Miękki, jasny piasek i krystalicznie czysta woda - plaże Meksyku są niesamowite. Trzeba uważać na mocno prażące słońce, które ze względu na chłodniejszą bryzę można łatwo zbagatelizować. Sceneria jak z raju i jednocześnie wymarzone miejsce dla wszystkich fanów sportów wodnych. W okolicy bez problemu znaleźć można budki, w których wypożyczane są różne sprzęty, np. do surfingu. Tubylcy oferują mnóstwo atrakcji i tylko od plażowiczów zależy, czy będą woleli wylegiwać się w spokoju, czy aktywniej spędzić czas.
Autor
Wiadomość
Dominik Rowle
Wiek : 28
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 187
C. szczególne : Blizna na skroni po wypadku w szwajcarskich górach.
Jeśli Dominik się głębiej zastanowi to również dochodzi do wniosku, że wcale nie dziwi się siostrze, że tak bardzo chce już uchodzić za dorosłą i jest wrażliwa na punkcie traktowania jej jak dziecko. W końcu zawsze była najmłodsza i każdy na nią chuchał. Przewrócił oczami, kiedy usłyszał jej propozycję. - Jaaaasne – powiedział z ironią. – Będą wyglądały tak jak twoje rysunki z dzieciństwa, które mi sprezentowałaś? – zaśmiał się zaczepnie. W sumie sam nie wiedział jaki talent do rysunków miała Emily, może – po bracie (hehe) – umiała całkiem nieźle władać ołówkiem? Nie wiedział tego jednak, więc może uda mu się sprowokować siostrę do pokazania co potrafi? - Jeszcze kilka dni tego wyjazdu i naprawdę to zrobię – mruknął, łypiąc na nią okiem, kiedy zamawiała sobie drinka. Potem wybuchł, kiedy siostra na jego oczach zaczęła podrywać barmana. Najpierw okropnie się na nią zdenerwował, w końcu co ona sobie wyobraża, chyba trochę przesadza z tym naginaniem granic. Kiedy jednak przyjrzał jej się dokładniej zauważył to dziwne nieobecne spojrzenie, brak jakiejkolwiek relacji na jego słowa. Okey, mogła chcieć go zirytować, ale chyba nie w ten sposób? Znał ją na tyle, że wiedział, że do tego by się nie posunęła, choć często była bardzo blisko przekroczenia granicy. Tak jednak chyba nie dałaby rady się przy nim zachowywać. Barman musiał coś dodawać do swoich specjałów i chyba nie bardzo mówił o tym swoim klientom. Miał ochotę go uderzyć, że akurat jego siostrze dolał jakiejś amortencji czy innego syfu, powodującego zauroczenie. Wyobraził sobie inne kobiety, które mógł w ten sposób omotać. Ciśnienie mu skoczyło, ale nie chciał robić awantur w miejscu publicznym. - Jak ja go wyciągnę na spacer za faszerowanie cię jakimś świństwem to nie będzie tak kolorowo – warknął. – Lepiej chodź, bo jeszcze chwila tutaj i nie ręczę za siebie – ostrzegł i pociągnął siostrę za rękę. Kiedy jednak opierała się nie wytrzymał, złapał ją wpół i przerzucił przez ramię. Wściekły jak najszybciej odszedł jak najdalej od baru na plaży. Postawił Emily na piasku i zamachał jej przed oczami. - Halo! Opanuj się!
Vittoria Sorrento
Rok Nauki : I
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Tatuaż dinozaura na szyi i koszulki z różnymi napisami
Jest okropnym człowiekiem. Jest potworem. Będzie się za to smażyć w piekle jeśli się jednak okaże, że ono istnieje. Jeszcze nic nie zrobiła, a już miała ogromne wyrzuty sumienia. Względem Lucasa, bo to był przecież jego przyjaciel. Względem Sophie, bo przecież przyznała jej się, że ze sobą kręcą. I przede wszystkim względem Phila, bo przecież to on w tym wszystkim był ofiarą. To jego osobę zamierzała wykorzystać, bo to żeby pokazać Kath, że nie może tak po prostu rzucać się na nią na mugoloznastwie, rozsyłać na jej temat plotek i nie mieć z tego żadnych konsekwencji. Poszukała trochę, popytała. I okazało się, że dziewczynie zdarzyło się pocałować biednego Peregrine. Raczej nie zrobiłaby tego, gdyby choć trochę jej się chłopak nie podobał. Cel był więc prosty. Wykorzystać to, że jest singielką i pokazać ślizgonce, że nie jest taka niezastąpiona i niesamowita jak jej się wydaje. Wymiana ognia trwała i była coraz bardziej brutalna. To dla żadnej ze tron nie skończy się dobrze. Bez problemu udało jej się znaleźć go na wizbooku i odkopać jakieś ich stare rozmów. Ile wtedy mieli... 16 lat? Ona nawet 15. Zapraszała go na randkę wielokrotnie, niemal go prześladując i czując się jak stalker. Zawsze bez skutku. W swoim uparciu uwzięła się by tego dokonać, aż w końcu pojawił się w jej życiu Lucas - i zupełnie o tym zapomniała. Potem kolejno wszystko się sypało i w życiu by nie pomyślała, że kiedyś choć się do siebie odezwą. Nienawiść do jednych ludzi łączy drugich - kto by pomyślał. Czekała na niego przy wyjściu do Hogwartu. Gdy tylko się tam pojawił nawet nie pozwoliła mu na cześć. Od razu złapała go za rękę i wykorzystała swoją umiejętność teleportacji łącznej by razem z im udać się do Meksyku. Dopiero będąc na miejscu uśmiechnęła się do niego szeroko i rzuciła: - No cześć - Posyłając mu jeden z najpiękniejszych uśmiechów jakie mogła przywołać na twarz będąc tego w pełni świadoma. Wiadomo, że dużo bardziej była urocza gdy jej zachowanie nie było w żaden sposób zaplanowane, ale Phillip nie był przypadkowym facetem, którego własnie poznawała i którym była poważnie zainteresowana. Kiedyś jasne. Teraz chodziło głównie o Katherine. Wcisnęła mu w ręce jedną z trzymanych przez siebie toreb, których mógł nawet nie zauważyć przez jej szybką akcję teleportację. On dostał tą, w której znajdowało się jedzenie (nie miała dużo czasu, więc zorganizowała głównie różnego rodzaju owoce) i ognista whisky, jej ukochany trunek. Ona natomiast niosła druga, w której był koc i dwa ręczniki. W końcu nie bez powodu kazała mu zabrać strój kąpielowy. Sama na sobie miała sukienkę plażową oraz jednoczęściowe bikini. Przez chwilę też klapki, ale gdy tylko wylądowali na piasku, tak od razu je zdjęła chcąc czuć go pod stopami.
A co on miał powiedzieć? Dzień wcześniej miział się z Kath, spotykał się z nią, a wystarczyła tylko jedna, dwie wiadomości i był skłonny rzucić wszystko i iść na spotkanie z inną dziewczyną. On dopiero będzie się smażyć w piekle. Ale Phill zawsze żył chwilą, nie przejmował się tym co będzie za dzień, dwa, trzy. Z Soph mieli praktycznie wszystko jasne, więc ona nie miałaby żadnych przeciwskazań, żeby się spotkać z Tori. Bo co ona do niego miała? Przecież jasno sobie powiedzieli, że razem nigdy nie będą. A jeżeli chodzi o nią trochę ją zaniedbywał, ale postanowił dać jej od niego odpocząć. Będzie chciała to sama się do niego odezwie, tak? Chociaż szczerze powiedziawszy to w to wątpił. To zawsze on musiał zrobić ten pierwszy krok, ale nigdy mu to nie przeszkadzało. Wiedział, że Kath miała bójkę z dziewczyną, i to z nią. Ale czy miał zamiar się tym przejmować? Bardziej był zainspirowany tym, żeby poznać tę dziewczynę, która postanowiła dogryźć dziewczynie. Był świnią, tak. Ale każdy kto go znał wcale by się nie zdziwił jego zachowaniem. On nie lubił jak w jego życiu było nudno, lubił jak coś się działo, a przez to co teraz robił na pewno będzie bardzo ciekawie. Tylko będzie musiał chronić swojego przyrodzenie, bo jego by mu było szkoda przed Kath. Nie znał wszystkich znajomych Lucasa więc nawet nie wiedział że się kumplują. Nigdy jakoś w to nie ingerował, każdy miał przecież swoje życie i każdy sam sobie dobierał przyjaciół. Mieli swoją paczkę, której się trzymali i ich by nigdy nie zranił, a reszta? Reszta była bez znaczenia. Założył rzecz jasna na siebie strój kąpielowy. Miał założyć długie, jasne spodenki do kąpieli, ale jednak postanowił założyć dość obcisłe slipy, po co? No wiadomo po co, żeby zrobić jakieś tam wrażenie na Tori. Bardzo połechtała jego ego zapraszając go, to on zawsze starał się o dziewczyny a tutaj było odwrotnie. Wiadomości od niej były dość oczywiste, nie zapraszała go na kawę, na pogadanki, można się domyślić co Phill miał teraz w głowie. Założył również sportowe spodnie, bo w takich czuł się najlepiej, a dobrze zdawał sobie sprawę, że długo ich nie ponosi, oraz koszulę z krótkim rękawem i kapturem. Zarzucił jeszcze na siebie skórzaną kurtkę. No upałów to jeszcze nie było, więc nie chciał wylądować później w Skrzydle Szpitalnym. Dość szybko przemierzał mury Hogwartu by dojść do Tori. Zazwyczaj był bardzo punktualny i tego samego oczekiwał od innych, ale na szczęście dziewczyna była już na miejscu. Nie witała się z nim nawet tylko od razu przeszła do działania. Takie dziewczyny to on lubił. Pewne siebie. - Witaj mała! - rzucił na przywitanie do niej. Phill miał raczej mroczny wyraz twarzy, nawet jak się uśmiechał. Tym razem też to tak wyglądało, niby cieszył się z tych "wakacji" ale sam nie wiedział czego się tak naprawdę mógł po niej spodziewać. Gdyby wiedział, że chodzi o Kath to poszedłby w swoją stronę? Oczywiście, że nie. Dlaczego miała go minąć taka piękna chwila? Kath pewnie się o tym dowie, skoro to było zaplanowane, ale tym się na ten moment nie przejmować, bo może nic specjalnego się nie wydarzy. Przyjrzał się dziewczynie. Wyglądała nieziemsko. Zawsze Vittoria mu się podobała, ale to wszystko tak jakoś uciekło im. Nie potrafili wtedy stworzyć czegoś poważniejszego. Tym razem również na nic nie liczył, jedynie na upojne chwilę z dziewczyną. Ale być może gryfonka w kompletnie innym zamiarem go tutaj przywlokła. - Wyglądasz... Pięknie. - rzucił do niej. Miał na sobie buty, które od razu jednym susem ściągnął, nie mając skarpet, więc szybko mógł poczuć miły dla stóp dotyk piasku. - Dowiem się co Cię zmobilizowało, żeby się do mnie odezwać? - zapytał z czystej ciekawości, biorąc się za rozbieranie, bo tutaj było naprawdę ciepło. Już po chwili został jedynie w samym dresowych spodniach.
Vittoria Sorrento
Rok Nauki : I
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Tatuaż dinozaura na szyi i koszulki z różnymi napisami
Tori nigdy taka nie była (inaczej na pewno skończyłaby w Slytherinie). Nie była mściwą suką, która odbija cudzych facetów dla wygranej w jakiejś chorej gierce. Tłumaczyła sobie, że to wszystko wina Katherine. Że ta kobieta budzi w niej wszystko co najgorsze. Że ONA taka nie jest... Że gdyby nie ślizgonka, to by taka nie była. Tym bardziej, że nie zdarzało jej się nawet chodzić na randki z dwoma facetami w tym samym czasie, całować się z byle kim czy broń boże iść do łóżka bez miłości. Nie była puszczalska choć powoli w szkole coraz mocniej rozpowszechniała się taka opinia. Nic dziwnego, skoro ostatnio... Ostatnio dużo się działo. Wszystko po kolei sypało się jak domino, a dziewczyna zamiast zabrać jeden z klocków i zatrzymać to raz na zawsze, jeszcze bardziej brnęła w całe to bagno. A sprawa Lucasa jeszcze to wszystko podsycała. Dlatego doszło do tego spotkania. Sama jeszcze nie wiedziała jakie dokładnie są jej plany i czy "coś specjalnego" miało się wydarzyć. Nie chciała go zranić fałszywymi zapewnieniami o wielkiej miłości, bo z jej strony istniały tylko te "dwudniowe" - a to już otrzymał od niej lata temu i dawno jej przeszło. Nie chciała też zbyt mocno go zwodzić, bo robienie sobie kolejnych wrogów to najgłupszy pomysł na świecie przy obecnej sytuacji. Wystarczająco już czuła się samotna, choć wiecznie była otoczona ludźmi. Kolejne nienawistne spojrzenia na to nie pomogą. Zamierzała jednak tak poprowadzić sytuacje, żeby Kath miała się o czym dowiedzieć. Przy tym spróbować nie zatracić samej siebie i nie zrobić nic czego będzie żałowała, szczególnie że był ktoś kogo nawet zaczynała lubić i nie chciała tego spieprzyć dla zemsty. Coś jednak czuła, że może się tak stać. Miała mętlik w głowie. Bardzo walczyła, żeby nie było tego po niej widać. - Dziękuję - Odpowiedziała mu, puszczając przy tym oczko. Była pewna, że cała ta zabawa w kotka i myszkę będzie wyjątkowo trudna, ale nie. Wręcz przeciwnie. Phillip zdawał się być szczerze zainteresowany jej osoba, o co by go nie podejrzewała biorąc pod uwagę ich przeszłość. A właściwie brak przeszłości. Gdy mężczyzna pozbawił się części ubrań niemal na wejściu, zaśmiała się cicho. Czego on się spodziewał w Meksyku o tej porze roku? Dlatego ona była tak lekko ubrana od samego początku - bo doskonale wiedziała, że jest na miejscu będzie jakieś 30 stopni. Przy okazji korzystając z braku górnej warstwy odzieży pozwoliła sobie zbadać wzrokiem jego ciao, wykorzystując swój zmysł bliznofila wyszukując podstawy do uaktywnienia się jej małego fetyszu. Natychmiast dostrzegła bliznę między łokciem a dłonią. Tą pewnie zdarzyło jej się widzieć już wcześniej, ale zupełnie o tym zapomniała. Poza tym nic więcej, na czym mogłaby zawiesić spojrzenie. Skupiła się więc na rozmowie. - Ty też wyglądasz nie najgorzej - Odpowiedziała mu komplementem na jego komplement dopiero teraz z opóźnieniem - Jeśli powiem "nie dowiesz się", to zamierzasz się stąd teleportować z powrotem? - Zagaiła ruszając przed siebie i zapraszając go gestem ręki. Chciała znaleźć jak najbardziej dogodne miejsce. Najlepiej takie, gdzie będzie panował półcień. Nie zajęło to dużo czasu, bo dość szybko udało się znaleźć kawałek plaży niedaleko jakiegoś drzewa. Dlatego tam też stanęła i wypakowała z torby koc by rozłożyć go na piasku. Następnie odebrała od ślizgona drugą torbę, która mu to wcześniej tak bezpardonowo wcisnęła w ręce i wyjęła z niej dwa czy trzy pojemniki z różnego rodzaju owocami, by ułożyć na kocu. Poza tym butelka wody i butelka ognistej. Zero szklanek, zero kubeczków. Uznała, ze są niepotrzebne w warunkach polowych.
Phillip Peregrine
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 186cm
C. szczególne : Szrama na prawej ręce ciągnąca się od łokcia do nadgarstka. Ciężki, męski głos.
On tak naprawdę nie znał Tori. Może raz czy dwa się umówili, ale czy wiedział o niej wiele? Mało co, albo zwyczajnie nie pamiętał to też było całkiem możliwe. Raczej miał dobrą pamięć, ale z Tori to już trochę czasu minęło, więc miał prawo zapomnieć. Jeżeli chodzi o Kath. Nie darzył ją jakimś tam wielkim uczuciem, owszem podobała mu się i to bardzo, ale zakochać się nie zakochał bynajmniej na razie. Można powiedzieć, że była tą aktualną dziewczyną Philla. Może nie powiedzieli sobie tego na głos, ale ich zachowanie pasowało do związku więc tak to odbierał. Obiecywał jej wiele, ale co to dla niego znaczy? Kompletnie nic. Peregrine potrafił obiecywać wszelakie rzeczy, ale nie miał zamiaru nawet najmniejszego dotrzymywać obietnicy. Owszem, był nią teraz zainspirowany i nie w głowie mu były jakieś figle z kimś innym, ale skoro sama się do niego odezwała miał z tego nie skorzystać? A niby dlaczego? Z Tori do niczego konkretnego nie doszło więc można powiedzieć, że była jego nową zdobyczą, albo to on był jej. Nigdy by mu nie przyszło na myśl, żeby się z nią kiedykolwiek umówić, a skoro ona sama się odezwała to postanowił to sprawdzić. Był ciekawskim człowiekiem. Phill co prawda robił sobie żarty z uczuciami które darzył dziewczyny, ale to, żeby z niego drwiono nie wchodziło w grę. Jeżeli Tori miała taki zamiar pewnie Phill się nieźle wkurzy. Ok, mogła korzystać z sytuacji kiedy byli tutaj, ale jak dojdzie do niego, że to jedynie mściwa zagrywka będzie mega wkurzony. Raczej nie zrobiłby jej krzywdy bo takim człowiekiem nie jest, żeby skrzywdzić człowieka, ale na pewno emocjonalnie może narobić jej szkód. Jednakże jeżeli Tori to dobrze rozegra to tak naprawdę nic się złego nie stanie. Peregrine dobrze zdawał sobie sprawę, że dzisiaj Tori, jutro Kath, a pojutrze kolejna dziewczyna. Czy on znajdzie sobie kiedyś wybrankę swojego serca? Naprawdę ciężko mu będzie to zrobił. W wielu oczach pewnie był potworem, ale jego to zwyczajnie bawiło. Ale może kiedyś strzała amora go obudzi i naprawdę się w kimś zakocha, chociaż czy to znaczyło, że nigdy nie pójdzie w boczną uliczkę? Ślizgon już taki był, nudził się szybko z jedną dziewczyną, nawet jeżeliby się bardzo starała mu dogodzić. Może kiedyś ten zapał mu zniknie, bo z wiekiem wiele rzeczy się kończy, a może wtedy przyjdzie czas na miłość. Taką prawdziwą. Tori zawsze mu się podobała. Była bardzo atrakcyjną dziewczyną, ale zwyczajnie darował sobie jak już ją zdobył. Musiała przecież odstąpić miejsca kolejnym. Nigdy nie uważał jej za swoją ukochaną, nawet Kath za taką nie miał, ale po ich ostatnim spotkaniu mogła sobie tak pomyśleć. Wszyscy go dookoła znali, więc podejrzewał, że Kath doskonale wie z kim się zadała, że nie warto brać tego na serio. Trochę się jej obawiał, bo mówiła różne rzeczy na ich spotkaniu i mogła mu nieźle dopiec jeżeli zrobi z niej idiotkę. Ale on wolał się zabawić. Szczerze powiedziawszy to wcale o tym nie myślał, że będzie musiał pozbyć się wszystkich ubrań, żeby tutaj przetrwać. Owszem uważał, że to ciepły kraj, ale nie aż tak. Został jednak cały czas w spodniach, zwyczajnie próbując wkurzyć tym swoją dzisiejszą partnerkę. Miał nadzieję, że ta będzie go prosić o to, żeby pozbyć się dresów, ale póki tego nie zrobiła to on w nich został. Meksyk. Naprawdę dość egzotyczne miejsce, podobało mu się tutaj, ale czy chciał na zawsze opuszczać Londyn? Chyba nie. Kochał miejsce w którym się uczył i przeprowadzka gdziekolwiek indziej prawdopodobnie nie wchodziła w grę. Mimo iż tutejszy klimat był dość zachęcający. Dobrze wiedział, że dziewczyna nie powiedziała mu całej prawdy o jego wyglądzie. Podejrzewał, że nie powiedziała mu prawdy już na samym wejściu. Jego dość umięśnione ciało na pewno robiło wrażenie na dziewczynach. Mówił to ze swojego doświadczenia, a nie że sam uważał się za bóstwo, chociaż miał bardzo wysokie mniemanie o sobie. - Vittoria. Jakbym miał się teleportować zaraz po pojawieniu się tutaj to wcale bym do Ciebie nie przyszedł. - oznajmił. Choćby nawet mu zaczęła ubliżać, gadać głupoty to nie miał zamiaru opuszczać tego miejsca. Jego jeszcze bardziej nakręcały dziewczyny, które wodziły go fałszywymi rozmowami. Poszedł za dziewczyną do miejsca które uznała za stosowne. On tam się nie bał słońca, wręcz przeciwnie, ale postanowił dać jej pole do popisu. - Widzę, że jesteś dobrze przygotowana. - powiedział widząc co pojawia się na wierzchu. Alkohol bardzo lubił więc na pewno dobrze mu tym zrobiła, że go ze sobą zabrała. Wyciągnął w między czasie papierosa by go odpalić za pomocą różdżki, którą rzucił gdzieś na koc. Nie chciał jej truć, dlatego jak na razie stał, żeby wypalić papierosa.
Vittoria Sorrento
Rok Nauki : I
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Tatuaż dinozaura na szyi i koszulki z różnymi napisami
Gdyby zachowanie wystarczyło żeby wejść w związek, to ona faktycznie byłaby teraz w związku małżeńskim, bo z Maxem dokładnie tak się zachowywali. Wołali do siebie "mężu" i "żono", całowali się. Nawet mieli swoją przygodę seksualną w domku na drzewie, której choć nie żałowała, tak od tamtego czasu czuła się ze sobą coraz gorzej i gorzej. Nie. Zdecydowanie zachowanie nie wystarczało, żeby być w związku. Potrzebne były deklaracje. Ona ich nigdy nikomu nie złożyła... Chciała Lucasowi no, ale cóż. Nie zdążyła. I nigdy już tego nie zrobi. O tak. Phillipa zdecydowanie mogła nazwać zdobyczą, bo o to własnie chodziło. Miała go zdobyć, wykorzystać i potem oddać Kath jak używaną zabawkę. Najgorsze do czego się w życiu posunęła, ale było w niej tyle nagromadzonej frustracji, a ona nie wymyśliła nic żeby się jej pozbyć. Potem do głowy przychodziły jej głupie pomysły takie jak ten. Które realizowała zanim tak na prawdę przemyślała to dobrze. I potem już nie mogła się wycofać. A na ten moment nawet nie chciała tego robić. Tori marzyła, żeby się w końcu zakochać. Chciała poczuć 'to coś' i utonąć w tym cała. Teraz jest jaka jest - randkuje co chwilę z kimś innym, a na ten moment robi to na prawdę perfidnie. Jednak pod tą całą skorupą i ciągłym niezadowoleniem z tego, na kogo trafia, czaiła się w niej wrażliwa dziewczyna, która marzyła o byciu z kimś, kto traktuje ją poważnie. Kto jest lojalny. Kto byłby jej całym światem i dla kogo ona mogła by nim być. Sporo rzeczy chowało się pod ciągłym uśmiechem, nieustannym żartem i zwykle nieświadomym flirtem. I nikt tego nie dostrzegał w pełni, nawet jej najlepsi przyjaciele, choć trudno im się dziwić - o niczym nigdy nie mówiła. Kiedy się poznawali Phillip zapewne na kilka dni stał się jej wielkim obiektem westchnień. Teraz już tego nie pamiętała, ale pewnie zainteresowała się jego blizną, lekko ironicznym spojrzeniem, pewnością siebie. Do tego był oczywiście przystojny, dobrze zbudowany. Ale to tyle. Nic więcej się wtedy nie wydarzyło, on tego nie chciał, ona nalegała tylko dla zabawy. Teraz też nic więcej nie miało się wydarzyć. Chodziło tylko o Kath. Nic poza tym. Nie wiem za kogo miał ją Phill (choć pewnie słysząc wszystkie plotki na jej temat był pewien, że zaciągnęła go na drugi koniec świata żeby się z nim przespać), ale widać było, że jego spodnie zupełnie jej nie interesują. Mógł je mieć, mógł ich nie mieć. Jej na prawdę nie zależało, żeby zaliczyć każdego faceta w Hogwarcie i odklepać kolejny z numerków. Nigdy nie o to chodziło. - Tori - Poprawiła go gdy powiedział jej pełne imię. Jeśli chciał ją irytować, to mówienie do niej "Vittoria" było zdecydowanie dobrą ku temu podstawą - No to skoro tak, to "nie dowiesz się" - Dokończyła uśmiechając się do niego figlarnie, pokazując przy tym przez chwilę swoje ząbki. Nie bez powodu spytała, czy taka odpowiedź go spłoszy. Skoro nie, to zamierzała z niej skorzystać. - Jak już zapraszam kogoś na randkę do Meksyku, to przecież nie mogę odwalić maniany no nie? - Odpowiedziała na komentarz na temat jej przygotowania. Gdy odpalił papierosa kawałek od niej uśmiechnęła się do niego z wdzięcznością, ponieważ akurat nie przepadała za tym zapachem. Nie zamierzała jednak prosić, żeby tego przy nim nie robił. Miała być w tej chwili ideałem, więc jakiekolwiek narzekanie nie wchodziło w grę. - Cieszę się, że się zgodziłeś. Fajnie tak czasem odnowić starą znajomość - Zaczęła temat, przy okazji ściągając z siebie sukienkę, odsłaniając strój kąpielowy. Złożyła ją i odłożyła na brzegu koca. Przy okazji zamierzała się oczywiście trochę opalić, cokolwiek z tego wyjdzie - Już kilka razy o tym myślałam - Zamknęła oczy odwracając twarz do słońca. Kiedy nie patrzy, nie widać, że kłamie. Więc wolała nie patrzeć - Ale jakoś nigdy się na to nie składało
Phillip Peregrine
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 186cm
C. szczególne : Szrama na prawej ręce ciągnąca się od łokcia do nadgarstka. Ciężki, męski głos.
Jeżeli chodzi o tego Maxa. Nie lubił gnoja. Wiedział, że doskonale dogadywał się z Lucasem, ale przecież to nie powód, żeby ten musiał go lubieć. Poznał go na Celtyckiej Nocy i już wtedy podpadł mu całując się z Soph. Owszem, nie kochał jej, ale mieli dość specyficzną relację i wkurzało go gdy w jej towarzystwie kręcił się jakiś facet. Bardziej traktował ją jak siostrę z którą pozwalali sobie na więcej. Chociaż czy drobne pocałunki i mizianie się po włosach to było coś złego? Uważał, że nie. Była od niej sporo młodsza, dlatego wcale nie brał jej pod uwagę, poza tym Lucas by się nieźle na niego wkurzył, a to byłaby ostatnia rzecz jaką by chciał. Tori na pewno będzie miała problemy, jeżeli to wszystko wyjdzie na jaw, nie pozwoliłby żeby zrobiła z niego barana. On za bardzo cenił siebie samego, żeby można go było tak potraktować, a potrafił się zemścić. Jednakże dziewczyna zrobi to co będzie uważała za stosowne. Nie mógł jej o tym powiedzieć, bo co by to była za zabawa? Ona się dopiero zaczęła, a nie chciał, żeby już się skończyła. Bo pewnie po kilku jego myślach, które by wypowiedział na głos rozstaliby się jeszcze w zgodzie. Phill już się zakochał i co z tego ma? Nigdy nie zapomni tego Silvii i na pewno nigdy tego nie wyrzuci całkowicie z pamięci. Chciał zapomnieć tę imprezę jak najszybciej i zająć się samym sobą i właśnie to czynił. Idąc tutaj z Tori chciał zwyczajnie zrobić puchonce na złość, jednakże ona wcale o tym nie musiała wiedzieć. Zwyczajnie chodziło mu tylko o jego ego które było przez nią niesamowicie poszarpane. Dlatego nie miał zamiaru na razie wiązać się na śmierć i życie. Owszem z Kath coś tam było, ale nie obiecywali sobie stałego związku, więc choćby nawet chciał to w tym momencie nic złego nie robił. Owszem, obiecywał jej, że ją nie skrzywdzi, ale on wiele rzeczy obiecuje. Może dlatego nic z tego nie było, bo byli jeszcze gówniarzami. Phill tak naprawdę myślał inną częścią ciała niżeli mózg. Do tej pory zresztą tak jest. Choćby i nawet poczuł coś do kogoś na pewno by się bił z myślami, żeby nie wchodzić kolejny raz w to bagno. Po co mu to było? Zbyt mocno przeżył to co było między nim a Silvią, a ta jeszcze tak go potraktowała. Ale nie miał zamiaru bawić się z nią dalej i zwyczajnie o tym zapomnieć, bo czuł, że jest w stanie to zrobić po tym wszystkim. - Vittoria. Mała ja mówię tak jak chce, nie poprawiaj mnie. - powiedział do niej. O wiele bardziej podobało mu się pełne imię dziewczyny i nie miał zamiaru go zmieniać w swoich języku. Nie obchodziło go to, że ona nie lubiła jak się do niej tak zwracali, ale jego to kompletnie nie obchodziło. Tym bardziej, że lubił robić wiele rzeczy na przekór, więc i tym razem postanowił zwracać się do niej tak jak on uważał za stosowne. Wzruszył jedynie ramionami. Jaki ona miałaby mieć pretekst? A jego to bardzo pociągało, że biła się z jego obecną "dziewczyną". Mógł sobie przecież wyobrażać, że ta bójka dotyczyła właśnie jego, nie? Nikt mu nie zabroni tak myśleć. - No faktycznie, nie możesz... - mruknął do niej i zaciągnął się po raz kolejny papierosem. A on nic takiego ze sobą nie zabrał. Eh szkoda. Ale szczerze powiedziawszy kompletnie nie przyszło mu to na myśl. Spoglądał na ciało dziewczyny, kiedy ta ściągała sukienkę. Była jeszcze piękniejsza niż wtedy, już była kobietą, wtedy była jeszcze dziewczyną. A dla niego to ma naprawdę ogromne znaczenie. - Zgodziłem się, bo mnie zaintrygowałaś. Raczej to ja zapraszam dziewczyny na takie randki, a tym samym... Ale bardzo mi miło z tego powodu. - oznajmił i posłał jej delikatny uśmiech. Jego głos był męski i głęboki, wiele dziewczyn wsłuchiwało się w niego.
Vittoria Sorrento
Rok Nauki : I
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Tatuaż dinozaura na szyi i koszulki z różnymi napisami
Dobrze by było więc, żeby temat Maxa nie padł. Ona go ostatnimi czasy uwielbiała. Kontaktowali się niemal bez przerwy czy to na korytarzach, na wizzerze czy organizowali sobie wzajemnie 'randki'. Był obecnie jedynym facetem w życiu dziewczyny w przypadku którego zupełnie zignorowała swój system wartości - pakowała go do skrzyni i wrzucała na czas spotkać w najciemniejsze części swojego umysłu, tam gdzie się raczej nie zapuszczała. Nie byli w związku, a się całowali. Nie było między nimi miłości, a uprawiali seks. Wszystko to, na co w przypadku kogokolwiek innego by nie pozwoliła. Z dnia na dzień zbliżali się do siebie bardziej, ale w kierunku przyjaźni. Czystej, nie zmąconej uczuciami ani poważnymi rozmowami, przyjaźni. Vittoria wbrew pozorom doskonale go rozumiała. Ona też oberwała za to, że się zakochała w drugiej osobie. Od ponad roku nie potrafiła się uwolnić z pułapki, w którą ją to wpędziło. Z tygodnia na tydzień było coraz gorzej. Z czasem przestała być "ex Lucasa", a zaczęła "tą dziewczyną, która bez powodu ciska w niego gromami". Nic sobie nigdy nie wyjaśnili i tak prawdopodobnie pozostanie. Potem skończy szkołe i ich drogi się niemal całkiem rozejdą, nie licząc jej kontaktów z Sophie. No właśnie... Sophie. Miała ogromną nadzieje, że nie zrani też jej w tym wszystkim. Nie miała zielonego pojęcia jak wygląda ich układ, czy ona nie czuje czegoś do Phillipa. Po tym wszystkim będzie musiała z nią porozmawiać zanim kolejne i kolejne plotki ogarnąć Hogwart. Przyjaciółka musi najpierw poznać jej wersję wydarzeń, jakakolwiek by ona nie była. - Ten moment, kiedy facet tak Cię dominuje, że nawet nie możesz się nazywać jak chcesz. W co ja się wpakowałam? - Lekkie poirytowanie związane z ponownym usłyszeniem "Vittoria" w jego ustach przykryła oczywiście żartem. Jak zawsze. Choć musiała przyznać, że jako jedna z niewielu osób wymawiał je poprawnie. A dorzucając do tego sposób mówienia chłopaka i bardzo męski głos, brzmiało ono cudownie gdy to on go używał. Przyzwyczajenie jednak drugą naturą człowieka. Będzie to dla niej szpileczka tak długo, aż nie przywyknie. - Dlatego jestem przygotowana na prawie... Właściwie na prawie nic nie jestem. Ale mam owoce i alkohol - To mówiąc sięgnęła do jednego pudełka po winogrono i włożyła je sobie do ust. Było słodkie i bardzo soczyste. Ciekawe, kiedy skrzaty się zorientują, że znowu ktoś był w ich spiżarce. Jest bardzo duża szansa, że od razu powiążą znikanie owoców z nią, ale o szlaban będzie się martwić później. - Nawet nie pamiętam kiedy mnie ostatnio facet zaprosił na randkę, przynajmniej taką poważną. Za szybka jestem w tych tematach - Odpowiedziała szukając w głowie kogoś poza Maxem (który randkę zorganizował dla śmiechu, teraz była jej kolej), który zdążyłby zauroczyć się nią szybciej, niż ona nim. Nie. Zdecydowanie nikogo takiego nie było od bardzo dawna. Ona szybciej zaczynała i szybciej kończyła. Tak to już wyglądało. Drugiej randki prawie nigdy nie było. - Skoro masz mnie w planach pożerać spojrzeniem, to daj też popatrzeć - Zasugerowała doskonale widząc, jak ten bada ją swoim spojrzeniem. Specjalnie ubrała jednoczęściowy strój kąpielowy, że za wiele nie pokazywał i pozostawiał pole dla wyobraźni. I choć nadal obecność jego spodni była dla niej mało istota, tak jak ich brak, to nie była by sobą gdyby nie rzuciła tego typu komentarza, który łączył żart z flirtem. Zwykle było to zupełnie nieświadome. Teraz oczywiście zaplanowane, ale o dziwo nadal wychodziło jej to naturalnie.
Phillip Peregrine
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 186cm
C. szczególne : Szrama na prawej ręce ciągnąca się od łokcia do nadgarstka. Ciężki, męski głos.
Doskonale to rozumiał. Sam wiedział dobrze, że żeby uprawiać seks nie trzeba kochać. Absolutnie. Ba! Nigdy nikogo nie pokochał jak tylko się z nim przespał. Robił to jedynie z czystej przyjemności, a nie dlatego że obdarzył kogoś uczuciem. Aktualnie Phill nie miał nikogo takiego, od ostatniego razu minęło kilka miesięcy i trzeba przyznać, że brakowało mu tego, więc może to też był jeden z głównych powodów dlaczego się tutaj zjawił. Bardzo prawdopodobne. Miał nadzieję, że Kath lada moment nie wytrzyma napięcia i wskoczy mu w ramiona całkowicie mu się oddając. Była bardzo atrakcyjną dziewczyną i przede wszystkim wydawała się być ostrą, namiętną a to mu się bardzo w dziewczynach podobało. To samo faktycznie myślał o Tori. Przynajmniej wyglądała mu na taką, która wie czego chce. Choć nie ukrywał, że najbardziej podobały mu się dziewczyny ciche i niepozorne. Ale od jakiegoś czasu nie miał szczęścia akurat na taką trafić. Soph zdawała się dorastać i coraz mniej spotykała się z Peregrine. Może szukała odpowiedniego faceta dla siebie, a dobrze wie, że z nim nic konkretnego jej nie czeka. Nigdy się z nią nie przespał i prawdopodobnie by tego nie zrobił zważywszy na jego przyjaźń z Lucasem. Przyjaźnili się od dziecka i nie miał zamiaru tego spieprzyć tylko dlatego, że nie potrafił trzymać ptaka w klatce. O nie. Takie myśli od razu odrzucał na bok, żeby w ogóle o tym nie myśleć, bo jeszcze jakieś głupie myśli zaczną mu biegać po głowie. - Przecież doskonale mnie znasz, nie pamiętasz? Minęło trochę czasu, ale nadal jestem tym starym Peregrine, nie zapominaj. - mruknął do niej i przyglądał się dziewczynie. Pociągnął kolejny raz papierosa. W co się wpakowała. On sam nie wiedział czego ona tak naprawdę od niego chciała. To wszystko trochę mu śmierdziało, ale lubił ryzyko, a przede wszystkim zabawę. Na pewno będzie mocno rozczarowany, jak to spotkanie faktycznie ma zacząć i skończyć się na zwykłym opalaniu. - Na co jesteś przygotowana? Nie krępuj się. Dobrze wiemy, że bez powodu nie zabrałaś mnie tutaj. - powiedział i dopalił papierosa by wyrzucić go w otchłań piasku. Może i nie powinien tak robić, ale pewnie przeszukując plażę miliony petów tutaj zamarło. - Randki? To zabawa dla dzieci... - oznajmił i zasiadł na kocu obok niej zaraz po tym jak jednak pozbył się swoich dresów, a ona mogła zauważyć imponujące wybrzuszenie w jego slipach. Podziwiał jej ciało, w końcu miał oczy i nie mógł jej oszukiwać, że robiła na nim wrażenie. Nigdy nie udawał, że do niczego się nie nadaje i że wygląd dla niego nie miał znaczenia. Bo miał ogromne. On zawsze był ładnie uczesany, wypielęgnowany, ładnie pachnący. Chyba jedynie Lucas mógł go widzieć w niecodziennej sytuacji gdy wstawał z łóżka, jednak nie minęło kilka chwil, a już był gotowy wyjść na imprezę.
Vittoria Sorrento
Rok Nauki : I
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Tatuaż dinozaura na szyi i koszulki z różnymi napisami
Wiedziała doskonale jak fizyczność może nie mieć nic wspólnego z miłością. Tylko, że ona chciała tej miłości. Pragnęła jej jak powietrza od dłuższego czasu, a jej brak sprawiał, że z miesiąca na miesiąc zaczynała się dusić. Zaczęła się zmieniać. W wersje siebie, którą powoli przestawała lubić. Jeszcze rok temu gdyby ktoś jej powiedział, że umówi się z facetem by dopiec jakiejś innej dziewczynie - wyśmiałaby go. A teraz jest tu z Phillipem... - Ludzie się zmieniają... - Stwierdziła mając na myśli chyba bardziej jego niż siebie, ale zaraz wróciła tematem do niego - Na pewno przez ten czas choć trochę się zmieniłeś. Inaczej byś się ze mną nie umówił - Stwierdziła będąc pewną, że to nie jest "stary Peregrine" w takim stopniu, jak mogło by się to wydawać. Na pewno po drodze stało się trochę rzeczy, które w jakimś stopniu zmieniły jego postrzeganie świata. Aczkolwiek musiała cicho przyznać, że cieszyła się iż jego sposób zachowania pozostał niezmienny. Mogła się irytować, ale prawda była taka, że uwielbiała gdy facet dominował niezależnie czy to w rozmowie czy innych sprawach. Pewnie między innymi dlatego popełniła kilka błędów z Adrianem, gdy nagle okazało się, że i on to potrafi. Teraz jednak to ostatnie o czym chciała myśleć. Jeszcze sobie tego nie poukładała w głowie. - No jak to na co. Na wielogodzinny seks z piaskiem wbijającym się w tyłek, bejbe. Cała plaża, wszystkie dostępne w Kamasutrze pozycje. A co myślałeś? Że będziemy tylko siedzieć i gadać? - Odpowiedziała żartem, poruszając przy tym figlarnie brwiami góra-dół. Jej humor nie dla każdego był oczywisty i zrozumiały, na szczęście jej mimika dopełniała całości. Nie dało się tych słów wziąć na poważnie. - Może nigdy nie byłeś na takiej udanej? - Odpowiedziała obserwując go gdy ściągał spodnie i natychmiast odwracając wzrok gdy dotarło do niej, że dla niego "strój kąpielowy" to nie są luźne bokserki, a w obecnym wydaniu dostrzegła zdecydowanie więcej niż zamierzała. Nie była wstydliwa. I rzadko kiedy się peszyła. Po prostu gapienie się na niego było... No nie. No po prostu no nie. Może i było na co, no ale no nie. - Jak wrażenia po waszej godzinie wychowawczej z Dear? Podobno było grubo - Spytała chcąc wybadać, czy Phill ma w ogóle świadomość, że odbyła się z jej powodu. Dlatego, że to ją przyłapano z Maxem (o czym na szczęście nikt nie trąbił) i dlatego, że to ją zaatakowała Kath (choć cała szkoła mówiła, że było odwrotnie).
Phillip Peregrine
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 186cm
C. szczególne : Szrama na prawej ręce ciągnąca się od łokcia do nadgarstka. Ciężki, męski głos.
Wiadomo czasami zdarzało mu się coś tam czuć do dziewczyn, czasami to było nawet dość intensywne i obawiał się takich emocji które wtedy nim szargały. Czasami tęsknił, czasami miał podejrzenie, że mógłby coś do danej dziewczyny coś czuć, ale wtedy od razu budził się nie pozwalając na to, żeby to wszystko się jakoś bardziej rozwinęło. - Z pewnością niektóre cechy uległy zmianie, ale ja tego po sobie jakoś nie widzę. Tak samo jestem wrednym ślizgonem jak wtedy, więc mam nadzieję na co się piszesz... - mruknął do niej ostrzegając ją przed samym sobą. Jednakże trochę znał tę pannę i uważał, że powinna zaryzykować, ona raczej lubiła ryzyko z tego co pamiętał. Zresztą czego ona się mogła po nim spodziewać? Grzecznego, miłego chłopca? Owszem potrafił takim być, on miał rzeczywiście wiele twarzy. Ale zmieniał je jak tylko nadeszła odpowiednia pora. Phill nie miał w zwyczaju przejmować się jak dany problem rozwiązać, on zawsze liczył na łud szczęścia i rzadko kiedy widać było staranie z jego strony. Więc jeżeliby Tori zwyczajnie go olewała, on nie miał zamiaru się zbyt mocno w to angażować. W końcu to ona do niego napisała więc liczył na to, że ma jakiś plan. - Vittoria nie wiem czy zdajesz sobie sprawę co mówisz... Wiesz, że mnie nie trzeba mówić dwa razy, powiedziałaś już raz jak będę chciał to jeden raz mi wystarczy. - powiedział do niej i patrzył nie spuszczając z niej wrednego spojrzenia, które zawsze miał. Oczywiście, że to co mówiła wydawało mu się trochę nielogiczne, że robi sobie z niego żarty, ale on często nie znał się na żartach a zwłaszcza na takich. Przyszedł do niej bo czegoś oczekiwał, a jeżeli czegoś oczekiwał to znaczy że to dostanie. - To się dopiero okażę. - mruknął, widział speszenie dziewczyny i prychnął. - Nie bądź taka wstydliwa. - dopowiedział, on tam się nie krępował i patrzył na jej ciało jak na jakieś bóstwo. Nie miał zamiaru uciekać wzrokiem, bo i po co? Było mu w tej pozycji bardzo dobrze i nie zamierzał jej zmieniać. Zresztą chyba tego od niego oczekiwała, czyż nie? - Zwykle paplanie... Jak dla mnie nie warte uwagi - powiedział, bo chodziło głównie o Maxa, a ten gówniarz go w ogóle nie interesował. Również o Kath, może to powinno go trochę zainteresować, ale który ślizgon zachowywał się zgodnie z regulaminem? Chyba tylko wyjątki.
Vittoria Sorrento
Rok Nauki : I
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Tatuaż dinozaura na szyi i koszulki z różnymi napisami
Przynajmniej wiedział, że potrafi. To najważniejsze. Ludzie, którzy są przekonani, że nie są zdolni do tego typu uczuć są na prawdę smutni. Ona niemal non stop na takich trafiała - zarzekających się, że nigdy się nie zakochają. Oszukujących się tak długo. Tori była jednak pewna, że w końcu każdy trafi na kogoś dla siebie. A jak już przepadnie, to przepadnie. Po prostu jedni muszą dłużej poczekać na magiczne "to coś". - Obecnie pracuję jako zawodowy demoralizator dla ślizgonów, więc uwierz mi. Doskonale wiem, na co się piszę. Gdybyśmy zostali w zamku, pewnie byś dzisiaj zgarnął jakiś szlaban - Brzmiało to jak żart, choć żartem nie było. To byłby czwarty w przeciągu kilku tygodni. Mało brakło żeby miała jeszcze jeden za wejście do męskiej łazienki, ale na szczęście prefektka ślizgonów okazała się być na prawdę w porządku i po prostu ją wygoniła. Co najlepsze, to była kolejna sytuacja, która podkreślała jej opinię wśród ludzi, a chodziło tylko o to, że oblała Brewera piciem i pomogła mu to zmyć. Życie non stop podkłada jej pod nogi kłody. A ona bez przerwy się o nie potyka. Faktycznie, lubiła ryzyko. Lub raczej to ryzyko lubiło ją. Dlatego nie trafiała na grzecznych, miłych chłopców - no może z wyjątkiem tych, których brała za przyjaciół. Natomiast ślizgona o takie cechy by nie podejrzewała. Nie kogoś, kto zachowuje się w taki sposób jak on. - Muszę gryźć się w język. I uzbroić w nunczako - Odpowiedziała gdy ten uznał to, co powiedziała za zachętę do działania. Na szczęście skończyło się tylko na sugestii i adekwatnym do niej spojrzeniu, na niczym więcej. Jeśli tego własnie od niej oczekiwał dzisiejszego dnia to jedno było pewne. Nie ma takiej opcji. Nie wiem co by musiał zrobić, żeby pozwoliła sobie po raz kolejny na przekroczenie tej granicy. - W takim razie mam nadzieję, że rozdziewiczę Cię w kwestii udanych randek - Odpowiedziała biorąc do ręki tym razem kawałek ananasa i wkładając go sobie do ust. Gdy zarzucił jej wstydliwość natychmiast wróciła do niego spojrzeniem, oblizując mokrą z soku opuszkę palca. - Czemu nie? Podobno wstydliwie dziewczyny podobają się facetom - Odparła zaczepnie znowu widząc to spojrzenie i czując, że robi jej się gorąco. I to nie ze względu na pogodę. Rzadko kto był aż tak bezczelny, żeby nawet nie ukrywać zainteresowania jej ciałem. Dobrze, że ubrała strój jednoczęściowy. Bardzo dobrze. Okej. Czyli nie łączy jej z tymi sprawami. Ciężko powiedzieć czy to dobrze, czy wręcz przeciwnie. Sięgnęła po butelkę whisky, żeby ją otworzyć. Napiła się łyk czy dwa z gwinta, po czym wystawiła ją w jego stronę.
Phillip Peregrine
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 186cm
C. szczególne : Szrama na prawej ręce ciągnąca się od łokcia do nadgarstka. Ciężki, męski głos.
Nigdy by po sobie nie spodziewał się jakiegoś konkretnego uczucia i jeżeli ktoś tak mówił to jedynie go wyśmiewał, ale sam się przekonał na puchonce, że jest w stanie się zakochać. Na jego nieszczęście Silvia była naprawdę dla niego ważna, ale chciał o niej już jak najszybciej zapomnieć, a zdawało mu się, że powoli przyswaja do siebie takie myśli, żeby zwyczajnie sobie odpuścić, bo po co mu to było potrzebne? On nienawidził jak coś mu chodziło po głowie i nie dawało mu spokoju. Zawsze lubił jasne sytuacje, a jeżeli przychodziło mu się nad czymś głowić to wiele razy sobie zwyczajnie tego odpuszczał. - Szlaban to moje drugie imię. Za dobrych czasów, nie było tygodnia, żebym nie sprzątał składzików na miotły... To dzięki mnie to miejsce jeszcze w ogóle istnieje. - zaśmiał się. Czasami był pod kontrolą nauczyciela więc musiał sprzątać czy mu się to podobało czy nie. A wiedział, że jakiekolwiek stawianie się pójdzie na jego niekorzyść, więc nie chciał nigdy pogarszać swojej sytuacji. Nie raz Teska się z niego śmiała, że dzięki niemu Hogwart jest taki czysty i w miarę ogarnięty, bo chyba nie było miejsca w którym przez tyle lat Phill nie sprzątał. Najbardziej upokarzające było sprzątanie Wielkiej Sali, gdzie wszyscy się na niego gapili. Ale czy to go zniechęciło do dalszych psot? Wręcz przeciwnie, to jeszcze bardziej go nakręcało. - Jak uważasz, ja jestem zwarty i gotowy. - powiedział śmiejąc się do niej. Pewnie że miał na nią ochotę, miał nadzieję, że jednak ten alkohol który miała ze sobą po jego wypiciu będzie nieco łatwiejsza, miał pewien cel który chciał osiągnąć, ale jak to mówią do tanga trzeba dwojga więc sam nic z tym nie działa, a jednak gwałcicielem nie był choć kusiło go zrobić coś wbrew dziewczynie. - Nie jestem przekonany, że Ci się to uda. Ja nigdy nie uznawałem randek za coś co do mnie pasuje. - mruknął. Umawianie się na kawę, ciasto? Nie. Owszem jeżeliby umówili się na alkohol nie byłby w stanie odmówić, ale jeżeli wchodzi w to alkohol to raczej nie była randka, a zwykła pijacka granda. - Owszem, ale czy Ty jesteś wstydliwa mała? Wydaje mi się, że nie. - powiedział. Nie bez powodu wybrała taki klimat, żeby rozebrać się do stroju kąpielowego. Równie dobrze mogła wybrać inny kontynent gdzie musieliby ubrać zimowe kurtki. Widząc poczynania Tori zaśmiał się. - Czyli zaczynamy zabawę! - wyszczerzył się do butelki jakby był alkoholikiem. Ale czy nie był? On bardzo lubił alkohol i nie było imprezy, żeby nie napić się alkoholu. Sięgnął po nią i pociągnął spory łyk lekko się przy tym krzywiąc. - Wiedziałaś co ze sobą zabrać... - mruknął wypuszczając powietrze z płuc. Trochę się przeliczył gdyż wziął dość spory łyk, a alkohol był dość mocny.
Vittoria Sorrento
Rok Nauki : I
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Tatuaż dinozaura na szyi i koszulki z różnymi napisami
Myślenie cały czas o byłych partnerach jest tak toksyczne, że zdecydowanie powinien pozbyć się jej z głowy. Oboje powinni. Wbrew pozorom byli do siebie dość podobni w kwestii przeżyć, które ich trochę ukształtowały. Choć Vittoria cały czas starała się uchodzić za tą grzeczną. Ostatnio życie jej pokazywało, że nie ma takiej opcji, więc możliwe że ostatecznie skończy taka jak Phillip. Taka... Zgorzkniała? To chyba dobre słowo. - Nie kuś mnie, bo zaciągnę Cię do pomocy u Gajowego. Muszę tam iść jeszcze trzy razy za ostatnią akcję - Zaśmiała się. Tymi słowami trochę ją rozluźnił, bo choć zupełnie nie było tego po niej widać, zdecydowanie była spięta tym spotkaniem. Na szczęście jak zwykle udawało jej się to zasłonić i była przekonana, że chłopak tego nie widzi. Gdyby wiedziała, że taki z niego zapalony sprzątacz, to by go zaciągnęła do sowiarni czy izby pamięci. Pewnie uniknęła by spiny z Lucasem i Kath. Aczkolwiek wtedy Phillip był na etapie nie istnienia dla niej. - Nie bądź taki gotowy, bo ci kąpielówki pękną - Odpowiedziała chcąc trochę ostudzić jego zapędy, choć wciąż miała nadzieję, że obracają się jedynie w strefie żartu i wszystkie te słowa tam właśnie pozostaną. Nawet jeśli byli tu sami i nikt by się o niczym nie dowiedział, to już za wystarczającą szmatę się ostatnio uważała. Nie zamierzała się w to jeszcze głębiej pakować. - Doskonale wiesz, że jestem uparta. Choćbym cię miała zabrać na 10 randek, to w końcu dopnę swojego - Gdyby nie była uparta to by nie łaziła za nim wtedy tyle czasu. Nie wiem jak to się stało, że w ogóle udało jej się odpuścić, skoro nie dotarła do swojego celu. Cóż, co się odwlecze to nie uciecze. Był z nią tutaj i teraz, więc ostatecznie wyciągnęła go na ta cholerną randkę. Kolejny cel życiowy mogła sobie odhaczyć. - Jestem wstydliwa tylko przy wyjątkowych facetach - Odpowiedziała mu doskonale wiedząc, że brzmi to jak wyzwanie. Wyzwanie, którego na pewno by nie przegrała, bo choćby się tu nagle rozebrał do naga, to pewnie by się szczególnie nie speszyła. Ale próbować zawsze mógł. - Na trzeźwo Cię nie zniosę - Uśmiechnęła się szeroko i posłała mu oczko, wraz z butelką. Phillip by się zdecydowanie nadawał do jej klubu Animowanych Alkoholików. Może po tym wszystkim zgarnie go kiedyś po prostu do baru, jeśli uda się uniknąć wielkiej grupowej nienawiści ślizgonów do Vittori. - Pij pij, będziesz łatwiejszy - Skomentowała widząc, jak ten bierze solidnego łyka, a potem śmiejąc się, gdy krzywił się pod wpływem alkoholu. W takiej temperaturze lepiej, żeby uważał z tempem picia. Ona miała mocną głowę, nie była pewna jak jest z nim. Lepiej, żeby mu się nie urwał film w Meksyku.
Phillip Peregrine
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 186cm
C. szczególne : Szrama na prawej ręce ciągnąca się od łokcia do nadgarstka. Ciężki, męski głos.
Może i był zgorzkniały, ale za to bardzo szczęśliwy. Nigdy nie przejmował się żadną laską, która bardzo potrzebowałaby jego uwagi. On z jedną dziewczyną długo by nie wytrzymał, robić cały czas to samo, cały czas prawić te same komplementy jednej dziewczynie, nie, nie. To na pewno nie było dla niego. Może los kiedyś poda mu na tacy jakąś dziewczynę którą pokocha, ale wątpił w to. U niego bardzo trudno było o jakiekolwiek uczucie. A zwłaszcza miłość. - Ja jestem bardzo pomocnym człowiekiem więc na pewno bym Ci pomógł, ale doskonale zdajesz sobie chyba sprawę, że nie za nic. - mruknął i uśmiechnął się do niej. Na pewno jakaś zapłata byłaby bardzo mile widziana. Dobrze zdawał sobie sprawę, że Tori miała zwyczajnie talent w pakowanie się w kłopoty, samo to, że tutaj z nim była o tym świadczyło. Phill miał pewien cel pojawiając się tutaj i jeżeli go nie dostanie możę paść jego ofiarą. Tym bardziej, że poczułby się zrobiony zwyczajnie w bambuko, a on tego bardzo nie lubi. - Pękną czy nie pękną, ale uważam, że chyba nie będą mi dzisiaj potrzebne, co Vittoria? - spojrzał na nią tym swoim uwodzicielskim wzrokiem. Po nim mogła się dosłownie wszystkiego spodziewać, więc pewnie wcale się nie zdziwi takimi słowami wydobytymi z jego ust. On był dość bezpośredni. Po co miał grać w grę, skoro wiedziała jakie Phill ma wobec niej zamiary. - Ale doskonale wiesz, że ja też jestem uparty i to chyba bardziej niż Ty więc nie porównuj się do mnie bo przegrasz, mała. - mruknął. Potrafił wleźć komuś na głowę, a tego mogłaby być dzisiaj pewna, że Phill jej tak łatwo nie odpuści. Tym bardziej, że jarało go to, że to ona go tutaj zaprosiła i musiał to wykorzystać. Czyżby Vittoria chciała połechtać jego męskie ego? Z pewnością jej się to udało. - Mnie alkohol do tego nie jest potrzebny. - powiedział do niej i pokiwał twierdząco głową. Ona by się teraz przed nim rozebrała i już jest jego. Nie miał zamiaru udawać, że miał na to ochotę, ale nie wiedział jak było z Tori.
Vittoria Sorrento
Rok Nauki : I
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Tatuaż dinozaura na szyi i koszulki z różnymi napisami
W takim razie może faktycznie lepiej być zgorzkniałym jeśli to daje szczęście. Ona się przejmowała, męczyła. Na zewnątrz była najszczęśliwszą kobietą na świecie, która wiecznie gada, nie przestaje się uśmiechać i wszędzie jej pełno. Ale w środku? W środku była w totalnej rozsypce. Może dlatego sytuacja z Kath wyciągnęła z niej tyle zła, co do którego była przekonana, że ono nie istnieje. - No tak. W naszym świecie wszystko ma swoją cenę, co? Jaka jest Twoja za pomoc w przekopywaniu grządek pod okiem O'Connera? - Spytała unosząc brew i oczekując, że ten rzuci jakimś konkretem w tym temacie. Jeśli cena nie będzie zbyt wielka, to może na prawdę się zastanowi? Ostatnio wyszła ze szlabanu brudna i zmęczona. Nie pogardziłaby pomocą w noszeniu choćby cholernie ciężkiej konewki. - Jeśli nie boisz się, że jak pójdziemy do wody uczepi się ciebie jakaś rybka... - Odpowiedziała wymijająco, nie dając się wciągnąć w jego grę. Wpatrywała się w jego oczy nie odwracając swojego spojrzenia. Będąc w swoim zachowaniu z minute na minutę coraz pewniejsza. Tak. Widziała czego on chce. Dzięki temu wiedziała na czym stoi. I dzięki temu mogła jakoś panować nad sytuacją. - Nikt nie jest bardziej uparty ode mnie Phill - Stwierdziła z pewnością i stanowczością, która wydawała się być nie do podważenia. Przy okazji skubnęła sobie kawałek pomarańczy w ramach zagryzki do alkoholu. Jeśli przy okazji udało jej się go tak czy inaczej połechtać, to dobrze. Skoro nie odbywało się to na siłę, to łatwiej będzie jej utrzymać się w tej sytuacji i jakoś ją prowadzić. - Czyli mówisz, że zostałbyś moją dziwką i bez alkoholu? - Zaśmiała się sięgając po butelkę, by zgarnąć ją dla siebie i jeśli na to pozwolił, to samej upijając trochę. Ona akurat się nie krzywiła, ale to może dlatego, że dosłownie tydzień czy dwa temu była na ognistej z Darrenem i trochę tego wypiła. Może język nadal pamiętał smak? Choć upał na zdecydowanie sprawiał, że reagowała na alkohol szybciej niż zwyczajnie. A jej po alkoholu puszczają hamulce... Może dlatego nagle powiedziała to, co zdecydowanie mijało się z jej planem udawania idealnej bogini. - Ej, zrobimy rekina z piasku? - Wypaliła uśmiechając się szeroko, a w jej oczach pojawiły się entuzjastyczne ogniki.
Phillip Peregrine
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 186cm
C. szczególne : Szrama na prawej ręce ciągnąca się od łokcia do nadgarstka. Ciężki, męski głos.
To zależy tylko i wyłącznie od charakteru. Phill nigdy by się nie przejmował jeżeliby zdradził, czy skrzywdził czyjąś z dziewczyn czy w ogóle kogokolwiek bo pragnę przypomnieć, że był biseksualny. Jego sumienie dość szybko by sobie z tym poradziło, nawet by się tym nie przejął, że będąc niedawno z Kath w nieznacznej sytuacji dziś spotyka się z Vittorią. Dla niego to nie było nic złego, wręcz przeciwnie. On się lubił bawić, zabawa to było jego życie. Kiedy miał się bawić jak będzie dojrzałym mężczyzną i będzie miał już rodzinę i dzieci? On się do rodziny bardzo przywiązuje, więc jeżeli będzie miał już swoje dziecko pewnie całą uwagę skupi tylko i wyłącznie na nim. - Jesteś piękną kobietą, więc chyba wiesz co chciałbym w zamian. - powiedział do niej i puścił jej oczko. Wyznaczył sobie cel zaliczenia Tori, co prawda to miało być tylko i wyłącznie zaliczenie, a nie jakaś wielka miłość, ale skoro z Soph mógł potajemnie się spotykać to dlaczego nie z Tori? Ale powoli tracił wątek w swoim życiu. Trochę już tych dziewczyn było i obawiał się, że pewnego dnia nie pozna jednej czy drugiej, albo pomyli ich imiona. Mimo iż uważał, że ma dobrą pamięć to jednak wszystko się może zdarzyć. - Do wody? Masz zamiar się kąpąć? - zapytał unosząc brwi. W tym momencie jakby sobie przypomniał, że w ogóle znajdują się na plaży w Meksyku i że faktycznie tutaj była woda w której można było się wykąpać. Ta perspektywa dość mu się podobała, dawno tego nie robił, miał nadzieję, że Tori nie będzie musiała go ratować, bo chyba przeżyje traumę. - Vittioria, nie znasz mnie na tyle, więc nie uważaj się za najlepszą w tej kwestii.[b/] - mruknął do niej i wyciągnął dłoń aby zabrać jej ten kawałek pomarańczy spod buzi. Sam przeniósł go do ust. No Tori faktycznie bardzo się postarała, to była wręcz biesiada. -[b] Męska dziwka? Że ja wcześniej na to nie wpadłem... - mruknął dłonią przeczesując swoją czuprynę. Już całkowicie zapomniał smaku jej ust, a naprawdę chciałby sobie o tym przypomnieć. Pewnie gdyby ją już teraz pocałował, ona mogłaby mu ulec, ale sam miał ochotę zagrać w tę grę, więc nie ma tak łatwo. - Wolałbym iść do wody... - oznajmił. Faktycznie dawno nie miał możliwości pływania, a za swych dobrych lat dobrze mu szło, ale już minęło tyle lat, może być zabawnie.
Vittoria Sorrento
Rok Nauki : I
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Tatuaż dinozaura na szyi i koszulki z różnymi napisami
W życiu by nie pomyślała, że ten w ogóle myśli o posiadaniu rodziny. Był niby rok od niej starszy, ale nie zachowywał się jak ktoś, kto choćby jedną myśl poświęcił przyszłości. Tym bardziej, skoro na ten moment była i Kath i Soph, a on planował jeszcze zabawę z Tori. I coś czuję, że wbrew jego nadziejom i tego, co o niej ludzie mówią, to ostatnie będzie dla niego największym wyzwaniem. Tym bardziej na tym etapie jej życia. - W takim razie ta piękna kobieta będzie nosiła konewkę sama - Odpowiedziała wzruszając ramionami i dając mu jasno do zrozumienia, że tak łatwo to z nią nie ma. Kurcze... Szczerze mówiąc bycie dla niego niedostępną sprawiało jej dziwny rodzaj przyjemności. Nie żeby było to coś nowego, bo ona na prawdę nie chodziła do łóżka z byle kim, ale w jego przypadku było to jakieś istotniejsze. Może dlatego, że im on bardziej chciał tym ona czuła się lepiej sama ze sobą gdy mu odmawiała. - Nie. Kazałam Ci wziąć strój kąpielowy, w którym Ci się ledwo wszystko mieści po to, żeby siedzieć cały dzień na plaży i jeść owoce - Odpowiedziała lekko ironicznie, ale natychmiast dodała - Pewnie, że mam zamiar iść do wody - Jakby dla zapewnienie spojrzała w stronę nieskończonego błękitu, który kolorem trochę nawiązywał do jej oczu. Z charakteru zdecydowanie była ogniem, ale uwielbiała wodę. Tym bardziej taką, na której potrafią się w każdej chwili pojawić niebezpieczne fale, nawet jeśli teraz była bardzo spokojną tonią. - I ty mnie nie znasz zbyt dobrze, złodzieju - Odpowiedziała widząc, jak jej pomarańczka znika nie w tej buzi, w której powinna. Kuźwa... Choćby nie wiem jak chciała się z tym spierać, takie zachowanie faceta względem niej bardzo jej się podobało. Bycie z kimś takim byłoby ekscytujące i pełne niespodzianek. Chyba każda kobieta marzyła o bad boy'u. Tylko, że taki był idealny wtedy, kiedy był dla wszystkich tym złym, ale ta jedna kobieta miała być dla niego całym światem. Phill zdecydowanie nie pasował jej do tego opisu. On wydawał jej się nie mieć tej dobrej strony, ale jak sam stwierdził - nie znała go. - Widzisz? Nawet myśleć za Ciebie muszę. Co ty robiłeś beze mnie tyle czasu? - Zaśmiała się jeszcze, a kiedy zasugerował pójście do wody, ta jak na zawołanie podniosła się z piasku i ruszyła w jej stronę - No to chodź - Rzuciła jeszcze oglądając się na niego przez ramię i wolno spacerując po piasku ku wodzie.
Phillip Peregrine
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 186cm
C. szczególne : Szrama na prawej ręce ciągnąca się od łokcia do nadgarstka. Ciężki, męski głos.
Nigdy nie spotkał dziewczyny, która byłaby godna zostać jego wybranką serca na całe życie. A wie, że może to nastąpić, bo podobne myśli miał na temat Valenti. Gdyby nie wyjechała kto wie co by się tak naprawdę wydarzyło. Wtedy gdy był z nią nie świrował pawiana i nie umawiał się z innymi dziewczynami. Tylko ona się liczyła. Teraz gdy się ogarnął, że to naprawdę nie była dziewczyna dla niego, że zwyczajnie go zawiodła mścił się tak jakby nad innymi dziewczynami. A tak naprawdę przecież wcale nie było powodu, żeby ktokolwiek przez to ucierpiał, ale jego to nie obchodziło. Teraz dostał dodatkowych skrzydeł. - Musisz mnie tak dręczyć? To nie jest fair. - mruknął do niej. Ona mogła mówić wszystko, a on i tak swoje wiedział. Tori była dzisiaj jego zadaniem do wykonania, miał nadzieję, że nie zawiedzie, ale tak naprawdę nie wiedział na ile Tori mu pozwoli. Jednakże widział to w bardzo dobrych barwach, przecież mieli alkohol, prawie nagie ciała więc czego można było chcieć więcej? Jemu już żadnych, nowych atrakcji nie trzeba było. - No właśnie a Ty nie chcesz mnie uratować. - powiedział udając, że jest mu ciasno i poprawił przez to swoje slipy układając swój klejnot w innym położeniu. Oczywiście że chciał tym wybudzić wyobraźnie dziewczyny, miał nadzieję, że mu się to udało. Dzisiaj była dość sprzyjająca pogoda więc nie spodziewał się jakichkolwiek fal które mogą im zaszkodzić w pływaniu. Owszem, że go nie znała. On naprawdę potrafił być czuły i romantyczny, może niekoniecznie kolacja przy świecach, ale jednak potrafił. Wiele dziewczyn się o tym przekonało, ale gdy tylko widział, że dziewczyna się już na niego nakręcała zwyczajnie przestawał. Czuł kiedy coś wymykało mu się spod kontroli i wtedy uciekał udając, że nie istnieje dla danej dziewczyny. - Nudziłem się mała. Ale mogłaś odezwać się do mnie wcześniej, a pewnie nie pożałowałabyś. - oznajmił i zrobił minę zbitego psa. Naprawdę żałował, że nie odezwała się do neigo wcześniej, kiedy był bardziej wolnym człowiekiem, bo tak nawet takie momenty w jego życiu istniały. Wstał tak jak nakazała i ruszył w stronę wody. Dość szybko znalazł się w miejscu kiedy fale obijały się o jego nogi. Jak nawet ją dzisiaj nie przeleci to jednak to miejsce było naprawdę wyjątkowe i mógł poczuć się jak na wakacjach i zregenerować swój umysł. Mam nadzieję, że nie będę musiał Cię ratować. - powiedział do niej i zaczął wchodzić coraz o dalej.
Vittoria Sorrento
Rok Nauki : I
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Tatuaż dinozaura na szyi i koszulki z różnymi napisami
Kto by pomyślał, że Phill jest taki, jaki jest bo non stop trafia na nieodpowiednie dziewczyny? Gdyby miała z nim szansę normalnie porozmawiać, tak pewnie powiedziała by mu, że go doskonale rozumie. Że sama nie może się pozbierać po tym, jak miłość jej życia uznała ją za kogoś nieistotnego i po prostu z dnia na dzień poszła do zupełnie innej kobiety. Pewnie by się na prawdę dobrze dogadali w innych kwestiach. Tylko, że jemu chodziło tylko o seks. Jej tylko o zemstę na Kath. Peregrine przegapił swój moment, kiedy faktycznie chodziło tylko o niego. Zresztą, pewnie i tak z tego nic by nie wyszło. Dziewczyna potrzebowała kogoś, kto będzie się nią opiekował. Nie kogoś, kto może w każdej chwili zmienić zdanie i ją olać. To zrobił Lucas. I to ona robiła notorycznie względem facetów. Może też poniekąd mściła się za to, co zrobiono jej... - Muszę - Stwierdziła wzruszając ze śmiechem ramionami. Mógł sobie myśleć o chce. Ale nie jest łatwa. Nie jest puszczalska. I do niczego między nimi nie dojdzie - nawet zemsta na ślizgonce nie jest warta tego, żeby aż tak się zeszmaciła. Przynajmniej na ten moment tak myślała i była tego pewna. Aczkolwiek wszelkie jej plany i zamiary życie bez przerwy ostatnio weryfikowało - choćby zmuszając ją do całowania facetów przez jakieś cholerne mleko. - Myśle, że świetnie poradzisz sobie sam - Odpowiedziała mimowolnie schodzac spojrzeniem za jego ręką, a potem podnosząc je ponownie na jego i ostentacyjnie ziewnęła. Drażniła się z nim i sprawiało jej to frajdę. Patrzenie, jak ten kombinuje jak poprowadzić rozmowe, żeby wyciągnąć z tego coś więcej. Była ciekawa jak długo potrwa zanim odpuści. - Ty też mogłeś się do mnie odezwać. Byłam cały czas w tym samym zamku, kilka pięter dalej. Wystarczyło do mnie przyjść - Teraz już mieszkała poza Hogwartem, co ułatwiało unikanie niektórych ludzi. Jednak ta sytuacja trwała dopiero 2 tygodnie, zatem do tamtej chwili pojawiała się na korytarzach, na lekcjach. Spokojnie mógł ją wiele razy zaczepić. Ale nie chciał, a ona nawet nie pamiętała o jego istnieniu. Dziewczyna również weszła do wody wzdychając gdy ta obmyła jej kostki. Była dużo chłodniejsza niż jej rozgrzane temperaturą i alkoholem ciało. Potem jednak ruszyła do przodu odwracając się do niego by odpowiedzieć. - Chciałbyś co? Sztuczne oddychanie i te sprawy - Przesłała mu buziaka w powietrzu, po czym jeszcze głębiej weszła w wodę, a gdy miała ją już po pas, zanurzyła się by pomoczyć włosy. Wychodząc obejrzała się w jego stronę by zaraz bujana spokojnymi falami przepłynąć z metr do przodu i stanąć w miejscu, w którym woda sięgała jej do biustu.
Phillip Peregrine
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 186cm
C. szczególne : Szrama na prawej ręce ciągnąca się od łokcia do nadgarstka. Ciężki, męski głos.
Czasami zastanawiał się czy to właśnie nie był powód tego jego zachowania, że to właśnie nie trafiał na odpowiednie dziewczyny. Bo coś w tym może być, że nie znalazł jeszcze dobrej osoby przy swoim ramieniu. Wiele razy uważał, że tak właśnie jest. Skoro dziewczyna nie ubiegała o jego względy to on sobie zwyczajnie tego darował w innym przypadku zwyczjanie by jej w końcu uległ i starał się o jakiekolwiek dalsze rozwijanie ich znajomości. Ale skoro do tej pory nikogo takiego nie poznał to czy było warto się tym przejmować? Jemu było dobrze tak jak jest. Czyżby mieli zamiast seksu rozmawiać o swoich związkach pod wpływem alkoholu? Phillowi czasami zdarzało się by tak właśnie się zachowywać. To zależało do dnia czy też wypitego alkoholu, a skoro mieli tę butelkę we dwóch sami opróżnić to może być naprawdę bardzo ciekawie. Ślizgon potrafił się żalić, pewnie Lucas nie raz mial okazje słuchać na temat Valenti jego wypocin. Nawet ich ostatnie spotkanie właśnie tego dotyczyło. Czyli tak naprawdę już trochę czasu minęło od ich wspólnego wypadu. Ale skoro Lucas nic nie pisał to nie miał zamiaru mu o sobie przypominać. Może wreszcie znalazł jakąś dziewczynę, bądź co gorsza interweniował w sprawie swojej siostry. - Naprawdę jesteś okrutna. - powiedział do niej i kolejny raz zrobił minę zbitego psa. Spotkanie z nią skutkowało jednym, ale to nie znaczy że chłopak nie może się zawieść. Szczerze powiedziawszy nie radził tego robić pannie Sorrento bo jeżeli nie dostanie czego chce może się różnie ich spotkanie skończyć. Jednakże jej plus, że przyniosła ze sobą mocny alkohol przez to Phill może całkiem zapomnieć w jakim celu się tutaj zjawił. - Vittoria mnie nie bawią takie zabawy... - mruknął dając jej do zrozumienia, że przybył tutaj z nią w jednym celu. Gryfonka jednak wydawała mu się taka, że prędzej czy później mu ulegnie. W końcu coś kiedyś ich łączyło tak? Nie robiła tego z byle kim, a to już miało spore znaczenie. - Byłem zajęty, a skąd ja mogłem wiedzieć, że jesteś nadal zainteresowana. - powiedział i wzurszył ramionami. Przecież nie musiał na siłę do niej łazić i prosić o jakąkolwiek łaskę, tym bardziej, że sam sobie doskonale radził. - Nie kuś bo naprawdę zacznę się topić i co wtedy zrobisz, nie będziesz miała wyboru chyba, że naprawdę pozwolisz mi utonąć. - oznajmił i wyskoczył z wody niczym pocisk, aby zanurkować. Dopłynął do samego dna, żeby wypłynąć na zewnątrz. Otrzasnął głową, aby pozbyć się nadmiernej ilości wody na swojej głowie i zaczął płynąć, ale w kierunku Tori. Co prawda nieco zapomniał jak się pływa, ale po chwili wrócił do swojej prawdziwej formy. Przecież tego się nie zapomina.
Vittoria Sorrento
Rok Nauki : I
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Tatuaż dinozaura na szyi i koszulki z różnymi napisami
Rozmowy o związkach nie wchodziły grę. Vittoria bardzo dużo o tym myślała, niemal non stop. Siedziało to w niej i wyniszczało ją od środka coraz bardziej i bardziej. Ale o tym nie rozmawiała. I to był pewnie jej najgorszy błąd. Zresztą nikt jej o to nie pytał, bo nikt nic nie widział. Choć gdyby tak zainteresował się ktoś tym po alkoholu i to taki mocnym... Nawet nie wiem, czy bycie wstawioną pozwoliło by jej się choć trochę otworzyć. Skoro na wielu ludzi to działa w ten sposób, to może też i na nią? Ciężko powiedzieć. Dawno nie była do tego stopnia pijana żeby aż tak osłabić wszystkie swoje hamulce. - Wiem. Może powinnam być ślizgonka, ale tiarze się coś pomyliło - Skomentowała sugerując, że tylko uczniowie Slytherina są okrutni, a cała reszta to oczywiście aniołki. Zresztą, ona akurat była Blond Aniołem. Nawet jeśli upadłym, to wciąż aniołem. Nie wiedziała co ma mu odpowiedzieć gdy stwierdził, że go to nie bawi. Naciskał jednocześnie nie mówiąc nic wprost. To bardzo wygodne. Zawsze będzie mógł w razie czego stwierdzić, że przecież nic takiego nie powiedział. Może dlatego postanowiła mu na to nie odpowiadać? Całowali się może raz, ledwo to pamiętała. I tyle. Nie zamierzała się z nim przespać. Nie ma takiej opcji... W tych tematach brała pod uwagę kiedyś tylko Lucas,a teraz tylko Maxa. Zemsta zemstą, ale... Ale no nie pozwoli sobie na zupełne zniszczenie resztek moralności. - Teraz nie jesteś zajęty? - Zagaiła będąc ciekawą, czy wspomni w ogóle o tym, że jego i Katherin cokolwiek łączy. Odwróciła lekko wzrok żeby znowu nie było widać, że kłamie - Poza tym, nigdy nie przestałam być zainteresowana - Wpatrywała się przez chwilę w wodę, by potem znów spojrzeniem spocząć na jego oczach, w których tyle kobiet tonęło bezpowrotnie, a on doskonale o tym wiedział. - Robię sobie tak często krzywdę, że pewnie byłabym fatalnym ratownikiem, to też nie polecam się topić. Może umówmy się, że nikt dzisiaj nie utonie, co? Bo mnie wszystkie Twoje fanki zamordują - Skomentowała już po tym, jak się wynurzył. Stała w miejscu odgarniając mokre kosmyki do tyłu i czekając, aż ten do niej dopłynie. Woda miło chłodziła jej skórę.
Phillip Peregrine
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 186cm
C. szczególne : Szrama na prawej ręce ciągnąca się od łokcia do nadgarstka. Ciężki, męski głos.
Był dobrym słuchaczem, wiele osób mu to powiedziało. Potrafił nawet dobrze udawać, że jeżeli żale danej osoby mu nieodpowiadały on udawał, że namiętnie je słuchał. Z poradami też był dobry, ale czy warto go w ogóle słuchać i tego co ma do zaproponowania? On często wybiera dość specyficzne rozwiązania, więc wielu osobom to nie wychodziło, a w kwestiach miłosnych? Ehh. Był najlepszy. Phill po wypiciu alkoholu bardzo się otwiera, potrafi się nawet popłakać na czyimś ramieniu, jeżeli opowiadał o czymś co sprawiało mu ból. Można powiedzieć, że wtedy był takim bezbronnym chłopcem, że nikt by go nie poznał. - Ty i ślizgonką? Nieee... Kompletnie Cię u nas nie widzę. - mruknął do niej i zaśmiał się. Tori i Slytherin? Przecież to było za dobre dziecko na ślizgonkę. Może i robiła jakieś niestosowne rzeczy, ale w głębi serca to była bardzo dobra dziewczyna, a nie liczą się czyny tylko to co siedzi w środku. - Dla mnie to i tak nie ma żadnego znaczenia, mała. - rzucił i zaśmiał się. Po co miał sobie psuć renome, że ma jedną a idzie do drugiej. Jeżeli Tori o tym wiedziała to już jej główka będzie się musiała tym martwić, a nie jego. On ma czyste sumienie, bo nie przyzna się do prawdy bo tak mu było wygodnie, a nie zamierzał jeszcze bardziej gorszyć swojej pozycji. Tym bardziej, że i tak już jest na tej przegranej, ale jeszcze o tym nie wie, ale z pewnością się przekona. Kath zapewne dowie się o tym spotkaniu i będzie mocno wkurzona. Tym bardziej, że pisała do niego na temat gryfonki a on zamiast prawić wyrzuty dziewczynie o to zwyczajnie spotkał się z nią jeszcze na plaży w Meksyku. - Cieszy mnie to... - puścił jej oczko. - Ja jestem zbyt wart, żeby tak po prostu utonąć tutaj. - mruknął. Siarczystym ruchem ramion przemierzał drobne fale, które bądź co bądź go trochę spowalniały. Gdy tylko dotarł do dziewczyny, stanął na przeciwko niego. - I co ja mam z Tobą zrobić mała... - wzruszył ramionami, dając jej znak, że nie miał żadnego konkretnego planu, ale być może zaraz wpadnie na jakiś genialny pomysł.
Vittoria Sorrento
Rok Nauki : I
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Tatuaż dinozaura na szyi i koszulki z różnymi napisami
W takim razie najrozsądniejsze dla Tori będzie jednak po prostu z nim wypić. On się otworzy, rozżali. Może planie coś niepotrzebnego (choć co dzieje się w Meksyku, zostaje w Meksyku - nigdzie dalej by to nie poszło), a Kath dowiedziałaby się tylko, że byli na randce i może to by wystarczyło? Z drugiej jednak strony nigdy nie chciałaby go widzieć jako 'bezbronnego chłopca', bo by jej chyba serce pękło. Vitt lubi ludzi. Nigdy nie chce dla nich złego. Jedynie ta cholerna ślizgonka to wyjątek. - Gdyby nie Slyth to Ty byłbyś pewnie Puchonem - Stwierdziła zadziornie. Coś w tym jest, że nie musiała być ślizgonką, żeby i tak spędzać prawie cały swój czas z uczniami Slytherinu. W jakiś dziwny sposób przyciągało ją do nich. Lucas, Max, Soph, ostatnio Varian, a teraz znowu Phill. Jeśli jest jakaś magiczna choroba, która to powoduje - to zdecydowanie ją ma. - No bo wiesz... Ja się za zajętych nie biorę chyba, że to jest wyjątkowa sytuacja lub wyjątkowy facet - Skomentowała jeszcze chcąc naprowadzić tą rozmowę na odpowiednie tory, jakoś nią zakręcić pod swój cel. Z każdym słowem jednak czuła coraz bardziej jak poczucie winy ściska jej żołądek. Pewne było, że coś w niej prędzej czy później pęknie. Trudno powiedzieć kiedy i jakie będą tego skutki. Zdecydowanie to był taki moment w życiu, że potrzebowała jakiejś dobrej duszyczki, która będzie obok i się nie zaopiekuje. I jak na złość nikogo takiego nie było. - No tak. Hogwart nie przeżyłby tej straty. I jeszcze by mnie zamknęli w Azkabanie za stracenie Cię tutaj - Z Azkabanem to ona wolała mieć wspólnego tylko tyle, że przez chwilę mieszkała z byłym więźniem. Zdecydowanie nie brała pod uwagę siedzenie tam za utopienie ślizgona w trakcie randki z nim po to, żeby wkurzyć dziewczynę, której się podoba. Hm... Ciekawe ile za coś takiego grozi lat. - Kochaj mnie, karm mnie i nie opuszczaj - Rzuciła niemal automatycznie hasłem z mugolskiego filmu, choć dla kogoś kto nie był obyty w tym świecie (a była niemal przekonana, że z Phillem tak jest) nie było to zapewne zabawne tak jak dla niej, a i mogły zostać zupełnie źle odebrane. Ale to jest Tori. Nawet gdy próbuje knuć i spiskować, to i tak najpierw mówi, a dopiero potem jej mózg zaczyna przetwarzać te informacje.
Phillip Peregrine
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 186cm
C. szczególne : Szrama na prawej ręce ciągnąca się od łokcia do nadgarstka. Ciężki, męski głos.
Alkohol działał na niego bardzo rozczulająco. Potrafił naprawdę ze wszystkiego się wyżalić. Tak naprawdę nie miał dobrze z czego, ale zawsze jakiś temat się znajdzie. On nigdy się tak nie czuł, zawsze wiedział jak wyjść z trudnej sytuacji, chyba, że wcale mu na tym nie zależało to wysłuchał potrafił nawet przeprosić, aby po zniknięciu na powrót robić swoje. - Puchonem? A dlaczego puchonem? Puchoni są leniwi i nierozgarnięci, ja kompletnie do nich nie pasuję. - powiedział i prychnął. Nie miał nic do puszków, wręcz przeciwnie bardzo lubił z nimi spędzać czas tym bardzie, że wiele z nich był po prostu bardzo naiwny, a jemu to się bardzo podobało. Do tej pory niektórych wykorzystuje jeżeli chodzi o odrabianie lekcji, a zwłaszcza puchonki często się na niego nabierają, bo obiecywał im gruszki na wierzbie, a one robiły za niego zadanie domowe. -Po pierwsze nie jestem zajęty, po drugie jestem wyjątkowy, po trzecie to jest wyjątkowa sytuacja. Mała nie masz wyjścia... - zaśmiał się. Ale czy kłamał? Wcale. Przecież wcale nie był przez nikogo zajęty, to że pocałował Kath nie znaczy, że obiecuje jej wieczną miłość, poza tym ona sama nie chciała się w nic angażować i jasno mu o tym powiedziała, więc dlaczego miał nie korzystać z sytuacji? - Byłoby cholernie nudno w szkole, gdyby mnie tam zabrakło. Sama przyznaj. - oznajmił, dając jej do zrozumienia, że nie znał jakiegokolwiek sprzeciwu. Może teraz już z nim sprawa ucichła, ale za starych dobrych lat było o nim naprawdę bardzo głośno, a puszki trzymały się od niego z daleka, żeby tylko nie wejść mu w drogę. Ale z wiekiem wiele rzeczy przechodzi i naprawdę już nie miał ochoty na dziecięce wybryki. - Że jak? Karmić mogę, teraz na pewno Cię nie opuszczę, reszta to kwestia do omówienia. - rzucił. Objął ją w talii jakby nigdy nic. - Nie baw się ze mną... - ostrzegł ją. Mógł tak naprawdę ją pocałować, przytulić, dotknąć. Nic tak naprawdę nie miał do stracenia, najwyżej dostanie płaskiego, ale czekał na to co sama Tori mu zaoferuje. Bo to go najbardziej ciekawiło, a to co on by w tej chwili chciał i mógł zrobić to sprawa była jasna dla niego i pewnie dla niej również.
Vittoria Sorrento
Rok Nauki : I
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Tatuaż dinozaura na szyi i koszulki z różnymi napisami
W takim razie dlaczego ona nie wzięła tej whisky do wody?! Trzeba było ją zabrać i go po prostu powolutku, ale systematycznie rozpijać. Mniejsze ryzyko, że ten jednak zrobi coś wbrew jej woli - tym bardziej, że ona nie dość, że zostawiła gdzieś w torbie różdżkę, to nawet nie umiała z niej dobrze korzystać. - No, to jak dla mnie się wszystko zgadza - Odpowiedziała chcąc mu trochę dokuczyć, jednak puściła przy tym szeroki uśmiech mający za zadanie upewnić się, że ten się nie obrazi za tą malutką zaczepkę. Ona uważała, że Puchoni są przede wszystkim dobroduszni i naiwni. Lenistwa z nimi nie kojarzyła. A nierozgarnięcie... Dobra. Coś w tym było. Jednak ona też jest nierozgarnięta, więc kim jest żeby oceniać? - Z takim pakietem to ja się boję dyskutować. Muszę znaleźć jakąś inną wymówkę - Stwierdziła ze śmiechem po czym udała, że zastanawia się nad czymś innym, co mogło by sprawić iż w tej sytuacji jednak 'miałaby wybór'. Prawda jest jednak taka, że wybrała już dużo wcześniej, teraz tylko prowadziła odpowiednio całą tą sytuację. I jak na razie nawet jej to wychodziło. - Ja jakoś ostatni czas przeżyłam bez Ciebie i nie pamiętam żebym się nudziła. Dużo straciłam? - A jednak sprzeciw powstał. Tori nie była osobą, która przyjmuje wszystkie słowa tak po prostu. Prawie zawsze miała odpowiedź na wszystko. Tak było i tym razem. Zgodnie z jej podejrzeniami, nie skojarzył, że jest to hasło prosto wyjęte z filmu. To też zaśmiała się tylko cicho i... Spięła cała gdy poczuła jego dłonie na talii. Przełknęła ślinę przez chwilę przyciskając ręce do swojej klatki piersiowej, po czym powoli, dość niepewnie kładąc je na jego torsie. Dasz radę dziewczyno... Dasz radę. - Kto tu się kim bawi... - Mruknęła schodząc spojrzeniem z jego twarzy, a przenosząc je na jego tors. Jakby jej dłonie tam będące były w tej chwili ciekawsze niż wszystko inne.