Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Cieplarnia numer trzy

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Strona 15 z 27 Previous  1 ... 9 ... 14, 15, 16 ... 21 ... 27  Next
AutorWiadomość


Septienne Blythe
avatar

Nauczyciel
Wiek : 37
Galeony : 99
  Liczba postów : 88
Cieplarnia numer trzy - Page 15 QzgSDG8




Gracz




Cieplarnia numer trzy - Page 15 Empty


PisanieCieplarnia numer trzy - Page 15 Empty Cieplarnia numer trzy  Cieplarnia numer trzy - Page 15 EmptyNie 3 Paź - 19:51;

First topic message reminder :


Cieplarnia numer trzy

Trzecia z cieplarni mieści w sobie najniebezpieczniejsze rośliny. Można tu spotkać mandragory, wnykopieńki, a także jadowitą tentakulę, która skrada się za pomocą macek. Należy na nią uważać. Jest to cieplarnia, do której uczęszcza się najchętniej, gdyż rośliny z tego miejsca otaczane są zainteresowaniem.

Powrót do góry Go down

AutorWiadomość


Christopher Walsh
Christopher Walsh

Nauczyciel
Wiek : 35
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183
C. szczególne : Blizna u dołu brzucha oraz niewielka blizna na ręce, blizny na piersi po jadzie akromantuli, ciemnogranatowe blizny na lewym ramieniu; obrączka z czarno-zielonej muszli; runa agliz na lewym nadgarstku
Galeony : 6710
  Liczba postów : 2648
https://www.czarodzieje.org/t18076-christopher-o-connor#514253
https://www.czarodzieje.org/t18088-poczta-chrisa#514438
https://www.czarodzieje.org/t18079-christopher-o-connor#514252
https://www.czarodzieje.org/t18310-christopher-o-connor-dziennik
Cieplarnia numer trzy - Page 15 QzgSDG8




Moderator




Cieplarnia numer trzy - Page 15 Empty


PisanieCieplarnia numer trzy - Page 15 Empty Re: Cieplarnia numer trzy  Cieplarnia numer trzy - Page 15 EmptySob 4 Kwi - 21:50;

Działo się zbyt wiele, by naprawdę skupiał się na tym, co stało się, kiedy Josh wypił nieszczęsną herbatę. Nie chciał do tego wracać, do tego momentu, w którym niemalże nie miał mu już jak uciec, do tych wszystkich bzdur, które opowiadał pod wpływem składników, jakie na pewno znajdowały się w napoju. Christopher nie chciał się również zastanawiać nad tym, czy Walsh zdawał sobie sprawę z tego, co ta herbata robi, bo to prowadziło do kolejnych pytań, których na pewno nie chciałby zadawać. To, że znalazł się na jego lekcji, było całkowitym przypadkiem i wiązało się po prostu z April, z którą chciał się przywitać i dowiedzieć się, jak ona się czuje. W końcu od czasu spotkania w wiosce nie mieli zbyt wiele czasu na rozmowy, nic zatem dziwnego, że się o nią martwił, może w sposób uzasadniony, skoro wyjechała. Nie znał powodów jej decyzji, ale też nie był człowiekiem, który biegałby za inni i naciskał na nich, by powiedzieli mu, o co chodzi. Uznał, że jeśli kobieta zechce, to po prostu sama do niego napisze, by wszystko wyjaśnić. Tak czy inaczej - nie, nie poszedł na jego lekcję dla niego, nie, nie spadał z miotły dlatego, że marzyło mu się przyciągnięcie jego uwagi. Z kolei ostatni komentarz Walsha spowodował, że całkowicie się zdekoncentrował i w końcu zepchnął to wszystko na dno pamięci, tam, gdzie powinno znajdować się już zawsze. Nigdy nie wpadłby na to, że mężczyzna będzie dalej próbował.
Przeniósł właśnie do cieplarni ostatnie kwiaty. Doskonale wiedział, że dwójka musiała zostać zwolniona do rana, bo Vicario zamierzała przygotowywać się tam do kolejnych zajęć, a on po prostu nie mógł tak o spowodować, że pozostałe kwiaty zniknąć. Zresztą, były również zbyt piękne, by po prostu je wyrzucać i teraz Christopher zastanawiał się, co właściwie miałby z nimi zrobić. Być może po prostu pozwolić, by znalazły się w Wielkiej Sali? To zawsze była jakaś myśl, a istniał cień szansy, że ktoś się przynajmniej z tego powodu ucieszy, mógł je również rozdać pozostałym nauczycielom. Zastanawiając się nad tym, odstawił kwiaty na stół i aż drgnął, kiedy usłyszał jego głos, a serce wywinęło mu koziołka. Naprawdę? Czy Walsh nie miał dość po tym wszystkim, co ich spotkało? Zresztą, jeśli się nie mylił, to sam Josh spoglądał nieco inaczej na April, a przecież to jemu usiłował to wmówić, z jakiegoś bliżej nieokreślonego powodu. Tak, to prawda, że Walsh nie miał pojęcia o tym, kto właściwie podoba się Christopherowi, ale jeszcze nie było powodem do tego, by zachowywać się tak, a nie inaczej, zadawać takie, a nie inne pytania. Nieważne.
- Tak - powiedział cicho, nie odwracając się w jego stronę. Przesunął opuszkami palców po płatkach kamelii, która stała przed nim, a później ruszył dalej, starając się nie patrzeć na Josha, aczkolwiek kątem oka wyłapał, że ten zamknął drzwi. Mimowolnie naprężył wszystkie mięśnie, jakby szykował się do jakiegoś ataku z jego strony, a później poprawił podciągnięte nieco rękawy jasnej koszuli. Zatrzymał się przy malinie, która była zdecydowanie jednym z delikatniejszych okazów, ale kwiaty trzymały się jeszcze całkiem dobrze. Sprawdził, czy mają odpowiednio wiele wody i w końcu podniósł głowę, by przyjrzeć się profesorowi, po czym delikatnie zmarszczył brwi. Fioletowy hiacynt?
- Trudno to ocenić... profesorze - powiedział spokojnie, pozostając po swojej stronie stołu i kładąc na nim dłonie, na których wsparł się nieco mocniej. Czego tak naprawdę chciałeś? Chris nie czuł się zbyt pewnie, mimo wszystko mając w pamięci to, co się działo w czasie ich ostatniego spotkania sam na sam, a teraz znowu znajdowali się w pewnego rodzaju potrzasku. Josh zostawił go wtedy bez słowa wyjaśnienia i chociaż może tak było lepiej, to mimo wszystko to kłuło Christophera. Gajowy nadal nie wiedział, czy to był wybryk wywołany herbatą, czy może, z jakiegoś szalonego powodu, Josh zrobił to, bo wydawało mu się, że to dobry pomysł. Sam przecież powiedział, że to nieodpowiednia chwila, prawda?
Patrzył teraz prosto w jego ciemne oczy, wyraźnie oczekując od niego odpowiedzi na pytania, których nie postawił. Przede wszystkim jednak chciał wiedzieć, co Josh właściwie tutaj robi, czego chce, czego oczekuje. Przyszedł znowu robić sobie żarty, czy może jednak wreszcie zebrał się na odwagę, by powiedzieć, co nim kierowało w tamtym całkowitym porywie szaleństwa? Być może jego policzki pokryły się rumieńcem - z całą pewnością tak było - ale spojrzenie miał raczej zimne i starał się zachować odpowiednią powagę.

______________________

After all these years
you still don't know
The things
that make you
beautiful
Powrót do góry Go down


Joshua Walsh
Joshua Walsh

Nauczyciel
Wiek : 37
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 193cm
C. szczególne : runa algiz za lewym uchem, obrączka z bladoróżowej muszli, bransoletki na lewym nadgarstku
Galeony : 4710
  Liczba postów : 2196
https://www.czarodzieje.org/t18077-joshua-walsh
https://www.czarodzieje.org/t18086-poczta-profesora-walsha#514412
https://www.czarodzieje.org/t18084-joshua-walsh#514388
https://www.czarodzieje.org/t18300-joshua-walsh-dziennik#520887
Cieplarnia numer trzy - Page 15 QzgSDG8




Moderator




Cieplarnia numer trzy - Page 15 Empty


PisanieCieplarnia numer trzy - Page 15 Empty Re: Cieplarnia numer trzy  Cieplarnia numer trzy - Page 15 EmptyPon 6 Kwi - 21:41;

Z tego mogło coś być… Te słowa ciągle obijały się w jego głowie, a on nie dawał im w pełni wiary. Nie potrzebował nikogo, jeśli miał być szczery. Miał za dużo na głowie i nie był pewien, czy byłby w stanie utrzymać się przy kimś dłużej. Flirtował z każdym, z kim tylko przyszło mu rozmawiać, nie widział problemu w jednorazowych przygodach. Ba, odwiedzając ojca w Lodynie, nie raz korzystał ze swojego uroku do podrywania mugolskich uroczych dam i nie tylko ich, żeby później teleportować się, gdy nie widzieli. Nie był dobrym materiałem na cokolwiek poważniejszego niż zabawa, a jednak… Jednak wciąż, od felernego wieczoru w chatce i zdradzieckiej herbaty zastanawiał się, dlaczego tak bardzo się przed tym broni. Co jeśli akurat nadarzała się okazja? Właściwie miał dwa wyjścia. Mógł wyjaśnić wszystko, przeprosić i zostawić mężczyznę w spokoju, albo wyjaśnić, przeprosić i próbować jeszcze raz, tym razem szczerze, bez żartów. Nie wiedział które wyjście jest właściwe, nie był pewien, czy w ogóle Chris byłby nim zainteresowany, czy w ogóle podobają mu się mężczyźni. W końcu to, że nie podobała mu się April, jeszcze nic nie znaczyło. Ostatecznie Josh śmiało mógłby powiedzieć, że April jest atrakcyjna i nie widziałby problemu w umawianiu się z nią, gdyby nie fakt, że traktował ją jak siostrę… Jeśli wykluczyć sposób prowadzenia z nią rozmów.
Stojąc w drzwiach, później zamkniętych, obserwując gajowego, miał wrażenie, że za chwilę serce wyskoczy mu gardłem. Przymknął na sekundę oczy, zaczynając głęboko oddychać, aby skupić się na tym, po co tu przyszedł i nie zastanawiać się nad tym, co będzie. Czy go wyrzuci z cieplarni? Rzuci w niego kwiatami? Wyjdzie? Było wiele możliwości, a jedną z nich było wysłuchanie i przyjęcie przeprosin. Dopóki ta możliwość istniała, dopóty Josh zamierzał próbować. Z tego powodu szukał konkretnych kwiatów, a dwa miał już w dłoni - nagietek oraz fioletowy hiacynt. Wyrażenie żalu i prośba o wybaczenie. Właściwie mógłby zatrzymać się na tych dwóch kwiatach, ale szukał jeszcze dwóch konkretnych, dla uwydatnienia własnej skruchy. W tym samym czasie próbował jakoś zatrzymać mężczyznę w cieplarni, zagadując o kółko. Nie dziwił go jego ton głosu, pewnie sam byłby równie formalny, będąc na jego miejscu. Dostrzegał napięcie, które było nawet wyczuwalne w powietrzu. Pewnie zaśmiałby się z tego, gdyby nie powaga sytuacji. Chciał to wszystko naprostować i… Tak. Chciał spróbować, jeśli tylko było to możliwe. Sądząc po jego rumieńcach i reakcjach… Musiało się udać, jeśli tylko przeprosiny przejdą bez komplikacji.
Skrzywił się na zaakcentowane “profesorze”. Czyli zrobili krok do przodu, a później daw w tył. Wciągnął głęboko powietrze, rozglądając się po kwiatach, szukając następnego. Granatowiec właściwy - głupota. O tak, tego powinien dać równie dużo, co nagietka.
- Sądząc po kwiatach, mieli ciekawe zadanie. Co będzie dalej z kwiatami? - spytał, odnajdując wymagany kwiat, i przechodząc spokojnie do niego. Dobrał kilka, umiejscawiając je obok kwiatów nagietka. Został tylko malina. Spojrzał ponownie na Chrisa, dostrzegając jego lodowate spojrzenie. Dostrzegał w tych błękitnych tęczówkach pytania, których nie trzeba było zadawać, aby zawisły między nimi. Przez moment po prostu stał, trzymając nieskończony, niezbyt urodziwy bukiet w dłoniach, nie odrywając od niego spojrzenia, jakby sprawdzał, na co ma odpowiedzieć. W końcu uśmiechnął się delikatnie, samymi kącikami ust, opuszczając wzrok na kwiaty, przed którymi stał gajowy. Podszedł powoli do niego, wręcz ostrożnie, jakby podchodził do spłoszonego stworzenia. Po ostatnich wygłupach nie był pewien, czy od razu nie dostanie w zęby. Pamiętał, jak stanowczy potrafił być Chris, jak odmieniał się w obliczu zagrożenia, a coś mu podpowiadało, że w j=tej chwili to właśnie jego gajowy postrzega jako zagrożenie.
- Potrzebuję maliny - powiedział krótko, stając blisko gajowego i wyciągając rękę po kwiaty. Tych również nie szczędził, na równi z granatowcem. W końcu spojrzał krytycznie na bukiet. Wymowę miał prostą, ale urody raczej mu brakowało. Nigdy nie był dobry ze sztuk artystycznych, a tworzenie wiązanek, z pewnością do tego należało. Uniósł na moment kompozycję do twarzy, wciągając zapach kwiatów, po czym wyciągnął dłoń z nimi w stronę Chrisa. - Nie wiedziałem, jakie ma działanie herbata. Kupiłem ją, bo wiele osób ją kupowało i uznałem, że pewnie jest dobra. W czasie kupowania nie byłem do końca skupiony na tym, co robię przez jakieś nadzienie z pączka, ale to i tak nie tłumaczy niczego. Gdybym wiedział, co się kryje w tej herbacie, nie piłbym jej, a już na pewno nie wysłałbym tobie w ramach prezentu. Przepraszam - wyjaśnił wszystko zupełnie szczerze. Nie zamierzał tłumaczyć się z tego, co robił po wpływem herbaty, każdy wiedział, jak działa amortencja. Inna sprawa, że przez ostatnie zdarzenia, teraz miał problem nie wspominać przyjemnego uczucia, jakiego doznał, obejmując O’Connora. Może kiedyś, a może nigdy. Czekał, z wyciągniętymi ku niemu kwiatami, czekając, czy przeprosiny zostaną przyjęte. Był jeszcze jeden bukiet, który zamierzał zrobić, w zależności od reakcji gajowego.

______________________


Peace in your gardens and light from your eyes
No one can hold me the way you do
Powrót do góry Go down


Christopher Walsh
Christopher Walsh

Nauczyciel
Wiek : 35
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183
C. szczególne : Blizna u dołu brzucha oraz niewielka blizna na ręce, blizny na piersi po jadzie akromantuli, ciemnogranatowe blizny na lewym ramieniu; obrączka z czarno-zielonej muszli; runa agliz na lewym nadgarstku
Galeony : 6710
  Liczba postów : 2648
https://www.czarodzieje.org/t18076-christopher-o-connor#514253
https://www.czarodzieje.org/t18088-poczta-chrisa#514438
https://www.czarodzieje.org/t18079-christopher-o-connor#514252
https://www.czarodzieje.org/t18310-christopher-o-connor-dziennik
Cieplarnia numer trzy - Page 15 QzgSDG8




Moderator




Cieplarnia numer trzy - Page 15 Empty


PisanieCieplarnia numer trzy - Page 15 Empty Re: Cieplarnia numer trzy  Cieplarnia numer trzy - Page 15 EmptyPon 6 Kwi - 22:54;

Mogło coś z tego być? Christopher pewnie popatrzyłby na niego, jak na szaleńca, gdyby tylko wiedział, o czym dokładnie Josh myśli, co kryje się w jego głowie, pośród plątaniny myśli, jakich nie dało się tak po prostu przejrzeć. Wędrowali po dwóch zupełnie odmiennych ścieżkach, które raczej nie miały prawa się spotkać, to były dwa różne światy, dwie różne możliwości, tak od siebie odległe, że trudno było znaleźć jakiś wspólny język, jakiekolwiek wspólne miejsce. Podczas, gdy Josh nie przywiązywał zbyt wielkiej wagi do swoich uczuć, do swoich związków, do czegokolwiek takiego takiego, Christopher przez całe swoje życie umiał kochać tylko jednego mężczyznę. Wszystkie inne spojrzenia, wszystkie komplementy i uwagi, były dla niego sztuczne, wyreżyserowane i nastawione tylko na jedno. Nie umiał nawiązywać bliższych znajomości, a wiedząc, że jego uczucie do Charliego wciąż i wciąż nie wygasa, że wciąż się tli, choć pewnie już w zupełniej innej formie, niż przed laty, nie zamierzał uparcie kogoś szukać. Nie czuł się źle z tym że był sam, nie czuł się z myślą, że być może spędzi tak resztę swojego życia, w chatce pod Hogwartem, zawierając znajomości i przyjaźnie z pozostałymi nauczycielami i skupiając się w pełni na tym, co stanowiło jego pracę. Bo tak naprawdę, czy istniał ktokolwiek, kto w ogóle chciałby próbować mierzyć się z Charliem? Z niespełnionym uczuciem, które wyrosło dobrych dwadzieścia lat wcześniej, gdy byli jeszcze dzieciakami, a później wzrastało wraz z Chrisem, rok po roku, stając się uczuciem niesamowicie dojrzałym i poważnym. Chcąc, by jego przyjaciel był szczęśliwy, mając świadomość, że nigdy nie spojrzy na niego tak, jak sam na niego patrzył, po prostu zatrzymał to wszystko dla siebie, życząc mu szczęścia i ze stoickim spokojem obserwując, jak to szczęście naprawdę znajduje i się w nim zapada. Spokojnie można byłoby więc powiedzieć, że jeśli Chris kochał, to całym sobą i bez najmniejszego wyjątku.
Przyglądał mu się spod przymkniętych powiek, zza szkieł okularów w grubych oprawkach, które stanowiły teraz jakąś formę pierwszej bariery. Nie wiedział, czego dokładnie Josh chciał, ale biorąc pod uwagę to, jakie wybierał kwiaty i jak do nich podchodził, Chris zaczął podejrzewać, że z jakiegoś powodu mężczyzna sięgnął po naszykowany przez niego prosty słownik, a teraz próbował go wykorzystać. Ta myśl spowodowała, że serce gajowego zabiło zadziwiająco mocno, bo nie spodziewał się czegoś takiego, nie wpadłby chyba na to, że Walsh zada sobie chociaż trochę trudu, żeby go przeprosić, nie mówiąc już o tym, że zechce zrobić to w taki sposób, jednoznacznie pokazując mu, że poświęcił całkiem sporo czasu na poznanie mowy kwiatów, na nauczeniu się ich rozpoznawania. Myśl ta spowodowała, że na policzki gajowego bardzo powoli wypłynęły kolejne rumieńce, których nie umiał powstrzymać, a jego myśli wymknęły się z jakichkolwiek ram i poszybowały własnym torem, skacząc jedna ponad drugą.
- Chciałem zanieść je do Wielkiej Sali - powiedział w końcu ostrożnie, jakby obawiał się, że to może zostać wyśmiane albo w jakiś sposób podłoży się Walshowi, który z miejsca to wszystko odwróci, jak kota ogonem i znowu zacznie swoje żarty, z których z reguły nie wynikało nic poważnego, a to chyba nie było coś, co Chrisowi by odpowiadało. Patrzył na niego, kiedy mężczyzna się do niego zbliżał, a jego mięśnie mimowolnie znowu się naprężały, jednak kiedy Josh się odezwał, Christopher rozchylił nieznacznie wargi i zamarł wpół niewypowiedzianych słów. Czy potrzebował jeszcze jakiegokolwiek innego potwierdzenia na to, że profesor doskonale wiedział, co robi? Że znał znaczenie kwiatów, które składał w niezbyt umiejętny bukiet? Poczuł, jak przebiega go dreszcz i miał nawet wrażenie, że włoski na jego rękach i karku nieznacznie się uniosły. Patrzył na niego, mając pełną świadomość tego, że dzielił ich właściwie tylko stół i to była jego jedyna obrona przed tym, co miało nadejść.
Nie wziął od niego kwiatów, czekając na to, co chce mu powiedzieć. Nie wiedział, czy spodziewać się wyjaśnień, czy kolejnych żartów, czy czekać na coś poważnego, czy może jednak na dalsze próby zachowywania się, jakby nic się nie stało. Jak w czasie jego lekcji, na której znalazł się tak całkowicie przypadkowo i czuł się z tym niesamowicie dziwnie, jakby zawieszony w jakiejś pustce, do której nie powinien trafić. Walsh podchodził wtedy do wszystkiego tak lekko, jakby już zapomniał, co się wydarzyło, jakby nie pamiętał, że go złapał i do siebie przyciągnął. Na samo wspomnienie, poczuł dziwną pustkę wypełniającą cały jego brzuch. A później słuchał go właściwie z pełnym niedowierzaniem, bo nie spodziewał się, że Josh jest skłonny do bycia tak szczerym i poważnym. Nie wiedział o nim tak naprawdę zbyt wiele, a teraz chyba dopiero zdawał sobie sprawę z tego, jak tak naprawdę mało tego było. Tylko, czy to znaczyło, że chciał dowiedzieć się więcej? Właściwie sam nie wiedział, w którym momencie, nie odrywając od niego spojrzenia jasnych oczu, sięgnął po podane przez niego kwiaty. Musnął je lekko opuszkami palców i spojrzał na nie, jakby chciał z nimi w jakiś sposób porozmawiać, jakby chciał je zapytać, czy są pewne, że chcą opowiedzieć dokładnie to, o czym mówił Walsh.
Żal; wybacz mi, proszę; głupota; wyrzuty sumienia. Tylko tyle i aż tyle. Mógł próbować opowiadać mu prawdziwe epopeje, gdyby zechciał, gdyby potrzebował czegoś takiego, ale przekaz, jaki właśnie dla niego naszykował, był całkowicie jasny. Biorąc zaś pod uwagę fakt, że poza słowami, włożył w to wszystko kwiaty... Christopher odetchnął głęboko, starając się zapanować nad tą dziwną falą pomieszanych uczuć, jaka przez niego przeszła. Był, jeśli można tak powiedzieć, co najmniej zagubiony.
- Mogłeś powiedzieć to wtedy - powiedział cicho, patrząc teraz na trzymane kwiaty, które nadal delikatnie gładził, nie chcąc chyba przypatrywać się w tym momencie Joshowi.

______________________

After all these years
you still don't know
The things
that make you
beautiful
Powrót do góry Go down


Joshua Walsh
Joshua Walsh

Nauczyciel
Wiek : 37
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 193cm
C. szczególne : runa algiz za lewym uchem, obrączka z bladoróżowej muszli, bransoletki na lewym nadgarstku
Galeony : 4710
  Liczba postów : 2196
https://www.czarodzieje.org/t18077-joshua-walsh
https://www.czarodzieje.org/t18086-poczta-profesora-walsha#514412
https://www.czarodzieje.org/t18084-joshua-walsh#514388
https://www.czarodzieje.org/t18300-joshua-walsh-dziennik#520887
Cieplarnia numer trzy - Page 15 QzgSDG8




Moderator




Cieplarnia numer trzy - Page 15 Empty


PisanieCieplarnia numer trzy - Page 15 Empty Re: Cieplarnia numer trzy  Cieplarnia numer trzy - Page 15 EmptySro 8 Kwi - 23:02;

Nawet Josh nie podejrzewał, że mógłby kiedykolwiek spędzić tyle czasu na uczeniu się kwiatków… Jednak, nie wiedząc jak wyjaśnić, obawiając się, że gajowy może nie dać mu dojść do słowa, gdy znów pojawi się w jego chatce, szukał innego sposobu. Później zobaczył ogłoszenie i uznał, że to będzie najlepszy sposób. Teraz, widząc powiększające się rumieńce a twarzy Chrisa, zastanawiał się, co jest ich przyczyną. Wcześniej rumienił sie po prostu, na kompleenty. Ostatnio rumienił się przez bliskość… Teraz? Domyślił się, że uczył się mowy kwiatów, czy to były rumieńce gniewu i powinien zwiewać, albo przynajmniej rozbroić go rzucając expeliarmus? Postanowił zaryzykować i kontynuował, pytając o kwiaty. Spojrzał na chwilę na mężczyznę, gdy zdradził dalsze plany wobec roślin. Nie wyśmiewał go, skinął za to głową, przyjmując jego odpowiedź. W Wielkiej Sali na pewno wyglądałyby ładnie i ucieszyły nie jedno oko. Ostatecznie nie trzeba być koneserem sztuki, żeby docenić piękno, prawda? Teraz jednak skupiony był na czymś zupełnie innym, szukając kwiatów, które miały wyręczyć go w dobieraniu słów. Cóż mu mówiło, że w ten sposób o wiele łatwiej będzie mu trafić do O’Connora, niż zwyczajnym tłumaczenie się.
Przyglądał mu się, idąc po kwiat maliny i aż miał ochotę mrugnąć do niego zaczepnie, gdy ten rozchylił usta i zamarł. Gdyby nie okoliczności, uznałby to za całkiem zabawne. Uśmiechał się jedynie łagodnie, zastanawiając się, czy Chris przyjmie kwiaty. Dość zabawne, że dawał kwiaty drugiemu mężczyźnie, kiedy nawet kobietom nie dawał ich zbyt często, a jedynie przy ważnych okazjach. Teraz za to czuł się jak przed jakimś egzaminem. Stres, niepewność, chęć ucieczki, ale na szczęście żal, wyrzuty sumienia, podpowiadały mu, co się dzieje. Było mu głupio. Kiedy wypił herbatę… Choć większość słów była prawdziwa, pojawiała się czasem w jego myślach, tak zdecydowanie nie powinien był sobie na tyle pozwalać. Choć z drugiej strony wniknęło z tego coś dobrego. Ostatecznie wiedział, że gajowy nie szaleje za April, która nagle wyjechała. Dowiedział się też jeszcze jednej rzeczy, która była powodem tego całego szaleństwa - Chris nie był obojętny na jego bliskość i bynajmniej nie reagował niechęcią. Zamierzał więc spróbować dotrzeć do niego, sprawić, żeby otwarł się przed nim. W końcu, dlaczego nie?
Oczekiwanie, czy przyjmie kwiaty, zdawało się wiecznością. Pewność siebie zaczęła słabnąć, ale gdy tylko gajowy wyciągnął rękę po kwiaty, Josh poczuł, jak kamień spada mu z serca. Obserwował, jak mężczyzna delikatnie gładzi płatki roślin, czując nagłe uczucie zazdrości wobec nich. Pokręcił lekko głową do własnych myśli, ze zdumieniem odkrywając dziwną lekkość, którą zaczął czuć, gdy przeprosiny zostały ostatecznie przyjęte. Zaraz jednak wciągnął głęboko powietrze, starając się opanować kołatające dziwnie serce, kiedy padło proste stwierdzenie. Cóż, mógł… Zwiesił na moment głowę, bawiąc się bransoletkami na nadgarstku i próbując dobrać słowa.
- Może i mogłem, ale tak naprawdę sam potrzebowałem chwili, żeby wszystko jakoś… Poukładać - odparl krótko, podnosząc spojrzenie, po czym na nowo odwrócił głowę w stronę kwiatów. - Pierwszy raz byłem potraktowany amortencją… A jednak nie wszystko, co mówiłem, było zmyślone. Większość pokrywała się z tym, co od jakiego czasu chodziło mi po głowie… Chętnie bym cię bardziej poznał, wyszedł na kawę, herbatę, drinka, co wolisz - zaczął się tłumaczyć, powoli odnajdując kwiaty, których potrzebował Wybrał forsycję, a także dziewannę. Uniósł kwiaty do nosa i wdychając ich zapach, rozglądał się dalej, tym razem unikając patrzenia na Chrisa. Zastanawiał się, co jeszcze miał powiedzieć. Dlaczego nie wyjaśnił wszystkiego wcześniej? W końcu widzieli się na miotlarstwie. Prawda jednak była taka, że wtedy było zbyt dużo osób, przy których nie zamierzał poruszać tematu. Zachowywanie się, jakby nic się nie stało, było prostsze i było czymś normalnym. W końcu jednak nadeszła pora przeprosin i wyjaśnień. Dostrzegł liatrę, którą dobrał do nowego bukietu i bratek. Został mu jeszcze aster, którego nie potrafił wypatrzeć. Przystanął więc w miejscu i spojrzał w stronę Chrisa.
- Jakbym wtedy to wszystko powiedział… Przecież wyglądałeś, jakbyś chciał mnie uderzyć. Nie zrobiłbyś tego, słysząc, że większość tego co mówiłem, podtrzymuję?

______________________


Peace in your gardens and light from your eyes
No one can hold me the way you do
Powrót do góry Go down


Christopher Walsh
Christopher Walsh

Nauczyciel
Wiek : 35
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183
C. szczególne : Blizna u dołu brzucha oraz niewielka blizna na ręce, blizny na piersi po jadzie akromantuli, ciemnogranatowe blizny na lewym ramieniu; obrączka z czarno-zielonej muszli; runa agliz na lewym nadgarstku
Galeony : 6710
  Liczba postów : 2648
https://www.czarodzieje.org/t18076-christopher-o-connor#514253
https://www.czarodzieje.org/t18088-poczta-chrisa#514438
https://www.czarodzieje.org/t18079-christopher-o-connor#514252
https://www.czarodzieje.org/t18310-christopher-o-connor-dziennik
Cieplarnia numer trzy - Page 15 QzgSDG8




Moderator




Cieplarnia numer trzy - Page 15 Empty


PisanieCieplarnia numer trzy - Page 15 Empty Re: Cieplarnia numer trzy  Cieplarnia numer trzy - Page 15 EmptyCzw 9 Kwi - 9:04;

Oczywiście, że wysłuchałby zwyczajnych przeprosin, nie był taką gnidą, żeby nie zwrócić na to najmniejszej uwagi, ale w tym, co robił obecnie Josh, było coś więcej, coś nie do końca uchwytnego, a na pewno Christopher nie umiał znaleźć odpowiednich słów na uczucie, jakie wywołało zachowanie mężczyzny. Kwiaty miały w sobie coś niecodziennego, coś na kształt czarów, a on doskonale pamiętał, jak jego dziadek układał wiadomości dla swojej żony, jak przekazywał jej w ten sposób nie tylko miłość, ale tłumaczył jej to, co danego dnia się w nim kryło. Doceniał to, że umieli rozmawiać w ten sposób, że było to swoiste milczące porozumienie, które nie musiało być zrozumiałe dla każdego z ich otoczenia. Z jednej strony gajowy chciałby, by wszyscy wiedzieli, jak posługiwać się tym językiem, ale z drugiej - miał wrażenie, że to coś na tyle intymnego, że nie ma sensu rozgłaszać wszem wobec jak go używać. Nie sądził, by było wielu uczniów, którzy na dłużej zapamiętają tę prostą lekcję, ale również nigdy nie wpadłby na to, że Walsh uprze się i postanowi przepraszać w sposób, który wybiegał daleko poza zwyczajną kurtuazję oraz przyjęte zwyczaje. Mówiąc inaczej - nieco mu to imponowało, a jednocześnie powodowało, że czuł nieco dziwny ucisk w okolicy żołądka, a na jego rękach pojawiła się gęsia skórka. To, co robił teraz Walsh, nieodzownie wpisywało się w słowo: starania, a Christopher nie miał bladego pojęcia, co ma z tym zrobić. Owszem, to nawet było miłe, że po tych wszystkich wybrykach, po tym, jak po prostu wyszedł z chatki, a później w czasie własnej lekcji zachowywał się, jakby nic się nie stało, nagle postanowił jednak pewne sprawy wyjaśnić, ale to wszystko nadal nie było w pełni tym, czego gajowy chciał. Ostatecznie bowiem Walsh spokojnie mógł odsunąć się, mógł już wtedy, z miejsca powiedzieć po prostu, że jest mu wstyd, że jest mu głupio, że nigdy czegoś podobnego by nie zrobił. Biorąc zaś pod uwagę, jak później swobodnie flirtował z April, gajowy właściwie nie miał żadnych wątpliwości co do tego, że ta szalona herbata podbiła jedynie pewne sprawy, których Josh wcale nie traktował poważnie. Ostatecznie, tak działała amortencja, uderzała w tego, kto ją przyjmował i kierowała myśli bezpośrednio na tego, kto mu ją ofiarował. Mniej więcej oczywiście, bo też nie dało się tego tak wprost przełożyć, tak wprost powiedzieć i wyjaśnić. Nie był zatem tak naprawdę zły na Walsha, nie w sposób, jakiego pewnie wszyscy się spodziewali, był raczej zły, że zostawił go tam samego, że tak lekko złożył pocałunek na jego dłoniach, jakby to nie było nic wielkiego, że, w końcu, tak naprawdę uciekł. Skoro jednak chciał przeprosić, to Chris nie czuł tak wielkich oporów, by tego nie przyjąć, w końcu wolał żyć z nim w zgodzie, niż niepotrzebnie szarpiąc się, czy robiąc cokolwiek podobnego.
Miał mu już powiedzieć, że rozumie, że w porządku, skoro czuł się nieswojo, skoro amortencja na tyle zmąciła mu myśli, że nie wiedział, jak postępować, to nie było z tym żadnego problemu, ale potem Josh powiedział coś, co spowodowało, że wzdłuż kręgosłupa Chrisa przebiegł dreszcz, a do tego poczuł niezbyt przyjemną pustkę w żołądku. W całym ciele. Był, w pewnym sensie, uprzedzony do takich stwierdzeń, do tych wszystkich - chciałbym cię lepiej poznać, bo jakoś to nigdy nie zdawało egzaminu, a poza tym niepotrzebnie go to stresowało, powodowało, że nastawiał się w dziwny sposób, może nieco jeżył i wcale nie miał ochoty na żadne poznawanie. Odetchnął nieco głębiej, skinął głową na jego słowa i odłożył ostrożnie kwiaty, zakładając chyba, że to już koniec wystąpienia Walsha i wszystko sobie wyjaśnili, kiedy ten zaczął znowu kręcić się między kwiatami, zbierać je, a Chris mimowolnie wyłapywał, co próbuje złożyć i to spowodowało, że z miejsca uznał za konieczne zrobienie z sobą czegokolwiek. Miał pewnie jeszcze jakieś kwiaty do przeniesienia, mógł zacząć składać je w jedno miejsce, żeby było mu łatwiej później je przenosić, mógł... cokolwiek, tak naprawdę, ale Josh odezwał się znowu, a jego serce załomotało wściekle.
- Amortencja jest bardzo zdradliwą rzeczą - powiedział w końcu, odwracając się do niego plecami i wspierając się o stół. Oddychał szybko, czuł wypieki, które właściwie schodziły mu w tej chwili na szyję, na pierś, które wypełzały na jego uszy. Odsunął okulary z nosa, wplątując je właściwie tym samym we włosy i starał się uspokoić, bo nie był najlepszy w radzeniu sobie z tak bezpośrednimi stwierdzeniami. Świetnie sobie radził z ignorowaniem zaczepek, drobnych flirtów i tym wszystkim, ale jak widać, szło mu o wiele gorzej, kiedy sprawy przybierały nieco inny obrót i nabierały kolorów.

______________________

After all these years
you still don't know
The things
that make you
beautiful
Powrót do góry Go down


Joshua Walsh
Joshua Walsh

Nauczyciel
Wiek : 37
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 193cm
C. szczególne : runa algiz za lewym uchem, obrączka z bladoróżowej muszli, bransoletki na lewym nadgarstku
Galeony : 4710
  Liczba postów : 2196
https://www.czarodzieje.org/t18077-joshua-walsh
https://www.czarodzieje.org/t18086-poczta-profesora-walsha#514412
https://www.czarodzieje.org/t18084-joshua-walsh#514388
https://www.czarodzieje.org/t18300-joshua-walsh-dziennik#520887
Cieplarnia numer trzy - Page 15 QzgSDG8




Moderator




Cieplarnia numer trzy - Page 15 Empty


PisanieCieplarnia numer trzy - Page 15 Empty Re: Cieplarnia numer trzy  Cieplarnia numer trzy - Page 15 EmptyPon 13 Kwi - 0:21;

Bądźmy szczerzy, zachowywał się w dość dziwny sposób. Na pewno nigdy nie przypuszczałby, że będzie się uczyć mowy kiatów, żeby przeprosić za coś, co nie było jego winą. Choć dobrze, w pewnym sensie było, bo przecież to on kupił tę nieszczęsną herbatę i wysłał mu ją w prezencie, ale nie to stanowiło problem. Nigdy wcześniej nie wykazywał chęci uczenia się o kwiatkach, ani zwierzątkach, a ostatnio interesował się wszystkim. Teraz zaś szukał konkretnych roślin, żeby przeprosić. Szaleństwo, nad którym nie zamierzał się zastanawiać. Być może to, co się działo po wypiciu naparu z alpejskiej róży, nie było niczym prawdziwym, ale pobudziło ciekawość Josha, pragnienie sprawdzenia co będzie, jeśli odrobinę się postara. Nawet jeśli wymagało to nauki kwiatków i tworzenia marnej jakości bukietów. Był go ciekaw, chciał sprawdzić, jak daleko może się posunąć w tej znajomości, co może zyskać, a co stracić. Czy za tą barierą z rumieńców kryło się więcej ciekawostek, czy może wszystko miał podane jak na tacy? Dostrzegał reakcje gajowego na jego bliskość i chciał przetestować to raz jeszcze, ale w pełni świadomie. Interesował się nim, być może wręcz fascynował, ale czy to było coś złego? Raczej nie, a póki co, w jakiś przedziwny sposób postępował naprzód w tej znajomości, rozwijając ją, wbrew oporom mężczyzny. Gdyby spotkali się parę lat wcześniej, z całą pewnością odpuściłby. Zamiast tego dowiedział się, że kwiat maliny oznacza głupotę.
Pocałunek na dłoniach… Tak niewinny gest, a potrafiący tak skołować. Nie czuł się winnym z jego powodu, w końcu Chris sam położył dłonie na jego twarzy. Nie był więc złodziejem, który nagle coś kradnie, wbrew woli właściciela. Wtedy jednak nie mógł się powstrzymać, choć zdążył odzyskać pełnię świadomości. Potraktował to jako małą zachętę, nie przypuszczając nawet, że O’Connor może czuć się z tego powodu niezbyt komfortowo. Ostatecznie dawał mylne znaki.
- O tak… Mam nadzieję, że następne głupoty będę popełniać bez jej pomocy - zaśmiał się cicho, dostrzegając brakujący kwiat i ruszając w jego kierunku. Aster… Ostatni i bukiet był gotowy. Osobiście nie był pewien, które rośliny bardziej mu się podobały, patrząc na nie jak na barwne wersje słów. Pachniały kusząco, szczególnie frezje mu się pod tym względem podobały, ale cała reszta nie robiła na nim większego wrażenia. Nie potrafił tego odpowiednio układać, ale w tej chwili nie to było najważniejsze. Wiedział, że Chris odczyta wszystko odpowiednio, ale czy będzie chciał jakoś odpowiedzieć? Da zielone światło, czy odmówi przyjęcia kwiatów? Sądząc po tym, jak bardzo był czerwony, jak znów zignorował połowę jego słów, mógł się wszystkiego spodziewać. Przyglądał się bukietowi, uśmiechając się pod nosem i przygryzając nieznacznie wargę. Chwila prawdy? Wyminął stoły, podchodząc do Chrisa tak, aby stanąć tuż obok. Przesunął spojrzeniem po jego twarzy, skupiając się najbardziej na oczach. Te błękitne tęczówki, czy one naprawdę miały tak intensywny kolor, czy tylko mu się wydawało? Spojrzał na okulary, nasunięte na włosy, ze zdumieniem odkrywając, że sam wolałby je tak odsunąć. Aż spuścił na moment spojrzenie, uśmiechając się kącikiem ust do własnych myśli.
- Zignoruj to, co mówiłem… Poza przeprosinami - powiedział cicho, wyciągając w jego stronę kwiaty. Spojrzenie miał łagodne, a jednocześnie tliły się w nich iskierki wesołości. Bynajmniej nie był rozbawiony sytuacją, ale dziwnie… radosny. Nie potrafiłby powiedzieć w tej chwili dlaczego, ale coś w całym tym spotkaniu wywoływało u niego stan ekscytacji. Jak dziecko, które wie, że za chwilę dostanie prezent i nie może się doczekać, aby go otworzyć.

______________________


Peace in your gardens and light from your eyes
No one can hold me the way you do
Powrót do góry Go down


Christopher Walsh
Christopher Walsh

Nauczyciel
Wiek : 35
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183
C. szczególne : Blizna u dołu brzucha oraz niewielka blizna na ręce, blizny na piersi po jadzie akromantuli, ciemnogranatowe blizny na lewym ramieniu; obrączka z czarno-zielonej muszli; runa agliz na lewym nadgarstku
Galeony : 6710
  Liczba postów : 2648
https://www.czarodzieje.org/t18076-christopher-o-connor#514253
https://www.czarodzieje.org/t18088-poczta-chrisa#514438
https://www.czarodzieje.org/t18079-christopher-o-connor#514252
https://www.czarodzieje.org/t18310-christopher-o-connor-dziennik
Cieplarnia numer trzy - Page 15 QzgSDG8




Moderator




Cieplarnia numer trzy - Page 15 Empty


PisanieCieplarnia numer trzy - Page 15 Empty Re: Cieplarnia numer trzy  Cieplarnia numer trzy - Page 15 EmptyPon 13 Kwi - 22:40;

Gdyby poznali się kilka lat wcześniej, w zachowaniu Chrisa nie znalazłby właściwie żadnych różnic. Być może dostrzegłby je, gdyby znał go lepiej w czasach szkolnych, ale wtedy różnica między nimi była jeszcze widoczna. Teoretycznie to były tylko dwa lata, ale mimo wszystko szesnastolatek ma nieco inne myślenie niż czternastolatek, a skoro O'Connor większość zajęć spędzał gdzieś z boku, nie angażując się szczególnie mocno w to, co działo się dookoła niego, nie można było być zdziwionym, że nie znali się zbyt dobrze. Poza tym Walsh w tym czasie pewnie skupiał się na grze, a Christopher przesiadywał w zielarniach i wszędzie tam, gdzie akurat wybierał się Charlie, siłą rzeczy więc ich dróg wędrowały w odmienne strony. Czy jednak zachowywałby się inaczej, niż teraz, gdyby miał dwadzieścia pięć lat? Wątpliwie, bo od kilku ładnych paru lat mężczyzna nie dostrzegał u siebie żadnych konkretnych zmian i postępował już właściwie tylko zgodnie z wybraną przez siebie ścieżką, nadal platonicznie zakochany w Charliem. Był wtedy dokładnie w tym samym miejscu, co teraz, z tą drobną różnicą, że nie pracował w Hogwarcie. Nic więcej, więc różnice mogły występować tylko i wyłącznie po stronie Walsha, który z niewiadomych właściwie powodów składał teraz bukiety i udowadniał tym samym Christopherowi, że doskonale wie, co robi, a to budziło w mężczyźnie dziwne, bliżej nieokreślone emocje, których nie był nawet w stanie do końca opisać. Były porywcze, skrajne, a jednocześnie w pewien sposób pociągające.
Nie bardzo nawet wiedział, jak miałby skomentować jego uwagę. Odnieść ją do siebie? Wolał nie. I tak czuł, że serce wali mu jak zwariowane, a rumieńce zdawały się spływać gdzieś na pierś, co niesamowicie go irytowało. Nie lubił się odsłaniać, nie lubił pokazywać wszystkiego tak jasno, a teraz był niewątpliwie niczym księga gotowa po prostu do odczytania, nie kryła się tutaj żadna tajemnica, wszystko było jasne, przejrzyste i tak oczywiste, że trudno byłoby tego nie dostrzec. Drgnął lekko, kiedy zorientował się, że Josh znajduje się po jego stronie stołu i aż naprężył mięśnie, a potem dostrzegł kolejne kwiaty w jego ręce i z miejsca odczytał znaczenie, chociażby astra. Cierpliwość? W połączeniu ze znaczeniem dziewanny było to nieco chaotyczne. Forsycja. Oczekiwanie. Liatra. Serce Christophera wywinęło w tym momencie fikołka, bo jej znaczenie było potwornie wręcz jasne - spróbuję ponownie. A później dostrzegł bratek i na moment chyba wstrzymał w ogóle oddech, bo prośba o to, by o nim pomyślał, była wręcz szalona. Kompozycja może nie była piękna, może nie była do końca przemyślana, ale jej znaczenie było tak jasne, że chyba tylko całkowity laik nie miałby pojęcia, o co w niej chodzi. Dla O'Connora, który był w stanie odczytać każde słowo z tego, co zostało tutaj pokazane, wiadomość była wręcz diabelsko jasna, biła po oczach i nie miał najmniejszy wątpliwości, że Walsh też wiedział, co chciał powiedzieć. Przygotował się. Nietrudno było zrozumieć, że prosi go, by o nim wspomniał, by się na to odważył i zrozumiał, że mężczyzna sam zamierza wykazać się prawdziwą cierpliwością, choć oczywiście żywi swoje oczekiwania i nie zamierza poddawać się łatwo, a zatem będzie próbował dalej. Chris przełknął ślinę, nie mając pojęcia, co powinien zrobić, bo prawdę mówiąc, to obecnie go po prostu wmurowało. Nigdy nic podobnego go nie spotkało, nigdy nawet tak naprawdę nie dostał kwiatów od innego mężczyzny, nikt, tak właściwie, nie starał się w ten sposób i gajowy nie miał bladego pojęcia, jak powinien postąpić. Mógł udawać, że nie rozumie, co byłoby dla niego typowe. Mógł odmówić przyjęcia kwiatów, ale właściwie - chciał je przyjąć. Było mu po prostu miło, gdzieś tam w głębi, pod pokładami niepewności i zażenowania, jakie wypełzały na jego policzki. Spojrzał niepewnie na Josha, nieco w górę, a później sięgnął po kwiaty, mając wrażenie, że jego wnętrze robi się diabelnie puste, chyba z przerażenia. Przesunął opuszkami palców po płatkach jednego z bratków, a później położył kwiaty obok poprzednich i wianka, który zaplótł w czasie trwania kółka.
Nim się powstrzymał, odwrócił się i sam ruszył we własną podróż. Sięgnął po irysa, jednego, prostego, nie potrzebował ich więcej. Potrzebował jedynie prostej informacji, że chce przekazać mu wiadomość. Później spojrzał na Josha i powoli skierował się do lnu, zastanawiając się jednocześnie, co właściwie powinien powiedzieć. Nasunął na nowo okulary na nos, kiedy ostrożnie dobierał drobne, błękitne kwiaty, które miały dołączyć do irysa w komponowanym przez niego bukiecie. Tak, doceniał Walsha, to, jak się zachowywał, można było więc powiedzieć, że doceniał jego dobroć.
- Nie sądziłem, że interesują cię kwiaty, Walsh... - powiedział w końcu ostrożnie, kiedy już ułożył kwiaty tak, jak chciał, teraz potrzebował topoli.

______________________

After all these years
you still don't know
The things
that make you
beautiful
Powrót do góry Go down


Joshua Walsh
Joshua Walsh

Nauczyciel
Wiek : 37
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 193cm
C. szczególne : runa algiz za lewym uchem, obrączka z bladoróżowej muszli, bransoletki na lewym nadgarstku
Galeony : 4710
  Liczba postów : 2196
https://www.czarodzieje.org/t18077-joshua-walsh
https://www.czarodzieje.org/t18086-poczta-profesora-walsha#514412
https://www.czarodzieje.org/t18084-joshua-walsh#514388
https://www.czarodzieje.org/t18300-joshua-walsh-dziennik#520887
Cieplarnia numer trzy - Page 15 QzgSDG8




Moderator




Cieplarnia numer trzy - Page 15 Empty


PisanieCieplarnia numer trzy - Page 15 Empty Re: Cieplarnia numer trzy  Cieplarnia numer trzy - Page 15 EmptyWto 14 Kwi - 20:46;

W pewnym sensie wiedział, co robi. Zawsze wiedział i kiedy zaczynał starać się, żeby mieć coś więcej z danej znajomości, niż tylko przelotny flirt w trakcie rozmowy, naprawdę się przykładał. Tak jak teraz, wyuczył się mowy konkretnych kwiatów, aby ułożyć konkretne bukiety. Nie zapamiętał wszystkich. Nie miał aż takiego samozaparcia, aby od razu nauczyć się tych wszystkich odmian hiacyntów i wiedzieć jak odróżnić kwiat dziewanny od kwiatu draceny. Dla niego większość byłą tym samym - raczej ładnie pachnącym kwiatkiem, który na pewno mógł cieszyć oko. A jednak dowiedział się, że za ich pomocą może coś przekazać temu tajemniczemu, ale pociągającemu mężczyźnie, lepiej niż słowami. Gdyby ktokolwiek zastanawiał się, co właściwie pociąga Josha w O’Connorze, to odpowiedź była prosta - był zagadką, którą ten chciał rozwiązać. Zastanawiało go zarówno, co się z nim działo wcześniej, dlaczego akurat taką posadę wybrał, zamiast profesora i miłość do natury nie była odpowiedzią. Interesowało go, dlaczego tak się rumieni przy nim, a może rumieni się przy każdym? Właściwie wszystko, na co Chris nie chciał udzielić odpowiedzi, albo ignorował pytanie, pobudzało ciekawość Walsha i sprawiało, że nie potrafił nie myśleć o nim i nie próbować się zbliżyć. Dodatkowo herbata… Cóż, pokazała mu, co mogłoby być, gdyby tylko się postarał bardziej. Zamierzał spróbować. Wiedział, że mężczyzna nie jest zainteresowany rudowłosą, a do tego wyraźnie reagował na jego bliskość, więc był dla niego atrakcyjny. To mu wystarczało, reszty dowie się w czasie poznawania, był tego pewien.
Obserwował uważnie mężczyznę, gdy się do niego zbliżał, starając się wychwycić najmniejsze sygnały świadczące o chęci ucieczki. Wyciągając kwiaty, nie był pewien, czy ten je przyjmie. Właściwie spodziewał się, że odmówi, zarumieni się i tym swoim lodowatym spojrzeniem będzie chciał go wygonić z cieplarni, zasłaniając się pracą. Nie stało się tak. Przyjemne zaskoczenie na ułamek sekundy zamarło na twarzy mężczyzny, gdy gajowy odebrał kwiaty. Znów delikatnie przesunął palcami po płatkach kwiatów, a Josh mimowolnie zaczął zastanawiać się, czy Chris z konkretnego powodu głaszcze dany kwiat, czy dlatego, że był pierwszy pod ręką. Uśmiechnął się kącikiem ust, gdy ich spojrzenia się spojrzały Zapanował nawet nad chęcią mrugnięcia do niego, żeby nie uznał bukietu za jakiś żart! Starał się, czując jednocześnie, jakby grali w szachy i musiał ostrożnie dobierać pionki, aby zaszachować gajowego. Podejrzewał, że to jeszcze nie była pora, aby powiedzieć mat, ale chwilowe zwycięstwo przypisywał sobie. Uniósł brew ze zdziwieniem, gdy Chris ruszył szukać kwiatów. Czyżby miał się spodziewać bukietu w odpowiedzi? Jeśli tak, to oby mężczyzna nie oczekiwał, że Josh zrozumie od razu ich znaczenie. Niestety przygotował się tylko z konkretnych kwiatów.
- Kariery w sporcie nie zrobię, więc poszerzam swoje zainteresowania - odpowiedział z cichym śmiechem, przyglądając się zrobionemu przez Chrisa wiankowi. Wziął go ostrożnie w dłonie, przyglądając się uważnie każdemu kwiatowi, próbując dostrzec, jak był zaplatany. - Ćwiczyliście wianki przed Celtycką Nocą? - spytał, podnosząc spojrzenie na gajowego. Przyglądał się kwiatom, które ten wybierał i jedyne, co mógł o nich teraz powiedzieć to, że były ładne. Tyle. No i oczywiście mężczyzna o wiele lepiej tworzył bukiet, niż on sam.

______________________


Peace in your gardens and light from your eyes
No one can hold me the way you do
Powrót do góry Go down


Christopher Walsh
Christopher Walsh

Nauczyciel
Wiek : 35
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183
C. szczególne : Blizna u dołu brzucha oraz niewielka blizna na ręce, blizny na piersi po jadzie akromantuli, ciemnogranatowe blizny na lewym ramieniu; obrączka z czarno-zielonej muszli; runa agliz na lewym nadgarstku
Galeony : 6710
  Liczba postów : 2648
https://www.czarodzieje.org/t18076-christopher-o-connor#514253
https://www.czarodzieje.org/t18088-poczta-chrisa#514438
https://www.czarodzieje.org/t18079-christopher-o-connor#514252
https://www.czarodzieje.org/t18310-christopher-o-connor-dziennik
Cieplarnia numer trzy - Page 15 QzgSDG8




Moderator




Cieplarnia numer trzy - Page 15 Empty


PisanieCieplarnia numer trzy - Page 15 Empty Re: Cieplarnia numer trzy  Cieplarnia numer trzy - Page 15 EmptySro 15 Kwi - 23:27;

Coś więcej, Merlinie, cóż za enigmatyczne słowa. Dla Christophera o tyle niezrozumiałe, że nigdy nie starał się mieć czegoś więcej. Jego zgubą było to, że potrafił jedynie czuć całym sobą, że umiał jedynie wiernie stać przy jednej osobie, niezależnie od tego, czy ta odwzajemniała jego uczucie, czy zupełnie nie. Skoro do dzisiaj był nadal samotny, skoro nawet przestał próbować się umawiać, skoro po prostu tkwił gdzieś w tym zupełnie już platonicznym uczuciu, to jak miałby tak naprawdę zrozumieć to, co działo się z Joshem, co dokładnie Walsh czuł, jak to postrzegał? To była dla niego tajemnica i choćby nie wiadomo jak się starał, nie sądził, że zdoła ją kiedykolwiek przejrzeć. Na razie zresztą, całkowicie świadomie, nie chciał wcale przekonywać się, co jest dalej. Był wciąż oszołomiony tym, co się wydarzyło, a nawet jeśli chciał to zmyć i zacząć od początku, to daleki był od jakiś romantycznych uniesień.
Spokojnie wplótł topolę pomiędzy kwiaty lnu, który całkiem ładnie komponował się z irysem. Inaczej było już z tymi kolejnymi, ale Christopher mimo wszystko nie skupiał się teraz jedynie na wyglądzie, ale przede wszystkim na tym, co chce w nim zawrzeć. Nic zatem dziwnego, że zaraz do tej kompozycji dołączone zostały kwiaty gorczycy, których nie było tak wiele, jak goździków ogrodowych. Ich znaczenie było jednak jasne, a w przeważającej większości, dało się łatwo wyczytać z tego bukietu, co chciał mu powiedzieć, jeśli brać pod uwagę fakt, że irys stanowił jego punkt centralny, to gdyby tylko Walshowi przyszło do głowy odczytywać go, w co gajowy mimo wszystko nie wierzył, wiedziałby na pewno, gdzie zacząć. Uznał, że warto było dodać tutaj także alstremerię, którą dostrzegł w pobliżu, uznając, że niesie ze sobą właściwe przesłanie. Miał już sięgać po akację, kiedy mężczyzna niespodziewanie się odezwał, a Christopher spojrzał na niego naprawdę uważnie, jakby chciał go zapytać: dlaczego. Nigdy nie wiązał sportu z wiekiem, można byłoby w końcu być naprawdę sprawnym i zdolnym, kiedy miało się choćby i pięćdziesiąt lat, a on przecież ledwie przekroczył trzydziestkę. Ugryzł się jednak w język, bo nie miał pojęcia, czy takie komentarze byłyby mile widziane, poza tym miał niejasne przeczucie, że nie tylko o to tutaj chodziło, odnosił wrażenie, że kryło się w tym coś jeszcze, ale przecież nie byli na takiej stopie znajomości, żeby w ogóle poruszać tę kwestię.
Zaczął właśnie wplatać w bukiet akację, kiedy Josh ponownie się odezwał, a Chris spojrzał znowu w jego stronę. Mimowolnie poczuł, jak przechodzi go dreszcz, kiedy dostrzegł trzymany przez niego wianek. Nie miał bladego pojęcia, dlaczego nagle to wydało mu się niesamowicie intymne, w końcu nie robił go z myślą o Walshu, ani o jakimkolwiek innym mężczyźnie, zaplótł go właściwie całkowicie bezwiednie, ale teraz, gdy profesor miał go w rękach, nagle wydawało mu się to dziwnie znamienne. Może to wszystko z uwagi na półmrok, jaki tu panował, może ze względu na migotanie bransoletki na jego przegubie, może przez te wszystkie kwiaty, jakie ich otaczały, Christopher sam nie wiedział skąd wzięła mu się ta myśl, ale by ją ukryć, sięgnął dość szybko po lilak, którego użył naprawdę wiele, w celu podkreślenia tego, co tutaj było niesamowicie ważne.
- Właściwie to tak. Byli ciekawi, jak zaplatać wianki, więc im to pokazałem, myślę, że mogą to wykorzystać w czasie świąt - powiedział w końcu, znowu delikatnie przesuwając opuszkami palców po kwiatach. Szedł przed siebie dalej, szukając bluszczu i bodziszka, które przeniósł tutaj gdzieś na samym początku i teraz musiał sobie przypomnieć, gdzie dokładnie je zostawił. Brakowało mu na chwilę obecną jeszcze pięciu gatunków, przynajmniej tak wynikało z założeń, jakie sobie poczynił, gdy niespodziewanie brał się za układanie odpowiedzi. Zdradzał coś, chociaż tak naprawdę tego nie robił, bo nigdy w życiu nie zakładałby, że ta wiadomość będzie czymś, co ktokolwiek chciałby odczytywać. Zakładał raczej, że Walsh uzna to za mały rewanż z jego strony, nic więcej. Zupełnie.

______________________

After all these years
you still don't know
The things
that make you
beautiful
Powrót do góry Go down


Joshua Walsh
Joshua Walsh

Nauczyciel
Wiek : 37
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 193cm
C. szczególne : runa algiz za lewym uchem, obrączka z bladoróżowej muszli, bransoletki na lewym nadgarstku
Galeony : 4710
  Liczba postów : 2196
https://www.czarodzieje.org/t18077-joshua-walsh
https://www.czarodzieje.org/t18086-poczta-profesora-walsha#514412
https://www.czarodzieje.org/t18084-joshua-walsh#514388
https://www.czarodzieje.org/t18300-joshua-walsh-dziennik#520887
Cieplarnia numer trzy - Page 15 QzgSDG8




Moderator




Cieplarnia numer trzy - Page 15 Empty


PisanieCieplarnia numer trzy - Page 15 Empty Re: Cieplarnia numer trzy  Cieplarnia numer trzy - Page 15 EmptyWto 21 Kwi - 17:47;

Tańczył wokół niego, jak ćma wokół ognia, bojąc się zbliżyć, żeby się nie sparzyć, a jednocześnie nie potrafiąc się powstrzymać przed tym. Szukał możliwości, szukał dziur w pancerzu i coś mu mówiło, że teraz odnalazł jedną z niewielu dróg. Wcześniej wydawało się, że zdolności lecznicze są taką rysą w zbroi, która przywdział gajowy. Czy było to prawdą, nie wiedział, ale chciał się podszkolić w tej dziedzinie. Chociażby ze względu na uczniów, którym zawsze mogła zdarzyć się krzywda przez nieszczęśliwy wypadek na miotle w trakcie zajęć, czy nawet meczu. Dodatkowo liczył, że jeśli kiedyś gajowy będzie mieć problemy, nie zawaha się, żeby poprosić o pomoc. Ostatecznie już raz mu pomógł, mógł zrobić to drugi raz. Nawet dobrze im się współpracowało. Teraz za to odkrywał inne oblicza gajowego, miłośnika kwiatów. Nie wiedział jeszcze, ile udało mu się zyskać swoimi bukietami, ale coś mu mówiło, że zrobił krok w odpowiednią stronę. Teraz należało to jedynie odpowiednio wykorzystać i popchnąć relację, aby zaczęła się prawidłowo rozwijać w sposób oczekiwany przez niego. Być może było to odrobinę zuchwałe, ale czuł, że jest w stanie do tego doprowadzić i nie zamierzał się zatrzymywać.
Dostrzegł uważne spojrzenie, którym obdarzył go Chris i mrugnął do niego. Nie komentował tego bardziej, choć domyślał się, co mógł sobie gajowy pomyśleć. Spotykał się z takimi zdaniami, ale nie miał ochoty teraz opowiadać o swojej babci i jej problemie. Tylko to powstrzymywało go od kontynuowania kariery, gdy szło mu już naprawdę dobrze. Ostatecznie mógłby zostać trenerem drużyny, ale wybrał pracę blisko domu babci, aby móc ją dostatecznie często odwiedzać, a ostatnio myślał o sprowadzeniu jej do swojego domu, który chciał kupić. Koniec ze spaniem w swojej dawnej szkole. Czy była to jednak odpowiednia chwila, aby tłumaczyć swoje zdanie? Nie. Widząc, że Chris wraca spokojnie do wybierania kwiatów, miał pewność, że mężczyzna także uważa, że to nie jest najlepszy moment na taką rozmowę. Dobrze. Przynajmniej atmosfera się nie zepsuje. Właśnie, atmosfera... Brakowało tylko muzyki w tle, czegoś, co byłoby dostatecznie wymowne i pasowało do otaczającej ich roślinności. I znów w myślach pojawiła się piosenka z bajki... Niech drzewa się ku niebu pną, przy nich jedno wiem, znam drogę swą... Był pewien, że nawet Chris doceniłby ten utwór, gdyby tylko miał możliwość się z nim zapoznać. Kusiło go, sięgnąć po różdżkę i jednym zaklęciem doprowadzić do tego, aby w cieplarni rozbrzmiała odpowiednia melodia, a jednak powstrzymał się. Coś sprawiło, że czuł się tak, jakby właśnie działo się coś magicznego, tajemniczego i nie chciał tego zepsuć.
Trzymając w dłoniach wianek, który wcześniej zaplatał O'Connor, nie potrafił nie czuć dziwnego ciepła, które rozlewało się po nim powoli. Nigdy nie zwracał uwagi na swoje odczucia w takich chwilach, ale też nigdy wcześniej nie musiał stawać na głowie, aby zbliżyć się do swojego obiektu fascynacji. Teraz trzymał w palcach delikatny twór mający tak wiele do powiedzenia, gdyby był zapleciony z myślą o Celtyckiej Nocy i to przez dziewczynę. Czy nie właśnie panny plotły wianki i puszczały je po wodzie? A ten, kto złapał wieniec ukochanej, zakładał go jej na głowę? Możliwe, że coś pomylił z tradycją, ale teraz wiedział już, co ma zamiar zrobić z tym wiankiem, skoro już wał mu w dłonie. Aż uśmiechał się delikatnie do kwiatów, nie zwracając uwagi na to, jak dziwnie patrzy na niego w tej chwili Chris. Działo się coś dziwnego, ale nie chciał tego przerywać, spoglądając na gajowego, który mógł w każdym momencie kazać mu zostawić wianek i wracać do siebie. Podniósł na niego ciemne spojrzenie, dopiero gdy ten się odezwał. Wianek zaś odwrócił tak, aby móc przez niego spoglądać na mężczyznę. Całkiem uroczo wyglądał w otoczeniu kwiatów.
- Ciekaw jestem, jak tutaj obchodzi się Celtycką Noc... Czy będą puszczać wianki, czy może zrezygnują dzieciaki z takich zabaw... – powiedział spokojnie, chcąc rozładować odrobinę napięcie, choć miał wrażenie, że i tak druga strona wie, że są to słowa, dla zabicia ciszy. W końcu jednak Josh umilkł, nie odrywając wzroku od Chrisa oraz kwiatów, które wybierał. Starał się zapamiętać kolejność fioletowych i różowych kwiatów, które dominowały w bukiecie. Chciał wiedzieć, co takiego kryje się za tymi upojnymi roślinami, za ich pięknym kolorem, delikatnością. Co oznaczały, co mogły przekazać, aby poznać, dlaczego właśnie te, Christopher wybrał. Nie odkładał wianka na stół, a trzymał go delikatnie w dłoniach, jakby czekając na coś.

______________________


Peace in your gardens and light from your eyes
No one can hold me the way you do
Powrót do góry Go down


Christopher Walsh
Christopher Walsh

Nauczyciel
Wiek : 35
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183
C. szczególne : Blizna u dołu brzucha oraz niewielka blizna na ręce, blizny na piersi po jadzie akromantuli, ciemnogranatowe blizny na lewym ramieniu; obrączka z czarno-zielonej muszli; runa agliz na lewym nadgarstku
Galeony : 6710
  Liczba postów : 2648
https://www.czarodzieje.org/t18076-christopher-o-connor#514253
https://www.czarodzieje.org/t18088-poczta-chrisa#514438
https://www.czarodzieje.org/t18079-christopher-o-connor#514252
https://www.czarodzieje.org/t18310-christopher-o-connor-dziennik
Cieplarnia numer trzy - Page 15 QzgSDG8




Moderator




Cieplarnia numer trzy - Page 15 Empty


PisanieCieplarnia numer trzy - Page 15 Empty Re: Cieplarnia numer trzy  Cieplarnia numer trzy - Page 15 EmptySro 22 Kwi - 12:19;

Gdyby się nad tym zastanowić, można by uznać, że Chris nie był po prostu zbyt łatwy w obsłudze. Nie pozwalał się do siebie zbliżać, wiele rzeczy ukrywał i nie chciał, żeby ktokolwiek zorientował się, że w ogóle o nich myśli, że je robi, po prostu zachowując to dla siebie. Całkiem sporo z jego zachowań wynikało najpewniej z musztry babki, która nie widziała w nim nawet cienia mężczyzny, a on, mimo wszystko, choć bardzo nie chciał, na pewno przejmował się jej zdaniem. Nie raz i nie dwa zastanawiał się, dlaczego to właśnie ona jeszcze żyła, a rodzice jego mamy odeszli, pozostawiając po sobie swoistą pustkę, której nie był w stanie do końca wypełnić. Owszem, zajmując sie roślinami miał poczucie, że rozmawia z dziadkami, że jest blisko nich, ale były takie momenty, kiedy czuł, że po prostu chciałby z nimi usiąść i szczerze porozmawiać. Chociażby teraz, chociażby po tym spotkaniu, które zdecydowanie mieszało mu w głowie, potrzebował rozmowy, która pozwoliłaby mu się nie tylko uspokoić, ale i spojrzeć na sprawę zdecydowanie szerzej i szczerzej, bez jakiegoś niepotrzebnego ukrywania się, czy obchodzenia tego wszystkiego naprawdę szerokim łukiem.
Nie zapytał, bo nie uważał, żeby miał do tego jakiekolwiek prawo. Nie znali się tak dobrze, by naprawdę wtrącał się w jego losy, decyzje, by szukał odpowiedzi na pytania, które pojawiały się przy okazji, ale tak naprawdę były dość intymne. Ostatecznie bowiem mógł pracować tutaj z wielu różnych powodów, wliczając w to, chociażby kontuzję, która uniemożliwiała mu wyczynową grę. Christopher zaś wolał nie naruszać jego prywatności, ani nie pchać się przed szereg, bp jeszcze przypadkiem przypomniałby mu o czymś, co było dla niego bardzo bolesne. Sam doskonale wiedział, jak to jest i na pewne rzeczy nie chciał odpowiadać, bo nie widział sensu w poruszaniu tych zagadnień, były bowiem tylko i wyłącznie jego, i mógł dzielić się nimi z kimś, komu niesamowicie mocno ufał, kogo nie tylko uważał za bliską sobie osobę, ale kogoś, kto był dla niego bratnią duszą. Dlatego niewiele osób wiedział, dlaczego tak naprawdę wybrał taką, a nie inną pracę, gdzie właściwie całe dnie grzebał się w ziemi i chodził po lesie, zamiast przebywać z ludźmi. Mógł to robić, pracując w cieplarniach, które zajmowały się produkcją roślin na większą skalę, ale to nie było jego, nie było to jego miejsce i nie przynależał do niego, Zakazany Las i błonia Hogwartu były zaś niemalże spełnieniem marzeń.
Nie miał pojęcia, dlaczego to, że Josh trzymał ten nic nieznaczący wianek z kwiatów, które po prostu miał pod ręką, robił na nim tak wielkie wrażenie. Zupełnie, jakby w tym było coś więcej, coś, czego obecnie nie był nawet w stanie dostrzec i chyba nie do końca chciał się nad tym zastanawiać. Nic zatem dziwnego, że postanowił skupić się na szukaniu kolejnych roślin, nie orientując chyba nawet, co dokładnie robi Walsh, ale może to nawet lepiej, bo kto wie, jakby zareagował na te jego gesty, na tę obserwację przez wianek, który mimo wszystko był symboliczny, miał swoje znacznie i dla Chrisa, choć może nie ten konkretny akurat, miał swoje znaczenie. Zresztą, cała ta noc, wszystko, co się w nią działo, było dla gajowego niesamowicie ważne, chociaż gdyby ktoś go zapytał czemu właściwie, nie byłby pewnie w stanie odpowiedzieć. Wyglądało na to, że po prostu dawał się porywać chwili, że lubił to dziwne uniesienie, jakie towarzyszyło ognisku, tańcom i wszystkiemu temu, co się wtedy działo.
- Myślę, że część z nich zechce zapleść te wianki, z jakiegoś powodu o nie pytali. Może w ten sposób jest im łatwiej przekazać pewne wiadomości, kto wie? - powiedział na to, właściwie całkiem swobodnie, ale gdyby Josh się nad tym zastanowił, pewnie dostrzegłby drugie dno tej z pozoru prostej wypowiedzi. Pytaniem jednak było, czy Walsh chciał się na tym skupić, czy chciał to w ogóle dostrzec. W tym czasie Chris dokładał do bukietu kolejne kwiaty: bluszcz, bodziszek plamisty, driakiew, dzielżan i na sam koniec mimozę, która była niesamowicie wymowna, gdy mówić o nim samym. Powoli wrócił do drugiego mężczyzny, starając się nie myśleć o tym, że ten nadal trzyma w dłoniach wianek, a później przystanął parę kroków od Josha, ale zupełnie nie wiedział, co miałby mu powiedzieć. Miał wrażenie, że w ogóle nie istnieją słowa, jakich należałoby użyć w tej chwili, w tej sytuacji.

______________________

After all these years
you still don't know
The things
that make you
beautiful
Powrót do góry Go down


Joshua Walsh
Joshua Walsh

Nauczyciel
Wiek : 37
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 193cm
C. szczególne : runa algiz za lewym uchem, obrączka z bladoróżowej muszli, bransoletki na lewym nadgarstku
Galeony : 4710
  Liczba postów : 2196
https://www.czarodzieje.org/t18077-joshua-walsh
https://www.czarodzieje.org/t18086-poczta-profesora-walsha#514412
https://www.czarodzieje.org/t18084-joshua-walsh#514388
https://www.czarodzieje.org/t18300-joshua-walsh-dziennik#520887
Cieplarnia numer trzy - Page 15 QzgSDG8




Moderator




Cieplarnia numer trzy - Page 15 Empty


PisanieCieplarnia numer trzy - Page 15 Empty Re: Cieplarnia numer trzy  Cieplarnia numer trzy - Page 15 EmptySro 22 Kwi - 21:30;

Obserwowanie go przez wianek, w otoczeniu kwiatów było całkiem przyjemne. Właściwie nie mia ochoty w tej chwili wychodzić z cieplarni, choć wiedział, że musi. Musiał zaglądać do babci, choć opiekowała się nią głównie sąsiadka, ale było konieczne, aby pojawiał się tam co wieczór. Teraz też powinien już iść, ale nie potrafił się na to zdecydować. Nie teraz gdy miał znów podobne uczucia jak przy wspólnym babraniu się w błocie. Coś się zacieśniało między nimi, zawiązywało, relacja tak kusząca, tak ciekawa, że Josh musiałby nie być sobą, aby z tego zrezygnować. Do tego Chris układał bukiet zaraz po tym, jak dostał od niego dwa. Wszystko wskazywało na to, że te kwiaty mogły być dla niego, więc czekał, czerpiąc przyjemność z widoku, jaki miał przed sobą.
- Albo jedyny sposób, żeby do kogoś trafić - odpowiedział cicho, nie będąc pewnym, czy Chris go dosłyszał. Miał wrażenie, jakby mówiąc o uczniach, miał tak na myśli siebie, gdy wspomniał o jedynym sposobie na powiedzenie czegoś. On sam odnosił wrażenie, że bez kwiatów ta rozmowa wyglądałaby zupełnie inaczej. Pewnie skończyłoby się na samych przeprosinach i wyszedłby. Zamiast tego zrobił nietypowy dla siebie samego ruch i teraz czerpał korzyści. Widział, że poruszył jakieś struny w O’Connorze i najwyraźniej nie były to nieprzyjemne wspomnienia. Rumieniec, speszenie, to wszystko w jakiś sposób rozczulało Walsha, a do tego bawiło. Nie chciał zaprzepaścić takich widoków przed głupotę związaną z herbatą. Zamierzał ciągnąć to dalej i patrzeć co z tego wyjdzie, cieszyć się ze wszystkiego, co dobre, a ignorować ewentualne niedogodności, jak unikanie odpowiedzi na jakieś pytania. Najwyraźniej znajdywał sposób, aby dotrzeć do niego, aby móc dowiedzieć się czegoś więcej. Natura. Westchnął pod nosem, obserwując, jak Chris dobiera ostatnie kwiaty. Nie zamierzał stąd tak szybko wychodzić, a przynajmniej tak myślał do czasu, aż mężczyzna nie znalazł się parę kroków od niego z bukietem.
Przekrzywił nieznacznie głowę, uśmiechając się z niewielkim zadowoleniem. Naprawdę peszył się przez niego! Aż był ciekaw, co takiego zostało zawartego w bukiecie, ale musiał do tego usiąść w gabinecie, żeby na spokojnie posprawdzać wszystko ze szkicami Chrisa. Przesunął opuszkiem kciuka po płatkach kwiatów na wianku, po czym ruszył powoli do mężczyzny, aby stanąć blisko niego, oddzieleni jedynie kwiatami.
- Nie powinien się marnować - powiedział cicho, niemal szeptem, ale nie było potrzeby mówić głośniej. To tylko zburzyłoby dziwny nastój, jaki się wytworzył i jeszcze spłoszyłby gajowego. Podniósł wianek i ostrożnie ułożył go na głowie mężczyzny, nie tracąc lekkiego uśmiechu z twarzy. - A to zabiorę ze sobą… - dodał równie cicho, odbierając bukiet. Był duży, ale utrzymany w jednej tonacji kolorów, jeśli nie liczyć kilku rodzynków. Podniósł je do nosa, aby wciągnąć ich przemieszany, lecz wciąż przyjemny, zapach. Opuścił odrobinę dłoń, spoglądając wprost w jasne oczy. Czuł ogromną chęć, aby zrobić to, czego nie mógł wcześniej. Nawet zawiesił na moment spojrzenie na wargach mężczyzny, po czym uśmiechnął się kącikiem ust. Powinien już iść do babki, musi iść. - Muszę iść, obowiązki rodzinne… - wytłumaczył się, po czym zrobił krok, żeby go wyminąć. Zatrzymał się jednak, będąc obok, żeby nachylić się nieznacznie do niego z zamiarem złożenia delikatnego pocałunku na jego skroni, poniżej wianka.
Idąc do babci, zostawił kwiaty w gabinecie, nie potrafiąc przestać się uśmiechać. Coś się zaczęło, prawda?

/zt

______________________


Peace in your gardens and light from your eyes
No one can hold me the way you do
Powrót do góry Go down


Christopher Walsh
Christopher Walsh

Nauczyciel
Wiek : 35
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183
C. szczególne : Blizna u dołu brzucha oraz niewielka blizna na ręce, blizny na piersi po jadzie akromantuli, ciemnogranatowe blizny na lewym ramieniu; obrączka z czarno-zielonej muszli; runa agliz na lewym nadgarstku
Galeony : 6710
  Liczba postów : 2648
https://www.czarodzieje.org/t18076-christopher-o-connor#514253
https://www.czarodzieje.org/t18088-poczta-chrisa#514438
https://www.czarodzieje.org/t18079-christopher-o-connor#514252
https://www.czarodzieje.org/t18310-christopher-o-connor-dziennik
Cieplarnia numer trzy - Page 15 QzgSDG8




Moderator




Cieplarnia numer trzy - Page 15 Empty


PisanieCieplarnia numer trzy - Page 15 Empty Re: Cieplarnia numer trzy  Cieplarnia numer trzy - Page 15 EmptyCzw 23 Kwi - 9:15;

Powiedzmy, że w ten sposób faktycznie chciał wyrazić to, co czuje, to, co się z nim dzieje, bo to było o wiele łatwiejsze i z całą pewnością nigdy nie przyszłoby mu do głowy, że Josh w ogóle postanowi rozczytywać wiadomość, jaką mu teraz ofiaruje. Nie sądził, że mężczyzna zechce wykonać kolejny krok dalej, że zechce zrobić coś więcej ponadto, co uczynił do tej pory. Spokojnie można było powiedzieć, że nauczenie się już tego wycinka mowy kwiatów, którym mimo wszystko się popisał, było nie tylko zaskakujące, ale i w pewien sposób fascynujące. Gdyby się nad tym zastanowił nieco głębiej, gdyby nie odsuwał tego tego gdzieś na bok, gdyby nie chciał uciec, z całą pewnością musiałby uznać, ze Walsh robił coś, co wykraczało poza standardowe gesty świadczące o jakimkolwiek zainteresowaniu. Problem polegał jednak na tym, że Christopher uciekał od tego wszystkiego, niczym klasyczny tchórz i chyba nie był w stanie nic na to poradzić, tak po prostu.
Nie usłyszał tego, co miał do powiedzenia drugi mężczyzna, chyba zbyt skupiony na tym, co sam robił. Układanie kwiatów było rzeczą przyjemną, choć teraz i tak nie robił tego z najwyższą starannością, dobierając je całkowicie pod wiadomość, jaką chciał zostawić profesorowi. Oczywiście, ze spokojem myślał o tym, że informacje, jakie zawrze w bukiecie, będą całkowicie bezpieczne, bo do jego głowy nie docierało zupełnie, że Josh będzie chciał się dowiedzieć, co chce mu powiedzieć. Choć przecież sam właściwie dał mu ledwie chwilę wcześniej wskazówkę, jakiej nie dało się przegapić i chyba tylko skończony ślepiec i głupiec, nie byłby w stanie zrozumieć, co właściwie gajowy teraz robi. Gdyby jednak zapytał sam siebie, czemu postępuje tak, a nie inaczej, zapewne jedynie wzruszyłby ramionami i uciekł od swoistej odpowiedzialności za własne czyny, gdyż ich po prostu nie rozumiał. Być może, skoro sam otrzymał kwiaty, chciał jedynie je zwrócić, odbić tę piłeczkę i po prostu okazać się mimo wszystko całkiem miłym człowiekiem. Być może naprawdę skupiał się na wiadomości, jaką chciał przekazać. A może robił wszystko i nic, nie znając nawet kierunku, w jakim właśnie się obraca. Tak naprawdę nie wiedział, co robi, nie wiedział dlaczego to robi, skoro nigdy nie zachowywał się w podobny sposób, a szybko odkrywszy, że randki na pewno nie są tym, co mu się podoba, postanowił po prostu przestać sobie tym zaprzątać głowę. Może miał jakąś idealną wizję, do której dążył, może wszystkich zestawiał z Charliem, a może nie rozumiał, że jego szczeniackie uczucie, które przeszło w całkowicie platoniczną miłość, jest czymś zupełnie innym od tego, co może trafić go, teraz gdy jest dorosłym mężczyzną.
Patrzył, jak Josh się do niego zbliża, chyba nie do końca pewnie, niezbyt ufnie, jakby nie wiedział, co ten chce zrobić. Nie miał również najmniejszego pojęcia, co miałby mu powiedzieć, wręczając kwiaty, które trzymał. Dość oczywiste było, że zrobił je specjalnie dla niego, ale nie potrafił nic z siebie wydusić, bo wydawało mu się to teraz, w tej chwili, nieco dziwne. Nie wiedział dlaczego, ale gdy Walsh się do niego zbliżył, zamarł właściwie jak dzikie, przerażone zwierzę, które nie miało pojęcia, czy za chwilę nie zostanie zaatakowane. Otworzył szeroko oczy, gdy Josh tak po prostu położył na jego włosach zapleciony wcześniej wianek i poczuł, jak serce uderza mu dziko, starając się wyrwać z piersi w przerażeniu. Nie wiedział, czy zrobiło mu się naprawdę słabo, ale dokładnie to w tej chwili poczuł, jakby miał po prostu paść na ziemię, niczym rażony piorunem. Chciał już coś powiedzieć, pożegnać się, skoro Walsh postanowił wyjść - nawet nie zastanawiał się głęboko nad tym jego wytłumaczeniem, nie miał na to raczej siły - kiedy Josh nagle się zatrzymał po kroku, może dwóch. Christopher spojrzał w jego stronę akurat w chwili, kiedy ten się nieznacznie pochylił. Szarpnął się w przerażeniu i oszołomieniu, kiedy mężczyzna musnął wargami jego skórę i zalała go dziwna fala ciepła, wymieszana z tym przerażającym oszołomieniem, które chyba chciało zmusić go do tego, by zemdlał z wrażenia. Nie wydusił z siebie ostatecznie ani słowa, starając się po prostu złapać głęboki oddech.

//zt

______________________

After all these years
you still don't know
The things
that make you
beautiful
Powrót do góry Go down


Christopher Walsh
Christopher Walsh

Nauczyciel
Wiek : 35
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183
C. szczególne : Blizna u dołu brzucha oraz niewielka blizna na ręce, blizny na piersi po jadzie akromantuli, ciemnogranatowe blizny na lewym ramieniu; obrączka z czarno-zielonej muszli; runa agliz na lewym nadgarstku
Galeony : 6710
  Liczba postów : 2648
https://www.czarodzieje.org/t18076-christopher-o-connor#514253
https://www.czarodzieje.org/t18088-poczta-chrisa#514438
https://www.czarodzieje.org/t18079-christopher-o-connor#514252
https://www.czarodzieje.org/t18310-christopher-o-connor-dziennik
Cieplarnia numer trzy - Page 15 QzgSDG8




Moderator




Cieplarnia numer trzy - Page 15 Empty


PisanieCieplarnia numer trzy - Page 15 Empty Re: Cieplarnia numer trzy  Cieplarnia numer trzy - Page 15 EmptyCzw 23 Kwi - 11:33;

Szukanie pisanek nr 6: C

Potrzebował zająć czymś myśli, a przebywanie w cieplarni zawsze było tym, co przynosiło mu ukojenie. Nie chciał jakoś mocno zapadać się w to, co się działo, co spotkało go w czasie wyprawy do Zakazanego Lasu, nie chciał rozpamiętywać wszystkiego, co było później. Zdecydowanie wolał zajmować się roślinami, które po prostu nie wymagały od niego nie wiadomo czego właściwie i były całkiem normalne, całkiem zwyczajne, całkiem proste. Przynajmniej dla niego, oczywiście, bo mimo wszystko wiedział doskonale, że większość osób w Hogwarcie, uznałaby je za trudne do pojęcia i nie wiedziałoby, co właściwie ma z nimi zrobić. Jednak nie on. Spokojnie spacerował teraz pomiędzy całą tą roślinnością, doglądał jej i zastanawiał się, czy wszystko jest w porządku, wolał się nie spieszyć, tym bardziej że wciąż jeszcze czuł nieznaczne osłabienie, że miał problem, by utrzymać się w całości na nogach, a to nie do końca mu odpowiadało. Był, w pewnym sensie, bezbronny i to właśnie wywoływało w nim skrajnie nieprzyjemne uczucia, jakim nie chciał za nic w świecie ulegać.
Przystanął nagle, gdy dostrzegł coś dziwnego na jednej z roślin. Nie pasowało tutaj, wyglądało jakoś nieestetycznie i w pierwszej chwili pomyślał, że może doszło do jakiejś choroby. Przez pobyt w skrzydle szpitalnym i swoją słabość, nie mógł bywać tutaj tak często, jakby chciał, nic zatem dziwnego, że miał pewne obawy co do stanu roślinności, a teraz naprawdę nie wiedział, co ma myśleć o tych nieco watowatych elementach wystroju, które dostrzegł. Ostrożnie wspiął się zatem na właściwą grządkę, a później delikatnie sięgnął po, jak się zaraz okazało, bazie. Te wiosenne kotki były tam ukryte, po prostu schowane, by niewprawne oko nie mogło ich dostrzec, ale nie robiły nic złego. Spozierały po prostu z zaciekawieniem na okolicę, zastanawiając się pewnie, kiedy ktoś zdoła je zdjąć. Christopher wpatrywał się w nie zdziwiony. Najpierw pisanki, na które natykał się w różnych dziwnych miejscach, a teraz jeszcze to? To naprawdę było niesamowicie dziwne, ale z drugiej strony, całkiem miłe. Przesunął ostrożnie opuszkami palców po baziach, które udało mu się odnaleźć i aż pokręcił głową. To było coś miłego, coś innego, po tych wszystkich przygodach, jakie ostatnio przeżywał, po prostu cieszył się z czegoś tak prostego.
Przespacerował się jeszcze po cieplarni, upewniając się, że wszystko jest w porządku, co jakiś czas zerkając na trzymane bazie, a kiedy już zakończył swój obchód, zamknął za sobą szklarnię, by uczniowie albo studenci nie wpadli na szalony pomysł, by coś tam poprzestawiać. Zerknął znowu na bazie i uśmiechając się łagodnie, skierował się po prostu do chatki.

z.t

______________________

After all these years
you still don't know
The things
that make you
beautiful
Powrót do góry Go down


Bonnie Webber
avatar

Student Hufflepuff
Rok Nauki : II
Wiek : 22
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 160 cm
C. szczególne : chrypka, lekki amerykański akcent, szare oczy, długie włosy sięgające do bioder często związywane
Galeony : 145
  Liczba postów : 536
https://www.czarodzieje.org/t18640-bonnie-webber#533264
https://www.czarodzieje.org/t18654-polka-pocztowa-bonnie#533553
https://www.czarodzieje.org/t18641-bonnie-webber#533263
Cieplarnia numer trzy - Page 15 QzgSDG8




Gracz




Cieplarnia numer trzy - Page 15 Empty


PisanieCieplarnia numer trzy - Page 15 Empty Re: Cieplarnia numer trzy  Cieplarnia numer trzy - Page 15 EmptyNie 26 Kwi - 22:01;

Od kilkunastu minutach kręciła się między cieplarniami w poszukiwaniu poukrywanych bazi. W pierwszych dwóch cieplarniach znalazła jedynie dwie gałązki, a uważała, że jednak warto zebrać ich chociaż kilka. Niestety duszek najwyraźniej postanowił za wszelką cenę utrudnić uczniom wzięcie udziału w zabawie z czekokrólikami. Wypożyczyła rękawice z cieplarni oznaczonej numerem jeden, bowiem nie ufała nawet zwyczajnym i niegroźnym krzakom. Nie daj Merlinie wsadzi ręce w coś, co zechce ją zjeść, a przecież musi od czasu do czasu poodgarniać kilka roślin, aby sprawdzić czy bazie kotki nie są schowane za donicą. Jak zdołała "poznać" Irytka mógł wybrać albo najbardziej oczywiste miejsce albo najgroźniejsze. Do Wierzby Bijącej nie zamierzała podchodzić na bliżej niż dwadzieścia metrów, a więc pozostały cieplarnie. Spodziewała się znaleźć ich trochę właśnie tutaj z tego względu, że umieszczone są tu najniebezpieczniejsze rośliny. Nie była głupia, by je dotykać, ale na tyle zapobiegawcza aby nie zdejmować rękawic ze smoczej skóry. Uważała na nogi i z tego też powodu udało się jej dostrzec dwie gałązki bazi pod stołem tuż obok tentaktuli jadowitej. Z drżącym sercem wysunęła stamtąd poszukiwaną roślinę i czym prędzej oddaliła się od akurat tej donicy. Jedna wisiała przy stoisku z sekatorami, druga nieco obskubana w wiadrze z wodą, a najwięcej okazało się być przyczepionych gumą do żucia tuż przy suficie. Wycelowała tam różdżkę i zachowując wszelakie środki ostrożności (czyli przez chwilę nie oddychać i nie ruszać się nawet o centymetr) próbowała odkleić gumę balonową od ściany sufitu i jednocześnie w razie czego pochwycić bazie w ręce zanim wpadną wprost w roślinną paszczę tej wyjątkowo uzębionej żółtej rośliny stojącej tuż pod nimi. Zajęło jej to dobre piętnaście minut i niestety nie zdołała ich złapać, bowiem zostały od razu zjedzone przez roślinę, która najwyraźniej tylko na to czekała. Dziewczyna wzdrygnęła się i postanowiła poszukać ich jednak jeszcze dalej. Straciła na to kolejne kilkanaście minut zanim nie uznała, że przecież ma ich wystarczającą ilość, a nie słyszała o jakiejś wymaganej ilości ich przyniesienia. Naliczyła w dłoni siedem gałązek i to powinno wystarczyć. Z ulgą opuściła cieplarnię i odetchnęła świeżym powietrzem. Przyspieszonym krokiem ruszyła w drogę powrotną do zamku, aby wręczyć kamiennym zającom bukiet bazi.

| zt
Powrót do góry Go down


Victoria Brandon
Victoria Brandon

Dorosły czarodziej
Wiek : 21
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168
C. szczególne : Piegi na całej twarzy
Galeony : 4960
  Liczba postów : 2715
https://www.czarodzieje.org/t18197-victoria-brandon#517279
https://www.czarodzieje.org/t18201-poczta-brandonowny#517591
https://www.czarodzieje.org/t18199-victoria-brandon#517482
https://www.czarodzieje.org/t18306-victoria-brandon-dziennik
Cieplarnia numer trzy - Page 15 QzgSDG8




Moderator




Cieplarnia numer trzy - Page 15 Empty


PisanieCieplarnia numer trzy - Page 15 Empty Re: Cieplarnia numer trzy  Cieplarnia numer trzy - Page 15 EmptyPon 27 Kwi - 9:46;

Szukanie pisanek próba 7: G

Nigdy nie przyszłaby tutaj z własnej woli. Nie była zielarzem, nie nadawała się do tego, co udowadniały jej niezbicie zajęcia z tego przedmiotu, ale profesor Vicario poprosiła ją, by dostarczyła jej jakieś lekkie skrzynki, w których miały być nasiona, czy coś takiego. Złapała ją na korytarzu i jak zawsze zaćwierkała do niej radośnie, rzucając coś o tym, że jako prefekt na pewno wywiąże się świetnie z tego obowiązku i chociaż Brandon wiedziała, że to wszystko jest po prostu paskudnymi kłamstwami, nie protestowała. Nie chciała wdawać się w żadną niemądrą pyskówkę, bo to nie prowadziłoby do niczego dobrego, posłusznie więc odebrała klucze, a następnie udała się na miejsce i westchnęła ciężko, poprawiając pasek torby na ramieniu. Miała właśnie iść do biblioteki, żeby nieco popracować, ale skoro dostała inne zadanie, to niechaj tak będzie. Otworzyła cieplarnię i wsunęła się do środka, czując przebiegający jej po plecach dreszcz, a później rozejrzała się za stołami, na których miały stać wskazane skrzynki. Na całe szczęście dostrzegła je dość szybko i żwawo skierowała się w ich stronę. Przesunęła jeden z pakunków, orientując się, że jest dość lekki i trafiła na kolorową pisankę, która niebezpiecznie zaczęła toczyć się ku skrajowi stołu. Na całe szczęście Victoria miała całkiem niezły refleks i chwyciła ją właściwie z miejsca. Uśmiechnęła się lekko na widok kolorowego jajka i schowała je starannie do torby. Miała już takie jedno, ale czemu nie miałaby ich dalej szukać?
Zbierała dalej paczki, które kazała przynieść jej Vicario, gdy wtem dostrzegła, że pod jedną z nich ukryte zostały bazie. Zamrugała, bo tych niespodzianek było naprawdę dużo! Nie wiedziała, czy powinna zabrać je ze sobą, ale uznała, że gałązki nie mogą tak po prostu tutaj leżeć, toteż rozplątała włosy, by móc spiąć je gumką, a następnie położyła je na szczycie pakunków. Gałązek było chyba sześć, a bazi na nich całkiem sporo i jak Victoria zauważyła z zadowoleniem, wszystkie znajdowały się właściwie w idealnym stanie. Nic dodać, nic ująć, tak było idealnie! Uśmiechnęła się do siebie i znowu poczuła lekki dreszcz niepokoju, prędko więc opuściła cieplarnię i starannie zamknęła ją za sobą, by przypadkiem nie budzić śpiącego tutaj licha. Zaniosła wszystko profesor Vicario, a ta z rozbawieniem opowiedziała jej, skąd w cieplarni wzięły się bazie, na dokładkę powiedziała jej również, by je zatrzymała, a później puściła ją wolno. Brandon ostrożnie przesunęła opuszkami palców po delikatnych, puchatych, roślinnych kotkach i uśmiechnęła się do siebie. To był dopiero zwiastun wiosny!

z.t
Powrót do góry Go down


Maximilian Brewer
Maximilian Brewer

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 22
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Blizny na całym ciele, które wychynęły po usunięciu wszystkich mugolskich tatuaży, runa agliz na lewym ramieniu, krwawa obrączka na palcu serdecznym prawej dłoni, blizna w kształcie błazeńskiej czapki na prawej piersi, trzy blizny przez całe plecy, blizna w kształcie kluczy tuż nad sercem, runa jera na brzuchu
Dodatkowo : Jasnowidzenie
Galeony : 7225
  Liczba postów : 2440
https://www.czarodzieje.org/t18375-maximilian-brewer
https://www.czarodzieje.org/t18475-listy-tradycyjne-maxa#526264
https://www.czarodzieje.org/t18374-maximilian-brewer
https://www.czarodzieje.org/t18428-maximilian-brewer-dziennik#52
Cieplarnia numer trzy - Page 15 QzgSDG8




Moderator




Cieplarnia numer trzy - Page 15 Empty


PisanieCieplarnia numer trzy - Page 15 Empty Re: Cieplarnia numer trzy  Cieplarnia numer trzy - Page 15 EmptyPon 27 Kwi - 13:02;

Szukanie pisanek nr 9: H

Nie był żadnym pilnym uczniem, nic z tych, kurwa, rzeczy. Tutaj chodziło o coś zupełnie innego, a mianowicie podkradnięcie roślin, które mógłby spróbować spalić i przekonać się, czy w jakikolwiek sposób wpłyną na jego wizje i zdolność widzenia przyszłości. Wszystko przez szałwię, która chyba w sumie to chuja robiła i te wszystkie opowieści o tym, że centaury umiały wróżyć z dymu. Chyba nie mógł być od nich gorszy, co nie, kurwa? To był jedyny powód, dla którego znalazł się w tym czasie, w tym miejscu, bo przecież nie zamierzał się uczyć o tych pierdolonych roślinach. Z drugiej strony - powinien, skoro robiło się z nich te posrane eliksiry lecznicze i nalewki, i chuj wie co jeszcze, ale na razie Brewer nie był jeszcze na tym etapie swojej edukacji i chęci do przyszłości, żeby się czymś podobnym w ogóle przejmować. Tak więc przyszedł pod cieplarnię po to, by coś z niej wykraść i z zadowoleniem odkrył, że okno było ponownie uchylone, co pewnie miało wpływać na komfort roślin, czy coś podobnego, a dla niego było całkiem dobrym zrządzeniem losu. Zajrzał zatem do środka i od razu dostrzegł wielką pisankę, która przesłaniała mu widok. Uśmiechała się do niego jakimś zajęczym uśmiechem, co było nieco przerażające i Max zaklął cicho pod nosem, a potem wydobył to szatańskie dzieło, by wrzucić je do torby, w której mieściło się, ale z zadziwiającym trudem, a później spróbował zobaczyć, co jest w cieplarni i do czego mógłby się tutaj dobrać, gdyby tylko się postarał. Jasne, mógł iść otworzyć drzwi i cała ta reszta pierdolenia, ale nie o to tutaj chodziło.
Wsunął w końcu rękę przez uchylone okno, by dobrać się do jakichś roślin i trafił na jakieś gałązki, które prędko wyciągnął i ze zdziwieniem spojrzał na bazie. Część z nich chwiała się niebezpiecznie na gałęziach, najpewniej z uwagi na to, że przeciskał je przez niezbyt wielki otwór, jakim były ramy okienne. Gryfon gapił się na nie nie wiedząc zupełnie, o co tutaj chodzi i co to za jakieś pojebane żarty, ale właściwie to było nawet zabawne. Parsknął lekko, a później sprawdził, czy nie znajdzie ich więcej, co okazało się być prawdą, by wydobył jeszcze kilka gałązek, nim ostatecznie usłyszał czyjeś kroki. Zebrał więc bazie, jakby to miał być jakiś wykurwisty bukiet świąteczny i nie zwracając zbyt wielkiej uwagi na to, że te roślinne kotki nieco się chwiały, po prostu zniszczone przez jego niecne szarpanie się z nimi. Cała ta przygoda wydawała mu się w jakiś sposób komiczna i zastanawiał się nawet, co właściwie powinien zrobić z tymi badylami, bo przecież nie ozdobi sobie nimi pokoju, ale może odda je zającom wielkanocnym? Powinny się chyba, kurwa, ucieszyć.

z.t

______________________

Never love

a wild thing


Powrót do góry Go down


Loulou Moreau
Loulou Moreau

Uczeń Gryffindor
Rok Nauki : VII
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 173cm
C. szczególne : francuski akcent, burza loków, ciemniejsza karnacja
Galeony : 835
  Liczba postów : 1048
https://www.czarodzieje.org/t18184-loulou-moreau
https://www.czarodzieje.org/t18218-loulou-m#518183
https://www.czarodzieje.org/t18195-loulou-moreau
https://www.czarodzieje.org/t18299-loulou-moreau-dziennik#520878
Cieplarnia numer trzy - Page 15 QzgSDG8




Gracz




Cieplarnia numer trzy - Page 15 Empty


PisanieCieplarnia numer trzy - Page 15 Empty Re: Cieplarnia numer trzy  Cieplarnia numer trzy - Page 15 EmptyPią 8 Maj - 1:41;

Z tego, co zdążyła się dowiedzieć, jeśli chciała dogadać się z zającami w Wielkiej Sali, powinna znaleźć bazie i przynieść im parę gałązek. Nie bardzo rozumiała po co, ani jak dokładnie wyglądają bazie, ale postanowiła zaryzykować. Z wiadomych powodów udała się do cieplarni, gdzie spędziła więcej czasu, niż początkowo planowała. Bazie. No przecież będzie łatwo znaleźć gałęzie z puchatymi, białymi kuleczkami, prawda? Ha, jednak nie! Słyszała, że może nie być tak łatwo, bowiem poltergeist je ukrył. Tyle dobrze, że w cieplarni, a nie nad brzegiem jeziora i szukaj sobie odważny Gryfonie.
Rozglądała się uważnie, zwracając szczególną uwagę na brzytwotrawę, której cudowne działanie zapamięta raczej na dłużej. Nie miała zamiaru mieć znów pociętych rąk, tym bardziej że nie było w pobliżu nikogo, kto mógłby ją wyleczyć. Właściwie powoli zaczynała się poddawać i oswajać z myślą, że wielkanocnym zającom powie, że niestety nie udało jej się znaleźć ich bazi, kiedy coś jasnego mignęło jej tuż za liśćmi sadzonych mandragor. Wyraźnie widziała zarys pisanki, ale nim zdążyła zareagować, tej już nie było. Ponownie skupiła się więc na donicach. Podejrzewała, że młodsze roczniki miały niedawno zajęcia, a Irytek uznał ich liście za najlepszą kryjówkę dla bazi. Nie przejmowała się tym, że ktoś ją może zobaczyć, bo nawet nie przypuszczała, że mogłoby być niedozwolone grzebanie w cieplarni poza godzinami zajęć. Sięgnęła pomiędzy donice, nieznacznie się wyciągając, aby złapać w palce kilka gałązek. Kiedy ostrożnie przyciągała je do siebie, nie chcąc uszkodzić ani bazi, ani mandragor, jedna z gałązek spadła. Skrzywiła się, ale przyciągnęła do siebie rękę, po czym przyjrzała się uważnie gałązkom. Białe, puchate, miłe w dotyku kotki, ozdabiały drewienko tak uroczo, że przez moment zastanawiała się, czy aby na pewno chce oddać znalezisko zającom. Mogła zawsze wykorzystać je do ozdoby dormitorium. Nie wzięła jednak wszystkich zagubionych gałązek. Dwie spadły za donice z mandragorami, więc musiała się trochę naszarpać z ich przestawieniem, aby w końcu wziąć wszystkie. Po tym nie pozostawało nic innego, jak iść w stronę Wielkiej Sali i oddać puchatym milusińskim puchate zguby.

szukanie pisanek B - nieudane
Powrót do góry Go down


Violetta Strauss
Violetta Strauss

Absolwent Ravenclawu
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168cm
C. szczególne : wyjątkowo niski i zachrypnięty głos | tatuaż z runą algiz na wnętrzu lewego nadgarstka | na palcu prawej dłoni zawsze obrączka Bruhavena, a nad nią krwawy znak | blizny: na palcach i wierzchu lewej dłoni oraz jedna biegnąca w poprzek jej wnętrza, na łydce po ugryzieniu inferiusa, w okolicach zregenerowanego lewego ucha
Galeony : 2397
  Liczba postów : 3699
https://www.czarodzieje.org/t17878-violetta-strauss#504731
https://www.czarodzieje.org/t17893-viola#505013
https://www.czarodzieje.org/t17884-violetta-strauss#504822
https://www.czarodzieje.org/t18567-violetta-strauss-dziennik#529
Cieplarnia numer trzy - Page 15 QzgSDG8




Gracz




Cieplarnia numer trzy - Page 15 Empty


PisanieCieplarnia numer trzy - Page 15 Empty Re: Cieplarnia numer trzy  Cieplarnia numer trzy - Page 15 EmptyWto 12 Maj - 1:36;

Naprawdę nie wiedziała co ją podkusiło do tego, by zgodzić się na pomoc Vicario w jednej z cieplarni. Być może był to po prostu wrodzony urok nauczycielki, która doskonale wiedziała jak korzystać z tego, że jest niezwykle atrakcyjna. Lub chęć zyskania nieco większej ilości punktów do tych zbieranych przez Krukonów. W każdym razie razem z Darrenem, którego wciągnęła w całe przedsięwzięcie stawiła się w cieplarni, gdzie czekała na nich nauczycielka, która udzieliła im krótkich instrukcji. Dobra. Czas zabrać się do pracy. Dwanaście donic. To nie powinno być tak wiele.
Już na wszelki wypadek Violetta ubrana była w stary dres. I okazało się, że całkiem słusznie. Zostali odesłani do Wielkiej Sali, gdzie czekały już na nich dostarczone wcześniej donice, które trzeba było przenieść do cieplarni. I to bez użycia magii. Strauss zaklęła pod nosem, bo to byłoby na pewno o wiele szybsze. Tym bardziej, że podnosząc jedną z donic stwierdziła, że ta była naprawdę ciężka. Cholernie ciężka i niewygodnie się ją trzymało.
- Czemu... to robimy... - jęknęła z boleścią, kierując pierwsze kroki ku wybranej cieplarni. I tylko pomyśleć, że czekało ich jeszcze sześć podobnych kursów.
Powrót do góry Go down


Darren Shaw
Darren Shaw

Absolwent Ravenclawu
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 184cm
Dodatkowo : Mistrz Pojedynków I Edycji Profesjonalnej Ligi
Galeony : 3011
  Liczba postów : 3049
https://www.czarodzieje.org/t18607-darren-shaw
https://www.czarodzieje.org/t18609-skrzynka-darrena#532211
https://www.czarodzieje.org/t18608-darren-shaw#532138
https://www.czarodzieje.org/t18612-dziennik-darren-shaw#532281
Cieplarnia numer trzy - Page 15 QzgSDG8




Gracz




Cieplarnia numer trzy - Page 15 Empty


PisanieCieplarnia numer trzy - Page 15 Empty Re: Cieplarnia numer trzy  Cieplarnia numer trzy - Page 15 EmptySro 13 Maj - 0:37;

Darren także nie wiedział co strzeliło mu do głowy - gdy Violetta Strauss stanęła przed nim i powiedziała, że ma nowy pomysł chłopak nie zawrócił od razu i uciekł z krzykiem schować się pod łóżkiem w najdalszym zakątku dormitorium Krukolandu.
Tym razem jednak skończyło się "tylko" na dźwiganiu donic, które wypełnione były mandragorami - a więc roślinami, których korzenie wyglądały jak małe, wrzeszczące gówniaki, których wrzask mógł powalić nawet dorosłego czarodzieja. Szczęście więc, że tylko je przenosili, nie przesadzali - jednakowoż Shaw i tak uważał trzy razy bardziej niż normalnie by się nie wywrócić i nie upuścić jakiejś donicy.
W milczeniu zignorował stękania Violi, woląc nie tracić niepotrzebnie sił i tlenu na mówienie, samemu dźwigając swoją mandragorę i starając się nie łaskotać samego siebie po nosie skórzastymi liśćmi.
W końcu dotarł na miejsce, gdzie ostrożnie odłożył gliniane naczynie wypełnione ziemią i rośliną - przynajmniej starał się, bo skończyło się nieco głośniejszym niż Darren chciał tupnięciem.
Krukon wyprostował się i spojrzał na Violę.
- Wiesz, jak to mówią, eang yw'r... a dobra, nie chce mi się - zaczął, po czym machnął ręką i wygiął się do tyłu, próbując rozciągnąć jeszcze plecy.
Powrót do góry Go down


Violetta Strauss
Violetta Strauss

Absolwent Ravenclawu
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168cm
C. szczególne : wyjątkowo niski i zachrypnięty głos | tatuaż z runą algiz na wnętrzu lewego nadgarstka | na palcu prawej dłoni zawsze obrączka Bruhavena, a nad nią krwawy znak | blizny: na palcach i wierzchu lewej dłoni oraz jedna biegnąca w poprzek jej wnętrza, na łydce po ugryzieniu inferiusa, w okolicach zregenerowanego lewego ucha
Galeony : 2397
  Liczba postów : 3699
https://www.czarodzieje.org/t17878-violetta-strauss#504731
https://www.czarodzieje.org/t17893-viola#505013
https://www.czarodzieje.org/t17884-violetta-strauss#504822
https://www.czarodzieje.org/t18567-violetta-strauss-dziennik#529
Cieplarnia numer trzy - Page 15 QzgSDG8




Gracz




Cieplarnia numer trzy - Page 15 Empty


PisanieCieplarnia numer trzy - Page 15 Empty Re: Cieplarnia numer trzy  Cieplarnia numer trzy - Page 15 EmptySro 13 Maj - 13:37;

Owszem większość jej pomysłów była wątpliwej jakości, ale akurat w tym, by zbierać punkty dla ukochanego Ravenclawu raczej był spory sens i nie miało co się obawiać konsekwencji tego, bo mogły być jedynie pozytywne. Chociaż w to też można było wątpić, bo jeśli zdarzyłoby im się rozbić jakąś donicę to nie byłoby zabawnie.
Droga była długa i męcząca, a w jej trakcie konieczne było wykonanie kilku przystanków. Chociażby po to, by poprawić uchwyt na ciężkiej donicy, która co chwila chciała się wymsknąć z dłoni przez wierzgające w ziemi mandragory. Istna udręka. No, ale jakoś muszą to przetrwać.
- Lepiej niech ci się nie odechce przenosić tych donic, bo mamy robotę do wykonania - skomentowała, gdy tylko Darren próbował po raz kolejny pochwalić się kolejnym walijskim powiedzeniem czy przysłowiem. Najważniejsze jednak było teraz, by wykonać jeszcze kolejne pięć kursów z donicami. Skaranie merlińskie.
Kurs do Wielkiej Sali już bez donic był o wiele przyjemniejszy. Jednak w drugą stronę znowu czekała ich katorga. Strauss schyliła się po jedną z donic i przez jakiś czas starała się ją chwycić w odpowiedni sposób tak, by nie groziło jej wypadnięcie z objęć Krukonki. Dopiero wtedy mogła po raz kolejny wyruszyć w trudną drogę do cieplarni.
Powrót do góry Go down


Darren Shaw
Darren Shaw

Absolwent Ravenclawu
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 184cm
Dodatkowo : Mistrz Pojedynków I Edycji Profesjonalnej Ligi
Galeony : 3011
  Liczba postów : 3049
https://www.czarodzieje.org/t18607-darren-shaw
https://www.czarodzieje.org/t18609-skrzynka-darrena#532211
https://www.czarodzieje.org/t18608-darren-shaw#532138
https://www.czarodzieje.org/t18612-dziennik-darren-shaw#532281
Cieplarnia numer trzy - Page 15 QzgSDG8




Gracz




Cieplarnia numer trzy - Page 15 Empty


PisanieCieplarnia numer trzy - Page 15 Empty Re: Cieplarnia numer trzy  Cieplarnia numer trzy - Page 15 EmptySob 16 Maj - 23:34;

- Jasne - mruknął do Violi, po czym poczłapał z powrotem do Wielkiej Sali. Co te rośliny w ogóle robiły w tym pomieszczeniu? Umilały posiłki nauczycielom swoimi krzykami? Ich część nadziemna także nie prezentowała sobą jakichś specjalnych walorów estetycznych, ale prawdopodobne było też to, że Shaw po prostu nie znał się na roślinach. I jeśli zielarstwo było głównie tym - a więc babraniem się w ziemi, kompoście, nawozie i podziemnych niemowlakach, to wolał zostać przy zamienianiu kielichów w misy na owoce.
W Wielkiej Sali wziął kolejną donicę w ramiona, próbując usadowić ją w swoim uścisku na tyle wygodnie, by móc w miarę bezpiecznie przenieść ją do cieplarni. Mimo starań jednak, mniej więcej w połowie trasy i tak musiał ustawić doniczkę ostrożnie obok ścieżki by poprawić uchwyt. Szczerze mówiąc, wolał nadwyrężyć swój grzbiet ciągłym schylaniem się niż próbować korygować ustawienie donicy gdy ta znajdowała się metr nad ziemią - to tylko zwiastowało nieszczęście.
Kilka chwil za Violą, Darrenowi udało się jednak dotrzeć na miejsce z kolejną dostawą świeżej mandragory.
Jeszcze cztery - dodał sobie sam otuchy Krukon, przyśpieszając kroku i kierując się z powrotem do zamku.
Powrót do góry Go down


Violetta Strauss
Violetta Strauss

Absolwent Ravenclawu
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168cm
C. szczególne : wyjątkowo niski i zachrypnięty głos | tatuaż z runą algiz na wnętrzu lewego nadgarstka | na palcu prawej dłoni zawsze obrączka Bruhavena, a nad nią krwawy znak | blizny: na palcach i wierzchu lewej dłoni oraz jedna biegnąca w poprzek jej wnętrza, na łydce po ugryzieniu inferiusa, w okolicach zregenerowanego lewego ucha
Galeony : 2397
  Liczba postów : 3699
https://www.czarodzieje.org/t17878-violetta-strauss#504731
https://www.czarodzieje.org/t17893-viola#505013
https://www.czarodzieje.org/t17884-violetta-strauss#504822
https://www.czarodzieje.org/t18567-violetta-strauss-dziennik#529
Cieplarnia numer trzy - Page 15 QzgSDG8




Gracz




Cieplarnia numer trzy - Page 15 Empty


PisanieCieplarnia numer trzy - Page 15 Empty Re: Cieplarnia numer trzy  Cieplarnia numer trzy - Page 15 EmptyNie 17 Maj - 1:43;

Przynajmniej się rozumieli. Skoro podjęli się już tej pracy to musieli ją wykonać do końca. Tym bardziej, że Vicario obiecała im wynagrodzić te trudy. Miała tylko nadzieję, że będzie warto. W końcu dla punktów tu przyszła i nie zamierzała wychodzić nie otrzymawszy ich!
Strauss nie skupiała się na tym jak i czemu rośliny znalazły się w Wielkiej Sali, a nie od razu w jednej z cieplarni. Tak było to było, na chuj drążyć temat. Dostali zadanie i chwilowo nie miała zamiaru go podważać, bo przynajmniej miała jakieś zajęcie dzięki któremu nie gniła w dormitorium. Tyle dobrego.
Donica numer dwa spoczęła w końcu w cieplarni, a Violetta wydała z siebie pełne zmęczenia westchnienie. Cholerne mandragory. Mogły ważyć nieco mniej i się mniej wiercić. No, ale mimo wszystko chyba nie było aż tak źle. Chyba.
Z niechęcią wróciła po raz kolejny z Darrenem do Wielkiej Sali tylko po to, by podwinąć rękawy bluzy, którą miała na sobie i przykucnąć, by objąć ramionami wielką donicę i dźwignąć się z nią do pozycji wyprostowanej. Czuła już, że przez ten przeklęty jogging z mandragorami nieco się zgrzała, a plecy zaczęły jej dokuczać niezbyt przyjemnym bólem kręgosłupa. Całe szczęście niezbyt silnym. W zasadzie był to bardziej dyskomfort taki.
Ładunek numer trzy wylądował w ramionach Krukonki, a cała trasa do punktu docelowego musiała odbyć się raz jeszcze przy odgłosach lekkiej zadyszki oraz niesłyszalnych bluzgów rzucanych w myślach. Na cholerę jednak oni się tak męczyli? Może łatwiej byłoby z zaklęciami. Chociaż wolała nie ryzykować. Jakby Vicario ich przyłapała na lewitowaniu donic przez Hogwart mogłoby się zrobić nieprzyjemnie. Chociaż może nie... Taka mamacita nie wyglądała nawet na taką, co by klapsa mogła dać. Chociaż może?
Jeszcze raz schyliła się, by odstawić donicę po długiej wędrówce korytarzami i odetchnęła z ulgą. Udało im się. Dotarli żywi i mogli wracać po kolejny załadunek.
- Dobra, jesteśmy w połowie - oświadczyła, ściągając bluzę i rzucając ją gdzieś na wolne miejsce na jednym ze stołów. Było jej gorąco. Ciało pokrywało się warstwą potu i nie miała ochoty na dalej się przepacać. Może nawet uda jej się nieco ochłodzić w czasie kolejnego spaceru do wielkiej sali.
Powrót do góry Go down


Darren Shaw
Darren Shaw

Absolwent Ravenclawu
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 184cm
Dodatkowo : Mistrz Pojedynków I Edycji Profesjonalnej Ligi
Galeony : 3011
  Liczba postów : 3049
https://www.czarodzieje.org/t18607-darren-shaw
https://www.czarodzieje.org/t18609-skrzynka-darrena#532211
https://www.czarodzieje.org/t18608-darren-shaw#532138
https://www.czarodzieje.org/t18612-dziennik-darren-shaw#532281
Cieplarnia numer trzy - Page 15 QzgSDG8




Gracz




Cieplarnia numer trzy - Page 15 Empty


PisanieCieplarnia numer trzy - Page 15 Empty Re: Cieplarnia numer trzy  Cieplarnia numer trzy - Page 15 EmptyWto 19 Maj - 1:45;

- Marne pocieszenie - powiedział, stawiając trzecią donicę w szklarni. Jego matka w takich sytuacjach zawsze mówiła, że od połowy wszystko idzie szybciej, ale Darren w takich sytuacjach zawsze tylko przewracał oczami. Co z tego, że był w połowie pielenia grządek, jeśli przed nim było jeszcze piętnaście rządków truskawek?
Na co nam było tyle truskawek?
Za wejściem do szklarni, już na zewnątrz, Darren rozciągnął się raz jeszcze i rękawem swojej bluzy - której jedynym przeznaczeniem było miłosierne wyrzucenie lub przedłużanie mąk i używanie jej do takich zadań jak noszenie doniczek - przetarł pot z czoła.
Przyda się prysznic - pomyślał, maszerując z powrotem do Wielkiej Sali. Mimo wszystko wizja tego, że połowa była już za nimi podniosła go nieco na duchu, choć tylko nieco.
Powrót do góry Go down


Violetta Strauss
Violetta Strauss

Absolwent Ravenclawu
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168cm
C. szczególne : wyjątkowo niski i zachrypnięty głos | tatuaż z runą algiz na wnętrzu lewego nadgarstka | na palcu prawej dłoni zawsze obrączka Bruhavena, a nad nią krwawy znak | blizny: na palcach i wierzchu lewej dłoni oraz jedna biegnąca w poprzek jej wnętrza, na łydce po ugryzieniu inferiusa, w okolicach zregenerowanego lewego ucha
Galeony : 2397
  Liczba postów : 3699
https://www.czarodzieje.org/t17878-violetta-strauss#504731
https://www.czarodzieje.org/t17893-viola#505013
https://www.czarodzieje.org/t17884-violetta-strauss#504822
https://www.czarodzieje.org/t18567-violetta-strauss-dziennik#529
Cieplarnia numer trzy - Page 15 QzgSDG8




Gracz




Cieplarnia numer trzy - Page 15 Empty


PisanieCieplarnia numer trzy - Page 15 Empty Re: Cieplarnia numer trzy  Cieplarnia numer trzy - Page 15 EmptyWto 19 Maj - 10:25;

- Jeszcze trochę i kończymy! - zapewniła go, przeciągając się i czując jak kilka kręgów kręgosłupie zdaje się niejako wskakiwać na swoje miejsce po tym jak chodziła w niezbyt naturalnej pozycji po tym jak starała się jakoś ułożyć ciężką donicę w swoim ramionach. Ciężkie jest życie Krukona. Zwłaszcza takiego, który starał się zbierać punkty dla domu.
Prysznic z pewnością przydałby się obojgu jak tylko się skończą noszenie tego cholerstwa, bo jeszcze trochę, a koszulki zaczną im się o wiele bardziej kleić do grzbietów. Zdecydowanie nie będzie to zbyt przyjemne doświadczenie, ale jeśli taka była cena punktów domu to raczej warto się dla tego poświęcić.
Kolejny powrót do wielkiej sali, zerknięcie na ciężkie donice i schylenie się po jedną z nich. Strauss nie miała nic przeciwko wysiłkowi fizycznemu i podobnym pracom, które wymagały nieco siły, ale tym razem musiała przyznać, że tachanie tak niewygodnego ładunku było niezwykle męczące i miała powoli już tego dość. Ale z każdym krokiem bliżej cieplarni zbliżali się do wielkiego finału. Jeszcze tylko 2 donice oprócz tej, której trzymała w rękach! Z pewnością dadzą radę.
- Jebane mandragory... - jęknęła, odkładając kolejną roślinę na miejsce.
Czuła się nieco jak Atlas dźwigający cały świat na swoich barkach. Tylko, że ona miała użerać się z przygłupimi roślinkami, które nie potrafiły siedzieć cicho w glebie. Jak dobrze, że zaraz koniec. A wtedy prysznic, by zmyć z siebie warstwę potu i ziemi, która nieco się wysypała z doniczek. Oraz uprać ubrania, bo zdecydowanie będą tego potrzebowały.
Powrót do góry Go down


Darren Shaw
Darren Shaw

Absolwent Ravenclawu
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 184cm
Dodatkowo : Mistrz Pojedynków I Edycji Profesjonalnej Ligi
Galeony : 3011
  Liczba postów : 3049
https://www.czarodzieje.org/t18607-darren-shaw
https://www.czarodzieje.org/t18609-skrzynka-darrena#532211
https://www.czarodzieje.org/t18608-darren-shaw#532138
https://www.czarodzieje.org/t18612-dziennik-darren-shaw#532281
Cieplarnia numer trzy - Page 15 QzgSDG8




Gracz




Cieplarnia numer trzy - Page 15 Empty


PisanieCieplarnia numer trzy - Page 15 Empty Re: Cieplarnia numer trzy  Cieplarnia numer trzy - Page 15 EmptySro 20 Maj - 22:57;

- Oj tak, jebane - przytaknął, stawiając donicę na ziemi - A żeby Wespucci nawoził je baranimi bobkami - przeklął je jeszcze i podreptał za Violą, lekkim truchtem się z nią wyrównując podczas drogi powrotnej do Wielkiej Sali, gdzie czekały na nich jeszcze dwie donice.
- Hej, Strauss - zaczął tonem zupełnie pozbawionym jakiejkolwiek barwy - Przepraszam, że straciłem panowanie w bibliotece - powiedział powoli, przypominając sobie swój bełkot. Chrząknął i spojrzał na masyw Hogwartu - szli już wydeptaną ścieżką obok wysokich okien Wielkiej Sali, gdzie znajdowały się ostatnie cztery donice, po dwie na głowę.
Na miejscu złapał za kolejną mandragorę i, ignorując spojrzenia jakiegoś Ślizgona próbującego bezskutecznie doprosić się o spóźniony posiłek, pomaszerował z powrotem do cieplarni numer trzy czując, że powoli zaczynają opuszczać go siły - choć na ten i kolejny kurs, a może nawet i jeszcze jeden, wystarczy. Gdyby jednak donic było na głowę osiem albo dziewięć, to wtedy raczej marnie oceniał swoje szanse na sukces.
Powrót do góry Go down


Sponsored content

Cieplarnia numer trzy - Page 15 QzgSDG8








Cieplarnia numer trzy - Page 15 Empty


PisanieCieplarnia numer trzy - Page 15 Empty Re: Cieplarnia numer trzy  Cieplarnia numer trzy - Page 15 Empty;

Powrót do góry Go down
 

Cieplarnia numer trzy

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 15 z 27Strona 15 z 27 Previous  1 ... 9 ... 14, 15, 16 ... 21 ... 27  Next

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Cieplarnia numer trzy - Page 15 JHTDsR7 :: 
hogwart
 :: 
Okolice zamku
 :: 
cieplarnie
-