Cholera, jasna cholera, powtarzał w myślach Redmond, próbując skupić się na nadlatujących piłkach. Było to dość ciężkie w deszczu, który wcale nie ułatwiał mi widzenia. Przeklinał w duchu ten cholerny zakład, przez który musiał teraz tutaj latać, strzegąc trzech pętli. Co go niby podkusiło do tego wszystkiego? Wiedział przecież, że zawali ten mecz jeżeli przegra zakład. Bał się nawet pomyśleć o tym, co zrobi z nim jego drużyna po pewnej przegranej.
Nadlatujący kafel sprawił, że Red poczuł adrenalinę, pędzącą przez jego żyły. O, nie, nie ma mowy że to też zawali. Mimo tego, że kafel leciał w kompletnie inną stronę, chłopak popędził w jego kierunku, wyciągając jak najdalej dłoń. Ku swojemu zdziwieniu, jedna dłoń wystarczyła do złapania piłki.
Co?Nie było jednak czasu na myślenie. Skupiając całą swoją uwagę na dobrym rzucie, uniósł rękę i zamachnął się najlepiej jak potrafił. Kafel wylądował prosto w dłonie bliżej mu nieznanej ścigającej, powodując u Redmonda niemałą ekscytację.
Chyba nie jestem w to aż taki zły, pomyślał, uśmiechając się do siebie. Może jednak ten mecz nie zapowiadał się aż tak źle.
Obrona: J (100%)
Podanie: J (100%)
-------
https://www.czarodzieje.org/viewtopic.php?t=17946