Strumień spływa powoli po kamieniach, którymi wyłożone jest dno. Nie jest zbyt długi, jednak przyjemny szum wody sprawia, że mieszkańcy bardzo lubią przychodzić w to miejsce i spędzać tu długie godziny na odpoczynku. Jeżeli bardzo dokładnie rozejrzeć się po okolicy, da się odnaleźć kilka rodzajów specyficznych ziół i roślin. Najbardziej wyjątkowa, głównie przez swoją niedostępność w innych miejscach, jest języcznik migocący. Rozpoznają je tylko wprawieni w zielarstwie, gdyż niewiele różnią się od zwyczajnych paproci. Wprawna obserwacja pozwala zauważyć delikatny pyłek, unoszący się bardzo powoli spiralami - jest tak subtelny, że trzeba na nim bardzo skupić wzrok, aby dostrzec choćby lekkie migotanie. Spomiędzy kamieni, unosząc się nieznacznie nad powierzchnię wody, wyrastają żabieńce strumykowe. Te miniaturowe roślinki ciężko znaleźć gdzie indziej. Podobnie jest zresztą płomiennicę drzewną, wyrastającą na drzewach bliskich strumieniowi. Prawdopodobnie to woda ma jakieś specyficzne właściwości. Kiedy ma się trochę szczęścia i ochotę na wejście do strumienia, między śliskimi głazami da się znaleźć kruszyny kamieni szlachetnych. Można je spokojnie wymienić na galeony.
Rzuć trzema kostkami, aby sprawdzić, czy udaje ci się znaleźć kamienie.
► Pierwsza kostka definiuje, czy udaje ci się coś znaleźć: 1, 5 - Udaje ci się znaleźć kamień; 2, 3, 4, 6 - Nie udaje ci się znaleźć kamienia.
► Druga kostka - jeśli pierwsza zakłada, że coś znalazłeś, wskazuje, jaki to kamień: 1 - Ametyst 2 - Rubin 3 - Szafir 4 - Szmaragd 5 - Kwarc różowy 6 - Onyks
► Trzecia kostka określa, w jakim jest stanie oraz na ile galeonów możesz go wymienić: 1 - Marne okruchy - nie dostaniesz za nie nic 2 - Drobne cząstki - niezbyt dużo warty - 10 galeonów 3 - Pomniejsze kawałki - 30 galeonów 4 - Jeden, większy kawałek - 70 galeonów 5 - Bardzo brudny spory kawałek - 120 galeonów 6 - Cały kamień - może lepiej go zachowaj? Dostaniesz za niego 250 galeonów!
Kamieni możesz szukać raz w miesiącu! Z racji tego, że miejsce znajduje się w Dolinie Godryka szukać kamieni mogą wyłącznie studenci i dorośli!
Było wciąż bardzo zimno. Styczeń na wyspach nie należał do najcieplejszych miesięcy. Mimo to, w jeden z weekendów Aurora nie była w stanie się skupić. Styczeń pchnął ją w wir obowiązków, wszystko zaczynało układać się po jej myśli, jednak pewna drobna informacja nie dawała jej spokoju. Nagle pojawiło się zbyt wiele rzeczy, które niepokoiły ją znacznie bardziej, niż to było warte, ale nic nie umiała na to poradzić. No i fakt, że Dorien został wtedy na śniadanie, też niczego nie ułatwił. Trasa nad strumyk była prosta - nogi same ją niosły, aż dotarła w odpowiednie miejsce. Nie musiała myśleć, skupiła się tylko na stawianiu stóp w odpowiednich miejscach tak, by się nie przewrócić. W końcu, stając nad wodą zaczęła się schylać, by wrzucać kamienie do rzeki. Każdy kamień miał być odrzuconą troską. Jeden, drugi, trzeci, dziesiąty... Schyliła się, by tym razem odrzucić troski związane z jej specyficzną relacją z młodym Dear'em i jej palce natrafiły na inny kamień. Uniosła go na wysokość oczu, zaskoczona zielonym kolorem. Kawałek był spory, ale bardzo, bardzo brudny. Wsadziła dłonie do potoku, by choć odrobinę obmyć go z brudu i upewniła się, że to szmaragd. Całkiem spory, choć wciąż bardzo brudny. Trzymała go w dłoni krótką chwilę patrząc na niego uważnie. Cóż, widocznie pan Dorien Dear miał pozostać jej zmartwieniem jeszcze jakiś czas. Wzruszyła ramionami i ruszyła w drogę powrotną do domu.
To był jeden z ostatnich dni, które przepracowałam w sklepie rodziców, a mimo to czułam jak się tam duszę - nie byłam w stanie wytrzymać tamtego klimatu i całej otoczki, więc gdy nadeszła pora na przerwę wybrałam się na dość długą wycieczkę. Po kilkudziesięciu minut bezmyślnego spaceru trafiłam na dobrze znany mi strumień. Biorąc pod uwagę zimową pogodę nie zamierzałam w nim grzebać, chociaż doskonale wiedziałam, że mogę tam znaleźć bardzo cenne rzeczy. Zrobiłam tu sobie krótką przerwę by nacieszyć się naturą, gdy wtem dostrzegłam duży różowy kamień, błyszczący na śniegu kawałek od strumyka. Wiedziałam, że lepsza okazja się nie trafi i że znalezisko jest prawdopodobnie warte więcej niż zarabiam miesięcznie nachyliłam się i zgarnęłam z ziemi kamyk, po czym jeszcze chwilę odpoczęłam i spacerkiem powróciłam do miasteczka.
Wizyta u matki była wyjątkowo męcząca, dla Lowella. Kobieta nie czuła się zbyt dobrze, ale odmówiła pójścia do lekarza, bagatelizując sprawę. Typowe, by lekarz nie chciał dbać o swoje zdrowie. Jasper pochłonięty myślami trafił na starą, wydeptaną ścieżkę. W końcu trafił nad piękny, wyraźnie magiczny strumień. Usiadł nad brzegiem, mimo zimnej aury i zamoczył palce w wodzie. Lodowaty strumień niemal od razu wepchnął mu w ręce drobne kamyczki. Mężczyzna wyciągnął rękę i przyjrzał się im uważnie. Jeśli oczy go nie myliły, to były kawałki onyksu. Nie potrzebował kamieni, więc rozważył wyrzucenie ich z powrotem do wody. Mimo wszystko jednak uznał że spróbuje je sprzedać. Z westchnieniem wrócił do domu.
Dolina Godryka była miejscem prawdziwie niesamowitym. Hero nie potrafił nie zachwycać się niewątpliwymi urokami magicznego miasteczka. Uwielbiał dłuższe chwile wolnego, kiedy mógł wygrzebać się spod książek (a zaległości posiadał kosmiczne. Drogie dzieci, lepiej uczyć się na bieżąco, regularnie!) i wyskoczyć z Hogwartu. Nawet zimowa pogoda nie potrafiła zniwelować jego entuzjazmu. Dolina po prostu miała w sobie to coś, że zarówno pod śniegową pierzyną, jak i w skwarze upałów, wyglądała niesamowicie. Nie chodziło tu już nawet o sentymenty, chęci spotkania się z rodziną bądź zajrzenie do starego sklepu Thìdley'ów z zegarami - Gryfon na to wszystko starał się znaleźć czas nawet wtedy, kiedy terminy w studio go goniły, a prace domowe piętrzyły się niemiłosiernie. Teraz potrzebował takiego beztroskiego błąkania się bez celu, zwykłej straty czasu. Wybrał się ochoczo na długi spacer po znajomych terenach, wsłuchując się w melodię śniegu trzeszczącego pod ciężkimi butami. Nawet nie zorientował się, kiedy zawędrował aż do strumyka, mającego świetną sławę obfitego w drogocenne kamienie. Hero raczej nie poświęcał zbyt wiele uwagi na wyławianie błyskotek, ale teraz, gdy woda w większości zakryta została lodem, o wiele łatwiej było wypatrzeć poszczególne załamania światła. Thìdley ostrożnie podszedł do brzegu i wyciągnął z lodowatej toni szmaragd średniej wielkości, nieco nierówny i z jednej strony zabrudzony. Chłopak nie zastanawiał się zbyt długo; wrzucił zdobycz do kieszeni i schował tam również zmarznięte dłonie. Poszedł dalej w swoją stronę, odruchowo pozerkując jeszcze trochę w stronę strumyka.
Miejsce to było mi znane nie od dziś, wszak pochodząc z Doliny Godryka dziwne byłoby, gdybym nie wiedziała, co kryją okoliczne tereny. Choćby nie wiem jak bardzo mama starała się trzymać mnie i moich braci z daleka od gęstwiny lasów otaczających miasteczko, zawsze znaleźliśmy sposób, by uszczknąć choć odrobinę "wolności", która wtedy jawiła nam się jako bieganie boso po leśnym runie i chlapanie wodą z tegoż właśnie strumienia. Wtedy nie zdawaliśmy sobie sprawy, że kamienie, które suszyliśmy na trawie, a potem którymi urządzaliśmy konkursy, kto rzuci dalej, mogły w praktyce być bardzo wartościowymi kruszcami. Kto wie, ile diamentów zakopaliśmy w ziemi? Dopiero po kilku latach zorientowałam się, jakie skarby mogą kryć się na dnie strumienia. Niestety chyba nie byłam jedyna - do tego miejsca zaczynało się zjeżdżać coraz więcej ludzi, równie chętnych na wzbogacenie się co miejscowi. Musiałam pogodzić się z faktem, że znalezienie czegoś wartościowego było coraz mniej prawdopodobne - również dlatego zaprzestałam tak częstych wypadów nad strumień, ograniczając je wyłącznie do kilku wypadów w miesiącu, mimo iż każdy kolejny dzień spędzałam w Dolinie. Ten okazał się być szczęśliwym, chociaż nie najlepszym. Udało mi się znaleźć coś wartego uwagi. Kilka pomniejszych kawałków szafiru obciążyło moją kieszeń o 30 galeonów, ale to zawsze coś, prawda?
Kolejny dość nudny miesiąc. Wszystko wydawało się takie proste i łatwe, ale zarazem takie nie było. Miała dość wiele czasu ażeby znowu wybrać się na strumień w Dolinie. Znowu kolejny, samotny wypad, ale może przyjdzie odpowiedni czas kiedy to nie będzie przychodziła tutaj sama. Doskonale pamięta kiedy to znajdowała tutaj wielkie kamienie, które były wiele warte. Ale cóż, nie zawsze miało się to szczęście, tak? Musiała coś przeskrobać skoro los nie pogłaskał jej po główce. Teleportowała się w dobrze znające jej miejsce. Przykucnęła nieco przy strumieniu ażeby rozmyślać o wszystkim i o niczym. Przejrzała wzrokiem w między czas miejsce gdzie ostatnio znalazła ten kamień, ale dzisiaj nie było jej dane niczego znaleźć. Szczerze powiedziawszy dzisiaj nie miała ochoty przechadzać się dalej. Przeniosła kolejno wzrok na dalekie widoki, ale były jej tak bardzo znane, że nie robiły już na niej żadnego wrażenia. Zawsze marzyła o tym, ażeby się przeprowadzić w dorosłym życiu w te miejsca, ale co będzie to będzie. Po jakimś czasie zabrała swój zacny tyłek i ruszyła w swoim kierunku
/zt Kostki: 3, 6, 1
Benjamin Ash Benoui
Rok Nauki : I
Wiek : 23
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 180
C. szczególne : Tatuaże na rękach, oraz orzeł na piersiach.
Dolina Godryka. Sam nie wiedział po co tutaj przyszedł. Nie miał żadnych styczności z tym miejscem, ale dość mocno go fascynowało. Dzisiaj jednak miał kompletnie inny powód wizyty niż to było dotychczas. Słyszał o dziwnym strumyku, który to rodzi w kamienie, które dość są warte. Czy to prawda? Zazwyczaj nie wierzył w plotki, ale te chciał zwyczajnie sprawdzić. Dość się namęczył, żeby się znaleźć w tym miejscu, nie potrafił się teleportować, więc jedynie transport na miotle był dla niego dostępny. Wylądował na owym miejscu, chociaż sam nie był pewny czy dobrze trafił. Ale musiał to sprawdzić. Zaczął badać teren, ale nic specjalnego nie znalazł, dlatego przeklnął pod nosem. Miejsce jednak wydawało się być tak piękne, że postanowił jeszcze chwilę tutaj zostać. Z miotłą w dłoni zaczął chodzić wzdłuż strumyka z nadzieją, że może jednak plotki będą prawdziwe. Nic bardziej mylnego. Nie udało się. Nic nie znalazł, dlatego zasiadł na miotle i zaczął szybować w górę. Cieszył się, że chociaż taki miał środek transportu. Z racji tego, że potrafił doskonale posługiwać się miotłą mógł bez problemu udać się w różne miejsca. /zt Kostki: 3,5,6 Przypominam, ze uczniowie nie mogą opuszczać terenu szkoły i Hogsmeade podczas roku szkolnego (wyjątkiem jest przerwa świąteczna), a temat ze strumieniem jest zarezerwowany tylko dla studentów i doroslych
Peter nie lubił hałasu. Może właśnie dla tego strumień niedaleko Doliny Godryka tak bardzo przypadł mu do gustu. Przynajmniej raz na jakiś czas chłopak stara się tam udać, by choć na chwilę zapomnieć o Hogwarcie i obowiązkach z nim związanych. Życie studenta nie było może jakoś specjalnie wymagające, jednak znużenie, jakie towarzyszyło krukonowi podczas każdych zajęć, było czasami nie do wytrzymania. Jeśli chce coś w życiu osiągnąć, ukończenie szkoły jest konieczne - pomyślał, wrzucając przy tym mały kamyk do wody - Nie ma co narzekać. Kolejne kroki niosły Petera dalej wzdłuż strumienia. W pewnym momencie przypomniał sobie, jak za dzieciaka chodził tu, by szukać klejnotów, które podobno można znaleźć na dnie. Musiał mieć naprawdę ogromnego pecha, że po prawie siedmiu latach odwiedzania tego miejsca nie znalazł ani jednego nawet najmniejszego okazu. Chociaż mogło być również tak, że cała ta historia to jedna wielka bujda i nie ma żadnych kamieni. Petera nie obchodziła prawda. Ważne było to, że w miejscu tym może odpocząć i spędzić czas w samotności. Po jakimś czasie krukon uznał, że jest już całkiem późno, więc zabrał swoją torbę i ruszył w drogę powrotną do szkoły.
/zt Kostki: 4,5,3
Naeris Sourwolf
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 26
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 167 cm
C. szczególne : Tatuaż anielskich skrzydeł na plecach
Naeris spacerowała spokojnie po Dolinie Godryka, gdzie nie miała okazji zbyt często zaglądać. Korzystała więc z popołudnia, ale zamierzała wrócić szybko do Hogwartu ze względu na panujący mróz. Zaklęcia ogrzewające akurat nie chciały zadziałać... Martwiła się, że nigdy nie pozbędę się tych zakłóceń. Przyszła nad strumień w poszukiwaniu błyszczących kamyczków i nie zawiodła się. Najwyraźniej strumień krył wiele skarbów... Dziewczyna uklękła, żeby wygrzebać naprawdę duży kawał czegoś, co wyjątkowo ładnie się świeciło. Nie wiedziała, co to konkretnie, ale zamierzała się przekonać i sprzedać to jubilerowi. Zabawne, może powinna na stałe tu zamieszkać zamiast chodzić do pracy w menażerii?
Do Doliny wybrałem się w celu zakupu kilku potrzebnych przedmiotów, niestety dzień wcześniej byłem na bardzo hucznej imprezie i dopadł mnie okropny kac. Po zrobieniu zakupów nie chciałem ryzykować podróży powrotnej do Londynu, w obawie, ze zwymiotuję sobie do środka samochodu, więc finalnie zdecydowałem się wybrać na krótką przechadzkę - nic tak nie pomaga na kaca jak spacer, nawet w takim mrozie. Ten mróz okazał się dla mnie zgubny - gdy przechodziłem koło dobrze znanego mi strumienia zrobiłem nieostrożny krok i wylądował płasko na ziemi z obtłuczonym tyłkiem. Na pewno kurwiłbym na wszystko, ale niespodziewanie dostrzegłem leżący koło mojej dłoni ciemny skrawek kamienia. Znając tutejszą okolicę mogłem się spodziewać, że był sporo wart.
1,6,4
Aurora Therrathiel
Wiek : 29
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 170
C. szczególne : Znamię w kształcie listka na barku, tęczówki zlewające się ze źrenicami
W przeciwieństwie do większości spacerujących tu osób nie przyszłam tutaj na przechadzkę, ani nic w tym stylu - nie byłam tak głupia, by marznąć bez celu w tak okropną pogodę. Lubiłam za to cenne rzeczy i pieniądze, które można było za nie otrzymać, więc plotka o tym, że w tym miejscu można odnaleźć drogie kamienie była dla mnie czymś co musiałam koniecznie zweryfikować. Pojawiłam się tutaj o świcie - wiedziałam, że do moich poszukiwań najlepsze będzie naturalne światło, nie chciałam jednak ryzykować spotkania ze spacerującymi tłumami, więc ta pora wydała mi się najlepsza. Strumień był zamarznięty, a ja nie chcąc w stu procentach zdawać się na jakże zawodną w tych czasach magię stworzyłam kilka drobnych przerębli za pomocą ostrego kamienia. Przeszukałam je wszystkie i chociaż początkowo nie mogłam odnaleźć nic ciekawego oprócz jakichś okruchów, to finalnie wygrzebałam całkiem spory kamień, który wyglądał mi na szafir. Zgarnęłam go zastanawiając się na co przeznaczę uzyskane za niego pieniądze.
Postanowił znowu zajrzeć do Doliny Godryka. Coraz bardziej żałował, że nie mieszkał w tym miejscu. Było ono naprawę przecudowne i możnaby jedynie podziwiać i żałować, że los nie skierował go w to miejsce. Kto wie gdyby był razem z Beti wtedy może zamieszkaliby tutaj. Przecież po ostatnim spotkaniu w sklepie wspominała coś o tym, że tutaj mieszka. Albo nie wspominała, a jemu się coś ubzdurało? Już sam nie wiedział co tak naprawdę ma myśleć na ten temat. Wybrał się na znajomy mu strumień. Kilka razy znalazł tutaj odpowiedni kamień, który był nieco wart, dzisiaj jednak czuł, że nie znajdzie nic. Jego skupienie było istnie nienaturalne. Oczy miał przymrużone tak jakby potrzebował okularów do dojrzenia wszelakich kształtów. Rozejrzał się po strumieniu, przechadzając się po nim i szukając czegoś co może mu się przydać, jednak nie znalazł kompletnie nic. Ehh. Mruknął coś pod nosem i przysiadł na chwilę na jednym z kamieni. Schował twarz w dłoniach. Nawet nie przeszkadzał mu mróz który nadal oblegiwał okolice. Był nadal załamany, miał nadzieję, że ten okres mu szybko minie i będzie mógł normalnie funkcjonować. Cholera jasna, Max ogarnij się! Warknął na siebie w myślach po czym wstał i teleportował się stąd.
Kolejny miesiąc i kolejna wizyta w Dolinie Godryka w celu znalezienia odpowiedniego kamienia. Jednakże znowu los się do niej nie uśmiechał. Czyżby jakiś cholerny pech zawładnął jej dotychczasowym życiem? Tak się właśnie czuła. Od jakiegoś czasu jakieś fatum nad nią tkwił, którego nie mogła się pozbyć. Jednakże to miejsce i tak jej się na tyle podobało, że co jest na strumieniu pozwalała sobie na zwiedzenie owego miejsca. Mimo iż znała je już dobrze to i tak nie przeszkadzało jej w tym, żeby nie zrobić tego kolejny raz. Za każdym razem to miejsce było dla niej wyjątkowe. Zaczęła się przechadzać po okolicach strumienia próbując jeszcze coś znaleźć, owszem znalazła jakieś dziwne, ale piękne kamienie, jednak wiedziała, że one nie są kompletnie nic warte. Można było jedynie postawić sobie je na szafce nocnej. Wzięła jednak jeden z nich, może się do czegoś przyda? Nie lubiła stąd wychodzić z pustymi rękoma, a niektóre kamienie mimo iż były zwykłe to miały bardzo piękne kształty i właśnie dzisiaj jeden z takich znalazła. Zgarnęła go do kieszeni i odwróciła się idąc w kierunku ulicy gdzie miała jeszcze jedną sprawę do załatwienia.
/zt Kostki: 3, 4, 1
Aiden Mograine
Wiek : 31
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 180 cm
C. szczególne : Wypalony numer 158263 na prawym przedramieniu, leworęczność
Od ostatniej wyprawy nad strumień minęło sporo czasu. Otrzymane wówczas pieniądze Adi wydał szybko, tym razem zamierzał odłożyć sobie na samochód czy inne cudo. Będąc dobrej myśli stanął na wodą i zaczął się jej przyglądać. Oprócz zwykłych kamieni i paru mały rybek nie było w tym miejscu nic. Postanowił udać się tam, gdzie ostatnio znalazł szmaragd. Niestety tam również nic ciekawego nie dostrzegł. Lekko zrezygnowany przeszedł strumień wzdłuż i...nie znalazł nawet okruszka. Mężczyzna wzruszył ramionami i wrócił do wioski napić się piwa.
Wieść o strumieniu dotarła również - prędzej czy później - do uszu Daniela Bergmanna; intrygowała, stworzyła impuls w trakcie jednej z wycieczek. Szum wody koił rozdygotane zmysły - pobłyskująca wstęga wręcz idealnie czystej, wyruszającej z gór wody wiła się pośród ostrych, mniejszych i większych kamieni. Pokusa stała się nieodparta - postanowił on zajrzeć w toń wody, odnaleźć drogocenne zdaniem niektórych kamienie. Pozostawało jedynie szczęście, łaskawość samej Fortuny, jak zawsze - niebywale kapryśnej. Zieleń szafirów błysnęła w polu czujnego wzroku Bergmanna - niestety jednak, po wyciągnięciu, stała się tylko marnym nagromadzeniem okruchów. Nie posiadały - tego był pewny - specjalnie dużej wartości, choć w ramach swojej fatygi, postanowił je mimo wszystko ze sobą zabrać. Z garścią drobnych, asymetrycznych kawałków w kieszeni, udał się więc z powrotem - wieńcząc w ten sposób spacer.
Kolejna wyprawa do Doliny Godryka. Max często tutaj przebywał. Zawsze bardzo chciał tutaj zamieszkać, ale na razie było to niemożliwe, dopóki pracuje w Hogwarcie musiał tam mieszkać. Może i nie musiał, bo wcale to nie jest nakazane, ale jednak byłoby to sporym utrudnieniem przemieszczanie się codziennie. Zresztą nie wyobrażał sobie tego, bo tak to wie co się w szkole dzieje, a gdyby nie mieszkał w Hogwarcie byłoby o to bardzo ciężko. Tak, że dzisiejszego dnia jego podróż miała właśnie w planach Dolinę. Uwielbiał te miejsca dlatego też bardzo chętnie tutaj przychodził. Czy miał jakieś sprawy tutaj do załatwienia? Nie. Zwyczajnie tylko i wyłącznie przychodził tutaj pochodzić i pozwiedzać, bo mimo iż te miejsca nie widział pierwszy raz na oczy zawsze robiły na nim wielkie wrażenie. Poza tym cmentarz. Tam byli pochowani jego dziadkowie dlatego też odwiedzał ich najczęściej jak potrafił. Bo jednak to po nich zostało mu dobre wrażenie za czasów młodości, bo jednak tego po rodzicach nie mógł dojrzeć. Po odwiedzeniu cmentarza wyruszył na strumień. Dobrze wie, że znajdują się tutaj kamienie, które są sporo warte, a mimo iż Max nie narzekał na swój dorobek to jednak warto było zajrzeć i przynajmniej spróbować. Ledwo znalazł się w pobliskim miejscu gdy nagle ujrzał spory kawałek kamienia. Sam się na tym doskonale nie znał, ale nie musiał się znać by uznać, że może być sporo wart. Był to onyks jednak sam o tym nie miał bladego pojęcia. Kawałek kamienia był strasznie brudny, ale tym się nie miał zamiaru przejmować. Schował go do kieszeni i po spędzeniu jeszcze chwili czasu nad strumieniem postanowił wracać do siebie.
Kostki: 1, 6, 5
Bridget Hudson
Wiek : 25
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 167cm
C. szczególne : nieodparty urok osobisty, łabędzia szyja
Odkąd starsza siostra Bridget zamieszkała w Dolinie Godryka, Bridget bywała w niej znacznie częściej niż zwykle. Odwiedziny w domu Lotty i Williama oraz godziny zabawy i zajmowania się swoim siostrzeńcem stały się jedną z jej głównych atrakcji tygodnia. Podczas jednego z takich wypadów, wyszła od Lotty nieco wcześniej i udała się na przechadzkę w jedno ze swoich ulubionych miejsc. Pogoda była piękna, słońce przygrzewało ją w plecy, gdy przechadzała się polnymi i leśnymi ścieżkami. Dotarła nad strumień, bywała przy nim już kilkakrotnie. Spoglądając w taflę wody, wydawało jej się, że ma jakiś taki dziwny, szmaragdowy kolor... Dopiero po kilku chwilach zorientowała się, iż to wrażenie wynikało z tego, że pod powierzchnią wody spoczywał całkiem spory kawałek cennego kamienia! Drżącymi rękami wyciągnęła szmaragd ze strumienia i niemal natychmiast teleportowała się w powrotem do centrum miasteczka, by odwiedzić jubilera. Wróciła do Hogsmeade z kieszeniami pełnymi monet!
Luke uznał, że marnowanie takiej pogody nie ma sensu. Postanowił przejść się na spacer, właściwie miał ochotę na samotny spacer. Strumień to było miejsce naprawdę ciche i pozwalające się zrelaksować, lubił tutaj przychodzić nawet po to, żeby pouczyć się w przyjemnej atmosferze. Usiadł nieopodal strumienia i zagłębił się w jakiejś lekturze, jednak po jakimś czasie postanowił podejść bliżej i trochę się rozejrzeć. Czasami można było tu znaleźć naprawdę ciekawe, warte uwagi rzeczy. Przyglądał się wodzie i nagle dostrzegł coś, co zdobyło jego zainteresowanie, jakiś kamień. Sięgnął po niego ręką i wyciągnął ogromny kamień, nienaruszony i całkiem ładny. To chyba był ametyst. Na pierwszy rzut oka było widać, że to może być sporo warte, więc wziął go ze sobą i już po chwili zabrał się ze strumienia, szukając miejsca, w którym mógłby poznać jego wartość
Tego dnia wybrałam się na małą wycieczkę do Doliny, żeby zabrać ze sklepu resztę moich rzeczy pozostawionych na zapleczu - mimo że nie pracowałam tu już dość długo, one wciąż gdzieś tam się walały i pora była je zgarnąć. Odebranie rzeczy zajęło mi zaledwie kilka minut, więc byłam już gotowa by teleportować się do Hogsmeade, jednakże piękna pogoda zachęciła mnie do spaceru po tej jakże malowniczej okolicy, którą do niedawna uwielbiałam. Po dłuższym spacerze zabrnęłam w lesisty obszar, gdzie między drzewami znajdował się uroczy strumień. Wiedziałam, że czasem można tu znaleźć piękne i bardzo drogocenne minerały, jednakże nie one były moją intencją, gdy wkładałam rozgrzane i brudne od pyłu dłonie do wody. Znalezienie błękitnego kamienia było bez wątpienia miłe i mimo wszystko trochę mnie zaskoczyło.
Nessa potrzebowała chwili spokoju i samotności, a zbliżający się koniec roku wcale tego nie gwarantował. Rozbiegani studenci oraz uczniowie siali zamęt i zajmowali każde możliwe miejsce w zamku, w którym mogła w ciszy pomyśleć. Stąd też, korzystając z umiejętności teleportacji udała się do Doliny Godryka, nad słynny strumień w jednym z okolicznych lasów. Nic tak nie wyciszało, jak łono natury w towarzystwie piosenek granych przez zamieszkujące je stworzenia. Pogoda była piękna. Słońce leniwie przebijało się przez zielone korony drzew, a tańczące na wodzie refleksy przypominały najprawdziwsze płomienie. Szła wzdłuż brzegu, nucąc pod nosem jedną z popularnych piosenek. Burza rudych włosów związana w luźnego warkocza kołysała się leniwie na ramieniu, przecinając powietrze ze świstem z każdym gwałtowniejszym ruchem właścicielki. Orzechowe ślepia wpatrywały się w wodę, a nietypowy — zbyt intensywny blask sprawił, że kucnęła. Przyglądała się miejscu, z którego odbijały się refleksy w inny sposób niż w pozostałych, nieśmiało wysuwając rękę. Przecinając tafle wody, drgnęła lekko pod jej chłodem, chwytając kamyk pewnie i wyciągając go tak, aby się lepiej przyjrzeć. Uśmiechnęła się pod nosem, wycierając go o materiał sukienki, którą miała na sobie. Był śliczny, intensywnie błękitny niczym woda, o nieregularnych kształtach i dość pokaźnych rozmiarach. Wyprostowała się, wystawiając rękę do góry i obserwując z zafascynowaniem, jak odbijają się promienie słońca od jego powierzchni, a następnie wsunęła go do kieszeni, ruszając w dalszą drogę.
Nigdy wcześniej tutaj nie dotarła, choć może to i dobrze? Miejsce wydawało się nad wyraz uzależniające, a ona przecież wolała mimo wszystko nie ryzykować zapuszczaniem się na nieznane tereny. Strumień jednak z pewnością nie należał do niebezpiecznych miejsc, tak jak ten, nad którym nie tak dawno siedziała z Blasem. W tej jednej chwili czuła jak wiatr łaskocze jej delikatną skórę, zaś ona sama wodziła tęczówkami po tafli niezbyt głębokiego koryta wody. Szafir. Czy to możliwe? Uśmiechnęła się półgębkiem, by zaraz potem przyjrzeć się znalezisku trochę bardziej. Nie miała pojęcia - ile to mogło być warte, dlatego nie do końca była pewna, co należy zrobić. Na razie zachwycała się pieknym kolorem i, pomimo że był to ledwie fragment, nie mogła sobie odpuścić, by nacieszyć oczy kamieniem. Wydawać się mogło, że Holmes spędziłaby tu jeszcze długie dni, ale musiała wrócić do domku i dopiero tam postanowiła zastanowić się nad tym, co należy zrobić z ów przedmiotem. Może był wart więcej niż początkowo zakładała? Kto wie.
Potrzebowała się odprężyć. Kolejny tydzień minął, a profesor Craine dał im popalić na transmutacji, na której zresztą nie poszło jej tak dobrze, jak by chciała. Może była to kwestia przemęczenia? Mało snu, aktywny udział we wszystkich lekcjach, dodatkowe powtórzenia i ćwiczenia, muzyka, jubilerstwo i teraz jeszcze doszedł motor, na którym starała się spędzać każdą wolniejszą chwilę. Słoneczna niedziela spędzona w rodzinnym gronie, przy obiedzie i plotkach, zaowocowała u rudzielca nieodpartą chęcią spaceru. Zebrała się więc włożyła wygodnie buty i wyszła z domu, kierując się na obrzeża wioski, skąd weszła w las. Znała te tereny od dziecka, bez obaw więc poruszała się między drzewami, kierując kroki wprost do szczęśliwego strumyka. Od małego ludzie znajdowali tam drogocenne kamyki i Nessa wierzyła, że to krasnoludki podrzucają jako odpad ze swoich prac w kopalni, chcąc prostym i zwykłym ludziom dać trochę szczęścia. Z uśmiechem szła wzdłuż kamiennego koryta, nucąc coś pod nosem i rozglądając się dookoła. Las był piękny i zielony. Zewsząd jej uszu dochodził śpiew ptaków, okazjonalnie udało się jej przyuważyć cień czmychającego w krzaki królika. Było cicho i spokojnie, intensywny zapach kwitnącej roślinności uderzał ją w nozdrza, a przez bujne korony drzew przebijało się słońce. Podążyła spojrzeniem za jego promieniem, dostrzegając, że odbija się od czegoś w wodzie. Uniosła brwi zaskoczona, kucając i brodząc ręką w chłodnej tafli wody, zaburzając ją. W końcu odnalazła czarny, błyszczący kamień. Wyglądał naprawdę przepięknie, miał idealne kształty i łagodniejsze od morskiego pędu brzegi. Przyglądała mu się dłuższą chwilę, puszczając zajączki i szukając swojego odbicia. Ostatecznie wstała, przeciągnęła się i zabrała znalezisko ze sobą, wsuwając je do kiszeni. Pospacerowała tak jeszcze przez jakiś czas, odpoczywając. Po powrocie do domu musiała szybko zgarnąć rzeczy i lecieć do Hogsmade, gdzie znów miała zacząć się kolejna, nocna zmiana, a po niej zajęcia w szkole. Nie potrafiła zrozumieć jakim cudem czas uciekał tak szybko! Z westchnięciem opuściła las, zostawiając strumyk za sobą,
Bridget w Dolinie zjawiała się coraz rzadziej, ponieważ od momentu, w którym jej siostra postanowiła wyfrunąć z Anglii i zamieszkać ze smokami w Rumunii, nie miała za bardzo po co tu przychodzić. William również wyparował, siostrzeńca próżno było szukać. Jej matka już prawie osiwiała przez stres w związku ze zniknięciem córki, wnuka i potencjalnego zięcia, a Bridget nie miała już siły się martwić. I mimo tego, że nie miała czego szukać w Dolinie, teleportowała się tu co jakiś czas, chociażby po to, by popatrzeć w okna domu Lotty. Wracała tą samą trasą co zawsze. Zaglądanie w strumień stało się już nawykiem. Było trochę jak hazard, czasem udało jej się coś znaleźć, a znacznie częściej po prostu obchodziła się smakiem. Dziś jednak miała trochę szczęścia! Kamień, który udało jej się wyłowić nie był jakiś duży, w zasadzie w jej rękach rozpadł się na kilka jeszcze mniejszych części, ale kiedyś już miała do czynienia z onyksem, więc wiedziała, że powinna zatrzymać każdy jeden kawałeczek. Dostała za nie tylko 30 galeonów, ale i tak była zadowolona. /zt
Odwiedzałem ten strumień co jakiś czas, bo już nauczyłem się, że szukając w nim drogocennych kamieni, można się naprawdę obłowić! Dawno jednak nie udało mi się trafić na żadne warte uwagi znalezisko, przez co nieco zniechęciłem się do stawiania stopy w Dolinie Godryka. No bo po co miałem się nadwyrężać? Okoliczności jednak nieco się zmieniły i zbliżał się ślub Doriena, a z tej okazji wypadałoby mu coś kupić i pani młodej może też, mimo że na palcach jednej ręki byłem w stanie policzyć razy, w których widziałem ją na oczy. No i nie wykluczałem opcji, że będę musiał zapłacić jakiejś lasce, żeby się ze mną zjawiła na tym rodzinnym spędzie, a to mogło mnie kosztować sporo galeonów. Sam życzyłbym sobie fortuny za wprowadzenie w krąg Dearów jako "partnera", gdybym był na miejscu mojej jeszcze niezidentyfikowanej osoby towarzyszącej. Przybyłem więc na strumień, by poszukać czegoś fajnego i o dziwo trafiłem chyba na najpiękniejszy kamień, jaki w życiu widziałem! W dodatku był tak duży, że aż dziw brał, że jeszcze nikt go nie sprzątnął przede mną. Z uśmiechem na ustach odniosłem go do jubilera, który aż się złapał za głowę i zapłacił mi za niego aż 250 galeonów! /zt
Zostawiwszy wszystkich innych za sobą, Hadley ruszył w górę rzeki, ciesząc się samotnością. Jak na razie wszyscy, których tu poznał, w mniejszym lub większym stopniu działali mu na nerwy, i, co gorsza, cały czas starali się go zmusić do interakcji. Dotarł do chłodnego strumyczka o kryształowej wodzie. Nie był jednak z tych, co jakkolwiek doceniali piękno natury, raczej lubował się w nowoczesnych mugolskich sprzętach (ci mugole byli jednak cholernie inteligentni, w końcu utrzymali się na świecie tyle lat bez magii, a także zdominowali czarodziejów i zmusili ich do ukrywania się ze swoimi umiejętnościami). Myśląc o bezsensie takiego rozłożenia świata, kopnął jakiś mokry kamyk i zarejestrował kątem oka czerwonawy błysk. Podszedł i podniósł okruch, okryty mułem, szlamem i błotem. - Aquamenti! - rzucił czarodziej, nie zastanawiając się nad niebezpiecznymi skutkami, które mogłyby się teraz podziać z racji zasranych zaburzeń magii. A SZKODA, bo z końca różdżki nagle, zamiast bicza czystej deszczówki, wydobył się płomienisty jęzor, który osmalił Behemotowi brwi. - Kurwa mać! - krzyknął, prawie wrzucając różdżkę do strumienia. Skierował ogień jak najdalej od siebie i z furią w oczach czekał, aż zaklęcie puści. Będzie musiał oddać brudny kamień. Trudno, zawsze to lepiej, niż nic. Skrobiąc okruch, tak sobie myślał, że może wpadnie za niego całkiem miła sumka. Sto galeońców? Może nawet z nawiązką. Wsadził okryty szlamem rubin do torby (prosto między stronice podręcznika do ONMS) i ruszył w drogę powrotną, aby przekazać kamień jubilerowi. Do kieszeni wpadło 120 galeonów.
Lubiła takie miejsca, bo to dawało swoistego rodzaju potencjał magiczny, a dzięki temu mogła raz jeszcze obserwować enigmatyczny teren zwodzący swoim pięknem. Przechadzała się wolnym krokiem po okolicy, zaś wzrokiem powodziła po krzewach, trawie, a nawet strumieniu wody, który dzisiejszego dnia był dostatecznie spokoju jak na ostatnie pochmurne, burzowe dni. Myśli kłębiły się w czaszce Holmes, dopóki jej wzrok nie osiadł na kamieniu, który od razu przyciągnął jej uwagę. Opuszkami palców powodziła po wyraźnie zarysowanej linii znaleziska, po czym stwierdziła, że stała się posiadaczką wspaniałego szmaragdu. Ileż to cholerstwo mogło być warte? Ilekolwiek by to było - musiała dostać dodatkowo zastrzyk galeonów, wszak potrzebowała aktualnie sporo pieniędzy, by móc zrealizować własne plany.