Sklep różdżkarski od pokoleń należący do rodziny Fairwynów budzi mieszane uczucia. Z jednej strony, produkują oni znacznie silniejsze różdżki, niż popularny w Wielkiej Brytanii Ollivander. Ich rdzenie dają przewagę przede wszystkim w pojedynkach. Szybsze działanie, mocniejsze zaklęcia. Dla wielu te atuty są na tyle kuszące, że postanawiają wydać swe galeony i zaopatrzyć się w ten cenny przedmiot. Dla drugiej części społeczeństwa te różdżki są źródłem licznych sporów. Ich duża moc wynika z rodzaju rdzeni używanych do ich wytwarzania. Są nimi części ciała, których pozyskanie wymaga zabicia zwierzęcia. Fairwynów zwykle interesują nie włosy, ale serca.. Jak się bowiem okazuje, poświęcone życie zwierzęcia daje czarodziejowi znaczącą przewagę. Nie każdy jednak chce z tego korzystać.
W sklepie znajduje się wiele długich pomieszczeń, wypchanych różdżkami. Niektóre mają rdzenie z tropikalnych krajów, inne pochodzą z Wysp Brytyjskich. Ciężko jednak znaleźć powtarzające się rdzenie, a każdy z nich daje podobną, zwiększoną siłę. Sprzedawcy w tym sklepie to najczęściej członkowie rodu Fairywynów lub osoby bezpośrednio z nimi zaprzyjaźnione. Do tego rodzinnego biznesu rzadko kiedy wpuszczany jest ktoś z zewnątrz. Rodzina pieczołowicie dba o zachowanie tajników różdżkarstwa wyłącznie dla siebie.
Każda różdżka w tym sklepie kosztuje 200 galeonów. Kiedy postać zakupi tutaj różdżkę, wpisuje ją w kuferku, w nawiasie obok wpisując (+5) z danej dziedziny. To jaką dziedzinę wspomaga dana różdżka zależy od rodzaju rdzenia.
Członkowie rodu mają możliwość zakupienia różdżki za pół ceny.
(kupujesz tylko określony rdzeń, bo to on jest charakterystyczny i inny w tych różdżkach. Długość oraz drewno możesz klasycznie wylosować w temacie z różdżkami lub skomponować wedle własnego uznania) Tutaj znajdziesz więcej informacji na temat rdzeni, bonusów punktowych, które dają i innych cech wybranej różdżki.
UWAGA! Nie ma możliwości nabywania różdżek drogą listowną, należy dokonać zakupu osobiście!
Autor
Wiadomość
Marla O'Donnell
Wiek : 21
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 168 cm
C. szczególne : szeroki uśmiech, koścista sylwetka, bardzo ekspresyjny sposób bycia, irlandzki akcent, często wplata kolorowe apaszki we włosy
- Taki zielarz ma na pewno dużą wiedzę, ale myślę, że i tak z doborem poradzimy sobie same. W końcu też mam z tym do czynienia na co dzień. Ale możesz to później ewentualnie skonsultować i upewnić się, żeby nie marnować składników, a projekt był w stu procentach dopracowany - stwierdziła, szukając jednocześnie książek, które Fairwyn polecił jej do dokształcenia się, gdy awansowała ze sprzedawcy na twórcę różdżek. W końcu znalazła odpowiednie pozycje i położyła je na stoliku obok, jednym ruchem różdżki pozbywając się kurzu i pyłu. - Nic dziwnego, to nie jest rdzeń nastawiony na walkę. Jest dobry w zaklęciach, ale nie wymierzonych przeciwko komuś - wyjaśniła krótko, choć w zasadzie wyglądało na to, że Victoria doskonale znała swoją różdżkę i wiedziała w jakich momentach może na nią liczyć. - Transmutacja jest trudną dziedziną, a więc i rdzeń musi być dość solidny - przyznała, wymieniając Brandon od razu te, które mieli dostępne na wyłączność. Doskonale rozumiała jednak, że dziewczyna nie jest co do nich szczególnie przekonana i wolała wybrać coś bardziej klasycznego - może słabszego w działaniu, ale jednocześnie łatwiejszego do wkomponowania w pierścienie, które chodziły jej po głowie. - Łuska chimery jest fenomenalna! To bardzo kapryśny rdzeń, ale jesteś na tyle zdeterminowana i opanowana, że jest duża szansa, że będzie ci dobrze służył - snuła przemyślenia, czując się w tych tematach bardzo pewnie. - Okej, więc mamy już pierwsze ustalenia z rdzeniem. Czas na drewno? - uśmiechnęła się, otwierając wolumin na odpowiednim rozdziale, przeglądając pobieżnie opisy. - Moją pierwszą myślą był cedr, który wydobywa potencjał z czarodzieja, a poniekąd o to nam chodzi, prawda? Grab też brzmi całkiem okej, spójrz - dobry do wytwórstwa, dostosowuje się do właściciela i preferuje czarodziejów utalentowanych, z pasją. O, albo jałowiec. Jałowcowe różdżki z reguły są bardzo silne, wspierają kreatywność i transmutację. Kasztan jest też ciekawy, ponieważ sam w sobie nie ma zbyt wiele właściwości, ale w połączeniu z dobrym rdzeniem czy w rękach kogoś o dużym potencjale, jest w stanie podbić ich moc. Co o tym myślisz? Kasztan i łuska chimery. Zerknij jeszcze na olchę, sosnę i wierzbę - podsunęłą Vicks książkę, żeby sama mogła ocenić i przetrawić natłok informacji, którymi ją zarzuciła.
Victoria uśmiechnęła się lekko, zapewniając Marlę, że zdawała sobie sprawę z jej kompetencji. Nie umniejszała jej, skoro jednak rozmawiały o zielarzach, to faktycznie warto było z nimi pomówić, ewentualnie z innym twórcą, który byłby w stanie pokazać jej również różnego rodzaju drewno, żeby miała pełną świadomość tego, do czego podchodziła. A było to niewątpliwie trudne, więc nie mogła tego robić bez większego zastanowienia. Zgodziła się również w sprawie swojej obecnej różdżki, dodając, że pomagała jej w pracy, ale kiedy wymagała od niej czegoś innego, faktycznie miała z tym pewien problem, odnosząc wrażenie, że momentami walczyła sama ze sobą. - Dlatego próbuję znaleźć kombinację, która naprawdę będzie wspierała moją pracę – dodała w formie wyjaśnienia, obawiając się jednocześnie, że faktycznie sięgnięcie po rdzenie Fairwynów było na razie zbyt szalone. Nie zamierzała się jednak poddawać, skoro już zaczęła pracę, więc nie wykluczała, że pewnego dnia faktycznie spróbuje zmienić to, co tworzyła, ulepszy to albo zrobi coś całkowicie nowego, coś, co byłoby jeszcze lepsze od obecnych wyborów. Uśmiechnęła się ponownie, gdy Marla pochwaliła jej wybór, a później z zaciekawieniem zaczęła przysłuchiwać się wskazaniom, dotyczącym drewna, zagryzając delikatnie wargę. - Spodziewałam się, że wybór rdzenia będzie trudniejszy, ale drewno… Powiedz mi, one wchodzą w jakieś szczególne reakcje między sobą? Może okazać się, że łuska, dajmy na to, nie toleruje grabu? Bo brzmi naprawdę ciekawie. Z drugiej strony, muszę też wybrać drewno, które będzie stosunkowo twarde, żebym nie rozbiła pierścieni przy pierwszej okazji. Kasztan też brzmi intrygująco, bo mógłby faktycznie pomóc w wydobyciu wszystkiego, czego potrzebuję… Ale najpierw, jak jest z tymi zależnościami między rdzeniami a drewnem? – zapytała, sięgając po podane książki, przyglądając się wskazanym przez Marlę rodzajom drzewa, marszcząc wyraźnie brwi, łamiąc sobie nad tym głowę, próbując dokonać takiego zestawienia, jakie okazałoby się pożądane. Wiedziała, czego potrzebowała, a jednocześnie wiedziała, że w pełni nie określi tego w tej chwili, bo zwyczajnie nie wiedziała, co osiągnie, gdy uda się jej porozumieć z tworzoną różdżką. Bo nadal było to coś podobnego, ostatecznie stabilizator spełniał jej wymogi, więc nie mógł leżeć źle na jej palcach, nie mógł się buntować.
______________________
they can see the flame that's in her eyes
Nobody knows that she's a lonely girl
Marla O'Donnell
Wiek : 21
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 168 cm
C. szczególne : szeroki uśmiech, koścista sylwetka, bardzo ekspresyjny sposób bycia, irlandzki akcent, często wplata kolorowe apaszki we włosy
- Na szczęście rynek jest teraz obfity i jest dużo opcji - zaznaczyła od razu, żeby Krukonka nie przejmowała się, że jej poszukiwania będą trwały Merlin wie ile. - Zawsze jest też opcja poszukania gdzieś dalej, sama masz avaloński rdzeń, więc wiesz, że się sprawdza. Powoli napływają do nas azjatyckie drewna i rdzenie, ale póki co ludzie są jeszcze sceptycznie nastawieni. Ja tam myślę spokojnie ogarniemy coś na miejscu - podzieliła się swoimi przemyśleniami, a potem posłuchała wątpliwości dziewczyny, zbywając je szerokim uśmiechem. - Tak, drewno też ma magiczne właściwości i muszą być one kompatybilne z rdzeniem. Są rdzenie, które na przykład wspomagają czarną magię, a są drewna, które są dobre do uzdrawiania. W połączeniu ze sobą po prostu nie będą działać tak jak powinny, nie wydobędziesz pełni ich potencjału. Albo zwyczajnie przy pierwszej lepszej okazji któreś z nich ulegnie zniszczeniu, tak jakby.. stłamszone przez to drugie - wyjaśniła, miała nadzieję, jak najprościej. - Ale nic się nie martw, jest kilka uniwersalnych materiałów, które może i nie są szczególnie, hm, no wiesz, napakowane specjalnymi właściwościami, ale za to bezpieczne. Albo takie, których moc definiuje zamknięty w nich rdzeń - dodała jeszcze, uspokajając Victorię, że bez problemu odnajdą w końcu bezbłędne połączenie, które w efekcie pozwoli jej stworzyć wymarzone pierścienie. - Jak tak patrzę to ta sosna też będzie dobrym trafem. Doskonała dla twórców, łatwo dostosowuje się do zmian, a więc mamy pewność, że będzie elastyczna i nie pęknie po kilku użyciach, a co najważniejsze skuteczna przy magii niewerbalnej. To pokazuje, że wspiera wewnętrzny potencjał i moc czarodzieja, który z sosnowej różdżki korzysta. Za czymś podobnym się rozglądasz, co? - spojrzała ciepło na Victorię, widząc mętlik w jej głowie. Domyślała się, że podjęcie decyzji jest dla niej trudne, bo Brandon była perfekcjonistką i bardzo pilnowała, aby wszystko, co robi, chociaż ocierało się o definicję ideału. Za to ją podziwiała i bardzo chciała jej pomóc. Szybko dopisała na kartce kombinacje, o których do tej pory rozmawiały, żeby nic im nie umknęło w natłoku rozmyślań. - Wszystko to jest dostępne praktycznie od ręki, nie musisz się przejmować, że będziesz czekała długo na jakiś materiał - powiedziała, podkreślając, że nie musi decydować już teraz, natychmiast.
- Sprawdzałaś je? – zapytała z zaciekawieniem, bo mimo wszystko nowości były jej zdaniem zawsze godne tego, by na nie spojrzeć. Była tym typem człowieka, który się do nich palił, który zwyczajnie musiał wiedzieć wszystko, bo inaczej czuł się ograniczany, inaczej czuł się w dużej mierze spętany i to wcale jej się nie podobało. Obecnie jednak wiedziała, że nie powinna się aż tak rozdrabniać, że nie powinna szukać odpowiedzi tam, gdzie ich nie było, chociaż nie umiała się powstrzymać. Widać było, że była zaciekawiona tym, co usłyszała, każdą uwagą Marli, w której zapadała się coraz bardziej, tworząc w głowie kombinacje, rozbijając je, znowu wiążąc, tylko po to, by ponownie zmienić je w coś bezkształtnego. Bawiła się tym, a jednocześnie czuła, że nieznacznie się w tym gubi, próbując znaleźć coś, co byłoby dla niej idealne. Natłok wyjaśnień i możliwości był jednak chwilowo zbyt wielki, by faktycznie mogła zdecydować co dalej już w tej chwili. Była pewna, że będzie musiała zostawić to na później, że będzie musiała spojrzeć raz jeszcze we wszystkie notatki, by podjąć decyzję, by wybrać te warianty, jakie jej zdaniem najbardziej będą jej odpowiadały. To wszystko nie było tak proste, by po prostu mogła skinąć dłonią i mieć dosłownie wszystko, po co chciała sięgnąć. Marla również zdawała sobie z tego sprawę, bo chociaż podawała jej różne możliwości, każdą z nich zapisywała, żeby można było do tego wrócić bez najmniejszego nawet problemu. - Dobrze, będę musiała to przemyśleć. Powiedz mi teraz, jak dokładnie umieszcza się rdzeń w różdżce, jeśli możesz. Bo wydaje mi się, że to nie jest takie proste i że jest kilka opcji? Może każdy twórca wypracowuje własny sposób? – zapytała, spoglądając z zaciekawieniem na dziewczynę, licząc na to, że dowie się czegoś więcej, że usłyszy jeszcze coś, co pomoże jej stworzyć pierścienie dokładnie takimi, jak sobie życzyła, takimi, jak widziała je we własnej wyobraźni. Nie przyjmowała w tym zakresie porażek, nie zamierzała ich tolerować, a skoro już wzięła się do pracy, to zwyczajnie zamierzała wszystko doprowadzić do końca.
______________________
they can see the flame that's in her eyes
Nobody knows that she's a lonely girl
Marla O'Donnell
Wiek : 21
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 168 cm
C. szczególne : szeroki uśmiech, koścista sylwetka, bardzo ekspresyjny sposób bycia, irlandzki akcent, często wplata kolorowe apaszki we włosy
- Według oficjalnej wersji dla Fairwyna absolutnie, brzydzę się zagranicznymi nowościami i konserwatywnie wierzę w umiejętności tylko naszych rodzimych twórców. Więc oczywiście, że jak tylko mam okazję to sprawdzam - wyszczerzyła się szeroko. Była zbyt ciekawska, żeby zamykać się na jedne i te same materiały i rozwiązania, chciała mimo wszystko poznawać tę dziedzinę, bo póki co nie widziała dla siebie innych perspektyw. Cierpliwie wszystko tłumaczyła i zapisywała; pergaminy pokryte drobnym druczkiem tworzyły już pokaźny stos, ale dzięki tym działaniom miała stuprocentową pewność, że Victoria będzie mogła do tego w każdej chwili wrócić, dokładnie wszystko przemyśleć i wybrać kombinację, która jej odpowiada. Lub, jeśli tylko zajdzie taka potrzeba, dokonać modyfikacji i szukać rozwiązań w bardziej okrojonej ilości możliwości. Podrapała się po głowie i westchnęła, kiedy nadeszła najtrudniejsza kwestia, która ciekawiła Krukonkę. - To prawda, to najbardziej skomplikowana część. Do tej pory się tego uczę i mam wrażenie, że do nabycia wprawy brakuje mi ze stu lat doświadczenia. Mówiąc najprościej - ogólnie te sprawdzone sposoby są dwa. Rdzeń umieszcza się mechanicznie lub za pomocą magii. Ten pierwszy jest oczywiście łatwiejszy, choć wymaga precyzji, specjalnych narzędzi i wyczucia. Drugi to z kolei szereg zaklęć, głównie transmutacyjnych, polegających na bardzo drobnych, acz istotnych zmianach we właściwościach drewna, aby mogło ono wchłonąć rdzeń, a następnie się z nim połączyć i zgrać. Myślę, że twój projekt jest mimo wszystko prostszy niż tworzenie różdżki, a i twoja wiedza z zakresu zaklęć i transmy wykracza poza szkolny materiał, więc poradzisz sobie. Tak jak wspominałam, wyślę ci wszystkie swoje notatki, tam jest krok po kroku wyjaśnione co po kolei trzeba zrobić. Oczywiście możesz liczyć na moją pomoc w dalszych etapach, jeśli będziesz jej potrzebować. Daj tylko znać, na pewno znajdę czas - uśmiechnęła się i dziarsko podsunęła dziewczynie plik kartek, w razie czego gotowa odpowiadać na kolejne pytania.
Victoria uśmiechnęła się lekko na tę uwagę, a w jej jasnych oczach pojawił się błysk zrozumienia, świadczący o tym, że doskonale zdawała sobie sprawę z tego, co kryło się pod uwagą Marli i na dokładkę ją pochwalała. Stare przyzwyczajenia, przywiązanie się tylko do jednej rzeczy, to nie było wcale nic dobrego, by nie powiedzieć, że było to coś, co ich spowalniało, ograniczało i powodowało, że nie do końca dało się powiedzieć, dokąd zmierzali w rozwoju. Bo jej skromnym zdaniem – nigdzie. Nie powinni się ograniczać, nie powinni blokować sobie dostępu do wiedzy, ale to był temat na zdecydowanie inne, o wiele bardziej filozoficzne spotkanie, niż to teraz. W końcu obecnie koncentrowały się na konkretnej sprawie, konkretnych informacjach i możliwościach, których było coraz więcej, a Brandon była nimi zachwycona, wiedząc, że właśnie dzięki temu będzie w stanie stworzyć coś, czego potrzebowała. - Powiedz mi jeszcze, czy istnieją jakieś zamienniki rdzeni, na których mogłabym najpierw się uczyć – poprosiła spokojnie Marlę, kiedy wysłuchała skróconego opisu tego, co właściwie musiała zrobić, żeby stworzyć różdżkę, która nie do końca była różdżką. Było w tym coś fascynującego i domyślała się, że kiedy tylko dokładnie przeczyta wszystkie zapiski Marli, dostrzeże tam rzeczy, jakich nie widziała, nie znała i nie słyszała wcześniej. Rzeczy, jakie pomogą jej w pracy i jak się spodziewała, ostatecznie nie będą dotyczyły jedynie pierścieni. Skoro nauczy się umieszczać rdzeń w drewnie, będzie mogła zastanowić się nad tym, czy nie dałoby się umieszczać ich również w środkach transportu, w celu wspomagania niektórych zaklęć, żeby… Żeby przemyśleć to później. Nie mogła się aż tak rozpędzać. - Dziękuję. Kiedy przeczytam wszystkie notatki i to skataloguję, spróbuję się wziąć do pracy i w razie problemów, będę do ciebie biegać. A kiedy będą gotowe, pokażę ci, jak dokładnie działają – powiedziała, uśmiechając się do Marli, zbierając przygotowane notatki, by wszystkie zmniejszyć jednym machnięciem różdżki i wsunąć je do kieszeni spodni, kiwając jednocześnie do siebie głową. Victoria nawet nie zdawała sobie do końca sprawy, że wyglądała tak, jakby nie mogła się doczekać nadchodzącej pracy, a kiedy żegnała się z Marlą, zachowywała się niemalże, jakby zamierzała wylecieć stąd na skrzydłach inspiracji.
z.t +
______________________
they can see the flame that's in her eyes
Nobody knows that she's a lonely girl
Marla O'Donnell
Wiek : 21
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 168 cm
C. szczególne : szeroki uśmiech, koścista sylwetka, bardzo ekspresyjny sposób bycia, irlandzki akcent, często wplata kolorowe apaszki we włosy
Zastanowiła się chwilę nad jej pytaniem, intensywnie rozmyślając nad dostępnymi opcjami. - Rdzenie są sercem różdżki, pochodzącym od magicznego stworzenia. Wiele z nich pozyskuje się bez większej ingerencji w zdrowie czy życie - tu skrzywiła się nieznacznie, nie pochwalając niemoralnych praktyk Fairwynów - zwierząt. Jeśli chcesz poćwiczyć na sucho, spróbuj może z włosem psidwaka? Tylko pamiętaj, że on nie ma żadnych magicznych właściwości, a więc ten prawdziwy rdzeń może zachowywać się zupełnie inaczej. Albo ogólnie jakikolwiek włos, łuski czy szpony, to ci będzie najłatwiej zdobyć - poradziła. - Przyznam, że nie jestem pewna jak to zadziała, ale do samego przećwiczenia procesu umieszczania rdzenia w drewnie będzie chyba ok? - doprecyzowała, nie dając Victorii gwarancji sukcesu przy używaniu czegoś innego. - Gdybyś miała problemy ze zdobyciem materiałów, daj znać. Podam ci wtedy dane znanych i sprawdzonych dostawców. U nas wszelkie materiały pozyskujemy sami i niestety nie są one na sprzedaż - zaoferowała pomoc w kolejnym aspekcie planu Vicks. - Prosiłabym przy tym o dyskrecję, Fairwynowie bardzo pilnują swoich wszystkich sposobów i choć to, co ci dzisiaj powiedziałam, nie wykracza poza wiedzę ogólnodostępną, mogą różnie zareagować. Sama rozumiesz - spojrzała porozumiewawczo na Krukonkę, doskonale wiedząc, że może liczyć na jej wsparcie. - Nie ma za co, naprawdę. Trzymam kciuki i jestem pewna, że świetnie sobie poradzisz. Jestem do twojej dyspozycji, pisz w razie jakichkolwiek wątpliwości. Resztę doślę ci sową - uśmiechnęła się do niej, a potem pożegnała Brandon i wróciła do pracy.
/zt + rozliczenie pracowe
______________________
Lockie I. Swansea
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 192
C. szczególne : zawsze długi rękaw, nosi bransoletkę z ayahuascą, zapach cytrusowo-drzewny, piżmowy, ziemisty, jest *duży*, mówi z akcentem
Przymierzał się do zrobienia czegoś, czego jeszcze nie robił, możliwe, że jeszcze nikt tego nie robił, więc zasadniczo pewien nie był, jak do tego podejść. Dużo łatwiej jest podążać wytyczonym szlakiem, krokami kogoś, kto już przetarł ścieżki, a tak? Musiał polegać na swojej wiedzy i intuicji, a intuicja... cóż, wiodła go do O'Donnell. Marla może i uwolniła się od ciężaru szkoły, w jego pamięci pozostawała jednak wciąż najlepszą Panią Prefekt, której zawsze kłaniał się w pas i miał ogromny szacunek do posiadanej przez nią wiedzy. Może nie okazywał tego tak, jak można by się spodziewać okazywanego szacunku, ale ten szacunek tam był niewątpliwie. Po prostu głęboko. Środowym popołudniem zaszedł do różdżkarni Fairwynów, mając nadzieję, że dziś ją trafi. Akurat zabierał ostatnie szpargały ze swojego zegarmistrzowskiego stanowiska, wiec cóż, miał i pretekst i powód i wymówkę, by zajrzeć "po drodze". Dzwoneczek u drzwi zaanonsował nowego klienta, który wszedł, przechylając głowę, by nie przydzwonić w owy dzwonek, co już mu się w życiu zdarzyło wcześniej. Znajomy zapach drewna różdżkowego zakręcił go w nosie, bo przecież miał okazję parę miesięcy pracować u fairwynowskiej konkurencji dwie ulice dalej. Rozejrzał się po pudełkach, z myślą, że może to ten dzień i ten czas, by sprawić sobie nową różdżkę, ale starał się nie gubić z pamięci głównego powodu swojej wizyty - co łatwe nie było, bo przy jego trzech szarych komórkach o rozproszenie nie jest trudno.
Marla O'Donnell
Wiek : 21
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 168 cm
C. szczególne : szeroki uśmiech, koścista sylwetka, bardzo ekspresyjny sposób bycia, irlandzki akcent, często wplata kolorowe apaszki we włosy
Okres wszelakich przeziębień i lebetiusa panował w najlepsze, przez co dziś robiła w przeuroczym przybytku Fairwynów za każdego - sprzątacza, sprzedawcę i twórcę różdżek zgodnie z zarządzeniem kierownictwa. W pocie czoła przygotowywała różdżkę na zamówienie dla jakiegoś wymagającego pajaca, a w międzyczasie obsługiwała przychodzących klientów, z uśmiechem na twarzy polecając dostępny asortyment i co chwilę rzucała chłoszczyść na prawo i lewo, żeby pozbyć się błota na podłodze. Kiedy więc ruch się zmniejszył, a zamówienie miała już prawie gotowe, usiadła zadowolona z kapucziną na zasłużonej przerwie, która, niestety, nie trwała zbyt długo. Na dźwięk dzwoneczka przy drzwiach drgnęła niezadowolona, bo kto to widział pracować w pracy i zadała sobie pytanie za jakie grzechy, po czym z wymuszonym uśmiechem wyłoniła się zza lady, gotowa na kolejne "coś się zepsuło" i "a jakaś hehe zniżka może?". Widok odwiedzającego ją gościa nieco poprawił jej humor, bo nie był to żaden upierdliwy random a sam @Lockie I. Swansea. - O witam serdecznie! - przywitała Ślizgona z entuzjazmem, bo choć wciąż była w pracy i domyślała się, że wizyta Lokiego spowodowana jest jakimiś dylematami różdżkarskimi, które to miała zaraz rozstrzygać, tak zawsze lepiej pogadać z kimś, kogo się dobrze znało. - Chodź, chodź, zapraszam. Co tam słychać? To znaczy - chrząknęła i kontynuowała z udawanym profesjonalizmem, który to demaskowały iskierki rozbawienia w oczach: - w czym mogę pomóc?
______________________
Lockie I. Swansea
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 192
C. szczególne : zawsze długi rękaw, nosi bransoletkę z ayahuascą, zapach cytrusowo-drzewny, piżmowy, ziemisty, jest *duży*, mówi z akcentem
Widząc Marletto wyłaniającą się zza lady, uśmiechnął się szeroko i radośnie niczym słonko z teletubisiów. Jej promienny (nawet jeśli wymuszony) uśmiech był bardzo czarujący niezależnie od tego, czy okoliczności ich spotkania to szkolne korytarze, czy uliczki Doliny Godryka. - Moje serdeczne uszanowanka. - pokłonił się lekko i podszedł bliżej, kątem oka dostrzegając ukrywaną kawusie - Ale błagam, nie chce przerywać w kawuniowaniu. - pokręcił głową - Ja tak na poły towarzysko, a po trochu z dziwnym biznesem, ale tego się mogłaś po mnie spodziewać. - zafalował brwiami i rozejrzał się, jakby chcąc upewnić, że byli w sklepie sami. Wrzesień musiał być strasznym zapierdolem. Może porównywalnym do sierpnia, w sklepie różdżkarskim. Wszystkie guwniaki, które musiały kupić nowe różdżki, teraz przechodziły selekcję naturalną, gubiąc różdżki, łamiąc je, uszkadzając nieudanymi zaklęciami. A przecież nie zapominajmy jeszcze o klientach spod tytułu "Ta różdżka jest zła, sprzedaliście mi felerną". Poczuł na barkach dreszcze, przypominając sobie swoje koszmarne czasy spędzone u Shakeshafta. - Chcę kupić włókno serca smoka. - powiedział bez ogródek, czując, że lepiej jak z plastrem mieć najgorsze z głowy.
Marla O'Donnell
Wiek : 21
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 168 cm
C. szczególne : szeroki uśmiech, koścista sylwetka, bardzo ekspresyjny sposób bycia, irlandzki akcent, często wplata kolorowe apaszki we włosy
Machnęła ręką, gdy Loki zwrócił uwagę na pitą przez nią kawę. - A nie przejmuj się, już i tak jest zimna. Chcesz też? Zrobię ci, tylko powiedz na jaką masz ochotę - zaproponowała uprzejmie, czekając aż Ślizgon coś wybierze. - To pokawkujemy razem i omówimy ten twój dziwny biznes, którym jestem s z a l e n i e zdziwiona - wyszczerzyła się. Póki co nie zastanawiała się z czym przyjdzie jej się zmierzyć, bo po Lokim mogła spodziewać się absolutnie wszystkiego - od projektu różdżki, która na zawołanie zadźga Patola po taką, która będzie go drapać po plecach albo samodzielnie wskazywać najbliższy monopolowy. Każdego z nich by się podjęła bez wahania, postanowiła jednak cierpliwie poczekać aż Ślizgon sam zdradzi co takiego chodzi mu po głowie. I jak zwykle nie zawiodła się, bo słysząc czego to potrzebuje chłopak, aż oparła się z wrażenia o ladę. - Okej, jest to wykonalne. To rdzeń, na który dość długo się czeka, sam rozumiesz, nie jest łatwo go zdobyć. Pozwolę sobie jednak zapytać - zarówno z ciekawości, jak i ze względu na specyfikę tego rdzenia - co zamierzasz z nim zrobić? Uprzedzam z góry, że jeśli samodzielnie stworzyć różdżkę z jego wykorzystaniem to szkoda twojego czasu i pieniędzy. Rdzenie oferowane przez Fairwynów są trudne w obróbce - czuła się w obowiązku po pierwsze dowiedzieć do czego mu to jest potrzebne i wtedy odpowiednio doradzić, a po drugie ostrzec z czym przyjdzie mu ewentualnie pracować. Absolutnie nie wątpiła w umiejętności Ślizgona, bo przecież doskonale wiedziała, że jeśli chce i się zaweźmie to sobie poradzi z niemal wszystkim. Póki co przemilczała fakt, że zazwyczaj ten rdzeń był używany przez osoby parające się czarną magią, planując poruszyć ten temat później.
Pokiwał głową, bo się jeszcze chyba taki nie urodził o zdrowych (i chorych) zmysłach, który by Marlence odmówił wspólnie pitej kawusi: - A bardzo chętnie. Jaka Ci sie zrobi, będzie git. - pokiwał głową, rozglądając się za możliwością klapnięcia sobie gdzieś, w końcu co tak będą tę kawę na stojąco żłopać jak zwierzęta? Niewątpliwie gdyby wiedział, że można nabyć takie różdżki, dźgające wybranych ludzi na zawołanie, a co ważniejsze, takie, które będą wskazywać zawsze najbliższy monopolowy, szybko przewartościowałby swoje podejście do swojego magicznego badyla. Jeszcze nie wpadł na to, by po tylu latach, może rozważyć zakup nowej. Szczególnie, że stara nosiła już ślady nawet otwierania nią browara, jako, że po alkoholu Swansea zapominał, że różdżką można było rzucić zaklęcie, by je otworzyć i służyła za wytrych. Odetchnął, słysząc, że to wykonalne, wyraźnie wyglądając, jakby mu ulżyło: - Słuchaj, ja zaczekam, jak będzie trzeba. Ile trzeba. - położył rękę na piersi - Po prostu nie wiem, gdzie indziej szukać, a na czarny rynek wole się nie pakować po taką pierdołkę. - uniósł brwi. Kiedy jednak wyraziła zainteresowanie tym, za co się zabierał, uśmiechnął się wyraźnie dumny z tego swojego przedsięwzięcia. - Nie wiem, czy śledzisz mojego wizzbooka, ale od niedawna zacząłem swoją działalność. - zaczął, z miną jakiegoś connoisseur, jakby robienie na siebie samego było wybitnym osiągnięciem, a nie strzałem w kolano - Nie biorę się za różdżki, zapewniam. - pokręcił głową - Tworzę magiczną biżuterię. Mam taki projekt pierścionka, w którym chcę zamknąć zaklęcie ochronne. Wiesz, jak w zegarkach Thìdley'ów zamykane są przypominajki. Robiłem duży research i okazuje się, że o ile przypominajka to nie jest skomplikowany zabieg, to do pełnoprawnego zaklęcia, a szczególnie defensywnego, taka biżuteria potrzebuje... - potarł opuszki palców w zamyśleniu - ...coś takiego jak różdżka rdzeń, ale w trochę innym formacie. - wyjaśnił - Przewodnik dla zaklęcia, taki mały magiczny akumulator, o! - pstryknął.
Marla O'Donnell
Wiek : 21
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 168 cm
C. szczególne : szeroki uśmiech, koścista sylwetka, bardzo ekspresyjny sposób bycia, irlandzki akcent, często wplata kolorowe apaszki we włosy
Z uroczym uśmiechem przyjęła dowolność co do preferowanej kawy. - To chwilunia, zaraz będę - oznajmiła, po czym niczym zawodowa baristka pognała na zaplecze, z którego wróciła po chwili z parującym kubkiem wykwintnej kapucziny. Podała kawkę Ślizgonowi i szybcikiem transmutowała stojący w rogu taborecik w wygodny fotel. W końcu nasz klient nasz pan, nie mogła pozwolić, aby jakikolwiek gość w tym chorym przybytku poczuł się nieodpowiednio potraktowany. Zmarszczyła brwi, bo tak jak Lockie ładnie zaczął swą wypowiedź, że chętnie zaczeka, tak wzmianka o czarnym rynku od razu zapaliła czerwoną lampkę w jej głowie. - O nie, nie, nie, takie praktyki to sobie daruj, jeśli chcesz otrzymać towar dobrej jakości. I przede wszystkim ten, na którym ci zależy. Trafiłeś w dobre miejsce, mamy same rdzenie na sprzedaż. Certyfikat jakości w pakiecie - przewróciła teatralnie oczami, bo pewnie Swansea takowego nie wymagał, a jak się okazało - u większości klientów informacja ta wywoływała wyraz twarzy jakby w gratisie dorzuciła im roczny zapas ognistej whisky. - Ale ekstra, trzymam kciuki, żeby się kręciło!! Od teraz każdego, kto będzie chciał jakąś błyskotkę, będę kierować tylko do ciebie - przyłożyła dłoń do piersi na znak, że mówi prawdę i że przede wszystkim szczerze mu kibicuje. Wysłuchała planu chłopaka z zainteresowaniem, a jego projekt wydawał jej się godny podziwu i ambitny. - Ostatnio miałam przyjemność pomagać przy czymś podobnym. Mam więc gdzieś w domu posegregowane różne notatki i książki, które mogą być przydatne. Jestem tylko ciekawa czemu akurat stawiasz na włókno z serca smoka. Jest to dość specyficzny i kapryśny rdzeń. Nie wiem ile o nim wiesz, podejrzewam, że u Shakeshafta mogłeś uzyskać tylko strzępki informacji, bo Fairwynowie pilnie strzegą swoich różdżkarskich metod - zerknęła na ziomka i upiła łyk kawy, czekając na jego odpowiedź. Chciała zorientować się czy jej rola skończy się jedynie na zamówieniu rdzenia czy będzie musiała przekazać Lokiemu wiedzę, ostrożnie lawirując między tym co może powiedzieć, a czego zabrania jej umowa spisana z pracodawcą.
Dostać kawunię od Marletto to jak wygrać los na loterii, jakby Boże Narodzenie przyszło wcześniej. Przyjął ją więc z uśmiechem i wdzięcznością, uśmiechnął się, dziękując uprzejmie i klapnął w fotelu z westchnięciem ulgi. - Nogi młode, a stare. - sapnął, bo jak wiadomo, człowiek dwudziestoletni to już tak życiem styrany, że nie ustoi więcej niż kwadrans. Po wyjawieniu Marli swojego planu w końcu popił kawki, która zdążyła podczas tego wykładu przestygnąć i zrobił zbolałą minę, gdy go tak bezceremonialnie i bez buzi w kuku zbeształa: - Tak czułem, że mnie poratujesz. - wcale nie chciał na Nokturn się wybierać. Jasne, chłop jego gabarytów może był mniej kuszący, jako potencjalna ofiara, ale Swansea nie znał się na mrocznych sprawach, czarna magia była dla niego, cóż, czarną magią, więc jak można było coś legalnie, a jeszcze z certyfikatem - no głupi by był (głupszy niż normalnie) gdyby przynajmniej nie próbował. - O będzie mi najmilej, będę dawał rabaty. Póki co zaczynam dopiero w dziedzinie magicznych przedmiotów, zaklinanie to strasznie skomplikowane gówno, ale pierścionki czy kolie robię w trybie ekspres. Szczególnie dla Twoich znajomych. - wyszczerzył się, bajerancik za trzy knuty. Potarł brodę, popiwszy kawuni i zmarszczył brwi, bo to brzmiało jakby mu Marla, całkiem za friko, chciała się nawet podzielić tajemną wiedzą: - Wiesz, przyjmę każdą notatkę. Trochę działam po omacku, ale jeśli już miałaś z podobnym projektem styczność, to będę wdzięczny za jakiekolwiek wskazówki. - przyznał - Zaklęcie, które chcę umieścić w tym pierścionku, potrzebuje dużego wyładowania magicznego - protego, może nawet uda się protego maxima. Ponieważ pierścionek jest mały, jest dużo mniejszym narzędziem niż różdżka czy zegarek, muszę to skompensować silnym rdzeniem. Dlatego włos z grzywy jednorożca w ogóle by się nie sprawdził - zbyt łagodny. - powiedział co wiedział, bo robił intensywne researche związane z tym jak przepływa magia przez różdżki i przez magiczne przedmioty. - Mam nadzieję, że nie przedobrze w drugą stronę i nie urwie mi palca, jak zaklęcie pierdolnie, ale no... - wzruszył ramionami - Mam dziesięć palców, spróbuje jeszcze raz. - uśmiechnął się. No debil no.