy rzut oka nie dostrzegła zbyt wielu uczniów, ale długo się nad tym nie zastanawiała. Taszcząc za sobą walizkę brnęła przez korytarz, by w końcu wybrać jeden z przedziałów. Jak się okazało, nie był pusty. Uśmiechnęła się lekko do chłopaka, który wybrał ten przedział jako pierwszy. - No to... cześć. Wygląda na to, że będziemy razem dzielić ten przedział. - poszerzyła łobuzerski uśmiech po czym rozsiadła się wygodnie na przeciwko chłopaka. Nie, nie znała go.
Rozważał czy nie wyjąć z kufra jednej z książek, które kilka tygodniu temu na jego prośbę wysłała mu matka. Zdecydowanie nie groziłby mu dłużenie się czasu. Stał tyłem do wejścia, ale usłyszał, że ktoś uchylił drzwi. Nie spodziewał się jednak, że osoba ta zostanie w przedziale na dłużej. Nie krył, więc swojego zdziwienia. - Cześć. Jakoś się pomieścimy. Zajął swoje miejsce i otworzył książkę na pierwszych stronach, z tego co pamiętał to tutaj był tekst który go interesował. Na peronie wciąż biegały roztrzepani uczniowie szukając nie wiadomo czego i nie wiadomo po co. - Chyba nie liczysz, że będę Cię zagadywał przez drogę?
Wstała na chwilę, by ulokować walizkę po czym ponownie usiadła, tym razem po turecku. Uśmiechnęła się pod nosem, słysząc słowa chłopaka. - Na nic nie liczę. Nie lubię rozczarowań. - odpowiedziała z nieznacznym rozbawieniem. - A poza tym, myślę, że w tym przypadku mogę być samowystarczalna. Więc jeśli nie będą przeszkadzały Ci moje monologi, to wcale nie musisz mnie zagadywać. - ukryła uśmiech i sięgnęła ręką po poduszkę. Zerknęła na okładkę książki, którą czytał Krukon.