Klasa jest bardzo dobrze oświetlona. Z tyłu obok regałów znajduje się zaplecze, w którym magazynowane są zaczarowane manekiny - idealne do ćwiczeń uzdrawiających. Są bardzo cennym nabytkiem profesor Blanc oraz innych nauczycieli magii leczniczej. Są zamknięte na żelazny klucz.
Nora pokiwała z satysfakcją głową. No cóż, może nie wszystkie fantomy przeżyły tę lekcję, a część z nich pozszywano niezbyt wprawnie, ale miała nadzieję, że uczniowie jednak coś zapamiętają i być może w przyszłości zdołają komuś pomóc. - Dziękuję bardzo, to już wszystko. Możecie wychodzić z klasy - oznajmiła, po czym machnęła różdżką i wszystkie fantomy wskoczyły do szafy z tyłu sali.
Kolejny dzień, kolejne zajęcia. Dziewczyna szła tym razem spokojnie przez korytarz Hogwaru, co jakiś czas poprawiając szatę, czy zatrzymując się i posyłając swoje zamyślone spojrzenie za okno. Po raz pierwszy od bardzo dawna, z niczym się nie spieszyła, nic nie musiała zrobi, miała wolne. Ta spokój i cisza były kojące dla jej duszy, ale równocześnie budziły pewnego rodzaju niepokój. Budziły wspomnienia, które powinny zostać uśpione. Alice weszła do sali pierwsza, więc mogła wybrać najlepsze miejsce do spoczynku, ale tego nie zrobiła. Zamyślona i trochę znudzona tą sytuacją, podeszła do półek z książkami. Palcami lewej ręki przejechała po skórzanych grzbietach równocześnie lustrując każdą z liter. W końcu wyciągnęła jedną z ksiąg, która dotyczyła ziół leczniczych i zaczęła je studiować.
The author of this message was banned from the forum - See the message
Już od końca korytarza poczuła delikatne perfumy siostry, wahała się czy podejść do niej czy nie. Postanowiła zachować dystans. Niemal ją śledziła w drodze na zajęcia. Co ona jej powie, co pomyśli sobie Al, wiedziała, że nabroiła ostatnio. Zastanawiała się, czy powinna w ogóle zacząć rozmowę, siąść obok niej. Zaraz gdy drzwi zamknęły się za małą Puchonką otworzyła je ponownie Deb. Szła za siostrą między ławkami, rzędami. Usiadła obok. - Cześć - rzuciła krótko na powitanie, wyciągnęła atrament, pióro oraz pergaminy. Spojrzała na nią ukradkiem.
The author of this message was banned from the forum - See the message
Dawno czekała na zajęcia z uzdrawiania, chciała się w końcu nauczyć jakichś bardziej skomplikowanych zaklęć medycznych, metod diagnostycznych. W końcu czegoś o niesamowicie inspirującej anatomii ludzkiej. Ciekawe czy będą pracować na zwłokach, czy też na jakichś zwierzętach na początku. Nauczycielki, która prowadziła zajęcia z uzdrawiania jeszcze nie było. Dulce zajęła sobie miejsce gdzieś z przodu auli zaciekawiona. Nie rozpakowywała się. Nie musiała, póki co.
Kiedy Sunny dowiedziała się o lekcji uzdrawiania od razu jej życie stało się piękniejsze. Słoneczko kochała uzdrawianie, to był sens jej życia. W przyszłości chciała pomagać chorym więc musiała się dużo uczyć. Spakowala do torby rzeczy potrzebne na lekcję i udała się z zadowoleniem do klasy w której miały odbyć się zajęcia. Powoli weszła do pomieszczenia, o dziwo znajdowały się już tam 3 dziewczyny. -Cześć. -przywitała się z nimi i zajęła miejsce z przodu klasy, ale pod oknem. Usiadla wygodnie a torbe polozyla na stoliku przed soba. Nie mogla sie juz doczekac rozpoczęcia lekcji.
Drzwi się uchyliły, a dziewczyna podniosła wzrok na obcego, który obcym nie był. Jej usta uchyliły się delikatnie kiedy zobaczyła siostrę i natychmiast się zamknęły, gdy uświadomiła sobie jak wygląda. Wlepiła swoje spojrzenie w zamazane litery i przegryzła nerwowo dolną wargę. Wzięła kilka wdechów pomocniczych i zamknęła księgę pozwalając, by uniósł się kurz. Natychmiast dostała ataku kaszlu, który wyzbył ją z powagi, zaśmiała się pod nosem zakłopotana i odwróciła się do siostry. - Przepraszam Cię, że byłam taka ostra – czuła się z tym źle – nie jesteś złą osobą – wiele razy chciała z nią o tym porozmawiać, ale nie miała odwagi, albo raczej nie wiedziała co i jak powiedzieć – powiedziałam dużo niepotrzebnych słów, za co Cię bardzo przepraszam Deby. – cóż miała więcej zrobić? Pouczyła ją tego dnia. Teraz mogła ją tylko przeprosić za niepotrzebne sformułowania i zbędną agresję. Gdy do sali weszła kolejna osoba, to Alice kiwnęła głową w ramach przywitania się, chociaż nie do końca wiedziała z kim ma do czynienia. Nie minęło kilka chwil, kiedy do sali weszła kolejna puchonka. - Cześć Sunny - kojarzyła ją ze swojego domu dosyć dobrze.
The author of this message was banned from the forum - See the message
Właśnie wygrzebywała opakowanie z atramentem, szklaną fiolkę, gdy Alice zebrała się na wyznania. Popatrzyła na nią mrużąc brwi i nos. - Ależ przestań - mówiła zmienionym, zabawnym głosem. - Jam jest tylko wila, co dupą kręci- zaśmiała się szczerze i poczochrała starszą Puchonkę po włosach i podszczypała jej rumiane policzki. Najwyraźniej była albo w dobrym humorze albo po jakimś oprylaku, czy zielsku. Tak czy inaczej humor miała zasadniczo dobry. Pomachała Sunny ręką, na której była uwieszona bransoletka ze sznurówek, na które nawleczone były guziki. Guziczki zagrzechotały pociesznie, a Deb wyszczerzyła się szerzej. - Miałaś rację Ali, nie powinnam się tak zachowywać, jednak sądziłam, że to dobre rozwiązanie - zamyśliła się na chwilę. - Sądziłam, że po prostu spodoba jej się opcja kompletnego pozbawienia złych uczuć. Tak zazwyczaj to opisują ludzie. Dla mnie to bardziej by była przysługa, nie przyjemność - wyjaśniła, ale miała wrażenie, że wkopała się w grząski temat. Chyba znowu palnęła coś potwornie głupiego. Wsparła się na dłoniach i spojrzała na środek auli.
Dziewczyna westchnęła głęboko i położyła dłoń na głowie siostry głaszcząc ją i wysyłając jej szeroki uśmiech. - Chciałaś dobrze, wiem skarbie – powiedziała szczerze, po chwili pozostawiła jej włosy w spokoju i odwróciła wzrok – i nie jesteś tylko wilą, co dupą kręci – wyszeptała tak, jakby obawiała się, że ktoś ją usłyszy. Zamknęła oczy zastanawiając się jak to wyjaśnić siostrze. Mogłaby na własnym przykładzie, ale nie sądziła, że to dobry pomysł. - Wiesz Deby. Ludzie nie lubią jak im się odbiera część siebie… nawet jeżeli to złe uczucia, złe emocje, to one określają nas jako człowieka, określają nas w danej chwili. Jeżeli czujemy się źle, to z jakiegoś powodu i… nie wszyscy są na tyle odważni, czy… zdesperowani, by wyzbyć się ich natychmiast. Te emocje nas czegoś uczą i pozwalają nam za razem pozostać sobą… – ciekawe, czy to co mówi siostrze ma jakikolwiek sens. Musi zrozumieć pewne zasady rządzące tym światem. To była jedna z nich.
The author of this message was banned from the forum - See the message
Wysłuchała każdego słowa w milczeniu, mimo, że patrzyła gdzieś indziej ciągle jej słuchała. Podrapała się po czole spuszczając głowę. Czyżby była zakłopotana? Chyba nigdy nie czuła nigdy czegoś takiego. - Sądziłam, że ludzie piją by zapominać, że robią to często, więc myślałam, że zapomnienie też jej pomoże - powiedziała cicho i narzuciła na siebie czarną chustę z frędzlami. Naszyte na niej maki, cudownie odznaczały się na ciemnym tle, zdjęła melonik i położyła na blacie stolika. - Nigdy nie chciałabym zagrodzić wam szczęścia, stanąć między facetem a wami - spojrzała jej prosto w oczy. - Zawsze wybrałabym was - położyła jej dłoń na ramieniu. Ali może nie potrafiła złościć się długo na żadną z sióstr, szczególnie Titi, ale Deb nadal trawiło poczucie winy. Paliło ją od środka, wyrywało wnętrzności, sprawiało, że wolałaby zniknąć na kilka miesięcy i nie patrzeć w oczy najmłodszej z sióstr. Jednak to nie było możliwe do zrealizowania. Kończyła już niemal trzeci rok, głupio by było go porzucić. Objęła Alice ramieniem i wtuliła się w nią kładąc brodę na barku. Od młodszej Puchonki biła silna woń ziół, mięty, bazylii, suszonej lipy.
- Już, już – powiedziała ponownie czochrając głowę blondynki, co dla obecnych tutaj osób musiało wyglądać komicznie, że taki mały bachorek matkuje dorosłej dziewczynie – masz dobre serce, to najważniejsze. Musisz się tylko nauczyć żyć, a uczymy się na błędach – ludzie piją, żeby zapomnieć, a później zapominają dlaczego piją. Nie wszyscy rozumieją świat. Nawet ona go nie rozumie. Jest zagubiona w swoich myślach, ale wie również, że to, co się nam przydarzyło, to, co nam spłynęło na barki nie do końca jest czymś złym. Śmierć, ból, nienawiść, każde doświadczenie kształtuje nas samych, to jak do nich podejdziemy zależy już tylko od nas. Czy zagłębimy się w nienawiści, czy zatopimy się w alkoholu, jeżeli nie będziemy chcieli mieć takiego życia… to do niego nie dopuścimy, a przynajmniej znajdziemy kogoś, kto pomoże nam to zmienić. Wszystko zależy od nas, jak sobie radzimy z problemami, z samym życiem. - Jesteś przeurocza Deby – wyszeptała, po czym ucałowała siostrę w czoło.
Ostatnio miała bardzo dobry humor. Wynikało to z braku natłoku pracy, który mógłby ją jakkolwiek poirytować. Dlatego też zapowiedziała z góry uczniom, że dzisiejsza lekcja jest lekcją dodatkową, a spóźnienia na nią nie będą karane. Tak czy siak ona sama pojawiła się w klasie punktualnie. - Witam wszystkich – Przywitała się krótko. Rozejrzała się po twarzach uczniów. Jak na razie nie było ich wielu, ale wszystko się może zmienić. Zanim rozpocznie lekcje musi przygotować do niej stanowiska. Dlatego też poprosiła obecnych o cierpliwość i na każdym stole położyła coś, co przypominało schłodzone mięso z jakiegoś drobiu. Nie była to bardzo apetyczna rzecz, a jednak Nora zdawała się nie brzydzić tym ani odrobinę. Poza tym każdemu z nich kazała wziąć sobie z szafki szklaną szalkę. - Dzisiejszą lekcję rozpoczniemy od krótkiego przypomnienia eliksirów. Czy ktoś może mi wymienić trzy niebezpieczne eliksiry, które możemy określić popularnym mianem trucizny? – Zagaiła rozglądając się po twarzach uczniów i oczekując ręki wzniesionej w górę wraz z prawidłową odpowiedzią.
Pytanie:
Każda osoba, która poda trzy „trujące” (generalnie niebezpieczne dla zdrowia i życia) eliksiry dostaje 5 punktów dla domu. UWAGA! Eliksiry wymienione przez uczniów nie mogą się powtarzać (oznacza to, że jeśli ktoś przed tobą użył już danej odpowiedzi, to nie możesz jej powtórzyć). Odpowiedź proszę podkreślić
Kod:
[u]w ten sposób[/u]
-Dobrze. Każdą z tych trucizn można usunąć z organizmu na dwa sposoby. Pierwszym z nich jest antidotum, jednak tym zajmiemy się w dalszej części lekcji. Drugą natomiast jest zaklęcie usuwające truciznę z organizmu. Sugervirus. Wyssaną truciznę umieśćcie w szklanej szalce – Po krótkiej części teoretycznej przyszedł czas na działanie – Waszym zadaniem będzie za pomocą ów zaklęcia usunąć truciznę z mięsa leżącego przed wami. Substancja, którą w nie wstrzyknęłam jest zabójcza dla ptaków jednak nie powoduje wielkich szkód u ludzi. Może jedynie odbarwić wam skórę na kilka dni lub wrażliwszych trochę poparzyć, także nie ma się czego obawiać.
Zadanie:
Rzuć kostką w odpowiednim temacie. Wynik rzutu dodaj do ilości punktów z Uzdrawiania w twoim kuferku. Pod postem należy zamieścić poniższy kod:
Kod:
<zg>Punkty w kuferku:</zg> <zg>Kostka:</zg>
Przykład: Wylosowałam 3, w kuferku mam 5 punktów z uzdrawiania. Mój wynik to 8 :) Wynik świadczy o tym, jak poszło Ci na lekcji:
od 1 do 5 - Nie jesteś zbyt dobry z Uzdrawiania, co? Rzucasz zaklęcie już któryś raz, a nic się nie dzieje. Może twoja różdżka nie działa? A może warto poszukać pomocy u kogoś zdolniejszego? Zapytaj kogoś, kto ma więcej niż 22 punkty (jeśli nie ma takiej osoby, zadanie jest po prostu nie zaliczone)
od 6 do 11 - Trucizna nie chciała drgnąć. Dopiero za trzecim rzuceniem zaklęcia coś się zaczęło dziać i... Ups! Trysnęła Ci w twarz odrobina krwi, która pozostała w mięsie. Fuj, to obrzydliwe! Dodatkowo było w niej trochę trucizny więc do czasu twojego kolejnego wątku masz na policzku plamę w kolorze brązowym. To wygląda trochę tak, jakbyś się nie mył...
od 12 do 17 – No proszę, całkiem nieźle idzie. Różdżka odessała truciznę. Niestety przy próbie położenia jej na szalkę troszkę się ochlapałeś. Wylosuj literkę! Twoje ręce przez następne 2 wątki, które rozpoczniesz będą gdzieniegdzie zabarwione na kolor zaczynający się na wylosowaną literę (lista kolorów).
od 18 do 22 – Poszło Ci znakomicie! Nie dość, że wyciągnięcie trucizny z mięsa poszło Ci bardzo szybko, to odłożenie zabójczego płynu na szalkę również nie sprawił problemu. Możesz być z siebie dumny!
od 23 i więcej - Poszło Ci tak sprawnie, że Nora postanowiła Cię trochę wykorzystać. Jeśli pomożesz poprawnie wykonać zadanie komuś,a dostaniesz 10 punktów dla domu. Niech będzie to osoba, która uzyskała mniej niż 6 punktów (jeśli nie ma takiej osoby dostajesz 5 punktów dla domu).
Uwaga! Było przesunięcie punktów o jedno oczko od wrzucenia. W razie jakichkolwiek pytań kontaktujcie się na PW @Vittoria Findabair.
Ostatnio zmieniony przez Nora Blanc dnia Sro Sty 04 2017, 17:11, w całości zmieniany 2 razy
Po jakże pechowych dniach Candy postanowiła pogrążyć się jeszcze bardziej. Najpierw trening Quiddicha, potem niemalże tragiczna w skutkach lekcja zielarstwa (na szczęście jej palce wróciły już do pełnej sprawności), a teraz uzdrowicielstwo, na którym praktycznie się nie znała. Ale czuła się ostatnio tak bezużyteczna, że zrobiłaby wszystko, żeby zmienić ten stan rzeczy. Jeżeli mogło ją spotkać coś gorsze w najbliższym czasie, równie dobrze mogła sama się do tego przyczynić. O ile nie będą na zajęcia ćwiczyć na prawdziwych ludziach, nie musiała obawiać się o czyjeś zdrowie. Podejrzewała, że nawet gdyby miała wyleczyć zwykły katar, doprowadziłaby raczej do podniesienia temperatury i utraty głosu, a wtedy pielęgniarka by ją zabiła. Trochę jednak zeszło jej się w skrzydle, więc wpadła chwilę spóźniona. Na szczęście profesor nie krzyczała, a Candy szybko dosiadła się do pierwszej lepszej osoby. Padło na @Sunny O. Saltzman. Przywitała się lekkim uśmiechem. – Krwiakowy, Mosmorthis i Connitus. – To akurat wiedziała. Eliksiry nie szły jej najgorzej, chociaż wolała zielarstwo. Dobrze, teraz zaklęcie. Zadanie nie wydawało się łatwe, zwłaszcza że Candy nie potrafiła wydobyć z siebie ani trochę uzdrawiającej mocy. Próbowała, starała się, rzucała zaklęcie na kilka sposobów, ale zdarzyło się, że przekręciła inkantację. To, że trucizna nie wyszło, nie było dziwne, ale że nawet mięso nie drgnęło? – Jak ci idzie? - podpytała Sunny, która siedziała obok. A nuż jej poszło lepiej i będzie mogła jej pomóc?
Punkty w kuferku: 0 Kostka: 4
Sorry, pomyliłam eliksiry z uzdrawianiem 3
Ostatnio zmieniony przez Cándida Feliciana Miramon dnia Sro Sty 04 2017, 17:19, w całości zmieniany 1 raz
Tori zawsze się spóźnia, więc standardowo się spóźniła. Tym razem jednak było na to przyzwolenie, więc była z tego faktu bardzo zadowolona. Uzdrawianie to nie jest jej ulubiony przedmiot, ale opiera się poniekąd na zaklęciach. Te natomiast musiała teraz porządnie ćwiczyć, bo postawiła sobie największe życiowe wyzwanie. Jak na razie wiedziała o nim tylko Alice. Weszła do klasy z uśmiechem na twarzy. Widok Deb od razu go zmył. Nie pofatygowała się to sióstr by się przywitać, wręcz przeciwnie. Usiadła w drugim końcu sali, sama. To będzie dla niej nowe doznanie, ale nie zamierza rozmawiać z cholerną puchonką. W pierwszej chwili nawet nie zauważyła, że leży przed nią jakieś mięcho. Dopiero, kiedy nauczycielka opowiedziała co dokładniej trzeba zrobić spojrzała na nie... Nic ciekawego. Apetyczne to to nie jest, ale przecież nie będzie się bać zdechłego kurczaka, czy innego cholerstwa. Na pytanie nauczycielki nie znała odpowiedzi, to też nawet nie próbowała się zgłaszać. Wolała się zająć częścią praktyczną. Wycelowała swoją różdżkę w mięsko i starając się jak najlepiej skupić rzuciła odpowiednie zaklęcie. Nic. Jeszcze raz? Nic. I jeszcze raz? Dupa. Chyba jej to dzisiaj nie wychodzi. Nic dziwnego, marna z niej uczennica. Rozejrzała się po klasie szukając kogoś, kto radzi sobie świetnie i kto jej pomoże. W innym wypadku nie zaliczy tego ćwiczenia. Chociaż... Jakoś bardzo jej to nie obchodziło. Miała większe zmartwienia na głowie.
Punkty w kuferku: 2 Kostka: 1 kostki ostatnio mnie nie lubią ;c
Nie spieszyła się na tą lekcję. Uzdrawianie nigdy nie przemawiało do niej. Choć przydatne zaklęcia były na na takowych zajęciach. Zaklęcia te niekiedy mogły uratować komuś życie. Założyła ręce za siebie i idąc wolnym krokiem dostrzegła wchodzącą do klasy Norę Blanc. Pamiętała jak leciała do niej, gubiąc po drodze buty, o pomoc. Sprawa już dawno była przedawniona i nawet dobrze. Nie chciała do tego wracać, dlatego od razu odsunęła od siebie te myśli. Lecz kolejna przyszła jej do głowy, ta kiedy to chciała usunąć Lucasa ze swoich myśli. Obliviate i po sprawie. Wzdychając weszła do klasy. - Dzień dobry Pani Profesor. - i nawet nie czekając na odpowiedź profesor skierowała sie na jedno z wolnych stanowisk, jednak widok mięsa od razu ją zniesmaczył. Że niby co oni niby mieli z tym zrobić?! Zjeść?! Głupie pytanie. Oczywiście, że nie. Z cichym prychnięciem położyła torbę na krześle obok. Taka lekka aluzja aby nikt się do niej zbliżał. Pytanie nie zaskoczyło jej. Z eliksirów była niezła dość. Od razu podniosła rękę i nie czekając na pozwolenia odpowiedziała na pytanie. Eliksir rozpaczy, wywar żywej śmierci i jad bazyliszka. - co do ostatniego jednak nie była pewna. Owszem, substancja zabójcza, jednak do eliksirów raczej się nie zaliczała. A może... Przecież wystarczyło wlać ją we flakonik i udawać, że to eliksir. Nie zastanawiając się nad tym dłużej rozejrzała dyskretnie za innymi odpowiedziami. Może inne osoby będą miały coś ciekawego do powiedzenia, choć wątpiła w to trochę. Sam ten fakt, że pomyślała w ten sposób ją zdziwił. przecież nie była wredna. Czyżby... Nie, na pewno. Nie było to możliwe. Koniec i już. Możliwe, że przez to myślenie nie skupiła się dostatecznie na zadaniu. Nie potrafiło ono jej wyjść. Podchodziła parę razy do niego i za każdym ponosiła klęskę. Z ciekawością jak i z misją poszukania osoby "lepszej" od niej rozejrzała sie po osobach w klasie, jednak nikt na razie nie był na tyle dobry aby mogła do niego podejść. Najwidoczniej musiała poczekać.
Po chwili Nora pojawiła się w klasie i zaczęła tłumaczyć co będą robić dziś na lekcji. Pewna uczennica pojawiła się spóźniona i dosiadła się do niej. Sunny nic nie powiedziała. Siedziała spokojnie słuchając poleceń Nory. A więc mieli wymienić 3 trujące eliksiry? No dobrze, niech pomyśli.. -Hmm nie wiem, wszystko zostało już wymienione.-powiedziała z cichym westchnieniem. Następnym zadaniem było wyjęcie trucizny z mięsa. Sunny bardzo dobrze wiedziała jak to zrobić więc uporała się z tym bardzo szybko. Odłożenie zabójczego płynu na szalkę także nie było dla niej problemem. Zrobiła wszystko jak należało i siedziała spokojnie czekając na to aż Nora sprawdzi jak jej poszło. Odchyliła się na krześle i zaczęła rozglądać po sali. Była ciekawa jak idzie innym uczniom.
Nie mógł odpuścić sobie zajęć z Uzdrawiania. Może jak na razie nie był zbyt dobry w tej dziedzinie, lecz zamiłowany w magii obronnej, miał ogromną ambicję, by to zmienić. W końcu ochrona z uleczaniem łączyła się na wielu poziomach. Wszedł do klasy i przywitał się z pozostałymi. Przysiadł w jednej z pierwszych ławek i wyciągnął na drewniany blat pióro, pergamin i atrament. Zwykle nie siadał tak blisko nauczycieli, wolał grzać miejsca gdzieś po środku, plotkując pomiędzy zadaniami z Gemmą. Tym razem jednak nie chciał niczego przegapić ani niedosłyszeć. Po jakimś czasie zjawiła się profesor Blanc i lekcja została rozpoczęta. Uśmiechnął się serdecznie do nauczycielki, traktując to jako powitanie. Obserwował jak panna Nora kładzie przed nimi kawałki mięsa, a następnie przyniósł sobie szklaną szalkę. Na pytanie nauczycielki nie odpowiedział, gdyż wszystkie trucizny, o jakich był w stanie sobie w tej chwili przypomnieć, zostały już wymienione. No trudno - pomyślał, choć miło byłoby nadrobić punkty, które stracił na treningu Quidditcha. Zabrał się więc do zadania - wyciągnął różdżkę, wycelował nią w kawałek mięsa i powiedział: - Sugervirus! Przez kilka długich sekund nic się nie działo. W końcu Xavier stwierdził, że musiał zrobić coś nie tak, więc powtórzył zaklęcie. I wciąż nic. Dopiero po trzeciej próbie mięso ruszyło się nieznacznie, tylko po to, by prysnąć mu prosto w twarz resztką krwi oraz - jak się domyślił - śladową ilością trucizny. Jęknął z obrzydzenia i czym prędzej machnął różdżką w stronę swojej twarzy. - Venez sanguis! - Krew zaczęła spływać z jego policzków, zbierając się w pobliżu czubka różdżki. Gdy cała substancja zawisła w powietrzu, przekierował ją powoli do szklanej szalki. Gdyby tylko z trucizną poszło mu tak dobrze! Niestety, Xav zdołała usunąć krew, lecz nie eliksir, więc na lewym policzku wyskoczyło mu ciemne przebarwienie. Może gdyby był jakimś bladolicym stworzeniem przejąłby się, lecz fakt, iż posiadał brązową skórę, sprawił, że plamę ledwo było widać. Skrzywił się, zawiedziony i rozejrzał po klasie. Chyba tylko @Sunny O. Saltzman poszło tak, jak powinno. Dostrzegając małe zwycięstwo koleżanki, Whitegod uśmiechnął się do niej i uniósł dwa kciuki w górę.
Punkty w kuferku: 3 Kostka: 4
The author of this message was banned from the forum - See the message
Dziewczyna siedziała spokojnie czekając na rozpoczęcie się zajęć, na które tak dawno czekała. Chciała odpowiedzieć na pytanie profesor, jednak nawet siostra ją ubiegła. Posłała jej gromiące spojrzenie. - Zasadniczo - zaczęła. - Każdy eliksir może być śmiertelny i wedle doktryny średniowiecznych uczonych alchemików: "Omnia sunt venena, nihil est sine veneno. Sola dosis facit venenum" - uzupełniła wypowiedzi poprzedników o jedyną znaną jej mądrość jaką mogła tu dodać. Przekonana bowiem o słuszności swojej wypowiedzi liczyła, że profesor pochwali jej nieszablonowe i profesjonalne podejście do tematu. Przeszła jednak do zajęć ćwiczeniowych i zabrała się za zaklęcie, które mogło być pomocne przy usuwaniu trutek z organizmu.
Kostka: 6 Kuferek: 19
Piszcie na PW komu pomóc w zadaniu to dołączę do posta tego
The author of this message was banned from the forum - See the message
Deb nie miała zbyt wiele do powiedzenia w materii eliksirów, ale dziwiła się, że jej siostra siedziała cicho, w końcu w tej dziedzinie była bardziej biegła. Łypnęła na nią kątem oka, obie już umilkły, bo profesor zaczęła zajęcia. Szkoda było, że większość ludzi sobie nie radziła. Z resztą ona sama nie była najlepsza w te klocki, poziom zajęć był wyśrubowany. Zauważyła tylko dwie osoby, które sobie poradziły z tym zadaniem. Całej reszcie, szło fatalnie, łącznie z nią. - Pani profesor, czy może mi Pani pomóc?- najlepiej było zawsze prosić o pomoc belfra. Miał doświadczenie, wiedzę, a żadnym wstydem było się przyznać do własnych słabości. W końcu w uzdrawianiu nie miała zbyt dużo doświadczenia mimo, że pracowała w lecznicy. Jej zadania polegały na czymś innym.
Emmm… jak to wyglądało? Odpowiedzi na pytanie nie znała. Może gdyby dotyczyło samych roślin, to wymieniła by ich z milion. Później nie za bardzo zrozumiała, co ma zrobić. Spojrzała na kilka innych osób, które musiały wykonać zadanie i zamarła w bez ruchu. - Eeeee – wyrzuciła z siebie bardzo ambitnie, po czym rzuciła zaklęcie… ponownie rzuciła zaklęcie. Podrapała się różdżka po głowie i rzuciła zaklęcie z wielkim entuzjazmem. Chociaż nawet to nie zadziałało. Kolejna próba dotyczyła tajemniczego wypowiadania zaklęcia, rozbawionego, poważnego, dziecinnego, znudzonego. Dla ludzi, którzy stali obok mogło to wyglądać jak próba aktorska, gdzie prowadzący kazał z różnymi emocjami przedstawić jedno słowo. Puchonka dotknęła niepewnie różdżką mięsa, poruszyła nim dla pewności, że nic się nie stało, po czym spojrzała na różdżkę zastanawiając się, czy jej nie zepsuła. W końcu zrezygnowana wyrzuciła z siebie. - Pomocy! – nie wiedziała, co dalej zrobić.
W tym tygodniu chyba nie dane było jej się nie spóźniać. O ile na zielarstwo zdążyła naprawdę w ostatniej chwili, tak z magią leczniczą było trochę gorzej. Bo kiedy tylko weszła do sali każdy już machał spokojnie różdżką a ona nie wiedząc co robić, rozejrzała się w poszukiwaniu nauczycielki. Widok młodej kobiety wydał jej się dość znajomy, ale nie miała pewności czy to właśnie Nora była na tamtym meczu kilka lat temu. - Przepraszam za spóźnienie - przywitała się krótko. Gdy zorientowała się co mają zrobić, zajęła wolne stanowisko zerkając na kawałek mięsa przed sobą. Poczuła lekkie obrzydzenie, które pojawiło się na jej twarzy, jednak jako rezydent szpitala była przyzwyczajona do dziwnych widoków. Nie mając zamiaru na marudzenie i jęczenie, wyciągnęła różdżkę i wycelowała nią w swój obiekt. - Sugervirus - rzuciła raz, drugi, trzeci... a potem nawet i dziesiąty. Zaklęcie nie działało lub po prostu była niemotą w kwestii uzdrawiania. W końcu zrezygnowana zaprzestała dalszych prób, rozglądając się po sali. Miała wrażenie, że tylko jej się nie udało zaliczyć tego na pozór prostego zadania, co spowodowało, że uśmiechnęła się ponuro pod nosem. Jednak chwilę potem, słysząc błagania dobiegające gdzieś zza jej pleców, odwróciła się, spoglądając na @Alice Månen-Findabair, koleżankę z terapii. - Uzdrowicielki z nas żadne, co? - zagaiła do Puchonki, tykając ostatni raz kawałek mięsa. Dziwiła się, że jeszcze nie zaczęło tutaj śmierdzieć zgnilizną.
Właściwie to nie było większego sensu, żeby się tu pojawiał, w końcu nigdy nie umiał, nie umie i najprawdopodobniej nie będzie umiał nic z uzdrawiania. - Dzień dobry. - przywitał się wchodząc do sali. Właściwie od razu przeszedł do działania. Nie było sensu czekać na zbawienie. Podszedł do kawałka mięsa i... Nic. Spróbował raz, drugi, dziesiąty, ale nawet nie ruszył z miejsca. Przebiegła mu nawet myśl, że bez sensu wstawał, w końcu i tak więcej tu nie osiągnie. Rozejrzał się po sali. Większość była w podobnym położeniu do niego. Cóż poradzić, może nadejdzie ratunek.
To pierwsze zajęcia z uzdrawiania w tej szkole, na których się pojawił, i nie ukrywał, że miał spore oczekiwania. Liczył na to, że nauczy się czegoś przydatnego, co przyda mu się w przyszłej pracy. Wciąż chciał zostać medykiem i miał nadzieję, że Hogwartu nie zaprzepaści tego wszystkiego, co Yngve osiągnął w norweskiej szkole. Wemknął się cicho do sali i zajął wolne miejsce. Przed nim znajdował się kawałek mięsa. Spojrzał na nie, a potem na to, co robią inni uczniowie. Spóźnił się dobrą chwilę i nie wszystko usłyszał. Minęło trochę czasu, aż załapał, co ma zrobić, ale wreszcie zrozumiał inkantację. Uczniowie wymawiali ją koszmarnie, za każdym razem brzmiała obco, chociaż, jak się okazało, zaklęcie było mu znane. Skierował różdżkę na mięso i pomyślał: Sugervirus. Zadziałało od razu i Yngve udało się wydobyć truciznę, która teraz lewitowała nad ławką. Nie zorientowałam się tylko, co powinien z nią teraz zrobić i zanim o zrobił, zaklęcie zaczęło tracić moc. W ostatniej chwili zaczął przemieszczać ciemną kulę w odpowiednie miejsce, ale nie całkiem zdążył. Większość wylądowała na szalce, ale część poplamiła mu ręce na fioletowo. Cholera, żeby tylko nie farbowało. Niestety, nie słyszał wcześniejszego polecenia profesor i nie mógł wymienić żadnych eliksirów.
Uwaga! Sugervirus to zaklęcie do nauczenia w fabule. Osoby, które uzyskały 1 do 5 pkt (i którym nikt nie pomógł) będą mieli możliwość przyjścia na korepetycje (podeśle wam link na PW) i zaliczenia zaklęcia. Reszta dostanie odpowiedni "dyplom" uprawniający do wpisania nowej zdolności do kuferka
Nora w międzyczasie przeszła po klasie i pomogła uczniom z większymi problemami. Niektórym jednak mimo to nie udało się wykonać zaklęcia. Wspomniała im coś o korepetycjach, a zaraz za tym przeszła do dalszej części lekcji. -W pierwszej kolejności proszę uprzątnąć mięso ze stołu. Z lewej strony drzwi stoi skrzynia - proszę je do niej wrzucić...
Wyrzucanie mięsa:
Wykulaj kostkę ^^ 1,2,4,5 - Wszystko w porządku. Nic ciekawego się nie wydarzyło. 3 - Przy wyrzucaniu mięsa do skrzynki trysnęło z niego trochę krwi prosto na osobę, która napisała posta nad tobą (lub pod tobą, jeśli jesteś pierwszy). Na jej ramieniu powstałą wielka, pomarańczowa plama! Efekt ten utrzyma się na czas następnego wątku, który rozpoczniesz. 6 - Przy wrzucaniu mięsa znalazłeś pod skrzynią 5 galeonów! Ale farciarz. Upomnij się o nie w odpowiednim temacie.
- Dobrze. W tej części lekcji stworzymy antidotum, które neutralizuje działanie jednego z najgorszych eliksirów. W nadmiarze może działać dokładnie jak trucizna, gdyż trwale może upośledzić czyjeś zdolności do odczuwania emocji. Mowa tu oczywiście o Amortencji. Otwórzcie podręczniki na stronie 210 i zapoznajcie się z recepturą. Po stworzeniu możecie go spokojnie wypić - będzie miał trochę słodkawy smak. Nie zrobi wam krzywdy...
Antidotum na amortencję:
Antidotum na eliksir miłosny Cofa działanie wszelkich eliksirów miłosnych. Składniki: kora z drzewa Wiggen; olej rycynowy; ekstrakt z tykwobulwy. Kategoria: wszyscy
Tym razem liczą się wasze punkty z Uzdrawiania i Eliksirów. Zsumujcie je, a następnie wylosujcie kostkę. Za każde 12 pkt z powyższych dziedzin otrzymujecie dodatkowe oczko na kostce. Ostateczny wynik rzutu decyduje o zdarzeniu losowym:
1 - Nie masz nawet podręcznika! Musisz współpracować z osobą, która napisała powyżej ciebie, inaczej nie uda Ci się zaliczyć. Po dołączeniu do tej osoby twoje zdarzenie losowe jest takie samo, jak jej (przejmujesz jej "ostateczny wynik rzutu"). Jeśli osoba powyżej Ciebie także nie ma podręcznika - zadanie nie zostało zaliczone. Pamiętaj, że jeśli w "wyrzucanie mięsa" wykulałeś 3, to współpracujesz z osobą wcześniej przez Ciebie ochlapaną.
2 - Wszystko idzie dobrze... Chyba... Spróbowałeś gotowego eliskiru i...Oj! To, co Ci wyszło to nie jest antidotum! To amortencja?! Jakim cudem? Wylosuj literkę! Zakochujesz się w osobie, której imię lub nazwisko się na nią zaczyna (jeśli jest więcej takich osób, możesz wybrać sobie). Jeśli nie ma takiej osoby - upiekło Ci się, amortecja którą stworzyłeś jest za słaba i nie działa.
3 - Ten eliksir dziwnie pachnie. Zapomniałeś dodać jednego składnika i stworzyłeś coś w rodzaju eliksiru snu. Sam jego zapach sprawia, że trudno Ci jest ustać na nogach. Powieki stają się coraz cięższe... Jeśli masz w imieniu lub nazwisku literę S (jak Sen :D) to zasypiasz na stojąco. Jeśli nie, jesteś po prostu bardzo zmęczony.
4 - To, co stworzyłeś to nie antidotum na amortencję, ale eliksir Unicorn! Przez 30 minut jesteś jednorożcem! Możesz zostać w klasie i dziabnąć kogoś rogiem, albo wybiec na błonia trochę pobiegać!
5 - Antidotum jest dobre, więc Nora pozwala Ci zatrzymać jeden jego flakonik. Kto wie? Może kiedyś się przyda?
6 - Antidotum jest na prawdę świetny! Dostajesz 1 kuferkowy pkt do eliksirów! Poza tym możesz zabrać jeden flakonik antidotum dla siebie.
Umieść kod pod postem:
Kod:
<zg>Punkty z Uzdrawiania:</zg> <zg>Punkty z Eliksirów:</zg> <zg>Kostka:</zg> <zg>Ostateczny wynik rzutu:</zg>
Sunny siedziala w milczeniu c, ekajac az wszyscy skoncza zadanie, ktore Nora dokladnie opisala. Poszlo jej bardzo dobrze i doskonale o tym wiedziala. Kiedy w koncu wszyscy zgromadzeni uczniowie skonczyli Nora wyznaczyla im kolejne zadanie. Mieli pozbyc sie miesa ze stolow i wyrzucic je do kosza w kacie sali. Sunny wziela swoje mieso i udala sie z nim do wyznaczonego miejsca. Wyrzucila je do kosza i wrocila na swoje miejsce. Nic nie stalo sie przy pozbywaniu sie miesa. Nikogo nie ochlapala trucizna ani nic innego. Usiadla przy stole i wusluchala kolejnego polecenia. Beda robic antidotum? Ok. Zajela sie robieniem eliksiru tak bardzo, ze nie zwracala uwagi na to co dzialo sie dookola. Kiedy skonczyla rozejrzala sie po klasie i zaczekala az Nora sprawdzi jak jej poszlo. Okazalo sie, ze zrobila dobry eliksir i dostala jeden flakonik na wszelki wypadek.
Kostka na mieso: 1 Punkty z Uzdrawiania: 20 Punkty z Eliksirów:10 Kostka:4 Ostateczny wynik rzutu: 5
Nauczycielka okazała się wyrozumiała, zapraszając ją i kilku innych uczniów na dodatkowe korepetycje. Wprawdzie była ciekawa tego zaklęcia, ale nie była pewna, czy w ogóle z niego skorzysta. W każdym razie gdy mieli przejść do kolejnej części lekcji, musiała pozbyć się mięska, które wciąż ją obrzydzało samym swoim wyglądem. Zatkała nos a potem jednym sprawnym zaklęciem przeniosła swój obiekt do wskazanego przez Norę kufra, po czym wróciła na swoje miejsce w oczekiwaniu na ciąg dalszy. Bez zbędnego ociągania się otworzyła podręcznik na wskazanej stronie, przesunęła wzrokiem po przepisie i w duchu machnęła ręką. Amortencja i antidotum na nią wcale nie było tak skomplikowane, jakby się wydawało. Zgromadziła potrzebne składniki i przybory, by następnie przejść do części praktycznej. Jakiś czas później zerknęła na ciecz. Flora miała wrażenie, że wszystko się powiodło i zgodnie z zapewnieniem nauczycielki spróbowała... poczuła dziwne skręcenie w żołądku, które wydawało jej się skutkiem ubocznym, ale ostatecznie chyba miała tylko lekką niestrawność. Wiercąc się w miejscu rozglądnęła się po sali, ziewając przeciągle.
Mięso: 2 Punkty z Uzdrawiania: 0 Punkty z Eliksirów: 5 Kostka: 2 + litera: H Ostateczny wynik rzutu: 2?
Po skończonej lekcji opuściła salę, uprzednio żegnając się z nauczycielką i uczniami.
/zt
Ostatnio zmieniony przez Flora M. Louzar dnia Sro Sty 11 2017, 20:52, w całości zmieniany 1 raz
Nic nie szło po jej myśli. Nawet @Dulce Reina Miramon jej nie pomogła, chociaż sama wykonała zadanie bezbłędnie. Niech tylko o coś ją poprosi! Gdy wywalała mięso, robiła to niemal ze złością i prawie umknęło jej zagubione pięć galeonów. Rozejrzała się, czy nikt go nie szuka, ale nie, więc schowała je do kieszeni. Potem otworzyła posłusznie podręcznik, który – co nie było dziwne – miała ze sobą i spojrzała na stronę. Na szczęście tym razem przepis był prostszy niż na ostatnich eliksirach i nie musiała się za bardzo wysilać. Ups, chyba zdarzyło jej się zamieszać kilka razy w złą stronę, ale niestety nie zauważyła tego i spróbowała. Miał dziwny smak, na pewno nie lekko słodkawy… Dopiero profesor uświadomiła ją, co zrobiła! Amortencja! Candida spojrzała z przerażaniem na prowadzącą, jednak zaraz się uspokoiła – na szczęście eliksir był zbyt słaby. Odetchnęła z ulgą. - Mamy szczęście, co? - zagadnęła do @Flora M. Louzar.
Punkty z Uzdrawiania: 0 Punkty z Eliksirów: 6 Kostka: 2, g Ostateczny wynik rzutu: 2 Mięso: 6