Każdy wie, że takich instrumentów, jakie wykonują Lancleyowie, nie da się dostać w żadnym innym miejscu! Staranność ich wykonania jest ogromna i niemalże niemożliwa. A jeżeli coś nie będzie grało, również powinieneś zgłosić się tutaj - Lancleyowski serwis cechuje niesłychana szybkość i dokładność, a także trwałe usuwanie uszkodzeń. Szukasz stroiciela pianin? Może potrzebujesz nowych nut? Żaden problem! Znajdziesz tu wszystko, czego potrzebujesz. Tutaj znajduje się opis magicznych właściwości wszystkich instrumentów.
Cennik:
►Czarodziejski flet - 70 g ► Pianino Lanceley'a - 300 g ► Celtyckie dudy - 110 g ► Gitara różdżkowa - 130 g ► Inteligentna perkusja - 200 g ► Samostrojące się skrzypce/altówka/wiolonczela/kontrabas - 80/90/115/135 g ► Samogrająca harfa - 350 g ► Kwitnąca trąbka - 85 g ► Brzęcząca lira korbowa - 130 g ► Harmonijka Hypnosa - 150 g (trudne do zdobycia) ► Magiczny saksofon - 200 g
kostki na przedmioty trudne do zdobycia:
1, 6 - chyba przypadłeś sprzedawcy do gustu, bo bez problemu podaje ci to, czego chcesz 2, 3 - sprzedawca twierdzi, że obecnie nie mają tego przedmiotu na stanie, ale możesz spróbować za tydzień 4, 5 - sprzedawca dziwnie na ciebie patrzy i twierdzi, że nigdy czegoś takiego nie oferowali
Uwaga! Przedmiotów trudno dostępnych nie można kupować listownie!
Proszę o dostarczenie wymienionych instrumentów na podany na odwrocie adres. Koszty instrumentów oraz transportu zostały uregulowane z właścicielami. • Pianino Lanceleya • Gitara różdżkowa • Samostrojące się skrzypce • Samostrojąca się wiolonczela
Percy zastanawiał się, czym może sprawić przyjemność swojej ukochanej żonie. Zwiedził już chyba wszystkie sklepy w Londynie, Hogsmeade i Dolinie Godryka, ale nie licząc ślicznego srebrnego wisiorka w kształcie róży z każdym płatkiem zrobionym z osobnej srebrnej blaszki, nadal nie miał żadnego naprawdę efektownego prezentu. Sklep Muzyczny jakoś napełnił go otuchą, bo przecież Voice była doskonałym muzykiem, ba - multiinstrumentalistką, więc może tam znajdzie coś odpowiedniego? Snuł się po sklepie przez dobry kwadrans, rozważając wszystkie za i przeciw, zamęczając sprzedawcę pytaniami i podejmując decyzję tylko po to, by zaraz ją zmienić. W końcu zdecydował się na czarodziejski flet - uznał, że to bardzo romantyczne, że daje on szansę na rozmowę z osobą, która najbardziej się nam podoba. Miał nadzieję, a nawet głęboką wiarę, że Voice zawsze będzie podchodziła tylko do niego, a on do Voice. Poprosił o opakowanie prezentu w ładny papier - granatowy w złote gwiazdki, po czym zapłacił i wyszedł ze sklepu, mając nadzieję, że sprawi Voice radość tym podarunkiem.
chciałabym zamówić jeden egzemplarz kwitnącej trąbki z dostawą do dormitorium Gryffindoru w Hogwarcie. W załączonej sakiewce znajduje się odliczona kwota za instrument i transport, tak jak kilka dni temu uzgodniłam z jednym ze sprzedawców.
Tego zimnego dnia w sklepie nie przewijało się zbyt wielu ludzi. @Ewan Lanceley mógł wypełnić odrobinę roboty papierkowej, mieć przerwę na lunch i dopiero po dwóch godzinach pojawił się klient z pewnym problemem. Rzuć kostką, żeby dowiedzieć się, co Cię spotkało!
1,2 - Kłopot tkwił w niewątpliwie pięknej, ale wyraźnie zaniedbanej harfie. Wyglądała, jakby była traktowana co najmniej brutalnie przez młodą czarownicę, która zjawiła się z instrumentem w sklepie. Może wyżywała się podczas gry? Kto wie. Ważne, że miała poważny problem ze strunami, które były kompletnie zablokowane. Próbujesz w nich pogmerać, w końcu używasz zaklęcia i... jak nie trzaśnie! Struny pękły, uderzając boleśnie w twoje palce. Skończyło się na drobnych rozcięciach, ale przedmiot był zdolny do użytku po założeniu nowych. Lanceley'owie chwalą cię za poświęcenie. Wspomnij o bólu palców w kolejnym wątku. 3,4 - Klient był Francuzem i wyglądał na bardzo zamożnego, więc chwyciła cię drobna trema. Miał problem ze skrzypcami, które dziwacznie się wygięły. Pracujesz mozolnie nad naprawą przedmiotu i w końcu udaje ci się! Załatwiasz oficjalności, ale zauważasz, że przy sakiewce wypełnionej galeonami klient zostawił światełko dźwiękowe! Rozglądasz się za mężczyzną, ale głośny trzask uświadamia ci, że musiał się już teleportować. Cóż, chyba możesz zatrzymać przedmiot... Upomnij się o niego. 5,6 - Tym razem chodziło o stare, mocno obdarte pianino, które wyglądało tragicznie. Musisz coś z tym zrobić, bo młodemu małżeństwu najwyraźniej bardzo zależy na pamiątce rodzinnej. Zabierasz się do odnawiania wzorów i zdobień. Idzie ci zaskakująco sprawnie i wkrótce pianino wygląda jak nowe! Dostajesz punkt z Działalności artystycznej, upomnij się o niego.
Najlepsza praca to taka która sprawia przyjemność. A przynajmniej młody Lanceley mógł się taką poszczycić, bo aktualnie pracował wraz z ojcem w sklepie muzycznym, który miał bardziej status domu niż ten rzeczywisty. Uwielbiał spędzać tu długie godziny majstrując przy najróżniejszych instrumentach. Papierkowa robota nie ekscytowała go już tak bardzo, niemalże w ogóle, ale ojcu zależało na tym, żeby potrafił robić w sklepie absolutnie wszystko. W końcu któregoś dnia ma to wszystko odziedziczyć i dobrze by było gdyby sobie poradził, a nie rozpieprzył rodzinny interes z braku wiedzy. Dlatego sprawdzał czy wszystkie papiery się zgadzają, czy liczby są właściwe i kiedy już to skończył zjadł zasłużony lunch. Wiedział, że i tak jego papierkowa robota zostanie dla pewności sprawdzona przez ojca, ale mu to nie przeszkadzało. Ojciec jeszcze nigdy nie składał zażaleń, więc w żaden sposób nie zniechęcił Ewana do tej roboty. Dwie godziny po zasłużonym posiłku i czasie spędzonym na czyszczeniu własnych skrzypiec w sklepie pojawiła się kobieta z harfą. Była młoda, całkiem niebrzydka dlatego powitał ją najszerszym uśmiechem słuchając o jej problemach z instrumentem. Zachował dla siebie wszelkie uwagi o tym, że instrumenty należy traktować z czułością, natomiast poprosił by przyszła następnego dnia, bo przeczuwał, że to wcale nie będzie łatwy serwis. I miał rację. Początkowo struny absolutnie nie chciały się poruszyć żeby wydać z siebie jakikolwiek dźwięk. Nie mógł ich też ściągnąć w normalny sposób. Jedno malutkie zaklęcie pomogło. Jednak ledwie skończył wypowiadać formułkę, a w niewielkim pomieszczeniu rozległo się echo jego krzyku pełnego zaskoczenia. - CO ZA KU*ESTWO! - krzyknął jeszcze podczas gdy trzymał się za palce, a różdżka już dawno leżała na podłodze. - Ewan, słownictwo... Potrzebujesz pomocy? - usłyszał za sobą głos ojca i szybko obrócił samą głowę zasłaniając przed nim palce, bo wiedziałby, że Eugene Lanceley zacząłby nad nim biadolić bardziej niż było to konieczne. Dlatego też pozwolił by nieświadomy ojciec wrócił do sali sprzedaży, a sam zaczekał aż ból w palcach chociaż trochę ustąpi. Dostał ze struny która pod wpływem zaklęcia w końcu puściły, chociaż dość niefortunnie. Palce wciąż bolały, ale wyciągnął komplet nowych strun stare wyrzucając do kosza. Starał się nie patrzeć na krew która pojawiła się w niewielkich szramach, więc dopiero kiedy skapywała brał leżącą na blacie szmatkę i ją wycierał. Kiedy skończył ze strunami to dostroił instrument, dokładnie go wypolerował i dopiero wtedy przekazał testerowi jakości czyli ojcu. Dostał za to dwa klepnięcia w ramię, uznajmy więc, że pan kierownik był zadowolony. Sam Ewan już mniej, ale przynajmniej nie było aż tak dużo krwi i do wesela się zagoi. A przynajmniej powinno.
chciałbym zamówić Harmonijkę Hypnosa. Byłbym niezmiernie wdzięczny, gdyby udało się ją dostarczyć na adres podany na odwrocie koperty. Dołączam także kartkę z detalami odnośnie zamówienia i odpowiednią sumę galeonów. Z góry dziękuję,
Ezra już od jakiegoś czasu nosił się z pomysłem zakupu instrumentu. Praca w teatrze w pewien sposób sprawiała, że Clarke na nowo zakochiwał się nie tylko w muzyce, ale w najróżniejszych dziedzinach artystycznych. Jego dni były tym niemal przesiąknięte i w momencie kiedy wracał do mieszkania... czegoś mu brakowało. Czasami wręcz świerzbiły go ręce, które chciały uspokajająco przemknąć po biało-czarnych klawiszach. Jakim cudem mógł odstawić grę na kilka lat, a teraz zaledwie kilka dni wprawiało go w niesamowitą frustrację? Clarke postanowił samodzielnie udać się do sklepu Lanceleyów, bo przecież nie mógł pozwolić, aby dobrano mu przypadkowy instrument. Wnętrze sklepu było piękne - Clarke od progu stwierdził, że było to kolejne miejsce, w którym mógłby zamieszkać. Dodatkowo trafił mu się bardzo przyjemny sprzedawca, który cierpliwie znosił grymaszenie Ezry, pomagając mu dobrać pianino idealne. Z dogadaniem się odnośnie transportu także nie było problemu. Clarke już nie mógł się doczekać sprawdzenia możliwości pianina w zaciszu mieszkania.
Jak obiecałam, tak zrobiłam i odłożyłam trochę pieniędzy z pracy. Nie martw się, oceny mam dobre. Wiem, że nie ma teraz w sklepie kuzyna Ewana i Ty go zastępujesz w tym tygodniu (mama Cię sprzedała) — mógłbyś wysłać mi jakąś wyjątkową gitarę i perkusję? Tak, rozwijam się muzycznie. Wiedziałam, że się ucieszysz. Pieniążki wsunęłam do koperty, możesz zostawić mi je w pokoju w domu albo wysłać do szkoły, jak wolisz. Dziękuje.
Do sklepu wchodzisz pełna energii i gotowa na dzień pełen pracy. Trudno przewidzieć jakiego ruchu powinnaś się dzisiaj spodziewać. Lepiej nastawić się na najgorsze. W porannych godzinach na ogół są pustki i jest sporo czasu na zrobienie drobnych porządków i przygotowanie się na mniej lub bardziej intensywny dzień. Jedno jest pewne - o tej godzinie przewidujesz spokój i ciszę. Do głowy ci nie przyszło, że znajdzie się jakiś klient, który wpadnie o tak wczesnej porze zrobić zakupy w sklepie muzycznym. To raczej czas na sen, a dla mniejszych szczęściarzy na pracę. A jednak nagle zauważasz, że ktoś uchyla drzwi.
Rzuć kostką: 1,2: Napotykasz twarz uśmiechniętego i pełnego energii staruszka. Podchodzi do ciebie i zaczyna wypytywać o to, jak twój poranek. Przygląda się wszystkim instrumentom z uwagą, ciągle cię zagaduje i masz wrażenie, że postanowił poświęcić na tę wizytę pół dnia. Pytasz go, czy jest zainteresowany konkretnym zakupem i w jaki sposób możesz mu pomóc. Zdajesz sobie sprawę, że niedługo ruch się rozkręci i zajmowanie się jednym klientem w kółko nie będzie możliwe. Starszy pan podnosi na ciebie wzrok znad pianina. Rzuć kolejną kostką: Parzysta: Okazuje się, że szuka prezentu dla wnuczki. Ostatecznie decyduje się na inteligentną perkusję, a ty z ochotą dajesz mu wszelkie wskazówki i sprzedajesz przedmiot. Twoja uprzejmość i urok osobisty wychodzi ci na dobre, bo otrzymujesz aż 40 galeonów napiwku! To dowód na to, że w pracę warto włożyć trochę serca. Nieparzysta: Niestety, okazuje się, że to zwyczajnie znudzony starszy człowiek, który kiedyś był zapalonym muzykiem. Nie będzie z niego dużego zarobku, ale nie ma tego złego. Okazuje się, że rozmowa wkracza na ciekawe i bardzo pouczające tory. Dowiadujesz się niesamowitych rzeczy na temat historii muzyki. Zdobywasz 1 punkt z Działalności Artystycznej. Nie zapomnij upomnieć się o niego do kuferka! 3,4: Wbiega grupka dziesięcioletnich chłopców. Robią okropny hałas i niebezpiecznie zbliżają się do instrumentów. Biorą wszystko do ręki i nie obchodzą się z tym zbyt delikatnie, w dodatku ignorują wszystkie twoje uwagi i prośby o ostrożność. Jeden z nich upuszcza skrzypce, które niestety ulegają zniszczeniu. Choćbyś chciała wyegzekwować od nich zapłatę, chłopcy po prostu uciekają ile sił w nogach i nie jesteś w stanie ich dogonić. Naprawa przerasta twoje możliwości i kosztuje cię 15 galeonów. Pamiętaj odnotować stratę w odpowiednim temacie. 5,6: Do sklepu wchodzi młoda para, która kłóci się na cały głos. Nie do końca potrafisz wychwycić o co co dokładnie, ale wygląda na to, że każdy ma inny plan na dzisiejszy wieczór i nie są w stanie się dogadać. Zdenerwowana kobieta podchodzi do ciebie i narzeka na swojego mężczyznę bezceremonialnie. Przysłuchujesz się temu bez zająknięcia. Pyta cię o harmonijkę hypnosa, jednak odpowiadasz, że nie masz tego na stanie. Cóż, klientka nie umie panować nad emocjami, patrzy na ciebie z oburzeniem, zaczyna krzyczeć i awanturować się. W końcu wychodzi trzaskając drzwiami i uprzedzając, że powie wszystkim znajomym o tym co ją tu spotkało. Ludzie potrafią być naprawdę dziwni. To z pewnością psuje ci humor do końca dnia.
Wszedł do sklepu zakutany w długi, sięgający kolan, ciemny płaszcz, luźne kraciaste spodnie przed kostkę, czarne lakierki i długie soczyście zielone skarpety. Chmura ciemnych włosów była zmierzwiona, świeżo wyschnięta po myciu, i rozbiegała się we wszystkie strony jego twarzy. Gdyby nie wyraźne pragnienie mordu w jego oczach, rozbłyskające za każdym razem, gdy mijał kogoś na ulicy, można by było uznać, że wygląda uroczo. W dłoni trzymał wafelek z gałką lodów - obydwa były wściekle czarne, z tym, że słodka góra nakrapiana była płatkami kokosa. W drugiej miał papierową torbę, z której roznosił się przyjemny, korzenny zapach. - LANCELEY! - huknął, udając, że nie zauważył dziewczyny na początku, ukrytej przed jego wzrokiem za kilkoma instrumentami. Wolną ręką, trzymając loda z daleka od sprzętów, dotknął jednego z fortepianów, wyciętego z ciemnego, lakierowanego drewna. - Chyba masz jakiś biznes do mnie - zarzucił śpiewnie, wodząc opuszkami po klawiszach i nie pozwalając spojrzeniu się rozproszyć. Lubił muzykę, choć była to raczej love-hate relationship. Z całą pewnością kochał swoją muzykę, wychodzącą spod strun skrzypiec. Nie cierpiał za to fortepianu, choć to właśnie na nim grał najlepiej - ironia. Cały Behemot był nieco ironiczny, z całą tą swoją nienawiścią do innych ludzi oraz paczką korzennych ciastek w ręce.
Kilka dni przed wyjazdem, Nessa wstała rano i zaczęła szykować się do pierwszego dnia w pracy w rodzinnym sklepie muzycznym, który znajdował się w centrum miasteczka, w magicznej Dolinie Godryka. Spała aż cztery godziny i czuła się wyjątkowo wypoczęta, chociaż znów zasnęła nad książką, o czym świadczył leżący na podłodze podręcznik do zaklęć. Nadszedł czas na szybki prysznic i wybór eleganckich ubrań, a następnie zakryła cienie pod oczyma i wpuściła do oczu krople, chcąc nieco złagodzić popękane naczynka białek. Uczesała się, złapała za torebkę oraz różdżkę, po czym zeszła na dół, gdzie czekało przygotowane przez Migotkę śniadanie. Po zjedzeniu dwóch tostów z dżemem i wrzuceniu do torby drugiego śniadania odebrała od ojca klucze od sklepu i wyszła, spacerem kierując się na miejsce. Praca w ciszy i w spokoju była miłą odmianą, chociaż ruda nie wiedziała, czego właściwie powinna się spodziewać. Nie mogło być gorzej niż w barze. Znała się na instrumentach i muzyce, ojciec od małego opowiadał jej o ich tworzeniu. Po dotarciu na miejsce otworzyła lokal i otworzyła okna, wpuszczając do środka świeże powietrze. Do wazonu na eleganckiej, drewnianej ladzie wsunęła świeże kwiaty, które mama wcisnęła jej w domu i oprzątnęła główną izbę sklepu. Odniosła swoje rzeczy na zaplecze, a do piersi przypięła plakietkę z imieniem. Miała na sobie sięgającą przed kolano, dopasowaną spódniczkę w czarnym kolorze, do której dobrała cienką, mleczną koszulę, której guziki przypominały perełki. Miedziane włosy zaplotła w eleganckiego kłosa, który opadał na lewę ramię, a na stopy klasycznie, wsunęła obcasy. Westchnęła, przechadzając się po izbie i dotykając pięknych, doskonałych instrumentów. Lubiła ich zapach, który wdzierał się nozdrzy, tworząc mieszankę różnorodnego drewna. Z zamyślenia wyrwało ją skrzypnięcie, które skłoniło Lanceleyównę do mimowolnego zerknięcia na zegarek. Tak rano? No cóż, klient nasz pan. Przywitała go z uśmiechem, podchodząc do niego i poświęcając mu całą uwagę. Staruszek wyglądał naprawdę sympatycznie, a do tego zaczynał rozmowę od tematów, które w ogóle z muzyką związane nie były. Po tym, jak opowiedziała mu o swoim dniu i odpowiedziała na serię bardzo dziwnych pytań, zapytała w końcu, czego właściwie szuka i nijak może mu pomóc. Siedzący przy pianinie mężczyzna obdarzył ją spojrzeniem, uśmiechając się przepraszająco. Streścił jej historię swojego życia, z której dowiedziała się, że również podążał ścieżką muzyczną i pasjonował się instrumentami. Cóż, może nie chciał nic kupić, ale nie mogła się gniewać, skoro potrzebował odrobiny czasu w tym sklepie. Słuchała go z zapałem i entuzjazmem, kiwając głową z niedowierzaniem. Znał tylko ciekawostek związanych z historią muzyki, że ślizgonka starała się je wszystkie zapamiętać, chociaż wcale nie było to proste. Pogawędzili jeszcze chwilę, po czym Nessa przeprosiła go i poszła do innego klienta, który akurat chciał kupić harfę. Staruszek opuścił sklep, zostawiając za sobą wspomnienie i uśmiech. Minęło kilka godzin. Początek tygodnia zapewnił jej raczej spokój, a do sklepu wpadali jedynie okazjonalnie. Studentka zaparzyła więc sobie herbatę i wyjęła książkę, siedząc na podwyższonym krzesełku za ladą i zagłębiając się w lekturę podręcznika od zaklęć, który rano zabrała z podłogi. Nie mogła marnować czasu. Podniosła wzrok znad strony, mierząc wzrokiem gościa, który zdecydował się odwiedzić ich rodzinny interes. Widok Hadleya sprawił, że uśmiechnęła się jedynie, odkładając książkę i parskając śmiechem, na tak głośne i radosne powitanie, które jakoś tak wcale do chłopaka jej nie pasowało. Lubiła go za tą jego specyfikę i indywidualizm. Upiła łyka herbaty, nie spuszczając z niego spojrzenia orzechowych oczu. — Behemot! Jak miło, że zajrzałeś. — odparła pogodnie, odstawiając naczynie na talerzyk i zsuwając się z krzesełka na podłogę, co potwierdziło charakterystyczne stuknięcie obcasów. Wygładziła materiał koszuli rękoma i poprawiła spódnicę, wychodząc zza lady i kierując się w jego stronę. Śledziła wzrokiem jego ruchy z zaciekawieniem. — Dlaczego akurat fortepian? Grasz coś? Nie mogła ugryźć się w język, więc spomiędzy warg uciekły jej kolejne słowa. Cóż, nikt nigdy nie wybrał instrumentu przypadkiem, zawsze kryło się za tym drugie dno. Była ciekawa, czy ślizgon również ma takie. Na kolejne słowa chłopaka pokręciła przecząco głową. — Nie, właściwie to nie. Ot tak, naszła mnie ochota na Twoje towarzystwo. Jak egzaminy? —zapytała z ciekawością w głosie, przenosząc spojrzenie na trzymanego przez niego loda, a następnie papierową torbę. Postanowiła przemilczeć wchodzenie tu z jedzeniem, tak wyjątkowo. Jego persona na swój sposób rozczulała Nessa, zwłaszcza to bojowe i nienawistne nastawienie, które mieszało się z ciastkami i muzyką, którą być może lubił. Właściwie nigdy nie mieli okazji poznać się bliżej, dowiedzieć o zainteresowaniach.
Ezra lubił wyświadczać przysługi, więc kiedy Emily poprosiła go o wpadnięcie do sklepu Lanceleyów, nawet się nie zawahał. Był już całkiem zdrowy po wyjściu z Munga i taka wycieczka do Doliny bez wątpienia mogła mu wyjść na dobre. Całe szczęście, że młodsza koleżanka miała sprecyzowane żądania, więc Clarke bez sensu nie kręcił się po sklepie. Harmonijka Hypnosa była interesującym instrumentem i Ezra nie zdziwiłby się, jeśli sam przedmiot obudził w Emily chęć nauki gry. Nie dopytywał jednak o konkretne motywy, doskonale wcielając się w rolę sowy. Z zakupem nie było problemu, bo zresztą sprzedawca go znał, tu nie tak dawno kupował przecież swoje piękne pianino. Po wypełnionej misji mógł się teleportować z powrotem do Emi.
Dzisiaj w sklepie nie byłaś sama. Twój ojciec był przekonany, że wraz z rozpoczęciem roku do sklepu zawita wiele nowych klientów. Był nastawiony na spory ruch i postanowił, że trochę ci pomoże. Przyszło ci więc pracować ramie w ramie z tatą. Macie okazję spędzić razem trochę czasu. Jak się okazuje, faktycznie pojawiło się wyjątkowo dużo ludzi. Drzwi prawie się nie zamykały, ciągle ktoś podchodził, pytał o radę, a nawet dokonywał ostatecznych zakupów. Sporo mieliście też zamówień z dostawą i trzeba było adresować, spisywać, podsumowywać. To był naprawdę ciężki dzień.
1-2:W pewnym momencie tata wysyła cię na zaplecze, na którym trzeba zrobić parę rzeczy. Twierdzi, że sam zajmie się klientami. Twoim zadaniem jest wymiana pękniętych strun w instrumentach. To dość czasochłonne, ale spokojne zadanie, które pozwala ci wziąć głębszy oddech. W ciszy przerywanej tylko rozmowami z za drzwi całkowicie skupiasz się na swojej pracy. Parzysta: W pewnym momencie trochę odpływasz myślami i jedna ze strun umyka ci w palcach, przecinając wrażliwą skórę. To niby nic takiego, ale okazuje się być wyjątkowo bolesne. Prosisz tatę o zastępstwo a sama wracasz do rozmów, które już nie powinny zrobić ci większej krzywdy. Palce po wykonanej pracy i nieszczęśliwym wypadku będą piec cię jeszcze w kolejnym wątku. Nieparzysta: Idzie ci wyjątkowo szybko i sprawnie. Nie zdążyłaś się nawet obejrzeć, a już wszystkie instrumenty wyglądały jak należy. Postanowiłaś poświęcić jeszcze chwilę na porządki na zapleczu, na którym zrobił się niemały chaos. Wśród porozwalanych kartonów dostrzegasz łapacz snów. Okazuje się, że on od dawna należy do ciebie! Rodzice podarowali ci go jeszcze w dzieciństwie a teraz go odzyskałaś. Warto zatrzymać go na szczęście. Nie zapomnij upomnieć się o niego do kuferka, ale też podpytać tatę o ciekawe historie z nim związane! 3-4: Podchodzi do ciebie mężczyzna, jest zbulwersowany i już widzisz, że będą z nim kłopoty. Wciska ci w ręce skrzypce i chce je zareklamować. Twierdzi, że źle się stroją i nie spełniają jego oczekiwań. Ty jednak widzisz ślady zużycia, zniszczenie i wątpliwy stan instrumentu. Odmawiasz mężczyźnie reklamacji dokładnie tłumacząc z jakich powodów to robisz. Ten z kolei upiera się, że dokładnie w takim stanie ten przedmiot otrzymał. Kiedy w końcu przekonałaś go że nie otrzyma z powrotem pieniędzy, odwracasz się na pięcie i po kilku sekundach czujesz przeszywający ból. Twój "klient" chyba był trochę niezrównoważony, bo z frustracji uderzył cię skrzypcami w głowę. W najbliższym wątku stracisz pamieć na całe dwa posty. 5-6: Ruch jest ogromny, ale ty biegasz między klientami i załatwiasz każdy problem od ręki! Udaje ci się sporo osób namówić na kupno, dużo rozmawiasz i tłumaczysz. Zdecydowanie zwiększasz obroty, co nie umyka uwadze twojego ojca, który postanawia wręczyć ci premie za ten pracowity dzień. Odnotuj zysk 20 galeonów!
@Charlie C. Chapman miał dość spokojny dzień w pracy - największa fala klientów już minęła, więc chłopak mógł skupić się na kompleksowej obsłudze mniejszej grupy. Tego dnia jego uwagę zwróciła kręcąca się między regałami dziewczynka, która wyglądała jakby nie miała nawet jedenastu lat, co było odrobinę niepokojące. Charlie z uwagą patrzył na dziecko, chcąc upewnić się czy aby na pewno nie zniszczy czegoś i czy w okolicy nie ma jej rodziców.
Rzuć kostką, żeby sprawdzić co stało się dalej! 1,2 - podchodzisz do dziecka chcąc upewnić się czy wszystko jest w porządku. Okazuje się, że dziewczynka zgubiła podczas zakupów swoją mamę i zupełnie nie ma pojęcia co robić. Na całe szczęście kończysz już zmianę, więc po chwili wyruszasz z nią na poszukiwanie matki po ulicach Doliny Godryka. Szybko udaje Wam się odnaleźć kobietę, która jest Ci bardzo wdzięczna za odprowadzenie jej skarba. W nagrodę daję Ci bon na zakupy w sąsiednim sklepie - nie chcesz tam robić zakupów, więc spieniężasz bon odsprzedając go koledze za 20 galeonów. Upomnij się o nie w odpowiednim temacie. 3,4 - spuszczasz dziewczynkę z oka dosłownie na trzydzieści sekund i na Twoje nieszczęście upuszcza ona jedne ze skrzypiec Lanceleyów i ucieka. Musisz opłacić ich naprawę z własnych środków, więc szef potrąca Ci 25 galeonów z wypłaty - odnotuj stratę w odpowiednim temacie. 5,6 - decydujesz się zagadać dziewczynkę. Okazuje się, że mimo młodego wieku ma ona niesamowitą wiedzę na temat instrumentów muzycznych. Wdajecie się w krótką pogawędkę, z któej wyciągasz naprawdę wiele ciekawych informacji. Zyskujesz 1 punkt do działalności artystycznej - upomnij się o niego w odpowiednim temacie!
Pierwszy miesiąc pracy. Wydawałoby się, że okej, praca u znanej rodziny nie będzie w żaden sposób problemem - wykazując odpowiednie zasoby wiedzy wciągane ze zwojów mózgu ameby umysłowej, jaką jest oczywiście Charlie, zdołał się wtrącić w szeregi sprzedawców w tym dość klimatycznym, obleganym wieloma pozytywnymi opiniami sklepie. Osobiście chłopaczyna wolał zajmować się rysowaniem, co nie zmienia faktu, iż osobiście traktował możliwość zarobku tutaj jako także dość cenne lekcje dotyczące działania instrumentów, poza tym nie każdy ma możliwość zapoznania się ze wszystkimi produktami sprzedawanymi przez Lanceley'ów. Ślizgonkę kojarzył, była przede wszystkim miła oraz charakterystyczna na swój sposób, jednak jego rozkojarzenie skutecznie odbierało wysunięcie większych wniosków i opinii na jej temat. Niestety - pamięć w przypadku młodocianego zdawała się szwankować jak u osoby z Aspergerem - na razie oczywiście nie wykazywał żadnych większych objawów powiązanych z tą chorobą, niemniej jednak przydałoby się w pewnym stopniu zadbać o własną pamiętliwość, byleby się następnie nie okazało, że tym razem nie zdoła się przeturlać po ziemi ku uciesze nauczycieli grających odpowiednio klimatyczną muzykę, z troll face'ami wymalowanymi na ryjcach, w rytm słynnej piosenki "Trololo". I kiedy tak oparł się na blat, gdy to największych ruch minął, rozmyślając o tej nutce, niezwykle starej oraz klimatycznej, zauważył poruszającą się między regałami dziewczynkę. Zmrużywszy oczy oraz przetarłszy je, nie mógł na początku uwierzyć, że ktoś postanowić pozostawić dziecko bez opieki. Czujnie i bacznie obserwował młodą duszyczkę, kiedy to przyszedł klient, odtrącając dosłownie na pół minuty jego uwagę. - H-hej!... - nim jednak zdołał się obejrzeć, młody sprawca zbrodni zniknął, kiedy to jeden z instrumentów z hukiem wylądował na podłodze, zwracając wzrok wszystkich zebranych - i nie tylko jego, bo także szefa, który ewidentnie nie był zadowolony z takiego przebiegu zdarzeń. Poza tym, liczył on na większy multitasking, w zamian za wyrządzone szkody odtrącając z jego wypłaty aż 25g. Smutne oczy nie zadziałały, zamiast tego z pokorą musiał przyjąć takie zrzędzenie losu, tracąc na chwilę humor, kiedy to nie zapominał o całej sytuacji i zwyczajnie zajął się resztą.
Wrzesień był jednym z ulubionych miesiąców rudej. Zmiany, które wprowadzała jesień, były cudowne, a do tego wszystkiego zaczęła się szkoła. W Meksyku bawiła się świetnie, uwielbiała wakacje, ale znacznie lepiej radziła sobie z organizacją czasu podczas trwania roku szkolnego, gdzie wszystko dostosowywała według planu. Podobnie było z pracą oraz rozwojem własnym, nad którym pracowała w wolnych chwilach. Prawda była jednak taka, że Nessie Lanceley zawsze brakowało doby, a na sen było zdecydowanie zbyt mało czasu, chociaż on wcale nie chciał przychodzić. Cieszyła się, że mogła pomagać w rodzinnym sklepie i jak zwykle była na miejscu przed czasem, ogarniając jeszcze przed otwarciem. Pozbyła się kurzu, poprawiła koszule oraz spódnicę, a także uchyliła okna, aby wpuścić do sklepowego wnętrza odrobinę ostatnich promieni słońca. Wciąż było ciepło, chociaż Lance często przechodził dreszcz — może to przez zmianę klimatu? Westchnęła cicho, przerzucając kosmyki rudych włosów za ucho, a następnie oparła się plecami o ścianę. Jakże wielkie zdziwienie przebiegło przez jej drobną, bladą buzię, gdy dostrzegła swojego ojca we własnej osobie! Nie był to codzienny widok, żeby Papa uczestniczył aktywnie w prowadzeniu sklepu. Dziewczyna przywitała się z nim i wymieniła kilka zdań, po czym obydwoje zabrali się do pracy, ponieważ dzwonek przy drzwiach oznajmił przybycie pierwszego klienta. Intuicja ojca jak zwykle się sprawdziła. Nessa musiała uwijać się niczym mróweczka, kursując między klientami, przygotowując wysyłki, pakując instrumenty czy pomagając dobrać dla dziecka jego pierwsze skrzypce, czy gitarę. Jako wychowanka Lanceleyów, a do tego obeznana z muzyką — nie stanowiło to jednak dla niej żadnego problemu. Z uśmiechem i cierpliwością pomagała, słuchała i przyjmowała zapłatę. Pierwsza połowa dnia zleciała w okamgnieniu, a po krótkiej przerwie na czekoladowego batonika, wróciła do pracy i stanęła za ladą. Wtem do sklepu wpadł jegomość, dość niesympatyczny i zbulwersowany. Uniosła na chwilę brew, całkiem pewna, że będą z nim kłopoty. Niemniej jednak, jako sprzedawca przywdziała firmowy uśmiech i ze spokojem wysłuchała jego monologu, a także obejrzała przyniesiony przez niego instrument, zagryzając na chwilę dolną wargę, gdy palce przesunęły się po kolejnych rysach na delikatnym drewnie. Jak można było tak nie dbać o skrzypce? Zaczęła mu tłumaczyć łagodnym głosem, dlaczego reklamacja nie może zostać uwzględniona. Była święcie przekonana, że spod ich szyldu nie wyszedłby przedmiot w tak opłakanym stanie, a do tego struny nosiły ślady długotrwałego użytku. Po długim tłumaczeniu, wprowadzeniu nerwowej atmosfery i pognaniu mężczyzny z kwitkiem, przymknęła na chwilę oczy i zacisnęła palce na drewnianym blacie, ciesząc się w duchu, że będzie już miała święty spokój, a Pan sobie pójdzie, bo i tak poza płatną renowacją, darmowym nastrojem i dobraniem nowych strun, nie mogła niczego mu zaoferować. Nic bardziej mylnego! Aż jej wszystkie konstelacje zatańczyły przed oczyma, gdy poczuła silne uderzenie w głowę, które wywołało zawroty. Przez kilkanaście sekund nie docierały do niej żadne dźwięki czy bodźce zewnętrzne, a ona sama kucnęła, rozmasowując palcami obolałe miejsce. Nie rozumiała, co się właściwie stało, jednak była pewna, że facet miał szczęście, że tata był na zapleczu. Przysiadła na podłodze, opierając się plecami o ścianę i próbowała uspokoić pulsowanie, które razem z falą bólu roznosiło się po ciele. Cóż, to nie był jej najlepszy dzień w pracy i z pewnością przez najbliższy tydzień będzie odczuwała jego skutki. Po zakończeniu zmiany nieco wcześniej — za namową ojca, który usłyszał, co się stało — wróciła do Hogwartu, próbując uśmierzyć ból lekturą z transmutacji.
W sklepie panował spokój. Los chciał, że na Twojej zmianie nie było wielu klientów, a szef zostawił Cię samego, ponieważ udał się na spotkanie dotyczącego nowych dostaw drewna do wyrobu instrumentów. Nudziłeś się więc trochę, ogarniając zaplecze czy sprzątając podłogę, a także poprawiając wystawy. Wiedziałeś, że przy wejściu do sklepu klienta rozbrzmi dzwonek, więc miałeś ogromne pole do popisu.. Rzuć Kostką! Możliwe Scenariusze!: 1,4 Skierowałeś się w stronę zaplecza, gdzie zabrałeś się za układanie na półkach i ścieranie kurzów. Czułeś się osaczony pokrowcami pełnymi instrumentów, kartonami z klawiszami do pianina czy pełnym regałem stroików magicznych. Z zaciekawieniem oglądałeś przedmioty, buszując po zawartościach szarych pudeł. Grzebiąc w jednej z nich, do której nie mogłeś zajrzeć, bo leżała z tyłu szafki, poczułeś pod dłonią chłodny, szklany przedmiot. Natychmiast go złapałeś i wyjąłeś, przecierając o ubranie. Okazuje się, że ktoś tu schował Przypominajkę! Wiedziałeś, że nikomu nie będzie już potrzebna, więc postanowiłeś ją sobie zatrzymać. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że niemalże od razu zabarwiła się na czerwono.. Upomnij się o przedmiot w odpowiednim temacie! 2,6 Przestawiałeś pokrowce i olbrzymie kartony, aby zrobić na zapleczu więcej miejsca. Chciałeś zrobić to w jakiś logiczny sposób tak, aby z łatwością można było odczytać karteczki z nazwiskami klientów, do których należały zamówione przedmioty. Z uśmiechem na ustach przesuwałeś, przenosiłeś i już wyobrażałeś sobie, jak wielką pomocą dla sklepu będziesz! Nucąc pod nosem, zamyśliłeś się i nie zauważyłeś przewróconego pokrowca na skrzypce! Potknąłeś się o niego, lecąc na ziemię i czując silne uderzenie pod brzuchem, a także odgłos pękającego drewna.. Chwilę zajęło Ci skojarzenie faktów i z przerażeniem stwierdziłeś, że kompletnie zniszczyłeś drogą altówkę z białego drewna! Miałeś jednak szczęście w nieszczęściu, bo żaden z drewnianych odłamków nie wbił Ci się w brzuch! Usłyszałeś za sobą westchnięcie pana Lanceleya, wiedząc, że nadeszły kłopoty. Musisz zapłacić za uszkodzony przedmiot 30 Galeonów! Odnotuj stracę w odpowiednim temacie! 3,5 Zamiatałeś podłogę, gdy do sklepu wszedł klient! Z uśmiechem zabrałeś się za obsługiwanie starszej Pani, która przyszła w towarzystwie wnuczki. Widocznie chciała kupić dziewczynce jej pierwszy flet! Starałeś się jak najlepiej pomóc i doradzić, pokazując kolejne modele tego zapomnianego trochę instrumentu. Widać było, że przypadł jej do gustu zdobiony, srebrny egzemplarz i z błyskiem w oczach postanowiłeś, że właśnie jego sprzedasz.. Już miała płacić, gdy nagle pojawił się właściciel, który z ciekawością przyglądał się Twoim poczynaniom. Westchnął, podchodząc do kobiety i tłumacząc, że nie jest to odpowiedni instrument dla jej wnuczki i potrzebuje czegoś prostszego do opanowania podstaw, wyjmując jeden z najtańszych egzemplarzy. Po tym, jak Panie opuściły sklep, musiałeś przez godzinę słuchać gadania o fletach oraz ich rodzajach, aby na przyszłość nie popełnić tego samego błędu. A chciałeś tylko zwiększyć zysk lokalu!
Dzisiaj przyszłaś do pracy jedynie na kilka godzin. Twój tata musiał gdzieś wyskoczyć i zostawił ci sklep pod opieką. Nie było dużego ruchu, ale musiałaś sobie poradzić z klientami sama. Bez większych problemów wykonywałaś dobrze znane ci czynności, rozmawiałaś z klientami, udało ci się nawet sprzedać kilka mniejszych instrumentów. W pewny momencie próg sklepu przekroczył jakiś chłopak, mniej więcej w twoim wieku. Uśmiechnął się i zaczął dopytywać o pianino, które stało na środku. Wydawał się widocznie zainteresowany jego kupnem.
1-2: Okazało się, że to wybitny muzyk. Po chwili wciągnął się z tobą w rozmowę o grze na instrumentach, zaczął dopytywać cię o twoje doświadczenie i na czym grasz. Pokazał ci nawet kilka swoich piosenek. Zaczął sypać różnymi ciekawostkami i niektóre z nich okazały się być dla ciebie naprawdę interesujące. W dodatku dowiedziałaś się całkiem sporo. Zdobywasz 1 punkt z Działalności artystycznej! Pamiętaj zgłosić się po niego w odpowiednim temacie. 3-4: Jak zdążyłaś się przekonać już po kilku minutach, gość kompletnie nie był zainteresowany ani pianinem, ani żadnym instrumentem wokół was. To miała być tylko wymówka, żeby do ciebie zagadać. Po takich wnioskach niestety nie mogłaś kontynuować rozmowy, zdawałaś sobie sprawę że w tej chwili musisz się skupić na pracy. On jednak był uparty i żeby udowodnić ci, że chodzi mu o instrument, a rozmowa jest całkowicie profesjonalna, faktycznie kupił pianino. To nie mały zakup, który z pewnością podniósł obroty sklepu tego dnia. Dostajesz 20 galeonów podwyżki! 5-6: Zajęta rozmową nie dostrzegasz, jak jakieś dziecko przemyka się do sklepu i zaczyna bawić skrzypcami. Dopiero po chwili dociera do ciebie huk instrumentu uderzającego o podłogę. Ze zgrozą obserwujesz zniszczone skrzypce, ale nie udaje ci się zareagować. Chłopiec po prostu uciekł, a ty musisz pokryć koszt naprawy. Odnotuj stratę 10 galeonów.
Potrzebuję kilku rzeczy w związku z pewnym projektem.. Mam nadzieję, że to nie problem i mamy wszystko na sklepie. W kopercie masz pieniążki, korzystam ze zniżki rodzinno-pracowniczej! Wyślij wszystko do Hogwartu proszę. Dziękuje. - Czarodziejski flet - Kwitnąca trąbka - Gitara Róźdżkowa - Altówka Samostrojąca
Była zdziwiona, że zamiast całej zmiany — miała spędzić w rodzinnym sklepie tylko kilka godzin! Nie było dla niej problemem siedzenie w nim samotnie, wręcz przecwinie — radziła sobie doskonale, mając styczność z instrumentami, ich wytwarzaniem oraz muzyką od dziecka. Potrafiła pomóc klientom i pomimo zmęczenia czy senności, zawsze była cierpliwa i uśmiechnięta, stąd też rodzice szybko zaufali jej w sprawach sklepu, zostawiając ją na warcie dobytku. Poprawiła spódniczkę i koszulę, odkładając wcześniej miotłę na zapleczę — zdążyła w wolnej chwili sprzątnąć podłogę, a następnie starła kurze i poprawiła wystawy. Klientów było sporo, udało się jej nawet sprzedać kilka fletów czy altówek, a także doradzić wybór strun do gitar i notesów nutowych. Pożegnała przemiłą staruszkę z uśmiechem, przechadzając się po sklepie z uśmiechem na twarzy. Lubiła panującą w nim atmosferę, dominujący w powietrzu zapach drewna, olejków i lakierów do jego konserwacji. Przyjemne wnętrze sprawiało, że od razu poprawiał się jej humor! Już miała zabrać się za nastrojenie pianina, gdy drzwi otworzyły się do sklepu wszedł młody jegomość, który Nessie wyglądał na urodzonego mniej więcej w tym samym roku, co ona. Przywitała go z uśmiechem, opierając dłoń na biodrze i podchodząc do pianina, o które zaczął dopytywać. Miał naprawdę dobry gust, instrument był drogi, ale niezwykle porządny. Wiedza pozwalała z łatwością wymieniać wszystkie plusy i minusy, które towarzyszyłyby jego zakupowi. Nie wiedziała kiedy, ale rozmowa przybrała bardziej osobisty ton i zeszła na prywatne doświadczenie muzyczne, którego przez lata ruda miała już całkiem sporo. Okazało się, że chłopak był muzykiem i to całkiem znanym, który również zafascynowany był kompozycją oraz wytwarzaniem instrumentów. Wymieniali się poglądami, przygrywał jej piosenki i wskazywał trudniejsze intonacje, ucząc ją tym samym czegoś nowego. Nawet nie wiedziała, ile czasu tak spędzili, pochłonięci konwersacją i wymienianiem swoich ulubionych piosenek, a także instrumentów. Musiała przyznać, że podobnie jak ona, młodzieniec miał cały wachlarz umiejętności związanych z muzyką. Zdążyło jej zaschnąć w gardle, gdy do sklepu wszedł kolejny klient i poprosił o jej uwagę, przez co wróciła do pracy i swoich obowiązków, żegnając się z muzykiem, który nad zakupem jeszcze pomyśli. To była zdecydowanie ciekawa i pouczająca zmiana, a Nessa z pewnością wykorzysta uzyskane wskazówki. /zt Kostka: 2
Tego dnia twoim zadaniem było wysłanie instrumentów sową. Wasi klienci coraz częściej wybierali tę opcję zakupów, niespecjalnie chciało im się przychodzić osobiście, co mogło być zaskakujące w przypadku tak dużego wydatku, a jednak ciągle spotykane. Dzisiaj nie było wielu klientów stacjonarnych, na tyle mało, że twój ojciec sam radził sobie z pojawiającymi się co jakiś czas osobami. Ty natomiast usiadłaś na zapleczu i zabrałaś się za przygotowanie paczek. Przejrzałaś listę zamówień i zabrałaś się za działanie.
1-2: Pracowałaś nad tym kilka godzin, przygotowując instrumenty do sprzedarzy, pakując je w specjalne zmniejszające torby i kontrolując, czy wszystkie sowy wracają w odpowiednim czasie. Nawet nie zauważyłaś, kiedy skończyły ci się torby i nie miałaś jak przetransportować zamówień. W pierwszej chwili pomyślałaś, że trzeba to przełożyć na inny dzień, jednak twój tata dał ci kilka zwykłych toreb i poprosił o zaczarowanie ich odpowiednio. Poszło ci bezbłędnie, a zamówienia dotarły na miejsce w takim stanie, jak powinny. W ten sposób zdobywasz do kuferka 1 punkt z zaklęć, zgłoś się po niego w odpowiednim temacie! 3: Sięgajac po instrument znajdujący się na najwyższej półce nie zauważyłaś nawet, jak zsuwa się z niej jakiś dziwny pyłek do konserwacji sprzętu. Po kilku sekundach wysypuje się on na ciebie i pokrywa cię od stóp do głów. Jest bezbarwny i bezzapachowy, dlatego myślisz, że nic się nie stało. Jednak po chwili czujesz ogromne swędzenie, które dokucza ci do końca twojej pracy. To irytujące, ale na szczęście nieszkodliwe. 4: Wieczorem dostajesz list, że jedno z twoich porannych zamówień dotarło w kiepskim stanie, zniszczone i połamane. Widocznie sowa, która je zawoziła musiała je opuścić. Na szczęście twój tata rozumie sytuacje i nie obciąża cię kosztami, jednak musisz wysłać list z przeprosinami i nowe, tym razem nienaruszone zamówienie. Kończysz pracę trochę później, niż planowałaś. 5-6: To zadanie jest znacznie bardziej czasochłonne niż się spodziewałaś. Godzinami siedzisz nad wysyłkami a końca praktycznie nie widać. Musisz zostać sporo dłużej i pomóc tacie ze wszystkim. Tym sposobem do domu dotrzesz bardzo późno. Twój ojciec jednak postanawia to docenić i wręcza ci premię w wysokości 20 galeonów.
Kolejny dzień w rodzinnym sklepie, w którym pomagała ojcu odkąd kuzyn musiał gdzieś wyjechać. Czasem tęskniła za pełnymi energii nocami w Oasis, jednak praca wśród instrumentów sprawiała jej znacznie więcej radości i stratyfikacji, mogła się więcej nauczyć, niż podając drinki. Dzisiejszym zadaniem wyznaczonym przez ojca była wysyłka instrumentów pocztą, za pomocą sów. Było to wygodne i nowoczesne. Większości ludzi nie chciało się wychodzić z domu, fatygować aby dokonać zakupu i coraz częściej ta opcja zostawała wybrana. Oszczędność ich czasu, chociaż zdaniem Nessy nic nie mogło zastąpić wzięcia w rękę instrumentu przygotowanego specjalnie dla klienta. Trzeba było pewne rzeczy sprawdzić, a późniejsza zabawa ze zwrotem pocztowym i kolejny czas oczekiwania nie były warte zaoszczędzenia tych kilku minut. Dzień był spokojny, więc w sklepie został ojciec, a ona poszła na zaplecze. Czas mijał szybko. Kolejny instrumenty były zabezpieczone i zapakowane tak, aby przetrwały podróż. Dorzucała też liściki z podziękowaniem za zamówienie i polecała sklep na przyszłość. Nie był to jej ulubiony rodzaj pracy, jednak ze względu na zdolności manualne wychodziło nieźle. Była z siebie jednak zadowolona. Następnie przedmioty trafiały w torby zmniejszające, aby ptakom było lżej i puszczając zwierzęta w świat. Pilnowała czasu ich powrotu, wyruszenia oraz czy na pewno trafiły pod właściwy adres. Paczek było coraz więcej, aż w końcu ruda została bez żadnej, co wprawiło ją w osłupienie. Początkowo myślała, żeby dokończyć na następny dzień, jednak w głębi duszy szkoda było jej tych wszystkich czekających na przedmioty klientów. Ojciec dał jej torby, mało subtelnie przypominając, że jest czarownicą i ma różdżkę, a zaczarowanie ich nie powinno stanowić problemu. Zamrugała kilkakrotnie zdziwiona, wypuszczając powietrze ze świstem i pacając się dłonią w czoło. Wybuchnęła śmiechem, dziękując ojcu za uświadomienie jej najbardziej oczywistej rzeczy na świecie i wzięła się za czarowanie, zmieniając torby na magiczne. Nic trudnego, prawda? Wróciła do pakowania instrumentów i wysłania sów, kończąc po dwóch godzinach z miną pełną satysfakcji. Przekazała ojcu notatki z doręczenia i spakowała rzeczy, żegnając się i wracając do szkoły, do swoich obowiązków.
Kiedy przychodzisz na swoją zmianę do sklepu, okazuje się, że już z za drzwi słychać okropny hałas. Już po chwili bolą cię uszy. Po wejściu do środka okazuje się, że to perkusja wydaje z siebie niekontrolowane dźwięki. Twój tata próbuje to opanować, jednak bez skutku. Ktoś musiał ją zaczarować, a zakłócenia uniemożliwiają przerwanie tych odgłosów. To z pewnością płoszy klientów, ale irytuje też was i nie pozwala się na niczym skupić. Nawet na wymyśleniu sposobu radzenia sobie z sytuacją.
1-2: Starasz się jakoś to uciszyć. Próbujesz różnych zaklęć, wkładasz sporo wysiłku w to, by naprawić instrument. Nie jest to proste i zajmuje ci niemal całe popołudnie, ale w końcu znajdujesz sposób, żeby się z tym uporać. Wygląda na to, że wszystko jest w nienaruszonym stanie i dalej nadaje się na sprzedaż. Warto było trochę się pomęczyć, żeby osiągnąć taki efekt. Zdobywasz 1 punkt z Zaklęć. Pamiętaj zgłosić się po niego do kuferka! 3-4: Próby uporania się z hałaśliwym instrumentem zajmują ci całe popołudnie. Niestety, bezskutecznie walczysz i zostajesz nawet po godzinach. Najważniejsze, żeby nie stracić klientów kolejnego dnia. W końcu w tych okolicznościach w sklepie są pustki. Mimo starań nic nie przynosi efektów, wręcz przeciwnie, perkusja zaczyna wydobywać z siebie coraz bardziej irytujące i męczące dźwięki. Czujesz, że powoli zaczynają boleć cię uszy i głowa. Dopiero w nocy wszystko samo cichnie i wygląda na to, że nie będzie więcej przeszkadzać. Niestety ból głowy jest tak silny, że będzie towarzyszył ci jeszcze w jednym wątku. 5-6: Jeden z klientów jest wyjątkowo cierpliwy. Przyszedł kupić perkusje i nie zamierza bez niej wychodzić. Przekonujesz go, żeby wrócił następnego dnia, jak uda wam się naprawić ten egzemplarz, ale on oferuje się do pomocy. Faktycznie, jego zaklęcie jest bardziej skuteczne. Przedmiot milknie a mężczyzna bez wahania wyciąga galeony. Trudno uwierzyć, że w tak kiepsko zapowiadający się dzień, udało ci się tyle zarobić. Należy ci się drobna premia do wypłaty. Odnotuj zysk 30 galeonów.
Dzień zapowiadał się normalnie. Wróciła szara rzeczywistość i Nessa jak zwykle szykowała się do pracy w rodzinnym sklepie, gdzie od kilku miesięcy pomagała. Było zdecydowanie łatwiej niż w Oasis pod względem godzin pracy, jednak znoszenie zachowań rodziców w tak dużym natężeniu męczyło dużo bardziej od serwowania drinków. Zima zaatakowała na dobre, więc dziewczyna ubrała się ciepło i spakowała torbę, a następnie wyszła przed bramy zamku i teleportowała się na miejsce. Jej uszu dobiegł hałas — intensywny, irytujący i przenikający nawet przez sklepową witrynę, przez co rozbrzmiewał na ulicy. Skrzywiła się nieco, wypuszczając z ust powietrze ze świstem. Czyżby ktoś dał dziecku perkusję do zabawy? Nie myliła się co do instrumentu, jednak przyczyna była całkiem inna. Ojciec zapoznał ją z sytuacją, nie kryjąc grymasu na twarzy. Rudzielec przyznał przed sobą, że nawet próba ignorowania rzępolenia należała do niemożliwych. Pan Lanceley machnął w końcu ręką i wysłał córkę na zaplecze, aby się tym zajęła, a sam pozostał w głównej części sklepu. Nie mogła go winić, siedział sam w lokalu od wczesnego poranka, a próby rzucania zaklęć z brakiem skutku też musiały wpłynąć na jego wredne zachowanie. Na szczęście jedynaczka była wyrozumiała. Perkusja nie dawała za wygraną i dziewczynie całe popołudnie zeszło na próbach uciszenia jej i odwrócenia zaklęcia. Zakłócenia jednak nie odpuszczały! Studentka była uparta, więc gdy tylko wybiła godzina zamknięcia sklepu, cierpiącego na migrenę ojca wysłała do domu, a sama została dłużej, chcąc uporać się z problemem. Nie mogli pozwolić sobie na utratę renomy oraz na kolejny dzień pozbawiony klientów. Jej duma też tego by nie zniosła, już pomijając brak zysków do domowego budżetu — w dzisiejszych czasach handel opierał się głównie na zamówieniach. Każda próba, każdy czas — wszystko na nic! Instrument zdawał się coraz głośniejszy i gdy dobijała północ, sam się zamknął i nastała błoga cisza, aż dzwoniąca w uszach ślizgonki. Ból głowy był jednak ogromny, pogrążający resztę jej dobrego samopoczucia — całe szczęście, perkusja zamilkła. Nessa wróciła do domu, kładąc się spać i naprawdę długo się męcząc, aby przez towarzyszący jej wewnątrz głowy hałas zasnąć.