By uczniowie z innych domów mogli się bardziej z integrować, równocześnie odpoczywając po ciężkim dniu nauki powstał Salon Wspólny. Jego wnętrze jest wypełnione barwami wszystkich czterech domów. W wielkim kominku naprzeciwko kanapy zawsze miga wesoło ogień. Wokół niego rozstawione są żółto- czerwone sofy. Oprócz tego można tu znaleźć niewielkie stoliki razem z pufami, by móc przy nich na odrobić lekcje. Są one rozstawione przy ścianie, naokoło kominka. Na co dzień z ogromnych okien padają promienie słoneczne, rażące w oczy siedzących blisko nich uczniów. Zaś sufit Salonu Wspólnego posiada malunki zwierząt czterech domów razem z przynależnymi do nich kolorami.
Cieszyła się, że mimo przegranej z Adamem została zaproszona do rundy dodatkowej. Miała dzięki temu szansę skoczyć do jakiegoś wyższego etapu, czy coś. Przyszła więc do sali i zasiadła jedno z miejsc przy stole. Rozejrzała się z ciekawością. Mało kiedy przebywała w salonie wspólnym. Przychodziło tu bardzo dużo osób, a ona nadal wolała się trzymać z daleka od tłumów. Dlatego nie znała tego miejsca zbyt dobrze. Zastanawiała się też z kim będzie miała okazję zagrać, ale było zbyt wiele osób biorących udział w tej zabawie, żeby miała jakiekolwiek możliwości zgadnięcia.
Lilith wręcz wbiegła do Sali z szerokim uśmiechem. Również była przeszczęśliwa, że znowu mogła zagrać w gargulki. Chociaż ostatnia rozgrywka skończyła się dla niej porażką… nawet gra w durnia, z której nie za dużo pamięta. Karta głupca to nie było dobre posunięcie. Chociaż to nie ona je wybierała. Cały czas zastanawiała się jak gra potoczyła się po straceniu przez niej ‘świadomości’. Kiedy dochodziła już do siebie, siedziała sama w Sali, a jaj karty… no nie były w dobrym stanie. Gdy dziewczyna otworzyła drzwi, od razu poznała czuprynę, która siedzi za stołem. - Titi! – krzyknęła jakby nie widziała jej ze sto lat i podbiegła do salemki przytulając ją mocno – Tęskniłam za tobą wiesz! – nadzwyczajnie szczera, nadzwyczajnie energiczna, nadzwyczajnie wesoła. Jakby jej życie usłane było płatkami róż, a ona sama nie znała czegoś takiego jak nieszczęście i cierpienie. Aż dziwne.
Katherine zapisała się do klubu praktycznie w ostatniej chwili. Jakoś wylecialo jej z głowy by zapisać się wcześniej na grę w gargulki. Pojawiła się w sali jak zwykle wyglądając nieskazitelnie, chociaż jej twarz nie zdradzała żadnych uczuć. Po przekroczeniu progu wspólnego salonu rozejrzała się wokół i dopiero gdy dostrzegła dwie dziewczyny siedzące przy stoliku skinęła tylko głową w ich stronę i ruszyła w ich kierunku. -Za dużo czułości- powiedziała na powitanie bez uśmiechu na twarzy po czym usiadła na jednym z wolnych foteli i uśmiechnęła się lekko. -Cześć- powiedziała po czym zaczęła swoją grę. Zaczęła swoją grę. Miała nadzieję wygrać i nie nawiązywać zbytnich przyjaźni z dziewczynami.
Gdy Litka wbiegła automatycznie uśmiechnęła się do dziewczyny. Dobrze było ją widzieć. Fajnie, że to właśnie z nią przyjdzie mu się zmierzyć. Dzięki temu będzie to raczej koleżeńska rywalizacja i nawet nie odczują, że powinny ze sobą zaciekle walczyć. Następnie przyszła Kathreen. Tej to już nie za bardzo lubiła. Nie przyzna się nigdy, ale była zazdrosna o jej kontakt z Nathanielem, a przez to nie miała najmniejszej ochoty na jakiekolwiek kontakty z tą ślizgonką. Mimo to uśmiechnęła się zarówno do jednej jak i do drugiej dziewczyny. - No hey – Przywitała się nim zaczęły grać. W pierwszej rundzie szło jej całkiem nieźle, choć całkiem szybko wybiła swoją kulkę, a gargulek jeszcze do tego wszystkiego ją opluł. Poczuła, że miejsce w które trafiła jego ślina zaczyna ją przeraźliwie swędzieć to też drapiąc się spoglądała jak wygląda dalsza część rozgrywki. To się nazywa szczęście... Już chwilę później po raz kolejny została opluta. I to w twarz! Ale... To pachnie jak czekolada. Oblizała się ze smakiem. Warto było choć nadal swędzi ją ręka.
Chwilę później pojawiła się jeszcze ślizgonka i dziewczyny mogły rozpocząć rozgrywkę. Na początku szło jej całkiem nieźle, przynajmniej w porównaniu z jej pierwszą rozgrywką, to tutaj miała bardzo przyjemny start. Do czasu, kiedy gargulek Kath uderzył ją w czoło. Lilith złapała się za obolałą część ciała i ze łzami w oczach przyjrzała się planszy. - To boli – wymamrotała pod nosem widocznie niezadowolona z takiego obrotu spraw. Kątem oka przyjrzała się ślizgonce. Musiała przyznać, że po lekcji leczenia trudno było jej ją zignorować. Ludzie przeżywają różne tragedie i w różny sposób sobie z nimi radzą. W jej mniemaniu, w porównaniu z dziewczyną, to Lilitka miała się bardzo dobrze i bez problemowo. Jednak nie miała zamiaru o tym wspominać. Kierując swój wzrok ponownie na planszę skupiła się bardziej na grze.
Katherine uśmiechnęła się,ani nie straciła do tej pory żadnych punktów, ani też żaden z gargulków na nie splunął niczym nieprzyjemnym. Czego nie można było powiedzieć o dziewczynach, bo Kath wyraźnie obrała sobie taktykę by non stop powtarzać ten sam ruch od samego początku. Wredna suka i tyle. Dobrze, że nie słyszała myśli Lilith bo nie miała ochoty by ktoś jej okazywał jakiekolwiek współczucie, nie potrzebowała go od byle kogo. Zwłaszcza od osoby której nie znała. Uśmiechnęła się lekko sama do siebie. -Twoja kolej młoda - powiedziała do Vittori serdecznym tonem.
Odejmujesz osobie z NAJWIĘKSZĄ ilością punktów, a nie z większa od Ciebie : *
Ile razy można być przez gargulki oplutym? Ręka wciąż ją swędziała i chodź czekolada byłą smaczna, to ruch Kath sprawił, że jej gargulek znów podarował jej swoją ślinę. Paskudną, okropną i śmierdzącą maź! Ledwo się powstrzymała, żeby nie zacząć kląć pod nosem. Czy ta baba się do cholery jasnej uwzięła? O nie, nie ma takiej opcji żeby jej odpuściła. I dlatego już chwilę później garguek opluł właśnie Kath! HA! Dobrze Ci tak! - Ups.... - Wypowiedziała to cicho przy okazji uśmiechając się do Lilith. Zemściła się za nie obie!
To chyba nie było do końca sprawiedliwe, że obie dziewczyny chciały się mścić na biednej samotnej Kath. Ale Lilith teraz o tym nie myślała. Po prostu chciała się dobrze bawić! A że akurat niechcący zrobiła koalicję z salemką… TO NIE JEST JEJ WINA! Tak po prostu wyszło, a że dziewczyny mają porozumienie myśli i dusz, to się chciały obie odegrać na ślizgonce. Czas wykonać ruch! Kiedy kulka poleciała do przodu i wybiła jej własną zamrugała kilka razy zdezorientowana. Ta gra naprawdę nie była jej mocną stroną. Ale nie spodziewała się, że gargulek tak bardzo się na niej zemści! Wybuch przy jej twarzy odrzucił ją do tyłu i wraz z krzesłem wylądowała na ziemi. Wydobywając z siebie tylko cichy syk. - Będę miała nową kolekcję siniaków po tej rozgrywce – powiedziała śmiejąc się pod nosem i zbierając z ziemi samą siebie i krzesło. Kiedy usiadła zwróciła się do Titi i z szerokim uśmiechem powiedziała – jutro będę jednorożcem! – nawiązywała do siniaków i jej poprzedniego zderzenia czołowego z gargulkiem.
Katherine chwilowo marzyła o tym, by spotkać się ze swoim przyjacielem i móc porozmawiać na temat ostatnich tygodni. Czuła się beznadziejnie, a to zawsze Nathaniel trzymał ją na powierzchni. Katherine wręcz chodziła ostatnio jak burza gradowa i cóż, góra galeonów dla tego komu uda się normalnie z nią porozmawiać albo namówić chociaż na normalną rozmowę bez zamordowania się wzajemnie bądź bez chęci wsadzenia drugiej osobie różdżki w oko. Oberwała od gargulka prosto w czoło, co sprawiło, że wręcz syknęła wściekle. To nic, że to była tylko gra, wolałaby grać w to z kimś innym, albo kimś kto chociaż udawałby że jest dla niej miły, a ona nie jest tylko powietrzem. Wykonała swój ruch, jednakże to tym razem nie wpłynęło w żaden sposób na rozgrywkę, pewnie też tym samym przegrała tą rundę. Ostatnio ciągle we wszystkim przegrywała.
Zemsta na Kath udała się jak najbardziej. Do tego o ile nikt nie wybije jej kulki, to była z punktami już dość wysoko. To ją cieszyło. Ostatnio przegrała z Adamem, teraz miała szansę naprawić tamte błędy. Jednak nie chwalmy dnia przed zachodem słońca. Jeszcze nie raz może ją dziś gargulek opluć, a i wystarczy kilka celnych rzutów by wyrzucić ją skutecznie z planszy. Mimo iż właśnie podbiła jedną ze swoich kulek zdobywając tym samym kolejne punkty. Spojrzała z uśmiechem na Lilith. - Widziałaś? Chyba jednak jestem w czymś dobra - Pochwaliła się przyjaciółce choć wiedziała, że ta gra to nie tylko jakieś niesamowite umiejętności tylko łut szczęścia. A jej szczęścia sprawiło, że wciąż swędziała ją ręka i dało się od niech wyczyć paskudną woń jakiejś śmierdzącej brei. Obowiązkowy prysznic po przyjściu do dormitorium!
Dziewczyna przyglądała się dziewczynie i zaśmiała się pod nosem. No cóż rozgrywka należała do ciekawych nawet jeżeli ona przegrywała i nic się z tym nie dało zrobić. Przyglądała się jak Kath ściga salemkę bez oporu, a ta nie robiąc sobie z tego nic skakała jeszcze dalej. - Yhym! - teraz kolej na Lilith! Kulka poleciała do przodu po drodze wybijając kulkę Vittori. Panna Nox zamrugała zdezorientowana kilka razy. - Wybiłam! – najszczęśliwsza na świecie z tego małego osiągnięcia – kogo zbiłam? – zapytała głupio po chwili radości. No cóż gargulki opluwają wszystkich więc trudno jest określić komu dziewczyna odjęła punkty.
Na pewno Lilith miała jeszcze jakieś szanse! Przynajmniej na to, by być drugą, bo w końcu Vittoria wolała nie przegrywać. Nawet ze swoją kochaną Lilitką, która cieszyła się jak dziecko, że wybiła kulkę. Amerykanka zaśmiała się cicho. Była naprawdę urocza i nie wiele jej potrzebne było do szczęścia. Wprawdzie akurat jej kulka dostała, więc pomachała jej palcem w geście „Niedobra dzidzia”. Zobaczyła jak gargulek dziewczyny pluje na nią. Przymknęła oczy spodziewając się znów jakiejś paskudnej brei lub żrącej mazi. I co? Gdy otworzyła oczy zobaczyła, że wszystko co ma na sobie jest różowe. - Poważnie?!- Lubiła ten kolor, no ale nie przesadzajmy! Będzie musiała z tym wrócić do pokoju. Co za obciach!
Kostki: C,6,6 Twoje punkty: 14+6=20 @Lilith Nox: 8 Jest dobrze, sobie nie odejmujsz : *
Szanse zawsze miała. Dopóki gra się nie skończy zawsze miała szansę! No ale niektórych rzeczy nie dało się osiągnąć samymi chęciami, a widać było wyraźnie, że ta dziewczyna w grach nie miała w ogóle szczęścia. Mała ilość punktów, czy wybijanie swoich kul było tego doskonałym przykładem. Gdy salemka zrobiła się różowa Lilith bez przeszkód wybuchła śmiechem i uderzyła pięścią kilka razy w stół. Nie była w stanie się opanować. Wzięła kilka oddechów pomocniczym i spojrzała na nią, po czym znowu parsknęła śmiechem. W końcu panienka Nox się opanowała i wykonała swój ruch wybijając kulkę Titi, z jej ust wydobyło się tylko ciche:” Ups”.
Kobieta miała ochotę posiedzieć trochę i pogadać z uczniami. Wybrała się więc do miejsca, gdzie była szansa iż ich spotka. Jak na razie mało kto wiedział, że jest nową nauczycielką. Nie prowadziła jeszcze lekcji, a i jej wygląd zdecydowanie nie wskazywał na to iż nie jest tylko studentką, a już dorosłą osóbką pragnącą ustawiać gówniarzy do pionu. Korzystała więc z tego i bardzo często podpuszczała ich, by w jakiś sposób móc się z nich potem naśmiewać. Taka z niej byłą intrygantka i prawie nikt nie miał o tym pojęcia ze względu na jej śliczną buźkę i duży uśmiech. Ubrana w jeden ze swoich ulubionych kompletów weszła do salonu by spostrzec, że niestety jest pusty Mruknęła coś niezadowolona pod nosem. I nici z planów zapoznawania się z uczniami Hogwartu. Nie chciało jej się łazić do innych miejsc to też postanowiła, że najlepszym wyborem będzie po prostu posiedzieć i poczekać. A nóż widelec trafi jej się coś ciekawego? Ostatnio gdy znała się na los poznała pewnego bardzo miłego chłopaczka... Okazał się on być Gryfonem i groziło jej za to upomnienie dyrektora, ale było ciekawie. Na co się zanosi tym razem?
Przyszła tu z kolejnymi lekcjami do odrobienia, miała drobny problem z magią żywiołów przez chwilowy brak nauczyciela w Hogwarcie. Zazwyczaj prosiła takowego o pomoc, bo nie radziła sobie z zadaniami albo miała dodatkowe lekcje by nadrobić materiał którego nie zrozumiała. Była mądra, ale nie można było być świetnym ze wszystkich przedmiotów równocześnie. Coś musiało być jej piętą Achillesową, a na jej nieszczęście był to ten nieszczęsny przedmiot. Ujrzała dziewczynę, uśmiechnęła się pod nosem nie widząc jeszcze jej twarzyczki. Może ona jej pomoże? Nigdy wcześniej jej nie widziała, ale była ciekawa kim była. Podeszła nieśmiało, ujęła w obie dłonie drobną książeczkę i zapytała nieco cicho.. ale jednak wciąż utrzymując swój Francuski akcent. - Cześć.. możesz mi pomóc z ostatnimi lekcjami Magii Żywiołów? Chyba każdy wie że mam z tym problem i proszę chyba każdego o pomoc.. ja.. Nicoline? - Zaniemówiła w tej chwili, otworzyła szeroko o czy, a ustami poruszała jak mała rybka. Nic nie mogła powiedzieć, przecież miała nigdy jej nie spotkać. Jak to możliwe że teraz, w tej chwili znajdują się w tym samym zamku?! Przecież jest starsza od niej, jak mogła się dostać na studia? Zlękła się, nogi miała dosłownie jak z waty, a wzrok pełen strachu.
Jak jej się strasznie nudziło. Aż z tej strasznej nudy miała ochotę pójść i kilku uczniom wklepać ujemne punkty dla domów. Nic tu po niej. Będzie tu siedzieć sama jak palec? No przecież to nie przystoi komuś tak towarzyskiemu! Już zamierzała wstać, gdy nagle usłyszała cichutki głosik, który zwracał się do niej o pomoc. Poważnie? Nawet poza klasą miała by zajmować się Magią Żywiołów szczególnie, że to ostatni moment jej wolności zanim uczniowie zaczną zauważać, że nie jest nową studentką, a nauczycielką? Co za życie. Odwróciła się z zamiarem grzecznego, acz wrednego odszczeknięcia się i wtedy ją zatkało. Zaraz za miną zaskoczenia na jej twarz wyszedł wielki uśmiech. - Szarotka! - Kto by pomyślał, że w Hogwarcie spotka właśnie tą dziewczynę? Poznały się rok temu, gdy ta spędzała wakacje w jej rejonach. Małe tet a tet, było przyjemnie. Więcej się miały nie spotkać. W sumie, to słodka Irlandka była jej pierwszą kobietą. Wprawdzie wolała facetów, ale akurat do niej wtedy odczuła pewnego rodzaju słabość. - No już nie bądź taka przerażona – Wstała by rozczochrać jej włoski w nietypowym odcieniu, a potem mocno ją uściskać. Kuźwa. Dziewczyna jest od niej wyższa, a to zdecydowanie nie pasowało Nicoline, więc postanowiła usiąść. Generalnie, to pół szkoły jest od niej większe, ale przemilczmy ten fakt.
Przerażenie, czy też zdziwienie? Sama dokładnie nie wiedziała co teraz czuje, myśli plątały jej się pod nogami i nie dawały jej spokoju. Była tam dłuży czas i wydarzyło się wiele, bardzo wiele. Niby zwykła dziewczyna, ale podstępna jak cholera. Szarlotka uśmiechnęła się po krótkiej chwili i odkaszlnęła cicho kiedy ta wstała i ją uściskała. Instynktownie pociągnęła nosem by poczuć jej zapach, miała taki dziwny odruch kiedy przytulała się do niej jakaś kobieta. Nigdy nie lubiła kiedy ktoś dotykał jej włosów dlatego też od razu je poprawiła, straszne uczucie. - Nie jestem tylko.. co ty tu robisz, przecież mieszkałaś w Anglii.. jakim cudem? - Przetarła nieco zaspane oczka i usiadła obok niej zakładając nogę na nogę. Była bardzo ciekawa czemu tak się stało, przecież.. może jednak to nie była studentka skoro tak? Może.. każdy potrzebuje pracy, a co jeśli dostała pracę w Hogwarcie? Ale na jakim stanowisku, mimo że się troszkę znały nigdy nie poznała jakie ma wykształcenie i co chciała w życiu robić. Akurat tym się przed nim nie chwaliła. Zacisnęła instynktownie dłonie na książce i patrzyła się prosto w jej oczy oczekując odpowiedzi, no dalej.. zaraz tu wybuchnie. - Ten.. jak Ci mijało życie przez ten czas? - Dodała.
Czy podstępna? Może troszeczkę. W każdym razie potrafiła sobie niegdyś puchonkę okręcić wokół palca w takim tempie, że uznała to za jeden ze swoich nowych rekordów. Co zrobić, była bardzo dominującą osobą i biedna Szarlotka jedyne, co mogła to jej się poddać. Szczególnie, że była tak słodko nieśmiała! I generalnie Nicoline bardzo polubiła ją podczas tego krótkiego czasu i ostatecznie żałowała, że pewnie się więcej nie zobaczą. Tu natomiast niespodzianka! Będzie ją już za kilka dni uczyła. Na razie jednak nie zamierzała jej o tym informować, bo po co? Jeszcze się bardziej zestresuje, a już i tak była wystarczająco urocza. - Wpadłam w odwiedziny na stare śmieci. Skończyłam tu szkołę i mam wielki sentyment do tych starych murów – Co najlepsze, nie było w tym ani odrobinę kłamstwa. To tylko przemilczenie prawdy, że jej „stare śmieci” są obecnie miejscem jej pracy. - Nudno. Trochę podróżowałam, potem starałam się ustatkować, ale to nie w moim stylu. Lepiej opowiadaj co u ciebie! Przecież ty słoneczko niedługo kończysz szkołę, prawda? - Zgadywała. Szczerze mówiąc nie pamiętała ile ma lat - I co potem? Co będziesz robić?
- Czyli jednak jesteś ode mnie starsza, tak jak zapamiętałam. Już myślałam że coś sprowadziło Cię ty, jakieś nieszczęście. Cieszę się że w takim razie wszystko jest w porządku. - Odłożyła swoją książkę na bok, zupełnie zapomniała już o tym że musi się przygotować na kolejną lekcję. Zapewne będzie zaskoczona, a raczej uczniowie zostają poinformowani o tym jaki nauczyciel ma zamiar ich uczyć danego dnia. W tym przypadku nieźle zostanie zaskoczona, a na ostatni dzień przecież niczego się nie nauczy więc wiedzą także nie zabłyśnie. - Ja siedziałam przez cały czas w Hogwarcie, mam mieszkanko w Hogs oraz pilnuję jak zwykle siostry.. o niej chyba Ci nie mówiłam.. czy mówiłam? Mówiłam, na pewno.. przecież była wtedy ze mną. Tyle że Ona nic o tobie nie wie, a ty ją jako tako widziałaś.. Oui? - Jak zawsze musiała wplatać francuskie słówka w swoje konwersacje. Taka była, a to że słychać było jej akcent w każdym słowie to tylko dodawało jej charakterku.
- Tak. Z tego, co pamiętam to jakieś 6 lat. Ah, ale ani po tobie, ani po mnie nie widać wieku – Zaśmiała czując się młoda zarówno ciałem jak i duchem. Zresztą hey, ma dopiero 24 lata! Całe życie jest przed nią więc zdecydowanie nie ma podstaw by traktować się jako osobę starą. Szczególnie, że swobodnie podrywała chłopaczków w wieku Charlotte. Takie tam szczeniaczki, ale urocze. - Gadasz dużo więcej, niż kiedyś – Wydawało się, że jej nie słucha, bo pochyliła się i złapała ją za policzek ściskając go jak stara ciotka. Jakby sprawdzała, czy puchonka jest prawdziwa i właśnie przed nią siedzi. Nie trwało to jednak długo. Położyła się na kanapie kładąc nogi na jej oparciu i spoglądając na Szarlotkę do góry nogami. O, tak też wyglądała słodziutko. Hm, to ty nie wiesz dziewczyno co to znaczy wplatać francuskie słowo. Udało jej się niedawno poznać chłopaka, który nie kojarzy czy mówi po francusku, czy po angielsku w danym momencie. Co za kretyn.
- Wybacz, zbyt dużo emocji na raz. - Stwierdziła i westchnęła cicho, oparła się o oparcie kanapy i wyprostowała nogi kładąc na nich kolana. Ciekawe czy jeszcze kiedyś się spotkają.. pewnie że tak, tylko Lotte nie jest tak dobrze poinformowana. Ostatnio nie sprawdzała rozpisek nauczycieli, czy też informacji kto od czego jest. Interesowała ją nauka, stąd całe to jej zamieszanie i zapracowanie. Przeżywała bardzo swoją naukę, niekiedy chciało jej się płakać kiedy zadanie poszło nie po jej myśli.. ale co zrobić, bywa i tak. Zupełnie zaskoczyła ją zmiana pozycji Nicoline, spojrzała na nią przekrzywiając głowę.. po czym zerknęła na jej nogi. Ojej, widziała chyba trochę za dużo. Panna West miała na sobie białą sukienkę która nieco zbyt bardzo odsłoniła jej uda i.. cóż. Jak na dorosłą wciąż było w niej parę elementów dziecka, jednak nie mogła oderwać wzroku od jej czarnych, koronkowych majtek. Przygryzła delikatnie wargę i zaczerwieniona obserwowała to i owo.
- Spokojnie, bo Ci serduszko wyskoczy. Lubię, jak się emocjonujesz. Jesteś wtedy urocza – Powiedziała tak, jakby to było coś oczywistego. Może nie zawsze mówiła to, co miała na myśli, ale tym razem nie uważała by miało sens ukrywanie przed Szarlotką to, co sądzi. Przecież miały ze sobą coś wspólnego... Wspólne przeżycia w zeszłe wakacje. Przyjemnie się to wspominało. Widziała, że puchonka nie może oderwać wzroku od jej bielizny. W pierwszej chwili nawet nie zwróciła na to uwagi, że to nie jest zbyt sensowna pozycja w sukience. Jednak wzrok cukierkowej panienki mówił wszystko. Jeszcze chwilę trwała w tej pozycji by założyć nogę na nogę w tej stronę zabierając jej część widoku, a potem opuścić je na kanapę siadając z powrotem w pozycji siedzącej. - Może będę trochę wścibska, ale... Spotykasz się teraz z kimś? - Wypaliła nagle nie odrywając spojrzenia od jej dziecięcych oczu. Zdawało się, że przeszywa ją i wręcz zagląda jej do wnętrza duży. Że może odczytać wszystkie jej najskrytsze sekrety. Nie mogła doczekać się odpowiedzi.
- Często mi ludzie mówią że jestem urocza.. wcale się nie stresuję! To po prostu.. no tak jakoś, ale to nie jest stres. - Stwierdziła krzyżując ręce na klatce piersiowej i uśmiechnęła się krótko. Założyła nogę na na nogę i dalej zaciekawiona obserwowała Nicoline. Chwila słabości minęła, zadrżała i odwróciła wzrok zawstydzona. Niby czegoś szukała, chociaż zapewne nauczycielka dobrze wiedziała co chodzi po głowie temu niewinnemu aniołkowi po głowie. Zaszokowało ją nieco jej pytanie, przymrużyła oczy i odpowiedziała praktycznie jak z automatu. - Nie mam nikogo, kto byłby mną zainteresowany. Chyba nie ma takich osób. - Wzruszyła ramionami, to było kłamstwo. Było dużo chłopców w jej wieku, jak i starszych którzy patrzyli na nią jak na obiekt pożądania. Jednak nie tego szukała, nie chciała się jakoś wiązać z mężczyzną bo po prostu nie odczuwała tych samych bodźców co przy kobiecie oraz nie potrafiła bezpośrednio zauważyć tego że ktoś ją podrywa. Brała to za jakieś głupie żarty, a nie na poważnie więc wiele prób adoratorów kończyło się klęską. Jej wzrok był straszny, z trudem utrzymywała go aż wreszcie uległa znów odwracając go w dal.
- Po prostu Moja Charlotte jest bardzo wstydliwą dziewczynką – Zaśmiała się raz jeszcze widząc jej zakłopotanie, a chwilę później rumieniec wywołany jej dziwną pozycją. Dokuczanie jej było bardzo przyjemne i sprawiało Nicoline dużo radości. Faktycznie, była bardzo niewinnym aniołkiem. Tak mi w jej typie, którego można było owinąć sobie wokół palca i zrobić z niej wszystko. Gdy jest się ta dominującą osobą jak West to zdecydowanie uwielbia się sytuacje i osoby, przy których można sobie porządzić. Może dlatego została nauczycielką? Na pewno to też się jakoś przekładało na jej nowy zawód. - Oj nie wierzę. Ty i brak zainteresowanych? - Podniosła się z kanapy i przeniosła bliżej Szarlotki siadając zaraz obok niej na oparciu fotelu. Najwyraźniej za życiowy cel wzięła sobie ciągłe jej zawstydzanie. Spoglądała na nią troszkę z góry, choć to nie jest łatwe gdy się jest takim niziutkim. Dobrze, że oparcie było troszkę wyżej niż siedzenie fotela. - Ktoś mnie tu oszukuje – Dodała szepcząc jej te kilka słów już prosto do ucha. Po Nicoline ciężko się było czegoś spodziewać. Bawiła się puchonką i nigdy nie było wiadomo jak daleko posunie się w tych gierkach.