Jasne, przyjemne wnętrze, pachnące farbami olejnymi. Jeśli jesteś artystą, na pewno znajdziesz tu coś dla siebie. Wystarczy, że wejdziesz na pierwsze piętro sklepu i będziesz mógł przebierać w niezliczonych pędzlach, kredkach, farbach. Jest tu wiele magicznych przedmiotów, ale sprowadza się także mugolskie. Jeśli więc potrzebujesz zwyczajnego płótna czy długopisu, również je tu znajdziesz. Na parterze, natomiast, można znaleźć właściwie... wszystko. Na pewno jest to dobre miejsce, jeśli szukasz prezentu na ostatnią chwilę. Są tutaj mniejsze i większe gadżety, często o bardzo ciekawych właściwościach. Sklep posiada również zapasy dla specjalnych klientów. Może uda ci się przekonać sprzedawcę, że to własnie ty nim jesteś?
1, 6 - chyba przypadłeś sprzedawcy do gustu, bo bez problemu podaje ci to, czego chcesz 2, 3 - sprzedawca twierdzi, że obecnie nie mają tego przedmiotu na stanie, ale możesz spróbować za tydzień 4, 5 - sprzedawca dziwnie na ciebie patrzy i twierdzi, że nigdy czegoś takiego nie oferowali
Uwaga! Przedmiotów trudno dostępnych nie można kupować listownie!
Autor
Wiadomość
Nancy A. Williams
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Burza brązowych loków na głowie i uśmiech przyklejony do twarzy, tatuaż z runą algiz na lewej kostce
chciałabym zamówić w państwa sklepie jeden model smoka walijskiego zielonego. Do listu dołączam odpowiednią sumę galeonów. Proszę o dostarczenie przesyłki na wyznaczony adres.
Nancy A. Williams
Rasmus Vaher
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 181,5 cm
C. szczególne : Wyczuwalny estoński akcent, czasem nieodmienianie w angielskim, blizny na lewej dłoni po zdjęciu klątwy.
KOSTKA:6 Beatrix chciała wyjątkowo nagrodzić ucznia z najlepszym wynikiem osiągniętym podczas corocznej nauki na jej przedmiocie, czyli Obronie Przed Czarną Magią, a tym samym sprawić, by poczuł się w tym zakresie doceniony. Ona sama była dumna, że uczniowie tak przykładali się do nauki. Teleportowała się do sklepu Arts&Gifts na ulicy pokątnej w Londynie by tam udać się do tego punktu i zakupić przedmiot, który jak sądziła, bardzo się jej uczniowi spodoba. Nie wiedziała tylko jeszcze, czy aby na pewno chce zakupić ten konkretny przedmiot. Kobieta w czarnej szacie niczym nietoperzyca w długich czarnych włosach związanych w gruby warkocz przemieszczała się po sklepie wzdłuż regałów z farbami, kredkami i pędzlami. Były tu zarówno mugolskie jak i magiczne przedmioty. Nic jednak z tego co było na półkach nie interesowało naszej profesorki. Podeszła zdecydowanym krokiem do lady i przywitała się, starając się nie mówić też zbyt głośno, wszak przedmiot, który chciała otrzymać nie był towarem ot tak leżącym na półce. -Dzień dobry. Informowałam właściciela sklepu listownie, że się dzisiaj zjawię - powiedziała pewnym siebie tonem, nie siląc się na większe uprzejmości od tych, które były konieczne. -Chciałabym zakupić ujawniacz- powiedziała odrobinę ciszej, po czym obserwowała jak pracownik sklepu kiwa głową i udaje się na zaplecze by po chwili wrócić do niej z malutką elegancko opakowaną paczką. -Pani Cortez, to zaszczyt, że mogę pomóc. Szef odłożył przedmiot dla Pani. Mam nadzieję, że będzie dobrze służył- powiedział praktycznie z szerokim uśmiechem na twarzy. Jeszcze moment, a wejdzie jej w tyłek. -Dziękuję, to wszystko na dzisiaj- oznajmiła wyniośle i położyła na blacie kwotę w wysokości pięćdziesięciu galeonów. Pożegnała się na koniec ze sprzedawcą i opuściła sklep z ujawniaczem w kieszeni zapakowanym w czarne opakowanie.
zt
Perpetua Whitehorn
Wiek : 45
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 161
C. szczególne : Styl vintage i aura wesołości | Wspiera się na artefakcie: Jarzębinowej Feruli | Na lewym nadgarstku - srebrna bransoletka z tancerką zmieniającą się w łanię; na prawym - bransoleta Wielkiej Wezyrki | Gdy Hux jest obok - mimowolnie roztacza wokół urok
Chciałabym zakupić zestaw lusterek dwukierunkowych. Takich, o których wspominałam w poprzednich listach. Opłata znajduje się w dołączonej do listu sakiewce. Adres do przesyłki znajdą Państwo na odwrocie.
Dziękuję serdecznie!
Perpetua Whitehorn
Morgan A. Davies
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 162
C. szczególne : skórzany plecak, nieodłączne bransoletki
chciałbym u państwa zamówić: -kamień uśpionego wspomnienia (cymofan) -przypominajkę -lakier Cazzea W sakiewce znajduje się odpowiednia kwota, a na odwrocie tego listu adres, pod który prosiłbym dostarczyć zamówienie.
Z góry serdecznie dziękuję,
Lucas Sinclair
*do listu dołączono 95g*
Valeria Albescu
Wiek : 35
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 175 cm
C. szczególne : przenikliwe spojrzenie, bladość, silna obecność pomimo milkliwości, ciężki akcent, blizna po poparzeniu na lewym ramieniu powyżej łokcia
Chciałabym zakupić jeden zestaw lusterek dwukierunkowych oraz kamień uśpionego wspomnienia. W sakiewce dołączam należną kwotę. Bardzo proszę o przesłanie przedmiotów na adres zamieszczony na odwrocie koperty.
Podpisano Valeria R. Albescu
Julia Brooks
Wiek : 22
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 170
C. szczególne : grzywka, tatuaże, pedantyzm, wisiorek z osą, pierścień działania na palcu,pachnie lawendą
Kontaktuję się w sprawie zamówienia, które złożyłam w zeszłym tygodniu. Czy dotarła już dostawa lusterek? Jeśli tak, odpowiednią zapłatę znajdą Państwo w mieszku. Proszę odesłać paczkę na wskazany adres.
Talia Vries
Dragos Fawley
Wiek : 35
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 185
C. szczególne : agresywne rysy twarzy, poparzone prawe ramię, blizna na lewej łopatce, czasami dziwny akcent
chciałbym u Państwa złożyć zamówienie na model smoka, a konkretnie interesuje mnie rumuński długoróg.
W kopercie znajduje się odliczona suma galeonów, a na jej odwrocie jest adres, na który proszę wysłać zamówienie.
Dragos Fawley
Camael Whitelight
Wiek : 29
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 185
C. szczególne : tęczówki w kolorze oceanu; bransoletka z morskiego szkła i syrenia bransoleta; zapach Lordków i drzewa sandałowego; tatuaż z Oazy Cudów na łopatce; pierścień kameleona
Pragnę zamówić kyanit w postaci srebrnego pierścienia, załączam adres na odwrocie pergaminu i odpowiednią sumę galeonów w kopercie, wymiarami proszę się nie przejmować, wspomnieniem również się zajmę.
Camael A. Whitelight
______________________
She couldn't care less, and I never cared more, so there's no more to say about that.
chciałbym u państwa zamówić dwie sztuki lusterek dwukierunkowych. W sakiewce znajduje się odpowiednia kwota, a na odwrocie tego listu adres, pod który prosiłbym dostarczyć zamówienie.
Z góry serdecznie dziękuję,
Lucas Sinclair
*do listu dołączono 160g*
Alise L. Argent
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 171 cm
C. szczególne : dołeczki w policzkach przy uśmiechu, zawsze nosi bransoletkę ze smoczym akcentem i łańcuszek z zawieszką z Irlandzką Koniczynką
Po wyjściu z pracy Darren wyjątkowo postanowił przejść się po Pokątnej. Dawno szedł tą ulicą w nie-służbowym celu - a więc kontroli jakiejś znalezionej różdżki czy podążania szybkim marszem do banku Gringotta w celu konsultacji z tłumaczem jakichś dokumentów otrzymanych z zagranicy albo wygrzebanych w trzewiach archiwum. Trafił w ten sposób do Arts&Gifts - sklepu z upominkami i prezentami, wypełnionego wręcz po brzegi drobiazgami, mniejszymi i większymi przedmiotami, z których prawie żaden nie pozostawał w bezruchu. Ostatecznie Shaw zdecydował się na zakup dwóch modeli smoków - z tego co wiedział, były one idealnym, żywym wręcz odwzorowaniem tych majestatycznych, acz groźnych stworzeń, do Exham Priory pasowały więc idealnie.
Walijski zielony, hebrydzki czarny - 100g
Joshua Walsh
Wiek : 37
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 193cm
C. szczególne : runa algiz za lewym uchem, obrączka z bladoróżowej muszli, bransoletki na lewym nadgarstku
W sakiewce u nogi sowy znajdują się galeony. Prosiłbym o przesłanie mi tą sową zestaw pędzli oraz model rumuńskiego długoroga. Proszę tylko ostrożnie je zapakować, gdyż mają być na prezent. Dziękuję za zrozumienie, wypatruję sowy zwrotnej.
Joshua Walsh, profesor miotlarstwa w Hogwarcie
______________________
Peace in your gardens and light from your eyes
No one can hold me the way you do
Felinus Faolán Lowell
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Prosta wymiana listowna przyczyniła się tym samym do ustalenia odpowiedniej godziny spotkania z Zagumovem. Lowell niespecjalnie interesował się opinią innych ludzi pod tym względem, a mimo różnicy wieku naprawdę nieźle mu się gadało ze starszym mężczyzną. Ostatnio jednak dowiedział się, że w pewnym sklepie istnieje możliwość zdobycia silnie magicznego przedmiotu, który umożliwiłby mu tym samym na odpowiednie zapewnienie sobie bezpieczeństwa. Częściowo, aczkolwiek nadal - skoro obiecał, miał gdzieś odłożoną specjalnie na ten czas kwotę. Nawet jeżeli miało go to kosztować, nie widział rzeczywistego sensu w przechowywaniu kolejnych galeonów. Tym bardziej, że od kiedy miał wolny czas, z łatwością chwytał się dodatkowych zleceń, które zapewniały mu względną stabilność finansową. Chociaż nadal - musiał uważać - w związku z czym zachowywał się ostrożnie, kiedy to oparł się o ścianę budynku, obserwując dokładnie otoczenie przy pomocy własnych, czujnych źrenic. Te spoglądały jednak bez większej zachłanności, wszak Felinus nie potrzebował dodatkowych problemów w postaci zwrócenia na siebie większej uwagi, w związku z czym pozostawał pasywny. Ostatnio jednak, głównie poprzez wycieczkę do innego kraju i konieczność noszenia ubrań należących do szefa Biura Bezpieczeństwa, na ciele widniały czarne spodnie i biała koszula, bez zbędnego, dodatkowego okrycia. No i na ramieniu znajdowała się dodatkowo bezdenna torba, którą to dostał od Shawa w ramach prezentu świątecznego. A na szyi krzyż Dilys - standardowy przedmiot w jego wyposażeniu - niósł ze sobą konieczność bycia unikanym przez poltergeisty. Na szczęście tutaj nie musiał się o nic szczególnego martwić, kiedy to czuł się stosunkowo bezpiecznie. Czekał zatem - w spokoju dopalając papierosa - by tym samym zobaczyć przybliżającego się z oddali Zagumova. - Hej. - powiedział, podniósłszy kącik ust do góry, kiedy to jednak pozostawał świadom tego, że różnica wieku jest spora. Charakterystyczny, mimowolny błysk pojawił się w oku młodszego mężczyzny, a po nim zwyczajnie zgasił szluga, by tym samym przetransmutować go do postaci małego, niesfornego guziczka, który to pojawił się w jego kieszeni. Było ciepło; może nie aż tak, wszak samemu bardziej lubił, gdy były znacznie wyższe temperatury, ale ostatnio w wachlarzu ubrań noszonych przez Lowella pojawiły się koszule. I jedną z nich posiadał na samym sobie, gdzie pod pachą dzierżył bezdenną torbę. - Ciekawy patronus. Pierwszy raz widziałem takiego na oczy. - Lowell kiwnął z uznaniem własną głową, by tym samym oddać pewnego rodzaju szacunek, zanim to nie skierował własnych kroków do sklepu. Teraz tylko się dogadać z osobą sprzedającą...
C. szczególne : Blizny po gniciu na szyi, klatce piersiowej i górze brzucha, rytualny krwawy znak na małym palcu prawej ręki, naszyjnik Ariadne zawsze zawieszony na piersi oraz mocno zmęczona twarz z widocznie podkrążonymi oczyma, które wydają się zapadać w sobie
Nie spodziewał się dostać listu w takiej sprawie od Feliniusa, chociaż z tyłu głowy dalej miał wspomnienie ich spotkania w pubie, kiedy to nałożył na chłopaka namiar. Typ przedmiotu, opisanym przez chłopaka na pergaminie, miał pomóc Borisowi właśnie w sytuacjach, kiedy młodszy z dwójki mężczyzn znalazłby się w niebezpieczeństwie. Znając miejsce i czy w ogóle występuje jakieś zagrożenie, interwencja chłopaka nie byłaby taka skomplikowana, wystarczyłoby rzucić odpowiednie zaklęcia i teleportować się na miejsce zdarzenia. -Cześć- widział chłopaka stojącego w umówionym miejscu już z jakiejś odległości, jednak dopiero teraz znalazł się w odpowiedniej pozycji, by się z nim przywitać. Wygląd nie zmienił mu się za bardzo od czasu ich ostatniego spotkania. Jedyną różnicą, był medalik, który wisiał u jego szyi oraz torba, którą zapewne wziął by mieć gdzie trzymać najpotrzebniejsze rzeczy. -Dziękuję, to sumsar. Widziałem go raz, w paryskim zoo, kilka lat temu jak zwiedzałem Europę.- to był pierwszy raz od bardzo długiego czasu, kiedy to wysłał komuś patronusa. Sprawa była błaha tym razem, ale najzwyczajniej w świecie, nie chciało mu się pisać listów. Tamtego dnia bolała go głowa, a ostatnie co chciał robić, to brać za pióro i szukać atramentu, ponieważ samopiszące pióro gdzieś zgubił.
Felinus Faolán Lowell
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Rzadko kiedy rzucał słowa na wiatr, znając ich wartość, która nigdy nie powinna być poddawana jakimkolwiek wątpliwościom. Wszak te - nawet jeżeli pozornie nieistotne - w życiu drugiego człowieka mogą znaczyć naprawdę wiele. A skoro obiecał, że znajdzie lepsze rozwiązanie od zaklęcia, które przyczyniałoby się do skutków u dwóch osób, tak oto szukał. I znalazł, zapoznając się z większą ilością informacji funkcjonujących w czarodziejskim świecie. Czasami jest trudno, momentami jeszcze trudniej, aczkolwiek Lowell nie zamierzał rezygnować. Nie zamierzał oddawać się temu, czym samemu gardził; doskonale znał własną wartość i nie chciał z niej rezygnować. Tym bardziej, że zmiany istniały, choć stres i liczne problemy - także. Wiele rzeczy się zmieniało i nic nie stało w jednym miejscu, dlatego nie potrafił również przyglądać się temu, jak zwyczajnie jest wyprzedzany. Po prostu, kiedy to strzepał niepotrzebny popiół z papierosa, zdawał sobie sprawę z tego, jak często psuł bez przyczyny nie tylko samego siebie, ale także bliskich. Chciał się jakoś zmienić, choć nie do końca było to możliwe bez pomocy z zewnątrz, dlatego spojrzenie czekoladowych tęczówek, które to wydawały się mieć cieplejszą barwę w promieniach słońca, było z czasem bardziej spokojne. Jeżeli chciał wypełnić obietnicę i tym samym przyczynić się do mniejszej ilości psucia sobie opinii, w tym wplątywania w sytuacje skrajnie niebezpieczne - musiał kupić naszyjnik Ariadne. Wiedział o tym, kiedy to kiwnął głową. - Sumsar? - spojrzał, bo zwierzęcia początkowo w ogóle nie kojarzył, ale różniło się i przyczyniało do występowania refleksji, co być może było głównym jego zamierzeniem. Samemu nie wiedział zbyt wiele na temat tego ptaka, no może oprócz tego, że jest on magiczny. Oraz tego, iż posiada ostre zęby. A samice, no cóż, stanowią większe zagrożenie. - Podobno stworzenie magiczne występujące w formie patronusa świadczy o wyjątkowości czarodzieja i jego potencjalne magicznym. - kiwnął głową z uznaniem. Samemu miał tylko i wyłącznie wilka, którego czasami udawało mu się wyczarować, ale to tylko i wyłącznie wtedy, gdy jednak pewne rzeczy ulegały prawidłowemu ułożeniu. Prostym gestem zachęcił mężczyznę do wejścia do środka, gdzie znajdowało się naprawdę sporo przedmiotów. Na parterze co prawda te najróżniejsze, gdzieś indziej - powiązane tylko i wyłącznie z twórczością ludzkich dłoni. Mimo to byli tutaj, by kupić coś wyjątkowo szczególnego, co Lowell miał zamiar, zresztą, wytłumaczyć. - Tutaj można kupić naszyjniki Ariadne, które ostrzegają, gdy "zapisana" osoba znajduje się w niebezpieczeństwie. I przy okazji do niej prowadzą. - mruknąwszy, rozglądał się po otoczeniu, gdzie znajdowały się najróżniejsze przedmioty czarodziejskie. Wnętrze było przyjemne, tak samo zapach unoszący się dookoła, aczkolwiek głównym celem było przedostanie się do kasy i zapytanie o przedmiot o dość niespotykanym potencjale. Na razie jednak musieli czekać - kolejka może nie była duża, ale wymagała prawidłowej obsługi, więc mieli czas, by się przy okazji rozejrzeć za czymś innym. - Dawno temu nauczyłeś się patronusa? - zapytał, bo ten temat go jednak interesował. Samemu miał okazję osiągnąć możliwość rzucenia zaklęcia w grudniu tamtego roku.
C. szczególne : Blizny po gniciu na szyi, klatce piersiowej i górze brzucha, rytualny krwawy znak na małym palcu prawej ręki, naszyjnik Ariadne zawsze zawieszony na piersi oraz mocno zmęczona twarz z widocznie podkrążonymi oczyma, które wydają się zapadać w sobie
Nie dziwiło go, że student żyjący w Wielkiej Brytanii nie zna tego egzotyczne ptaka za bardzo, w końcu raczej nie wczytywał się za bardzo w książki opisujące magiczne ptactwo, a wątpił, żeby gdzieś indziej mógł znaleźć więcej informacji na temat tego gatunku, no chyba, że od osoby lub osób, które są na tyle niespełna rozumu, żeby hodować te stworzenia. -W moim wieku potencjał jest już prawie wyczerpany, ale im wcześniej, na przykład ty, byś się nauczył używać takiej formy patronusa, to napisz czym prędzej. Z chęcią pomogę ci wykrzesać jak najwięcej z twoich zdolności.- do pierwszego, jak się Borisowi zdawało, pytania tylko lekko skinął głową. Wracając do samej propozycji i tego co mówił Felinius. Nie uważał siebie za jakiegoś wybitnego czarodzieja, co najwyżej ponadprzeciętnego ze smykałką do czarnej magii i robienia różnego rodzaju machlojek. Samego Lowella z chęcią by poprowadził, by jego pojęcie o magii i jej zastosowaniu nie ograniczało się jedynie do tego, co powiedzą mu nauczyciele, koledzy i do tego, co wyczyta w podręcznikach, ponieważ wtedy nigdy nie uzyskałby pełnego obrazu całej sytuacji. -Przydatna rzecz- wypowiedział swoją opinię zaraz po tym jak wyszli i wysłuchał kolejnych słów chłopaka. Stanął potem w kolejce, obok swojego towarzysza i dał sobie chwilę, by znaleźć w pamięci odpowiedź na pytania chłopaka. -Jakoś w Durmstrangu, wcześniej niż większość rówieśników, ale niestety nie pamiętam, w jakim wieku dokładnie wtedy byłem.- niestety ale piętno czasu odcisnęło wyraźne piętno na jego wspomnieniach, przez co nie był w stanie podać zbyt wielu szczegółów chłopakowi, dlatego też liczył, że taka odpowiedź zaspokoi go wystarczająco.
Felinus Faolán Lowell
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
ONMS w jego przypadku nie stanowiło problemu, choć ze zwierzętami było tak naprawdę różnie. Jedne go lubiły, inne mniej. Nie był jako tako zszokowany takim stanem rzeczy - sam przecież wcześniej miał okazję zajmować się nimi w sposób polegający na obróbce. Jakkolwiek by to nie brzmiało, robota ta nie była pokalana czymś, za czym przepadał. Mało kto w jego wieku, zresztą, ma do czynienia z rozkładaniem poszczególnych stworzeń na części pierwsze - z wypatroszeniem, z przelaniem tym samym większej ilości krwi i pozbawienia istot życia. Też, Lowell nie był z tego specjalnie dumny, wszak nie było z czego stać na platformie, udowadniając, że tak naprawdę ludzkość żyje na cierpieniu innych. Bliskich. Świata. Udaje, że jest królem, choć stanowi króla krótkowzrocznego, obarczonego wadą ślepoty. Traci umysł w celu własnej przyjemności, zapominając o tym, że ze sporą mocą i możliwościami wiąże się równie wysoka odpowiedzialność. - Umiem rzucić patronusa. - rozwiał potencjalne wątpliwości, które to znajdowały się (możliwie) pod kopułą czaszki mężczyzny, choć nie mógł być tego pewien. Samemu może miał pospolitego strażnika, aczkolwiek... był szczęśliwy z takiej formy. Może nie do końca magicznej, znajdującej oparcie w starych powieściach o złym wilku, który to ma zamiar przyczynić się do największego zła. Nic bardziej mylnego. Psowaty, mimo że obarczony taką opinią, jest stworzeniem, które ceni przede wszystkim więzi rodzinne, tudzież własne stado. A tym stadem dla niego byli najbliżsi. - Moją formą jest wilk. Nic magicznego, ale nie podejrzewam, żeby obecnie cokolwiek miało się zmienić. - kiwnąwszy głową, pozwolił na to, by różdżka przedostała się do dłoni, a cicha inkantacja przyczyniła się do powstania charakterystycznej poświaty całkiem sporego wilka europejskiego. Drapieżnika, samowystarczalnego. Nie było to jednak coś, co powstało na zbyt długi czas. Zaklęcie patronusa wymaga przede wszystkim pozytywnych wspomnień, dlatego ta mgiełka równie szybko uległa zgubnemu rozpadowi. Parę sekund, nim ten rozpłynął się w powietrzu. - Staram się wykrzesać jak najwięcej. Wiem jednak, że nic mi to nie da, jeżeli nie zacznę się uczyć na własnych błędach. - ciemne obrączki źrenic zwróciły się ku starszemu mężczyźnie. Może nie było najlepiej, kiedy to musiał jednak skupić się na najbliższych, ale też - nie było najgorzej. W miarę stabilnie, kiedy to psycholog starał się w jakikolwiek sposób mu pomóc przezwyciężyć to, z czym miał do czynienia w związku z nieprzyjemną przeszłością. Kart historii nie spali, ale to właśnie poprzez chęć zmian stanie się jednostką trudniejszą do złamania. - Owszem. Zamierzam kupić dwie sztuki, jedną w ramach tego, co obiecałem. - mruknąwszy, nie zdradził jednak planu na drugą. Tak naprawdę go nie miał, ale koniec końców nikt mu nie zabroni przecież mieć dodatkowego egzemplarza. Zresztą, nawet jeżeli coś się tam rodziło pod kopułą czaszki, nie chciał ryzykować. - I... lusterka dwukierunkowe. Akurat są potrzebne, a w torbie mam kupon rabatowy, więc cena będzie znacznie niższa. - mruknąwszy, raz po raz czekał w kolejce z Borisem, by tym samym mieć pewność, że przypadkiem z niej nie wypadli. Szkoda byłoby marnować czas, choć obecnie Lowell posiadał go w ilości nadmiarowej. Strata oszczędności go bolała, ale przecież nie mógł trzymać galeonów w ten dość idiotyczny sposób. Felinus wsłuchał się zatem w to, co miał mu do przekazania na temat swojej przeszłości i styczności z patronusem sam Boris. Zaklęcie to pozostawało nadal dość trudne do opanowania bez pozytywnych wspomnień, dlatego student dopiero od grudnia był w stanie realnie rzucić odpowiednią poświatę. Od wydarzeń, które miały miejsce na Nokturnie, były z tym jednak problemy. - I tak, wiele osób nawet w starszym wieku ma kłopoty z wyczarowaniem zwierzęcej formy, więc nauczenie się go w szkole i tak jest sporym osiągnięciem. - mruknąwszy, kolejka przesunęła się ciut do przodu, kiedy to starsza babuszka zaczęła prosić o każdą rzecz z osobna, oglądając je przy pomocy chyba słabego wzroku. Najwidoczniej trafili na niezłe oblężenie, ale nic z tym nie mogli zrobić. - Ja się nauczyłem dopiero w grudniu tamtego roku. - podzielił się tą mało co znaczącą ciekawostką. Świadczyło to jednak o tym, że albo był wcześniej nijaki z zaklęć, albo nie miał żadnych dobrych wspomnień.
C. szczególne : Blizny po gniciu na szyi, klatce piersiowej i górze brzucha, rytualny krwawy znak na małym palcu prawej ręki, naszyjnik Ariadne zawsze zawieszony na piersi oraz mocno zmęczona twarz z widocznie podkrążonymi oczyma, które wydają się zapadać w sobie
Dobrze było wiedzieć, że chłopak potrafił jednak użyć tego czaru w bardziej skomplikowanej formie. Przynajmniej nie będzie musiał szkolić Feliniusa w tej kwestii, chyba, że ten chciałby zmienić formę swojego patronusa właśnie na coś bardziej magicznego, niż wspomniany przez niego wilk. Samemu uważał, że nie ma nic złego w jego obecnej formie wcześniej wspomnianego zaklęcia. - To dobrze- zawsze lepiej było umieć rzucić jakieś zaklęcie, nawet jeżeli nie osiągało ono swojej najlepszej postaci, niż całkowicie nie umieć wyczarować czegoś, co mogłoby okazać się kluczowe w trudnych sytuacjach, które wymagałyby znajomości większego zakresu z wiedzy magicznej. -Możesz jeszcze uczyć się na cudzych, będziesz mógł wyciągnąć z ich błędów wnioski, jednocześnie nie narażając się na konsekwencje, które zostały poniesione przez nich.- wyciąganie wniosków z popełnionych błędów było czymś pożądanym, ponieważ oznaczało to, że osoba robiąca tak, ciągle się rozwija, a co najważniejsze, nie jest głupia, a przynajmniej stara się nie być, co już zasługiwało na postawienie małego plusika w kajeciku obok nazwiska takiego delikwenta lub delikwentki. -Dla kogo będzie ten drugi amulet?- wątpił, żeby mieli się nimi powymieniać, ponieważ w ten sposób tylko by zwiększyli ryzyko otrzymania większych strat, a też Felinius nie wiedziałby, gdzie pracownik Ministerstwa Magii przebywałby w danej chwili, dlatego też, Boris wysnuł śmiałą tezę, że drugi, taki sam przedmiot miał trafić do bliżej mu nieznanej osoby, której to student chciałby udzielić pomocy w przypadku jakiejś nadzwyczajnej sytuacji. -To nie tak źle- chociaż nic na to nie wskazywało, mężczyzna wypowiedział te słowa z zamiarem wyrażenia pewnego rodzaju aprobaty, bo w końcu nie liczyło się jak najszybsze dotarcie do danego poziomu w użytkowaniu zaklęć, a jak najdokładniejsze.
Felinus Faolán Lowell
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Lowell nie wiedział, czy chciałby jednak zmienić tego wilka na coś innego. Poza tym, to nie było takie proste, jak mogło się z początku wydawać, gdyż zmiana formy oznaczałaby również metamorfozę wewnątrz. A wilk pasował do niego idealnie, nawet po tych zmianach, do których był w stanie otwarcie się przyznać. Bo szczerze - co by do niego pasowało? Sam nie wiedział, jakie zwierzę byłoby godne zastąpić psowatego, wszak instynkt ochrony słabszych miał tak mocno rozwinięty, jakoby wierność i inni liczyli się dla niego bardziej niż on sam. Był dumny z tego zaklęcia, które może nie było zbyt magiczne z jego strony, ale to właśnie pochodzenie z korzeni osób pozbawionych cząstki czarodziejstwa napawało go pewnego rodzaju dumą. Nie mówił o tym, nie trąbił wręcz, aczkolwiek bardziej przywiązywał się do tego, co możliwe do wytłumaczenia przy pomocy ogólnodostępnych narzędzi. Lydia także pochodziła z tej części jego życia. Ojciec, mimo korzeni sięgających rodzin magicznych, postanowił zwyczajnie zwiać. Kryjąc się prawdopodobnie po kątach jak ostatni tchórz. Kiwnąwszy głową, nie potrzebował odpowiadać na słowa ze strony Borisa. Tyle dobrze, że na własną rękę zdołał się nauczyć zaklęcia patronusa, co dawało mu pewnego rodzaju przewagę, gdyby został pozbawiony podstawowych form komunikacji. Na szczęście nikt nie przyczyniał się do czegoś takiego, a student mógł swobodnie korzystać z tego, co oferowała mu czarodziejska cząstka samego siebie. - Kwestia właśnie uczenia się na cudzych błędach. Człowiek lepiej zapamiętuje te bardziej dla niego tkliwe. - no i nie bez powodu przymierzał się do kupienia dwóch naszyjników. Może jeszcze nie miał konkretnych chęci co do wykorzystania jednego amuletu w ten jeden, specyficzny sposób, ale... nie chciał żadnej powtórki z rozrywki. Już wystarczająco wycierpiał. Za dużo, ażeby przenieść dodatkowy ciężar w związku z odpowiedzialnością za własne czyny. Jedno postanowienie już realizował - nigdy nie tykać alkoholu. Podbijał je również zwiększoną chęcią na fajki, którą to starał się powstrzymywać. - A zazwyczaj brniemy w błędne koło. - podstawa istnienia ludzkości. To, co wybudowane poprzez dłonie człowieczeństwa, prędzej czy później ulegnie zniszczeniu. Takie jest prawo natury. Podniósł wzrok, jakoby zastanawiając się nad tą kwestią, o którą zapytał Zagumov. - Nie mam na razie wobec niego żadnych planów... a przynajmniej nie takich, do których byłbym w stu procentach przekonany. - spojrzał tym samym na skracającą się kolejkę do kasy, a za niedługo mieli być już klientami sklepu. Jeszcze chwilę musieli jednak poczekać, co mogło zostać przyspieszone (złudnie) za pomocą ludzkiej rozmowy. Wymiany zdań, opinii. - Też, ciężko jest trafić na ten naszyjnik. Wolałbym mieć dodatkowy egzemplarz w zapasie. - odpowiedział poniekąd zgodnie z prawdą, wszak rzeczywiście naszyjnik Ariadne pozostawał poza zasięgiem wścibskich oczu, stanowiąc prędzej ciekawostkę, aniżeli coś, z czego wszyscy mogliby tym samym korzystać. Cenowo także był cholernie drogi, co miało się odbić na portfelu studenta. I o ile ostatnio miał więcej roboty i pieniędzy, o tyle jednak żal było wszystko wydawać za jednym zamachem. - Kwestia wspomnień. Trzeba się jednak do jakichś odwoływać, a niedawno tak naprawdę je zdobyłem. - nieodłączne prawo rzucenia tego zaklęcia Raz po raz wymagało wewnętrznej, ludzkiej siły, jakoby ognia, który byłby w stanie je zasilić. Teraz mu się to udawało, ale na jak długo? Tego nie wiedział. - Wcześniej unikałem ludzi, uważając ich za bezpośrednie zagrożenie. Teraz jest lepiej. - dodał jedynie.
Długo zastanawiał się nad prezentem urodzinowym dla Valerii, chcąc podarować jej coś, co utwierdzi ją w przekonaniu, że niezależnie od okoliczności - zawsze przy niej będzie. Że może na niego liczyć, choćby nie wiadomo co się działo. I że jest dla niego najważniejsza. Dlatego kiedy natrafił na informacje dotyczące naszyjnika Ariadne, postanowił pójść do źródła - czyli sklepu zajmującego się sprzedażą - żeby upewnić się, iż jest to odpowiednia rzecz. Na miejscu krótko wyjaśnił sprzedawcy czym jest zainteresowany, a ten bez zbędnych słów opisał mu działanie biżuterii, ostatecznie utwierdzając Dragosa, że natrafił na unikatowy przedmiot, dodatkowo przypieczętowujący jego relację z Albescu - oddał jej całe swoje serce. Poprosił również o lampion wspomnień, po czym wyciągnął z kieszeni odpowiednią sumę galeonów i wyszedł ze sklepu, od razu teleportując się do mieszkania, aby zapakować prezent.
/zt
Boris Zagumov
Wiek : 42
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 177 cm
C. szczególne : Blizny po gniciu na szyi, klatce piersiowej i górze brzucha, rytualny krwawy znak na małym palcu prawej ręki, naszyjnik Ariadne zawsze zawieszony na piersi oraz mocno zmęczona twarz z widocznie podkrążonymi oczyma, które wydają się zapadać w sobie
Mężczyzna samemu miał tę nieprzyjemność, że musiał uczyć się na własnych porażkach, które często inicjowała jego własna głupota, czy też po prostu brak wiedzy w danym zakresie, który na szczęście kurczył się po każdym takim wyskoku. -Tak jest w zasadzie łatwiej.- czasami, a nawet w większości przypadków trudno było wejść w sytuacji kryzysowej, czy też po prostu nieprzyjemnej dla drugiej osoby, w jej skórę, zwłaszcza jeżeli osoba, która nadziała się na pewną nieprzyjemność, nie jest zbyt wylewna, jeżeli chodzi o opowiadanie szczegółowo historii całego zajścia. -Jeżeli jest się czujnym całą dobę i rozważnie podejmuje decyzje, to koło może zostać złamane- miało to swoje wady i zalety, ponieważ w życiu często zdarzają się sytuacje, w których trzeba podjąć decyzję momentalnie, prawie że mechanicznie, a takie dumanie nad każdym krokiem mogło irytować osoby zaangażowane w daną sytuację, jeżeli zależało im na szybkim podjęciu działania. -Rozumiem, zawsze jest lepiej mieć zapasowy egzemplarz, zwłaszcza jeżeli faktycznie ten przedmiot jest aż tak rzadko spotykany- zawsze można było przetrzymać ten amulet w kufrze, czy w jakimś przeznaczonym do tego miejscu w domu, dzięki czemu w przypadku, w którym to jego egzemplarz by uległ zniszczeniu, czy po prostu szerzej ujmując, nie byłby w stanie z niego korzystać, mógłby wysłać chłopakowi wiadomość informującą go o danym zajściu, z prośbą o podesłanie drugiego, takiego samego przedmiotu, wcześniej dobrze przygotowanego. -Zawsze jeżeli ma się problem tego typu, to można spróbować poszukać mocnych, dobrych wspomnieć związanych z jakąś aktywnością albo osiągnięciem, które akurat nie uwzględnia drugiej osoby, chociaż oczywiście jest to trudniejsze- znacznie łatwiej było zasugerować taką czynność, niż faktycznie zastosować się do rady Borisa, czy kogokolwiek z podobnym pomysłem, zwłaszcza, że Rosjanin nie wiedział zbyt dużo o przeszłości Feliniusa i nie miał pojęcia, czy wspomnienia takie faktycznie umożliwiłyby wyczarowanie patronusa w formie, w której student umie ją obecnie.
Felinus Faolán Lowell
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Zakupy Przedmioty: x2 Naszyjnik Ariadne, x2 Lusterka dwukierunkowe Cena: 2x250 + 160 = 660, ale korzystam z kuponu rabatowego 30% do dowolnego sklepu, więc ostateczna cena wynosi 660 - 198 = 462g
Każdy z nich tak naprawdę uczył się na własnych porażkach, ale komu udawało się przekuć to wszystko w zalety? No właśnie. Musieli uważać, ażeby demony przeszłości nie stały się czymś w rodzaju ogranicznika, jakoby strefy, która z czasem może stać się grząskim gruntem. Wystarczy najmniejszy ruch, by z powrotem powrócić do passy rzeczy nieszczęśliwych i okraszonych brakiem jakiejkolwiek przychylności. Los bywa w swym okrucieństwie perfekcyjny; dzierżąc tym samym liczne ku temu narzędzia, udowadnia, iż nawet poprzez zwyczajną losowość jest w stanie przywołać chaos, jakoby przekonując tym bardziej to racji swojej nieomylności. Raz po raz zaciskając palce na poszczególnych sposobach, lubił dręczyć, aczkolwiek z czasem to dręczenie zamieniało się w to, co jest konieczne, ażeby go uniknąć - czyste, ludzkie doświadczenie. Kiwnąwszy głową, nie odpowiedział. Lowell zrobił to z czystej uprzejmości i jakoby gorzkości, która wydobywała się niezwykle powoli z tematu, jaki to został przez nich zainicjowany. Gdyby wiedział wcześniej, na pewno podjąłby się tym samym odpowiednich kroków, ażeby uniknąć okrutnego losu. Może wówczas Maximilian posiadałby wszystkie swoje wspomnienia, nie funkcjonując pod wpływem amnezji. Chłopak pozostawał obecnie ich strażnikiem; trzymał w sobie każdą istotą informację, coraz to bardziej zważając na to, by ich nie utracić pod wpływem chwili i własnej głupoty. - Czasami trudno jest się z niego wyrwać. Powracamy do tego, co jest nam znajome. - mruknął, spoglądając na szefa Biura Bezpieczeństwa. Owszem, da się wyrwać z tych błędnych schematów, ale na jak długo? Czasami ciche demony sterczały w jego umyśle, uniemożliwiając prawidłowe podejmowanie się akcji. Czasami próbowały wtopić swoje ostre zęby, aczkolwiek nie przyczyniały się do niczego więcej, jak tylko i wyłącznie spoglądania zaciekawionym wzrokiem. Kolejka ulegała zmniejszeniu i mężczyźni już lada chwila znajdowali się prawie przy kasie. Podejmowanie się rozmowy powinno przejść gładko i bez większych problemów, na co młodszy z nich tak naprawdę liczył. Poprawiwszy własną koszulę, jakoby próbując strzepać z niej kurz, Felinus był gotów wyłożyć te kilkaset galeonów w celu zapewnienia sobie bezpieczeństwa. I najbliższym. - Rzadko tworzone są przedmioty o tak potężnej mocy. - mruknąwszy, na szczęście klient przed nimi dość szybko załatwił to, co miał do roboty, by tym samym ustąpić miejsca im, a Lowell dość szybko zainicjował szybki kontakt w celu zdobycia wymaganych egzemplarzy naszyjnika Ariadne. Sprzedawca spojrzał uważnym krokiem na zamówienie, by tym samym zniknąć na parę dobrych chwil, ażeby zapewne odnaleźć przedmiot, o którym to była mowa. - Kiedyś próbowałem się na tym skupić, ale nie dawało niczego, nawet żadnej iskry. Myślę, że to zależy od człowieka. - wyłożywszy odpowiednią sumę, na ladzie pojawił się także podbity odpowiednio kupon, który miał zmniejszyć ilość wymaganych galeonów. Wówczas mężczyzna przyszedł z dwoma naszyjnikami, naprędce wyjaśniając, jak one działają. Kiwnąwszy głową, Faolán doskonale zdawał sobie z tego sprawę, a i też, dorzucił do kompletu dwa lusterka dwukierunkowe. Wszystko było dość absurdalną kwotą, ale ostatecznie nie narzekał. I po tym mogli udać się przed sklep; odpowiednie zakupy zostały zapakowane do bezdennej torby, która znacząco zelżała, a w dłoni chłopaka znajdował się jeden egzemplarz naszyjnika Ariadne. Gotowy tym samym do wypełnienia kryształu krwią. - Więc teoretycznie... - mruknąwszy, wysunął tym samym prawą dłoń, choć od razu zmienił kończynę na lewą, by tym samym wbić w jeden z palców bardzo delikatnie naostrzoną końcówkę, czekając. - ...wszystko powinno pójść w porządku. - sekundy mijały, a zmrużone oczy przyglądały się spokojnie temu, jak kryształ ulegał połączeniu z krwią. Nie trwało to zbyt długo, na całe szczęście. Po zakończonym procesie przekazał tym samym naszyjnik mężczyźnie. - "Wskaż drogę" powinno uaktywnić amulet i tym samym kierować go w moją stronę. Zreszta, można spróbować. - zaproponował. - Tylko musi być założony... no i, w przypadku zagrożenia, zacznie błyskać charakterystycznym światłem, więc będziesz wiedział, jeżeli coś mi się stanie. - spojrzał na niego czekoladowymi tęczówkami. Jedno z lusterek będzie musiał przekazać pocztą... no cóż.