Ta droga prowadzi od Hogsemade aż do hogwarckiej bramy. Jest dość szeroka, by z łatwością zmieściły się powozy przywożące uczniów ze stacji kolejowej. Na jej powierzchni widać lekkie wgniecenia od kół, zapewne z okresów gdy już we wrześniu psuła się pogoda i nowy rok rozpoczynał się wyjątkowo deszczowo, przekształcając drogę w wielką rzekę błota. Uczniowie chodzą tędy zawsze do wioski, co zajmuje im około dwudziestu minut.
Podczas podróży przez ścieżkę masz możliwość natknięcia się na uczniów pobierających przede wszystkim galeony od pozostałych uczestników życia w czarodziejskiej szkole. Nikt nie wie, kiedy dokładnie pełnią swoją wartę, niemniej jednak jest to zależne przede wszystkim od Twojego szczęścia. Zaleca się zatem trzymania w minimum trzyosobowej grupie, aczkolwiek nic nie stoi na przeszkodzie, by iść samemu - jeżeli posiada się odpowiednie ku temu umiejętności.
Aby dowiedzieć się, czy na Twojej drodze stanęli skorzy do bijatyki uczniowie, rzuć kostką.
Spoiler:
1, 2, 3, 5 - całe szczęście, tego dnia podróż wzdłuż ścieżki nie przyniosła Ci żadnych przykrych sytuacji. Pech postanowił Cię odpuścić - na jak długo - niestety nie byłeś w stanie stwierdzić. 4, 6 - swobodna przechadzka? Skądże - na Twojej drodze stają właśnie oni - wymagający pieniędzy, byś mógł w spokoju odejść. Jeżeli nie chcesz wdawać się w żadną bójkę, możesz zapłacić odpowiednią kwotę - zależną od ich humoru. Wówczas musisz rzucić jeszcze raz literką; A oznacza liczbę 1, B oznacza liczbę 2 - i tak po kolei. Następnie mnożysz liczbę przez pięć, odnotowując stratę w odpowiednim temacie. Jeżeli jednak nie możesz zapłacić wymaganej kwoty (przykładowo posiadając mniejszą ilość galeonów), musisz przejść do opcji walki.
Zasady
1. Walka opiera się z początku na wylosowaniu zaklęcia, z którego będziesz korzystać. Odruch ten jest normalny, naturalny, w związku z czym postanowiłeś użyć pierwszego czaru, który przyszedł Ci do głowy, by móc się obronić, gdy próba przekonania uczniów w żaden sposób nie zadziałała.
Spoiler:
A - Acusdolor (zaklęcie żądlące - 0 pkt z OPCM) B - Bombarda (zaklęcie niszczące powierzchnie - 0 pkt z OPCM) C - Conjunctivis (zaklęcie oślepiające ofiarę - 5 pkt z OPCM) D - Drętwota (zaklęcie oszałamiające przeciwnika - 0 pkt z OPCM) E - Expelliarmus (zaklęcie rozbrajające przeciwnika - 0 pkt z OPCM) F - Furnunculus (zaklęcie powodujące pojawienie się białych krost oraz piekących bąbli - 0 pkt z OPCM) G - Rictumsempra (zaklęcie powodujące nagły skurcz mięśni - 0 pkt z OPCM) H - Obscuro (zaklęcie powoduje pojawienie się u przeciwnika czarnej opaski - 3 pkt z OPCM) I - Relashio (zaklęcie powodujące wypłynięcie z różdżki strumienia ognia - 0 pkt z OPCM) J - Jęzlep (zaklęcie powodujące przyklejenie się języka do podniebienia ofiary - 0 pkt z OPCM)
2. Następnie rzucasz trzema kostkami odpowiadającymi za technikę użycia zaklęcia. Ważne współczynniki odgrywają tutaj przede wszystkim wymowa, ruch nadgarstkiem oraz szczęście. Sumując wynik, możesz dowiedzieć się, jak dokładnie podziałało Twoje zaklęcie i czy odniosło jakikolwiek skutek.
Spoiler:
3 - 7 - kompletna porażka, podczas której zaklęcie odbiło się rykoszetem w Twoją stronę pod wpływem Protego. W zależności od wylosowanego wcześniej czaru, zmagasz się z poszczególnym efektem aż do następnego posta; obrażenia natomiast są stałe i prędzej czy później będą wymagały uleczenia przez pielęgniarkę. 8 - 13 - po części dobrze go użyłeś, po części jednak zmagałeś się głównie ze swoim brakiem szczęścia lub odpowiedniej techniki - rzuć jeszcze raz kostką, by dowiedzieć się o ostatecznym wyniku działania zaklęcia. Parzysta - gratulacje, udaje Ci się prawidłowo zastosować czar na jednym z uczniów, odnosząc tym samym częściowe zwycięstwo; to jednak nie jest koniec Twoich działań. Nieparzysta - niestety, zaklęcie to nie jest ewidentnie Twoją mocną stroną, w związku z czym trafia rykoszetem prosto w Twoją stronę. Na szczęście jest osłabione, w związku z czym nie zmagasz się aż nadto ze skutkami tejże nieprzyjemnej sytuacji. 14 - 18 - udaje Ci się bez problemu wyprowadzić czar, w wyniku czego trafiasz jednego z uczniów i powodujesz u niego poszczególny efekt.
3. Wygrana wymaga dziewięciu prawidłowych trafień w stronę przeciwnika. Każdy z uczestników pojedynku posiada po trzy życia, o których informuje w podanym poniżej kodzie. Utrata wszystkich z nich powoduje jednocześnie wyłączenie z walki w postaci nadmiernej ilości obrażeń lub utraty przytomności. Nie można na niej zastosować Rennervate ani pozostałych zaklęć uzdrawiających, tak samo na pozostałych uczestnikach pojedynku - dodatkowo jest zobowiązana do napisania jednego posta w gabinecie pielęgniarki.
4. Każde dziesięć punktów z Zaklęć i OPCM uprawnia do przerzutu jednej z trzech kostek, w zależności od własnego wyboru. Przerzuty obowiązują podczas całej rozgrywki oraz nie resetują się wraz z kolejną kolejką.
5. Mistrz Gry oraz nauczyciele mają prawo do ingerencji w wątek w zależności od własnych preferencji oraz zastosowania odpowiednich kar za udział w pojedynku.
6. Pod koniec swojego posta należy zamieścić stosowny kod.
Spoiler:
Życia:٭ ٭ ٭ Rzucone zaklęcie: [url=Nazwa zakl%C4%99cia]Nazwa zaklęcia[/url] Statystyka z Zaklęć: Liczba punktów w kuferku Wykorzystane przerzuty: Wykorzystane przerzuty Wymowa, ruch nadgarstka, szczęście: [url=kostka, kostka, kostka]kostka, kostka, kostka[/url] Obrażenia: Tutaj wpisz Życia przeciwników:٭ ٭ ٭ ٭ ٭ ٭ ٭ ٭ ٭
Kod:
<og>Życia:</og> [size=18]٭ ٭ ٭[/size] <og>Rzucone zaklęcie:</og> [url=]Nazwa zaklęcia[/url] <og>Statystyka z Zaklęć:</og> Liczba punktów w kuferku <og>Wykorzystane przerzuty:</og> Wykorzystane przerzuty <og>Wymowa, ruch nadgarstka, szczęście:</og> [url=]kostka, kostka, kostka[/url] <og>Obrażenia:</og> Tutaj wpisz <og>Życia przeciwników:</og> [size=18]٭ ٭ ٭ ٭ ٭ ٭ ٭ ٭ ٭[/size]
7. W przypadku wygranej otrzymujecie nagrodę w postaci 150g (do podziału) oraz losowy przedmiot z poniższej listy - należy rzucić literką.
Spoiler:
A - Magiczny Flet B - Kompas Miotlarski C - Amulet Uroborosa D - Rozmach Grubej Damy E - Fałszoskop F - Jedno użycie Felix Felicis G - Światełko Dźwiękowe H - Smocza Zapalniczka I - Model Smoka J - Kryształowa Kula
8. W przypadku przegranej tracicie po 150g do podziału od każdej z osób.
- Taaak - powiedziała. - Dobrze, że jest ciemno może nikt się nie wystraszy i nie weźmie cię za wampira. - rzekła z uśmiechem. Po plecach przeszedł je zimny dreszcz. Pogoda była okropna. Chociaż zwykle lubiła chodzić po deszczu, dzisiaj było wyjątkowo upiornie. Wyjęła z kieszeni arbuzowego lizaka z czarnej torebeczki i wyrzuciła gdzieś papierek. Szkoda, że nie było tu większej ilości osób, gdyż Alexis zwyczajnie się bała iść do Hogsmeade o tej porze. W sumie szła z Audrey, ale czy wątła gryfonka mogłaby ją obronić przed ZŁYYYYMI ludźmi? - Nie uzgodniłyśmy w końcu, gdzie idziemy. - rzekła, idąc w stronę miasteczka.
- No widzisz, nie będę musiała się przebierać na Noc Duchów, wspaniale - mruknęła z lekkim rozbawieniem. Towarzystwo Alexis, o dziwo, wpływało na jej nastrój pozytywnie. Może dlatego, że nie wałkowały jednego tematu, o którym miała okazję pomyśleć? W każdym razie, nie miała ochoty siedzieć i nic nie robić. Warto było się odstresować. A potem zasnąć. Ach, sen... A co w śnie, to już sprawa na później. - Aww, mnie wszystko jedno, ale siedemnaście skończę dopiero w marcu, więc lepiej chyba pod świński łeb. W trzech miotłach mogą być problemy - powiedziała pewnie, idąc obok jasnowłosej.
- Im więcej problemów tym lepiej - powiedziała z pewnością siebie w głosie. - Tylko dzięki nim nasze życie nie jest takie nudne i monotonne. - dodała. I miała racje. Oczywiście. Dumna z siebie, że przyszła jej do głowy taka mądra myśl posłała Audrey blady uśmiech. Była dzisiaj w wyśmienitym nastroju. Swoją drogą już dawno nikomu nie dokuczała, nad nikim się nie znęcała, nikogo nie raczyła obraźliwymi i sarkastycznymi tekstami. Taak, musi to nadrobić. Dlatego, jak tylko wytrzeźwieje pójdzie poszukać Thomsona. Aktualnie on był najbardziej narażonym celem. - Dlatego uważam, że powinnyśmy pójść do Trzech Mioteł. - odparła i zaczęła kopać jakiś mały kamień.
- Cóż, problemów mi wystarczy - powiedziała, unosząc brew. Takie tam małe rozterki. - Ale mogą być Trzy Miotły, tam jest przytulniej. A poza tym, może jakoś przejdzie, chyba nie wyglądam tak strasznie młodo - powiedziała, próbując wymusić w sobie dziarski ton, co nie wyszło jej zbyt dobrze. Ale przynajmniej się starała! A marną aktorką była od zawsze. Och, tak, Audrey też bardzo chętnie powyżywałaby się na wrogach. Było ich niewielu, aczkolwiek tak irytowali dziewczynę, że zawsze traciła przy nich cierpliwość. Co oczywiście było niewskazane.
- Umalujemy cię trochę i nikt nie śmie twierdzić, iż nie jesteś pełnoletnia. - odrzekła Alexis, szukając w torebce cieni, szminki czy czegoś w tym stylu. Wyszczerzyła się do Aud, kiedy znalazła to czego szukała. -Tak, właśnie o to mi chodziło. - pisnęła radośnie i podała Audrey szminkę. Kolor był jasny, brązowy dość elegancki, ale zarazem odważny. Sama zaczęła szukać jakiegoś lusterka. Tak podstawowe przedmioty zawsze zajmowały najważniejsze miejsce w torebce Alexis. Były czymś w stylu ostatniej deski ratunku. - Złoty i brązowy czy szary. - zastanawiała się głośno, dopasowując cienie do urody Audrey. - Tak, chyba lepszy będzie złoty, pasuje do rudych włosów. - mruknęła i wyciągnęła małe złote pudełeczko.
- Aww - westchnęła. Nie przepadała za makijażem. Malowała się kiedy trzeba, na różne okazje, ale nie na co dzień. Choć czasem się zdarzało, że na powiekach gościł cień. Odebrała od Alexis szminkę i spojrzała na nią ostrożnie. Kolor wydawał się całkiem ciekawy, choć w ciemności nie widziała zbyt dużo. Dostrzegała jednak coś w deseń brązu, który chyba jej pasował. O zgrozo, musiał pasować, przecież jasnowłosa się na tym znała! Wzięła lusterko i odwróciła się do najbliższego źródła światła, pociągając szminką usta. Nie wyglądało źle, wręcz przeciwnie. - Zgadzam się, złoty - wtrąciła, po czym zrobiła co trzeba, sprawiając, że powieki błyszczały lekko. - Dzięki - oddała dziewczynie pudełeczko, z lekkim uśmiechem. - Jej, powinnam więcej z tobą przebywać - powiedziała, zauważając, że z makijażem jest zdecydowanie w tyle. Choć jeśli chodzi o samą precyzję malowania, nie było perfekcyjnie, lecz normalnie. Nie miała z tym problemów.
Pokiwała twierdząco głową. -Taak, mam wręcz zbawczy wpływ na ludzi - powiedziała nieskromnie. Ale któż zaprzeczy, że nie było to prawdą? Od Alexis można było się było nauczyć tyle przydatnych w życiu umiejętności. Nie chodzi tylko o samą sztukę malowania się ale cały dział pod tytułem "jak pięknie wyglądać", który spisany przez dziewczynę liczył by co najmniej kilkaset stron. W rzeczy samej było to sztuką niełatwą. Inni nie przywiązywali aż takiej wielkiej wagi, ale zdarzali się też tacy jak Alexis, którzy traktowali wszystko jako formę sztuki. - Mówiłam, że będzie pięknie! - powiedziała radośnie, chowając do torebki 'artefakty czynienia dobra'. - Uważam, że dalej jest troszeeeeszcze za skromnie. Ale i tak wygląda lepiej niż przedtem. Jestem niezaprzeczalnie genialna. - dodała zadowolona z siebie, oglądając małą metamorfozę Audrey.
- Oj, wcale nie jest - przewróciła oczami. - Dobrze, bo nie za mocno - dodała, całkiem przekonującym tonem. Nie widziała jeszcze siebie z bardzo mocnym makijażem, a i wcale nie chciała zobaczyć. Nie wyglądałaby raczej olśniewająco, oj nie. No, chyba że było to na jakąś okazję, kiedy trzeba się przebrać. Wtedy jak najbardziej, oczywiście. Właśnie, trzeba już zacząć coś planować na Noc Duchów. Może nawet uda się wybrać tak, żeby Maxym jej nie poznał? Nie miała nic przeciwko rozmowie, krótkiej wymianie zdań z tym chłopakiem, ale po dłuższej chwili... czuła się nieco skrępowana. Cóż się dziwić, skoro obdarzył ją znienacka bukietem róż? Których zresztą nie lubiła, ale to już inna sprawa. - Ach, kłaniam się przed twoją genialnością - zaśmiała się cicho, dygając malowniczo. Zbliżały się już do Trzech Mioteł.
Powolnym krokiem skierowała się w stronę Hogwartu. - Omen? - popatrzyła na kruka - na faktycznie do niego pasuje... Tak, Omen jest fajne. Otworzyła paczkę karaluchów i podetknęła je pod nos chłopaka. - Chcesz? - zapytała. i sama wzięła sobie jednego. - tak ogółem to dzięki za to że zapłaciłeś...
Stanęła przy ścieżce do Hogsmeade, czekając na Tosię. Nie mogła się doczekać, w końcu były sobie bliskie! Wiał dość silny wiatr, więc opatuliła się szczelnie szalikiem w czarno-zielone paski. Szybko związała włosy w kitkę i wdychała świeże, aczkolwiek mroźne powietrze.
No i proszę! Wreszcie nastało długo wyczekiwane przez Kath objawienie i na horyzoncie pojawiła się sylwetka Krukonki, która nie najlepiej radziła sobie z ówczesnymi warunkami pogodowymi. Z jednej strony o mało co nie urwało jej głowy przez wiatr, z drugiej nieustannie rozpinało jej guziki kurtki, bóg raczy wiedzieć jakim sposobem. To wszystko bardzo nie podobało się Antoinette, co można było wywnioskować bez najmniejszego problemu po obrażonym wyrazie twarzy. Bo kto normalny w taki dzień wychyla chociażby czubek nosa za bramy Hogwartu? Jakie to bezlitosne, ał. - Kath! - zawołała, rozpogadzając się nieco, kiedy znalazła się na tyle blisko, by jej głos był słyszalny w całym tym świście robionym przez wiatr.
- Tosia! Jak ja się za tobą stęskniłam! - krzyknęła i podbiegła do Krukonki. - Coś taka blada ? Kremowe piwo dobrze ci zrobi, Trzy Miotły ? - spytała. Jakże Kathleen się cieszyła. Bo była z Tosią i wiał jej wiatr. Tak, jej. Zawsze nazywała ten żywioł swoim.
Najpierw uściskała Gryfonkę i już miała odpowiedzieć, że tak, pewnie, bardzo chętnie napije się piwa, ale nagle zapaliła się jej w głowie czerwona lampka. Czy w tym stanie w ogóle mogłaby napić się Kremowego? Raczej zbyt duża ilość nie powinna zaszkodzić w jej stanie, jednak... Chyba lepiej byłoby się najpierw upewnić. - Wiesz, jakoś nie mam ochoty. - pokiwała głową, by zaakcentować dodatkowo swoją wypowiedź, po czym zastanowiła się chwilę. - Ale możemy wybrać się do Miodowego Królestwa. Miałam sprawić sobie zapas słodyczy - zaproponowała z uśmiechem. Następnie chwyciła dziewczynę pod rękę i ruszyła w wyznaczonym kierunku, nawet nie czekając na jej zgodę. - Co tam? Mamy dużo do nadrobienia - zauważyła bez jakiegokolwiek entuzjazmu. Co prawda to prawda, nie widziały się od bardzo dawna.
Coś się w Tosi zmieniło. Zauważyła tę zmianę. Słodycze, słodycze... Przecież... Nie! Pójdziesz tam! - Okej, Miodowe Królestwo mi odpowiada - skłamała, uśmiechając się. Skoro panna Risse miała ochotę na coś słodkiego to owszem, pójdą tam. - W porządku. Nauczyciele się wściekli, a poza tym to wspaniale! No to co, opowiadaj!
Oczywiście, że się zmieniło. Kathleen nawet nie zdawała sobie sprawy z tego, jak wiele. W zasadzie nikt jeszcze o tym nie wiedział. I niech tak zostanie na jakiś czas. Tosia wyczuła także dość dziwny ton towarzyszki, gdy ta zgadzała się na propozycję udania się do Miodowego Królestwa, jednak uznała, że się przesłyszała, przez co momentalnie puściła to mimo uszu. - Wściekli się? Czemu? - zainteresowała się, spoglądając na młodszą koleżankę podejrzliwie. - U mnie nic ciekawego. Po staremu, jak pisałam ci w liście. - Wzruszyła lekko ramionami.
/wybacz późną odpowiedź. Nie zauważyłam posta. *fail*
Okej, zjem parę czekoladowych żab i nic mi nie będzie. - No zadają tyle pracy domowej, że z wieży nie wychodzę. Ciągle tylko SUM-y, SUM-y, SUM-y! Wkurzające - stwierdziła oburzona. Przecież to dopiero za rok! A Antoinette naprawdę była inna. Ale jak jest w porządku, to tak jest!
Taurie stanęła przy drodze i postanowiła poczekać te parę minut na swojego ukochanego. Ciekawa była jaką będzie miał minę kiedy będzie tu szedł. Uśmiechnęła się. Był młodszy. To jakoś nie dawało jej spokoju. Ale cóż... Zamyśliła się nad tym, jak to wszystko zrobić by zachować umiar w całowaniu go i jednak nie ranić jego uczuć.
Mike szedł w stronę mostu. Uśmiechną się gdy zobaczył Taurie. Z daleka pomachał do niej. -Cześć- powiedział po czym wręczył jej różę. "Żeby to się nie okazało trochę staroświeckie" pomyślał. -To jak idziemy?- uśmiechną się.
Uśmiechnęła się szeroko. Pocałowała go w policzek. -Hej.- powiedziała z nutą czułości.- Dziękuję za różę. To gdzie w końcu idziemy? Trzymała kwiat w ręku. W porównaniu do chwil spędzonych w pustej klasie tu byli na oczach każdego przechodnia. Przez to czuła się nieswojo.
-Dobra to chodźmy do Pubu Pod Trzem Miotłami, ok?- uśmiechną się. Zauwazył że Taurie czuje się nieswojo, podobnie jak on. Teraz byli widoczni, choć na moście ni było za wiele osób. -Idziemy?-zapytał.
-No, jasne. Chwyciła jego rękę. Była ciepła. No przynajmniej na taki gest na oczach wszystkich mogli sobie pozwolić. I poszli do Hogsmeade. Nie myślała jak na razie czy zbliży się do niego w pubie. Podejrzewała że to będzie tylko takie gadanie.
Rose ostatnio nie bywała w Hogsmeade; właściwie, jeśli pamięć jej nie myliła, ostatni raz był wtedy, kiedy zobaczyła po raz pierwszy Antoinette i Charlesa razem. Ach, ileż łez upłynęło od tamtego dnia, o ile starsza czuła się teraz panna Harm, choć przecież miała ledwie piętnaście lat! Nawet Joel zauważył w jej listach wręcz starczą powagę. Pewnie miał rację, że nie zachowywała się jak nastolatka. Z jej twarzy rzadko kiedy schodził nieprzenikniony wyraz, czasem można było nawet dostrzec odblask bólu, który wciąż pulsował w jej sercu, skryty, a jednak obecny - nie zmniejszył się bowiem od dnia, gdy skradła pocałunek Primorse'a, choć na codzień nie pozwalała mu już, by zawładnął nią, czasem tylko w nocy rozpaczliwie płakała, gdy na nic zdawała się ręka przyciskana do ust, by stłumić szloch. Mimo to chciała się spotkać z Joelem, chociaż unikała ostatnio towarzyskich wyjść. Może miała nadzieję, że chłopak pozwoli jej na chwilę powrócić do chwil, gdy była bardziej beztroska, mniej sztuczna i posępna niż teraz - bo to taką ją znał. Teraz więc stała na drodze do Hogsmeade, gdzie się umówili, czekając na niego. Marzła okropnie, bo założyła na siebie dość cienki, czerwony płaszcz. Tak czy siak cieszyła się, że w końcu zobaczy przyjaciela z dawnych lat. Ciekawe, czy bardzo się zmienił. W listach wciąż był przecież taki sam, a może tylko się jej tak zdawało? Rozejrzała się z uwagą. Niewielu uczniów wybierało się dziś do miasteczka, zresztą Rose cieszyła ta okoliczność. Miała nadzieję, że chłopak nie zapomniał jednak o umówionym spotkaniu i zaraz się pojawi. Spróbowałby nie przyjść!
Wyszli już z wioski i drogą łączącą Hogsmeade z Howgartem kierowali się w stronę zamku. O tej porze nie było tu dużo przechodniów, nie mówiąc o uczniach. - Wypuść ją i wyrzuć koszyk gdzieś w krzaki. Potem po niego wrócimy... a zresztą póki co i tak nie będzie dla Ines potrzebny. Koty chadzają własnymi drogami, a jak będziesz wracała do domu, to coś się wymyśli. - A my polecimy na miotle i lada chwila będziemy siedzieli w cieplutkiej Wielkiej Sali - uśmiechnął się szeroko, czekając czy dziewczynie spodoba się ten pomysł.
Dziewczyna od paru dni była tak szczęśliwa, że miała ochotę odlecieć na miotle w nie znane miejsce. Szła do Hogsmeade. Nie wiedziała po co tam idzie. Sumienie jej podpowiadało. Miała ze sobą kolorową torbę z wełny zaś na sobie miała ciemną, ciepłą kurtkę, fioletową czapkę z wielkim bąblem, fioletowe kozaki oraz szalik z barwami ravenclawu. Po drodze spotkała jednego z Gryfonów. Z grzeczności przywitała go. -Cześć..jak tam ty...Twan- przywitała chłopaka i obdarowała go miłym spojrzeniem. Oczywiście nie podrywała go, gdyż wiedziała o jego i sytuacji jej dobrej koleżanki Angie. -Co tam u ciebie słychać?- zapytała wesołym głosem gryfona.
Cóż, z tym koszykiem, to racja. Ale zaraz, NA MIOTLE? Chyba sobie żartuje! Angie! Bądź odważna! - krzyknął głosik w głowie tej odważniejszej Angie. Chcąc odwlec moment odpowiedzi, powoli wyjęła Ines z koszyka, rzuciła go w krzaki i postawiła kotkę na ziemi. - Uważaj na siebie. Niedługo będę w zamku. Przyjdź jak cię zawołam, pokażę gdzie będziesz mieszkać. - szepnęła do kociczki. Gdy kicia czmychnęła przez pola, powiodła za nią wzrokiem. Po chwili się jednak odwróciła do swego towarzysza. - No ok, ale mnie ratuj, jak spadnę, ok? - odpowiedziała pytająco Twanowi z lekko wyczuwalną nutką przerażenia. Zauważyła Ingrid. o dziwo ona widziała tylko Twana. - Hej Ingrid! - zawołała szczerze zdziwiona. Nie zauważyłaś mnie? Co ty taka roztrzepana? - Spojrzała ukradkiem na Twana, dając mu do zrozumienia, aby zakończył rozmowę z Ingrid, bo Angie chce już dosiąść miotły.
No od razu żartuje, tyko dlatego, że wpadł na świetny pomysł! Przecież był okropnie poważny. - Oczywiście, Angie, możesz mi zaufać - szepnął jej do ucha, muskając płatek ucha ustami, kiedy z naprzeciwka nadeszła Ingrid. - Tak, Twan. Miło poznać - uśmiechnął się do niej szeroko. Może nie zawsze dawał to po sobie poznać, ale lubił poznawać nowych ludzi. Tyle, że oni nie zawsze go lubili ale to już inny problem... - Jak widzisz, właśnie wracamy do Hogwartu w dość nietypowy sposób - powiedział i spojrzał na puchonkę, która już wyraźnie się niecierpliwiła i chciała jak najszybciej dosiąść miotły. Ha, a więc jednak! uciszył się. Kazał miotle zawisnąć w powietrzu w odpowiedniej pozycji, po czym usiadł na niej i pozwolił to samo zrobić Angie. Objął ją ramionami, tak, żeby nie spadła, ale jednocześnie trzymał rączki miotły. - Do zobaczenia, Ingrid - pożegnał się jeszcze z krukonką.
Ostatnio zmieniony przez Twan Nguyen dnia Pon 20 Gru - 20:38, w całości zmieniany 1 raz