Strumień spływa powoli po kamieniach, którymi wyłożone jest dno. Nie jest zbyt długi, jednak przyjemny szum wody sprawia, że mieszkańcy bardzo lubią przychodzić w to miejsce i spędzać tu długie godziny na odpoczynku. Jeżeli bardzo dokładnie rozejrzeć się po okolicy, da się odnaleźć kilka rodzajów specyficznych ziół i roślin. Najbardziej wyjątkowa, głównie przez swoją niedostępność w innych miejscach, jest języcznik migocący. Rozpoznają je tylko wprawieni w zielarstwie, gdyż niewiele różnią się od zwyczajnych paproci. Wprawna obserwacja pozwala zauważyć delikatny pyłek, unoszący się bardzo powoli spiralami - jest tak subtelny, że trzeba na nim bardzo skupić wzrok, aby dostrzec choćby lekkie migotanie. Spomiędzy kamieni, unosząc się nieznacznie nad powierzchnię wody, wyrastają żabieńce strumykowe. Te miniaturowe roślinki ciężko znaleźć gdzie indziej. Podobnie jest zresztą płomiennicę drzewną, wyrastającą na drzewach bliskich strumieniowi. Prawdopodobnie to woda ma jakieś specyficzne właściwości. Kiedy ma się trochę szczęścia i ochotę na wejście do strumienia, między śliskimi głazami da się znaleźć kruszyny kamieni szlachetnych. Można je spokojnie wymienić na galeony.
Rzuć trzema kostkami, aby sprawdzić, czy udaje ci się znaleźć kamienie.
► Pierwsza kostka definiuje, czy udaje ci się coś znaleźć: 1, 5 - Udaje ci się znaleźć kamień; 2, 3, 4, 6 - Nie udaje ci się znaleźć kamienia.
► Druga kostka - jeśli pierwsza zakłada, że coś znalazłeś, wskazuje, jaki to kamień: 1 - Ametyst 2 - Rubin 3 - Szafir 4 - Szmaragd 5 - Kwarc różowy 6 - Onyks
► Trzecia kostka określa, w jakim jest stanie oraz na ile galeonów możesz go wymienić: 1 - Marne okruchy - nie dostaniesz za nie nic 2 - Drobne cząstki - niezbyt dużo warty - 10 galeonów 3 - Pomniejsze kawałki - 30 galeonów 4 - Jeden, większy kawałek - 70 galeonów 5 - Bardzo brudny spory kawałek - 120 galeonów 6 - Cały kamień - może lepiej go zachowaj? Dostaniesz za niego 250 galeonów!
Kamieni możesz szukać raz w miesiącu! Z racji tego, że miejsce znajduje się w Dolinie Godryka szukać kamieni mogą wyłącznie studenci i dorośli!
Claude okazjonalnie odwiedzał Dolinę Godryka, bowiem mieszkało tu kilkoro z jego dawnych znajomych ze szkoły. Oczywiście każdy z nich dorobił się już domu i rodziny, wobec czego spotkania z nimi przeradzały się w festiwal oglądania dziecięcych ruchomych zdjęć, opowiadania historii o pierwszych słowach, kupach i innych wyczynach. Z uśmiechu Claude'a nie znikał uśmiech, lecz w środeczku coś mu powoli umierało i usychało. Ostatecznie pożegnał się i poszedł w jedno ze swoich ulubionych miejsc - nad strumień. Nie miał w zwyczaju teleportować się z centrum miasteczka, zdecydowanie bardziej preferował najpierw udać się na powolny spacer po okolicy. Dolina zawsze wydawała mu się ciekawym miejscem do życia, mimo że była dość daleko od Londynu. Miał jednak przeświadczenie, że mieszkają tam ludzie ustatkowani z zapewnioną dobrą przyszłością, a on sam nie spełniał żadnego z tych wymagań. Przechadzając się nieopodal strumienia, jego uwagę przykuł nagły błysk w wodzie. Aż się cofnął, by zobaczyć, czy faktycznie coś się tam znajdowało. Istotnie, tuż pod powierzchnią wody w dość płytkim miejscu strumyka leżał zakopany w piasku kamień. Claude sięgnął po niego ręką, lecz gdy chwycił go w palce, rozpadł się na pomniejsze kawałki. Nie było jednak tak źle, bezproblemowo dało się je wyłowić. Przed powrotem do domu zawitał jeszcze u miejscowego jubilera, by dowiedzieć się, co to za znalezisko. Ametyst był wart 30 galeonów.
Clary zapomniała o tym miejscu. Pamiętała jak przychodziła tutaj z mamą za małolata, a później już sama gdy chciała pomyśleć. I dzisiaj był taki moment, Clary po wydarzeniach na zajęciach opcm miała dużo do przemyślenia. Jak to w ogóle się stało? I czy wszystko z nią w porządku? Niby pielęgniarka zapewniała ją, że nie doznała żadnych urazów wewnętrznych tylko trochę się poobijała, jednak brzuch ciągle ją bolał. Clary ciągle ma myśli, że zaszła w tą ciążę i po upadku coś się stało. Nie mogła sobie z tym wszystkim poradzić. Nie chciała jeszcze mówić Kieranowi pewnie by się wystraszył zabrał do lekarza i w ogóle. Clary tego nie chciała, dlatego zostawiła to dla siebie i czekała co będzie dalej. Postanowiła się przejść, przejść jak najdalej od Hogwartu i tego wszystkiego. Postanowiła właśnie udać się nad strumień nie opodal jej rodzinnego domu. A raczej domu jej i jej matki, bo całej rodziny to tutaj nie było. Kto wie może Clarissa przyjdzie na spotkanie może jej mama też się skusi. Przyszła nad strumień i usiadła na trawie. A nóż widelec może przy tym pechu uda jej się coś znaleźć? Podniosła się i zaczęła spacerować przy brzegu rozglądając się za jakimś kamieniem. Jak była mała z małą kilka razy udało im się znaleźć nawet, który był sporo wart. W końcu Clary zauważyła coś migającego i różowego niedaleko brzegu. Nachyliła się i wyciągnęła z wody kamień, poznała go. To kwarc różowy, ucieszyła się. Może nie był to cały kamień lecz jedynie jego kawałek ale zawsze to jakieś 70 galeonów. Miała ochotę go zatrzymać ale może jeszcze kiedyś powtórzy się taka okazja. /zt
Jak co miesiąc pojawiłam się w moim rodzinnym mieście, które kojarzyło mi się z moim przykrym dzieciństwem tylko po to, żeby złożyć kwiaty na grobie ojca. Mimo, że nie mieliśmy dobrych relacji to jako jedyna z rodzina dbałam o jego grób, jednakże z racji tego, że nie potrafiłam się teleportować taka wyprawa wiązała się dla mnie z dużym wysiłkiem. W pierwszą stronę udało mi się dogadać ze znajomym, żeby zabrał mnie podczas teleportacji łącznej, niestety powrót nie był już tak łatwy, więc czekałam na odpowiedni świstoklik. Wykorzystując ten czas przeszłam się do strumienia, w którym kilka miesięcy temu odnalazłam wartościowy kamyk. Usiadłam nad brzegiem korzystając z ostatnim promieni słońca. Po dłuższej chwili zachciało mi się jednak pić, więc widząc, że źródełko jest niemal krystalicznie czyste nabrałam wody w dłonie, a niespodziewanie między moimi palcami pojawiły się spore okruchy czerwone kamienia. Dostałam za nie 30 galeonów!
Max doskonale znał to miejsce i nie mógłby sobie darować jakby tutaj nie przyszedł. Pamięta jak kilka miesięcy temu znalazł tutaj naprawdę bardzo wartościowy kamień, który sprzedał. Zawsze to jakieś pieniądze, tak? Może i nie zależało mu tak bardzo na pieniądzach, ale jednak bez nich trudno było żyć. Dolina Godryka to było można powiedzieć jego jedno z ulubionych miejsc. Było tutaj bardzo pięknie, Max zawsze był bardzo zauroczony w tych okolicach. Czy chciałby tutaj zamieszkać? Oczywiście, że tak. Wraz z Beatrice oczywiście, jednak po ostatnich wydarzeniach obawiał się, że to nie wypali. Ale nadzieja matką głupich, tak? Max może i był głupi, ale wierzył, że Beti mu w końcu to wybaczy i jakoś da sobie to wszystko wytłumaczyć. Nie spodziewał się, że Viv naprawdę pozbawi tak wielkiego szczęścia swojej siostrze, a jednak. Nie posłuchała go. Zrobiła mu na złość. Sam nie wiedział dlaczego, dlaczego Viv go tak bardzo nie lubiła. Bo jeżeli pałała by go jakimkolwiek uczuciem nie zrobiłaby w tym kierunku niczego co mogłoby mu zaszkodzić. Nie miał najmniejszej ochoty rozmawiać ze ślizgonką na ten temat. Lepiej żeby nie pojawiała się blisko niego, bo może tego pewnego dnia zwyczajnie pożałować. A nie chciał stracić pracy a doskonale wie, że zrobienie krzywdy Dear może nie wyjść mu na dobre. Po przechadzce po strumienia jednak nic wielkiego nie znalazł więc po rozmyśleniu i zaspokojeniu swoich oczu opuścił to miejsce teleportując się.
Kolejna podróż z rodzicami do Doliny Godryka. Znowu się z tego bardzo cieszyła, jedynie nie cieszyła się z tego, że jej ukochana siostra rzadko z nimi tutaj przyjeżdżała. Szkoda. Bardzo ją kochała, ale ostatnio bardzo mało czasu spędzały ze sobą nad czym oczywiście bardzo ubolewała. Nie lubiła takich sytuacji kiedy nie miała ze swoją siostrą większych kontaktów, a teraz właśnie tak było. Ba! Teraz dopiero odczuwa to, że należą do innych domów. Ona w lochach, a Roxie na wieży. Całkiem inne zakątki szkoły i naprawdę bardzo ciężko jest się im razem spotkać. Oczywiście nie miała zamiaru nalegać na siostrę, jeżeli nie spotykała się z nią to wydawało jej się, że zwyczajnie nie mogła. No cóż. Może tak bardzo nauka ją pochłonęła? Pewnie tak. Wiedziałaby jakby coś się między nimi stało. Siostra rzadko jej opowiadała o swoich problemów z tego względu, że była na to zwyczajnie za młoda. Skylar miała już swoje problemy, miłostki i takie tam. Poważna nauka i poważne myślenie o przyszłości. Roxanne miała na to jeszcze ogrom czasu z czego bardzo się cieszyła. Nie miała pojęcia co będzie robić po szkole. Owszem, miała na to dużo czasu i mogła wiele rozwiązań wiele razy przemyśleć. Zawsze gdy przyjeżdżała do Doliny przechadzała się po tym strumieniu. Szukała tych kamieni, ale jak na złość kolejny raz nic specjalnego nie znalazła. Ale liczy się to, że tutaj była. To miejsce naprawdę bardzo dobrze na nią wpływało. Po godzinie zwiedzania dobrze znanego jej miejsca wróciła do rodziny.
Szczerze powiedziawszy o tym strumieniu dowiedział się niedawno od Sao. Wysłała mu list z czego bardzo się ucieszył. Nic specjalnego się nie dowiedział, ale to co najważniejsze, czuła się dobrze, była zdrowa i szczęśliwa. A to jak najbardziej uszczęśliwiało gryfona. Owszem. Miał wrażenie, że jednak nie wszystko jest prawdą, ale przecież nie widząc jej nie mógł stwierdzić czy dziewczyna mówi prawdę czy też nie, a głupi nie był i domyślał się, że zwyczajnie mu o tym nie powie. Na pewno nie chciałaby się mu zwierzać ze swojego życia. Ich relacja owszem była głęboka, ale jednak nie zwierzali się sobie. Byli w końcu płcią przeciwną więc nie ma się co dziwić, że dziewczyna nie chciała z nim rozmawiać o swoich miłostkach. Pewnie Yv wiedziała nieco więcej, ale również nie chciał ją o to wypytywać. Nie chciał być jakimś kąśliwym bratem, który wszystko musi wiedzieć. To co najważniejsze wiedział, a reszte dowie się w między czasie gdy przykładowo dostanie list z zaproszeniem na ślub. Bardzo by się z tego ucieszył. Taka rodzinna impreza byłaby dla niego takim wybawieniem, bo jednak bardzo tęsknił za wszystkimi. Chciałby się z nimi wszystkimi spotkać, ale doskonale wiedział, że to w najbliższym czasie było niemożliwe. Dotarł na miejsce i o dziwo od razu znalazł jeden z kamieni. To był szafir. Był naprawdę bardzo piękny. Od razu schował go do kieszeni. Wiedział, że można je sprzedać, dlatego nie wahając się dłużej wybrał się do sklepu gdzie mógł się nieco dorobić.
Li doskonale pamięta ile kosztował miesiąc temu znaleziony kamień tutaj, więc nie mogła sobie pozwolić na to, żeby tutaj nie przyjść. Skoro miała szczęście do tego miejsca, dlaczego nie miałaby mieć go i dzisiaj? Pojawiła się tutaj całkowicie przypadkiem. Nie miała co dzisiejszego dnia robić, więc postanowiła się tutaj przenieść. Pojawiła się tutaj w dość wczesnym porankiem, chciała jeszcze zdążyć odwiedzić to miejsce przed rozpoczęciem się zajęć. Dość szybko zaczęła rozglądać się dookoła. Doskonale pamięta miejsce gdzie miesiąc temu znalazła ten jak bardzi fascynujący, ale przede wszystkim pieniężny kamień. I jest. Znalazła również coś wartościowego. Po samych rozmiarach była pewna, że kamień będzie coś więcej wart, może nie tyle co ostatnim razem, ale kto to wie. A znalazła ametyst. Za bardzo nie znała się na kamieniach, ale widząc jakich był rozmiarów była pewna, że będzie zadowolona z tej kolejnej wycieczki w to miejsce. Kawałek kamienia był bardzo przybrudzony, jednakże nie zamierzała z nim cokolwiek robić. Schowała go w swoją poręczną torbę. Rozejrzała się jeszcze przez kilka minut, jednakże na tym poszukiwania jakże i szczęście nie zakończyło. Odwróciła się na pięcie. Ale korzystając z okazji, że tutaj była postanowiła zajrzeć jeszcze w jedno miejsce. Dlaczego by nie.
Jestem spłukany. Ale tak spłukany-spłukany i łasy na wszystkie możliwe okazje zgarnięcia forsy. Więc pogadałem ze znajomymi, jak sobie dorobić, żeby się nie narobić - ktoś sprzedał mi info, że w Dolinie jest jakiś strumień - niektórym udało się w nim znaleźć kamienie szlachetne. Myślałem, że to ściema, ale kiedy informacja zaczęła się powtarzać… coś musi być na rzeczy. Spędziłem jakieś dwie godziny, stąpając po śliskich kamieniach w poszukiwaniu uśmiechu szczęścia - ostatecznie skończyło się na popisowej wywrotce i wylądowaniu w lodowatej wodzie, co natychmiast ostudziło mój entuzjazm. Całkowicie przemoczony wróciłem do domu, żeby napić się czegoś ciepłego.
Nie darowałbym sobie, gdybym tutaj nie wrócił. Co prawda ostatnim razem niczego nie znalazłem, ale być może po prostu zbyt szybko się poddałem. Tym razem ślęczałem przy strumieniu znacznie dłużej, wypatrując wszystkiego, co pobłyskiwało zachęcająco. Kiedy dostrzegłem rozproszone, różowawe światło, zanurkowałem po… jakieś marne ochłapy. Drobinki, najpewniej nic niewarte, które prąd rzeki wypłukał spomiędzy moich palców. Przekląłem pod nosem, uznając, że nic tu po mnie. Ale pewnie i tak jeszcze tutaj wrócę, może następnym razem naprawdę mi się poszczęści.
Trochę dodatkowych pieniędzy zawsze się przyda, nieprawdaż? Tym razem przyszła tutaj właśnie z tego powodu. Ostatnio udało jej się znaleźć sporo warte kamyczki, nie mogła więc przegapić okazji, skoro już była w Dolinie Godryka. Lubiła tę małą miejscowość. Miała ona w sobie coś takiego, co przyciągało dziewczynę, choć ona sama nie potrafiła określić, co. Wzdrygnęła się, czując przepływającą między palcami dłoni zimną wodę, a na jej twarz wpłynął grymas niezadowolenia z tego powodu. Nie dość, że i tak już było zimno, to ona jeszcze szuka w strumyku kamieni, dodatkowo przy tym marznąć. Na szczęście dość szybko natrafiła na interesujące ją kamyczki. Wyłowiła je i przyjrzała się. Były to nieduże części szmaragdu, ale zawsze lepsze to niż nic. Otrząsnęła dłoń z wody i ruszyła wymienić znaleziska na galeony.
z/t Kostki: 1,4,2
Leonardo O. Vin-Eurico
Wiek : 28
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : Ok. 222cm
C. szczególne : Wzrost; blizny na udzie i łopatce; umięśniony
O strumieniu w Dolinie Godryka krążyło wiele opowieści. Oprócz plotek o magicznych właściwościach oczywiście jego dno usiane miało być drogocennymi kamieniami - Leo nieszczególnie w to wierzył, a jednak przy najbliższej okazji zapuścił się w stronę wody. Nie bywał w okolicy zbyt często, nie mając raczej wielu powodów. Teraz akurat odwiedzał znajomego, a przed pociągiem do Hogsmeade postanowił jeszcze się trochę przespacerować. Okolica była piękna, nawet teraz, kiedy mróz zaczynał odciskać swoje piętno na naturze. Vin-Eurico mimowolnie wpatrywał się w łagodnie przepływającą wodę, szukając jakiegoś tajemniczego połysku. Kiedy go dostrzegł, był pewien, że to jedynie gra światła, drobne załamanie na powierzchni - a i tak przykucnął na jednym kamieniu, wsuwając dłonie do wody. Nie spodziewał się, że wyjmie spomiędzy mułu czerwony odłamek przypominający najprawdziwszy rubin. Leo chwilę nie wiedział co robić i po prostu przemywał kamyk, ostatecznie schował go do kieszeni i postanowił zająć się sprawą później. Przeszedł jeszcze parę metrów wzdłuż brzegu, obdarzając strumień jeszcze większym zainteresowaniem. Jak się później okazało, faktycznie był to rubin, co więcej wart aż 120 galeonów. Po wyczyszczeniu wyglądał tak zachwycająco, że Leonardo aż zastanawiał się, czy jest sens go sprzedawać jubilerowi. Ostatecznie dla Gryfona nie miał żadnej większej wartości, a w warsztacie mógł zostać przemieniony w coś jeszcze piękniejszego. Spacer po gąszczach Doliny Godryka znacząco Vin-Eurico wzbogacił.
/zt
5, 2, 5
Beatrice L. O. O. Dear
Wiek : 28
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : Czarne oczy, przenikliwe spojrzenie, blizny na dłoniach, ukryte po metamorfomagią, tatuaż na łopatkach (kuferek)
Kiedyś słyszała o tym miejscu. I nie była pewna na ile opowieści z nim związane są prawdziwe a na ile to tylko stek bzdur. Mówiono na przykład, że kiedyś, jakaś mało rozważna czarownica utonęła w tym strumieniu, który nagle stał się głęboki i rwący. A na codzień był spokojny i nie ukrywał zbyt wielu niespodzianek. Inni mówi, że wytrawni poszukiwacze mogą znaleźć tutaj nie lada nagrody. Podobnież było tu wiele, różnorakich kamieni, które wcale nie były tanie. A niektóre z nich posiadały szczególną moc. Ile w tych słowach było prawdy, Beatrice nie miała najmniejszego pojęcia. Ale postanowiła to sprawdzić na własnej skórze. Podeszła nad brzeg wody i zaczęła przyglądać się ciemnej wodzie. Nie widziała w niej nic, prócz brudnych, szarych bądź czarnych kamieni. Nic, co wyglądało tak majestatycznie, jak wyobrażała sobie dziewczyna na podstawie opowieści, które przecież nie raz już słyszała. No cóż. Może to było spowodowane faktem, że w nocy ciężko było coś wypatrzeć. Nie pozostawało nic innego, jak wrócić do domu, tutaj nic nie znalazła.
To miejsce niejednokrotnie przyniosło mi swego rodzaju szczęście, więc bez zastanowienia udałem się nad strumień przy okazji wizyty w Dolinie Godryka. Byłem tu praktycznie co miesiąc, ponieważ moja matka straciła zaufanie do sów, odkąd dostarczyły kilkorgu z jej stałych klientów pomylone zamówienia z eliksirami (dobiegający setki czarodziej niezwykle się zdziwił, gdy otrzymał w paczce dziesięć fiolek eliksiru antykoncepcyjnego, natomiast z drugiej strony młoda dziewczyna napisała pełny frustracji list, że nie spodziewała się po naszej firmie tak perfidnego zagrania, jak wysłanie eliksiru na zmarszczki i specyfiku na hemoroidy). Ja sam musiałem odebrać moją paczuszkę eliksirów wzmacniających, chociaż sądząc po moim stanie zdrowia z ostatnich miesięcy, matka chyba po prostu lała mi soku do tych fiolek. Niemniej jednak w "drodze powrotnej" zawinąłem pod sam strumień, by znów wypatrywać drogocennych kamieni. Biznes z kulami i amuletami jednak nie był aż tak dochodowy jak się wydawało na początku i gdyby nie ciężko uciułane stypendia, mógłbym nie wyrobić się z zapłatą czynszu na mieszkanie. Tym razem się nie zawiodłem i już chwilę po klęknięciu na brzegu, wyłowiłem trzęsącymi się z zimna dłońmi spory kawałek onyksu. Jeszcze jakiś czas temu zastanowiłbym się, czy może nie wolałbym go przerobić na amulety, lecz w tej chwili nie miałem wątpliwości, że moim kolejnym celem będzie pobliski jubiler w miasteczku. Do mieszkania wróciłem zaś bogatszy aż o 70 galeonów.
kostki: 1, 6, 4
Caesar T. Fairwyn
Wiek : 27
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 192 cm
C. szczególne : Brak dwóch palców, wysoki wzrost, skupiona twarz, zimne spojrzenie, wyraźna nieśmiałość wobec młodych dam.
Caesar słyszał plotki, wiele płotek. Wszyscy uczniowie mieszkający w Dolinie opowiadali o tym, że w wiosce znajduje się tajemniczy Strumień. Nie był łasy na wielkie pieniądze, kamienie szlachetne nie robiły na nim żadnego wrażenia, bo najcenniejszą rzeczą była dla młodego Fairwyna różdżka, jednak tak się stało, że naprawdę potrzebował pieniędzy. Dostawcy, będący nie do końca legalnym źródłem pozyskiwania ciekawych rdzeni, nie mieli zamiaru czekać, bardziej skorzy połamać ślizgońskie nogi, niż dający mu dodatkowy dzień na zdobycie kasy. W tamtym tygodniu jakoś dokulał, jednak w tym? Wątpił, że uda mu się bez pomocy jakieś szczególnej mocy zbawczej. Nic nie powstrzymywało go przed pójściem nad ten strumień, w najgorszym przypadku zmoczyłby tyłek w zimnej wodzie. Chodził, szukał, wypatrywał i kiedy już miał zrezygnować i wrócić do Hogs coś błysnęło. Zdezorientowany spojrzał w tamtą stronę. Rubin. Zadowolony schylił się po kamień i teleportował z strumienia prosto na pokątną, by opylić skarb komuś. Komukolwiek, byleby tylko zdobyć pieniądze.
Pałętał się po Dolinie w poszukiwaniu szczęścia. Miał jeszcze trochę czasu przed powrotem do szkoły i starał się wykorzystać ten czas jak najlepiej. Dużo spał, spędzał czas z matką, które na szczęście się poprawiło i odpoczywał od szkolnego zamieszania. Nawet jeśli nie spędził wśród uczniów zbyt długiego czasu, to był wykończony niektórymi zachowaniami Hogwartczyków. Zdecydowanie różnili się oni od ludzi z Drumstrangu, dużo bardziej żywiołowi i wyluzowani, w poprzedniej szkole czuł ciągłą potrzebę ćwiczenia siebie, sprawdzania i przekraczania własnych granic wytrzymałości, tutaj było inaczej. NIkt nie czepiał się jakoś bardzo, no i od nikogo nie czuł tego chłodu... Bo ludzie z Rosji byli dużo bardziej powściągliwi w uczuciach. Spacer zakończył przy Strumieniu i już miał wracać do domu, kiedy zobaczył dość spory kawałek kamienia błyszczący się w wodzie. Dłonią sięgnął po zagadkowy, świecący przedmiot i syknął, bo woda była naprawdę bardzo zimna. To co wyłowił okazało się kamieniem szlachetnym. Zadowolony usmiechnął się do siebie i od razu wrócił do centrum, by komuś upchnąć ten zagadkowy kamień.
Dawno nie byłem w Dolinie - obie prace, życie społeczne i szkoła nie pozwalały mi znaleźć wystarczająco czasu na takie wycieczki. Teraz jednak, gdy zawieszono kursy Błędnego Rycerza miałem aż nazbyt wolnego czasu i dość spore braki w budżecie (szczególnie biorąc pod uwagę dosyć kosztowną wycieczkę do Indii). Starałem się nie prosić ojca zbyt często o pieniądze postanowiłem więc spróbować swoich sił w strumieniu, w którym dawno temu odnalazłem bardzo cenne kamienie - dzięki nim mogłem sobie pozwolić na zakup całego zestawu akcesoriów miotlarskich. Moje poszukiwania trwały zaledwie moment, gdyż już po kilku minutach udało mi się odnaleźć duży i dosyć brudny kawałek niebieskiego minerału. Pogrzebałem jeszcze chwilę w zimnej wodzie, po czym teleportowałem się do centrum miasteczka, żeby odsprzedać ten kamień jubilerowi.
1,3,5
Blaithin 'Fire' A. Dear
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : chuda, opaska na twarzy, blizny, tatuaż, zapach damasceńskich róż
Fire bardzo rzadko przechadzała się niedaleko strumienia. Nawet nie mogła sobie przypomnieć, kiedy ostatnim razem wybrała się na spacer w jego stronę. Śnieg padał, malowniczo zdobiąc okolice Doliny, a dziewczyna skryta jedynie pod cienkim płaszczem szła, wpatrując się w szarawe niebo. Miała trochę wolnego czasu, a niedawno wypaliła papierosa, więc w gruncie rzeczy była całkiem spokojna. Może to właśnie przez to, że się tak zapatrzyła i pozwoliła płatkom śniegu osiąść na jej nadal jasnych włosach, nie zauważyła, że praktycznie była tuż obok koryta strumienia. Nie przejęła się tym, ale czując coś bardzo twardego pod nogą, zatrzymała się i zerknęła w dół. Pod glanem w połowie zakopany w grząskim błotośniegu, wyglądał jakiś kamień. Gryfonka przypomniała sobie, co znalazła tu ostatnim razem i schyliła się, żeby podnieść brudne znalezisko. Przetarła je i obmyła w strumieniu, zauważając, że pod warstwą brązowego osadu kryje się naprawdę piękny kamień szlachetny. Nie umiała teraz dokładnie rozpoznać jaki, ale zabrała kamień, żeby ktoś na Nokturnie mógł go lepiej obejrzeć. A później sprzedała go za sporą sumkę pieniędzy.
5, 1, 5
Naeris Sourwolf
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 26
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 167 cm
C. szczególne : Tatuaż anielskich skrzydeł na plecach
Naeris często lubiła zaglądać w te okolice, bo uważała strumień za wyjątkowo piękny. Tego dnia też zaplanowała, żeby spędzi popołudnie wraz ze swoim szkicownikiem na brzegu z racji tego, że śnieg przestał padać. Rozłożyła niewielki kocyk i zaczęła malować z pamięci obraz hiszpańskiej wyspy na której była w wakacje półtora roku temu. Zapamiętała wiele szczegółów: delikatną, urywaną kreską zaznaczyła fale, których szum czasami śnił się dziewczynie; twardsze kształty zyskały potrzaskane klif; podobnie postąpiła z zobrazowaniem kamieni i skał na plaży; na koniec spod ręki jasnowłosej wyrósł wielki namiot w którym weselili się goście. Chwilę patrzyła na ten obrazek, skubiąc w zamyśleniu dolną wargę. Naeris w końcu dość nieśmiałym ruchem zaznaczyła przy linii morza dwie wątłe sylwetki stojące tak blisko siebie, że można było niemalże uznać je za przytulone do siebie. Uśmiechnęła się i wstała, żeby przejść się koło strumienia. Niespodziewanie coś przyciągnęło uwagę Sourwolf - nie było to wiele, zaledwie drobne cząstki, ale domyślała się, że mogą mieć jakąś wartość.
Na codzień nie jestem fanem Doliny Godryka, ale nie zaprzeczam, że można znaleźć tu mnóstwo ciekawych miejsc. Pamiętam jak w dzieciństwie odwiedzałem mieszkającego tu wujka, który zabierał mnie na zwiedzanie. Uwielbiałem bawić się w poszukiwacza skarbów, dlatego obowiązkowym przystankiem był strumień. Może to dobre wspomnienia, a może chęć wzbogacenia się – lub swojego życia, prowadzą mnie tam dzisiaj. Woda spływa po kamienistym dnie, słyszę szum w moich uszach. Mógłbym siedzieć tu bez końca, siedzieć i wypoczywać. Może właśnie tego mi trzeba. Odpoczynku. Po całym tym szalonym zamieszaniu. Skuszony tym miłym uczuciem, przywodzącym na myśl beztroskie lata, wchodzę w głąb nurtu, uprzednio zdejmując buty. Głazy są śliskie i zimne, a jednak coś przyciąga mój wzrok. Fioletowe iskierki migoczą, przyciągając mój wzrok. Dawno nie widziałem czegoś tak pięknego… Kamień lśni się niczym smocze łuski, może nawet bardziej. Sięgam ręką w głąb, próbując wyszarpać minerał zaczepiony między skałami. To co ukazuje się moim oczom przerasta moje najśmielsze oczekiwania. W ręku trzymam cały kamień, lśniący w zimowym słońcu ametyst. Cóż, nawet jeśli dostanę przeziębienia, to wszystko to było warte zachodu. Dopiero po kilku minutach brodzenia i rozglądania się, wracam skąd przyszedłem, w dłoni wciąż ściskając swoją zdobycz. Udaję się wprost do jubilera, który z pewnością doceni jego wartość. To prawda, jest ładny i mógłbym go zatrzymać, ale mam w domu wystarczająco sentymentalnych pamiątek i z pewnością zbyt mało miejsca.
Najpewniej nie wróciłbym już na poszukiwanie minerałów w głębi strumienia, gdyby nie fakt, że byłem na krótkich zakupach u Thìdleyów i zupełnie przypadkiem skręciłem w złą uliczkę za miastem. Gdy znalazłem się przy tafli znajomej wody nie zamierzałem nawet szukać kamienia, wsadziłem jedynie dłonie by je obmyć. Zimna woda w porównaniu do lodowatego powietrza wydawała się niemal przyjemnie ciepła. Gdy wyciągałem ręce dostrzegłem, że pozostały na nich drobne kawałki czarnego, blyszczącego kamienia. Mimo iż znalazłem je zupełnie przypadkiem to bardzo się cieszyłem - po raz pierwszy w życiu miałem problem z nie dopinającym się budżetem ze względu na zamknięcie Błędnego Rycerza.
Uwielbiała w wolnej chwili przechadzać się po Dolinie Godryka. Uwielbiała ten klimat tutaj. Magia świąt już przeszła i była z nich naprawdę bardzo zadowolona. Miała nie jechać z rodzicami do Chin, jednakże wszystko potoczyło się kompletnie inaczej. Rodzice bardzo nalegali, a ona nie mogła się im przeciwstawić. Może i chciała, ale jednak tęsknota za osobami z jej rodziny była większa. Bardzo dawno ich nie widziała i brakowało jej ich obecności. Nie darowałaby sobie gdyby tam nie pojechała. Z siostrą coraz to bardziej zaczynała się dogadywać, czyżby te święta były przełomem w ich relacji. Naprawdę bardzo się starała, wiedziała, że to była jej wina, iż ich relacje tak bardzo przygasły. Brakowało jej siostry. Li nie czuła się winna, bo sama bardzo chciała się z nią zawsze dogadać, ale jednak siostra była niesamowicie zazdrosna, ale pewnie przez dorastanie zrozumiała to, że siostrę ma się zawsze, a jednak magia to nie wszystko, tak? Musiała się z tym pogodzić i nic nie mogła na to poradzić, a utrata siostry na pewno nie byłaby najlepszym rozwiązaniem, więc była niesamowicie zadowolona z tych świąt. Było rewelacyjnie. Chiny również bardzo się zmieniły, albo inaczej Li zwyczajnie zapomniała jak to było kiedy tam mieszkała. Odwiedziła nawet starą szkołę, ale widziała ją jedynie przelotnie gdy to wybrała się na przejażdżkę na miotle. Musiała to zrobić, bo szkoła była bardzo jej bliska. Jednakże Hogwart z pewnością skradł jej serce. Będąc w Dolinie nie mogła sobie zaoszczędzić odwiedzić słynnego strumienia. Starała się przychodzić tutaj co miesiąc, jednak nie zawsze czas jej na to pozwalał. Ale ledwo postawiła krok i już znalazła kamień, przyjrzała się mu, był naprawdę bardzo duży. Uśmiechnęła się pod nosem. Co jak co, ale ten strumień naprawdę pomagał jej dojść finansowo do siebie. Miała zwyczajnie szczęście. Tym razem znalazła szmaragd. Był bardzo piękny, wiedziała, że będzie mogła go sprzedać i zarobić naprawdę niemałą sumkę. Znalazła cały kamień, a nie jego części. Pochodziła trochę po owym strumieniu i po chwili się ulotniła.
Dolinę Godryka Julek postanowił odwiedzić w czasie przerwy świątecznej. Wpadł do Thìdleyów, poszwendał się trochę po okolicy z Terreyem, objadł się przepysznymi, czarodziejskimi smakołykami zakupionymi u lokalnego sprzedawcy (w Liverpoolu takich nie mają!) i pozaglądał w różne kąty. Nie od dzisiaj wiadomo, że Dolina skrywa mnóstwo sekretów, które tylko czekają na odkrycie. Sam nie wiedział kiedy zawędrował w okolice strumienia. Przez chwilę wpatrywał się w skutą lodem taflę wody, zastanawiając się, czy to ten strumień. Już dawno dotarły do niego pogłoski o miejscu, w którym można znaleźć okruchy kamieni szlachetnych, jednak patrząc na grubą warstwę lodu, szczerze zwątpił w to, że dzisiaj będzie jego szczęśliwy dzień. Już miał się odwrócić, gdy jego spojrzenie przykuł błękitny błysk. Przez chwilę myślał, że to niebo odbija się w wodzie, jednak po chwili wahania podszedł bliżej brzegu, żeby zbadać zjawisko. Sięgnął po jeden z leżących obok kamieni i rozbił lód, po czym zaciskając zęby, zanurzył dłoń w lodowatą wodę, a jego palce zacisnęły się na niebieskim przedmiocie. Aż sapnął z wrażenia, gdy wydobył go z dna i wytarł z rzecznego mułu. Odłamek był bardzo brudny i zostawił na rękawie Ripleya okropną plamę z błota, jednak nie ulegało wątpliwości, że to jeden z kamieni szlachetnych. Oto na jego dłoni leżał pokaźnych rozmiarów szafir, skrzący się pięknie w zimowym słońcu. Julek uśmiechnął się szeroko, to był jego szczęśliwy dzień!
W tym miejscu bywała już nie raz i dość często się tu zjawiała. Pierwszy powód był taki, że można tu było naprawdę wzbogacić się o wcale nie małą sumkę galeonów i to w jak prosty sposób. Poza tym okolica była cudowna, a szum strumyka w jakimś stopniu ją uspokajał i pozwalał uporządkować myśli. Oczywiście wolała tutaj przychodzić latem, siąść na jakimś większym kamieniu i patrzeć na otaczającą ją naturę, a kiedy miała przy sobie szkicownik, coś tam nawet rysowała. Późną jesienią i zimą raczej tutaj nie przychodziła, bo nie lubiła zimna i przebywanie na nim było dla niej katorgą. Potrafiła ubrać się ciepło, a mimo to i tak zmarznąć. Gdy już znalazła się przy strumyku, ostrożnie stawiała kroki, żeby nie poślizgnąć się i nie wylądować tyłkiem na kamieniach. Tego by tylko brakowało, żeby się poobijała. W końcu stanęła i przyjrzała się uważnie dnu. Długo zresztą się nie wpatrywała, gdyż szybko jej wzrok znalazł jeden duży, wyróżniający się spośród innych szarych, normalnych. Choć nie bardzo uśmiechało jej się zanurzać dłoń w lodowatej wodzie, nie mogła zmarnować takiej okazji. Podwinęła rękaw kurtki i wyłowiła kamień. Choć nie była znawczynią mogła się domyślać, że to kwarc różowy. I to jeszcze jaki!
Miglė wolno przechadzała się wśród drzew. Dziewczyna z nieśmałym uśmiechem na ustach strząsnęła biały puch z gałęzi i niechętnie strzepała go z kaptura. Odetchnęła głęboko mroźnym, zimowym powietrzem. Z dala od hogwarckiego zgiełku czuła się zdecydowanie lepiej. Przysiadła na kamieniu tuż obok strumyka, który pomimo chłodu nie zamarzł. Zanurzyła dłoń w lodowatej wodzie, po czym przemyła sobie twarz. Szybko otarła zmarznięte policzki i uważnie spojrzała na dno rzeczki, licząc, że dostrzegnie delikatny połysk kamieni szlachetnych, które okoliczni często tu znajdowali. Niestety, nawet gdy ponownie zamoczyła dłoń, na jej skórze nie został ani okruch minerału. Miglė westchnęła cicho. Już miała wstać, lecz zauważyła coś w trawie. Kucnęła obok czegoś, co wzięła za kamień. Jednak po dokładniejszych oględzinach coś okazało się być jedynie kolorowym listkiem. Krukonka ze złością kopnęła go i odeszła. Po sekundzie wróciła w to miejsce, podniosła listek i włożyła go do kieszeni kurtki. Żeby nie było mu przykro. - Wariuję - mruknęła pod nosem, a po jej twarzy pociekła pojedyncza łza. Otarła ją ze złością. Po raz ostatni rzuciła okiem na płynący wolno strumień i oddaliła się w kierunku końca lasku. /zt
Postanowił oderwać się nieco od spraw związanych z Hogwartem. Dopiero co skończył mały remont w chatce gajowego. Naprawdę miał dość. Niby efekt był satysfakcjonujący, ale jednak nie tego oczekiwał po samym sobie. Być może było to spowodowane tym, że nie potrafił znaleźć odpowiedniej weny i nie wyglądało to tak jak powinno. Ale cóż. Na pewno lepiej to wyglądało niżeli wcześniej. Teraz przynajmniej miał ochotę wracać do swojej chatki, wcześniej i owszem miało to swój urok i klimat, ale to nie było pomieszczenie dla niego. O wiele lepiej czuje się teraz, kiedy to zrobił to po swojemu. Max lubił zmiany, dlatego takie miłe zmiany są dla niego bardzo ważne i sprawiają, że to miejsce jest dla niego najważniejsze. Dzisiejszego dnia postanowił odwiedzić Strumień nad którym znajdowały się przeróżne kamienie. Niekiedy szczęście mu sprzyjało, jednakże dzisiaj przechadzał się dość długi okres czasu, ale niczego nie dostrzegł. Ale szczerze powiedziawszy nie tylko po to odwiedził Dolinę, uwielbiał to miejsce, tych ludzi których tutaj spotykał. To miejsce było bardzo magiczne, a co jak co, ale pan Lamberd należał do czystokrwistych czarodziejów i inne mniej magiczne miejsca go zwyczajnie nie interesowały. Nawet się nie spostrzegł kiedy to minęła godzina kiedy to przyszedł w to miejsce. Musiał wracać do obowiązków. Mimo iż był tutaj tylko godzinę to czuł, że odpoczął, po oddychał świeżym powietrzem i dostał odpowiednią ilość energii, żeby znowu wracać do swoich zajęć.
Wiele słyszała o tym miejscu, szczególnie będąc dzieckiem. Z tego powodu w dorosłym życiu włożyła tę historie między bajki i przed długi czas do tego nie wracała. Jednak przechadzając się korytarzami Hogwartu, zupełnie niechcący, zasłyszała kilka historii traktujących o tajemniczym Strumieniu w Dolinie Godryka, w którym można znaleźć wiele cennych drobiazgów. Cordelia nigdy nie narzekała na brak pieniędzy, jednak z każdym dniem sama opowieść zaczęła intrygować ją do tego stopnia, że postanowiła sprawdzić co się za tym kryje. Udała się więc do lasu w poszukiwaniu wspomnianego strumienia, do którego ostatecznie zaprowadził ją stopniowo narastający szum wody. Gdy znalazła się nad jego brzegiem, nie potrafiła dokładnie określić co sprawiało, że czarodzieje okrzyknęli to miejsce tak niezwykłym. Wyglądał jak zwyczajny strumień, niczym nie różniący się od tysięcy innych w Wielkiej Brytanii. Postanowiła dokładniej przyjrzeć się wodzie i rysującym się na niej stróżkom. Pod powierzchnią nie znalazła niestety nic godnego uwagi, jedynie dno usiane, na oko nic niewartymi, kamieniami. Po chwili jednak dostrzegła coś w oddali, co zwróciło jej uwagę zalotnym migotaniem na środku potoku. Dotarła do tego miejsca stąpając po śliskich kamieniach wystających z wody, a następnie zanurzyła dłoń w lodowatym strumieniu. Ku jej zaskoczeniu, faktycznie, odnalazła piękny, okazały kamień, który zdawał się być rubinem. Przez myśl przemknęło jej osadzenie kawałka w pierścieniu, a reszty cząstek w kolczykach i naszyjniku, jednak szybko odpędziła od siebie ten pomysł. Miała stanowczo zbyt dużo biżuterii, a teraz, jako początkowy nauczyciel, a właściwie ledwie asystent nauczyciela, nie zarabiała z byt wiele. Postanowiła więc pokazać kamień komuś kto pomoże jej go spieniężyć.