Trzecia z cieplarni mieści w sobie najniebezpieczniejsze rośliny. Można tu spotkać mandragory, wnykopieńki, a także jadowitą tentakulę, która skrada się za pomocą macek. Należy na nią uważać. Jest to cieplarnia, do której uczęszcza się najchętniej, gdyż rośliny z tego miejsca otaczane są zainteresowaniem.
Autor
Wiadomość
Ricky McGill
Wiek : 21
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 188
C. szczególne : irlandzki akcent | zapach błękitnych gryfów
Litera:D Owad: trzminorek Czy cecha eventowa dotyczy: nie Bonusy do drugiego etapu: 10 +5 = 15
Ucieszył się zarówno z przyjęcia przez niedoszłego szwagra zaproszenia na barszcz jak i z podwójnej aprobaty swoich bystrych słów, którą otrzymał od dwójki kompanów i tak oto, ukontentowany, zgodnie z poleceniem pięknego profesora ruszył na poszukiwanie szklarnianych robali. Od razu zwrócił uwagę na rosnący w pobliżu wyjątkowo dorodny okaz pokrzywy (o czym upewnił się, dotykając parzącej łodygi zgodnie z sugestią Augusta z początku lekcji) i podziwiał jak obłażą go śmieszne włochate trzminorki, kiedy nagle rozległ się dramatyczny okrzyk @Marla O'Donnell. Podskoczył jak oparzony, oderwał wzrok od owadów i kicnął w stronę siostry w gotowości do jakiejkolwiek interwencji. - Na chwilę was zostawić... - fuknął z udawaną dezaprobatą, załamując ręce nad żuczym trupem i nieruchomym wózkiem siostry, który zdawał się utknąć w lepkiej mazi, która wypłynęła z flaków delikwenta. Uznawszy, że mydło wszystko umyje, nawet klej z żuka, machnął jej pod kołami Chłoszczyściem, a potem zaoferował to samo zaróżowionej dziwacznie dłoni @Augustine Edgcumbe, bo ten prawdopodobnie również upierdolił się czymś niezidentyfikowanym. - Wyczyściło się, powinnaś móc się ruszyć, ale weź lepiej stój w miejscu zanim całą populację zamordujesz albo przejdziesz Augustowi po stopie - polecił siostrze, a że sam oczywiście nie miał podręcznika, no bo bez przesady, to nachylił się bezceremonialnie nad Krukonem, zerkając do jego książki w poszukiwaniu odpowiedzi na wszystkie dręczące ich pytania, jak: kim był ów zmarły tragicznie żuczek, który nie potrafił przestrzegać zasad ruchu drogowego, kto obślinił dłoń łysego różową mazią, kim jesteśmy i dokąd zmierzamy?
Uśmiechnął się ciepło, na widok tego, jak sprawnie uczniom szło odnajdywanie i rozpoznawanie owadów, które były przez nich elegancko katalogowane i zbierane. Podszedł bliżej przyjezdnej uczennicy @Shimazu Amaya i z troską ujął jej dłoń, by przyjrzeć się jej bliżej. - Och to syrop melancholii... - zajrzał jej w oczy z miękkim, pocieszającym uśmiechem- Jego efekt powinien zaraz przeminąć. - zapewnił - Chłodny okład pomoże na swędzenie, przemyj wodą. - zaproponował wskazując jedną z umywalek w cieplarni, z których można było korzystać w czasie porządków czy sezonowego zraszania roślin. Spojrzał przez ramię na brata @Romeo O. A. Rosa, który zbliżył się, by mu zagrozić i posłał mu swój promienny uśmiech pół-wila. - Nie strasz nie strasz, bo sie zesrasz. - odpowiedział mu ciepłym głosem, z którego tonu wcale nie dało się dosłyszeć, że się tutaj przekomarzali. Dostrzegł w oddali dziewczęta, które uległy czarowi kilku podzwaniających hipnotynek, jednak @Christopher Walsh skinął głową, by dać mu znać, że zajmie się tym, w związku z czym nauczyciel opieki nad magicznymi stworzenia mi przytaknął i skierował swoją uwagę mniej więcej do wszystkich. - Świetna praca, każdy zarejestrowany przez was okaz to dziesięć punktów dla waszego domu. Gryffindor wysunął się na prowadzenie i to z niezłym zapasem, dzięki @Harmony Seaver, świetna robota. - uśmiechnął się do gryfonki, która odkryła najwięcej owadów podczas tej lekcji.- W związku z takim powodzeniem waszej pracy, myślę, że zapoznaliście się też z okazami roślin rosnących w szklarni, także poradzicie sobie z zadaniem profesora Walsha bez trudu. - wskazał dłonią Chrisa, pozwalając mu przejąć uwagę uczniów.
Jakie stworzenia kryły się pod literkami:
Spoiler:
A - Maratus B - Ślimak wulkaniczny C - Bzyczek D - dowolny E - Baorysa hieroglyfika F - Mormolis skrzypaczek G - Żukoskoczek H - Trzmionek I - Lukusta sinoskrzydła J - Hipnotynka mesmeri
Lista obecnych na etapie I: (plus punktacja do etapu II)
Spoiler:
Shimazu Amaya 40 Irvette de Guise 25 Scarlett Norwood 5 Maximilian Brewer 5 Romeo O. A. Rosa 20 Goldwyn O. O. Dear 10 Harmony Seaver 25 Felix I. Berkeley 5 Marla O'Donnell 5 Valerie Lloyd -10 Augustine Edgcumbe 5 Aleksandra Krawczyk 5 Elizabeth Brandon 5 Ricky McGill 15
- za dobrze odgadniętego stworka +5 , - za źle odgadniętego stworka 0, - za literkę D dawałam +5, bo to dowolny, W razie gdybym coś źle policzyła, albo ktoś się nie zgadzał to prosze do mn napisac na discordzie!
C. szczególne : Blizna u dołu brzucha oraz niewielka blizna na ręce, blizny na piersi po jadzie akromantuli, ciemnogranatowe blizny na lewym ramieniu; obrączka z czarno-zielonej muszli; runa agliz na lewym nadgarstku
Pilnując tego, co się działo, dostrzegł, że dwie uczennice zdecydowanie przestały radzić sobie z tym, co się działo. Nic więc dziwnego, że właściwie od razu pospieszył w ich stronę, orientując się natychmiast, że te zostały zahipnotyzowane. Cóż, nie wszyscy mieli tyle szczęścia, przy zajmowaniu się różnego rodzaju owadami, by uniknąć ich niezbyt miłych ataków, sposobu obrony, czy zwyczajnej złośliwości, jak niektórzy o tym myśleli. Chris jednak nie zwracał na to zbyt wielkiej uwagi i skupił się po prostu na tym, żeby pomóc @Valerie Lloyd i @Harmony Seaver, nie zamierzając odsyłać ich od razu do Skrzydła Szpitalnego. - W porządku? – zapytał po chwili łagodnie, przyglądając się im uważnie, chcąc mieć pewność, że dziewczyny faktycznie miały się już dobrze. Zaproponował im, żeby usiadły na chwilę z boku, napiły się wody, a później wróciły do pracy. Skontrolował również stan pozostałych uczniów, uśmiechając się pod nosem, gdy zorientował się, że część z nich zwyczajnie zwymiotowała od nadmiaru wrażeń, upewniając się, że wszystkie przypadki zniszczeń, czymkolwiek by nie były, zostały naprawione. Nie chciał w końcu, żeby uczniowie zaczęli nagle ślizgać się w wymiocinach, czy czymś podobnym, kiedy za chwilę mieli faktycznie skoncentrować się na kolejnym elemencie zajęć. - Dobrze, wystarczy – powiedział, zatrzymując się u szczytu jednego ze stołów, na których znajdowały się rośliny, których szukali uczniowie. Powiódł po nich spojrzeniem, a później założył ręce na piersi, przy tej okazji uśmiechając się lekko, niejako do siebie samego. – Jestem pewien, że część z was zorientowała się już, z jakimi pracujecie dzisiaj roślinami. Ci, którzy jeszcze nie wiedzą, pewnie z przyjemnością dowiedzą się, że macie przed sobą różnego rodzaju trucizny. Nie wszystkie są tak oczywiste, jak może się wydawać i chciałbym, żebyście to zapamiętali. Czasami coś, co wydaje się jak najbardziej jadalne, okazuje się waszym najgorszym wyborem – wyjaśnił, spoglądając po nich uważnie, przez chwilę zawieszając spojrzenie na @Ricky McGill, by aż zmrużyć nieznacznie oczy, jakby chciał mu powiedzieć, że przez jego pomysły płukanie żołądka z całą pewnością by go nie ominęło. - Waszym drugim zadaniem jest pobranie elementów trujących roślin, które się przed wami znajdują. Jeśli nie macie pojęcia, czym one są, możecie skorzystać z podręczników albo poprosić mnie o pomoc. Wolałbym, żebyście nie zniszczyli całych roślin w poszukiwaniu właściwego składnika, bo nie jestem pewien, czy mamy tyle łóżek w Skrzydle Szpitalnym, żeby was wszystkich pomieścić – dodał nieco surowo, wiedząc doskonale, że i tak znajdą się tacy uczniowie, którzy bez zastanowienia wepchają ręce w większość tych roślin, nie zważając zupełnie na konsekwencje, jakie to może ze sobą nieść. – Możecie spróbować z kilkoma roślinami, ale proszę was, żebyście zachowali należytą ostrożność.
Zadanie z zielarstwa
Po zidentyfikowaniu owadów postawione zostaje przed wami kolejne zadanie. Skoro wiecie, z czym dokładnie macie do czynienia, pozostaje wam odnalezienie pośród donic rozstawionych na stole, roślin, którymi wasi nowi podopieczni się żywią. Być może pomagają tym roślinom w rozroście, zapylają je, a może robią cokolwiek innego. Jeśli tego nie wiecie, zawsze możecie poprosić o pomoc profesora Rosę. Donic jest więcej, żebyście nie musieli tłoczyć się jedno przy drugim, ale prędko orientujecie się, że znalazło się tutaj jedynie osiem gatunków roślin, bardzo się od siebie różniących. Niektóre z nich są roślinami magicznymi, inne niekoniecznie, wszystkie jednak łączy jedna, bardzo istotna cecha. Macie przed sobą trucizny. Nie mniej, nie więcej, ale dokładnie to. Nie są, najpewniej!, śmiertelne, ale zdecydowanie lepiej z nimi uważać. W poprzednim etapie znajdowały się wskazówki dotyczące roślin, z którymi macie do czynienia. Siedem owadów w opisie kostki albo w spisie fabularnym zwierząt ma podpowiedzi wskazujące na to, na jakich roślinach bytują. Pozostałe trzy - nie. Jeśli zatem nie wiesz, która roślina pasuje do twojego owada, zapytaj nauczyciela o pomoc.
Wasze zadanie jest dwuetapowe. W pierwszej kolejności musicie dobrać roślinę do owada, którego wcześniej rozpoznaliście. Nie ma na to żadnych kostek, musicie postępować zgodnie z wiedzą waszej postaci albo poprosić o pomoc któregoś z profesorów.
W drugiej kolejności przyjdzie wam pobrać z rośliny jej najbardziej trującą część. Ot, musicie po prostu pozyskać truciznę, jaka jest w niej zawarta, by móc dostarczyć ją później do sali eliksirów. To już nieco trudniejsze zadanie. Każdy z was rzuca kością k100, żeby przekonać się, jak radzi sobie z pobraniem trucizny. Jeśli nie jesteście pewni, o którą część rośliny chodzi i jak ją zdobyć, możecie poprosić o pomoc profesorów albo skorzystać z podręcznika. Wtedy do wyniku kości k100 możecie dodać 10 punktów.
Zdobywanie trucizny 1 - 30: Za chwilę truciznę będą wyciągać z ciebie. Idzie ci fatalnie, udaje ci się zniszczyć część rośliny, może przejeżdżasz dłonią po ustach albo robisz coś równie fatalnego. Jest naprawdę niedobrze i za chwilę zostaniesz odesłany do Skrzydła Szpitalnego. 31- 60 Mozolisz się. Roślina nie chce cię słuchać, nie wiesz, którą jej część powinieneś pobrać albo nie wiesz, jak to zrobić, idzie ci bardzo powoli, może szukasz pomocy u kolegów, a może u profesorów, jednak ostatecznie osiągasz sukces. Po długich bojach, ale masz to, co trzeba. 61 - 90: Radzisz sobie dobrze, może powoli, może zupełnie nie, ale wiesz, za co powinieneś się zabrać i nie wygląda to aż tak okropnie. Pamiętasz też o środkach ostrożności, jakie powinieneś zachować przy pracy z truciznami. Zdobywasz 5 punktów dla domu. 91+: Jeśli to miało być wyzwanie, to na pewno nie dla ciebie. Wiesz, co dokładnie masz zrobić, wiesz, że musisz uważać, postępujesz dokładnie tak, jak trzeba i już po chwili wypełniasz polecenie. Zdobywasz 10 punktów dla domu.
Modyfikatory: 1. Za każde 10 pkt z zielarstwa w kuferku do wyniku kości k100 możesz dodać 10 punktów, nie więcej jednak niż 30; 2. Jeśli zielarstwo jest twoją najwyżej punktowaną dziedziną w kuferku możesz dodać do wyniku k100 15 pkt; 3. Jeśli twoja postać została stworzona w ciągu ostatnich 3 miesięcy przed datą rozpoczęcia tej lekcji, do wyniku k100 możesz dodać 15 pkt; 4. Jeśli posiadasz cechę świetne zewnętrzne oko (wyczulenie) możesz dodać do wyniku k100 10 pkt; 5. Jeśli posiadasz cechę magik żywiołów (ziemia) możesz dodać do wyniku k100 10 pkt; 6. Jeśli posiadasz cechę bez czepka urodzony odejmujesz od wyniku k100 10 pkt.
Podpowiedź:
1. Cyklamen purpurowy: korzenie 2. Glicynia błyskawiczna: nasiona 3. Jadowita tentakula: bulwy oraz w mniejszym stopniu kolce 4. Mandragora: korzeń 5. Rącznik pospolity: nasiona 6. Szalej jadowity: łodyga i kłącza 7. Szczwół plamisty: pęd i części naziemne 8. Tojad białousty: korzenie i nasiona
Termin pisania: Lekcja zostanie zakończona 20 kwietnia.
______________________
After all these years you still don't know The things that make you
Słysząc poradę nauczyciela, zaraz też popędziłam do umywalek, chcąc zmyć z siebie to cholerstwo. Musiałam przyznać, było to najmniej przyjemne spotkanie spośród wszystkich, jakie mnie dziś dopadły. Zmarnowałam też mnóstwo czasu, doprowadzając się do porządku. Przegrałam niepisany "wyścig" w ilości znalezionych owadów, ustępując miejsca Harmony. Wydęłam usta, nieco niezadowolona z tego faktu. Zamiast rozpaczać z tego powodu, zabrałam się od razu za drugie postawione nam zadanie. Pobieranie części roślin w bezpieczny sposób nie należało do łatwych rzeczy, szczególnie z moimi zdolnościami na tym polu. Sięgnęłam po pomoc do podręcznika, nie chcąc znowu męczyć profesora o pomoc. Wyszukałam rośliny, która mi podpowiedział i wodząc palcem po tekście, przeczytałam na szybko cały opis, poświęcając więcej uwagi korzeniowi, jako części, którą miałam wydobyć. Poukładałam sobie w głowie zdobyte informacje, ubrałem rękawiczki ochronne, co by nie skończyć jak przed chwilą. Stosując wszelkie środki ostrożności i starając się zrobić zadanie jak najbardziej starannie i bez uszkadzania rośliny. Zebrany korzeń odłożyłam na bok, a korzystając z faktu, że całkiem dobrze mi poszło, postanowiłam zebrać coś więcej.
Zbieranie elementów trujących roślin brzmiało jak cała pełnia szczęścia i kupa zabawy. Naprawdę, co złego mogło się stać, gdy do tego typu roślin dobierała się banda uczniów? Podszedłem do doniczki, czując niepewność z tyłu głowy. Wybrałem szalej, którego przysmakiem był znaleziony przeze mnie wcześniej ślimak...no dobra, nie samo zwierzę, a jego śluz. Przyglądnąłem się roślinie, zastanawiając się nad bezpiecznym sposobem pobrania kłączy. Musiałbym nieco odkopać ziemię i uważać na korzenie, by ich nie uszkodzić. Gdybym je przypadkiem trafił, to załatwiłbym całą roślinę. Chrząknąłem, zastanawiając się, czy istnieje jakiś inny sposób. Przypomniałem sobie wtedy, ze przecież mogłem po prostu zebrać łodygi. Uciąłem dwie łodygi i pousuwałem z nich liście, starając się w żaden sposób nie uszkodzić naskórka rąk. Wolałem nie wylądować w skrzydle szpitalnym, którego wizytacja ostatnimi czasy stała się moją codziennością.
Harmony Seaver
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 156 cm
C. szczególne : Wiecznie obecny, promienny uśmiech (SeaverSmile™). Często chodzi z łyżwami przewieszonymi przez ramię. Bransoletka z charmsami. Tatuaż na lewym przedramieniu - fiolka zamknięta zwojem, z którego wypływa syrenka, otoczona falami. Blizna w kształcie kluczy nad sercem.
W pierwszej chwili nie do końca wiedziała co się stało, mrugała powoli, czując, jak myśli do niej wracały. Głos profesora @Christopher Walsh dobiegał do niej jak znad tafli wody i dopiero po kilku sekundach dokładniej go usłyszała. - T-tak… – powiedziała zaskakująco lekko i mało energicznie, to wybudziło ją nawet bardziej od samych słów nauczyciela. – Val, z tobą okej? – dopytała już znacznie żywej. - Dziękujemy panie profesorze - dodała jeszcze, będąc coraz przytomniejszą i uśmiechnęła się lekko. A całkowicie się rozbudziła, kiedy @Atlas M. O. Rosa ją pochwalił. Nie należała do prymusów, ale sukces, nawet taki szklarniowy, po wypadku i wyjściu ze szpitala był dokładnie tym, czego potrzebowała! Na uśmiech profesora odpowiedziała mu tym samym, swoim firmowym, promiennym uśmiechem i pokiwała z entuzjazmem głową. - Dziękuję panie profesorze! – wyćwierkała, ciesząc się chyba trochę bardziej niż powinna, ale co poradzić. Nauczyciel roztaczał wokół siebie wspaniałą aurę, a ona właśnie zarobiła całkiem sporo punktów dla domu! Trzeba było teraz kontynuować tę passę! Tylko… Naprawdę miała zebrać najbardziej trującą część niebezpiecznych roślin, kiedy miała rękę (i to w dodatku prawą) w gipsie?! Chociaż zawsze chodziła z przekonaniem, że mogła zrobić wszystko, tak dzisiaj to „wszystko” byłoby chyba też wylądowaniem w szpitalu. Dlatego schowała gryfońską dumę do kieszeni, wiedząc, że będzie musiała poprosić profesora o pomoc. Nie chodziło o to, że nie dałaby sobie rady, zwyczajnie potrzebowała dodatkowej, sprawnej ręki! Biorąc pod uwagę ile owadów znalazła, miała dużo roślin do wyboru. Zaczęła więc od jednej z bardziej jej znajomych – tojadu białoustego. Wiedziała o niej z podróży z ojcem, pamiętała, że powtarzał jej, żeby nie zbierała nasion tej rośliny. Co prawda ten tutaj tojad nie dawał jeszcze kwiatów, ale jego równie trującą częścią był… Chyba korzeń? To co wiedziała na pewno, to że jako dziecko po prostu miała jej nie ruszać. W całości. Zajrzała to podręcznika i momentalnie znów się uśmiechnęła. Tak! Korzeń! … Jak miała wykopać ten tojad jedną ręka? No nic, chyba naprawdę musiała poprosić o pomoc. Podeszła do profesora Rosy, w momencie czując, że przy nim wcale nie potrzeba było się wstydzić pytań. - Przepraszam, mógłby mi pan profesor pomóc? – zagadnęła, unosząc do góry rękę w gipsie. – Pierwszą znalazłam baoryskę, więc najlepiej będzie zacząć od tojadu, tylko że… Sama nie wykopię korzenia jedną sprawną ręką – zaśmiała się głupkowato. – Mógłby mi pan ją potrzymać, kiedy będę wykopywać korzeń i pobierać truciznę? – poprosiła grzecznie, prowadząc nauczyciela do wybranej roślinki. Z pomocą dodatkowej pary rąk (i to całej!) zręcznie pobrała z korzenia truciznę, robiąc to naprawdę wprawnie! A Merlin jej świadkiem, że wprawy nie miała. Może po prostu wszechświat stwierdził, że w ciągu ostatnich trzech dni wystarczająco skopał ją po tyłku i nie musiała po raz kolejny trafić do szpitala? - Bardzo panu profesorowi dziękuję! – skłoniła się lekko i z entuzjazmem podbiegła do swojego podręcznika, sprawdzić i jak jeszcze mogła pobrać.
Ostatnio zmieniony przez Harmony Seaver dnia Pią Kwi 14 2023, 20:59, w całości zmieniany 2 razy
Irvette de Guise
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : Burza rudych włosów, piegi, lawendowy tatuaż za lewym uchem, krwawa obrączka na palcu
Roślina i Szkodnik: cyklamen purpurowy - trujący ślimak Trucizna 66 + 30(bonus z I etapu) = 99 Dodatkowo: 10pkt dla Slytherinu
Po rozpoznaniu kilku szkodników, w końcu przyszedł czas na zadbanie o rośliny. Na pierwszy ogień dziewczyna wzięła cyklamen purpurowy. Roślina była jej dobrze znana i Ruda od razu wzięła się do pracy. Oczywiście działała w rękawicach ochronnych i bardzo uważała, żeby samej nie paść ofiarą swoich pacjentów. Bardzo dobrze wiedziała, że by szukać toksyny w korzeniu i właśnie tam skierowała swoją uwagę na tę część cyklamenu. Choć jej ruchy były dokładne i ostrożne, to wykonała zadanie naprawdę sprawnie i szybko. Zabezpieczyła truciznę, czyszcząc następnie odzież ochronną, by przypadkiem nie przenieść nic na następną roślinę, jaką miała zamiar za chwilę się zająć. Kątem oka spoglądała, jak radzą sobie inni uczestnicy lekcji i miała nadzieję, że kolejne trucizny uda jej się równie sprawnie pozyskać, co tę, jaką wydzieliła z cyklamenu purpurowego.
______________________
A star becomes a sun, under the pressure of darkness.
Scarlett Norwood
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 160 cm
C. szczególne : Rytualny krwawy znak na wskazującym palcu lewej dłoni
Roślina i owad: Cyklamen i hipnotynka Zbieranie trucizny:95 + 5 + 10 (podręcznik) = 110 Dodatkowo: + 10 punktów dla domu!
- Ależ to jest okropne, profesorze! Przyznaję, że ta hipnotynka jest całkiem ładna, ale jednak wolałabym, żeby nie chodziła za często po mojej ręce! Jak pan sobie z tym wszystkim radzi? - powiedziała do @Atlas M. O. Rosa, mimo wszystko nieco się wstrząsając i przy okazji śmiejąc, żeby pokazać, że nie było z nią aż tak źle, że nie była aż tak okropna, że naprawdę doceniała to, co się dookoła niej działo, doceniała owady, doceniała pracę profesorów i w ogóle dosłownie wszystko. Właśnie tak zamierzała do tego podchodzić, nic zatem dziwnego, że kiedy przyszła pora na inne zajęcia, a jej koleżanki zostały wyrwane z dziwnego transu, Carly złapała za podręcznik, żeby dowiedzieć się, co się z czym je. Bo chociaż kojarzyła nieco rośliny, jakie miała przed nosem, to jednak wolała się upewnić, co właściwie ma wyciągać. - Korzenie? Naprawdę korzenie? O no dobrze, kwiatku, to korzenie - powiedziała, podwijając rękawy, ale zanim zabrała się do pracy, sprawdziła, czy na pewno nie ma tutaj żadnych robaków, które mogłyby ją zabić i dopiero później zaczęła wykopywać roślinę, krok po kroku, bardzo metodycznie, dobierając się do korzeni, które następnie starannie odcięła, żeby umieścić je na wolnej przestrzeni blatu, najwyraźniej bardzo, ale to bardzo z siebie zadowolona.
______________________
I come from where the wild
wild flowers grow
Maximilian Brewer
Wiek : 22
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Blizny na całym ciele, które wychynęły po usunięciu wszystkich mugolskich tatuaży, runa agliz na lewym ramieniu, krwawa obrączka na palcu serdecznym prawej dłoni, blizna w kształcie błazeńskiej czapki na prawej piersi, trzy blizny przez całe plecy, blizna w kształcie kluczy tuż nad sercem, runa jera na brzuchu
Trucizna:80 + 5 (I etap) + 10 (punkty z kuferka) = 95 | Tojad Dodatkowo: + 10 punktów dla domu
Uśmiechnął się, kiedy Ola podjęła jego nucenie, uznając, że było w tym coś zdecydowanie pozytywnego, a potem zmarszczył lekko nos, kiedy zaczęła się ta cała zabawa z bzyczkiem. Nie spodziewał się takiej reakcji i doszedł do wniosku, że niewątpliwie, bez dwóch zdań, zachowuje się, jak skończony kretyn. Oczywiście, ani trochę mu to nie przeszkadzało, bo nie byłby sobą, gdyby było inaczej. Spojrzał przelotnie na @Harmony Seaver, mając ochotę zapytać ją, co tutaj właściwie robiła, z jego pięknym gipsem i tym wszystkim, ale zaraz potem spojrzał na @Aleksandra Krawczyk, uśmiechając się do niej przymilnie. - Jakoś nie bardzo - stwierdził. - Wody - wyjęczał zaraz błagalnie, a kiedy stanął na nogi, zaczął wgapiać się w roślinę, o której mówiła, na którą patrzyła i w ogóle, ale nie przypominało mu to niczego, toteż ostatecznie wzruszył ramionami, a kiedy uzyskali zgodę na sięgnięcie po podręcznik, zaczął go wertować, rozglądając się przy okazji po okolicy. - Wiem na pewno, że to jest tojad. Ta odmiana... białousta, czy jakoś jej tam tak - powiedział, pokazując jej na inną roślinę, by ostatecznie to do jej zbierania się zabrać, wiedząc, że potrzebował korzeni i poradził sobie z tym z iście chirurgiczną precyzją. Tak po prostu, prosto z mostu, bez grzebania się w ziemi, czy czegoś podobnego.
______________________
Never love
a wild thing
Irvette de Guise
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : Burza rudych włosów, piegi, lawendowy tatuaż za lewym uchem, krwawa obrączka na palcu
Roślina i Szkodnik: glicyna błyskawiczna - poskrzypka kwiecista Trucizna:49 + 30(bonus z I etapu) +30(kuferek) = 109 Dodatkowo: 10pkt dla Slytherinu
Gdy była już w pełni gotowa do dalszej pracy, podeszła do glicyny błyskawicznej, na której żerowała poskrzypka. Nie była fanką tej rośliny, ale jej anatomia i właściwości były dziewczynie bardzo dobrze znane. Najpierw musiała więc dobrać się do nasion, co wcale nie było łatwym zadaniem, gdyż były one dobrze strzeżone, przez nierozkwitnięty jeszcze pąk. Dokładnie i delikatnie znalazła to, czego szukała, a następnie jeszcze ostrożniej zabrała się za pozyskanie toksycznej substancji. Nie miała zamiaru wylądować w skrzydle szpitalnym, czy co gorsza, w Mungu, dlatego naprawdę mocno myślała nad każdym, kolejnym ruchem. Widać było wprawę w jej działaniach i już chwilę później, substancja znalazła się w jej posiadaniu, bezpiecznie zamknięta, by nikomu postronnemu przypadkiem nie stała się krzywda, czy co ważniejsze, by sama Irvette nie ucierpiała w tym procesie. -Profesorze? - Zagadała @Christopher Walsh. -Wiem, że sama glicyna potrzebuje elektryczności, ale co, gdy taka energia zderzy się z czystą trucizną, wyizolowaną z rośliny? Nie spotkałam się z tym nigdy, a jestem ciekawa, czy stwarza to jakiekolwiek niebezpieczeństwo, czy substancja jest może w pewien sposób na to niewrażliwa. - Zapytała z ciekawości, przyglądając się pobranej przez siebie toksynie. Skoro miała okazję poszerzyć swoją wiedzę, nie widziała powodu, by tego zaniechać.
______________________
A star becomes a sun, under the pressure of darkness.
Harmony Seaver
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 156 cm
C. szczególne : Wiecznie obecny, promienny uśmiech (SeaverSmile™). Często chodzi z łyżwami przewieszonymi przez ramię. Bransoletka z charmsami. Tatuaż na lewym przedramieniu - fiolka zamknięta zwojem, z którego wypływa syrenka, otoczona falami. Blizna w kształcie kluczy nad sercem.
90 + 70 (wszystkie jej bonusy razem) = 160 Dodatkowo: już miałam +10 dla gryfków więc nie wiem ._.
Podziękowała profesorowi Rosie za pomoc z wydobyciem korzenia i poszła ostrożnie odłożyć fiolkę z pobraną trucizną. No dobra, to co teraz mogła jeszcze zrobić? Spojrzała na swoje zebrane i zabezpieczone owady, było ich całkiem sporo i już nie pamiętała, które udało jej się schwytać najpierw, które później, więc poddała decyzję losowi i zrobiła wyliczankę. Padło na mormolisa skrzypaczka, który cały czas wydawał dźwięki altówki. Nie była pewna, jaką trującą roślinę preferował, jej wiedza z zakresu bezkręgowców była niższa, niż ta z transmutacji, a to już o tym świadczyło. Tak więc znów podręcznik! Szybko znalazła w nim odpowiedniego robaczka i roślinę. Jadowita tentakula. Świetnie, czyli znów coś do wykopania. Głupio było jej prosić drugi raz pod rząd profesora Rosę o pomoc, więc tym razem podeszła do @Christopher Walsh, z podobnie głupkowatym uśmiechem unosząc swoją rękę w gipsie. - Mormolis skrzypaczek lubi tentakule, a połamane ręce nie lubią ich wykopywać, mógłby mi pan profesor pomóc? – zażartowała. – Sama nie dam rady jej przytrzymać i pobrać trucizny… Jestem praworęczna – wytłumaczyła i zaraz udała się z profesorem do wybranej rośliny. Czerwone łodygi, omszałe kolce i w dodatku macki wyrastające z bulwy, tak, zdecydowanie jedną ręką by sobie nie poradziła. Całe szczęście z pomocą nauczyciela wszystko poszło jej sprawnie i znów bez najmniejszych problemów pobrała truciznę. - Bardzo panu dziękuję! – uśmiechnęła się do niego promiennie i w podskokach poszła odłożyć fiolkę.
Christopher Walsh
Wiek : 35
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183
C. szczególne : Blizna u dołu brzucha oraz niewielka blizna na ręce, blizny na piersi po jadzie akromantuli, ciemnogranatowe blizny na lewym ramieniu; obrączka z czarno-zielonej muszli; runa agliz na lewym nadgarstku
Christopher obserwował w spokoju to, co się działo. Kiwał do siebie głową, wyraźnie zadowolony z tego, jak radzili sobie uczniowie, dostrzegając, że mimo wszystko przykładali się do swojej pracy, chcąc najwyraźniej osiągnąć dobre wyniki, co go cieszyło. Miał świadomość, że zielarstwo nie było czymś, co fascynowało sporą grupę osób, ale ci, którzy się zebrali, sprawiali wrażenie dostatecznie zainteresowanych tematem. Rozmowa o truciznach bywała przydatna, bo pozwalała zrozumieć innym, gdzie dokładnie znajdowało się niebezpieczeństwo i za co lepiej było się nie brać, by przypadkiem nie zrobić sobie krzywdy. - Słucham? - odparł, kiedy @Irvette de Guise się do niego zwróciła, po chwili uśmiechając się lekko pod nosem. - Dobre pytanie. Biorąc pod uwagę, że glicynia sama produkuje truciznę, odstraszając w ten sposób szkodniki, powoduje, że jej elementy składowe nie są podatne na elektryczność. Musimy jednak wziąć pod uwagę, że jest to okaz, który bogaty jest również w olejki eteryczne, a więc jest stosunkowo łatwopalny. Przy założeniu, że dojdzie do zapłonu, to trucizna może uwalniać się do powietrza. Nie znam jednak przypadków, które mówiłyby wprost o oddziaływaniu elektryczności na truciznę, więc albo jeszcze tego nie zaobserwowano, albo faktycznie pozostają dla siebie neutralne. Zmarszczył lekko brwi, wyraźnie zastanawiając się nad tą kwestią, być może już teraz decydując, że powinien jakoś bardziej zainteresować się tym akurat tematem, ale nim zdołał coś jeszcze dodać, zawołała go @Harmony Seaver, więc uśmiechnął się przepraszająco do Irvette i ruszył dalej, by zaraz unieść lekko brwi i bez problemu przystąpić do pomocy, jednocześnie chwaląc dziewczynę za jej rozwagę. Chociaż udział w lekcjach z gipsem był na pewno dość trudny i w pewnym sensie nieco szalony. Skoro jednak chciała zdobywać wiedzę, to nie było powodu do tego, by jej tego bronić.
______________________
After all these years you still don't know The things that make you
beautiful
Harmony Seaver
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 156 cm
C. szczególne : Wiecznie obecny, promienny uśmiech (SeaverSmile™). Często chodzi z łyżwami przewieszonymi przez ramię. Bransoletka z charmsami. Tatuaż na lewym przedramieniu - fiolka zamknięta zwojem, z którego wypływa syrenka, otoczona falami. Blizna w kształcie kluczy nad sercem.
Gdy odłożyła drugą fiolkę, zastanowiła się, co jeszcze mogłaby pobrać. Nie chciała co chwilę latać do profesorów z prośbą o pomoc, musiała więc wybrać roślinę, której nie trzeba było podnosić i wykopywać. Co ona w sumie miała w tych owadach? Spojrzała na nie wszystkie i znów wspomogła się wiedzą podręcznikową. Żadnych korzeni, żadnych bulw, nic, co musiałaby odsuwać, przesuwać i podtrzymywać. Wtedy przeczytała o bzyczkach i ich preferencjach co do trujących roślin. Szalej jadowity! Jeżeli się nie myliła, przy nim nie potrzebowałaby dodatkowej pary rąk. Przejrzała drugi podręcznik i, faktycznie, wystarczyło bardzo ostrożnie obchodzić się z łodygą. Jeżeli podeszłaby roślinę pod odpowiednim kątem, nawet nie potrzebowałaby nikogo do potrzymania liści. Z kolejną fiolką i odpowiednimi narzędziami podeszła do rośliny, raz jeszcze bardzo sprawnie ściągając z niej truciznę. Kto by pomyślał, że miała rękę do jadowitych roślin?
Irvette de Guise
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : Burza rudych włosów, piegi, lawendowy tatuaż za lewym uchem, krwawa obrączka na palcu
Roślina i szkodnik: szczwół plamisty - poskrzypka kwiecista Kostka: 66 + 30(pierwszy etap) = 96 Dodatkowo: +10pkt dla Slytherinu
Słuchała uważnie tego, co mówił do niej @Christopher Walsh, przy okazji robiąc kilka notatek. Miało to wszystko sens, choć jednocześnie musiała przyznać, że liczyła na jakąś bardziej zjawiskową odpowiedź. Nie mogła jednak winić profesora za naturę rośliny. -Rozumiem. Oczywiście zapłon zawsze jest pod tym względem niebezpieczny. Zastanawia mnie jednak kwestia tej rośliny. Wiem, że jest niebezpieczna, ale podejrzewałabym ją o dużo bardziej szkodliwe działanie biorąc pod uwagę, że żywi się elektrycznością.... - Powiedziała chyba bardziej do siebie niż do mężczyzny. Wiedziała bardzo dobrze, że to czarna magia żywi się podobną energią i na próżno było szukać zaklęć opartych na wyładowaniach atmosferycznych wśród czarów, jakich uczono ich w tym zamku. Christopher zaraz potem jednak odszedł do innej uczennicy i Irvette mogła sama oddać się swoim rozmyślaniom, przy okazji podchodząc do kolejnej rośliny, z której miała pobrać trującą substancję. Szczwół był kolejną rośliną, z którą musiała pracować ostrożnie. Była dziś jednak naprawdę mocno skupiona i chyba nic nie było w stanie wytrącić jej z równowagi. Ani się nie obejrzała, a już miała wyekstraktowaną truciznę nie tylko z jego pędów, ale i innych części naziemnych. Tak, jako że szło jej naprawdę dobrze, postanowiła nieco dłużej popracować nad tym okazem i pobrać próbki z kilku części rośliny ciekawa, czy mogą się one jakoś od siebie różnić na przykład stężeniem szkodliwej substancji. Widząc jednak, że profesor wciąż był zajęty, postanowiła zachować to pytanie na inną okazję, zapisując sobie w zeszycie kluczowe słowa, by nie wypadło jej z pamięci.
______________________
A star becomes a sun, under the pressure of darkness.
Aleksandra Krawczyk
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 162cm
C. szczególne : Podłużna blizna przy prawym obojczyku; pierścień Sidhe na palcu;
owad i roślina: hipnotynka mesmeri i cyklamen purpurowy trucizna:4 dodatkowo: potrzebna pomoc
Wody, wody, skąd miała mu wziąć tak nagle wodę? Jakoś jednak udało się ją skołować, postawić Maxa na nogi i nawet wykonać to pierwsze zadanie z odszukaniem magicznych owadów. Oczywiście nie mogło być tak pięknie i cukierkowo przez całą lekcję. Morale trochę jej spadły, kiedy okazało się, że mają pozyskać truciznę, a jeszcze w pierwszej kolejności znaleźć odpowiednią roślinę. Od zawsze wiedziała, że zielarstwo nie było jej mocną stroną, ale w tej cieplarni jedynie się o tym upewniła. - A ja wiem na pewno, że nie wiem, jak to się nazywa, ale wizualnie najbardziej mi pasuje mi do tych kwiatków, przy których latał wcześniej motyl - mruknęła pod nosem. Przekartkowała podręcznik, żeby przynajmniej znaleźć nazwę zielska i dowiedzieć się, co w ogóle powinna zrobić, ale coś czuła, że i tak nic jej z tego nie wyjdzie. Starała się, naprawdę, ale mimo to udało jej się zniszczyć część rośliny i jakimś sposobem trucizna znalazła się na jej wargach, które zresztą nieuważnie oblizała. Nie musiała długo czekać na konsekwencje. - Maaax? Coś chyba jest nie tak - powiedziała dość niewyraźnie, podpierając się dłonią o blat i przymykając oczy. Tak, zdecydowanie coś było nie tak.
owad i roślina: ślimak wulkaniczny i szalej jadowity trucizna:31 + 10 (kuferek) + 1 (zabrane rękawice) + 15 (ziele najwyższa stata) + 10 (magik żywiółów - ziemia) + 10 (podręcznik) = 77 dodatkowo: +5 pkt dla domu
Dobranie rośliny do owada, którego znalazła w pierwszym etapie, nie sprawiło jej większych problemów. Wiedziała, że ślimaki wulkaniczne są szkodnikami i pożywiają się szalejem jadowitym, toteż nie musiała nawet prosić o pomoc któregoś z profesorów. Schody zaczynały się w drugiej części zadania, w której to mieli pobrać z roślin najbardziej trującą część. Och, jak dziękowała Merlinowi, że wzięła ochronne rękawice ze sobą! Dla pewności otworzyła jeszcze podręcznik i po znalezieniu odpowiedniej strony szybko przeczytała temat. Wolała poświęcić te kilka minut na to, niż potem zrobić jakiś głupi błąd. Z samym pozyskaniem trucizny specjalnie się nie spieszyła. Działała w swoim tempie, uważając niemalże na każdym kroku, bo to akurat nie był plac zabaw. O ile wcześniejsze zadanie z odnajdywaniem magicznych owadów było całkiem zabawne, tak teraz trzeba było się skupić. Dłubała tak sobie, nie zważając na to, jak pracowali inni uczniowie - była tylko ona i części szaleju.
Roślina: Szalej jadowity – ślimak wulkaniczny Pozyskiwanie trucizny:57 + 10 (podręcznik) = 67 Dodatkowo: +5 punktów dla Slytherinu
Szczegółowe porady oraz barwne opisy nauczyciela opieki nad magicznymi stworzeniami sprawiły, że Olivier niemalże zapomniał o obecności drugiego z profesorów, a tym samym łączonym charakterze zajęć. Na szczęście Walsh przypomniał o swoim istnieniu równie ciekawym wykładem, którego nastoletni student słuchał chyba z jeszcze większą uwagą, zdając sobie sprawę z tego, że z zielarstwa aż takim orłem nie jest. Przeprosił również chwilowo Romeo, wszak ćwiczenia z trucizną w roli głównej wymagały ogromu skupienia, o ile żaden z nich nie planował spędzić kolejnych kilku dni w skrzydle szpitalnym. Niby chłonął każde słowo Christophera, a jednak gdy przyszło co do czego, nie za bardzo wiedział w co ręce włożyć, dlatego zanim w ogóle zabrał się do pracy, przypomniał sobie gdzie dokładnie znalazł ślimaka wulkanicznego i otworzył podręcznik na rozdziale traktującym o szaleju jadowitym. Dowiedział się, że o ile magiczne stworzenia bytują pośród liści, truciznę otrzymuje się akurat z łodygi i kłączy. Założył więc skórzane, ochronne rękawiczki, sięgając dłońmi i różdżką zdecydowanie niżej. Kilka razy musiał powtarzać zaklęcie, z pewnością znalazło się paru uczniów, którym zadanie poszło szybciej, ale ostatecznie udało mu się osiągnąć oczekiwany rezultat, przy okazji nie czyniąc sobie żadnej poważnej krzywdy, co pozwolił sobie poczytać jako sukces.
W gruncie rzeczy go nie znała, więc trudno jej było ocenić, w jakim stopniu był poważny, a w jakim jedynie odgrywał rolę, którą sobie wymyślił. Miała jednak tendencję do tego, by dostrzegać w ludziach to, co był dobre - a wręcz zakładać, że większość właśnie taka była. Złość jej nie przerażała, za to nieswojo poczuła się, gdy wypowiedział swoje myśli tak obojętnie i ze znudzeniem. - Dobrze przemyśl, czy warto zadzierać ze Swansea przez taką zachciankę - ostrzegła go pół wyzywająco, pół żartobliwie.- Albo ze mną. Może jestem groźniejsza, niż wyglądam, hmm? - zasugerowała, uważając, że faktycznie było w tym ziarenko prawdy po latach ćwiczenia capoeiry. Zapewne nie była od Jamiego silniejsza, ale nie wątpiła, że zwinniejsza, a elementy zaskoczenia potrafiły robić swoje. Nawet, gdy już się wiedziało, że była pałkarką Ravenclaw. - Nie robię z własnej woli rzeczy, które mnie nie interesują - odparła prosto. Oczywiście, że jedne pasje traktowała poważniej, niż drugie, ale nie poddawała się automatyzacji, nie wybierała ścieżek, które już znała, bo były proste. - Gdy coś przestaje mnie obchodzić, po prostu daję temu odejść i szukam czegoś, co mnie poruszy na nowo. Kiedy jesteś szczęśliwy, Jamie? - zapytała jeszcze, zmieniając zupełnie temat, przeskakując na inną emocję, bo skoro rozmowa o złości go złościła, to być może pierwszym krokiem nie powinno być grzebanie w niej, a utworzenie połączenia z czymś milszym. - Nie odpowiadaj mi. Przemyśl to dobrze. A jak będziesz wiedział przy następnym spotkaniu, to będziemy mogli o tym porozmawiać. Miło było cię poznać bliżej - dodała, zdobiąc słowa lekkim uśmiechem. Narzuciła torbę na ramię i po prostu wyszła, nie robiąc sobie nic z tego, że przed chwilą mogła wprowadzić chaos w myśli Ślizgona, z którymi teraz sam musiał sobie radzić.
C. szczególne : Wiecznie obecny, promienny uśmiech (SeaverSmile™). Często chodzi z łyżwami przewieszonymi przez ramię. Bransoletka z charmsami. Tatuaż na lewym przedramieniu - fiolka zamknięta zwojem, z którego wypływa syrenka, otoczona falami. Blizna w kształcie kluczy nad sercem.
Harmony nie należała do najbardziej utalentowanych zielarzy w Hogwarcie. Miała całkiem dużą kolekcję suszonych roślin z najdalszych zakątków świata, których właściwości, zapachy i wykorzystanie znała dzięki ojcu. Wiele też notowała na temat niebezpiecznych okazów w lasach deszczowych, wysokich górach, stepach i innych miejscach, które zjeździła i w których miała okazję oglądać równie wielobarwne co groźne kwiaty. Ale postępowanie z nimi jako takimi? To już nie było tak proste, jak po prostu zanotowanie czegoś o roślinie. Mogłaby książki pisać o tym, jak nie powinno postępować się z wciąż żyjącymi roślinami w oparciu o samych swoich błędach. Na całe szczęście popełniła ich już na tyle dużo, że doskonale wiedziała, jak przedłużyć życie bukietu od przyjaciela. I niestety widziała, że na tym etapie jej wiedza już się kończyła, tak, jak niedługo miało się kończyć piękno bukietu. Póki co dalej wyglądał jak pierwszego dnia, gdy dostała go w szpitalu. Pamiętała, jak źle jej było, kiedy wylądowała w szpitalu… Źle, to mało powiedziane, była wtedy zdewastowana, zamknięta w czterech ścianach z najgorszymi możliwymi myślami o tym, czy da rade wystartować w sezonie. I wtedy przyleciała sowa Artiego z listem i tym wielkim, tropikalnym bukietem, którego głównymi kwiatami były jej ulubione – hibiskusy. To był cenniejszy prezent od wszystkich kwiatowych koron jakie dostała, na równi z jej pierwszą kwiatowa koroną! I chciała go zatrzymać w czasie, ale jedyne, co potrafiła zrobić, to spowolnić jego więdnięcie. Tylko czuła już, że wszystko czego używała powoli było za słabe. Nie trzeba chyba mówić, że nie spieszyło jej się też do eksperymentowania na tym konkretnym bukiecie. Jedyne wyjście na jakie udało jej się wpaść, to udać się do profesora Walsha i poprosić go o pomoc w tej kwestii. Wyjęła bukiet z wazonu, zawinęła łodyżki w wilgotny ręcznik, nasiąknięty nie tylko wodą, ale i kilkoma miksturami mającymi pomóc kwiatom się utrzymać, następnie całość szczelnie okryła papierem, by nic po drodze się mu nie stało i poszła szukać profesora. Choć zazwyczaj przez korytarze przebiegała, hasając jak sarenka, teraz szła jak najostrożniej potrafiła, posyłając morderczy wzrok każdego, kto tylko był za blisko ryzyka szturchnięcia niej. W końcu zauważyła @Christopher Walsh w jednej ze szklarni. - Dzień dobry panie profesorze – przywitała się z typowym dla siebie, Seaverowym uśmiechem . – Mam pewną zielarską zagwozdkę, byłby mi pan w stanie pomóc?
Christopher Walsh
Wiek : 35
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183
C. szczególne : Blizna u dołu brzucha oraz niewielka blizna na ręce, blizny na piersi po jadzie akromantuli, ciemnogranatowe blizny na lewym ramieniu; obrączka z czarno-zielonej muszli; runa agliz na lewym nadgarstku
Christopher, który właśnie zajmował się jednym z nowych okazów roślin, jakie trafiły do cieplarni w szkole, spojrzał w stronę Harmony, jednocześnie uśmiechając się naprawdę łagodnie. Zawsze starał się pomagać uczniom, odpowiadać na ich pytania, starał się nakierowywać ich na właściwe rozwiązania, pokazując im możliwości, jakie się przed nimi rozpościerały. Dotyczyło to nie tylko samego zielarstwa, czy opieki nad magicznymi stworzeniami, ale również problemów nieco bardziej życiowych. W tym drugim przodował co prawda jego mąż, ale Christopher również nie wzbraniał się przed poważnymi dyskusjami na najróżniejsze tematy, wiedząc doskonale, że młodość miała zawsze wiele wątpliwości, wiele niepewności i zająknięć, na które trzeba było zwracać uwagę na niemalże każdym kroku. I starał się to robić. - W czym rzecz, panno Seaver? Postaram się pomóc - powiedział prosto, spoglądając na trzymany przez nią pakunek, domyślając się, że znajdowała się tam jakaś roślina, która dziewczynę intrygowała. Nie miał pojęcia, z czym dokładnie mogłaby do niego przyjść i nie spodziewał się, mimo wszystko, żeby to miało być coś niesamowicie drapieżnego, coś, co mogłoby ich zabić. Miał świadomość, że jako Gryfonka mogła mieć co najmniej szalone pomysły, bo doskonale wiedział, jaki on sam bywał, ale mimo to liczył na to, że nie biegała po całym zamku z jakimiś sadzonkami diabelskich sideł albo czymś pokroju krylicy. Nic jednak na to nie wskazywało i nie sądził, żeby dziewczyna aż tak swobodnie przybiegała do niego z problemem czegoś, co mogło zabić ich przy pierwszej lepszej sposobności. - Zgaduję, że ta zagwozdka znajduje się właśnie w pani rękach - dodał, unosząc lekko brew, jakby w ten sposób chciał zachęcić dziewczynę do działania. Zsunął rękawice, odkładając je na bok, czekając na to, co właściwie zostanie mu za chwilę przedstawione, mając przeczucie, że może okazać się to całkiem interesującym wyzwaniem.
______________________
After all these years you still don't know The things that make you
beautiful
Harmony Seaver
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 156 cm
C. szczególne : Wiecznie obecny, promienny uśmiech (SeaverSmile™). Często chodzi z łyżwami przewieszonymi przez ramię. Bransoletka z charmsami. Tatuaż na lewym przedramieniu - fiolka zamknięta zwojem, z którego wypływa syrenka, otoczona falami. Blizna w kształcie kluczy nad sercem.
Cóż, bieganie z mniej lub bardziej niebezpiecznymi roślinami już jej się pewnie zdarzyło, jakby nie patrzeć w swoim Dzienniku Przygód cały czas nosiła zasuszone okazy prehistorycznych gatunków, o których nie wiedziała zupełnie nic, w tym to, czy przypadkiem nie były toksyczne. Ale z nimi miała zamiar pójść do innej osoby, nie chcąc, by ktoś z personelu Hogwartu odebrał jej cenny łup. Ta sprawa była dużo mniej zagadkowa, ale znacznie bardziej cenna. Bardzo ostrożnie, z największym staraniem, nie chcąc, by mogła trącić zbyt mocno choć jeden liść, odwinęła tropikalny bukiet, pokazując go profesorowi. - To bardzo cenny prezent – powiedziała lekkim, miękkim głosem, patrząc się czule na kwiaty. Nawet teraz robiło jej się po prostu cieplej na sercu od samego ich widoku i wszystkiego, co sobą reprezentowały. I tego, od kogo je dostała, tak, to chyba najbardziej. – Umiem całkiem nieźle zasuszać kwiaty, ale… Nie chcę go ususzyć. Chcę, żeby został taki, jaki jest – powiedziała z prośbą i determinacją, przyciskając do piersi bukiet trochę mocniej, wciąż jednak uważając, by nic się mu nie stało. – Udało mi się go utrzymać świeżego przez miesiąc, ale wszystko co robię powoli przestaje działać, nie chcę, żeby zwiędnął. Da się go zatrzymać takim, jaki jest? Z jego kolorami, wyglądem i zapachem? Bardzo mocno mi na tym zależy – aż oczy jej zabłyszczały, zanim w ogóle dała profesorowi odpowiedzieć, już podskoczyła energicznie. – Mogę panu w zamian pomagać w szklarni! I obiecuję nie odkładać nauki! Przysięgam, będę czytać podręczniki i jeździć na łyżwach jednocześnie! Mogę nawet kopać mandragory! Byleby tylko go zatrzymać!
Ostatnio zmieniony przez Harmony Seaver dnia Pon Maj 01 2023, 14:07, w całości zmieniany 1 raz
Christopher Walsh
Wiek : 35
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183
C. szczególne : Blizna u dołu brzucha oraz niewielka blizna na ręce, blizny na piersi po jadzie akromantuli, ciemnogranatowe blizny na lewym ramieniu; obrączka z czarno-zielonej muszli; runa agliz na lewym nadgarstku
Christopher nie poganiał jej, pozwalając na to, żeby po prostu mówiła o tym, co było dla niej ważne. Jeśli chciał się przekonać, na czym dziewczynie tak bardzo zależało, nie mógł wymagać od niej, by od razu podzieliła się z nim całą swoją wiedzą, czy rozterkami, jakie ją tutaj przygnały. Nie przerywał jej, nawet wtedy kiedy postanowiła zacząć składać mu obietnice, jakich wcale od niej nie wymagał i jakich zdecydowanie nie oczekiwał. Uśmiechnął się łagodnie, kręcąc powoli głową, bo naprawdę nie chciał, żeby uczniowie i studenci podchodzili w taki sposób do spotkań z nim, czy do jego zajęć i tego, co próbował im przekazać. - Zacznijmy od tego, że nie potrzebuję żadnych zapewnień tego typu, panno Seaver - powiedział prosto, następnie podchodząc nieco bliżej dziewczyny, żeby przyjrzeć się trzymanemu przez nią bukietowi. Domyślał się, że faktycznie był dla niej z jakiegoś powodu niesamowicie ważny, ale nie znajdował się na pozycji, która uprawniałaby go do dopytywania, o co tutaj właściwie chodziło. Prawdę mówiąc, nie był tego również ani trochę ciekaw, bo nie był jakimś szaleńcem, którego interesował każdy aspekt życia jego wychowanków. Skoro dla dziewczyny te kwiaty były czymś ważnym i niesamowicie istotnym, to właśnie tak należało je traktować. - Widzę, że naprawdę dobrze sobie z nimi poradziłaś - powiedział, kiwając lekko głową, przy tej okazji chwaląc dziewczynę, a potem wyraźnie się zamyślił, kiwając ostatecznie głową z boku na bok. - Obawiam się, że jeśli chcesz zachować je dokładnie w takim stanie, w jakim są teraz, musiałabyś porozmawiać z profesorem Volarbergiem, panno Seaver. Nie znam aż tak zaawansowanej magii, by móc zrobić coś podobnego. Wiem, jak zachować kwiaty w żywicy, ale wtedy niewątpliwie stracą swój zapach, chociaż pozostaną dokładnie takie, jakie są w tej chwili - wyjaśnił ostatecznie, nie zamierzając jej oszukiwać, ani też przeceniać własnych możliwości, bo byłoby to z jego strony naprawdę nieodpowiedzialne.
______________________
After all these years you still don't know The things that make you
beautiful
Harmony Seaver
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 156 cm
C. szczególne : Wiecznie obecny, promienny uśmiech (SeaverSmile™). Często chodzi z łyżwami przewieszonymi przez ramię. Bransoletka z charmsami. Tatuaż na lewym przedramieniu - fiolka zamknięta zwojem, z którego wypływa syrenka, otoczona falami. Blizna w kształcie kluczy nad sercem.
- Przepraszam! – zreflektowała się niemal natychmiast, omal przy tym nie podskakując. Jedyne co powstrzymało ją od tego nagłego ruchu to bukiet, o którego bezpieczeństwo dbała nawet ponad własne, energiczne reakcje. Zamiast więc skakać tylko lekko podniosła się na piętach, szybko się skłaniając w przeprosinach. Była w tym wszystkim strasznie chaotyczna, ale jeszcze bardziej po prostu szczera. Naprawdę jej zależało. – Nie chciałam pana urazić! Nie chodzi mi o to, że uważam pana za tak interesownego! Po prostu… – aż zaplątała się w swoich słowach, więc po prostu odetchnęła, patrząc się na niego błagalnie jak i przepraszająco. – To bardzo ważny prezent – powtórzyła, mając nadzieję, że to w pełni tłumaczyło jej motywacje. Wzdrygnęła się na myśl o Volarbergu. Miała ogromny szacunek do tego profesora i wiedziała, że jego wiedza była zdecydowanie niepodważalna i niezastąpiona, ale już czuła, co mogła usłyszeć. Prawdopodobnie, że sama powinna nauczyć się tego zaklęcia. Nie było co ukrywać, że akurat z tego przedmiotu ZDECYDOWANIE nie przodowała i, choć była raczej nieustraszoną jednostką, profesor od magii sprawiał, że głośniej przełykała ślinę. Była sobie sama winna? Owszem, ale nie zamierzała zmienić swoich procentów w czasie na łyżwiarstwo a zaklęcia. - Żywicy? – zapytała, całkiem zainteresowana tematem. Skoro nawet profesor zielarstwa nie znał sposobu, żeby zatrzymać je w czasie w pełni, raczej nie śpieszyło jej się do szukania innych rozwiązań. Nie był też pewna, czy Volarberg potraktowałby ją z równym zrozumieniem i przyjacielskością. – Jak to wygląda? Na czym polega? – zapytała z nadzieją. – Do tej pory tylko zasuszałam swoje koro… Wianki – uprościła, nie będąc pewną, czy profesor Walsh znał tradycję i definicję korony kwiatowej. – Nigdy nie próbowałam żywicy. To na pewno ich nie zniszczy? – pytając odo wręcz odruchowo przytrzymała mocniej bukiet, uważnie przyglądając się profesorowi. Była gotowa poznać całe ten proces, zanim oddała mu kwiaty.
Christopher Walsh
Wiek : 35
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183
C. szczególne : Blizna u dołu brzucha oraz niewielka blizna na ręce, blizny na piersi po jadzie akromantuli, ciemnogranatowe blizny na lewym ramieniu; obrączka z czarno-zielonej muszli; runa agliz na lewym nadgarstku
Christopher uniósł lekko brwi, kiedy dziewczyna zaczęła tak podskakiwać, niemalże się nie ruszając, a później wyciągnął ręce po bukiet, który trzymała. Chciał mu się uważnie przyjrzeć, żeby mieć pewność, że można z nim pracować, że będzie się dało jakoś na niego wpłynąć, chociaż i tak nie miał pewności, czy efekt końcowy, jaki można było uzyskać, będzie dla Harmony odpowiedni. Wiedział, że ludzie zwykle marzyli o tym, by na zawsze utrwalić coś niesamowitego i ważnego, wiedział, że każdy chciał mieć na zawsze dane wspomnienie, obraz, czy przedmiot i również się od nich nie różnił. Podświadomie zerknął na obrączkę wykonaną z czarnozielonej muszli, która trzymała się w całości jedynie z uwagi na wiążącą ją magię, a później ponownie skoncentrował się na kwiatach i dziewczynie, która je przyniosła. - Wiem, że zielarstwo nie jest przedmiotem, który wielu z was by fascynował, ale nie zwykłem pomagać innym tylko dlatego, że coś mi obiecują - powiedział łagodnie, aczkolwiek stanowczo, jasno pokazując swoje stanowisko w tej sprawie, nie chcąc żadnych niedomówień, problemów i innych wątpliwości, z jakimi później musiałby się mierzyć. - Suszenie kwiatów może okazać się i tak konieczne, jeśli chcesz spróbować zachować je w żywicy. Zatopienie w niej w pełni żywych okazów może doprowadzić do tego, że zbledną i ostatecznie stracą całkowicie swoje kolory. Jednak kwiaty w żywicy wyglądają najczęściej bardzo naturalnie i można z nich robić różne ozdoby. Ostatnimi czasy stało się to bardzo popularne wśród mugoli, ale mnie również przypadła do gustu ta technika - wyjaśnił jej cierpliwie, mając świadomość, że coś podobnego mogło brzmieć szaleńczo, ale był pewien, że dzięki temu dziewczyna zachowa kwiaty w takim stanie, w jakim chciała. Zamknięte w szklanej kuli, na którą mogłaby patrzeć, gdyby tylko tego zechciała. Inne metody, zaklęcia i wszystko, co z tym związane, niosły ryzyko, że mimo wszystko kwiaty padną. Można było stosować transmutację, o czym wspomniał, jednak zauważył, że było to działanie żmudne i raczej krótkotrwałe, zaś o konsekwencje ciągłego bawienia się czarami na, nomen omen, żywym organizmie musiałby jej wyjaśnić już ktoś, kto lepiej znał się na tej dziedzinie magii.
______________________
After all these years you still don't know The things that make you
beautiful
Harmony Seaver
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 156 cm
C. szczególne : Wiecznie obecny, promienny uśmiech (SeaverSmile™). Często chodzi z łyżwami przewieszonymi przez ramię. Bransoletka z charmsami. Tatuaż na lewym przedramieniu - fiolka zamknięta zwojem, z którego wypływa syrenka, otoczona falami. Blizna w kształcie kluczy nad sercem.
Na jego słowa od razu przestała podskakiwać i przygryzła obie wargi w strasznie głupim wyrazie, świecąc oczami jak jakaś łania, która została zatrzymana w światłach. Zaraz jednak pokiwała szybko głową, pokazując, że zrozumiała. - Mogę panu profesorowi powiedzieć, że bliżej mi do zielarstwa niż zaklęć – zaśmiała się lekko, może przez to, że rozładowywała stres swoją poprzednią słowną wpadką, a może dlatego, że już ekscytowała się na możliwe rozwiązanie jej problemu. Sama nie umiała stwierdzić, mając w sobie zdecydowanie za dużo emocji niż rozsądek by na to zezwalał, a wszystkie przeżywała równie hucznie. Chociaż wcale nie skłamała, co tylko potwierdziła szybkim pokiwaniem głową. Prawdą było, że zielarstwo pod kątem tropikalnych roślin i ich użycia przez odległe, magiczne kultury naprawdę ją interesowało. Była tym zafascynowana jako podróżnik, odkrywca, ktoś, kto chce stąpać po świecie, badając go, jego prawa i podważając istniejące już teorie, w poszukiwaniu sekretów. Nie to było jednak jej dzisiejszym tematem, choć kto wie, może jeszcze przyszłaby z pytaniami to profesora o wyjątkowo nietypowe rośliny, gdyby Irvette nie wykazała nimi zainteresowania lub potrzebowałyby dodatkowej wiedzy. Zmarszczyła trochę brwi na słowo „suszenie”. Zasuszała każdą kwiatową koronę i nie mogła o ich powiedzieć, że wyglądały tak samo jak dnia, w którym je dostała. - Ale suszenie odbiera kolory? – zdziwiła się, nie negowała jednak jego metod. Nie śmiałaby wątpić w fakt, że profesor Walsh miał od niej dużo rozleglejszą wenę. – W jaki sposób do ususzenie do żywicy sprawiłoby, że zachowałyby swój wygląd jak teraz? Mogła się pogodzić z faktem, że nie zachowają zapachu, najważniejsze dla niej było, by wyglądał tak jak teraz, niezmiennie, nieprzemijająco. Samo wspomnienie miało zostać z nią do końca życia, to prawda, ale bukiet ten był namacalnym dowodem, jak się wtedy poczuła, jak bardzo mogła liczyć na wsparcie przyjaciela i że byli dla siebie nawet w trudnych momentach. Jeżeli był sposób, zamierzała się go podjąć. Po prostu najpierw chciała go poznać.
Christopher Walsh
Wiek : 35
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183
C. szczególne : Blizna u dołu brzucha oraz niewielka blizna na ręce, blizny na piersi po jadzie akromantuli, ciemnogranatowe blizny na lewym ramieniu; obrączka z czarno-zielonej muszli; runa agliz na lewym nadgarstku
Christopher nie zamierzał kwestionować jej słów, nie uważając, żeby dziewczyna robiła w tej chwili coś tylko po to, żeby mu się przypodobać. Owszem, nie do końca pasowało mu to, co powiedziała wcześniej, ale nie był typem człowieka, który wszędzie wietrzył podstęp, który koncentrował się jedynie na tym, że inni najpewniej chwili go zranić, nie wymyślał sobie problemów tam, gdzie ich nie było. Mówiąc najprościej, po prostu starał się przyjmować pewne rzeczy na wiarę, zakładając, że jego rozmówcy byli z nim szczerzy. Przede wszystkim zaś nie zamierzał się kłócić z uczennicą, bo nie miało to żadnego celu i do niczego by nie doprowadziło. Mieli zresztą poważniejsze sprawy, niż rozmowę na temat tego, co było jej ulubionym przedmiotem. - Widziałaś kiedyś, jak wyglądają przedmioty zatopione w żywicy? Albo właśnie kwiaty? - zapytał jej spokojnie, po czym ostatecznie sięgnął po własnego wizzbooka, żeby odszukać zdjęcia, które chciał jej pokazać. Uznał, że tak będzie najłatwiej wyjaśnić dziewczynie, dlaczego wspomniał o tej metodzie. - Możemy zastosować do nich również odpowiednie zaklęcia, ale żeby spróbować zalać żywe kwiaty żywicą, musielibyśmy wcześniej sprawdzić to na jakimś innym bukiecie. Nie chciałbym zniszczyć czegoś tak cennego. Widzisz, problem z żywicą polega jednak na tym, że tak naprawdę żywe kwiaty, które w niej utopisz, ulegają, nazwijmy to, powolnemu rozkładowi i ostatecznie niszczeją - powiedział, starając się wyjaśnić, dlaczego proponował jej takie, a nie inne rozwiązanie. Oczywiście, Harmony mogła z niego zrezygnować i poszukać czegoś innego, Christopher na pewno by się wtedy nie obraził, ale mimo to chciał rozwinąć przed nią pewien wachlarz możliwości, uznając, że to ona musiała sama dokonać wyboru.
______________________
After all these years you still don't know The things that make you