Sześciopokojwy, spory dom. Przed plagą akromantul już należał do rodziców Liama, dlatego zaraz po zdobyciu informacji o dostępności Doliny rzucili się, aby odzyskać swoją posesję. Niestety, zamieszkał w niej złośliwy poltergeist i profesor trudził się przez pięć dni, aby odzyskać prywatność. Teraz towarzystwa dotrzymuje mu jedynie skrzatka domowa, Tickle.
Sypialnia Liama
Znajduje się na piętrze, stąd pochyły sufit. Jest to dość duże pomieszczenie, utrzymane w drewnianym stylu podobnie jak reszta domu. Jedna ściana stylizowana jest na ścianę jaskini. To przy niej stoi nieduże biurko i właśnie tam zbiera się największy bałagan - jest to miejsce najbardziej odsunięte od drzwi i przy okazji zasłaniane przez stojące po środku pokoju łóżko. Jest ono z kolei nieco łagodniejsze, miękkie i niskie - właściwie, wygląda jak sam materac. Naprzeciwko niego widnieje ogromne okno z pięknym widokiem na Dolinę. W sypialni Liam ma również mały kominek, jakiś fotel i sporo drobiazgów dodających charakteru. Stary obraz, jeszcze należący do państwa Dearów, jakimś cudem dalej wisi na ścianie nad łóżkiem, a gramofon odpoczywa sobie w kącie. Prawie zawsze leci z niego muzyka.
Sypialnia Fire
Pokój Fire położony jest na poddaszu, podobnie jak ten Liama. Właściwie to sąsiadują ze sobą. Pomieszczenie, w którym dziewczyna spędza całkiem sporo czasu, jeśli nie tkwi w swoim dormitorium, niemal zawsze jest zabałaganione. Panuje tu istny chaos, ale Blaithin świetnie się w nim odnajduje. Trzy ściany noszą biały kolor, a czwarta krwistoczerwony. Jako iż pokój do największych nie należy, można spodziewać się tylko dużego, wygodnego łóżka i biurka, przy którym stoi futerał na skrzypce. W całym pokoju czuć dym papierosowy zmieniony tak, żeby przypominał czekoladę. Nawet nie stara się uporządkować jakoś setki płyt porozwalanych po całym pokoju. Najczęściej którąś właśnie puszcza, żeby rozbrzmiewała bardzo głośno w całym domu. Rzadko rusza się rzucić zaklęcie wyciszające pokój. Często ćwiczy tu zaklęcie, więc nic dziwnego, że w pewnym miejscach obsypał się tynk ze ścian, a okno zacina się tak, że trzeba szarpać za klamkę. Rzuciła czar na drzwi i wie wcześniej, jeśli ktoś zamierza wejść do pokoju. Cały pokój jest przystosowany do osoby Fire, a ona nie lubi, gdy ktokolwiek choćby tu zagląda. Dlatego lepiej nie próbować usiąść na łóżku, bo może magicznie zgiąć się wpół i cię przytrzasnąć. A skrzypce najprawdopodobniej uderzą cię smyczkiem po dłoni. Boleśnie.
Pusty pokój
Coś tu kiedyś będzie. Jak narazie jest to jedyne pomieszczenie, które nie zostało przywrócone do dawnej świetności. Może kolejna sypialnia, a może druga łazienka? Czas pokaże...
Pokój gościnny
Zwykła sypialnia, niezbyt ozdobna. Chwilami służy za składzik niepotrzebnych gratów... W rzeczywistości jednak był to pokój państwa Dearów. Nie przyjeżdżają tu oni zbyt często, dlatego zyskał miano gościnnego.
Łazienka
Duża, przestrzenna łazienka znajduje się na piętrze, pomiędzy sypialnią Liama a Fire. Na samym środku stoi jasna wanna, a w głębi znajduje się szeroki blat z dwiema misami umywalek. Toaleta jest nieco bardziej we wnęce. W kącie znajdują się drzwi prowadzące na nieduży taras, na którym można na spokojne rozwiesić pranie. Łazienka jest pomieszczeniem doskonale oświetlonym, bo poza kilkoma lampkami może poszczycić się wielkimi oknami wychodzącymi przez taras na panoramę Doliny. Na szczęście wiszą tam kotary, które z zewnątrz są zupełnie nieprzezroczyste i chronią prywatność mieszkańców. Z wewnątrz jednak możesz dalej podziwiać widoki!
Salon
Wchodzisz i od razu czujesz się komfortowo. Jest to pomieszczenie niesamowite przytulne, ale przy tym nie takie małe. Wysoki sufit i pokryta oknami ściana sprawiają wrażenie bardzo eleganckich i wytwornych, ale ogromny kominek i ciasno zbite kanapy zasypane poduszkami dodają ciepła. Dużo lamp i świec, dużo pamiątek rodzinnych porozstawianych po stoliczkach... Krótko mówiąc, wszystko co dobre. Idealne miejsce na wypicie porannej kawy, ale również na ogrzanie się w zimowe wieczory przy kubku gorącej czekolady.
Czytelnia
Pomieszczenie na parterze, obok salonu. Również ma wysoki sufit i dlatego przedzielone jest tak, że tworzy dwa pięterka. Oba zastawione są regałami pełnymi książek o najprzeróżniejszej tematyce. Od ukochanych tomiszczy transmutacyjnych Liama, przez historyczne lektury państwa Dearów, do dziecięcych bajek. Każdy znalazłby tu coś dla siebie... Gdyby nie to, że ciężko samemu zorientować się pomiędzy półkami. Łatwo da się "zabłądzić" i zmęczyć pomiędzy regałami, dlatego lepiej poprosić o pomoc skrzati domowej. Ona bez problemu odnajduje książki skryte pod pajęczynami. Dolne pięterko dodatkowo oferuje miękkie kanapy i fotele, gdzie można sobie usiąść i poczytać. Na stoliku zawsze znajdzie się karafka skrzaciego wina, albo innego wytwornego trunku.
Kuchnia
Kuchnia, jak kuchnia. Pełna kolorowych kubków, misek i talerzy. Skrzatka domowa, oczywiście, stara się zapanować nad bałaganem - a jednak zawsze coś znajdzie się na wierzchu. Na długim stole, przy którym ustawiono sześć krzeseł, zawsze stoi talerzyk ze świeżym, pachnącym ciastem. To właśnie w tym pomieszczeniu można zdobyć pyszną gorącą czekoladę i kawy jak z profesjonalnych kawiarenek.
Ogród
Piękny, pewnie zielony i kolorowy. Ciąg dalszy opisu nastąpi. Jak narazie to ważne jest, że można wejść do ogrodu przez salon, albo z boku domu.
Ostatnio zmieniony przez Liam S. Dear dnia Pią Sty 13 2017, 23:03, w całości zmieniany 2 razy
Autor
Wiadomość
Casper Angel Tease
Wiek : 30
Wzrost : 185cm
C. szczególne : "Puste" spojrzenie; lewa ręka w geometrycznych tatuażach ze słowem "PAST" na kłykciach; zapach
Zdawał sobie sprawę z tego, że sam siebie wyniszcza. Każdy narkotyk, każdy papieros, każda kropla alkoholu... To wszystko rujnowało go od środka. Miało jednak w sobie coś kojącego, bo przecież pomagało przyćmić zniszczenia, które już w ciele mężczyzny zaszły. Jak miał odwrócić się od czegoś takiego? Sięgał po butelki i paczki papierosów z taką łatwością, że zaczynał zapominać o ryzyku związanym z tymi zabawami. Nie widział sam dla siebie zbyt jasnej przyszłości, przestał więc się oszukiwać. Jedynie raz na jakiś czas próbował trochę odpocząć - tak jak teraz. Zazwyczaj pchało go do tego jakieś wydarzenie, coś znaczącego. Coś, czego nawet on nie mógł ignorować. - Brzmisz, jakbyś pokładała we mnie sporo wiary - cmoknął z dezaprobatą, wyczuwając pesymistyczne podejście dziewczyny do jego małej terapii. Zapewne po prostu nie mogła sobie wyobrazić jego jako porządnego, przykładnego obywatela. Nie dziwił jej się. - Prawda. - Nie był jakimś wielkim smakoszem. Pod względem jedzenia Casper nie wybrzydzał. O ile miał co zjeść, nie widział problemu. Często przez pracę w ogóle o tym zapominał, a sam w kuchni radził sobie beznadziejnie. Całkiem nieźle wychodziło mu jednak zawsze zamawianie czegoś, więc... Zdrowa żywność nigdy nie była dla niego. Tease najwyraźniej skazany został na podkopywanie samego siebie. - Jest ktoś, kto niczego nie ukrywa? - Prychnął z rozbawieniem, bo chyba zaliczał się do tej grupki osób, którym nie powinno się podawać veritaserum. Ciekawiło go, skąd dziewczyna w ogóle wytrzasnęła ten eliksir i dlaczego postanowiła się podzielić swoim znaleziskiem. Cas nie sądził, że szukałaby veritaserum specjalnie dla niego - śmiał twierdzić, że gdyby zadała jakieś pytanie, to i bez tego by jej odpowiedział. Chyba, że chciała mieć stuprocentową pewność co do jego prawdomówności. Poza tym veritaserum nie wyciągało prawdy - wyciągało całą prawdę, nawet tę najbardziej skrywaną. Parę kropel mogło sprawić, że Casper wyrzuci z siebie wszystko. A miał co opowiadać. - Powinienem? - Wziął fiolkę, patrząc Blaithin w oczy z pełną powagą. - Co chcesz wiedzieć, Blassie? Myślę, że możemy obejść się bez tego. - Potrząsnął lekko fiolką.
Blaithin 'Fire' A. Dear
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : chuda, opaska na twarzy, blizny, tatuaż, zapach damasceńskich róż
To z pewnością nie było proste. Życie w zmaltretowanym organizmie, który padłby już pewnie dawno temu, gdyby nie magia. Fire nosiła blizny nie tylko na ciele, ale także na duszy, o czym doskonale wiedziała. Cała ta nienawiść, którą w sobie dusiła, a która nigdy nie mogła znaleźć ujścia. Tego nie dało się wyrazić żadną grą na skrzypcach. To po prostu siedziało w Gryfonce niczym paskudnie i boleśnie wbity kolec. Bała się, że każda bliższa relacja będzie mogła go naruszyć i wywołać kolejną falę cierpienia. O tym, żeby pozbyć się drzazgi nawet nie chciała myśleć - to by ją zabiło. - Zawsze byłam sceptyczką. - stwierdziła swobodnie, bo żaden rozsądny człowiek nie szedł do niej w sprawie wspierania w trudnych chwilach albo jakiegoś pocieszenia. Jedyne, co Szkotka potrafiła zaoferować to butelkę Ognistej i cierpkie komentarze, zazwyczaj tylko dobijające poszkodowanego. Wątpiła w to, że Casprowi się powiedzie i właściwie to strzelała, że wytrzyma jeszcze najwyżej kilka dni. Wszystko to brało się z jednego powodu - ojciec Fire także obiecywał terapie. Obiecywał. Zabił przez to w Gryfonce całą naiwność, a zarazem i wiarę. Blaithin także nie wybrzydzała jeśli o jedzenie, nawet jeśli przez większą część życia jadała same specjały przygotowane przez wyjątkowo uzdolnione skrzaty. Przez to sama w ogóle nie umiała gotować. Przypomniała sobie na krótką chwilę, jak razem z Casprem jedli frytki. - Powiem ci, co kiedyś słyszałam. - stwierdziła, odpuszczając sobie rozbawiony ton. To były słowa jej ojca, ale postanowiła zachować ten fakt dla siebie. - Nagi człowiek ukrywa niewiele tajemnic, ale człowiek obdarty ze skóry nie ukrywa już żadnej. - uznała, że może trochę poszalała z budowaniem przerażającej atmosfery i że Tease pomyśli, że najpierw veritaserum, a później zechce go obedrzeć ze skóry... Dlatego spuściła wzrok z delikatnym uśmiechem błąkającym się na ustach. Miała nadzieję, że Caspra nie oblał teraz zimny pot, a żart o ogródku nadal pozostawał jedynie żartem w jego myślach. - Masz już ochotę wybiec z tego domu z krzykiem? Fire wierzyła, że sama potrafiłaby zrobić eliksir prawdy, chociaż zdecydowanie bardziej ufała temu przygotowanemu przez profesor. Mogłaby coś pomylić, mimo że ufała swoim umiejętnościom. - Zależy mi na stuprocentowej pewności, Casper. - pierwszy raz wymówiła pełne imię Tease'a i musiała przyznać, że to było dziwne uczucie. Utrzymała wzrok, zastanawiając się czemu ogarnia ją powoli taki spokój. Powinna się chyba bardziej stresować albo ekscytować, jak kilkanaście minut temu. Coraz bardziej wydawało się to kolejnym szaleństwem, kolejnym idiotycznym pomysłem, który mógł wywołać nieprzyjemne następstwa... Bezsensowną i niebezpieczną zabawą. - Nikt nie powinien mi ufać. Mogę obiecać tylko i wyłącznie jedno - żadne słowo wypowiedziane w tym pomieszczeniu go nie opuści. - musiał widzieć w jej oczach, że teraz mówiła całkowicie szczerze. Zagryzła dolną wargę, myśląc nad tym czy powinna go przekonywać, zapewniać, że nie musi się czuć niepewnie. Sama nigdy nie odważyłaby się wypić tej mikstury, więc z pewnością wzbudziłby w niej podziw. - Co chcę wiedzieć? Ile tylko zapragniesz przede mną wyjawić. Accio czekolada. - do rąk Gryfonki trafił duży nierozpoczęty blok czekolady, który podała Casprowi. - Jeśli będziesz musiał, zacznij jeść. Zadam inne pytanie. Pij.
Casper Angel Tease
Wiek : 30
Wzrost : 185cm
C. szczególne : "Puste" spojrzenie; lewa ręka w geometrycznych tatuażach ze słowem "PAST" na kłykciach; zapach
Casper nigdy nie uważał siebie za szczególnie odważną osobę - pomijając oczywiste względy, takie jak nieznośne lęki. Chodziło po prostu o to, że mężczyzna nie był odpowiedni do nadstawiania za kogoś karku, a jego umysł nie pozwalał na szczególnie impulsywne działanie. Wszelkie decyzje podejmował analizując za i przeciw, co na szczęście zwykle wychodziło mu dość szybko. Były jednak rzeczy, które go nie ruszały. Tease bowiem całkiem nieźle radził sobie z udawaniem. W innej rzeczywistości z całą pewnością był aktorem... Jeśli nie chodziło o najbardziej podpadowe według niego sprawy, potrafił ukryć emocje. Nie miał problemu z przyjmowaniem gróźb, ponieważ słyszał ich już wiele. Oczywiście, wcale ich nie bagatelizował - widział po ludziach, kiedy ich słowa były puste, a kiedy niosły prawdziwą treść. Fire nie potrafiłby zlekceważyć. Miał do niej zbyt wiele szacunku. - Gdzie ty słyszałaś takie rzeczy? - Mruknął retorycznie, bo chyba domyślał się odpowiedzi. Westchnął ciężko, z niejakim niedowierzaniem. Nie sądził, że spotkają go tego wieczoru takie przygody. Veritaserum było niebezpieczne. - Jeszcze jakoś daję radę. Wpatrywał się w rudowłosą uważnie, obracając lekko fiolkę. Nie potrafił sobie wyobrazić siebie pod wpływem tego eliksiru - nie przed Fire. Zdradzenie wszystkich swoich sekretów? Najbardziej jednak stresował go sam fakt, że dziewczyna tego chciała. Oznaczało to, że zależało jej na pewnej konkretnej informacji. - W takim razie lepiej dotrzymaj tej obietnicy. - Oświadczył tonem niemal przerażająco spokojnym. Nie podejrzewałby jej nigdy o kłamstwo w takiej sprawie, ale musiała wiedzieć, jak wiele od niego wymagała. To chyba było jedyne, czego on mógł chcieć od niej. Wypił eliksir szybko, za jednym zamachem, nie pozwalając sobie nawet na chwilę zawahania. Veritaserum nie miało barwy, zapachu ani smaku, dlatego nie towarzyszyło mu przy tym żadne nieprzyjemne lub przyjemne odczucie... Pomijając emocje, oczywiście, które teraz chyba zżerały Caspra od środka. Zacisnął odruchowo wargi w wąską kreskę, zerkając na swoją towarzyszkę. Ułamał kawałek czekolady, gotów aby w razie czego się ratować. Don't do drugs, kids. Naprawdę mogą zniszczyć człowieka...
Blaithin 'Fire' A. Dear
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : chuda, opaska na twarzy, blizny, tatuaż, zapach damasceńskich róż
- To nieistotne. - odparła, bo nie na tym, co ojciec wciskał jej do głowy siłą przez długie lata, chciała się skupić. Musiała myśleć o tym, o co konkretnie chciała spytać i jak uformować pytania. Nie chciała zrazić Caspra, nie chciała zagłębiać się w jego życie prywatne... Chociaż może chciała, ale umiałaby się przed tym powstrzymać. Chyba. Jej silna wola też wydawała się jakoś dziwnie szwankować przy ciemnowłosym. - Pamiętaj, że do niczego cię nie zmuszam. Cassie robił to dobrowolnie, dlatego Gryfonka miała pewność, że żadnych wyrzutów sumienia później mieć nie będzie. Co prawda, przemknęło jej przez myśl, żeby ukradkiem dolać mu eliksiru do jakiegoś napoju albo alkoholu. Tylko to wiązało się z ryzykiem rozwścieczenia mężczyzny. Aż takiej ceny za parę szczegółów z jego owianego tajemnicą życia płacić nie chciała. Pozostawiała Tease'owi wybór, którego podjęcie wcale nie powinno być takie trudne. Prosta odmowa i tyle. Fire by nie naciskała. Mimo, że czułaby się rozczarowana. Napięcie zdawało się rosnąć, a Fire wiedziała, że w umyśle Caspra pewnie rozpętała małą burzę. Skinęła tylko głową powoli, zapewniając, że nie rzuca swoich słów na wiatr. Avada zechciała w tamtym momencie zdobyć odrobinę uwagi dziewczyny, ale ta odgoniła ją dłonią. Była skupiona tylko i wyłącznie na Casprze. I fiolce, którą wypił jednym haustem. Blaithin mimowolnie zatrzymała swój oddech na krótką chwilę. - Czujesz się jakoś inaczej? - spytała, chociaż to wcale nie miało być pierwszym pytaniem, przygotowanym dla Tease'a... Po prostu z ciekawości chciała wiedzieć, czy to jakieś inne uczucie. Oczyszczające? A może człowiek miał wrażenie, że dziwna siła zmusza go wręcz do otworzenia ust? Odchrząknęła nieco, siadając bardziej po turecku, dokładnie naprzeciwko mężczyzny. W dłoni miała zaciśniętą różdżkę, która na paręnaście sekund przyciągnęła wzrok Gryfonki. Pozwalała zająć czymś palce Fire, bo papierosa zapalać nie chciała. - To dopiero będzie noc... - skomentowała, podnosząc w końcu wzrok. Najpierw tatuaż, a teraz veritaserum. I pomyśleć, że nie spędzili razem jeszcze całej godziny. - Więc... Czy kiedykolwiek mnie okłamałeś? To było pierwszym, co chciała wiedzieć. Możliwe, że wszystko co jej mówił było jedynie ułożoną historyjką. Co prawda, szczerze w to wątpiła. Wolałaby przejść do innych, poważniejszych pytań, ale chciała dać chwilę na odetchnięcie Casprowi. - Efekt eliksiru nie utrzyma się długo. Najwyżej kilkanaście minut... - z jednej strony wydawało się to niewielkim odcinkiem czasu, a z drugiej strony skoro te kilkanaście minut miało być przepełnione monologami Tease'a... Zapowiadało się ciekawie.
Casper Angel Tease
Wiek : 30
Wzrost : 185cm
C. szczególne : "Puste" spojrzenie; lewa ręka w geometrycznych tatuażach ze słowem "PAST" na kłykciach; zapach
Doszli już wcześniej do porozumienia - Casper przy Fire miał słabą wolę. Zamiast się tego trzymać, ona go prowokowała, a on po prostu jej na to pozwalał. Wiedział, że nie robi niczego pod przymusem i wcale nie chciał, żeby jego rozmówczyni miała potem jakiekolwiek wyrzuty sumienia. Na jej słowa po prostu skinął głową. Nie wiedział, czemu to wypił. Chyba bardzo ciekawiło go, co Blaithin chce wiedzieć... A może męczyło go zatrzymywanie wszystkiego dla siebie? To była niepowtarzalna okazja, żeby wszystko z siebie wyrzucić. Ponadto niezły sprawdzian dla ich (i tak już mocno powalonej) znajomości. Tease nie mógł się powstrzymać. Zaśmiał się, gdy dziewczyna zadała pierwsze pytanie. - Nie, raczej normalnie, jeśli pytasz o smak. Nie czuć działania eliksiru do momentu, gdy zaczynam mówić, wtedy... To takie dziwne, trochę jakbym nie miał kontroli nad samym sobą. W każdym razie, czuję się w porządku. Poza psychiką, psychika robi swoje. Trochę świruję. - Odchrząknął. Nie miał pojęcia, dlaczego dalej się uśmiechał. Znaczy, było w tym coś zabawnego. Najwyraźniej Casper bardzo musiał pokazać jakieś emocje i padło akurat na to... - Zazwyczaj staram się tego nie robić, ewentualnie unikam jakiegoś tematu. Nie okłamałem cię nigdy bezpośrednio. Powiedziałem prawdę, ale nie była ona idealną odpowiedzią na twoje pytanie - więc nie powiedziałem całej prawdy. To było przed chwilą, kiedy... - Cas skrzywił się lekko i wepchnął sobie do ust kostkę czekolady. To było dziwne. Takie słowotoki mu się za często nie przytrafiały, a teraz paplał jak najęty.
Blaithin 'Fire' A. Dear
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : chuda, opaska na twarzy, blizny, tatuaż, zapach damasceńskich róż
Pomyślała również o tym, żeby spytać dlaczego w ogóle wypił veritaserum, ale stwierdziła, że i tak to jej nie interesowało w wystarczającym stopniu. Ciekawość to pierwszy stopień do piekła? Zabawne, że z piosenek, które w tle dalej leciały przyciszone akurat ta zaczęła się odtwarzać... - Hmm rozumiem. Sama chyba jestem totalnym świrem, że w ogóle ci dałam ten eliksir. - pozwoliła sobie na krótki śmiech, aczkolwiek Blaithin zrobiło się gorąco. Mimo otwartego okna. Tease mówił bardzo dużo, a to było dokładnie to, czego oczekiwała. Dziwnie się poczuła ze świadomością, że ciemnowłosy nigdy jej nie okłamał. Sama robiła to tyle razy... nigdy nie żałowała, że wmawiała ludziom różne rzeczy dla własnej wygody, ale teraz wydawało się to po prostu nie fair wobec Caspra. - Kiedy mówiliśmy o moim powrocie do domu. Wiem. - powiedziała szybko, nie chcąc nalegać. Przeczekała parę sekund, ale dłużej nie była w stanie wytrzymać. - Już mogę? Skoro już Cassie się zdecydował i dał Fire takie możliwości, musiał liczyć się z tym, że będzie bezlitosna. Już i tak powstrzymała się od zadania najważniejszego dla niej pytania, chociaż korciło to dziewczynę tak mocno, że z trudem siedziała w miejscu. To było niesamowicie ekscytujące, adrenalina zaczynała wręcz buzować w żyłach Blaithin. Miała wrażenie, że zaraz zejdzie z łóżka i zacznie chodzić w kółko po całym pokoju, żeby w jakiś sposób uwolnić choć część energii. Miała całkowitą władzę nad Tease'm i to ją niesamowicie nakręcało. Przestraszyła się tego, jak bardzo pragnęła tego uczucia potęgi. To prawda, że eliksiry potrafią zrobić z człowiekiem wszystko... Znalazła się w sytuacji, w której nie miała żadnych ograniczeń, a Cassie zdany był po prostu na łaskę lub niełaskę rudowłosej. Wcześniej bardzo ostrożnie dobierała propozycje pytań, teraz w jej umyśle pojawiło się tak wiele opcji, że aż się pogubiła. - Tęsknisz za czymś? - spytała, chcąc wiedzieć, czego Tease'owi w życiu brakowało. Wątpiła, żeby była to tak prosta odpowiedź jak miłość albo rodzina, chociaż może...? Casper sądził, że może się obejść bez veritaserum, ale Fire świadoma była tego, że bez eliksiru niczego by z niego nie wydusiła. - I chciałabym wiedzieć... Kto jest dla ciebie najbliższą osobą? Taką najważniejszą. Musisz chyba mieć kogoś takiego. Stąpała na granicy, ale, cholera, uwielbiała to.
Casper Angel Tease
Wiek : 30
Wzrost : 185cm
C. szczególne : "Puste" spojrzenie; lewa ręka w geometrycznych tatuażach ze słowem "PAST" na kłykciach; zapach
To zamieniało się w jakąś chorą grę. Casper na początku myślał, że szybko przestanie mu się to podobać, ale o dziwo tak nie było. To nie był pierwszy raz, gdy zażył veritaserum... Ale pierwszy raz dokonał tego w pełni dobrowolnie. Nagle doszedł do zaskakującego wniosku, że może to być też ciekawym eksperymentem dla niego samego. A i tak stresował się jak cholera. Nie chciał tracić czasu, więc po prostu machnął rękę na Fire, żeby przeszła do kolejnego pytania. Jak najszybciej przeżuł czekoladę, ale gdy stracił to zajęcie, po prostu wstał. Ich myśli poszły podobnym torem - Tease zaczął spacerować po pokoju jak tygrys w klatce. Czuł się trochę "zniewolony", bo Fire miała moc nakierowania go w dowolnym kierunku. Czekolada to jedno, ale i tak gadał trochę zbyt wiele. Z drugiej strony było w tym coś... Coś dziwnie relaksującego. Tak, jakby nie musiał już grać, ani nic udawać. Casper zwykle nie pozwalał sobie na takie chwile słabości. - Za snem - wypalił od razu, bez zastanowienia. - Za takim prawdziwym snem, po którym jestem wypoczęty. To się nie zdarza zbyt często. Nie chodzi mi o takie wmuszanie w siebie eliksirów, bo to jednak nie to samo... Och. Tęsknię za Hogwartem - zatrzymał się na chwilę, pozwalając sobie na nabranie oddechu. Sam nie spodziewał się niektórych swoich słów. Blaithin dobrze zadała pytanie - to nie było coś, nad czym się zastanawiał. - Tęsknię za Hogwartem, to był mój pierwszy prawdziwy dom. Wcześniej nigdy nie czułem się przywiązany do żadnego miejsca, niezbyt też do żadnych osób. - Szybko uznał, że już wystarczy. Przygryzł mocno dolną wargę, zupełnie zapominając o czekoladzie. Na szczęście Fire przeszła od razu do kolejnego pytania. - Czuję się jak na jakimś bardzo, bardzo dziwnym przesłuchaniu - mruknął. Veritaserum miało to do siebie, że wymuszało prawdę. Wielokrotnie powtarzane kłamstwo w umyśle każdego człowieka mogło przerodzić się w prawdę - odpowiedzi Caspra nie mogły być zatem obiektywne. - Alexis. - Przeczesał palcami włosy, opierając się o ścianę obok okna. Było mu gorąco, ale nie czuł się jeszcze za bardzo źle. Ta rozmowa miała w sobie coś oczyszczającego. - Mój przyjaciel z Hogwartu. Mamy ostatnio trochę mało czasu, ale zdecydowanie jest dla mnie ważny. To moja niespełniona miłość. Zamilkł, kompletnie zszokowany swoimi własnymi słowami. Jasne, że Alex mu się podobał. Był przystojny i znali się od dawna, a Casper lubił wyzwania. Blackwood go rozumiał, doskonale im się rozmawiało. Jakiekolwiek iskrzenie między nimi nigdy się w nic nie przerodziło, co zapewne jeszcze bardziej podsycało emocje Tease'a. Dziwnie było po prostu powiedzieć to na głos, w szczególności przy Fire. - I ty - westchnął, bo i tak zrobił długą przerwę. Musiał niemalże siłą powstrzymywać się od nawijania. Nie sprawiało mu to bólu, ale dyskomfort. - Wiesz o mnie cholernie dużo i wciąż nie uciekłaś. Zależy mi na tobie. Oficjalnie musiał przyznać, że jego serce najprawdopodobniej zaraz tego nie wytrzyma i po prostu wyrwie się z jego klatki piersiowej. Nie był pewien, czy jego słowa go dziwią, czy przerażają - no, ale dopiero teraz świrował.
Blaithin 'Fire' A. Dear
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : chuda, opaska na twarzy, blizny, tatuaż, zapach damasceńskich róż
Fire nie miała prawa rozumieć, jak czuje się człowiek zmuszony do mówienia samej prawdy. Przez chwilę patrzyła na Caspra z podziwem wypisanym na twarzy, ale szybko ukryła to uczucie. Wręcz zazdrościła Tease'owi odwagi z jaką zgodził się na wypicie veritaserum. To było niewyobrażalne wyzwanie i Blaithin czuła, że w ogóle nie powinni się za nie zabierać. Że pożałują. Jednocześnie świadomość, że bawią się w coś tak niebezpiecznego pociągała Fire, zupełnie jak wtedy, kiedy grali w "nigdy nie". Zwyczajnie nie kontrolowała tego, jak bardzo chciała pójść dalej, zrobić kolejny krok i kolejny. Nagiąć granice ich relacji, już i tak dziwacznie poskręcane. Pierwszy raz przeżywała takie doświadczenie. - Powinnam to sobie chyba zapisywać. - bąknęła, chociaż nie pozwalała sobie na śmiech. Oblizała z poddenerwowania wargi i wbiła wzrok w Tease'a. Chociaż zadawała sporo pytań, na każde z nich dawała mu chociaż pół minuty, żeby mógł odpowiedzieć. Na razie nie miała pojęcia, jak odpowiedzi Caspra poukładać sobie w głowie. Mówił tyle, że wnioskować i oceniać będzie mogła chyba dopiero później, kiedy już zejdą z niej te emocje. Wierciła się już na łóżku tak, że spłoszyła Avadę. - Jakie koszmary ci się najczęściej śnią? - tego była bardzo ciekawa. Co prawda, schodziła w stronę, w którą iść nie chciała... Raczej zamierzała rozmawiać na jakieś przyjemne tematy. Jednak Tease rozwijał jeden temat i już milion pomysłów na wyciąganie kolejnych informacji pojawiało się w głowie Gryfonki. - A byłeś w Hogwarcie w Slytherinie czy Ravenclawie? - to już traktowała jako zwykłą ciekawostkę. Może musiała po prostu między kolejnymi pytaniami "bombami" rzucić jakieś lżejsze. Już i tak widziała, że Cassie też przeżywa to tak samo jak ona. - Niespełniona miłość - powtórzyła wyjątkowo tępo, czując jak ogarnia ją bardzo dziwne uczucie. Wiedziała oczywiście, że Tease jest biseksualny, ale teraz ją zagiął. Miała to interpretować tak, że dalej kocha tego całego Alexisa czy że może kochał go kiedyś...? Zdecydowanie wolałaby tego nie usłyszeć. Chociaż na twarzy nie pokazała żadnej emocji wyraźnie, wewnętrznie coś wręcz zabolało Blaithin. Najwyraźniej Cassie też zdziwił się własnymi słowami. Gryfonka objęła się ramionami, ale kolejne zdanie wypowiedziane przez mężczyznę już w ogóle okazało się ciosem. - Jak to? - spytała, a emocje Gryfonki chyba sięgnęły zenitu. Rozumiała, że musi ją siłą rzeczy lubić, w końcu spędzali tyle czasu razem. Dużo przeżyli, wiedzieli też sporo... Ale nigdy nie stwierdzili wprost, jakimi uczuciami się darzą. Fire wolała się nad tym nie zastanawiać, a teraz usłyszała, że Tease'owi na niej zależy. - To raczej ty powinieneś był już dawno ode mnie uciec. Nie sądzisz, że jestem stuknięta nawet bardziej? Zaśmiała się nerwowo. Miała zmienić szybko temat, zadać pytanie o cokolwiek innego. Tylko, że musiała dociekać, musiała wycisnąć więcej. Skuliła się w sobie, bojąc tego co może usłyszeć. Świadomość, że była dla kogoś bliska... nie była wcale tak przyjemna dla Fire. Ktoś głośno wyraził jej obawy co do tego, że pozwoliła Casprowi się zbliżyć za bardzo. O wiele za bardzo.
Casper Angel Tease
Wiek : 30
Wzrost : 185cm
C. szczególne : "Puste" spojrzenie; lewa ręka w geometrycznych tatuażach ze słowem "PAST" na kłykciach; zapach
- Wolałbym, żebyś tego nie robiła - uznał, gdy zażartowała sobie o notowaniu. Powoli czuł, że to jednak nie był aż tak dobry pomysł. Całe jego "oczyszczanie" zmieniało się w niepokój, nad którym nijak nie potrafił zapanować. Nie potrafił pozbierać myśli, a co więcej nawet nie musiał tego robić. I tak mówił rzeczy, których mówić wcale nie panował. Czuł, że gdy veritaserum przestanie działać, będzie wykończony i zawstydzony. - Fire. - Przymknął powieki z niedowierzaniem. Mógł się spodziewać takiego pytania, ale jednocześnie liczył na to, że dziewczyna sobie daruje. Chyba musiałby zjeść całą tabliczkę czekolady za jednym razem, aby powstrzymać się od opowiadania tego. - Nie wiem, jakie najczęściej. Mam spory repertuar. To po prostu wspomnienia... Ostatnio parę razy z rzędu śniło mi się to samo. - Nie był pewien, czy nogi się pod nim same nie ugną, ale z drugiej strony nie potrafił zmusić się do wykonania choćby jednego kroku. To nie było w porządku. Rozumiał ciekawość Fire, ale samo wspominanie takich rzeczy sprawiało, że czuł się tak, jakby znowu przeżywał ten koszmar. - Miałem osiemnaście lat i byłem prosto po Hogwarcie. Już wcześniej zajmowałem się paroma nielegalnymi sprawami, ale wtedy bardzo się w to wciągnąłem. Mój aktualny opiekun był uzależniony od Jadu Bazyliszka, a ja pracowałem dla mężczyzny, który rozprowadzał ten narkotyk. Przestało starczać pieniędzy i mój opiekun musiał się na kimś wyżyć. - Nie był w stanie spojrzeć na Blaithin. - Torturował mnie całymi dniami. Nie wiem, czy chciał przekazać wiadomość mojemu pracodawcy, czy naprawdę chodziło o to, że akurat ja musiałem mu przekazać, że jeśli nie zapłaci, to nie dostanie nic więcej. Ostatnio to do mnie wraca. - Chciał już przestać mówić, ale zanim ułamał kawałek czekolady, zdążył dodać całkiem sporo. - Na początku uznał, że coś jest nie w porządku i nic nie działa. Nie chciałem mu powiedzieć, gdzie mój pracodawca trzyma narkotyki, ani nic z tych rzeczy. Wtedy przypomniał sobie, że trzymanie mnie w zamknięciu faktycznie nic nie da, bo gorzej czuję się w świetle słonecznym. - Wgryzł się w czekoladę. Nie zauważył nawet, że zaczął się trząść. Wiedział, że jego słowa kompletnie nie oddają jego emocji. Fire chyba jednak miała już czas aby zorientować się, źe Cas sam ze sobą miał problemy - nie potrzebował nikogo, kto by je potęgował. - Ravenclaw. Nie mam pojęcia dlaczego. - Mruknął cicho, osuwając się łagodnie po ścianie i siadając na podłodze. - Może nie mam wystarczająco czystej krwi? Nie mógł uwierzyć w to, jak dużo już powiedział. Ciekaw był, czy kiedykolwiek będzie w stanie jeszcze spotkać się z Fire i nie myśleć o tym, jak wiele informacji zdradził. Miał jednak rację co do tego eksperymentu - z całą pewnością dowiedział się sporo sam o sobie. - Mhm. Uganiałem się za nim zdecydowanie za długo. W końcu i tak znalazł sobie kogoś innego... Przyjaźnimy się, chociaż to trochę skomplikowane. Nie umiem wyjaśnić dokładnie naszej relacji - przyznał szczerze, z niejaką ulgą w głosie. Mimo to, wolał chyba mówić o Alexisie, niż otwierać się przed Fire i mówić... No, o niej. - Bardziej ode mnie? Nie. Myślę, że całkiem nieźle się rozumiemy. Nie chodzi mi o to, że przeżyliśmy coś podobnego, bo niekoniecznie... Nie wiem, Blassie. Trochę mnie nasza relacja przeraża, bo nigdy nie chciałem czegoś takiego. Nie sądziłem w ogóle, że możemy się polubić, a tu proszę. Naprawdę lubię spędzać z tobą czas. - Uderzył tyłem głowy w ścianę, a następnie powtórzył to dwukrotnie i dopiero pozwolił sobie na zerknięcie w stronę Gryfonki. - No i wiesz, wziąłem dla ciebie veritaserum...
Blaithin 'Fire' A. Dear
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : chuda, opaska na twarzy, blizny, tatuaż, zapach damasceńskich róż
Plan Fire z góry skazany był na jakąś druzgocącą porażkę. Gryfonka jak zwykle kompletnie nie przemyślała tego, co robi - identyczna historia jak z magicznymi papierosami na urodziny Caspra. Powinna to przerwać, zanim przekroczą wszelkie granice i nie będą mogli już spojrzeć sobie w oczy. Czasami tajemnice musiały pozostać tajemnicami. Słuchała tak uważnie, jak tylko mogła, próbując nadążyć za słowami Tease'a. Wyobraźnię miała bujną, więc już po chwili ją uruchomiła i przed oczami Fire zaczęły przewijać się obrazy. Widziała skulonego Caspra, a przez to przeraźliwe zimno zaczęło dobierać się do dziewczyny. Doskonale wiedziała, czym są tortury i jak wielki ślad pozostawiają na psychice. Wcześniej już spodziewała się, że Tease miał z nimi do czynienia, w końcu przyznał, że użyto na nim kiedyś Strappatto. Mimo to w dziwny sposób ta historia, to wspomnienie, wstrząsnęło rudowłosą i pożałowała, że koniecznie chciała wiedzieć. Wolała już wcisnąć Casprowi na siłę tę głupią czekoladę, byleby nie kontynuował tej opowieści. Nie mogła wręcz oderwać wzroku od jego twarzy, kiedy mówił, chociaż on na nią nie patrzył. Przez chwilę myśl, że już nigdy nie będzie chciał na nią patrzeć wgniotła Blaithin w siedzenie. Przełknęła ślinę, wyrzucając z głowy obrazy pełne bólu i cierpienia mężczyzny, który niczemu nie zawinił. Miała ochotę podejść i przekazać mu w jakiś sposób, że potrafi pojąć to, przez co przeszedł. Zamiast tego wstała, na miękkich nogach podeszła do parapetu, żeby wyjrzeć przez otwarte okno. Zimne powietrze orzeźwiło Fire, która pozwoliła sobie na westchnienie. Nie miała słów, nie umiała znaleźć gestów, żeby cokolwiek wyrazić. Przez jakiś czas patrzyła na dachy innych domów, przystrojone podwórka, zapalone okna... W końcu odwróciła się tyłem do tych krajobrazów i oparła o parapet, niepewna czy chce patrzeć na Tease'a. Co jeśli zobaczy na jego twarzy wyrzuty albo złość? Posuwała się tak daleko, że zaczęło jej się to wydawać nierealne. - Krukon nie brałby veritaserum od osoby, która powiedziała, że nie można jej ufać. - mruknęła, uśmiechając się gorzko. Nie wiedziała już, czy chce zadawać kolejne pytania, skoro w tak krótkim czasie jej wiedza o Casprze... znacząco się powiększyła. Mimo to eliksir działał, a Fire nigdy nie posiadała na tyle rozsądku, żeby zdawać sobie sprawę, kiedy jest idealny moment, żeby przestać. - Dasz radę? - spytała tylko kontrolnie, spojrzenie kierując na różne przedmioty w pokoju. Skrzypce, biurko, rozwalone książki, jakieś spodnie. Nieznośna świadomość, że Cassie kogoś kocha sprawiała, że zaczęła szurać butem ze zdenerwowania. Byli do siebie tak podobni, ale mimo to on miał kogoś w sercu, a Blaithin nie. W jakiś sposób wzbudzało w niej to niewyjaśnioną złość i żal, a tych emocji nie potrafiła utrzymać na wodzy. - A jeśli w jakiś sposób straciłby tego kogoś, znów stał się wolny... Dalej próbowałbyś? No wiesz. Rozkochać go w sobie. - nie miała pojęcia po co drąży temat jakiegoś zupełnie obcego dla niej mężczyzny, dlaczego upiera się przy tej głupiej miłości. - Nie musisz odpowiadać. - dodała szorstko, chociaż złość skierowała na siebie, zarzucając sobie głupotę. Była jakąś tępą nastolatką, żeby aż tak interesować się życiem miłosnym Tease'a? - Nigdy nie chciałeś czegoś takiego. Więc żałujesz tamtej jednej nocy... ze mną? - wymamrotała, a jego słowa w jakiś sposób wydały jej się bardzo nieprzyjemne. Nie miała pojęcia co w nią wstąpiło, ale miała ochotę jeszcze bardziej męczyć Caspra, pytać dokładnie "jakiego", czemu nie sądził, że mogą normalnie być znajomymi czy też kimkolwiek oni byli. Skrzyżowała ramiona, czując jak chłodny wietrzyk łaskocze jej odkryty kark. Paliły ją kłębiące się uczucia i najchętniej rzuciłaby się w ogóle przez to okno. - Dochodzę do wniosku, że o wiele lepiej byłoby, jakbyś nie wziął, walnął mnie w łeb i kazał spadać na Bijącą Wierzbę. I nie niszcz tynku, już i tak oberwał wieloma zaklęciami. - nadal mówiła mrukliwym tonem, więc odchrząknęła. Nawet jeśli na nią zerknął to uniknęła tego spojrzenia. - Tamten człowiek... co się z nim stało? - to było jedyne co chciała na tę chwilę wiedzieć.
Casper Angel Tease
Wiek : 30
Wzrost : 185cm
C. szczególne : "Puste" spojrzenie; lewa ręka w geometrycznych tatuażach ze słowem "PAST" na kłykciach; zapach
Casper nie potrafił pojąć, czemu dopuścił się tak idiotycznego czynu. Wiedział, że bez veritaserum nigdy nie udałoby mu się powiedzieć Fire nawet połowy tych rzeczy - a to z kolei jeszcze bardziej go dobiło. Potrzebował tak potężnego eliksiru, aby wyznać prawdę? Normalnie nie był w stanie stawić czoła własnym myślom? Dalej nie wiedział, czemu Blaithin w ogóle miała ten eliksir i czemu chciała go użyć własnie na nim. Nie mógł skoncentrować się na jej pytaniach tak, jak na swoich odpowiedziach. Powolutku przestawało go to wszystko bawić. - A jednak, wziąłem - zauważył, a głos miał teraz cichy i jakiś taki słabszy. Przemknęło mu przez głowę, że jego zmiana nastroju może sprawić, że Fire pożałuje swojego planu. Nie chciał tego - nie sądził, że dziewczyna może pokusić się o wyrzuty sumienia, bo w końcu nie powinna. Wolał nie ryzykować, toteż odchrząknął i postanowił wydusić z siebie jeszcze trochę energii. - Chyba nie. Nie wiem. - Pozwolił, aby na jego ustach zastygł delikatny uśmiech. Przynajmniej w tej kwestii nie mówił nic kompromitującego - jego i Alexa historia była bardzo poplątana. Nie zastanawiał się od dłuższego czasu, co czuje wobec mężczyzny. Na chwilę obecną mógł nazwać go swoim przyjacielem, do którego miał i ma słabość... - Teraz? - Nie wiedział, jak zachowałby się przy Alexisie, gdyby ten nie miał już swojej drugiej połówki. - Spróbowałbym. Czemu nie? To byłoby jak osiągnięcie celu, do którego długo dążyłem. Starania raczej niczemu by nie zaszkodziły, więc... Trochę zdziwił go fakt, że Blaithin tak podchwyciła temat Alexa. Chciała trochę poprawić mu humor, czy w rzeczywistości zależało jej na poznaniu prawdziwych uczuć Caspra? Bo on sam, jak widać, niewiele o nich wiedział. - Mało precyzyjnie - zarzucił jej. Najwyraźniej veritaserum było jednak o tyle sprytne, że chciało go zmusić do gadania i bez konkretnych informacji. - I nie, i tak. To był jeden z najlepszych wieczorów, jakie przeżyłem. Mocny alkohol i towarzystwo pięknej dziewczyny? Żałuję tylko tego, że zachowałem się w stosunku do ciebie nieodpowiednio. To ja powinienem to przerwać. Zasługujesz na coś lepszego niż obmacywanie po pijaku. Widział po Gryfonce, że jej humor również uległ zmianie. Z trudem dźwignął się na nogi, aby stanąć obok niej. Dalej opierał się o ścianę, ale teraz bardziej docierało do niego chłodne, przyjemne powietrze wpadające przez otwarte okno. Blaithin nie chciała nawet na niego spojrzeć, a jego zaczynało to martwić. Ale czy mógł powiedzieć coś jeszcze gorszego? Niech to veritaserum już się kończy... Odłożył czekoladę na parapet i wsunął ręce do kieszeni. Zacisnął pięść lewej dłoni dookoła złotego zegarka, którego łagodne tykanie mógł w ten sposób wyczuwać. Miał ochotę się zaśmiać na pytanie Fire, bo przecież właśnie sam stwierdził w myślach, że gorzej być nie może. Dearówna chyba bardzo chciała pokazać mu jego błąd. - Nie żyje - zaczął powoli, przygryzając wewnętrzną stronę policzka. Bardzo chciał opowiedzieć to bez pośpiechu, ostrożnie dobierając słowa. Chciał przedstawić to w taki sposób, żeby Fire go nie znienawidziła. Żeby nie wyrzuciła go z domu, albo po prostu nie wypchnęła przez to okno. - Zabiłem go. Po tamtym incydencie uciekłem i nie chciałem do tego wracać, ale... Dwa lata później na siebie wpadliśmy. Zaatakował mnie pierwszy, zaklęciem Ipsum Exo. To wszystko do mnie powróciło... Nie umiałem przestać go nienawidzić. Zabiłem go. - Z trudem powstrzymał się od wzruszenia ramionami, które najprawdopodobniej teraz wyglądałoby doprawdy paskudnie. - Wykorzystałem jego śmierć do stworzenia czarnomagicznego przedmiotu... Nie zabiłem go po to, bynajmniej. Nie planowałem tego. Po prostu kiedy już się stało, nie mogłem się powstrzymać i chciałem się sprawdzić. Sprostać moim ambicjom. - Nie wiedział, czy veritaserum się kończyło, czy też zaczynał nad sobą trochę lepiej panować. Zanim padła nazwa przedmiotu po prostu ugryzł kawałek czekolady - bardziej dla samego smaku, niż dla zamknięcia się. Domyślał się, że Fire będzie dociekać. Pewnie chciała wiedzieć, jak się czuł i co dokładnie zrobił. Jak wyglądał tamten wieczór.
Blaithin 'Fire' A. Dear
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : chuda, opaska na twarzy, blizny, tatuaż, zapach damasceńskich róż
Widziała przecież, że go wykańcza, a to coraz mniej podobało się Fire. Jej zapał ostygł, zupełnie jakby ktoś wylał na dziewczynę wiadro lodowato zimnej wody i przypomniał o tym, że Casper nie był najodpowiedniejszą osobą do testowania z veritaserum. Właściwie to nie mogłaby znaleźć osoby mniej nadającej się do takich ekscesów. Miała ochotę wziąć rozbieg i walnąć swoją pustą łepetyną o ścianę, tak jak to zrobił wcześniej Tease. Żałowała, że nikt tego w ogóle nie przerwał - czemu Tickle nie przyszła i nie przypomniała o tym, żeby byli odrobinkę ciszej jak niemalże zawsze? Czemu Liam nie zjawił się nagle w domu i nie wpadł do jej pokoju zaniepokojony? Ktokolwiek. Cokolwiek. Wziął te veritaserum, ale mimo tego nie umiała skupić swojej złości na nim. Nie po tym co usłyszała. Fire nie współczuła ludziom, nie była nigdy uczona empatii, ale musiałaby być bezuczuciowym potworem, żeby obojętnie potraktować historię z byłym opiekunem Caspra. Już i tak czuła ścisk w gardle, a jakieś resztki dobrego humoru czy też podekscytowania zniknęły. Zauważyła natomiast, że Cassie próbuje coś z siebie wykrzesać. To tylko podniosło poziom irytacji. Zupełnie jakby zauważył, że Blaithin już i tak nie ma ochoty na to wszystko. Jakby chciał ją podnieść na duchu. Nie potrzebuję żadnego zapewnienia, że jest okej, bo nie jest okej, widzę, że kurwa nie jest okej. Samo słuchanie słów naszpikowanego eliksirem Tease'a było dobijające. Dlaczego nie mógł otwarcie powiedzieć "stop"? - Masz rację. Dlaczego nie? - wzruszyła ramionami i wykrzywiła usta w czymś przypominającym uśmiech, chociaż słowa miała cierpkie i szorstkie jak papier ścierny. - To twoje życie i masz pełne prawo robić z nim co zechcesz. Właściwie to Tease nawet nie mówił nic złego czy też nieodpowiedniego. Po prostu wszystko zaczęła interpretować w całkiem inny sposób niż należało. Z trudem przełknęła chociaż część goryczy, nie chcąc wbijać w Caspra pełne lodu słowa. Odsunęła się od okna, bo zimno przestało być przyjemne - zaczęło dosłownie mrozić dziewczynę. W ogóle nie rozumiała tego, że wyznania mężczyzny mogą zaboleć. Przecież już dawno temu się uodporniła na jakiekolwiek zranienia. - Bez sensu. - mruknęła do siebie, po czym spojrzała w końcu w te nieokreślonego koloru oczy Tease'a. Miała nadzieję, że za dużo z niej wyczytać nie potrafi. - A na co niby zasługuję? Zresztą, ten wieczór był jednym wielkim błędem, którym dzielimy się po połowie. Potarła oczy, całkowicie tracąc siły do dalszego słuchania, ale nie powstrzymywała Caspra. Odsunęła się tylko znów, kiedy postanowił się zbliżyć. Nie mogła przestać myśleć o tym, że i tak zezwoliła mu na zbyt wiele. Że nigdy nie powinna przychodzić do Oasis. Tak byłoby lepiej. Po historii z morderstwem ze zdumieniem odkryła, że właściwie wcale jej to nie szokuje. Że nie ma żadnych dodatkowych pytań. Że nawet podchwycenie tematu czarnomagicznego przedmiotu jej nie zaciekawiło. - Nie chcę już nic więcej wiedzieć. - słowa, które z siebie wyrzuciła były zdecydowanie zbyt zimne, jak na jej płonące z mieszaniny gniewu i smutku serce. Nie powinna się aż tak przejmować - dlaczego nagle brała do siebie tak bardzo wszystko co mówił Tease? Poczuła, że nie potrafi zdusić w sobie wszystkiego, jak zawsze. Nie potrafi przywdziać na twarz tego wymuszonego uśmiechu. Nie potrafi dłużej znieść obecności Caspra. Myślała już, że powie, żeby się wynosił, ale zamiast tego zdecydowała sama sobie pójść. - Potrzebuję chwili. - powiedziała, wymijając go jak najwolniej. Nie pozwoliłaby się zatrzymać, złapać za ramię ani nic takiego. Swoje kroki skierowała do łazienki, gdzie dopadła umywalki i odkręciła wodę. Obmyła twarz, widząc jak blada jest. Nagle zalała ją taka fala nienawiści do samej siebie, za to że tak głupio bawiła się uczuciami Tease'a, że jest na tyle słaba, że ulega emocjom, że nie umie być obojętna, że jest beznadziejnie głupia. Nim się powstrzymała, uderzyła pięścią w lustro. Głośny brzęk musiał zwrócić uwagę mężczyzny. Blaithin zaklęła głośno, cofając poranioną mocno dłoń. Co ja kurwa robię?
Casper Angel Tease
Wiek : 30
Wzrost : 185cm
C. szczególne : "Puste" spojrzenie; lewa ręka w geometrycznych tatuażach ze słowem "PAST" na kłykciach; zapach
Jakimś cudem to on pił veritaserum i opowiadał o rzeczach, o których opowiadać nie chciał, ale to Fire miała zrujnowany humor. Casper jakoś nie brał pod uwagę tego, że jego słowa mogą ją w jakimś poważniejszym stopniu dotknąć. Nie mówił niczego, co mogłoby ją urazić. Poza tym nie miała czym się obwiniać, ponieważ jak już ustalili, nie zmuszała go do wypicia eliksiru. Cas powoli przekonywał sam siebie, że nie jest tak źle. To był tylko eksperyment! Ale gdy dziewczyna tak szorstko opisała tamten wieczór, zabolało go to. Obracał w palcach nerwowo zegarek, nie wyjmując go przy tym z kieszeni. - Chociażby na szczęście. Na trochę więcej szacunku. Na cokolwiek pozytywnego, Blassie. - Nie był w stanie nawet udawać, że jej słowa go nie wzruszyły. Mruknął pod nosem coś, co miało równać się "nie zgadzam się", ale potem już tylko zacisnął szczękę i wbił spojrzenie w widok za oknem. Nie pozwoliła mu nawet stanąć obok siebie. Nie mógł uwierzyć w to, że rudowłosa po prostu chciała zakończyć rozmowę. Dziwnie to nim wstrząsnęło. Przecież wiedziała już wcześniej, że jest mordercą. Nie ukrywał tego przed nią, chociaż nigdy nie wchodził w szczegóły. Niemożliwym było, aby to właśnie ta informacja tak wybiła ją z równowagi. Najbardziej jednak zabolało go to, że nie chciała więcej wiedzieć. Nie chciała więcej słuchać o jego życiu, nie chciała lepiej go poznać. Te parę słów sprawiło, że Casper poczuł się tak niechciany i niepotrzebny, jak nigdy. Odetchnął, gdy Fire poszła do łazienki. Nie próbował jej zatrzymać, bo on sam potrzebował chwili. Zadrżał niespokojnie, chociaż chłód nie miał z tym zupełnie nic wspólnego. Powiedział za dużo, miał tego świadomość. W dodatku niektórymi wyznaniami sam był zaskoczony. Na niepokojący dźwięk cały podskoczył. Obejrzał się w stronę pomieszczenia, w którym zniknęła jego gospodyni. W pierwszej chwili chciał po prostu wyjść z tego domu jak najszybciej a potem udawać, że nigdy panny Dear nie poznał. Byłoby zapewne o wiele prościej... Nawet, jeśli tego nie chciał. - Blaithin? - Rzucił po chwili zawahania, a głos miał mocno zachrypnięty. Podszedł do drzwi i zastukał w nie łagodnie, wyklinając w myślach samego siebie. Jasne, z pewnością jej pomoże. Może sobie jeszcze trochę porozmawiają, a co!
Blaithin 'Fire' A. Dear
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : chuda, opaska na twarzy, blizny, tatuaż, zapach damasceńskich róż
To był eksperyment, który wymknął się spod kontroli. Blaithin nie miała pojęcia, że aż tyle słów ją uderzy tego wieczoru. Niepotrzebnie sprowokowała Caspra do podjęcia jej bezsensownego wyzwania, przez które tylko przypomniał sobie o nieprzyjemnej przeszłości. O miłości, której nie było mu dane posmakować. O morderstwie, które z pewnością wpisało się w jego pamięć na zawsze. I pomyśleć, że rzeczywiście wyobrażała to sobie zupełnie inaczej. Fire w ogóle nie widziała w tym winy Caspra, nawet jeśli chciała jakąkolwiek dostrzec. Wiedziała, że zwyczajnie to ona zachowuje się idiotycznie i nie umie zapanować nad uczuciami, których nie umie też nazwać. Ogólnie było do dupy. Nie miała pojęcia, jak to naprawić. Jak zwykle. - Nie ma czegoś takiego jak szczęście. - mruknęła jeszcze, pesymizmem dorównywała najbardziej załamanym ludziom. I to nie tak, że akurat wtedy jakoś mocniej odczuwała to, że nic nie miało sensu. Takie myśli dręczyły Gryfonkę zawsze, tyle że zwykle bez problemu je wyciszała albo zagłuszała innymi. Casper jakby odkręcił kurek. Jakby rozwalił jakąś tamę. Nadal nie umiała go za to znienawidzić. Powinna być silniejsza, bardziej stabilna psychicznie. Nie miała prawa go zawodzić ani rozczarowywać, a wiedziała, że tak właśnie się stało. Uderzenie w lustro nie pomogło tak bardzo. Co prawda, mogła skupić się na pulsującym bólu. Przez chwilę myślała, że zacznie wszystko demolować, byleby pozbyć się tej negatywnej energii, ale nagle odczuła jedynie zmęczenie. - Możesz już iść, jeśli chcesz... - powiedziała, bo usłyszała swoje pełne imię i skrzywiła się odruchowo. - Nie przejmuj się mną. Westchnęła ciężko i osunęła na podłogę, obok umywalki. Krwawiącą dłoń przycisnęła do piersi, brudząc sobie całkowicie koszulkę. Głupio zrobiła. Trzeba było jednak spokojnie poprosić Caspra o wyjście i wtedy zaczął się wyżywać. Chciała zamknąć drzwi zaklęciem, ale różdżka w ogóle nie słuchała Fire. Chociaż to mogło być przez to, że używała lewej, niezranionej ręki. Bezużyteczny patyk. - Jeśli potrzebujesz pomocy to Tickle... Tickle cię odprowadzi. Moja skrzatka. Liama. - mówiła dość cicho, więc nie miała pewności czy w ogóle dobrze wszystko słyszy. Przysunęła do siebie bliżej kolana i oparła na nich czoło. Już kompletnie nie wiedziała co zrobić. Najchętniej zostałaby tak, żeby się wykrwawić. - Jeśli Tickle będzie pytać to powiedz, że wszystko w porządku - rzuciła odrobinę głośniej.
Casper Angel Tease
Wiek : 30
Wzrost : 185cm
C. szczególne : "Puste" spojrzenie; lewa ręka w geometrycznych tatuażach ze słowem "PAST" na kłykciach; zapach
Casper najzwyczajniej w świecie się pogubił. Wyjątkowo nie chodziło tylko o jego myśli i odczucia, ale też o Fire - która zaczęła zachowywać się, mówiąc lekko, dziwnie. Nie miał pojęcia, co mogło u niej wywołać aż taką reakcję. Veritaserum chyba powoli przestawało działać, ale Cas milczał i nie miał co do tego pewności. Obawiał się jednak, że każde kolejne słowo może jedynie bardziej zaszkodzić. Co, swoją drogą, byłoby pewnego rodzaju sukcesem. Miał chwilę na przeanalizowanie ich rozmowy. Zamierzał zrobić to jeszcze jakieś milion razy, ale teraz na świeżo miał każde pytanie i każdą odpowiedź. Dziwnie było mu zastanawiać się nad rzeczami, które dopiero co odpowiadał tak automatycznie, jakby wyuczył się formułek. Cieszył się, że nie wygadał całej sprawy z przepowiednią - choć może powinien? Nie chciał martwić Fire, a nie spodziewał się po niej żadnego zapobiegawczego działania. Nie mógł uwierzyć, że powiedział jej o horkruksie. To było coś, o czym Tease nie planował mówić nigdy, nikomu. Mógł przyjaźnić się z Alexisem, mógł dostawać w jego towarzystwie lepszego humoru, mógł mieć do niego słabość... Ale nie mógł powiedzieć mu czegoś takiego. I zaczynał mieć dziwne wrażenie, że nie mógłby wypić przy nim veritaserum. Miał różdżkę i był dorosły - toteż kompletnie zignorował słowa Fire i wszedł do tej łazienki. Jego spojrzenie od razu padło na rozbite lustro, szybko odszukał więc siedzącą na podłodze postać i przykucnął obok. - Bardzo chciałbym się nie przejmować, ale nie chcę potem zostać oskarżonym o zamordowanie bezmyślnej Gryfonki - mruknął, co zapewne nie było zbyt taktownym żartem. Upewniło go jednak w przekonaniu, że eliksir przestał działać, a on może się wyzłośliwiać do woli. Złapał delikatnie poranioną dłoń dziewczyny i przysunął ją bliżej siebie, zupełnie nie znosząc najmniejszej oznaki sprzeciwu. Nie chciał sprawić jej dodatkowego bólu, ale nie zamierzał po prostu pozwolić jej tak siedzieć. Rzucił zaklęcie "Vulnus alere", ale dalej był nieco rozedrgany i nie wyszło mu to najlepiej. Parę raz się zasklepiło, parę pozostało niemalże nietkniętych. Casper nie miał sił zastanawiać się nad tym, że był zbyt rozkojarzony i zbyt zmęczony na rzucenie tak prostego zaklęcia. - Ferula. - Opatrzył dokładnie dłoń panny Dear. Miał już ją puścić, ale jakoś tak nie mógł. Spojrzał Blaithin w oczy, dopiero teraz pozwalając sobie zwrócić na nią większą uwagę. Mogła nie chcieć jego pomocy, ale nieszczególnie go to teraz interesowało. Zraniła się przez niego. - A ja wciąż uważam, że zasługujesz na szczęście. Idąc twoim tokiem rozumowania, zasługujesz na coś tak wspaniałego, że jest to aż nierealne. - Oznajmił spokojnie. Dopiero wtedy wstał, schował różdżkę i odwrócił się, gotów do wyjścia.
Blaithin 'Fire' A. Dear
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : chuda, opaska na twarzy, blizny, tatuaż, zapach damasceńskich róż
Z pewnością jakby doszła do siebie i w pełni uspokoiła, zaczęłaby również szukać powodu swojego zachowania. W sumie składała się na niego cała rozmowa, wszystko co wyszło na jaw, ale też coś więcej. Potrzebowała chwili spokoju, ciszy i najlepiej snu. Głowa rozbolała Blaithin od nadmiaru wrażeń. Najgorsza była niepewność co do tego, co będzie dalej. Dawno już nie czuła się tak beznadziejnie słaba i mała. O wiele lepiej zniosłaby to, gdyby była sama. Po jakiejś godzinie przywlokłaby się do swojego pokoju i owinęła w koc, żeby jakoś dotrwać do kolejne poranka. Później bardziej przejęłaby się tym co najlepszego narobiła. I to cholerne lustro. Liam ją zamorduje. Zakopie w ogródku. Nie spodziewała się tego, że rzeczywiście wejdzie do środka. Sama na miejscu Caspra odwróciłaby się na pięcie i pożegnała z tym popieprzonym domem raz na zawsze. Fire skuliła się bardziej, ukrywając twarz w rękawie. Nie chciała, żeby pomyślał, że płacze, ale nie umiała w ogóle na niego spojrzeć. - Upozoruj samobójstwo. - wymamrotała w materiał koszulki, nie mając pojęcia co zamierza zrobić. Blaithin nikt nie pomagał, bo od razu odrzucała każdą ofertę, każdą wyciągniętą rękę. Teraz też w pierwszym odruchu spróbowała zatrzymać ranną dłoń przy sobie. Ustąpiła jednak, wmawiając sobie, że po prostu jest zbyt zmęczona na jakieś bezmyślne szamotaniny. Nie rozumiała zresztą postawy Tease'a. Doszła do wniosku, że była na tyle żałosna, że aż się zlitował. Przełknęła ostatnią gorycz, godząc się ze świadomością bycia osobą wyjątkowo rozstrojoną emocjonalnie. Tease nigdy nie miał okazji widzieć jej w takim stanie. - Kiepski z ciebie uzdrowiciel. - bąknęła, odsłaniając nieco twarz i napotykając oczy Caspra. Pomyślała o tym, że jej matka opatrzyłaby ją milion razy lepiej, ale i tak na swój sposób doceniła starania ciemnowłosego. Chociaż kiedy spróbowała poruszyć palcami, zapulsowały bólem, który odbił się na twarzy dziewczyny. - Jasne. - skinęła głową i wstała zaraz po nim. Podparła się na umywalce, uważając na szkło. Casper już się odwrócił, ale Blaithin zebrała w sobie resztki sił. - Przepraszam. - powiedziała drżącym głosem i przestała skupiać na nim uwagę. Podniosła swoją różdżkę, ale nawet chłoszczyść nie umiała rzucić. Nie denerwowała się jednak. Po prostu poprosi Tickle, żeby trochę posprzątała, a resztą zajmie się jutro... Musiała odpocząć. Była pewna, że Cassie po prostu skieruje swoje kroki do wyjścia. I najpewniej więcej się nie zobaczą. Tłumaczyła sobie, że już się z tym właściwie pogodziła, że jej to nie dotknie. Ale to zdawało się przekraczać możliwości Szkotki.
Casper Angel Tease
Wiek : 30
Wzrost : 185cm
C. szczególne : "Puste" spojrzenie; lewa ręka w geometrycznych tatuażach ze słowem "PAST" na kłykciach; zapach
Fire przypominała mu zranione zwierzę. Skulona w kącie, z pociętą ręką przyciśniętą do klatki piersiowej, sprawiała wrażenie niezwykle wrażliwej i bezbronnej. Było to niepokojące do tego stopnia, że Casper nie był w stanie po prostu tego wszystkiego zostawić. Blaithin miała być tą silną, nieugiętą. Nawet najkrótsze chwile słabości w wykonaniu tej dziewczyny sprawiały, że Tease kompletnie wypadał z rytmu. Tak, jakby chciał się nią zaopiekować. Dobrze, że nie wpadło mu to do głowy, gdy był pod działaniem veritaserum. Takie słowa były niczym bilet w jedną stronę do potwornego ogródka Dearów. - Nie tylko uzdrowiciel. - Nie uśmiechał się, ale w jego tonie słychać było coś na kształt nutki rozbawienia. Cas dalej był trochę rozbity, a co najważniejsze - zmęczony. Nie widział jednak sensu w wyładowywaniu tego na Fire, która sama miała sporo na głowie. Nie spodziewał się tego słowa. Blassie, przepraszająca? Nie był pewien, czy to w ogóle możliwe. Pewnie po prostu zaczynał już w pełni tracić zmysły... - Za co? - Zainteresował się, przystając w progu. Może przynajmniej dowie się, co tak bardzo wstrząsnęło Gryfonką. Ich wielki krok do przodu zdawał się być zgubny. Mężczyzna sam nie wiedział, co ze sobą zrobić. Powinien wyjść, teleportować się i mieć spokój. Coś jednak podpowiadało mu, że warto zostać jeszcze chwilkę - pewnie i tak zaraz Fire sama go wyrzuci... - Coś jeszcze zamierzasz sobie uszkodzić? - Odwrócił się do rudowłosej, unosząc zawadiacko jeden kącik ust. Kompletnie już nie wiedział, jak się przy niej zachowywać...
Blaithin 'Fire' A. Dear
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : chuda, opaska na twarzy, blizny, tatuaż, zapach damasceńskich róż
Na chwilę opadła jej zewnętrzna tarcza, a to było o chwilę za dużo. Z pewnością Cassie nie powinien być tego świadkiem. Blaithin zawsze lubiła fakt, że w jego oczach musiała naprawdę wydawać się odporna na ból, zdecydowanie bardziej niż była w rzeczywistości. Mogła pławić się w swojej ciężko opracowanej otoczce. Zresztą kiedy Fire już stała na tych chwiejnych nogach, dotarło do niej, że przecież świat się nie zawalił, a ona nie wyskoczyła przez okno ani nic. Dalej czuła się źle, a głowa nie przestawała pulsować tępym bólem, do tego ręka też dawała o sobie znać... Ale psychicznie próbowała odszukać w sobie to opanowanie. Chociażby dlatego, że Tease wcale nie odchodził od zmysłów. Nie wyglądał na dotkniętego do żywego. Trochę spodziewała się, że też gra. Nie wiedziała, czego może od niej oczekiwać w tej sytuacji. Postanowiła jak dawniej w ogóle się tym nie przejmować. To chyba wychodziło Fire najlepiej. - Mhm. - mruknęła niewyraźnie, nadal usiłując coś wykombinować zaklęciami z tym porozwalanym szkłem. Spojrzała z zaskoczeniem w stronę drzwi. Kiedy powiedziała "przepraszam" wyszło to jakoś samoistnie. Z pewnością nie umiałaby tego słowa powtórzyć. - Za zepsuty wieczór. Miało być fajnie. Wyszło na to, że stłukłam lustro i czeka mnie siedem lat pecha! Ale mam tatuaż. Cieszyć się czy płakać? Podparła się pod boki, starając przejąć od Caspra choć trochę tego rozbawienia. Mimo to głos dalej miała zmęczony i zrezygnowany, jakby jakaś siła przygniatała ramiona rudowłosej. Jeśli już myślała o jakimś pozytywnym aspekcie tej sytuacji to jedyne, co przychodziło na myśl Blaithin to to, że nie będzie musiała przez jakiś czas na siebie patrzeć w odbiciu. - Chyba dostanę jakąś odznakę gospodyni roku. - stwierdziła ironicznie, robiąc parę kroków w stronę drzwi. Z jakiegoś powodu teraz podchodzenie do Tease'a na odległość mniejszą niż metr, zdawało się wyjątkowo trudne. Zupełnie jak na początku ich znajomości. Może to właśnie do tego zmierzała? Rozpoczęcia od nowa? Nie pozwalała sobie na aż taką naiwność. - Raczej nie, chociaż ty też się nadasz. - chciała odpowiedzieć równie kąśliwym uśmiechem, ale nie dała rady.
Casper Angel Tease
Wiek : 30
Wzrost : 185cm
C. szczególne : "Puste" spojrzenie; lewa ręka w geometrycznych tatuażach ze słowem "PAST" na kłykciach; zapach
To był wyczerpujący wieczór. Casper nie czuł takiego fizycznego i psychicznego zmęczenia od dłuższego czasu. Od razu w jego głowie pojawiła się słodka wizja eliksiru czuwania, za który teraz chyba oddałby nerkę. Na samą myśl o tym, że to wszystko może spowodować u niego sen... Wzdrygnął się ledwo zauważalnie. - Nie nazwałbym tego wieczoru zepsutym. Był dość ciekawy. - Zabrzmiało to dziwnie w jego ustach. Poczuł jednak nagłą potrzebę dodania czegoś w temacie veritaserum i tego wszystkiego, co przed chwilą się wydarzyło. Wypowiedź Blaithin rozbrzmiała dla niego tak, jakby chciała udawać, że to wszystko się nie wydarzyło. A wydarzyło się, Casper był pewien, że nie da rady o tym zapomnieć. Otworzył się tak po raz pierwszy w życiu - i nie liczyło się, czy wywołało to u niego zażycie eliksiru. Znał ryzyko i się go podjął, a więc zupełnie dobrowolnie i świadomie postanowił podzielić się z Gryfonką swoimi myślami. - Z całą moją skromnością... Tatuaż jest tak fenomenalny, że spokojnie nadrabia za siedem lat pecha. Widział, że się stara. Blaithin Dear nie mogła się tak po prostu poddać, nawet gdy miała paskudny humor. Casper uznał to za dobry znak. Chciał odszukać w oczach swojej rozmówczyni tej siły, na którą zwykle nawet nie zwracał większej uwagi. Dopiero gdy jej zabrakło, mógł zatęsknić... Kiedy się zbliżyła, niemal bezwiednie uniósł lekko jedną rękę. Był to dość wymowny gest, zapraszający do przytulenia się. Tease nie miał bladego pojęcia, czemu go wykonał - zaraz opuścił rękę, poprawiając przy tym swoją koszulę i mając nadzieję, że nie wyglądało to wcale tak dziwnie, jak mu się wydawało. Powstrzymał się od nerwowego odwrócenia wzroku, ale poczuł się potwornie. Fire zachowywała dystans. Nie chodziło o to, że normalnie utrzymywali jakiś nieustanny kontakt cielesny. Casper przyzwyczaił się już do tego, że nawet drobne muśnięcie nie wywoływało u Szkotki nieprzyjemnych reakcji, że przestała już tak unikać dotyku. Teraz widział w jej oczach, że nie chciała nawet zbyt blisko podejść. I to, nie wiedząc czemu, złamało mu serce. Nie musiał się nad tym zastanawiać. Powiedział jej, z nieco większymi szczegółami niż kiedykolwiek, o paru nieprzyjemnych sytuacjach. Fire wciąż nie wiedziała wszystkiego, a najgorszy czyn popełniony przez Caspra pozostawał owiany tajemnicą. Ale to i tak wystarczyło, żeby nie chciała się do niego zbliżyć. - Czyli zamierzasz mnie uszkodzić? Dzięki za ostrzeżenie... - Uśmiech kompletnie wyblakł.
Blaithin 'Fire' A. Dear
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : chuda, opaska na twarzy, blizny, tatuaż, zapach damasceńskich róż
W myślach próbowała oszacować, jak dużo zniszczyła przez swój mały kryzys, którego nie umiała wytłumaczyć, nawet jeśli próbowała. Ostatnią opowieść Tease'a niemalże w ogóle wyparła z umysłu, nie mając pojęcia jak po takim wyznaniu podchodzić do Caspra. Najgorsze, że veritaserum przestało działać i nie mogła nawet wiedzieć, co on sam o tym sądzi. Umiała kojarzyć fakty. Skoro nadal tkwili w tej łazience razem to najwyraźniej nie wszystko stracone. Zresztą, od dawna coś mówiło Fire, że ta relacja nie miała prawa bytu i że będzie dla niej zgubna. Teoretycznie powinna się cieszyć. Im mniej osób było bliskich sercu Szkotki, tym mniej cierpiała. Blaithin westchnęła, chociaż wydawało jej się, że bez przerwy wzdycha. Wcale to zresztą nie pomagało. - Pewnie sporo się dowiedziałeś sam o sobie. Ja chyba tak samo. - stwierdziła cicho, próbując delikatnie po raz pierwszy poukładać to sobie w głowie. Cassie kogoś zamordował, nawet nie przez przypadek czy w obronie własnej. Zrobił to z premedytacją, chciał śmierci tamtego człowieka. Nie mogła przez to nie wracać myślami do trucizny i swojego ojca. Schowała różdżkę do tylnej kieszeni spodni, ignorując słowa Scorpiusa, że kiedyś w ten sposób straci tyłek. Za bardzo zobojętniała, ale dzięki temu nie odczuwała już wszystkich emocji równie mocno. Fire pomyślała o tym, żeby zapalić, ale smak papierosa chyba wzbudziłby w niej teraz wstręt. - Oby. To zdecydowanie jeden z lepszych prezentów, jakie dostałam z okazji Dnia Kolorowych Lampionów czy czegoś tam. - uśmiechnęła się słabo, przytulając do siebie zranioną dłoń. Zauważyła ten gest ciemnowłosego, chociaż nie do końca potrafiła go zinterpretować. Dawno nie była tak niezdecydowana co do tego, jak podejść do jakiegoś mężczyzny. Zawsze umiała być przy Casprze po prostu sobą, bez żadnego skrępowania odrzucała niemal całą grę aktorską. Czasami tylko kłamała, chociaż żadnego kłamstwa nie uznałaby za poważne. Fire znowu coś popsuła. Powstrzymała falę goryczy wciskającą się do gardła, w końcu słabość pozostawiła za sobą. - No... powiedzmy, że na razie możesz się czuć bezpieczny. Poczekała aż przepuści ją w drzwiach, żeby nie musiała już dłużej przebywać w tym pomieszczeniu pachnącym krwią. Należało coś powiedzieć, zrobić cokolwiek. Tylko, że wizja zaproponowania Tease'owi herbatki i ciastek wydawała się idiotyczna. Z krępującej ciszy uratowała ich Tickle z niepokojem wchodząc schodami i patrząc na Blaithin. - Co się stało, panienko? - Nic. - odparła bardzo szybko Gryfonka, chociaż nadal przekonująco. Schowała ręce za siebie, chociaż i tak koszulkę też miała pokrytą czerwonymi plamami. - Wszystko w porządku, naprawdę. Tylko w łazience trzeba trochę posprzątać. Skrzatka nie naciskała, więc Fire mogła przejść do swojego pokoju. Otworzyła drzwi szafy, której wnętrze powiększono zaklęciami i zaczęła nerwowo przeglądać ubrania. Nie mogła nadal opanować drżenia rąk. - Chcesz o tym porozmawiać? - spytała Caspra w końcu, przerywając na chwilę bezsensowne przerzucanie koszulek i opierając się ramieniem o chłodne drewno szafy. Przymknęła oczy.
Casper Angel Tease
Wiek : 30
Wzrost : 185cm
C. szczególne : "Puste" spojrzenie; lewa ręka w geometrycznych tatuażach ze słowem "PAST" na kłykciach; zapach
Ciekaw był, co działo się teraz w głowie Gryfonki. Niezbyt rozumiał jej zachowanie, bo uważał, że to raczej on powinien się krzywdzić. W końcu to on właśnie pierwszy raz w życiu powierzył komukolwiek tyle informacji o samym sobie - biorąc pod uwagę, jak niektóre z nich były niepokojące. Fire nie znała szczegółów, a Tease dalej był dla niej wielką zagadką... Ale mogła się wielu rzeczy domyślić, a większość podstaw dostała jak na tacy. - Och, tak. - Pokiwał głową z zamyśleniem. - To było z pewnością pouczające. - Bez veritaserum nie byłby w stanie tak dokładnie odpowiedzieć na wszystkie pytania. Chociażby w temacie tęsknoty, nigdy się nad tym nie zastanawiał... A, jak widać, odpowiedź istniała. - Wolę mugolskie święto, Dzień Kobiet. Nazwa zdecydowanie lepiej oddaje wagę tej uroczystości - uznał. Domyślał się, że Fire nie zna za bardzo tradycji osób, które nie są powiązane ze światem czarodziejskim. Sam zawsze zakładał, że jest mugolakiem - a to, że tułał się również po paru magicznych domach, nie stanowiło dla niego zbyt mocnego argumentu. Żył ze świadomością, że nigdy nie dowie się, na jaki tytuł zasługiwał. W liście jednak wspomniał Blaithin o Dniu Kobiet, będąc o wiele większym fanem mugolskiego odpowiednika. Usiadł na łóżku rudowłosej głównie dlatego, że trochę kręciło mu się w głowie. Nie wiedział czy ze zmęczenia, czy z wrażeń. To wszystko jednak wpłynęło na niego na tyle mocno, że sięgnął po swoją ukochaną piersiówkę, w której miał Łzy Morgany... doprawione eliksirem czuwania. Pozwolił swojej gospodyni na zamienienie paru słów ze swoją służącą. Zastanawiał się, czy skrzatka nie uzna, że to on skrzywdził pannę Dear - a w takiej sytuacji pojawienie się kogokolwiek, chociażby kuzyna Fire, było kwestią czasu. Tease postanowił jednak założyć, że nie wygląda na jakiegoś niebezpiecznego psychopatę. Wypił dwa łyki trunku. - Hm? - Zerknął na Blaithin, która szukała sobie nowej koszulki. Jej pytanie go zaskoczyło, ale nie dał po sobie tego za bardzo poznać. - Czy ja chcę o tym porozmawiać? To raczej ty powiedz mi, czy masz jeszcze jakieś pytania. Chociaż nie... - Znowu się napił - Nie, nie chcesz już nic więcej wiedzieć, tak? - Miał nadzieję, że nie słychać w jego głosie goryczy, gdy wypomniał Szkotce jej własne słowa. Wraz z każdym łykiem robiło mu się coraz lżej - szkoda tylko, że aż tak szybko porzucił swój odwyk.
Blaithin 'Fire' A. Dear
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : chuda, opaska na twarzy, blizny, tatuaż, zapach damasceńskich róż
Wcześniej uważała veritaserum za najniebezpieczniejszy z eliksirów, a teraz to się tylko potwierdziło. Chyba nigdy nastroje tej dwójki nie ostygły w tak krótkim czasie. Z jednej strony Fire najchętniej wymazałaby ten wieczór z kart historii, zaś z drugiej... Cassie miał okazję uświadomienia sobie wielu rzeczy. To powinno mu pomóc, mimo że pewnie wywołało też drobny zamęt w jego myślach. Skoro uważał ten wieczór za ciekawy to Blaithin też będzie umiała spojrzeć na to trochę łagodniej. - Czego to mugole nie wymyślą. - powiedziała, kręcąc głową z udawanym niezrozumieniem. Jej wiedza o świecie mugolów była bardzo ograniczona, a od dzieciństwa wmawiano rudowłosej, że ich kultury należy się brzydzić i unikać. Tylko pewne style ubierania się przejęła od niemagicznych ludzi. Nigdy nie zastanawiała się nad tym, że Cassie również może mieć bardzo niski procent krwi. Gdyby była kimś innym, może by nią to wstrząsnęło. Była jednak Blaithin Astrid Dear. - Kobiety powinno się wielbić każdego dnia. Gdyby nie zajęła się robieniem nieporządku w swojej szafie, pewnie ostrzegłaby Tease'a, że łóżko może go przytrzasnąć. Tak się jednak nie stało, więc wewnętrznie odetchnęła z ulgą. Odwróciła się do niego, opierając plecami o drzwi szafy. W sam raz, aby zobaczyć, że pije ze swojej piersiówki. Zmarszczyła brwi, bo nos miała wrażliwy na wszelkie eliksiry. To, że zawalił swoją własną terapię, nie zdziwiło dziewczyny. Potwierdziło tylko, że nadzieja jest wyjątkowo bezsensowna. Tyle razy któreś z nich piło albo paliło, kiedy się widzieli, że powinno to ich wyjątkowo zaniepokoić. - Pomogło trochę? - skinęła brodą w stronę piersiówki, ciekawa czy rzeczywiście stan Tease'a wymagał tego, żeby się napił. Blaithin zawsze egoistycznie podchodziła do życia, ale teraz wolała skupić uwagę na osobie Caspra. Następne słowa mężczyzny sprawiły, że spuściła wzrok. - Na razie nie chcę. - uparła się, chociaż tamto powiedziała jedynie niesiona emocjami. Przynajmniej pod względem gwałtowności pasowała do Gryffindoru. Powoli przeszła się po pokoju, nie za bardzo wiedząc co powiedzieć. - Przywołałam niezbyt przyjemne wspomnienia, nieostrożnie dobierałam te pytania. Sprowokowałam cię do wypicia tego veritaserum, a powinnam być rozsądniejsza. Jeśli chcesz to jakoś skomentować to słucham. - wzruszyła ramionami, zatrzymując przy biurku i patrząc na Caspra bez konkretnego wyrazu twarzy. Z jakiegoś powodu nie myślała o tym, że Cassie dobrowolnie wypił eliksir, że musiał w jakimś stopniu wiedzieć na co się pisze.
Casper Angel Tease
Wiek : 30
Wzrost : 185cm
C. szczególne : "Puste" spojrzenie; lewa ręka w geometrycznych tatuażach ze słowem "PAST" na kłykciach; zapach
- No pewnie. Odgadłaś moje motto - ironizował, chociaż rzeczywiście się z tym zgadzał. Casper potrafił wydobyć z siebie sporo szacunku wobec drugiej istoty ludzkiej, jeśli tylko chciał. Śmiał uważać się za dżentelmena i bez dwóch zdań lepiej traktował panie, niż panów. Nie wspominał już, że Dnia Kobiet czy Kolorowych Lampionów nie obchodził zwykle tak, jak Bożego Narodzenia, Wielkanocy czy Walentynek. Podchodził sceptycznie do każdego święta, głównie przez to, że nie miał z kim go celebrować - nie to, że jakoś bardzo chciałby to robić. Doskonale wiedział, że w Świętego Walentego w jego klubie pojawi się wiele zdesperowanych duszyczek, które będzie mógł pocieszyć wspólnie spędzonym wieczorem. Raczej wykorzystywał sytuacje, ale nigdy nie zastanawiał się nad tym, aby koncentrować się na samej istocie świąt. Fire była wyjątkiem, bo jej akurat chciał złożyć życzenia. Może to dlatego, że pomogła mu w pewien sposób przebrnąć przez Wigilię i Walentynki? Zaczęła ich łączyć dziwna tradycja... - Raczej chodzi o to, żeby pomogło potem - przyznał, obracając w palcach piersiówkę. Teraz nie był jeszcze aż tak znużony - poza tym, nie zasnąłby u Blaithin. Pił jednak w pewnym sensie na zapas, aby potem nagle nie paść. Trochę żałował, że w ogóle się napił... Ale rozmowa z Fire przypomniała mu, co będzie przeżywał, gdy pozwoli sobie na "odpoczynek". Obserwował rudowłosą, gdy przechadzała się po pokoju. Dopiero co to on miotał się w tę i z powrotem, chcąc jakoś przekierować część swojej energii. - Nie sprowokowałaś mnie - przewrócił oczami z niedowierzaniem. - Nie jestem na ciebie zły, ani nic z tych rzeczy. Wiedziałem, co robię, gdy piłem veritaserum. Nie mówię, że było to oznaką mojej mądrości, ale... Trudno. - Przez chwilę milczał, zastanawiając się, czy chce coś jeszcze dodać. Dziwiła go ta obojętność Fire, ale częściowo ją podziwiał. On po takiej rozmowie byłby jedynie jeszcze bardziej zaciekawiony. - Pytałaś o to, co chciałaś wiedzieć. Powoli zaczęło docierać do niego, że faktycznie nie winił o nic dziewczyny. Zachowała się jeszcze bardziej uprzejmie, dając mu tamtą czekoladę - dzięki temu miał wybór. Sam decydował, czy chce mówić, czy też nie.
Blaithin 'Fire' A. Dear
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : chuda, opaska na twarzy, blizny, tatuaż, zapach damasceńskich róż
Ostatnia nuta zgubiła swoje brzmienie, tonąc w cichym, spokojnym oddechu Fire. Odsunęła od siebie smyczek, przymykając delikatnie oczy i zastanawiając się, dlaczego nie wmusi w siebie eliksiru pomagającemu na sen. Czuła, że nastrój tej nocy, ciemnej i zimnej, dusi ją i nie pozwala zaznać ani odrobiny wypoczynku. Doskonale przyciągał do dziewczyny myśli o przeszłości. Patrzyła przez okno na pogrążoną od kilku godzin w ciemnościach Dolinę i westchnęła cicho. Miasteczko tak tętniące życiem, teraz wydawało się zupełnie nieruchome. Jednocześnie pragnęła wyjść i znaleźć się gdzieś daleko od tego pokoju i domu, w którym odczuwała olbrzymią pustkę, ale zdecydowała się tylko na parę kroków po pokoju i otworzenie okna na całą jego szerokość. Zadrżała mimowolnie przez napływ chłodnego powietrze. Miała ochotę otulić się ramionami, ale przy lekkim sweterku wiele by to nie dało. Popatrzyła na skrzypce, które nadal trzymała i ponownie je uniosła. Tknięta dziwnym przeczuciem zaczęła grać melodię, której nie słuchała już od... dwóch miesięcy. Zamknęła oczy, skupiając się w pełni na emocjach, jakie niemal natychmiast znalazły ujście w nutach. Grała, pozwalając sobie na myślenie o sprawach, które normalnie spychała na dno świadomości. Ostatnio działo się tak wiele, a nie mogła powiedzieć, że były to przyjemne wydarzenia. Szerzył się niepokój i strach, który Szkotka skutecznie ignorowała, ale nie wiedziała, jak długo to zniesie. Początkowo właśnie w tym kierunku pomknęły myśli Blaithin, jednak już po chwili zaczęły uciekać też w stronę pewnej osoby, osoby, która budziła w Fire tak wiele skrajnych uczuć, że kompletnie nie wiedziała, jak to uporządkować. Pomogła w tym muzyka. Nie wiedziała nawet, jak wiele pasji wkłada w jedną piosenkę, zupełnie nie hamując się przed wyrażeniem siebie. Bez strachu, że zostałaby za to oceniona. Przecież jedynym kto słuchał była Tickle. Pociągnęła smyczkiem mocniej, chcąc wydusić ze starych skrzypiec jeszcze głębszą nutę, najmocniejszą jak tylko się dało. Dopiero kiedy otworzyła oczy, zorientowała się, że oddech miała przyspieszony, a ręce zaczerwienione od nacisku. Przeczesała palcami rozpuszczone do snu włosy i zamrugała szybko, mając dziwaczne wrażenie, że coś ją ukłuło w oczy. Sentymenty.
Casper Angel Tease
Wiek : 30
Wzrost : 185cm
C. szczególne : "Puste" spojrzenie; lewa ręka w geometrycznych tatuażach ze słowem "PAST" na kłykciach; zapach
Dolina Godryka była pięknym miasteczkiem. Casper zwykle słyszał o nim od klientów, czasem spotykał kogoś z tych okolic - zjawiał się tylko wtedy, kiedy miał jakieś ważne sprawy. Zawsze należał do pracowitych osób, które nie miały czasu na wycieczki krajoznawcze. Gdy odwiedzał Dolinę, to tylko w celu biznesowym, zatem nie zwracał większej uwagi na takie jej walory jak proste, magiczne piękno. Teraz szedł powoli z dworca, nie przyspieszając kroku ani na sekundę. Rozglądał się po zaciemnionym miasteczku, pozwalając aby pole widzenia przysłaniał mu wypuszczany spomiędzy lekko rozchylonych warg obłok pary. Było zimno, a on miał na sobie stary płaszcz, który do szczególnie grubych nie należał. Nie kłopotał się jednak z zaklęciami, podobnie jak zrezygnował z teleportacji - czuł, że nie jest w wystarczająco dobrej formie. Nie ryzykował, stawiając na prostą analizę własnych szans i możliwości. Nie lubił popełniać błędów... Dotarł do części mieszkalnej, zupełnie uśpionej, a przecież wcale nie było aż tak późno. Może to Casper źle postrzegał rzeczywistość? Zawsze burzył idealny harmonogram doby, odmawiając sobie snu i spędzając go z powiek w każdy możliwy sposób. Teraz nawet nie był senny i nie musiał walczyć. Miał wrażenie, że mroźne powietrze otulające go z każdej strony działa wystarczająco pobudzająco, a w dodatku zabiera mu z głowy wszelkie niepotrzebne myśli. Emocje ucichły, ale i tak zapalił papierosa - od mugolskiej zapalniczki, którą znalazł w mieszkaniu. Różdżki dalej nie dotykał. Zaciągnął się Volde-Mortem, którego smak nagle uznał za cierpki i mało uspokajający. Wypalił połowę, aż dotarł pod znajomy dom i uznał, że to już wystarczająco. Zerknął na spowite czernią niebo, dostrzegając kolorowego ptaka przefruwającego na tyły domu. Też tęskniłeś, Ave? Ledwo dotknął knykciami grubej powierzchni drzwi, gdy te stanęły otworem. Casper zerknął na skrzatkę, mając szczerą nadzieję, że go rozpozna. Nie zakładał w ogóle możliwości spotkania w tej rezydencji kogokolwiek poza jedną rudowłosą Gryfonką. Do Tickle mówił rzeczowo, a ta bardzo sympatycznie wpuściła go do środka i zaraz dodała, że panienka Fire jest w swoim pokoju. Pobiegła po herbatę mówiąc, że tak zmarznięty nie powinien się w ogóle dziewczynie pokazywać na oczy. Casper oczywiście nie czekał i ruszył cicho po schodach. Czuł się obco w tym domu. To tajemnicze uczucie doskwierało mu już ostatnio, gdy zajrzał do środka. To był prawdziwy dom, nie jakiś budynek. Tutaj ktoś się wychowywał, stąd ktoś wyjeżdżał. Pomimo plagi akromantul i renowacji, te ściany miały duszę. Tease podążył korytarzem, słysząc przyjemnie znajome nuty. Sam nie wiedział czemu, ale potrzebował chwili na zinterpretowanie ich; przystanął pod drzwiami pokoju Fire, mając wrażenie, że niewidzialna siła ścisnęła go za serce i nie chce puścić. Dostrzegł Ave siedzącego na parapecie i ciekaw był, czy dziewczyna również go zauważyła. - You're my end, and my beggining, even when I lose I'm winning... 'Cause I give you all of me, and you five me all of you- zanucił, głosem nieco zbyt zachrypniętym, ale mimo wszystko o barwie czystej. Dało się odnaleźć nutę tęsknoty i ulgi, jak gdyby to właśnie te słowa mogły przynieść mu ukojenie - a przecież to widok Gryfonki sprawiał, że bicie serca odzyskało swój normalny, prawidłowy rytm. - Dobry wieczór, Blassie.
Blaithin 'Fire' A. Dear
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : chuda, opaska na twarzy, blizny, tatuaż, zapach damasceńskich róż
Nie powinna była grać akurat tej melodii. Zdecydowanie za bardzo poruszała barierami, które utworzyła wokół siebie Gryfonka. Wdzierała się przez szczeliny nie tylko do serca Fire, ale do głębi jej duszy. Zawsze wierzyła w to, że muzyka miała ogromną moc, ale przez to była też niebezpieczna. Nie miała nawet szans usłyszeć, że ktoś wszedł do domu, bo słyszała jedynie nuty All of me. Blaithin czuła się dziwnie roztrzęsiona, ale zrzucała to na winę zimna wdzierającego się do pokoju i sprawiającego, że ramiona dziewczyny pokrywały się gęsią skórką. Przemknęła spojrzeniem po pokoju, ale jeden element tu nie pasował. Piękny, złoty ptak patrzył wprost na rudowłosą, a ona zmarszczyła brwi, odkładając na bok skrzypce. Co tu robił Ave? Jakim cudem tu trafił i co najważniejsze - dlaczego? Okazało się, że powód stał tuż za Fire. Drgnęła, rozpoznając głos, którego nie spodziewała się tej nocy usłyszeć. Odwróciła się powoli, żeby zobaczyć twarz, której nie spodziewała się widzieć. I jeśli Caspra widok Blaithin uspokoił, serce dziewczyny niemal wyrwało się z klatki piersiowej. Bezwiednie zrobiła jeden krok naprzód, a zaraz potem drugi. Zupełnie jakby chciała sprawdzić, czy to nie iluzja utworzona z jej tęsknoty, która za chwilkę rozpłynie się w nicość. Jednak to było rzeczywiste - Cassie naprawdę stał właśnie w wejściu do jej pokoju, patrzył na nią i najwyraźniej zamierzał coś powiedzieć, a mina Fire wyrażała tylko i wyłącznie zaskoczenie. Szkotka miała wrażenie, że czas nie tylko zwolnił, ale zupełnie się zatrzymał. Myśl, że wrócił, wrócił do niej, napełniała ją radością, a to, że był w jednym kawałku, może i mizernym, ale jednym, przynosiła wielką ulgę. Jednak na pierwszy plan wysunęła się złość, jaka ogarnęła Gryfonkę. Nic nie powiedział o tym, że wróci. Nic nie powiedział o tym, czy wyprawa przyniosła w ogóle jakieś efekty. Nie miała szansy pokazać mu, co myśli o tym, jak nagle ją zostawił i wyjechał na drugi koniec świata, jakby to nie sprawiało mu żadnego problemu. Ale teraz miała szansę pokazać mu, jak ją to bolało. - Zajebiście dobry. - przyznała zupełnie nieswoim głosem i uniosła rękę, żeby go uderzyć. Nie, nie delikatnie otwartą powierzchnią dłoni, ale mocno zaciśniętą pięścią. Tease miał to poczuć. Miał zrozumieć. Mimo, że rzeczywiście uderzyła Caspra, nadal męczył ją niedosyt. Chciałaby rzucić się na niego, wrzeszczeć, kopać i wyzwać go od najgorszych. Ale zamiast tego uniosła rękę z obolałymi od ciosu knykciami do siebie i popatrzyła w te złote oczy, których wzroku unikała tak długo. Tak często myślała o tym, żeby wysłać list w którym mogłaby podzielić się z nim choć odrobiną swoich problemów. "Hej, wszyscy wariują, zaatakował mnie wilkołak, a moi przyjaciele nie są bezpieczni. Nie wiem już, co robić." "Cześć, wydarzyła się kolejna tragedia i mnóstwo osób ucierpiało, a ja po raz pierwszy cieszyłam się, że akurat cię ze mną nie było. Chyba się pogubiłam." "Hej, wrócisz już? Proszę. Jest źle." Tyle, że Tease był pieprzonym egoistą, który wolał załatwiać sprawy samodzielnie, nawet jeśli wiedział, że w każdym momencie mogłaby pójść z nim. Nie rozumiała dlaczego tak ją to boli i drażni. Byli dorośli, mieli prawo robić, co uważają za słuszne. Tylko, że odejścia Caspra Blaithin nie potrafiła zaakceptować. Ale teraz, kiedy wreszcie miała go na wyciągnięcie ręki, czuła się jeszcze gorzej. - Po co wróciłeś? - wydusiła niemal bezgłośnie, nie potrafiąc powiedzieć czegoś głośniejszym tonem. Dlaczego miałaby pozwalać mu tu w ogóle przebywać? Powinna kazać mu wyjść, ale te słowa nie chciały przejść przez gardło Fire.